O polityce po 10 kwietnia
Mam wrażenie, że w polityce ukonstytuowały się dwie grupy: jedna używa haseł: święty spokój, kiełbaski, front jedności narodu, druga ponad wszystko lubi słowo prawda. Pierwsza wyzywa drugą od nienawiści, druga pierwszą od zakłamania.
Wydaje mi się jednak, że łatwo się w tym połapać, robiąc właściwe testy. Na początek prawda, bo prawda jest kategorią łatwo sprawdzalną. Po pierwsze - prawda musi być spójna, a właściwie - nie może być wewnętrznie sprzeczna. Wiedząc to można badać.
A teraz nienawiść - nienawiść zakłada nieistnienie drugiej osoby (nie jej poglądów, nie zachowań, nie czynów ale osoby jako osoby). I znowu test bo łatwo sprawdzić kto nie chciałby istnienia innych osób.
A smutne jest to, że proces podziału, wbrew zjednoczonym w grillowaniu zwolennikom świętego spokoju będzie się pogłębiał, konflikt wartości będzie narastał, ludzie będą musieli się opowiadać. A może to nie jest smutne? Może to dobrze? - wszak tylko jedne z tych systemów jest tolerancyjny (i moim zdaniem nie jest ten grillujący) i tylko na jednym można budować coś dobrego i trwałego.