28 grudnia 2003 (niedziela), 19:11:11

Kołakowski - O młodości

Zachowuję sobie ten esej. W załącznikach jest cały PDF z wszystkimi esejami zbioru "Mini wykłady o maxi sprawach". Plik funkcjonuje w domenie publicznej, więc myślę, że zachowanie go tu nie będzie dla kogoś problemem.


O młodości

(esej ze zbioru „Mini wykłady o maxi sprawach”) 

Leszek Kołakowski

Młodość, jak wiadomo, nie jest szczególną zasługą, nie jest także pomyślnym przypadkiem. Z tych, co młodzi już nie są, większość była kiedyś młoda – zapamiętajmy sobie tę rewelację. Młodość nie jest także czymś, co można sobie zdobyć, zaskarbić, odzyskać, chociaż przywracanie młodości jest celem różnych zabiegów. Niepodobna też młodości dokładnie zdefiniować przez liczbę lat, zależy to bowiem od kulturalnego kontekstu; nie mówimy o noworodku, że jest młody, pewnie więc młodość kiedyś się zaczyna i kiedyś kończy (przypominam sobie, że czytałem raz w gazecie notatkę zatytułowaną „Młody człowiek został ministrem spraw zagranicznych Związku Radzieckiego”; miał on 59 lat). Niemniej młodość uchodzi za stan nadzwyczaj pożądany, chociaż albo ten stan po prostu jest, albo jest nieosiągalny; nie ma nic trzeciego. Kult młodości jest nadzwyczajnie rozpowszechniony i wolno zapytać: dlaczego?

Najoczywistsze odpowiedzi nie są całkiem przekonujące. Pewnie, że – statystycznie rzecz biorąc – ludzie młodzi są zdrowsi, fizycznie sprawniejsi i nie cierpią różnych dolegliwości częstych w starszym wieku i że kobieta na ogół woli być ładna i atrakcyjna aniżeli pomarszczona i zgarbiona. Młodzi ludzie, z drugiej strony, łatwiej i częściej są ofiarami wypadków samochodowych i innych; oni też głównie na wojnach giną. Młodzi ludzie są także nieuchronnie głupsi, przy czym nie chodzi o zasób informacyjny ani nawet o inteligencję – trafiają się przecież geniusze wśród młodzieży – ale o to, że na ogół w młodości nie jesteśmy zdolni rozważać w każdej sprawie jej „drugiej strony”, dostrzegać dwuznaczności wszystkich ludzkich sytuacji, widzieć racji przeciwnych tym, za którymi się opowiadamy. Zdolność taka, jeśli w ogóle przyjdzie, przychodzi z wiekiem (nieraz nie przychodzi nigdy) i choć jest objawem mądrzenia, osłabia naszą zdolność do działania i inicjatywy. Hamuje naszą stanowczość, ukazuje nam ograniczoną siłę naszych racji, łatwo rodzi niepewność. Ludzie młodzi są dlatego wiedzeni przez jakby instynktowną, jakby bezwiedną zdolność do zanurzania się bez namysłu w różne przedsięwzięcia ryzykowne, wchodzą w koleiny nie wypróbowane albo bez widocznych ujść, nie przejmują się niejasnościami swoich zaangażowań. Jakoż są główną siłą przewrotów, wybuchów społecznych, rewolucji, przy czym w sprawach zarówno dobrych, jak złych, bo chociaż często szlachetne porywy nimi kierują, to z drugiej strony – bywają ofiarami niedorzecznych i niebezpiecznych ideologii, iluzji i ruchów. Rewolucje są na ogół dziełem młodych, a rewolucje bywają rozmaite. Była rewolucja bolszewicka i rewolucja hitlerowska, młodzi ludzie dawali im siłę. Była także rewolucja „Solidarności”, i też młodzi działacze ją wygrali. W Berkeley w Kalifornii, gdzie spędziłem rok w momentach szczytowej fali tzw. rewolucji studenckiej (żadnej rewolucji naprawdę nie było), studenci, ci najmniej umiejący, rozwścieczeni, skłonni do barbarzyńskich wybryków, mawiali czasem, że należałoby wyrżnąć wszystkich, co mają ponad 30 lat, bo ci nie dawali posłuchu ich bzdurom. Z drugiej strony, nie byłoby dobrze, gdyby świat składał się z ludzi powyżej 30, a tym bardziej 40 lat, wtedy bowiem groziłaby nam stagnacja, niezdolność do ryzyka, brak ochoty do poświęcania się w imię niepewnych zamiarów. Głupota młodzieży bywa zaczynem dobrych przemian.

Młodzi ludzie są źródłem energii w różnych procesach społecznych, zazwyczaj jednak ulegają ideom opracowywanym przez starsze generacje i właśnie te starsze są odpowiedzialne za dobre albo złe wyniki przedsięwzięć, którym patronują, a którym młodzi ludzie nadają dynamizm (wyniki jednakowoż często są nieprzewidywalne).
Cóż więc w końcu jest młodości zaletą albo co jest w niej pociągające oprócz tych oczywistych fizycznych przewag, które dostarczają różnych przyjemności i którymi każdy zapewne chciałby się cieszyć? Nie jest to chyba ta właśnie wspomniana zdolność do całkowitego i bezmyślnego oddania się na służbę jakiejś sprawy, dobrej czy złej. Taka zdolność dostarcza wprawdzie korzystnych doświadczeń, kiedy jest w działaniu, ale chyba nie jest nostalgicznie wspominana lub pożądana wtedy, kiedy już minęła i kiedy młodość przeszła.

Nie, tym co naprawdę i najbardziej w młodości jest atrakcyjne, jest rzeczywistość niezakończenia, albo poczucie otwartości życia. Kiedy ukończyliśmy, na przykład, szkołę średnią i rozmyślamy o tym, co dalej, wydawać się nam może, że wszystko jest możliwe. Wyobrażam sobie, że mogę zostać lekarzem albo budowniczym mostów, szpiegiem albo pisarzem, przemysłowcem albo może alfonsem, biskupem albo zawodowym mordercą, aktorem albo politykiem. Nie znaczy to, bym miał naprawdę uzdolnienia do tych wszystkich zatrudnień albo bym powinien wierzyć, że je mam. Chodzi tylko o samo poczucie, że nic nie jest jeszcze przesądzone czy wyznaczone przez los, że drogi są otwarte i wszystko jest możliwe. Im dłużej żyjemy, tym bardziej nasze możliwości wyboru się zawężają, tym bardziej jesteśmy w koleinach, z których trudno wyjść, chyba że w wyniku nieoczekiwanych i losem zrządzonych katastrof.

Czy wszyscy mają przeżycie młodości w tym sensie? Chyba nie. Są tacy, których życie, z różnych powodów, jest w młodych latach zasnute wielkimi nieszczęściami i którzy nigdy nie doświadczają owej euforii młodości, tylekroć opiewanej. Podobnie ci, których doświadczenia bardzo wcześnie doprowadzają do cynizmu, goryczy i niewiary w życie. O takich wolno powiedzieć, że nigdy młodzi nie byli. Ponadto młodość jest jakością nie tylko biologiczną, lecz także kulturalną, czasem jest ceniona, czasem nie jest. Poeci romantyczni mieli skłonność do wczesnego umierania, z rozmaitych przyczyn, i należało to jakby do stylu epoki (Keats, Novalis, Lermontow, Petöfi, Shelley nie dożyli trzydziestki; Byron, Puszkin, Słowacki, Leopardi nie dożyli czterdziestki).
Nie wiem, jakie to genetyczne osobliwości sprawiają, że – jak widzimy w codziennym doświadczeniu – jedni ludzie starzeją się później, inni wcześniej. Pewne jest, że niektóre dobre cechy młodości można przechować bardzo długo. Nie można wprawdzie długo przechowywać zdolności do wyczynów sportowych, ale można – zdolność do umysłowej asymilacji rzeczy nowych, do zainteresowania czymś do tej pory nie znanym, ochotę do próbowania tego, co jeszcze nie wypróbowane, zdolność uczenia się, to znaczy bycia uczniem. Jeżeli to potrafimy, jeśli nie jesteśmy uwięzieni w nudnej rutynie powtarzanych ciągle kroków, w trwożliwej monotonii własnych ruchów, możemy przenieść pewne korzystne jakości nastolatków w starość. Nie udaje się to może bardzo często, ale udało się wielu ludziom. Nie powinniśmy sądzić, że jest to sprawa przesądzona raz na zawsze przyrodzonym „charakterem”; lepiej wierzyć, że są to cechy życia, które można własną wolą sobie wyrobić, by życie uczynić bardziej zajmującym również w wieku starszym. Zwykłe przedłużanie biologicznego trwania nie ma sensu i często więcej przynosi udręki niż zadowolenia z samego faktu, że oto jeszcze nie umarliśmy. Wiemy jednak, że bywają ludzie fizycznie niemal całkiem unieruchomieni, a jednak nie tylko żyjący, lecz dzielnie żyjący, prawdziwie żyjący, myślą pracujący.

Istnieje jednak pewna forma kultu młodości, która jest śmieszna i niemądra. Polega ona na tym, że wydaje nam się, iż młodość jest darem Boskim i każdemu dostępnym, jeśli tylko się wytężyć. Jakoż ludzie, którzy dawno już młode lata porzucili, usiłują udawać, że nadal są rześcy i tryskają wigorem, odziewają się w młodzieżowe stroje, przejmują obyczaje hippisów, napinają zwątlałe mięśnie, chcą pokazać, że zachwycą ich młodzieżowa muzyka i inne formy popkultury. Jeśli nastolatki są często irytujące i nieznośne, to jeszcze bardziej nieznośni i irytujący są dorośli i bardzo dorośli, którzy nastolatków udają.

Porzekadło, iż wybrańcy bogów umierają młodo, można dwojako rozumieć. Może ono znaczyć po prostu, że bogowie nie pozwalają, by ich faworyci dożyli wieku, kiedy dosięgłaby ich niemoc starości i trapiły różne choroby zwykle później przychodzące, jak choroba Parkinsona, choroba Alzheimera, artretyzm itd. Ale może też mieć sens groźniejszy: bogowie chcą, żeby ich ulubieńcy możliwie krótko byli ofiarami nieszczęścia, które nazywa się życie. W tym sensie zawiera się pewien widok świata. Można go zilustrować tak: Lessingowi urodziło się dziecko, które zmarło po kilku godzinach. Pisał on wkrótce potem do przyjaciela, że miał syna, który był nadzwyczajnie mądrym dzieckiem; trzeba go było kleszczami na świat sprowadzać, a ledwo przyszedł, skorzystał z pierwszej sposobności, by uciec. Ten ponury obraz świata mógłby na pozór być obalony prostym testem: przecież ludzie, co uważają, że życie jest tylko nieszczęściem, powinni by natychmiast popełnić samobójstwo, jeśli są konsekwentni. Tak się zdaje, ale w takich sprawach nie liczmy na konsekwencję: ludzi przy życiu nie doktryna żadna trzyma, ale instynkt.

Chociaż więc niepodobna postanowić, że się będzie młodym, można postanowić, że w miarę sił naszych nie poddajemy się duchowo starości – nie w ten sposób, iż absurdalnie udajemy, że sprawa wieku nas nie dotyczy, ale w ten, że nie żyjemy żalem za utraconą młodością. Zważmy, że niemal każdy (tak się zdaje) skrycie czy jawnie żałuje, gdy młodość minęła, że jej „nie wykorzystał”. Ale cóż to znaczy? Jeden może myśli, że mógł korzystać z urozmaiconych bogactw seksu; inny może przeciwnie, seksu miał dużo, ale mógł przecież uczyć się, studiować, być mądrym, co zaniedbał, albo walczyć o to lub owo, o co wcale nie walczył, choć potem często próbuje żałośnie się chwalić (polska specjalność). To, co możliwe w młodości, tego nie można na ogół mieć w pełnych rozmiarach i wszystkich formach. Dlatego niemal wszyscy są ofiarami złudzenia, że „utracili młodość”, która przecież mogła być o tyle lepsza. Nie, nie mogła.


Kategorie: proza, młodość


Słowa kluczowe: młodość, filozofia, starość, Kołakowski


Pliki


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę

Disclaimers :-) bo w stopce coś wyglądającego mądrze można napisać. Wszystkie powyższe notatki są moim © wymysłem i jako takie związane są ze mną. Ale są też materiały obce, które tu przechowuję lub cytuje ze względu na ich dobrą jakość, na inspiracje, bądź ilustracje prezentowanego lub omawianego tematu. Jeżeli coś narusza czyjeś prawa - proszę o sygnał abym mógł czym prędzej naprawić błąd i naruszeń zaniechać.