Słowo kluczowe: manipulacja


23 lutego 2023 (czwartek), 17:28:28

3 słowa Kaczyńskiego

Ogłądam sobie 3 filmiki z Kaczyńskim, po przemówieniu Bidena:
- na WP słysze "nic nie powiedziałem"
- na słysze TV Republika "nic nie powiedziałem"
- na twiterze Bart Staszewski (działacz) - "nic nie powiedział" i to jest linkowane na głównych stronach portali.
Co powiedział Kaczyński? Komu wierzysz? Co informując innych o tym co powiedział (albo nie powiedział) Kaczyński chcesz osiągnąć?
Cieszę się, że kiedyś za każde słowo każdy człowkek odpowie kiedyś przed Bogiem. Za sianie nienawiści też.


Kategorie: _blog, polityka, media


Słowa kluczowe: kaczyński, pis, manipulacja, gazeta


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
13 maja 2021 (czwartek), 19:40:40

Sąd ostateczny i jego okolice (wersja light na A4)

Oryginalna notka pochodzi z września 2004. Tu jest wersja lekka, do wydrukowania.

Inspiracja #1: Obraz Memlinga "Sąd ostateczny" w Kościele Mariackim w Gdańsku

Hans Memling "Sąd Ostateczny", 1471 roku, foto © Ryszard Petrajtis

Inspiracja #2: Wypowiedź Jezusa zapisana przez Jana, wg BT

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który Mnie posłał, ma życie wieczne i nie idzie na sąd (BG: nie będzie potępiony), lecz ze śmierci przeszedł do życia. (J5:24)

Analiza wypowiedzi Pana Jezusa:

  • Warunek (1) - słuchanie słów Jezusa.
  • Warunek (2) - wiara w Boga, który go posłał.
  • Konsekwencja (1) - posiadanie życia wiecznego.
  • Konsekwencja (2) - uwolnienie od potępienia, nie pójście na sąd
  • Konsekwencja (3) - przejście (forma przeszła, dokonana) ze śmierci do życia.

Zaobserwowane diagramy przejść

Schemat zaprezentowany na obrazie. Wypowiedź Pana Jezusa z J5:24
 

Pytanie końcowe: A komu Ty wierzysz?

 

 


Werset do zapamiętania

 

Zaprawdę, zaprawdę mówię wam: 
Kto słucha mojego słowa
i wierzy Temu, który mnie posłał,
ma życie wieczne
i nie idzie na sąd,
ale przeszedł ze śmierci do życia.
(J 5:24 tpnt)

 

 


Kategorie: ewangelia, katolicyzm, obrazy, _blog, do druku


Słowa kluczowe: Sąd ostateczny, Memling, ewangelia, Jezus, Bóg, sąd, manipulacja, katolicyzm, gdańsk


Pliki


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
W:1
12 kwietnia 2020 (niedziela), 05:35:35

Polityka w czasie epidemii - fajny felieton Katarzyny TS

Zachowuję tekst Katarzyny TS bo dobrze oddaje to co się dzieje, a może niedługo zniknąć:

Ministerialne opowieści dla ogłupionego ludu

Minister zdrowia Łukasz Szumowski został bohaterem ludu. Lud wierzy mu bez zastrzeżeń, a każdy buntujący się przeciw pomysłom ministra Szumowskiego jest natychmiast stygmatyzowany jako nieodpowiedzialny idiota, który chce doprowadzić do masowych zgonów z powodu koronawirusa. „Zostań w domu i siedź na dupie” – krzyczy lud, bo tak nakazał minister Szumowski, a usankcjonował to premier Morawiecki. Co o tych pomysłach sądzi Jarosław Kaczyński mogliśmy przekonać się 10 kwietnia. Wbrew wydanym przez premiera zakazom i nakazom Kaczyński wraz z liczną grupą polityków PiS olał hasło „zostań w domu i siedź na dupie” i wziął udział w obchodach 10. rocznicy katastrofy smoleńskiej. Zrobił to dzień po konferencji prasowej, podczas której minister Szumowski zapowiedział wprowadzenie kolejnej restrykcji, czyli obowiązku zakrywania nosa i ust w przestrzeni publicznej. Nakaz ma obowiązywać od czwartku 16 kwietnia. Do kiedy? Do odwołania. Czyli nie wiadomo jak długo. Może miesiąc, może dwa. A może rok. Któż to wie?

Nie twierdzę, że koronawirus to bajka. Owszem, wirus istnieje i przenosi się z człowieka na człowieka. Niektórych zabija. Ale większość nawet nie wie, że została zakażona. To oznacza, że większość zakażonych w ogóle nie choruje! A z tych, którzy chorują, większość nie umiera. Jeżeli ktoś nazywa koronawirusa „dżumą naszych czasów”, to po prostu łże jak bura suka. Śmiertelność dżumy, w zależności od jej postaci, sięga nawet ponad 95%! To oznacza, że umiera prawie każdy zarażony. Porównywanie koronawirusa do dżumy jest więc skandaliczną manipulacją służącą tylko i wyłącznie nakręcaniu histerii.

Minister Szumowski nie mówi o koroanwirusie jak o dżumie. Ale nie mówi też, że koronawirus to coś w rodzaju grypy. Chociaż jeszcze miesiąc temu tak właśnie mówił i wyśmiewał pomysł noszenia maseczek przez osoby zdrowe. Teraz narracja zmieniła się o 100% i WSZYSCY mamy zakrywać usta i nos. Co ciekawe, minister Szumowski nie upiera się, żeby to była specjalistyczna maseczka. Twierdzi, że równie dobrze może być to maseczka uszyta w domu, albo zwykła chustka lub szalik.

Po oświadczeniu ministra Szumowskiego w Internecie zaroiło się od porad, jak zrobić maseczkę metodą chałupniczą. Pojawiły się nawet pomysły na maseczki z papieru mocowane gumką recepturką. Dlaczego? Dlatego, że profesjonalnych maseczek albo nie ma na rynku, albo są bardzo drogie. Wobec czego minister Szumowski nakazuje nam owinąć się szalikiem lub chustką. Taka ochrona ma rzekomo zapobiegać rozsiewaniu wirusa przez osoby zarażone, które nie mają objawów.

Jak jest w rzeczywistości? W tej chwili trwa spór pomiędzy specjalistami, z których jedni twierdzą, że maseczki powinni nosić wszyscy, bo w jakimś stopniu zatrzymują one transmisję od osób chorych i tymi, którzy twierdzą, że przynosi to więcej szkody niż pożytku, bo daje fałszywe poczucie bezpieczeństwa i może wręcz przyczyniać się do zwiększenia liczby zakażeń. Minister Szumowski staje po stronie zwolenników tezy pierwszej. Czy lud w ogóle słyszał o tezie drugiej? Nie sądzę.

Przez ostatnie półtora miesiąca lud został tak ogłupiony, że już nie wie, co ma myśleć. Najpierw mieliśmy myć ręce i nie panikować. Potem zostaliśmy nastraszeni do takiego stopnia, że jedna część ludu uznała, iż wyjście z domu to gwarancja śmierci w męczarniach. Ponieważ druga część ludu nie kupiła tej narracji i jednak wychodziła z domu, minister Szumowski i premier Morawiecki zakazali wstępu do parków, lasów i na plaże. Na ulice wyszły patrole policji i wojska ścigające rodziców z dziećmi, rowerzystów i osoby czekające na wydanie posiłku na wynos. Ci, którzy mają dom i ogród, jakoś to znoszą, bo mogą chociaż trochę czasu spędzić na dworze. Ci, którzy zostali zamknięci w mieszkaniach, mogą wyjść tylko na krótki spacer z psem lub „zrelaksować się” w kolejce pod sklepem. I za każdym razem, gdy już mają nadzieję, że będzie lepiej, wychodzi minister Szumowski z premierem Morawieckim i dokręcają śrubę. A liczba zakażeń i tak rośnie. I oczywiście będzie rosła, bo zatrzymanie transmisji wirusa, który nie daje objawów u 80% zainfekowanych, jest niemożliwe.

– Szczyt zachorowań nastąpi w ciągu najbliższych tygodni. Jeżeli będziemy trzymać się reżimu sanitarnego, to ten szczyt opóźnimy. Bierzemy pod uwagę wszystkie scenariusze – oświadczył minister Szumowski 8 kwietnia. – Znaczące obostrzenia, które wprowadziliśmy, pozwoliły na redukcję nowych zakażeń. Bez nich mielibyśmy pewnie 20-30 tys. nowych przypadków zakażenia. Gdybyśmy teraz restrykcji nie przedłużyli, to za kilka tygodni mielibyśmy 40-50 tys. nowych chorych – usłyszeliśmy na konferencji prasowej 9 kwietnia.

Wiecie, co to znaczy? To znaczy, że mamy być trzymani na kwarantannie w oczekiwaniu na szczyt epidemii, który będzie opóźniał się, ponieważ jesteśmy trzymani na kwarantannie. Tak można bawić się w nieskończoność, a minister Szumowski może nam do końca świata opowiadać o tym, że gdyby nie restrykcje, to byłoby już setki tysięcy, a nawet miliony zakażonych. Kwarantanna do końca świata, tak?

Oczywiście jest to niemożliwe, ponieważ zanim minister Szumowski zrealizuje plan redukcji zakażeń do zera, gospodarka padnie i będzie po zawodach. Dlatego trzeba znieść restrykcje uniemożliwiające funkcjonowanie gospodarki. Ale jeśli pozwoliłoby się ludziom normalnie żyć tak od razu, to wzbudziłoby to ich podejrzliwość. No bo jak to? Najpierw mówiono nam, że wyjście na ulice to pewna śmierć, więc „zostań w domu i siedź na dupie”, a teraz mówi się, że „oj tam, oj tam, wracajcie do roboty”. Dlatego trzeba stworzyć ludziom chociaż minimalne poczucie bezpieczeństwa, a do tego idealnie nadaje się opowieść o tym, że jak owiną twarz chustką lub szalikiem, albo założą własnoręcznie uszytą maskę, to koronawirus już im nie straszny. Jednak taka opowieść to za mało, bo nie każdy w nią uwierzy i nie będzie wygłupiał się paradując w szaliku na twarzy. Dlatego trzeba wprowadzić nakaz i wysłać policję, żeby go egzekwowała przy pomocy gigantycznych kar. Tym sposobem uzyskuje się efekt zastraszenia połączony z fałszywym poczuciem bezpieczeństwa i można już wysłać lud do roboty. Minister Szumowski i premier Morawiecki nadal robią za bohaterów ludu, a koronawirus jak zakażał tak zakaża nadal. I co? Następna narodowa kwarantanna po miesiącu luzowania?

Obowiązkowe zakrywanie nosa i ust przy pomocy czegokolwiek jako ochrona przed koronawirusem to najbardziej absurdalna ministerialna opowieść, jaką odpowiedziano nam od początku epidemii. Efekt będzie taki, że koronawirus i tak będzie hulał, a zdrowi ludzie zaczną chorować na różnego rodzaju infekcje, które wyhodują sobie dzięki wielokrotnemu zakrywaniu nosa i ust przy pomocy tej samej maski, chustki lub szalika, w których będą kłębić się różnego rodzaju mikroby. To nie jest wymyślona przez mnie teoria, tylko opinia wirusologa prof. Włodzimierza Guta, który niedawno wyjaśniał, że nieumiejętne posługiwanie się maseczką może być przyczyną gorszej choroby niż koronawirus. A trzeba mieć świadomość, że większość ludzi będzie nieumiejętnie i wielokrotnie posługiwać się tymi samymi maseczkami, chustkami i szalikami, nie piorąc ich i nie dezynfekując.

Chciałabym wierzyć, że minister Szumowski wie, co robi i że to, co robi ma sens. Ale po ponad miesiącu obserwowania rezultatów wdrożonych rozwiązań, obawiam się, że jest to działanie zmierzające donikąd. Kwarantanna ma sens przez krótki czas, który nie załamie gospodarki, a jednocześnie pozwoli przygotować szpitale do przyjęcia zwiększonej liczby chorych. Przecież oczywistym jest, że w pewnym momencie ludzie muszą wrócić do normalnego życia, więc liczba zakażeń gwałtownie wzrośnie. Czy polskie szpitale są przygotowane do skoku zachorowań po zluzowaniu kwarantanny? Śmiem wątpić. Tym bardziej, że już zaczynają się zgony spowodowane brakiem opieki medycznej dla osób bez koronawirusa. Jeśli zatem szpitale nie zostały właściwie przygotowane, to cała dotychczasowa kwarantanna jest psu na budę.

Z drugiej strony zaserwowano nam obowiązkowe dla wszystkich zakrycie twarzy, co rzekomo ma zapobiec wzrostowi zakażeń. Jeśli to taki świetny pomysł, to dlaczego nie zaczęliśmy od tej opcji? I jak długo mamy biegać owinięci szalikami i chustkami? Nadchodzi lato. Jak minister Szumowski wyobraża sobie funkcjonowanie z zakrytą twarzą w trzydziestostopniowych upałach?

Obawiam się, że jedynym efektem długotrwałego nakazu zakrywania nosa i ust będzie rosnąca frustracja ludzi ściganych przez policję za brak szmaty na twarzy. I w końcu może okazać się, że Polacy mniej obawiają się koronawirusa niż kolejnych pomysłów ministra Szumowskiego i premiera Morawieckiego. A jeśli władza postrzegana jest jako zagrożenie przez większość wyborców, to kończy się to zmianą władzy. Radzę, żeby PiS zastanowił się, czy przeciąganie struny to dobry pomysł.


Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, że to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats

 

 


Kategorie: _blog, epidemia, obserwartor, polityka / obserwator, media, manipulacja


Słowa kluczowe: epidemia, wirus, manipulacja, media


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
27 marca 2020 (piątek), 20:39:39

Mały krok człowieka a wielki krok ludzkości ku ogłupieniu

Niektórzy moi znajomi uważają, że cała ta epidemia to tylko informacyjna ściema aby władza i banksterzy uzyskali więcej, przykręcili śrubę, zabrali wolność, uzyskali pozycję. Inni moi znajomi wierzą, że tysiące ludzi umierają (np. dziś we Włoszech to sporo ponad 1000) i jest to kara Matki Ziemi (bo są tacy co w nią wierzą) albo kara Pana Boga (bo w Niego wierzą inni). Jeszcze inni wierzą, że dzieje się co się dzieje bo wypuszczono z laboratorium wyhodowanego tam sztucznie wirusa i tylko nie wiedzą, czy wypuścił go Chińczyk aby zniszczyć Amerykę czy też Amerykanin, który chce zniszczyć Chiny a Iran to tak przy okazji.

A ja jestem konserwatysta i ciągle zastanawiam się, czy to pijany gen. Błasik czy też zimny czekista Putin sprawił, iż 10 lat temu pod Smoleńskiem prezydencki samolot uległ katastrofie. Mój konserwatyzm w tym wypadku polega na tym, że nie potrafiąc rozwiązać tego problemu trudno mi się rozważa inne.

Nie wiem też czy ludzie wylądowali na księżycu, ale pamiętam, że będąc dzieciakiem oglądałem w Gomułkowskiej telewizji mały krok pewnego człowieka, który był wielkim krokiem ludzkości. Ale ku czemu był ten krok to już nik mi wtedy nie wyjaśnili, ale dziś już wiem!

Dziś już wiem, że był to krok ku propagandowemu zwiedzeniu. Niezależnie czy była to transmisja ze Srebrnego Globu, czy z Hollywood było to pierwsze wydarzenie, które rzeczywiście na bieżąco, przez swoje telewizory oglądali ludzie na cały świecie. Przypomnę, rok 1969 dziś mamy 2020 i przez to 50 lat spece od telewizji, z towarzyszami Szczepańskim (kto pamięta) i Kurskim opanowali skutecznie zastraszanie ludzi, ogłupianie, granie na nastrojach, w tym granie strachem.

Mimo iż nie ma telewizora nie mogę powiedzieć abym nie był pod wpływem mediów, bo jestem. Wiadomości docierają do mnie przez moich znajomych a więc są tym bardziej straszne, bo nie znam faktów, znam tylko opinie. Jedni mówią, że dwa samoloty uderzyły w World Trade Center, że World Trade Center dalej stoi a tylko mi w telewizji pokazali dobrze skrojoną animację oraz radujących wtedy się Arabów nakręconych rok wcześniej. Nie wiem - nie byłem w Nowym Jorku, bo nie chce mi się lecieć by sprawdzać, zresztą co bym tam zobaczył? Dziurę w ziemi? A może jakiś One World Trade Center? Nie chcę lecieć, ogłądać bo One World pewnie za chwilę tu u siebie zobaczę gdy w wyniku epidemii (która jest albo jej nie) ma zrobią w końcu ten jeden, światowy rząd wg. pomysłu pana Tuska (słyszałem - wczoraj o tym mówił).

A jak już będzie jeden rząd, a może jak będzie jeszcze dziesięć (w miejsce obecnych ponad 150-ciu) "wówczas ukaże się ów Niegodziwiec, którego Pan Jezus zgładzi tchnieniem swoich ust i wniwecz obróci samym objawieniem swego przyjścia. Pojawieniu się jego towarzyszyć będzie działanie szatana, z całą mocą, wśród znaków i fałszywych cudów, z wszelkim zwodzeniem ku nieprawości tych, którzy idą na zagładę, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, aby dostąpić zbawienia. Już dziś na wielu moich znajomych Bóg dopuszcza działanie oszustwa, tak iż uwierzą kłamstwu, aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość”.

I cytuję tu to rzadko czytane w kościołach proroctwo z Nowego Testamenty (2Tes 2:8) ponieważ już to się dzieje! Tak! Prawie połowa moich znajomych wierzy kłamstwu! Nie wiem tylko która połowa, bo jedni wierzą w brzozę, a inni w trotyl a nie może być tak aby jedni i drudzy mieli rację a każdy z nich jest przekonany, że wie jak było.

A ja już w niewiele rzeczy wierzę. Mam problem z kulistością ziemi, ale z płaską ziemię też mam problem, choć przyjmuję ten model jadąc A4 do Wrocławia. Ale w coś wierzę. Wierzę, że „na początku Bóg stworzył niebo i ziemię”, wierzę „że za sprawą Ducha świętego Pan Jezus przyjął ciało z panny Marii” i że „został ukrzyżowany pod Pockim Piłatem lecz trzeciego dnia zmartwychwstał i będzie sądzić żywych i umarlych, a królestwu Jego, (po 1000-letnim królowaniu na ziemi) nie będzie końca”!

W to wierzę, mimo iż nie często o tym mówią w telewizji, ale tak wyczytałem z mojej Biblii i chciałbym aby inni też sobie o tym poczytali, i też by Biblii uwierzyli. Szkoda tylko, że wydrukowanych Biblii jest w Polsce około 5 mln a telewizorów naliczyć można 6 razy więcej.

 

 

 


Kategorie: _blog, obserwator


Słowa kluczowe: lądowanie na księżyciu, telewizja, teorie spiskowe, WTC, manipulacja, media


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
P:-1
2 kwietnia 2018 (poniedziałek), 10:35:35

Manipulacja lewaków na przykładzie GMO i WiFi

Dwa teksty, dość dobrze obrazują dzisiejszą manipulacje:

GMO-entuzjasta

Kinga Dunin, Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka

28 marca 2018

Czy rzeczywiście po jednej stronie mamy dobrze potwierdzone naukowe dowody, mówiące o przydatności i zaletach GMO, a po drugiej pseudonaukę, rozmaite grupy interesu, otumanioną opinię publiczną i zależne od niej rządy?

Niektórzy wierzą w leczniczą moc homeopatii, inni w szkodliwość szczepień. Chociaż po wielokroć wykazywano im brak naukowych podstaw takich twierdzeń, i tak mają swoje własne dowody, badania i autorytety.

Jak na tym tle wygląda spór o rolnicze zastosowanie GMO, żywność? Czy jest to analogiczna sytuacja i – jak twierdzi Marcin Rotkiewicz w książce W królestwie Monszatana – po jednej stronie mamy dobrze potwierdzone naukowe dowody, mówiące o przydatności i zaletach GMO, a po drugiej pseudonaukę, rozmaite grupy interesu, otumanioną opinię publiczną i zależne od niej rządy? Po stronie zła stoi Greenpeace, a po stronie dobra koncerny takie jak Monsanto? Czy może jednak mamy tu do czynienia ze sporem, w którym racje są podzielone? Tego autor raczej nie bierze pod uwagę, skupiając się na demaskowaniu „ekologistów”.

W tym porównaniu przekonań anty-GMO do innych antynaukowych, chociaż powołujących się na naukę twierdzeń, jedno nie pasuje. Przeciwnicy GMO nie zajmują miejsca analogicznego do antyszczepionkowców i innych pseudonaukowych szarlatanów – ich znaczenie nie jest marginalne. Na całym świecie stawia się słabsze lub silniejsze zapory przed niekontrolowanym rozprzestrzenianiem się upraw GMO i wprowadzaniem nowych odmian roślin. Czy naprawdę wszystko da się sprowadzić do zderzenia rozumu z pseudorozumem, z którego niestety i zupełnie nie wiadomo dlaczego zwycięsko wychodzi ten drugi?

Z pewnego punktu widzenia Rotkiewicz ma rację. Kiedy trzymamy się ściśle nauki – przy obecnym stanie wiedzy – wiele argumentów przeciwników GMO nie wytrzymuje naukowych sprawdzianów. Wiem, że dla przeciwników GMO nie jest to oczywiste, ale załóżmy, że tak jest. To, że GMO nie ma wyraźnych szkodliwych skutków dla zdrowia (nie więcej niż inne produkty) oraz że transgeniczne rośliny mają różne pożyteczne właściwości, wydaje się tezami lepiej udowodnionymi niż przeciwne. Skąd więc te protesty?

Zdaniem Rotkiewicza stoją za tym interesy. Rolnictwa organicznego, obawiającego się konkurencji. Instytucjonalne interesy takich organizacji jak Greenpeace, dla której walka z GMO okazała się korzystna wizerunkowo i finansowo, więc nie opłaca się zmieniać zdania. Konkretnych osób, które robią karierę, podsycając społeczne lęki, co zawsze lepiej się sprzedaje niż przyzwoita popularyzacja wiedzy. Lęki te także są istotną barierą dla szerszego wprowadzenia GMO, a wynikają one z głęboko ugruntowanej wiary, że istnieje jakiś naturalny (lub boski) porządek, w który człowiek nie powinien ingerować. No i z ignorancji. Ludzie, chociaż są przeciwni GMO, nie potrafią przeważnie rozszyfrować tego skrótu albo uważają, że jest to żywność, do której wprowadzono jakieś geny, czyli obce ciała, normalnie w roślinach nie występujące.

Podejrzenia może budzić jednak fakt, iż Rotkiewicz na przeciwników wybrał rzeczywiście hochsztaplerów, którym udowodniono błędy albo naukowe nadużycia, ludzi bez biologicznego wykształcenia, ideologów i mitotwórców posługujących się nietrafnymi metaforami. Z pewnością GMO to nie przerażające i budzące odruchową odrazę hybrydy roślinno-zwierzęce. Trudno jednak uwierzyć, że naprawdę w środowiskach cenionych naukowców nie ma nikogo, czyj sceptycyzm wobec GMO nie byłby tak łatwy do wydrwienia. Podobnie jak w to, że ekologiści powszechnie przekupują naukowców, a Monsanto jedynie czasem wpłaca parę groszy na fundusz jakiegoś uniwersytetu, gdzie pracuje popierający ich badacz.

Rotkiewicz słusznie przypomina nam, że prawie nic z tego, co jemy (poza runem leśnym), nie jest naturalne – zboża i inne uprawne rośliny nie powstały w wyniku doboru naturalnego tylko jako efekty żmudnych działań ludzkich, czyli krzyżowania roślin, a ostatnio także indukowanej mutagenezy (modyfikacji DNA wywoływanej np. promieniowaniem elektromagnetycznym). GMO to tylko następny krok związany z postępami wiedzy na tej samej drodze. I, jak nas przekonuje, efekty hodowlanych działań człowieka na przestrzeni wieków były dużo bardziej nieprzewidywalne niż kontrolowane i naukowo wyjaśnione mechanizmy wynalazków biotechnologii.

Trudno uwierzyć, że ekologiści powszechnie przekupują naukowców, a Monsanto jedynie czasem wpłaca parę groszy na fundusz jakiegoś uniwersytetu, gdzie pracuje popierający ich badacz.

Wydaje mi się to dość demagogicznym rozumowaniem. Istnieje bowiem ogromna różnica w skali i czasie. Błędy pierwszych rolników – biorąc pod uwagę wielkość populacji, wielkość zasiewów, czas oczekiwania na nowe odmiany – mogły być łatwo skorygowane przez naturę. Oczywiście dziś i to – tworzenie nowych krzyżówek – przebiega szybciej i na dużo większą skalę, jednak biotechnologia oferuje zmiany jeszcze szybsze i mogące mieć wymiar globalny. Jeśli więc istnieje jakieś związane z tym ryzyko jest ono dużo większe.

Jestem gotowa uwierzyć naukowcom, że złoty ryż ma więcej witaminy A niż normalny i byłby nieocenioną pomocą dla dzieci dotkniętych niedoborami, nie mam jednak już takiej pewności – mimo zapewnień Rotkiewicza – że potrafimy przewidzieć i oszacować wszelkie długoterminowe skutki wprowadzania nowych technologii. Jeśli chodzi o zachowanie bioróżnorodności autor podaje wiele argumentów na rzecz tezy, że nie zostałby ona zagrożona, czy można jednak naukowo udowodnić, że dziś jesteśmy w stanie przewidzieć wszelkie przyszłe zagrożenia? Trudno też przewidzieć wszystkie skutki społeczne. Czy można np. zaufać wielkim koncernom, że korzyści społeczne postawią ponad zyskiem?

Warto więc wziąć pod uwagę potencjalne skutki uboczne, nie tylko te związane z GMO jako takim, ale też z całym systemem społeczno-gospodarczym. Nie można całkowicie pomijać kontekstu, w którym rolnictwo funkcjonuje. Z tego, że można mieć wątpliwości co do istnienia silnego związku przyczynowego między samobójstwami rolników w Indiach a wprowadzeniem GMO (takie zależności nigdy nie są jednoczynnikowe), wcale nie wynika, że wiemy, jaki wpływ na życie społeczeństw miałoby całkowite uwolnienie GMO spod kontroli i zdanie się na rynek zdominowany przez kilku producentów.

Warto wziąć pod uwagę potencjalne skutki uboczne, nie tylko te związane z GMO jako takim, ale też z całym systemem społeczno-gospodarczym.

Biotechnologia daje ogromne możliwości, ale jeśli za to, jak możliwości te będą wykorzystane, mają odpowiadać wielkie korporacje, a nawet rządy, którym obywatele dość powszechnie nie ufają, to opór społeczny przestaje się wydawać aż tak irracjonalny, nawet jeśli używane argumenty są nie dość naukowe. Natomiast strategia mocnego sprzeciwu, bez wchodzenia w niuanse, po prostu okazuje się skuteczna. Trudno też uznać za całkiem nieracjonalny lęk, że ludzka ekspansja zaczyna zagrażać naszej planecie.

Myślę, że rolnictwo wykorzystujące GMO nie zniknie, co więcej będzie się rozwijało, ale rozumiem też działania, które mają na celu powstrzymanie tego rozwoju, a w konsekwencji pewno tylko go spowolnią. Może jedno i drugie jest nam potrzebne: naukowy rozum instrumentalny i optymistyczny oraz społeczny konserwatywny opór, studzący entuzjazm. Może rzeczywiście, jak dowodzi autor, ryzyko jest niewielkie, a możliwości kontroli wystarczające – tego jednak do końca naukowo udowodnić się nie da. Można powiedzieć, że kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa, ale mamy też prawo do unikania ryzyka.

Jeśli miałabym opowiedzieć się po którejś ze stron, to byłaby to strona zwolenników GMO i nie jest to nagłe oświecenie po przeczytaniu książki Rotkiewicza, co nie znaczy, że nie dostrzegam jej zalet. Bardzo przystępnie jest w niej wyjaśnione, czym są i jakie mają właściwości genetycznie zmodyfikowane rośliny oraz jak się je robi. Są też odpowiedzi na wiele argumentów przeciwników GMO, czy przekonujące, to już muszą ocenić czytelnicy. Jak to w takich sporach bywa – nieprzekonanych nie przekonają. Jest też w tej książce, jak dla mnie, zbyt duża dawka GMO-entuzjazmu przy jednoczesnym braku otwartości na jakiekolwiek argumenty drugiej strony czy chociażby wiary w dobre intencje. Zbyt widoczne zamiary perswazyjne nie zawsze dobrze robią przekazowi, który chce uchodzić za obiektywny, i kiedy ktoś przekonuje nas zbyt intensywnie, skutek często bywa odwrotny.

GMO to oczywiście temat, który może być wykorzystywany politycznie, chociaż nigdy nie stał się ważnym elementem w kampaniach. Z analizy poglądów kandydatów do Sejmu w 2015 roku wynika, że najwięcej zwolenników dopuszczenia w Polsce upraw GMO było w Razem i Nowoczesnej, natomiast Zjednoczona Lewica była przeciw. Skrajnie przeciwny GMO był PiS. PO-PSL także chciało Polski wolnej od GMO.

Marcin Rotkiewicz, W królestwie Monszatana. GMO, gluten i szczepionki, Czarne 2017

WiFi-entuzjasta

pasta z Kingi Dunin

 

31 marca 2018

Czy rzeczywiście po jednej stronie mamy dobrze potwierdzone naukowe dowody, mówiące o przydatności i zaletach WiFi, a po drugiej pseudonaukę, rozmaite grupy interesu, otumanioną opinię publiczną i zależne od niej rządy?

Niektórzy wierzą w leczniczą moc homeopatii, inni w szkodliwość szczepień. Chociaż po wielokroć wykazywano im brak naukowych podstaw takich twierdzeń, i tak mają swoje własne dowody, badania i autorytety.

Jak na tym tle wygląda spór o domowe zastosowanie WiFi, Internetu? Czy jest to analogiczna sytuacja i – jak twierdzi Marcin Rotkiewicz w książce W królestwie bezprzewodu – po jednej stronie mamy dobrze potwierdzone naukowe dowody, mówiące o przydatności i zaletach WiFi, a po drugiej pseudonaukę, rozmaite grupy interesu, otumanioną opinię publiczną i zależne od niej rządy? Po stronie zła stoi Stowarzyszenie STOP ZET a po stronie dobra koncerny takie jak CISCO czy T-Mobile? Czy może jednak mamy tu do czynienia ze sporem, w którym racje są podzielone? Tego autor raczej nie bierze pod uwagę, skupiając się na demaskowaniu „torturowanych elektronicznie”.

W tym porównaniu przekonań anty-WiFi do innych antynaukowych, chociaż powołujących się na naukę twierdzeń, jedno nie pasuje. Przeciwnicy WiFi nie zajmują miejsca analogicznego do antyszczepionkowców i innych pseudonaukowych szarlatanów – ich znaczenie nie jest marginalne. Na całym świecie stawia się słabsze lub silniejsze zapory przed niekontrolowanym rozprzestrzenianiem się WiFi w szkołach i wprowadzaniem nowych częstotliwości. Czy naprawdę wszystko da się sprowadzić do zderzenia rozumu z pseudorozumem, z którego niestety i zupełnie nie wiadomo dlaczego zwycięsko wychodzi ten drugi?

Z pewnego punktu widzenia Rotkiewicz ma rację. Kiedy trzymamy się ściśle nauki – przy obecnym stanie wiedzy – wiele argumentów przeciwników WiFi nie wytrzymuje naukowych sprawdzianów. Wiem, że dla przeciwników WiFi nie jest to oczywiste, ale załóżmy, że tak jest. To, że WiFi nie ma wyraźnych szkodliwych skutków dla zdrowia (nie więcej niż inne produkty) oraz że bezprzewodowe routery mają różne pożyteczne właściwości, wydaje się tezami lepiej udowodnionymi niż przeciwne. Skąd więc te protesty?

Zdaniem Rotkiewicza stoją za tym interesy. Producentów kabli, obawiających się konkurencji. Instytucjonalne interesy takich organizacji jak STOP ZET, dla której walka z WiFi okazała się korzystna wizerunkowo i finansowo, więc nie opłaca się zmieniać zdania. Konkretnych osób, które robią karierę, podsycając społeczne lęki, co zawsze lepiej się sprzedaje niż przyzwoita popularyzacja wiedzy. Lęki te także są istotną barierą dla szerszego wprowadzenia WiFi, a wynikają one z głęboko ugruntowanej wiary, że istnieje jakiś naturalny (lub boski) porządek pół elektromagnetycznych, w który człowiek nie powinien ingerować. No i z ignorancji. Ludzie, chociaż są przeciwni WiFi, nie potrafią przeważnie rozszyfrować tego skrótu albo uważają, że jest to promieniowanie jak z broni jądrowej, jakieś obce fale, normalnie w życiu nie występujące.

Podejrzenia może budzić jednak fakt, iż Rotkiewicz na przeciwników wybrał rzeczywiście hochsztaplerów, którym udowodniono błędy albo naukowe nadużycia, ludzi bez technologicznego wykształcenia, ideologów i mitotwórców posługujących się nietrafnymi metaforami. Z pewnością WiFi to nie przerażające i budzące odruchową odrazę hybrydy Ethernetu i krótkofalówek. Trudno jednak uwierzyć, że naprawdę w środowiskach cenionych naukowców nie ma nikogo, czyj sceptycyzm wobec WiFi nie byłby tak łatwy do wydrwienia. Podobnie jak w to, że torturowani elektronicznie powszechnie przekupują naukowców, a CISCO jedynie czasem wpłaca parę groszy na fundusz jakiegoś uniwersytetu, gdzie pracuje popierający ich badacz. Rotkiewicz słusznie przypomina nam, że prawie nic z tego, co robimy z komputerem nie jest naturalne – przesył informacji nie powstaje w wyniku doboru naturalnego tylko jako efekty żmudnych działań ludzkich, czyli krzyżowania kodów źródłowych, a ostatnio także broadcastu TCP/IP (modyfikacji sygnału w przewodzie wywoływanej np. promieniowaniem elektromagnetycznym). WiFi to tylko następny krok związany z postępami wiedzy na tej samej drodze. I, jak nas przekonuje, efekty programistycznych działań człowieka na przestrzeni wieków były dużo bardziej nieprzewidywalne niż kontrolowane i naukowo wyjaśnione mechanizmy wynalazków informatyki.

Wydaje mi się to dość demagogicznym rozumowaniem. Istnieje bowiem ogromna różnica w skali i czasie. Błędy pierwszych telegrafistów – biorąc pod uwagę ilość informacji, wielkość anten, czas oczekiwania na odpowiedź – mogły być łatwo skorygowane przez społeczną kontrolę. Oczywiście dziś i to – tworzenie nowych pakietów TCP/IP – przebiega szybciej i na dużo większą skalę, jednak informatyka oferuje zmiany jeszcze szybsze i mogące mieć wymiar globalny. Jeśli więc istnieje jakieś związane z tym ryzyko jest ono dużo większe.

Jestem gotowa uwierzyć naukowcom, że WiFi b/c/g/n ma więcej przepustowości niż normalny sygnał w kodowaniu Morsem i byłby nieocenioną pomocą dla dzieci dotkniętych cyfrowym wykluczeniem, nie mam jednak już takiej pewności – mimo zapewnień Rotkiewicza – że potrafimy przewidzieć i oszacować wszelkie długoterminowe skutki wprowadzania nowych technologii. Jeśli chodzi o zachowanie elektromagnetycznej czystości środowiska autor podaje wiele argumentów na rzecz tezy, że nie zostałby ona zagrożona, czy można jednak naukowo udowodnić, że dziś jesteśmy w stanie przewidzieć wszelkie przyszłe zagrożenia? Trudno też przewidzieć wszystkie skutki społeczne. Czy można np. zaufać wielkim koncernom, że korzyści społeczne postawią ponad zyskiem?

Warto więc wziąć pod uwagę potencjalne skutki uboczne, nie tylko te związane z WiFi jako takim, ale też z całym systemem społeczno-gospodarczym. Nie można całkowicie pomijać kontekstu, w którym komunikacja funkcjonuje. Z tego, że można mieć wątpliwości co do istnienia silnego związku przyczynowego między samobójstwami informatyków w Indiach a wprowadzeniem WiFi (takie zależności nigdy nie są jednoczynnikowe), wcale nie wynika, że wiemy, jaki wpływ na życie społeczeństw miałoby całkowite uwolnienie WiFi spod kontroli i zdanie się na rynek zdominowany przez kilku producentów routerów.

Informatyka daje ogromne możliwości, ale jeśli za to, jak możliwości te będą wykorzystane, mają odpowiadać wielkie korporacje, a nawet rządy, którym obywatele dość powszechnie nie ufają, to opór społeczny przestaje się wydawać aż tak irracjonalny, nawet jeśli używane argumenty są nie dość naukowe. Natomiast strategia mocnego sprzeciwu, bez wchodzenia w niuanse, po prostu okazuje się skuteczna. Trudno też uznać za całkiem nieracjonalny lęk, że ludzka ekspansja zaczyna zagrażać naszej planecie.

Myślę, że komputery wykorzystujące WiFi nie znikną, co więcej będą się rozwijać, ale rozumiem też działania, które mają na celu powstrzymanie tego rozwoju, a w konsekwencji pewno tylko go spowolnią. Może jedno i drugie jest nam potrzebne: naukowy rozum instrumentalny i optymistyczny oraz społeczny konserwatywny opór, studzący entuzjazm. Może rzeczywiście, jak dowodzi autor, ryzyko jest niewielkie, a możliwości kontroli wystarczające – tego jednak do końca naukowo udowodnić się nie da. Można powiedzieć, że kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa, ale mamy też prawo do unikania ryzyka.

Jeśli miałabym opowiedzieć się po którejś ze stron, to byłaby to strona zwolenników WiFi i nie jest to nagłe oświecenie po przeczytaniu książki Rotkiewicza, co nie znaczy, że nie dostrzegam jej zalet. Bardzo przystępnie jest w niej wyjaśnione, czym są i jakie mają właściwości bezprzewodowo podłączane komputery oraz jak się je robi. Są też odpowiedzi na wiele argumentów przeciwników WiFi, czy przekonujące, to już muszą ocenić czytelnicy. Jak to w takich sporach bywa – nieprzekonanych nie przekonają. Jest też w tej książce, jak dla mnie, zbyt duża dawka WiFi-entuzjazmu przy jednoczesnym braku otwartości na jakiekolwiek argumenty drugiej strony czy chociażby wiary w dobre intencje. Zbyt widoczne zamiary perswazyjne nie zawsze dobrze robią przekazowi, który chce uchodzić za obiektywny, i kiedy ktoś przekonuje nas zbyt intensywnie, skutek często bywa odwrotny.

WiFi to oczywiście temat, który może być wykorzystywany politycznie, chociaż nigdy nie stał się ważnym elementem w kampaniach. Z analizy poglądów kandydatów do Sejmu w 2015 roku wynika, że najwięcej zwolenników dopuszczenia w Polsce powszechnego WiFi było w Razem i Nowoczesnej, natomiast Zjednoczona Lewica była przeciw. Skrajnie przeciwny WiFi był PiS. PO-PSL także chciało Polski wolnej od WiFi.

Kategorie: media


Słowa kluczowe: manipulacja, media, dunin, wifi, gmo


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
10 grudnia 2014 (środa), 20:54:54

Bitwa o Qumran

W ramach moich urlopowych rozważań o Qumran przeczytałem książkę o informacji i dezinformacji.

Jezus, Qumran i Watykan

Kulisy Trzeciej Bitwy o Zwoje znad Morza Martwego

Otto Betz; Rainer Riesner

Z niemieckiego przełożyła: Romana Kiełbasińska
Wstępem opatrzył: Zdzisław J. Kapera

Wydawnictwo: The Enigma Press, Kraków 1996

Wypożyczona z CINiBA

To ważna książka. Próbuje demaskować wszystkie akcje dezinformacji o wykopaliskach, odkryciach, tekstach, problemach z publikacją. Pokazuje słabość słabych teorii i hipotez, oraz manipulacje wobez wymysłów, które teoriami nazwane być nie mogą a jednak są.

Pożyczyłem, poczytałem, a potem wskanowałem sobie spis treści ku pamięci.

Wprowadzenie do wydania polskiego (Zdzisław J. Kapera)

Słowo wstępne

1. Czy Watykan powstrzymywał publikację zwojów qumranskich
Verschlussache Jesus
Qumran — odkrycie stulecia
Publikowanie pism qumranskich
Czołowi badacze i ich osobiste kryzysy
Podejmowane na nowo interpretacje i spory
Profesorowie, prezenterzy telewizyjni i dziennikarze

2. Które z tekstów qumranskich są do dziś jeszcze nie opublikowane
Walka o swobodny dostęp do tekstów
Dramatyczne wydarzenia z jesieni 1991 roku
Qumran i massmedia
Qumran, Kościoły i nauka

3. Czy pisma qumranskie zostały sporządzone przez saduceuszy?
Niezwykły list z Qumran
Sadokici i saduceusze
Esseńczycy, faryzeusze i saduceusze u Józefa Flawiusza
Kalendarz świąt i święcenie szabatu
Prawo pisane i przekaz ustny
Rozłam wśród kapłanów żydowskich

4. Czy Qumran było twierdzą, czy esseńskim klasztorem
Ulubiony cel turystów
Herodiańska twierdza?
Obóz ćwiczeń obronnych przygotowujących się do ostatniej walki
A jednak osada esseńczyków?
Człowiek imieniem Messadie i nowicjat Jezusa w Qumran
Esseńskie wskrzeszenie Jezusa i spór reformatorów świata
Pinchas Lapide i studia qumranskie Pawła

5. Czy pod mianem Nauczyciel Sprawiedliwości kryje się brat Pański, Jakub?
Dostęp do nie opublikowanych fragmentów z Qumran
Dostęp do historii wczesnego chrześcijaństwa
Eisenmana pomieszanie metod
Nauczyciel Sprawiedliwości Jakubem Sprawiedliwym?
Oszczerstwa pod adresem apostoła Pawła

6. Czy jeden z tekstów qumranskich mówi o ukrzyżowanym Mesjaszu?
Sporny fragment 285 r groty czwartej (34Q285)
Bóg i Mijasz Zbawiciel (4Q521)
Syn Boży w tekście z groty czwartej (4Q246)
Oczekiwanie Mesjasza w Qumran i Chrystus z Ewangelii

7. Czy pisma qumranskie krytykują Jezusa jako Bezbożnego Kapłana?
Pani profesor z dalekiej Australii
Późne datowanie tekstów z Qumran
Jan Chrzciciel jako Nauczyciel Sprawiedliwości?
Jezus jako Bezbożny Kapłan i Człowiek Kłamstwa?
Uzupełnienie życiorysu Jezusa
Czyżby nowe odczytanie Ewangelii?
Destruktywnie i pseudonaukowo

8. Czy w siódmej grocie z Qumran znaleziono rękopisy Nowego Testamentu?
Nieodpowiedzialne wywoływanie sensacji
Dyskusyjna hipoteza pewnego Hiszpana o irlandzkim nazwisku
Spór naukowy: od Rzymu poprzez Munster do Eichstatt
Fragment 7Q5 = Mk 6,52—53?
Obecny stan dyskusji: możliwość czy prawdopodobieństwo?

9. Jakie znaczenie mają teksty qumranskie dla zrozumienia Jezusa z Nazaretu
Wspólna praca Żydów i chrześcijan nad pismami qumranskimi
Wielkość i jedność w tekstach z Qumran
Nauczyciel Sprawiedliwości a Jezus
Przekaz z Synaju, Qumran i Kazanie na Górze
Wielka różnica: Jezus zwraca się do grzeszników
Qumran i życie uczniów Jezusa
Qumran i tzw. „Jezus historyczny"

10. Czy esseńczycy uwierzyli w Jezusa jako Mesjasza?
Podobieństwo pomiędzy Qumran a pierwotnym chrześcijaństwem
Od pobożnych okresu perskiego do ruchu pokutnego Jana Chrzciciela .
Dzielnica esseńska w Jerozolimie i pierwotna wspólnota
Pozytywne i negatywne wpływy nawróconych esseńczyków
Znaczenie tekstów qumranskich dla Nowego Testamentu

11. Uzupełnienie: Badania qumranskie trwają nadal

Posłowie

Publikacje niemieckojęzyczne o Qumran

Przypisy Wykaz skrótów Indeksy (Wojciech Adamski) Indeks osobowy, topograficzny i rzeczowy Indeks cytatów i odwołań Indeks autorów i postaci współczesnych

Aneks: Z. J. Kapera, Wybrana polska bibliografia qumranologiczna Spis treści

Przypisy

Wykaz skrótów

Indeksy (Wojciech Adamski) Indeks osobowy, topograficzny i rzeczowy Indeks cytatów i odwołań Indeks autorów i postaci współczesnych

Aneks: Z. J. Kapera, Wybrana polska bibliografia qumranologiczna . Spis treści

Dodatkowe informacje na ten temat:


Kategorie: , _blog


Słowa kluczowe: qumran, archeologia, informacja, dezinformacja, manipulacja


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
10 listopada 2014 (poniedziałek), 14:39:39

Zwoje z nad Morza Martwego

W ramach moich urlopowych rozważań o Qumran przeczytałem książkę propagandową.

Zwoje znad Morza Martwego : historia pewnego oszustwa

Michael Baigent, Richard Leigh. ; przeł. Marek Fedyszak

Warszawa, Wydawnictwo Da Capo, 1994.
Wypożyczona z CINiBA

Na początku myślałem, że to strata czasu. Niepotrzebna sensacja owija fakty, które przekręcone nie są, nawet się zgadzają. Do tego fajne zdjęcia, mapki, rysunki. Ale potem załapałem o co chodzi w tej książce - o popularyzację, bo to książka więcej niż popularna. To książka z gatunku tych, co się je kupuje na dworcu przed długą podróżą, ja zapomniało się z domu zabrać czegoś porządnego.

Przeczytałem bo to dobry przykład propagandy. Ktoś komu nie chce się sięgać do źródeł, a przypadkiem przeczyta to już będzie wiedział. A to, że będzie wiedział źle to już jego problem.

Odkrycie rękopisów

Na wschód od Jerozolimy długa droga opada stopniowo pomiędzy nagimi wzgórzami, usianymi tu i ówdzie obozami Beduinów. Obniża się o 1590 metrów, do 397 metrów poniżej poziomu morza, po czym wyłania się spośród wzgórz, ukazując rozległą panoramę doliny Jordanu. Z lewej strony można rozpoznać Jerycho. We mgle na wprost rozciąga się Jordan i wyglądające niczym fatamorgana góry Moabu. Na prawo rozciąga się północny brzeg Morza Martwego. Powierzchnia wody i żółte urwiska, wznoszące się na wysokość 360 lub więcej metrów, które wytyczają jego izraelską granicę, wzbudzają grozę. Powietrze tutaj, tak nisko względem poziomu morza, me jest po prostu gorące; parzy wręcz i przytłacza.

Piękno, majestat i spokój tego miejsca są naprawdę urzekające. Również krajobraz urzeka swą antycznością - przywodzi na myśl świat starsza niż te które oglądała większość turystów z Zachodu. Tym bardziej szokujący jest więc rozdzierający niebo ryk, z jakim XX stulecie zakłóca spokój tego miejsca, gdy izraelskie F-l6 lub Mirage schodzą w zwartym szyku tuż nad wodę, a wodę, a w ich kabinach wyraźnie widać głowy pilotów. Nagle rozlega się świst dopalaczy, odrzutowce strzelają niemal pionowo do góry i nikną nam z oczu. Czekamy jak sparaliżowani Po paru sekundach (…)

A teza książki jest ładnie zreferowana na wstępnie i w zakończeniu

1 czerwca 1954 roku w nowojorskiej gazecie „Wall Street Journal'  ogłoszenie następującej treści: Sprzedam biblijne rękopisy pochodzące sprzed 200 r. p.n.e. Oferty…

Chodziło o pergaminowe zwoje znad Morza Martwego - sensacyjne odkrycie archeologiczne o kapitalnym znaczeniu dla całej kultury chrześcijańskiej. Przez lata jednak informacje na temat ich zawartości były skrzętnie wypaczane. Dlaczego?

Chrześcijanom trudno jest oddzielić postać historycznego Jezusa od Chrystusa-Boga. Dlatego też wszelkie naukowe badania na temat postaci Jezusa były z góry skazane na niepowodzenie. Zresztą, na czym można by się oprzeć Przecież nie na Ewangeliach, których wartość naukowa jest żadna - są to raczej naiwne jak mity relacje ze zdarzeń 

dziejących się w historycznej próżni. (…)

Czasem wydaje mi się, że w paleniu książek nie ma niczego złego. Oczywiście o ile pali się złe książki - a ta jest zła.


Kategorie: , _blog


Słowa kluczowe: qumran, archeologia, informacja, dezinformacja, manipulacja


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
5 listopada 2014 (środa), 16:44:44

Komunista o Qumran

W ramach moich urlopowych rozważań o Qumran przeczytałem książkę propagandową.

Wykopaliska w Qumran a pochodzenie chrześcijaństwa

Henryk Chyliński

Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, 1961..

Warszawa, 1961

Wypożyczona z CINiBA, nie było łatwo, bo w magazynie.

Jak zobaczyłem w katalogu, że taki wydawca wydał coś na ten temat musiałem to ściągnąć z magazynu aby poczytać. Rewelacja. Rewelacja, bo już powoli zapominam marksistowskiej propagandy a tu mogłem sobie w jej duchu o Qumran poczytać.

I co ciekawego - fakty się zgadzają. W zasadzie niczego nie przekręcił, nie zmienił, wszystko ładnie opisał i wyjaśnił. Jak? Tu są moje notatki z czasu lektury:

  • Metodologai - badanie religii, religioznawstwo
    • religię bada się w ten sposób: jej wierzenia, organizację i jej obrzędy. I już wszystko wiadomo.
    • tak zbadamy gminę w Qumran i potem będziemy mogli odnieść to do tak zbadanego pierwotnego chrześcijaństwa.
    • Jaki w tym jest błąd? Błąd metody, bo tak badając religię zakłada się, że nie ma Boga, że religia to wierzenia ludzi, ich organizacja i jej obrzędy, ale jeżeli istnieje świat duchowy (Bóg, demony, anioły, moce i zwierzchności) to one nie podlegają takiemu badaniu z definicji. Religioznawstwo jest więc błędem samym w sobie.
  • wg komunisty (str 53) w Qumran wierzono co prawda, że Bóg stworzył świat, ale teraz światem rządzą dwa duchy: światłości i ciemności, które są wodzami dwóch obozów.
  • Str 131 - rozpoznane czytanie: "Problemowi pochodzenia chrześcijaństwa dużo uwagi poświęcili i poświęcają również uczeni radzieccy zajmujący się problematyką pochodzenia istoty i historii religii. Zainteresowanie problematyką pochodzenia chrześcijaństwa przez religioznawców radzieckich jak i w ogóle marksistowskich wynika ze społeczno-politycznych aspektów tego zagadnienia. Jak już wyżej mówiliśmy, teologowie wszystkich odmian oraz pozostający świadomie czy nieświadomie pod wpływem teologii burżuazyjni historycy idealistyczni starają się przedstawić wczesne chrześcijaństwo jako ideał rewolucji społeczno-politycznej do której nawrót obecnie może zapewnić "pokój i szczęście zagubionemu światu”".
  • Str 131: "Radzieccy religioznawcy, zajmujący się zagadnieniem pochodzenia chrześcijaństwa — Wipper, Boncz-Brujewicz, Ranowicz, Francew, Kowalew, Rozental, Lencman, Szachnowicz — rozpatrują je w oparciu o marksistowską teorię pochodzenia religii, według której „religia jest tylko fantastycznym odzwierciedleniem w ludzkich głowach tych sił zewnętrznych, które rządzą codziennym bytem ludzi, odzwierciedleniem, w którym siły ziemskie przybierają postać sił niebieskich", jak pisze Engels". Nie wiem na ile wypisując nazwiska tych wszystkich radzieckich i nie tylko uczonych nie zapewniam im teraz nieśmiertelności :-) w którą wierzyli, właśnie w tej postaci.
  • Str 144: Główne znaczenie odkryć qumranskich dla badań nad pochodzeniem chrześcijaństwa polega właśnie na tym, że dowodzą one mezbicie, iż już w II i I w. p.n.e. w samym sercu judaizmu w Palestynie dokonywało się pod wpływem stosunków społeczno-politycznych oraz synkretyzmu hellenistycznego przekształcenie starożydowskiej koncepcji politycznego wybawienia narodu żydowskiego w koncepcję moralnego wybawienia dobrych ludzi od zła, które jest przyczyną cierpień człowieka. Taka jest główna idea chrześcijaństwa i tak ten problem starają się wytłumaczyć i rozwiązać — jak to w poprzednim rozdziale widzieliś— członkowie gminy Nowego Przymierza.
    Obrońcy oryginalności chrześcijaństwa, mówiąc o odkryciach qumranskich, starają się wykazać, że mimo szeregu podobieństw istnieją jednak zasadnicze różnice między gmina Nowego Przymierza a chrześcijaństwem.
    Różnicy tej dopatrują się oni w postaci Jezusa, opisanego w utworach wczesnochrześcijańskich nazwanych
    Nowym Testamentem (Przymierzem), jako założyciela chrześcijaństwa, pomijają jednak przy tym — po pierwsze, tę całą złożoność sytuacji społeczno-politycznej i religijnej w imperium rzymskim, o której wyżej mówiliśmy, po drugie zaś — jak naprawdę wyglądało to, co nazywarny wczesnym chrześcijaństwem oraz w jaki sposób powstawały utwory Nowego Testamentu, co jest nader ważne dla oceny ich wiarygodności jaka źródeł historycznych o powstaniu chrześcijaństwa.
    Spójrzmy więc jeszcze, jak wyglądało to, co na ogół nazywamy wczesnym względnie pierwotnym chrześcijaństwem.
    Używając nazwy „pierwotne chrześcijaństwo" należy pamiętać, że jest to określenie, jakie nadajemy dziś ruchowi religijnemu w I—III w. n.e., którego główną ideą było wybawienie przy pomocy Mesjasza — Chrystusa. Sami
    bowiem członkowie tego ruchu nie używali nazwy „chrześcijanie", nazywając się między sobą „braćmi", „świętymi", „doskonałymi". Nazwa „chrześcijanie" jawi się dopiero około połowy II w. n.e. i pochodzi z zewnątrz. Nazwa ta w łacińskiej formie „christiani" lub „chrestiani" pochodzi od greckiego słowa „christas", będącego pochodnym od czasownika „chrio" - namaszczać, które z kolei jest dosłownym tłumaczeniem hebrajskiego „masziach”. Ruch zwany „pierwotnym chrześcijaństwem" — to rózne grupy i grupki nie związane ze sobą w jakieś ścisłe formy organizacyjne, których ideologia koncentruje się wokół idei wybawienia człowieka przez Chrystusa, pośrednika" między bóstwem a ludzkością. Sama jednak interpretacja tej idei i istoty tego pośrednictwa była bardzo zróżnicowana. Jeszcze większe zróżnicowanie panowało w ideach drugorzędnych tych grup, w ich obrzędach, poglądach, zasadach moralnych, społeczno-politycznych i filozoficznych.
  • i dalej: Podsumowując powyższe uwagi, można więc stwierdzić, że między gminą Nowego Przymierza i jej literaturą a chrześcijaństwem i Nowym Testamentem istnieją nie tylko omówione w poprzednim rozdziale podobieństwa w strukturze społecznej i organizacyjnej oraz obrzędach, ale nawet w ideach i pojęciach stanowiących istotę teologicznej doktryny chrześcijaństwa. A istniejące różnice nie tylko nie podważają teorii o ewolucyjnym powstaniu chrześcijaństwa, ale wprost przeciwnie, potwierdzają ją, ukazując nam w zarysie główne linie rozwoju doktryny chrześcijańskiej od judaizmu i iranizmu poprzez synkretyzm hellenistyczny i kulty misteryjne do kształtowania się w walce różnych kierunków ortodoksji (prawowierności) chrześcijańskiej i instytucji Kościoła.
    I w tym właśnie tkwi główne znaczenie odkryć w Qumran nad Morzem Martwym. Są one bowiem jeszcze jednym, wielkim potwierdzeniem słuszności tezy sformułowanej przez Engelsa już w 1894 roku, że „oświecony monoteizm późniejszej greckiej filozofii wulgarnej nie mógłby bez pośredniczącej roli żydowskiej religii monoteistycznej uzyskać tej formy religijnej, w 'której jedynie zdołał pociągnąć ze sobą masy. Skoro jednak żydostwo spełniło tę pośredniczącą rolę, ów monoteizm mógł stać się religią światową jedynie w świecie grecko-rzymskim, rozwijając dalej te idee zdobyte przez ten świat i stapiając się z tymi ideami".

Próbowałem poprzez Google poszukać co jeszcze wydał autor, czym się dziś zajmuje -ale nie znajduję. Jest tylko grafik, który od wielu lat projektuje ładne rzeczy, a w latach 60-tych studiował a potem pracował w teatrze. Pewnie nie ten, no chyba że … i już wietrzę SB-ckie spiski.


Kategorie: , _blog


Słowa kluczowe: qumran, archeologia, informacja, dezinformacja, manipulacja


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
8 stycznia 2014 (środa), 17:23:23

precz z reklamą!

Zarezerwuj, zobacz, wstąp, wypróbuj wybierz, sprawdź, kup, oszczędzaj! - czy koledzy marketingowcy mogli by w końcu przestać mi mówić co mam robić, jak mam żyć, na co mam wydawać moje pieniądze?

Za sobie nie życzę ten permanentnej perswazji za pomocą wszystkich możliwych kanałów komunikacyjnych!


Kategorie: obserwator, _blog


Słowa kluczowe: reklama, manipulacja, media


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
16 listopada 2013 (sobota), 13:31:31

Ohydny list biznesowy

Aż trudno uwierzyć, że można w taki sposób prowadzić biznes. A może ja jestem jakiś głupi? Skoro można biznesem nazwać złodziejstwo to przecież takie działanie nie ma w sobie nic niemoralnego.

Tak czy inaczej zachowuję sobie ten list ku pamięci.

Drogi Partnerze naszej firmy

Już niedługo koniec roku, czas świąt, pewnych podsumowań. Chcielibyśmy skorzystać z tej okazji i podziękować za dobrą współpracę, którą mieliśmy okazcję doświadczać z Wami w tym roku.

Jak widzicie, firma nasza dba o ciągłą poprawę swojej efektywności, aby pozostać na szczycie w konkurencyjnym środowisku biznesowym. Zależy nam aby utrzymać pozycję atrakcyjnego partnera dla swoich Klientów. Wy, jako nasz Partner i kluczowy dostawca, odgrywacie ważną rolę w osiągnięciu tego celu. Dziękujemy Wam za to. W ostatnim kwartale tego roku dokonujemy przeglądu naszych dostawców koncentrując się na tych, którzy aktywnie wspierają nasze programy efektywnościowe, aby wspólnie zapewnić sobie równie doskonałą pozycję w roku następnym.

W tym kontekście, przewidzieliśmy w czwartym kwartale bieżącego roku redukcję kosztów u naszych strategicznych partnerów na poziomie 8,25%. Do dnia 28 listopada oczekujemy na Państwa propozycje, które przyczynią się do realizacji tego celu. W przypadku braku odpowiedzi uznamy, że zakładana redukcja kosztów zostanie zaakceptowana i automatycznie uwzględniona w kolejnych fakturach.

Państwa wkład w tą naszą inicjatywę będzie kluczowym czynnikiem decyzyjnym w kontekście konsolidacji listy dostawców w roku następnym a wierzymy, że zbudujemy fundament do dla rozszerzenia naszej wspólnej działalności i współpracy.

Wesołych Świąt!


Kategorie: obserwator, gospodarka, _blog


Słowa kluczowe: t-systems, manipulacja


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
3 czerwca 2013 (poniedziałek), 20:17:17

Reklama, manipulacja, wolność

Pogrzebałem sobie dziś nieco w wikipedycznych definicjach i wynotowałem takie 3 określenia:

Reklama (z łac. reclamo, reclamare) – informacja połączona z komunikatem perswazyjnym. Zazwyczaj ma na celu skłonienie do nabycia lub korzystania z określonych towarów czy usług, popierania określonych spraw lub idei (np. promowanie marki). (...)

Perswazja (łac. persuasio) – sztuka przekonywania kogoś do własnych racji. Różni się od manipulacji tym, że przekonanie danej osoby do czegoś nie zaszkodzi jej w późniejszym czasie. Perswazja opisywana jest również często jako jedna z metod retoryki, bądź jedynie jako nawiązanie do "tradycji retorycznej". (...)

Manipulacja (łac. manipulatio – manewr, fortel, podstęp) – w psychologii oraz socjologii to celowo inspirowana interakcja społeczna mająca na celu oszukanie osoby lub grupy ludzi, aby skłonić je do działania sprzecznego z ich dobrem, interesem. Zazwyczaj osoba lub grupa ludzi poddana manipulacji nie jest świadoma środków, przy użyciu których wywierany jest wpływ. Autor manipulacji dąży zwykle do osiągnięcia korzyści osobistych, ekonomicznych lub politycznych kosztem poddawanych niej osób.(...)

Wynotowałem, bo okazuje się, że mam wśród znajomych kogoś, kto bardzo cieszy się z reklam w telewizorni. Otóż te reklamy, "nie dość, że są ciekawe, ładne to informują go o nowych produktach, nowych możliwościach i dlatego je dokładnie ogląda". To nie jest wyjątek ale przyznać muszę, że postawa nie częsta. Dużo częstsza jest jakaś forma akceptacji, bo skoro TVN jest za darmo, to przecież na czymś muszą zarabiać a 15 minut z każdej godziny to przecież nie może być problem skoro (jak mówi Wojtek) "stworzeni jesteśmy do wieczności".

Aby się zastanowić nad reklamą muszę mieć jednak jeszcze jedną definicję, nie ma jej na Wikipedii więc spróbuję skleić ją sam, tak aby do tego kontekstu telewizyjnego i reklamowego pasowała.

Informowanie - to działania, które ma celu sprawić, abym wiedział więcej, mógł więcej rozumieć i lepiej podejmować decyzje, a przez lepiej tu rozumiem najlepiej wymyśloną swoją korzyść.

Ludzie ze świata reklamy i marketingu, aby czuć się lepiej używają takiej ślicznej, wikipedycznej definicji swojej działalności, bo przecież oni to robią dla mojego dobra, nie ma w tym ani troszkę manipulacji, i jeżeli mówią, że nowy proszek ma nową formułę to zapewne ma, podobnie jak sugerując, że jeżeli kupię taki śliczny samochód to będę bardziej akceptowany przez kobiety, a swoją żonę zwłaszcza (nie, tu już przegiąłem z interpretacją - ta laska w tym cabriolecie na pewno nie była żoną). Oni czują się lepiej, bo perswadują a ja wiem, że manipulują w jakiś sposób ograniczając moją wolność, gdyż poprzez podstępny przekaz sprawiają iż podejmuję decyzje niewłaściwe.

No i pojawia się kolejne trudne słowo, ale to zdefiniowałem już sobie jakieś 10 lat temu. Wolność to ...

Wolność - możliwość podejmowania decyzji, aktów woli.

Napisałem, że zabierają mi wolność? Nie! Napisałem, że ograniczają, bo wolności tak do końca człowiekowi zabrać nie mogą, ale ograniczają? Tak. Kłamstwem ogranicza się wolnośc innych osób. I to jest smutny wniosek na dziś. Ale też zalecenie do ostrożności.

I po co ja to piszę? Przecież to wszyscy wiedzą!


Kategorie: obserwator, _blog


Słowa kluczowe: reklama, manipulacja, informacja, wolność, wola


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
24 września 2012 (poniedziałek), 16:50:50

O Kaczyńskim

Na serwisie se.pl znalazłem komentarz:

ZALOSNY JEST TEN KACZYNSKI - STARY KAWALER,UZALEZNIONY OD MAMUSI, BEZ PRAWA JAZDY, KONTA, MIESZKAJACY Z KOTEM, ZGRYZLIWY I MSCIWY - POLSKIE KOBIETY MARZA O KIMS TAKIM... :)

A ja patrzę się na tego Kaczyńskiego i widzę, że ...

Kaczyński poważnie zaangażował się w służbę publiczną rezygnując z życia osobistego ale mimo to ma silne i dobre relacje rodzinne troszcząc się o samotną, owdowiałą matkę. Rozlicza się gotówką nie kredytując swoich wydatków a hodując domowe zwierzęta daje wyraz szacunku do świata i życia w harmonii z przyrodą. Wiele kobiet chciało by mieć takiego męża, ojca swoich dzieci.

Inne spojrzenie na te same fakty.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: pis, kaczyński, manipulacja, media


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
19 lipca 2011 (wtorek), 08:45:45

O Jarosławie Kaczyńskim

Na serwisie se.pl znalazłem komentarz:

ZALOSNY JEST TEN KACZYNSKI - STARY KAWALER,UZALEZNIONY OD MAMUSI, BEZ PRAWA JAZDY, KONTA, MIESZKAJACY Z KOTEM, ZGRYZLIWY I MSCIWY - POLSKIE KOBIETY MARZA O KIMS TAKIM... :)

a ja patrzę się na tego Kaczyńskiego i widzę, że ...

Kaczyński poważnie zaangażował się w służbę publiczną rezygnując z życia osobistego ale mimo to ma silne i dobre relacje rodzinne troszcząc się o samotną, owdowiałą matkę. Rozlicza się gotówką nie kredytując swoich wydatków a hodując domowe zwierzęta daje wyraz szacunku do świata i harmonii z przyrodą - wiele kobiet chciało by mieć takiego męża, ojca swoich dzieci.

Inne spojrzenie na te same fakty.


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: kaczyński, jarosław kaczyński, pis, wybory, polityka, media, manipulacja


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
4 maja 2010 (wtorek), 23:47:47

O myśleniu

Tak sobie czytam i zauważam, że nie jestem jeszcze stary, nie jestem biedny, religijni też nie, nie mieszkam w mniejszym mieście ani małym miasteczku i do tego raczej jestem dobrze wykształcony. Na przemianach w Polsce więcej zyskałem niż straciłem i dość dobrze sobie radzę w życiu potrafiąc się szybko znaleźć w otaczające rzeczywistości.

Wiem, że nie jestem za Polską zamkniętą, ksenofobiczną, nienowoczesną i pewnie dlatego dalej będę popierał PiS i głosując w najbliższych wyborach na Jarka.

I nie życzę sobie, żeby mnie jacyś redaktorzy Gazety Wyborczej od debili i oszołomów wyzywali tylko dlatego, że jestem jaki jestem i myślę (bo myślę) jak myślę, a nie tylko powtarzam slogany za jakimiś najmądrzejszymi, oświeconymi mądralami.


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: wybory, gazeta, myślenie, manipulacja, polityka, media


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
14 czerwca 2009 (niedziela), 15:24:24

Kapłani wobec manipulacji

Z dużą nieśmiałością i wielkimi wątpliwościami umieszczam tu ten materiał.

Kapłan wobec ofensywy ideologii neomarksizmu i postmodernizmu we współczesnym świecie.

Konferencja biskupa Stanisława Wielgusa, wygłoszona do księży profesorów Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie, w lutym 2004r.

ściągaj (22MB)

graj (32kb/s)

Zgadzam się z diagnozą ale zupełnie nie wierzę w ten religijny i jednocześnie bezbożny sposób na terapie. Do tego nie pasuje mi archaiczny język, który utrudnia odbiór zmuszając do dużego wysiłku w słuchaniu. Ale ponieważ problem mediów jest problemem współczesnego świata publikuję tu ten materiał bo warto się z nim zapoznać.

W załączniku treść w PDFie do poczytania.


Kategorie: obserwator, media, polityka, _blog


Słowa kluczowe: manipulacja, bp Wielgus


Pliki


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
29 grudnia 2005 (czwartek), 12:29:29

Dobrze zadane pytanie

1. Inspiracja

Lekarze rodzinni nie dogadali się z NFZ

Gazeta Wyborcza, PAP, Maria Bielicka, PAP 28-12-2005

Porozumienie Zielonogórskie zdecydowało, że zrzeszeni w nim lekarze rodzinni nie przyjmą warunków proponowanych przez NFZ i w związku z tym od 1 stycznia zamkną gabinety.
(...)

Porozumienie powołuje się na wyniki ankiet wypełnianych przez około 2,5 tys. pacjentów. Zdaniem Roberta Sapy, rzecznika Porozumienia, są one wyrazem poparcia pacjentów dla działań Porozumienia. Jak wyglądała ankieta? Na przykład na pytania typu: "Czy uważasz, że Twoje zdrowie warte jest tego, by NFZ przeznaczył większe środki na lekarza rodzinnego?", twierdząco odpowiedziało 99,2 proc. respondentów. Odpowiedzi na pozostałe również były z kategorii oczywistych.

2. Dobrze zadane pytanie

Grunt to zadać dobre pytanie. Ja powtórze jakie zadano:

Czy uważasz, że Twoje zdrowie warte jest tego, by NFZ przeznaczył większe środki na lekarza rodzinnego?

A co by było gdyby zadali takie pytanie:

Czy jesteś świadom, że przeznaczając z NFZ większe środki na lekarza rodzinnego twoje obciążenia fiskalne wzrosną niewspółniernie do efektu jakiego oczekuje Twoje zdrowie?

 3. Emocje

Jeżeli mowa o zdrowiu górę zaczynają brać emocje a zdrowy rozsądek wysiada. Ja się nie dziwię, że 99,2% odpowiedzi było na tak.

Jeżeli ktoś ma decydować o wydawaniu (pozornie) nieswoich pieniędzy na swoją korzyść to zawsze przychodzi mu to łatwo.

 


Kategorie: , _blog


Słowa kluczowe: Porozumienie Zielonogórskie, NFZ, manipulacja, zdrowie, Kasa Chorych


Komentarze: (1)

nestor, December 29, 2005 17:59 Skomentuj komentarz


nie po raz pierwszy klania sie slynne bastiatowskie (Fryderyk Bastiat): co widac i czego nie widac.
Skomentuj notkę
20 września 2005 (wtorek), 22:08:08

komunikaty międzyosobowe

Próba klasyfikacji komunikatów międzyosobowych

  • informowanie
  • proszenie
  • chwalenie
  • pochlebstwo
  • przepraszanie
  • straszenie

I jeszcze wywieranie wpływ:

  • poprzed dostarczenie informacji w szczególności poprzez:
  • groźbę - atak na czyjąś wolę, przemoc, wojna
  • prośbę
  • manipulacje, czyli przekonywanie z niewłaściwą informacją
  • przekonywanie, a silniej to perswazję

Kategorie: , _blog


Słowa kluczowe: manipulacja, groźba, prośba, chwalenie


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
24 lutego 2005 (czwartek), 09:39:39

Ziemia widziana z nieba

Byłem wczoraj na wystawie...

Od prawie dwóch lat przymierzam się do tego aby zrobić sobie przyjemność i kupić album pt. "Ziemia widziana z nieba". To co mnie powstrzymuje to brak powierzchni magazynowej w naszej  przestrzeni mieszkalnej (ale mieszam te dimenstion-y). Kiedyś nawet spędziłem 4 godziny we wrocławskim Empiku, nad kolejnymi ciastkami i kawą, oglądając to cudo bo niezłe jest a w Empiku wolno siedzieć i oglądać albumy.

A dziś byłem na wystawie, widziałem wielkie plansze z tym zdjęciami - robi wrażenie. Jjak piszą autorzy, nieodłącznym elementem wystawy są komentarze. Niektóre ciekawe, niektóre inspirujące ale niektóre (a jest ich nie mało) z lekka manipulujące prawdą. Tzn. z faktami się nie dyskutuje, ale formą w jakiej przedstawia się fakty można osiągnąć dużo więcej niż samymi faktami.

Ot, taki przykład hasła wywieszonego między zdjęciami:

Stanowiący 20% ludzkości
mieszkańcy krajów najbogatszych
zużywają 60% wytwarzanej na świecie energii.

No i mamy tu wodę na młyn chmar ekologów i band zielonych, najczęściej zaliczających się tych 20% i świadomie korzystających z dobrodziejstw np. używania energii. Już widzą jak będą krzyczeć, że rabujemy (znaczy się "my"), że powinniśmy się dzielić, że niesprawiedliwość, że rozwój...

Ale gdyby tak lekko przekomponować to hasło, po to by było równie prawdziwe a manipulujące w nieco inną stronę?

Stanowiący 20% ludzkości
mieszkańcy krajów najbogatszych
produkuje 60% wytwarzanej na świecie energii.

I jak to teraz brzmi?

Tytuł notki brzmi "Ziemia widziana z nieba" ale nie wiem czy nie powinienem go zmienić na "Manipulacja widziana z ziemi".


Kategorie: obserwator, _blog


Słowa kluczowe: manipulacja, globalizacja, wystawa, ziemia widziana z nieba


Komentarze: (4)

krisper, February 25, 2005 23:12 Skomentuj komentarz


0.0001% ludzi paskudnie bogatych wykorzystuje 100% produkcji samochodów marki ferrari, bugatti, R&R, itp. :-)
to dopiero niesprawiedliwość!

poranna-kawa, February 25, 2005 12:12 Skomentuj komentarz


W Warszawie również można oglądać i czytać w EMPiK-u. Jednak zdecydowanie milej, przestronniej i ogólnie cudownie klimatowo :-) jest w Traffiku.
Zdjęcia z tego albumu można było również oglądać w dużym formacie na długim parkanie w centrum miasta.
Ten album sporo kosztuje , ale warto go kupić , aby w zaciszu domowym sycić się zdjęciami. Miejsce na pewno się znajdzie :-)( pod łózkiem na przykład ;-))

wings, February 24, 2005 11:33 Skomentuj komentarz


dwa różne zdania, zupełnie różne, po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że ich znaczenie jest zdecydowanie inne !!!

anonim, January 8, 2007 20:25 Skomentuj komentarz


To prawda, że wypowiedzi te niosą zupełnie inną treść - ale obydwie są pięknymi manipulacjami tym samym faktem, co ciekawego manipulacjami mającymi udowodnić zupełnie inne tezy na temat globalizmu i tzw. sprawiedliwości społecznej.
Skomentuj notkę
26 września 2004 (niedziela), 14:07:07

Sąd ostateczny i jego okolice

#1. Inspiracja #1 - pewien bardzo znany obraz

Byłem w Gdańsku, w Kościele Mariackim, w którym wisiał pięknie odnowiony, bardzo ważny obraz.

Hans Memling "Sąd Ostateczny", 1471 r.
olej, tempera, deska, wymiary: część środkowa 221x160,5cm skrzydła 223,5x72,3cm; foto © Ryszard Petrajtis

Obraz robi wrażenie. Właśnie po to został namalowany i takie było zamierzenie zarówno fundatora jak i twórcy dzieła. Nie można zapominać, że obraz jest wytworem pewnej epoki, ale też należy pamiętać, że obraz ten (i inne jemu podobne) wywarł wielki wpływ na myślenie ludzi, nie tylko w swojej epoce ale i w epokach następnych. Wywar on też wpływ na myślenie moje. Niestety.

#2. Inspiracja #2 - werset z Jana

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który Mnie posłał, ma życie wieczne i nie idzie na sąd, lecz ze śmierci przeszedł do życia.
(Ewangelia wg Świętego Jan 5:24, przekład za Biblią Tysiąclecia)

#3. Diagram przejść do obrazu Memlinga

Abstrahując od średniowiecznych wizji nieba i piekła, spróbowałem określić stany ludzi znajdujących się na obrazie, oraz możliwe grafy przejść pomiędzy nimi. Oto co mi wyszło. Do opisu nie używam języka średniowiecznej sztuki, ale próbuję to oddać za pomocą grafów opisujących algorytmy albo procesy. 

Proste? Tak. Przekonany jestem, że taką "czegoś tam po śmierci" wizję ma większość osób, z którymi na co dzień się spotykam niezależnie od tego, czy deklarują się jako wierzący czy też niewierzący i cokolwiek miało by to deklarowanie się oznaczać.

#4. Rozbiór wersetu janowego i analiza kłopotliwych stwierdzeń

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: 

Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który Mnie posłał, 

ma życie wieczne 

i nie idzie na sąd, lecz ze śmierci przeszedł do życia.

  • Ewidentnie Jezus wyróżnia tu pewnych ludzi, określając ich jako tych, którzy "słuchają słowa jego i wierzą w Tego, który go posłał". Wiara w Boga i posłuszeństwo Mesjaszowi to dwie cechy, które wyróżniają ludzi o których mówi Jezus i o których jest w dalszej części wersetu.

  • ma życie wieczne - wypowiedzenie tego do kogoś, kto żyje na ziemi jest o tyle kłopotliwe, że może być zrozumiane jako "nie umrzesz, i będziesz na tej ziemi żył wiecznie bo masz już taki potencjał życia", albo (co jest bardziej zgodne z obserwacją współczesnych ludzi) "umrzesz (bo wszyscy przez śmierć przechodzą) ale mimo to będziesz żył, bo masz życie wieczne".

  • ... nie idzie na sąd - kłopotliwość polega na tym, że obraz sądu po śmierci jest bardzo zakorzeniony w naszej kulturze, nie tylko wśród ludzi wierzących (a kto to taki wierzący?). Przypadek Jacka Kuronia wskazuje, że nawet niewierzący (a kto to taki?) mają nadzieję że gdzieś tam ich czyny będą osądzone, oceniony i jakiś wyrok względem nich zapadnie.

    A tu nie! Jezus mówi: "nie idzie na sąd" co znaczy tylko tyle, że sąd będzie, ale ludzie określeni jako wierzący i posłuszni na niego nie będą posłani.

  • ... ze śmierci przeszedł ... - kłopotliwość tego stwierdzenia polega na jego formie dokonanej. Nie jest tu napisane "przejdzie gdy już umrze" ale "przeszedł" tak jakby to przejście było efektem wiary (albo zawierzenia) a nie śmierci. Ciekawe jest to stwierdzenie.

  • ... ze śmierci przeszedł ... - ciekawe jest też określenie stanu w jakim znajdował się człowiek przez tym dokonanym przejściem. Trwał w śmierci? Przecież żyje ale był w stanie śmierci? Dziwne to jakieś, bo przecież aby wierzyć należy żyć. A może Jezus (po raz kolejny, bo nie jest to jedyna tego typu ewangeliczna wypowiedź) określa stan naszego życia na ziemi śmiercią? Niby żyjemy, ale co to za życie gdy nie widzi się wprost Boga, źródła życia?

#5. Diagram stanów i przejść do wersetu janowego

Próbując stworzyć analogiczny diagram stanów i przejść zgodny z cytowanym wersetem Jana mam nielada kłopot. Bo co zrobić z życiem w stanie śmierci (ze śmierci przeszedł), albo co zrobić z faktem, że 100% ludzi umiera a więc przechodzi przez ten dziwny proces oddzielający to życie od..., no właśnie, od czego?

Coś jednak mi się udało. Udało mi się oddać to, że niektórzy mają życie wieczne już za życia przed śmiercią. Udało mi się oddać moment testu, moment uwierzenia i pójścia w posłuszeństwie za Jezusem, który to moment zmienia stan żyjącej w śmierci osoby dając jej życie wieczne za życia. Nie wiem co zrobić z gałęzią negatywną testu ale też wiem, że przejście przez śmierć z pominięciem pozytywnej ścieżki testu niewątpliwie prowadzi na sąd, o wynikach którego nic powiedzieć w tej chwili nie potrafię. 

Nie jest więc źle - diagram nie wyszedł tak czytelny jak poprzedni, wydaje się jednak być zgodny ze słowami Jezusa a nie ze średniowieczną wizją.

#6. Wnioski:

  1. Normalna drogą człowieka jest to, że po śmierci będzie sądzony. Dziwi mnie to, że niektórzy nie boją się tego sądu.

  2. Wiara i posłuszeństwo powodują, że człowiek z tej normalnej drogi wypada i sądzony nie będzie. To bardzo dobra wiadomość.

  3. Wiara i posłuszeństwo powodują, że człowiek ma życie wieczne i ma je już tu, na ziemi, po zawierzeniu a przed własną śmiercią.

  4. Stan w którym znajduje się człowiek przed zawierzeniem nazwany jest przez Jezusa śmiercią.

  5. Memling, na własne potrzeby rozwiązał trudny teologicznie problem liczby apostołów obecnych w niebie malując ich 13 a nie 12. No cóż - jest to jakieś wyjście :-)


Kategorie: ewangelia, katolicyzm, obrazy, _blog


Słowa kluczowe: Sąd ostateczny, Memling, ewangelia, Jezus, Bóg, sąd, manipulacja, katolicyzm, gdańsk


Pliki


Komentarze: (17)

life-is-a-miracle-in, October 1, 2004 22:23 Skomentuj komentarz


niewiele ludzi wogóle zastanawia się nad tym

ciesze się, ze tu trafiłąm, cieszyłam się już duzo wcześniej.... i teraz znowu :-)

ewangelie janowe sa takie właśnie, trzeba chcieć je czytać, rozważać - sąd... nie wiem czy się boję - troche pewnie mam obaw (znam siebie....) ale... wierze i ufam :-) no i chyba mam szansę, by żyć?

M.Ś., September 29, 2004 10:59 Skomentuj komentarz


Obraz Memlinga można było jeszcze niedawno, choć być może to ekspozycja stała, oglądać w Muzeum Narodowym w Gdańsku, a jego kopię - w gdańskiej katedrze.

lilienn, September 26, 2004 20:39 Skomentuj komentarz


jak dla mnie- prostego człowieka, Twopje wnioski brmią całkiem sensownie i przekonywająco :)

mgr teologii, February 15, 2007 14:00 Skomentuj komentarz


odnośnie 13 a nie 12 apostołów - może chodzi tu zarówno o Judasza jak i o Macieja, który został wybrany na miejsce tego pierwszego; apostołowie z NMP zasiadają przy Jezusie, czyli są w niebie, a więc mogą być tam wszyscy jednocześnie; Biblia nie mówi co się stało z Judaszem po śmierci- ktoś musiał wydać Jezusa- to dla nas wielka tajemnica

św marek, September 1, 2007 13:56 Skomentuj komentarz


jestem ateistą ale dobrym człowiekiem lubie pomagać ludziom,tylko im bardziej pomagam i dobrze radze to myślą że chce zaszkodzić nie rozumiem.

w34, September 1, 2007 21:35 Skomentuj komentarz


A co to jest dobro, panie ateisto?

Ateiście łatwo być dobrym człowiekiem, bo najpierw sobie ustali (sam, albo w gronie kolegów, ateistów) co według niego znaczy "dobry człowiek" a potem tylko wykaże, że jest taki jak sobie ustalił.

Teista to ma przerąbane. We wszechświecie pałęta się stworzony przez Stwórce wzorzec, a po przyłożeniu się do niego uczciwy teista jedyne co może powiedzieć to "bądź miłościw mnie grzesznemu".

Ale z drugiej strony, to skruszonego teistę Stwórca pociesza i pociąga do siebie a ateista? no cóż - w najlepszym razie na grobie mu wypiszą "cześć jego pamięci" a żyć będzie tak, jak ateista Lenin - też wiecznie żywy.

św marek, September 4, 2007 13:06 Skomentuj komentarz


dobre pytanie!co to jest dobro.co do stworzenia wolę teorie darwina,a mam wielu przyjaciół wsród katolików i nawet nie staram sie stac im sie ateistami.akceptuje kazdą wiare oprócz islamu czyli świętej wojny dżichadu.chociaż święta inkwizycja raczej nie była taka święta.jestem rzemieślnikiem stolarzem artystycznym.odnawiałem drzwi w katedrze w poznaniu,nie poparzyły mnie.odnawiałem meble dla pewnego teologa jeszcze sie trzymają.mój ojciec zwariował na punkcie wiary bo modlił sie do mojej matki jak do matki boskiej,być może dlatego u mnie jest odwrotnie.pomagał budować kościoł wpoznaniu na ratajach ale jak troche był chorowity wydajność spadla podzękowano za wspóprace oczywiście był wolontariuszem.38 lat i do piachu.osobiście nie boję sie śmierci może dlatego nie wierze piekło? niebo? jak mam sie smażyć ok.wiem że to są tylko przenośnie i metafory ale każdy ma mózg i wolny wybór,pomijam choroby związane z porażeniami mózgu,daunami itp.

moniq, July 14, 2007 19:49 Skomentuj komentarz


Według mnie, obraz Memlinga uderza w podstawową zasadę związaną z otrzymaniem zbawienia. Na obrazie widoczny jest wyraźny podział na stronę prawą i lewą. Na prawicy ci, którzy czynili dobrze (dobre uczynki), po lewicy ci, którzy źle.
W listach Nowego Testamentu, wyraźnie napisane jest, że zbawienie nie pochodzi z uczynków, aby nikt się nie chlubił. Zbawienie pochodzi z wiary (list do Efezjan 2,8-9).
poza tym zgadzam się z Twoim stwierdzeniem, że życie pozyskujemy wtedy, kiedy opowiemy się za Chrystusem, tym samym unikniemy powtórnego sądu. Zresztą w Biblii jest też napisane, że ci, którzy uwierzą w Chrystusa będą sądzić nawet aniołów, więc ich sąd nie dotknie.

jgj, September 13, 2007 18:24 Skomentuj komentarz


dupa i gowno prawda

kursywa, January 15, 2008 17:02 Skomentuj komentarz


masz racje dupa i gowno prawda^^

justyska, September 13, 2007 18:22 Skomentuj komentarz


super stronka...wyjasnienie do tematu na oczekiwana lekcje

Elanil, December 28, 2007 17:31 Skomentuj komentarz


Hmm.. a czym to się różni od buddyjskiej koncepcji świata jako "Mai" czyli iluzji? Chrześcijanie twierdzą, że świat jest wytworem "Szatana", ojca kłamstwa.. Z tym, że żyjemy w śmierci to nie trzeba znać ewangelii, wystarczy patrzeć i widzieć (chociaż napisane jest, że "będą patrzeć a nie będą widzieli") co jemy i dlaczego żyjemy. NAwet drzewa, żeby żyć, muszą "jeść" martwe związki pochodzące z organizmów, które były wcześniej żywe. Co daje prosty wniosek, że nie ma czegoś takiego jak np. wegetarianizm. Po prostu. "Życie" tutaj polega na uśmiercaniu niezliczonych istot, po to, żeby podtrzymać własną egzystencję. Jak robaki brodzimy w pyle, jedząc wnętrzności naszych "braci mniejszych", przysparzając cierpienia nie tylko "istotom niższym" (które rzekomo nie mają duszy, ale cierpią, zabawne) ale też wyrzynając i poniżając "dzieci Boże" - czyli siebie nawzajem. I jeszcze pytanie: czym różni się Syn Boży od Dzieci Bożych??? I jeśli dla Boga "czas" nie istnieje (nie istnieje również dla rzeczywistości) to zbawienie już się dokonało, jeśli było czymś. A my jesteśmy potępieni i dalej brodzimy w pyle i gównie. Z którego w każdym momencie możemy wyskoczyć. Bo czas nie istnieje. A Bóg czeka. Bo jest Nami. A My Nim. <>><[ ]-+01

w34, December 29, 2007 19:32 Skomentuj komentarz


1. Ewangelia od buddyjskiej koncepcji świata jako iluzji (maja) różni się tylko tym, że nią nie jest. Życie jest rzeczywistością - nie iluzją a jeżeli uważasz inaczej to KTO mi tu coś na blogu wypisuje. Kartezjuszowe "myślę, więc jestem" obowiązuje nie tylko chrześcijan bo fakt istnienia jako osoby nie jest dogmatem jakiegoś kościoła tylko niezaprzeczalną prawdą. Ten serwer zaraportował mi dziś, że tu coś napisałeś - i nie jest to iluzja tylko fakt, bo Twojej istnienie jest faktem.

2. Nie wiem na jakiej podstawie uważasz, że chrześcijanie twierdzą, jakoby świat był wytworem Szatana. Oczywiście są tu problematyczne pojęcia typu "świat", "Szatan", "wytwór". Są też dziwni "chrześcijanie", którzy wierzą w różne głupoty ale na ile ja znam się na tym to raczej uważają, że świat, a nawet wszechświat jest wytworem (stworzeniem) Boga. Szatan nie mógł stworzyć świata skoro jest jego częścią.

3. Dalej jest mi już trudno polemizować, bo mam tu wielki mętlik pojęciowy i sprzeczności w tekście. Bo niby kto to jest "brat mniejszy"? Roślinka? Kotek? Ale ja z moim kotem nie ma wspólnego ojca więc nasze braterstwo jest wątpliwe. Nie podejmuje się dyskusji bo nie znam znaczenia słów jakich używasz a jak mówi stare, chińskie przysłowie nie dyskutuje się z kimś, kto nie zna znaczenia słów. Dodefiniujmy więc co to osoba, życie, cierpienie, dusza, istota... uzgodnijmy słowa a będziemy sobie mogli dyskutować dochodząc do wniosków.

4. Z czasem to może pan Bóg nie ma problemu ale ja mam - jestem w czasie. Mam swój początek, mam dzień dzisiejszy, za chwilę zjem kolacje (mimo iż dla Boga może ona już jest zjedzona) albo jej nie zjem (nie wiem co Bóg na to) ale nie potrafię mieszać tych dwóch światów i wniosków z jednego stosować do drugiego. Nie potrafię.... i już.

W.

Eleanil, December 31, 2007 00:40 Skomentuj komentarz


Ułudą jest to, co nazywamy Dobrem a co Złem. Dobre Dobre/Złe Złe, granica między tymi pojęciami nie istnieje. A skoro nie istnieje, niemożliwe jest postrzeganie obiektywne (wiem, że pogląd dość "dziwny" i do polemiki), chyba, że liczą się intencje ale jak określić kogoś, kto mimo najszczerszych dobrych intencji popełnia zbrodnię? Dobry, czy zły? Ułudą może być wszystko, co robimy, co wynika z "objawionej" księgi Koheleta (Salomona), ułudą jest struktura symboliczna świata (a raczej mnogość struktur), która określa zasady postępowania , normy i prawdy. Ułudą jest nazywanie na przykład kiełbaski kiełbaską a nie świńską tkanką mięśniową zawiniętą w jelita (ułudą albo eufemizmem). W Ewangelii jest zapis "będą patrzeć a nie będą widzieli, będą słuchać a nie będą słyszeli, bowiem zatwardziałe mają serca" (piszę z pamięci więc cytat nie cytatowy, ale każdy może sobie sprawdzić)

Hmm.. może mi się coś walnęło ale na mszy (w kościele katolickim, jeśli to ma znaczenie) ksiądz twierdził że ziemia jest domeną szatana, ojca kłamstwa, a Królestwo Niebieskie dopiero nadejdzie...? Ale to religia dla mas, więc może dlatego nie było zbyt skomplikowane. Nie było mowy ani o tym, że już ziemia nie jest płaska, jest dużym (jak dla nas) kawałkiem skały lecącym przez kosmos wokół i wraz z dość znacznym skupiskiem płonących gazów (głównie wodoru i helu) i metali zwanym "słońcem" ani zająknięcia o DNA i jego (naszych?) funkcjach.

Bracia Mniejsi - św. Franciszek z Asyżu twierdził że Braćmi Mniejszymi ludzi (Dzieci Bożych) ale ostatnie badania genetyczne dowiodły, że najpierw Bóg stworzył Archeowce i Bakterie, z których dopiero rozwinęły się inne organizmy, w tym też Dzieci Boże.

A czas? Jak pisze ks. Michał Heller w "Pojmowalnym Wszechświecie", nasze organizmy rejestrują teraźniejszość jako 0.6 sekundy. Czas jest odniesieniem częstotliwości drgań wskazówki zegarka do częstotliwości wszystkiego innego.. więc iluzją

pozdrawiam.

w34, December 31, 2007 19:41 Skomentuj komentarz


1. skoro nie istnieje możliwość obiektywnego postrzegania to odbieram Twoje opinie jako opinie subiektywne. Masz prawo takie mieć - moje są zupełnie inne (choć też są subiektywne).

Dziwi mnie tylko dlaczego tak obiektywnie próbujesz się wypowiadać mówiąc, ze coś jest a czegoś nie ma. Może po prostu Ci się wydaje, że jest lub nie ma? Może niedługo będzie Ci się wydawać coś innego - ale najlepiej, abyś przekonał się, że jesteś w błędzie i poszukał jakiegoś mnie pokręconego (sprzecznego) światopoglądu niż ten zaprawiony wschodem panteizm.


2. Biblia to fajna księga ale można się nią posługiwać różnie. Coś mi się wydaje, że masz do niej stosunek zupełnie jak pijak do latarni: szukasz oparcia a nie światła. Poszukaj światła, zobacz o co w niej chodzi a nie przychodź z jakąś tezą i szukaj wypowiedzi, które przepadkiem pasują.

Ale masz racje - stan serca (a dokładnie stan serca w relacji z Bogiem Stwórcą) ma wpływ na zrozumienie, poznanie, na wiedzę, na umysł.


3. Na mszy... No coż - ziemia (dokładnie "ten świat") jest domeną Szatana, ale to wcale nie znaczy, że został przezeń stworzony.


4. ... wiesz - lubię i Franciwszka, i Hellera ale dogmatykę to sobie tworzę sam bo oni chodzili (i chodzą) z Bogiem jak im Bóg każe, a ja chodzę jak mi każe. Możemy się razem cieszyć ale z dogmatyka to ostrożnie.


5. Ale co najważniejsze - wróćmy do Memlinga, bo to jego obrazie jest ten tekst.

W.

ewelina, January 15, 2008 17:33 Skomentuj komentarz


Witam nawet fajna ta srrona tylko mało opisu potrzebuje bardziej szczegułowy Pozdrawiam i czekam na odpowiedz

NEBADON, July 19, 2010 13:14 Skomentuj komentarz


Na sądzie szczegółowym po śmierci każdy z nas będzie oceniany przez Trybunał Chrystusa na podstawie projekcji z naszego życia. Usłyszymy nasze grzechy oraz werdykt sądu głośno i wyrażnie. Sąd nie odbywa się na ziemi w miejscu śmierci i nie trwa w mgnieniu oka lecz trwa dłuższy czas, a my czekamy cierpliwie na koniec sądu.
Skomentuj notkę
7 września 2004 (wtorek), 15:09:09

Polacy i Czeczeni

"Dlaczego Polacy zaatakowali czeczeńskich uchodźców?" - taki tytuł zadała wczoraj redakcja Dużego Formatu a więc jak by nie było Gazety Wyborczej.

Zaraz, chwileczkę - dlaczego Polacy? Może spróbujmy inaczej. Od 1 maja ten tytuł może przecież wyglądać tak:

"Dlaczego Europejczycy zaatakowali czeczeńskich uchodźców?"

No nie, tak nie można. Przecież (prawdziwi) Europejczycy nie postępują w ten sposób. To musieli być rasiści, faszyści, fundamentaliści (jacy?), ale na pewno nie Europejczycy. Spróbujmy więc inaczej. Skoro wydarzenie miało miejsce gdzieś pod Warszawą to niewykluczone, że atakujący byłi mniej lub bardziej praktykuącymi katolikami a Czeczeni pewnie byli wyznawcami proroka. Co my więc mamy:

"Dlaczego katolicy zaatakowali islamskich uchodźców?"

Brzmi okropnie wszystko co piszę służy zastanowieniu, że przecież muszą istnieć jakieś zasady uogólnienia, w myśl których Gazeta może napisać to co napisała i jest OK, a moje płodzone tu wymysły są całkowiecie nie do przyjęcia.

Jeżeli o mnie chodzi to wolałbym aby takiej zasady nie było i aby zawsze po takim ataku podawane były imiona i nazwiska, aby wskazywać na konkretnych ludzi, którzy odpowiadają za siebie. Nie lubię być traktowany zbiorowo niezależnie od tego, czy chodzi o atakowanie uchodźców, czy też o wygrywanie mistrzostw gdyż ani w jednym ani w drugim nie mam swojego udziału.

Tak więc pod Warszawą zaatakowali znani we wśi z nazwiska ludzie, a na olimpiadzie złote medale zdobyli też znani z nazwiska olimpijczycy a nie tak ogólnie "Polacy". (To ostatnie stwierdzenie może być wsparte np. tym, że w reprezentacji Polski zaczyna też już być kolorowo)

Kategorie: media, polityka, _blog


Słowa kluczowe: polityka, Czeczenia, manipulacja


Komentarze: (4)

Wojtek, September 23, 2004 02:36 Skomentuj komentarz


Polacy są ogólnie negatywnie postrzegani przez GW, więc tytuł mnie nie dziwi.
Co innego Europejczycy pozbawieni tych paskudnych tendencji narodowych ;)

lilienn, September 15, 2004 12:16 Skomentuj komentarz


Hmmm... zastanawiające i takie... prawdziwe. Być moze gdyby nie te uogólnienia swiat uniknął by wielu wojen, sprzeczek. Bo zawsze kogoś trzeba winić, a jeśli znana gazeta napisze ze to ci, a ci, to wiemy już na kim się zemścić. Teraz Osetyjczycy[to tak a propos masakry w szkole] będą się chcieli zemścić. Dzieki gazetom i ich własnej opinii wyrosłej do rangi nagłównka w gazecie, uzyskują złudną pewność co do tego na kogo spada odpowiedzialność. Ale to i tak tylko cześć prawdy... Koncze już, bo odbiegłam troszkę od tematu :) Nom... ale będę częściej wpadać, mogę?

trissa, September 9, 2004 09:56 Skomentuj komentarz


czyż to nie nazywa się generalizacją? uogólnieniem?

Nie identyfikuję się ani z Polakami-łobuzami, ani Polakami-olimpijczykami. Ale jestem mimo to Polką, prawda?

pozdrawiam

marekm, September 8, 2004 23:52 Skomentuj komentarz


Zgadzam sie z Tobą jeśli chodzi o uogólnienia, jednak z ostatnim zdaniem zgodzić się nie można. Kolor skóry nie ma nic wspólnego z narodowością (identyfikacją z daną grupą ludzi) a każdy, który widzi to inaczej jest po prostu rasistą - czy może się myle?
Skomentuj notkę
1 września 2004 (środa), 19:12:12

Radio Maryja

Radio Maryja jest złem!

Dziś posłuchałem, bo na II PR leciało coś ciężkiego, a Trójki już nie trawię. Posłuchałem i mogę śmiało powiedzieć, że Radio Maryja jest złem i czyni zło.

Dlaczego tak uważam? Ano dlatego, że przekazuje słuchaczom fałszywy, bardzo niebiblijny obraz świata. Przekazuje a potem ugruntowuje powodując, że prawda o łasce Boga nie będzie się mogła przebić, bo przecież słuchacze RM już wszystko dobrze wiedzą.

Nie wiem czy prowadzący redaktorzy do końca w taki obraz świata wierzą czy tylko wykorzystują go do manipulacji słuchaczami (czasami wydaje mi się, że też są ofiarą manipulacji) ale wiem, że wyprowadzają ludzi na manowce, oszukują, wykorzystują ich i to wszystko czynią ponoć pod sztandarem Pana Boga.

Podstawy teologiczne tego zjawiska są całkowicie sprzeczne z Objawieniem, ze Słowem Bożym a nawet z Nauką Kościoła Rzymskiego, pod który redaktorzy się podłączają uważając się, że jego ważny element. To co głosi Radio nie jest Ewangelią, nawet nie jest jej wypatrzenie, jest całkowicie sprzeczne z dobrą nowiną o zbawieniu z łaski przez wiarę. I teraz jest alternatywa: albo Radio Maryja jest elementem kOścioła i wtedy ten kOściół można włożyć do pudełka z napisem Wielki Babilon (podobnie jak Świadków Jehowy), albo ten kOściół jest OK i redaktorzy to wilki z owczej skórze o których tyle w Piśmie jest ostrzeżeń. Albo jest jeszcze inna alternatywa i Kościół Jezusowy jest w poprzek tego zjawiska, kOścioła jak jest w poprzek tego świata.

No a ja znowu doszedłem do czegoś, o czym dokładnie od dawna wiadomo. Ale przynajmniej znowu wyszedłem na nietolerancyjnego.


Kategorie: katolicyzm, media, _blog


Słowa kluczowe: Radio Maryja, media, katolicyzm, manipulacja


Komentarze: (8)

inkwizytor, February 23, 2006 10:09 Skomentuj komentarz


jesteś głupcem

igo, January 22, 2005 23:27 Skomentuj komentarz


wieje tu nudą!

gator, October 13, 2004 23:52 Skomentuj komentarz


Gościu!! ale żeś szybko pojąła czym jest radio maryja przecież o tym wróble szczekają od lat.może lepiej dla ciebie ( i wogóle dla każdego człowieke) byłoby lepiej jakbyś nie włączył tego ogópaicza już lepiej cięzka muze na prII.ave

soul-sister, September 6, 2004 15:21 Skomentuj komentarz


ano, a ja 500m od tego przybytku mieszkam. jakieś szatańskie oddziaływanie może mi zniszczyć mózg. odpieram ataki fal radiowych jak tylko mogę. wciąż się trzymam. wciąż wolny od "umoralniania na siłę" przyczółek :D

limo, November 26, 2008 16:10 Skomentuj komentarz


Chyba coś innego zlansowało Ci mózg!!!

limo, November 26, 2008 16:05 Skomentuj komentarz


Osioł dopóki pyska nie otworzy może udawać osła!!!!!

limo, November 26, 2008 16:08 Skomentuj komentarz


Ludzie co to za herezje!!!! Jakim złem jest Kościół??? Ktoś w końcu powiedział Wam prawdę o którą tak krzyczycie a Wy macie jeszcze do nich pretensje. Przecież tak nie robią nawet największe osły!!

Limo 17

caryca 0101, December 10, 2008 22:46 Skomentuj komentarz


ble, ble , ble dużo liter i wyrazów a jedno wodolejstwo w którym ani konkretów na poparcie bredni w stylu GW. Bidul przeszedł przyspieszony kurs wybielania szarych komórek albo urodził się taki felerny. No cóż i tacy muszą chodzić po tym świecie!
Skomentuj notkę
24 grudnia 2003 (środa), 08:39:39

Telewizyjny obraz świata

Taki cytat sobie odnotowuję:

"Nie ufajcie mediom. Najbardziej nieprawdziwy obraz świata kształtuje telewizja - widzowie są przekonani, że nasz glob jest przesycony wojnami, konfliktami i terroryzmem, podczas gdy zjawiska te dotyczą tylko kilku punktów na ziemi. Najważniejszym problemem świata jest przeraźliwa bieda, której się nie pokazuje, bo jest statyczna. Bieda to najwyżej atrakcja turystyczna w stacji Travel. Hitler oszukał 40 milionów ludzi - pisze Kapuściński - Stalin 200 milionów, telewizja zaś oszukuje trzy miliardy."

Ryszard Kapuściński, Autoportret reportera.


Dopisek z grudnia 2017:

  • Dziś telewizja oszukije 7mld ludzi - taki jest zasięg, bo telewizja jest już wszędzie. To zdanie pochodzi jednak z lat 80-tych.
  • Dziś mogę śmiało nazwać Ryszarda Kapuścińskiego oszustem. Bardzo lubię jego książki, pięknie pisze ale wiem, jak piszą np. Cesarza nakłamał wielką szkodę przynosząc Etiopii i jej mieszkańcom - Etiopom. Tak to jest jak się fałszywą ideologią wkracza w czyjeś życie bez jego zrozumienia za to z silną presją na realizację celów swoich mocodawców.

Kategorie: obserwator, proza, _blog


Słowa kluczowe: Kapuściński, telewizja, manipulacja, obraz świata, bieda, wojna, media


Komentarze: (1)

no-words, December 25, 2003 12:25 Skomentuj komentarz


3 miliardy...
ogromna suma
Skomentuj notkę
11 grudnia 2003 (czwartek), 10:45:45

Wyjmowanie, wyrywanie, manipulowanie

To kolejna myśl o komunikowaniu się:

Tekst wyjęty z kontekstu staje się pretekstem.

Myśl zaczerpnięta z książki "Normalne narodziny chrześcijanina" J. D. Pawson'a, ale ponieważ on umieścił w cudzysłowie, to pewnie pochodzi z jeszcze innego źródła.


Kategorie: , _blog


Słowa kluczowe: manipulacja


Komentarze: (4)

wings-->Nina, December 12, 2003 16:18 Skomentuj komentarz


proszę wjaśnij mi na czym owy błąd polega...

krisper, December 12, 2003 14:34 Skomentuj komentarz


Nina , a mogłabyś przytoczyć jakiś malutki wykładzik na przykładzie tego zdania? Bardzo chętnie bym poczytał.

Nina, December 12, 2003 13:09 Skomentuj komentarz


Jako, że jestem już PO egzaminie z logiki mogę z całą pewnością powiedzieć, że jest to błąd logiczny ;)

I choć przeklinałam ten przedmiot, nareszcie nie robię błędów logicznych i wreszcie jestem rozumiana tak, jakbym chciała :)

zycie-z-nim, December 12, 2003 08:51 Skomentuj komentarz


czasami jedno słowo wyciągnięte z jakiegos zdania zmienia swoje znaczenie
Skomentuj notkę
29 listopada 2003 (sobota), 11:12:12

Manipulacja słowem

  1. Zachęcony reklamą na jakimś blogu, kupiłem sobie w Merlin-ie książkę o której opowiadali niedawno w Klubie ludzi ciekawy wszystkiego w II programie PR.

    Zamiast Procesu - raporty o mowie nienawiści

    Sergiusz Kowalski, Magdalena Tulli

    Kupiłem, przeczytałem początek, zgromadzony materiał dowodowy stanowiący chyba z 80% książki tylko przeglądnąłem, bo wczytywać się w to to naprawdę nie warto a teraz pewnie doczytam i koniec, choć książka już mnie męczy.

    I teraz naprawdę nie wiem co o książce myśleć: niby dobrze jest, że ktoś prowadzi takie badania, niby dobrze jest, że ktoś krzyczy na alarm bo źle się dzieje, ale przecież to niczego nie zmieni. Demagodzy dale będą uprawiać swoją demagogie, manipulatorzy będą dale manipulować, mózgi będą prane a głupcy będą jeszcze bardziej ogłupiani.

  2. Jeden z cytowanych w materiale dowodowym fragmentów zawierał coś takiego:

    Kto przeprosi za Żydów z szeregów NKWD, którzy aresztowali i zsyłali na Sybir polskie kobiety i dzieci? Kto przeprosi za Żydów z szeregów UB, którzy aresztowali i mordowali żołnierzy polskiego podziemia.

    Sebastian Karczewski, "Co to jest prawda? Głos, którego Żydzi nie chcą słyszeć", Nasz Dziennik, 16 lipca 2001, s.11

    To typowa "mowa nienawiści" a ja, mając chwilowo (czekałem aż A. przestanie gadać z koleżanką, którą właśnie spotkała) wolne moce myślowe zastanowiłem się jakie środki są tu użyte aby wywołać na czytających pożądany, a niekoniecznie zgodny z prawdą efekt (takie działania nazywa się manipulacją). Zastanowiłem się i ...

  3. Ale zanim przedstawię wyniki swych przemyśleń, aby podgrzać nieco atmosferę i zmobilizować do myślenia pozwolę sobie na zapisanie w języku nienawiści innych, równie dobrze udokumentowanych faktów pochodzących z wojennej i powojennej historii Polski.

    Kto przeprosi za Polaków, którzy współpracując z Niemcami wydawali ukrywających się przed zagładą Żydów? Kto przeprosi za Polaków z szeregów NZS, którzy zabijali wychodzących z ukrycia Żydów?

    W34, w34.blog.pl, 2003

    Wyszły mi tu mocne słowa, które autorom pierwowzoru na pewno bardzo by się nie spodobały. Już widzę, jak zaczną udowadniać, że szmalcownictwo to był margines, ale przecież nie o fakty tu idzie ale o manipulacje słowem.

  4. Zastanowiłem się chyba złapałem na czym polega mechanizm kłamstwa w takiej wypowiedzi. Oto moje przemyślenia:

    W uproszczonym do tych rozważań modelu, w latach 1944-1947 sytuacja wyglądała tak: na terenach wyzwalanych działał aparat represji (czyli NKWD a potem bardziej swojskiej UB), który  represjonował społeczeństwo.

    W aparacie represji pracowali ludzie różnej narodowości. W NKWD głównie Rosjanie i Żydzi, czasami (choć rzadko) trafiał się tam również Polak. W UB pracowali Polacy i Żydzi, przy czym znane mi są badania, że proporcje tych dwóch nacji nie były zachwiane co obala mit o UB jako narzędziu prześladowania Polaków przez Żydów. Prawdą jest, że aparat represji skierowany był w społeczeństwo, które składało się głównie z Polaków, wychodzących z ukrycia i powracających Żydów, Ukraińców i przedstawicieli innych słowiańskich mniejszości na wschodzie oraz Niemców, którzy jeszcze nie zwiali i należało im w tym jakoś pomóc. Wydaje mi się, że tak było i tak właśnie w prosty sposób ten schemat ilustruje ten smutny kawałek historii Polski.

    Są jednak tacy, którzy tą tragiczną historie widzą inaczej. Jak się okazuje, przez lekką zmianę podmiotu represji (już nie społeczeństwo tylko Polacy) oraz przez wskazanie konkretnej grupy w aparacie represji (Żydzi) otrzymujemy zupełnie inny obraz, obraz jakże bardzo przekłamany bo wskazujący  Żydów (jako zbiorowość) jako winnych i Polaków jako ofiary prześladowań.

    Taki właśnie obraz jest przedstawiony w cytowanym z Naszego Dziennika tekście a przecież aparat represji dotykał również Żydów, Ukraińców i Niemców a prześladującymi byli również Polacy.

    Taki prosty jest ten mechanizm, a jakże skutecznie oddziałujący na tłumy. W końcu to my, Polacy a tam oni, Żydzi. No i teraz mam swój własny dowód na to, że samozwańczo katolicki Nasz Dziennik posługuje się kłamstwem i manipulacją. Mam dowód tak jakbym wcześniej tego nie wiedział.

  5. Pojednanie to dobra rzecz. Aby osiągnąć pojednanie dobrze jest zrozumień innych ludzi, więc ja teraz, jakby dla przeciwwagi kłamstw Naszego Dziennika umieszczę tu tekst, który już kiedyś publikowałem w notce "bez tytułu" z dnia 21 sierpnia. Dla lepszego zrozumienia jakiegoś hipotetycznego Żyda, który był wewnątrz aparatu represji. Nie wiem kto jest autorem, ale wydaje mi się, że kiedyś śpiewał to Kaczmarski.

    Nie bój się nie zabraknie, to krajowa "Czysta".
    Jak widzisz przed wojną byłem komunista.
    Bo ja chciałem być kimś, bo ja byłem Żyd.
    A jak Żyd nie był kimś, to ten Żyd był nikt.
    I może stąd dla świata tyle z nasz pożytku
    Że bankierom i skrzypkom nie mówią ty żydku.

    Ja bankierem nie byłem, ani wirtuozem,
    Wojnę w Rosji przeżyłem, oswoiłem się z mrozem.
    I na własnych nogach przekroczyłem Bug
    Razem z Armią Czerwoną jako politruk.
    Ja byłem jak Mojżesz, niosłem prawa nowe
    Na którym się miał oprzeć odbudowę.

    A potem mnie, lojalnego komunistę
    Przekwalifikowano na manikrzystę.
    Ja kocham Mozarta, bóg to dla mnie Bach,
    A tam gdzie pracowałem tylko krew i strach.
    Spałem dobrze przez ścianę słysząc ludzkie krzyki,
    A usnąć nie mogłem przy dźwiękach muzyki.

    W następstwie Października, tak zwanych wydarzeń
    Już nie byłem w urzędzie, byłem dziennikarzem.
    Ja znałem języki, nie mnie uczyć jak
    Pisać wprost to co łatwiej można pisać wspak.
    I wtedy myśl się zrodziła, niechcący być może
    Żem się z krajem tym związał, jak mogłem najgorzej.

    Za te hańby, zasługi, Warszawa i Kraków,
    Gomułka nam powiedział: Polska dla Polaków.
    Już nie dla przybłędów Pospolita Rzecz.
    Wiesław jak faraon popędził nas precz.
    Szli profesorowie, uczeni, pisarze;
    Pracownicy urzędu - szli i dziennikarze.

    W Tel-Awiwie właśnie, zza rogu, z rozpędu
    Wpadłem na byłego kolegę z urzędu.
    I pod Ścianę Płaczu iść mi było wstyd.
    Czy ja komunista, czy Polak, czy Żyd ?
    Nie umiałem jak on, chwały czerpać teraz,
    Z tego że się z bankruta robi bohatera.

    Wyjechałem, przeniosłem się tutaj - do Stanów.
    Mówią: czym jest komunizm ucz Amerykanów.
    Powiedz im coś wiesz, co na sumieniu masz,
    A odkupisz grzechy i odzyskasz twarz.
    A ja przecież nie umiem nawet ująć w słowa,
    Jak wygląda to com niszczą budował

    I tak sam sobie zgotowałem zgubę,
    Melonan nie skrzypek, nie bankier a ubek
    Oficer polityczny, nie russkij gieroj.
    Ani syjonista ani też i goj.
    Jak ja powiem Jehowie, za mną Jahwe stań,
    Z tą Polską związany pępowiną hańb.

    Jak ja powiem Jehowie, za mną Jahwe stań,
    Z tą Polską związany pępowiną hańb.


Kategorie: Polska-Izrael, antysemityzm, _blog


Słowa kluczowe: słowa, manipulacja, żydokomuna, Izrael, UB, SB, NKWD


Komentarze: (6)

krisper, November 30, 2003 01:37 Skomentuj komentarz


Za Polaków przepraszali już i Wałęsa i Kwas. A za Żydów...? A w czasie wojny dla gościa wydającego Żyda Niemcom bardziej było istotne, że szukają go Niemcy i można na tym skorzystać, niż to że był to Żyd. Gdyby Niemcy wycinali np. Białorusinów to wydawali by Białorusinów...

dds, June 18, 2008 21:08 Skomentuj komentarz


- za Polaków w Jedwabnem przepraszał Kawśniewski. Miłosz pisał Campo di Fiori - oskarżając Polaków - ale za wydawanie Żydów Niemcom groziła kara śmierci wydawana przez Armię Krajową, Polacy dostarczali broń go getta - co robili wtedy Żydzi w Palestynie? czytaj!

* * * * * * *

Gabriel Moked

W czterdziestym drugim roku, tj. wtedy mniej więcej, gdy dziewczynka odmawiała "Anioł Pański", przyszły profesor geologii próbował uśmiechać się do żyrafy, a Gabriel Moked siedział po aryjskiej stronie za szafą, za którą było jednak zupełnie dobre oświetlenie - w tym samym czasie ciocia Gabriela ucierała kogel - mogel.

Gabriel pokazuje w Tel Awiwie, przy bulwarze Ben Guriona, dom cioci. Nie możemy, niestety, wejść, mieści się w nim muzeum, o tej porze zamknięte. Muzeum Ben Guriona, którego żoną była Pola Munwes, ciocia Gabriela.
- żydzi mają do Polaków żal, że AK dało im tylko pięćdziesiąt rewolwerów - mówi Gabriel. - A Ben Gurion? Posłał im pięćdziesiąt rewolwerów do getta? A dziesięć rewolwerów im posłał? To byłoby trudne, weim, ale kuriera, który by się dowiedział, jak jest - mógł posłać. Ani jednego rewolweru, ani jednego kuriera, ani jednego listu nie posłali Żydzi z Palestyny do Żydów w getcie. Krążyli między Nowym Jorkiem i Londynem, i ważne było dla nich jedno: przyszłe żydowskie państwo, wojna, na którą gromadzili broń.

Ja rozumiem - mówi Gabriel - to była ważna sprawa, żydowskie państwo, ale żeby choć jeden posłali, jeden jedyny rewolwer, dla mojego ojca, doktora Jakuba Munwesa ze szpitala na Gęsiej...

W przerwach między wyjazdami do Nowego Jorku i Londynu Ben Gurion zajmował się sytuacją w ruchu robotniczym. Z partii Mapi odłączyła się silna frakcja B i ta frakcja była bardzo silna, i trzeba było ustalić, kto będzie ważniejszy, frakcja B czy partia Mapi. I na tym upłyną im tysiąc dziewięćset czterdziesty drugi rok w Tel Awiwie: na kłótniach, kto będzie ważniejszy. Godzinami siedzieli w domu Ben Guriona i prowadzili dyskusje. Potrafili po piętnaście, po dwadzieścia godzin siedzieć, byli to socjaldemokraci, a wiadomo, ile socjaldemokraci gadają - i kiedy całkiem już zaschło im od gadania w gardłach, ciocia Pola robiła kogel-mogel.


Po wojnie Gabriel Moked, dowiedział się, jak umarł jego ojciec, doktor Jakub Munwes ze szpitala na Gęsiej.
Pacjent doktora, sierżant granatowej policji, zaproponował mu schronienie, ale doktor odmówił - chciał doczekać w getcie powstania. Po powstaniu grupę pracowników szpitala zapędzono na Umschlagplatz, do budynku, w którym mieściła się szkoła, do sali na pierwszym piętrze.

Ktoś siedzący przy oknie wstaje... W tej samej chwili rozlega się huk wystrzały; kula świszcze koło jego głowy, przebija górną część drzwi i robi dziurę w suficie na korytarzu. Na salę wpada dwóch esesmanów.
"Verfluchte! Kto strzelał?! Kto ma broń?!
Tratują ludzi, leżących na podłodze, zatrzymują się przed doktorem Munwesem, ordynatorem oddziału wewnętrznego.
"To ty strzelałeś?!
Munwes nie może wydobyć z siebie słowa.
"Komm mit."
Łapią go za kołnierz i wloką na korytarz: " Teraz Powiesz!..."
Rewidują go. Oczywiście broni nie znajdują.
"Gdzieś podział rewolwer? Nie powiesz ?!
Zbir bije go żelaznym drągiem po głowie. Munwes zalany krwią pada na ziemię..."
Gabriel Munwes, Moked obecnie, spędził okupację za szafą. Było tam zupełnie dobre oświetlenie i po całych dniach czytał książki. Kiedy wyszedł zza szafy, miał dwanaście lat. Od tej pory jest erudytą. Doktorat robił w Oksfordzie, pisał rozprawy o estetyce i wykłada filozofię na uniwersytecie imienia Ben Guriona.
szema adonaj elohejnu ehad szema Israel adonaj elohejnu adonaj ehad...
(słuchaj Izraelu, Pan,Bóg nasz, Pan jeden jest...)
Hanna Krall "Hipnoza"

* * * * * * *

...piosenka Jacka Kaczmarskiego podobno napisał po rozmowie z byłym ubekiem bohaterem właśnie tej pieśni ...


w34, June 19, 2008 08:48 Skomentuj komentarz


1. Dziękuję za komentarz. Jest cenny. Wprowadziłem w nim niewielką korektę literówek.

2. Lubię prozę Hanny Krall - pięknym słowem opisuje ludzkie emocje. Ale czy Ty na pewno na podstawie tych emocji możesz wyciągać takie wnioski? No chyba, że Twoją wypowiedź z początku mam potraktować jako Twoje emocje na ten temat. Tak - tak mogę zrobić bo do emocji też masz prawo.

3. A Miłosz nie oskarżał. Miłosz opisywał swoje emocje i nie neguj ich bo będąc tam miał do nich prawa.

dds, June 19, 2008 17:27 Skomentuj komentarz


w prozie Hanny Krall są fakty pewnie że opisane emocjonalnie ale to są fakty Żydzi w Palestynie nie kwapili sie do pomocy Żyom w Polsce od samego początku wojny - patrz misja Jana Karskiego do USA -

co do Miłosza ... on oskarżał bez żadnych podstaw cały naród polski

Cz. Miłosz, autor „Pieska przydrożnego" (gazetowyborcza nagroda „Nike"), poszedł jeszcze dalej. I zaszedł dalej — do Nobla (J. Narbutt: „Miłosz brnął w pogoni za sukcesem, podlizując się międzynarodówce kosmopolitów i antypolonistów. Zapłacono mu za to Noblem"). Oba pieski przydrożne — i Gombrowicz, i Miłosz — nie kochały (delikatnie mówiąc) Polski, polskości i Polaków, lecz o ile Gombrowicz gardził tym wszystkim, to urodzony na Litwie Miłosz prócz pogardy czuł również zwierzęcą wprost nienawiść „kresową", tę charakterystyczną, nieuleczalną złość (lub raczej wściekłość), którą Litwini, Białorusini i Ukraińcy czują wobec „ Koroniarzy " i „Lachów". Zawsze twierdził, że nie jest Polakiem i że nie czuje się Polakiem ani trochę — jest stuprocentowym Litwinem (dziwne tedy, że nie osiadł w ukochanym, wolnym już Wilnie, i że nie podpisywał się per Miłoszevicius lub Miłoszevickas, lecz tylko pozornie dziwne — na Litwie nie było michnikowskiego różowego „Salonu" robiącego mu klakę i „szmal"', zaś Kraków wybrał, jak tłumaczył, bo ten przypomina Wilno). Głosił to całemu światu — w radiu francuskim przedstawił się: „ — Jestem Litwinem, który pisze po polsku". Co jest znowu dziwne (że po polsku), bo na kartach swych „Prywatnych obowiązków" stwierdził: „Zamiast ogłaszać książki po polsku, z równym powodzeniem można by było umieszczać rękopisy w dziuplach drzew". Swoją niechęć do języka polskiego wyrażał bez ustanku, tak przy użyciu poezji (poetycko zwał ów język „mową nierozumnych i nienawidzących" tudzież „mową pomieszanych, chorych na własną nienawiść"), Jak i przy użyciu prozy, zarzucając językowi Polaków „ niechlujność fonetyczną" („Piesek przydrożny") oraz „ciamkanie, syczenie, bełkotanie, arytmię, bezkształtność i bijące wszelkie rekordy ubóstwo literackich form" („Prywatne obowiązki"). J. Majda: „Okazuje się, że Miłosz nie jest jednym z nas, lecz człowiekiem zewnętrznym i zupełnie nam narodowo obcym, wręcz obcokrajowcem, gdyż pasją jego twórczości literackiej stało się obrzucanie Polaków i języka polskiego złośliwymi oszczerstwami".

Nie tylko Polaków i języka — również Polski jako państwa i polskości jako takiej. Polska to był dla niego „irytujący obszar między Niemcami a Rosją" („Prywatne obowiązki"), którego właściwie nie powinno być — „Dla Polski nie ma miejsca na Ziemi" („Rok myśliwego"). Mawiał: „Polska to Ciemnogród" („Prywatne obowiązki"), z lubością dokładając grubszą obelgę, zaczerpniętą u pewnego hitlerowca: „«Anus mundi» — odbytnica świata. To określenie Polski odnotował pewien Niemiec w 1942 roku" („Abecadło Miłosza"). Zapytywał też siebie (w wierszu „Natura"): „Na jak długo starczy mi nonsensu Polski?", i wreszcie znalazł rozwiązanie: „Gdyby mi dano sposób, wysadziłbym ten kraj w powietrze" („Rodzinna Europa"), „Prymas Tysiąclecia", kardynał S. Wyszyński, przeczytawszy kilka antypolskich fraz Miłosza, wybuchnął (świadectwo M. Okońskiej): „ — Może czlowiek błądzić, ale nie ma prawa o tym pisać, upowszechniać tego, zatruwać tym duszy narodu! Tego czynić nie wolno! To jest wobec narodu zbrodnia!".

„Anus" Miłosza musiał być obszerny, jeżeli ów Litwin trzymał tam nie tylko cały „ten kraj", lecz i jego mieszkańców:

„Nieszczęsnych Polaków, umiejących myśleć tylko politycznie, mam w dupie" („Zaraz po wojnie"). Miał tam również orła polskiego, więc kiedy amerykański wydawca umieścił orła na projekcie okładki miłoszowego (wielce paszkwilanckiego) podręcznika do historii literatury polskiej, Miłosz się wściekł; później wspominał („Prywatne obowiązki"): „Na okładce był orzeł bez korony. Mój list — ze są dwa orły, jeden z koroną, drugi bez, i że żadnego sobie nie życzę — wprawił wydawcę w najwyższe zdumienie (...) Przyznaję, że na «polskość» jestem alergiczny" (ta alergia nie przeszkodziła mu wziąć „chlebowca" — Orderu Orła Białego). Przyznał również, iż trwa to u niego od dziecka — od wczesnej młodości czuł „obsesyjną nienawiść" do Polaków („Zaczynając od moich ulic"). Nie przeszło mu to nigdy — nigdy nie polubił „świń": „Polak musi być świnią, ponieważ się Polakiem urodził" („Prywatne obowiązki").

Przyczyny świniowatości Polaków są według Miłosza aż trzy: głupawy nawyk patriotyzmu (zwał go „moczopędnym środkiem narodowym" — wiersz „Toast"), obsesyjny nawyk antysemityzmu i bezsensowny nawyk katolicyzmu. Patriotyzm jako taki budził w Miłoszu permanentny gniew, gdyż był przezeń kojarzony (wręcz utożsamiany) z „nacjonalizmem" typu faszystowskiego. A czasami również z pederastią: „Kurczowy patriotyzm bywa nieraz odpowiedzią na wewnętrzną zdradę. Czy Polacy nie są podobni do niektórych homoseksualistów?" („Rodzinna Europa"). Miłosz więc unikał tego pedalstwa bardzo starannie, m.in. komunizując, już od młodości („ — Nie macie pojęcia jaką fascynującą przygodą intelektualną byt komunizm", 1992), i w dobie stalinowskiej pracując etatowo dla czerwonego reżimu. Pracą dla instytucji antykomunistycznych brzydził się zawsze:

„Pośród emigrantów byłem bodaj jedynym, który odmówił pisania dla Wolnej Europy, bo nie podobało mi się jej bicie w patriotyczny bęben i kropienie święconą wodą" („Abecadło Miłosza"). Nie podobał mu się również opór antyhitlerowski : „ Warszawa okupacyjna była dla mnie miejscem i czasem spotkania z polskim nacjonalizmem w jego najwyższym natężeniu, kiedy to występował wyłącznie jako patriotyzm, którego nikt nie ma prawa krytykować " („Rok myśliwego"). „Moja niechęć do przywódców AK była silna (...), cały konspiracyjny aparat żył nierealnością, ponieważ w siebie pompował narodową ekstazę" („Rodzinna Europa"). Wpompowali, skurczybyki, również w Litwina uważającego patriotyzm za tyfus, zmuszając go do majstrowania antologii poezji patriotycznej pt. „Pieśń niepodległa" (1942), co uczynił klnąc, ze strachu, by nie podpaść akowskim skrytobójcom, czyli „jakoś ustawić się w tamtej Polsce" (sic!). Później nigdy nie dał wznowić tej antologii: „Cisną mnie, żebym pozwolił na jej druk w Polsce. Mówię: nie chcę, bo to było dawno i nie mam z tym nic wspólnego (...), nie życzę sobie podpisywać się pod «Pieśnią niepodległą»" („Rok myśliwego").

Wszawemu patriotyzmowi Miłosz przeciwstawiał rozsądną („bierną") kolaborację. Nie tylko z sowietyzmem, również z nazizmem, o czym świadczy jego wrogość wobec zbrojnego kontestowania hitlerowskiej okupacji. J. Majda: „Miłosz był wtedy zwolennikiem narodowej bierności i lojalności wobec okupantów. Uważał, że partyzantka, konspiracje, powstania to nonsens; podawał tu za chwalebny przykład postawę Francuzów". Rzeczywiście podawał: „Jeżeli 99% Francuzów żyło jak zwykle po klęsce 1940 roku, to jest to normalne" („Rok myśliwego"). „Nienormalna" alias „nonsensowna" była dla Miłosza wszelka ojczyźniana walka, bitwy pod Grunwaldem nie wyłączając (nazwał Grunwald „plugawym nonsensem"). Całość tej przyrodzonej głupoty Polaków określił jako „powiązany system narodowej paranoi" („Życie na wyspach"). S. Trepka: „Oto do czego może prowadzić fałszywy blask noblisty pierwotnie zafascynowanego komunizmem, kosmopolity obcego naszej suwerenności i wypranego z uczuć patriotycznych".

Sam Miłosz — podobnie jak Kuroń i cały KOR — unikał słowa „kosmopolityzm"; zwał tę predestynację elegancko: „pewną międzynarodowością umysłu": „Moją ambicją od dawna była pewna międzynarodowość umysłu" („Zaraz po wojnie").

W liście do M. Wańkowicza serio o sobie i kpiąco o Polakach tłumaczył: „Jestem bardzo mało polski w sensie, jaki temu słowu zwykło się nadawać; standardy obowiązujące wśród szlachetnych Polaków są mi najzupełniej obce. Mój umysł jest żydowski". Dlatego wiązał się zawsze z Żydami przeciw Polakom, czując silną duchową więź: „Gdzieś na dnie tliła się myśl, że ich i moja lewicowość jest przebraniem dla naszej inności" („Rodzinna Europa"). Wolał eksponować lewicowość, zamilczając porównywalną litewską i żydowską nienawiść wobec Polaków. To on — wbrew nieustannej pomocy, jaką gojowska Warszawa i Armia Krajowa udzielały gettu — rozpowszechnił (wiersz „Campo di Fiori") jedną z najparszywszych kalumni wymierzonych w Polaków: że gdy Niemcy mordowali Żydów z warszawskiego getta, Polacy beztrosko bawili się obok muru getta na karuzeli, przy wesołej muzyczce.

Czegóż jednak można oczekiwać od katolików? Ich religię Miłosz przezwał „narodową ułudą" („Traktat teologiczny") i „glebą dla snów paranoicznych" („Prywatne obowiązki"); ich Madonnę (Najświętszą Marię Pannę Częstochowską) — „pogańską boginią" (dlaczego? — bo nie jest judaistyczna?); ich Śluby Jasnogórskie — „ przedsięwzięciem faszyzacji Polski" służącym „kropionemu święconą wodą gałgaństwu" („Tygodnik Powszechny" 1997); ich krucyfiksy — „próchnem":

„Krucyfiks chwytasz, bo tak ci bezpieczniej.

Drewno masz w ręku, a w tym drewnie próchno.

Pacierze mruczysz, ale strachem cuchną".

Jemu cuchnęła wiara katolicka, dlatego zaperzył się solennie:

anonim, June 19, 2008 08:50 Skomentuj komentarz


CAMPO DI FIORI (Czesław Miłosz)

W Rzymie na Campo di Fiori
Kosze oliwek i cytryn,
Bruk opryskany winem
I odłamkami kwiatów.
Różowe owoce morza
Sypią na stoły przekupnie,
Naręcza ciemnych winogron
Padają na puch brzoskwini.

Tu na tym właśnie placu
Spalono Giordana Bruna,
Kat płomień stosu zażegnął
W kole ciekawej gawiedzi.
A ledwo płomień przygasnął,
Znów pełne były tawerny,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli przekupnie na głowach.

Wspomniałem Campo di Fiori
W Warszawie przy karuzeli,
W pogodny wieczór wiosenny,
Przy dźwiękach skocznej muzyki.
Salwy za murem getta
Głuszyła skoczna melodia
I wzlatywały pary
Wysoko w pogodne niebo.

Czasem wiatr z domów płonących
Przynosił czarne latawce,
Łapali skrawki w powietrzu
Jadący na karuzeli.
Rozwiewał suknie dziewczynom
Ten wiatr od domów płonących,
Śmiały się tłumy wesołe
W czas pięknej warszawskiej niedzieli.

Morał ktoś może wyczyta,
Że lud warszawski czy rzymski
Handluje, bawi się, kocha
Mijając męczeńskie stosy.
Inny ktoś morał wyczyta
O rzeczy ludzkich mijaniu,
O zapomnieniu, co rośnie,
Nim jeszcze płomień przygasnął.

Ja jednak wtedy myślałem
O samotności ginących.
O tym, że kiedy Giordano
Wstępował na rusztowanie,
Nie znalazł w ludzkim języku
Ani jednego wyrazu,
Aby nim ludzkość pożegnać,
Tę ludzkość, która zostaje.

Już biegli wychylać wino,
Sprzedawać białe rozgwiazdy,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli w wesołym gwarze.
I był już od nich odległy,
Jakby minęły wieki,
A oni chwilę czekali
Na jego odlot w pożarze.

I ci ginący, samotni,
Już zapomniani od świata,
Język nasz stał się im obcy
Jak język dawnej planety.
Aż wszystko będzie legendą
I wtedy po wielu latach
Na nowym Campo di Fiori
Bunt wznieci słowo poety.

Warszawa - Wielkanoc, 1943

secutor, February 21, 2009 21:58 Skomentuj komentarz


mysle ze to co tu pisze mozna ujac w kilku zdaniach.
ale zanim to zrobie napisze jeszcze o innych narodowosciach.
amerykanie strasza komunistami
komunisci jankesami (amerykanami)
zydzi strasza jak nie gojami to arabami
arabi strasza zydami
itd itp.
o co chodzi?
ano chodzi oto zeby niebylo wiadomo o co chodzi czyli
kazde panstwo straszy innymi zeby odwrucic uwage od tego co samo wyprawia.
dlatego tez przeciwnikami polakow nityle sa zydzi
co wladza.
przy czym niema roznicy czy zydowska czy polska, zreszta co za roznica kto bedzie mnie gnebil?
caly problem z wladza natomiast polega na tym ze ich nikt niekontroloje.
w firmie mamy szefa dzialu, a szef dzialu ma nad soba innego itd. kazdy przed kims odpowiada, tylko nie ci ktorzy sa na semej gorze piramidy wladzy. chociaz....
kto kontroluje tych ktorzy kontroloja wszystkich
zasnanowmy sie...
czy niejest to prawo korzysci? egozim?

,,niewalczymy bowiem przeciwko cialu i kri, lecz przeciw istota i byta w sferze niebieskiej".
Skomentuj notkę

Disclaimers :-) bo w stopce coś wyglądającego mądrze można napisać. Wszystkie powyższe notatki są moim © wymysłem i jako takie związane są ze mną. Ale są też materiały obce, które tu przechowuję lub cytuje ze względu na ich dobrą jakość, na inspiracje, bądź ilustracje prezentowanego lub omawianego tematu. Jeżeli coś narusza czyjeś prawa - proszę o sygnał abym mógł czym prędzej naprawić błąd i naruszeń zaniechać.