10 lipca 2003 (czwartek), 14:47:47

Rezerwuar części zamiennych do człowieka

Wolno czy nie wolno hodować sztucznego człowieka na części zamienne dla
innych ludzi?
Wychodząc z założenia, że życie ludzkie jest najwyższą wartością, można
powiedzieć: róbmy wszystko aby leczyć, podtrzymywać, naprawiać. Ale skoro
życie jest najwyższą wartością to czy przypadkiem ratując siebie nie
zabijami innych ludzi?

Do takich dylematów jednak nie dochodzą zwolennicy tych dziwnych badań.
Słuchając dziś jednego z nich dochodzę do wniosku, że motywacja jest
zupełnie inna: sława, kasa i niewypowiadany strach przed wiecznością.
Dosłownie: "jedzmy, pijmy bo jutro pomrzemy". Trochę jaśniej o motywacjach:

1) Kasa, bo co prawda badania kosztują wiele ale inwestorzy gotowi są płacić
widząc potężne zyski w przyszłości.

2) Kasa, bo zyski będą naprawdę potężne. Bynajmniej nie chodzi o to aby
zrobić super lekarstwo co uzdrowi całą ludzkość. Nie .... Chodzi o to, aby
zrobić super lekarstwo gotowe za wielkie pieniądze uzdrowić tych, którzy
mają te wielkie pieniądze. Przykład z lekarstwem na AIDS jest tego
najlepszym dowodem: tylko dla bogatych, a jak murzyni dla murzynów produkują
tanie podróby to do więźienia z nimi bo łamią prawa patentowe.

3) Sława. Naukowcy to dziwni ludzie. Ostatnio widzę, że są bardzo podobni do
sportowców - też najważniejsza jest wygrana: to ja pierwszy na to wpadne, to
o mnie napiszą gazety, to ja dostanę Nobla ... zupełnie jak złoty medal na
olimpiadzie, tyle że zamiast sterydów działających na mięśnie używamy
stymulacji mózgu nieco innym preparatem chemicznym.

4) Strach przed wiecznością. To silna motywacja, o której najmniej się mówi
ale dążąc za wszelką cene do przedłużenia życia (ba, nawet do
nieśmiertelności) ludzie zdradzają się ze swoim strachem przed śmiercią. Bo
coż będzie, gdy okaże się, że racje mają ci nawiedzeni fanatycy głoszący, że
"postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd".

Ale taraz, po tej strasznej analizie świata można jeszcze zastanowić się,
czy życie jest rzeczywiście najwyższa wartością. Dla bojących się wieczności
zapewnie tak: szkoda tylko, że mimo iż głoszą, że "życie jest najwyższą
wartością" działają jakby "moje własne życie było najwyższą wartością". To
drugie brzmi za bardzo egoistycznie więc wykreśla się te pierwsze słowa i
już uchodzi się za wspaniałego humanistę. Ale jeszcze raz ... jeżeli nie zna
się swojego miejsca w wieczności to takie myślenie jest zupełnie
usprawiedliwione. Chyba ich rozumiem, pamiętam też jak to było w końcu nie
tak dawno.

A jeżeli jednak Bóg jest? No.... to zmienia postać rzeczy. Może wstedy
lepiej było by przyjąć, że "życie z Bogiem jest najwyższą wartością"? Jak
wiele to zmienia ....

Przecież żyjąc w przyjaźni z Bogiem (jak by nie było wszechmocnym) można być
pewien jego błogosławieństwa zarówno tu na ziemi jak i tam, potem. Przecież
on tu może nam dać wszystko, co jest potrzebne do życia w radości. Przecież
żyjąc z nim tam, życie będzie dużo bardzie błogosławione, gdyż "tu poznajemy
po części, tam poznamy tak jak sami jesteśmy poznani; tu widzimy jakby przez
mgłę, tam zobaczymy trwarzą w twarz". Ja rozumiem, że można się GO bać - w
końcu, kto będąc tu ma czyste sumienie i nie boi się stanąć przed NIM. Ale
czy będąc grzesznym lepiej jest dalej trwać w tym grzechu i uparcie, za
wszelką cene (łacznie z ceną życia innego człowieka) trzymać się życia? Może
lepiej opamiętać się i przyjść do niego jak ten celnik w świątyni? Wiedząc
że nie jest się OK poprosić JEGO o rozwiązanie problemu grzechu! Przecież ON
ten problem rozwiązał i to już jakieś ca 2000 lat temu nazad!

Wiedząc, że może być inaczej, że można żyć z Bogiem w przyjaźni żal słuchać
w Radiu Bis taki mądrali w profesorskimi tytułami głoszących, że ludzkość
sama sobie poradzi - tylko musimi więcej pieniędzy przeznaczyć na badania
genetyczne. Ludzkość - OK, ale czy pan profesor sobie poradzi? Przecież nie
jest już taki młody.

Kategorie: etyka, _blog


Słowa kluczowe: etyka, transhumanizm, transplantacja, medycyna


Komentarze: (1)

Milka, January 18, 2011 10:55 Skomentuj komentarz


Rozważam i rozważam nad istnieniem Boga. Gdy już nie mam wątpliwości,pojawia się nowa myśl, która każe wątpić. I tak już pewnie zostanie na zawsze.
Nie martwi mnie to.
Chrystusa traktuję jak postać historyczną. Słucham jego słów, którymi próbował nam, ograniczonym ignorantom przekazać sens życia w dobrze, miłości, nadziei, współczuciu z innymi. W samotności o tym rozmyślam. Świat się bardzo niewiele zmienił, a kościoły służą do robienia interesów, jak dawni, prymitywni szamani wywołujący deszcz na żądanie...
Najbardziej smutne jest to, że gdyby Chrystus pojawił się jeszcze raz na ziemi, znowu chciałby, żeby go ukrzyżować.
A ludzie zrobiliby to z ochotą, bo nadal byłby bardzo niewygodny...
Ideologicznie wywrotowy i oczekujący niemożliwego od ludzi. Dziwi mnie, że na siłę zrobiliśmy z niego Boga, choć on sam wcale tego nie chciał.
Jak można czegoś nauczyć ludzi, jeśli oni sami uważają się za tak wszechmocnych, że powołują Bogów? Skąd w nas, grzesznikach takie przekonanie,że możemy ludzi ogłaszać świętymi i robić to w imię Boga?
Nieugięty, zadufany w swej pysze szamanizm! Wszechobecny!
Dlatego mój Bóg jest inny. Pracuję dla niego nad sobą i moimi słabościami ze wszystkich sił. I nikt mi nie każe. Nie straszy piekłem, nie każe niczego wyznawać. Słucham Go w sobie i wiem, że w cokolwiek uwierzę całym sercem, będzie prawdą. Dlatego bardzo starannie wybieram, w co chcę wierzyć...
Skomentuj notkę

Disclaimers :-) bo w stopce coś wyglądającego mądrze można napisać. Wszystkie powyższe notatki są moim © wymysłem i jako takie związane są ze mną. Ale są też materiały obce, które tu przechowuję lub cytuje ze względu na ich dobrą jakość, na inspiracje, bądź ilustracje prezentowanego lub omawianego tematu. Jeżeli coś narusza czyjeś prawa - proszę o sygnał abym mógł czym prędzej naprawić błąd i naruszeń zaniechać.