Zwoje z nad Morza Martwego
W ramach moich urlopowych rozważań o Qumran przeczytałem książkę propagandową.
Zwoje znad Morza Martwego : historia pewnego oszustwa
Michael Baigent, Richard Leigh. ; przeł. Marek Fedyszak
Warszawa, Wydawnictwo Da Capo, 1994.
Wypożyczona z CINiBA
Na początku myślałem, że to strata czasu. Niepotrzebna sensacja owija fakty, które przekręcone nie są, nawet się zgadzają. Do tego fajne zdjęcia, mapki, rysunki. Ale potem załapałem o co chodzi w tej książce - o popularyzację, bo to książka więcej niż popularna. To książka z gatunku tych, co się je kupuje na dworcu przed długą podróżą, ja zapomniało się z domu zabrać czegoś porządnego.
Przeczytałem bo to dobry przykład propagandy. Ktoś komu nie chce się sięgać do źródeł, a przypadkiem przeczyta to już będzie wiedział. A to, że będzie wiedział źle to już jego problem.
Odkrycie rękopisów
Na wschód od Jerozolimy długa droga opada stopniowo pomiędzy nagimi wzgórzami, usianymi tu i ówdzie obozami Beduinów. Obniża się o 1590 metrów, do 397 metrów poniżej poziomu morza, po czym wyłania się spośród wzgórz, ukazując rozległą panoramę doliny Jordanu. Z lewej strony można rozpoznać Jerycho. We mgle na wprost rozciąga się Jordan i wyglądające niczym fatamorgana góry Moabu. Na prawo rozciąga się północny brzeg Morza Martwego. Powierzchnia wody i żółte urwiska, wznoszące się na wysokość 360 lub więcej metrów, które wytyczają jego izraelską granicę, wzbudzają grozę. Powietrze tutaj, tak nisko względem poziomu morza, me jest po prostu gorące; parzy wręcz i przytłacza.
Piękno, majestat i spokój tego miejsca są naprawdę urzekające. Również krajobraz urzeka swą antycznością - przywodzi na myśl świat starsza niż te które oglądała większość turystów z Zachodu. Tym bardziej szokujący jest więc rozdzierający niebo ryk, z jakim XX stulecie zakłóca spokój tego miejsca, gdy izraelskie F-l6 lub Mirage schodzą w zwartym szyku tuż nad wodę, a wodę, a w ich kabinach wyraźnie widać głowy pilotów. Nagle rozlega się świst dopalaczy, odrzutowce strzelają niemal pionowo do góry i nikną nam z oczu. Czekamy jak sparaliżowani Po paru sekundach (…)
A teza książki jest ładnie zreferowana na wstępnie i w zakończeniu
1 czerwca 1954 roku w nowojorskiej gazecie „Wall Street Journal' ogłoszenie następującej treści: Sprzedam biblijne rękopisy pochodzące sprzed 200 r. p.n.e. Oferty…
Chodziło o pergaminowe zwoje znad Morza Martwego - sensacyjne odkrycie archeologiczne o kapitalnym znaczeniu dla całej kultury chrześcijańskiej. Przez lata jednak informacje na temat ich zawartości były skrzętnie wypaczane. Dlaczego?
Chrześcijanom trudno jest oddzielić postać historycznego Jezusa od Chrystusa-Boga. Dlatego też wszelkie naukowe badania na temat postaci Jezusa były z góry skazane na niepowodzenie. Zresztą, na czym można by się oprzeć Przecież nie na Ewangeliach, których wartość naukowa jest żadna - są to raczej naiwne jak mity relacje ze zdarzeń
dziejących się w historycznej próżni. (…)
Czasem wydaje mi się, że w paleniu książek nie ma niczego złego. Oczywiście o ile pali się złe książki - a ta jest zła.