Baczność, teren świata
Materiał do przemyślenia przyszedł pocztą, ale to chyba fragment książki Mariana Biernackiego:
----- Original Message -----
From: w....k.....@poczta.onet.pl
To: k.....m...@wp.pl
Sent: Saturday, July 07, 2007 5:51 PM
Subject: Baczność! Teren świata
Przejawy świeckości w Kościele
Oto niektóre cechy świata, które ze smutkiem można zaobserwować wśród ludzi wierzących, i które psują świadectwo chrześcijan w świecie a także pozbawiają mocy ich służbę duchową.
1. Powierzchowność
Świecki model życia preferuje wielką elastyczność poglądów i postaw oraz szybkie dostosowywanie ich do otoczenia. Możliwe to jest tylko wtedy, gdy człowiek nie traktuje zbyt serio tego co robi, i gdy nie ma zamiaru dać głowy za to co mówi. Gdy - mówiąc krótko - do większości spraw podchodzi powierzchownie i nie chce nawet wnikać w istotę tego, co robi. W ten sposób jednego dnia może pójść do kościoła i na zajęcia np. klubu psychotronicznego, i nie zauważyć nawet, że te miejsca pozostają w całkowitej sprzeczności.
Powierzchowność jest cechą świata. Nic więc dziwnego, że obserwujemy ją w życiu ludzi nie nawróconych do Boga. Powinno nas jednak zdumiewać, gdy ktoś podający się za chrześcijanina potrafi być tak dalece elastyczny, że równie dobrze czuje się na nabożeństwie jak i na zakrapianych alkoholem imieninach kolegi. Gdy podczas jednego nabożeństwa potrafi emocjonować się w czasie zwanym "uwielbianie", a zaraz potem zdrzemnąć się na kazaniu. Płomiennie wyznawać Bogu miłość i posłuszeństwo, a już chwilę później lekceważyć uwagę lub prośbę Starszego zboru. Przecież z takich sytuacji jasno wynika, że do życia tych chrześcijan zakradła się powierzchowność.
To dlatego, że wierzący nie przeżywają głęboko swej wiary, w ciągu kilku minut mogą przejść od modlitwy do złorzeczenia, od miłości do gniewu, od świętości do nieczystości. Płytka woda łatwo nagrzewa się w słońcu, ale też równie szybko robi się chłodna. Poza tym szybko mętnieje i wysycha. Dziecko Boże musi pozostawić płyciznę duchową. Musi odrzucić powierzchowność i wejść w głębię pobożności jeżeli zależy mu na tym, aby nie być podobnym do świata.
2. Niestałość
Mam tutaj na myśli nie tylko niewierność obranym ideałom chrześcijańskim i rezygnację z drogi Pańskiej. Odstępstwo bowiem w oczywisty sposób przeczy chrześcijaństwu i usuwa człowieka ze społeczności Kościoła, samemu Kościołowi nie przynosząc ujmy.
Gorzej, gdy w życiu chrześcijan, wprawdzie nie nastąpiło odstępstwo od wiary, ale pełno jest niestałości polegającej na niedotrzymywaniu danego słowa, szybkim zniechęcaniu się w służbie, niestałości uczuć małżeńskich itp. Jest to cecha świata, która, nie wiadomo dlaczego, wręcz zadomowiła się pomiędzy wierzącymi. Mamy więc braci, którzy słyną z tego, że nie dotrzymują danego słowa. Siostry, które mają w ciągu jednego roku po kilka pomysłów na owocną służbę, a w żadnej naprawdę się nie sprawdziły. Mamy młodzieńców, którzy po bardzo poważnym wyznaniu miłości, odkrywają błąd i pozostawiają kolejne dziewczyny rozczarowane i zranione uczuciowo. Mamy mężów i żony, którzy po jakimś czasie trwania małżeństwa przestają trzymać się ściśle tego co przyrzekali swemu partnerowi. Odstępują od ślubowanej miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej aż do śmierci, i swój stosunek do partnera uzależniają od jego aktualnego zachowania.
Niestałość - to ewidentna cecha świata, która winna być napiętnowana i usunięta spomiędzy chrześcijan.
3. Materializm
W niektórych kręgach chrześcijańskich już dawno przestano otwierać Biblię na stronach, gdzie można znaleźć, na przykład, taką oto naukę:
"I rzeczywiście, pobożność jest wielkim zyskiem, jeżeli jest połączona z poprzestawaniem na małym. (...) Jeżeli zatem mamy wyżywienie i odzież, poprzestawajmy na tym." (ITm 6,6-11). Mocno natomiast są zużyte i popodkreślane te stronice, które mówią o materialnym błogosławieństwie. Może to świadczyć o tym, iż środowiska te dostały się pod wpływ ducha materializmu, który panuje na świecie ustalając cele i tempo jego życia.
Nic w tym dziwnego, gdy żyjący po świecku ludzie stawiają na pierwszym miejscu sprawy materialne. Gdy wygodna kanapa, dobra wędlina i szybki samochód stanowią ich priorytety życiowe. Jakże jednak żałośnie w oczach Bożych przedstawia się obraz chrześcijanina, który ugania się za tym, co materialne. Ileż rozterki i kompromisu musi być w duszy tych chrześcijan, którzy próbują nadążyć za modą i standardem życia tego świata, a jednocześnie nie utracić nagrody w niebie. Z jakim smutkiem Bóg patrzy na duszpasterzy, którzy podczas rzadkich przecież spotkań, zamiast wymienić doświadczenia w służbie i duchowo się posilać, z pasją dyskutują o domach, kredytach bankowych, samochodach i podróżach zagranicznych. Wpływ ducha materializmu sprawił, że wielu chrześcijan nie ma już czasu, by pójść na nabożeństwo. Niektórzy duchowni zaniedbują służbę, by osiągnąć cele o charakterze materialnym. Wszyscy wydają się zbyt zmęczeni i zajęci, aby bardziej skupić się na sprawach Królestwa Bożego.
Zdaje się, że rozpędzony materializmem świat, jak trąba powietrzna, porwał niektórych chrześcijan, wciągnął w swój wir i przeniósł ich życie na świecki poziom. A przecież gonitwa za tym, co materialne - to cecha świata, która nie ma prawa bytu w środowisku ludu Bożego.
4. Egoizm.
"Nowe przykazanie daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem; abyście się i wy wzajemnie miłowali. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie" (Jn 13,34-35). "Dzieci, miłujmy nie słowem ani językiem, lecz czynem i prawdą" (1Jn 3,18). Oto ideał relacji międzyludzkich, właściwy dla środowiska chrześcijańskiego. Ludzie ze świata, którzy nie znają takiej miłości już nie raz przez tę miłość zostali zachęceni do naśladowania Pana.
Miłość braterska - to znak rozpoznawczy uczniów Jezusa. Egoizm - to jedna z głównych cech świata. Jakże więc przykro, że w tak strategicznej dziedzinie życia świat przeniknął do kręgów chrześcijańskich i w wielu wypadkach doprowadził ich pobożność do absurdu. Miejsce miłości zajęła "walka braterska". Egoizm szpetnie naznaczył różne postawy, decyzje i czyny ludzi twierdzących, że są dziećmi Bożymi. Brak przebaczenia i wzajemnej życzliwości zahamował rozwój zborów. Pogłębia się podział na biednych i bogatych braci. Jeżeli już ktoś pomaga, to coraz rzadziej robi to za cenę własnych wyrzeczeń, a jedynie z tego, co mu zbywa.
Biblia naucza, że nie może być mowy o prawidłowej relacji z Bogiem bez poprawnych więzi z bliźnimi. "Jeśli zaś ktoś posiada dobra tego świata, a widzi brata w potrzebie i zamyka przed nim serce swoje, jakże w nim może mieszkać miłość Boża?" (1Jn 3,17). "Jeśli kto mówi: Miłuję Boga, a nienawidzi brata swego, kłamcą jest; albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi" (1Jn 4,20). Prawdziwy stan serca przed Bogiem wyraża się miłością i życzliwością względem ludzi. Wszędzie tam, gdzie widać wśród wierzących obojętność na ludzki niedostatek i brak wrażliwości na żyjących obok współwyznawców Chrystusa, przejawia się jakaś forma egoizmu, jakaś ciasnota w sercu, która źle o nich świadczy (por. 2Kor 6,11-13). Tylko wtedy gdy wierzący przez miłość braterską odróżniają się od świata, mogą cieszyć się w życiu inspiracją Ducha Świętego, czuć się stale duchowo odświeżeni i doświadczać błogosławieństwa Bożego (por. Ps 133).
5. Relatywizm
Niemal wszystkie wartości w tym świecie są relatywne, tzn. mają charakter względny. Zależnie od okoliczności i punktu widzenia, ten sam czyn jest albo chwalebny, albo naganny. Dla przykładu dwie ilustracje relatywizmu z ostatnich doniesień polskich środków masowego przekazu: Oto wysokiej rangi oficer, który jeszcze niedawno uchodził za zdrajcę narodu i w świetle prawa zasługiwał na karę śmierci z powodu przekazania obcemu wywiadowi tajnych informacji, dzisiaj traktowany jest jak bohater narodowy i za ten czyn zbiera pochwały. Oto lokal gier hazardowych traktowany przez lata jako siedlisko zła i źródło nieszczęścia wielu matek i dzieci, przy zmianie punktu widzenia, jest błogosławiony i poświęcany, i to na oczach całego narodu. Tak jest niestety, że grzech w pewnych sytuacjach nie jest nazwany grzechem. Kłamstwo jakby przestało być kłamstwem. Cudzołóstwo uchodzi za czyn niemal chwalebny.
Taki jest świat. Czy jednak tylko w jego oczach prawie wszystko jest relatywne? Niestety, także wśród chrześcijan coraz częściej tak bywa. To przecież w środowisku chrześcijańskim zrodził się ten, tyle sławny co i fałszywy pogląd, że "cel uświęca środki". Dziwne, iż uchodzi to jakoś uwadze chrześcijan, że skoro Bóg nazwał coś grzechem, to niezależnie od zmieniających się okoliczności i ludzkiego postępu. Dekalog pozostaje niezmienny (Łk 21,33). Obniżenie norm moralnych w świecie nie tłumaczy relatywnego obniżania norm życia chrześcijańskiego. Wśród dzieci Bożych nie może być mowy o relatywnej ocenie kłamstwa, np. w celu wzięcia udziału w nabożeństwie, niewierności małżeńskiej, aborcji, lekceważenia rodziców itd. Tak czyni świat. W nim wszystko się zmienia i w końcu przeminie. Słowo Boże natomiast, trwa na wieki, a więc objawione w nim normy i zasady są niezmienne, tzn. nie podlegają przemianie zależnie od czasów i sytuacji.
Nie ogranicza to oczywiście procesu duchowego dojrzewania chrześcijańskich poglądów i postaw. Ktoś trafnie zauważył, że tylko głupiec nie zmienia poglądów. Jednakże dochodzenie do dojrzałości w ocenie jakiegoś czynu lub postawy nie może polegać na ich relatywizowaniu. Wierzący ludzie zdecydowanie powinni przestać posługiwać się tą metodą świata.
6. Poszukiwanie mocnych wrażeń
Któż z ludzi nie chciałby przynajmniej raz do roku przeżyć coś niesamowitego. Mieć jakąś przygodę, która w tym szarym życiu dostarczyłaby trochę kolorowych wrażeń i pozostawiła po sobie miłe wspomnienia. Ludzie tego świata wręcz uganiają się za mocnymi wrażeniami. Narażając życie penetrują przepastne jaskinie i wspinają się na strome skały. Przemierzają lądy i morza szukając najróżniejszych przeżyć. Znam człowieka, który przez wiele lat z rzędu udawał się na karnawał w Rio, aby doznawać wrażeń tamtemu miejscu właściwych. Ludzie mniej zasobni materialnie także pragną mocnych przeżyć. Idą więc obejrzeć najnowszy horror, szukają przygód erotycznych, praktykują magię i rożne formy okultyzmu, albo sięgają po narkotyki i alkohol.
Doświadczenie czegoś "extra" - oto sens życia wielu ludzi, oto cecha tego świata. Okazuje się jednak, że od tej gonitwy za nowymi wrażeniami nie zostało uwolnionych także wielu współczesnych chrześcijan. Oni też potrafią jeździć po kraju w poszukiwaniu specjalnych przeżyć, tyle, że o charakterze religijnym. Można tak wnioskować, bo ich zachowanie często świadczy, że nie tyle ważny jest dla nich sam Bóg, co przeżycia, jakich mogą w Jego obecności doświadczyć.
Gdy temu bożkowi pod nazwą "extra przeżycie" dadzą miejsce w swoim sercu, to wkrótce wszystko zostaje mu podporządkowane. Za przykład mogą posłużyć oczekiwania takich ludzi względem nabożeństwa zborowego. Wymagają, aby każde z nich dostarczało czegoś niesamowitego i koncentrują się tylko na tych jego elementach, które podnoszą temperaturę emocjonalną. I tak, w niektórych zborach obserwujemy zjawisko coraz dłuższego śpiewania radosnych piosenek, nie zawsze o głębokiej treści, ale za to prawie zawsze z klaskaniem, pląsaniem, a czasem nawet wśród gwizdów i okrzyków, a uszczuplania czasu na kazanie Słowa Bożego. Odrzuca się też przy tym piękne i głębokie duchowo pieśni chrześcijańskie jako smętne i bez inspiracji Ducha Świętego. Nawiasem mówiąc, ciekaw jestem, która z tych współczesnych piosenek będzie tak długo krzepić serca wierzących, jak np. hymn "Gdy na ten świat spoglądam, wielki Boże...". Nie chcę negować w ten sposób powszechnie lubianych, pełnych ekspresji tzw. refrenów. Jest dla nich miejsce w czasie nabożeństwa! Nie powinniśmy jednak rezygnować ze śpiewania hymnów chrześcijańskich, które stanowią klasykę muzyki chrześcijańskiej. Mądre społeczeństwa szanują swoją historię i kulturę czerpiąc z niej doświadczenie i inspirację. Tylko nieliczne narody przeprowadziły "rewolucję kulturową" odrzucając i niszcząc osiągnięcia minionych pokoleń. Dążenie do nowoczesności musi być głęboko osadzone w tym, co już osiągnęliśmy jako Kościół (por.Flp 3,16). Nastawienie wyłącznie na nowoczesność i spontaniczność w Kościele świadczy o braku duchowej rozwagi.
W rezultacie tego nastawienia są miejsca, w których, dla przedłużenia tych wspaniałych emocji czasem zupełnie rezygnuje się z wygłaszania kazania. Są ludzie, którzy negatywnie oceniają pobożność innych tylko dlatego, że nie przykładają aż takiej wagi do wrażeń emocjonalnych, co oni. Podczas różnych spotkań i obozów młodzieży chrześcijańskiej można dziś zaobserwować już takie zachowania, które przypominają stadion lub dyskotekę, a nie społeczność ludzi przejętych oddaniem Bogu czci "tak, jak mu to miłe: z nabożnym szacunkiem i bojaźnią" (Hbr 12,28).
Wydaje się to tym bardziej niepokojące, że chociaż część przywódców wewnętrznie nie zgadza się z tymi zjawiskami, to jednak pobłaża im, aby zatrzymać w zborze młodych ludzi. Cena jest bardzo wysoka; wprowadzenie do zboru Pańskiego elementu świata, Takim duszpasterzom chciałoby się powiedzieć: Zadbajcie o systematyczny, treściwy pokarm duchowy dla swojej młodzieży. Więcej popracujcie pod kierownictwem Ducha Świętego nad swoimi kazaniami. Zadbajcie o ich język i formę, a nie będziecie musieli, by mieć dobrą frekwencję na nabożeństwach, uciekać się do tanich metod tego świata.
Nastawienie na przeżywanie mocnych wrażeń - to cecha świata. Dojrzałe chrześcijaństwo nie potrzebuje takiej siły napędowej. Wprawdzie cieszy się nowymi, trzeźwymi przeżyciami z Bogiem, ale nie skupia się na ich poszukiwaniu. Nastawia się raczej na to, by dobrze usłyszeć i zrozumieć co Duch mówi do zboru, a następnie, wprowadzić to w praktykę. Okazuje się, że dopiero taka postawa czyni życie stabilnym, a przy tym wcale nie mniej atrakcyjnym.
7. Lęk
Determinuje on wiele działań tego świata. Towarzystwa ubezpieczeniowe, wysokie płoty, policja i armia, a także gabinety odnowy biologicznej, ruch ekologiczny, systemy religijne - to wszystko oznaki różnych stanów lękowych świata. Ludzie boją się przemocy, cierpienia i śmierci. Z obawą myślą o tym, co przyniesie przyszłość. Według zapowiedzi Syna Bożego, tuż przed końcem świata ludzie będą aż mdleć ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi (Łk 21,26).
Nie ulega wątpliwości, że strach - wprawdzie w formach bardziej łagodnych - przeniknął także do szeregów chrześcijańskich. Chociaż na kartach Pisma Świętego, jak refren, pojawia się wezwanie: "Nie bój się!" - to jednak wierzący nie zawsze dają mu posłuch. Obserwacja środowisk zborowych wskazuje, że wiele osób boi się prześladowania, odrzucenia, cierpienia, utraty pozycji lub dochodów. Niektóre postawy chrześcijan świadczą, że boją się oni samotności i starości. Obawiają się mówić tego, co myślą. Coraz częściej obserwujemy wśród nich brak wzajemnego zaufania i postawy asekuracyjne.
Lęk - to jeden z elementów świata. Zawsze ogranicza on służbę duchową i paraliżuje życie chrześcijanina. Dobrze zdawali sobie z tego sprawę pierwsi chrześcijanie. Gdy prześladowania zaczęły napawać ich lękiem, natychmiast podjęli modlitwę o przywrócenie odwagi (Dz 4,23-31). Tak powinien zrobić także współczesny chrześcijanin gdy odkryje, że w głębi serca zaczyna się czegoś obawiać. Inaczej, w swoim życiu daje miejsce dla świata.
8. Kryzys autorytetów
Jest to jeden z nowszych problemów współczesnego świata. Jednak na tyle poważny, że z niego zaczynają wynikać następne. Wyraża się on tym, że dzieci coraz mniej liczą się ze zdaniem rodziców, uczniowie lekceważą nauczycieli, a obywatele władzę. Społeczeństwo coraz wyraźniej odrzuca także autorytet moralny Kościoła. Krótko mówiąc, minęły już czasy, gdy za świętość uchodził głos ojca, pedagoga, duchownego lub wodza narodu. Powszechne stało się lekceważenie, a nawet wyśmiewanie wychowawców i przywódców.
Zjawisko to nie omija, niestety, także kręgów chrześcijańskich. Tu i ówdzie można zaobserwować, jak szeregowi członkowie lokalnej społeczności, nie tylko nie odnoszą się z należnym szacunkiem względem swojego duszpasterza, ale nawet obmawiają go, buntują się i pozostają obojętni na jego apele. Bywa, że dla niektórych z nich nawet autorytet Słowa Bożego wydaje się mało znaczący w porównaniu z ich własnym przekonaniem i odczuciem.
A jak powinno być wśród chrześcijan? Dzieci mają być posłuszne rodzicom, żony uległe swoim mężom, a pracownicy posłuszni pracodawcom (Koi 3,18-22). Poszczególni wierni mają być posłuszni i ulegli swoim duszpasterzom (Hbr 13,17). "Starszym, którzy dobrze swój urząd sprawują, należy oddawać podwójną cześć,..." (ITm 5,17). "Podobnie, młodsi, bądźcie ulegli starszym; wszyscy zaś przyobleczcie się w szatę pokory względem siebie, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym laskę daje " (IPtr 5,5). Słowo Boże wzywa również do poddania się zarządzeniom władzy świeckiej (Rz 13.1-7; IPtr 2,13-17).
Wierzący ludzie, ze względu na to, że głową Kościoła jest Chrystus, muszą poddawać się wszelkim, ustanowionym przez Boga autorytetom. Niestety, wielu je odrzuca. Nie przyjmują napomnienia chrześcijańskiego i nie poddają się żadnej dyscyplinie duchowej. Czasem dochodzi do tego, że pastor - chcąc uniknąć kolejnego konfliktu - w ogóle rezygnuje z napominania takich wojowniczo nastawionych chrześcijan. By nie utracić frekwencji na nabożeństwach, pobłaża się grzechowi unikając poruszania z kazalnicy drażliwych tematów. I w ten sposób duch tego świata, duch buntu i odrzucania autorytetów zagnieżdża się w społeczności ludu Bożego doprowadzając ją w końcu do podziałów.
9. Przypadkowość
Zjawisko niesprawiedliwej przypadkowości oraz irracjonalnych decyzji zauważył już ok. tysięcznego roku przed narodzeniem Chrystusa baczny obserwator życia, Salomon. "I ponownie stwierdziłem pod słońcem, ze nie najszybszym przypada nagroda i nie najdzielniejszym zwycięstwo, również nie najmędrsi zdobywają chleb, a najroztropniejsi bogactwo, ani najuczeńsi uznanie, lecz ze odpowiedni czas i przypadek stanowią o powodzeniu ich wszystkich" (Kzn 9,11). Obecne czasy dostarczają nam nie mniej takich przykładów. Tak jakoś się dzieje, że inżynier handluje marchewką, pedagog buduje mosty a lekarz jest biznesmenem. Wiele faktów zostało ustalonych na drodze jakiegoś fuksu, a nie racjonalnych ustaleń i decyzji.
Kościół jest w tej szczęśliwej sytuacji, że może uniknąć występującej w świecie przypadkowości. Posiada Pismo Święte - tj. spisaną, objawioną wolę Bożą, oraz możliwość stałego kierownictwa Ducha Świętego, który został zesłany już w dniu Pięćdziesiątnicy i zgodnie z obietnicą Boga Ojca zstępuje na każdego chrześcijanina, który pragnie Jego inspiracji i prowadzenia.
Nie wszystko jednak, co dzieje się wśród wierzących pochodzi z inspiracji Ducha Bożego. Nie wszyscy uczniowie Jezusa czynią starania o uzyskanie światła Bożego przy podejmowaniu decyzji. Coraz więcej spraw załatwia się bez modlitwy. Coraz częściej widać, jak jakiś przypadek, a nie duchowa rozwaga i mądrość ma wpływ na to, kto pełni różne funkcje i ma wynikający z nich, decydujący głos w istotnych sprawach. Dopiero późniejsze niepowodzenie uświadamia błąd polegający na braku duchowego rozeznania i podjęciu irracjonalnej decyzji.
Stawianie wielu spraw na głowie - to specjalność tego świata. Diabeł aż zaciera ręce, gdy tak się dzieje. W Kościele wszystko powinno stać na nogach!
Omówiliśmy zaledwie niektóre cechy świata widoczne w środowiskach chrześcijańskich. Moglibyśmy wymienić jeszcze takie jak obojętność, nastawienie konsumpcyjne, bałwochwalstwo, nieczystość i inne.
Oczywiście, świat nie wdziera się do naszego życia gwałtownie i na wprost. Bardzo rzadko uderza w ten sposób, by w jedną noc zniszczyć czyjąś społeczność z Bogiem. Nawet gdy w jakimś krytycznym momencie przypuszcza szturm, to zazwyczaj jest on poprzedzony całymi miesiącami subtelnych i mało wyczuwalnych wpływów, które miały na celu osłabić nasze siły duchowe i uczynić nas podatnymi na jego pokusy.