Po WikiLeaks
Zauważam, że jeżeli ktoś w towarzystwie mówi o ciemnej stronie polityki, dyplomacji, o szpiegach, agentach wpływu, kłamstwie i zdradzie wielkiej polityce wielkich mocarstw to jest uważany za świra, sekciarza, pisowca, debila wierzącego w teorie spiskowe rydzyków i innych oszołomów z Macierewiczem na czele. Na co dzień nie lubimy proroków, takich Natanów co to przyjdą do wspaniałego króla Dawida, albo co gorsza do nas. Przyłażą i powiedzą, że robimy coś złego. Nie lubimy nawet Natatów przychodzących do innych ludzi, bo psuje nam ten dobry obraz świata.
Przyczyna jest prosta - we wszystkich nas głęboko siedzi humanizm i wielka wiara w dobro człowieka. Oczywiście, jeżeli gdzieś chwilowo tego dobra zabraknie i wybuchnie jakaś wojna, ktoś zostanie zabity, ktoś okradziony to humanizm ten nie jest podważany - dalej ludzie są dobrzy a to chwilowe zło pewnie z czasem odejdzie o ile będziemy się starać, oświecać i edukować, europeizować, cywilizować. Przecież świat ewoluuje do dobrego!
Mi jakoś, na podstawie obserwacji swojej osoby oraz tworzonych przeze mnie relacji łatwiej uwierzyć jednak w biblijny obraz świata. Wierzę, że po upadku w Edenie człowiek skażony grzechem, zły a przez to łatwiej mu kierować się chciwością, pychą i rządzą, wierzę że więcej w nas jest egoizmy i próżności niż dążenia do dobra ogółu.
No dobrze - ale miało być o polityce. Otóż co jakiś czas wypływają takie dokumenty jak te z WikiLeaks i przez chwilę jest afera, przez chwilę widać prawdę - ale już po chwili jak ktoś w towarzystwie powie o ciemnej stronie polityki to jest uważany za świra.