Pacyfizm i moje przemyślenia o wojnie na dziś
Nie dawno powiedziałem jednej pannie, żeby wybierając sobie męża wybrała takiego, który w przypadku wojny pójdzie bronić jej i ich dzieci. Moje zdanie wzbudziło emocjonalny sprzeciw - ona wolała aby w przypadku wojny został z nią w domu. W domu i co? Aby razem schowali się w szafie tak jak śpiewała kiedyś Kora?
Dziś przypomniałem sobie tą piosenkę - leciała tak:
Nie wyobrażam sobie, miły,
Abyś na wojnę kiedyś szedł.
Życia nie wolno tracić, miły,
Życie jest po to, by kochać się.
Mam w domu szafę bardzo starą
Z podwójnym dnem, z lustrami dwoma,
Gdy zaczną strzelać za oknami,
Będziemy w szafie żyć.
Starczy nam ubrań na wszystkie pory,
Szalone bale, dzikie kolory
I u znajomych jest tyle szaf,
Będzie co zwiedzać przez parę lat.
Na dziś uważam, że to bardzo głupi i zły tekst. Na usprawiedliwienie Kory jest jednak to, że piosenka powstała w Stanie Wojennym (1983?), w czasach ZSRR i Układu Warszawskiego, w czasach gdy pacyfizm był formą walki z komunistycznym a więc z definicji agresywnym i złym systemem. Ale dziś?
Zanim wjedziecie na mnie, że pokopany jestem zwróćcie uwagę, że w piosence mowa jest o wojnie obronnej. Ten „Miły" podmiotu lirycznego nie ma iść na wojnę zaczepną, gdzieś w okolice Kopenhagi (tam projektował działania polskich wojsk "sługa boży" i "człowiek honoru" Wojciech Jaruzelski). Mowa tu jest o wojnie obronnej. Ktoś strzela pod ich domem, tuż za oknami a - Kora śpiewa o „Miłym” tchórzu i dezerterze, sama do tej dezercji chce się przyczynić obiecując ułudę w postaci jakiegoś zwiedzania cudzych szaf.
Czy moja młoda koleżanka na prawdę wolała za męża tchórza i dezertera? A może tylko miała dziwną, wypatrzoną koncepcje państwa, państwa, którego nie warto bronić, bo lepiej z niego uciekać? W Polsce o to bardzo łatwo.
W trakcie tej rozmowy uświadomiłem sobie, że to ja mam jakieś średniowieczne myślenie o państwie, o rzeczypospolitej (rzeczy wspólnej), o Polsce. To prawda - Polska dziś wygląda okropnie, ale ciągle jeszcze jest rządzona przez Polaków, bo takich widzę w sejmie, w rządzie, w pałacu prezydenta, w sądach, urzędach....
A wyobraźmy sobie, że wszystkie te urzędy są obsadzone przez ludzi obcych, ludzi, których kultura nie bazuje na chrześcijańskim rozumieniu „bliźni" ale różnicuje ludzi. Po pierwsze: swój i swoim, potem długo, długo nic, a potem obcym, którzy są po to aby ich używać do swoich celów. I teraz wyobraźmy sobie, że tacy ludzie władają Polską (w znaczeniu nasze terytorium, nasz kraj), władają nami i mają środki przymusu, którymi egzekwują względem nas, Polaków swoje prawa.
Nie szukajmy daleko! Kultura Talmudu i kultura Koranu to takie właśnie kultury. Obie te kultury nakazują dobrze traktować swoich, jednocześnie pozwalając używać obcych łącznie z ograniczeniem ich wolności, a często też i więc z gwałtem. A może być gorzej - mogą na nas napaść Marsjanie (polecam przypomnieć sobie film Szulkina - Wojna Światów) i co wtedy? Czy polska Polska dalej jawi się nam tak źle?
Ciekawostka. W XX-leciu międzywojennym ludzie pamiętali czym jest niewola, brak niepodległości, mieszkanie w Polsce bez Polski. Pamiętali to i wychowali młodzież tak, że w trakcie II Wojny Światowej zachowała się ona godnie. I nie chcę tu otwierać dyskusji czy miało to sens czy nie, czy Powstanie Warszawskie to była dobra decyzja bo nie o to mi chodzi. Godność młodzieży (pokolenia kolumbów) objawiła się wcześniej, we wrześniu 1939, gdy po ogłoszeniu mobilizacji ludzie stawali do obrony a nie chowali się w szafach.
Ale czy moje myślenie jest głupie? A może głupim jest myślenie Kory wyśpiewane w jej piosence? …..
Ale dziś? Dziś słuchając (a to ładna piosenka jest) należy uważać próbując określić się - jaki jest mój stosunek do dobra wspólnego którym jest rzeczypospolita, nasze państwo.
Kategorie: _blog, polityka, obserwator
Słowa kluczowe: pacyfizm, manam, kora, polska
Komentarze: (1)
Pacyfista, August 19, 2017 22:30 Skomentuj komentarz
A co dobrego jest w wojnie - przepraszam, że spytam. Ilekroć słyszę brednie o stawaniu w obronie swojego kraju, to krew mnie zalewa. W imię czego kolejny raz miałyby być złożone jakiekolwiek ofiary, skoro wcześniejsze ofiary nic nie przyniosły. W ogromnym uproszczeniu, najpierw jakieś "złowrogie siły" (wewnętrzne i/lub zewnętrzne) wywołują waśni, konflikty, a potem na front wysyła się zatraceńców, którzy w imię obrony rzekomej wolności, kraju, ducha narodu, demokracji (wstaw dowolne puste frazesy) mają stać się MIĘSEM ARMATNIM, żertwą. I trzeba sprzedać bajeczki o honorze, walce o wolność (sic!) i innych bzdurach, żeby banda ślepców chciała dobrowolnie iść na rzeź. Rzeź bezsensowną, gdyż po jednym zbrojnym konflikcie przychodzą następne. Wojna NICZEGO nie zmienia, gdyż istotą każdego konfliktu zbrojnego jest apogeum zła. Wojna to kłamstwo (bo trzeba diabelskich intryg, żeby wywołać waśń) i morderstwo (cyniczny i brutalny mord na masową skalę). Tym, którym marzy się "wojenka", po której zdobędą sławę i honor, radzę odciąć sobie bez narkozy dowolną unerwioną, choćby najmniejszą, część ciała (np. mały palec dowolnie wybranej kończyny). Jeśli po takiej zaprawie nadal będą chcieli odnosić rany na polu chwały, to już ich sprawa - niech się zapiszą jako najemnicy w dowolnym konflikcie zbrojnym jakich mnóstwo na tym "łez padole"... Dla europy (celowo używam małej litery) najwyraźniej minął czas opamiętania po zagładzie i horrorze II wojny światowej. Nie pamięta się już ran, rozdartych na strzępy ciał, gwałtów, biedy i zniszczeń. Człowiek człowiekowi zgotował ten los... i nic się w tej kwestii nie zmienia. Wojna, przelew krwi, potem pokój. Następuje wieloletnia mała stabilizacja. Złudne poczucie bezpieczeństwa. Gawiedź na przemian z władzą honoruje nacjonalistycznymi mitami bezsensownie przelaną krew. Stopniowo "społeć-czeństwo" zapomina o batach jakie dostało, poddaje się bezwiednie manipulacjom elit politycznych, pogrąża w hedonistycznym nieróbstwie i chęci "łatwego życia". A gdy kolejna budowana przez lata bańka spekulacyjna zaczyna nabrzmiewać (i grozi pęknięciem), to zaczyna się podżeganie do kolejnych wojen. I znów szuka się frajerów, którzy na tę wojnę pójdą. Jaka to idea miałaby tym razem przyświecać owej walce o wolność - bój w obronie rencistów spod monopolowego, nieuków, zawodowych bezrobotnych, matki z dzieckiem (bez taty, bo fikcyjny rozwód daje szansę na parę groszy więcej), kombinatorów różnej maści, domorosłych odmóżdżonych "kidultów" oraz tych, co się pracą nie skalają, bo za "takie piniędze (zwykle chodzi o kwotę około 2000PLN netto) to nie bedom pracować". A może zamiast nawoływania do wojny należy rzucić inne hasło, np: jazda do roboty je***e nieroby! Pieniądz = praca = stabilizacja, a uczciwość + stabilizacja = pokój. W dużym uproszczeniu, rzecz jasna :P
:P