O wyborach w Polsce
Przy śniadaniu przeczytałem cytat z Katarzyny II Wielkiej:
Jest rzeczą nieodzowną, abyśmy wprowadzili na tron Polski Piasta dla nas dogodnego, użytecznego dla naszych rzeczywistych interesów, jednym słowem człowieka, który by wyłącznie nam zawdzięczał swoje wyniesienie. W osobie hrabiego Poniatowskiego, stolnika litewskiego, znajdujemy wszystkie warunki niezbędne dla dogodzenia nam i skutkiem tego postanowiliśmy wynieść go na tron Polski.
Zaproszenie przez Putina premiera Tuska do Katynia było ewidentną ingerencją w sprawy Polskie, więc widać przez to 200 lat zmieniły się metody podróżowania przywódców państw ale ich myślenie i zachowanie już niekoniecznie.
Kategorie: obserwator, polityka, _blog
Słowa kluczowe: kaczyński, komorowski, po, pis, wybory prezydenckie
Komentarze: (14)
ky, May 11, 2010 13:42 Skomentuj komentarz
Dlaczego samo wystosowanie zaproszenia było ewidentną ingerencją w sprawy polskie? Szczerze mówiąc nie wiem czemu tak uważasz... A jakby zaprosili Kaczyńskiego to też by była? A jak Kaczyński zapraszał kogoś do Polski (a było paru takich) to też ewidentnie ingerował w sprawy tych krajów? Czy masz jakieś reguły według których sprawdzasz które zaproszenie jest "ewidentną ingerencją w sprawy jakiegoś kraju" a które nie?
Czy chodzi o to, że Twoim zdaniem Putin wsparł Tuska bo Tusk będzie pracował dla Rosjan? Przypomnij sobie co J.Kaczyński mówił publicznie o Rosji: "Z Rosją trzeba umieć rozmawiać, z Rosją trzeba twardo", "Wystarczyło tylko tupnąć" itp. Przecież te wypowiedzi były wyraźnie obelżywe - to jak Rosjanie, mając jakieś ambicje mieli je odebrać, zwłaszcza, że były to raczej "osobiste wycieczki" do charakteru i możliwości Rosjan. Ile firm padło po wyczynach Jarka i jak to potem skomentował PiS w sejmie gdy nie udało się odzyskać rynku? A co z rurą północną i południową? Niczego nie uzyskał a tylko stracił - jako polityk w tej sferze jest wybitnie nieskuteczny. Przecież wypowiedzi Jarosława były publikowane w Rosji i używane propagandowo - jak Putin miał mu podać rękę przed katastrofą i sam nie stracić twarzy?
Jak się podsumuje działalność J.Kaczyńskiego w tej sferze to wychodzi, że usłużnie i na czas dostarczał Rosji argumentów politycznych przeciwko Polsce i Polakom, w działaniach mających przynieść korzyści gospodarcze albo był całkowicie nieskuteczny albo wręcz niszczycielski. To pozwala sądzić, że reprezentował interesy Rosjan, oczywiście ci go będą kryć więc stąd wizerunek patrioty i "wroga" Rosji. W takiej sytuacji twierdzenie, że J.Kaczyński jest rosyjskim agentem jest wewnętrznie spójne i również zgodne z faktami, które miały miejsce.
anonim, May 13, 2010 20:01 Skomentuj komentarz
http://kataryna.blox.pl/2010/05/Jak-sie-Kaczynski-na-obchody-wpychal-cd.html
Jak się Kaczyński na obchody wpychał - cd.
27 stycznia
Mariusz Handzlik do Radosława Sikorskiego: Szanowny Panie Ministrze. Uprzejmie informuję, że w związku z przypadającą w tym roku 70. rocznicą mordu polskich jeńców wojennych w lesie katyńskim, Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Pan Lech Kaczyński planuje oddać hołd ofiarom na Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu.
23 lutego
Andrzej Kremer (MSZ) do Władysława Stasiaka: Szanowny Panie Ministrze. W nawiązaniu do rozmów odbytych z Panem Ministrem w dniu 22 lutego i 12 lutego oraz do pisma (...) pozwolę sobie ponownie potwierdzić Panu Ministrowi, że zgodnie z coroczną tradycją, Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa organizuje, w dniu 10 kwietnia 2010, wyjazd oficjalnej delegacji polskiej na coroczne uroczystości w Katyniu. (...) Mając powyższe na uwadze, zwracam się do Pana Ministra z uprzejmą prośbą o ostateczne potwierdzenie gotowości Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej do uczestniczenia w tych uroczystościach i przewodniczenia delegacji polskiej.
Ta korespondencja, opublikowana przed chwilą na stronach Wprost, ostatecznie wyjaśnia sprawę rzekomego "wciskania się" nieproszonego Kaczyńskiego na katyńskie uroczystości. Nie ulega już wątpliwości nie tylko to, że prezydent zaplanował swój wyjazd na długo przedtem zanim Putin zaplanował wyjazd Tuska, ale też że była to delegacja jak najbardziej oficjalna, a o jej przewodniczenie prezydent został poproszony przez MSZ Radka Sikorskiego.
Jednoznaczne rozstrzygnięcie tej kwestii rodzi jednak nowe pytania.
Dlaczego polska dyplomacja nigdy oficjalnie nie potwierdziła tego, o czym świetnie wiedziała i na co miała dokumenty, tylko dopuściła do żenującej i upokarzającej głowę państwa, a więc i samo państwo, dyskusji na temat rzekomego wpychania się prezydenta na uroczystości? Czy bierne przysłuchiwanie się kolejnym wypowiedziom poniżającym prezydenta i podważającym zasadność jego wyjazdu do Katynia było zgodne z polską racją stanu?
Dlaczego polskie media w tym akurat przypadku zaniechały swoich funkcji kontrolnych i aż do dzisiaj nie sprawdziły jak to naprawdę było i kto w tym gorszącym sporze ma rację? Dlaczego dziennikarze zamiast informować wzięli czynny - świadomy lub nie - udział w kampanii dezinformacji, nie tylko nie prostując ewidentnych jak widać przekłamań, ale także wzmacniając je swoimi komentarzami lub "listami do redakcji"?
Dlaczego Tusk przyjął zaproszenie Putina na osobne uroczystości, a jego kancelaria wspólnie z kancelarią Putina uzgodniła ich datę na o trzy dni wcześniejszą niż oficjalne polskie obchody (Centrum Informacyjne Rządu "Datę spotkania Premierów RP i FR w Katyniu/Smoleńsku (7 kwietnia) ustaliły w trybie roboczym kancelarie Szefów obu rządów"), zamiast zaprosić Putina do wzięcia udziału w oficjalnych polskich uroczystościach odbywających się jak co roku 10 kwietnia?
Dlaczego politycy Platformy i kibicujące im media (o postkomunistach i licznych użytecznych idiotach bez przydziału nie wspominając) włożyły tyle wysiłku w obniżenie rangi polskich oficjalnych uroczystości, a premier dał się użyć do podniesienia rangi rosyjskich (bo nie wspólnych) uroczystości, zamiast zadbać o odpowiednią rangę, oprawę i gości uroczystości polskich?
Jacek Saryusz-Wolski (PO): Nie można wykluczyć tego, że zaproszenie, które wystosował Putin do premiera Tuska to tak naprawdę próba rozegrania polskich władz, zastosowanie polityki "dziel i rządź". Natomiast to jest sprawa tej wagi, w której Polacy nie powinni się dać dzielić i powinni działać wspólnie. Nie zgadzam się ze słowami Sikorskiego. To jest miejsce i dla polskiego premiera i dla polskiego prezydenta.
Mogliśmy mieć jedne wspólne obchody, z premierami i prezydentami Polski i Rosji. Mogliśmy mieć od biedy podwójne obchody, jedne z prezydentami Polski i Rosji, drugie z premierami Polski i Rosji. Dzięki wspólnym wysiłkom rosyjskiej i polskiej dyplomacji, mieliśmy jedne oficjalne polskie obchody z prezydentem Polski i jakimś wiceministrem Rosji, poprzedzone oficjalnymi rosyjskimi obchodami, które dla odmiany uświetnił obecnością premier Polski i czołówka partii rządzącej.
Putin rozegrał Tuska jak dziecko. Niestety, ponieważ dwa lata temu udało się z dyplomacji pozbyć "dyplomatołków" i teraz stery dzierżą tam same tuzy, z Radkiem Sikorskim na czele, nikt tego nie zauważył. Albo, co gorsza, zauważył ale mu to było na rękę bo im gorzej dla Kaczyńskiego, tym lepiej dla Tuska. Nawet jeśli tak naprawdę gorzej dla Polski, a lepiej tylko dla Putina.
jacek, May 11, 2010 21:49 Skomentuj komentarz
dla mnie Putin i Tusk w Katyniu byli obrzydliwi.
w tym show było coś paskudnego...
w moim odczuciu Tusk został wykorzystany jako "pożyteczny idiota".
Putinowi się nie dziwię. Cała wina więc po stronie Tuska...
A teraz obrabiają go z drugiej strony:
http://wiadomosci.onet.pl/2168318,11,prestizowa_nagroda_dla_tuska_i_laudacja_merkel,item.html
w34, May 12, 2010 13:25 Skomentuj komentarz
Na temat jest to http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/05/11/w-uscisku-putina/
jacek, May 12, 2010 15:28 Skomentuj komentarz
zrozumiałeś mnie nie tak jak chciałem.
mi chodziło o ten pierwszy Katyń - tuskowo-putinowe obchody - te które przywołujesz w swej notce.
ten drugi ? juz mniejsza o to....
anonim, May 12, 2010 15:55 Skomentuj komentarz
A no tak. Obchody 7 kwietnia.
Ja chcę wierzyć, że to było najlepsze wyjście dla Polski. Tusk jedzie bo Putin zaprosił a prezydent potem jeszcze raz, bardziej oficjalnie. Ale wyszło inaczej.
No bo co Tusk miał zrobić? Zabrać ze sobą prezydenta, którego Putin nie zaprosił? Nie pojechać? Każde rozwiązanie jest złe.
A tam.... róbmy swoje.
W.
adam@kormoran, May 12, 2010 22:18 Skomentuj komentarz
No bardzo ładnie, że w okolicy mam taki ciekawy blog :-)
Ponieważ chwilami radykalizujecie się trochę zbyt opieszale, pozwólcie, że podeślę lekturę uzupełniającą:
(...) Już zachodzimy w głowę, czy mamy się cieszyć z powodu wielkoduszności zimnego ruskiego czekisty Putina, czy też przeciwnie – nie cieszyć. Chodzi oczywiście o uroczystość, jaką rosyjski premier Włodzimierz Putin zorganizował w Katyniu z udziałem polskiego premiera Donalda Tuska. Premier Donald Tusk tak się ucieszył z zaproszenia go przez premiera Putina, że niewiele brakowało, a z tej radości zapomniałby o spodniach, czy nawet kalesonach, skoro przyjmując zaproszenie albo zapomniał, że 10 kwietnia uroczystości w Katyniu organizuje Polska z udziałem polskiego prezydenta - albo nie zapomniał, tylko skwapliwie chwycił podsuniętą mu przez rosyjskiego premiera okazję wysunięcia się przed prezydenta własnego państwa. Ta druga możliwość jest znacznie bardziej prawdopodobna i w rezultacie premier Tusk statystował w operacji rosyjskiej polityki historycznej. Łącząc bowiem uroczystość obchodów 70 rocznicy wymordowania polskich oficerów w Katyniu z uroczystością oddania hołdu rosyjskim ofiarom „wielkiej czystki” lat 30-tych, rosyjska dyplomacja nie tylko jednym susem umieściła Rosję w pierwszym szeregu ofiar złego Stalina, ale w dodatku zredukowała zbrodnię katyńską do rangi jednego z epizodów rosyjskich, a właściwie sowieckich spraw wewnętrznych – ze wszystkimi tego – również prawnymi – konsekwencjami.
Tymczasem morderstwo na polskich oficerach, podobnie jak deportacje na Kresach Wschodnich, miało tło nie tyle ideologiczne, co imperialno-narodowościowe i jeśli stanowiło epizod, to nie tyle w wewnętrznych sprawach sowieckich, co w sekwencji wydarzeń zapoczątkowanych paktem Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 roku, poprzez 17 września 1939 roku i późniejsze narady NKWD i Gestapo, których celem było koordynowanie eksterminacji ludności polskiej po obydwu stronach okupacyjnego kordonu. Niestety partyjniactwo padło premieru Tusku na oczy, i w rezultacie nawet nie zauważył, jak ruscy szachiści zrobili go w konia. Jest to oczywiście wyjaśnienie dla premiera Donalda Tuska najbardziej uprzejme, bo według mniej uprzejmego, mógł on wykonywać zadanie zlecone przez strategicznych partnerów. Bo rosyjski premier uczynił dokładnie to samo, co wcześniej zrobili Niemcy, jednym susem wskakując do pierwszego szeregu ofiar złych „nazistów”.
Więc jak wspomniałem, zachodzimy w głowę, czy powinniśmy się cieszyć z wielkoduszności premiera Putina, czy przeciwnie – nie cieszyć. Zdania są oczywiście podzielone, zaś wśród entuzjastów na pierwsze miejsce wysforował się red. Adam Michnik. Adam Michnik przelicytował bowiem wszystkich, wezwaniem do wdzięczności wobec „przyjaciół Moskali”. Trudno tak od razu zrozumieć, czy ma na myśli tylko uroczystość jaka odbyła się w Katyniu 7 kwietnia br., czy również wydarzenia sprzed 70 lat – bo przecież nie da się ukryć, że ta pierwsza nie mogłaby się odbyć bez tych drugich. Zresztą mniejsza o to, bo wydaje się, że entuzjazm red. Michnika może mieć aż potrójną przyczynę. Po pierwsze tę, że premier Putin w swoim przemówieniu wprawdzie potępił zbrodnie, ale odpowiedzialnością za nie obciążył „totalitaryzm”, taktownie nie precyzując jego rodzaju. Tymczasem wiadomo, że europejsy, z powodów rasowych i - że tak powiem – rodzinnych, konsekwentnie odmawiają postawienia znaku równości między nazizmem i komunizmem. Dzięki temu – po drugie – partie komunistyczne działają sobie w UE jak gdyby nigdy nic, więc jest nadzieja, że Związek Radziecki znowu zmartwychwstanie w nowej postaci, co dla internacjonalistów zapoczątkuje kolejny okres dobrego fartu – a zanim to nastąpi – sprzyja to rozwojowi Nowej Lewicy, z którą europejsy wiążą wielkie nadzieje na ponowne stworzenie cudnego, tym razem już oczywiście „prawdziwego” raju. I wreszcie – po trzecie – taktowna i pozornie wielkoduszna retoryka premiera Putina stawia w kłopotliwej sytuacji znienawidzonych polskich „nacjonałów”, których pretensje, dąsy i oczekiwania nie znajdą już więcej zrozumienia w zachodnich stolicach, od dawna zresztą już zmęczonych tym całym Katyniem (...)
(Za www.michalkiewicz.pl; tekst z gazety polonijnej napisany jeszcze przed katastrofą).
adam@kormoran, May 12, 2010 22:32 Skomentuj komentarz
Cała ta teoria z rosyjską polityką historyczną mogła wydawać mi się trochę naciągana dopóki w angielskojęzycznych wiadomościach (np. CNBC) tuż po katastrofie nie usłyszałem, że polska delegacja leciała do Katynia aby uczcić zamordowanych tam Polaków i sowietów.
Na podobny temat:
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1580
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1579
jacek, May 13, 2010 13:30 Skomentuj komentarz
no co Ty ???
"jedzie bo Putin zaprosił" ?
a dlaczego Putin zaprosił ?
dlaczego nie pojechać razem - 10 kwietnia, i zaproponować to Putinowi ?
w/g mnie z tego samego powodu, dla którego informacje na Polsacie dają o 18.45 :-)
adam@kormoran, May 13, 2010 20:22 Skomentuj komentarz
No widzisz?
Taką durnotę premier Tusek zrobił, że aż sam w to nie wierzysz. Jest wyraźnie napisane, że Tusk poleciał do Smoleńska na zaproszenie strony rosyjskiej i na organizowaną przez stronę rosyjską uroczystość (ku czci polskich oficerów i ofiar wielkiej czystki).
Ciekawe, czy pojechałby też do Oświęcimia, gdyby niemcy urządzili tam uroczystość na cześć pomordowanych Żydów, Polaków i członków NSDAP (nazwanych dla niepoznaki antynazistami) roztrzelanych po nie udanym zamachu na hitlera.
anonim, May 12, 2010 13:31 Skomentuj komentarz
Nieprawdziwa twarz Platformy
http://www.wykop.pl/ramka/364660/nieprawdziwa-twarz-platformy-marek-magierowski/
To skandal, że Platforma nie pokazuje w tej kampanii swojej prawdziwej twarzy.
Dlaczego Bronisław Komorowski nie zaprasza na swoje konferencje prasowe byłych oficerów LWP i WSI, dla których ma taki szacunek?
Dlaczego nie przypomni, że w 2005 r. krytykował Aleksandra Kwaśniewskiego za udział w defiladzie zwycięstwa Moskwie?
Dlaczego premier Tusk nie mówi, że jest „eurosceptykiem” i „nie przepada za Unią Europejską”, jak twierdził jeszcze kilka lat temu?
Dlaczego Radek Sikorski nie przypomni, co pisał swego czasu o Okrągłym Stole? Może wyjaśni przy okazji co miał na myśli, twierdząc, iż „faworyzował on komunistów” i że doszło wówczas do aktu „kolaboracji” między Adamem Michnikiem a przedstawicielami reżimu?
Dlaczego Stefan Niesiołowski nie wystąpi w TVN24 i nie oświadczy, że homoseksualiści to zboczeńcy?
Dlaczego u boku Grzegorza Schetyny nie pojawia się Zbigniew Chlebowski?
Gdzie Mirosław Drzewiecki? Gdzie senator Misiak i posłanka Sawicka?
Gdzie plastikowe penisy i świńskie ryje?
Skąd ta nagła odmiana i ocieplenie wizerunku?
anonim, June 20, 2010 21:44 Skomentuj komentarz
Mediowo wyniki z dwóch sondażowni:
tvp/tvn
Bronek 40,7/45,7
Jarek 35,8/33,2
Grześ 14/13,4
Korwin 3/2,3
g, August 15, 2010 20:25 Skomentuj komentarz
A teraz już po wyborach.
I taką ciekawostkę przeczytałem,że może Tusk się trochę przeliczyć.
Autor: Paweł Lisicki, Rzeczpospolita.
Donald Tusk – koniec absolutyzmu
Strach się bać. Napisze człowiek felieton, a tu zaraz Jarosław Kaczyński głos zabierze, do porządku przywoła, pouczy i obsobaczy. Więc, choć korci mnie, bm nic o krzyżu i o PiS. Nawet o zapateryzmie się nie zająknę.y na replikę na replikę prezesa repliką replikować, tym raze
Przypomnę natomiast pewne słowa: „Kluczowe było przekonanie, że chociaż prezydentura to wielki spektakl, a kampania wyborcza bardzo wielu wyborców ekscytuje, pociąga, to wszyscy wiemy, że po tym, jak nowy prezydent mówi słowa przysięgi, jest tylko prestiż, zaszczyt, żyrandol, pałac i weto”. Ciekaw jestem, czy i dziś Donald Tusk, on to bowiem jest owych mądrości autorem, by je powtórzył. Chyba nie. Chyba i on dostrzegł, jak bardzo się pomylił.
I kto wie, czy w duchu, w ciszy, gdy nikt nie patrzy, nie pluje sobie w brodę i powtarza: głupio zrobiłem. A już szczególnie, kiedy przypomni sobie i tę wypowiedź: „Warto podjąć wyzwanie większe niż pałac na Krakowskim Przedmieściu. Zostać jego lokatorem – to byłaby jednak ułomna satysfakcja”. Ułomna satysfakcja? Dobre sobie. Bo też na razie żadnych wielkich wyzwań, które Tusk miałby podejmować, nie widać. Trudno przecież uznać, że są nimi zapowiadane przez rząd podwyżki VAT.
Donald Tusk, uważam przeto, się przeliczył. A dokładniej: nie docenił znaczenia prezydentury lub też, co na to samo wychodzi, przecenił pozycję premiera. Tak długo, jak wrogiem numer jeden był śp. Lech Kaczyński, Tusk łatwo mógł dominować. Mając za sobą zjednoczoną Platformę, bez kłopotów potrafił wykazywać swoją przewagę. To jednak zupełnie inna sytuacja, niż gdy w pałacu zasiada polityk z jego własnego ugrupowania. W tym momencie wszystkie nieformalne wpływy, jakimi dysponuje prezydent, zaczynają się liczyć podwójnie.
Prezydent stał się zatem równorzędnym w stosunku do premiera ośrodkiem władzy. I wcale nie jest powiedziane, że owa równowaga będzie trwała. Wystarczy poważniejszy kryzys i środek ciężkości władzy łacno może przechylić się w stronę Pałacu Prezydenckiego. Oprócz bowiem formalnych uprawnień, oprócz żyrandola i zaszczytów, prezydent ma to, czego zazdrościć mu musi każdy demokratyczny polityk: gwarancję zachowania władzy. Oraz, rzecz nie do pogardzenia, najwyższą możliwą formę legitymizacji.
Nie to, bym naiwnie, jak czynią to niektórzy, jedni z nadzieją, inni ze strachem, wieszczył konflikt prezydenta z premierem. Stwierdzam jedynie prosty fakt, że Tusk przestał być władcą absolutnym, że w osobie Komorowskiego ma silnego konkurenta i że w miarę upływu czasu pozycja prezydenta będzie rosła. A to prędzej czy później doprowadzi do napięcia. W końcu zawsze pojawi się pytanie, kto podejmuje najważniejsze decyzje, a kto je tylko wykonuje. Nie da się ukryć, że twórcy konstytucji, dokonując tak osobliwego podziału wewnątrz władzy wykonawczej, zapewnili Polakom niekończące się emocje polityczne.