Cukier krzepi
Ktoś zeskanował stare reklamy cukru. No i fajnie je mieć.
Ktoś zeskanował stare reklamy cukru. No i fajnie je mieć.
Lekarze rodzinni nie dogadali się z NFZ
Gazeta Wyborcza, PAP, Maria Bielicka, PAP 28-12-2005
Porozumienie Zielonogórskie zdecydowało, że zrzeszeni w nim lekarze rodzinni nie przyjmą warunków proponowanych przez NFZ i w związku z tym od 1 stycznia zamkną gabinety.
(...)Porozumienie powołuje się na wyniki ankiet wypełnianych przez około 2,5 tys. pacjentów. Zdaniem Roberta Sapy, rzecznika Porozumienia, są one wyrazem poparcia pacjentów dla działań Porozumienia. Jak wyglądała ankieta? Na przykład na pytania typu: "Czy uważasz, że Twoje zdrowie warte jest tego, by NFZ przeznaczył większe środki na lekarza rodzinnego?", twierdząco odpowiedziało 99,2 proc. respondentów. Odpowiedzi na pozostałe również były z kategorii oczywistych.
Grunt to zadać dobre pytanie. Ja powtórze jakie zadano:
Czy uważasz, że Twoje zdrowie warte jest tego, by NFZ przeznaczył większe środki na lekarza rodzinnego?
A co by było gdyby zadali takie pytanie:
Czy jesteś świadom, że przeznaczając z NFZ większe środki na lekarza rodzinnego twoje obciążenia fiskalne wzrosną niewspółniernie do efektu jakiego oczekuje Twoje zdrowie?
Jeżeli mowa o zdrowiu górę zaczynają brać emocje a zdrowy rozsądek wysiada. Ja się nie dziwię, że 99,2% odpowiedzi było na tak.
Jeżeli ktoś ma decydować o wydawaniu (pozornie) nieswoich pieniędzy na swoją korzyść to zawsze przychodzi mu to łatwo.
"Nie można zaoferować dobrego zdrowia wszystkim obywatelom Europy, bo niektórzy z nich nie chcą dobrego zdrowia, potrzebują po prostu choroby, żeby odgrywać swoje role społeczne; inni mają bardzo złe geny albo nie mają szczęścia - to opinia polskiego wiceministra zdrowia, która wywołała konsternację w Brukseli." - wywodził na oficjalnym papierze resortu zdrowia wiceminister Rafał Niżankowski.
(...)
Taki był polski wkład w debatę o tym, co zrobić, by obywatele Unii byli zdrowsi. List stał się w Brukseli przedmiotem kpin, a Belka nazwał go "kompromitacją".
(...)
Minister napisał co myśli, to co myśli było niezgodne z polityką Brukseli więc minister przestaje być ministrem.
Odwracając wypowiedź ministra można dojść do wniosku, że w Unii oferuje się zdrowie wszystkim obywatelom, nawet tym którzy nie chcą dobrego zdrowia bo z jakiś powodów potrzebują choroby, oraz tym, którzy mając złe geny lub nie mając szczęścia są nieuleczalnie chorzy lub kalecy. Ale przecież to nie jest prawda!
W każdej społeczności są ludzie, którym bycie chorym jest na rękę. Dzieje się tak zwłaszcza w społecznościach, gdzie opieka zdrowotna jest dostępna za darmo a status chorego wyższy niż status zdrowego. Na starość lepiej być rencistą niż emerytem (więcej dodatków a przecież choroby są prawie zawsze składnikiem starości), w szkole lepiej być dyslektykiem niż normalnym (więcej czasu na klasówkach i maturze) - a skoro tak jest to kwestia doszukania w sobie jakiejś choroby jest już tylko kwestią zaangażowanych w diagnostykę środków. Jest hipochondryk - znajdzie się choroba.
W naszych zanieczyszczonych ekologicznie społeczeństwach coraz częściej rodzą się chore dzieci, których leczenie jest tak kosztowne, że nie jest tego wstanie tego ponieść żaden system ubezpieczeń społecznych. Oczywiście do takich dzieci zaraz docierają dziennikarze bo bardzo medialne jest dziecko skazane na śmierć przez Ministra Finansów, szefa Kasy Chorych albo Ministra Zdrowia. Taki Minister siedzi w pięknym garniturze za swoim biurkiem w bogatym gabinecie, nie chce dać na ten konkretny przypadek 4 mln i od razu widać, że jest złym człowiekiem na którym wyładuje się agresja tłumu czytelników. Dziennikarze robią zadymę i od razu ludzie zrzucają się i znajdują ten jeden milion z potrzebnych czterech (pamiętna akcja "TVN dzieciom") - no i dobrze, jedno dziecko prawie uratowanie, ale ktoś zapomina, że tych dzieci są setki (!) a czasu antenowego wystarcza na jedno.
Czy robiąc taką akcje dla jednego dzieciaka myśli się o tych pozostałych, którym serwuje się fałszywą nadzieje? A przecież hasło "zdrowie dla wszystkich Europejczyków" jest właśnie takim fałszywym hasłem zwłaszcza wtedy, gdy widać, że 4mln jako koszt leczenia jednego dziecka jest porównywalne z rocznym budżetem oddziału dziecięcego w jakimś szpitalu powiatowym. Na takim oddziale, za takie pieniądze można wyleczyć znacznie więcej dzieci chorych na nieco mniej kosztowne, aczkolwiek równie nieprzyjemne choroby. Ale skoro z przyczyn finansowych należy dokonywać wyborów to nie wolno szafować hasłami zahaczającymi o absolut w stylu "dla każdego".
"Zdrowie dla każdego" to kłamstwo, które może jest miłe, na pewno jest niezłym hasłem wyborczym ale jest fałszywą nadzieją a więc czymś co rodzi więcej zła niż dobra.
I tu powinienem zastanowić się nad tym skąd biorą się choroby i czy da się ten problem jakoś całościowo rozwiązać. Powinienem, ale nie mam czasu, więc się zastanawiać nie będę. Zresztą nie ja jestem Ministrem Zdrowia.