Warszawska Jesień '2009
A więc Warszawska Jesień jest. Jest jak co roku. Szkoda, że w zamian za idiotyczny Festiwal Beethovenowski pani Pendereckiej nie przenieśli tego festiwalu do Krakowa. Mimo permanentnych remontów na A4 pewnie bym się dziś przejechał a tak pozostaje mi tylko transmisja w radio (PR2), bo nawet TVP Kultura nie jest na tyle odważna aby to puścić.
A ładnie grają - tak ładnie, że przypomina mi się kawał o Warszawskiej Jesieni pt. "czy jest na sali lekarz".
No trudno - może sobie kiedyś pojadę na Prompsy.
A co dziś szło? Ano coś takiego:
- Krzysztof Wołek - Elements - bardzo dobre, powiedziałbym "mocne", takie rzeczy to lubię;
- Per Nørgård Momentum - Koncert wiolonczelowy nr 2 - słabe;
- James Tenney - Form 1. - In memoriam Edgard Varèse - ciężkie w słuchaniu, nie podoba mi się;
- Sampo Haapamäki - Velinikka - Koncert na ćwierćtonowy akordeon - trudne w słuchaniu, ale ciekawe bo kto powiedział, że oktawa się musi dzielić na 12 a nie na 48 dwięków.