Na wstępie : Nie oceniam ani wiary, ani wierzących.
#Def#
Ofiara:={Cos co oddajemy,w jakims "dobrym", dla jakiejś idei ...}
Inwestycja:={Wydajemy x zakładając iż da nam to y, gdzie y>x}
#Zał#
1* Bóg jest wszechwiedzący
2* Bóg := Syn + Ojciec + Duch Św.
3* Syn Boga zna swoja przysłość
(1 & 2) -> 3
#Wnioski#
Śmierć Jezusa to inwestycja, nie ofiara. Tak przynajmniej logicznie wynika z powyższych "wyliczeń". A skoro to byla inwestycja, dzialanie w celu uzyskania jakiegoś rezultatu, z "amortyzacją kosztów" (zmartwychwstanie) to dlaczego nazywamy to ofiarą ("darowizną")? Skoro dwie rozbieżne akcje nazywamy celowo w ten sam sposób, to jest to manipulacja. Manipulacja w domyśle jest czymś złym (tak odruchowo postrzega to ludzka percepcja). Wiec czemu o czymś złym mówi się że było czymś dobrym i wielkim (manipulacja po raz drugi). Dodatkowo całość tej sytuacji (ofiara na krzyżu) nie przyniosła żadnych wymiernych efektów, mineło już dwa tysiące lat, a nadal jedynym przejawem obecności boga, są słowa tych którzy wieżą (z definicji, bez podawania powodu, porostu "bo tak"). Mimo tego wszystkiego jesteśmy od raju dalej niz 2000 lat temu. Przepaść między nami a Bogiem jest nadal ogromna i niestety się powiększa.
Gdzie jest błąd ? Pewno nie ja jeden nie znam odpowiedzi. W kwesti ofiary; było nią cierpienie, tu sie zgodze, ale smierć? Pozatym skoro Bóg ojciec jest wszystko wiedzący, pewno wiedział że nie wiele z tego wyjdzie (znał przyszłość). Ktoś pewno powie że człowiek ma wolną wole, i dlatego nie można powiedzieć jak potoczą sie losy człowieka. Ja dodam że człowiek jak wszystko działa wg schematów, przewidywalni ludzie wg. banalnych, a ludzie "nie przewidywalni" wg. bardziej zawiłych nie widocznych "gołym okiem".
Tak czy inaczej. Zreasumujmy !
* Bóg złożył syna w ofierze (zainwestował)
* Bóg zna przyszłość wiec wiedział ze nic to nie da, a mimo to zrobił to!
* Czy Syn który czynił cuda jest masochistą? czy wielkim "optymistą" że z własnej woli cierpiał (choć mogł nie czuć bulu przecież jest synem boga), łudząc się że to coś zmieni ? (przecież też znał przyszłość)
Kolejna tragiczna konkluzja : # Bóg Ojciec okazał nam swoje miłosierdzie, skazujac syna na cierpienie, patrząc na to jak jego własny syn cierpi, NA NIC! i NIE POTRZEBNIE!
Ktoś mógłby nazwać to wręcz mechanizmem tortury. Ludzie torturujac innych ludzi, doprowadzają torturowaną osobe jak najbliżej smierci, by nastepnie dać jej odpocząć i doprowadzić ją tam jeszcze raz. Robią to dlatego że gdy dana osoba umrze nic wiecej nieda się zrobić, ale ręcze głową że gdyby medycyna pozwalała na wskrzeszenie, tortury polegały by na śmierci w cierpieniu i wskrzeszeniu, i tak w koło ...
Tu nasuneło mi się pytanie, skoro bóg może zejść na ziemie, skoro dobry człowiek po śmierci idzie do nieba, to poco cała akcja "zmartwychwstanie"? Przecież Syn po śmierci mogł zstąpić z nieba, a nie wstawać z grobu! Efekt był by bardziej przekonywujący.
Kończąc - mnustwo pytań zero odpowiedzi. Każdy może patrzeć na każdą kwestie po swojemu. To nie jest mój punkt widzenia, ale teoretyczie logiczna analiza sytuacji, przez pryzmat naszej dzisiejszej wiedzy. Założeniem jest też że Bóg jest mądry, wiec napewno miał w tym działaniu jakiś racjonalny cel, ale nie wydaje mi się by było nim to, co za ten cel uznajemy dzisiaj.
Pozdrawiam - DeeL Filozof