26 lipca 2003 (sobota), 16:33:33
Motywacja do wybaczania
Można wybaczyć bo:
#1. jest się takim wspaniałym, dobrym i szlachetnym;
albo
#2. ponieważ nam wybaczono.
Ta pierwsza motywacja pełna jest pychy i bynajmniej nie ma nic wspólnego z
pobożnością. Więcej, jest w swej pysze jakby próbą wejścia na miejsce
zarezerwowane dla kogoś zupełnie innego a przecież był taki jeden co
powiedział: "wstąpie na niebiosa" i ... spadł.
No, może przed upadkiem człowieka taka motywacja nie była by zła, choć przed
upadkiem nie było by potrzeby wybaczać - wszak nie było grzechu.
Druga motywacja jest o tyle ciekawsza, że jest odbiciem wybaczenia, które
względem nas, ludzi ma Bóg. Ktoś kto zrozumiał, że jest winny i że Bóg mu
wybaczył może dalej sam wybaczać innym. Wszak rozumie innych, którzy o
wybaczenie proszą, rozumie też słabość, która powoduje, że jesteśmy winni a
wiec o wybaczenie prosić musimy.
Jakże małe znaczenie ma działanie i jego efekt a jak wielkie motywacja.
Inspiracja: lektura - C.S.Lewis, Nieodparte racje, Schyłek religii
Komentarze: (5)
Bycie miłym podpada pod to samo co bycie dobrym i jest motywowane pychą. I taką odpowiedź daje niekatolik :-)
A co sie wg Ciebie stało ze zwykłym odruchem bycia milym ?
Czy wybaczenie od razu trzeba uznać za coś wyniosłego i zrobionego z pobudek innych niż zwykła dobroć?
I to pisze katolik ? Gubie się w tym :)
Kilka subiektywnych spostrzeżeń:
1. Bądźcie świętymi, ponieważ Ja jestem święty" (Kpł 11, 44) Zatem bądźcie tak dobrzy, tak miłujący, tak wspaniali, żyjący pełnią tego, do czego zostaliście powołani. W tym wszystkim mieści się również zdolność i motywacja właśnie do przebaczenia - bo jest się dobrym, miłującym, wspaniałym, dążącym do świętości. Bo ma się być takim, jak Bóg.
2. O tym pośrednio traktuje druga motywacją, jaka została wspomniana - czyli doświadczenie Bożej miłości i przebaczenia. Doświadczyłem tego od Niego, zatem przekazuję dalej.
3. Motywacja 1 i motywacja 2 nie dość, że nie stoją w sprzeczności, to się uzupełniają (choć jestem chory, kiedy słyszę, albo sam muszę stwierdzić, że dwie rzeczy, które na zdrowy rozum są rozłączne w sposób cudowny nie dość, że się nie wykluczają to uzupełniają - taki teologiczny frazes. No, ale tu akurat nie widzę sprzeczności).
Skomentuj notkę