Bruksela będzie się zadłużać
Elżbieta Glapiak 14-05-2010, ostatnia aktualizacja 14-05-2010 03:58
http://www.rp.pl/artykul/479589.html
Wraca pomysł emitowania euroobligacji przez Komisję Europejską. Koszt pozyskania w ten sposób pieniędzy będzie niższy niż przy sprzedaży papierów przez najbardziej
Dzięki pakietowi ratunkowemu dla strefy euro rentowność greckich obligacji dwuletnich spadła poniżej 7 proc. Wcześniej agencja S&P obniżyła rating Grecji do poziomu śmieciowego.
Dzięki pakietowi ratunkowemu dla strefy euro rentowność greckich obligacji dwuletnich spadła poniżej 7 proc. Wcześniej agencja S&P obniżyła rating Grecji do poziomu śmieciowego.
– Decyzja w sprawie emisji euroobligacji jeszcze nie zapadła. Ale bliski jest moment, gdy zabierze się do tego Komisja Europejska – powiedział „Rz” eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski, zastępca szefa Komisji Budżetowej Parlamentu Europejskiego.
Emisja euroobligacji sprawi, że Komisja będzie mogła pozyskiwać pieniądze na rynku, a następnie przekazywać je krajom, które ze względu na niskie ratingi (wynikające z kolosalnego zadłużenia i ogromnego deficytu finansów publicznych) są zmuszone płacić więcej za pożyczane od inwestorów pieniądze.
Zdaniem Janusza Lewandowskiego, unijnego komisarza odpowiedzialnego za budżet, Unia Europejska dopiero w konfrontacji z kryzysem jest zmuszona szukać narzędzi do jego przezwyciężenia. – Teraz trzeba się zająć profilaktyką, aby nie trzeba było już więcej gasić pożarów – wyjaśnia Lewandowski.
Emisja euroobligacji to jeden z dyskutowanych obecnie w Brukseli pomysłów, które mają pomóc w szybkim wyjściu z kryzysowej sytuacji w strefie euro i całej Unii. Saryusz-Wolski podkreśla, że Komisja chce też ścisłej koordynacji polityki ekonomicznej krajów UE. – Konieczne są reformy strukturalne tak na poziomie całej Unii, jak i poszczególnych krajów – wyjaśnił eurodeputowany.
W jego ocenie konieczne jest doprowadzenie do otwarcia rynków zbytu i ograniczenia biurokratycznych barier. – Europa już widzi, że bez zmian sobie nie poradzi, czego dowodem jest decyzja rządu Francji o obniżce wydatków na najbliższe trzy lata – mówi Saryusz-Wolski. – To oznacza np. obniżkę płac w całej, nie najmniejszej przecież, administracji. Polityk dodaje, że Europę czeka teraz bardzo ciężka kuracja, której efektem będzie powrót do wskaźników, które narzuca traktat z Maastricht (wymaganych od członków strefy euro), a o które dziś nikt prawie nie dba.
Tego samego zdania jest inny eurodeputowany Bogusław Liberadzki. Podkreśla, że zarówno Polsce, jak i innym krajom unijnym potrzebne jest dziś przyspieszenie wzrostu gospodarczego, do czego powinny się przyczynić rządy poszczególnych krajów. – W przypadku Polski konieczne są: poprawa stanu infrastruktury, zadowolenie społeczeństwa i obniżenie kosztów funkcjonowania systemu gospodarczego – wylicza Liberadzki.
"750 mld euro jest wart pakiet pomocowy dla zadłużonych członków UE"
Krzysztof Rybiński, prof. SGH, uważa, że obecnie nieproporcjonalnie dużo energii unijni politycy poświęcają na wymyślanie planów awaryjnych na wypadek kolejnych pożarów wywoływanych przez kłopoty zadłużonych krajów w stosunku do zmian w finansach publicznych. – To reformy finansów publicznych tak naprawdę jako jedyne mogą się przyczynić do zmniejszenia ryzyka wystąpienia kolejnych kryzysów finansowych w strefie euro i całej Unii – podkreśla Rybiński. – Jeśli Komisja Europejska nie znajdzie sposobu, aby zmusić zadłużone kraje do naprawy swoich finansów i ograniczenia długów, pokusa do nadużyć będzie duża.
Zdaniem ekonomisty przed Brukselą stoi poważne zadanie doprowadzenia do sytuacji, w której kraje członkowskie w wyniku reform tak uzdrowią sytuację własnych finansów, że w okresie dobrobytu w ich budżetach pojawi się nadwyżka.
W opinii prof. Jerzego Osiatyńskiego z Instytutu Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk u podstaw obecnego zadłużenia państw Unii Europejskiej leży strukturalna nierównowaga w wymianie handlowej. – Są kraje z chronicznym deficytem bądź nadwyżkami na rachunkach obrotów bieżących – wyjaśnia ekonomista. – Tak długo, jak nie poprawią swej konkurencyjności i nie zbilansują rachunków, trudno będzie pozbyć się długów. Narzędziami przywracania równowagi muszą być inwestycje modernizacyjne i pilnowanie wzrostu płac, aby nie przekraczał wzrostu wydajności pracy. Konieczne jest także pilnowanie równowagi w polityce fiskalnej.
Sytuacja w Portugalii i Hiszpanii
Rząd w Lizbonie ogłosił wczoraj pakiet działań, które mają ograniczyć deficyt budżetowy z 9,4 proc. PKB w 2009 r. do 4,6 proc. PKB w 2011 r. Plan ma uchronić kraj przed podzieleniem losu Grecji i kłopotami z finansowaniem długu. Pierwotnie rząd José Socratesa zakładał zejście z deficytem w 2011 r. do 5,1 proc. PKB. Według pakietu VAT wzrośnie o 1 pkt proc., do 21 proc., a stawki podatku dochodowego o 1 – 1,5 pkt proc. Opodatkowanie firm zwiększy się z kolei o 2,5 pkt proc., do 27,5 proc., a płace polityków i pracowników sfery budżetowej zostaną obniżone o 5 proc. Te zasady podatkowe będą obowiązywać do końca 2011 r. – Rząd nie zakłada wprowadzania dalszych cięć wydatków – oświadczył wczoraj Socrates. Dzięki tym zmianom deficyt budżetowy zmniejszy się w tym roku o ok. 2 mld euro i wyniesie 7,3 proc. PKB, a dług finansów publicznych, który w 2009 r. wynosił 76,6 proc. PKB, w tym roku wzrośnie do 86 proc. PKB, znacznie powyżej dozwolonego dla krajów strefy euro limitu 60 proc. PKB.
Strajku generalnego nie wykluczają tymczasem dwa największe związki zawodowe Hiszpanii. Sprzeciwiają się rządowemu planowi cięć mającemu doprowadzić do zmniejszenia deficytu budżetowego. Wcześniej hiszpańscy związkowcy zagrozili, że 2 czerwca dojdzie do strajku wśród pracowników sektora publicznego. To reakcja na zapowiedź premiera Jose Luis Rodriguez Zapatero, że w tym roku zarobki w administracji publicznej mogą spaść średnio o 5 proc. i nie zmienią się do 2011 r. Bezrobocie w Hiszpanii sięga 20 proc. Zgodnie z prognozami tamtejsza gospodarka ma się w tym roku skurczyć o 0,3 proc., a deficyt wynieść 9,3 proc. afp, reuters, p.r., b.d.