Muzyka sfer w 432Hz a nie w 440
Okresy czasu i ich liczenie w kontekście A=440Hz
Obserwacja:
- Liczby 3, 4, 12, 24, 60, 360 są fajne, czasem mi się nawet wydaje, że fajniejsze niż 10, 100, 1000 choć palców mam 10 a nie 12.
- Ponoć te liczby mają coś wspólnego z Sumerami, ponoć ich system liczenia pochodzi od Boga. Ponoć w nim wygodniej się pewne praktyczne obliczenia robi. Nie wiem bo mam kalkulator. Nie wiem - muszę więc doczytać.
- Liczba 12 w Biblii też pojawia się często, więc to może mieć sens.
Tyle o liczbach, a teraz o okresach czasu, których na codzień używamy:
- Rok - okres powiązany z obserwowanym cyklem słonecznym.
- Miesiąc - okres powiązana z obserwowalnym cyklem księżyca, choć nasz, gregoriański miesiąc jest dość umowny.
- Tydzień - okres 7 dni bo tak Pan Bóg ustalił i koniec, choć ludzie próbowali z tym walczyć.
- Doba - okres powiązany z obserwowalnym cyklem słońca, ale takim szybszym niż rok.
- Godziny, minuty, sekundy - okresy już dość umowne, ale … uwaga! Włączmy kreatywność?
Rozważam to, bo do dziś uważałem, że pojęcie Hz (Herz - jednostka częstotliwości), definiowane jako liczba zdarzeń w czasie jednej sekundy nie jest z niczym związane. Wszak bazuje na umownej sekundzie - a tu patrz, nagle coś nowego! Sekunda nie jest aż tak bardzo umowna!
Mam pewną obawę, że sekunda bierze się z podzielenia doby na 24 godziny, i godziny na 60 minut a tych na 60 sekund każdą - a te liczby są w jakiś sposób związane z systemem liczenia, w którym 12 jest ważniejsze niż 10. Jeżeli więc sekunda to 1/24/60/60 doby to za chwile może okazać się, że współczesny strój instrumentów muzycznych (440Hz) rzeczywiście jest gorszy niż te barokowe 432Hz. Wszak bo 432 = 12*12*3
I to jest jak dla mnie dziś wystarczająca szokujący wniosek aby dzień zakończyć mądrze.
Muzyka sfer? Tak!
Kategorie: muzyka, _blog, muzyka dawna
Słowa kluczowe: 440hz, 440, 432Hz, strój barokowy, instrumenty historyczne
Komentarze: (1)
Wikgra, November 27, 2020 11:03 Skomentuj komentarz
Tylko, że jakiekolwiek empiryczne badania tego zjawiska nie mogą wyjść poza operowanie stabilna sinusoidą lub innymi prostymi przebiegami drgań w stosunku do w miarę prostego geometrycznie kształtu. Można wtedy rozpatrywać wpływ pod kątem rezonansów lub innych zjawisk zachodzących w materii. Analogicznie: muzyka - przebieg bardzo złożonych i skomplikowanych drgań, gdzie 432 Hz jest tylko punktem odniesienia do nastrojenia instrumentu a już w praktyce, gdy gra muzyka fala ta jest tylko jedna z wielu harmonicznych i nawet nie jest falą nośną bo powstawanie tych jest już zależne od innych (lub/i dodatkowych czynników) Następnie w gąszczu interferencji i fazowych oddziaływań można mówić o oscylowaniu wokół jakichś wartości. Ale różnice te są zbyt duże, żeby dało sie stwierdzić że jedna wartość jest dobra dla ciała a inna, której cykli w sekundzie się mieści o 10 mniej jest już zła. Jest to nieweryfikowalne. Stąd ten temat mniemam. Można się w nieskończoność nad tym rozprawiać.
Rzecz, znana człowiekowi od zawsze w temacie muzyki to rytm. I tutaj bym poszukiwał. Dlatego, że nie ilość samych czynności w czasie ma determinujące znaczenie (w muzyce - tempo, w fizyce - częstotliwość), ale relacja między nimi (interwały, pauzy, wybrzmienia). Przede wszystkim na podstawie interwałów człowiek interpretuje zjawiska muzyczne. To czy pierwsza w akordzie jest tercja mała czy duża odczytujemy za pomocą sluchu, ale to emocje nam to umiejscawiają a nie dedukcja. Bo mała tercja to smutek. Duża tercja to wesołość. Charakter emocjonalny jest zawarty w matematycznych relacjach pomiędzy dźwiękami skali. To liczby kodują czy interwały słyszymy jako konsonujące czy dysonujące. Co ciekawe, te relacje (np: 1:2 oktawa, 2:3 kwinta, 5:6 mała tercja itp.) są niczym innym jak polirytmią, czyli złóżonym rytmem. Rytm ten przyśpieszony do tempa, w którym ludzkie ucho przestanie rozróżniać pojedyńcze uderzenia, zlewa się w ton o charakterze odpowiadajacym relacji melodycznej. Stąd opinie wśród wybitnych twórców, że rytm i melodia to to samo.