Kto płaci za gaz
Czasem rozmowy z pryncypałem mogą wyglądać tak:Szteiman (księgowy) przyszedł zaraz i z niepokojem czekał rozkazów.
Grosglik ((bankier) wsadził ręce w kieszenie, spacerował po pokoju, gładził długo bokobrody i dopiero w końcu rzekł uroczyście:
- Ja chciałem panu powiedzieć, że mnie denerwuje ten ciągły brzęk szklanek w kantorze i to ciągłe syczenie gazu.
- Panie prezesie, przychodzimy tak wcześnie, że wszyscy śniadania jadają w kantorze.
- Na gazie gotują herbatę. Kto gaz płaci? Ja płacę. Ja płacę gaz na to, żebyście, panowie, mogli cały dzień pić herbatę! Gdzie tu jest sens! Od dzisiaj będziecie, panowie, płacili.
- I pan prezes pija przecież...
- Pijam, nawet zaraz się napiję. Antoni, daj mi herbaty - zawołał głośno do przedpokoju, z którego było wyjście do bramy. - Mam myśl. Pijecie herbatę, pijcie i płaćcie za gaz, na tyle ludzi to niedrogo wyjdzie, a mnie dawajcie herbatę w procencie, bo przecież urządzenia gazowe są moje, w moim kantorze i pijacie w godzinach zajęcia.
- Dobrze, powiem kolegom.
- Ja to robię dla panów dobra, no bo teraz to oni się wstydzą pić herbatę, ich gryzie sumienie, że to na moim gazie, a jak każdy zapłaci gaz, to on będzie śmiały, on będzie mi mógł patrzeć prosto w oczy. To jest bardzo moralne, panie Szteiman, bardzo.
Władysław Reymont, Ziemia obiecana, rozdział XVII