5 stycznia 2005 (środa), 21:42:42

Nie będzie "róbta co chceta"!

Czy ja już pisałem o tym, że nie popieram, nie popierałem i nigdy popierać nie będę WOŚP? Nie dałem i nie dam ani złotówki i pomimo wszelkich załadowanych emocjami typu "a co? na chore dzieci nie dasz" ataków na moją osobę do takiej samej postawy zachęcam wszystkich moich znajomych, zwłaszcza tych nadzianych próbujących czasem nawet niemałym głosem uspokoić swoje sumienia.

Nie będzie "róbta co chceta" i koniec!


=[ Dopisek ]============

Inspiracja: przed chwilą przeczytałem o tym jak znajomy podłączając się pod WOŚP zrobił sobie świetną reklame niewielkim kosztem. Jeżeli ma się jakiś medialny produkt to nawet jest to dość proste więc muszę mu teraz podgratulować pomysłu jednocześnie nie dziwiąc się cynizmowi - wszak cynizm jest takim samym narzędziem prowadzenia biznesu jak kapitał, praca najemna czy też produkt.

Wspomnienie: mija właśnie 3 rok od czasu gdy pracowałem dla pewnej korporacji której prezes chcąc zabłysnąć w świetle jupiterów wręczył Owsiakowi na oczach kamer wielki czek. Nie wiem czy czek miał pokrycie, bo po firmie to już śladu nie ma poza nieprzyjemnymi wspomnieniami w pamięci wielu osób.

=[ Link sponsorowany ]============

Jeżeli masz nadmiar gotówki i chcesz dać na dzieciaki to polecam, wejdź sobie na te serwisy - na pewno jest tam jakiś numer konta:
Wierzę, że organizacje te zapewniają dyskrecję dla darczyńców w myśl zasady, że "kiedy dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa".

Kategorie: etyka, _blog


Słowa kluczowe: róbta co chceta, relatywizm, etyka, WOŚP, Jerzy Owsiak, Owsiak


Komentarze: (13)

aga, January 20, 2005 23:21 Skomentuj komentarz


jestem za tym zeby dawac na "Milosc Edukacja Dojrzalosc" i to wszystko co w tej sprawie dodam (znalazlam sie tu przez przypadek szukajac wlasnie linku na ich strone)

w34 -> *.*, January 8, 2005 13:26 Skomentuj komentarz


1) Pytanie L. "dlaczego nie dać na dzieci" sprowokowało mnie do głębszego przemyślenia. Będzie z tego zaraz nowa notka.

2) Jeszcze dla L.:
Dla takiej jak WOŚP działalności robię sobie bilans dobra i zła wytworzonych przez nią. Jest on niestety zdecydowanie ujemny! Mój system wartości bardzo wysoko wycenia prawdę, prawdziwe motywacje oraz szczerość. Życie dzieci też jest wartościowe ale ponieważ w tak niewielkim stopniu zależy ono od ludzi w ocenie działań człowieka wypada słabiej niż prawda.

3) w34 -> Wins.
"... żyją dzięki aparaturze zakupionej przez WOŚP". No coż. Śmiała teza. Nie mnie wyrokować ale ja jako źródło wszelkiego życia widzę Boga i wiem, że on więcej może. Za to zastanawiam się jak wiele popsutych noworodków może trafić do szpitala, albo nawet nie trafą tam przez ludzkie zachowania wynikające z "róbta co chceta". Bóg planował świat bez szpitali.

4) w34 -> kh.
Kapuje. Własne sumienie jest najważniejsze. Tak naucza i Apostoł Paweł (Rz 8) i Święty Tomasz.

5) w34 -> m.
Decydowanie jestem za opcją 3.

margaux, January 7, 2005 13:37 Skomentuj komentarz


Witam!
Całkiem przypadkowo trafiłam na Twego bloga, tak już bywa w necie. Zaintrygowała mnie Twoja pisanina, choć nie zdajduję w niej rzeczy odkrywczych dla siebie.
Twoje zdanie o akcji p. Owsiaka, tj. WOŚP równiez mnie nie powaliło na kolana. W zasadzie mam podobne zdanie i od kilku lat nie uczestniczę w jej zmaganiach. Mało tego, nie włączam tego dnia programu 2 TVP, bo zbiera mi się na mdłości widząc entuzjazm ( może i autentyczny?) pewnej dziennikarki niezmiennie aktywnej w akcjach WOŚP. Staram się nie wychodzić na miasto, by nie natkńąć się na wolontariuszy z puszeczkami i sławetnymi serduszkami. Bolą mnie uszy od ryczącej muzyki (mieszkam w pobliżu rynku dużego miasta) i rokrocznie obiecuję sobie kupno stoperów na tę okoliczność.
Jestem wstrętnym babolem walczącym z nadętym stereotypem Matki Polki. Mamuśka ze mnie kiepska
, i w tym roku nie wyjdę z moim 11-letnim już synem wspomagać tak szlachetny cel jak pomoc dla chorych dzieci. Pozdrawiam!

makowski, January 6, 2005 21:37 Skomentuj komentarz


no dobra. uporządkujmy.
1. cel jest słuszny, choć intencje działających mogą być nie całkiem czyste.
2. cel jest słuszny a intencje są nieważne.
3. istnieją inne, alternatywne metody osiągnięcia tego samego celu.

ja jestem za 3. poglądem.
(a po cichu i za drugą połową 1.)

a alternatywą może być NIE TYLKO darczyństwo; również - a może przede wszystkim - uzdrowienie całej służby zdrowia, reforma systemu podatków, tak, aby były pieniądze na cel ten i inne. itede.

i dlatego (moim zdaniem) Orkiestra jest też zła ? jest (lepszym, czy gorszym, moralnym czy nie - nieważne) plastrem na ropiejącą ranę. coś tam pomaga (może) - ale przyczyn nie rozwiązuje.
a odwraca uwagę. i sprawia, że (niektórzy) pomyślą: już po problemie. Orkiestra zebrała. nie musimy dzialać.
pozdrawiam.

p_tutka, January 6, 2005 17:23 Skomentuj komentarz


Ja kilka lat temu bardzo bylem za WOSP... popieralem i nawet organizowalem zbieranie pieniadzy w szkole. Dzis mam zupelnie odmienne zdanie na ten temat mimo tego ze w "Ksiazeczce Zdrowia Dziecka" znalazla sie ladna kolorowa samoprzylepna naklejka z logo WOSP jako Certyfikat Badania Sluchu u Noworodka.

khan-goor, January 6, 2005 15:20 Skomentuj komentarz


mojego µ ratował inkubator kupiony przez WOŚP. nie byłbym w zgodzie z własnym sumieniem, gdybym nic teraz nie dał...

makowski, January 6, 2005 11:30 Skomentuj komentarz


choć (chyba) z innych pozycji - ale się zgadzam całkowicie.
a to moja notka zdziś rana:
http://www.ooops.pl/blog/index.php?p=729
i link do tej - dodam w update. bo warto.

wings, January 6, 2005 11:01 Skomentuj komentarz


u mnie przegrał "Caritas".. ale na WOSP zapewne kilka groszy wrzucę !!! w szpitalu widziałam kilka noworodków, które żyją właśnie dzięki aparaturze zakupionej przez Orkiestrę...

lilienn, January 6, 2005 01:33 Skomentuj komentarz


hmmmm... dlaczego nie dac na dzieci? co z tego ze inni sobie robia reklame? pieniadze i tak ida na konkretny cel... nie rozumiem

paulina, May 25, 2009 15:25 Skomentuj komentarz


japierdole co wy z tym robta co chceta

anonim, October 17, 2009 16:51 Skomentuj komentarz


Nie możemy tego zostawić
Igor Janke 17-10-2009, ostatnia aktualizacja 17-10-2009 14:08

Z Jerzym Owsiakiem rozmawia Igor Janke

http://www.rp.pl/artykul/378823_Nie_mozemy_tego_zostawic.html

Rz: Kiedyś byłeś postrzegany jako człowiek mówiący młodym ludziom: róbta, co chceta. Róbcie wszystko, co lubicie, jeśli nikomu tym nie szkodzicie. W tym roku byłem pierwszy raz na Przystanku Woodstock i miałem wrażenie, że stałeś się belfrem, który słucha z dzieciakami rocka, ale ciągle poucza: to róbcie, a tego nie.

Jerzy Owsiak: Nigdy „róbta, co chceta” nie znaczyło tego, co mówisz. To był tytuł programu i tyle. Program stał się bardzo popularny, bo puszczaliśmy fajną muzykę. Ale wtedy, 20 lat temu, do głowy mi nie przyszło, że za tym tytułem cokolwiek stoi, jakakolwiek filozofia, którą młodym ludziom chcemy przekazać.

Ale to było spójne z twoim wizerunkiem.

Nigdy nie byłem facetem, który chciał być postrzegany jako anarchista, nihilista albo gość łamiący wszelkiego rodzaju konwenanse. Przeciwnie – wyrosłem na kulturze hippisowskiej, która była bardzo tolerancyjna, miła, serdeczna, prywatkowa, zabawowa, otwarta na wszystkich ludzi. Od początku przekazywaliśmy takie spoiwo: pokazywaliśmy grupę ludzi, którzy fajnie się ze sobą czują. Czy to był Voo Voo, czy spotkania w Jarocinie, czy początek Wielkiej Orkiestry – przekazywaliśmy informację, że działamy razem. Nigdy, nawet przez pół minuty, nie kombinowałem, że mogę być czegoś liderem, że za mną mogą pójść ludzie. Byłem raczej jak Forrest Gump. Odwróciłem się nagle i zobaczyłem: o jasny gwint, tam jest od cholery ludzi, trzeba coś z tym zrobić. Tylko że Forrest Gump wzruszył ramionami i poszedł do siebie. A ja, kiedy dostaliśmy pierwsze pieniądze na Orkiestrę, powiedziałem O cholera, nie możemy tego zostawić. Kiedy kupiliśmy pierwszy sprzęt, też sobie powiedzieliśmy: O cholera, trzeba to jakoś wszystko porządnie zorganizować. Mnie czasem postrzegano tak: ten gość to żyje na luzaka. A ja wcześniej miałem rodzinę, dzieci, martwiłem się o pracę, nie wiedziałem, czy mój program się utrzyma, i myślałem o życiu poważnie. Mnie włożyli w usta, że „róbta, co chceta” to moja filozofia życiowa. W żadnym wypadku. Nigdy tak nie było.

Teraz cały czas mówisz młodym ludziom, co powinni, a czego nie powinni robić.

Wiem, że mnie słuchają. Na początku mówiłem, że chcemy zebrać pieniądze. I okazało się, że wiele tysięcy osób zaczyna zbierać pieniądze. Na Przystanku Woodstock na początku tylko prosiłem, żeby był porządek. Teraz mówię już bez krępacji: Nie możesz leżeć pijany pod sceną. Ostatnio przerwałem koncert i powiedziałem do jakiegoś gościa: Nie bluzgaj, bardzo źle się zachowujesz. Z tej samej sceny mówię do nich: Uczcie się języków. Możesz powiedzieć, że jestem jak belfer, ale ja wiem, na co mogę sobie pozwolić, a na co nie mogę.

Ale ty też bluzgasz.

Ktoś mi powiedział: Nie bluzgaj ze sceny, bo kiedyś mi się zdarzyło. I przyznałem mu rację.

Na Woodstock przyjeżdża prawie pół miliona młodych ludzi. Słucha cię pewnie jeszcze więcej. Czego chcesz ich nauczyć?

Żeby byli odpowiedzialni. Żeby byli odważni odwagą młodego człowieka. Odwagą poznawania.

Odwagą bycia ruchliwym. Odwagą jeżdżenia po świecie, próbowania wielu rzeczy – mam na myśli próby związane z wiedzą. Mówię im, żeby byli pewni siebie tą pewnością, jaką mają ich rówieśnicy z krajów zachodnich, którzy mają poczucie swojej wiedzy, jaka pozwala korzystać z tego, co świat im daje. Mówię do nich: Nie bójcie się zanurzać w politykę. Zakładajcie swoje partie, jeśli wam się nie podobają te, co są. Mówię im: Idźcie na wybory, wybierajcie. Nie wskazuję, kogo mają wybierać. Mówię im o odpowiedzialności. Patrz, co się dzieje u twojego sąsiada. Zobacz, czy tam się nie dzieje jakieś nieszczęście, żeby tobie też coś złego się nie stało. Jeżeli masz 18 lat, masz prawo spożywać alkohol, ale rób to umiarkowanie.

Ale przecież na Woodstocku piją masowo. Miasteczko piwne jest ogromne i zawsze pełne ludzi.

Wiem, że piją masowo, ale jest dużo mniej pijanych niż na pierwszych Przystankach. O narkotykach i alkoholu mówimy z nimi bardzo otwarcie. Ale też współpracujemy z policją. Myśmy nauczyli ludzi czegoś bardzo obywatelskiego, co w polskim społeczeństwie, we wszystkich społeczeństwach wywodzących się z komuny, jest strasznie trudne do uzyskania: współpracy ze służbami porządkowymi. Brakuje mi słowa, bo nie chce powiedzieć, że chodzi o donoszenie. Ale o to chodzi, by donieść na dilera. Donieść na koleżkę, który zaczyna zioło wyciągać. Wprowadziliśmy miejsca na festiwalu wolne od procentów. Jest prohibicja na mocny alkohol. Nie możemy zrezygnować w ogóle z alkoholu, bo zaraz by się zaczęło wielkie podziemie. Wolimy ich uczyć. I dążyć do tego, żeby pili coraz mniej, a robili inne rzeczy. Efekt jest taki, że w tym roku 5 tysięcy osób oddało krew. 2,5 tysiąca litrów krwi w trzy dni! W takim środowisku – wakacyjno-luźno-miłym – jest to fenomen. Uczą się też korzystania z prawa, pierwszej pomocy, ratowania życia. Mówimy im: sprzątajcie po sobie.

Co z ciebie za hippis? Uczysz nie pić, zakazujesz narkotyków, każesz sprzątać po sobie, donieść na dilera i dzwonić do rodziców.

My z kultury hipisowskiej wyciągnęliśmy to, co daje poczucie wolności. Ale jednocześnie uczymy się ze sobą żyć, uśmiechać, pomagać sobie i organizować, tworzyć wspólnotę. To jest coś dobrego.

Wspólnota jest ważna?

Bardzo ważna.

Rodzina?

Bardzo. Jak śpiewali Starsi Panowie: „Rodzina, ach rodzina”.

Owsiak i Starsi Panowie o rodzinie... Może zostaniesz komentatorem konserwatywnej „Rzeczpospolitej”?

Ha, ha, nie, nie...

Bo wiesz, ja też kiedyś hippisowałem...

A widzisz. Mówią: „Hippisi będą łysi”. Nie chodzi o to, byśmy się zachowywali tak jak wtedy, gdy mieliśmy 18 lat. Bo wówczas wyglądalibyśmy śmiesznie. Ja nie próbuję być 18-latkiem. Mam tyle lat, ile mam, zachowuję się tak, jak lubię, i robię to, co chcę robić. Jestem sobą. Jeśli młodzi ludzie kupują mnie z tym wszystkim, to jest wielki sukces. Jeśli oni dobrze się czują na imprezie, którą ja organizuję, to jestem szczęśliwy. Myśmy hippisowsko tych młodych ludzi zgarnęli w sposób cudowny bez żadnego belferskiego podejścia.

Uczysz ich patriotyzmu?

O Jezu, jeszcze jak. Też możesz to nazwać konserwatyzmem.

Ale to nie jest żaden zarzut. Wręcz przeciwnie.

Ja nie chcę takiego konserwatyzmu, jaki chciał wprowadzić pan Giertych. Zmuszając do wszystkiego. To było natychmiast wyśmiane. Trzeba mówić inaczej.

Tak jak w Muzeum Powstania Warszawskiego?

Tak, to świetne miejsce.

Wiesz, że to muzeum zrobili właśnie konserwatyści?

A niech sobie będą, kim chcą. Ja widzę efekt. Mnie tam nikt nic złego nie robi, nikt mi nie mówi, co mam myśleć albo że nie mam tam wstępu, bo się za kolorowo ubieram. Oni stworzyli muzeum według standardów światowych. Ja do tego muzeum zawiozłem wielu gości. Ostatnio był tam książę Jordanii ze swoją żoną. Wyszli wstrząśnięci. Byłem dumny, że pokazałem im to muzeum.

Na czym polega twój patriotyzm?

Ja z mlekiem matki wyssałem miłość do Polski. Pójdę na barykady, jakby coś się działo. Gdy w świecie ktoś coś nawija o Polsce, ja się w to włączam i jestem strasznym chwalipiętą. Nie narzekam, mówiąc o Polsce. Tutaj mój patriotyzm objawia się tym, że od czasu do czasu piszę list otwarty, kiedy jestem na coś zły, kiedy myślę, że Polska sobie wstydu narobi. Ale mój patriotyzm idzie też w tym kierunku, że gdy słyszę Lao Che, który śpiewa o powstaniu warszawskim, to mówię: Panowie, musicie to zaśpiewać na Przystanku Woodstock. I potem, kiedy patrzę na tych wszystkich ludzi, to myślę: słuchają dobrej rockowej muzyki, skaczą, tańczą, świetnie się bawią, ale gdzieś słyszą też przy okazji o Szarych Szeregach, o powstaniu, o bohaterach. Robimy potem z nimi o tym film, robimy program. Moja córka, która ma 20 lat, usłyszała opowieść powstańca i była tym strasznie przejęta. Niektóre nasze święta są niestety niszczone przez kłótnie. Ile kłótni było o 20 lat odzyskania niepodległości?! Ludziom zaczyna się już kołować w głowie. Czy Wałęsa skoczył przez płot czy nie skoczył, za co tego Nobla dostał, czy był agentem, czy za wędkę dostał tego Nobla? Więc na Przystanek zaprosiliśmy Tadeusza Mazowieckiego i Lecha Wałęsę, żeby o tym opowiedzieli. Dyskusja była godna auli uniwersyteckiej!

Czy nie uważasz, że trzeba też uczyć tolerancji i szacunku dla starszych kobiet, które noszą moherowe berety? W mediach pokazują je, często kpiąc albo atakując.

Tak. Jest obśmiech, to prawda. Ale ktoś na to zapracował. Ja mówię o tolerancji otwarcie. Mówię im też ze sceny o tym, że ja się muszę jej uczyć. Czasem mnie ponosi i mnie tej tolerancji brakuje.

Nie powinieneś ich uczyć tolerancji wobec ludzi słuchających Radia Maryja?

Ja uwielbiam śmiech i żart ze wszystkiego. Jeżeli ktoś się ze mnie śmieje, to ja też mam zabawę. Oczywiście boli mnie, kiedy mnie atakują, piszą podłości, zwłaszcza anonimowo. I to samo na pewno przeżywają moherowe berety.

To są tacy sami obywatele Polski jak ci ludzie, którzy przyjeżdżają na Woodstock. A przez dużą część elit są traktowani pogardliwie, zepchnięci na margines.

To są twoje słowa, ja się z tym nie zgadzam. Na tym zepchnięciu na margines zbudowano tę grupę i poprowadzono w stronę skrajnej nietolerancji. Obrazki, które pokazują, jak te panie mówią do ludzi z kamerą w krótkich żołnierskich słowach, co mają robić, świadczą o tym, jak trudna jest jednoznaczna ocena tej grupy Polaków.

Ale wiesz dobrze, że te kamery ich często prowokują. Że ludzie wyśmiewani w mediach potem źle na nie reagują.

Nie, nie. Telewizja Trwam – wielokrotnie widziałem ich w akcji i wiem, jak to działa. Jest zasada: jeśli jesteś dziennikarzem, to masz prawo kręcić wszystko. A oni nie chcą, byśmy ich pokazywali. To się jednak też zmienia. Kiedy teraz mieliśmy finał Orkiestry w Krakowie czy Szczecinie, podeszły do mnie babcie w moherowych beretach i mówią: Jureczku, dziękuję bardzo! Oni mnie też miło traktują.

Ale przyznasz, że w mediach często spotyka je pogarda i kpina.

Media dopuszczają prześmiewców. Moherowe berety łatwo wyśmiać. Kiedy były wybory do parlamentu, to wyszła ta prześmiewczość w Internecie: akcja „Schowaj babci dowód”. W Wielkiej Brytanii śmialiby się z takiego dowcipu. U nas odczytano to jako znacznie coś gorszego. Trzeba to odkręcać.

To zrób akcję „Znajdź babci dowód, weź ją pod rękę i zaprowadź na wybory”.

Można by w ogóle tym babciom pomóc. Ale wiesz, dowód się po to gubi, żeby babcia nie głosowała na tę partię, co jej nie lubimy...

Właśnie. Zarzuca ci się, że masz swoje wyraziste poglądy i je lansujesz. Dlaczego nie uczysz ludzi otwartości na inne poglądy?

Uczę ich.

A jeśli zgłosi się do ciebie organizacja, która chce zorganizować akcję w obronie dzieci nienarodzonych, to wpuścisz ich na Woodstock?

Nie wiem. Decydujemy w grupie. Mamy tę wielką przyjemność dowodzenia i decydowania. Komuś zawsze mówimy: twoja muzyka nie zagra. Pytają nas, dlaczego wybrałem ten zespół, a tego nie. Dlaczego nasza organizacja może w tym brać udział, a ta nie? To jest subiektywny wybór – otwarcie o tym mówimy. Sami oceniamy jakość muzyki, zastanawiamy się, czy jakaś akcja skonfliktuje ludzi czy nie. Mamy regulamin i wiadomo, jak się do nas zgłosić. Odcinamy się od partii politycznych.

Ale są wśród nich organizacje bardzo liberalne.

Inne się nie zgłosiły.

A jeśli się zgłoszą?

Zobaczymy. Dyskutujemy i razem zdecydujemy. Gdyby twórcy tej wystawy obrońców życia, która rozbiła się obok Przystanku, zgłosili się do nas, to bym im powiedział: Mistrzu, nigdy w życiu. Twoja wystawa jest bardzo agresywna i wywołuje skrajne emocje. O problemie możemy porozmawiać, ale nie w ten sposób. Jeżeli chcesz, chętnie zrobimy dyskusję, która nie pokłóci ludzi, ale coś wniesie, i na to jesteśmy otwarci. Ta wystawa wywołuje agresywne reakcje. Ale jeśli mówimy o wystawach, to każdy Przystanek wygląda inaczej, rozwija się, my się zmieniamy. Trzy lata temu pierwszy raz zaprosiliśmy ludzi spoza muzyki. Teraz zaprosiliśmy bohaterów sprzed 20 lat. To jest rozwój. Uczymy ludzi dyskutować.

Zaprosiłeś jednak polityków, którzy w dzisiejszym sporze stoją po jednej stronie. Zaprosiłbyś ludzi z drugiej strony, z innej bajki, konserwatystów?

Wiesz, ja ich mało znam, nie wiem, których warto.

To ja ci podpowiem.

OK, pomyślimy. Jak myślę prawica, to mi się przypomina Macierewicz i jego agresja. Ale my się też uczymy rozmawiać. Zastanawiamy się, jak to zrobić, żeby ludzie słuchali, dyskutowali, ale nie pożarli się. Trzykrotnie wysyłałem listy do ojca Tadeusza Rydzyka z zaproszeniem do dyskusji. Żadnej odpowiedzi. Spotkałem się z Romanem Giertychem, kiedy był ministrem, zapraszałem go na Woodstock. Powiedziałem mu: Panie ministrze, jeśli jest konflikt między uczniami a panem, niech pan przyjdzie i spotka się z nimi. On miał jakiś pomysł na walkę z narkotykami. Tyle że dziwny. Chciał uczyć dzieciaki

patriotyzmu przez pieśni. Dlaczego nie? Niech Polacy śpiewają więcej, nie pieśni biesiadne, tylko patriotyczne. Ale od razu wszyscy mówili, żeby to robić na baczność w sali gimnastycznej. Mówiłem: porozmawiajmy o tym. Ale nie przyjechał. Ja wiem, że gdyby ojciec Tadeusz Rydzyk przyjechał, to też byśmy sobie spokojnie porozmawiali i pewnie wiele rzeczy wyjaśnili.

Tak bardzo jesteś otwarty, że chciałeś dać z baśki każdemu, kto powie złe słowo na Wałęsę.

No dobra, poniosło mnie. To był greps i żart.

Nie powinieneś uczyć młodzieży, że trzeba poznawać prawdę, także przykrą, o naszych przywódcach bohaterach?

Ja nigdy nie powiedziałem, że tej prawdy mamy nie poznawać. Mówiłem o czymś innym. O dzikiej ocenie Lecha Wałęsy, która przechodzi w propozycję odebrania mu Nagrody Nobla.

Ale histeria wybuchła nie po tej propozycji, tylko wtedy, gdy dwaj historycy opublikowali książkę przedstawiającą dokumenty.

A druga strona mówi, że to nie są prawdziwe dokumenty.

Historycy nie mają prawa badać życia Wałęsy?

Mają. Dostęp do dokumentów powinien być powszechny.

Czy ci, którzy urodzili się w wolnej Polsce, mają zupełnie inne doświadczenia, żyją z nowymi technologiami, bardzo się różnią od pokolenia dzisiejszych 40 – 50-latków?

Polska młodzież bardzo wolno się zmienia. To smutna obserwacja. Są bardzo przywiązani do rodziców, do tego, że oni muszą pomagać. Często zachowują się tak jak w PRL. Wielu z nich ciągle oczekuje, że coś dostanie, że to powinno im się dać. Myślałem, że szybciej zaczną być tacy jak na Zachodzie. Nie chodzi mi o system wartości, tylko o samodzielność, pęd do wiedzy, niezależne myślenie. Z tym ciągle nie jest dobrze. Młodzi ludzie słabo biorą swoje sprawy w swoje ręce. Nie są aktywni politycznie.

Myślałem, że twoje obserwacje będą zupełnie inne.

Ale jest też druga strona medalu. Dużo podróżuję po świecie i wszędzie spotykam młodych Polaków. I nie widzę ich w dresach wyczekujących na rogu na robotę, lecz w rozmaitych ciekawych, czasem przedziwnych miejscach. Wielu z nich otwiera własne biznesy, podróżują, znajdują fantastyczne zajęcia. Część z nich już załapała tę wolność i daje sobie z nią radę.

A ci, którzy przyjeżdżają na Woodstock?

Są lepiej ubrani niż kiedyś. W Jarocinie byliśmy wszyscy tak samo umundurowani: flanelowa koszula i kurtka motocyklowa. Znają języki. Jak artysta mówi do nich po angielsku, to rozumieją. W małym palcu mają nowe technologie, ale przez esemesy oduczyli się umiejętności sklecenia dwóch zdań. Są ładniejsi, lepiej odżywieni, lepiej dbają o siebie. Lepiej się bawią, jest w nich mniej agresji, są bardziej serdeczni wobec siebie Zaczynają przyjeżdżać ciekawi młodzi ludzie mający coś do powiedzenia. . Jest lepiej, ale nie tak, jak by mogło być.

Dlaczego ciągle są tak mało samodzielni?

To mnie niepokoi. Myślałem, że po „Solidarności”, po zdobyciu wolności będziemy lepsi. Że ci młodzi ludzie, którzy już wyrośli w wolności, będą inni. A oni nie są tacy, jak byśmy chcieli. Wiem, że są ci mili, którzy pomagają przy Orkiestrze. Ale są też ci, którzy dalej rozwalają stadiony. Gdzie ten pies jest pogrzebany? Edukacja. To jest najważniejsze. Ja jestem ojcem córek: 20- i 30-letniej, i wiem, jak beznadziejny jest system edukacji w Polsce. A edukacja to jest najlepsza inwestycja. I dlatego my też chcemy ich uczyć.

anonim, February 19, 2010 21:15 Skomentuj komentarz


Święto serca czy pieniądza
Krzysztof Świątek 24-01-2010, ostatnia aktualizacja 25-01-2010 07:42

http://www.rp.pl/artykul/83298,424282_Swiatek__Swieto_serca_czy_pieniadza.html

Idea jednorazowej dobroczynności powoduje społeczne szkody. Zaczynamy żyć w świecie ułudy, iż jesteśmy dobrymi ludźmi dzięki temu, że raz na rok wrzucimy do puszki 2 złote – pisze publicysta
Krzysztof Świątek

Zawsze kiedy zaczyna się kwestionować niezwykłą szlachetność akcji Jerzego Owsiaka, pojawia się chór zakrzykujących: "Dzięki sprzętowi kupionemu przez Orkiestrę ratuje się chore dzieci". Tylko czy cel powinien uświęcać środki? A warto też pamiętać, że Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy nie jest przedsięwzięciem w 100 proc. charytatywnym. Dobrych kilka milionów złotych każdego roku przeznacza nie tylko na organizację całego finału i funkcjonowanie samej fundacji, ale też na imprezę rockową Przystanek Woodstock.

Pijanych jest mniej

Jeżeli w ubiegłym roku na Przystanku Woodstock zmarł młody mężczyzna, a jako oficjalną przyczynę jego śmierci lekarz podał "niewydolność krążeniowo-oddechową", jeżeli w ubiegłych latach policja zatrzymywała grupy młodych ludzi jadących na tę rockową imprezę z narkotykami, to dystans wielu Polaków do WOŚP staje się zrozumiały. Powstaje pytanie: czy zebranych środków nie można by wykorzystać lepiej, bez przeznaczania ogromnych sum na organizację samych finałów oraz kontrowersyjnej wielkiej biby w lecie, która według pomysłodawców stanowi podziękowanie dla darczyńców, a o której sam Owsiak mówił w "Rzeczpospolitej": "Wiem, że piją masowo, ale jest dużo mniej pijanych niż na pierwszych Przystankach".

"skomentuj na blogu"

Podczas tegorocznego finału na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy wpłacono ok. 36 mln zł. Dla porównania – w 2008 roku dzięki cichej, nieroztrąbionej przez media akcji rozprowadzania świec na stoły wigilijne, z której pieniądze przekazywane są na dożywianie dzieci, Caritas zebrał 19 mln zł. A jest to tylko jedna z wielu kampanii społecznych tej organizacji. To dowód na to, że nie trzeba organizować wielkiego happeningu, by skłonić ludzi do dobroczynności.

Podczas finału WOŚP jak zwykle "się działo" – było głośno, hucznie, a także wyjątkowo natarczywie. Grupy młodych atakowały w autobusach, tramwajach, metrze. Ten, kto w dniu finału nie ma przyklejonego czerwonego serduszka, staje się wrogiem chorych dzieci. To, co powinno być spontanicznym darem serca, okazuje się finansowym przymusem. Do tego koncerty i setki ludzi do ich obsługi, happeningi, medialny show.

Ponad milion na Woodstock

Organizacja finału w 2008 roku kosztowała, według sprawozdania finansowego zamieszczonego na stronie internetowej WOŚP, ponad 1,7 mln zł. Wydatki na Przystanek Woodstock pochłonęły dalsze prawie 2 mln zł (dokładnie 1 mln 933 tys. zł). Roczne koszty funkcjonowania samej fundacji wyniosły w 2008 roku ponad 2 mln zł. Już pięć lat temu wiele osób zbulwersowała wypowiedź dyrektora Orkiestry, który podkreślał: "Na 27 mln zł zebranych podczas ostatniego finału tylko 1 mln 200 tys. kosztowało nas zorganizowanie Przystanku Woodstock. Te pieniądze spokojnie otrzymujemy z procentów".

"Ostatni raz dałam na Orkiestrę. Czyli pan Owsiak zarabia poprzez WOŚP na organizację Woodstocku? Fajnie... Szkoda tylko, że ludzie, którzy dają pieniądze na pomoc dzieciom, nie wiedzą, że odsetki z tych środków przeznaczane są nie na dzieci, ale na imprezkę, która kosztuje, bagatela, 1,2 mln złotych. Kpina" – pisała jedna z internautek na portalu Onet.pl.

W 2008 roku owych procentów na Przystanek Woodstock nie wystarczyło, bo z odsetek fundacja uzyskała, według informacji zamieszczonych przez nią samą, niecałe 1,2 mln zł. Oczywiście, każda organizacja, także dobroczynna, potrzebuje ludzi do jej prowadzenia. Ale czy w fundacji charytatywnej musi pracować dwoje specjalistów ds. marketingu i promocji, trzy osoby w biurze prasowym, dwie panie grafik, cztery księgowe, a do tego pan zajmujący się flotą samochodową?

Lokaty i nieruchomości

Jeśli w ostatnim sprawozdaniu finansowym można przeczytać, że wśród aktywów trwałych Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy znajdują się "budynki, lokale i obiekty inżynierii lądowej i wodnej" o wartości ponad 7,6 mln zł, to rodzi się pytanie, czy nadal chodzi o akcję charytatywną, z której pieniądze są natychmiast przekazywane, zgodnie z wiarą darczyńców, na ratowanie chorych dzieci, czy też o duży koncern, który opracowuje gigantyczną kampanię promocyjną i strategię lokowania znaczących funduszy – część na lokatach, część w nieruchomościach, reszta jako rezerwa celowa.

Warto przy okazji obalić jeszcze jeden mit. Że oto dzięki sprzętowi Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy fenomenalnie poprawia się kondycja polskich szpitali i w ogóle służby zdrowia. Wystarczy zestawić dwie liczby: 36 milionów złotych z tegorocznej zbiórki z rocznymi potrzebami Narodowego Funduszu Zdrowia, które wynoszą ok. 50 miliardów złotych. Zakup kilku ambulansów, inkubatorów czy kardiomonitorów w jakiejś mierze pomoże szpitalowi, ale i tak nie uchroni go przed likwidacją, gdy wpadnie w tarapaty finansowe.

Owsiak polityczny

Szkodliwa społecznie wydaje się sama idea jednorazowej, corocznej dobroczynności. Powstaje ułuda, według której dzięki temu, że wrzucamy do puszki 2 złote, stajemy się dobrymi ludźmi, uczestnikami wielkiej charytatywnej wspólnoty serc. A co przez resztę roku? Róbta co chceta? To wykoślawione hasło św. Augustyna, który nawoływał: "Kochaj i rób co chcesz". Ale kochaj nie jeden dzień w roku, ale przez 365 dni. Z pewnością Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy wyzwoliła u wielu pozytywne odruchy serca, ale niektóre aspekty tej akcji wymagają przemyślenia.

Łukasz Warzecha w swoim blogu w Salonie24.pl we wpisie "Na czym polega oszustwo Owsiaka" zwrócił uwagę na środowiska, które wspierają dyrygenta WOŚP: "Mamy do czynienia z często stosowaną metodą tworzenia iluzji pozapolityczności osoby i przedsięwzięcia, które pozapolityczne wcale nie są. Owsiak nie jest osobą "pozaideologiczną", stojącą w jakiś sposób poza sporem politycznym. Przeciwnie – jest osobą o bardzo wyrazistych poglądach, które uzewnętrzniają się od czasu do czasu w postaci zapowiedzi "dawania "z baśki"" tym, którzy ośmielają się badać życiorys Wałęsy, w wypowiedziach na temat Radia Maryja albo w usuwaniu sprzed wejścia na Przystanek Woodstock wystawy antyaborcyjnej".

Według Warzechy Owsiak jest "authority of last resort – kimś, po kogo się sięga w nadzwyczajnych sytuacjach".

Autorytet dla młodych

Jakiś czas temu tygodnik "Polityka", na podstawie przeprowadzonej przez siebie ankiety, okrzyknął Jerzego Owsiaka największym żyjącym autorytetem Polaków. I dziś, jeżeli zabiera on głos w sprawach niedotyczących charytatywności, to właśnie ex cathedra. Jeżeli nie jest wskazane, by w głośnej publicznie kwestii wypowiedział się czynny polityk, zawsze może to zrobić Jerzy Owsiak jako rzekomo politycznie niezaangażowany. Kiedy ukazała się książka Pawła Zyzaka "Lech Wałęsa. Idea i historia", dyrygent WOŚP atakował: "Jestem pacyfistą, ale mogę teraz "z baśki" przyłożyć. Niech tylko Wałęsa wskaże komu".

Potem w wywiadzie dla magazynu "Playboy" zarzekał się: "Co mógłbym zmienić jako polityk? Z fundacją Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy robimy więcej dla odbudowy więzi społecznych niż wszyscy politycy razem wzięci".

W ubiegłym roku podczas Przystanku Woodstock aktywiści ruchów pro-life umieścili w miejscu publicznym (co warto podkreślić) plakaty z hasłem "Wybierz życie", zestawiające zdjęcia z aborcji z aktami ludobójstwa. W nocy wystawa została zniszczona. Jerzy Owsiak mówił o niej: "Jest bardzo agresywna, prowokująca i zła. Została postawiona nielegalnie. Co roku trafia nam się jakiś idiotyzm. A potem telewizja puszcza na dole pasek upierdliwie mówiący o jednym nieistotnym fakcie".

Środowisko, które hołubi Jerzego Owsiaka, wmawia nam usilnie, że to autorytet, szczególnie dla młodych. Dyrygent Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jest im po prostu niezwykle przydatny. A, jak mawiała pisarka Maria von Ebner-Eschenbach: "Nieomylny środek zdobycia autorytetu u ludzi – być dla nich użytecznym".

Autor jest publicystą i zastępcą redaktora naczelnego "Tygodnika Solidarność"

anonim, January 4, 2014 12:20 Skomentuj komentarz


DLACZEGO NIE DAJĘ OWSIAKOWI – argumenty w punktach

Maciejewski Kazimierz w dniu 6 Styczeń 2013

Młodzieży zbierającej do puszek WOŚP można w prosty sposób wyjaśnić naszą odmowną decyzję.

Zamiast dyskutować, wręczać krótki wypunktowany spis argumentów. Wystarczy wydrukować sobie mały zapasik i ruszyć w miasto. Proponuje coś w tym rodzaju:

DLACZEGO NIE DAJĘ OWSIAKOWI PIENIĘDZY

Pieniądze z WOŚP nie trafiają do chorych dzieci, tylko do „chorych” czyli niedofinansowanych instytucji publicznych, jakimi są szpitale. Działalność charytatywna powinna z definicji trafiać do osób (Caritas = miłosierdzie można okazywać osobom, a nie instytucjom)

WOŚP nie pomaga chorym dzieciom, tylko uzupełnia braki wyposażenia szpitali, odciążając w ten sposób budżet państwa z ustawowego obowiązku zapewnienia opieki zdrowotnej swoim obywatelom z zebranych podatków. Wrzucając pieniądze do puszki płacę podatek drugi raz.

Owsiak tylko za część zebranych pieniędzy (ok. 50%) kupuje sprzęt dla szpitali. Reszta idzie na koszty obsługi imprez i koszty własne fundacji. Można to sprawdzić w sprawozdaniu finansowym fundacji dostępnym w internecie. Nie wszyscy artyści grają za darmo, niektórzy pobierają spore gaże. Fundacja wydaje milionowe kwoty na własną siedzibę, nowe samochody, sprzęt studyjny, tzw. „działania propagatorskie”, etaty pracowników itp.

Zgodnie ze statutem fundacji WOŚP, tylko pieniądze z działalności gospodarczej fundacja musi wydać na cele statutowe, czyli ochronę zdrowia. Natomiast pieniądze uzyskane ze zbiórek publicznych, aukcji, darowizn, imprez może legalnie wydać na dowolny cel.

Fundacja WOŚP jest 100% udziałowcem spółki „Złoty Melon”, a J. Owsiak jej prezesem. Spółka w przeciwieństwie do fundacji nie musi ujawniać sprawozdania finansowego. Po co istnieje i dlaczego jest ściśle powiązana z WOŚP?

Zebrane pieniądze Owsiak przetrzymuje do jesieni danego roku obrachunkowego na lokatach, a z odsetek (kilka milionów zł), jak twierdzi, organizowany jest Przystanek Woodstock. Nie chcę, aby z moich datków, a nawet odsetek od nich była finansowana impreza pod hasłem „róbta co chceta”, na której nie obowiązują żadne zasady moralne, a nieletnia młodzież używa narkotyków i alkoholu. Na każdym Przystanku Woodstock promowana jest sekta Hare Kriszna (ma stałą „wioskę”). Jak wygląda ta impreza można zobaczyć wpisując w YT: Przystanek Woodstock (thanks to www.ojciec-dyrektor.de)

Koszty obsługi WOŚP są bardzo wysokie. Część Owsiak pokrywa z zebranych pieniędzy poważnie uszczuplając kwotę przeznaczoną na zakup sprzętu. Resztę pokrywają np. budżety telewizji publicznej (czas antenowy), budżety miast (en. elektryczna, ochrona policji i straży miejskiej itp.), budżet Obrony Narodowej (np. przelot Owsiaka samolotem F16 w 2010r.) To wszystko są pieniądze z naszych podatków.

Sprzęt dla szpitali kupowany jest bez przetargów, a szpital nie ma wpływu na wybór firmy i negocjację umowy kupna. Sprzęt często stoi nierozpakowany, bo materiały eksploatacyjne do urządzeń są zbyt drogie, lub szpital nie ma pieniędzy na dodatkowy etat dla osoby obsługującej. Są poważne wątpliwości, na jakiej zasadzie wybierane są firmy od których WOŚP kupuje sprzęt.

WOŚP nie jest apolityczna. Przy okazji tej imprezy promują się politycy (szczególnie jednej opcji).

Caritas zbiera rocznie wielokrotnie większą kwotę bez rozgłosu i wydawania publicznych pieniędzy, a pieniądze trafiają do konkretnych potrzebujących osób.

Owsiak otwarcie promuje eutanazję „Osobiście dopuszczam taki sposób pomocy, bo ja to tak rozumiem – eutanazja to dla mnie pomoc starszym w cierpieniach” – to jego wypowiedź dla „Dziennika”.

Maria Kowalska  niepoprawni.pl
Skomentuj notkę

Disclaimers :-) bo w stopce coś wyglądającego mądrze można napisać. Wszystkie powyższe notatki są moim © wymysłem i jako takie związane są ze mną. Ale są też materiały obce, które tu przechowuję lub cytuje ze względu na ich dobrą jakość, na inspiracje, bądź ilustracje prezentowanego lub omawianego tematu. Jeżeli coś narusza czyjeś prawa - proszę o sygnał abym mógł czym prędzej naprawić błąd i naruszeń zaniechać.