Lata wieku XX
Marek Krystian Emanuel Baczewski
W marcu 1900 miałem lęki kastracyjne i kompleks Edypa.
Jesienią 1997 miałem romans z księżną Dianą, bardzo sławny romans.
W 1974 mieszkałem w tybetańskim klasztorze, gdzie uczyłem się sztuki
koncentracji, lecz w obozie koncentracyjnym miałem siedzieć dopiero w 1943,
w Birkenau, chociaż jeszcze w 37 byłem Rycerzem Kadosz Świątyni
"Ordo Templi Sagenkreis" Smiert Szpionam.
W 23 prowadziłem piwnicę w New Yorku, z dziwkami, koką, colą i
charlestonem, a w 65 prowadziłem Peep-show w West Berlinie, popierałem Breżniewa
i bombardowanie Indochin.
W 1909 wysiadłem z meteorytu tunguskiego, wysikałem się na zgliszczach,
skląłem felerny gaźnik i poleciałem dalej, na Altair, na piwo; po drodze
założyłem WKP (b), jeśli to jest istotne.
W 1914 nie było mnie przy tym, jak pod Sosnowcem moja żona dała dupy
wojskom trzech cesarstw.
W 1901 byłem w ciąży z moimi poglądami na wolność, wydawało mi się,
że wystarczy wyzwolić ludzi, nie potrzeba ich wyzwalać ani od czegoś, ani
do.
W 1905 zdezerterowałem z cesarskiej armii w Mandżurii; przez 95 lat
ukrywałem się w ussuryjskiej tajdze, gdzie zdziczałem jak idee Lenina.
W 1915 przeczytałem wiersz Whitmana "I heard America sinking" i
wysłałem torpedę w kierunku Lusitanii, aby zobaczyć, jak to jest, kiedy
Lusitanii?, aby.
W 47 napisałem, że nie da się pisać po Oświęcimiu i w związku z tym
postanowiłem pisać po niemiecku, co zaowocowało w 51 Nagrodą Nobla, której
nie tylko nie odebrałem, ale również nie otrzymałem.
W 91 wystąpiłem z KPZR i zacząłem karierę solową.
W 1970 odbyłem pierwszy stosunek płciowy, kochałem się w 1925, w
latach 1911-24 kopulowałem, w pozostałe lata - pieprzyłem, pieprzyłem,
pieprzyłem.
W 48 zamordowałem Trockiego, w 62 Kinga, w 95 zamordowałem Ciebie .
W 1994 nie wydałem swojej pierwszej książki o wyższości nicości nad
cością, nie wydałem jej również w 1910, ani w 1903, w 89, w 41, 63, 85
ani 21.
W 69 prowadziłem wykłady anarchizmu na Sorbonie, ale w 78 już tylko gwałciłem
egzaltowane studentki slawistyki w Berkeley.
W 1912 odkryłem prędkość światła, w 52 - wolność ciemności.
W 73 słuchałem Floydów, Doorsów i Franka Zappy, w 81 odbyłem pierwszy
stosunek homoseksualny z ciszą, w 92 słuchałem Emmy Kirkby, w 82 - Joan
Baez i Harry`ego Bellafonte.
W 1939 powiesiłem się, zostałem rozstrzelany, podciąłem sobie żyły,
otruto mnie zastrzykiem z fenolu i tlenkiem węgla, umarłem z głodu, a w końcu
zostałem zeżarty przez stado zdziczałych chomików.
W 36 wygrałem Gordon Benetta, w 30 Olimpiadę w Rzymie, w 53 Wyścig
Niepokoju, w 87 posiadłem Ciebie.
W 59 zdobyłem Czomolungmę, w 67 zdobyłem Księżyc, w 96 zdobyłem
Ciebie.
Urodziłem się w 1900, zostałem urodzony w 64, w 80 urodziłem siebie.
W 88 kupiłem pierwszy komputer, w 71 pierwsze wino, w 72 - pierwszą książkę.
W 1984 miałem ciemne okulary, sto tysięcy ołowianych żołnierzyków,
tysiąc plastykowych czołgów i powieść Orwella, w 98 miałem Ciebie.
W 61 kupiłem pierwszy samochód i ostatnią miłość, w 79 handlowałem
rodzynkami i ciałem, w 83 przemycałem broń do Libii, w 1908 wynająłem
pokój w hotelu, do którego nie przyszłaś.
W 1960 przegrałem kilka wojen i kilka dolarów, w 86 przegrałem Ciebie.
W 1916 odkryłem ćmienie w sercu, w 29 łabędzia ciemności, w 33
wynalazłem nicościowanie nicości.
W 78 leżałem na łące w Benares i wąchałem kwiaty Kosmosu.
W 76 usłyszałem Głos Boga w Radio Luxembourg, ale słuchałem także
Deutsche Welle i Radia Tirana.
W 42 siedziałem z Panem Bogiem w jednym barze w Casablance; był niski,
nosił Borsalino i zamawiał to samo, co Humphrey Bogart.
W 35 studiowałem freudyzm w Drohobyczu, w 49 Milarepę w Dornach, w 75 założyłem
tefilin i siedziałem zen w Chorzowie.
W 32 w Teheranie szpiegowałem Anglików na rzecz Niemców, w 34 Japończyków
dla Sowietów w Szanghaju, w 55 w Berlinie - Amerykę na rzecz Bułgarii, w
62 w Ałma-Acie Czarne Pantery na rzecz Ku-Klux-Klanu; szpiegowałem też
leseferystów na rzecz zamordystów, homoseksualistów na rzecz fetyszystów,
terrorystów dla nudystów, Semitów dla Kosmitów.
W 1915 na pokładzie "Lusitanii" ćwiczyłem pizzicato na
sutkach pokojówek, żarłem rachatłukum i popijałem calvados.
W 56 wyszedłem na wolność, w 93 umarłem na AIDS w komfortowej klinice
w Las Palmas.
W 38 bombardowałem Cuenkę, w 45 Drezno, w 39 i 45 Warszawę, w 66 My
Lae.
W 1902 odkryłem rad, w 1904 Plutona, w 22 penicylinę, w 57 DNA, w 68 -
odkryłem Ziemię.
W 1907 doszedłem do bieguna, w 99 doszedłem do kresu, w 90 doszedłem do
wprawy.
W latach 1918-23 wierzyłem w Boga, w latach 65-70 w LSD, w 46 wierzyłem
w Historię, w 1917 w raj na ziemi, w pozostałych latach - tylko w piekło.
Lata nie ujęte w niniejszej kronice spędziłem w pubie w Dublinie, w
bistro na Montparnasse, w piwiarni na Malej Stranie.
Pierwsze czytanie było intrygujące. Drugie też, bo już można było
cieszyć się szczegółami. Przy trzecim zauważyłem już, że kawałkami
autor idzie się na skróty, zaczęły mnie też złościć niepotrzebne
wulgaryzmy. Przy czwartym zredagowałem notkę i zostawiam sobie ku pamięci.
A o autorze wiadomo tyle, że jest poetą, więcej - jest poetą współczesnym
i do tego jest polskim poetą. Obecność Chorzowa i Sosnowca w wierszu
zdradza, że kręci się gdzieś w okolicy Śląska, zaś treść sugeruje,
że nie należy od do poetów młodych, tych z pokolenia zajebistych, bo Ci o
XX wieku nie mają najmniejszego pojęcia.