20 stycznia 2004 (wtorek), 17:33:33

Cel zycia

1. Celem zycia nie jest, i chyba nie moze byc szczescie.

2. Dazenie do szczescia w zyciu jest niebezpieczne - latwo pokaleczyc siebie i innych.

3. Celem zycia jest, i powinno byc posluszenstwo Stworcy.

4. Szczescie moze byc efektem posluszenstwa Stworcy.

5. Szczescie, ktorego zrodlem jest Stworca okresla sie nie uzywanym juz slowem: "blogoslawienstwo".

6. Termin "blogoslawienstwo" wyszedl z uzycia (jest niepraktyczny) bo malo kto w tej chwili nie dazy do szczescia. Jest wrecz przeciwnie, wszystko zacheca nas do tego aby do szczescia dazyc. Wszystko tez na okolo zacheca nas do tego, aby Stworcy nie byc posluszny.

7. iPAQ nie ma polskich literek dlatego dziwnie sie to pisze i glupio czyta. Zupelnie jak na PDP-11.


Kategorie: filozofia, _blog


Słowa kluczowe: cel życia, szczęście, Bóg, Stwórca


Komentarze: (10)

w34 -> pepegi, January 24, 2004 23:58 Skomentuj komentarz


Oj, w trudną dyskusję się tu wspuszczamy - w dyskusje, w których przez wieki, na ten temat wymyślono i wiele i nic.

Ale przynajmniej wyjaśnie moje stanowisko aby ta notka była czytelniejsza.

1. Uważam, że ludzie mają na tyle wolności, żeby wybierać czy chcą, czy nie chcą służyć Stwórcy.

2. Czynników zniewalających człowieka jest na świecie wiele. Np. moje lenistwo to mój straszny ograniczacz, są też inne wiem, że nie ma takiego, który przeszkodziłby mi w wyborze o którym pisze powyżej. I myślę, że inni ludzie mają tak samo: mogą wybierać: z Bogiem czy też bez.

3. Bóg całkowicie szanuje nasze wybory a jeżeli pojawiają się u nas jakieś dylematy typu: Judasz, Nabuhodonozor, Hitler to trudno się je rozważa mając na uwadze, że Bóg jako Osobowy Absolut wie dużo więce - więcej, wie wszystko i to wszystko zawsze. I w tym wiedzeniu wszystkiego ma i realizuje swój plan. Jak więc może być, że On realizuje swój plan względem mnie a ja mimo to mam wolny wybór? Nie może to być a jednak jest.

4. Niejaki Kubuś Fatalista też się nad tym zastanawiał przy czym bardzo cwanie wykorzystywał te dylematy do swoich potrzeb. Można tak (i jest zabawnie) ale można uczciwiej i wtedy (wg mnie) jest jeszcze zabawniej, bo Bóg takie szczere postawy bardziej ceni. I tu właśnie dochodzimy do błogosławieństwa, które było osią mojej notki.

reptil, January 20, 2008 21:27 Skomentuj komentarz


"4. Celem zycia jest, i powinno byc posluszenstwo Stworcy."

Ciekawy jestem czy wiesz na czym owo posłuszeństwo polega.

w34, January 21, 2008 00:40 Skomentuj komentarz


Tak, na razie sobie z tą widzą radzę. Czasem lepiej, czasem gorzej ale radze. Niestety, lepiej wiem czym jest nieposłuszeństwo, bo organ zwany sumieniem wysyła odpowiednie impulsy czy też sygnały. Tak więc odpowiem twierdząco mimo iż oczka mi się zamykają taki jestem śpiący.

Ale dlaczego zadałeś takie pytanie to już nie wiem.

W.

red/wl (pepegi.blog., January 21, 2004 22:22 Skomentuj komentarz


Mhm. Jako zalecenia, poglądy - rozumiem, szanuję, w większości podzielam.

A co do tego nieświadomego służenia, to jednak jestem zdania, że Stwórca ma jakąś kontrolę nad nieświadomymi też, no i jeśli O nimi poniekąd steruje,to oni Mu mimowolnie służą.

"Jam jest częścią tej siły..." - cytat z Fausta bodaj brzmi znajomo. I postać choćby Judasza. Wiem, przykład skrajny i tendencyjny. Ale ogólnie, cokolwiek jest, od Niego pochodzi i Jemu służy, stąd moje sformułowanie o służeniu nieświadomym.

w34 -> red/wl, January 21, 2004 13:12 Skomentuj komentarz


1. Dziękuję, za poważne przemaglowanie tego tekstu. Wiem, że nad tym tematem muszę jeszcze poracować. To co widać powstało wczoraj, bardzo spontanicznie, spisane w samochodzie na iPAQ w sposób w jaki pojawiło się w moim umyśle.

2. Wypowiedź: "Nie jest i nie może być" jest moją opinią (można powiedzieć, że jest "luźnym przemyśleniem")a skoro jest opinią, a nawet pewnego rodzaju własnym zaleceniem to nie ma tu sprzeczności, którą wykazałeś.

3. Na Twoje ostatnie pytanie odpowiem tak: świadomość służenia Stwórcy jest warunkiem koniecznym służenia. Nie wyobrażam sobie służenia bez tej świadomości.

Świadomość ta ma jeszcze jedną ważną ceche: pomaga służyć tak, jakby Stwórca chciał aby mu służono. Jeżeli nie ma tej świadomości to służymy swojej wizji stwórcy, czyli de facto sobie.

4. Jeszcze raz chciałbym podkreślić różnicę pomiędzy szczęściem a błogosławieństwem. Szczęście można osiągnąć na wiele sposobów, błogosławieństwo tylko od Boga. Moim przekonaniem jest, że błogosławieństwo jest czymś lepszym niż szczęście. Lepszym i trwalszym a trwalszym zwłaszcza w kontekście wieczności.

5. Jeszcze raz dziękuję za rozwijającą dyskusje.

red/wl (pepegi.blog., January 21, 2004 12:20 Skomentuj komentarz


Ad 1. "Nie jest i nie może być"? To jest opinia, aksjomat, co to jest? Bo fakt faktem, co potwierdza pkt 5, dla wielu JEST celem. A jeśli jest, to automatycznie MOŻE być. I jeżeli już punkty 4, 3 i 4 (;->) są sformułowane tak zdecydowanie, to dlaczego nie pójść dalej i nie skorelować celu w postaci pojęcia "szczęścia" z pojęciem "służenie Stwórcy"? Służyć Stwórcy można na multum sposobów świadomie, pomijając fakt, że cokolwiek czynimy z jakąkolwiek intencją, jest służeniem Stwórcy, z definicji Stwórcy. I tu pochwaliłbym celność słówka "może" z pkt 3. Reasumując: wszyscy służymy Stwórcy, świadomie i nieświadomie, a niektórzy dzięki temu są szczęśliwi, zarówno pośród tych służących świadomie, jak i służących nieświadomie.

Czy uważasz, że ŚWIADOMOŚĆ służenia Stwórcy jest warunkiem koniecznym szczęścia? Bo ja nie wiem, co myśleć o tym.

w34 -> marekm, January 20, 2004 22:57 Skomentuj komentarz


1) Dziękuję za śliczny dowód. Lubię czytać dowody przez sprowadzenie do sprzeczności. Taka konstrukcja jest zawsze jasna i czytelna.

2) ... ale w Twoim dowodzie znajduję błąd. Źle odczytałeś moją tezę 3. Dążenie do posłuszeństwa _może_ być źródłem szczęścia ale wcale nie musi, z uwagi na suwerenność Stwórcy.

3) Wprowadzony przez Ciebie automatyzm:
posłuszeństwo => błogosławieństwo
moim zdaniem nie zawsze działa. Wiem za to, że działa:
Nieposłuszeństwo => przekleństwo.

4) Moja tez 2 (dążenie do szczęścia może być niebezpieczne) bierze się z obserwacji, zwłaszcza mojej, choć nie tylko mojej osoby. Po prostu dążenie do szczęścia (czy trywializując "przyjemności) powoduje, że klapy na oczy spadają, człowiek rusza w gonitwe i zapomina o zasadach, które może łatwo (podobnie jak ograniczenie do 70km/h na DTŚ) złamać a stąd już niedalego do pokaleczenia siebie i innych.

marekm, January 20, 2004 22:38 Skomentuj komentarz



Nie zgadzam sie ze zdaniem:

2. Dazenie do szczescia w zyciu jest niebezpieczne - latwo pokaleczyc siebie i innych.

Co argumentuje takim oto wywodem:

posluszenstwo Stworcy => szczescie (Twoja teza 3)
co po podstawieniu do (2) daje:
Dazenie do posluszenstwa Stworcy w zyciu jest niebezpieczne.

Z czym i Ty sie chyba nie zgadzasz :)

Hocus, November 18, 2009 21:40 Skomentuj komentarz


Stwierdzenie to sugeruje, że potrzeba bycia szczęśliwym, dążenie do szczęścia, jest generalnie czymś niewłaściwym.
A może człowiek szczęśliwy to (statystycznie) człowiek który lepiej służy Bogu? (choćby dlatego, że ma więcej czasu by się nad sobą i nad wolą Boga zastanowić).

Można np. zadać pytanie, czy więcej woli Boga jest w krajach Afryki, gdzie plemiona zamiast dążyć do szczęścia mordują się wzajemnie na rozmaite sposoby, czy w bogatej i hedonistycznej Szwajcarii.

Myśląc całkiem po ludzku, odpowiedź wydaje się prosta. Ale po chwili zastanowienia myślę, że jest jej (woli Boga) najpewniej po równo i tu i tu. Tylko Plan Stwórcy nieco inny. A z tego dla mnie wynika konkluzja, że dążenie do szczęścia wcale nie musi kłócić się z dążeniem do posłuszeństwa Bogu.

BTW: zdradzisz swój sposób na poszukiwanie "drogi posłuszeństwa"? Chodzi mi o sposób "pozytywny", co mam robić, a nie negatywny - gdy sumienie mówi "tego nie rób".

anonim, November 23, 2009 19:19 Skomentuj komentarz


Sposób pozytywny to razem "obcować" i dobrze, że ten termin brzmi w naszym języku tak dwuznacznie. Właśnie o taka dwuznaczność chodziło świętemu Pawłowi, gdy pisząc o relacji Bóg - człowiek przyrównywał ją do relacji małżeńskiej.

Jest taka rzeczywistość zwana przez chrześcijan Nowym Narodzeniem - wiem, że wielu jak Nikodem (nauczyciel Izraela opisany w ewangelii Jana, rozdział 3) nie łapie tego ale ja wiem, że to jest, bo jest to też od pewnego czasu moim udziałem. Po nowym narodzeniu przykazania z zakazów (nie kradnij) zmieniają się w obietnicę (nie będziesz kradł) przy czym niestety, wcale to nie oznacza, że nie będę kradł (wolna wola dalej pozostaje. Ale oznacza to tylko, że wielce nie chce mi się kraść, nie chce mi się, bo bardzo zmieniła się moja wewnętrzna motywacja.

Po nowym narodzeniu, gdy mniej jest mnie a więcej Jego można jak Paweł zawołać ... poczytaj w Gal 2.20 - i to właśnie jest ten pozytyw.

Nowego narodzenia teraz Ci życzę.

W.
Skomentuj notkę

Disclaimers :-) bo w stopce coś wyglądającego mądrze można napisać. Wszystkie powyższe notatki są moim © wymysłem i jako takie związane są ze mną. Ale są też materiały obce, które tu przechowuję lub cytuje ze względu na ich dobrą jakość, na inspiracje, bądź ilustracje prezentowanego lub omawianego tematu. Jeżeli coś narusza czyjeś prawa - proszę o sygnał abym mógł czym prędzej naprawić błąd i naruszeń zaniechać.