Wezwani do czystości - Mateusz Jakubowski
Wezwani do czystości - Mateusz Jakubowski, Znalezione na YT w lutym 2025.
Wezwani do czystości - Mateusz Jakubowski, Znalezione na YT w lutym 2025.
Zachowuję sobie ku pamięci, bo pewnie dziś jest tak, a jutro może będę wierzył inaczej.
środa, 4 listopada 2015, popołudniu, po rozmowie z Karoliną
Zachęta
Związki damsko-męske są. Jakie? Każdy widzi, ale jedną z ich cech jest to, że tworzą silne emocje, a silne emocje często doprowadzają do wypowiadania ostrych słów, powodują stanowcze działania. To może być groźne! A gdyby tak silne, emocjonalne wzburzenia wykorzystać do twórczej pracy? A gdyby tak zaprząc je do uświadomienia sobie kto w co wierzy, w dziedzinie damosko-męskich relacji? Gdyby tak każdy, zamiast burzyć się wewnętrznie i zewnętrznie w takim lub innym gronie dyskutować zapisał krótko, w prostych zdaniach, a nawet "w żołnierskich słowach” w co sam na temat takich związków wierzy? Gdyby tak każdy napisał swoje Credo, a właściwie wyciąg z niego dotyczący seksu, relacji małżeńskiej i rodziny?
Po napisaniu takie coś warto przeczytać. Może odleżeć jakiś czas (godzinę, dzień, tydzień albo 16 lat) a potem do czegoś takiego można sięgnąć, sprawdzić co się myśli po czasie, jak się było mądrym, albo jak się było głupim.
Po napisaniu (ale to już wyższa szkoła jazdy) można takie coś pokazać. Można przyjacielowi, można starszemu w Kościele, można wywiesić publicznie na płocie dodając: "patrz w co wierzę, patrz i krytykuj, a ja będę to uzasadniał dlaczego tak wierzę, albo swoje poglądy zmienię".
Po napisaniu, a wydaje mi się, że można (choć nie potrzeba) robić to już w trakcie pisania, warto sobie uświadomić sobie dlaczego wierzę w to w co wierzę. Można sięgnąć do źródeł, poszukać autorytetu, zagrzebać w największym autorytecie, którym dla wielu będzie Pismo Święte. Można zrobić to bazując na swojej pamięci, na sile swego umysłu ale można też wykrzyczeć w stronę nieba: "ObJaW MI bO nIEwieM co MaM o tYm MYśLeĆ"! Można więc pisać i myśleć, ale może to skończyć się tym, że takie Credo nigdy nie powstanie, więc może lepiej nie myśleć, tylko zapisać to, w co się wierzy bez uzasadnienia, wierząc, że uzasadnienie kiedyś powstanie, albo jak nie powstanie to Credo to wyląduje w śmietniku robiąc miejsce na nowe, lepsze.
Związki damsko-męskie są! Jakie? Dynamiczne, więc tworzące silne emocje. A gdyby tak te silne emocje wykorzystać twórczo do wypowiedzenia i spisania swoich poglądów na temat teorii tych związków?
Zachęcam. Zachęcam, bo sam od 2 godzin nic innego nie robię, gdyż związki damsko-męskie są.
dopisek po 2 godzinach
Wikipedia
Credo - od łac. „wierzę”, a więc credo to wyznanie wiary. Historycznie wyznanie takie powstawały w formie pisanej, aby wyznający przemyślał sprawię i jednoznacznie się określił, bo wiara nie zawsze jest sprawą prywatną. Takie historyczne wyznania to np. Skład Apostolski, Credo Nicejskie z 325 roku, albo Wyznanie Augsburskie, które przyjaciele Lutra przedstawili w 1530 roku Cesarzowi dając początek kościołom reformowanym. Stare dzieje, ale forma dobra - wszak lepiej wiedzieć w co się wierzy, a jeszcze lepiej zapisać je w swoim Credo.
Moja środowa rozmowa z Karoliną zainspirowała mnie do tego, abym napisał w co wierzę, abym napisał swoje Credo.
piątek, 6 listopada 2015 roku, godzina 13:30
Wierzę….
#1. Wierzę, że Pan Bóg jest i jest jeden, ale w jego wnętrzu objawiają się nam (a więc pewnie istnieją skoro się objawiają) aż 3 osoby. Historycznie postrzegajmy je jako Ojca, Syna i Ducha Świętego a ja widzę, że osoby te wchodzą między sobą w różne relacje, które za pomocą Pisma Świętego mogę jakoś wyliczyć i opisać. Trzy osoby! - toć to społeczność, społeczność bogów a jednocześnie monoteizm jednego i jedynego Boga. Trudno to pojąć, ale tak to widzę, i wierzę, że tak jest.
#2. Powyższe zdanie jest o tyle ważne, gdyż Bóg jako Stwórca wszechświata stworzył nas na swoje podobieństwo, jako istoty społeczne. Jesteśmy istotami społecznymi pragnącymi między sobą w różne relacje wchodzić, a więc szukającymi siebie nawzajem. Szukamy też Boga, albo zatykamy tą potrzebę szukania Go twardym stwierdzeniem, że Go nie ma, więc nie ma czego szukać. W efekcie powstają różne struktury społeczne, niektóre na podobieństwo struktury, którą odczytujemy w Bogu, a inne będące wręcz ich zaprzeczeniem jak zaprzeczeniem miłości może być nienawiść. Niektóre struktury społeczne (małżeństwo, kościół) są przez Boga szczególnie traktowane - błogosławieństwo to dość staroświeckie, niezrozumiałe słowo, które tu oznacza, że Bóg się wtrąca pomagając tworzącym te struktury realizować ich cel i odnaleźć w nich radość.
#3. Wierzę, że małżeństwo jest jedną z takich struktur, o tyle ciekawą, że zaplanowaną przez Boga, który tworząc pierwszego człowieka powiedział, iż nie jest dobrze aby był on sam i zaraz potem stworzył człowieka drugiego, dopełniając w ten sposób dzieło stworzenia. To pierwsze małżeństwo, małżeństwo Adama i Ewy, jak każde z natury swej płodne szybko przemieniło się w rodzinę, w zamyśle Boga będącą miejscem pielęgnowania i wychowania dzieci, zaś w praktyce w rodzinę patologiczną, w której brat zabił brata. Grzeszność ludzi sprawia, że rodzina jako struktura społeczna pełna jest sprzeczności: radości i smutków, miłości i nienawiści, akceptacji i gwałtu. Takie są rodziny, ale zawsze to one są podstawą bardziej zawiłych struktur: klanów, narodów, społeczeństw - struktur też pełnych sprzeczności.
#4. To pierwsze małżeństwo zaaranżował i połączył Bóg. Adam i Ewa nie musieli sobie mówić „tak” (bo są wyjątkowi, podobnie jak wyjątkowe jest to, że żadne z nich nie miało pępka) ale myślę, że każde następne powinno być zawierane poprzez zgodne oświadczenie dwojga osób, że razem takie małżeństwo chcą tworzyć, szukając w nim jedności. Bóg wielką wagę przykłada do wypowiadanych słów, więc uważam, że słowa powinny być wypowiedziane a w wypowiadanym oświadczeniu powinna być deklaracja wzajemnej troski, wierności oraz zapewnienie o dążeniu do trwałości. To wypowiadanie oświadczenia można nazwać ślubowaniem i wg. mnie jest ono początkiem zamierzonego przez Boga małżeństwa. A końcem?
#5. O małżeństwie myślę, że w zamierzeniu Boga ma być strukturą trwałą, tak trwałą jak trwałe są osoby je tworzące. Jeżeli Bóg powołał ludzi do wieczności, jeżeli do wieczności jakoś ludzi chce wprowadzić to może przechodząc do niej jakoś przeniesie też nasze wzajemne relacje? Pamięć, charakter, oświadczenia i zobowiązania? Nie wiem, nie znam się na przyszłości ale wydaje mi się, że tak jak ludzie powinni kiedyś znaleźć się blisko Boga, tak ich ziemska bliskość mogła by być realizowane również potem, a więc raz zawarte małżeństwo może trwać na wieki. Może, ale czy musi skoro Pan Jezus mówił, że potem małżeństw nie będzie.
#7. Przekonany jestem, że małżeństwo daje możliwość rozwinięcia się w swoim człowieczeństwie, że dwie osoby blisko i na stałe to coś więcej i lepiej niż osoba, albo dwie osoby osobno. Dzielenie trudów i radości życia przy jednoczesnej bliskości duchowej, emocjonalne ale i tej racjonalnej (kasa!) jest czymś pięknym i dobrym, zamierzonym przez Boga, a więc jest szansą a nie zagrożeniem. A do tego jeszcze te dzieci! Zachęcam więc do małżeństw, ale mam też świadomość, że nie każdemu może być to dane, i bez tego też jakoś da się żyć podobając się Bogu do czego wdowiec, apostoł Paweł zachęcał podobnych jemu singli.
A teraz wnioski praktyczne:
#1. Uważam, że ślub, czyli to wzajemne oświadczenie powinno mieć charakter publiczny. Mimo iż małżonkowie składają je sobie nawzajem, powinno być złożone i jednoznacznie zrozumiane również przez społeczność, w której osoby zawierające małżeństwo będą żyć.
Dlaczego tak? Otóż społeczność składająca się z singli, małżeństw i rodzin powinna wpierać takie nowe małżeństwo, choćby przez to, że nie będzie się w jego wnętrze wpieprzać, nie będzie go rozwalać, pomoże mu przetrwać trudne chwile, gdyby takie się pojawiły. Każda więc osoba ze społeczności, w której małżeństwo żyje powinna mieć prawo wiedzieć, czy ta osoba jest wolna, czy też małżeństwem związana. Świadkowie mogą świadczyć, że widzieli i słyszeli wzajemne składanie deklaracji i mogą to powiedzieć gościowi, który się do jakiejś mężatki przywala, albo mężowi, któremu może się zachcieć szukać czegoś na boku.
Chyba wszystkie kultury wymyśliły tu jakieś swoje kulturowe metody. Wszak jest mechanizm zapowiedzi, ślubów, wesel, ogłoszeń parafialnych, coś znaczących pierścionków i obrączek ślubnych. Znamy w historii potwierdzanie ślubowania podpisem na papierowym kontrakcie, wzmocnienia znaczenia poprzez obecność świadków, w tym świadków urzędowych świeckich lub religijnych. Te wszystkie rzeczy konieczne nie są, ale żyjąc w społeczności są wysoce przydatne, pomagają wyjaśnić, ogłosić, sprawić, że będzie jednoznacznie.
I tyle odnośnie formy, choć podkreślę, że jest ona dowolna byleby oświadczenia padły, były jednoznacznie zrozumiałe i były nie tylko dla czytelników czytelne. Zmiana statutu na fejsie też może być formą zawarcia małżeństwa, o ile upewnimy się, że wszyscy, których zawarcie takiego małżeństwa dotyczy taką formę zrozumieją i zaakceptują. Wiem, że rodzicom nie mającym konta może być trudno - ich lepiej poinformować staroświeckim emailem albo SMSem.
#2. Z tego wzajemnego składania deklaracji sobie wynika, że oboje wiedzą iż są małżeństwem, albo że małżeństwem jeszcze nie są. Podkreślam to bo jakoś głupio jest, gdy jedno mówi: „to moja żona” a drugie „ja nic o tym nie wiem”. Skoro tak jest, skoro oboje nie potrafią spójnie podać daty od której są małżeństwem to małżeństwem nie są (uwaga: faceci mają prawo nie pamiętać daty! takich ich przywilej).
Dopisek do przemyślenia, po rozmowie z Bogdanem: Małżeństwo zawarte zgodnie z prawem kraju do którego posłał Cię Bóg i zgodne z zasadami Słowa Bożego jest na pewno małżeństwem zawartym ważnie.
#3. Wg mnie rozwodów (doprowadzenie do stanu jak przed małżeństwem) nie ma. Można najwyżej zrobić separacje, żyć z dala od siebie jeżeli z deklaracji zostały nici (wiarołomstwo) a swojej obecności ma się już dość. Jako single też można się rozwijać, też można być blisko Boga ale wchodzenie w inną relacje, seksualną zwłaszcza jest cudzołóstwem i koniec.
#4. Wiem, że ludzie którzy spotkali na swojej drodze Jezusa i zdecydowali się pójść za nim przeżywają tak istotną zmianę, że aż nazywają ją nowym życiem. Fajnie, ale czy nowe życie kasuje poprzednie zobowiązania? Moim zdaniem nie, więc nie wydaje mi się, że nawrócenie i odrodzenie jest wystarczającą podstawą aby olać swojego małżonka i iść szukać nowego. Tak mi się wydaje, ale nie mam też podstaw (bo kim jestem) aby potępiać takich, których nawrócenie zastało w relacjach pokopanych i teraz, razem z Panem Jezusem próbują jakoś swoje życie na nowo poukładać, a co się da to pozszywać.
#5. Wypróbowywanie, sprawdzanie czy seksualnie pasujemy do siebie przed ślubem jest całkowicie bez sensu. W seksie najważniejszym organem jest mózg, więc dopasowanie lepiej sprawdzić rozwiązując razem krzyżówki przy stole niż w łóżku. Uniknie się przy tym problemów, bo o ile przed ciążą ludzie potrafią się zabezpieczyć to ludzkość nie wymyśliła jeszcze prezerwatywy na umysł i emocje. Straty w tej dziedzinie są nie do odrobienia a problem utraty dziewictwa przed ślubem jest problemem nie tylko kobiet, ale może i bardziej facetów. (inspiracja: Josh MD)
środa, 10 listopada 2015, godzina 17.45, po rozmowie z Karoliną
Reakcja na akcję
Super! Wiem, że powstało duże kilka (a może kilkanaście) spisanych Credo! Bardzo, bardzo się cieszę, że tą pracę razem wykonaliśmy! Wiem, że dla niektórych było to fajne uświadomić sobie w co wierzą, dlaczego tak wierzą jak wierzą, i jak się ma obserwowalna rzeczywistość do teorii, którą odczytujemy ze Słowa Bożego (niestety, często ma się różnie).
Super! Fajnie, że to powstało!
Wymyśliłem, że podobne ćwiczenie można sobie zrobić również w innych, może nie tak trudnych kwestiach. A może w trudniejszych? W co wierzę jeżeli chodzi o pieniądze? O moją pracę? o dzieci? Tak - dzieci to fajny temat, bo można tu podejmować jakieś decyzje. A o przyjście Pana Jezusa? w przyszłym tygodniu albo za 58 lat? O ZUS to nie warto pisać, ale w co wierzę jeżeli chodzi o moją starość, albo lepiej - jak widzę moje życie, gdy będę już stary, czyli jakie sobie dziś stawiam cele na 5, 10, 15, 25 i 50 lat. Tak! Cele na 50 lat, bo jeżeli ktoś ma dziś 30 to jakoś te 50 powinien sobie zaplanować, tak do 800-tki.
Co chcę robić? Z kim? gdzie? za co? Potrafimy używać kalendarza planując jutro i sobotę, kupujemy bilety w promocji na 5 miesięcy na przód ale w co wierzymy jeżeli chodzi o swoje 5, 10, 15? I proszę się nie wykpiwać tu głupim: "co Bóg da" bo Bóg już dał nam dwie rzeczy: (1) wolność i (2) poznanie. Obiecał jeszcze pod pewnymi warunkami (3) błogosławieństwo i (4) moc Ducha ale decyzyjność zawsze jest po naszej stronie. W co więc wierzę jeżeli chodzi o moje życie? Jak je planuję?
Zachęcam Was do pisania kolejnych, fajnych uCredo.
czwartek, godzina 18:45, jeszcze w biurze
Modlitwa
Panie Boże, prostuj nas w naszych poglądach. Pokazuj kim jesteś i jak zbudowany jest wszechświat abyśmy dobrze rozumieli i wiedzieli jak działać. Ale też dawaj moc do tego, aby potem podejmować dobre decyzje, działać dobrze, działać tak aby to podobało się Tobie. Wiem, że tak czyniąc będzie to dla nas dobre, będziemy mając poukładane życie szczęśliwi zarówno tu i teraz, jak i tam i potem. To moja modlitwa o przyszłość ale ...
Ale Panie Boże mam już w swoim życiu pokaleczeń, potłuczeń, blizn - również takich nie do usunięcia. Co gorsza, pokaleczyłem, potłukłem i teraz są blizny u najbliższych mi osób. Czy Ty możesz uleczyć? Czy możesz naprawić? Czy możesz tak nakierować, aby moje relacje były dobre, aby podobały się Tobie, i aby dla mnie były już nie tylko szczęściem, ale błogosławieństwem? Czy możesz? Na pewno, więc proszę - pomóż naprawić.
I daj też moc na przyszłość.
Amen.
Jadąc sobie do pracy zauważyłem nowy, wielki bilboard a na nim reklamę nowego kremu: powiększ swój biust. Nawet o jeden rozmiar! W internecie ciągle jestem zachęcany abym wydłużył swojego penisa i teraz już wiem, co dla tego świata naprawdę jest ważne.
Jak to szkoda, że nie ma maści na zwiększenie rozumu albo tabletek prostujących sumienia.
Sumienie? Przecież w organizmie człowieka nie ma takiego narządu!
"Albowiem wolą Bożą jest wasze uświęcenie: powstrzymywanie się od rozpusty, aby każdy umiał utrzymywać ciało własne w świętości i we czci, a nie w pożądliwej namiętności, jak to czynią nie znający Boga poganie.
Niech nikt w tej sprawie nie wykracza i nie oszukuje brata swego, albowiem, jak wam to przedtem powiedzieliśmy, zapewniając uroczyście: Bóg jest mścicielem tego wszystkiego.
Nie powołał nas Bóg do nieczystości, ale do świętości."
Dziwne rzeczy się porobiły w kościele. Dziś Południowym baptystom znacznie bliżej do watykańskich papistów niż do baptystów liberalnych. W kwestiach zasadniczych katolikom łatwiej dogadać się z fundamentalnym islamem niż z zachodnimi humanistami.
Wiek XX ze swym modernizmem był przegrany przez ludzi Boga ale teraz idzie nowe; pojawiają się nowe konstelacje, zawierane są nowe sojusze. Wojna trwa i widać wyraźnie, ze nie jest to już wojna grzesznych świętych o szczegóły takiego czy innego objawienia - teraz jest to wojna dobra ze złem, wojna Boga i ludzi Boga o przyszłość wszystkich ludzi, wojna nie przeciwko krwi i ciału ale przeciwko Władzom i Zwierzchnością, przeciwko rządcom świata ciemności, pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieski. Przegrane są już media, przegrane jest szkolnictwo ale walka się toczy.
tytuł oryginału: Ecumenical Jihad. Ecumenism and the Culture War.
wydawnictwo: Fronda, Lipiec 2005
ISBN: 83-922344-7-2
liczba stron: 230
wymiary: 145 x 205 mm
okładka: miękka
cena: 25zł
Jeżeli potrafiłbym pisać książki to właśnie taką pewnie bym napisał.
Polecam.
W Merlin można kupić tu: http://www.merlin.com.pl/frontend/towar/413142
W piątek, jak wracałem z koncertu włączyłem sobie w samochodzie Radio Maryja. Ku mojemu zdziwieniu usłyszałem w nim Henia Króla (!) i jednego baptystycznego pastora z Wisły. Ekumeniczny dżihad jak nic! To dobrze.
Człowiek głupi chce mieć wszystko (przyjemność, miłość, pieniądze, seks, ...) już, teraz, natychmiast, właśnie w tej chwili.
Człowiek mądry gotowy jest poczekać na właściwy moment po to aby mieć więcej, głebiej, mieć we właściwy sposób, mieć pełniej. Człowiek mądry wie, że właściwy momen może przyjdzie później ale efekt będzie większy i wszystko będzie jakby bardziej.
Modlitwa:
Panie Boże - pomóż mi być mądrym. Spraw abym miał cierpliwość w czekaniu na rzeczy, które mają się dziać, we właściwym dla nich momencie. Jednocześnie dziękuję Ci za to, że ofiarowałeś mi wieczość.
Amen.
Nie lubię pisać na ten temat, ale poproszony napisałem. Oto co mi wyszło.
----- Original Message -----
From: "Wojtek - W34" <w34@blog.pl>
To: "(...)" <.....@blog.pl>
Sent: Monday, November 29, 2004 5:32 PM
Subject: o miłości i małżeństwie
Witaj
Poruszyłaś wiele tematów, poważnych spraw więc przystępuję do odpowiadania. Co mi z tego wyjdzie - zobaczymy.
Na początku podziękuję Ci za to, że czytasz. Czasem wydaje mi się, że teraz to rzadkość, że raczej w publicznych dyskusjach częściej chodzi o zamanifestowanie swojego istnienia niż o rzeczywistą wymianę poglądów. Ale skoro czytasz to mam motywację aby pisać.
Ale do rzeczy, piszesz tak:
> Jest jedna sprawa w Twoich opiniach
> z która nie potrafię się zgodzić.
> Zakładasz że aby mężczyzna mógł
> pokazać te wszystkie wspaniałe cechy takie
> jak odpowiedzialność, opiekuńczość, ojcostwo,
> zapewnienie bezpieczeństwa i
> tak dalej potrzebne jest małżeństwo?
> Dlaczego?
> Nie wystarczy powiedzieć związek...?
A ja odpowiadam:
1) Na początek musimy nieco pomęczyć się ze słowem "miłości" aby łatwiej było potem o "małżeństwie"
Osobiście uważam, że pod słowem miłość rozumie się dwa zjawiska często nieświadomie mieszając je. Spróbuję je zdefiniować:
- miłość #1 to stan psychiki człowieka, w który to stanie jest mu dobrze i to dobrze jest spowodowane bliską obecnością w jego życiu innego człowieka. Oczywiście spróbuj mniej czepiać się szczegółów definicji i tu nieco ogólniej użyć słów "dobrze", "bliską". W tym zjawisku mamy doczynienia z odbieraniem miłości, odczuwaniem miłości. Taka miłość to stan w którym mówisz do osoby kochanej "jest mi z tobą dobrze". Czasem łatwiej nazywać to zakochaniem ale wiele osób nazywa to po prostu miłością. Ja będę oznaczał to jako miłość #1
Tak więc miłość #1 tu definiuję jako "jest mi z tobą dobrze" i koniec. Zwróć uwagę więc, że mówimy tu o miłości, która jest odczuciem, subiektywnym odczuciem a więc wprost uczuciem.
- miłość #2 to zupełnie coś innego. Miłość #2 to decyzja człowieka, że chce dobra dla innej, bliskiej mu osoby, dla osoby, którą kocha. Osoba taka komunikuje drugiej osobie: "kocham cię, a więc chcę dla ciebie wszystkiego co jest dobre". To nie jest już zakochanie (czyli magiczne coś, co zmienia się w człowieku) ale jest to mniej lub bardziej świadoma decyzja.
A co co w świecie nazywa się miłością jest splotem tych dwóch postaw, przy czym w skrajnych przypadkach jest 100% jednego i 0% drugiego i daje (szok!) jest mowa o miłości. Czy jednak dalej jest to miłość? Wiem, że z powodu niezrozumienia, niedopowiedzenia, z powodu niedodefiniowania tego słowa bardzo często dochodzi do dramatów bo ktoś komuś powiedział "kocham cię", ten drugi usłyszał "kocham cię" i całkowicie się niezrozumieli. Myślę, że sama sobie dorobisz hipotetyczne, albo co gorsza rzeczywiste przykłady do takich nieporozumień.
Może jeszcze krótko o tym czym na pewno nie jest miłość.
Na pewno miłość nie jest transakcją a wypowiedź "kocham cię ponieważ robisz dla mi to i to" z akcentem na słowo "ponieważ" definiuje właśnie transakcję. Np. w sklepie mówisz "proszę mi dać kilo ogórków ponieważ mam pieniądze i nimi zapłacę" i wtedy wszystko jasne. Problemem jednak jest to, że na świecie wielu ludzi komunikuje "musisz mnie kochać ponieważ ja dla ciebie robię tyle rzeczy (np. cię kocham)". Ale miłość to nie transakcja - w miłości ludzie muszą być wolni a transakcje ze swej natury ludzi wiążą.
Miłość też nie jest szantażem (transakcją wymuszoną). Jeżeli ktoś mówi: "musisz mnie kochać bo inaczej ja jakoś nieprzyjemnie dla ciebie zadziałam" to odbiera tej drugiej osobie możliwość samodzielnego, wolnego podjęcia decyzji o kochaniu. Zobacz jaką głupotę wyśpiewał pewien facet w słowach "zobaczysz czym moja miłość jest ... dla ciebie zabiję się" - może jestem za stary aby zrozumieć czerwonowłosego ale przecież nie można wymuszać miłości poczuciem winy, nie mówiąc już o tym, że po to aby kochać to musi się po prostu być.
Wiem, że już wiele listów napisałem na ten temat. Jeden z nich nadawał się do upublicznienia dlatego proszę zobacz na adres
http://w34.blog.pl/archiwum/index.php?nid=5871534
tam pogłębiam nieco ten temat.A wszystko co będzie mi potrzebne dalej, i to chciałbym abyś zapamiętała to to, że miłość do zlepek dwóch rzeczywistości:
- miłość #1 to uczucie mówiące że jest mi z kimś dobrze;
- miłość #2 to decyzja, że ja będę komuś czynił dobrze.
2) Temat dwa - małżeństwo. Trudny temat, ale póki wezmę się za ten temat muszę uczynić dwie małe refleksje osobiste wywołane Twoim listem. A więc teraz mała odskocznia.....
(...)
5) No to teraz do małżeństwa wracając.
Użyłaś słowa "związek" ja użyłem "małżeństwo" ale zostawmy na chwilę słowa a skupmy się na znaczeniu. Aby nam było łatwiej odrzućmy na chwilę cały kulturowy bagaż małżeństwa związany z kościołem, sakramentem (a co to jest?), urzędem stanu cywilnego, weselem, wódką na weselu i pijaną rodziną (tfu!), idiotyzmem kawałów w nocach poślubnych, i wszystkich sprawach materialnych związanych z mieszkaniem, kasą, prezentami, biała suknią i innymi ciuchami itp.
Skupmy się na czystym związku dwóch osób tak jakby tej całej otoczki kulturowej nie było. Popatrz jak działa związek dwóch kochających się osób:
Osoba A komunikuje osobie B:
- czuję się z tobą dobrze (miłość #1) - chcę dla ciebie dobra (miłość #2)Osoba B komunikuje osobie A:
- czuję się z tobą dobrze (miłość #1) - chcę dla ciebie dobra (miłość #2)
Oczywiście takie związki nie uruchamiają się na przyciśnięcie guzika. Aby coś takiego zaistniało musi być wcześniej jakaś faza prezentacji ("ładna jestem"), zalotów, wykonania przez te osoby nawzajem jakiś gestów ("chcesz cukierka"), poznania się... ale krok do kroku, jeżeli relacja jest szczera, komunikowanie prawdziwe to w związku padną deklaracje: typu "kocham cię i chcę być przez ciebie kochana" o czym napisałem powyżej.
A małżeństwo? Małżeństwo to jest taki związek, gdzie te deklaracje padły w sposób świadomy, niewymuszony, prawdziwy i są to deklaracje wiążące. W różnych kulturach robi się to różnie - we wszystkich jednak taki związek ma charakter społeczny a więc ludzie żyjący obok są o takim związku informowani (stąd wesele, bo ci inni się z tego cieszą).
Jeżeli więc dwie osoby powiedzą sobie iż chcą się kochać oraz mniej lub bardziej formalnie komunikują to na zewnątrz (czy w formie ślubu, czy tylko chodzenia na spacer trzymając się za rękę) mamy doczynienia ze związkiem. Kiedy inni będą uważać go za małżeństwo zależy już tylko od środowiska kulturowego tych innych. Np. katolik będzie uważał małżeństwo za małżeństwo dopiero, gdy zawarty będzie ślub kościelny. Dla katolika więc nie są pełnym małżeństwem ludzie, którzy takiego ślubu nie mają niezależnie czy są to protestanci (co to za ślub bez sakramentu), ateiści (przez urzędnikiem Stanu Cywilnego) czy też muzułmanie, którzy do tego mogą mieć więcej żon. Ale zupełnie inne spojrzenie będzie miał na to protestant, który swoje przekonania opiera na Biblii - dla niego małżeństwem będzie i małżeństwo katolika i ateisty o ile nastąpiło to co w małżeństwie (czy jak wolisz w związku) jest najważniejsze, czyli wyrażenie woli dwóch osób, że się kochają i że chcą w tym związku trwać.
W dzisiejszej kulturze zachodu funkcjonuje wiele małżeństw nie będących formalnie nimi. Niedawno dowiedziałem się, że mój kolega ma tą kwestie nie do końca uregulowaną (nie było ślubu) mimo iż zawsze mówił o swojej żonie "żona" i ma z nią dwóch ślicznych chłopaków. Takie małżeństwo ma pewne wady - pewnie nie mogą wspólnie rozliczać podatków :-) ale to jest małżeństwo, bo gdzieś podjęli decyzje o dzieleniu się życiem w miłości, wszyscy tak ich traktowali a oni to też komunikowali otoczeniu.
6) O ślubie
Jednak chciałbym przekonać Cię, że nie każdy związek dwóch osób jest małżeństwem.
Przeanalizujmy tają relacje:
Osoba A komunikuje osobie B:
- czuję się z tobą dobrze (miłość #1)Osoba B komunikuje osobie A:
- czuję się z tobą dobrze (miłość #1)Mamy dwie zakochane osoby, którym jest ze sobą dobrze. Czy takie osoby troszczą się o siebie? Tyle, o ile jest im to potrzebne aby trwać w uczuciu. A co będzie jak uczucie wygaśnie? Pewnie przestaną trwać w tym związku bo po co się męczyć. A może uczucie nie wygaśnie? Wygaśnie bo cechą uczuć jest zmienność, niezależnie czy zmieniają się 3 razy dziennie czy raz na 3 lata. Uczucie wygaśnie zwłaszcza, gdy nie ma paliwa, które mogło by je podtrzymywać a nie ma go w związku, który opisałem powyżej.
Wniosek: aby związek był trwały musi z fazy zakochania (miłość #1) przejść w fazę miłowania (miłość #2). A w jaki sposób przechodzi? Poszukaj.... moim zdaniem wystarczy, że złapiesz różnice między tymi dwoma związkami:
Osoba A komunikuje osobie B:
- czuję się z tobą dobrze (miłość #1) - chcę dla ciebie dobra (miłość #2)Osoba B komunikuje osobie A:
- czuję się z tobą dobrze (miłość #1) - chcę dla ciebie dobra (miłość #2)
Ten związek różni się od poprzedniego tym, że dwie osoby zadeklarowały miłość #2 w stosunku do drugiej osoby, czyli nie mówią "jest mi z tobą dobrze" ale mówią też "chcę dobra dla ciebie". Taki związek cechuje się jedną ważną rzeczą: jeżeli deklaracje były szczere taki związek jest trwały. A jeżeli te deklaracje wypowiedziane zostaną w jakiejś uroczystej formie, w formie ślubowania: ("ślubuję ci miłość") to będziemy mieli doczynienia z tym, co w naszej kulturze nazywa się ślubem a więc początkiem małżeństwa.
Zwróć uwagę, jak kulawy jest związek w którym dwie osoby trwają a nie deklaracje, zobowiązania, ślubowania nie zostały wypowiedziane!
7) Ciekawostka (i jednocześnie dygresja, więc możesz nie czytać). W małżeństwie może pojawić się dziecko i wtedy staje się ono kolejna osobą w związku. Zobacz jak działa macierzyństwo:
Osoba rodzica komunikuje dziecku:
- cieszę się z tego że jesteś (miłość #1) - będę się tobą opiekować (miłością #2)Osoba dziecka komunikuje rodzicowi:
- cieszę się, że jesteś bo mogę dzięki tobie się rozwijać (miłość #1)Związek niesymetryczny a działa. Do czasu.... do czasu aż dziecko dorośnie i związek ten będzie mógł być dalej partnerski.... i to też do czasu, gdyż z czasem, u rodzica pojawi się starość i wtedy związek ten może wyglądać tak:
Osoba starszego rodzica komunikuje dorosłemu dziecku:
- jestem stary i potrzebuję Twojej opieki (miłość #1)Osoba dorosłego dziecka komunikuje starszemu rodzicowi:
- szanuję cię bo jesteś moim rodzicem (miłość #1) i opiekuję się, tobą w twojej starości (miłość #2)
8) A teraz odpowiadam na Twoje pytanie:
> Zakładasz że aby mężczyzna
> mógł pokazać te wszystkie wspaniałe cechy
> tak dalej potrzebne jest małżeństwo?
Tak! Małżeństwo od związku różni się tym, że mężczyzna podjął decyzję, że chce być odpowiedzialny, opiekuńczy, chce dać bezpieczeństwo czyli chce dla drugiej osoby "dobrze". Jeżeli mężczyzna taką decyzje podejmie, zadeklaruje i wypowie to już mamy połowę małżeństwa. Drugą połową jest żona.Oczywiście możesz teraz mi zarzucić, że odwróciłem kota ogonem ale zastanów się czy czasem na świecie nie jest wszystko poobracane a ja tylko nie wyprostowałem mówiąc jak to wszystko powinno być.
Ja twierdzę, że jak jest związek z deklaracją miłości to mamy doczynienia z małżeństwem. Ale na świecie jest tak, że jest kupę małżeństw, w których nikt niczego nie deklarował albo deklaracje były pustymi słowami wypowiedzianymi w kościele ponoć przed samym Bogiem. Tylko czy te małżeństwa są małżeństwami? Formalnie tak ale tak naprawdę? Oczywiście są też związki bez ślubu, które formalnie małżeństwami nie są a funkcjonują wspaniale. Słowa, słowa, słowa...... słowa są ważne!
Tak więc ja napisałem Ci o małżeństwie jakie być powinno. Chciałem abyś to wiedziała, bo to jest ważne. A to co widzisz wokoło to już praktyka. Pewnie Cię to odrzuca, skoro piszesz, że "małżeństwo cię przeraża" ale ja wiem, że odrzuca Cię to co widzisz a nie to co powinno być.
(...)
10) O ideałach
Podobało mi się Twoje zdanie "o ideałach czyli facetach którym nie brakuje niczego czego nam potrzeba." Jest ciekawe :-)
(...)
A teraz oceń co mi wyszło. Jeżeli masz pytania, wątpliwości, chcesz podyskutować - jestem do Twojej dyspozycji.
Bądź zdrowa!
Wojtek (w34@blog.pl)
Aby lepiej zrozumieć moją pisaninę lepiej zapoznać się ze znaczeniem używanych przeze mnie słów. Tu są linki do słownika, który buduję pod hasłem "zabawa w słowa".
From: w34@blog.pl
To: (...)
Sent: Wednesday, October 29, 2003 2:54 PM
Subject: Odpowiedz na trudne pytanie
> Każdy człowiek ma swoje odmienne
> wyobrażenie o miłości ...
1) Masz racje. Niestety masz racje więc żeby ludzie się rozumieli muszą uzgodnić swoje "wyobrażenia o miłości".
Zanim więc powiesz "kocham" musisz wiedzieć co znaczy to słowo. I to nie koniec bo musisz też wiedzieć, że osoba do której mówisz te słowa też to wie i do tego wie to tak samo. Dobrze jest też to wiedzieć jak się takie słowa słyszy skierowane do siebie, a o czym napiszę później.
2) Miłość oczywiście ma swoje znaczenie emocjonalne, czasem wydaje się, że miłość to uczucie - można się cieszyć uczuciami i fajnie jest to robić. W końcu to takie przyjemne być kochanym. Ale czy na pewno miłość to tylko uczucia? Przecież uczucia przemijają zaś miłość nie przemija (przynajmniej tak jest o niej napisane). Czym że jest więc miłość?
3) Czasami wydaje mi się, że miłość jest decyzją. Mówi się "kocham cię" i koniec, kocham cię bez warunków, bez ograniczeń, bez uzależnień, tak zupełnie za darmo. Jak ciężko w takiej decyzji trwać gdy uczucia przeminą i miłość zaczyna kosztować, być problematyczną, być uciążliwa. Ale przecież jak się podjęło decyzję, zwłaszcza taką na poważnie, na całe życie, potwierdzoną publicznie, przy świadkach to jak można się z tej decyzji wycofać? Nie powinno się. Nie wolno! Nie można.
Jak miłość zaczyna kosztować to wychodzi, czy ktoś jest konsekwentny w swych decyzjach czy też nie. Wychodzi ile naprawdę warte było słowo "kocham cię". Niestety - dla niektórych wychodzi to za późno.
4) A czym jest miłość? Ja, na swoje potrzeby zdefiniowałem ją sobie w ten sposób: "Miłość to relacja między osobami, zakładająca czynienie drugiej osobie dobra. Czasami (a może zawsze?) miłość wymaga ofiary."
Czy podoba Ci się taka definicja? Każdy musi ocenić samemu czy jest wystarczająca ale dobrze jest aby mówiąc komuś "kocham" powiedział co przez to słowo rozumie.
Dobrze jest też gdy ktoś słysząc słowa "kocham cię" nie poniósł się swoim uczuciom i nie dał zamknąć sobie oczu i wyłączyć rozumy tylko po prostu, bez emocji (jak w takim momencie być bez emocji) spytał: "a co przez to rozumiesz?"
Zbyt często bowiem stwierdzenie: "kocham cię" oznacza "jest mi z tobą dobrze i chcę z tego korzystać trwając w tym stanie". A co będzie jak przestanie być dobrze?
Bądź zdrowa.
Wojtek
Billboardy o tej treści pojawiły się w Warszawie. Tak zastanawiam się jak daleko w swojej nieukrywanej głupocie mogą posunąć się ludzie. Może rzeczywiście szefowie tego radia zwiększą słuchalność (a więc swoje zyski) poprzez tą reklamę ale przecież zniszczona jakość życia odbije się również na nich.
J. wyczytał, że Dani przyjemność z współżycia seksualnego deklaruje już mniej niż 10% populacji. A przecież to ma być przyjemne bo Bóg tak chciał... No tak, ale tam już wcześniej mieli takie bilbordy.
I tak małymi kroczkami dojdziemy do tego czego chce Szatan: zero przyjemności, pełnia pożądania i do tego pożądania gotowego niszczyć, niszczyć, niszczyć.
- Popatrz, czy nie lepiej jakby zalegalizować prostytucje? Nie mielibyśmy tego ....
- Ale to jest złem.
- No tak, ale jakby zalegalizować to nie było by tych alfonsów, mafiozów; dziewczyny
zrobiły by sobie związki zawodowe, spółdzielnie pracy, miały by badania lekarskie. Ile zła dzieje się przez to, że one tu tak stoją. Ile chorób! A porwania dla pieniędzy, zmuszanie ich?
- Czy chcesz zatem aby prawnie dozwolono coś co uważasz, że jest złe?
- Przecież tego nie da się ograniczyć! To zawsze było i zawsze będzie a legalizując uporządkuje się to i będzie mniej zła - będzie lepiej!
- Tylko, że wtedy zrobisz to, że nazwiesz zło dobrem. Legalizujesz, powiesz, że można, że wolno, że to jest dobre.
- No tak, ale mniejsze zło.
- A co jest większym złem: choroby, porwania, mafia i wszystkie nieprzyjemne konsekwencje grzechu czy też to, że nazywamy zło dobrem?
Grzech rodzi grzech. Z rozpusty jednych bierze się stręczycielstwo drugich i zbrodnie trzecich. Wszystko to rodzi cierpienia kolejnych, nawet tych nie zaangażowanych w te pierwsze i drugie grzechy.
Tak już jest - grzech rodzi grzech i cierpienie i nie da się ograniczyć tego cierpienia poprzez kontrolowanie grzechu. Jedyne co można to go przerwać. Przerwać ten łańcuch i nie grzeszyć. Ale czy tak się da?