Bank Światowy i Lidl
Oooo! Jak coś takiego pojawia się w Gazecie to nie jest to przypadek, tylko sygnał, że zmienia się polityka informacyjna najważniejszych na świecie gobalistów.
Bank Światowy pożyczał Lidlowi i Kauflandowi na rozwój sieci, żeby 'zapewnić tanią żywność'…
Piotr Miączyński, Leszek Kostrzewski 2015-07-04
Lidl i Kaufland należące do jednej z najbogatszych rodzin w Niemczech pożyczyły prawie miliard dolarów na rozwój we wschodniej Europie m.in. od Banku Odbudowy i Rozwoju po to, aby zapewnić mieszkańcom tych krajów tanią żywność - napisał brytyjski dziennik "The Guardian".
Pieniądze Lidl pożyczał przez ostatnią dekadę z dwóch źródeł -pisze gazeta. Po pierwsze, od International Finance Corporation (IFC), mało znanej opinii publicznej agendy Banku Światowego. Po drugie, z Europejskiego Bank Odbudowy i Rozwoju.
Obie instytucje ufundowane przez podatników, a kontrolowane przez rządy mają wspierać rozwój gospodarczy w krajach przechodzących transformację ustrojową.
Bank Światowy na dodatek ma starać się ograniczać biedę na świecie.
Banki przekonują, że pieniądze dla Lidla i jej siostrzanej spółki Kauflanda miały pomóc w rozwoju obu sieci w środkowej i wschodniej Europie, utworzyć nowe miejsca pracy, otworzyć nowe rynki zbytu dla lokalnych producentów oraz zaoferować dobrą jakościowo żywność dla biednych ludzi.
Decyzja jest o tyle kontrowersyjna, że w wielu krajach europejskich sieci oskarżane są o niechętne traktowanie związków zawodowych, łamanie praw pracowniczych, płacenie zbyt niskich podatków.
W Wielkiej Brytanii, gdzie Lidl ma powyżej 600 sklepów, w ubiegłym roku w nagłówkach gazet pojawiła się informacja, że polskiemu personelowi w sklepach w Szkocji zabroniono rozmawiania w pracy po polsku, nawet jeśli klient sklepu pochodził z naszego kraju. Dziennik cytuje też Alfreda Bujarę, szefa sekcji handlowej "Solidarności", który zarzuca Lidlowi w Polsce, że pracownicy, którzy chcą przystąpić do związków, są zastraszani i bywa, że kierownicy stosują słowną agresję.
Pierwsze pieniądze dla Grupy - 100 mln dol. - poszły z IFC w 2004 roku.
Tym samym roku, w którym niemiecki związek zawodowy Ver.di wypuścił czarną księgę dokumentującą naruszenia praw pracowników w sklepach Lidla w Europie.
Pieniądze te zostały wydane m.in. na ekspansję w Polsce.
Kolejna transza z 2009 roku - 75 mln dol. - poszła na rozwój sieci w Bułgarii oraz Rumunii. W 2011 66 mln dol. dostał Lidl w Rumunii, a w 2013 ponad 105 mln zostało pożyczone na rozwój w Bułgarii i Chorwacji oraz na otworzenie pierwszych sklepów w Serbii.
Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju współfinansował razem z komercyjnymi bankami projekty Lidla i Kauflanda na kwotę powyżej 700 mln dol. (pół miliarda z tego wyłożył sam).
Gilles Mettetal z Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju odpierał zarzuty dziennika, przekonując, że w momencie, kiedy wspierali Grupę pożyczkami dyskontowy model handlu we wspomnianych krajach nie istniał.
- Daliśmy im kredyt. Oni, owszem, byli raczej agresywną nastawioną na zysk firmą, ale z drugiej strony dawali ludziom dostęp do produktów, których nie mieliby oni szansy inaczej zdobyć - twierdzi Mettetal.
Lidl nie skomentował sprawy.
Sieć Lidl oraz Kufland są kontrolowane przez Grupę Schwarz. Na jej czele stoi Dieter Schwarz, jeden z najbogatszych ludzi świata. Jego majątek ocenia się na ok. 21 mld dol.
Ma 10 tys. sklepów, 26 mld euro na koncie, jest jednym z najbogatszych Europejczyków, ale nikt nie wie, jak aktualnie wygląda
Kategorie: , _blog
Słowa kluczowe:
Komentarze: (1)
Żelazna logika, March 16, 2017 10:39 Skomentuj komentarz
Żelazna logika w dniu 16 marca 2017 napisała
Pamiętacie kredyt-pożyczkę jaką Lidl i Kaufland dostali od Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju?
Dostali wtedy prawie 1 miliard złotych na rozwój z uzasadnieniem "aby zapewnić mieszkańcom Europy Wschodniej tanią żywność, tworzyć nowe miejsca pracy i otwierać nowe rynki zbytu dla lokalnych producentów”.
Jeszcze raz. "zapewnić mieszkańcom Europy Wschodniej tanią żywność, tworzyć nowe miejsca pracy i otwierać nowe rynki zbytu dla lokalnych producentów”.
Od dawna było to wiadomo, a teraz jest już oficjalnie potwierdzone badaniami, że żywność w tych samych marketach jest innej jakości w Monachium czy Manchesterze niż w Pradze czy Kluczborku. W tych drugich, o wiele gorszej jakości, często nawet po wyższych cenach za mniejsze opakowania.
A czy produkcja też jest lokalna, jak uzasadniano we wniosku? Kupcie jakieś masło czy czekoladę i sprawdźcie kraj produkcji w tych sklepach. Większość produktów przyjeżdża z zachodu.
Wniosek z tego jest prosty. Tam są albo specjalne zakłady albo przynajmniej oddzielne linie produkcyjne na rynki wschodnie. Wyobrażam sobie kontrolę jakości w takiej fabryce:
- No ładnie tu wszystko macie, porządeczek, czyściutko, towary przebadane i dobrej jakości..... chwilunia, a co to? Olej palmowy??? Co to ma być do cholery?
- A to panie inspektorze na Polskę produkcja hehehe
- Aaaaa to ok, huehuehuehue
I jak to wszystko się ma do wypełnienia założeń z preferencyjnej pożyczki z EBOiR? Czy to nie jest aby złamanie umowy?
Miliard złotych pożyczki na rozwój, a lata wcześniej ulgi podatkowe dla hipermarketów, w efekcie czego nastąpiła totalna dominacja tych sieci w kilka lat na polskim rynku. Tak totalna, że nie mamy nawet szans na bojkot konsumencki, bo gdzie wtedy pójdziesz robić zakupy?
Czy to nie jest dobry temat dla Komisji Europejskiej? Czy jakiś nasz europoseł się tym interesuje? Hmmm... chwilkę, przecież mamy nawet polskich komisarzy i polskiego Prezydenta Europy, który jest naszym świetnym reprezentantem! Panie Donaldzie, czy to dobry temat dla Pana?
PS. Jedyne logiczne zakończenie tej sprawy. Wielkie sieci marketów, z uwagi na gorszą niż na zachodzie jakość produktów spożywczych w ich własnych sklepach, muszą wystąpić po kolejną preferencyjną pożyczkę "aby zapewnić mieszkańcom Europy Wschodniej tanią żywność, tworzyć nowe miejsca pracy i otwierać nowe rynki zbytu dla lokalnych producentów”....
Ścieżka już jest przetarta.