Nuta z Ponidzia, Wolna Grupa Bukowina
Dziś wspominam:
Dziś wspominam:
Chyba jestem już stary. Czytam, słucham i zupełnie to nie jest mój wiersz. Więcej - uważam go za szkodliwy.
Bez serc, bez ducha, to szkieletów ludy;
Młodości! dodaj mi skrzydła!
Niech nad martwym wzlecę światem
W rajską dziedzinę ułudy:
Kędy zapał tworzy cudy,
Nowości potrząsa kwiatem
I obleka w nadziei złote malowidła.
Niechaj, kogo wiek zamroczy,
Chyląc ku ziemi poradlone czoło,
Takie widzi świata koło,
Jakie tępymi zakreśla oczy.
Młodości! ty nad poziomy
Wylatuj, a okiem słońca
Ludzkości całe ogromy
Przeniknij z końca do końca.
Patrz na dół - kędy wieczna mgła zaciemia
Obszar gnuśności zalany odmętem;
To ziemia!
Patrz. jak nad jej wody trupie
Wzbił się jakiś płaz w skorupie.
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem;
Goniąc za żywiołkami drobniejszego płazu,
To się wzbija, to w głąb wali;
Nie lgnie do niego fala, ani on do fali;
A wtem jak bańka prysnął o szmat głazu.
Nikt nie znał jego życia, nie zna jego zguby:
To samoluby!
Młodości! tobie nektar żywota
Natenczas słodki, gdy z innymi dzielę:
Serca niebieskie poi wesele
Kiedy je razem nić powiąże złota.
Razem, młodzi przyjaciele!...
W szczęściu wszystkiego są wszystkich cele;
Jednością silni, rozumni szałem,
Razem, młodzi przyjaciele!...
I ten szczęśliwy, kto padł wśród zawodu,
Jeżeli poległym ciałem
Dał innym szczebel do sławy grodu.
Razem, młodzi przyjaciele!...
Choć droga stroma i śliska,
Gwałt i słabość bronią wchodu:
Gwałt niech się gwałtem odciska,
A ze słabością łamać uczmy się za młodu!
Dzieckiem w kolebce kto łeb urwał Hydrze,
Ten młody zdusi Centaury,
Piekłu ofiarę wydrze,
Do nieba pójdzie po laury.
Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga;
Łam, czego rozum nie złamie:
Młodości! orla twych lotów potęga,
Jako piorun twoje ramię.
Hej! ramię do ramienia! spólnymi łańcuchy
Opaszmy ziemskie kolisko!
Zestrzelmy myśli w jedno ognisko
I w jedno ognisko duchy!...
Dalej, bryło, z posad świata!
Nowymi cię pchniemy tory,
Aż opleśniałej zbywszy się kory,
Zielone przypomnisz lata.
A jako w krajach zamętu i nocy,
Skłóconych żywiołów waśnią,
Jednym "stań się" z bożej mocy
Świat rzeczy stanął na zrębie;
Szumią wichry, cieką głębie,
A gwiazdy błękit rozjaśnią -
W krajach ludzkości jeszcze noc głucha:
Żywioły chęci jeszcze są w wojnie;
Oto miłość ogniem zionie,
Wyjdzie z zamętu świat ducha:
Młodość go pocznie na swoim łonie,
A przyjaźń w wieczne skojarzy spojnie.
Pryskają nieczułe lody
I przesądy światło ćmiące;
Witaj, jutrzenko swobody,
Zbawienia za tobą słońce!
Wspominam sobie.
Ptaszek idiota
Głupszy niż się zdaje
Strojny barwną krajką
Z głową jak makówka
Nieprzyjaciel kota
Ojciec pięciu jajek
Z których każde jajko
Pełne jest półgłówka
Przyparty do drzewa
Pierzem rudo sinem
Toczy głośne swary
Z innym znów kretynem
Po czym śpiewa śpiewa
Głupstwa nie do wiary
Po czym śpiewa śpiewa
Głupstwa nie do wiary
Po czym śpiewa śpiewa
Głupstwa nie do wiary
Po czym śpiewa śpiewa
Głupstwa nie do wiary
Po czym po czym po czym
Po czym po czym po czym
Po czym po czym po czym
Po czym po czym
A to dlatego, że słuchałem znowu grupy Niemen z Henrykiem Nadolskim.
Spotkałem dziś Grzesia N. a potem, gdy dołączyła do niego jego żona puściła mi wiersz Herberta, z tomiku Pan Cogito. Ładny, nie znałem. Już znam.
Baruch Spinoza z Amsterdamu
zapragnął dosięgnąć Boga
szlifując na strychu
soczewki
przebił nagle zasłonę
i stanął twarzą w twarz
mówił długo
(a gdy tak mówił
rozszerzał się umysł jego
i dusza jego)
zadawał pytania
na temat natury człowieka
– Bóg gładził roztargniony brodę
pytał o pierwszą przyczynę
– Bóg patrzył w nieskończoność
pytał o przyczynę ostateczną
– Bóg łamał palce
chrząkał
kiedy Spinoza zamilkł
rzecze Bóg
– mówisz ładnie Baruch
lubię twoją geometryczną łacinę
a także jasną składnię
symetrię wywodów
pomówmy jednak
o Rzeczach Naprawdę
Wielkich
– popatrz na twoje ręce
pokaleczone i drżące
– niszczysz oczy
w ciemnościach
– odżywiasz się źle
odziewasz nędznie
– kup nowy dom
wybacz weneckim lustrom
że powtarzają powierzchnię
– wybacz kwiatom we włosach
pijackiej piosence
– dbaj o dochody
jak twój kolega Kartezjusz
– bądź przebiegły
jak Erazm
– poświęć traktat
Ludwikowi XIV
i tak go nie przeczyta
– uciszaj
racjonalną furię
upadną od niej trony
i sczernieją gwiazdy
– pomyśl
o kobiecie
która da ci dziecko
– widzisz Baruch
mówimy o Rzeczach Wielkich
– chcę być kochany
przez nieuczonych i gwałtownych
są to jedyni
którzy naprawdę mnie łakną
teraz zasłona opada
Spinoza zostaje sam
nie widzi złotego obłoku
światła na wysokościach
widzi ciemność
słyszy skrzypienie schodów
kroki schodzące w dół
eEzja na dziś:
Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Osta 17 tnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta. Ostatnia prosta.
Częściej jest to znane jako "Młoda polonistka" ale rzeczywiście, tytuł to "Zachwycenie". Przypuszczam, że gdzie 1982. Ale może wcześniej.
Dziś przygotowując wykład potrzebuję wrócić do tego:
* * * * *
* * * * *
Ładne to jest. Chyba wtedy (IV klasa technikum) byłem na to zbyt młody.
Na łące opodal krzaczka,
Mieszkała kaczka-dziwaczka,
Lecz zamiast trzymać się łąki
szukała dobrej szczepionki.
Raz poszła więc do tawerny:
"Dajcie mi fiolkę Moderny!"
Tuż obok była apteka,
"Poproszę Astra Zeneca!"
Udała się do dilera:
"Chciałabym dawkę Pfizera!"
a potem, nienasycona:
"Gdzie tu dostanę Johnsona?"
W kącie za starym śmietnikiem
ktoś ją ostrzyknął Sputnikiem.
Martwiły się inne kaczki:
"Co będzie z takiej dziwaczki?"
Aż nagle znalazł się kupiec:
"Na obiad można ją upiec!"
Pan kucharz kaczkę starannie
piekł, jak należy, w brytfannie.
Lecz zdębiał obiad podając,
bo z kaczki zrobił się zając
- miał Wi-Fi, czip i walonki...
Takie to były szczepionki!
Nad rzeczką opodal krzaczka,
Mieszkała kaczka-dziwaczka,
Lecz zamiast trzymać się rzeczki,
Robiła piesze wycieczki.
Raz poszła więc do fryzjera:
"Poproszę o kilo sera!"
Tuż obok była apteka:
"Poproszę mleka pięć deka"
Z apteki poszła do praczki
Kupować pocztowe znaczki.
Gryzły się kaczki okropnie:
"A niech tę kaczkę gęś kopnie!"
Znosiła jaja na twardo
I miała czubek z kokardą,
A przy tym, na przekór kaczkom,
Czesała się wykałaczką.
Kupiła raz maczku paczkę,
By pisać list drobnym maczkiem.
Zjadając tasiemkę starą,
Mówiła, że to makaron.
A gdy połknęła dwa złote,
Mówiła, że odda potem.
Martwiły się inne kaczki:
"Co będzie z takiej dziwaczki?"
Aż wreszcie znalazł się kupiec:
"Na obiad można ją upiec!"
Pan kucharz kaczkę starannie
Piekł, jak należy, w brytfannie.
Lecz zdębiał, obiad podając,
Bo z kaczki zrobił się zając.
W dodatku cały w buraczkach,
Taka to była dziwaczka!
W Łodzi zaczyna się festiwal "Nowa tradycja" a na nim Prusikowski ładnie zaśpiewał:
Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu,
Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi,
Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi,
Omijam koralowe ostrowy burzanu.
Już mrok zapada, nigdzie drogi ni kurhanu;
Patrzę w niebo, gwiazd szukam, przewodniczek łodzi;
Tam z dala błyszczy obłok - tam jutrzenka wschodzi;
To błyszczy Dniestr, to weszła lampa Akermanu.
Stójmy! - jak cicho! - słyszę ciągnące żurawie,
Których by nie dościgły źrenice sokoła;
Słyszę, kędy się motyl kołysa na trawie,
Kędy wąż śliską piersią dotyka się zioła.
W takiej ciszy - tak ucho natężam ciekawie,
Że słyszałbym głos z Litwy. - Jedźmy, nikt nie woła.
I tak mi się przypomniało. bo pamiętałem.
Wszelkiej maści lewakom, zarówno z PO jak i z PiS dedykuje dziś wiersz Herberta pt. Damastes (właśnie puścili w radio, gdy jechałem autostradą A4). Dedykuję - bo wiersz jest mocny, a zbliżają się wybory i w mediach zaczyna się.
Aha - jeszcze test na lewaka. Zachęcam aby sobie go zrobić. Uwaga:
Jeżeli (#1) wiem jak i po co powinni żyć inni ludzie, i jednocześnie (#2) podejmuję jakiekolwiek działania, których efektem może być przymuszenie ich do takiego życia - jestem lewakiem.
Dobrze, aby każdy sobie taki test zrobił. Damastes był lewakiem - chciał aby ludzie żyli w równości.
Moje ruchome imperium między Atenami i Megarą
władałem puszczą wąwozem przepaścią sam bez rady starców głupich insygniów z prostą maczugą w dłoni odziany tylko w cień wilka i grozę budzący dźwięk słowa Damastes
brak mi było poddanych to znaczy miałem ich na krótko nie dożywali świtu jest jednak oszczerstwem nazwanie mnie zbójcą jak głoszą fałszerze historii
w istocie byłem uczonym reformatorem społecznym moją prawdziwą pasją była antropometria
wymyśliłem łoże na miarę doskonałego człowieka
przyrównywałem złapanych podróżnych do owego łoża trudno było uniknąć – przyznaję – rozciągania członków obcinania kończyn
pacjenci umierali ale im więcej ginęło tym bardziej byłem pewny że badania moje są słuszne cel był wzniosły postęp wymaga ofiar
pragnąłem znieść różnicę między tym co wysokie a niskie ludzkości obrzydliwie różnorodnej pragnąłem dać jeden kształt nie ustawałem w wysiłkach aby zrównać ludzi
pozbawił mnie życia Tezeusz morderca niewinnego Minotaura ten który zgłębiał labirynt z babskim kłębkiem włóczki pełen forteli oszust bez zasad i wizji przyszłości
mam niepłonną nadzieję że inni podejmą mój trud
i dzieło tak szczytnie zaczęte doprowadzą do końca
słowa zostały zużyte
przeżute jak guma do żucia
przez młode piękne usta
zamienione w białą
bańkę balonik
osłabione przez polityków
służą do wybielania
zębów
do płukania jamy
ustnej
za mojego dzieciństwa
można było słowo
przyłożyć do rany
można było podarować
osobie kochanej
teraz osłabione
owinięte w gazetę
jeszcze trują cuchną
jeszcze ranią
ukryte w głowach
ukryte w sercach
ukryte pod sukniami
młodych kobiet
ukryte w świętych księgach
wybuchają
zabijają
1. Robi wrażenie. Kupiłem tomik "Wyjście" i bardzo się cieszę.
2. Ludzie się zmieniają bo to napisał jakiś inny Różewicz niż ten, o którym uczyłem się w szkole.
3. Ja kupiłem w Merlin ale można też kupić "Wyjście" pod
tym adresem:
http://www.krakinform.kei.pl/product_info.php?cPath=244&products_id=17956
4. Wygląda na to, że nie tylko dla mnie ważne są słowa.