Pewność zbawienia po raz kolejny
Oto kolejny przyczynek do mojej własnej, prywatnej dyskusji o pewności zbawienia. Rozważanie na podstawie J6:60-71
Zapisane w 6 rozdziale Jana dialogi rzeczywiście są trudne. Po ich wysłuchaniu wielu uczniów Jezusa stwierdziło, że za ostre to jest i że dają sobie z Jezusem spokój przestając za nim łazić.
Ale apostołowie nie, oni nie odeszli, więc Jezus zapytał ich: Czy wy też chcecie odejść?
Wtedy Piotr odpowiedział: Panie, do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. My zaś uwierzyliśmy i jesteśmy pewni, że Ty jesteś Chrystusem, Świętym Bożym.
No i fajnie. Oni uwierzyli, podjeli decyzję, że za nim pójdą i chcą dalej łazić.
Ale co będzie jak im, podobnie jak tym pierwszym się odwidzi? Co będzie ze mną, gdy mi się odwidzi? I już widzę tu znajomych teologów, którzy podkreślać będą, że wolność, że możliwość podejmowania decyzji, że musi być możliwość wypisania się, pójścia w świat, odpadnięcia od wiary. Ale lećmy dalej.
Jezus powiedział tak: Czy nie Ja was, Dwunastu, wybrałem? No tak! Przecież apostołów wybrał Jezus. Wybrał ich sobie, bo chciał. A chwilę wcześniej powiedział: Powiedziałem wam, że nikt nie może przyjść do Mnie, jak tylko ten, któremu zostało to dane przez Ojca. O! I jeszcze coś - wygląda na to, że to Bóg Ojciec wybiera! A apostoł Paweł, w Ef pisze nawet, że wybrał nas (siebie i Efezjan, i wierzących w Chrystusie Jezusie) przed założeniem świata.
To Jezus wybiera, to łaska od Boga działa.
A ja? Czy ja już jestem kalwinem? Czy już wierze w predestynację?