Wyznania religijne w Polsce w latach 2019-2021
wyznania_religijne_w_polsce_w_latach_2019-2
Zachowuję bo warto
wyznania_religijne_w_polsce_w_latach_2019-2
Zachowuję bo warto
Po co nam Polska? "Rzeczpospolita istnieje po to, aby strzec praw obywateli", a to, że daliśmy władzę oszustom, kłamcą i złodzieja to nasz problem.
Państwo europejskie nie obroni nas przed kłamcami i złodziejami, który dorwali się w Polsce do władzy.
Dlaczego? bo do Komisji Europejskiej nie ma wyborów, a do władzy dochodzi się tam po znajomości i są tam tacy sami kłamcy i złodzieje.
Jak dziś to wyraźnie widać! I co? Ludzie dalej popierają Tuska, chcą głosować na Trzaskowskiego i cieszą się z uśmiechu pani Uli?
Czy to jest prawda:
Stanisław Orzechowski (1513–1566) był polskim duchownym katolickim, kanonikiem przemyskim, historykiem oraz autorem pism politycznych i religijnych okresu renesansu. Urodził się 11 listopada 1513 roku w Przemyślu jako syn Stanisława Orzechowskiego i Jadwigi Baranieckiej. Od młodych lat przeznaczony do stanu duchownego, otrzymał kanonię przemyską w wieku 12 lat, a pięć lat później probostwo w Żurawicy.
W 1551 ożenił się bo taka była moda.
Unia Europejska to zło. Zło nie jest w tym, że ludzie chcą być razem i są razem, ale w tym, że w Unii stworzono instytucje władzy ludzi nad ludźmi, instytucje nie do skontrolowania a w tych instytucjach promowani się ludzie bez moralności.
********
Podałeś właśnie cechy państwa. Uważasz, że państwo to zło?
********
#1. Nie napisałem, że państwo to zło.
#2. Ja państwo definicję jako sposób organizacji życia społecznego na określonym terenie więc jeżeli tylko osoby (niekoniecznie ludzie) są w jakiś sposób zorganizowani, w jakiś sposób od siebie zależni to już istnieje państwo.
#3. Tak więc państwo, jako kolejna rzeczywistość stworzona przez Boga nie może być z definicji ani dobra ani zła - państwo po prostu jest.
#4. No i jest Unia Europejska (UE) - formalnie jeszcze nie państwo, ale tak wielu ludzi stara się aby UE państwem było, a jeszcze więcej już UE jako państwo traktuje, że patrząc na UE dobrze się zastanowić czy to dobre, czy też złe państwo.
#5. Jeżeli ludzie organizują państwa (a organizują) to dobrze jest aby przestrzegali pewnych podstawowych zasad, które Bóg przekazał ludziom jako dobre dla nich:
(##1) wolność - żaden człowiek, ani żadna grupa ludzi nie mają prawa ograniczać wolności innych ludzi;
(##2) własność - jeżeli jakiś człowiek czymś włada, a już na pewno jeżeli jest czegoś właścicielem to inna osoba nie powinna jej tego odbierać;
(##3) no może jeszcze prawda w komunikowaniu się, mówiąc opisujmy rzeczywistość, czyli nie kłammy.
Te 3 proste zasady pomagają mi określić, które państwa są dobre, a które złe. Prawdę mówiąc tych dobrych to niewiele, bo wokoło mnie są złe i gorsze. Ale żyjąc już trochę czasu widzę jak się to zmienia, w szczególności jak zmienia się Polska, jak tworzy się UE i dlatego mogę powiedzieć, że UE to zło, bo coraz bardziej łamie te 3 zasady dane od Boga.
#6. Napisałem, że fajnie jak ludzie się organizują, jak są bliżej siebie, jak się rozumieją, komunikują, współodczuwają, w szczególności zbliżają się do siebie aż tak bardzo, że ich płodność sprawia, że dzieci mają fajnie. I dlatego uważam, że UE to był fajny projekt bo ludzie mogli być ze sobą bliżej (otwarte granice, telekomunikacja). Popracujmy nad tym aby było lepiej!
#7. Ale jest jedno państwo z definicji dobre - to Królestwo Boże, obszar gdzie Stwórca jest królem bo są tam osoby, które go za króla uznają. Cieszę się, że jestem też w tym królestwie i widzę, że jestem w nim coraz bardziej.
******
Ambitnym czytelnikom mojego pisania proponuję rozważanie na temat: czym różni się Królestwo Niebieskie od Królestwa Bożego. Jest różnica skoro ewangelistą Mateusz to rozróżniał tylko należy czytać uważnie co nie zawsze nam przychodzi łatwo.
Polska katolicka? Polska ateistyczna? Polska pogańska?
Policzmy zawodowców: duchownych chrześcijańskich (głownie katolickich): 35 tys, wróżek, czarownic i jasnowidzów płacących z tego tytułu podatki jest ponad 75 tysięcy.
Nie wiedziałem, że takie są liczby, dziękuję :)
Jestem tutaj, aby zaświadczyć, co ten wielki czarodziej zrobił dla mnie. Nigdy nie wierzyłem w rzucanie zaklęć, dopóki nie kusiło mnie, aby spróbować. Ja i moja żona mamy wiele problemów ze wspólnym mieszkaniem, zawsze nie będzie mnie zmuszać szczęśliwy, ponieważ zakochała się w innym mężczyźnie spoza naszego związku, starałem się, aby moja żona zostawiła tę kobietę, ale im więcej z nią rozmawiam, tym bardziej mnie zasmuca, więc moje małżeństwo prowadzi teraz do rozwodu bo już nie zwraca na mnie uwagi. więc z całym tym bólem i udręką zdecydowałem się skontaktować z tym rzucającym zaklęcia, aby zobaczyć, czy między mną a moją żoną wszystko może się ponownie ułożyć. Ten rzucający zaklęcia, który był mężczyzną, powiedział mi, że moja żona jest naprawdę pod wielkim urokiem, który rzuciła został oczarowany jakąś magią, więc powiedział mi, że zamierza przywrócić wszystko do normy. rzucił zaklęcie na moją żonę i po 5 dniach moja żona całkowicie się zmieniła, nawet przeprasza za sposób, w jaki mnie traktowała, że nie była sobą, naprawdę dziękuję temu człowiekowi, nazywa się Dr Clement, przywrócił mi moją żonę chcę, abyście wszyscy skontaktowali się z nim, którzy mają jakikolwiek problem związany z kwestią małżeństwa i problemem w związku, on rozwiąże to za ciebie. skontaktuj się z nim w celu uzyskania własnej pomocy drbusyspellnhome@gmail.com whatsapp +23470531758952
jeśli masz jakieś wyzwania z tym wszystkim
1.HIV/ LYME
2 zaklęcie w sprawie sądowej
3 powiększenie penisa
5. ZAPALENIE WĄTROBY B
6.CUKRZYCA
7. HPV
8 rak
10 ALS
11 loterii
Olek napisał:
11 LISTOPADA 2021.
SYTUACJA MIĘDZYNARODOWA POLSKI
PRETEKST DO NAPISANIA TEKSTU
Pretekstem do napisania niniejszego tekstu jest rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości oraz kryzysowa sytuacja na polskiej granicy wschodniej, wywołana przez Białoruś i Rosję, za pomocą zorganizowanej presji migracyjnej.
Sytuacja, w jakiej znalazła się Polska i sposób, w jaki na to reaguje sama Polska i jej otoczenie, dowodzi pogłębiania się problemów geostrategicznych Polski, które każą przewidywać, że:
- scenariusz utrzymania obecnego tempa rozwoju Polski i poziomu jej bezpieczeństwa jest niestety mało prawdopodobny,
a bardziej prawdopodobne scenariusze to:
- utrata podmiotowości i znaczne ograniczenie suwerenności i sprawczości państwa polskiego lub
- pełna utrata jego niepodległości
Aby poprzeć powyższe tezy, pozwolę sobie na kilka akapitów teksu poprzedzonych, dla jasności, tytułami.
PRZYPOMNIENIE TŁA HISTORYCZNEGO I GEOPOLITYCZNEGO.
ŚWIAT:
Ostatnie 30 lat można określić mianem „pauzy geostrategicznej”, gdyż konstrukcja ładu światowego była szczególna, nietypowa i praktycznie niespotykana uprzednio w historii. Stany Zjednoczone wygrały 50-letnią rywalizację ze swoim globalnym oponentem, Związkiem Radzieckim, doprowadzając go do implozji i do rozpadu. USA nie tylko pozostały na światowej arenie same, ale posiadały globalne zdolności oddziaływania, łatwość budowania sojuszy lub narzucania swojej woli (np. Wojna w Zatoce - 1991). Od tego czasu Stany Zjednoczone zapewniały światu porządek i pełną ochronę systemu gospodarczego. Stany Zjednoczone były w praktyce „sąsiadem” każdego kraju na świecie i reagowały na wszystkie lokalne konflikty.
A co z tego miały?
Cały świat prowadził handel amerykańską walutą, za pośrednictwem amerykańskich banków i prowizja, jaką Ameryka w ten sposób uzyskiwała, służyła do pokrycia kosztów obsługi
bezpieczeństwa światowego, a z kolei możliwość nieograniczonej emisji światowego pieniądza, na wiele lat równoważyła malejącą – w stosunku do świata – wielkość i konkurencyjność amerykańskiej gospodarki. Ale również niemal cały świat – w tym Polska – korzystał na takim porządku świata, gdyż państwa i narody mogły skupić się na współpracy i rozwoju, gdyż oszczędzały na bezpieczeństwie i kosztach rozwiązywania konfliktów.
Koniec takiej sytuacji był oczywisty i nieuchronny, a nastąpił dość szybko, w kilku etapach i z kilku konkretnych powodów:
Atak na wieże WTC w 2001 roku, uruchomił masową interwencję USA na Bliskim Wschodzie, której skala i cele były już nierealne dla USA i wynikały z przeszacowania ich zdolności, a wynikały z uśpienia poczucia realizmu światową dominacją w latach 90-tych. Ostatnim akordem tego epokowego błedu USA, było wycofanie się z Afganistanu (Kabulu) wiosną i latem 2021 roku.
W roku 2008, Rosja (pierwszy raz od swojej porażki w Zimnej Wojnie) zakwestionowała prawo USA do rozszerzania NATO na strefę swoich wpływów, atakując Gruzję, a w samych Stanach Zjednoczonych ich system gospodarczy doznał największego kryzysu od lat 30-tych, który skokowo osłabił Amerykę i szerzej – kolektywny Zachód w stosunku gównie do Chin.
W roku 2014, Rosja utwierdziła swoje prawo do zmian powojennych granic (aneksja Krymu) i niezgodę na rozszerzanie wpływów Zachodu na Ukrainie podważając tym samym pełną hegemonię USA.
W latach 2001-2020, Chiny, od wejścia do Światowej Organizacji Handlu w 2001 (Ameryka była wtedy zajęta rewanżem za wieże WTC), aż po pandemię COVID, wyrosły – wbrew woli i oczekiwaniom większości elit USA, na równoważnego konkurenta Ameryki w świecie. Przypomnę, że elity amerykańskie były dość zgodne co do tego, że wspierany przez USA wzrost poziomu bogactwa w Chinach, doprowadzi do demokratyzacji państwa w okolicach roku 2015... Fakt ten nie tylko nie nastąpił, ale obecny przywódca Chin – Si - stał się jednoosobowym, dożywotnim władcą absolutnym, a Chiny dążą do hegemonii globalnej na swoich zasadach i w pełni podważają prawo USA do swojej obecnej roli.
EUROPA:
Powszechnie uważa się, że projekt europejski wynikał z chęci zapobieżenia kolejnej wojnie na kontynencie i oparciu się komunistycznemu wrogowi ze Wschodu. Były to czynniki, które oczywiście legły częściowo u podstaw tego projektu i oczywiście potem, bardzo ten projekt wspierały. Ale innym czynnikiem, który stał się celem projektu europejskiego, po okresie odprężenia USA-ZSRR w latach 70-tych XX wieku, był projekt idei „imperium europejskiego”, czyli innej formy uzyskania pozycji imperialnej przez kilka starych mocarstw europejskich które po utracie swoich kolonii i utracie znaczenia globalnego po drugiej wojnie światowej i w kolejnych 20 latach po jej zakończeniu, chciały znaleźć alternatywny sposób odzyskania swoich globalnych pozycji. Idea rozwoju „imperium” zaczęła realizować się w pełni w latach 90-tych poprzez rozszerzenie (już wtedy Unii Europejskiej) o kraje Europy Środkowej i potem projekcie dalszego rozszerzania Unii o Turcję, Bałkany, a nawet kraje strefy postsowieckiej. Zdobywanie terytoriów, ludności, rynków zbytu i rozszerzanie się oddziaływania całego
projektu cywilizacyjnego Europy Zachodniej był odtąd podstawowym celem projektu europejskiego, który zapewniał mu powód do dalszego istnienia. Było to oczywiście możliwe wyłączne w otoczeniu zorganizowanym i chronionym przez globalną dominację USA. Innym szczególnym aspektem projektu europejskiego po roku 1990 jest nieproporcjonalny w stosunku do innych państw Unii, wzrost znaczenia Niemiec w ramach wspólnoty, wynikający ze ich zjednoczenia, uzyskania wielkiego zaplecza gospodarczego w nowych członkach Unii, na wschodzie oraz wynikający ze słabnięcia Francji i wycofania się ostatecznie Wielkiej Brytanii. Również wprowadzenie europejskiej waluty, w połączeniu ze szczytową produktywnością gospodarki Niemiec w XIX wieku, powoduje uzależnienie i pauperyzację większości pozostałych krajów Unii (szczególnie całego południa) od i w stosunku do Niemiec.
Jak już wspomniałem, projekt europejski związany jest ściśle z USA i porządkiem światowym, jaki są one w stanie zachować. W związku z faktem, że ten porządek upada, projekt europejski doznaje 6-ciu podstawowych ograniczeń/problemów swojego rozwoju, a więc w dłuższej perspektywie również swojej egzystencji, w formie podobnej do obecnej.
Unia nie ma się gdzie rozszerzać (veto Rosji, inna droga Turcji), co zasadniczo wyczerpuje typowe możliwości rozwoju tego projektu w formie „imperium”
Unia powinna się federalizować, ale nie jest w stanie przeprowadzić tego traktatowo, więc robi to metodami, które raczej doprowadzą ją do wewnętrznego konfliktu i być może jej zmniejszenia lub nawet rozpadu.
Unia dąży (jest zmuszona niesterownością organizacji) do niedemokratycznej formy rządów, co podobnie jak w przypadku próby nietraktatowej federalizacji, doprowadzi ją do wewnętrznego konfliktu.
Unia jest coraz bardziej niekonkurencyjna gospodarczo (fiasko agendy Lizbońskiej) w świecie i niezrównoważona gospodarczo wewnątrz wspólnoty, gdyż Niemcy celowo, ale również samoistnie, dominują i eksploatują organizm Unii poprzez najwyższą produktywność i wspólną walutę.
W świetle wycofywania się USA z Europy, projekt europejski jest militarnie praktycznie bezbronny. Wspólne, europejskie siły zbrojne wydają się nierealne ze względu na konflikt celów i konflikt interesów narodowych, a próba przekazania przez USA roli czynnika bezpieczeństwa w Europie Niemcom, dodatkowo czyni to mało realnym i wprowadza napięcie w tej dziedzinie.
Unia umiera demograficznie, a z drugiej strony skończyła się akceptacja narodów dla masowej imigracji. To nierozwiązywalny problem. Żadne państwo, a szczególnie imperium nie ma szans ostać się przy takiej demografii.
Każdy z tych problemów zagraża w dłuższej perspektywie istnieniu Unii, jaką znamy, a już wszystkich sześć problemów, powoduje sytuację niemal nie do rozwiązania. Unia ponadto, nie wydaje się, jakby miała pomysł, wolę i możliwość rozwiązać którykolwiek z nich. Jednym, forsowanym obecnie, wielkim projektem wspólnotowym jest ‘Fit For 55’, który jest de facto:
- metodą nietraktatowej federalizacji i zmiany wewnętrznego układu sił
- próbą nałożenia na świat podatku ekologicznego, w zamian za dostęp do europejskiego rynku i
- próbą uzyskania przewagi w sferze energetyki ekologicznej.
Projekt ten jednak faworyzuje kraje rozwinięte w ramach Unii, obniża konkurencyjność całej gospodarki europejskiej w stosunku do świata, forsuje niemiecki pomysł na utrzymanie swojej dominacji gospodarczej w ramach Unii i wątpliwe jest również, aby FF55 wprowadził jakikolwiek element nowej, trwałej przewagi gospodarczej Unii w stosunku do gigantów światowej gospodarki. Projekt ten zubaża również ludność Unii, a szczególnie resztki jej klasy średniej. Niektórzy to zubożenie ideologicznie akceptują, ale inni nie i jest to kolejny krok do uzyskania momentu, w którym cały powojenny kontrakt społeczny między państwem, a społeczeństwem, w świecie Zachodu, może zostać podważony i doprowadzić do jakiejś formy społecznej rewolucji. Byłby to wtedy problem numer ....siedem.
SCENARIUSZE (NAJWAŻNIEJSZY FRAGMENT TEKSTU):
Historię najbliżej dekady lud dwóch wyznaczy dalsze walenie się opisanego na wstępie porządku świata i tworzenie się nowego. Jego główną osią będzie rywalizacja USA i Chin. USA będą starały się utrzymać jak najdłużej swoją dominację, zaś Chiny będą starały się ją ostatecznie podważyć, co pociągnie potem za sobą efekt domina. Ani USA, ani Chiny nie wykluczają użycia bezpośredniej projekcji siły w celu rozstrzygnięcia tej rywalizacji. Kinetyczny konflikt między USA i Chinami może odbyć się z zasadzie tylko na Zachodnim Pacyfiku. USA skutecznie budują system sojuszy otaczających Chiny (ostatnio z Australią – ANKUS), wyposażając sojuszników w środki, które mogą posłużyć zablokowaniu Chin i doprowadzeniu ich do upadku lub wygrania z nimi konfliktu morskiego na tym obszarze. I tu uwaga: Rosja i jej postawa będzie decydująca dla możliwości pokonania China przez USA. Bez udziału lub przyzwolenia Rosji, Chin nie da się zablokować na morzu, ani pozbawić dostaw niezbędnych surowców lądem. Rosja wyrasta tu na podstawowego gracza o nowy porządek świata, pomimo swoich ograniczonych zasobów. Są więc możliwe generalnie dwa scenariusze:
- Rosja przystaje do USA lub tylko pozostaje neutralna, ale cena za to będzie wysoka lub bardzo wysoka, a elementem tej ceny może być wciągnięcie Rosji do decydowania o Europie, neutralizacja podmiotowości pasa buforowego w Europie Środkowej (między innymi Polski) aż do demilitaryzacji i ograniczeń gospodarczych włącznie.
- Rosja staje się sojusznikiem Chin, a wtedy Polska staje się po prostu (starym zwyczajem) potencjalnym polem bitewnym kolejnej wojny Zachodu z Rosją i Chinami.
Pierwszy scenariusz wydaje się jednak bardziej prawdopodobny, gdyż Rosja nie ma szans na trwały, podmiotowy sojusz z Chinami i to nawet po ich zwycięstwie nad USA, ma za to historycznie akceptowane i sprawdzone narzędzia współpracy z Zachodem, oczywiście zawsze kosztem Polski. Ostatecznie też, w sytuacji rozpadu Rosji, macierzą tego państwa jest styk Europy i Azji, a nie daleki Wschód, którego nie jest w stanie ani zasiedlić, ani obronić (dlatego kiedyś zrezygnowała z Alaski). Pamiętajmy również, że w obu ostatnich Wojnach Światowych Rosja – bez względu na ustrój polityczny – była sojusznikiem USA.
WNIOSKI:
POLSKA POLITYKA ZAGRANICZNA 2021, KRYZYS BIAŁORUSKI
Polityka zagraniczna państwa polskiego wynika obecnie wprost z mentalności, braku szerszej wizji geopolitycznej i znacznej niekompetencji części polskiej elity, która Polską obecnie rządzi. Można ją streścić w określeniu „nadąsanego izolacjonizmu”.
Działania „kryzysotwórcze” Rosji i Białorusi mają zapewne wiele celów, które da się przez te działania zrealizować (np. uznanie reżimu Łukaszenki, faktyczne uruchomienie NordStream2, uderzenie na Ukrainę lub wreszcie trwałe rozmieszczenie wojsk rosyjskich na Białorusi) lub celów, których realizację da się przygotować poprzez kryzys imigracyjny na polskiej granicy.
W świetle poprzednich rozważań jednak, celem tym z pewnością jest pogłębienie podmiotowości Państwa Polskiego i szerzej, całej strefy buforowej między Rosją, a Niemcami. Białoruś i ukryta za nią Rosja, doprowadzają w ten sposób do kryzysu, który ewidentnie dotyczy Polski i krajów bałtyckich, ale rozwiązanie tego kryzysu nastąpi między Niemcami, a Rosją, z pominięciem państw, których ten kryzys dotyczy. Ma to utrwalić podmiotową pozycję np. Polski, opinię kraju kłopotliwego, nie posiadającego realnych sojuszników i zagrażającego pokojowi i szerokiemu porozumieniu w Europie – ergo: Europy z Rosją. Rosja zaś chce w ten sposób na trwałe zająć pozycję współdecydenta o europejskich sprawach, bez której żaden większy europejski projekt się nie wydarzy. Inna sprawa, że byłby to powrót do roli, jaką Rosja miała w Europie przez ostatnich 250 lat (z pominięciem dwudziestolecia międzywojennego i ostatnich 30-stu lat), ale zawsze, gdy taką rolę miała, na mapie Europy nie było Polski. Dlatego też ewentualny sojusz Rosji z USA przeciw Chinom może zawierać poświęcenie Europy Środkowej, a obecny kryzys przygotowuje ten scenariusz. Z ostatniej chwili: Kanclerz Niemiec rozmawiała telefonicznie o sytuacji na polskiej granicy z prezydentem Rosji. Bez komentarza.
HASŁA KOŃCOWE:
Z perspektywy regionu europejskiego istnieją trzy możliwości geostrategiczne:
Polska może być z Rosją przeciwko Niemcom
Polska może być z Niemcami przeciwko Rosji
I uwaga: To, że nie wystąpi jedna z tych dwóch możliwości nie powoduje, że Polska nie jest ani z Rosją, ani z Niemcami, tylko że realizowana jest wtedy w praktyce możliwość:
Rosja i Niemcy są przeciwko Polsce
...co doprowadza do jakiejś formy ograniczenia lub likwidacji państwa polskiego.
Polska teoretycznie wybrała bycie z Niemcami i to w bardzo korzystnej formie, gdy Niemcy ciągle obudowane są Unią i wydaje się to jedynym racjonalnym wyborem geostrategicznym
dla Polski. Jednak, aby ten scenariusz dał długofalowy sukces, Polska musi być znacznie bardziej zakotwiczona w Niemczech, powinna mieć z Niemcami bardzo dobre i silne relacje, ale powinna mieć również poprawne relacje z Rosją, mieć realne wpływy w strefie postsowieckiej oraz oczywiście realną siłę militarną. Dwa pierwsze postulaty, pod obecnym przywództwem, wydają się niemożliwe do realizacji, a o trzecim na razie się tylko mówi...
Ustroń, 11.11.2021
Tak sobie to publikuje, bo ważne to jest. Olek napisał to w Wordzie, jest to w załączniku. No i ważna jest data - koniec lata 2021.
Według rosyjskich strategów Polska jest w pełni zależna od „układu amerykańskiego” i jest niezdolna do samodzielnego działania. Dalekosiężnie, Polska ma dla nich nie stanowić żadnego ośrodka decyzyjnego lub nawet rozpłynąć się w innych strukturach.
Wielkim sukcesem Polski, w ostatnich trzydziestu latach, było wejście w struktur NATO i EU, co dało Polsce nieznane w przeszłości korzyści modernizacyjne (w większości już skonsumowane) i stan wysokiego bezpieczeństwa narodowego, lecz równocześnie spowodowało uśpienie lub nawet zanik myślenia strategicznego elit politycznych i decyzyjnych w Polsce.
Wydaje się, że symbolicznie:
- połowa elit politycznych i połowa społeczeństwa polskiego wyznaje nieśmiertelność i prymat pełnej niepodległości Państwa Polskiego i opiera utrzymanie tego stanu na bezkrytycznym zakotwiczeniu w Stanach Zjednoczonych, jako gwaranta tej idei (OPCJA ATLANTYCKA)
- druga połowa elit politycznych i druga połowa społeczeństwa akceptuje stopniowe rezygnowanie Polski z suwerenności Państwowej w zamian za dalszą modernizację i zapewnienie bezpieczeństwa narodowego (OPCJA EUROPEJSKA)
Wydaje się też, że obie opcje, w swojej czystej postaci nie zapewnią Polsce ani dalszej modernizacji, ani bezpieczeństwa.
2.1. Scenariusz pierwszy – EU przekształca się w federację i buduje realny ośrodek mocarstwowej siły (ze stricte europejską armią, włącznie) - W tym scenariuszu, są znowu dwie opcje:
2.1.1. opcja pierwsza to pozostanie Polski poza tym tworem, co grozi jej marginalizacją lub unicestwieniem.
2.1.2. w opcji drugiej zaś Polska staje się częścią Federalnej Europy, ale zostaje w niej ustawiona znacznie poniżej swojego realnego potencjału i zmuszana jest do akceptowania dyktatu ekonomicznego i obcych wzorców społecznych, co w zestawieniu z unikalnymi aspiracjami narodu Polskiego, doprowadzi do konfliktu z centralą Federacji i destrukcyjny rozwód, co doprowadzi do sytuacji z poprzedniego punktu.
WNIOSKI:
Po krótkim, najlepszym w swoich dziejach okresie, Polska znajduje obecnie w zwrotnym punkcie swojej historii. Zabory, okupacja i komunizm nie odebrały narodowi Polskiemu pamięci swojej historycznej potęgi, ani aspiracji narodowych, przerwały za to, na okres całej nowoczesnej historii Europu, budowanie i utrzymywanie kultury strategicznej, a przede wszystkim kilkukrotnie fizycznie wyeliminowały polskie elity. Od roku 1990, Polska zyskała 30 lat modernizacji i straciła 30 lat budowania kultury strategicznej, własnych i niezależnych wpływów i realnych narzędzi do balansowania swojego otoczenia w wielobiegunowym świecie.
Szybka zmiana myślenia elit i w związku z tym szybkie nadrobienie straconego czasu, wydają się niemożliwe. Każdy z powyższych scenariuszy, co prawda w różnym stopniu, daje Polsce dalsze postępy modernizacyjne, ale każdy z nich niesie zagrożenie, z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa i sprawczości Polski, stosownej do jej potencjału i aspiracji Polaków.
Dlatego potrzebna jest natychmiastowa i absolutnie nieprzeciętna mobilizacja polskich elit politycznych w celu wypracowania nowej strategii dla państwa polskiego, która będzie realizowana długofalowo i ponad podziałami wewnętrznymi.
Niezbędne jest wytyczenie nowej, wielokierunkowej strategii dla Polski oraz głębokie zmiany w strukturach państwa, materiale urzędniczym, w służbach wywiadowczych i w dyplomacji, które dopiero wynikowo pozwolą na zbudowanie adekwatnych do nowej strategii, sił odporności państwa, jak i sił projektujących siłę państwa na zewnątrz, czyli zupełnie nowego typu polskich sił zbrojnych, znacznie różnych i znacznie mocniejszych, niż dzisiejsze.
Podsumowując, sytuacja jest przełomowa i groźna, gdyż możemy nie tylko tracić pęd modernizacyjny, który zapchnie nas na margines, możemy nie tylko utracić narodowe bezpieczeństwo, ale możemy – pozornie zachowując w jakimś stopniu dwa poprzednie – na tyle stracić sprawczość Polski i rozminąć się z potencjałem i aspiracjami narodu, że to ten element doprowadzi do samo-destrukcyjnych zachowań Polaków i utraty dotychczasowych osiągnięć lub nawet, w skrajnym przypadku, zagrożenia polskiej państwowości.
Do roboty!
Takie zdanie dla zobrazowania problemu:
"WOŚP to inicjatywa, która dzieli Polaków na dobrych i złych. Dzieli też na mądrych i głupich. Ci źli i głupi to ci drudzy, bo przecież ja jestem dobry i mądry".
Myślę, że każdy może powyższy tekst przeczytać spokojnie i spokojnie się z nim zidentyfikować.
A co złego jest w WOŚP? Pewnie to, że oczekując od nas emocjonalnego a nie racjonalnego odniesienia się do siebie. To wyłącza nam myślenie. które jeżeli nawet się włączy, to włączy się po to aby rozumem uzasadnić podjętą wcześniej emocjonalną decyzję.
Mamy dostęp do tych samych informacji ale wyciągamy zupełnie inne wnioski, gdyż nasze emocje przeszkadzają w tworzeniu nieco bardziej zawiłych modeli rzeczywistości a przez to przeszkadzają w rozumowym myśleniu.
Dzieli też na pięknych i brzydkich, radosnych i złośliwych.... same podziały.
Gazeta Wyborcza zbadała relacja swoich czytelników z polskością.
Szkoda, że nie mam podobnych badać wykonanych wśród czytelników Gazety Polskiej, i tych z Torunia też. Choć nie - pewnym badaniem może być frekwencja na Marszach Niepodległości - w końcu to 100 tys. ludzi tam przyjeżdza, więc nie jest źle mając na uwadze, że czytelników papierowej Wyborczej niej jest już dużo więcej.
A co ja tu widzę? Widzę jak wiele lat pedagogiki wstydu zrobiło spustoszenie w umysłach. Robota Michnika.
A ja jeszcze przypomnę dane dotyczące incydentów antysemickich w Europie:
Ortodoksyjny Żyd na ulicy Stamford Hill w północnym Londynie (fot. REUTERS/Hannah McKay)
Europejska Agencja ds. Praw Podstawowych opublikowała we wrześniu 2017 roku raport dotyczący antysemityzmu w krajach członkowskich Unii Europejskiej w latach 2006-2016. Z zestawienia wynika, że w 2016 roku najwięcej incydentów antysemickich zarejestrowano w Niemczech i Wielkiej Brytanii.
Merkel o nawrocie antysemityzmu w Niemczech: To wstyd, że żadna żydowska instytucja nie może istnieć bez ochrony
Kanclerz Angela Merkel, wypowiadając się w sobotę, w dniu poświęconym pamięci ofiar Holokaustu, wyraziła ból z powodu nawrotu antysemityzmu w jej...
zobacz więcej
W 2016 roku najwięcej incydentów antysemickich w Unii Europejskiej zarejestrowano w Niemczech (1468) i Wielkiej Brytanii (1308). Na kolejnych miejscach znalazły się: Austria (477), Holandia (428), Francja (355) i Szwecja (277).
W tym okresie w Polsce stwierdzono 101 przypadków antysemityzmu, co stanowi spadek w stosunku do roku poprzedniego o ponad 50 proc., kiedy to odnotowano 167 tego rodzaju incydentów.
Polska to kraj antysemitów? Ubiegłoroczny raport Europejskiej Agencji ds. Praw Podstawowych dotyczący antysemityzmu w krajach członkowskich w latach 2006-2016 pokazuje zupełnie coś innego. Dlatego postanowiliśmy przypomnieć, jak fakty mają się do ochoczo głoszonych przez niektóre środowiska opinii.
Dzięki raportowi możemy zapoznać się zarówno z panoramami incydentów oraz zbrodni na tle antysemickim w całej UE, jak i w poszczególnych krajach członkowskich.
Okazuje się, że jeśli chodzi o incydenty o podłożu nienawiści do Żydów, to w Unii przodują Niemcy, Francja, Holandia i Wielka Brytania. Przy czym zdecydowanie największy jest odsetek tych aktów na terenie Niemiec, w 2016 roku było 1468incydentów, przy czym we Francji było to analogicznie 335 aktów.
Jeśli chodzi o Polskę, to ilość takich zajść zmniejszyła się w 2016 roku niemal dwukrotnie w stosunku do roku 2015, ze 167 do 101.
Podsumujmy więc wspomniane dane:
Niemcy - 1468 incydentów; UK - 786 incydentów; Austria - 477 incydentów; Holandia - 428 incydentów; Francja - 335 incydentów; Szwecja - 277 incydentów; POLSKA - 101 incydentów.
Patrząc na dane zawarte w raporcie oraz mając na uwadze to, co mówione jest w trwającej dyskusji na temat nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, warto jeszcze raz przeanalizować opinie odnośnie antysemityzmu w Polsce oraz wzrostu zachowań rasistowskich za obecnych rządów, bo ma się to nijak do tego, co pokazują liczby.
A tu źródło w PDF zachowane: fra-2017-antisemitism-update-2006-2016_en.pdf
Źródło: http://fra.europa.eu/en/publication/2017/antisemitism-overview-2006-2016
Nie dawno powiedziałem jednej pannie, żeby wybierając sobie męża wybrała takiego, który w przypadku wojny pójdzie bronić jej i ich dzieci. Moje zdanie wzbudziło emocjonalny sprzeciw - ona wolała aby w przypadku wojny został z nią w domu. W domu i co? Aby razem schowali się w szafie tak jak śpiewała kiedyś Kora?
Dziś przypomniałem sobie tą piosenkę - leciała tak:
Nie wyobrażam sobie, miły,
Abyś na wojnę kiedyś szedł.
Życia nie wolno tracić, miły,
Życie jest po to, by kochać się.
Mam w domu szafę bardzo starą
Z podwójnym dnem, z lustrami dwoma,
Gdy zaczną strzelać za oknami,
Będziemy w szafie żyć.
Starczy nam ubrań na wszystkie pory,
Szalone bale, dzikie kolory
I u znajomych jest tyle szaf,
Będzie co zwiedzać przez parę lat.
Na dziś uważam, że to bardzo głupi i zły tekst. Na usprawiedliwienie Kory jest jednak to, że piosenka powstała w Stanie Wojennym (1983?), w czasach ZSRR i Układu Warszawskiego, w czasach gdy pacyfizm był formą walki z komunistycznym a więc z definicji agresywnym i złym systemem. Ale dziś?
Zanim wjedziecie na mnie, że pokopany jestem zwróćcie uwagę, że w piosence mowa jest o wojnie obronnej. Ten „Miły" podmiotu lirycznego nie ma iść na wojnę zaczepną, gdzieś w okolice Kopenhagi (tam projektował działania polskich wojsk "sługa boży" i "człowiek honoru" Wojciech Jaruzelski). Mowa tu jest o wojnie obronnej. Ktoś strzela pod ich domem, tuż za oknami a - Kora śpiewa o „Miłym” tchórzu i dezerterze, sama do tej dezercji chce się przyczynić obiecując ułudę w postaci jakiegoś zwiedzania cudzych szaf.
Czy moja młoda koleżanka na prawdę wolała za męża tchórza i dezertera? A może tylko miała dziwną, wypatrzoną koncepcje państwa, państwa, którego nie warto bronić, bo lepiej z niego uciekać? W Polsce o to bardzo łatwo.
W trakcie tej rozmowy uświadomiłem sobie, że to ja mam jakieś średniowieczne myślenie o państwie, o rzeczypospolitej (rzeczy wspólnej), o Polsce. To prawda - Polska dziś wygląda okropnie, ale ciągle jeszcze jest rządzona przez Polaków, bo takich widzę w sejmie, w rządzie, w pałacu prezydenta, w sądach, urzędach....
A wyobraźmy sobie, że wszystkie te urzędy są obsadzone przez ludzi obcych, ludzi, których kultura nie bazuje na chrześcijańskim rozumieniu „bliźni" ale różnicuje ludzi. Po pierwsze: swój i swoim, potem długo, długo nic, a potem obcym, którzy są po to aby ich używać do swoich celów. I teraz wyobraźmy sobie, że tacy ludzie władają Polską (w znaczeniu nasze terytorium, nasz kraj), władają nami i mają środki przymusu, którymi egzekwują względem nas, Polaków swoje prawa.
Nie szukajmy daleko! Kultura Talmudu i kultura Koranu to takie właśnie kultury. Obie te kultury nakazują dobrze traktować swoich, jednocześnie pozwalając używać obcych łącznie z ograniczeniem ich wolności, a często też i więc z gwałtem. A może być gorzej - mogą na nas napaść Marsjanie (polecam przypomnieć sobie film Szulkina - Wojna Światów) i co wtedy? Czy polska Polska dalej jawi się nam tak źle?
Ciekawostka. W XX-leciu międzywojennym ludzie pamiętali czym jest niewola, brak niepodległości, mieszkanie w Polsce bez Polski. Pamiętali to i wychowali młodzież tak, że w trakcie II Wojny Światowej zachowała się ona godnie. I nie chcę tu otwierać dyskusji czy miało to sens czy nie, czy Powstanie Warszawskie to była dobra decyzja bo nie o to mi chodzi. Godność młodzieży (pokolenia kolumbów) objawiła się wcześniej, we wrześniu 1939, gdy po ogłoszeniu mobilizacji ludzie stawali do obrony a nie chowali się w szafach.
Ale czy moje myślenie jest głupie? A może głupim jest myślenie Kory wyśpiewane w jej piosence? …..
Ale dziś? Dziś słuchając (a to ładna piosenka jest) należy uważać próbując określić się - jaki jest mój stosunek do dobra wspólnego którym jest rzeczypospolita, nasze państwo.
A co dobrego jest w wojnie - przepraszam, że spytam. Ilekroć słyszę brednie o stawaniu w obronie swojego kraju, to krew mnie zalewa. W imię czego kolejny raz miałyby być złożone jakiekolwiek ofiary, skoro wcześniejsze ofiary nic nie przyniosły. W ogromnym uproszczeniu, najpierw jakieś "złowrogie siły" (wewnętrzne i/lub zewnętrzne) wywołują waśni, konflikty, a potem na front wysyła się zatraceńców, którzy w imię obrony rzekomej wolności, kraju, ducha narodu, demokracji (wstaw dowolne puste frazesy) mają stać się MIĘSEM ARMATNIM, żertwą. I trzeba sprzedać bajeczki o honorze, walce o wolność (sic!) i innych bzdurach, żeby banda ślepców chciała dobrowolnie iść na rzeź. Rzeź bezsensowną, gdyż po jednym zbrojnym konflikcie przychodzą następne. Wojna NICZEGO nie zmienia, gdyż istotą każdego konfliktu zbrojnego jest apogeum zła. Wojna to kłamstwo (bo trzeba diabelskich intryg, żeby wywołać waśń) i morderstwo (cyniczny i brutalny mord na masową skalę). Tym, którym marzy się "wojenka", po której zdobędą sławę i honor, radzę odciąć sobie bez narkozy dowolną unerwioną, choćby najmniejszą, część ciała (np. mały palec dowolnie wybranej kończyny). Jeśli po takiej zaprawie nadal będą chcieli odnosić rany na polu chwały, to już ich sprawa - niech się zapiszą jako najemnicy w dowolnym konflikcie zbrojnym jakich mnóstwo na tym "łez padole"... Dla europy (celowo używam małej litery) najwyraźniej minął czas opamiętania po zagładzie i horrorze II wojny światowej. Nie pamięta się już ran, rozdartych na strzępy ciał, gwałtów, biedy i zniszczeń. Człowiek człowiekowi zgotował ten los... i nic się w tej kwestii nie zmienia. Wojna, przelew krwi, potem pokój. Następuje wieloletnia mała stabilizacja. Złudne poczucie bezpieczeństwa. Gawiedź na przemian z władzą honoruje nacjonalistycznymi mitami bezsensownie przelaną krew. Stopniowo "społeć-czeństwo" zapomina o batach jakie dostało, poddaje się bezwiednie manipulacjom elit politycznych, pogrąża w hedonistycznym nieróbstwie i chęci "łatwego życia". A gdy kolejna budowana przez lata bańka spekulacyjna zaczyna nabrzmiewać (i grozi pęknięciem), to zaczyna się podżeganie do kolejnych wojen. I znów szuka się frajerów, którzy na tę wojnę pójdą. Jaka to idea miałaby tym razem przyświecać owej walce o wolność - bój w obronie rencistów spod monopolowego, nieuków, zawodowych bezrobotnych, matki z dzieckiem (bez taty, bo fikcyjny rozwód daje szansę na parę groszy więcej), kombinatorów różnej maści, domorosłych odmóżdżonych "kidultów" oraz tych, co się pracą nie skalają, bo za "takie piniędze (zwykle chodzi o kwotę około 2000PLN netto) to nie bedom pracować". A może zamiast nawoływania do wojny należy rzucić inne hasło, np: jazda do roboty je***e nieroby! Pieniądz = praca = stabilizacja, a uczciwość + stabilizacja = pokój. W dużym uproszczeniu, rzecz jasna :P
:P
Dwa sposoby myślenia:
- Kaczyńskiego
- Sorosa
Dwa sposoby działania:
- Kaczyńskiego
- Sorosa
Dwa cele:
- Kaczyńskiego
- Sorosa
Ciekawa jest ta polaryzacja. Kiedyś było jasne:
- zła komuna, ZSRR, RWPG, Układ Warszawski, Breżniew a przedtem Stalin
- dobra demokracja, wolność, zachód, kościół a nawet kościół katolicki
Dzisiaj inaczej:
- Kaczyński, Orban, Trump, Warszawa, naród i państwo narodowe
- Soros, Angela i Macron, Bruksela (a za nią Berlin), społeczeństwa i ....
Acha - Kaczyński to całe życie angażujący się w Polskę polityk, z wizją i za to bez pragmatyzmu, niewątpliwie patriota.
Soros - finansista, spekulat, z kontaktami w świecie jeszcze większych finansów, też z wizją, ponoć filantrop choć jak przebadałem to owszem, wspiera ale tylko takich, którzy realizują jego wizje.
Moje oceny:
- nie wierzę aby Panu Bogu podobały się typowo ludzkie (nazwę je: grzeszne) metody działania PiS
- sposoby działania Sorosa oraz jego cele są więcej niż bezbożne, są skierowane przeciwko Bogu.
1) Afera taśmowa
2) Afera hazardowa
3) Afera wyciągowa
4) Afera stadionowa
5) Afera autostradowa
6) Afera stoczniowa
7) Afera AmberGold
8 ) Afera Elewarru
9) Afera z informatyzacją MSW
10) Afera z budową gazoportu w Świnoujściu oraz dostawami gazu z Kataru
11) Afera z budową elektrowni atomowej (od 5 lat trwa "wybieranie" jej lokalizacji, a kasa dla zarządów specjalnych spółek leci)
12) Afera z opóźnieniem publikacji przez Rządowe Centrum Legislacji ustawy o rajach podatkowych
13) Grabież Polakom połowy oszczędności emerytalnych zgromadzonych w OFE (153 mld zł)
14) Wydłużenie obowiązku pracy (wieku emerytalnego) o 7 lat u kobiet i 2 lata u mężczyzn
15) Rozrost biurokracji (sto tysięcy nowych etatów)
16) Drastyczny wzrost zadłużenia kraju (z 530 mld zł do blisko 1 bln zł)
17) Podniesienie VAT-u na wszystko
18) Podwyższenie o 1/3 składki rentowej (ZUS) dla przedsiębiorców
19) Zamrożenie na 8 lat kwoty wolnej od podatku, kwot uzyskania przychodu oraz progów podatkowych
20) Podniesienie akcyzy na paliwo
21) Likwidacja ulg podatkowych (budowlana, internetowa)
22) Zmniejszenie o 1/3 zasiłku pogrzebowego
23) Wprowadzenie nowego podatku paliwowego - tzw. opłaty zapasowej
24) Nałożenie na Lasy Państwowe haraczu w postaci podatku od przychodu (a nie dochodu!)
25) Prace nad wprowadzeniem podatku smartfonowego i tabletowego
26) Prace nad wprowadzeniem podatku audiowizualnego
27) Przyjęcie zabójczego dla polskiej gospodarki pakietu klimatycznego
28) Zgoda na wprowadzenie do Polski GMO
29) Przyjęcie ustawy o ograniczeniu dostępu obywateli do informacji publicznej
30) Przyjęcie ustawy o ograniczeniu wolności zgromadzeń
31) Przyjęcie ustawy o "bratniej pomocy" (tzw. ustawa 1066)
32) Spuszczenie w sejmowym klozecie kilku milionów podpisów złożonych pod obywatelskimi inicjatywami referendalno-ustawodawczymi
33) Utajnienie raportu o nieprawidłowościach w ZUS do jakich doszło w latach 2008 - 2013
34) Próba nocnej zmiany Konstytucji RP, która umożliwiłaby sprzedaż Lasów Państwowych
35) Doprowadzenie do tragicznego stanu publicznej służby zdrowia (czekanie po kilka lat na wizytę u lekarza specjalisty)
36) Podpisanie z Rosją niekorzystnej umowy gazowej (najdroższy gaz w Europie)
37) Blisko 3-letni paraliż legislacyjny w sprawie wydobywania gazu łupkowego
38) Drenaż Funduszu Rezerwy Demograficznej
39) Wyprzedaż majątku narodowego za ponad 65 mld zł (w tym spółek strategicznych takich jak Azoty Tarnów);
40) Ograniczenie potencjału militarnego
41) Brak przemyślanej i suwerennej polityki zagranicznej
42) Wszechobecny nepotyzm i kolesiostwo (tysiące stanowisk opłacanych z publicznej kasy dla platformianych kolesi)...
43) Sprzedaż 73% polskich banków za 2 biliony, a wartość, to minimum 66 bilionów - to za czasów siedmioletnich rządów Tuska.
44) Zakłady chemiczne Ciech sprzedane Kulczykowi za 612 i pół miliona złotych, a zakłady te w ciągu jednego roku przyniosły 513 milionów i 400000 zł zysku
Nasze autorytety tyle razy przekonywały nas, że powinniśmy się wstydzić, więc myślę, że dziś jest dobry moment aby to zrobić. Wstydźmy się więc przez światem, wstydźmy się przez Europą. Co pomyślą o nas dziś na zachodzie, co powiedzą o nas w Paryżu, Londynie. Wstyd. Wstyd na całego.
Wstyd, bo daliśmy się zwodzić tym autorytetom, wierzyliśmy w kłamstwo, bo kłamstwo wyglądało ładnie a prawda śmierdziała. Dawaliśmy wiarę Adamowi Michnikowi, gdy w swojej gazecie wskazywał na generała jako na człowieka honoru. Wierzyliśmy Wajdzie nie tylko nakręcił śliczny film ale również, gdy się o bohaterze stanowczo wypowiadał. Chętnie byśmy się znaleźli wród wybitnych nazwisk sygnujących "List w obronie dobrego imienia Lecha Wałęsy" i co gorsza, zwisało nam to jak jest na prawdę, bo lecieliśmy na uczuciach. Na uczuciach przyłączaliśmy się do tych, którzy niszczyli szukających prawdy; badających przeszłość uważaliśmy ich za świrów, oszołomów, za inkwizycję.
A dziś? Dziś wstyd. Wstyd bo prawda wyszła z szafy i śmierdzi. Widać jak zbudowane jest to państwo, i nie chodzi tu o autostrady i budynki ale o relacje międzyludzkie, od relacji władców między sobą i władców z obywatelami zaczynając a na dyskusjach przez płot i przy obiedzie kończąc.
Wstyd!
Wstydźmy się więc, bo tacy jesteśmy.
* * * * * *
Wiem, że można z tym wstydem przyjść do Boga. Można z nim o sobie i Polsce pogadać, powiedzieć, wyznać. Grzechów nie wyznawało się wcześniej, bo skoro prezydent Lech Wałęsa idzie w zaparte to co się będę wychylał, ale dziś? Dziś można przyjść do Boga i wyznać wiedząc, że "jak jest odległy wschód od zachodu, tak daleko Bóg odsuwa od nas nasze występki" o ile te grzechy, ten wstyd i gańbe Jemu wyznajemy.
Przed Europą będzie wstyd, bo Europa składa się z Europejczyków, ale słabości i upadki wyznane przez Bogiem choćby "były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone jak purpura, staną się jak wełna". Do Boga należy więc przyjść. Z sobą, z Wałęsą, z Polską. Można ze szwagrem, kumplem, sąsiadem ale przed Boga a nie w kolejne zacietrzewienie.
Te piękne fragmenty o przebaczeniu pochodzą z Ps 103.12, Iz 1:18 ale najważniejszy to J3:16, którego tu nie zacytowałem.
* * * * *
I jeszcze módlmy się do Boga o prezydenta. Tu ciągle trwa walka, a wyjeżdzając kilka dni temu do Chile po raz kolejny mówił straszne rzeczy. Jeszcze jest czas. Pewnie niedługo wróci i będzie się musiał w tej jaśniejszej nieco rzeczywistości jakoś znaleźć.
* * * * *
Znalazłem, bo to ciekawe jest. 21-05-2008
Fejsbook patriotycznie sugeruje, że powinienem coś napisać w związku ze świętem. Więc napiszę co mi przed chwilą A. wyliczyła uzupełniając o swoje to co pamiętam:
Co było:
1. Święto, jak co rok od kilu lat.
2. Ponoć 150 tys. na głównym Marszu, który przeszedł.
3. Miły list pana prezydenta do maszerujących.
4. Nie taka zła pogoda (mogła padać).
5. Transmisja w TVP i za pomocą Peryskopu.
A czego nie było:
1. Niemieckiej Antify pałującej Polaków na ulicach Warszawy.
2. Nie było kilku konkurencyjnych Marszów, nie wiadomo po co.
3. Zmiany trasy w ostatnim momencie.
4. Wrogości prezydenta i rządzących do większości manifestujących.
5. Policyjnych łapanek na drogach, kontroli busów, terroryzowania młodzieży na dworcach.
6. Lewackich antymarszów, blokujących, przeszkadzających, robiących zadymy (atak na skłota, młodzież w pasiakach, homo… na platformie i antifa blokująca Marszałkowską).
7. Gonienia się z policją, pałowania, rzucania kamieniami, używania gazu, strzelania z broni.
8. Palenia samochodów, samochodów policji i TVN zwłaszcza.
9. Przecinania marszu na pół.
10. mnie na Marszu.
No to chyba jest lepie niż było?
Fajnie, bo jakoś tak się zrobiło przyjemniej w tej Polsce.
Dopisek: I jeszcze nie było:
11. Niszczenia tęczy.
12. Tęczy.
"Głupi ludzie, głupi naród, wybierają sobie głupich przywódców” - ile razy ostatnio słyszałem w lewackim mainstreamie taką myśl wypowiedzianą przez autorytety na temat nas samych. Słucham, słuchają moim znajomi a ja widzę, że w większości się z taką oceną zgadzają. Zgadzają bo przecież widzimy, że „głupi ludzie, głupi naród”.
To mainstremie bo jeżeli posłuchać tego co na prawo to tam jakby na przekór pojawia się duma. Sienkiewicz, powstania, zaraz jesteśmy dzielnymi Sarmatami, pojawia się Bóg, Honor i Ojczyzna i wyższość cnót moralnych w naszych decyzjach nad złymi Niemcami i Ruskimi i zdradzieckimi demokracjami zachodu. To w gazetach i portalach, a w życiu to te cnoty moralne powiększają się po obaleniu jakiejś flaszki.
Jakoś nie potrafię odnaleźć się w tej dyskusji. Nie mam w niej zdania, nie pasuje mi sposób jej prowadzenia mimo iż ciągle Gazetę podcztytuję, a i Radia Maryja słucham.
A może by tak, zamiast takiej syntezy stworzonej od młotka zastanowić się nad przyczynami, dla których jest tak jak jest? Co jest przyczyną dla której tu teraz jesteśmy jako naród ukształtowani tak a nie inaczej. Dość opisów typu: głupcy, bohaterowie, złodzieje, romantycy.... Może poszukać przyczyn, najlepiej takich wolnozmiennych bo przecież wiadomo, że Polacy to nie przez 50 lat ale pewnie z 500 byli kształtowani aby dziś być tacy jacy są.
Co mamy w warunkach wolnozmiennych? Pogoda? Tak. Od zlodowaceń za Noego pewnie niewiele się zmienia. Pogoda wpływa na to, że lubimy kiszone ogórki o których nie mają pojęcia Francuzi, za to z winem u nas słabiej. Położenie geograficzne? Rzeczywiście, miejsce jest takie, że łażą tu tacy różni, ale od czasu uspokojenia się Tatarów przyłażą już tylko sąsiedzi z bliska, a nie hordy z końca Azji. A więc sąsiedzi. A religia? A gdyby tak tu poszukać?
O czasach przed Piastami pewnego wiadomo niewiele. Szukałem, ale tylko jacyś wymyślacze snują to piękne idee, tylko słabo je mogą udokumentować, więc sobie odpuszczam. Polskę ukształtował katolicyzm, ten średniowieczny do XVI wieku a potem ten katolicyzm trydencki. Za Piastów było to w niby-chrześcijaństwo bo poza kilkoma duchownymi (a może politykami) na dworach, całe chrześcijańskie nauczanie służyło tylko uzasadnieniu tworzących się w Europie feudalnych systemów. W Polsce to tworzenie mocno zaprawione było mieczem i trucizną. A czasy Jagiellonów? Pierwsza i ostania żona Jagiełły wywalczyły, aby w bibliotece królewskiej dostępne były Biblie po polsku, dokładnie to pewnie Biblia-Sztuk-Jeden, bo przepisywanie nie było tanie. Po epoce niedouczonych klechów, i wędrujących mnichów opowiadających różne bajki na przemian z ewangelią było to pewne nowum. Potem Odrodzenie, w Polsce o tyle ciekawe, że silnie to nasze unarodowienie wspierające. Ale od początku XVII wieku Polska z lidera Europy wpada w realizowaną przez jezuitów idee jedności Europejskiej pod przywództwem samego papieża. Koniec ustawiania przez Polskę spraw na wschodzie, koniec imigracji do nas z zachodu, za to zaczyna się nacisk ze wschodu i kolonizacja z zachodu. Z Czechami nie pogadamy, bo to zachód, za to problemy z monarchią rozwiązywane są przez ustalenie, że królową jest Żydówka, królująca dziś również w Meksyku. No i jest coraz smutniej, i smutniej, ani ekonomicznie, ani militarnie, ani intelektualnie jako naród niewiele możemy, mimo iż Skłodowska i Żwirko coś tam próbują.
Bez sensu ta moja pisaniana - tak naprawdę to próbuję sobie w niej uzasadnić możliwość rozpoczęcia krytyki rzymskiego-katolicyzmu w postaci jaki dziś mamy, i w idei, która ukształtowała nasz naród, kawałkami głupi, ale na pewno też dumny. Do teraz często to robiłem w warstwie teologicznej punktując dogmaty sprzeczne z objawieniem ale teraz spróbuję się zająć zbadaniem wpływu na naród, na jego kształtowanie, a więc na nasz dzisiejszy stan.
Inspiracja: Tekst Pawła z okropną wizją przyszłości: "W najbliższych wyborach znów zwycięży PO... Wielu utyskuje na głupi naród, ale kto oceni religię, która tak go ukształtowała?” Mam nadzieję, że Paweł nie jest dobrym prorokiem.
Nie jest to Fukojama, ale może właśnie dlatego jest lepsze. Kolega spisał, ja odnotowuję:
1. Dookoła Izraela (10 mln ludzi) są wyłącznie wrogowie (200 mln ludzi), a jedyny sojusznik powoli nie ma pieniędzy na dalszą pomoc, wygląda to na tonący powoli lotniskowiec, pora na ewakuację, najlepiej w okolice znane z tolerancji, źle rządzone, oczekujące na pomoc gospodarczą (2-3 lata).
2. Ameryka szykuje się do wojny z Chinami, właśnie kładą świeży beton na lotniska na Pacyfiku, do szczęścia potrzebują dwóch rzeczy, pierwsza to osłabiona lub wręcz rozpadająca sie Unia Europejska, druga to sojusznik na północy Azji, ale nie putinowska Rosja tylko coś co powstanie po jej rozpadzie, bo Ameryki nie stać na tak hardego i kosztownego sojusznika jakim jest obecna silna i zwarta Rosja, trzeba ją obalić aby z rozsypanej puzzli poskładać nowego sojusznika (2-3 lata).
3. Unia Europejska to w zasadzie już jeden silny kraj, któremu pozostali członkowie wyłącznie ciążą, ale jeśli do konfliktu w Europie środkowej miałby wnieść ktoś silną pomocną dłoń to ta dłoń nie mogła by być niemiecka, ale błękitne hełmy mogłyby pięknie pasować do Holendrów, sprzedawców brylantów i cichych sojuszników Izraela, powoli zaczyna pasować do punktu 1 (2-3 lata).
4. Jeśli zatem widzimy układ USA-Rosja vs EU-Chiny to po pierwsze za 2-3 lata będzie on sensowny, ale już dziś warto go widzieć, i warto zastanowić się nad udziałem pozostałych krajów w czasie tych 2-3 lat i ich statusie po 2016 roku.
5. Bliski wschód walczący między sobą o tereny po Izraelu (dobrze zagospodarowane, świetnie położone) próbujące przetrwać katastrofę hiv-ebola i rozpoczęcie wydobycia ropy/gazu w innych częściach przebudowanego świata, wydaje się, że zostaną wmanewrowani w bratobójcze wojny wewnętrzne.
6. Skandynawia, Anglia, Wielka Brytania, Kanada i inni wielcy neutralni będą zapewne dalszym gwarantem, że powstały konflikt nie zostanie rozdmuchany do rozmiarów kolejnej wojny światowej, będą wyczuwali swoją katalityczną rolę i po cichu umacniali swoją neutralną rolę, może tylko Falklandy wrócą przy okazji do Argentyny.
7. Hiszpania z Portugalią wrócą pod rządy arabskie czy też zostaną utrzymane jako najważniejsze miejsce wypoczynku świątecznego dla Niemców i ich sojuszników?
8. Białoruś będzie głównym konstruktorem nowej nieputinowskiej wielkiej Rosji razem z Litwą, Łotwą, wschodnią Ukrainą, Krymem i całą piękną kaukaską i azjatycką pozostałością po ZSRR?
9. Polska, Śląsk, Czechy, Słowacja, Zachodnia Ukraina, Moładawia, Węgry i Rumunia staną się nową Unią Środkowo-Europejską pod czasowym zarządem starej UE w postaci komisarzy holenderskich zupełnie przypadkowo posiadający haczykowate nosy i długie modne za 2-3 lata pejsy?
10. Polacy będą górnikami od gazu łupkowego, niewolnikami nowoczesnej Europy, czy... no właśnie, co z nami będzie, czy damy się czy dołączymy do budowy jako nowi Europejczycy?
(Bogusław Turko, 10 sierpnia 2014 godz. 12, zassane z fejsa)
Zachowuje sobie bo fajne. Tak to dziś wygląda jeżeli nie widzi się w tym wszystkim jakiegoś planu Boga. A ja nie mogę zapominać, że moja ojczyzna jest w niebie... bo do takiego myślenia zachęcał mnie św. Paweł w Fil 3:20.
Przeczytałem książkę:
Książka o Polsce, o Lublinie, o KUL, o kościele R-K, o polityce, komunizmie, SB, agentach, IPN i o filozofii też. A właściwie to ta filozofia jest w tle. Chrześcijaństwa nie ma tam wcale. Ot, taka kolejna, dobra książka o Polsce. Warto było ją przeczytać.
Kluczowe osoby w prezentacji tej historii:
Wydawnictwo dodało, że książka obowiązkowa dla idealistów i frajerów, że jest okrutna (bo jest), i że jest o tym jak się robiło kariery. I jak się robi też, bo patrząc na wpisy w Wikipedii nie wiele się od czasów Gierka zmieniło.
Ciekawostka - chyba pierwszy raz w polskiej literaturze jak jawnie cytowane są całe listy elektroniczne, w delikatnym podkreśleniem ich elektroniczności. Mowa jest też o fejsie. Ale do pana Kotowskiego się nie podłącze, bo to nie mój znajomy.
Artykuł Sławomira Cenckiewicza, który ukazał się w Rzepie.
Fotografia: Spacerowicze rocznik '88. Od lewej: ks. Bronisław Dembowski, Jacek Ambroziak, Bronisław Geremek, Jacek Kuroń, Aleksander Kwaśniewski. Muzeum Niepodległości/EAST NEWS
Lech Wałęsa 15 września 1988 r. spotkał się w rządowym pałacyku na Zawracie z gen. Czesławem Kiszczakiem, Stanisławem Cioskiem i ks. Alojzym Orszulikiem, aby ustalić szczegóły zakulisowych rozmów między komunistyczną władzą a „konstruktywną opozycją". Wałęsa na widok szefa MSW od razu zadeklarował, że wcale nie chce „zakładać natychmiast »Solidarności«".
W dodatku spore, jeśli nie kluczowe, znaczenie w przygotowaniu i obsłudze tych rozmów odegrał cieszący się sympatią wielu opozycjonistów Krzysztof Dubiński. Był on od 1974 r. funkcjonariuszem MSW, w lipcu 1988 r. zaś został mianowany zastępcą naczelnika Wydziału Informacji i Sprawozdawczości w gabinecie ministra spraw wewnętrznych, by po zakończeniu rozmów okrągłostołowych trafić do Departamentu I MSW.
Wspierani przez wywiad cywilny eksperci rządowi uczestniczący w kolejnych turach rozmów z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i Klubem Paryskim już w latach 1986–1987 sygnalizowali swoim zwierzchnikom, że „przeprogramowanie istniejących zaległości płatniczych, przesunięcie bieżących płatności i nowe kredyty z MFW i Banku Światowego" są możliwe jedynie wówczas, kiedy ekipa Jaruzelskiego zdecyduje się na wprowadzenie zasadniczych zmian w systemie ekonomiczno-politycznym PRL. Stąd też Departament I MSW nieustannie alarmował Wojciecha Jaruzelskiego, że bez poluzowania gospodarki i otwarcia się na „konstruktywną opozycję" system PRL znajdzie się nad przepaścią wynikającą z bankructwa państwa.
W tym sensie podjęcie rozmów z konstruktywną opozycją w sierpniu 1988 r. było niezbędne dla wiarygodności PRL i możliwości prowadzenia rozmów z MFW i Klubem Paryskim w sprawie zadłużenia. Ten kierunek i postulaty miała wesprzeć „Solidarność". Bez niej operacja ratowania reżimu na arenie międzynarodowej nie mogła się udać. Nieprzypadkowo szef wywiadu gen. Zdzisław Sarewicz pisał wówczas, że „zgodna prezentacja powyższych postulatów przez rząd i środowisko opozycyjne – niezależnie od szans ich realizacji wymusiłaby – według ekspertów MFW – zmianę nastawienia wierzycieli do polskich problemów finansowych".
Jednocześnie rozpoczynał się wówczas proces liberalizacji stosunków gospodarczych, ale i wielki skok partyjnej nomenklatury oraz społeczności tajnych służb na „bazę materiałowo-kapitałową sektora państwowego".
Powołanie TRS było zgodnym z interesami władz faktycznym zamachem stanu, sankcjonującym pozbycie się z kierownictwa „Solidarności" ludzi sprzeciwiających się ugodzie z komunistami. W ten sposób zaczęto realizować koncepcję budowy zupełnie nowej „Solidarności" – „od góry w dół", bez „tych głupich" i „ekstremy", jak mówił już kilka lat wcześniej w rozmowach z komunistami Wałęsa.
Komuniści i ich tajne służby nie kryli satysfakcji. To, co się stało, było zbieżne z realizowaną od jakiegoś czasu przez bezpiekę operacją o kryptonimie „Brzoza", która także stawiała na partnerski dialog z „konstruktywnymi" działaczami „Solidarności", przy jednoczesnym zaniechaniu jakichkolwiek dalszych represji. Był to – jak pisali w memoriale dla Wojciecha Jaruzelskiego Jerzy Urban, Stanisław Ciosek i gen. Władysław Pożoga – „doniosły, dodatkowy czynnik powodujący rozkład podziemia". Nawet konferujący potajemnie wówczas z bezpieką Kuroń miał stwierdzić, że powołanie TRS „spowodowało niezamierzoną korzystną sytuację dla władz" i „wytworzyło rozdźwięki w szeregach opozycji".
Temu wszystkiemu towarzyszyła dość zdumiewająca deklaracja Lecha Wałęsy, który do spółki ze Stefanem Bratkowskim, Bronisławem Geremkiem, Tadeuszem Mazowieckim, Stanisławem Stommą, Klemensem Szaniawskim, Jerzym Turowiczem, Janem Józefem Szczepańskim i Andrzejem Wielowieyskim zaapelował do władz amerykańskich o zniesienie sankcji gospodarczych nałożonych na PRL po wprowadzeniu stanu wojennego. Grupa, której przewodził Wałęsa, wystąpiła także z prośbą o nadanie PRL klauzuli najwyższego uprzywilejowania w stosunkach gospodarczych! Jaruzelski użył w ten sposób noblisty i szyldu opozycji do próby wyciągnięcia dogorywającej Polski Ludowej z międzynarodowej izolacji.
Jeden z rzeczników i beneficjentów tej zmiany w „Solidarności" Jan Lityński ogłosił wówczas na łamach podziemnego „Tygodnika Mazowsze", że „Solidarność" nie może już więcej odpowiadać na wszystkie propozycje komunistów „totalnym i głośnym »nie«!". Ale żeby tak było, należało wyrzucić z niej prawie wszystkich członków władz krajowych i większość ludzi tworzących struktury związkowe w regionach.
Rzeczywiście ta nowa „Solidarność" była coraz bardziej konstruktywna i przewidywalna. Doceniało to trio (Pożoga-Urban-Ciosek) doradców Jaruzelskiego, które w styczniu 1988 r. tak pisało do towarzysza generała: „Uważamy, że naszym realistycznym celem powinno być ustawiczne oswajanie bardziej ugodowego skrzydła nastawionego na koegzystencję z »reżimem«, asymilowanie i neutralizowanie tego skrzydła, budowanie przepaści między nim a opozycją radykalno-nielegalną (...). Taktyka oswajania to wytrącanie opozycji możliwości uprawiania sprzeciwów natury ogólnej i głoszenia pięknie brzmiących haseł, natomiast wmanewrowanie jej w dyskusje o konkretach, zmuszanie do uwzględniania realnie istniejącej sytuacji oraz rzeczywiście możliwych rozwiązań. Taka platforma uczestnictwa umiarkowanej opozycji w życiu kraju oddzieli ją najsilniej od fundamentalistów".
W ten sposób, kosztem wziętej w dwa ognie antykomunistycznej „ekstremy", holowano wiernego neosolidarnościowego partnera z Matką Boską w klapie, z którym można było w przyszłości zawrzeć prawdziwą transakcję epoki – Okrągły Stół i bezkonfliktowe przejście z PRL do postkomunizmu III RP, dla jednych z solidarnościowego styropianu na salony władzy, dla drugich z SB do UOP, z PZPR do SdRP, z Komitetu Centralnego do zarządu banku...
Dla wtajemniczonych w poufny dialog „opozycji" z władzą nie było to zaskoczeniem. Scenariusz ten był bowiem przedyskutowany przez Kuronia w Departamencie III MSW już dwa dni wcześniej (22 sierpnia 1988 r.). W komunikacie z tej rozmowy funkcjonariusze bezpieki napisali m.in., że Kuroń przewiduje, iż „podjęte zostaną bezpośrednie rozmowy z Lechem Wałęsą bez żadnych warunków wstępnych ze strony rządu. W czasie tych rozmów strona rządowa wyraża zgodę na wprowadzenie pluralizmu związkowego z dniem 1 stycznia 1989 roku, natomiast Lech Wałęsa zobowiązuje się do podjęcia natychmiastowych działań w kierunku wygaszania strajków".
Tak się w istocie stało. Zgodnie z planem Kuronia Wałęsa natychmiast pozytywnie zareagował na propozycję Kiszczaka, deklarując w liście, że jest gotów do dialogu, „nie stawiając żadnych warunków wstępnych ani ograniczeń tematycznych". Później, podczas bezpośredniej rozmowy z Kiszczakiem, zadeklarował, że chce „Solidarności" „czysto związkowej" i krytykował „moment rozpoczęcia" strajków. Ale Kiszczak wystąpił wobec niego jak surowy przełożony i oświadczył: „Czekamy przez 20 godzin na działalność pana Lecha Wałęsy w sprawie wygaszenia strajków. Do tego czasu będzie powstrzymane ewentualne użycie środków wymuszających przestrzeganie prawa".
Wałęsa się wystraszył. Przyznał to w pamiętniku: „Wiłem się jak piskorz, atakowałem z prawa i z lewa, ale generał Kiszczak postawił rzeczowe, twarde warunki: legalizacja »Solidarności« będzie możliwa tylko wtedy, gdy rozmowy Okrągłego Stołu zakończą się parafowaniem narodowego porozumienia; obecnie strajki powinny wygasnąć w ciągu osiemnastu godzin; następne ustalenia w sprawie Okrągłego Stołu poczynimy za dwa tygodnie, a w tym czasie przygotujemy wstępne listy negocjatorów i doradców. Oczywiście nie byłem zadowolony, ale też nie mogłem zbytnio podskakiwać. Kilkanaście strajkujących zakładów to nie kilkaset jak w sierpniu 1980, a generał powiedział bez ogródek, że i tak beton partyjny próbuje torpedować każdą ofertę ugody z opozycją". Był to spory sukces komunistów i osobiście zwierzchnika tajnych służb.
Okazało się jednak, że komunistom tak bardzo zależało na byłych stalinowcach, których po stronie solidarnościowo-opozycyjnej było wielu, że argumentu z ich haniebnej przeszłości nigdy nie użyli. Nie mogli go wykorzystać też jako środka nacisku zgromadzonej przez SB wiedzy o agenturze po stronie „opozycyjnej". Musiało tak być, ponieważ jej wiarygodność w oczach opinii publicznej była warunkiem zduszenia społecznej opozycji wobec „kontraktu".
Znamienna pod tym względem była argumentacja Władysława Frasyniuka, który podczas pierwszych rozmów w Magdalence mówił do komunistów: „Trzeba jasno powiedzieć, że my, siadając razem z panami do stołu, działamy nie we własnym interesie: zabiegamy w ten sposób o wasz interes. Dla dobra kraju, dla dobra społeczeństwa, które wam nie wierzy i które nie chce was słuchać, staramy się zapewnić waszą wiarygodność". Zapewne nie miał wówczas pojęcia, że władze PRL robiły to samo w stosunku do Wałęsy, Mazowieckiego, Geremka i innych reprezentantów „strony solidarnościowo-opozycyjnej", dbając o ich społeczną wiarygodność.
Co ciekawe, także Michnik zwracał się do komunistów o niezmuszanie tzw. strony solidarnościowej do nadmiernych ustępstw, ponieważ osłabi to jej autorytet w społeczeństwie, a bez tego autorytetu nie będą już potrzebni stronie rządowej.
W każdym razie na przełomie 1988 i 1989 r. obie strony politycznego dialogu (a w zasadzie już nie strony, bo przecież okrągły stół ma to do siebie, że raczej symbolicznie łączy, a nie dzieli) zdawały sobie sprawę z wagi całego przedsięwzięcia. W obozie władzy o wszystkim decydowali Jaruzelski z Kiszczakiem, a po stronie neo-„Solidarności" warszawski salon. Kuroń nie krył satysfakcji z pozycji, jaką on i jego środowisko zajęło, podporządkowując sobie Wałęsę i rekonstruowany, choć na innych warunkach i w nowym kształcie, związek.
Od tej pory to Kuroń i jego polityczni przyjaciele mieli decydować o politycznych karierach ludzi „Solidarności". Po kolejnej turze jego rozmów w MSW funkcjonariusze Departamentu III MSW pisali: „w przekonaniu większości osób z opozycji uczestnictwo w rozmowach otwiera szerokie możliwości kariery politycznej. Przed ludźmi mającymi szanse na takie uczestnictwo staje alternatywa: albo ukorzyć się przed środowiskiem postkorowskim i złożyć niejako deklarację lojalności, albo zachować samodzielność. Jacek Kuroń, w prowadzonych rozmowach, stara się wytwarzać wrażenie, że może on co najmniej odsunąć każdego niewygodnego działacza opozycyjnego".
Komitet Obywatelski przy Wałęsie, którego członków nikt przecież demokratycznie nie wybierał, ale dobierał według towarzysko-politycznego klucza, stał się polityczną czapą nad całą „Solidarnością". Przypominał też powołaną dwa lata wcześniej Radę Konsultacyjną przy Przewodniczącym Rady Państwa, z tą tylko różnicą, że Jaruzelski, w przeciwieństwie do Wałęsy, posiadał w tym gremium realną władzę i decydujący głos. Zamiast „ekstremistów", czyli władz „Solidarności" wybranych w demokratycznych wyborach, komuniści ostatecznie wykreowali „konstruktywnego partnera".
W marcu 1989 r. na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR Kiszczak mówił wprost: „Równolegle z szeroką falą rozmów w zespołach i podzespołach »okrągłego stołu« ukształtował się odrębny, poufny nurt dialogu. Miał on formę spotkań roboczych w wąskim gronie z udziałem Wałęsy oraz obserwatorów strony kościelnej". Kiszczak miał zapewne na myśli rozmowy prowadzone w „obiekcie specjalnym" numer 135.
Wiosną 1989 r. stały się one jeszcze bardziej konstruktywne, kiedy zaczął w nich uczestniczyć Michnik. Według władz PRL, w tym szefa bezpieki gen. Henryka Dankowskiego, Michnik – obok Geremka i Mazowieckiego – stał się w tym czasie „głównym architektem polityki opozycji w trakcie Okrągłego Stołu". Był radykalnym rzecznikiem porozumienia z komunistami. Już pod koniec lutego 1989 r. tłumaczył kolegom z „Solidarności" „konieczność rezygnacji z tzw. rozliczania za czas stanu wojennego, aby nie psuć atmosfery i nie dawać do ręki konserwie partyjnej broni. Podczas jednej z biesiad Michnik zwrócił się w stronę Kiszczaka z toastem: „Piję, panie generale, za taki rząd, gdzie Lech będzie premierem, a pan ministrem spraw wewnętrznych".
Jeden z ojców i patronów tego systemu – Jacek Kuroń, już w 1977 r. wyznał podczas spotkania z kolegami, że „w wolnej Polsce listy agentów i pracowników SB powinny być dokładnie opracowane przez opozycję, ale nie można ich ujawniać, aby nie stwarzać sytuacji prześladowania przez otoczenie tych ludzi".
W ten oto sposób podjęty po ogłoszeniu w Związku Sowieckim „głasnosti" wspólny wysiłek władz PRL i „zreformowanej" „Solidarności", akceptowany, a nawet wspomagany przez zainteresowany w utrzymaniu w Polsce spokoju Zachód, doprowadził do zaprezentowania Polakom operacji Okrągłego Stołu jako historycznego „obalenia komunizmu".
O tej realistycznej, ale i negatywnej ocenie Okrągłego Stołu oraz jego następstw zapominają często ci wszyscy, którzy próbują wykorzystać autorytet zmarłego tragicznie prezydenta do podtrzymania fałszywego mitu pokojowej zmiany systemu. ?
Autor jest historykiem, opublikował właśnie kolejną swoją książkę pt. „Wałęsa. Człowiek z teczki" (Wyd. Zysk i S-ka)
Czytam:
Grube, oczka troszkę męczy ale nie żałuję, bo warto. Ta książka to synteza trudnych i dziwnych relacji żydowskich z Bogiem. Sporo o po holokauście, sporo o stosunkach w Europie Środkowej i Wschodniej, bardzo dużo o Izraelu. To synteza, bardzo dobra jako podsumowanie wieku XX niezbędne do analizy tego, co teraz się dzieje i za chwile dziać się będzie.
Pierwowzór: Daniel Rufeisen
Polecam gorąco.
Aby ułatwić lekturę zrobiłem sobie listę pojawiających się tam osób:
Plik Worda: osoby w książce p. Ulickiej.doc
Zawarta w nim tabelka poniżej:
Osoba |
Biogram |
Relacje |
rozdział |
Ewa Manukian |
Urodziła się w lesie, wśród partyzantów, niedługo po ucieczce z Getta |
Córka Rity Kowacz
|
|
Ester Hantman |
Mieszka w Ameryce, dentystka (?)
|
Żona Izaaka Hantmana |
|
Izaak Hantman |
był lekarzem w gettcie, a po ucieczce uratoważ życie Danielowi (?) gdy złapali go partyzanci radzieccy. Jako lekarz był ekspertem w Procesie Norymberskim. Zmarł gdzieś w okolicy 1980??? Zostawił dużo notatek cytowanych w książce |
Mąż Ester Hantman |
|
Daniel ((niem. Dieter) Stein |
|
|
|
Awigdor Stein |
Starszy? Brat Daniela ??? mieszka w kibucu w Galilei |
Brat Daniela Syn Eliasha Stein |
|
Efraim Zwiek |
Był też partyzantem ….. potem wyjechał chyba do Izraela ….. |
|
|
Władysław Klocha |
Zakonnik, mieszka chyba w Krakowie, przyjaźni się z Danielem |
|
|
Eliash Stein |
Urodzony w 1886, spolonizowany, a może też zniemczony żyd z Galicji. Służył w armii austriackiej, potem w Wojsku Polskim. Ożenił się w 1914 roku, miał dwóch synów |
Ojciec Daniela Stein Ojcies Awigdora Stein Mąż …. |
|
Alon Stein |
Syn Awigdora |
|
|
Paweł Koczyński |
Komunista, w czasie wojny partyzant radziecki, po wojnie w aparacie władzy komunistycznej w Polsce. Emigrant chyba z 1968 roku, mieszka w Paryżu, gdzie pracuje na uczelni ???? Przed wojną współpracuje z Ritą Kowacz. |
|
|
Rita Kowacz |
Urodzona w 1908 w Warszawie, w rodzinie żydowskiej. Komunistka, przed wojną dużo siedzi, po 1939 uwolniona przez Rosja z więzienia w Lwowie wstępuje do WKP(b). Ucieka w getta do lasu, po urodzeniu zostawia Ewę w sierocińcu i idzie do partyzantki komunistycznej. Po wyzwoleniu w aparacie władzy komunistycznej w Polsce, potem wyjeżdża do Izraela, gdzie mieszka w domu opieki. Przed śmiercią nawraca się i przyjmuje chrzest w kościele anglikańskim. |
Matka Estery Mamukian |
|
Hilda Engel |
Asystentka brata Daniela Steis. Katoliczka. Prowadzi sprawy parafii hebrajskiej w Hebronie. Niemka, urodzona po wojnie, koresponduje z matką w Niemczech. |
|
|
Ludmiła Ulicka |
Autorka książki, pisarka. |
Żona Andrzeja. |
|
Grażyna |
Po wojnie wyszła za Mietka (żyda?) i wyjechała z nim do Izraela. Jako polka należy do parafii hebrajskiej. W czasie wojny opiekowała się ukrywającym Mietkiem, potem wyszła za niego. Po śmieci syna a potem męża popełniła samobójstwo. |
Przyjaciółka Wiktorii Żona Mietka Matka Hanny – żołnierka Matka Andrzeja – żołnierz izraelski, zginął na wojnie |
|
Mietek |
Mąż Grażyny, ur. w 1910 r. Żyd, ukrywany w czasie wojny przez Grażynę (Polką, katoliczką), po wojnie wyjechał z nią, już jako żoną do Izraela. Po wojnie, w Kielcach byli obecni przy Prowokacji Kieleckiej i dlatego z Polski mogli wyjechać dopiero w 1951 roku. Dwoje dzieci. |
|
|
Wiktoria |
|
Przyjaciółka Grażyny |
|
Beata Siemionowicz |
|
|
Cz II # 14 |
Marysia Walewicz |
|
|
|
Musa |
Arab w Galilei, przyłącza się do parafii hebrajskiej. Przez chwilę kochanek Hildy. |
|
|
Herszon Szimes |
Żyd z Rosji. W pewnym momencie wyjeżdża do Izraela. |
syn Zinaidy Henrykowej Szimes |
|
Zinaida Henrykowna Szimes |
Żydówka z Rosji. |
matka Herszona Szimes |
|
Teresa Bendy |
? Polka z Wilna ??? |
|
|
Walentyna Ferdinandowna Linze |
|
|
|
Beata Siemionowicz |
Polka, z Emska. Ożeniona z Białorusinem Iwanem Siemionowicz, który będąc szefem miejscowej białoruskiej policji w ten sposób chciał ją ochronić, bo większość jej rodziny, jako Polaków Niemcy (?) zabili. Po wojnie wyjeżdża z mężem do Anglii. |
Żona Iwana Siemionowicza 2 siostry??? Przyjaciółka Marysi Walewicz ???? |
|
Marysia Walewicz |
? |
Przujaciółka Beaty Siemionowicz, z domu … |
|
Byłem na koncercie ale w trakcie pierwszego, iście niemieckiego utworu naszła mnie taka refleksja, którą czym prędzej spisałem.
Co z tą Polska? Co z tą Polską skoro już nie tylko Telekomunikacja Polska jest nie polska tylko francuska a właśnie od teraz, Narodową Orkiestrą Polskiego Radia kieruje Niemiec.
Ja rozumiem, że nie mamy piłkarzy bo Orliki to dopiero Tusk wymyślił ale dyrygentów? A dyrygowali tą orkiestrą: Jan Krenz, Bohdan Wodiczko, Kazimierz Kord, Tadeusz Strugała, Jerzy Maksymiuk, Stanisław Wisłocki, Jacek Kaspszyk, Antoni Wit..... a od dziś Niemiec! No tak, ale wtedy to ona się nazywała Wielką Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia a od niedawna nazywa się Narodową....
Ale brzmi nieźle, choć na pierwszy koncert pan niemiecki dyrygent wybrał utwory samych wiedeński faszystów. A Szymanowski? A Lutosławski? A choćby i Hanna Kulenty? Fitelberga by czasami coś zagrali.
Nawet ładnie zagrali. Ten dyrygent ma swoją klasę, ale refleksja pozostała.
Co z tą Polską?
W dyskusji o nienawiści muszę przemyśleć pewne rzeczy. Oto materiał polityczny do przemyśleń.
Jaruzelski cieszy się sympatią większości społeczeństwa, a Lech Kaczyński był znienawidzony. To samo w sobie jest ewenementem – jak bezwolnym obiektem obróbki mentalnej staliśmy się, że agenta okupacyjnego mocarstwa, sprawcę śmierci setek Polaków obdarzamy sympatią, a nienawidziliśmy pierwszego Prezydenta, który starał się budować wolną Polskę i przywracać właściwą miarę wartościom.
Czy Polakom potrzebna jest wobec tego nienawiść? Czy można na tym świecie przetrwać bez nienawiści? Wreszcie, czy Bóg pozwala nienawidzić? Nie są to tylko filozoficzne pytania. Od właściwej na nie odpowiedzi zależy przyszłość ludzkiej cywilizacji, a Polski w szczególności.
Wrogowie ludzkości wypaczyli przekaz biblijnego przesłania Jezusa stanowiącego fundament cywilizacji i pod przykrywką cytatów z Pisma nasączyli współczesny świat anty-Bożą propagandą. Cóż dzisiaj znaczą nakazy: „Nie zabijaj”, „Zło dobrem zwyciężaj”, „Miłuj bliźniego swego”, „Nie sądźcie”? Gdy rozważymy ich dzisiejsze konotacje i zestawimy je z zamiarem Autora, ze zgrozą odkryjemy przewrotną, diabelską propagandę.
„Nie zabijaj”. Oszukano nas, że Bóg jest przeciwnikiem kary śmierci dla morderców, podczas gdy to On sam ją ustanowił (A od człowieka będę żądał duszy człowieka za życie brata jego. Kto przelewa krew człowieka, tego krew przez człowieka będzie przelana, bo na obraz Boży uczynił człowieka. 1 Mojż. 9:5-6). Kara śmierci dla morderców to Boży straszak stojący na straży moralności społeczeństw (Rządzący bowiem nie są postrachem dla tych, którzy pełnią dobre uczynki, lecz dla tych, którzy pełnią złe. Chcesz się nie bać władzy? Czyń dobrze, a będziesz miał od niej pochwałę; jest ona bowiem na służbie u Boga, tobie ku dobremu. Ale jeśli czynisz źle, bój się, bo nie na próżno miecz nosi, wszak jest sługą Boga, który odpłaca w gniewie temu, co czyni źle. Rzym. 13:3-4). Zlikwidowanie kary śmierci otworzyło drogę do zalewu przestępczości i burzenia porządku moralnego świata zachodniego.
„Zło dobrem zwyciężaj”, „miłuj bliźniego swego”, „nie sądźcie”. Tu z kolei dokonano sprytnego pomieszania porządku indywidualnego z porządkiem państwowym. W życiu osobistym chrześcijanin ma się kierować miłością bliźniego – szukać jego największego dobra, ale jak ma to robić państwo w stosunkach z innym państwem? Jak na przykład rząd polski ma miłować rząd rosyjski? Czy w odpowiedzi na rozmieszczenie w Kaliningradzie rakiet Iskander ma wprowadzić ruch bezwizowy dla Rosjan??? Powyższe nakazy stosują się do indywidualnych relacji uczniów Jezusa ze swymi bliźnimi i mają ograniczony zakres, który sprytni propagandyści nadmiernie rozszerzają. Przykładowo nakaz „Nie sądźcie” oznacza niewydawanie wyroków na innych ludzi w zakresie, który jest przynależny jedynie Bogu (np. wiecznego potępienia). Absolutnie nie oznacza rezygnacji z osądów moralnych cudzych czynów i nie zachęca do ich relatywizacji. Sam Jezus wzywa: Nie sądźcie z pozoru, ale sądźcie sprawiedliwie. Jan. 7:24
Pod pozorem fałszywie pojętej miłości bliźniego i miłosierdzia dokonano w świecie zachodnim masowego prania mózgów nową ideologią relatywizmu i braku odpowiedzialności. Wmówiono nam, że nienawiść jest zła pod każdą postacią. Problem w tym, że człowiek pozbawiony nienawiści nie potrafi też kochać. Staje się zobojętniałym, niepewnym w swych przekonaniach obiektem manipulacji „kapłanów” postępu uzbrojonych we wszechpotężne mass media.
Miłość idzie w nierozerwalnej parze z nienawiścią. Gdy coś prawdziwie kochamy, jednocześnie nienawidzimy zaprzeczenia tego. Jezus tak to zilustrował:
Nikt nie może dwom panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć i mamonie. Mat. 6:24,
także:
Nienawidzę i wstręt czuję do kłamstwa, a Prawo Twoje miłuję. Ps. 119:163. Brzydźcie się złem, trzymajcie się dobrego. Rzym.12:9
Powyższe obserwacje prowadzą nas do zaskakującego wniosku – współczesna walka z wszelką nienawiścią ma tak naprawdę na celu zniszczenie miłości do dobra!
By mieć rozeznanie w tej duchowej walce, potrzebna jest jasność w kwestii nienawiści – tej złej i tej dobrej. Najprościej można powiedzieć, że powinniśmy nienawidzić tego, czego nienawidzi Bóg i analogicznie - kochać to samo. Oto przykładowa lista „nienawiści” Boga (zachęcam do samodzielnego zgłębiania Biblii pod tym kątem):
Bać się Pana - znaczy nienawidzić zła; nienawidzę buty i pychy, złych postępków oraz przewrotnej mowy. Przyp. 8:13
Bo Ja, Pan, który miłuję prawo i nienawidzę zbrodniczego łupiestwa… Izaj. 61:8
Nie knujcie złego w swoim sercu jeden przeciwko drugiemu i nie lubujcie się w krzywoprzysięstwie, gdyż tego wszystkiego nienawidzę - mówi Pan. Zach. 8:17
Na swoją obronę masz to, że nienawidzisz uczynków nikolaitów, których i ja nienawidzę. Obj. 2:6
Pan bada sprawiedliwego i bezbożnego, a nienawidzi tego, kto kocha bezprawie. Ps. 11:5
Tych sześć rzeczy nienawidzi Pan, a tych siedem jest dla niego obrzydliwością: Butne oczy, kłamliwy język, ręce, które przelewają krew niewinną, serce, które knuje złe myśli, nogi, które śpieszą do złego, składanie fałszywego świadectwa, i sianie niezgody między braćmi. Przyp. 6:16-19
Lecz do Syna: Tron twój, o Boże, na wieki wieków, berłem sprawiedliwym berło Królestwa twego. Umiłowałeś sprawiedliwość, a znienawidziłeś nieprawość. Hebr. 1:8-9
By chrześcijanie byli użyteczni dla Boga i skuteczni w walce o wartości, muszą kochać Boga i Jego wolę oraz nienawidzić zła. W przeciwnym razie staną się letni, zdziecinniali, do niczego nieprzydatni.
Mając więc ogłupione, bezideowe społeczeństwo, infantylnych chrześcijan, wystarczy przygotować zastępy nowych barbarzyńców, którzy zniszczą naszą cywilizację. Ten proces już trwa. Gdy lewacka propaganda kastruje nas z wartościowej nienawiści do zła i jego przejawów, jednocześnie sączy nam subtelnie nienawiść do tego, co dobre. Przykładowo w Polsce udało się jej wzbudzić w nas litość do ubeków i kapusiów, a wpoić nam pogardę wobec zwolenników lustracji czy dekomunizacji. Jaruzelski cieszy się sympatią większości społeczeństwa, a Lech Kaczyński był znienawidzony. To samo w sobie jest ewenementem – jak bezwolnym obiektem obróbki mentalnej staliśmy się, że agenta okupacyjnego mocarstwa, sprawcę śmierci setek Polaków obdarzamy sympatią, a nienawidziliśmy pierwszego Prezydenta, który starał się budować wolną Polskę i przywracać właściwą miarę wartościom? Co więcej, tragiczna śmierć Lecha Kaczyńskiego nie zahamowała tego procesu. Wybory prezydenckie wygrało stronnictwo przynajmniej moralnie odpowiedzialne za jego śmierć, a pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu media urządzały seanse nienawiści do tego, co Polacy przez wieki kochali. 11 listopada „Gazeta Wyborcza” na młodych patriotów napuściła „antyfaszystów” gotowych zastąpić nienawiść słowną „rewolucyjnym czynem”. Co będzie kolejnym krokiem?
Pewną nadzieję daje ostatnia próba zakłócenia patriotycznego wiecu na 10 marca przez bojówki postępu spod baru naprzeciwko pałacu namiestnikowskiego. Pomimo nagłośnienia sprawy na wezwanie partii stawiło się tylko kilkanaście osób. Pokazuje to, że na 10 kwietnia nie wystarczy już spontaniczny zryw przez Internet. Jeśli partia zechce naprawdę się wykazać, musi sięgnąć po wypróbowane rezerwy kadrowe – akurat czas jest odpowiedni, bo u starych towarzyszy z UB narasta gniew za zmniejszenie emerytur…
Paweł Chojecki
I jeszcze drugi, ostrzejszy, bardziej emocjonalny i ze znacznie mniejszą liczbą argumentów.
Podobno nieprzyjaciel zarzuca nam, że kierujemy się nienawiścią wobec niego. Nienawiść jest potrzebna, jest niezbędna, jest naturalna. Czym innym moglibyśmy się kierować w stosunku do nieprzyjaciela? Jakie inne uczucie jest tu właściwe? Jeżeli PO ma być partią miłości, to oczywiście PiS powinien być partią nienawiści - nienawiści do zdrady, zbrodni i przestępstwa.
Czas już, żebyśmy przestali tłumaczyć się przed nieprzyjacielem. Nieprzyjaciel jest po to, by go zlikwidować. Nie daj Boże, by jakiś biedny Polak wstydził się, czuł się źle z tego powodu, że nienawidzi nieprzyjaciela Polski. Nie ma innego sposobu, by Polski bronić. Nieprzyjaciel musi być pokonany.
Oczywiście będzie on stosował swoje stare sztuczki, apele do sumienia chrześcijańskiego i katolickiego. Użyje do tego nawet całej sfory arcybiskupów, biskupów i prałatów. Nie ma dla nich litości. Ktoś, kto służy nieprzyjacielowi, zdradził Polskę i zdradził Kościół. Nie ma litości dla komunistów i ich tajnych współpracowników. Na marginesie: ktoś tu niedawno się zdziwił "Komorowski komunistą?" A czymże innym to jest? Gnojem, oczywiście. "Komunista" to tylko wyzwisko, takie samo dobre, jak każe inne. W tym wypadku szczególnie odpowiednie, bo "komorowski" jest synkiem komunisty, jest tajnym współpracownikiem komunistycznej służby bezpieczeństwa i jest zwolennikiem mafijnego "komunistycznego" kapitalizmu, czyli obecnego ustroju gospodarczego Polski.
Bez nienawiści złego dobro nie zwycięży. Nie będziemy nawet wiedzieli, co to jest dobro. Błogosławiony Popiełuszko to wiedział. Mówił po polsku, że dobro to NSZZ Solidarność, a zło - to komuniści. Komuniści i zdrajcy nie mogą rządzić w niepodległej Polsce. Delikatnie, kulturalnie, bez nienawiści i w sposób dyplomatyczny sformułował to pan Macierewicz:
Odpowiedzą przed sądem.
A. mi kupiła, przeczytałem i teraz mi smutno, choć jakbym nie przeczytał też smutno mi by było.
Są jednak różne smutki. Ten motywuje mnie do tego, aby bardziej prosić o rządzących w myśl zalecenia skierowanego przez Pawła do Tymoteusza, aby modlitwy odprawiać za królów i wszystkich sprawujących władzę. I aby nie było wątpliwości - robię to "abym mógł życie prowadzić w cichości, w spokoju, w sposób godny" (1Tm2).
A książkę polecam kolegom demokratom, humanistom, wierzącym jeszcze że świat jest taki piękny a swoim głosem oddanym w eurowyborach przyczyniamy się do tego by był jeszcze piękniejszy.
Dane z raportu dotyczącego sprzedaży komputerów, LCD i aparatów cyfrowych w Polsce
Rok | Stacjonarny | Notebook | Razem | LCD | Aparaty | |
2001 | 883 714 | 96 599 | 980 313 | 28 715 | ||
2002 | 975 665 | 118 624 | 1 094 289 | 97 338 | ||
2003 | 1 284 385 | 165 264 | 1 449 649 | 261 713 | 278 000 | |
2004 | 1 394 909 | 251 543 | 1 646 452 | 447 475 | 532 000 | |
2005 | 1 592 245 | 507 934 | 2 100 179 | 1 228 365 | 905 000 | |
2006 | 1 656 618 | 886 408 | 2 543 026 | 1 486 480 | 1 040 750 |
Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władze, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością. Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga.
Skoro ta książka to "zapis choroby" to znaczy, że jestem chory.
Tak, jestem chory! Podejrzewałem to już od dłuższego czasu bo zauważałem nie tylko symptomy choroby ale nawet pewne objawy poprawy po zaaplikowaniu sobie jakieś 2 lata temu zakazu kupowania Wyborczej.
http://www.merlin.com.pl/frontend/browse/product/1,490725.html#fullinfo
Będąc w wielkiej hali Macro Cash & Cary kupiłem, bo nie czytałem wcześniej.
Okładka twarda ale książka miękka, socjalistycznie zgodna choć nie proletariacka. Tylko opowieść o dwóch Niemkach ("Wymarsz piątej kolumny"), staruszkach z domu opieki w Szczytnie zrobiła na mnie wrażenie, tak że podziwiałem zarówno zmysł obserwacji jak i kunszt języka. Teraz jednak wydaje mi się, że ten socjalistyczny, a dokładnie gomułkowski tytuł reportażu niszczy to dobre wrażenie.
Jeszcze raz wracam do tytułu:
... i wynotowuje taki oto kawałek:
… polski inteligent jest wyjątkowym konformistą. Owszem, uwielbia mieć własne zdanie, ale pod warunkiem, że jest to zdanie podzielanie przez wszystkich innych. Z przejęciem powtarza więc obiegowe banały i nawet nie przyjdzie mu do głowy, aby zadać jakieś pytanie. Uwielbia chodzić w nogę, być w masie, po słusznej stronie i śpiewać w chórze. Wielkie sukcesy „Gazety Wyborczej” mają swe źródło, poza oczywiście jej niewątpliwymi profesjonalizmem, w tym, że umiała pełnić rolę codziennego podręcznika dla inteligenta, co mówić, co myśleć i przed wszystkim, co stanowczo odrzucać, aby nikt nie mógł ci zarzucić, że nie jesteś inteligentem. W końcu stał za tą gazetą kwiat polskich intelektualistów, uwiarygodniali ją profesorowie i nobliści, a ludzie o wielkich, sławnych nazwiskach, którzy mieli ochotę podejmować z nią spór, przez długi czas w ogóle nie mieli tego gdzie zrobić.
Naprawdę niezłe. Coraz bardziej podoba mi się ta książka - analiza jest super, recepty niestety już nie ma bo recepty metodami zaproponowanymi przez autora wymyślić nie sposób. Ale recepta jest...
Alek poprosił o recenzje, więc czytam ...
Na razie bardzo zaciekawił mnie język - po prostu zwykły, nieliteracki, codzienny, kawałkami wulgarny (jak Wulgata) lecz bez wulgaryzmów. Po prostu język małolatów.
Tyle na razie.
Dopisek z 4 września 2007: dziś kupiłem 5*Michnikowsczyzna + 2*Polactwo więc może autor i wydawnictwo wybaczą mi jakoś łamanie ich praw autorskich poprzez umieszczenie tu (ku pamięci i dla mojego kumpla w dalekim kraju) krążącej po sieci wersji elektronicznej tej książki.
Zrobiłem sobie szablon do opisywania książek:
Teraz tylko używać.
To co się zmieniło to otoczenie prawne. Uświadomiłem sobie, że wejście Polski do Unii to nie jest przeniesienie Polski gdzieś tam, nie otwarcie granic, nie przestawienie nam wszystkim jakiegoś przełącznika w mózgach ale zmiana kontekstu prawnego w jakim się znajdujemy.
W chwili podpisania traktatu międzynarodowego jakim był akt akcesji zaczęło nas obowiązywać jakieś nowe prawo a nawet zgodzono się aby to nowe prawo było zmieniane i tworzone nie przez nasz sejm (wg naszej konstytucji to on jest tu naj...) ale przez jakieś inne ciało, jakąś inną osobę.
A teraz właśnie ustalono treść jakieś Europejskiej Konstytucji tak więc okazuje się, że nie tylko prawo nas obowiązujące powstaje poza Polską ale również prawo dotyczące sposobów tworzenia prawa (tym właśnie jest konstytucja). Zupełnie nie chce mi się w tym miejscu wpuszczać w dyskusje czy to dobrze, czy też źle. Piątkowa dyskusja z J. na tematy podobne była wystarczająco męcząca - chcę tylko pogłębić własną świadomość, że prawo mnie dotyczące w znacznej części będzie powstawać teraz poza Wiejską (Wsiową?) i będzie tworzone przez nieco innych (?) ludzi niż przez tylko polskich posłów.
Słowniczek-pomocniczek:
Tak powiedział dzisiaj pan prezydent, więc ja czuję się jak składnik :-)