Nieprawdziwe treści "Gazety
Wyborczej"
Informacja własna redakcji Radia Maryja, 8 kwietnia 2006
"Gazeta Wyborcza" z 8-9 kwietnia 2006 r. zamieszcza
artykuł pt. "Przyboczny Rydzyka stracił na giełdzie
miliony". Otóż, informacja ta w sposób sensacyjny prezentuje
treści, które niewiele mają wspólnego z rzeczywistością i nie
są prawdziwe.
Rzeczywiście, Warszawska Prowincja Redemptorystów pozyskała świadectwa
udziałowe Narodowych Funduszy Inwestycyjnych - jeśli pamięć nas
nie myli - o wartości nominalnej około 15 złotych. W pewnym
momencie podjęto decyzję o ich dematerializacji, a to można było
uczynić poprzez otwarcie rachunku inwestycyjnego w biurze
maklerskim. Tak też uczyniono.
Faktycznie, korzystano z pomocy osób trzecich, co do których
wiedzy, kompetencji i uczciwości nie mieliśmy zastrzeżeń. Osoby
te przekazały nam informacje, że jeżeli pieniądze pochodzące z
zamiany świadectw na gotówkę nie muszą być wydane, to
konkurencyjną ofertą - w sensie pozytywnym, by je zabezpieczyć,
by przynosiły pożytki w postaci odsetek - nie jest rachunek
terminowy czy zwykła lokata bankowa, lecz propagowany w owym czasie
zakup papierów wartościowych w postaci akcji notowanych na giełdzie.
W tym okresie również "Gazeta Wyborcza" promowała te
formy oszczędzania i przyrostu wartości pieniądza. Sugerowano nam
i doradzano, by rzeczywiście zakupić akcje spółki giełdowej.
Tak też się stało. Nasi doradcy proponowali nam - być może
cynicznie - że warto kupić akcje takich spółek giełdowych, które
są nabywane przez banki czy środowiska finansistów.
Wybrano spółkę ESPEBEPE, m.in. dlatego że znaczącym
inwestorem w akcje tej spółki była grupa kapitałowa bardzo
dynamicznie rozwijającego się banku, a także osoby uchodzące za
zawiadujące finansami potężnej grupy, niekarane sądownie, mające
w miejscach zamieszkania dobre opinie, uznawane w środowiskach
ludzi biznesu za wiarygodne. Daliśmy się przekonać i zezwoliliśmy
na taki zakup.
Niestety, bardzo bogata spółka, mająca dużo bardzo dobrych
nieruchomości, przewyższających swoją wartością giełdową
wartość kapitału akcyjnego - okazała się niedobrą inwestycją.
To, co się stało, do tej pory jest zagadkowe. Znakomita spółka,
zatrudniająca bardzo dużo pracowników rzetelnie wykonujących
swoje powinności, ogłosiła upadłość. Pracę stracili niewinni
ludzie, a pieniądze - ogromna liczba akcjonariuszy. Nie pogodziliśmy
się z tą sytuacją.
Powierzyliśmy zbadanie tej sprawy adwokatom, niestety, mającym
z natury rzeczy bardzo ograniczony dostęp do dowodów w tej
sprawie, stąd długotrwałość badania i kwerendy dowodowej.
Właśnie niedawno nasi adwokaci zakomunikowali nam, że
aktualnie jest stworzony klimat w Polsce i będzie można pokusić
się o szczegółowe wyjaśnienie tych wielu zagadek, czy
przypadkiem działania przestępcze nie legły u podstaw upadłości
tej spółki. W szczególności trzeba będzie zbadać, jak to się
stało, że atrakcyjne składniki majątkowe na niekorzystnych
warunkach opuściły spółkę.
Nasi adwokaci rozpoczęli przygotowywanie oficjalnego
zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa do organów ścigania.
W tym celu m.in. nawiązali kontakt - na razie werbalny - z
organami ścigania. Mamy nadzieję, że zbyt wczesne upublicznienie
sprawy przez "Gazetę Wyborczą", przed rozpoczęciem
aktywności organów ścigania, nie zaszkodzi dochodzeniu prawdy
materialnej, albowiem sprzyja uruchomieniu tych osób i tych środków,
które były kreatorami tej upadłości.
Nie chcemy przez to powiedzieć, że "Gazeta Wyborcza"
pozyskała informacje z kancelarii naszych adwokatów lub osób, z
którymi się oni spotykali, by zabezpieczyć dowody w sprawie, i
przedwcześnie je ujawniła, choć niektórzy i takie wnioski mogą
wyciągnąć.