Rozważania bliskowojenne
Wkurzanie się na Putina i Trumpa nie jest przyjemne, gdy nie ma się mocy aby na jednego czy drugiego wpłynąć, szturchnąć go, zdyscyplinować by zadziałał tak jak chcemy. Można się tylko złości, ale czy złoszczenie się ma sens?
Ale pojawiają się poważne tylko trudne pytania.
Pytanie #1. Czy w relacjach międzypaństwowych (i międzynarodowych) istnieje coś takiego jak prawo?
Istnieją jakieś konwencje, porozumienia, traktaty ale wszystkie można łamach, omijać, wyginać i olewać no i co? Na koniec zawsze zostaje siła, armata, czołg, zamach aby przesunąć granice.
Mój wniosek: prawo międzynarodowe nie istnieje więc odwoływanie się do niego jest błędem, jest manipulacją. Jest tylko siła.
Pytanie #2. Czy w tych stosunkach międzynarodowych i międzypaństwowych istnieje jakaś obiektywna moralność?
Chyba nie, a na na pewno nie jeżeli nie istnieje obiektywna moralność w relacjach międzyludzkich a istnieje? A istnieje?
Jak myślisz? W co wierzysz?
Ja wiem, że istnieje bo każdy człowiek stanie przez Bogiem i jego czyny zostaną osądzone. A prawo? Prawo jest nam znane: nie zabijaj, nie kradnij, nie gwałć, no i to pierwsze - czcij Boga, który Cię stworzył.
Ale jak wierzysz w ewolucje, żeś z przypadku się wziął, że od małpy pochodzisz to nie ma prawa, tylko dżungla, tylko czołg, tylko siła, tylko przeżycie moich genów. Ateiści mają problem bo nie ma moralności, ale ja wiem, że jest.
Pytanie #3. Czy szefowie państw, te Putina i Trumpy ale też Kaczyńscy i Tuski podlegają osądowi Boga? Zdecydowanie tak! I teraz widać, jakie trudne i niebezpieczne jest ich życie.
A Ty jak myślisz? Jak przed Bogiem osądzony był (będzie) Hitler i inni przywódcy III-Rzeszy?
A co z Tobą? Wśród moich znajomych nie ma prezydentów i królów ale każdy prezes i przedsiębiorca jest u siebie królem i jako król organizuje swoje królestwo? Czy to będzie osądzone?