Klimatyzm - nowa świecka religia
Josef Joffe
Die Zeit, gazeta.pl, 2007-11-06 14:54
2 000 lat po narodzeniu Chrystusa, a 1400 lat po Mahomecie nowa wiara ogarnia serca i umysły mieszkańców zachodniego świata. Owa religia to klimatyzm. Powstała przy pomocy Wikipedii, bez udziału Mojżesza czy św. Pawła, bo tu każdy jest znawcą świętych pism, i każdy jest oświecony.
Czy rzeczywiście mamy do czynienia z nową wiarą? Zaintrygowała mnie uwaga pewnego człowieka, który stwierdził, że "klimatycznych zmian występujących na ziemi w wyniku ludzkiej działalności nikt już nie poddaje w wątpliwość". Wraz z pojawieniem się osób zaprzeczających ociepleniu klimatu teza ta zyskuje coraz większe potwierdzenie. Negowanie zmian klimatycznych jest w dzisiejszych czasach jawnym bluźnierstwem.
Pierwsze przypuszczenia na temat powstania nowej religii powoli stawały się faktem, gdy z Kalifornii, a dokładnie z Napa Valley na północny wschód od San Francisco, nadeszła następująca wiadomość: amerykański Hotel Gaia zastąpił Biblię, którą goście przez dziesięciolecia mogli znaleźć na hotelowych stolikach, światowym bestsellerem byłego wiceprezydenta Ala Gore'a pt. "An Inconvenient Truth" ("Niewygodna prawda").
Zarówno św. Paweł jak i Mahomet zaczynali od zera. Dziś to, co pojawia się w Kalifornii, rozprzestrzenia się najpierw na Amerykę, a następnie na cały świat (za doskonały przykład podać można katalizator). Przyjrzyjmy się więc psychologicznym i strukturalnym podobieństwom między wiarą w boga i klimatyzmem. Na jakich zasadach opiera się funkcjonowanie religii w społeczeństwie?
Wiara a klimatyzm
Wiara przede wszystkim potrzebuje swoich proroków, którzy jak Izajasz ześlą na ziemię deszcz ognia i siarki, którzy piętnować będą grzech, a głosić pokutę i nawrócenie. "Biada grzesznemu ludowi, narodowi pełnemu winy" - wołał prorok Izajasz. Jego słowa porównać można ze stwierdzeniem Ala Gore'a: "My, Amerykanie, zgrzeszyliśmy... Musimy odpokutować za grzechy, ofiarując w zamian wygody naszego życia."
Następny krok w tworzeniu nowej religii to wykreowanie apokaliptycznej wizji przyszłości - za przykład podać można chrześcijańską Apokalipsę św. Jana ze "spadającym z nieba ogniem". Jednak wizja końca świata nie musi się sprowadzać do ostatecznego pojedynku światła z ciemnością, walki ludów Goga i Magoga. Religia oddziaływuje na człowieka, dotykając jego odwiecznych obaw, odwołując się do pierwotnych uczuć. Wiara już za czasów Mojżesza zyskiwała nowych wyznawców poprzez wywoływanie w nich śmiertelnego strachu, zsyłając na ziemię potop, suszę (za czasów pobytu Józefa w Egipcie) czy pożar (płonący miecz Michała Archanioła, zniszczenie Sodomy i Gomory). Składniki nowoczesnej apokalipsy w klimatyźmie wcale nie różnią się od biblijnych: podnosi się poziom wód morskich, tereny, które nie zostaną dotknięte przez katastrofalne powodzie niszczy susza, a resztę ziemi pustoszą huragany.
Trzecim koniecznym filarem religii jest nadzieja i zbawienie. Biblijny deszcz siarki i ognia, który spadł z nieba, zmiótł z ziemi siły szatana. "Jezioro ognia" pochłonęło tylko tych, "którzy nie znaleźli się w Księdze Życia", a więc dzięki swojemu nawróceniu mogli cieszyć się bożą łaską. Posłuszeństwo Bogu w judaizmie to podporządkowanie się boskiemu prawu, w katolicyzmie natomiast uniknąć piekła może ten, kto wyzna swoje grzechy, odprawi pokutę i przyrzeknie nawrócenie. A jak to wygląda w klimatyźmie?
Tu zbawiony może być każdy, kto nauczy się rezygnować z dóbr doczesnych, co w rzeczywistości jest również religijnym toposem. Prorok Izajasz grzmi: "Zniszczyliście winnicę, w waszych domach ukrytych jest mnóstwo przedmiotów, które zrabowaliście biednym." Nowoczesny odpowiednik to wyzysk krajów trzeciego świata. Prorok ostrzega: nauczcie się pokory, "każdy człowiek musi pochylić głowę", w przeciwnym wypadku "Pan zabierze wam wszelkie klejnoty".
Dla wyznawców klimatyzmu grzechem jest bezgraniczna konsumpcja, która przez globalne ocieplenie prowadzi ludzkość do zagłady. Zrezygnujcie z nowomodnych zabawek: samochodów, podróży w dalekie zakątki świata, klimatyzacji, nie jedzcie mięsa. Zaniechajcie nadawania boskich cech wzrostowi gospodarczemu, pochylcie się ze skruchą przed matką naturą. Kupujcie odpusty z certyfikatem CO2!
Prognoza pogody, czyli znaki na niebie
Każda religia ma swoje znaki na niebie. O ziemskim katakliźmie pisał już św. Jan: "Słońce stało się czarne, księżyc przybrał barwę krwi." Dziś znaki z nieba to codzienna prognoza pogody, w której tkwi tyle samo poetyckiej wolności, ile było jej w słowach proroka Izajasza czy autora ewangelii św. Jana.
Katastrofa klimatyczna to z jednej strony zbyt dużo, a z drugiej zbyt mało śniegu, za dużo deszczu, za dużo słońca, zbyt częste powodzie, a zarazem za mało wody. Wszystko to składa się na pojęcie klimatu, wszystko jest upomnieniem i znakiem ostrzegawczym.
Prorok słusznie się gniewa, ale w jego złości dostrzec też można odrobinę kuglarstwa, bo co będzie, jeżeli niedźwiedzie polarne w rzeczywistości nie wyginą, a Golfsztrom nie przestanie płynąć? Chodzi o ludzki strach i o głęboką wiarę. Te pierwotne instynkty stanowią punkt odniesienia i dzielą świat na wiernych i heretyków, członków społeczności i wygnańców. Sumienie triumfuje nad wiedzą, uczucie nad nauką.
Przywołajmy słowa Karla Poppera, który z kolei powtarza za Arystotelesem i Davidem Humem: "Wszystkie teorie to hipotezy, wszystkie można obalić. Naukowa gra z zasady nie ma końca. Kto zdecyduje się nie podawać naukowych mechanizmów w wątpliwość, odpada". Do słów Poppera można jeszcze tylko dodać, że każdy, kto bezgranicznie ufa swoim przekonaniom, rozpoczyna przestarzałą rozgrywkę, w którą od czasów renesansu i oświecenia gra się już tylko w domu bożym, gdzie wiara i pewność to jedno.
Ocieplenie klimatu - progresywne czy cykliczne, spowodowane ingerencją człowieka lub nie - ma bezsprzecznie ogromny wpływ na losy ludzi w XXI wieku. Jednak kwestia ta wykracza poza granice wiary. Wiara to niezdobyta twierdza, natomiast nauka niczego nie jest pewna i opiera swoje istnienie na wiecznych wątpliwościach.