25 kwietnia 2006 (wtorek), 22:16:16

Nadzieja (zabawa w słowa)

O nadziei napisałem list do Urszuli

Droga Urszulo

Od dłuższego czasu próbuję zmierzyć się z tematem nadziei. Próbuję i nic bo temat nie jest łatwy więc jako człek leniwy unikam i wolę rozkoszować się ponownym wałkowaniem słów, którymi zajmowałem się kiedyć - ale ponieważ oczekujesz jakiegoś listu na ten temat to czuję się zachęcony (już nie będę używał w tym kontekście niewłaściwego słowa "sprowokowany") do tego aby napisać. A więc o nadziei... próbuję.

#1. Spróbuję wyjść od definicji. Nadzieja to ... - no właśnie, tu się załamuje, bo okazuje się że z nadzieją to nie jest tak łatwo jak z prawdą, miłościa, dobrem, wszechświatem, wolą, mocą - czyli z wszystkimi słowami, które w trakcie mojej zabawy w słowa udało mi się podefiniować. To, że nie jest łatwo nie oznacza jedna, że jest to niemożliwe. W końcu na codzień używamy tego słowa mając nadzieję, lub też (czasem wydaje mi się, że częściej) używamy jego zaprzeczenia opisując sytuacje beznadziejne. Wiec próbuję jeszcze raz, może się uda.

#2. Nadzieja to jest ... - Ufff.... I dalej nic, bo nawet trudno znaleźć kategorie, do której nadzieje wsadzić. Ale zastanówmy się: czy nadzieja to rzecz? Nie. Relacja? Też nie. Byt osobowy? Tym bardziej nie, choć czasami się ją personifikuje malując alegorie na pięknych obrazach. Ale chwile! Przecież nadzieja jest podobna do radości, smutku, zadumy, zakochania - nadzieja jest stanem stanem osoby a dokładniej jej stanem psychicznym.

No dobrze - to z kategorią sobie jednak poradziłem i wiem, że, nadzieja to stan psychiczny osoby.

 #3. Kiedyś próbując zdefiniować smutek doszedłem do idiotycznej taulologii, że "smutek jest to stan psychiczny, w którem danej osobie jest smutno". Pisząc to uśmiałem się bardzo i teraz mam nadzieję (he, he - nadzieję), że z nadzieją już tak idiotycznie nie musi, bo nadzieja to stan psychiczny, w którym osoba wierzy, że bedzie lepiej niż jest. I chyba zaczynam widzieć już jakiś zarys definicji. Nadzieja to stan osoby, w którym wierzy i oczekuje ona poprawienia swojej sytuacji, wierzy w to, że będzie lepiej. Czy widzisz to? Coś się wyłania!

#4. Pięknie się definiuje trudne słowa przy pomocy kolejnych trudnych słów a tu pojawia się takie właśnie trudne słowo: wiara: Czym że jest wiara? Sięgam do sprawdzonych określeń, wybieram właściwe i wiem, że wiara to pewność dotycząca rzeczy, których udowodnić (wiedzieć) się nie da.

A więc teraz definicja nadziei może wyglądać tak: Nadzieja to przekonanie, wiara, pewność dotycząca tego, że w procesie zmiany dotyczącej posiadającej nadzieje osoby zmiany te będą przez nią oceniane jako dobre. Nadzieja to wiara w to, że będzie lepiej. Długie, ale całkiem niezłe - szukam więc dalej.

#5.  Poradziłem sobie z wiarą a tu znowu pojawiają mi się trudne słowo: "lepiej" - słowa określającego relację pomiędzy dwoma stanami opisanymi przez skararne dobro. Ojej - jak matematycznie mi to wyszło, chyba przegiąłem - ale ważne jest, że mamy tu trudne słowa "dobro", które na potrzeby zabawy ze słowem nadzieja musimy nieco obrobić.

Z dobrem ludzie radzą sobie na trzy sposoby:

  • Wielu podkłada tutaj własne, prywatne definicje, najczęściej pozwalające samodzielnie określać im co jest dobre a co złe. Taka postawa jest bardzo wygodna i często stosowana przez współczesnych intelektualistów (patrz Tygodni Powszechny i Gazeta Wyborcza) i idących na skróty rodziców, którzy na codzień wykorzystują ją w takim oto triku: "rob tak jak ja ci każę, ponieważ tak będzie dobrze, a co to znaczy dobrze to też ja ci wytłumaczę - czyli de facto rób tak jak ci każę, bo przecież chcesz kierować się dobrem".
  • Najczęściej jednak ludzie żyją bez zastanawiania się co to jest dobro. Po prostu żyją i żyjąc utożsamiają dobro albo z harmonią i porządkiem we własnym świecie,  czasem ze zdrowiem i bogactwem, często z przyjemnymi relacjami z innymi ludźmi ale czasem wręcz ze swoją przyjemnością. W przeciwieństwie do punktu poprzedniego nie myśleniejeszcze bardziej ułatwia doczesne życie - wszak wszystko robi się dobrze i jest fajnie... do póki jest fajnie.
  • Trzeci sposób to proba poszukania definicji dobra poza sobą, poza swoim myśleniem. Niektórzy (demokraci) próbują szukać w koncensusie wielu osób co w zasadzie sprowadza się do postawi pierwsze - szukanie określenia dobra w człowieku. Inni grzebią w tradycji, historycznych doświadczenia ludzkości olbo wręcz w objawieniu i to zaczyna być nawet zabawne. Ja, idąc na skróty należę do tej ostatniej grupy - po prostu probuję odczytać czym jest dobro szukając objawienia się Boga tu na ziemi.

Po powyższym wywodzie czuję się w pełni usprawiedliwiony aby użyć prostej teistycznej definicji dobra mówiącej, że "dobro to stan rzeczy, w których Bóg chce aby się one znajdowały". A wywód ten jest mi potrzebny gdyż przy definiowaniu nadziei pojawia się pewien problem dotyczącym właśnie określenia dobra. Pozwól, że zilustruje go dwoma defnicjami nadziei, które jak zobaczysz - są w opisanej powyżej sprzeczności:

    D1. "Nadzieja to stan osoby, w którym oczekuje ona, że będzie jej epiej, będzie czuś się lepiej"

albo

    D2. "Nadzieja to stan osoby, w którym oczekuje ona, że będzie obiektywnie, niezależnie od jej uczuć lepiej"

Tak więc mam dwie definicje nadziei wyprowadzone z dwóch różnych definicji dobra, definicje raczej sprzeczne bo jedna z nich zakłada że dobro jest subiektywne, że jest określone przez moją własną osobę, moje odczucia, mój ogląd sprawy zaś drugą  oczekuje, że istnieje jakiś wzorzec dobra, że dobro jest określony przez zewnętrzy punkt odniesienia, że jest coś takiego jak obiektywne dobro.

#6. Kilka dni temu odwiedził mnie przyjaciel, też kawałkami filozof. Podzieliłem się z nim moją potrzebą zajęcia się tym słowem a w wyniku naszej krótkiej rozmowy zauważyliśmy, że wiara sama w sobie jest rzeczą statyczną, że opisuje stane a nie zmiany. Oczywiście wiara może odnosić się do przyszłości, do przeszłości, nawet do procesów ale raczej odnosi się do stanu jakiś bytów, to opisu ich relacji nie zaś do zmian w czasie. Te zmiany w czasie dotyczą właśnie nadziei i można by powiedzieć, że nadzieja (uwaga - idę po bandzie) to iloczyn kartezjański wiary i czasu a dokładnie podzbiór tego iloczyny, który wchodzi w relacje "lepiej".

Wiem, wiem , wiem.... przeginam. Ale pogoda była ładna, siedzieliśmy na tarasie i tak jakoś nam wyszło. Przepraszam.

#7. Zapytałem o nadzieję innego kolegi - odpowiedział prosto: "Jeżeli chodzi o nadzieję chrześcijanina to jest ona pewnością, że mimo tego co obserwujemy a co dotyczy naszych ciał wierzymy, że Bóg mający kontrolę nad wszystkim przeprowadzi nas do miejca, gdzie będziemy się spotykać z Nim, gdzie będziemy zanurzeni w Jego miłości". Nie będę tu podkreślał tych trudnych spraw przyszłych - wystarczy mi stwierdzenie, że będzie dobre - zamiast tego skupię się na wtwierzeniu, że "mimo tego co obserwujemy" i jest to stwierdzenie o tyle ważne, że patrząc wokoło siebie niczego dobrego nie widzimy. I nie chodzi mi tu tylko o to, że Lepper zaraz zostanie premierem - z tym da się żyć, ale ze starzeniem, chorobami, słabościami żyć już trudno a statystyki są przerażające: na stu ludzi 100% umiera i nic z tym począć się nie da. A więc mimo faktu śmierci jest nadzieja?  Tak, bo Bóg daje nam podstawy aby taką nadzieję mieć!

#8. Muszę na chwilę powrócić do moich rozważań o pojęciu "dobra" - muszę, bo mam dwa proste obrazy ilustrujące te dwa różne podejścia do nadziej.

Obraz pierwszy to "zamki na piasku" czyli słowo o nadziei budowanej na subiektywnej ocenie rzeczywistości. Subiektywnej, a więc mnie się wydaje i już. Oczywiście jako człowiek mogę mieć nadzieję zbudowaną na pewnej swojej wiedzy czy też na doświadczeniu. Gdy łapię przeziębienie mam nadzieje, że po trzech dniach wylegiwania się zaprawionego aspiryną wstanę i pójdę na spacer. Spacer to coś lepszego niż leżenie z gorączką a kilkadziesiąt przeziębień, które człowiek w życiu przeszedł sprowadza taką nadzieję do pewności popartej piękną reklamą świetnych środków przeciwgrypowych. Co jednak będzie z moją nadzieją, gdy po tygodniu nie przejdzie a w końcu wezwany lekarz stwierdzi coś dużo poważniejszego niż przeziębienie?

Obraz drugi to "zamek na skale" czyli podejście, w którym za dobro własne przyjmiemy dobro określone przez Stwórce; przyjmiemy, że On, stwarzając wiedział jak to wszystko ma funkcjonować i jakie jest moje miejsce w tej całej układance wszechświata. I w zasadzie w ten obraz różni się od poprzedniego tym, czy skała od piasku - pewnością budowli postawionej na takim podłożu.

Co chciałbym pokazać w tych dwóch obrazach - ano to, że budowanie nadziei na wypowiedziach Boga jest pewniejsze niż budowanie na swoich pomysłach. Oczywiście jedna i druga budowla powstanie i stać będzie - problemem jednak będzie przetrwanie budowli w chwili udzerzenia burzy, nawałnicy, wiatru, powodzi, kataklizmu.

 

#9 Obserwacje:

Miejsce, w którym jestem nie jest dla mnie przyjemne ani dobre - żyjąc na świecie narażony jestem na cierpienia i choroby a w dalszej perspektywie na starość i śmierć? Nie zmieni tego polityka stałęgo podnoszenia przez Komisję Europejską komfortu życia, nie zmieni bogacenie się społeczeństw, najnowsze odkrycia naukowe czy też procesuy ewolucjyjne. Jeżeli więc na chwilę wytrzeźwieję z dobrej zabawy, wyłącze zagłuszajace myśli MTV, odłożę do kredensu ogłupiające cukierki zobaczę, że nadziei mieć nie można bo jest jak jest a za 30, 70 lub 70 lat będzie gorzej. Nie żyję życiem własnych dzieci (bo to odrębne osoby), nie jestem częścią osobowego wszechświata (nie osukujmy się tak jak to robią New Age'owcy), nie ma reinkarnacji (skoro nie pamiętam kim byłem) - tak więc jest źle, będzie gorzej - czy można więc mieć nadzieje?

 #91. Ponieważ nadzieja to wiara w pozytywne zmiany więc podobniejak wiara powinna mieć jakieś przesłanki, jakieś argumenty, jakieś postulaty aby wierzyć (mieć nadzieję) w to lub w tamto. Wiara czy też nadzieja bez jakiejkolwiek argumentacji jest głupia (mądra filozofia zwie takie podejście fideizmem i udowadnia, że gdzieś jest ono sprzeczne) a skoro jest głupia to lepiej jej w codziennym życiu nie praktykować.

#92. Jeżeli swoją nadzieję opieramy na Bogu to musimy pamiętać, że jest on żywą osobą, kimś kto ma wolę, charaktej, kto coś mówi a mówiąc objawia swoją wole i (prawne okreslenie) zaciąga zobowiązania. Jeżeli więc swoją nadzieję opieramy na Bogu to możemy spodziewać się, że wypełni on obietnice, które obiecał i a nie zrealizuje zachcianek, które sprzeczne są z jego charakerem. To jest o tyle ważne, że wielu ludzi zupełnie ignoruje obietnice czy też charakter Boga i olewając całkowicie jego osobę traktują Boga jako spełniacza życzeń, jako gwaranta ich zupełnie nieuzasadnionej nadziei. Oczywiście, Bóg w swojej miłości może zrobić wiele - wszak cuda to jego domena i może nawet jest tak, że poza cudami niczego innego on robić na ziemi nie potrafi - ale oczekiwanie, że w cudowny sposób Bóg będzie łamał swoje zasady, robił rzeczy sprzeczne ze swoją wolą jest oczekiwaniem głupim. Przypuszczam więc, że nie ma co oczekiwać od Boga, że weźmie nie do nieba dlatego bo chciałbym tam być skoro Bóg okreslił dokładnie jak do nieba można i nalezy się dostać. - SŁABE !!!

 #10 No to na koniec słowo "beznadzieja". Proste zaprzeczenie wstawione do definicji wyprowadza nam dwa określenia"

    D1: Beznadzieja to brak wiary w to, że będzie lepiej

albo

    D2: beznadzieja to wiara w to, że nie będzie lepiej.

Niby to samo ale jednak coś innego. Mimo to, nie chcę mi się rostrząsać różnic - zamiast tego wolę skupić się na krytyce beznadziei, choć wiem, że stan taki w człowieku może mieszkać i to może tam mieszkać w sposób w pełni uzasadniony.


Kategorie: _blog, listy


Słowa kluczowe: nadzieja, zabawa w słowa


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę

Disclaimers :-) bo w stopce coś wyglądającego mądrze można napisać. Wszystkie powyższe notatki są moim © wymysłem i jako takie związane są ze mną. Ale są też materiały obce, które tu przechowuję lub cytuje ze względu na ich dobrą jakość, na inspiracje, bądź ilustracje prezentowanego lub omawianego tematu. Jeżeli coś narusza czyjeś prawa - proszę o sygnał abym mógł czym prędzej naprawić błąd i naruszeń zaniechać.