Umarła we śnie
Umarła we śnie? Tak, i jest to prezentowane jako wartość bo co by nie mówić nasza kultura boi się śmierci. Lepiej o niej nie mówić, lepiej żyć dzisiaj a jutro? Jutro też pewnie będzie dzień, no chyba, że ktoś umrze we śnie, a więc tak bez niepotrzebnych komplikacji.
Nie tak dawno ktoś inny, równie znany też tak umarł i też było to przedstawiane jako wartość. Ale przecież nie zawsze tak było. Kiedyś ludzie bali się śmierci w nocy, w chwili gdy są samotni, w czasie, w którym nie tego się spodziewamy. "od nagłej i niespodziewanej śmierci uchowaj nas Panie" to stara modlitwa a jak do tego tematu podchodzi się dziś?
Ja mamy z tym problem. Z wiekiem coraz większy, bo wiem, że będąc dalej jestem coraz bliżej. Ale też wiem, że nie muszę się obawiać, bo skoro błogosławił do teraz, to dlaczego nie miałby błogosławić mi w tej ostatniej chwili. Skoro zabezpieczał, dawał moc, możliwości - i najważniejsze, skoro wszystko co dla mnie robi jest dla mnie dobrze, bo ON mnie kocha to w tym ostatnim moim ziemskim akcie też to dobro musi się jakoś wyrazić.
Mimo iż mam z tym problem luzuję się. Również moją modlitwą jest modlitwa Tomka Żółtki z przed lat, którą tu na nowo zacytuje. A wiersz inspiratorki tego rozważania o kocie też zacytuje, choć więcej on mówi o kotach i ludziach co pozostają niż o umierającym.
Modlitwa o umieraniu
Tomasz Żółtko
Umieranie, śmierć - punkt graniczny między doczesnością a tym wszystkim, co jest po drugiej stronie; piekłem i niebem. Piekłem dla przeklętych bo przeklinających Ciebie, ale też dla niepoprawnych agnostyków, zimnych ateistów, obojętnych cyników i rzeszy nominalnych chrześcijan wszelkich wyznań, oraz niebem, gdzie znajdują się wszyscy ci, co Cię kochają. I chociaż jako Twoje dziecko Ojcze ze spokojem czy wręcz z niecierpliwością czekam na ten dzień, kiedy poznam tę największą tejemnicę, to jednak z drugiej strony, gdy myślę o tym nierzadko wzdragam się. I bynajmniej nie powodowany strachem, że w moim zaufaniu Tobie mogę mylić się. Tak, wierzę i dlatego wiem, że gdy przekroczę ten próg, to spotkam się z Tobą twarzą w twarz i będę wreszcie doskonale szczęśliwy. Problem tkwi gdzie indziej. Samo umieranie, ta krótka chwila, a może długie godziny napawa mnie niepokojem. Śmierć bowiem jest dla mnie czymś obcym, przeraźliwie zimnym i lepkim, czymś niewyobrażalnym, przytłaczającym.
Ojcze, już dziś chcę, abyś mocno chwycił moją dłoń i gdy kiedyś nadejdzie mój kres, proszę trzymaj mnie mocno i poprowadź do siebie.
Kot w pustym mieszkaniu
Wisława Szymborska
Umrzeć - tego nie robi się kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.
Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.
Do wszystkich szaf się zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.
Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
I żadnych skoków pisków na początek.