Słowo kluczowe: kultura


10 października 2010 (niedziela), 14:47:47

Turniej Czterech Fortepianów

Chyba już wiadomo kto zwycięży w tegorocznym Turnieju Czterech Fortepianów. Panna Fiodorowna? Nieźle grała ale pewnie nie mimo iż postradziecka (nowe słowo) szkoła po upadku ZSRR znowu podnosi głowę. Wyczytałem o tym w wywiadzie Mazurka z Władimirem Kirijanowem (wczorajsza Rzepa, dodatek Plusy i Minusy). Trifonov? Też nie - wysoka komisja nie wybaczy mu tego, że rozwalił dwa fortepiany.

A więc kto? Inny artykuł w tej samej gazecie mówił o rozwoju gospodarczym takich nowych potęg jak Brazylia, Indie i Chiny więc pewnie panna Fei Fei Dong? Chyba tak! Na rozbiegu tak pracowała biodrami, że polonez fis-mol w jej wykonaniu musiał brzmieć nieźle. Ja obstawiam, że to będzie złoty medal i rekord skoczni.

Ale poczekajmy - jeszcze trzy dni tego etapu.

* * * * *

Ciekawe ile konkursów potrzebuję przeżyć aby się nauczyć, że Marta Archelicz pisze się Martha Argerich.


Kategorie: kultura, refleksja, _blog


Słowa kluczowe: Konkurs Chopinowski, Szopen, Chopin, kultura, Trifonov, Fiodorowna, Fei Fei Dong, Władimir Kirijanow


Komentarze: (3)

waldek, October 10, 2010 22:34 Skomentuj komentarz


A co z muzyką?
Czy są ludzie, oprócz mnie i mojej żony, którzy interesują się tym Głównie za sprawą muzyki?

anonim, October 11, 2010 15:27 Skomentuj komentarz


a muzyka łagodzi obyczaje

niechzyje, October 20, 2010 14:53 Skomentuj komentarz


jak dla mnie najlepszy jest ten Austriak. Gra najbardziej klasycznie - a Chopin jest najlepszy klasyczny.
Skomentuj notkę
6 marca 2007 (wtorek), 01:11:11

Globalne korporacje

Patrick Buchanan o globalnych korporacjach:

Jak globalizm jest antytezą patriotyzmu, tak międzynarodowa korporacja, jest naturalnym nieprzyjacielem tradycji. Ze swą umiejętnością przystosowania się, amoralnością i brakiem korzeni, może działać w każdym systemie. Ponieważ wydajność jest jej główną zasadą, nie jest ona lojalna w stosunku do pracowników i nie uznaje lojalności w stosunku do żadnego kraju. Skoro ceny akcji i opcje giełdowe stanowią jej rację bytu, poświęci ona wszystko i wszystkich na ołtarzu zysku. Globalny kapitalizm i prawdziwy konserwatyzm są jak Kain i Abel.

Lecz nie można lekceważyć rosnącej potęgi globalnego kapitalizmu. Mierząc na podstawie PKB, pięćdziesiąt dwie ze stu największych potęg gospodarczych to korporacje a czterdzieści osiem to kraje.

(Śmierć Zachodu, str. 298)

Kategorie: obserwator, globalizacja, _blog


Słowa kluczowe: globalizacja, kultura, biznes, korporacja, Patrick Buchanan


Komentarze: (1)

anonim, November 17, 2011 21:38 Skomentuj komentarz


De Soto i Stiglitz. Obecny porządek świata się wyczerpuje. Grozi nam wojna
17.11.2011
Tagi:

stiglitz
de soto
ekonomia
nobel
herman
praga
kryzys

Dwaj wybitni ekonomiści nie pozostawiają złudzeń – kryzys będzie miał ogromne rozmiary. Przedstawiamy omówienie fascynującej debaty na Forum 2000 w Pradze.


- Mamy bardzo niebezpieczne czasy głębokiej recesji – mówił w październiku w Pradze peruwiański ekonomista Hernando de Soto, a noblista Joseph Stiglitz tylko mu w tym przytakiwał. – Konsensus waszyngtoński (na którym opiera się międzynarodowy porządek ekonomiczny – red.) oparty jest na fundamentach, które dawno zostały podmyte. Niewidzialna ręka rynku okazała się naprawdę niewidzialna, bo jej po prostu nie ma – dodawał od siebie Stiglitz

Kim są obaj panowie? Hernando de Soto to najwybitniejszy ekonomista latynoamerykański. Był doradcą prezydenta Peru Alberto Fujimoriego i szefem banku centralnego Peru. Joseph Stiglitz to noblista z ekonomii, był doradcą prezydenta USA Billa Clintona. Są autorami wielu książek z dziedziny ekonomii, dostępnych także na polskim rynku.

Perwuwiańczyka można nazwać gospodarczym liberałem. Amerykanina lewicowcem. Ale żaden z nich nie jest dogmatykiem, mają raczej temperament naukowy, a nie polityczny, i słyną z uczciwości intelektualnej i charyzmy. Najpewniej dlatego ich diagnozy sytuacji w światowej gospodarce okazały się w paru istotnych punktach zbieżne.

Gdzie jest 700 bilionów dolarów?

Pasjonująca debata między nimi odbyła się w październiku w Pradze, podczas Forum 2000, organizowanej od lat prestiżowej konferencji intelektualistów, polityków i ekspertów z różnych dziedzin. Spotkanie de Soto i Stiglitza prowadził były minister transportu Czech Vladimir Dlouhy. Z polskich mediów zauważył je tylko specjalistyczny "Obserwator Finansowy", biuletyn wydawany przez NBP. A szkoda, bo paneliści powiedzieli ważne rzeczy, niektóre z nich z każdym dniem coraz bardziej aktualne.

Rozmowa zaczęła się jak akademicki panel, którego temat był dość ogólnie sformułowany – rządy prawa a gospodarka. Joseph Stiglitz zaczął od tego, że rządy prawa mogą być albo dobre dla ludzi, albo stać się "mechanizmem opresji", na przykład służyć interesom wielkich graczy rynkowych kosztem zwykłych ludzi. Nawet złe, niejasne prawo może służyć rozwojowi gospodarczemu, jak np. w Chinach, ale nie zmienia to faktu, że takie prawo jest złe i niesprawiedliwe, a w dłuższej perspektywie antyrozwojowe. Powołując się na różne przykłady krajów Trzeciego Świata i tzw. krajów wschodzących przekonywał, że prawo powinno w nich służyć redukowaniu biedy i nierówności, rozwoju kapitału społecznego, a nie tylko dobrym wskaźnikom ekonomicznym. Inaczej rozwój będzie nierównomierny i kosztem różnych grup społecznych. Stiglitz zachwalał mikrokredyty jako świetny przykład działalności gospodarczej, która jest mało dochodowa, ale w dłuższej perspektywie służy krajom i społeczeństwom, bo upowszechnia własność. Dlatego, jak podkreślił Stiglitz, prawdziwe rządy prawa powinny mieć trzy cechy: przejrzystość, dostępność prawa dla wszystkich, demokratyczną legitymację.

- Mówisz głównie o prawach własności w rozwijających się krajach. Ja chciałbym powiedzieć coś o prawach własności w Twoim kraju, w Stanach Zjednoczonych – zaczął w odpowiedzi de Soto – Bardzo się o nie martwię.

Powrócił do wydarzeń z września 2008 roku, gdy w USA nastąpił krach na rynku finansowym. Rząd dostał od Kongresu 780 miliardów dolarów za obietnicę wykupienia tzw. tokstycznych aktywów. To miało zakończyć problem. – Po dwóch tygodniach okazało się, że rząd zmienił zdanie. Przeznaczy 780 mld dolarów na ratowanie konkretnych instytucji finansowych – mówił de Soto. - W tamtym okresie byłem gościem w Białym Domu. Spytałem jednego z wysoko postawionych ludzi – dlaczego nie zrealizowaliście planu A? Bo nie mogliśmy znaleźć i wycenić tych kłopotliwych aktywów – usłyszałem w odpowiedzi.

Powołując się na wyliczenia gazety "Wall Street Jorunal", de Soto przypomniał, że łączna suma toksycznych aktywów w systemie finansowym świata to około 700 bilionów dolarów! – Dla porównania, roczny produkt narodowy USA to 15 bilionów dolarów – powiedział de Soto.

- Teoretycznie według prawa każda własność w Europie i USA jest zarejestrowana. Z jednym wyjątkiem – 700 bilionów dolarów w tych aktywach – ironizował de Soto nawiązując do przykładu Grecji. Tak naprawdę nie wiadomo, jego zdaniem, ile wynosi dług Grecji. – Na przykład, biorą pożyczki w euro, zamieniają na dolary, a różnica kursowa liczona jest w bilansie płatniczym jako wpływy. A przecież tak naprawdę to są te same pieniądze – mówił – A Grecja to małe piwo w porównaniu do Włoch. I nie wiadomo, ile banki francuskie zainwestowały w Grecji i Włoszech. Jeśli Grecja i Włochy pójdą na dno, pójdzie Francja. Jeśli pójdzie Francja, to i Niemcy. A jeśli Niemcy, to… - machnął ręką de Soto.

Zachód zapomniał, co to jest prawda

- Jesteśmy na progu długotrwałego kryzysu. Dlatego, że kraje rozwinięte zapomniały, co to jest prawda – unosił się de Soto. Jego zdaniem, prawo własności mówi właśnie prawdę o stosunkach międzyludzkich. Jeżeli jednak nie wiadomo, co do kogo należy, to nie ma informacji. A bez informacji rynek nie może funkcjonować. – Dokumenty księgowe z krajów rozwiniętych są coraz bardziej bezsensowne – dodał.

- Zgadzam się z Tobą, Joe – zwrócił się znowu bezpośrednio do Stiglitza – że w ogromnym stopniu odpowiada za to prawica. Tylko, że ja uważam też, że winni są i na lewicy.

De Soto nawiązał do serii rewolucji w krajach arabskich, które nazwane zostały arabską wiosną. Jego zdaniem, u początków był to bunt drobnych, biednych przedsiębiorców. – Zaczęło się od samopodpaleń. 35 osób podpaliło się w różnych krajach. Wszyscy byli sprzedawcami ulicznymi, bez praw własności, kredytów, mieszkań.

De Soto powiedział, że bunt tych "biednych kapitalistów" brał się z tego, że nie mogli się rozwijać, szykanowani przez policję i państwo, nie mogli działać legalnie, nie mieli dostępu do żadnego większego kapitału. To stoi w kontraście do różnych przywilejów i, jak się wyraził de Soto "super duper" praw, które na całym świecie załatwiają sobie u polityków wielcy gracze.

Nowa kolonizacja?

- Teraz jest taka sytuacja, że na Zachodzie wszystko jest ryzykowne, nawet złoto. Zainteresowanie wielkich inwestorów i państw przesuwa się więc w kierunku rynków wschodzących. A to przybiera postać ekonomicznych podbojów. Np. korporacje chińskie kupują ziemię, gdzie się da – mówił de Soto przedstawiając się wielokrotnie w dyskusji jako przedstawiciel krajów wschodzących – Za każdym razem, gdy w Peru staramy się obronić górników przed żarłocznością korporacji, dać im własność, pierwsza i najgłośniej protestuje lewica. A korporacje górnicze z kraju i zagranicy się z lewicą w tym zgadzają.

- Jak kreuje się wielkie pieniądze? Kreując bariery dla konkurencji – dodał od siebie Stiglitz podając przykład banków. – Banki są zainteresowane dużymi pieniędzmi, a te można zarobić, tworząc prawo kreujące sytuację bezkonkurencyjną. I wykonały tu "dobrą robotę".

- Wszystkie plany, regulacje, reformy, deklaracje wprowadzone po 2008 roku nic nie zmieniły. Dlaczego? Bo banki wiedzą, jak walczyć z przejrzystością finansów – ciągnął dalej amerykański noblista. Jego zdaniem, nikt nie wie, jaka jest naprawdę sytuacja światowej gospodarki.

- Rynki generalnie nie są efektywne. Jest na nich asymetria informacji – przypomniał Stiglitz swoje tezy, które przyniosły mu Nobla. – Ludziom wydaje się, że podejmują racjonalne decyzje, a tymczasem system jest totalnie dysfunkcyjny.

Przekręt stulecia

- Ja jestem z Trzeciego Świata – odpowiadał na to de Soto – Wy na Zachodzie straciliście poczucie sensu historii. Rządy prawa to coś nieformalnego, to wartości, na których dopiero opierają się przepisy prawa.

Zdaniem Peruwiańczyka, problemem jest właśnie to, że pogwałcone zostały wartości, na jakich opierał się kapitalizm. – Pracowali nad tym od lat (finansiści i prawnicy – red.) i w końcu was przekręcili – mówił obrazowo de Soto. Wymienił gwałty na prawie własności, do których doszło po II wojnie światowej, najpierw w USA, a potem reszcie rozwiniętego świata. Jego zdaniem najbardziej brzemienne w skutkach to pomieszanie praw własności z kontraktami i pogwałcenie zasady, że transakcje nie mogą szkodzić interesom żadnej ze stron, w tym strony trzeciej. – I rządy prawa zostały pogwałcone zarówno przez lewicę, jak i przez prawicę! – grzmiał de Soto.

Jego zdaniem, te patologie nie zdążyły w pełni zakorzenić się na prowincji światowej gospodarki, w Ameryce Łacińskiej, czy w Europie Środkowej. Dlatego uważa, iż na razie kraje z tych regionów nieco łagodniej przechodzą kryzys. Ale w przyszłości, jak zwykle, najbiedniejsi zapłacą najwięcej.

To już koniec światowego porządku

Obaj rozmówcy zgodzili się, że problemem Europy jest euro. – Nie było i nie ma w rzeczywistości instytucji koniecznych do funkcjonowania euro, była tylko i jest nadzieja, że te instytucje powstaną. I wciąż jest ta nadzieja, tyle że jest coraz gorzej i gorzej – tłumaczył Stiglitz.

- Nie mamy danych, tylko odczucia – dodał de Soto – rynek nie może funkcjonować bez wiedzy.

Zdaniem Peruwiańczyka, to była sytuacja dobra dla "ludzi, którzy umieją zarabiać pieniądze za każdą cenę". To się kończy. – Ale my teraz płacimy za nich – podkreślił.

- Ten system musi się wyczerpać, mam tylko nadzieję, że nie będzie wojny, że zamiast tego zaczniemy normalnie rozmawiać – podsumował de Soto przy aprobacie Stiglitza.

Marcin Herman
Skomentuj notkę

Śmierć Zachodu

Gwiazdka przyniosła ...

Śmierć Zachodu

Patrick J. Buchanan

Tytuł oryginału: The death of the west
Tłumaczenie: Danuta Konik, Jerzy Morka, Jan Przybył
Wydawnictwo: Wektory, Sierpień 2005
ISBN: 83-918847-7-5
Liczba stron: 341
Wymiary: 140 x 210 mm
Okładka: miękka
Merlin: http://www.merlin.com.pl/frontend/towar/418561

WyNotatki :-)

Książka jest ciekawa, pozaznaczałem sobie wiele kawałków. Może niektóre wpisze - na razie wpisałem dwa:

Przyrost naturalny

Powody za sprawą których przyrost naturalny na zachodzie tak spadł, ze Zachód wymiera: (

  1. Jeżeli każdy ma zapewnioną emeryturę państwową, dzieci przestają być żywą polisą ubezpieczeniową od niedostatków i potrzeb związanych z podeszłym wiekiem.
  2. Jeżeli kobieta potrafi zarobić więcej, niż potrzeba aby być być finansowo niezależną, mąż przestaje być potrzebny.
  3. Jeżeli można uprawiać seks, nie mając przy tym dzieci - to po co się w ogóle żenić?
(str. 21)

O globalnych korporacjach

Jak globalizm jest antytezą patriotyzmu, tak międzynarodowa korporacja, jest naturalnym nieprzyjacielem tradycji. Ze swą umiejętnością przystosowania się, amoralnością i brakiem korzeni, może działać w każdym systemie. Ponieważ wydajność jest jej główną zasadą, nie jest ona lojalna w stosunku do pracowników i nie uznaje lojalności w stosunku do żadnego kraju. Skoro ceny akcji i opcje giełdowe stanowią jej rację bytu, poświęci ona wszystko i wszystkich na ołtarzu zysku. Globalny kapitalizm i prawdziwy konserwatyzm są jak Kain i Abel.

Lecz nie można lekceważyć rosnącej potęgi globalnego kapitalizmu. Mierząc na podstawie PKB, pięćdziesiąt dwie ze stu największych potęg gospodarczych to korporacje a czterdzieści osiem to kraje. (str. 298)


Kategorie: to czytam, _blog


Słowa kluczowe: globalizacja, kultura, szkoła frankfurcka


Komentarze: (11)

marekm, January 11, 2007 21:50 Skomentuj komentarz



Wiekszych bzdur juz dawno nie czytalem!

"Jeżeli kobieta potrafi zarobić więcej, niż potrzeba aby być być finansowo niezależną, mąż przestaje być potrzebny."

Gdyby to bylo prawda to juz dawno nie mialbym zony... no i co ma posiadanie meza do rodzenia dzieci?

"Jeżeli można uprawiać seks, nie mając przy tym dzieci - to po co się w ogóle żenić?"

Ja sie mimo wszystko ozenilem, jesli ktos jest zdania ze malzenstwo sluzy wylacznie prokreacji to juz chyba lepiej zeby "zachod" sie wyludnial niz zaludnial ludzmi o takich waskich horyzontach.

Autor tych tekstow tak na marginesie jest "szowinistyczna meska swinia" - bo dlaczego nie napisac:
"Jeżeli mezczyzna potrafi zarobić więcej, niż potrzeba aby być finansowo niezależnym, zona przestaje być potrzebna".
Nie ma to jak potraktowac partnera jako maszynki do czesania kasy :) - idealny model rodziny.

w34, January 12, 2007 14:16 Skomentuj komentarz


Więcej - autor tych słów to faszysta, rasista - przynajmniej takie określenia zawsze padają w mediach po jego wypowiedziach. Ale zamiast zastanawiać się kim jest autor może skupmy się na treści.

Autor na pewno nie uważa małżeństwa za coś symetrycznego, za partnerski związek równych ludzi bo małżeństwo czymś takim nie jest, nie było i nigdy nie będzie (też jestem męskim szowinistą?). Np. tak to zostało stworzone, że kobiena ponosi na sobie trud rodzenia, karmienia, pielęgnacji przez co jest w pozycji wymagającej ochrony, opieki i utrzymania. Równość tak propagowana na zachodzie neguje tą asymetrie i jest jak jest.

* * *

Opis ten jest opisem socjologicznym i nie pasuje do konkretnego, np. do Twojego przypadku. Ale popatrz na społeczeństwo a zobaczysz, że jest to prawda, powoli również i w Polsce. Zobacz jak spada liczba zawieranych małżeństw, jak rośnie liczba związków DINK, jak wychodzą z podziemia (i zaczynają być kulturotwórcze) związki homoseksualne, w których chodzi tylko o seks. Jeżeli tą opinie uważasz za bzdury to chyba jesteś ślepy na fakty.

marekm, January 15, 2007 00:04 Skomentuj komentarz


Piszesz: "Zobacz jak spada liczba zawieranych małżeństw" w kontekście spadku przyrostu naturalnego.
Według mnie ilość związków małżeńskich nie ma nic wspólnego z ilością dzieci.

"W NSP 2002 spisano 197,4 tys. par tworzących związki partnerskie, [...]. Większość tych par – 56,1% miała dzieci, a pozostałe były bez dzieci. [...]
Nieznacznie wzrosła w 2002 roku liczba małżeństw bez dzieci – z 2329,1 tys. w 1988 roku do 2456,5 tys. w 2002 roku, tj. o 5,5%;"
(źródło: strony GUS)

Mysle, ze powyższy cytat jest wystarczającym dowodem na potwierdzenie mojej opinii.

mobi, January 22, 2007 09:31 Skomentuj komentarz


Bardzo proste prawdy...niestety.

adam@kormoran, January 25, 2007 22:16 Skomentuj komentarz


Ha! Tez czytalem, juz z rok temu.

Uwaga techniczna: jakosc polskiego wydania tej ksiazki jest skandaliczna. W pewnym momencie zaczalem zaznaczac na marginesach literowki, poprzekrecane koncowki, powtorzone dwa razy slowa. Znalazlem tego mnostwo - zastanawialem sie, czy nie odeslac ksiazki do wydawnictwa z prosba o zwrot pieniedzy.

Skoro tlumaczy jest trzech (duzo jak na niezbyt gruba ksiazke), to mozna przypuszczac, ze tlumaczenie wygladalo podobnie (wypaczone znaczenie, opuszczone slowa, itd.). To tak jak w pewnym gliwickim wydawnictwie komputerowym - "placi pan gotowka czy karta" - w oryginale "paper or plastic" - w tlumaczeniu "papier czy plastik?"

W przypadku tlumaczenia twardych dowodow jednak nie mam. A ksiazke tak czy owak warto przeczytac.


w34, January 25, 2007 23:42 Skomentuj komentarz


1. Jakość korekty tez mnie wkurzała. Kilka razy musiałem się zastanawiać nad sensem zdania tak były zakręcone koncówki.

2. Ja złapałem w kilku miejsca niechlujne tłumaczenie, zrobione tak, że całkowicie wykręcało znaczenie.

Aż żal, że taka konserwatywna książka a takie postmodernistyczne podejście wydawcy :-)

adam@kormoran, January 27, 2007 00:09 Skomentuj komentarz


Najlepsza "konserwatywna" książka jaką ostatnio czytałem to "Pożoga" Zofii Kossak-Szczuckiej -- wspomnienia z Wołynia z końca I wojny światowej i początków rewolucji bolszewickiej: działalność agitatorów bolszewickich, pierwsze niepokoje, wkroczenie niemców, powrót bolszewików. Udalo mi sie kupic nad morzem na wakacjach w jakims namiocie-straganie z tanimi ksiazkami.

Swietny opis zatruwania ludzi bolszewicka ideologia, od chlopow po krasnoarmiejcow. Przenikliwa analiza komunizmu -- na przykład ten kawałek o łodziach -- no majstersztyk -- mogloby byc lektura szkolna. Spodoba Ci sie tak jak Buchanan.

W ogóle ostatnio coraz bardziej podobają mi się przedwojenne ksiązki, te sprzed epok komunizmu i politycznej poprawności. Na przykład "Kochanek Wielkiej Niedzwiedzicy" Sergiusza Piaseckiego -- największy przebój i sensacja na rynku księgarskim z roku 1938. Polecam goraco.

w34, January 27, 2007 09:58 Skomentuj komentarz


1. Kawałki "Pożogi" słyszałem w radio, ale teraz spróbuję kupić.

2. Piasecki? Kossak-Szczucka? W konserwatyźmie tego typu nie podoba mi się to, że zawsze źli są ci oni a my jesteśmy OK. Jakoś to małochrześcijańskie podejście w którym źli są wszyscy ale w pierwszej kolejności powinno się widzieć problem w sobie.

3. Spróbuj Wańkowicza. Ja zaliczyłem ostatnio "Ziele na kraterze" i "Smętka". Wańkowicz nie jest konserwatystą, ale lewicowiec to z niego też żaden. Za to świetnie się czyta, bo pióro miał lekkie.

adam@kormoran, January 27, 2007 21:58 Skomentuj komentarz


> 2. Piasecki? Kossak-Szczucka? W konserwatyźmie tego typu
> nie podoba mi się to, że zawsze źli są ci oni a my
> jesteśmy OK. Jakoś to małochrześcijańskie podejście
> w którym źli są wszyscy ale w pierwszej kolejności
> powinno się widzieć problem w sobie.

W Pożodze jest owszem radość, że po ponad 100 latach zaborów powstaje wojsko, odradza sie Polska itd. ale nie ma tam jakichs plytkich, niechrzescijanskich podzialow. Właśnie zapamiętałem te ksiazkę jako wybitnie chrzescijanską (no, może z wyjatkiem tego zaskakującego kawalka o Niemcach w kolejce na poczcie(?) -- swoja drogą ciekawe jak przed kilkanaście lat III RP Niemcom poprawiono Pi-aR).

A z Sergiuszem Piaseckim to Ci sie chyba something pokrecilos? ;-)

Nie pisalem, ze to ksiazka konserwatywna, tylko że dobra i sprzed wojny. Konserwatywna na pewno nie jest -- spirytus piją tam szklankami, urządzają sobie wieczorynki, noszą przez granicę z sowietami kontrabandę -- slowem dziki zachod na wschodnich kresach II RP.

Moze pomyliles Sergiusza Piaseckiego (autora "Kochanka Wielkiej Niedzwiedzicy") z Boleslawem Piaseckim, tym co to przed wojna byl narodowcem a po wojnie dzialal w PAX-ie? Sergiusz Piasecki o ile dobrze pamiętam w dzieciństwie nawet nie mówił po polsku.

> 3. Spróbuj Wańkowicza. Ja zaliczyłem ostatnio "Ziele na
> kraterze" i "Smętka". Wańkowicz nie jest konserwatystą,
> ale lewicowiec to z niego też żaden. Za to świetnie się
> czyta, bo pióro miał lekkie.

Aaaaa widzisz -- świat jest mały. To Wańkowicz odkrył Sergiusza Piaseckiego, zawoził mu to Swietego Krzyza (najcięższe więzienie II RP) Wiadomości Literackie i wystarał się o wydanie "Kochanka Wielkiej Niedzwiedzicy".

A "Ziele na kraterze" i "Smętka" chetnie przeczytam bo jeszcze nie czytałem.

w34 -> az, January 28, 2007 12:40 Skomentuj komentarz


1. To może zamienimy się na chwilkę: pożyczysz mi "Pożogę" w zamian za "Ziele na kraterze". "Smętka" mam jako ebook (nawet ze zdjęciami) i tak go przeczytałem na moim iPAQ'u.

2. Teraz patrzę na Wikipedie i widzę, że tych Piaseckich to nieco pomieszałem..... jakoś tak dużo ich!

adam@kormoran, January 28, 2007 21:12 Skomentuj komentarz


Komuś pożyczyłem ale podobno już przeczytana. Odbiorę i odezwę się w tygdoniu mejlem. A potem będę wypatrywał jakiegoś wpisu ;-)
Skomentuj notkę
22 października 2005 (sobota), 13:09:09

szopen i kultura wysoka

  1. konkurs chopinowski wygrał rafał orlen blechacz wyprzedzając na finiszu jadących na motocyklu hyundai braci dong lim.
  2. nagrodę publiczności zdobył zorganizowany przez drugi program polskiego radia, tvp kultura oraz miesięcznik literacki "fakt" konkurs sms-owy, w którym wysyłając odpowiedź na pytanie "czy fortepian ma klawisze: filetowe, czerwone czy białe" można było wygrać odtwarzacz polifonicznych dzwonków z wgranymi dziełami wszystkimi zespołu "ich troje". koszt sms-a: 2 euro plus 15 procent vat.
  3. w związku z konkursem gazeta wybiórcza sprezentowała swym czytelnikom bezpłatny dodatek z cyklu "życie dla opornych" pod tytułem "jak grać szopena (poradnik)". na dołączonej płycie proste ćwiczenia demonstruje mariusz pyton pudzianowski.
  4. przy okazji konkursu w telewizji pojawiają się różne twarze: czasem w pierwszym rzędzie zasiada pan prezydent z jolą a czasem przed kamerą zasiaduje i komentuje pijany maksymalnie maestro maksymiuk, pijany tak, że żal patrzeć choć już można mieć nadzieję bo niedługo wybory.

Kategorie: kultura, refleksja, _blog


Słowa kluczowe: Konkurs Chopinowski, Szopen, Chopin, kultura, Blechacz


Komentarze: (5)

Ada, February 14, 2006 15:55 Skomentuj komentarz


y?

Gosia, October 24, 2005 13:48 Skomentuj komentarz


ech...

anonim, October 24, 2005 09:03 Skomentuj komentarz


W radio (2PR) mówili, że koncert laureatów wypadł tak, że wstydzą się wysłać nagranie z koncertu za granice, a w ramach umów muszą to zrobić.

Gosia, October 22, 2005 13:19 Skomentuj komentarz


:)))))))))

atram, February 25, 2007 11:30 Skomentuj komentarz


źle,źle i jeszcze raz źle!!!
Skomentuj notkę
3 lipca 2005 (niedziela), 21:51:51

TVP Kultura

TVP Kultura to byłby bardzo fajny program i miałbym dużo radości z oglądania go, gdyby tylko nie pojawiała się tam gęba profesora Kulczyka.

Człowiek zaplanuje, usiądzie, włączy aby tego Możdżera jak grał z Aukso posłuchać, patrzy a tu w pierwszym rzędze zanaczący pakiet akcji TPSA i Orlen siedzi i się uśmiecha.

Kategorie: muzyka, _blog


Słowa kluczowe: kultura, telewizja, media, Kulczyk, Możdzer, Aukso, TVP kultura


Komentarze: (3)

w34, July 6, 2005 22:30 Skomentuj komentarz


-> Netor.....

No tak. Sam nie wiem dlaczego go uprofesorowiłem. Dziwne to takie jest.

nestor, July 5, 2005 19:41 Skomentuj komentarz


cale szczescie Kulczyk to tylko dr a nie prof.

energiapro1, July 4, 2005 22:45 Skomentuj komentarz


no właśnie
Skomentuj notkę
19 października 2004 (wtorek), 21:48:48

Kultura

Definicja:
Kultura to całokształt materialnego i niematerialnego (duchowego) dorobku ludzkiej zbiorowości, a także ogół wartości, zasad, stylów życia i norm współżycia przez nią przyjętych; wszystko to, co powstaje dzięki pracy człowieka, co jest wytworem jego myśli i działalności.

Myśli nieuczesane:

  1. W Wikipedii przedstawiono takie definicję kultury: http://pl.wikipedia.org/wiki/Kultura#Definicje_kultury
  2. Cytat:

    "W 1912 roku Bronisław Malinowski napisał, że nie ma kultur wyższych i niższych, są tylko kultury inne, lecz równorzędne; tzn. ze każda kultura w ramach swojej struktury w pełni zaspokaja potrzeby człowieka - duchowe, społeczne itd. W 1912 r. brzmiało to jak wystrzał armatni w ciszy, było to uderzenie w cala koncepcje kolonializmu, która głosiła, ze niesie oświatę, religie, technikę. Malinowski powiedział, że nie mamy prawa mówić, iż tworzymy kulturę wyższą - tworzymy taką jak każda inna."
    (Bronisław Malinowski, ale chyba za Kapuścińskim, ale nie pamiętam z czego cytowane)

  3. Jednym z efektów ubocznych ewolucjonizmu jest wiara Europejczyków (i Amerykańców chyba też) w wyższość kultury zachodu nad innymi kulturami. Podobną wiarę dotyczącą własnej kultury można znaleźć też u Chińczyków (wszak to oni tworzyli Państwo Środka), Żydów, wyznawców Proroka oraz słuchaczy Radia Maryja choć w tych wypadku trudno mówić iż źródłem jej jest darwinizm a raczej należy upatrywać tego źródła w normalnej dla człowieka pysze.

Kategorie: kultura, zabawa w słowa, _blog, fikipedia


Słowa kluczowe: kultura, Bronisław Malinowski, Malinowski, Kapuściński


Komentarze: (3)

khan-goor, September 5, 2003 15:55 Skomentuj komentarz


no to czym się różni "kulturwa" od "kultury"??

Piotr Krysik, February 24, 2005 22:32 Skomentuj komentarz


Autor chyba nie zadał sobie trudu by zapoznać się z poglądem ewolucjonistów na kulturę. A ich pogląd jest taki, że kultura podlega również ewolucji, co więcej uważają przeważnie, że nie można stwierdzić iż istnieje jakiś obiektywny wskaźnik, który mógł by stawiać jedną kulturę nad inną. Wystarczyło chwilę poszukać po internecie, zapoznać się pobieżnie z pracami Richarda Dawkinsa ("Samolubny Gen" ostatni rozdział) czy Susan Blackmore ("Maszyna memowa"). Zauważalnym jest, że ewolucjoniści zadają sobie więcej trudu by wypowiadać MERYTORYCZNE argumenty, a nie zwykłe przekręcanie faktów. To, że "europejczykom" może przychodzić do głowy taki pogląd na podstawie teorii ewolucji, to nie wina tej teorii, a ewentulnego niedostatku wiedzy "europejczyków".
Może odwróćmy i powiedzmy, dlaczego katolikom wydaje się, że ich wiara jest w czymś lepsza od jakiejkolwiek innej?

E, October 20, 2004 18:23 Skomentuj komentarz


Skoro kultura to m.in. całokształt działalości danych jednostek tworzących społeczeństwo to niestety,z wielkim bólem obalę teorie B. Malinowskiego..i stwierdze,że jednak istnieje kultura wyższa;reprezentuje ją Szanowny Przełożony Radio Maryja bo nie dość ze rydzykowe wykształcenie jest wyzsze to i stopa zyciowa równiez.Nie ukrywajmy:Radio o kulturze wyzszej....;)
Skomentuj notkę
29 marca 2004 (poniedziałek), 17:31:31

Data Wielkanocy #1 (z cyklu: o kalendarzu)

  1. Idą święta. Ale z tymi świętami to jest tak, że nie jest łatwo wywiedzieć się kiedy tak naprawdę przyjdą. Bez kuknięcia w kalendarz ani rusz, za to jak już się w kalendarz kuka to rodzi się pytanie: skąd ten, co ten kalendarz wydał wiedział, kiedy jest Wielkanoc?
  2. W naszej kulturze używamy, chyba najbardziej w tej chwili rozpowszechnionego na świecie (globalizacja w kalendarzach? tak) kaledarza gregoriańskiego. Bez wchodzenia w szczegóły w kalendarzu tym mamy 365 lub 366 dni w roku, podzielonych na 12 miesięcy, przy czym co 4 lata ... To wszyscy wiedzą, ale jak to jest z tą Wielkanocą?
  3. Wielkanoc, a dokładnie Niedziela Wielkanocna upamiętniająca zmartwychwstanie Jezusa jest określona jako pierwsza niedziela po pierwszej pełni wiosennej.
  4. Prosty schemacik, który przyda się w dalszych rozważaniach:
  5. Aby więc wyznaczyć dobrze datę Wielkanocy musimy mieć 3 elementy: przesilenie wiosenne, czyli element cyklu  słonecznego oraz pełnie księżyca, z cyklu księżycowego. Ponieważ Wielkanoc wypada w niedziele mamy jeszcze element z cyklu tygodniowego - skoro więc w wyznaczeniu daty biorą udział 3 całkowicie niezsynchronizowane cykle łatwe do wyliczenia to być nie może.
  6. Ciekawostki:
    • Najwcześniej Wielkanoc wypaść może 20 marca o ile w nocy 19 na 20 marca będzie pełnia i w 20 marca wypadnie niedziela.
    • Najpóźniej Wielkanoc może wypaść 20 marca + 28 dni dla księżyca + 6 dni dla tygodnia czyli 23 kwietnia.
  7. Jak to jest w kalendarzu juliańskim używanym w prawosławiu i jak to jest u Żydów napiszę innym razem, bo teraz mi się nie chce.

Kategorie: Wielkanoc, _blog


Słowa kluczowe: kultura, kalendarz, święta, Pesach, Pasha, Wielkanoc


Komentarze: (4)

w34, March 30, 2004 20:17 Skomentuj komentarz


A może po prostu krótki urlop.

krisper, March 29, 2004 18:58 Skomentuj komentarz


Nie wiem czy się mylę, ale odnoszę wrażenie,że ostatnio jakby mniej ci się chce...

anonim, March 6, 2008 20:36 Skomentuj komentarz


Dlaczego nie ma archiwalnych dat Wielkanocy

gosia, April 19, 2011 12:59 Skomentuj komentarz


"Najpóźniej Wielkanoc może wypaść 20 marca + 28 dni dla księżyca + 6 dni dla tygodnia czyli 23 kwietnia."
W tym roku Wielkanoc wypada 24 kwietnia.
Czary mary? ;)
(może wypaść 22 III - 25 IV)
Skomentuj notkę

Disclaimers :-) bo w stopce coś wyglądającego mądrze można napisać. Wszystkie powyższe notatki są moim © wymysłem i jako takie związane są ze mną. Ale są też materiały obce, które tu przechowuję lub cytuje ze względu na ich dobrą jakość, na inspiracje, bądź ilustracje prezentowanego lub omawianego tematu. Jeżeli coś narusza czyjeś prawa - proszę o sygnał abym mógł czym prędzej naprawić błąd i naruszeń zaniechać.