17 grudnia 2005 (sobota), 10:51:51
Nie karać, ale wychowywać
Wysłuchałem raz takiego działa: Tadeusz Różewicz "Nie karać, ale wychowywać". Ciekawe. Słychać, że poeta się wzbudził (taka jego rola) ale wzbudził aż tak, że dzieło to trudno nazwać wierszem.
Teraz chciałbym się odnieść ale nie mam treści, bo słowo wysłuchane jest słowem ulotnym. Gdzie kupić Kwartalnik Kulturalny Kujaw i Pomorza w którym to dzieło opublikowano? Może na Kujawach? Może na Pomorzu? A może muszę poczekać aż ktoś to dziełko wrzuci w przestrzeń sieci i wszechwiedzące Google się o nim dowiedzą. Na razie wyszukiwarki milczą co do treść pomagając odszukać mi co najwyżej tytuł.
Czekam a notkę zostawiam ku pamięci. Zapiszę jednak, że doceniając kunsz słowa w warstwie intelektualnej całkowicie się nie zgadzałem z wnioskami.
Dopisek z listopada 2017: Znalazłem! Znalazłem, bo są już te periodyki w PDFach, więc kopiuję bezczelnie to tu:
Nie karać, ale wychowywać
Tadeusz Różewicz
Każdy z nas każdy człowiek nie tylko chrześcijanin ma swój krzyż nosi swój krzyż dźwiga swój krzyż od dziecka przez całe życie do śmierci... ktoś mu pomaga w niesieniu tego krzyża – w krzyżu dla wierzącego jest nie tylko zbawienie ale cierpienie nadzieja i radość – znak krzyża krzyż jest i był dla mnie symbolem o niezwykłym znaczeniu... doczekałem czasów kiedy krzyż został zamieniony w amulet gadżet biżuterię... byle dama albo dziewka która wystawia na sprzedaż swoje cycki która nosi i obnosi swoje cycki jako najcenniejszą „część” swojej osobowości – obok oczywiście (!) tyłka – byle gwiazda gwiazdka idiotka „artystka” która rozkłada nogi na reklamach w filmach (przeważnie amerykańskich) byle słynna madonna trzyma się krzyżyka albo krzyża... trzyma krzyżyk między cyckami wypchanymi przerobionymi przez specjalistów od upiększania...
Stało się. Dziewczyna przeciętna „artystka” pozbawiona wyobraźni uboga duchem godna litości wiesza na krzyżu genitalia męskie, robi się z tego „proces”, widowisko, cyrk... dziennikarze (a może krytycy?) bronią „dzieła” biduli, krzyczą o „wolności sztuki”... Tak! „wolność sztuki” podobnie jak Wolność jest czymś najwyższym... ale nie można i nie wolno każdego śmiecia każdego produktu byle jakiej wyobraźni i kurzego intelektu przedstawiać jako „dzieła sztuki’’… Ludzie idźcie wreszcie po rozum do głowy! Można być wierzącym, niewierzącym, nie-wierzącym, niepraktykującym ale nie wolno robić z krzyża zabawki dyndającej między cyckami wystawianymi na sprzedaż na byle targowisku piosenki festiwalu fimu książki na prymitywnych pornograficznych występach półgłówków w TV! „Fundamentaliści” ucinają głowy „niewiernym” ludzie naszego kręgu cywilizacji i kultury głów nie ucinają ale powinni z cierpliwością i miłosierdziem pouczać jednostki infantylne o małym móżdżku... że sztuka wiara kultura to są wartości które człowiek zaczął już tworzyć w jaskiniach... że był jakiś Re brandt, Goya, Dürer... że istnieje gdzieś Kaplica Sykstyńska...
Panience z Gdańska, która chce być artystką, życzę żeby zapoznała się z małą książeczką – Paul Valéry, Degas, taniec, rysunek ta książeczka pomoże w zrozumieniu, że jej osławiony krzyż jest zwykłym „knotem” i nie ma nic wspólnego ani ze sztuką ani z wolnością sztuki... Jak dorośnie i dojrzeje może będzie mi wdzięczna? I niech nie słucha swoich obrońców.
Kategorie:
, _blog
Komentarze: (0)
Skomentuj notkę