30 maja 2005 (poniedziałek), 18:09:09

Poszukiwanie szczęścia

Czy jeżeli farmakolodzy wymyślą w końcu tą tabletkę na wszystkie choroby to czy ludzie będą przez to szczęśliwsi? Nie będą chorować, może będą mniej cierpieć ale czy będą szczęśliwsi?

Czy jeżeli uda się w końcu informatykom sprawić tak, że każdemu człowiekowi w głowie, obok mózgu zamontują komputer z procesorem dwurdzeniowym (co najmniej Pentium-4 3,8GHz) a zrobią to w taki sposób, że człowiek ten będzie mógł wspierać swoją inteligencje inteligencją komputera i z dokładnością do 0,5% obliczyć czy na Zakopiance w okolicach Pcimia zdąży wyprzedzić tą ciężarówkę z akceptowalnym (mniejszym niż 0,03%) ryzykiem czołowego a jednocześnie ten sam człowiek nie będzie zapominał o imieninach teściowej (Microsoft Scheduler+) i szukając swojego portfela w domu nie będzie pytał żony o to gdzie go położył, to czy taki człowiek będzie szczęśliwszy?

Jeżeli specjaliści od grzebania w genach przestawią wszystkim te ich {A---T, G---C, T---A, C---G, ...} w takich sposób, że każdy będzie żył dokładnie 234 lata i umrze dzień, przed swoimi dwustutrzydziestomaczwartymi urodzinami o godzinie 16.15 to czy taki człowiek będzie szczęśliwszy? Na pewno będzie mógł się dokładniej rozliczyć z fiskusem i lepiej zadysponować majątkiem (zwłaszcza polisą ubezpieczeniową na życie) ale czy będzie szczęśliwszy?

A jeżeli inżynierowie japońscy opracują malutkie mikrorakietki, za pomocą których będziemy mogli bez przebierania się w dziwne kombinezony podróżować z szybkością dźwięku po całym świecie (z wyjątkiem Kuby i Bahrajnu) i zaliczać tanie hotele klasy „Marriott” mając urlopu po 8 miesięcy w roku - to czy mając taką rakietkę (w cenie chińskiego roweru z Czech ma się rozumieć) człowiek będzie szczęśliwszy?

A jeżeli jeszcze ktoś wymyśli kieszonkowy orgazmotron dający pełną satysfakcję z partnerem, partnerami, lub bez partnerów a zużywający nie więcej niż dwie kilowatogodziny to czy człowiek będzie przez to szczęśliwszy?

Jeżeli jeszcze do tego uruchomią pod Zamościem fabrykę części zamiennych do człowieka i życie do tych 243 lat będzie się toczyć w ciele 20 latka (oczywiście ze wszczepionym komputerem) to czy takie życie będzie życiem człowieka szczęśliwego?

Ponieważ wszystko co powyżej jestem sobie wstanie wyobrazić, a co więcej – czytając Gazetę Wyborczą widzę, że jako ludzkość jesteśmy na drodze do realizacji powyższych pomysłów muszę zadać pytania: za czym tak gonimy, dokąd zmierzamy, po co jesteśmy?

* * * * * *

Rozważając powyższe tylko liznąłem temat relacji miedzy osobami. Pisząc o orgazmotronie, a dokładnie o tym „bez partnera” uświadomiłem sobie jak bardzo społecznymi istotami jesteśmy. Myślę, że niewielu rodaków wyjeżdżałoby na urlop nurkować na Synaj gdyby nie było mody (a wiec czegoś do czego potrzebne jest społeczeństwo) na wyjazdy do Egiptu. Niewiele osób chciało by żyć 243 lata (lub dłużej) żyjąc samotnie na samotnej wysepce. Niewielu gadżeciarzy ściąga do swojej komórki polifoniczny superdzwonek jeżeli nie mogą nim przyszpanować odbierając rozmowę w towarzystwie - samotnym wystarcza Nokia Tune o ile do samotnych w ogóle ktoś dzwoni. Jesteśmy społeczni i tak to już jest, że człowiek aby się realizować potrzebuje innego człowieka albo nawet innych ludzi.

* * * * * *

Nie napisałem jeszcze o odczuciach jakie mają niektórzy (a może wszyscy) tworząc negatywne, niszczące relacji z innymi ludźmi. Spróbuję

Czy gdyby człowiek mógł wywalać z roboty codziennie pięciu (albo pięćdziesięciu) swoich pracowników to czy byłby szczęśliwszy? A jeżeli człowiek byłby tak bogaty, że mógłby kupić wszystko łącznie z innymi ludźmi, którzy byli by wówczas jego własnością to czy byłby wtedy szczęśliwszy? A czy jeżeli ktoś inny (pewnie chodzi o jakiegoś hipotetycznego faceta, ale niekoniecznie) mógłby cały czas gwałcić bez niemiłych konsekwencji dla siebie to czy byłby szczęśliwszy? A jeżeli mógłbym sprawować władzę nad innymi, kontrolować ich i wpływać na nich z możliwością unicestwienia włącznie to czy byłbym szczęśliwszy?

Makabrycznie to wyszło a specjalnie się nie wysilałem z kreatywnością. Może za dużo filmów w TV ostatnio oglądam. Wydaje mi się jednak, że motywacja w tych pierwszych przykładach jest podobna do motywacji w tych negatywnych. Motywacją tą jest „JA”. „JA chcę”, „JA pragnę”, „JA pożądam” – pierwsze motywacje mieściły się w granicach prawa, bez przesadnej ingerencji w życie innych osób podczas gdy drugie przykłady ewidentnie naruszały wolność innych jednostek.

Tak czy inaczej pozostaje pytanie: czy zaspokajanie własnego JA, nawet realizowane społecznie, z akceptacją (to może być trudne) innych osób mających swoje JA daje szczęście?

* * * * * *

Jezusa powiedział: „Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu.”
(Dzieje, rozdział 20)

Jakoś o dawaniu mało ostatnio w Gazecie Wyborczej czytam.

* * * * * *

Powyższe przemyślenie powstało dziś rano na basenie. ...a gdyby tak wymyślono system wpisywania notek płynąc jednocześnie... nie, nie dało by to szczęścia. Temperatura w biurze 32 stopnie.

Kategorie: styl życia, _blog


Słowa kluczowe: szczęście, humanizm, miłość


Komentarze: (5)

aniolczydiabel, June 1, 2005 20:49 Skomentuj komentarz


"...z krzyżem jest się na zawsze i sprzecza się co dzień, jeśli go nie utrzymasz to sam cie poniesie, a szczęście tak jak zawsze o tyle o ile bywa że się uśmiecha..."

nestor, June 1, 2005 13:05 Skomentuj komentarz


A może zamiast procesora dwurdzeniowego od razu sieci neuronowe.
Abstrahujac, nie czytaj Wojtku wiecej Wyborczej, to ogłupia:).

w34 -> pepegi, May 31, 2005 15:15 Skomentuj komentarz


Thx.

Ciekawa koncepcja. Filmu niewidziałem ale muszę go poszukać w swoich zasobach (może jest na divixie) bo warto popatrzeć.

Ale koncepcja jakoby suma światowego szczęścia i nieszczęścia była stała mi jakoś nie pasi. Obcując na codzień z Jahwe (co jest dla mnie niewątpliwym źródłem szczęścia zwanego w tym wypadku błogosławieństwem) dochodzę do wniosku, że plan Jahwe zakłada iż każdy może z nim obcować a wiec być szczęśliwy. Ziemia według wizji Boga ma być miejsce ludzi szczęsliwych i spełnionych a dotego trwających stale w relacji miłości. Taka ziemia była przed upadkiem (niektórzy to zwą rajem i winę za wypędzenie kierują na kobiety z jabłkami) i taka ziemia będzie kiedyś, gdy w wyniku wydarzeń apokaliptycznych Bóg na nowo wszystko uczyni. Teraz chwilowo jest nienajlepiej i ten stan trwa jakiś czas, ale wiem, że mimo iż niepełnie (nie twarzą w twarz) obcując z Bogiem szczęśliwym być można bez rakietek, orgazmotronu i młodego ciała. To wiem.

W.

pepegi, May 31, 2005 10:58 Skomentuj komentarz


Dobrze mi się Ciebie dziś czyta.
Jest teoria - wyłuszczona pokrótce w filmie "Przed wschodem Słońca" - że odczuwanie szczęścia zależy od predyspozycji i nastawienia człowieka w stopniu duuużo większym, niż od jego życiowej sytuacji. Jeśli jakiś niezadowolony zrzęda wygra kumulację w totka, a jakiś optymista straci nogę, to pierwsze pół roku jeden będzie radośniejszy, drugi smutniejszy, ale potem... potem z powrotem pierwszy będzie niezadowolonym zrzędą (tylko z kupą kasy), a drugi optymistą (tylko bez nogi). Brzmi skrajnie, ale chyba coś w tym jest.

dbt, September 5, 2006 15:32 Skomentuj komentarz


Mam takie urzadzenie, ktore podobno nazywa sie orgazmotronem, moze nie daje orgazumu w 100% ale napewno jest przyjemnie.
Jest nieskomplikowane i proste w budowie, niestety mam tylko jeden egzemplarz. Jesli ktos z was ma jakies mozliwosci w produkji drutów refleksyjnych to mozna tego wyprodukowac wiecej. TO nie żart, To działa. Jakby cos to piszcie. Odpowieadam tylko na POWAŻNE pytania.
Skomentuj notkę

Disclaimers :-) bo w stopce coś wyglądającego mądrze można napisać. Wszystkie powyższe notatki są moim © wymysłem i jako takie związane są ze mną. Ale są też materiały obce, które tu przechowuję lub cytuje ze względu na ich dobrą jakość, na inspiracje, bądź ilustracje prezentowanego lub omawianego tematu. Jeżeli coś narusza czyjeś prawa - proszę o sygnał abym mógł czym prędzej naprawić błąd i naruszeń zaniechać.