O subiektywnym odczuciu prawdy o sobie
Ze wszystkich prawd jakoś najbardziej nie lubię prawdy o sobie. Nie lubię stawać przed lustrem własnego sumienia, bo to co widzę nie jest moralnym pięknem. Nie lubię jak Bóg posyła do mnie proroków w sposób jaki postał Natana do Dawida.
Prawda o mnie jest jakaś nieprzyjemna - może dlatego, że jest to prawda prawdziwa. Znajomość samego siebie sprawia, że łatwiej stanąć mi w gronie potępianych, niż potępiających choć hipokryzja zachęca by czasem rzucić kamień potępienia.
Ot, taki dziwny jestem i już widzę jak banda Freudów z radością się na mnie po takich wynurzeniach.
* * * * * * * * *
Mija właśnie rok od tego dnia więc mogę już zrobić redakcję tekstu dopisując ogonki do pisanych w pośpiechu polskich literek.
* * * * * * * * *
Przy porannym myciu garów jeszcze coś wymyśliłem, ale pewnie nie było to tak istotne aby dało się donieść do biurka. Ale ług sodowy w spraju (wygląda zupełnie jak bita śmietana) to świetny pomysł - przypalone gary po prostu błyszczą. Czego to ludzie nie wymyśla?
Kategorie: osobiste, _blog
Komentarze: (2)
krisper, September 13, 2006 09:52 Skomentuj komentarz
to już rok przeleciał od naszego ostatniego spotkania. ale numer. coraz szybciej to cholerstwo biega, a ja coraz wolniej :-)
a może tak powtórkę z rozrywki?
PT, September 13, 2006 16:25 Skomentuj komentarz
Wojtku, znając Ciebie... znając Twe podejście do życia, do Boga - to po przeczytaniu tych słów martwię się o siebie - bo bardzo, ale to bardzo daleko mi do Boga.
Obserwując życie nasuwa mi się myśl:
Jak to dobrze, że wszyscy umrzemy zostawiając to, co ziemskie na ziemi.
Jak to źle, że umierając będę daleko od Boga.