Notki z roku 2010


3 stycznia 2010 (niedziela), 20:58:58

Koniec świata? Znowu?

Inspiracja

Końca świata w 2012 r. nie będzie. Wszyscy zginiemy rok wcześniej

Hal, deser.pl, 03.01.2010 17:04

Biblia i matematyka nie mogą się mylić - zapewnia słynny amerykański kaznodzieja. I przedstawia swoje wyliczenia.

Dzień zagłady z pewnością nie nadejdzie w 2012 roku, jak niektórzy przewidują, opierając się na kalendarzu Majów. - To bajka - mówi Harold Camping, znany z kontrowersyjnych interpretacji Biblii i uduchowionych wystąpień w radiu i telewizji, których słuchają wierni na całym świecie.

Jak informuje ''San Francisco Chronicle'', 88-letni Camping od 70 lat zajmuje się badaniem Biblii. Twierdzi, że udało mu się opracować formułę matematyczną, która pozwala zinterpretować proroctwo ukryte w Piśmie Świętym. Dzięki temu kilka lat temu odkrył datę końca świata - 21.05.2011.

Jak obliczyć datę zagłady świata?

Tekst Biblii został podyktowany przez Boga i każde słowo i każda liczba ma duchowe znaczenie - mówi Camping. Amerykański kaznodzieja zauważył, że niektóre liczby pojawiają się tam, gdzie poruszane są określone tematy. I tak liczba pięć oznacza ''pokutę'', dziesięć ''pełnię'', a siedem ''niebo''. A potem wystarczy policzyć.

- Chrystus zawisł na krzyżu 1 kwietnia 33 roku naszej ery. Do 1 kwietnia 2011 roku minie 1978 lat - mówi Camping. 1978 należy pomnożyć przez 365,2422 dni (liczba dni w roku solarnym).

Między 1 kwietnia a 21 maja jest 51 dni. Jeśli dodamy do wyniku poprzedniego mnożenia otrzymamy liczbę 722 500. Czyli:

(5 x 10 x 17) x (5 x 10 x 17) = 722 500

Albo: (pokuta x pełnia x niebo) podniesione do kwadratu. - Mówię wam, prawie spadłem z krzesła, gdy to zauważyłem - opowiada amerykański kaznodzieja. Wierni, którzy słuchają jego kazań z krzeseł nie spadają i ze spokojem przyjmują zapowiedź końca świata.

- Czekam na to. Świat kiedyś miał dla mnie jakiś urok, ale teraz stracił go definitywnie - mówi 60-letni Ted Solomon, zatrudniony Family Radio, rozgłośni nadającej wystąpienia Campinga. Niektórzy pracownicy biura w Oakland, które drukuje broszury i książki kaznodziei, noszą nawet koszulki z napisem: ''21 maja 2011''.

Ups! Już raz końca świata nie było

Nie przeszkadza im nawet fakt, że Harold Camping już raz prorokował koniec świata - jak łatwo się domyślić, popełnił ''błąd w obliczeniach''. 6 września 1994 roku jego zwolennicy zebrali się w Alameda w Kalifornii i czekali na powtórne nadejście Chrystusa.

Ich przywódca duchowy zapowiadał ten dzień od dwóch lat. Dzieci poprzebierane w najładniejsze stroje do kościoła, dorośli z Bibliami w rękach - wszyscy czekali z twarzami zwróconymi ku niebu. I... nic.

Harold Camping nie przejął się zbytnio pomyłką. Kolejne lata spędził na obliczeniach. I rozwijaniu swojego przedsiębiorstwa medialnego, które zapewniło mu jeszcze większy rozgłos. - Jesteśmy teraz tłumaczeni na 48 języków, nadajemy transmisje nawet do Chin - chwali się Camping. - Jak byłoby to możliwe bez miłosierdzia bożego? - pyta.

Czy straci poparcie, jeśli znowu końca świata nie będzie? - Nawet nie mogę o tym myśleć. Teraz wszystko jest zbyt pewne. Zostało zbyt mało czasu, żeby myśleć w ten sposób - mówi Rick LaCasse, który 15 lat temu był w Alameda i jeden ''dzień zagłady'' już przeżył. I nie ma teraz najmniejszych wątpliwości.

Komentarz

A piękne jest to, przez takiego gościa w mediach (a gazeta.pl jest tu typowa) całkowicie dyskredytuje się oczekiwanie. Oczekiwanie jest nie modne, bo przecież mamy plany, wizje, chcemy jeszcze zrobić to i zobaczyć tamto. Oczekiwanie jest dobre dla Świadków Jehowy i dewocyjnych dziwiaków, mimo iż ciągle jeszcze wielu co niedziele ustami wyznaje w stronę nieba (albo tylko ołtarza w kościele), że "oczekuje przyjścia Pana w chwale".

Piękne jest to, że Jezus powiedział i "Jak działo się za dni Noego, tak będzie również za dni Syna Człowieczego: jedli i pili, żenili się i za mąż wychodziły aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki; nagle przyszedł potop i wygubił wszystkich." (Łk 17:26-27).

I to jest piękne :-)

Modlitwa

Przyjdź Panie Jezu. Maranatha!


Kategorie: obserwator, _blog


Słowa kluczowe: koniec świata, powtórne przyjście, 2012


Komentarze: (7)

Gość: Ewiak Ryszard, January 4, 2010 17:27 Skomentuj komentarz


Gość: Ewiak Ryszard, dynamic-78-8-158-232.ssp.dialog.net.pl
2010/01/03 22:28:54

No cóż, to będzie kolejna kompromitacja. Jezus wyraźnie ostrzegał: "Nie wasza to rzecz poznać czasy lub wyznaczone czasy, które Ojciec zarządził we własnej władzy" (Dz.1:7). Do końca świata, a właściwie końca epoki jest jeszcze daleko.

Gdzie faktycznie znajdujemy się w strumieniu czasu? Wielką pomocą jest tu wizja z jedenastego rozdziału Księgi Daniela. Zawiera ona podany w porządku chronologicznym plan Nieba. Co więc czeka nas w najbliższej przyszłości? "W czasie wyznaczonym [król północy = Rosja] powróci z powrotem [odzyska utracone, w wyniku rozpadu bloku wschodniego wpływy] i wkroczy na południe [wiele wskazuje na Gruzję], ale nie będzie jak wcześniej [zwycięstwa, jak w 1921] i jak później [w 2008], gdyż ruszą przeciw niemu mieszkańcy wybrzeży Kittim [Zachód], i będzie poniżony i zawróci" (Daniela 11:29,30a). Już w Księdze Liczb zapowiedziano: "I [przypłyną] okręty od strony Kittim (z Zachodu) i upokorzą Aszszura (Rosję) i upokorzą Ebera (mieszkańców zza Eufratu)" (24:24). Biblia jednoznacznie wskazuje, że USA zaatakują Rosję i Iran, i prawdopodobnie też jako pierwsze użyją "wielkiego miecza", tj. broń jądrową (Apokalipsa 6:4). Wiele wskazuje, że wojna zacznie się od wkroczenia oddziałów rosyjskich w głąb Gruzji.

Jezus, nawiązując do wcześniejszych proroctw, zapowiedział, że powstanie naród przeciw narodowi (konflikt etniczny), a potem królestwo przeciw królestwu (Mateusza 24:7). To będzie dopiero początek bólów porodowych (Mateusza 24:8).

anonim, January 4, 2010 17:28 Skomentuj komentarz


A więc jeszcze nie w tym tygodniu :-)

mike, January 5, 2010 20:38 Skomentuj komentarz


Nie rozumiem tej całej fascynacji końcem świata - tak jakby ci wszyscy bibliści nie zrozumieli przypowieści o pannach roztropnych i nierozsądnych. "Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny" - jak dla mnie to jedyny potrzebny dowód, że nie da się tego ani wyczytać z przemnożonych liczb znalezionych w Biblii, ani z interpretacji proroctw ani z gwiazd na niebie. Gdy wiadomo, kiedy trzeba wstać, to po co czuwać?

W., January 5, 2010 23:14 Skomentuj komentarz


Widzisz - to nie jest takie proste. Jest nieco wypowiedzi dających nadzieje, że nie będzie się zaskoczonym. Np. taki fragment:

"Nie potrzeba wam, bracia, pisać o czasach i chwilach. Sami bowiem dokładnie wiecie, że dzień Pański przyjdzie tak, jak złodziej w nocy. Kiedy bowiem będą mówić: Pokój i bezpieczeństwo - tak niespodzianie przyjdzie na nich zagłada, jak bóle na brzemienną, i nie ujdą.

Ale wy, bracia, nie jesteście w ciemnościach, aby ów dzień miał was zaskoczyć jak złodziej,. Wszyscy wy bowiem jesteście synami światłości i synami dnia. Nie jesteśmy synami nocy ani ciemności.

Nie śpijmy przeto jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi! Ci, którzy śpią, w nocy śpią, a którzy się upijają, w nocy są pijani. My zaś, którzy do dnia należymy, bądźmy trzeźwi, odziani w pancerz wiary i miłości oraz hełm nadziei zbawienia. Ponieważ nie przeznaczył nas Bóg, abyśmy zasłużyli na gniew, ale na osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który za nas umarł, abyśmy, czy żywi, czy umarli, razem z Nim żyli."
(1 Tes 5:1-10)

Janusz, January 13, 2010 19:01 Skomentuj komentarz


Domyślam się,że W.to imię autora strony.
Też podobnie uważam.Można dopowiedzieć za słowami K.Salomona-
"Kto strzeże przykazania nie uzna nic złego i CZAS i przyczyny
zna serce mądrego.Albowiem wszelki zamysł ma czas i przyczyny
aleć wielka bieda trzyma się człowieka,że NIE WIE,co ma być,
bo kiedy się to stanie,któż mu oznajmi?"
Obliczenia H.C.w żadnym razie nie mogą być przypadkowe.
Tysiące ludzi sprawdzało je i nikt nie był w stanie
obalić ich.Wierzę,że sprawa jest bardzo poważna.Musimy jedno
pamiętać,mianowicie,że wszystkie dane do obliczeń wypływały
ze Słowa Bożego.Smutne jest to,że komentarze w G.pl są tak
szydercze i prymitywne.To prawda,że nie chcemy słyszeć o
końcu świata,tyle spraw jeszcze do załatwienia,tyle....
Niech zatem każdy sprawdzi w czym myli się H.C. i ewentualnie
udowodni omylność Jego wywodów bo czasu zostało niewiele.
Pozdrawiam

mike, January 16, 2010 20:50 Skomentuj komentarz


Jego obliczenia są o tyle prawidłowe, o ile jego założenia są prawidłowe. A jego założenia są dosyć daleko idące. To, że pewne liczby się powtarzają, to jedno - ale jego formuły, które są opracowane "z powietrza" to drugie. Czemu (5 x 10 x 17) do kwadratu, a nie do sześcianu? W końcu są trzy osoby boskie - idealnie pasowałoby do naszego równania, równie zrzucałoby z krzesła. Zresztą wielebny Camping zakłada, że data urodzenia Chrystusa została przy ustalaniu kalendarza gregoriańskiego ustalona poprawnie - z badań historycznych wynika, że tak nie było i Chrystus prawdopodobnie urodził się w 4 roku p.n.e. Chociażby sam ten fakt wskazuje na to, że to wszystko w dużej mierze szarlataneria i żerowanie na ludzkiej słabości do poznawania przyszłości. Jednym słowem: tarot dla chrześcijan.

stg, December 6, 2010 18:02 Skomentuj komentarz


Wszystko jest zależne od Boga, więc może on przekładać datę końca świata,a jak wszyscy bez przerwy będą się tym tak fascynować to końca świata nigdy nie będzie lub długo...
Skomentuj notkę
5 stycznia 2010 (wtorek), 08:19:19

Życzenia Unijne

Hurra! Jesteśmy w Uni Europejskiej! Nie wiem do końca czym jest ta Unia (nie przeczytałem jeszcze Traktatu Lizbońskiego więc skąd mam wiedzieć) ale już wiem, że bardzo ciekawie wpływa ona na kulturę. Zmianę zachowań międzyludzkich dobrze obrazuje poniższy list:

----- Original Message -----
From: scsi@e-slask.pl
To: wojtek@.....pl
Sent: Thursday, December 17, 2009 8:38 AM
Subject: Kartka Świąteczna 2009 - [Sprawa#SCSI.0717-000103/09]

Dokumenty: SCSI.KW-001518/09
Sygn. sprawy: SCSI.0717-000103/09
Rej. koresp. wych.: KWe-013913/09
Wysłane przez: Magdalena Cicha

-------- Wiadomość oryginalna --------

Szanowni Państwo,
W załączeniu przesyłam Kartkę Świąteczną od Śląskiego Centrum Społeczeństwa Informacyjnego.

Proszę rozesłać Kartkę do pracowników poszczególnych wydziałów.
Pozdrawiam,
Magdalena Cicha
--

W przypadku kontynuacji korespondencji w aktualnej sprawie prosimy nie usuwać znaku sprawy z tematu wiadomości.

Telefon: 032 774 03 18
Faks: 032 774 01 73
email: scsi@e-slask.pl
www.e-slask.pl
--

Śląskie Centrum Społeczeństwa Informacyjnego
ul. Henryka Dąbrowskiego 23
40-032 Katowice
--

Wysłano z systemu FINN 8 SQL

I chyba są to jedyne życzenia jakie otrzymałem, które mają formę delikatnego, urzędniczego polecenia (a może jestem przewrażliwiony i jest to tylko gorąca prośba?). W każdym razie nie zastosowałem się i nie rozesłałem tego listu pracownikom poszczególnych wydziałów a życząc urzędnikom dobrze nie zastosowałem się i nie użyłem znaku sprawy w temacie wiadomości.


Kategorie: obserwator, ue, _blog


Słowa kluczowe: scsi, ue, życzenia noworoczne, biurokracja


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
5 stycznia 2010 (wtorek), 16:57:57

Swobodny przepływ kapitału

Pewne państwo zadziałało tak:
- podpisało traktaty o swobodzie handlu oraz przepływu kapitału,
- stworzyło przepisy ułatwiające tworzenie banków oraz ostre granie na rynku bankowym.
- W efekcie ludziki z całego świata lokowali pieniądze w tych bankach, bo dawały dobry procent a bank to bank, gwarancje państwa to gwarancje państwa.
- Jak banki przestały być wypłacalne państwo (w osobie rządu tego państwa) powiedziało, że owszem - gwarantuje za te banki, ale bardzo prosi aby inne państwa mu pomogły.
- Niektóre państwa pomogły - jedne bardziej, bo są bogate, inne mniej bo są biedne (moje państwo jest biedne ale pomogło), a inne wcale - bo mają mądre rządy (moje państwo ma głupi rząd więc pomogło). - Potem rząd tego państwa powiedział, że rzeczywiście gwarantuje za te banki, ale tylko oszczędności swoich obywateli. Jeżeli ma gwarantować za wszystkie wierzytelności to musi się spytać narodu, bo to naród jest suwerenem i tworzy prawo w tym państwie.

Myślę, że ludziki z całego świata co kupowali papiery w tych bankach mogą sobie teraz teraz te papiery zabrać. Może zaczną myśleć a może nie.

No i co? Wojna?


Kategorie: obserwator, ekonomia, _blog


Słowa kluczowe: bank, islandia, oprocentowanie, lokaty


Komentarze: (2)

anonim, January 5, 2010 17:03 Skomentuj komentarz


Islandia? Tak. A rząd Tuska wspomógł Islandię polskimi 300 mln, bo tylko na tyle nas stać.

anonim, January 5, 2010 17:03 Skomentuj komentarz


Islandia nie spłaci długów swych upadłych banków?

Leszek Baj, Reuters, AP 2010-01-05 15:49

Brytyjskie i holenderskie władze są wściekłe. Islandzki prezydent Olafur Grimsson odmówił podpisania ustawy regulującej spłatę ponad 5 mld dol., które po upadku islandzkiego banku Landsbanki stracili jego klienci w Wielkiej Brytanii i Holandii

Teraz o dalszych losach kontrowersyjnej ustawy zadecydują sami Islandczycy w referendum. - To kamień węgielny struktury konstytucyjnej w Islandii, że ludzie są najwyższym sędzią ważności prawa - powiedział prezydent w oświadczeniu. Referendum ma się odbyć najszybciej jak to możliwe. Problem w tym, że jeśli ustawa nie wejdzie w życie, Islandia może mieć kłopoty z otrzymaniem dalszych międzynarodowych pożyczek - w sumie miała dostać około 4,6 mld dol. od Międzynarodowego Funduszu Walutowego i krajów nordyckich na ratowanie pogrążonej w kryzysie gospodarki. Co więcej Islandia będzie też miała inny poważny problem. W lipcu islandzki rząd złożył wniosek o członkostwo w Unii Europejskiej, ale bez rozwiązania problemów zadłużenia prawdopodobnie nie będzie ono możliwe.

- Jesteśmy bardzo rozczarowani decyzją prezydenta. Oczekujemy szybkiej reakcji islandzkiego rządu, co się teraz będzie działo - powiedział Reuterowi Ruud Slotboom, rzecznik holenderskiego resortu finansów. - Islandia ma obowiązek spłaty zobowiązań - dodał. W podobnym tonie wypowiadają się przedstawiciele brytyjskiego rządu.

- To wielkie zaskoczenie, bardzo negatywne dla rynków finansowych. To może zaszkodzić pożyczce z MFW - powiedział z kolei Petter Sandgren, ekonomista szwedzkiego banku SEB.

Skąd takie międzynarodowe zamieszanie o islandzkie długi?

W październiku 2008 r. Islandia przeżyła prawdziwe załamanie gospodarcze. Tamtejszy system finansowy przewrócił się do góry nogami, korona mocno straciła na wartości. Kłopoty niewielkiego leżącego na Atlantyku kraju na własnej skórze odczuli obywatele różnych krajów Unii Europejskiej. Islandzkie banki kusiły bowiem wysokim oprocentowaniem obywateli Wielkiej Brytanii, Holandii czy innych krajów UE. Kłopoty pojawiły się, gdy największe islandzkie banki wpadły w tarapaty, w rezultacie rząd musiał je znacjonalizować.

Upadek największych instytucji finansowych w Islandii spowodował, że tysiące ich klientów za granicą zostało na lodzie, nierzadko tracąc oszczędności swojego życia. W Wielkiej Brytanii i Holandii internetowy bank Icesave (należący wtedy do Landsbanki) miał około 320 tys. klientów. Oszczędności swoich obywateli - w sumie około 5,7 mld dol. - musiały zagwarantować rządy Wielkiej Brytanii i Holandii.

Islandzki rząd opracował specjalną ustawę, która regulowała spłatę tych długów począwszy od 2016 r. Pod koniec zeszłego roku przyjął ją parlament. Problem w tym, że ponad 56 tys. osób, czyli niemal jedna czwarta islandzkiego elektoratu, podpisało petycję do prezydenta, by tej ustawy nie popierał. Z badań opinii publicznej przeprowadzonych jeszcze w sierpniu 2009 r. wynika, że przeciwko spłacie długów po upadku Icesave jest aż 70 proc. obywateli liczącej 320 tys. osób Islandii. I trudno im się dziwić. Na jednego Islandczyka przypada bowiem niemal 18 tys. dol. długu.
Skomentuj notkę
8 stycznia 2010 (piątek), 00:00:00

Sejm wg. bash.org.pl

Podoba mi się, więc tu cytuję, za serwisem www.bash.org.pl:


<seth> przetłumaczysz mi tekst?
<Phaet> ok wal
<seth> "ty pierdolony chuju z tą swoją pierdoloną bandą pojebów"
<Phaet> to będzie tak...
<Phaet> "Szanowny marszałku, wysoka izbo"
<seth> lol chodziło mi na angielski :D


Kategorie: obserwator, _blog


Słowa kluczowe: sejm, bash.org.pl


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
9 stycznia 2010 (sobota), 11:33:33

Jak pisać umowy

Do teraz, pisząc umowy byłem bardzo zadowolony z siebie, gdy skonstruowana była on wg schematu:

Umowa zawarta pomiędzy (...) a (...) zwane dalej Stronami.

Mając na uwadze, że

  1. ...

  2. ...

  3. ...

Strony uzgadniają

 

Paragraf 1

(...)

Dziś, po pobieżnej lekturze Traktatu Konstytucyjnego, będę pisał tak:

WYSOKIE UMAWIAJĄCE SIĘ STRONY,

PRZYWOŁUJĄC ....

PRZYJĄWSZY DO WIADOMOŚCI stanowisko ....

ŚWIADOME faktu, że .....

PRAGNĄC zatem ustanowić .....

UZNAJĄC, iż ...

BIORĄC POD UWAGĘ następujące dokumenty ...

PRZYJĘŁY następujące postanowienia, które są zapisane poniżej.

 

Artykuł 1

(...)


Kategorie: obserwator, ue, _blog


Słowa kluczowe: umowa, traktat


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
15 stycznia 2010 (piątek), 15:45:45

Podział sieci IP na podsieci

Zawsze się z tym męczę, i męczę a tak to będę już miał. No i fajnie

Maska Bitów maski Klasa Liczba IP Zakres podsieci
255.0.0.0 /8 A 16777216  IP  
255.128.0.0 /9   8388608  IP  
255.192.0.0 /10   4194304  IP  
255.224.0.0 /11   2097152  IP  
255.240.0.0 /12   1048576  IP  
255.248.0.0 /13   524288  IP  
255.252.0.0 /14   262144  IP  
255.254.0.0 /15   131072  IP  
255.255.0.0 /16 B 65536  IP  
255.255.128.0 /17 B/2 32768  IP  
255.255.192.0 /18 B/4 = 64C 16384  IP  
255.255.224.0 /19 32C 8192  IP  
255.255.240.0 /20 16C 4096  IP  
255.255.248.0 /21 8C 2048  IP  
255.255.252.0 /22 4C 1024  IP  
255.255.254.0 /23 2C 512  IP  
255.255.255.0 /24 C 256 IP  
255.255.255.128 /25 C/2 128 IP  
255.255.255.192 /26 C/4 64 IP 0-63, 64-127, 128-191, 192-255
255.255.255.224 /27 C/8 32 IP 0-31, 32-63, 64-95, 96-127, 128-159, 160-191, 192-223, 224-255
255.255.255.240 /28 C/16 16 IP  
255.255.255.248 /29   8 IP  
255.255.255.252 /30   4 IP  
255.255.255.254 /31   2 IP  
255.255.255.255 /32   1 IP  

Kategorie: informatyka, internet, zawodowe, _blog


Słowa kluczowe: podział sieci IP, maska sieci, ip, interfejs


Pliki


Komentarze: (2)

skomak, January 19, 2010 20:59 Skomentuj komentarz


Ja do tego celu używam kalkulatorów IP :)

Andrzej, January 21, 2018 11:06 Skomentuj komentarz


No dobrze ale jaki zakres IP ma maska 255.255.248.0 ? Widzę, że może mieć ponad 2 tysiące IP.

Skomentuj notkę
3 lutego 2010 (środa), 20:26:26

Badanie krwi własnej

Lepiej być w normie, nie wychylać się, nie odstawać. Tak jest bezpiecznie. A więc sprawdziłem sobie, czy jestem w normie i wygląda na to, że taki przeciętniak ze mnie. No i fajnie.

Badania krwi
Choresterol całkowity 165mg/dl < 200
HDL 41,2mg/dl > 40
LDL 107,24mg/dl < 155
Kreatynina 0,76mg/dl 0,7-1,3
GOT/AST 22,6U/L 5-34
GPT/ALT 44,2U/L 0-55
Trójglicerydy 83mg/dl < 150
Sód 127,48mmol/L 133-145
Potas 4,36mmol/L 3,5-5,5
Chlor 104,9mmol/L 96-110
TSH 3-cia generacja 1,415mU/L 0,35-4,94
Morfologia krwi
Hematokry 46,7% 40-52
Hemoglobina 15,6g% 14-18
Krwinki czerwony ()erytrocyty 5,53mln/mm3 4,6-6,2
Krwinki białe (leukocyty) 6,04 tys/mm3 4-11
MCV 84,4µm3 83-101
MCH 28,3pg 28-32
MCHC 33,5% 32-36
Płytki krwi (trąbocyty) 147 tys./mm3 150-450

Kategorie: osobiste, _blog


Słowa kluczowe: badanie krwi, chorestelor, morfologia, krwinka


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
3 lutego 2010 (środa), 22:52:52

To idzie młodość

To idzie młodość, młodość, młodość i śpiewa,
Leć w górę, piosenko, jak wiatr!
I spadnij jak burza, jak w maju ulewa,
Po której odradza się świat!
Dla budowy młode dłonie,
Dla budowy młoda myśl,
Potrafimy jutro bronić
Tego, co tworzymy dziś!
To idzie młodość, młodość, młodość i śpiewa,
Bo młodość odrodzi świat!

 


Kategorie: muzyka, _blog


Słowa kluczowe: młodość, to idzie młodość, socrealizm, pzpr, komunizm


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
6 lutego 2010 (sobota), 12:45:45

Jak zapisywac numery telefonów

#1. Od pewnego czasu nie ma w Polsce telefonicznych numerów kierunkowych, co więcej - nie ma tez "0" poprzedzającego wybierane numery z normalnej telefonicznej linii czy to operatorów stacjonarnych czy też komórkowych. Będąc w Polsce i dzwoniąc do Polski po prostu wybiera się 9 cyfr i już.

#2. Oczywiście są w Polsce konserwatyści. Nie dziwie się, że radio ojca Rydzyka do dziś podaje do siebie numer kierunkowy ale że w podobny sposób opisuje swój kontakt telewizja TVS może już dziwić.

#3. Konsekwencją tego jest możliwośc uproszczenia numerów podawanych na wszelkiego rodzaju materiałach inforfmacyjnych, markietingowych i wizytówkach.

Tak więc telefon do firmy to 32 330 44 20 ale aby nie mieszać grup dwu i trzycyfrowych lepiej podać go jako 323 304 420

W pisowni można zapisać to ciekawiej jako 323.304.420 a kkonwencje z kropkami pomiędzy grupami używają nie tylko technicy internetowi ale też francuzi, gdy mieli jeszcze u siebie numeracje 8 cyfrową. Teraz mają już ponoć 11 cyfr do wstukania czyli przerąbane.

#4. Na papierach międzynarodowych najlepiej podawać to telefony tak:
+48 323 304 420 - gdy papier jest bardzo międzynarodowy
(+48) 323 304 420 - gdy papier jest międzynarodowo-polski
(+48) 323.304.420 - gdy chcemy aby było ciekawiej


Kategorie: obserwator, _blog


Słowa kluczowe: numery telefonow, kierunkowe, ojciec rydzyk


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
7 lutego 2010 (niedziela), 21:38:38

Kupuj u swojego

----- Original Message -----
From: "W34"
Newsgroups: pl.regionalne.gorny-slask
Sent: Sunday, February 07, 2010 9:36 PM
Subject: Re: Lącze intenetowe - jakie???

>> To jest fajna grupa małych, na pewno polskich operatorów.
>>
> (...)
>
> Przed podjęciem współpracy muszą się wykazać odpowiednim pochodzeniem do
> trzech pokoleń wstecz? LOL, a myślałem, że te czasy dawno minęły ;)

Kilka razy pisałem już dlaczego lepiej kupować u lokalnego ale mogę napisać to jeszcze raz.

Kupując usługi u lokalnego operatora sprawiasz, że zysk trafia do jego lokalnego właściciela a ten wyda to gdzieś obok Ciebie. Wyda część pieniędzy w miejscowych knajpach, skorzysta z lokalnego fryzjera, może zbuduje dom w miejscowości obok zatrudniając lokalnych murarzy - a Ci wszyscy będą mieli więcej pieniędzy na kupowanie kolejnych usług - i tak się to nakręca.

Kupując w UPC lub TP sprawiasz, że Twoje pieniądze będą wykazane jako zyski na zachodnich giełdach a podatki (nie) będą płacone na jakiś małych wyspach.

Oczywiście możesz wierzyć w narodowego operatora francuzów, możesz też uważać że amerykański kapitał nie ma narodowości - ale to Twoje pieniądze i Ty masz wybór.

Ja wolę kupować lokalnie.

W.


Kategorie: zawodowe, gospodarka, ekonomia, _blog


Słowa kluczowe: pariotyzm, targowica, upc, tp, internet


Komentarze: (3)

anonim, February 7, 2010 21:52 Skomentuj komentarz


Umowa z francuską Telekomunikacją Polską to coś jak Targowica a korzystanie z Neostrady jest niepatriotyczne.

krisper, February 14, 2010 23:29 Skomentuj komentarz


A jedzenie Danonków patriotyczne jest?

anonim, February 15, 2010 16:48 Skomentuj komentarz


Też nie - i dlatego staram się ich nie nadużywać. Skupiam się na twarożku produkcji "OSM Pszczyna".... a na wakacje to jeżdżę na Ziemie Odzyskanie a nie do Egiptu. I tylko samochodem jeżdżę japońskim bo nie mam za bardzo wyboru od czasu wycofania z produkcji Polonezów.

Skomentuj notkę
9 lutego 2010 (wtorek), 14:23:23

Anioły biznesu

Definicja: Anioły biznesu (business angels) to osoby fizyczne lub grupy osób prowadzące regularną działalność inwestycyjną podwyższonego ryzyka, które inwestują kapitał własny w przedsiębiorstwa nienotowane na giełdzie. (art. 3 ust. 2 lit. a) załącznika do Zalecenia Komisji z dnia 6 maja 2003 r. dotyczącego definicji mikroprzedsiębiorstw oraz małych i średnich przedsiębiorstw (2003/361/WE)).

Cel: pomaganie w tworzeniu nowych firm lub będących we wczesnej fazie rozwoju poprzez zapewnienie im niezbędnego kapitału i wsparcie merytoryczne.

Oferta dla przedsiębiorców:
kapitał dla spółek o dużym potencjale wzrostu, we wczesnych fazach rozwoju.


Komentarz A. - diabeł to też anioł.


Kategorie: ekonomia, ue, _blog


Słowa kluczowe: anioły biznesu, poig


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
9 lutego 2010 (wtorek), 21:56:56

Za dużo ludzi na ziemi?

Do przemyślenia:

Dziecięca antykrucjata

Grzegorz Górny

www.rp.pl, ostatnia aktualizacja 31-12-2009 14:00

Największymi sponsorami programów antyludnościowych na świecie są dziś rządy krajów najbogatszych. Robią to w imię własnego interesu – przynajmniej tak, jak go pojmują

Ludzi, którzy 3 maja br. zebrali się na poufnym spotkaniu na Manhattanie, nazywa się bogami. To media okrzyknęły bogiem biznesu Warrena Buffeta – najbogatszego człowieka na kuli ziemskiej. Założyciela Microsoftu Billa Gatesa, drugiego na liście najzamożniejszych ludzi globu dziennikarze mianowali bogiem informatyki. Do Teda Turnera, szefa koncernu CNN, przylgnęło miano boga mediów, a do spekulanta i filantropa George’a Sorosa określenie „bóg giełdy“. Na spotkaniu była też bogini telewizji Oprah Winfrey oraz burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg i przedstawiciel jednej z najbardziej wpływowych rodzin na świecie David Rockefeller junior.

Rąbka tajemnicy, o czym rozmawiano podczas szczytu na Manhattanie uchylił dziennikarz brytyjskiego „Timesa“. Tak jak greccy bogowie na Olimpie przestawiali ludzkie pionki na planszy dziejów, tak dzisiejsi bogowie zbiorowej wyobraźni postanowili nie dopuścić do urodzenia się miliarda dzieci na kuli ziemskiej. W ich zamyśle tylko w ten sposób można uratować naszą planetę przed przeludnieniem, tragedią globalnego ocieplenia i zagładą.

Odkurzony Malthus

Wola bogów zawsze miała moc konkretnego wcielania się w życie. Tak więc liczba miliarda zbędnych osób, która pojawiła się w ich ustach, szybko zaczęła powtarzać się w różnego rodzaju prognozach, raportach, opracowaniach. W oficjalnych dokumentach Funduszu Ludnościowego ONZ (UNFPA) możemy wyczytać, że wyeliminowanie miliarda dzieci spowoduje oszczędności energetyczne równe pracy dwóch milionów jednomegatowych wiatraków.

Taka operacja jednak kosztuje. Nic więc dziwnego, że w sierpniu br. szefowa UNFPA Thoraya Ahmed Obaid zaapelowała do ONZ o wsparcie swej instytucji kwotą 23 miliardów dol. na upowszechnianie w świecie aborcji. Uczestnicy manhattańskiego szczytu wielokrotnie wspierali już projekty antyludnościowe. Bill Gates przekazał Planned Parenthood – największej organizacji aborcyjnej na świecie – sumę ok. 34 mln dolarów. Fundacja Warrena Buffeta sfinansowała z kolei badania kliniczne, które pozwoliły wprowadzić na rynek pigułki dzieciobójcze RU-486.

Tym razem jednak rozmach zadania wydaje się przekraczać nawet możliwości finansowe „bogów”. Dlatego UNFPA apeluje do rządów najbogatszych krajów o większą hojność w sponsorowaniu projektów antynatalistycznych.

Roger Lowenstein, biograf Warrena Buffeta, stwierdził, że tym, co najbardziej cechuje uczestników nowojorskiego zebrania, jest wręcz paniczny strach przed przeludnieniem. Skąd bierze się ta obawa? Otóż mentalnie znajdują się oni pod wpływem ideologii pokolenia ’68. Jedną z najważniejszych książek, jaka ukazała się w 1968 roku, była zaś „Bomba demograficzna” (Population Bomb) Paula Ehrlicha. Jej autor pisał, że „bomba P” jest o wiele groźniejsza od bomby atomowej czy wodorowej, gdyż – jeśli nie zostanie w porę rozbrojona – przyniesie naszej planecie nieuchronną zagładę.

O ile bomba A została skonstruowana w laboratorium w Los Alamos, o tyle bomba P narodziła się w umyśle Ehrlicha. On sam pisze o tym następująco: „W płaszczyźnie psychologicznej eksplozja demograficzna zaczęła się dla mnie ujawniać pewnej tropikalnej nocy przesiąkniętej odrażającymi zapachami w Delhi. Ulice wypełniało mrowie ludzkie – jedzące, myjące się, śpiące, skłócone i krzykliwe. Ludzie wciskający ręce przez uchylone okno taksówki z prośbą o jałmużnę. Ludzie załatwiający swe potrzeby fizjologiczne wprost na ulicy. Ludzie przeganiający ulicami zwierzęta. Ludzie, ludzie, ludzie”. Tego typu wstręt człowieka cywilizowanego do ludzi, których uważa za prymitywniejszych od siebie, nie jest niczym nowym. Włoska badaczka Eugenia Roccella zwraca uwagę, że w podobny sposób w XVIII wieku angielscy podróżnicy opisywali swoje wrażenia z pobytu w Neapolu.

W czasach, gdy karierę na świecie robiło słowo „rozbrojenie”, Ehrlich proponował, by rozbroić bombę P. W jaki sposób? Przez likwidację „socjomasy balastowej”, czyli owego odrażającego „mrowia ludzkiego”. Trzeba rozpowszechniać sterylizację, aborcję i antykoncepcję.

Psychozie przeludnienia uległo wówczas wiele znanych postaci. Pisarz SF Isaac Asimov, zastanawiał się nawet poważnie, czy z tego powodu nasza cywilizacja dotrwa w ogóle do końca XX wieku: „Nasze społeczeństwo może nie przeżyć następnego pokolenia (…) około 2000 roku struktura technologiczna społeczności ludzkiej zostanie prawie na pewno zniszczona”.

Paul Ehrlich należał do nowej kasty świeckich kapłanów, dla których nauka miała dać odpowiedź na wszystkie problemy ludzkości. Naukowcy ci skupili się w Klubie Rzymskim i w 1972 r. ogłosili w Wiecznym Mieście dokument, który miał się stać laickim odpowiednikiem papieskiej encykliki. Raport Klubu Rzymskiego przepowiadał, że jeśli nie powstrzymamy przyrostu demograficznego, to wkrótce ujrzymy „koniec świata spowodowany śmiercią głodową ludzkości”.

Jednym z autorów owego dokumentu był sam Ehrlich, który jest najlepszym przykładem przekonania o własnej nieomylności. W pierwszym wydaniu „Bomby demograficznej” z 1968 r. pisał, że „w latach siedemdziesiątych” setki milionów ludzi umrą z głodu. Kiedy minęła dekada i nic takiego się nie stało, w następnych wydaniach zmienił sformułowanie i napisał, że owe setki milionów umrą „w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych”. Kiedy i ta prognoza się nie sprawdziła, w kolejnym wydaniu z 1990 r. Ehrlich stwierdził, że codziennie na świecie umiera z głodu 40 tys. dzieci. Wystarczyło jednak przejrzeć doroczny raport ONZ, by przekonać się, że 95 proc. dziecięcych zgonów powoduje nie brak żywności, lecz biegunka, choroby zakaźne, problemy prenatalne i wypadki, zaś 70 proc. z nich zdarza się w krajach, w których głód nie jest zjawiskiem społecznym.

Cel uświęca jednak środki, gdy w grę wchodzi obrona dogmatu, że na kuli ziemskiej żyje za dużo ludzi i powinno ich być mniej. Ted Turner powiedział to zresztą wprost: „Całkowita liczba ludzi na poziomie 250 – 300 mln, czyli 95-procentowa redukcja obecnego poziomu, byłaby idealna”. Jeden z autorów Raportu Rzymskiego Dennis L. Meadows radził zaś Polsce, by zmniejszyła swoją ludność do 15 mln, gdyż byłaby to liczba optymalna dla naszego kraju.

Kiedy promotorzy polityki antyludnościowej twierdzili, że trzeba zmniejszyć liczbę populacji, gdyż grozi nam widmo głodu, powtarzali tezy anglikańskiego pastora Thomasa R. Malthusa, który po raz pierwszy w 1798 r. sformułował teorię, że liczba ludności wzrasta w postępie geometrycznym, podczas gdy środki utrzymania w tempie arytmetycznym. Tak więc, według niego, dla wzrastającej liczby ludzi nie starczy żywności i musi się pojawić głód.

Życie zweryfikowało jednak teorie Malthusa na ich niekorzyść. Obecnie więc neomaltuzjaniści używają innego argumentu: przeludnienie jest groźbą dla klimatu i grozi katastrofą ekologiczną. Jesteśmy właśnie świadkami kampanii medialnych, które odwołują się do takiej groźby.

W przededniu międzynarodowej konferencji klimatycznej w Kopenhadze rząd duński wystąpił z propozycją, by globalne ocieplenie zwalczać za pomocą polityki antyludnościowej przez popieranie aborcji i sterylizacji. Podobnie uważa UNFPA: tylko poważne ograniczenie liczby ludności może ograniczyć emisję gazów cieplarnianych do atmosfery. „Jest nas zbyt wielu. Stąd bierze się globalne ocieplenie. Zbyt wielu ludzi zużywa atmosferę”, mówił główny prywatny sponsor UNFPA Ted Turner.

Al Gore porównał człowieka do nowotworu żerującego na organizmie naszej planety. W swej książce „Ziemia na szali” opisywał, do czego prowadzi niszczycielska działalność ludzi. Przykład znalazł także w naszym kraju: „w niektórych rejonach Polski – pisał – regularnie sprowadza się dzieci pod ziemię do głębokich kopalń, żeby je chronić od różnych gazów i zanieczyszczeń powietrza. Można sobie wyobrazić, jak nauczyciele ostrożnie wychylają się z tych kopalń i sprawdzają, czy można już bezpiecznie wyjść na powierzchnię”.

Czytając ten fragment, można się zadumać, dlaczego Al Gore dostał pokojowego, a nie literackiego Nobla. Bardziej jednak nurtujące wydaje się inne pytanie: skoro jest nas za dużo,, to dlaczego ci, którzy namawiają innych, by zrezygnowali z potomstwa, sami mają dużo dzieci? Dlaczego Bill Gates i Warren Buffet mają po troje dzieci, Al Gore i David Packard – po czworo, a Ted Turner – pięcioro? Dlaczego bogatym wolno mieć liczne potomstwo, a biednym nie?

Żeby wrogów było mniej

Spróbujmy to pytanie przełożyć na język polityki. Głównym sponsorem programów antyludnościowych na świecie są dziś rządy krajów najbogatszych. Robią to w imię własnego interesu – przynajmniej tak, jak go pojmują.

Przyjrzyjmy się ważnemu dokumentowi, który uchwycił zmianę charakteru konfliktów międzynarodowych w XX wieku. Chodzi o tzw. raport Kissingera z grudnia 1974 r. czyli dokument Rady Bezpieczenstwa Narodowego USA pod nazwą „Memorandum dotyczące Studiów nad Bezpieczeństwem Narodowym”. Pada w nim znaczące, a zarazem brzemienne w skutkach stwierdzenie: „Konflikty, które postrzegane są głównie w kategoriach politycznych, często mają swe korzenie w demografii. Uznanie tych relacji wydaje się kluczowe dla zrozumienia i zapobieżenia konfliktom zbrojnym”.

Raport Kissingera stwierdzał, że wysoki przyrost naturalny w krajach Trzeciego Świata stanowi poważną groźbę dla rozwoju gospodarczego, postępu społecznego i dobrobytu USA oraz dla zaopatrzenia tego kraju w żywność, minerały i paliwa. Demografia jest też jednym z czynników międzynarodowej supremacji. Bez wzrostu populacji niemożliwe jest osiągnięcie znaczącej pozycji geostrategicznej. Dlatego mocarstwa dbają o to, by osłabiać potencjał demograficzny państw, które mogą się stać ich ewentualnymi rywalami. Tego typu polityka była prowadzona już w starożytnej Grecji, np. Spartaci co roku systematycznie mordowali określoną liczbę helotów i periojków, czyli najbardziej wartościowych jednostek wśród podbitej ludności, by zachować nad nią przewagę demograficzną.

Głównymi heroldami imperialistycznej i rasistowskiej polityki antynatalistycznej są lewicowi aktywiści głoszący hasła sprawiedliwości społecznej

Dziś metody się zmieniły, ale cele pozostają podobne. Raport Kissingera wymieniał 13 krajów szczególnie niebezpiecznych dla USA ze względu na swą dynamikę demograficzną (m.in. Indie, Brazylię, Filipiny, Nigerię, Tajlandię, Egipt, Kolumbię, Meksyk czy Indonezję). Jako metodę prowadzenia polityki obronnej raport rekomendował wprowadzenie światowego programu antyludnościowego. Głównymi narzędziami miały być aborcja, antykoncepcja i sterylizacja.

Autorzy dokumentu, którego treść postanowiono utajnić (ujawniono go dopiero w 1990 r.), zdawali sobie sprawę, że prowadzenie otwartej działalności antynatalistycznej wywoła na świecie falę oburzenia. Za wszelką cenę chcieli uniknąć oskarżeń, że Waszyngton prowadzi politykę imperialistyczną, rasistowską i ludobójczą. Zaproponowali więc propagandową otoczkę w postaci projektów zdrowotnych i takich humanitarnych haseł, jak „walka z przeludnieniem”, „walka z głodem” czy „reprodukcyjne prawa człowieka”.

Raport podkreślał też, że należało unikać bezpośredniego zaangażowania USA i realizować swe cele za pośrednictwem międzynarodowych organizacji, głównie oenzetowskich agend, takich jak UNFPA, WHO, UNICEF czy UNDP. Stratedzy Rady Bezpieczeństwa Narodowego proponowali, by unikać środków przymusu i koncentrować się na propagandzie, która przekona samych zainteresowanych, że pozbawiając się potomstwa, działają na własną korzyść. Dodatkowym bodźcem miało być uzależnienie amerykańskiej pomocy gospodarczej krajom ubogim od wprowadzenia przez nie programów antyurodzeniowych.

Taką politykę zaczęły prowadzić nie tylko władze USA, lecz także Bank Światowy za prezesury Roberta McNamary, który oświadczył nawet wprost, że jego instytucja udzieli kredytów tylko tym krajom, które zalegalizują aborcję. Za słowami szły konkretne czyny. Na przykład na Filipinach w 1995 r. w ramach kampanii immunologicznej 7,5 mln kobiet poddano szczepieniom przeciwtężcowym, a w rzeczywistości 3,5 mln z nich zostało wysterylizowanych bez ich wiedzy i zgody. Podobnych akcji w krajach Trzeciego Świata było znacznie więcej.

Spisek przeciwko życiu

Najbogatsze kraje wydały gigantyczne sumy na globalne programy antyludnościowe promujące w państwach Trzeciego Świata antykoncepcję, wazektomię, podwiązywanie jajowodów czy aborcję. W ramach tych projektów tworzona jest strategia psychologiczna, która każe uważać środki depopulacyjne nie tylko za dobrodziejstwo dla całej społeczności, ale wręcz za prawa człowieka. Dzieje się dokładnie tak, jak rekomendowali to autorzy raportu Kissingera.

Jako przykład udanej manipulacji Belgijski uczony ks. Michael Schooyans podaje wmówienie opinii publicznej przekonania, że przeludnienie jest źródłem ich nędzy. Tymczasem wystarczy porównać gęstość zaludnienia jego rodzinnej Belgii oraz Brazylii, by się przekonać, że to nieprawda. W Brazylii na 1 km kwadratowy przypada średnio 18 mieszkańców, a w Belgii aż 320. To przeludniona Belgia powinna być więc biedna, a Brazylia bogata. Jest jednak odwrotnie. Przyczyną ubóstwa nie jest bowiem liczba ludności, lecz nieumiejętność rozwiązywania problemów społecznych, politycznych i gospodarczych.

Przeciw narzucaniu demograficznego dyktatu od początku protestował Kościół katolicki. W 1974 r. Paweł VI powiedział, że „narzucanie narodom ograniczającej polityki demograficznej, aby nie domagały się należnego im udziału w dobrach ziemi”, jest niczym innym, jak „nową formą wojny”. Podobnie wypowiadał się Jan Paweł II, który mówił wręcz o „spisku przeciw życiu“, w którym biorą udział „środki społecznego przekazu, utwierdzając w opinii publicznej ową kulturę, która uważa stosowanie antykoncepcji, sterylizacji, aborcji, a nawet eutanazji za przejaw postępu i zdobycz wolnośc”. W encyklice „Evangelium vitae” Jan Paweł II pisał, że możni tego świata „są przerażeni obecnym tempem przyrostu ludności i obawiają się, że narody najbardziej płodne i najuboższe stanowią zagrożenie dla dobrobytu i bezpieczeństwa ich krajów. W konsekwencji zamiast podjąć próbę rozwiązania tych poważnych problemów w duchu poszanowania godności osób i rodzin oraz nienaruszalnego prawa każdego człowieka do życia, wolą propagować albo narzucać wszelkimi środkami na skalę masową politykę planowania urodzin”.

Dla wielu ludów zagrożonych polityką depopulacyjną Kościół pozostaje ostatnią nadzieją. W 2007 r. w Brazylii delegacja największej organizacji skupiającej tamtejszych Indian wręczyła Benedyktowi XVI pismo, w którym prosiła go o ratunek: „Nasze kobiety poddawane są przymusowej sterylizacji (…) jesteśmy przedmiotem autentycznej eksterminacji”. Swoistym paradoksem jest fakt, że największymi heroldami tej imperialistycznej i w gruncie rzeczy rasistowskiej polityki antynatalistycznej są lewicowi aktywiści głoszący hasła sprawiedliwości społecznej. Sprzeciwili się jej natomiast choćby Ronald Reagan czy George W. Bush, którzy swe ludzkie uczucia postawili ponad interes narodowy, tak jak definiował go raport Kissingera. To właśnie ci prezydenci za swej kadencji wycofali finansowe poparcie USA dla programów antyludnościowych na świecie.

Natomiast Bill Clinton oraz Barack Obama (ten drugi już w pierwszym dniu swego urzędowania) złożyli podpisy pod dokumentami uruchamiającymi strumień pieniędzy na projekty depopulacyjne w krajach Trzeciego Świata. Pierwszy czarnoskóry prezydent w dziejach USA przyłożył rękę do realizacji programu, którego głównymi ofiarami staną się ludzie o czarnym, czerwonym i żółtym kolorze skóry.

Grzegorz Górny jest redaktorem naczelnym kwartalnika „Fronda”


Kategorie: obserwator, ekologia, _blog


Słowa kluczowe: soros, gates, baffet, programy antyludnościowe


Komentarze: (3)

anonim, February 11, 2010 20:46 Skomentuj komentarz


Co nasi licealiści zrobiliby z żebrakami, gdyby mogli
gazeta.pl Marzena Żuchowicz 2010-02-10 19:11:19.0

Sterylizować, zamykać w gettach, odbierać prawa rodzicielskie, wysłać na bezludną wyspę - w taki sposób co piąty wrocławski licealista chciałby rozwiązać problem żebractwa w naszym mieście. Skąd takie pomysły? Przenikają ze świata dorosłych

To finał organizowanej po raz drugi Wrocławskiej Burzy Pomysłów. W akcji zainicjowanej przez studentów Uniwersytetu Ekonomicznego chodzi o to, by jednego dnia o jednej porze młodzież z kilkunastu liceów i kilku szkół wyższych przedstawiła swoje pomysły na rozwiązanie jednego z najbardziej palących dla miasta problemów społecznych. Tym razem był nim problem natrętnego ulicznego żebractwa.

Młodzi ludzie proponowali akcje społeczne, imprezy charytatywne, a nawet msze w intencji bezdomnych. Ale obok rozwiązań pokojowych pojawiły się też głosy ostro radykalne. Na 400 uczestników Burzy mniej więcej co piąty licealista uznał, że najlepszym rozwiązaniem byłaby całkowita eliminacja żebraków. Przedstawiali różne pomysły na to, jak tego dokonać. Po pierwsze, wprowadzić "zakaz wjazdu do miasta dla wszelkich osób podejrzanych o brak środków do życia". Po drugie, "deportować" tych, którzy zdążyli już do nas wjechać, "zatrudnić ekipę, która ich sprzątnie" i "eksmitować ich do miejsc urodzenia". Niektórzy jednak spostrzegli, że może to sprawy do końca nie rozwiązać, bo mamy też żebraków u nas urodzonych. Co gorsza - taka postawa w niektórych dzielnicach miasta szerzy się jak tyfus i jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. Proponowano rozwiązania długofalowe: "ograniczenie przyrostu naturalnego", "darmową antykoncepcję", "odbieranie żebrakom praw rodzicielskich" i "obowiązkowe szczepienia". Były też rozwiązania ekspresowe: "powsadzać za kraty", "wywieźć na Madagaskar", "wystrzelać", stworzyć w mieście specjalne "dzielnice dla ubogich" albo "kolonie karne". Pojawiły się także głosy, że należy karać tych, co dają żebrakom pieniądze, a w szkołach wprowadzić specjalny przedmiot "nauka znieczulicy".

Zastanawiam się, skąd u młodych ludzi skłonność do głoszenia tak radykalnych poglądów? Czy da się to wszystko zrzucić na karb ich niedojrzałości, niewykształconej jeszcze empatii albo typowego w tym wieku zamiłowania do głupich żartów?

Po przeanalizowaniu blisko 400 pomysłów, jakie zgłosiła młodzież, widać wyraźnie, co im najbardziej w żebrakach przeszkadza: niczego nie wytwarzają, nie płacą podatków, nie przyczyniają się do wzrostu PKB, a jedynie biorą, biorą, biorą. Młodzi ludzie, wychowani w kulturze sukcesu, kulcie pracy i pieniądza uznali, że to wystarczający powód, by uznać ich za gorszą kategorię człowieka. Skąd taki osąd? Zapewne nie wziął się w głowach licealistów z powietrza, a jedynie - w zmutowanej formie - przeniknął do nich ze świata dorosłych.

Miejska komisja, złożona z przedstawicieli departamentu spraw społecznych, w tym wydziału edukacji i zdrowia, która oceniała pomysły i wybrała najlepsze z zamiarem wcielenia ich w życie, tym razem wszystkie kontrowersyjne propozycje odrzuciła. Wybrano m.in. akcję społeczną, której celem będzie "społeczna aktywizacja żebraków".

To nie pierwsza taka akcja. Poprzednio licealiści zastanawiali się nad rozwiązaniem problemu alkoholizmu wśród młodzieży, a ta sama miejska komisja bezdyskusyjnie zaakceptowała pomysł szkolnych wycieczek do izby wytrzeźwień. Zaniepokoiło nas wtedy, że nikt nie zastanowił się, że alkoholicy to nie są zwierzęta w zoo, które można pokazywać szkolnym wycieczkom, że też są ludźmi i mają swoje prawa.

Skoro jednak urzędnicy odpowiedzialni w mieście za sprawy społeczne nie mają wyczucia w kwestii praw człowieka, to czego się spodziewać po licealistach? Po prostu twórczo rozwijają wzorce czerpane ze świata dorosłych.

Marzena Żuchowicz

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl © Agora SA

jacek, February 13, 2010 23:00 Skomentuj komentarz


nie podoba mi sie ten artykuł. Mówie o tym cytowanym przez Wojtka - artykule p. Grzegorza Górnego.

1/ rzetelność opisu tajnego spotkania, o którym paple (jak wyczytałem w innych źródłach) zaproszony gość :-), podobnie jak informacji o przeznaczeniu 29 miliardów, mówiąc delikatnie - pozostawia wiele do życzenia.

2/ zestawianie z tym spotkaniem analiz i dokumentow sprzed 30 lat ma dla mnie mało sensu.

3/ to nie ci bogacze nazwali się bogami, to robota głupich dziennikarzy.

4/ nie zaprosili tam Gore'a, co dobrze o nich świadczy :-)

5/ Kościół wiele mówi o tym, że nie należy czynić tego i owego, ale oczywiście - nie podaje jak...
Ale do dobroczynności - zacheca.
Górny oczywiście nie uznał za wskazane wspomnieć, że uczestnicy spotkania licząc od 1996 roku, wydali łacznie na cele dobroczynne ponad 70 miliardów dolarów.
dobroczynność na duza skalę to niełatwy problem. I duża odpowiedzialność...

6/ Więc na dobra sprawę wciąż jeszcze nie widze nic złego w tym, że tych paru biznesmenów postanowiło się spotkać, żeby wymienić się pogladami, a może - coś postarać się skoordynować ? politycy wciąż mają takie spotkania. Biznesmenom nie wolno ?
A że w przeciwienstwie do polityków niekoniecznie potrzebuja do takich spotkań prasy ? Rozumiem ich...

7/ ja nie wiem na pewno, czy miliarderzy nie planują czegoś niedobrego. Może właśnie tak ? Ale artykuł tej tezy w żaden sposób nie udowadnia. Po prostu - Górny wie i już. Ma więc jego wypowiedź tylko wartość insynuacji. To dla mnie wojna propagandowa w marnym wydaniu.

dziwię się, że Rzeczpospolita to wydrukowała.

WHITESTAR, November 9, 2011 11:14 Skomentuj komentarz


Wszystkim zainteresowanym polecam przeczytanie np. "Antychrześcijanina" Friedricha Nietzsche lub jeszcze paru innych książek tego filozofa a może znajdą Państwo pewne analogie.
Ze swej strony zauważam szereg zjawisk, ktore budza moje pytania. Dotyczą one GMO, polityki atomowej naszego państwa,całej działalności NBP, które tak naprawdę nie wiadomo do kogo należy, obecnej polityki Watykanu itd. Jak popatrzy się na to z góry, czyli ujrzy się las a nie tylko poszczególne drzewa, zobaczy się prawdę. Ta prawda nie uszczęśliwia ale to prawda. Przetrwją najsilniejsi, jednocześnie odporni immunologicznie jak i psychicznie. Jeżeli komuś się wydaje, że w wyniku uruchomienia tego procesu sam nie stanie się obiektem potencjalnej eliminacji, niestety jest w błędzie. I to też prawda. Nawet jeśli stwierdzenia szarych eminencji o przeludnieniu jest słuszne, to niestety tworzą coś nad czym nie będą mogli panować, bez bardzo dużych utrudnień. To natura rządzi i nawet jak stworzą coś co będzie z nią niezgodne, to albo to sama zniszczy albo wchłonie i ponownie stworzy coś co będzie nieprzewidywalne i mało poznane.
Skomentuj notkę

Kredyty konsumpcyjne

Czytam ....

Komisja Nadzoru Finansowego: uwaga na kredyty konsumpcyjne!

Nina Hałabuz, gazeta.pl, 2010-02-10 17:36

Do 154,5 mld zł wzrosła w 2009 r. wartość udzielonych pożyczek konsumpcyjnych. Ale banki mają problem z odzyskaniem co 10-tej pożyczonej złotówki

(...)

Czytam i wydaje mi się, że 155mld to bardzo dużo. Jak to podzielić przez 38mln to wychodzi po 4 tys. zł na głowę albo po 13 tysięcy na rodzinę. To dużo.

Współczesne niewolnictwo to zadłużanie. Spłacaj kartę kredytową, spłacaj samochód, spłacaj dom, buduj firmę na kredyt inwestycyjny, zwiększ tempo kredytem obrotowym, rozruszaj gospodarkę przez emisję obligacji rządowych, ... Ojej!


Kategorie: obserwator, ekonomia, _blog


Słowa kluczowe: kredyty, zadłużenie, dług, pożyczki, knf


Komentarze: (1)

anonim, February 18, 2010 21:45 Skomentuj komentarz


Jesienią bank może zamknąć stare konto
n.ch. 18-02-2010, ostatnia aktualizacja 18-02-2010 17:06

http://www.rp.pl/artykul/436166_Bank_moze_zamknac_stare_konto.html

Dłuższe stanie w okienku bankowym, a nawet możliwe zamknięcie konta, na którym wciąż znajdują się środki – to skutki nowych regulacji w sprawie prania pieniędzy
Do 22 października instytucje mają wzmożoną kontrolą objąć dotychczasowych klientów. W przypadku banków oznacza to m.in. pozyskanie dodatkowych informacji o właścicielach kont

Za dwa miesiące, 22 kwietnia, w ramach dostosowania do dyrektywy unijnej, w Polsce wchodzi w życie nowela ustawy o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu. Szereg instytucji finansowych oraz innych firm będzie zmuszona zaostrzyć dotychczas stosowane procedury. Spośród klientów zmiany odczują na własnej skórze głównie ci korzystający z usług bankowych.

Przede wszystkim zwiększy się kontrola tożsamości osób zakładających konta. – Nowe regulacje mogą wydłużyć czas oczekiwania na załatwienie formalności przez klientów banków. Mogą wymagać dodatkowych dokumentów czy oświadczeń – mówi Romuald Paprzycki, starszy menedżer w dziale zarządzania ryzykiem w firmie Deloitte. Chodzi m.in. o oświadczenie, że nie jest się osoba publiczną (w rozumieniu tej ustawy dotyczy to jedynie osób zamieszkałych poza Polską), o wskazanie tzw. rzeczywistego beneficjenta konta czy dokonywanej transakcji (w przypadku osób fizycznych może to być np. wnuk, a w przypadku osób prawnych - spółka powiązana), a także o weryfikację, czy klient nie jest na międzynarodowych listach sankcyjnych, np. osób i podmiotów uczestniczących w akcjach terrorystycznych.

Zostanie zaostrzona również procedura otwierania rachunku przez internet. Oprócz standardowo wymaganych danych pojawi się np. wymóg podania rachunku bankowego, z które zostanie zasilone nowo otwarte konto.

Do 22 października instytucje mają wzmożoną kontrolą objąć dotychczasowych klientów. W przypadku banków oznacza to m.in. pozyskanie dodatkowych informacji o właścicielach kont. Jeśli nie uda się ich zdobyć, konto uznane jest za anonimowe i 22 października zamknięte. Jeśli znajdują się na nim środki – będą przechowywane przez pięć lat. Klient może w tym czasie przyjść do banku i ubiegać się o ich odzyskanie.

Równocześnie już za dwa miesiące banki będą zobowiązane do bieżącej analizy wszystkich transakcji. - Klienci banków powinni spodziewać się, ze ich rachunki bankowe będą monitorowane m.in. pod kątem poziomu obrotów, czy zmian salda odbiegających od standardowych zachowań – dodaje Agata Kulas, menedżer w dziale zarządzania ryzykiem w Deloitte.
Skomentuj notkę
15 lutego 2010 (poniedziałek), 16:57:57

46

Jest już jakąś 6-letnią tradycją, że tego dnia roku pojawia się na tym bloku jakaś specjalna notka. Ale co napisać, gdy nie ma się nic do napisania? W głowie pustka, nie mam żadnej refleksji, żadnego przemyślenia a limit pustych notek przeznaczonych na 15 dzień lutego wyczerpałem rok temu tez nic nie pisząc.

Wiem co zrobię. Postukam w klawiszeoqweiur0p`8 rqlkwjfkl ;qjw;klf jq;wklfj q;3iouf 0194rqwd;fj 139048ru f;qwkjd io3u;cjqwelfj ;sdj qw;ifu 1904fsd aksjfv;wergi18rt95u0123t 23g;kljkl;fj;asklfj;weriug 234gu0 2953t=1-399tuiq;3fj;qklwdjf; qwerifiop t8925tiouiou;ioU EF8OP3P87 301273FIOQW;KLFH;QOIU9U82394UT;QWILJF;KJ;klJ;IQ4 ELWKJG ;KLWEJG;KL WERJ;GLU234P[9GU8 90WER;GLJK WE9R9GUI -WE98 RG;WEKRGJWERUG9- W8ERGWG uznając, że to co z tego stukania wyjdzie jest czymś bardzo w tym dniu istotnym.


Obserwacje bieżące:
- Głowa od rana boli - no cóż, z takimi małymi migrenami żyję już świadomie 40 lat co oznacza, że da się żyć.
- Pierwszy dzień w nowym biurze. Nowa wykładzina śmierdzi, wszystkie rzeczy w kartonach, biurko tymczasowe, szafeczek brak, obok w pokojach pustka bo reszta ekipy będzie się przeprowadzać kiedyś. Ale ekspres do kawy jest więc już dzisiaj 5 cafe latte mam zaliczonych.
- Piotra "ze stali" znam 6 lat! Próbuję zainstalować Skypa i mu to powiedzieć ale jakiś błąd mi na tym kompie wyskakuje.
- Naustawiałem przed sobą wiele wielkich zadań, ciągle stawiam nowe, próbuję je zwalczyć, pchnąć do przodu a potem się dziwię, że jestem zmęczony. A teoretycznie nie muszę. Co mnie motywuje, co popycha? Czy to mam sens?
- Od listopada, w kółko piłuje w biurze pierwszą płytę Collegium Musicum - i dalej mi się podoba.


Kategorie: osobiste, inkrementacja, _blog


Komentarze: (6)

hylanka, February 16, 2010 19:37 Skomentuj komentarz


Wszystkiego najlepszego w dniu swieta Twojego!!


Czy uwazasz sie za czlowieka, ktory odnosi/odniosl sukces? Jest to pytanie pomocnicze, ktore moze ulatwic Ci sklecenie jakiejs jednak notatki na okolicznosc szlachetnej daty :) (Jesli zechcesz luzno przemyslec te sprawe, prosze nie uciekaj w dywagacje typu: A coz to jest sukces??)

anonim, February 17, 2010 11:46 Skomentuj komentarz


I co ja mam napisać w temacie sukces, bez uciekania się w rozważania czym sukces jest. Zaraz zobaczę, co na ten temat pisał Kułakowski :-)

1. Niewątpliwie wielu ludzi uważa, że odnoszę sukcesy. Najczęściej chodzi o ludzi, z którymi spotykam się zawodowo. Ale czy to są sukcesy?

2. Niewątpliwie to co robię (czyli odnoszę sukcesy), u niektórych wzbudza zawiść, złość, przekleństwo. Czasem te negatywne emocje są uzasadnione - wszak coś robiąc łatwo komuś na coś nadepnąć. Gdy dowiaduję się o taki sytuacjach najchętniej bym zniknął, co jest przeciwieństwem sukcesu, bo aby mieć sukces potrzeba być.

3. Ale dość patrzenia oczami świata - jeżeli wyjdziemy choć kawałek w metaświat, spojrzymy na wieczność to tu niewątpliwym sukcesem jest życie w harmonii ze Stwórcą. Wydaje mi się, że gdzieś się z nim kiedyś zharmonizowałem, poznałem, zbliżyłem i pojednałem - to jest niewątpliwie sukces - nie wiem na ile mój a na ile Jego, ale sukces z pewnością. Ale co do jakości mojego życia z Nim mam wiele załamek, czyli niesukcesów na co dzień. Ot, grzeszny ja człowiek i wcale mnie to nie bawi.

4. Pozostaje więc mi cieszyć się małymi sukcesami (zrobiłem ciekawą prezentacje, stworzyłem ładną umowę), walczyć z małymi wpadkami (zapomniałem zrobić zakupów, nie zauważyłem czegoś istotnego) i męczyć się tym życiem do czasu aż się ono zmieni w jakieś życie lepsze.

5. Ale czasem mi się wydaje, że mógłbym je zmienić już dziś - tylko rano wstaję i nie zmieniając niczego idę realizować kolejne "sukcesy".

W.

Marek, February 16, 2010 23:45 Skomentuj komentarz


Ja juz co prawda punktualnie zyczylem, ale moge jeszcze raz: wiec 100 lat :)
a przy okazji zapytam czy nie odbierasz juz maili z pp.org.pl?

Marek

anonim, February 17, 2010 11:47 Skomentuj komentarz


Thx.

Na na jordana raz na dwa dni zaglądam tylko pisanie mi słabo idzie.

W.

anonim, February 22, 2010 12:59 Skomentuj komentarz


Czy to wygląda jak pluszowy miś?

#@""""@#
##( 'o', )##
#(@)-"-(@)#
#(@) (@)#'

Gosia, February 26, 2010 00:20 Skomentuj komentarz


Spóźnione Wojtku, ale wszystkiego naj naj - o kolejny rok bliżej Domu :)
Skomentuj notkę
14 marca 2010 (niedziela), 22:48:48

Islam czyli posłuszeństwo

We współczesnym świecie po prostu nie wiadomo jak żyć. Niby każdy ma jakiś pomysł i jakoś żyje, ale jakoś tak bardzo narzekając, że jest tak jak jest (a jak jest każdy widzi) nie wielu widzi metodę aby bez utraty czegoś swego zmienić świat na nieco lepszy. Ale czy w takim stanie dla ludzi nie byłby najlepszy Islam? Od razy wyjaśniam, że przez Islam rozumiem tu tylko i wyłącznie posłuszeństwo Bogu, w wierze, myśleniu, działaniu, w przestrzeganiu codziennym przykazań, w miłości Boga, siebie, rodziny i bliźniego.

Wiem, że Islam jest nie modny ale gdyby tak? Wszak Jezus powiedział: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie."


Kategorie: teologia, islam, _blog


Słowa kluczowe: islam, wiara, jezus powiedział, brzemie, jarzmo, posłuszeństwo


Komentarze: (1)

log, March 30, 2010 16:56 Skomentuj komentarz


Islam nie jest posłuszny Bogu jak tez wiekszosc religi,majacych własne wyobrazenie osoby Boga a jest poszłuszny własnej ideologji ,ktora dzis niwiele ma wspolnego z Bogiem Wszechmocnym
Skomentuj notkę
28 marca 2010 (niedziela), 10:15:15

Ludzie bezdomni

#1. Inspirująca wyliczanka

  1. Radisson Blu, Warszawie ***** - tylko rezerwacja nie doszła więc ratunkowo uciekłem do Cubusa
  2. Cubus, Warszawa *** - to taki Mc Donalds ze swoją prostotą i powtarzalnością
  3. Polonia, Warszawa **** - przedwojenna klasa!
  4. Holiday Inn, Warszawa **** - znowu Mc Donalds tylko dla bogatszych
  5. Mariott, Warszawa ***** - dziwnie tanio i dziwnie dobrze a jak na obiekt mający 30 lat całkiem nieźle
  6. Novotel Orbis, Poznań **** - gwiazda kończąca karierę
  7. Novotel Orbis, Wrocław **** - jak wyżej - może o to chodzi w Novotelach
  8. Mazurkas, Ożarów **** wiocha, wiocha wielka

#2. Przemyślenia

Zanim pojawiły się hotele ludzie odwiedzali się w domach. Jadac gdzieś jechało się do kogoś, było się przez niego goszczonym a gościńce i zajazdy służyły tylko podróżnym tak jjak dziś hotele F1 przy lokalizowane przy autostradach.

Tak było kiedyś a dziś są hotele i mieszkając z nich człowiek czuję się bezdomny. Ma ładnie, czysto, jeść podadzą ale bezdomność jest podkreślana co chwile.


Kategorie: osobiste, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: hotel, hotele


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
3 kwietnia 2010 (sobota), 13:01:01

Liczenie i fotografowanie Hindusów

Wyczytałem dziś w gazecie, że w Indiach robią spis powszechny. Przy okazji od każdego obywatela chcą pobrać odciski palców i każdemu obywatelowi chcą zrobić zdjęcie.

Abstrahując od potrzeby takich działań, i sensowności i legalności, ... - tylko nie wiem względem jakiego prawa taką legalność badać, ale pamiętam, że król Dawid kiedyś zrobił spis swoich podanych w Izraelu i nie bardzo podobało się to Bogu – w każdym razie abstrahując od potrzeby zastanowiłem się nad techniką.

Oto rozważanie:
- Hindusów jest około 1,5 mld.
- Złóżmy, że potrzeba 1MB danych na zdjęcie.
- Potrzebna przestrzeń to 1 MB * 1,5 mld = 1,5GB * 1mln = 1,5TB * tys. = 1500 TB = 1,5 PTB.

A więc pojawiają się nam praktyczne pojemności petabajtowe zrealizowane z kilu tysięcy dysków terabajtowych. Ponieważ jestem na czasie i przypuszczam, że do szafy wkłada się spokojnie 200TB danych to tych Hindusów uda się opisać w 10 szafach pewnie chłodzonych wodą ale to już zupełnie inny problem.

Przerażeniem ogarnia mnie fakt, że skoro da się takie coś przeprowadzić dla Indii to ponieważ cała ludzkość jest tylko 4 lub 5 razy większa to samo da się zrealizować dla całego świata. Nie wiem po ktoś miałby coś takiego robić, ale rządzący nami politycy nie zadają sobie zbyt często takich pytań, tylko po prostu coś robią.


Kategorie: obserwator, _blog


Słowa kluczowe: spis powszechny, indie, TB, terrabajt, przestrzeń dyskowa


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
12 kwietnia 2010 (poniedziałek), 15:41:41

Po śmierci pana prezydenta

W sobotę rano się wydarzyło. Dziś jest poniedziałek a ja po tych wszystkich wypowiedziach i rozważaniach o życiu, w związku z tym że to życie straciło tak wielu - zastanawiam się czy czasem tego życia nie traktują wszyscy zbyt poważnie.

O tym, że w swym codziennym życiu to życie traktować mniej poważnie przekonuje mnie fakt, iż to życie stracą wszyscy. Jak nie teraz to później, jak nie tak to inaczej. Ale w przeciwieństwie do mojego kota i kwiatka przekonany jestem, że to życie nie jest i nie może być ostateczną, najwyższą dla mnie wartością. Przekonany jestem, że ważniejsze od tego życia jest życie w bliskości z Bogiem, który będąc dawcą i podtrzymywaczem wszelkiego życia może sprawić iż to życie przemieni się w życie dłuższe, i to życie w jego bezpośredniej obecności (ktoś napisał, że twarzą w twarz, ale dziś jeszcze troszkę tego się boję).

A teraz, skoro mam takie przekonanie to patrzę z nadzieją w przód, stale tworząc coś i porządkują papiery, przestawiając i sprzątając, układając to i owo - bo przecież jestem twórczy muszę tylko nie zapominać że pielgrzymem jestem na tej ziemi. Dziś jestem w drodze a jutro mnie już tu nie będzie. Dziś idę i choć noga mi spuchła w kostce (znowu to zapalenie ścięgna) kiedyś dojdę i odpocznę.

I nie chcę aby zbytnio płakano po mnie, bo tam gdzie się wybieram będzie niewątpliwe lepiej! Nie będzie tam wyborów do sejmu, bo królem będzie mój Mesjasz. Nie będzie NFZ i ZUS bo nie będzie chorób ani emerytur. Nie będzie zawiści i zazdrości, bo w lepszym poznaniu prawdy przez przemienione umysły nie będą te złe cechy naszych charakterów po prostu potrzebne. A nieprzemienione umysły? No cóż - chyba pozostaną na zewnątrz. I nie będzie też spadających samolotów. Będzie dobrze - ale póki co muszę robić swoje. Idąc!

A napisałem to ponieważ od soboty bardzo się smucę smutkiem własnym i smutkiem wielu a jednocześnie dziwię się, bo w zasadzie to smucić się moim zdaniem nie potrzeba. Lubiłem pana prezydenta a teraz, po istotnym osłabieniu konserwatywnej, prawicowej części naszej sceny politycznej będzie mi się pewnie gorzej tu żyło.


Kategorie: osobiste, _blog


Słowa kluczowe: prezydent, katastrofa pod smoleńskiem, katyń


Komentarze: (2)

Hocusowa, April 14, 2010 22:15 Skomentuj komentarz


Dobrze, że jesteś. I że piszesz.

anonim, April 22, 2010 22:41 Skomentuj komentarz


10 hipotez smoleńskiej katastrofy
Piotr Zychowicz 21-04-2010, ostatnia aktualizacja 21-04-2010 20:38

Kto winien: rosyjscy kontrolerzy, polscy piloci, mgła czy maszyna? Mnożą się też teorie spiskowe
Nad wyjaśnieniem katastrofy Tu-154 M pod Smoleńskiem pracuje polsko rosyjska grupa, w której skład wchodzi blisko 60 prokuratorów. Na zdjęciu specjaliści badający wrak samolotu
autor: Kuba Kamiński

10 kwietnia o 8.56 w katastrofie prezydenckiego samolotu Tu-154M zginął prezydent Lech Kaczyński z małżonką i 94 inne osoby obecne na pokładzie. Do tragedii doszło podczas próby lądowania na lotnisku pod Smoleńskiem. Oto dziesięć teorii na temat przyczyn katastrofy.

1. Niedoświadczony pilot. 36-letni kapitan Arkadiusz Protasiuk miał według Rosjan przeszarżować: nie znał lotniska i maszyny, którą leciał. „Załoga najwyraźniej nie uwzględniła specyfiki rosyjskiego samolotu” – pisał portal Newsru.com, powołując się na rosyjskich ekspertów. Tu-154 traci wysokość szybciej niż inne samoloty. Protasiuk miał więc popełnić szkolny błąd i za nisko sprowadzić maszynę.

Ale polski pilot na tupolewie przelatał imponującą liczbę 2937 godzin. Maszynę znał doskonale. – Znał również lotnisko. Trzy dni wcześniej lądował na nim, jako drugi pilot samolotu premiera Donalda Tuska – powiedział „Rz” pułkownik Grzegorz Kułakowski, kolega Protasiuka z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego.

2. Kłopoty z rosyjskim. Jak twierdzi rosyjski kontroler lotu ze Smoleńska Paweł Plusnin, polscy piloci nie informowali go o swojej wysokości, bo „słabo znali rosyjski”. Te słowa wzburzyły kolegów zabitych pilotów. – Protasiuk mówił po rosyjsku znakomicie – powiedział Kułakowski. Trzy dni wcześniej podczas lądowania w Smoleńsku Protasiuk nie miał najmniejszych problemów w komunikacji radiowej z rosyjskimi pracownikami lotniska.

3. Naciski na pilotów. Zwolennicy tej tezy przypominają, że w sierpniu 2008 r., podczas rosyjskiej inwazji na Gruzję, prezydent próbował nakłonić pilota do lądowania w Tbilisi. Ten jednak sprowadził maszynę na bezpieczniejsze lotnisko w Ganji w Azerbejdżanie. Czy tym razem pilot się ugiął, bo ktoś – prezydent lub dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik – kazał mu lądować w skrajnie trudnych warunkach?

Koledzy Protasiuka uważają, że to niemożliwe. – Załogi, które latają w pułku zapewniającym transport najważniejszym osobom w państwie, są tak wyszkolone, że nie ulegają presji – powiedział kapitan Grzegorz Pietruczuk, ten sam, który odmówił prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu lądowania w Tbilisi.

Wojskowi podkreślają, że żelazna zasada mówi, iż najważniejszą osobą na pokładzie jest pilot. Nikt, nawet prezydent, nie ma prawa narzucać mu swojej woli. Po incydencie na Kaukazie piloci mieli jeszcze umocnić się w tym postanowieniu.

Z przecieków po wstępnej analizie czarnej skrzynki wynika, że żaden z pasażerów nie ingerował w pracę pilotów.

4. Mgła. W chwili wypadku była bardzo gęsta i pilot mógł nie zauważyć drzew.

– Na nowoczesnych lotniskach mgła nie jest groźna, ale w Smoleńsku, gdzie jest lotnisko przestarzałe, mogła sprawić problemy – mówi „Rz” ekspert Grzegorz Hołdanowicz. Według niego mgła jest niebezpieczna, bo jest nieprzewidywalna. W jednym miejscu mogą być prześwity, gdzie indziej niespodziewanie gęstnieje. – Piloci nie zdawali sobie sprawy, że lecą nad jarem głębokim na 60 metrów. Tyle im zabrakło do bezpiecznego lądowania. Gdyby nie jar, wylądowaliby bezpiecznie – podkreślił Hołdanowicz.

Do bezpiecznego lądowania potrzeba widoczności na 1 km. Tego dnia nad Smoleńskiem wynosiła chwilami zaledwie 100 metrów.

5. Awaria samolotu. Kolejna hipoteza sugeruje możliwość usterki lub poważniejszej awarii w prezydenckim tupolewie. Park maszynowy 36. Pułku jest mocno wysłużony. – Liczba usterek, jakie miały te samoloty, jest przerażająca – mówił „Rz” po katastrofie były premier Józef Oleksy. – Sam byłem kiedyś poirytowany, iż z powodu awarii nie mogłem dolecieć na szczyt europejski – dodaje. Rosjanie zapewniają, że samolot był sprawny. Zimą przeszedł kompleksowy remont w rosyjskich zakładach lotniczych Awiakor w Samarze. Mógł po nim spędzić w powietrzu jeszcze 7,5 tys. godzin. Wylatał tylko 140. W sumie 20-letni samolot przeleciał 5000 godzin i lądował

1823 razy, co zdaniem dyrektora zakładów Awiakor Aleksieja Gusiewa jak na tę maszynę nie jest dużą liczbą. – Po remoncie samolot latał normalnie, żadnych pretensji nie zgłaszano – mówił Gusiew.

– Wstępne dane wskazują, że katastrofa nie była związana z problemami technicznymi na pokładzie samolotu – wtórował mu szef komisji śledczej Prokuratury Generalnej Rosji Aleksander Bastrykin. Wiadomo, że do momentu uderzenia w drzewa, tupolew był w pełni sterowny.

6. Bałagan na lotnisku. O potwornym bałaganie, który podobno jest normą na rosyjskich lotniskach, mówił „Rz” rosyjski dysydent Władimir Bukowski.

– Chaos, niekompetencja, nieporządek, zły stan techniczny sprzętu – wyliczał. – Wieża mogła podać złe współrzędne, źle pokierować pilotów.

Białoruski dziennikarz, przebywający na smoleńskim lotnisku, krótko po katastrofie zrobił fotografię rosyjskich żołnierzy wkręcających żarówki w światłach naprowadzających. Czy w momencie, gdy samolot podchodził do lądowania, lampy nie działały? Polska prokuratura już oficjalnie zadała to pytanie stronie rosyjskiej.

Do dziś nie wiadomo też, co podczas feralnego lądowania robiła obsługa lotniska i kto wchodził w skład naziemnej grupy przyjmującej Tu-154. Czy byli to pracownicy ze Smoleńska, czy też może ludzie oddelegowani tam specjalnie na ten dzień z innego miejsca i kiepsko znający to lotnisko. Nie podano też, kto osobiście odpowiada za lądowanie samolotu.

7. Presja na obsługę lotniska. Jak ujawniła „Rz”, to nie polscy piloci, lecz rosyjscy kontrolerzy lotów mogli działać pod naciskiem. Rankiem 10 kwietnia odbyli kilka rozmów z przełożonymi w Moskwie.

– W jednej z rozmów ostrzegali, że warunki są fatalne i że zastanawiają się nad zamknięciem lotniska i wprowadzeniem zakazu lądowania – mówi informator „Rz”. – Mieli jednak wątpliwość, czy ta decyzja nie zostanie przez polską stronę zinterpretowana jako celowa przeszkoda. Nasze źródła twierdzą, że wątpliwości dotyczące tego, czy zamknąć lotnisko, mieli też przełożeni kontrolerów – dodał.

Podobne wątpliwości miała Moskwa. Kazała nie zamykać lotniska, ale rekomendować Polakom, żeby lądowali gdzie indziej. Tak też według Rosjan miało się stać. Kontrolerzy zasugerowali pilotom, aby polecieli do Moskwy lub Mińska.

– Problem w tym, że nie ma czegoś takiego jak rekomendacja. Jest zezwolenie albo odmowa. Kontrolerzy na lotnisku mogli naruszyć procedury – tłumaczył rosyjski rozmówca „Rz”. Podobnego zdania są polscy eksperci. – Wieża może uznać, że warunki pogodowe są zbyt trudne i zamknąć lotnisko. Wtedy pilot musi lecieć gdzieś indziej. Jeżeli wieża tego nie robi, pilot uznaje, że nie jest tak źle i ma wszelkie prawo, by podjąć próbę lądowania. Jeżeli rzeczywiście wieża tego nie zabroniła, to oznacza, że Rosjanie popełnili fatalny błąd – powiedział „Rz” chcący zachować anonimowość polski pilot.

8. Brak systemu naprowadzania. Według rosyjskich mediów 7 kwietnia, gdy pod Smoleńskiem lądowały samoloty z premierami Władimirem Putinem i Donaldem Tuskiem, na lotnisko sprowadzono nowocześniejszy system nawigacyjny.

System ten przed wizytą prezydenta Kaczyńskiego miał zostać usunięty. Informacja ta nie została potwierdzona. Pewne jest, że na lotnisku nie było systemu automatycznego naprowadzania lądujących samolotów ILS (Instrument Landing System). – Wszystkie urządzenia nawigacyjne na lotniskach muszą być regularnie sprawdzane i posiadać aktualne świadectwa. Sprawdza się je w czasie lotów laboratoryjnych, przy użyciu specjalnego samolotu. Jeżeli wszystko działa, to system nawigacyjny otrzymuje świadectwo – tłumaczy „Rz” jeden z ekspertów. Danych na temat lotniska pod Smoleńskiem brak.

9. Zamach terrorystyczny. Prokurator generalny Andrzej Seremet powiedział, że śledczy badali także hipotezę zamachu. Wstępne śledztwo wykazało, że na pokładzie nie doszło do eksplozji ładunku wybuchowego.

Mimo to pojawia się wiele teorii spiskowych. – Okoliczności wskazują na poważną awarię lub celowe zablokowanie układu sterowania. Taką blokadę można celowo zamontować tak, aby uruchomiła się przy wypuszczeniu podwozia lub klap bezpośrednio na prostej przed lądowaniem. Przy blokadzie klap lub lotek na prostej katastrofa była nieunikniona – powiedział w wywiadzie udzielonym „Naszemu Dziennikowi” Ryszard Drozdowicz z Laboratorium Aerodynamicznego Politechniki Szczecińskiej (ZUT).

Inni eksperci wykluczają jednak taką możliwość: samolot był dokładnie sprawdzony przez polskie służby.

10. Atak elektroniczny. Na pokładzie tupolewa znajdowało się supernowoczesne satelitarne urządzenie TAWS (Terrain Awareness and Warning System), które z dokładnością do jednego metra informuje pilotów o ukształtowaniu terenu w okolicach lotniska. Ukazuje im trójwymiarowy model terenu nawet w najtrudniejszych warunkach pogodowych. Ponieważ do tej pory nie zdarzyła się jeszcze katastrofa samolotu wyposażonego w ten system, pojawiły się spekulacje, czy przypadkiem rzekomi terroryści świadomie nie zakłócił pracy urządzeń pokładowych.

– System TAWS zawieść nie może. Chyba że ktoś zaatakuje go techniką o nazwie „meaconing”. Fałszywy sygnał jest nagrywany i kilka milisekund później i z większą mocą niż sygnał satelity puszczany w eter na tej samej częstotliwości, na której nadaje satelita – mówi „Rz” współtwórca systemu trójwymiarowej nawigacji, wykładowca na Politechnice Hamburskiej Marek Strassenburg-Kleciak.

Wiadomo, że wcześniej problemy z wylądowaniem w Smoleńsku miał rosyjski samolot Ił-76. Zwolennicy teorii o ataku elektronicznym wskazują, że już wtedy sabotażyści mogli uruchomić swoje urządzenie.

Eksperci lotnictwa przestrzegają jednak przed wyciąganiem takich wniosków. Według Tomasza Hypkiego, Smoleńska nie ma na liście 11 tys. lotnisk, których dane są opracowane przez twórców systemów takich jak TAWS.
Skomentuj notkę
13 kwietnia 2010 (wtorek), 14:55:55

Typy światłowodów

Stworzona w ITU-T specyfikacja G.656 opisuje szczegółowe parametry fizyczne, geometryczne, mechaniczne oraz charakterystyki transmisyjne jednomodowych włókien optycznych. Są one ujęte w następujących rekomendacjach ITU:
- G.652 - dla jednomodowych włókien (SM);
- G.653 - dla włókien SM z przesuniętą dyspersją (DS);
- G.654 - dla włókien SM z przesuniętym odcięciem (cut-off);
- G.655 - dla włókien SM z niezerową (NZ) i przesuniętą (DS) dyspersją.

Kategorie: zawodowe, _blog


Słowa kluczowe: światłowody, itu, g.656, g.652, g.653, g.654, g.655


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
15 kwietnia 2010 (czwartek), 09:05:05

Co i jak mówić o zmarłych

Zdanie, że "o zmarłym należy mówić dobrze albo nie mówić wcale" jest głupie. Głupie i złe. Moim zdaniem o zmarłym za życia i po śmierci należy mówić prawdę, bo mówienie prawdy sprawia, że jest się spójnym, jednoznacznym a przez to częściowo dobrym.

A myślę o tym od kilku dni, bo ciągle przypomina mi się marszałek Niesiołowski, ze swoim "małym człowiekiem, którego się brzydzi". To co takiego się wydarzyło w sobotę, że pan marszałek zmienił zdanie? No cóż - PO.litycy

Druga inspiracja do tego przemyślenia ma swoje źródła w naciskach, jakie pewien znajomy, nienawidzący Kaczorów (przekonany jestem, że to kolejna ofiara mediów) stosuje na mnie abym flagę z czarną wstążką wywiesił. Może bym i wywiesił gdybym miał (a nie mam) ale nacisków z jego strony jakoś nie umiem zdzierżyć.

Spójność. Spójność myślenia, spójność wypowiedzi - to coś co może przybliżyć do prawdy, bo brak spójności, sprzeczność, kręcenie i mataczenie to sygnały, że mamy doczynienia z kłamstwem. Kłamstwo w przeciwieństwie do prawdy nie potrafi stworzyć spójnego systemu i zawsze uważnemu obserwatorowi coś tam będzie zgrzytać.


Kategorie: osobiste, _blog


Słowa kluczowe: prezydent, mówienie o zmarłych, śmierć, pogrzeb, po, niesiołowski


Komentarze: (1)

hocus, May 1, 2010 14:34 Skomentuj komentarz


Coz, ogladajac relacje i komentarze w tv w okresie zaloby nie moglem oprzec sie poczuciu wszechogarniajacej hipokryzji.

Dla mnie s.p. Prezydent Kaczynski pozostanie na zawsze tym, ktory na najwyzszy urzad wyjechal na plecach dziadka z wehrmachtu.
Skomentuj notkę
15 kwietnia 2010 (czwartek), 22:21:21

Katyń 2

Nieco inny punkt widzenia. Cytuję za Frondą.

Katyń 2

Julia Łatynina

Fronda.pl, kategoria: Polska, czwartek, 15 kwietnia 2010 11:31

Kaczyński nie wierzył w mgłę. „Mgła” oznaczała jedynie powitanie przez Putina, który w przeddzień polskich wyborów zawiązuje sojusz z Tuskiem, jak Katarzyna skorzystała z usług Branickiego i Potockiego.

Mur ambasady polskiej zasypano kwiatami. W telewizji w porze najlepszej oglądalności puszczono „Katyń”. W Rosji ogłoszono żałobę narodową, Putin z namiotu osobiście kieruje odprawą ciał, a na stronie Miedwiediewa pojawiły się kondolencje w języku polskim. Po raz pierwszy od wielu lat nie wstyd mi za mój kraj. Gdybyśmy zawsze tak się zachowywali, nie byłoby ani wojny sierpniowej, ani „gazowej”, ani Katynia-2, a Rosja cieszyłaby się u swoich byłych kolonii takim samym szacunkiem co Imperium Brytyjskie.

Wyobraźmy sobie, że na krótko przed wyborami prezydenckimi na Ukrainie, aby ostatecznie dobić niepopularnego i nieudolnego Juszczenkę, premier Putin postanowił wytrącić mu z rąk główny atut, jego osobisty temat – Wielki Głód na Ukrainie. I przyznał osobistą odpowiedzialność Stalina za Wielki Głód... przed premier Tymoszenko.

I tych dwoje trzy dni przed pamiętną datą przyleciało w miejsca uświęcone przez Wielki Głód. A Juszczenki nie zaprosili, gdyż taki właśnie był cel: dobić notowania Juszczenki. Wystawić go jako nieudolnego nacjonalistę, który nie umie się dogadywać. A jako że lotnisko, na które przylecieli premierzy, było lotniskiem wojennym i przestarzałym, dla zapewnienia normalnego lądowania Putina przywieziono na nie odpowiedni sprzęt.

I wszystkie gazety napisały, że Putin okazał skruchę z powodu Wielkiego Głodu. A potem, po kilku dniach, na to samo lotnisko, wtedy już opustoszałe, przyleciał śmieszny, nikomu niepotrzebny prezydent Juszczenko, którego premierzy nie zaprosili do siebie, choć Wielki Głód to jego osobisty, bolesny temat.

I wtedy samolot Juszczenki się rozbił.

Wyobrazili sobie państwo? To właśnie się stało: tyle że nie z Ukrainą, a z Polską. (Informacja o tym, że w celu zapewnienia bezpieczeństwa lądowaniu Putina i Tuska na lotnisku coś tam przywieziono, a potem – rozumie się samo przez się – odwieziono, pojawiła bezpośrednio w eterze jak dotąd jeden jedyny raz w „Echach Moskwy” – w ustach telefonującego lotnika.)

Relacje między Rosją a Polską – dwoma słowiańskimi narodami, z których jeden przegrał bitwę o hegemonię z powodu swojej anarchii, a drugi zmiażdżył ten pierwszy z pomocą samodzierżawia – w ostatnich trzystu latach ułożyły się wysoce niekorzystnie. Rosyjskie władze Polaków zarzynały, wieszały, zsyłały na Syberię, a także przeciągały na swoją stronę. Jednej tylko rzeczy rosyjskie władze nie robiły: one Polaków nie nienawidziły.

Narody nigdy nie nienawidzą tych, których ujarzmiły. Nienawidzą, gdy same zostaną ujarzmione.

Za Putina wszystko się odmieniło: w działaniach Kremla coraz widoczniejsza stała się jakaś niska, wstrętna nienawiść wobec biednych kolonii. Wobec Polski, Gruzji, Ukrainy. 4 listopada – wysoce wątpliwa data, kiedy to Polaków rzekomo wygnano z moskiewskiego Kremla, nagle, czterysta prawie lat po dawno zapomnianych zdarzeniach, została ogłoszona świętem ogólnonarodowym, i to nie byle jakim, tylko w myśl najlepszych tradycji dwójmyślenia, dniem zgody i pojednania.

Później doszło do przykrego wypadku pobicia dzieci rosyjskich dyplomatów przez polskich chuliganów. Miało się wrażenie, że Kremlowi pomyliło się znaczenie słowa „imperium”. Imperium było wtedy, gdy Suworow topił przedmieścia Warszawy w krwi. Natomiast gdy specjalnie wyszkoleni ludzie biją dyplomatów na moskiewskich ulicach – to nie jest imperium. To motłoch.

Jednak, rzecz jasna, najważniejszą kwestią w stosunkach dwóch państw pozostawał Katyń. Władze rosyjskie potraktowały rodziny pomordowanych Polaków tak samo bezczelnie, jak rodziny lekarzy przejechanych przez wiceprezydenta Łukoila w alei Lenina.

W 2006 r. Główna Prokuratura Wojenna odrzuciła powództwo rodzin rozstrzelanych, a nawet odmówiła przekazania do sądu materiałów sprawy, oznajmiając, że większość spośród 183 tomów opatrzona jest gryfem tajności. W październiku 2008 r. odmówił im Sąd Chamowniczeski, a w styczniu 2009 r. – Sąd Najwyższy RF. Wtedy bliscy zwrócili się do Strasburga, a Główna Prokuratura Wojenna przesłała tam zadziwiające pismo, z którego wynikało, że jej, prokuraturze, nikt nie udowodnił, iż w Katyniu kiedyś kogoś rozstrzelano. („Niemożliwe okazało się uzyskanie informacji dotyczących wykonania decyzji o rozstrzelaniu konkretnych osób, ponieważ wszystkie dokumenty zostały zniszczone i odzyskanie ich jest niemożliwe”.)

Równocześnie media kontrolowane przez Kreml prowadziły natarcie w dwóch kierunkach. Rosyjskim czytelnikom sugerowano, że, po pierwsze, pytanie, kto rozstrzelał Polaków, „wciąż pozostaje otwarte”, wzywano do „nieprzyklejania etykietek” i „rozpoczęcia poważnej dyskusji” o tym, kto miał rzekomo rozstrzelać polskich oficerów, Stalin czy Hitler. Po drugie, piarowcy Kremla forsowali tezę, że Katyń to historyczny odwet za czerwonoarmistów zamorzonych głodem w obozach dla jeńców wojennych po wojnie z „Białopolakami”.

W wywiadzie z Natalią Narocznicką dla „Komsomolskiej prawdy”, opublikowanym w przededniu wizyty Putina w Polsce, który wywołał w Polsce niebywały skandal, powiedziano nawet, że obozy te stały się dla Niemców prototypem obozów koncentracyjnych. To znaczy, po pierwsze, że my Polaków nie zabijaliśmy, a po drugie – było za co.

I nagle, na wiosnę 2010 roku, wszystko to, jak na komendę, skończyło się. W telewizji zamiast Narocznickiej pokazano „Katyń” Wajdy, a Putin pojechał do Katynia razem z Donaldem Tuskiem.

Co się stało?

Odpowiedź na to pytanie łatwo da ten, kto przeczyta The Wall Street Journal z 8 kwietnia 2010 roku – to znaczy z następnego dnia po wizycie Putina i Tuska w Katyniu.

„Cały gazowy przemysł Polski i specjalny przedstawiciel USA ds. energetyki zebrali się na konferencję na temat gazu łupkowego sponsorowanej przez Chevron, ExxonMobil i Halliburton. Gazowi giganci z USA rozpoczną badawcze odwierty gazu łupkowego w Polsce w ciągu najbliższych kilku tygodni. W razie ich sukcesu energetyka Polski, jej problemy ekologiczne, a nawet polityka zagraniczna mogą się całkowicie zmienić.

I taka właśnie jest odpowiedź na to pytanie. Całość nowej imperialnej polityki Rosji budowana była na fakcie, że my mamy nasz światowy Gazprom i rurę naszego światowego gazociągu wsadzimy Polakom to samo miejsce, co i Ukraińcom.

A wiosną 2010 r. na Kremlu nagle zrozumiano, że gaz łupkowy powoduje zerwanie ze światowym gazociągiem i że, jeżeli nie podejmie się środków, to być może to Polska będzie eksportować gaz do Europy. I że polskie władze należy natychmiast przeciągnąć na naszą stronę, gdyż sprawa wydobycia gazu łupkowego w Polsce jest, jak wiadomo, polityczna i w dużym stopniu zależy od tego, która partia wygra następne wybory.

Prawo i Sprawiedliwość Lecha Kaczyńskiego, zaciekłego nacjonalisty, populisty, antykomunisty, człowieka, dla którego Katyń to jego osobisty ból i który w każdą rocznicę osobiście składa w Katyniu prywatną wizytę. Albo Platforma Obywatelska Donalda Tuska, racjonalnego pragmatyka, który gotów jest przyjaźnić się ze wszystkimi, z wyjątkiem, ma się rozumieć, prezydenta Kaczyńskiego – ponieważ ci dwaj nawet ze sobą nie rozmawiają.

I trzy dni przed dniem pamięci ofiar Katynia dwaj premierzy – Putin i Tusk – pojechali do Katynia. Przyjechali specjalnie trzy dni wcześniej, żeby nie zapraszać prezydenta Kaczyńskiego i mieć możliwość go uprzedzić.

I tam, przed kamerami, Putin uklęknął. A świat doznał wstrząsu, tak że żadne zachodnie medium nie zauważyło małego zastrzeżenia, jakie poczynił odnośnie do sowieckich czerwonoarmistów zamęczonych w polskiej niewoli (pokłóciłam się z przyjaciółmi, że Putin nie daruje sobie tego zastrzeżenia).

A trzy dni później, w prawdziwy Dzień Pamięci, przyleciał polski prezydent Kaczyński – niepopularny, szalony, nacjonalista, który według sondaży przegrywał w drugiej turze prezydenckich wyborów z każdym kandydatem. Zabrał ze sobą całą polską elitę w nadziei, że uda mu się przebić swoją prywatną wizytą wizytę nienawidzącego go Tuska złożoną nienawidzącemu go Putinowi i rozumiał, że wizyta ta nie przyniesie żadnego efektu: ci dwaj już się „odpiarzyli”.

Więc kiedy powiedziano mu: „mgła”, on oczywiście dał rozkaz lądowania. Ponieważ zdarzył się już taki wypadek, kiedy w trakcie wojny rosyjsko-gruzińskiej prezydent Polski poleciał, z prezydentami Ukrainy, Estonii i Litwy na pokładzie, do Tbilisi, i powiedziano mu, że Rosjanie mogą strącić samolot i trzeba lądować w Azerbejdżanie.

I wtedy prezydent Polski podjął decyzję, jaką przystoi podejmować prezydentowi: nakazał lądować w Tbilisi. A dowódca samolotu podjął decyzję, jaką przystoi podejmować dowódcy samolotu: wylądował w Baku. Wtedy Kaczyński wystąpił na spotkaniu w Tbilisi i oświadczył: „Dzisiaj Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze kraje bałtyckie, a może i mój kraj”. Wtedy polskie MSZ oświadczyło, że jest to „prywatna opinia” prezydenta Kaczyńskiego. Wtedy premier Tusk, którego wszystkie rozsądne ustawy Kaczyński w tamtym okresie wetował, przyznał pilotowi nagrodę za lądowanie w Baku.

Rankiem 10 kwietnia, wiedząc, że w Rosji nie jest mile widziany, prezydent Polski nie mógł nie nakazać lądowania samolotu. To nie była samowola, nie była wielkopańskość: to w Rosji dyplomaci rozbijają się po pijaku, strzelając ze śmigłowca do owiec górskich. Było to wynikiem wszystkiego, co antykomunista, nacjonalista, nowy Kościuszko, nowy Sikorski, człowiek, w którego krwi tętniły rozbiory Polski 1772, 1793, 1795 i 1939 roku, powstania 1794, 1830 i 1863 roku, pakt Ribbentrop-Mołotow, Katyń, Powstanie Warszawskie, Solidarność – wynikiem wszystkiego, co prezydent Polski Lech Kaczyński myślał o Rosji.

Nie wierzył Kaczyński w żadną mgłę. „Mgła” oznaczała dla niego jedynie polityczne powitanie przez Putina, który w przeddzień polskich wyborów zawiązuje sojusz z Tuskiem, podobnie jak Katarzyna skorzystała z usług Branickiego i Potockiego – wśród skundlonych między sobą Polaków było wystarczająco dużo chętnych do otrzymania od Rosji stopnia generała piechoty.

A mgła była po prostu mgłą. Czasami mgła jest po prostu mgłą. Ziemia tam przeklęta.

Julia Łatynina

Źródło: Ej.ru tłum. Michał Jasiński


Julia Łatynina (1966) - rosyjska pisarka i publicystka. Jest autorką powieści fantasy i sensacyjnych, których akcja rozgrywa się we współczesnej Rosji. Kontestowana przez rosyjski establiszment.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: katyń, katyń-2, kaczyński, prezydent, putin, tusk


Komentarze: (5)

anonim, April 15, 2010 22:27 Skomentuj komentarz


Катынь-2
13 АПРЕЛЯ 2010 г. ЮЛИЯ ЛАТЫНИНА


Стена посольства Польши завалена цветами. По телевизору в прайм-тайм пустили «Катынь». В России объявлен национальный траур, Путин лично в палатке распоряжается отправкой тел, и на сайте Медведева висит соболезнование на польском языке. Мне впервые за много лет не стыдно за свою страну. Если бы мы вели себя так всегда, не было бы ни августовской войны, ни «газовой», ни Катыни-2, и Россия пользовалась бы среди своих бывших колоний тем же уважением, что и Британская империя.

Представим себе, что незадолго до украинских президентских выборов, чтобы окончательно добить непопулярного и беспомощного Ющенко, премьер Путин решил выбить из его рук главный козырь, его личную тему – Голодомор. И признал личную ответственность Сталина за Голодомор… перед премьером Тимошенко.

И эти двое за три дня до памятной даты прилетели в священные для Голодомора места. А Ющенко не пригласили, потому что, собственно, это и была цель: добить рейтинг Ющенко. Выставить его бездарным националистом, который не умеет договариваться. И так как аэродром, на который прилетели премьеры, был военный и дохлый, то на него для обеспечения нормальной посадки Путина даже завезли оборудование.

И все газеты написали, что Путин покаялся за Голодомор. А потом, спустя несколько дней, на тот же аэродром, уже опустевший, прилетел смешной, никому не нужный президент Ющенко, которого премьеры не пригласили с собой, хотя Голодомор – это его личная, больная тема.

И тут самолет Ющенко разбился.

Представили? Вот это и случилось: только не с Украиной, а с Польшей. (Про то, что для обеспечения безопасности посадки Путина и Туска на аэродром что-то завозили, и потом, разумеется, увезли – это мелькнуло единственный пока раз в прямом эфире «Эха Москвы», от позвонившего летчика.)

Отношения между Россией и Польшей — двумя славянскими нациями, одна из которых проиграла битву за гегемонию благодаря своей анархии, а другая раздавила первую благодаря самодержавию — последние лет триста были как нельзя скверны. Российская власть поляков резала, вешала, ссылала в Сибирь и переманивала на свою сторону. Была только одна вещь, которую российская власть не делала: она поляков не ненавидела.

Народы никогда не ненавидят тех, кого они покорили. Они ненавидят тогда, когда покорили их.

Все изменилось с Путиным: в действиях Кремля все очевидней стала тема какой-то мелкой, пакостной ненависти к бывшим колониям. К Польше, Грузии, Украине. 4 ноября – крайне сомнительная дата, когда поляков якобы выгнали из московского Кремля, вдруг, через четыреста без малого лет после давно забытого события, была объявлена общенациональным праздником, да еще не каким-нибудь, а, в лучших традициях двоемыслия, Днем примирения и согласия.

Потом был неприятный случай с избиением польскими хулиганами детей российских дипломатов. Было такое впечатление, что в Кремле перепутали значение слова «империя». Империя – это когда Суворов топит предместье Варшавы в крови. А когда специально обученные люди бьют дипломатов на московских улицах — это не империя. Это шпана.

Но, конечно, самым главным вопросом в отношении двух стран оставалась Катынь. Российская власть вела себя с родственниками погибших поляков так же нагло, как с родственниками врачей, раздавленных вице-президентом ЛУКОЙЛа на Ленинском проспекте.

В 2006-м Главная военная прокуратура отказала родственникам расстрелянных и даже отказалась предоставить в суд материалы дела, заявив, что большинство из 183-х томов имеют гриф «секретно». В октябре 2008-го им отказал Хамовнический суд, а в январе 2009-го – Верховный суд РФ. Тогда родственники обратились в Страсбург, и Главная военная прокуратура прислала туда совершенно изумительную бумагу, из которой следовало, что ей, прокуратуре, еще никто не доказал, что в Катыни когда-то кого-то расстреливали. («Оказалось невозможным получить информацию относительно выполнения решения по расстрелу конкретных лиц, так как все записи были уничтожены и восстановить их невозможно».)

Параллельно с этим подконтрольные Кремлю СМИ вели наступление по двум направлениям. Российским читателям внушали, что, во-первых, вопрос о том, кто расстрелял поляков, «еще открыт», призывали не «вешать ярлыков» и «начать серьезную дискуссию» на тему, кто же, мол, все-таки расстрелял польских офицеров, Сталин или Гитлер. Во-вторых, пиарщики Кремля настаивали, что Катынь — это историческое возмездие за красноармейцев, уморенных в лагерях военнопленных после войны с «белополяками».

В интервью Натальи Нарочницкой «Комсомольской правде», опубликованном накануне визита Путина в Польшу и вызвавшего в Польше небывалый скандал, было даже сказано, что эти лагеря послужили для немцев прототипом концлагеря. То есть, во-первых, мы поляков не убивали, во-вторых, было за что.

И вдруг, весной 2010-го, все это, как по команде, кончилось. По телевизору вместо Нарочницкой показали «Катынь» Вайды, а Путин поехал в Катынь вместе с Дональдом Туском.

Что произошло?

Ответ на этот вопрос легко даст тот, кто прочтет The Wall Street Journal за 8 апреля 2010 года – то есть на следующий день после посещения Путиным и Туском Катыни.

«Вся газовая промышленность Польши и спецпредставитель США по вопросам энергетики собрались на конференцию по сланцевому газу, спонсорами которой выступили Chevron, ExxonMobil и Halliburton. Газовые гиганты США начнут разведочное бурение сланцевого газа в Польше в ближайшие несколько недель. В случае их успеха энергетика Польши, ее экологические проблемы и даже внешняя политика могут полностью измениться».

Вот, собственно, ответ на вопрос. Вся новая имперская политика России строилась на том, что у нас есть наш мирный Газпром, и мы трубу нашего мирного газопровода воткнем полякам в то же место, что и украинцам.

А весной 2010-го в Кремле резко поняли, что сланцевый газ покончил с мирным газопроводом и что, если не принять мер, то, возможно, это Польша будет экспортировать газ в Европу. И что руководство Польши надо срочно переманивать на свою сторону, потому что вопрос о добыче сланцевого газа в Польше – разумеется, политический и очень сильно зависит от того, какая партия выиграет следующие выборы.

«Право и справедливость» Леха Качиньского, ярого националиста, популиста, антикоммуниста, человека, для которого Катынь — его личная боль и который каждую годовщину лично приезжает в Катынь с частным визитом. Или «Гражданская платформа» Дональда Туска, рационального прагматика, который готов дружить со всеми, кроме, разумеется, президента Качиньского — потому что эти двое друг с другом даже не разговаривают.

И за три дня до дня памяти жертв Катыни два премьера – Путин и Туск – поехали в Катынь. Они приехали специально за три дня, чтобы не приглашать президента Качиньского и иметь возможность его опередить.

И там Путин перед камерами стал на колени. И мир был так потрясен, что ни одно западное СМИ не заметило его маленькой оговорки насчет советских красноармейцев, замученных в польском плену (я со своими друзьями поспорила, что Путин не сможет без этой оговорки).

А через три дня, в настоящий день Памяти, прилетел польский президент Качиньский – непопулярный, отчаянный националист, который, по опросам, проигрывал на президентских выборах во втором туре любому кандидату. Он взял с собой всю польскую элиту в надежде перебить своим частным визитом визит ненавистного ему Туска к ненавистному ему Путину и он понимал, что его визит не будет иметь никакого эффекта: эти двое уже отпиарились.

И когда ему сказали «туман», он конечно отдал приказ садиться. Потому что был уже такой случай, когда во время русско-грузинской войны президент Польши полетел, вместе с президентами Украины, Эстонии и Литвы на борту, в Тбилиси, а ему сказали, что русские могут сбить самолет и надо садиться в Азербайджане.

И тогда президент Польши принял решение, подобающее президенту: он приказал садиться в Тбилиси. А командир судна принял решение, подобающее командиру судна: он посадил самолет в Баку. Тогда Качиньский выступил на митинге в Тбилиси и заявил: «Сегодня Грузия, завтра – Украина, послезавтра государства Прибалтики и, возможно, моя страна». Тогда польский МИД заявил, что это «личное мнение» президента Качиньского. Тогда премьер Туск, на все разумные законы которого Качиньский к тому времени накладывал «вето», наградил пилота за посадку в Баку.

И утром 10 апреля, зная, что в России его не хотят видеть, президент Польши не мог не приказать посадить самолет. Это было не самодурство, не барство: это в России пьяные полпреды разбиваются, стреляя с вертолета по горным баранам. Это был итог всего, что антикоммунист, националист, новый Костюшко, новый Сикорский, человек, в котором пульсировали разделы Польши 1772-го, 1793-го, 1795-го и 1939-го, восстания 1794-го, 1830-го и 1863-го, пакт Молотова-Риббентропа, Катынь, Варшавское восстание, «Солидарность» — президент Польши Лех Качиньский думал о России.

Не верил Качиньский ни в какой туман. «Туман» для него был всего лишь политическим приемом Путина, который в преддверии польских выборов заключает союз с Туском, как Екатерина нанимала Браницкого или Потоцкого – среди сволочащихся между собой поляков всегда было достаточно желающих получить от России чин генерала от инфантерии.

А туман был просто туман. Иногда туман бывает просто туманом. Земля там проклятая.

castellanus, April 28, 2010 18:08 Skomentuj komentarz


Russian expert on Katyn2:

http://www.ruscomment.com/view.php?filename=articles/2010-04-27-23-02-23.php

anonim, April 28, 2010 21:14 Skomentuj komentarz


Mogę przez wielu moim znajomych i nieznajmomych być uważany za debila albo oszołoma ale mam racjonalne przesłanki aby wierzyć w spiskową teorię na temat śmierci pana prezydenta wraz z ekipą.

Tą przesłanką jest kłamstwo oficjalnych władz Rosji i dezinformacja w mediach, której źródło jest do tych władz zbliżone. Jeżeli kilka godzin po tragedii gubernator województwa smoleńskiego twierdzi, że zna przyczyny; jeżeli jego współpracownicy chwile po tej wypowiedzi puszczają plotki a te plotki przez wiele dni krążą po światowych mediach to znaczy tylko, że kłamią a skoro kłamią to ja nie powinienem im wierzyć.

I w tym kontekście teoria o zestrzeleniu jest równie prawdopodobna jak teoria o złej pogodzie.

Hocusowa, May 2, 2010 23:14 Skomentuj komentarz


A ja, po stokrotnym obejrzeniu wiadomego filmiku (tego kręconego komórką), absolutnie przekonana, że słyszę na nim polskie krzyki "uspokój się", a później strzały, po dwóch nieprzespanych z tego powodu nocach najczarniejszej żałoby, wyraziłam na moim forum wniosek, że niestety - ja Rosjanom nie ufam.
Otrzymałam odpowiedź, że skoro na filmiku słyszę polskie głosy i strzały, to powinnam uważać - może spotkam na ulicy Elvisa.

I nagle przez pryzmat tej sytuacji uświadomiłam sobie, że z polską nauką nie jest źle, lecz jest fatalnie - bo moje forum gromadzi doktorów nauk technicznych i humanistycznych w liczbie kilkuset osób.

Czego oczekiwać od polskich naukowców, skoro nie zadają oni oczywistych pytań zasadniczych? Skoro do niusów prasowych podchodzą bezrefleksyjnie? Nie zastanawiają się nad rzeczywistością...? I nawet nie czekają z wyrokami do końca śledztwa?
Przecież to oczywiste, że z nauką, którą "robią", postępują identycznie!

Nie znamy prawdy. Co gorsza, pewnie nigdy jej nie poznamy - wszak to Rosjanie prowadzą śledztwo, dadzą nam te materiały, które będą im wygodne, nigdy w historii nie postąpili inaczej....

Z drugiej strony mierzę się dziś z własną rusofobią. Bo być może - moje (nasze) zarzuty i wątpliwości są bezpodstawne. Może to wszystko to straszny zbieg okoliczności, a Rosjanie z całych sił chcą nam pomóc. I krzywdzimy Ich podejrzewając, że maczali w tym palce.

Nie wiem - i ten brak wiedzy strasznie mi dokucza, tak jakby wyjaśnienie przyczyn nieszczęścia mogło wrócić Ofiarom życie.

krisper, April 22, 2010 21:23 Skomentuj komentarz


A mnie w serduchu, coś takiego kołacze, że tak właśnie było...
Skomentuj notkę
16 kwietnia 2010 (piątek), 15:55:55

Poszukiwany, poszukiwana - dyrektor handlowy

Ludzie różne rzeczy piszą. Ja przed chwilą musiałem, po głębokiej inspiracji napisać coś takiego

Poszukuję dla nowo powstałej spółki z branży IT z kapitałem polskim i zagranicznym, tworzącej znaczące, regionalne centrum obliczeniowe (data center) poszukujemy ambitnej, samodzielnej i zorientowanej na osiąganie celów osoby na stanowisko:

Dyrektora Pionu Sprzedaży

Miejsce pracy to Katowice lub bliska okolica.

W zakresie obowiązków poszukiwanego będzie:

  • współtworzenie polityki handlowej dla nowo powstającego centrum obliczeniowego (data center);
  • budowanie i zbudowanie działu handlowego przedsiębiorstwa;
  • prowadzenie aktywnej sprzedaży poprzez pozyskiwanie do współpracy nowych klientów;
  • tworzenie rozwojem struktur sprzedażowych.

Wymagamy:

  • wyższego wykształcenie;
  • znajomości i rozumienia specyfiki braży IT w Polsce;
  • umiejętności określania strategii i koncepcji biznesowych;
  • doświadczenia w sprzedaży usług lub produktów dla biznesu;
  • doświadczenia i umiejętności sprzedażowe;
  • inicjatywa i umiejętnośd reagowania na zmieniające się potrzeby rynku;
  • bardzo dobrej znajomości języka angielskiego;
  • posiadania zdolności interpersonalnych;
  • kreatywności i proaktywności;
  • kompetencji menadżerskich;
  • zdolności analitycznych;
  • umiejętności negocjacyjnych.
Wskazana jest znajomość języka niemieckiego. To co oferujemy można zapisać tak:
  • interesującą i pełną wyzwań pracę w firmie o nietrywialnej kulturze organizacyjnej;
  • możliwość rozwoju zawodowego oraz wdrażania swoich pomysłów;
  • możliwość wynegocjowania atrakcyjnych warunków wynagrodzenia.

Ktoś, kogo to zainteresowało powinien przesłać mi swoje CV oraz list motywacyjny zawierający swoją wizję współpracy.

Ale mogę dodać, że nowotworzone data center będzie tworzone wśród malowniczych lasów i jezior, czyli gdzieś pomiędzy Szopienicami, Nikiszowcem, Giszowcem a Muchowcem o ile ktoś wie, gdzie to jest.


Kategorie: zawodowe, _blog


Słowa kluczowe: data center, 3sf, dyrektro handlowy


Komentarze: (1)

anonim, July 2, 2010 18:47 Skomentuj komentarz


dynamicznie rozwijająca się spółka?
międzynarodowa firma będącej liderem w swej branży?

Skomentuj notkę
17 kwietnia 2010 (sobota), 11:50:50

Pokój, cześć i dwa pokoje

Przy okazji słuchania nekrologów po panu prezydencie zauważyłem, że ...

"Pokój jego duszy"
brzmi mi w uszach o jakie 7dB lepiej niż
"cześć ich pamięci".

Kategorie: obserwator, filozofia, _blog


Słowa kluczowe: po śmierci, śmierć


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
20 kwietnia 2010 (wtorek), 23:19:19

Konkurs szopenowski nadchodzi

Yundi Li wygrał 5 lat temu co sprawiło, że gra na fortepianie w Chinach stała się jeszcze bardziej popularna. Ponoć 30 mln Chińczyków gra bardzo dobrze, a 3 mln Chińczyków gra bardzo dobrze Chopina. 300 tys. Chińczyków jest wystarczająco młodych, oraz gra aż tak dobrze że chcieliby przyjechać na Konkurs Szopenowski aby w ojczyźnie Szopena zagrać i najlepiej wygrać. Może rząd chiński zrobi wstępne eliminacje i z każdej dziesiątki, po linii partyjnej wybierze najlepszego technicznie, rodzinnie, ideologicznie i genetycznie (kryptoeugenika jest w chinach modna) - tak czy inaczej 30 tys. chińczyków można wsadzić w samolot i do Polski przywieźć.

Kiedyś słyszałem, jak ten chiński problem zamienił w świetny skecz Waldemar Malicki ale skecz skeczem a problem pozostaje bo jak wybrać najlepszego pianistę z grupy, w której będzie 20 Rosjan i 13 Niemców, kilku Francuzów i Włochów, 16 Polaków i 100 obywateli innych państw i 30 tys. Chińczyków?


Kategorie: obserwator, muzyka, _blog


Słowa kluczowe: konkurs chopinowski, konkurs szopenowski, chopin, szopen


Komentarze: (1)

Hocusowa, April 24, 2010 23:41 Skomentuj komentarz


Yundi Li wygrał dziesięć lat temu, zaś pięć lat temu Konkurs Chopinowski wygrał nasz wspaniały Rafał Blechacz :) - jego konkursowego wykonania koncertu e-moll nie da się zapomnieć :)
Skomentuj notkę
22 kwietnia 2010 (czwartek), 19:25:25

Trzy zdania o szukaniu:

Zdanie #1 - "Kto szuka, ten znajdzie" - rzeczywiście, jest takie przysłowie, przysłowia niosą prawdę, więc pewnie tak jest. Tak, ale ...

Zdanie #2 - "Kto szuka, zostanie znaleziony" - dziwne to jakoś, bo niby dlaczego ktoś kto jest podmiotem (szuka) ma być przedmiotem poszukiwań i czyich poszukiwań?

Zdanie #3 - "Kto szuka ten jest znaleziony" - to zdanie jest jeszcze bardziej dziwne, bo następstwo czasu jest co najmniej pokopane, zupełnie jakby jakiś komputerowy tłumacz przewalił to bezmyślnie z trudnego w dziedzinie czasu języka angielskiego.

Ale przecież napisane jest w Mądrej Księdze mniej więcej coś takiego, iż ....

Bóg z jednego człowieka wyprowadził cały rodzaj ludzki, aby zamieszkiwał całą ziemię. Określił właściwie czasy i granice zamieszkania ludzi, aby szukali Boga.

Czy nie znajdą Go niejako po omacku?

Bo w rzeczywistości Bóg jest niedaleko od każdego z nas. Bo w nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy, jak też powiedzieli niektórzy z greckich "Jesteśmy bowiem z Jego rodu".

Będąc więc z rodu Bożego, nie powinniśmy sądzić, że Bóg jest podobny do złota albo do srebra, albo do kamienia, procesora czy też komputera, albo jakiegoś innego wytworu rąk i myśli człowieka, za którego Nobla już przydzielono.

Nie zważając na czasy nieświadomości, wzywa Bóg teraz wszędzie i wszystkich ludzi do nawrócenia, dlatego że wyznaczył dzień, w którym sprawiedliwie będzie sądzić świat przez Człowieka, którego na to przeznaczył, po uwierzytelnieniu Go wobec wszystkich przez wskrzeszenie Go z martwych.

I dlatego można szukać Boga na FaceBooku, ale ponieważ podlinkować się tam do niego tam nie można w poszukiwaniach ustawać nie można wiedząc, że ...

Kto szczerze go szuka ten jest już znaleziony!


Kategorie: osobiste, _blog


Słowa kluczowe: szukanie, facebook, bóg


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
22 kwietnia 2010 (czwartek), 22:45:45

10 hipotez

10 hipotez smoleńskiej katastrofy

Piotr Zychowicz

www.rp.pl, 21-04-2010 20:38

Kto winien: rosyjscy kontrolerzy, polscy piloci, mgła czy maszyna? Mnożą się też teorie spiskowe Nad wyjaśnie niem katastrofy Tu-154 M pod Smoleńskiem pracuje polsko rosyjska grupa, w której skład wchodzi blisko 60 prokuratorów. Na zdjęciu specjaliści badający wrak samolotu

10 kwietnia o 8.56 w katastrofie prezydenckiego samolotu Tu-154M zginął prezydent Lech Kaczyński z małżonką i 94 inne osoby obecne na pokładzie. Do tragedii doszło podczas próby lądowania na lotnisku pod Smoleńskiem. Oto dziesięć teorii na temat przyczyn katastrofy.

1. Niedoświadczony pilot. 36-letni kapitan Arkadiusz Protasiuk miał według Rosjan przeszarżować: nie znał lotniska i maszyny, którą leciał. „Załoga najwyraźniej nie uwzględniła specyfiki rosyjskiego samolotu” – pisał portal Newsru.com, powołując się na rosyjskich ekspertów. Tu-154 traci wysokość szybciej niż inne samoloty. Protasiuk miał więc popełnić szkolny błąd i za nisko sprowadzić maszynę.

Ale polski pilot na tupolewie przelatał imponującą liczbę 2937 godzin. Maszynę znał doskonale. – Znał również lotnisko. Trzy dni wcześniej lądował na nim, jako drugi pilot samolotu premiera Donalda Tuska – powiedział „Rz” pułkownik Grzegorz Kułakowski, kolega Protasiuka z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego.

2. Kłopoty z rosyjskim. Jak twierdzi rosyjski kontroler lotu ze Smoleńska Paweł Plusnin, polscy piloci nie informowali go o swojej wysokości, bo „słabo znali rosyjski”. Te słowa wzburzyły kolegów zabitych pilotów. – Protasiuk mówił po rosyjsku znakomicie – powiedział Kułakowski. Trzy dni wcześniej podczas lądowania w Smoleńsku Protasiuk nie miał najmniejszych problemów w komunikacji radiowej z rosyjskimi pracownikami lotniska.

3. Naciski na pilotów. Zwolennicy tej tezy przypominają, że w sierpniu 2008 r., podczas rosyjskiej inwazji na Gruzję, prezydent próbował nakłonić pilota do lądowania w Tbilisi. Ten jednak sprowadził maszynę na bezpieczniejsze lotnisko w Ganji w Azerbejdżanie. Czy tym razem pilot się ugiął, bo ktoś – prezydent lub dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik – kazał mu lądować w skrajnie trudnych warunkach?

Koledzy Protasiuka uważają, że to niemożliwe. – Załogi, które latają w pułku zapewniającym transport najważniejszym osobom w państwie, są tak wyszkolone, że nie ulegają presji – powiedział kapitan Grzegorz Pietruczuk, ten sam, który odmówił prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu lądowania w Tbilisi.

Wojskowi podkreślają, że żelazna zasada mówi, iż najważniejszą osobą na pokładzie jest pilot. Nikt, nawet prezydent, nie ma prawa narzucać mu swojej woli. Po incydencie na Kaukazie piloci mieli jeszcze umocnić się w tym postanowieniu.

Z przecieków po wstępnej analizie czarnej skrzynki wynika, że żaden z pasażerów nie ingerował w pracę pilotów.

4. Mgła. W chwili wypadku była bardzo gęsta i pilot mógł nie zauważyć drzew.

– Na nowoczesnych lotniskach mgła nie jest groźna, ale w Smoleńsku, gdzie jest lotnisko przestarzałe, mogła sprawić problemy – mówi „Rz” ekspert Grzegorz Hołdanowicz. Według niego mgła jest niebezpieczna, bo jest nieprzewidywalna. W jednym miejscu mogą być prześwity, gdzie indziej niespodziewanie gęstnieje. – Piloci nie zdawali sobie sprawy, że lecą nad jarem głębokim na 60 metrów. Tyle im zabrakło do bezpiecznego lądowania. Gdyby nie jar, wylądowaliby bezpiecznie – podkreślił Hołdanowicz.

Do bezpiecznego lądowania potrzeba widoczności na 1 km. Tego dnia nad Smoleńskiem wynosiła chwilami zaledwie 100 metrów.

5. Awaria samolotu. Kolejna hipoteza sugeruje możliwość usterki lub poważniejszej awarii w prezydenckim tupolewie. Park maszynowy 36. Pułku jest mocno wysłużony. – Liczba usterek, jakie miały te samoloty, jest przerażająca – mówił „Rz” po katastrofie były premier Józef Oleksy. – Sam byłem kiedyś poirytowany, iż z powodu awarii nie mogłem dolecieć na szczyt europejski – dodaje. Rosjanie zapewniają, że samolot był sprawny. Zimą przeszedł kompleksowy remont w rosyjskich zakładach lotniczych Awiakor w Samarze. Mógł po nim spędzić w powietrzu jeszcze 7,5 tys. godzin. Wylatał tylko 140. W sumie 20-letni samolot przeleciał 5000 godzin i lądował 1823 razy, co zdaniem dyrektora zakładów Awiakor Aleksieja Gusiewa jak na tę maszynę nie jest dużą liczbą. – Po remoncie samolot latał normalnie, żadnych pretensji nie zgłaszano – mówił Gusiew.

– Wstępne dane wskazują, że katastrofa nie była związana z problemami technicznymi na pokładzie samolotu – wtórował mu szef komisji śledczej Prokuratury Generalnej Rosji Aleksander Bastrykin. Wiadomo, że do momentu uderzenia w drzewa, tupolew był w pełni sterowny.

6. Bałagan na lotnisku. O potwornym bałaganie, który podobno jest normą na rosyjskich lotniskach, mówił „Rz” rosyjski dysydent Władimir Bukowski.

– Chaos, niekompetencja, nieporządek, zły stan techniczny sprzętu – wyliczał. – Wieża mogła podać złe współrzędne, źle pokierować pilotów.

Białoruski dziennikarz, przebywający na smoleńskim lotnisku, krótko po katastrofie zrobił fotografię rosyjskich żołnierzy wkręcających żarówki w światłach naprowadzających. Czy w momencie, gdy samolot podchodził do lądowania, lampy nie działały? Polska prokuratura już oficjalnie zadała to pytanie stronie rosyjskiej.

Do dziś nie wiadomo też, co podczas feralnego lądowania robiła obsługa lotniska i kto wchodził w skład naziemnej grupy przyjmującej Tu-154. Czy byli to pracownicy ze Smoleńska, czy też może ludzie oddelegowani tam specjalnie na ten dzień z innego miejsca i kiepsko znający to lotnisko. Nie podano też, kto osobiście odpowiada za lądowanie samolotu.

7. Presja na obsługę lotniska. Jak ujawniła „Rz”, to nie polscy piloci, lecz rosyjscy kontrolerzy lotów mogli działać pod naciskiem. Rankiem 10 kwietnia odbyli kilka rozmów z przełożonymi w Moskwie.

– W jednej z rozmów ostrzegali, że warunki są fatalne i że zastanawiają się nad zamknięciem lotniska i wprowadzeniem zakazu lądowania – mówi informator „Rz”. – Mieli jednak wątpliwość, czy ta decyzja nie zostanie przez polską stronę zinterpretowana jako celowa przeszkoda. Nasze źródła twierdzą, że wątpliwości dotyczące tego, czy zamknąć lotnisko, mieli też przełożeni kontrolerów – dodał.

Podobne wątpliwości miała Moskwa. Kazała nie zamykać lotniska, ale rekomendować Polakom, żeby lądowali gdzie indziej. Tak też według Rosjan miało się stać. Kontrolerzy zasugerowali pilotom, aby polecieli do Moskwy lub Mińska.

– Problem w tym, że nie ma czegoś takiego jak rekomendacja. Jest zezwolenie albo odmowa. Kontrolerzy na lotnisku mogli naruszyć procedury – tłumaczył rosyjski rozmówca „Rz”. Podobnego zdania są polscy eksperci. – Wieża może uznać, że warunki pogodowe są zbyt trudne i zamknąć lotnisko. Wtedy pilot musi lecieć gdzieś indziej. Jeżeli wieża tego nie robi, pilot uznaje, że nie jest tak źle i ma wszelkie prawo, by podjąć próbę lądowania. Jeżeli rzeczywiście wieża tego nie zabroniła, to oznacza, że Rosjanie popełnili fatalny błąd – powiedział „Rz” chcący zachować anonimowość polski pilot.

8. Brak systemu naprowadzania. Według rosyjskich mediów 7 kwietnia, gdy pod Smoleńskiem lądowały samoloty z premierami Władimirem Putinem i Donaldem Tuskiem, na lotnisko sprowadzono nowocześniejszy system nawigacyjny.

System ten przed wizytą prezydenta Kaczyńskiego miał zostać usunięty. Informacja ta nie została potwierdzona. Pewne jest, że na lotnisku nie było systemu automatycznego naprowadzania lądujących samolotów ILS (Instrument Landing System). – Wszystkie urządzenia nawigacyjne na lotniskach muszą być regularnie sprawdzane i posiadać aktualne świadectwa. Sprawdza się je w czasie lotów laboratoryjnych, przy użyciu specjalnego samolotu. Jeżeli wszystko działa, to system nawigacyjny otrzymuje świadectwo – tłumaczy „Rz” jeden z ekspertów. Danych na temat lotniska pod Smoleńskiem brak.

9. Zamach terrorystyczny. Prokurator generalny Andrzej Seremet powiedział, że śledczy badali także hipotezę zamachu. Wstępne śledztwo wykazało, że na pokładzie nie doszło do eksplozji ładunku wybuchowego.

Mimo to pojawia się wiele teorii spiskowych. – Okoliczności wskazują na poważną awarię lub celowe zablokowanie układu sterowania. Taką blokadę można celowo zamontować tak, aby uruchomiła się przy wypuszczeniu podwozia lub klap bezpośrednio na prostej przed lądowaniem. Przy blokadzie klap lub lotek na prostej katastrofa była nieunikniona – powiedział w wywiadzie udzielonym „Naszemu Dziennikowi” Ryszard Drozdowicz z Laboratorium Aerodynamicznego Politechniki Szczecińskiej (ZUT).

Inni eksperci wykluczają jednak taką możliwość: samolot był dokładnie sprawdzony przez polskie służby.

10. Atak elektroniczny. Na pokładzie tupolewa znajdowało się supernowoczesne satelitarne urządzenie TAWS (Terrain Awareness and Warning System), które z dokładnością do jednego metra informuje pilotów o ukształtowaniu terenu w okolicach lotniska. Ukazuje im trójwymiarowy model terenu nawet w najtrudniejszych warunkach pogodowych. Ponieważ do tej pory nie zdarzyła się jeszcze katastrofa samolotu wyposażonego w ten system, pojawiły się spekulacje, czy przypadkiem rzekomi terroryści świadomie nie zakłócił pracy urządzeń pokładowych.

– System TAWS zawieść nie może. Chyba że ktoś zaatakuje go techniką o nazwie „meaconing”. Fałszywy sygnał jest nagrywany i kilka milisekund później i z większą mocą niż sygnał satelity puszczany w eter na tej samej częstotliwości, na której nadaje satelita – mówi „Rz” współtwórca systemu trójwymiarowej nawigacji, wykładowca na Politechnice Hamburskiej Marek Strassenburg-Kleciak.

Wiadomo, że wcześniej problemy z wylądowaniem w Smoleńsku miał rosyjski samolot Ił-76. Zwolennicy teorii o ataku elektronicznym wskazują, że już wtedy sabotażyści mogli uruchomić swoje urządzenie.

Eksperci lotnictwa przestrzegają jednak przed wyciąganiem takich wniosków. Według Tomasza Hypkiego, Smoleńska nie ma na liście 11 tys. lotnisk, których dane są opracowane przez twórców systemów takich jak TAWS.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: katastrofa w smoleńsku, tu-154


Komentarze: (13)

anonim, April 24, 2010 13:10 Skomentuj komentarz


Wykluczam wersję błędu pilota

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100424&typ=my&id=my31.txt

Jest wysoce nieprawdopodobne, by pilot znający lotnisko, opierając się na ocenie wysokości maszyny na systemie radarowym RW-5M, znajdował się na 1500 m przed celem na wysokości 0 metrów


Z ekspertem od systemów nawigacji satelitarnej (imię i nazwisko znane redakcji) rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler.
Nasz rozmówca zastrzegł poufność swoich danych ze względu na charakter wykonywanej pracy

Jak działa nowoczesny system ostrzegania przed przeszkodami TAWS, instalowany w samolotach?
- Wysokość lotu samolotu jest stale porównywana z trójwymiarowym modelem Ziemi: gdy samolot traci wysokość lub gdy znajduje się nisko nad terenem, tzw. Low Level Flight, mapa za pomocą trzech kolorów informuje o niebezpieczeństwie. Czerwony - żółty - zielony pokazują pilotowi skalę zagrożenia. Jednym rzutem oka można rozpoznać niebezpieczeństwo, tzw. Dead Ends. Jeszcze zanim zagrożenie będzie konkretne, można go uniknąć.

Odkąd TAWS wprowadzono do użytku 20 lat temu, żaden z samolotów nie rozbił się, podchodząc do lądowania. Czy to oznacza, że ten system jest niezawodny?
- Urządzenia elektroniczne produkowane na potrzeby lotnictwa i wojska są konstruowane w taki sposób, że są praktycznie bezawaryjne. Do tego dochodzą liczne procedury kontrolne wykluczające taki scenariusz.

Prezydencki samolot Tu-154M wyposażony był w system TAWS, co oznacza, że powinien bezpiecznie wylądować. Dlaczego, według Pana, tak się nie stało?
- Samolot powinien był bezpiecznie wylądować nawet w złych warunkach pogodowych. Jeżeli widoczność w płaszczyźnie horyzontalnej była mniejsza niż 550 m, to panowały przynajmniej warunki ILS CAT-1 - w takiej sytuacji wieża nie powinna była zezwolić na lądowanie. Ponieważ znane są warunki pogodowe, należy wykluczyć wersję o błędzie pilota. Możliwości zasadniczo są dwie: atak elektroniczny z zewnątrz bądź dywersja na pokładzie samego samolotu.

W bazie danych systemu TAWS zainstalowanego w Tu-154M mogło nie być kompletnych cyfrowych map okolic Smoleńska, jak sugerują niektórzy eksperci?
- Mapy są produkcji amerykańskiej. Żadne miejsca nie były od czasu "zimnej wojny" tak dokładnie sprawdzane i modelowane jak właśnie okolice rosyjskich lotnisk wojskowych, także tych najmniejszych. Ponieważ zaś w Smoleńsku w ciągu ostatnich 50 lat nie było trzęsienia ziemi, prób jądrowych ani działań budowlanych zmieniających całkowicie powierzchnię terenu, więc żaden ekspert nie traktuje tej tezy poważnie. Gdyby mapa była zła, rozbiłby się trzy dni wcześniej wasz premier Donald Tusk.

Wiemy, że istnieją techniki umożliwiające fałszowanie danych, które piloci odczytują z urządzeń pokładowych samolotu. Na czym one polegają?
- Jedną z technik, opisywanych zresztą w polskich mediach, jest tzw. meaconing polegający na przechwyceniu przez specjalne urządzenie elektroniczne sygnału satelity o częstotliwości 1575.420 MHz i wysłaniu go z opóźnieniem kilku milisekund z większą siłą niż sygnał oryginalny. Jeśli ktoś chce dokonać inteligentnego sabotażu, manipuluje tylko jeden, słaby sygnał satelity znajdującego się horyzontalnie. Komputer pokładowy wierzy temu sygnałowi, powstaje przekłamanie położenia i wysokości własnej pozycji. Sygnał taki można wysłać także z ziemi.

Jak duże jest urządzenie, które go wysyła, i czy samolot musi znajdować się nad nim, by sygnał zadziałał?
- Urządzenie zakłócające sygnał jest bardzo małe. Można je po prostu zostawić w dowolnym miejscu w lesie. Sygnał ma znikomą moc, odpowiadającą energii wypromieniowywanej przez robaczka świętojańskiego. Jest on niezauważalny i nie do wykrycia. Co do zasięgu pracy urządzenia: grupce młodych elektroników w Nowym Jorku udało się zakłócić lądowanie samolotu na lotnisku w Bostonie! Tak więc samolot nie musi się znajdować bezpośrednio nad źródłem zakłóceń, nie potrzeba dział elektronicznych, które zostawiłyby ślad w postaci charakterystycznych uszkodzeń elektroniki pokładowej. Jest to do tego stopnia niebezpieczne, że fachowcy od bezpieczeństwa lotów świetnie zdają sobie sprawę z realnego zagrożenia meaconingiem, który nie zostawia śladów. Dlatego też w samej tylko Unii Europejskiej rozwinięto strategię Navigation Warfare, która ma być zrealizowana do 2018 roku i zostanie oddana do dyspozycji wojska. Powstało specjalne konsorcjum przemysłowe, które otrzymało zlecenia na rozwinięcie tej technologii. Nikt nie wydaje dziesiątek milionów euro z powodu czysto teoretycznego zagrożenia...

Czy istnieje prawdopodobieństwo, że ktoś mógł użyć meaconingu w przypadku prezydenckiego samolotu? Co mogłoby na to wskazywać?
- Wskazuje na to przesunięcie horyzontalne i wertykalne w stosunku do prawidłowego lotu samolotu. Samolot leciał nad drzewami pozbawionymi liści, zahaczając o nie. Mogło się stać, że miernik wysokości mierzył wysokość do podłoża lasu, a nie do czubków drzew. Nie wiemy jeszcze, czy TAWS w rejonie Smoleńska - a tamtejsze regionalne lotnisko nie ma znaczenia międzynarodowego i nie posiada systemu precyzyjnego naprowadzania ILS - podaje wysokość terenu nad poziomem zera z uwzględnieniem wysokości drzew, czy nie. Jest to pytanie do producenta systemu, które należy wyjaśnić.

Z jakich instrumentów korzystał pilot?
- Jeśli używał GPS, odbiór został zakłócony, co technicznie umożliwia meaconing. Typowa dla GPS dokładność jest bardzo dobra, w większości przypadków wynosi kilka metrów - jeśli spojrzeć na specyfikacje GPS Standard Positioning Service (SPS), osiągana dokładność obliczania wysokości wynosi plus minus 25 m (przez 95 proc. czasu). Według TSO-C129A pomiar GPS używany jest wyłącznie do horyzontalnego prowadzenia maszyny do wysokości powyżej 500 stóp nad poziomem terenu, a wysokość jest mierzona miernikiem barometrycznym. W związku z tym jest czystą spekulacją, czy pilot leciał według radiowego miernika wysokości, na wzrok, czy GPS z pomiarem barometrycznym. Obojętnie jednak, czy używał pomiaru barometrycznego czy altimetra radiowego: jeśli nie znał wysokości czubków drzew, było to fatalne. Być może pilot ignorował wysokość lasu, z którym nie miałby kolizji, gdyby samolot nie znajdował się w błędnej pozycji w wyniku odchylenia wskazań przyrządów, lecz leciał dokładnie według tzw. Runway. Błąd położenia horyzontalnego rzędu 25 m wykracza poza ramy profilu błędu systemu GPS.

Były dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego płk Tomasz Pietrzak twierdzi, że system TAWS był prawdopodobnie zblokowany w samolocie prezydenckim. Ma tak nakazywać w pewnych okolicznościach instrukcja tego urządzenia...
- To obojętne, czy system TAWS był włączony, czy nie i w odniesieniu do jakiej wysokości mierzył wysokość. Pomiar pozycji GPS odbywa się nadal innymi źródłami, które są z reguły zdublowane, gdyby jeden z nich nie działał. System radarowy RW-5M znajdujący się na pokładzie maszyny prezydenckiej umożliwia pomiar wysokości z dokładnością do 5 metrów. Jest wysoce nieprawdopodobne, by pilot znający lotnisko, opierając się na ocenie wysokości maszyny na tym wyłącznie urządzeniu, znajdował się na 1500 m przed celem na wysokości 0 metrów!

Czy można udowodnić, gdyby tak się stało, że wskazania urządzeń samolotu prezydenckiego zostały przekłamane?
- Wiadomo, że wszelkie niezbędne ku temu informacje znajdują się w czarnych skrzynkach. Umieszczone w nich nośniki elektromagnetyczne można niestety skutecznie zmanipulować. Każdą informację można z nich przegrać, rozkodować, a dysponując odpowiednim sprzętem, wpisać nowe, wiarygodnie wyglądające informacje i nikt nie będzie w stanie tego sprawdzić. Jako dowód w śledztwie z punktu widzenia interesów suwerennego państwa polskiego są one już niewiarygodne.

Można wykryć, że ktoś majstrował przy czarnych skrzynkach?
- Jest to niestety nie do wykrycia. Jeśli manipulacji dokonuje amator, to można to sprawdzić, inaczej jest, gdy dokonuje tego profesjonalista.

Profesor Jacek Trznadel, przewodniczący Rady Polskiej Fundacji Katyńskiej, zwrócił się w liście otwartym do premiera Donalda Tuska o powołanie niezależnej Międzynarodowej Komisji Technicznej do zbadania przyczyn katastrofy samolotu prezydenckiego koło Katynia. Wnioski takiej komisji z udziałem najlepszych światowych ekspertów miałyby podstawowe znaczenie dla opinii publicznej i dla historii. Co Pan sądzi o tym pomyśle?
- Oczywiście popieram tę propozycję. Być może komisja będzie dysponowała technikami śledczymi, które nie są nam dostępne. Poza tym to dobra możliwość, by na podstawie tych szczątkowych informacji, których nie da się zafałszować, odpowiedzieć na część pytań w tej sprawie. Takiej komisji trudno będzie też postawić zarzuty politycznej stronniczości, które z pewnością są już teraz zmorą niektórych polskich fachowców. Niestety, znając dotychczasowy przebieg śledztwa, obawiam się, że na większość pytań postawionych przez komisję nie otrzymamy już odpowiedzi. Ważne jest jednak obiektywne usystematyzowanie wątpliwości w tej sprawie, by setki milionów ludzi na całej ziemi mogły same wyrobić sobie zdanie na temat katastrofy.

Dziękuję Panu za rozmowę.

anonim, April 29, 2010 07:57 Skomentuj komentarz


Zachowuje od Kataryny

http://kataryna.blox.pl/2010/04/Katastrofa-smolenska-ciekawa-hipoteza.html

Katastrofa smoleńska - ciekawa hipoteza

Z góry zaznaczam, że nie moja, nad czym bardzo ubolewam bo trzyma się kupy i gdybym sama na to wpadła, byłabym bardzo z siebie dumna. Hipoteza urodziła się w pasjonującej dyskusji pod wpisem Łukasza Warzechy "Zamach - słowo tabu", a opisana została na blogach Sarthran8 i Tommy Lee. Mam nadzieję, że obaj autorzy się nie obrażą, że ten wpis zbuduję prawie wyłącznie z ich pracy, ale chciałabym zebrać i spopularyzować tę hipotezę bo jest naprawdę przekonująca, a obaj autorzy są młodzi stażem więc siłą rzeczy mają mniej czytelników niż ja i nie każdy mógł mieć okazję trafić na ich analizy, a naprawdę warto. Ponieważ hipoteza jest porozrzucana w różnych miejscach, postaram się tu ją zebrać i skleić, mam nadzieję, że mi autorzy wybaczą ingerencję w ich tekst, bo nie obiecuję, że uda mi się to zrobić tylko dosłownymi cytatami. Z góry też przepraszam jeśli wtrącając swoje trzy grosze zepsuję hipotezę zamiast ją uzupełnić.

Jak pamiętamy, pierwszą podaną godziną katastrofy była 8:56, ta godzina funkcjonowała jako pół-oficjalny czas katastrofy bardzo długo, na tyle długo, żeby móc przypuszczać, że nie była to zwykła pomyłka (taką by szybko sprostowano), ale celowa dezinformacja. Ewentualnie pomyłka całkiem nieprawdopodobna, ale być może teoretycznie możliwa. Dzisiaj, gdy już wiemy, o której polski samolot naprawdę się rozbił, pierwsze relacje odnoszące się do - jak już wiemy - nieprawdziwej godziny katastrofy rzucają na nią nowe światło.

***

Tommy Lee: Według ostatnich wiadomości, możemy z dużą pewnością określić godzinę katastrofy na 8:40, podczas gdy dotychczasowa oficjalna wersja mówiła o godzinie 8:56. Należy przypuszczać, że ta rozbieżność nie jest przypadkowa, coś się za nią kryje. Tu, jako wyjaśnienie, pojawia się zagadkowe podejście do lądowania rosyjskiego samolotu transportowego (prawdopodobnie Ił-76) przed planowanym lądowaniem Tu-154. Informacje o tym zdarzeniu sprowadzają się do tego, że próbował on wylądować ale odbił się od lotniska, wykonał ryzykowny manewr przechylenia się na skrzydło, prawie zahaczając o ziemię, a następnie odleciał do Moskwy. Jednak o której godzinie to było? Tu relacje są różne, na pewno po lądowaniu polskich dziennikarzy (godzina 7:20) a przed katastrofą naszego samolotu. Na podstawie tych relacji [rozmaitych relacji świadków zaraz po katastrofie, wskazujących czas nieudanego lądowania IŁ-a] możemy śmiało twierdzić, że podejście Ił-76 do lądowania nastąpiło między 8:30 a 8:40. Moja hipoteza brzmi: była to 8:40, czyli wtedy, gdy rozbił się polski samolot! Oba samoloty podchodziły do lądowania w tym samym czasie! To wyjaśniałoby dlaczego Tu-154 nagle obniżył lot, wcześniej podchodząc prawidłowo. Piloci zobaczyli na kursie kolizyjnym inny samolot, musiał być wyżej od ich pozycji, wobec czego awaryjnie wykonali manewr jego ominięcia schodząc w dół. Dalszy przebieg wypadków, jak wspomniałem, jest mniej więcej znany.

A oto inne argumenty za tą hipotezą:
- Samolot Ił-76 krążył długo nad lotniskiem jakby na coś czekał,
- Kontrolerzy lotów uciekali co sił i milicja ich ledwo złapała. W takiej sytuacji doskonale bowiem wiedzieli, co się stało i jaki był zakres winy Rosjan,
- Na jednym z filmów pan Wiśniewski mówi, że w czasie jego pobytu w hotelu kamera stała na oknie i pracowała cały czas od chwili wylądowania pierwszego samolotu, zakładam że chodzi o Jak-40. Przez ten czas nie słyszał, by inny samolot podchodził do lądowania, a wiemy że Ił-76 próbował lądować. Można to wytłumaczyć w ten sposób, że samoloty były bardzo blisko siebie przez co odgłos ich silników zlewał się. Jeżeli moja hipoteza jest prawdziwa to przelot samolotu Ił-76 nad lotniskiem powinien nastąpić prawie jednocześnie z katastrofą.
- Pan Wiśniewski wspominał (...) w swej pierwszej relacji o dziwnym dźwięku silników. Więc może był to odgłos dwóch samolotów,
- Z innych relacji Pana Wiśniewskiego, który był w hotelu, wiemy, że słyszał on odgłos wybuchu lub uderzenia. Nie znam takich relacji od dziennikarzy, którzy byli na lotnisku. Może nie słyszeli wybuchu ponieważ właśnie przelatywał Ił-76? Stąd też Pan Wiśniewski był pierwszy na miejscu katastrofy, a przecież z lotniska jest tam całkiem blisko. Sądzę, że osoby na lotnisku nic nie wiedziały o katastrofie, bo jej nie słyszały, do czasu włączenia syren.

***

Sarthran8: Coraz bardziej zagadkowo wygląda kwestia Ił-76 usiłującego lądować w Smoleńsku chwilę przed Tutką. Sama kwestia kilkukrotnego (2 lub 4 razy) podejścia do lądowania Ił-76 jest dobrze udokumentowana relacjami naocznych świadków. Ujawniona wczoraj informacja o innym niż dotychczas czasie katastrofy Tutki, powoduje, że w krytycznym czasie mamy dwa duże samoloty odrzutowe, w trudnych warunkach pogodowych, słabej kontroli naziemnej (mające dokładnie takie same warunki zewnętrzne) w rejonie lotniska, wykonujące manewr lądowania. Narzuca się kilka konkluzji:

- "Przesunięcie w czasie" dolotu naszej Tutki do lotniska na godz. 08.30-08.40, każe zastanowić się nad zasadnością wielokrotnie powtarzanej informacji o "skrajnie trudnych" warunkach na lotnisku. Warunki były trudne, ale fakt, że dwóch pilotów (rosyjskiego Ił-76 i polskiego Tu-154) niezależnie od siebie, na podstawie własnej oceny i doświadczenia, podjęło decyzje o podjęciu lądowania (Ił-76 kilkukrotnie) sugeruje, że warunki lądowania były dużo lepsze niż to wynika z przekazu medialnego. Gdyby warunki były tak skrajnie trudne, to logiczne jest założenie, ze żaden pilot (a szczególnie pilot Ił-76, znający doskonale uwarunkowania tego lotniska) nie próbowałby lądowania. Szczególne znaczenie ma fakt, ze pilot Ił-76 próbował podejścia kilkukrotnie (!!!!). Należy założyć więc, że w jego ocenie manewr ten był wówczas zasadny i bezpieczny. Można by założyć, że pilot rosyjskiego samolotu podjął taką decyzję ponieważ opierał się na wskazaniach rosyjskiego odpowiednika ILS, do której pilot Tu-154 nie miał dostępu i dlatego usiłował lądować. Skoro tak, to należałoby zadać pytanie: dlaczego nie wylądował? Skoro system ten pozwala na lądowanie w warunkach zerowej widoczności.

- Fakt kilkukrotnego podejścia do lądowania rosyjskiego pilota falsyfikuje pojawiające się informacje, jakoby pilot polskiego Tu-154 podjął lądowanie na skutek wywieranych na niego nacisków. Skoro pilot Ił-76, nie będąc pod "przymusem" takim jak pilot Tu-154 mógł się znajdować, zdecydował się na lądowanie i próbował uczynić to kilkukrotnie, teza o lądowaniu Tu-154 na skutek nacisku na naszego pilota ze strony pasażerów staje się coraz mniej prawdopodobna. Logika nakazuje założyć, że obaj piloci bazując na takich samych danych podejmą podobną decyzję.

***
Moim zdaniem taki scenariusz nie tylko trzyma się kupy ale także tłumaczy niektóre niewyjaśnione wątki, jak błędna godzina katastrofy czy fałszywa informacja o czterech próbach lądowania Tu-154 (według niektórych relacji to Ił-76 próbował kilka razy, najwyraźniej w tak krótkim odstępie czasowym od katastrofy, że świadkom się to "zlało"). Nie chcę puszczać wodzów fantazji, ale być może Rosjanie początkowo sądzili nawet, że samoloty się zderzyły i podawana w pierwszej chwili liczba ofiar to suma pasażerów Tu-154 i Ił-67?

Nie jest to oczywiście jedyna hipoteza warta rozważania, ale z pewnością bardzo interesująca, chyba trudno się do niej przyczepić. Wrzucam ją więc, zachęcając do lektury:

Blog Łukasza Warzechy
Blog Tommy Lee
Blog Sarthran8

anonim, April 29, 2010 07:59 Skomentuj komentarz


„Zamach” - słowo tabu - 2010-04-19 14:42

Źródło: http://lukaszwarzecha.salon24.pl/172598,zamach-slowo-tabu

10 kwietnia był takim wstrząsem, że można częściowo zrozumieć, iż przez ostatni tydzień stosunkowo niewiele mówiło się o możliwych przyczynach katastrofy prezydenckiego samolotu. Pora zacząć domagać się odpowiedzi.

Na początek kilka uwag ogólnych. W przypadku każdej katastrofy lotniczej, a już z całą pewnością katastrofy, w której ginie wielu ważnych polityków, w tym znaczna część tych, którzy odpowiadali za prowadzenie określonej polityki zagranicznej wobec ościennego państwa, z którym stosunki bywają trudne, a które dalekie jest (wbrew bajaniom ministra spraw zagranicznych) od demokracji, normalne byłoby uznanie zamachu za jedną z podstawowych hipotez. Po katastrofie tupolewa słowo „zamach” zostało uznane za tabu.Nie wiem, czy którykolwiek z przedstawicieli władz użył go choćby raz w oficjalnej wypowiedzi, nawet po to, aby poinformować, że i to brane jest w śledztwie pod uwagę i że na obecnym etapie nie ma powodu, aby tę hipotezę uznać za prawdopodobną.

Niektórzy w gorącej wodzie kąpani zwolennicy Prezydenta Kaczyńskiego wydają się mieć już pewność, że zamach miał miejsce. Jego przeciwnicy z kolei a priori uznali, że na pewno mieliśmy do czynienia z wypadkiem; no, może jeszcze z niewielkim udziałem samego Lecha Kaczyńskiego, który na pewno zmuszał pilotów do lądowania. Obie postawy są nieracjonalne. Racjonalne i wskazane jest w tym momencie stawianie pytań, wyłapywanie wątpliwości i domaganie się odpowiedzi.

Uprawnia nas do tego nie tylko zasada, że zamach powinien być jedną z hipotez niejako z automatu, ale też czysto hipotetyczne rozważenie zysków i strat, jakie mogłyby dotyczyć potencjalnych sprawców. Polska, przez swoje zaangażowanie choćby w Afganistanie, może się teoretycznie stać celem klasycznych islamskich terrorystów i również tej hipotezy nie można wykluczać. Bardziej oczywista jest jednak hipoteza o jakiejś formie rosyjskiego udziału w katastrofie. Sceptycy lekceważąco stwierdzają, że Lech Kaczyński nie stanowił już żadnego zagrożenia dla ewentualnych planów rosyjskiej ekspansji (oczywiście nie militarnej, Rosja posługuje się innymi metodami), bo przecież jego kadencja dobiegała końca, szanse na ponowny wybór miał małe.

To myślenie nie uwzględnia kilku czynników. Po pierwsze – małe nie oznacza: żadne. Wynik wyborów nie był w żadnym stopniu rozstrzygnięty. Po drugie– wraz z prezydentem zginęła znaczna część jego współpracowników, ludzi, którzy mieli do odegrania w polskiej polityce znaczącą rolę, a podzielali poglądy Lecha Kaczyńskiego na politykę zagraniczną oraz innych uczestników polskiego życia publicznego, którzy z rosyjskiego punktu widzenia mogli być problematyczni. Po trzecie– na pokładzie miał być także Jarosław Kaczyński, który wycofał się w ostatniej chwili. Wszystko to wystarczyłoby jako odpowiedź na pytanie cui prodest.

Trzeba też pamiętać, że fizyczna likwidacja politycznych przeciwników – coś, co w naszych europejskich głowach może się dzisiaj nie mieścić – nie jest dla rosyjskich elit rządzących niczym niezwykłym. To wręcz część rosyjskiej tradycji politycznej. Mój znajomy powtórzył mi słowa pewnego eksperta od terroryzmu, którego spytał o katastrofę: „Zrób coś tak bezczelnego, żeby nikt nie uwierzył, że to ty zrobiłeś”. W Tu 154M wszyscy byli podani jak na tacy. Gdzieś w Moskwie mogło paść pytanie, czy wolno zmarnować taką okazję.

Ale nie idźmy od razu zbyt daleko. Możliwe są trzy stopnie rosyjskiego zaangażowania w katastrofę.

1. Zwykłe niedbalstwo, bylejakość i lekceważenie. Samolot mógł się rozbić, bo kontroler na wieży mógł być pijany, a żarówki w lampach nie wkręcone.

2. Nie chodziło o doprowadzenie do katastrofy, ale o utrudnienie Prezydentowi udziału w uroczystościach poprzez uniemożliwienie mu lądowania w Smoleńsku. Gdyby polscy piloci uznali, że nie mogą tam wylądować, Lech Kaczyński musiałby lecieć do Mińska lub Moskwy, tam musiałby zostać zorganizowany transport, trzeba by przejechać kilkaset kilometrów i cała ceremonia zostałaby rozwalona. Dodatkowo Janusz Palikot mógłby znowu kpić, że Lech Kaczyński nawet do Katynia nie potrafi zdążyć. Katastrofa byłaby zatem swoistym „wypadkiem przy pracy”.

3. Chodziło o to, aby samolot się rozbił. Tu istnieją dwie możliwości: albo sprawa odbywała się za wiedzą najwyższych władz, albo była inicjatywą którejś ze zwalczających się frakcji w rosyjskiej elicie władzy, mającą potencjalnie zaszkodzić przeciwnikom być może bardziej niż Polsce.

Wśród wielbicieli teorii spiskowych krąży niestety całe mnóstwo kompletnie nieprawdopodobnych hipotez, które sprawiają, że łatwo wykpić tych, co stawiają zasadne pytania. Kwintesencją tej szkodliwej roboty jest legenda, jaką otoczony jest filmik, nakręcony telefonem komórkowym przez jakiegoś Rosjanina, który trafił na miejsce katastrofy prawdopodobnie kilka minut po niej. Także w Salonie24 pełno jest egzegez tego materiału. Gdyby im uwierzyć, trzeba by przyjąć, że po katastrofie część pasażerów przeżyła, była w stanie chodzić, a nawet dość donośnym głosem nakazywać sobie spokój, zaś po lesie dziarsko biegały oddziały rosyjskich morderców, strzałami z pistoletów, przy wielu świadkach (i kręcącym filmik), dobijając rannych. Egzegeci filmiku słyszą na nim błaganie „Nie zabijajcie nas!” oraz widzą machające lub czołgające się postacie.

W rzeczywistości filmik jest tak kiepskiej jakości, że usłyszeć można na nim i zobaczyć dosłownie wszystko, co się chce. Dopiero obróbka specjalistycznymi programami, którymi dysponują jedynie służby specjalne, mogłaby dać odpowiedź, czy widać na nim coś podejrzanego czy nie. Żaden zdrowo myślący sceptyk nie zobaczy tam nic niezwykłego. Polskie nawoływania to prawdopodobnie głosy delegacji z ambasadorem Bahrem na czele, a strzały to milicjanci, odstraszający gapiów. I tyle. Rosjanie zaś musieliby być niespełna rozumu, aby najpierw zadać sobie trud doprowadzenia do katastrofy, a potem wysyłać na miejsce, położone obok ruchliwej drogi, oddział siepaczy do dobijania rannych.

Apeluję więc o pozostawienie na boku teorii z dziedziny fantastyki, a zajęcie się pytaniami, które faktycznie budzą wątpliwości. Wiemy już raczej na pewno, że bezpośrednią przyczyną katastrofy był fakt, iż samolot znalazł się zbyt blisko ziemi. Pozostaje wyjaśnić, czemu się tak stało. Żadne z dotąd przedstawionych wytłumaczeń nie jest przekonujące. Początkowe zwalanie winy na mgłę nie przekonuje. Mieliśmy pilota, który lądował na tym lotnisku dwa dni wcześniej jako drugi, miał tysiące godzin doświadczenia, a sam samolot wyposażony był w dwa wysokościomierze i system TAWS, mierzący odległość od ziemi na podstawie zawartych w pamięci danych o ukształtowaniu terenu wokół lotnisk na całym świecie. Lotnisko w Smoleńsku też powinno tam być. TAWS jest tak skuteczny, że podobno od pięciu lat żaden wyposażony w niego samolot nie rozbił się przy lądowaniu.

Najnowsze wyjaśnienia strony rosyjskiej są kompletnie niedorzeczne. Mówią o tym, że pilot nie wziął pod uwagę specyficznych cech rosyjskiej maszyny. Kapitan samolotu prezydenta miał na nim wylatane dobrze ponad 1000 godzin. Piloci z rządowego pułku to najlepsi fachowcy w Polsce. Sugerowanie, że mogli nie znać zachowań kierowanej przez siebie maszyny jest niepoważne.

Poniżej umieszczam listę pytań, które budzą moje wątpliwości. Nie wykluczam, że część spośród nich ma całkiem racjonalne, przypadkowe wyjaśnienia, których nie znam m.in. dlatego, że wymagają specjalistycznej wiedzy, niemniej uważam, że na wszystkie powinniśmy uzyskać odpowiedź.

1. Z jakiego powodu już kilkadziesiąt minut po katastrofie strona rosyjska zaczęła przedstawiać bardzo daleko idące tezy, dotyczące przebiegu wypadku, które następnie nie znalazły potwierdzenia (m.in. teza o pięciokrotnej próbie podejścia do lądowania)?

2. Czy z punktu widzenia meteorologii wytłumaczalna jest sytuacja, w której mgła pojawia się nie rano, ale później, przy generalnie nie zmienionych warunkach? Mgły zwykle zalegają rano (czyli np. w porze lądowania jaka z dziennikarzami), a następnie ulegają rozproszeniu. Sytuacja odwrotna wydaje się niezwykła.

3. Czy nad lotniskiem zalegała mgła czy też mieliśmy tylko do czynienia z niską podstawą chmur?

4. Jaki był cel czterokrotnego okrążenia lotniska przez polskiego pilota? Tu istnieją bardzo rozbieżne wersje, włącznie z tym, że samolot zrzucał paliwo.

5. Czy wiemy coś o działaniu systemów pomiaru wysokości w tupolewie?

6. Jak wygląda elektroniczna mapa lotniska w Smoleńsku, zawarta w systemie TAWS?

7. Jak wyglądała kwestia dostępu przedstawicieli RP do miejsca katastrofy? Jak szybko Polacy mogli włączyć się w prace nad zabezpieczeniem szczątków maszyny?

8. Jak ścisła była kontrola strony polskiej nad tym, co robiła strona rosyjska na miejscu?

9. Dlaczego polski rząd nie zaproponował powołania międzynarodowej komisji ds. zbadania katastrofy?

10. Jakie jest wyjaśnienie kwestii dwóch „dodatkowych” ciał, znalezionych ma miejscu katastrofy (pisała o tym „Rzeczpospolita”)?

11. Czy to prawda, że po wizytach Tuska i Putina została zdemontowana dodatkowa aparatura naprowadzająca? Jeśli tak, to dlaczego i czy mogłaby ona pomóc pilotowi prezydenckiego samolotu w lądowaniu?

12. Dlaczego strona polska nie postawiła żądania, aby wszystkie odnalezione ciała zostały natychmiast przetransportowane do Polski, gdzie równie dobrze można by – przy współudziale rosyjskich śledczych – dokonać ich identyfikacji?

13. W jakim zakresie przedstawiciele Polski mogli mieć kontrolę nad tym, jak przebiegało poszukiwanie ciał oraz nad tym, jaki był los tych już odnalezionych?

14. Dlaczego nie było ani jednej sekcji zwłok?

15. Andrzej Seremet stwierdził, że piloci mieli świadomość, iż samolot się rozbije, jakieś trzy do pięciu sekund przed katastrofą. Najnowsze informacje (dziś znów dementowane) mówią o tym, że „szum” z kabiny pasażerskiej narastał na nagraniu z czarnej skrzynki kilkadziesiąt sekund przed katastrofą, co może świadczyć o tym, że pasażerowie już wówczas mieli świadomość, iż coś przebiega nie tak. Co mogło spowodować taką reakcję kilkadziesiąt sekund przed rozbiciem się maszyny?

16. Jak wytłumaczyć niespójne i rozbieżne wypowiedzi rosyjskiego kontrolera lotów ze Smoleńska na temat przebiegu lądowania?

17. W jakim stopniu od komunikacji z wieżą zależał przebieg lądowania?

18. Jakie są wnioski z analizy wspomnianego wyżej filmu (prokuratura miała go badać, rezultatów nie znamy do dziś).

19. Jak ścisłą kontrolę strona polska sprawowała nad czarnymi skrzynkami? Czy hipotetycznie strona rosyjska mogła dokonywać w nich manipulacji? Dlaczego skrzynki trafiły do Moskwy, a nie do Warszawy?

20. Jaki wpływ na przebieg śledztwa mogło mieć to, że na czele komisji stanął Władimir Putin? Czy to nie paraliżowało np. zgłaszania uwag przez stronę polską i czy nie oznaczało to upolitycznienia komisji? Czy to normalne, że na czele komisji ds. zbadania wypadku lotniczego staje premier państwa?

21. Jak wyglądały procedury kontroli rządowych samolotów po wizytach remontowych w Rosji? Czy strona polska brała pod uwagę możliwość ingerencji w jakiekolwiek układy i instalacje samolotu przez Rosjan? (Te wątpliwości były w przeszłości podnoszone wiele razy, ale po katastrofie jakoś zamilkły.)

22. Czy polscy śledczy przeprowadzili wizję lokalną na miejscu? Czy mieli możliwość przesłuchania okolicznej ludności np. w celu zorientowania się, czy w pobliżu lotniska w czasie lądowania tupolewa działo się cokolwiek podejrzanego (parkował jakiś budzący podejrzenia pojazd, widać było jakąś niezwykłą aktywność itp.)?

23. Czy została podjęta próba dotarcia do autora wspomnianego filmiku, umieszczonego w Internecie?



Podobnych pytań zebrałoby się zapewne sporo więcej (wyłączając te naiwne lub mało rozsądne). Niestety, zachowanie polskiego rządu sprawia jak najgorsze wrażenie. Samo unikanie słowa „zamach” każe sądzić, że została podjęta polityczna decyzja, aby tego wątku w ogóle w śledztwie nie uwzględniać, a jeśli nawet, to wyłącznie nieoficjalnie, co oznacza, że gdyby miało się okazać, iż Rosjanie odegrali jednak w katastrofie jakąś rolę, to i tak wszystko to zostanie zamiecione pod dywan.

Obawiam się, że lukier rzekomego polsko-rosyjskiego porozumienia ma przykryć wszelkie żądania wyjaśnienia wątpliwości. Bredzenie Radosława Sikorskiego o „emocjonalnym przełomie” we wzajemnych stosunkach pokazuje, jaka jest obowiązująca oficjalnie linia.

anonim, April 29, 2010 08:00 Skomentuj komentarz


Ił-76 - drugie podejście

http://tommy.lee.salon24.pl/174472,il-76-drugie-podejscie

W poprzedniej swojej notce postawiłem hipotezę, że przyczyną katastrofy w Smoleńsku było jednoczesne podejście do lądowania samolotu prezydenckiego i rosyjskiego Ił-76. Wskazałem w niej na wiadomości, które pozwalały na umieszczenie obserwowanego przez dziennikarzy podejścia do lądowania drugiego samolotu w zakresie czasu 8:30 - 8:40. Łatwo też można znaleźć inne wiadomości mówiące o tym okresie.

Bloger Przemek Piętak w komentarzu zwrócił jednak moją uwagę na fragment relacji Piotra Ferenca-Chudego w "Gazecie Polskiej":

"Tuż po zejściu z trapu ukazuje się niecodzienny widok - rosyjski transportowiec Ił, lecąc nad lotniskiem, nagle zwiększa ciąg i rozpoczyna manewr w bok. Tak go wygięło, że jednym ze skrzydeł omal nie zaorał ziemi. Niewiele brakowało do wypadku"

Inną informację, jaką znalazłem na ten temat (link) przekazał Jan Mróz z TVN 24:

"Gdy nasza maszyna odkołowała, z chmur wynurzył się Ił-76 z oddziałem Federalnej Służby Ochrony, który miał obsługiwać ceremonię w Katyniu"

Relacje te budzą mój niepokój, jeśli chodzi o prawdziwość hipotezy jaką przedstawiłem. Kluczowy dla niej jest bowiem czas przelotu Iła-76 nad lotniskiem. Sformułowania: "tuż po zejściu z trapu", " gdy nasza maszyna odkołowała" są bardzo nieprecyzyjne jednak mogą oznaczać czas mniejszy niż 1 godzina i 20 minut jakie pozostały do czasu katastrofy. Wiemy bowiem, że polscy dziennikarze wylądowali w Smoleńsku około godz. 7:20. O ile drugie z określeń czasu ostatecznie można pogodzić z zakresem czasu 8:30 - 8:40 (wypakowanie się dziennikarzy, odkołowanie Jaka-40, potem pojawia się Ił-76, kołuje nad lotniskiem a potem próbuje lądować) o tyle pierwsze sugeruje dużo mniejszy czas.

Powyższe relacje nie przekreślają mojej hipotezy, ponieważ wymagają doprecyzowania, stawiają jednak znak zapytania. Zastanawiałem się, czy da się pogodzić moje przypuszczenia z ewentualnym wcześniejszym niż czas katastrofy, zagadkowym manewrem Iła-76 nad lotniskiem. Po zbadaniu zasobów internetu, okazuje się, że również w takim wypadku można przedstawić logicznie spójną wersję hipotezy o zbliżeniu się dwóch samolotów jako przyczyny katastrofy.

Spójrzmy najpierw tu:

"na pół godziny przed lądowaniem samolotu prezydenckiego (...) miał wylądować wojskowy Ił-76 (...) Dwa razy podchodził do lądowania. W końcu zawrócił na moskiewskie Wnukowo."

(ostatnia aktualizacja 2010-04-10 20:36)

lub tu

"Wyjaśnienia również wymaga obecność nad lotniskiem w Smoleńsku tuż przed katastrofą tajemniczego samolotu Ił- 76, który odleciał po wykonaniu czterech podejść do lądowania"

lub tu:

"Źródła wojskowe podają, że 15 minut przed lądowaniem prezydenckiego samolotu służby kontrolne lotniska zabroniły lądować wojskowemu Ił-76 ze względu na złe warunki."

(dodano: 11 kwietnia 2010, 9:24 )

lub tu:

"Jeśli lądowanie jest niemożliwe, leci się na lotnisko zapasowe, gdzie pogoda jest lepsza (...). Taką decyzję kilkanaście minut przed lądowaniem prezydenckiego tupolewa podjęli piloci Iła-76 z funkcjonariuszami rosyjskiego BOR-u"

(data 2010-04-12)

z kolei w wywiadzie z rosyjskim kontrolerem lotu:

"- Przed samolotem polskiego prezydenta naprowadzaliśmy jeszcze dwa inne - potwierdza Murawiew. - Pierwszy lądował Jak-40. Usiadł szybko, bez problemów. Jako drugi powinien był lądować Ił-76. Ale widoczność na pasie była już niedostateczna i załoga podjęła decyzję przelotu na lotnisko zapasowe. Samolot bezpiecznie wylądował w porcie Wnukowo "

(dodano: 13 kwietnia 2010, 7:15 )

Co z tego wynika? Otóż, w krótkim czasie po katastrofie powszechne było przekonanie że Ił-76 dwa razy podchodził do lądowania, zauważmy że poźniej kontroler już o tym nie wspomina. Pokutowała również wtedy wersja, że polski samolot cztery razy podchodził do lądowania lub okrążał lotnisko. Być może został on pomylony z maszyną rosyjską kołującą nad lotniskiem. Wciąż jednak podawane są informacje, że Ił-76 zrezygnował z lądowania około 8:30 lub lub kilkanaście minut przed "lądowaniem" Tu-154.

Ostatecznie można przyjąć taką wariację mojej pierwotnej hipotezy: przed godziną 8:00 Ił-76 podejmuje pierwszą próbę lądowania lub symuluje lądowanie, następnie krąży na lotniskiem i próbuje lądować drugi raz równocześnie z polskim samolotem


anonim, April 29, 2010 08:01 Skomentuj komentarz


Jak to sobie Il-76 nad Smolenskiem fruwal... 2010-04-25 03:42

Źródło: http://sarthran8.salon24.pl/174488,jak-to-sobie-il-76-nad-smolenskiem-fruwal


Coraz bardziej zagatkowo wyglada kwestia Il-76 usilujacego ladowac w Smolensku chwile przed Tutka:

Sama kwestia kilkukrotnego (2 lub 4 razy, patrz przypis) podejscia do ladowania Il-76 jest dobrze udokumentowana relacjami naocznych swiadkow. Ujawniona wczoraj informacja o innym niz dotychczas czasie katastrofy Tutki, powoduje, ze w krytycznym czasie mamy dwa duze samoloty odrzutowe, w trudnych warunkach pogodowych, slabej kontroli naziemnej (majace dokladnie takie same warunki zewnetrzne) w rejonie lotniska, wykonujace manewr ladowania.

Narzuca sie kilka konkluzji:

Uwaga 1: "przesuniecie w czasie" dolotu naszej tutki do lotniska na godz. 08.30-08.40, kaze zastanowic sie nad zasadnoscia wielokrotnie powtarzanej informacji o "skrajnie trudnych" warunkach na lotnisku. Warunki byly trudne, ale fakt, ze 2 pilotow (rosyjskiego Il-76 i Tu 154) niezaleznie od siebie na podstawie wlasnej oceny i doswiadczenia, podjelo decyzje o podjeciu ladowania (Il-76 kilkurotnie) sugeruje, ze warunki ladowania byly duzo lepsze niz to wynika z przekazu medialnego. Gdyby warunki bylyby tak skrajnie trudne, to logiczne jest zalozenie, ze zaden pilot (a szczegolnie pilot Il-76, znajacy doskonale uwarunkowania tego lotniska) nie probowalby ladowania. Szczegolne znaczenie ma fakt, ze pilot Il-76 probowal podejscia kilkurotnie(!!!!). Nalezy zalozyc wiec, ze w jego ocenie manewr ten byl wowczas zasadny i bezpieczny.

Moznaby zalozyc iz pilot rosyjskiego samolotu podjal taka decyzje poniewaz opieral sie na wslazaniach rosyjskiego odpowiednika ILS do ktorej pilot Tu-154 nie mial dostepu i dlatego usilowal ladowac. Skoro tak to nalezaloby zadac pytanie: dlaczego nie wyladowal? Skoro system ten pozwala na ladowanie w warunkach zerowej widocznosci.

Uwaga2: Fakt kilkukrotnego podejscia do ladowania rosyjskiego pilota falsyfikuje pojawiajace sie informacje, jakoby pilot polskiego Tu 154 podjal ladowanie na skutek wywieranych na niego naciskow. Skoro pilot Il-76,nie bedac pod "przymusem" takim jak pilot Tu-154 mogl sie znajdowac, zdecydowal sie na ladowanie i probowal uczynic to kilkukrotnie, teza o ladowaniu Tu154 na skutek nacisku na naszego pilota ze strony pasazerow staje sie coraz mniej prawdopodobna.

Logika nakazuje zalozyc, ze obaj piloci bazujac na takich samych danych podejma podobna decyzje.

Uwaga 3: Nie jestem przekonany czy o tym pisac, ale fakt ten zaryl mi sie w pamieci i nie daje mi spokoju. Z przakazow medialnych zaraz po katastrofie swiadkowie wspominali, ze ow Il-76 podczas ostatniego podejscia wykonal "dziwny" manewr z ostrym przechylem na lewe skrzydlo i prawie sie rozbil. Opis tego manewru jaki wykonal Il-76 jest podejrzanie podobny do opisu wypadku Tu-154. Z wypowiedzi specjalistow od lotnictwa wiem, ze na podejsciu do ladowania nie wykonuje sie zadnych gwaltownychmanewrow.

W common law w dowodzeniu poszlakowym jest zasada: "single unusual event is a coincidence but two such such events make a pattern" (jeden dziwny wypadek to przypadek, dwa czynia wzor, zasade).

Troche teorii spiskowej na koniec: czy zakladajac ingerencje "osob trzecich" w wypadek Tutki, mozliwe jest ze Ila-76-go, na jego ostatnim dolocie do lotniska, pomylono z Tu 154 i "poczestowano" czyms co bylo przeznaczone dla Tutki. Moze wlasnie to bylo przyczyna tego, ze nie udalo mu sie wyladowac oraz jego dziwnych manewrow na dolocie. Wydaje sie, ze prokuratorzy powinni przesluchac pilota tego samolotu, chociazby po to, zeby ustalic jakie byly rzeczywiste warunki ladowania.

W natloku informacji i deinformacji trudno jest odroznic przyczyne od skutku a to moze miec kapitalne znaczenie dla wyjasnienia przyczyn tej katastrofy.

Przypis: ilosc podejsc

dwukrotne podejscie:

wyborcza.pl/1,75478,7752565,Nikt_nie_przezyl_katastrofy_w_Smolensku.html

lub czterokrotne:

www.glos.com.pl/index.php

Andrzej S, April 29, 2010 11:46 Skomentuj komentarz


Ktoś opublikował filmik z ciekawym eksperymentem, z którego wynika, że informacja o katastrofie była przygotowana jeszcze przed katastrofą. Żeby go zobaczyć, niestety trzeba przeczekać reklamy. Nie wiem co o tym sądzić, ale po 11 września roku pamiętnego juz nic mnie nie dziwi.

http://www.itv24.com.pl/film/891/oredzie_w_tvp_info_przed_katastrofa_tu-154/

ky, May 11, 2010 14:06 Skomentuj komentarz


11 HIPOTEZA

0. Wyjazd Lecha Kaczyńskiego był jego prywatnym wyjazdem, rozpoczynającym na dobre kampanię wyborczą - rząd go nie delegował, sam wszystko zorganizował.
1. Gdyby nie katastrofa w smoleńsku to Lech Kaczyński nie miałby szans na reelekcję. Jarosław również. Było to wyraźnie widać w sondażach i nastrojach.
2. Wielu osobom dopiero po katastrofie "otworzyły się oczy" i zobaczyli, że Lech Kaczyńskie był wspaniałym prezydentem, i ze jest "równy królom".
3. Bez katastrofy mieliby L.Kaczyńskiego za kiepskiego prezydenta no i na pewno nie byłby "równy królom"
4. Najwięcej zyskał na katastrofie PiS - praktycznie cała kampania jest na niej zbudowana.
5. Również większość argumentów politycznych odwołuje się do katastrofy - np. IPN do trybunały bo "testament" L.K.
6. Jarosław po stracie brata od razu z werwą przystąpił do kampanii i trzeba przyznać prowadzi ją bardzo dobrze, bazując na śmierci brata i pozostałych osób. Zorganizował nawet pochówek na Wawelu - wiadomości w mediach o tym były już w poniedziałek rano więc rozmowy musiałby być wcześniej.
7. Przestępstwa popełnia ten kto ma z przestępstwa korzyść, a jeżeli dotyczy ono rodziny to zabójcą zwykle jest zamkniętym w sobie typem, który ma problemy z relacjami z bliski osobami, ale za to jak cyborg potrafi bez emocji realizować swoje cele.

Myślę, że w podobnej sytuacji ktoś kto odniósł największą korzyść i nie przejawia objawów traumy tylko korzysta ile może na czyjejś śmierci zostałby uznany za pierwszego kandydata na podejrzanego. W sprawach gdy coś dzieje się wewnątrz rodziny, to takie osoby okazują się zwykle zabójcami, a nie ktoś z zewnątrz.

anonim, May 12, 2010 01:16 Skomentuj komentarz


Błąd masz w pierwszym punkcie, więc potem już wszystko jest błędem.

1. Polskę reprezentuje prezydent nie premier (patrz konstytucja), więc na uroczystości rocznicowe to on miał tam jechać i tam jechać planował od dawna, bo od dawna było o tym wiadomo (ja wiedziałem od stycznia a nie interesuje się tym bardzo). Pisząc, że "rząd go nie delegował" przeginasz - przecież piszesz o prezydencie.

2. Czy to był element jego przyszłej kampanii? Trudno powiedzieć, bo dużo do tej kampanii jeszcze było czasu a decyzji nie podjął i nie ogłosił. Ale można powiedzieć, ze każde działanie urzędującego jest elementem kampanii więc mów tak bo to nie jest żaden argument.

3. Putinowi mogło się odmienić - wszak ludzie zmieniają poglądy. Rok temu publicznie mówił, że "Rosja nie musi za nic przepraszać". We wrześniu na Westerplatte mówi coś strasznego a tu w lutym zmiana i zaprasza do Katynia na uroczystości premiera polskiego rządu. Fakt, że to on jest premierem Rosji więc nie wypadało aby zapraszał prezydenta ale chyba jego dyplomacie znają konstytucje Polski a wyjazd do Katynia to nie jest spotkanie w sprawie umowy gospodarczej właściwe dla premierów.

4. Jak Putin zaprosił Tuska to wielu ludzi zauważyło, że zagranie było co najmniej piękne. Naprawdę piękna ingerencja w sprawy Polskie - oczywiście przed wyborami. Rosja ma świetnych dyplomatów! Putin wie jak się to robi, tylko w Polsce nie mógł tego robić tak jak na Ukrainie.

I zobacz - odpowiedzią wielu polskich polityków było milczenie i danie MZS zadania aby to jakoś rozegrać. I rozegrali dobrze - dwie wizyty. Oczywiście było kilku pyskaczy, którzy tym też próbowali konflikt PO i PiS rozgrywać ale głowni politycy obu partii milczeli i to było fajne.

* * * * *

Ale rozumiem hipotezę - Jarosław przekonuje brata aby wszedł do kabiny pilota i powiedział do tej małpy w czerwonym "ląduj dziadu", po czym chwycił za ster i się rozwalił czyniąc z siebie, kochanej żonki, prezydenta Kaczorowskiego i jeszcze kilku prawicowych męczenników. Cel miał prosty - zostać pochowany na Wawelu aby Jarek mógł sobie porządzić.

Dla Jarka to bułka z masłem, bo żądza władzy jest głównym motorem jego działania - musi tylko wytrenować minkę aby był na niej smutek i ubrać się w czarny mantel dla wzmocnienia efektu PRowego.

Może być. Jest fajnie.

W.

anonim, May 12, 2010 09:32 Skomentuj komentarz


Podobna do Twoje tezy pojawia się tu:

http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/05/01/siodmy-wariant/

Ponoć generał Janicki, szef BOR, z stwierdził, że "wizyta była nieoficjalna, ale traktowana jak oficjalna". Ja oficjalnie nie wiem co to znaczy.

anonim, May 29, 2010 21:14 Skomentuj komentarz


Za słabo znam angielski ale na pierwszy rzut oka jest to potwierdzenie informacji zawartej w pismach oszołomów.

Jak to dobrze, że w Internecie jest usługa Archive....

******************
http://web.archive.org/web/20060413084020/http://www.news24.com/Content_Display/TRC_Report/2chap6a.htm

1 On 19 October 1986, the Mozambican presidential aircraft, a Tupolev TU 134A-3 was returning from Zambia after the Lusaka Summit to be in time for Ms Graça Machel’s birthday. President Samora Machel and ...


******************
http://en.wikipedia.org/wiki/Mozambique#Conflict_and_civil_war

On October 19, 1986 Samora Machel was on his way back from an international meeting in Zambia in the presidential Tupolev Tu-134 aircraft when the plane crashed in the Lebombo Mountains, near Mbuzini. There were ten survivors but President Machel and thirty-three others died, including... Zobacz więcej ministers and officials of the Mozambique government. The United Nations' Soviet Union delegation issued a minority report contending that their expertise and experience had been undermined by the South Africans. Representatives of the Soviet Union advanced the theory that the plane had been intentionally diverted by a false navigational beacon signal, using a technology provided by military intelligence operatives of the South African government.
kilka sekund temu ·

anonim, May 29, 2010 21:17 Skomentuj komentarz


To był zamach – mówią eksperci polski i niemiecki
Gazeta Polska, 27-05-2010
il.
il. "GP"

http://gazetapolska.pl/artykuly/kategoria/54/3007/to-byl-zamach-mowia-eksperci-polski-i-niemiecki

lm, wg, "Gazeta Polska"

Informacja, że Tu-154 podchodził do lądowania prawie do końca na autopilocie, potwierdza niemal ze stuprocentową pewnością tezę, że załogę wprowadzono w błąd przy użyciu tzw. meaconingu. Oznaczałoby to, że Lech Kaczyński z małżonką i pozostałe 94 osoby na pokładzie zostały zamordowane
Raport rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), zaprezentowany w Moskwie przed kamerami telewizyjnymi, za katastrofę pod Smoleńskiem obarcza winą polskich pilotów, pozostawiając przy tym miejsce dla domysłów, że załoga uległa naciskom któregoś z pasażerów.
„Komisja Techniczna jednoznacznie stwierdziła – w czasie lotu nie doszło do aktu terrorystycznego, wybuchu, pożaru na pokładzie, niesprawności urządzeń technicznych samolotu. Silniki pracowały do samego zderzenia z ziemią. (...) Ustalono, ze w kabinie znajdowały się osoby niebędące członkami załogi. Głos jednej z nich dokładnie zidentyfikowano, głos innej (lub innych) poddawany jest dodatkowej identyfikacji przez stronę polską. Jest to ważne dla śledztwa” – czytamy w dokumencie. Ale mimo ogólnikowego charakteru i rażącej jednostronności w raporcie znalazły się istotne informacje, które podważają wersję Rosjan, wskazując przy tym, że tragiczna śmierć 96 Polaków – w tym prezydenta RP – wcale nie była konsekwencją nieszczęśliwego wypadku.

> Kto zmylił autopilota?
Z raportu rosyjskiego MAK wynika przede wszystkim, że samolot prezydencki podchodził do lądowania na autopilocie, który sterował zarówno wysokością, ciągiem, jak i kursem rządowej maszyny. Co ciekawe, informacji tej nie podano podczas konferencji prasowej; znajdowała się ona tylko w pisemnej wersji dokumentu.
„Wyłączenie pilota automatycznego w płaszczyźnie wzdłużnej i automatycznego regulatora ciągu nastąpiło przy próbie odejścia na drugi krąg odpowiednio na 5 i 4 sekundy przed zderzeniem z przeszkodą (drzewem), które zapoczątkowało niszczenie konstrukcji samolotu” – informują autorzy raportu. To bardzo ważna informacja. Autopilot jest urządzeniem do automatycznego sterowania samolotem, pobierającym do tego celu dane z GPS i innych wskazań przyrządów pokładowych (na GPS opiera się zresztą cały nowoczesny „flight management system”, w którym zintegrowane są urządzenia nawigacyjne, podłączone do komputera pokładowego).
Ostatni etap przed lądowaniem na autopilocie to przelot przez kolejne, leżące obok siebie tzw. waypoints: 10 km przed pasem – wysokość 500 m, 8 km – 400 m, 6 km – 300 m, 4 km – 200 m, 2 km – 100 m – ten ostatni punkt to tzw. punkt decyzji i wysokość decyzyjna: jeśli pilot nie widzi tutaj pasa startowego, to musi zrezygnować z lądowania i polecieć na inne lotnisko. Tymczasem załoga polskiego samolotu (w tak trudnych warunkach pogodowych) wyłączyła pilota dopiero 5 sekund przed katastrofą, mimo że można to zrobić w sekundę, jednym ruchem ręki. Należy zaznaczyć, że waypoints przy lądowaniu są określone inaczej dla każdego typu maszyny i nie mają nic wspólnego z tym, gdzie lądujemy.
Dziennik „Fakt”, powołując się na rosyjskiego prokuratora, który słyszał rozmowy w kokpicie, napisał kilka dni temu, że parę sekund przed tragedią piloci – dotąd spokojni – zaczęli wołać: „Daj drugi... W drugą!”. Musiał być to po prostu pierwszy moment, w którym załoga zorientowała się, że jest w złym miejscu i na złej wysokości – prawdopodobnie minęli wtedy znajdującą się tam antenę NDB lub – jak czytamy w raporcie – uderzyli w drzewo.
Dlaczego piloci schodzili spokojnie do lądowania na autopilocie i dopiero kilka metrów nad ziemią zorientowali się, że samolot jest tak nisko? Czy byli samobójcami? Dlaczego nie reagowali na wskazania urządzeń pokładowych, które – jeśli działały bez zarzutu, jak twierdzą Rosjanie – musiały informować ich, że są na wysokości 100, a potem 70 czy 20 m? Wytłumaczenie jest tylko jedno: autopilot opierał się na błędnych danych z komputera pokładowego, a piloci myśleli, że są znacznie wyżej.
> Strąceni fałszywym sygnałem
To, że 10 kwietnia pod Smoleńskiem sygnał GPS w Tu-154 był zakłócony – co doprowadziło do błędu pozycji samolotu w pozycji horyzontalnej (160 m w lewo od osi pasa startowego oraz szacunkowo 80 m w pionie) – jest oczywiste. Inteligentną metodą takiej agresji jest meaconing, polegający na nagraniu sygnału satelity i ponownym nadaniu go (z niewielkim przesunięciem w czasie i z większą mocą) na tej samej częstotliwości w celu zmylenia załogi samolotu. Od razu podkreślmy, że nie jest to żadna fantastyczna technika z filmów o Jamesie Bondzie: od czasu zamachów terrorystycznych w Nowym Jorku na World Trade Center meaconingu używa się w prawie wszystkich krajach świata m.in. do ochrony obiektów specjalnego znaczenia, takich jak np. elektrownie atomowe czy obiekty rządowe (np. w razie ataku rakietowego).
W przypadku Tu-154 podchodzącego właśnie do lądowania wystarczyłoby niewielkie przekłamanie sygnału, by doprowadzić do tragedii. Meaconing można „ustawić” z precyzją do 0,3 m, a do zaburzenia prawidłowego działania może dojść ze źródła oddalonego nawet o kilkadziesiąt kilometrów od samolotu. Technicznie możliwe jest również zmylenie wysokościomierza radiowego. Gdyby dodać do tego przekazanie nieprawdziwej wartości ciśnienia barometrycznego (Rosjanie nie poinformowali dotychczas, jakie ciśnienie podali dowódcy tupolewa), załoga samolotu była – nawet przy dużo lepszej widoczności niż ta, która panowała w Smoleńsku – bez szans. Charakterystyczne ukształtowanie terenu przed lotniskiem Smoleńsk-Siewiernyj – rozległa niecka – stanowiło dodatkową gwarancję powodzenia ataku.
Wskazania wysokości przez GPS i innych urządzeń nie były prawidłowe, ale mimo wszystko wystarczające, by uruchomić EGPWS (system ostrzegający pilotów o odległości samolotu od gruntu). Jego sygnał ostrzegawczy włącza się, gdy samolot schodzi poniżej 666 m (2000 stóp) nad ziemią. Piloci zignorowali ostrzeżenie EGPWS (jako że jego zadaniem jest ostrzegać przed zbliżającą się ziemią i robi on to za każdym razem, kiedy się ląduje) i lecieli dalej, oczekując, że za jakiś czas zobaczą pas startowy (zgodnie z procedurami pilot miał prawo podchodzić do wysokości decyzyjnej i dopiero wtedy podjąć decyzję o kontynuacji lub zaniechaniu manewru). Problem w tym, że EGWPS także opiera się na pomiarach położenia uzyskanego z odbiornika GPS i wysokości z wysokościomierza radiowego: Tu-154 wkrótce znalazł się więc nie 100, lecz 5 m nad ziemią. Piloci nie zdążyli nawet poszukać wzrokiem pasa startowego...
Jeszcze raz powtórzmy: skoro samolot leciał na włączonym autopilocie, to piloci wierzyli, że są znacznie wyżej i w innej pozycji. Samolot zaczął „nurkować”, zanim piloci przeszli na ręczne sterowanie, co oznacza, że albo doszło do awarii autopilota, albo celowego zakłócania. Komisja nie stwierdziła awarii, poza tym urządzenie będące tyle lat w eksploatacji raczej nie powinno mieć takich niespodziewanych awarii.
I nie może tu być mowy – jak sugerowali niektórzy dziennikarze – o jakimś innym wytłumaczeniu, jak np. pomyłce przy wprowadzaniu danych o ciśnieniu, spowodowanej stosowaniem innych jednostek w Rosji. Zarówno qnh, qfe, pascale czy mmHg są wartościami standardowymi stosowanymi na całym świecie. Oprogramowanie używane w komputerach pokładowych jest przystosowane do analizy poprawności wprowadzanych danych właśnie ze względu na ryzyko pomyłki.

> Jak dojść do prawdy
Wraz z upływem czasu coraz trudniej będzie uzyskać dowody wyjaśniające, kto i jak doprowadził do katastrofy polskiego samolotu pod Smoleńskiem. Zastanawiające, że dane, które mogłyby zaprzeczyć zarówno prezentowanej na łamach „GP” hipotezie o możliwości eksplozji w Tu-154 (przy czym teza o wybuchu nie wyklucza wcześniejszego zmylenia załogi poprzez meaconing!), jak i naszym ustaleniom – znajdują się w rękach Rosjan, którzy nie chcą lub przez długi czas nie chcieli udostępnić ich stronie polskiej.
Gruntownej analizie poddano jedynie same przyrządy nawigacyjne, a także urządzenia TAWS, które nie zawierają informacji o sygnale GPS, w związku z czym są bezużyteczne przy weryfikacji hipotezy o zakłóceniu sygnału satelitarnego.
Atak na przyrządy nawigacyjne można bowiem stwierdzić wyłącznie przez analizę czarnych skrzynek, a dokładniej: jednego z parametrów zapisanych w jednym z rejestratorów. Niestety, czarne skrzynki to tylko lepiej lub gorzej zabezpieczone nośniki i usunięcie śladów meaconingu – zwłaszcza dla służb znających od podszewkę budowę Tu-154 i jego przyrządów – nie jest trudnym zadaniem. Wystarczy, żeby ingerującym w zawartość rejestratorów nikt przez kilka godzin, a tym bardziej przez kilka tygodni nie przeszkadzał.
Marek Strassenburg Kleciak, Hans Dodel


Marek Strassenburg Kleciak – pracujący w Niemczech polski specjalista ds. systemów trójwymiarowej nawigacji; wygłaszał prelekcje m.in. na Uniwersytecie Bundeswehry w Monachium i w Instytucie Faunhoferea w Darmstadt; doradca niemieckich organów administracji państwowej.
Hans Dodel – niemiecki ekspert od systemów nawigacji i wojny elektronicznej, autor książki „Satellitennavigation”.

Historia lubi się powtarzać?
19 października 1986 r. na terytorium RPA rozbił się Tu-134 z prokomunistycznym prezydentem Mozambiku na pokładzie (oprócz niego w samolocie znajdowały się 43 osoby, w tym kilkunastu ministrów i innych ważnych urzędników tego państwa). Podobnie jak w przypadku katastrofy pod Smoleńskiem, maszyna roztrzaskała się, odchyliwszy się wcześniej o 37 stopni od właściwego toru lotu, a piloci obniżali samolot, zachowując się tak, jakby nie mieli świadomości, na jakiej wysokości się znajdują. Zignorowali też – tak jak polska załoga – sygnał ostrzegawczy GWPS, który włączył się 32 sekundy przed upadkiem.
Po katastrofie południowoafrykańska policja zabrała wszystkie czarne skrzynki, odmawiając poddania ich niezależnemu badaniu. Oficjalny raport przygotowany przez śledczych RPA do złudzenia przypominał ustalenia Rosjan ws. katastrofy pod Smoleńskiem. Jego tezy były następujące:
1) samolot prezydenta Mozambiku był w pełni sprawny,
2) wykluczono akt terroru lub sabotażu,
3) załoga nie przestrzegała procedur obowiązujących przy lądowaniu,
4) załoga zignorowała ostrzeżenia GWPS.
Rosjanie, którzy w katastrofie stracili wiernego sojusznika, gwałtownie oprotestowali raport komisji południowoafrykańskiej. Oskarżyli władze RPA o zamach polegający na... zakłóceniu sygnału satelitarnego samolotu. Wskazywały na to okoliczności wypadku, bardzo przypominające zresztą – jak już wspomnieliśmy – to, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem.
Po kilkunastu latach okazało się, że w tym akurat przypadku rację mieli komuniści. W styczniu 2003 r. Hans Louw, były agent służb specjalnych rasistowskiego reżimu RPA, przyznał, że samolot został strącony wskutek celowego zakłócenia sygnału satelitarnego przez południowoafrykańskich agentów. Dodał, że w wypadku niepowodzenia ataku maszyna miała zostać zestrzelona przez jedną z dwóch specjalnych ekip.
(lm, wg)

anonim, January 24, 2011 08:19 Skomentuj komentarz


"nie było w historii dużych katastrof lotniczych postępowania tak transparentnego" - premier Tusk, 15 listopada 2010.

anonim, April 19, 2011 21:54 Skomentuj komentarz


Kłamstwa Smoleńskie - lista nieprawdziwych medialnych informacji, wrzutek na temat katastrofy Smoleńskiej.

Zebranie w jednym miejscu robią wrażenie przemyślanej celowej kampanii dezinformacyjnej.
Efekt? Zmęczenie społeczeństwa Smoleńskiem i wyrobienie wiadomej opinii...
Źródła poniższych informacji na dole strony.


Piloci Tu154 cztery razy próbowali lądować, mimo ostrzeżeń z wieży i odsyłania na zapasowe lotnisko. Kłamstwo. Dzisiaj wiemy na pewno, że samolot nie próbował lądować. Wykonał tylko jedno podejście do 100 metrów ZA ZGODĄ WIEŻY. Po czym padła komenda odchodzimy, potwierdzona przez drugiego pilota.

Samolot rozbił się z powodu błędu pilota, który próbował odchodzić ze 100 metrów w autopilocie mimo, że lotnisko nie miało ILS. Kłamstwo, powtarzane odkąd oczywiste się stało, że Tu154 odchodził, a nie próbował lądować. Jednak komisja Millera ustaliła iż można odejść w autopilocie po naciśnięciu przycisku "uchod" znad lotniska niewyposażonego w system precyzyjnego lądowania ILS. Manewr taki z powodzeniem wykonali na wojskowym lotnisku w Powidzu piloci bliźniaczej maszyny o numerze burtowym 102. Informacje 16 kwietnia 2011 oficjalnie ogłosiły różne media np. RP.pl

Chorąży BOR usłyszał i kamera zarejestrowała ,,awanturę" gen. Błasika i kpt. Protasiuka na krótko przed wylotem z Okęcia. Kłamstwo powtarzane odkąd teoria nacisków w trakcie lotu upadła. Nie znalazł się tajemniczy chorąży ani zapis z kamery przemysłowej rejestrujący ten moment. Kilkudziesięciu świadków zaprzeczyło tym rewelacjom. Dlatego sprawa w mediach całkowicie ucichła.

„On mnie zabije”, słowa jakie miał wypowiedzieć kapitan odnosząc się do „presji” prezydenta. Kłamstwo. W tym fragmencie stenogramu są zupełnie inne słowa.

„Patrzcie jak debeściaki lądują”. Kłamstwo. Plotka kolportowana przez zasłużone media, sprawa umarła jak wiele innych.

Na pilotów Tu154M "naciskał" Główny Pasażer, a na kontrolerów lotniska Smoleńsk Północny - nikt. Kłamstwo. Już o godz.7.40 Kierownik Lotów ,,uzgadnia z Moskwą" prognozę pogody. Od godz. 6.00 do godz.8.50 na wieży przebywał płk Krasnokutski, którego zadaniem była koordynacja i kontrola, chociaż jego status jest nieznany. Meldunki składane do Moskwy, generałowi W. Iwanowiczowi o ,,zadaniu postawionym Kierownikowi Lotów".

Ujawnione stenogramy MAK z czarnych skrzynek, były wynikiem prac najwyższej klasy ekspertów, więcej zrobić nie można. Kłamstwo. Luki w stenogramach i ewidentne przekłamania w słowach i CAŁYCH ZDANIACH (nie było "odchodzimy" przy 100 metrach i np. "Kurzy się, jeszcze jedna mila od" zamiast "wkurzy się, jeśli nie wylądujemy" itd), zostały zweryfikowane przez polskich ekspertów, część zaprezentowano na konferencji Millera.

"Pijany" generał Błasik naciskał pilotów. Kłamstwo. Nie ma żadnych dowodów na jakikolwiek wpływ dowódcy Sił Powietrznych na pilotów.

Generał Błasik pilotował samolot na fotelu drugiego pilota. Kłamstwo. Nie ma żadnych dowodów, jest to kłamstwo zakładające chyba pełen obłęd odbiorców kłamstwa.


" Nie mogło dojść do żadnego wyścigu. Brednie." to oświadczenie rzecznika rządu Pawła Graś "to absurdalne zarzuty aby samochody Jarosława Kaczyńskiego spowalniano w trakcie dojazdu do Smoleńska" (po katastrofie) Niedawno Donald Tusk podzielił się swoją relacją: "Byliśmy świadomi, że Rosjanie robią wszystko, żeby ta oficjalna delegacja z moim udziałem była pierwsza. Nawet jadący ze mną minister Graś zwracał uwagę obsłudze, kierowcy, rosyjskiemu oficerowi ochrony, który siedział w naszym samochodzie, żeby zwolnili, żebyśmy razem dojechali z tą grupą Jarosława Kaczyńskiego. Ale Rosjanie nie reagowali"

Prezydent Kaczyński opóźnił wylot z Warszawy, planowany na 7.00. Kłamstwo. Jak zeznał w prokuraturze wojskowy kontroler lot odbył się w reżimie 30 minut ważności planu lotów. Samolot odleciał zgodnie z planem bez opóźnień, godzina odlotu była elastyczna w zadanym marginesie.

Gdyby prezydent przyleciał wcześniej nie byłoby katastrofy. Kłamstwo. Prognoza pogody dla lotniska Smoleńsk Północny z godz.7.43 : ostrzeżenie sztormowe nr 3 spodziewane silne zamglenie, widzialność we mgle 600-1000m,zachmurzenie warstwowe na 50-100m.

Podstawa prawna przy badaniu przyczyn katastrofy została podjęta wspólnie, przez stronę rosyjską i polską. Kłamstwo. Donald Tusk przyznał, że nie ma żadnego polskiego podpisu pod takim porozumieniem.

Kopacz oświadczyła iż wrak został zabezpieczony o teren przekopano do głębokości półtora metra. Właściwie to nie ma czego komentować.

Nawet małpa na wieży kontroli lotów nie miałaby wpływu na podejście i katastrofę Tu154M 101. Kłamstwo. Kontroler radarowy, kierownik strefy lądowania mjr Wiktor Ryżenko odczytywał ze wskaźników radaru systemu lądowania RSP-6M2 azymut i odległość samolotu podał te słynne ,,na ścieżce, na kursie" nie wymagając, WBREW PROCEDURZE, kwitowania wysokości przez załogę tupolewa. Zrzuty z ekranów tego radaru to najpilniej strzeżona tajemnica.

Kaczyński wsadził tych wszystkich ludzi do samolotu prezydenckiego. Kłamstwo. To nie był samolot prezydencki. Został tak nazwany przez media jednak niewątpliwie był w dyspozycji rządu. Feralny lot organizowała kancelaria premiera. Nie tylko Kaczyński miał udział w kompletowaniu listy pasażerów gdyż m.in. ówczesny marszałek sejmu Bronisław Komorowski zabiegał o miejsca dla posłów w tym samolocie, skutecznie:



Lotnisko było w pełni przygotowane i zabezpieczone na przylot Prezydenta. Kłamstwo. Była pełna prowizorka i same utrudnienia, Rosjanie nie godzili się, aby borowcy na „lotnisku” mieli broń. IŁ-86 ze sprzętem obsługującym wizytę nie wylądował.

Tzw. Incydent gruziński sugestywnie opisywany w mediach jako wtargnięcie w trakcie lotu Lecha Kaczyńskiego do kabiny pilotów i zmuszanie ich do lądowania... Kłamstwo. Kaczyński w trakcie lotu nawet przez moment nie rozmawiał z pilotami, a tym bardziej nie wchodził do kokpitu. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości wielu świadków potwierdziło tą wersje m.in. prezydent Litwy Valdas Adamkus. Ewentualne rozmowy na temat zmian planu lotu mogły odbywać się tylko przed lotem. Takie są fakty.
Potwierdziła to także gazeta wyborcza, ale mało kto czyta artykuły do końca i ze zrozumieniem, większość ludzi zadowala się samymi nagłówkami dlatego zakorzeniła się błędna wersja w świadomości ludzi i o to chodziło... (jak niemal w każdym opisywanym tu przypadku)
Owszem później Kaczyński skomentował decyzję pilota gdyż pokrzyżowała trochę jego plany, Gosiewski próbował nawet na własną rękę dochodzić się interpelując odnośnie tego kto jest zwierzchnikiem pilotów, nie zmienia to jednak faktu, że w trakcie lotu żadne wtargnięcia do kabiny pilotów i nacisków nie było! Takie są fakty.


Przed wylotem załoga otrzymała dokładne prognozy pogody dla lotniska Smoleńsk Północny. Kłamstwo. Załoga nie dostała prognozy dla lotniska Smoleńsk Północny mimo, że Rosjanie zobligowani byli umową z 1993 roku między resortami obrony.

Dowódca załogi kpt. Protasiuk nie znał rosyjskiego, podobnie reszta załogi. Kłamstwo. Protasiuk znał doskonale język rosyjski. Protasiuk wykonał 30 lotów do Rosji i na Ukrainę, mjr Grzywna 13 takich lotów.

Dowódca statku kpt. Protasiuk i drugi pilot mjr Grzywna mieli małe doświadczenie. Kłamstwo. Nalot ogólny kpt Protasiuka - 3531 godzin, mjr Grzywny - 1901godzin.

Rosjanie zarzucają załodze ,,brak zgrania" i ,,złą technologię pracy". Kłamstwo.
Protasiuk - Grzywna - Michalak odbyli 21 lotów, Protasiuk z Grzywną - 27 lotów, Protasiuk i Michalak - 8. W TYM SAMYM SKŁADZIE polecieli na Haiti, wracali z uszkodzonym autopilotem 14 - godzinnym lotem z trzema międzylądowaniami. Ten lot został uznany przez dowództwo i pilotów za majstersztyk i najwyższą klasę pilotażu.

JAK przyleciał wcześniej i spokojnie wylądował. Kłamstwo. Piloci lądowali poniżej dopuszczanych norm pogodowych. Polska, nie rosyjska prokuratura „zajęła” się pilotami Jaka.

Na smoleńskim lotnisku nie próbował lądować żaden Ił-86, Pospieszalski z moherami mieli zwidy. Kłamstwo. Po dwóch nieudanych podejściach (3 m nad ziemią) odleciał do Moskwy. Właśnie po tej, niemal tragicznej, próbie lądowania, lotnisko powinno zostać zamknięte.

Wieża STANOWCZO odradzała lądowanie i odsyłała na zapasowe lotniska. Kłamstwo. Wieża najpierw chciała zamknąć lotnisko, a po konsultacji z rosyjską centralą pozwoliła na próbne podejście.

MAK (Międzynarodowy Komitet Lotniczy) jako ,,państwowa komisja" Federacji Rosyjskiej, a jej ,,raport" jest wiążący. Kłamstwo. Prezydent Federacji Rosyjskiej powołał 10.04.2010r. Komisję Państwową z premierem Władimirem Putinem na czele i to jej raport będzie oficjalnym dokumentem w sprawie katastrofy Tu154M 101.

Krajowi eksperci telewizyjni twierdzą, niemal zgodnie, że nie było podstaw do zamknięcia lotniska Smoleńsk Północny. Kłamstwo. Brak warunków do lądowania samolotu kategorii D (Tu154) i warunki atmosferyczne poniżej minimum lotniska, według Faderalnyje Awiacjonnyje Prawiła Polietow w Wozdusznom Prostranstwie Ruskoj Federacji oraz zgodnie z rozporządzeniem Ministra Transportu nr 108 z 2008r powinny skutkować zamknięciem lotniska.

Obrońcy krzyża wierzą w książkę "Zamach w Smoleńsku. Niepublikowane dowody zbrodni" autorstwa Leszka Szymowskiego. Kłamstwo. Zarówno prawa strona jak i lewa kojarzą znanego mitomana - autora książki, to jego dzieło to stek konfabulacji przeplatanych z faktami i najśmieszniejszymi teoriami spiskowymi znanymi w połowie 2010 roku... Nie ma co do tego wątpliwości i zarzucanie środowisku związanemu z prawicą, PiSem, Solidarnymi2010 utożsamianie się z nią to kłamstwo. Szerszy opis książki tu http://pokazywarka.pl/szymowski/



Źródła:
http://niepoprawni.pl/blog/287/triumf-dezinformacji
http://kontrowersje.net/tresc/lista_klamstw_smolenskich (blog krytyka IV RP)
http://sem.jogger.pl/2010/05/31/oficjalna-wersja-katastrofy-w-smolensku-trudne-pytania-meaco/
http://pokazywarka.pl/53ccj9/
http://religiapokoju.blox.pl/2011/04/Smolensk-rok-pozniej.html
http://sem.jogger.pl/2010/04/26/kaczynski-kazal-pilotom-ladowac-tibilisi-incydent-w-gruzji/
http://www.wprost.pl/ar/202102/Gras-Kaczynski-klamie-Brudzinski-bredzi/
http://www.rp.pl/artykul/204822.html Tusk: ten samolot jest mój
http://zygmuntbialas.salon24.pl/263607,dez-informacje-o-katastrofie-w-smolensku
http://www.rp.pl/artykul/643765_To-nie-byl-blad-pilotow---.html

Czegoś zabrakło? To dodaj komentarz.

Komentarze
Anonim (*.dynamic.chello.pl) 16.04.2011 09:56 Odpowiedz
@Janusz dużo się napisałeś ale, zapowiedziałeś, że coś nie jest kłamstwem ale niczego nie udowodniłeś?

Twój wpis niczego nie zmienił - wniósł tylko trochę detali i okoliczności, fajnie ale dlaczego piszesz, że coś tam nie jest kłamstwem - co?



To, że ND i sami testujący maszyny TU podali taką informacje nie znaczy, że jest nieprawdziwa bo nie ma jej w raporcie bo ten jeszcze nie powstał - ale poczekamy zobaczymy oficjalny raport. Masz ciężką logikę.

To, że ND to szmatławiec bo podał relację żony Borowca która okazała się nieprawdziwa (skąd wiesz?) więc jedna wpadka i przekreślasz gazete? zobacz ile wpadek miała wyborcza... człowieku... zobacz jak lądują debeściaki, mało ci takich wpadek?

I co to za logika, że skoro ND coś napisał to musi być nieprawda bo to szmatławiec? Boże...

"Chorąży BOR usłyszał i kamera zarejestrowała ,,awanturę" gen. Błasika i kpt. Protasiuka (...)"
Napisałeś krótko - są inne kamery. - Gdzie? Kto o nich pisał? czy sprawa jest w toku? Bo z tego co wiem owszem kamery były ale nic ciekawego nie nagrały a tym bardziej nie głosu
A przecież podano, że nagrała się awantura - a świadkowie mówią, że takiej nie było, dowodów też nie ma więc gdzie tu kłamstwo?


"wtargnięcie w trakcie lotu Lecha Kaczyńskiego do kabiny pilotów i zmuszanie ich do lądowania..."
"-- Kaczyński wszedł do kokpitu tuż przed startem. Nie jeden raz mówił o tym pilot - Grzegorz Pietruczuk."

No widzisz - sam potwierdziłeś, że to kłamstwo i bardzo dobrze. I ja również napisałem, że rozmowy były przed startem, na ziemi więc po co się przyczepiłeś? Owszem kabaret jaki był po znamy ale w źródłach jest dokładnie opisane, że to co się działo było w normie... to jest sztucznie pompowanie konfliktu, nacisku, atmosfery itd.. ale to inna sprawa i do interpretacji, tutaj są fakty.



"Prezydent Kaczyński opóźnił wylot z Warszawy, planowany na 7.00. -- Faktem jest, że prezydent Kaczyński wyjechał z Pałacu 27 minut później niż planowano (informacja od BOR)."
No tak noi co skoro było wszystko w normie? Planowano godzinę wylotu z takim właśnie marginesie - rygorze...


"Kopacz oświadczyła iż wrak został zabezpieczony o teren przekopano do głębokości pół metra."
"samolotu na głębokość półtora metra". Później ktoś dodał, że "cały teren wypadku", ktoś inny, że "dokładnie". Jak w głuchym telefonie."

Ojej noi kopacz źle zrozumiała i to jest dowód, że niby to nie jest kłamstwo? TO jest informacja nieprawdziwa - dla prostych ludzi kłamstwo, nie ma żadnych wątpliwości bo fakty są jakie są więc nie wiem jaki jest sens ją tłumaczyć.


"nie wymagając, WBREW PROCEDURZE, kwitowania wysokości przez załogę tupolewa."
-- To może odwrócę. WBREW PROCEDURZE piloci nie kwitowali wysokości.

Tak ale to nie zmienia sensu wpisu, piloci łamali procedury nie pierwszy raz w życiu, taką mieli normę! bo taki bałagan w wojsku jest i wszyscy działają na wariackich papierach - norma niestety, ale nie przez to tylko i wyłącznie się się rozbili. Nie ma co do tego wątpliwości



"- Nie ważne, czy samolot nazywa się "prezydenckim", czy "rządowym". Nazwa wynika z tego, kto daną maszyną podróżuje. Tak samo jest w Stanach Zjednoczonych. Każda maszyna na której przebywa aktualnie prezydent nazywana jest zwyczajowo "Air Force One".

Tak to kwestia interpretacji, ale samolot nie był w dyspozycji prezydenta, to był rządowy technicznie, a jak nim leci to wolno tak nazywać ok, zgadzam się.

"Co do listy pasażerów - nikt nie mógł przewidzieć wypadku. Nie można obarczać winą za śmierć tych ludzi osób, dzięki którym znalazły się one na pokładzie."

No to dlaczego obwinia się kaczyńskiego za to?


"zaprosił na pokład wszystkich dowódców wojskowych (sic!). Owszem - Klich też dał ciała, ale Kaczyński jest tu współodpowiedzialny za narażanie bezpieczeństwa państwa."

Kaczyński to nie jest ekspert od bezpieczeństwa, on sobie zapraszał a ludzie co organizują lot powinni to tak zorganizować aby było bezpiecznie... Ktoś tutaj spieprzył sprawę, napewno nie kaczyński - tak przyłożył do tego rękę tak samo jak komorowski bo zapraszali ludzi, ale ... to nie oni to organizowali, to nie w ich gestii zastanawiać się kogo można na raz mieć na pokładzie - od tego są ludzie od bezpieczeństwa, BOR itd którym płaci się ciężkie pieniądze właśnie za to...
Janusz (*.dynamic.chello.pl) 16.04.2011 01:03 Odpowiedz
Kilka "kłamstw" jednak kłamstwami nie jest. Szkoda, że nieponumerowane - łatwiej byłoby się odnieść. Spróbuję...

"Samolot rozbił się z powodu błędu pilota, który próbował odchodzić ze 100 metrów w autopilocie mimo, że lotnisko nie miało ILS."
-- Na razie nie sprawdzone. Informację taką podał Nasz Dziennik. Radzę poczekać na ewentualne ostateczne potwierdzenie w raporcie. Po pierwsze - według instrukcji (!) przycisk ten nie działa, jeżeli na lotnisku nie ma ILS. Po drugie - Nasz Dziennik jest zwykłym szmatławcem. Pod koniec kwietnia 2010 napisał o tajemniczym czołgu w okolicach miejsca wypadku. Tam rzeczywiście jest czołg - z drugiej wojny światowej, na betonowym piedestale. Jest to miejsce z którego dobrze widać miejsce upadku Tupolewa i pod którym ludzie się zbierali. Albo źle przetłumaczyli wpis na forum Smoleńska, albo świadomie podkolorowali. Później jeszcze napisali, że funkcjonariusz boru dzwonił do swojej żony po wypadku, co też było wierutnym kłamstwem.

"Chorąży BOR usłyszał i kamera zarejestrowała ,,awanturę" gen. Błasika i kpt. Protasiuka (...)"
-- polecam wywiad z pełnomocnikiem rodzin pilotów - Andrzejem Werniewiczem na portalu Interia z dnia 09.10.2011. Mówiąc krótko - są inne kamery.

"wtargnięcie w trakcie lotu Lecha Kaczyńskiego do kabiny pilotów i zmuszanie ich do lądowania..."
-- Kaczyński wszedł do kokpitu tuż przed startem. Nie jeden raz mówił o tym pilot - Grzegorz Pietruczuk. Nie zmienia to jednak faktu, że naciskał bezpośrednio na zmianę planów, groził w trakcie opuszczania samolotu, wyśmiewał przed kamerami, a posłowie PiS pisali do prokuratury.

"Prezydent Kaczyński opóźnił wylot z Warszawy, planowany na 7.00."
-- Faktem jest, że prezydent Kaczyński wyjechał z Pałacu 27 minut później niż planowano (informacja od BOR).

"Kopacz oświadczyła iż wrak został zabezpieczony o teren przekopano do głębokości pół metra."
-- Jak najbardziej - jest co komentować. Tak jak wiele innych informacji, również i ta została w przekazie zniekształcona. Z rozmowy Teresy Torańskiej z konsulem w Moskwie - Longiną Putką: "Po lewej stronie od brzozy stała metalowa siatka w drewnianej oprawie, może dwa metry na dwa. Było na niej jeszcze trochę liści. Potem skojarzyłam, że służyła widocznie do przesiewania ziemi. Przekopano, z tego co mi powiedziano, teren rzeczywistego upadku samolotu na głębokość półtora metra". Później ktoś dodał, że "cały teren wypadku", ktoś inny, że "dokładnie". Jak w głuchym telefonie.

"nie wymagając, WBREW PROCEDURZE, kwitowania wysokości przez załogę tupolewa."
-- To może odwrócę. WBREW PROCEDURZE piloci nie kwitowali wysokości.

"Kaczyński wsadził tych wszystkich ludzi do samolotu prezydenckiego."
-- Nie ważne, czy samolot nazywa się "prezydenckim", czy "rządowym". Nazwa wynika z tego, kto daną maszyną podróżuje. Tak samo jest w Stanach Zjednoczonych. Każda maszyna na której przebywa aktualnie prezydent nazywana jest zwyczajowo "Air Force One". Co do samej organizacji - zajmowała się nią kancelaria prezydenta. W odpowiedzi na załączone tu pismo marszałka, Władysław Stasiak stwierdził, że „Kancelaria Prezydenta organizuje przelot samolotu specjalnego". Co do listy pasażerów - nikt nie mógł przewidzieć wypadku. Nie można obarczać winą za śmierć tych ludzi osób, dzięki którym znalazły się one na pokładzie. Nie zmienia to jednak faktu, że prezydent, będąc Zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, zaprosił na pokład wszystkich dowódców wojskowych (sic!). Owszem - Klich też dał ciała, ale Kaczyński jest tu współodpowiedzialny za narażanie bezpieczeństwa państwa.
Dodaj komentarz
Dodajesz komentarz anonimowo. Zaloguj się.
Autor:
Treść:
Powiększ pole
Skomentuj notkę
25 kwietnia 2010 (niedziela), 11:41:41

Śląsk śpiewa

Śląsk śpiewa

Julian Tuwim

Słyszycie, jak huczą młoty,
Turbiny turkotem trajkocą?
Pracują dniem i nocą
Wre głuchy rytm roboty.
Dymią się bure kominy,
Piece hutnicze płoną
Dudnią, dudnią maszyny,
Łuną palenisk czerwoną
Czarna zasnuwa się dal.
Śląsk śpiewa,
Głos ma węgiel i stal:
W trzewiach ziemi rytm twardy,
Głucho walą kilofy, oskardy,
Stuk uparty, łomot w skały
Ziemi hardej wyrywa kawały.
Na dół, do góry,
Do góry, na dół,
W grób sztolni,
W mroczny padół.
Dźwigają czarne kamienne plony
Ludzie podziemni, śląskie pierony.
Windy, świdry jeżdżą ze zgrzytem,
Wiercą, rąbią w ziemi rozrytej,
Węgiel, węgiel niosą z głębiny
Na żer spragnionej ruchu maszyny.
Maszyna śpiewa:
Już, już drgnęłam, żyję,
Juz, już motorem biję.
Ogniem błysnął pęd - duch,
Zawył, świsnął ruch - ruch,
Świst, świst łoskot stalowy,
Zgrzyt, zgrzyt, równy, miarowy,
Koła wzębione w zębate szyny,
Tłoki - pompy, tłoki - turbiny,
Drgają
raźnym
rytmem
żelaznym...
Warczy, turkoce serce maszyny.

Kategorie: poezja, to lubię, _blog


Słowa kluczowe: poezja, tuwim, śląsk, przemysł


Komentarze: (5)

OLGA, November 28, 2014 19:37 Skomentuj komentarz


Przepiękny wiersz, pełen ekspresji i pasji.Wiernie oddaje rytm pracy w kopalni i ciężką pracę śląskich górników.

Stara, January 10, 2017 17:07 Skomentuj komentarz


Szukałam tekstu wiersza, a trafiłam na interesujące strony. "Śląsk śpiewa" pamiętam z lat szkolnych (wczesne lata pięćdziesiąte!), kiedy to podczas akademii pierwszomajowej przedstawialiśmy ruchową jego ilustrację. Na studiach mogłam zgłębiać jego poetyckie wartości ( onomatopeje, sugestywny rytm, itd., itp) i do dzisiaj ten obraz przemysłu ciężkiego przedstawiony przez Tuwima uważam za wręcz genialny.

WIKTOR, January 11, 2018 14:55 Skomentuj komentarz


RÓWNIEŻ PAMIĘTAM TEN WIERSZ.rOK 1954,MOŻE -55.

nA  LEKCJI POLSKIEGO (SZKOŁ TPD NR XIII W WARSZAWIE) KLASA DOSTAŁA ZADANIE:POWIEDZIEĆ DLACZEGO TYTUŁ BRZMI :ŚLĄSK ŚPIEWA.

DOSTAŁEM PIĄTKĘ.

WSTYDZĘ SIĘ DO DZIŚ

Ola, January 13, 2019 09:52 Skomentuj komentarz


Dlaczego się wstydzisz? Chyba, że niesłusznie otrzymałeś piątkę?   Piękny wiersz. Co w nim złego? Wstyd, że ci jest wstyd.

Bogdan, August 23, 2024 08:00 Skomentuj komentarz


Nie wiem czemu się wstydzisz, chyba że jesteś nzwiedzonym moherem, kaczystą. Piękny, wartościowy i patriotyczny wiersz. Przekazuje ciężką pracę ślazakow. Takie były realia. Pozdrawiam. Rocznik 53.

Skomentuj notkę
28 kwietnia 2010 (środa), 20:28:28

BWV 1014 (z cyklu: to lubię)

Pierwsza z cyklu 6 sonat na skrzypce i klawesyn Bacha to sonata w tonacji "B smutnym". Przez przeprowadzkę (a właściwie to wyprowadzkę) chyba z 5 lat nie słuchałem tego, bo na serwerze nie ma a płyty CD jeszcze się nie przeprowadziły.

Ale dziś przypomniałem sobie w youtubie, klik, klik i już wykonanie Goulda było dostępne, tylko z jakimś innym skrzypkiem (ja znam wykonanie z Rose bo to ma na płytach).

Posłuchałem i oto taka mała synteza czterech części:
Adagio - "Zastana rzeczywistość do przyjemnych nie należy więc smutek rozlewa się wszędzie"
Allegro - "Posłuchajcie! Muszę wam opowiedzieć coś ważnego, coś z czego wyniknąć mogą dobre rzeczy"
Adagio - "Przemyślmy to jeszcze raz. Czy nasze plany i wizje nie są one piękne? piękne i dobre"
Allegro - "Dalej, pójdźmy! Ruszajmy do celu. Łatwo nie będzie ale trzeba iść."

Na płycie mam to w wykonaniu Goulda i Laredo, ale inne też są ładne. Oczywiście preferuję te z fortepianem w miejsce ostrego klawesynu, najlepiej takim miękkim jak ten od Goulda.

Wysłuchane wykonania:
- Leonid Kogan & Vladimir Yampolsky - ładne, choć brzmi już archaicznie
- Jaime Laredo & Glenn Gould - moim zdaniem najlepsze
- Nikolai Madoyev & Svetlana Navasardian - romantyczne romansidło próbowali z tego zrobić, pewnie wcześniej coś Czajkowskiego albo Mendelsona grali i tak im zostało
- Marco Serino & Francesco Cerra - dobre instrumenty, nawet ciekawie grają, ale nagranie fatalne
- Giuliano Carmignola & Andrea Marcon - mimo iż klawesyn, to ja to sobie chętnie kupię!
- Igor Oistrach & Natalia Zertsalova - ... dość. Wracam do Goulda, bo lepiej się skupić na muzyce niż na porównywaniu muzyków.


Kategorie: muzyka, to lubię, bach, _blog


Słowa kluczowe: bach, bwv 1014, sonata, gould, skrzypce, klawesyn, fotepian


Komentarze: (1)

Skomentuj notkę
29 kwietnia 2010 (czwartek), 16:18:18

Przyzwoitość p.o. prezydenta, czyli rzecz o Komorowskim

Przyzwoitość. Przyzwoitość to coś, czego panu Komorowskiemu dziś zabrakło a ponieważ o człowieku świadczą nie słowa a czyny zapominam wszystko co przeczytałem w ostatnich tygodniach o nim, zapominam te miłe słowa w wywiadach, te kresowe opowieści o rodzinie, te wspomnienia z opozycji. Pan Komorowski to po prostu aparatczyk rządzącej ekipy jakoś tak z nią powiązany, że w miejsce przyzwoitości jaka mogła by wynikać z jego przeszłości niszczy naszą przyszłość. Dlaczego? Nie wiem.

Uważam, że Komorowski jako prezydent to będzie zły wybór. I w ten sposób rozpoczynam swoją prywatną kampanie wyborczą.


Notka powstała początkowo na FaceBook a FaceBook zachęca mnie do pisania hasłem "napisz co myślisz" a ponieważ wlazłem tu po szybkiej lekturze Gazety Wyborczej chciałem napisać "Komorowski to świnia".... na szczęście emocje opadły i pół godziny później napisałem to co powyżej.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: polityka, wybory, komorowski, kaczyński, prezydent, ipn


Komentarze: (15)

jacek, April 30, 2010 08:54 Skomentuj komentarz


pytanie w sprawie kandydatów na prezydenta:
Czy masz/znasz jakiś dobry wybór ?

anonim, April 30, 2010 11:31 Skomentuj komentarz


Głosuję na Jarka. Nie wierzę, że może "podpalić Polskę" ale wierzę, że mu na Polsce zależy bardziej niż na jego prywatnym majątku i biznesach jego kolesiów.

A że będzie opozycja, będą podziały, będą działania ośmieszające ze strony elit... będą. Trudno.

mike, May 9, 2010 15:30 Skomentuj komentarz


Problem polega na tym, że z tego co do tej pory dało się po Jarku poznać, to właśnie na tym mu głównie zależy. Może nie na tym, żeby poprawić prowadzenie biznesu swoich kolesiów (bo akurat niewielu jego kolesiów poradziło sobie w biznesie), ale na tym, żeby porozsadzać ich na wygodnych posadkach i wypompować trochę forsy z budżetu. Dużo mówisz (w kontekscie IPN) o pamiętaniu o tym, co ludzie kiedyś zrobili: trzeba pamiętać o tym, co kiedyś Porozumienie Centrum zrobiło z Fundacją Prasową "Solidarność", trzeba pamiętać o Bagsiku i Gąsiorowskim. Ludzie mają różne rzeczy na sumieniu, nie tylko te poczynione za PRLu (może te późne są gorsze nawet, bo nic im wtedy nie groziło za bycie uczciwymi ludźmi). Dlatego nigdy, przenigdy na Jarosława głosować nie będę.

A co do podpisania ustawy o IPN: gdyby cała PO wraz z Tuskiem zginęła w wypadku lotniczym, to czy PiS wprowadziłby np. podatek liniowy albo zlikwidował KRRiT? Pewnie, że nie. Więc myślę, że argument o "testamencie LK" możemy spokojnie pogrzebać. Skoro Lech Kaczyński chciał skierować sprawę do Trybunału Konstytucyjnego, to powinien to zrobić, a nie czekać nie wiadomo na co.

anonim, May 10, 2010 19:17 Skomentuj komentarz


Chciałem brzydko nazwać Komorowskiego nie za to, że podpisał, tylko dlatego, że widziałem jak użył tego samego co Ty argumentu (widać, Ciebie to przekonało. Powiedział, że gdyby LK chciał skierować ustawę do Trybunału to powinien to zrobić.

Wiem, że Komorowski wiedział, że ustawa z senatu wpłynęła do kancelarii w piątek. To kiedy miał to zrobić? Oczywiście jest odpowiedź: natychmiast!

Może by i tak zrobił widząc, że w kalendarz ktoś na sobotę rano mu katastrofę zaplanował.

mike, May 10, 2010 20:56 Skomentuj komentarz


Argument ten mnie przekonuje dlatego, że nie przekonuje mnie schemat w jakim dowiadujemy się o tym co Prezydent Lech Kaczyński zrobić chciał: na scenę wychodzi jeden z jego sekretarzy i mówi: "Ja wiem, że wolą Pana Prezydenta było..." itd. Nie może być tak, że tylko dlatego, że pojawia się jakiś człowiek, który mówił, że zna prawdziwą wolę Śp. prezydenta, to nagle Komorowski jest do czegoś zobowiązany. Nie odpowiada mi to, że oczekuje się od niego wypełniania jakiejś niepisanej woli, bo w ten sposób tworzy się zamknięty krąg, uniemożliwiający zarządzanie państwem. Weźmy np. najbliższy problem: sprawozdanie z działalności KRRiT. Można się domyślać, że "wolą Pana Prezydenta było..." podpisanie tego sprawozdania. Istnienie KRRiT w obecnym składzie leżało LK na sercu równie mocno, co istnienie IPN w obecnej formule. Z drugiej jednak strony, jak działa KRRiT chyba każdy widzi, o tym jak działa rada nadzorcza TVP, nad którą KRRiT pełni straż broniąc ją przed rozwiązaniem - chyba też. To co, Komorowski też powinien wypełnić wolę Śp. Prezydenta? A co z następnym problemem który nawinie się na rękę? A następnym? Dlatego wydaje mi się, że dobrze się stało, że Komorowski uniknął stworzenia takiego niebezpiecznego precedensu.

jacek, May 11, 2010 21:42 Skomentuj komentarz


mój odbiór Jarka jest taki, że to na czym mu najbardziej zależy to wladza, rządzenie...
To nie jest w moim odbiorze typ czlowieka, ktory rządzenie pojmuje jako służbę.
Jednocześnie zgoda - ewidentnie odbieram go jako kogoś osobiście uczciwego - w sensie niezabiegania o materialne dobra dla siebie, czy swoich bliskich lub kolesiów.
Ale czy to jest kwalifikacja wystarczająca do urzędu prezydenta ???
Prosze mnie tylko nie odbierać jako fana Komorowskiego !
Dlatego dopytuję się o dobrych kandydatów...
Jarosław Kaczyński takim nie jest.

anonim, May 12, 2010 13:23 Skomentuj komentarz


Więcej chęci rządzenia dla rządzenia widzę w Tusku. Podobnie w Wałęsie - nawet w przychylnej mu biografii pt. "Zadra" jest to bardzo albo i za bardzo widoczne.

Ale Kaczyński? Że pcha się do władzy widać ale chyba nie dla władzy co dla realizacji jego idei i jego wizji budowania państwa porządnego. Ta idea może być potem trudna do zrealizowania ale ta idea jest, jest czytelna w przeciwieństwie do bezideowych pomysłów "wybierz przyszłość" czy "Polskę stać na cud".

Jarek nie podoba mi się - ale idea porządnego państwa zdecydowani tak, a więcej jej widzę w Macierewiczach niż Schetynach.

adam@kormoran, May 1, 2010 08:34 Skomentuj komentarz


POśpiech w przejmowaniu IPN

Rafał Ziemkiewicz 29-04-2010, ostatnia aktualizacja 29-04-2010 21:07

W świetle przyjętej dosłownie przed chwilą, głosami rządzącej większości, nowelizacji ustawy o IPN, poranna decyzja Bronisława Komorowskiego o podpisaniu nowej ustawy staje się jeszcze bardziej znamienna, niż to się w pierwszej chwili wydawało.
(...)
Przyjęta tego samego dnia wieczorem, w trybie superekspresowym nowelizacja daje prawo wskazania tymczasowego następcy… marszałkowi Sejmu.
(...)
O co zakład, że Bronisław Komorowski na mocy tej noweli wskaże nie Gryciuka, ale Marię Dmochowską − tę, która stała się sławna, kiedy dwie godziny po śmierci Janusza Kurtyki ogłosiła, że przejmuje jego funkcje, i próbowała zająć jego gabinet?
(...)

http://www.rp.pl/artykul/2,468986_POspiech_w_przejmowaniu_IPN.html

anonim, May 1, 2010 14:50 Skomentuj komentarz


Pani Maria Dmochowska to ta, co próbowała wstrzymać druk książki Centkiewicza. Gdybym nie czytał nie wiedziałbym co myśleć, ale przeczytałem.

Hocus, May 1, 2010 16:51 Skomentuj komentarz


Mnie IPN kojarzy sie glownie jako narzedzie do wyciagania efektownych (co nie znaczy:prawdziwych) hakow na kazdego, kto sie nawinie.

Fanom IPN uwazajacych go za niezwykle wazny (zwlaszcza w kampanii wyborczej) dla funkcjonowania panstwa polskiego organ dedykuje ponizszy wiersz Adama Asnyka:

Trzeba z żywymi naprzód iść,
Po życie sięgać nowe,
A nie w uwiędłych laurów liść
Z uporem stroić głowę

Wy nie cofniecie życia fal!
Nic skargi nie pomogą:
Bezsilne gniewy, próżny żal!
Świat pójdzie swoją drogą!

anonim, May 2, 2010 22:29 Skomentuj komentarz


A jak Ty chcesz budować świetlaną przyszłość nie rozumiejąc, ani nawet nie próbując zrozumieć tego co dzieje się dziś? Lepiej postaraj się to zrozumieć inaczej będziesz walił głową w niewidzialny mur i nie będziesz wstanie zrozumieć, dlaczego to co czynisz Ci nie wychodzi.

IPN jest po to aby łatwiej Ci było zrozumieć. To prawda, że IPN czasem wyciąga panu A z partii AAA a czasem panu B z frakcji BBB jakiś papier. Ale wyciąga to po to, abyś mógł słuchając pana A i pana B zrozumieć kto tu jest wiarygodny a kto kłamie. IPN czasami pozwala też zrozumieć dlaczego kłamie.

W.

ky, May 4, 2010 15:06 Skomentuj komentarz


Hej!

Chyba jestem niedzisiejszy, ale jakie świństwo (chyba tak to trzeba nazwać skoro masz ochotę nazwać go świnią...) on był popełnił?

Ky

anonim, May 5, 2010 20:05 Skomentuj komentarz


Podpisał ustawę o IPN. Nie musiał. 3 miesiące sprawa może poczekać a przez wzgląd na prezydenta Kaczyńskiego, jego poglądy mógł poczekać.

Ale to nie czyni go świnią. Świnią czyni go to, jak ten podpis uzasadniał. Jeden z argumentów był taki, że "gdyby Lech Kaczyński chciał ją przesłać do Trybunały to mógł to uczynić". Tak powiedział - a wiedział, że Kaczyński mógł to uczynić najwyżej w piątkowy wieczór (wtedy kwity przyszły z sejmu do kancelarii prezydenta) przed niedzielną tragedią. Na pewno też wiedział, że Kaczyński kazał urzędnikowi przygotować kwity na przesłanie do Trybunału, więc pewnie gdyby ten urzędnik przysiedział w piątek i sobotę, a Kaczyński wiedział, że na kolacje nie wróci ...

No dobra - jeżeli nie świnia to przynajmniej "mały człowiek".

ky, May 5, 2010 23:06 Skomentuj komentarz


Moim zdaniem ustawa powinna trafić do Trybunału jeśli na to zasługuje łamiąc konstytucję, lub gdy jest takie podejrzenie, a nie z powodu tego, że poprzedni prezydent rzekomo tak chciał... Jeśli ktoś ma realizować testament Lecha Kaczyńskiego to nie są potrzebne wybory wystarczy ustanowić jakiegoś kuratora - nie wiem jak się nazywa ten kto czuwa na wykonaniem testamentu. Ja sam nie uważam też, że Kaczyński był wzorem godnym do naśladowania - wręcz przeciwnie, więc niechętnie patrzę na nawoływania do realizowania jego woli po śmierci. Cokolwiek jednak chciał zrobić poprzedni a chce zrobić p.o. to człowiek, który nie ma własnego zdania i poglądów nie powinien kandydować na prezydenta. A jeśli je ma to niech według nich postępuje - niech ze względu na to kim jest i co sobą reprezentuje zostanie prezydentem lub nie.

Ciekawe, że po wygranych wyborach PiS nie kwapił się do realizowania woli poprzedników... czy tylko ze względu na to, że Miller przezym wypadek? A gdyby zginął - to wtedy realizowałby? Oczywiście, że nie. Ja to widzę tak, że jeśli ktoś nawołuje to niepodpisywania ustawy z powodu kadencji zakończonej śmiercią a nie ponownymi wyborami i "testamentem" to znaczy, że nie ma innych argumentów, albo są takie, których nie można ich podać do publicznej wiadomości - i to jest żenujące.

Yann, June 20, 2010 23:07 Skomentuj komentarz


Słuchal czie mnie. Wszystko alle nie liberalna strona. One son osobe bez żadna etyka. Prosce, ja tak bardzo lubie polska i polskie ludzki, nie oczekiwam zadne kłamstwo. Na prawde, bedzie cie płakać, to son illuminati. One pogryźon was do krwi. Bede modlić się. Y jeszcze jedna rzecz, one tak mowily ze na euro bedzie nam wszystko lepiej i wiele rzecz mniej kosztować. To nie prawda. Moge wam powiedzieć ze na początek euro 100gr ser kosztowalo 0.80 euros, ale dzisiaj 100gr ten same ser kosztule 1.20 euros. Na prawde, Słuchal czie mnie, liberał demoniczny. Bede modlić się dla polakow i dla polska.
Skomentuj notkę
3 maja 2010 (poniedziałek), 14:43:43

Merkel chce karać

Inspiracja z gazet

Tytułów woli karania innych państw przez kanclerza Niemiec było więcej ale ku pamięci zachowam sobie tylko te dwa, bo dają do myślenia.

Z konserwatywnej Rzepy

Merkel chce karać zadłużone państwa strefy euro

rp.pl karp, 01-05-2010 19:32

W wywiadzie dla najnowszego wydania "Bild am Sonntag" kanclerz Niemiec Angela Merkel oceniła, że niezbędne jest zaostrzenie regulacji dla państw strefy euro, w tym wprowadzenie surowych kar za łamanie kryteriów Paktu Stabilności i Wzrostu Kanclerz Angela Merkel podczas konferencji z szefami WTO i OECD na temat pomocy Grecji

"W przyszłości musi być możliwe, by w ostateczności pozbawiać - przynajmniej przejściowo - prawa głosu państwo, które nie dotrzymuje swych zobowiązań. Niemcy uważają to za nieodzowne" - powiedziała Merkel w rozmowie, której fragmenty opublikowały w sobotę z wyprzedzeniem niemieckie media.

(...)

I jeszcze liberalnego TVN24

Merkel chce karać państwa za długi

TVN24, 17:50, 01.05.2010, http://www.tvn24.pl/0,1654501,0,1,merkel-chce-karac-panstwa-za-dlugi,wiadomosc.html

Trzeba karać tych, którzy nie przestrzegają kryteriów Paktu Stabilności i Wzrostu - takiego zdania jest niemiecka kanclerz Angela Merkel. W swoim wywiadzie szefowa niemieckiego rządu mówi o przyszłości, ale wypowiedż pada w związku z kryzysem wokół greckiego zadłużenia.

- W przyszłości musi być możliwe, by w ostateczności pozbawiać - przynajmniej przejściowo - prawa głosu państwo, które nie dotrzymuje swych zobowiązań. Niemcy uważają to za nieodzowne - powiedziała Merkel w rozmowie z gazetą "Bild am Sonntag".

(...)

Przemyślenie

Jestem teraz po potężnej dawce książek historycznych i jakoś tak jak czytam, że kanclerz Niemiec chce karać inne państwa to niezbyt dobrze się z tym czuję. Z drugiej strony te państwa (dokładnie wybrane rządy), łamiąc porozumienia i zadłużając się ile wlezie psują wspólny pieniądz, pieniąc w dużej mierze niemiecki. A jak ktoś łamie zasady, to powinien być karany - tylko karanie międzypaństwowe oznacza... ojej!

Aż mi się nie chce myśleć dalej co z tego będzie, ale jesteśmy w Unii i widać w jak wielkim eksperymencie przyszło nam brać dziś udział.

Kiedyś państwa wybierały sobie rządy, te rządy rządziły lepiej lub gorzej, miały własne atrybuty państwowości (np. pieniądz, granice, suwerenność) a dziś? Bez granic, unifikowane prawo, wspólny pieniądz ale jakoś wspólnoty europejczyków nie ma, choć tworząca państwo polskie wspólnota Polaków też sobie z łamaniem zasad nie radzi.

Trudny temat - wiec zakończę odnotowując: Kanclerz Niemiec chce karać państwa za łamanie zasad.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: merkel, niemcy, unia, unia europejska, euro, strefa euro, polityka


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
4 maja 2010 (wtorek), 23:47:47

O myśleniu

Tak sobie czytam i zauważam, że nie jestem jeszcze stary, nie jestem biedny, religijni też nie, nie mieszkam w mniejszym mieście ani małym miasteczku i do tego raczej jestem dobrze wykształcony. Na przemianach w Polsce więcej zyskałem niż straciłem i dość dobrze sobie radzę w życiu potrafiąc się szybko znaleźć w otaczające rzeczywistości.

Wiem, że nie jestem za Polską zamkniętą, ksenofobiczną, nienowoczesną i pewnie dlatego dalej będę popierał PiS i głosując w najbliższych wyborach na Jarka.

I nie życzę sobie, żeby mnie jacyś redaktorzy Gazety Wyborczej od debili i oszołomów wyzywali tylko dlatego, że jestem jaki jestem i myślę (bo myślę) jak myślę, a nie tylko powtarzam slogany za jakimiś najmądrzejszymi, oświeconymi mądralami.


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: wybory, gazeta, myślenie, manipulacja, polityka, media


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
7 maja 2010 (piątek), 22:01:01

Co dla świata jest ważne?

Jadąc sobie do pracy zauważyłem nowy, wielki bilboard a na nim reklamę nowego kremu: powiększ swój biust. Nawet o jeden rozmiar! W internecie ciągle jestem zachęcany abym wydłużył swojego penisa i teraz już wiem, co dla tego świata naprawdę jest ważne.

Jak to szkoda, że nie ma maści na zwiększenie rozumu albo tabletek prostujących sumienia.

Sumienie? Przecież w organizmie człowieka nie ma takiego narządu!


Kategorie: obserwator, _blog


Słowa kluczowe: reklama, biust, seks


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
8 maja 2010 (sobota), 20:31:31

Moja lista przebojów muzyki współczesnej (2010)

Oto moja prywatna lista przebojów polskiej muzyki współczesnej. W przyszłości będę ją modyfikował:

  • Hanna Kulenty - Koncert na trąbkę.
  • Paweł Szymański - Etiudy na fortepian.
  • Paweł Mykietyn - Sonety Szekspira.
  • Kazimierz Serocki - Swinging music.

Może uda mi się sprawić aby ta lista była w przyszłości multimedialna.


Dopisek: gdzieś muszę notować inne przeboje - spróbuję tu:

  • Hoketus, Louis Andriessen, Warszawska Jesień 1969

    Istnieją 3 nagrania płytowe tego utworu, ale jakoś trudno je kupić.

    • ....
    • ...

     

  • Szostakowicz - XI Symfonia
  • Aaron Coplant - Fanfary dla zwykłego człowieka - czyli kipiący humanizm (Żyd, komunista i homoseksualista, ciekawe czy jeździł na rowerze)
  • Steve Reich - City Life - cholernie amerykańskie ale już trudno, Muzyka na 18 muzyków.
  • Karlheinz Stockhausen - Śpiew młodzianków (Gesang der Jünglinge) - czy chodzi o tych młodzianków z pieca ognistego?
  • György Ligeti, Etiuda nr 13 - "diabelskie schody" ("The Devil's Staircase") - najlepsze wykonanie z YouTuba to młody pianista Greg Anderson.
  • Paweł Mykietyn - 3 for 13

Kolejny dopisek, bo notka ta żyje:

  • Aleksander Nowak (1979) - Król Kosmosu znika – koncert na orkiestrę, nici i fortepian (2009)
  • Alexander Mosolov - Zavod, Александр Мосолов - "Завод. Музыка машин"
  • György Ligeti - Mysteries of the Macabre - utwór na odważny sopran i tak z 10 różnych instrumentów, wchodzących w dialogi
  • Jean Sibelius: Violin Concerto in D minor, Op. 47
  • Prokofiev - koncerty skrzypcowe, 1 i 2

Kategorie: muzyka, muzyka współczesna, _blog


Słowa kluczowe: Paweł Mykietyn, Hanna Kulenty, Paweł Szymański, Hoketus


Komentarze: (6)

Vroobelek, October 21, 2006 11:06 Skomentuj komentarz


ukłony od wiernego czytelnika.

mam nadzieję, że się doczekamy w sekcji Dźwięki. :-)
z dostępnością polskiej muzyki współczesnej bywa różnie, trzeba śledzić PR2, a gdy nie śledzę, nie chcę w ciemno kupować (nielicznych) płyt.

Joanna, November 13, 2006 01:06 Skomentuj komentarz


Opisz prosze, jak doszedles od "pod papugami" do Mykietyna i Szymanskiego.

w34, November 13, 2006 18:43 Skomentuj komentarz


Muzyki poważnej słuchałem od dzieciństwa, podobnie jak rockowej z lat 70-tych. A muzyka współczesna to też muzyka poważna, więc jak w filharmonii pojawił się Schaeffer i zagrali coś Pendereckiego to jakoś tego wysłuchałem ale żeby mi się od razu spodobało.

Ale gdzieś 6 lat temu przestałem słuchać Trójki i nastawiłem radio na PR2 słuchając wszystkiego, jak leci. No i teraz czekam na transmisje z Warszawskiej Jesieni jak na wydarzenie.

Ale jest coś, z czym mam problem: kwartety smyczkowe John'a Zorn'a. Tragedia, choć już podejrzewam, że o to mu właśnie chodziło. Surrealizm w dźwiękach.

anonim, July 25, 2009 10:44 Skomentuj komentarz


Aleksander Mosołow (Alexander Mossolov) - Odlewnia stali. (Александр Мосолов пьеса "Завод. Музыка машин")

Awramow - Symfonia syren.

VARIOUS / RER - Baku: Symphony Of Sirens

ReR 2cd + Book // £37.99

EXTREME / NOISE Released: Feb 2009

Catalogue Number: RERRAG1

anonim, May 8, 2010 20:33 Skomentuj komentarz


Należy zwrócić uwagę na młodych, polskich artystów, którzy tworzą zupełnie bez żadnych obciążeń - np. Karol Nepelski.

anonim, May 8, 2010 20:53 Skomentuj komentarz


I jeszcze Włodzimierz Kotoński (starczy człowiek) z Katowic. Utwór Róża Wiatrów ciekawy jest.
Skomentuj notkę
9 maja 2010 (niedziela), 11:20:20

Do Jarosława Kaczyńskiego

Do Jarosława Kaczyńskiego

Jarosław Marek Rymkiewicz

Ojczyzna jest w potrzebie – to znaczy: łajdacy
Znów wzięli się do swojej odwiecznej tu pracy

Polska – mówią – i owszem to nawet rzecz miła
Ale wprzód niech przeprosi tych których skrzywdziła

Polska – mówią – wspaniale lecz trzeba po trochu
Ją ucywilizować – niech klęczy na grochu

Niech zmądrzeje niech zmieni swoje obyczaje
Bo z tymi moherami to się żyć nie daje

I znowu są dwie Polski – są dwa jej oblicza
Jakub Jasiński wstaje z książki Mickiewicza

Polska go nie pytała czy ma chęć umierać
A on wiedział – że tego nie wolno wybierać

Dwie Polski – ta o której wiedzieli prorocy
I ta którą w objęcia bierze car północy

Dwie Polski – jedna chce się podobać na świecie
I ta druga – ta którą wiozą na lawecie

Ta w naszą krew jak w sztandar królewski ubrana
Naszych najświętszych przodków tajemnicza rana

Powiedzą że to patos – tu trzeba patosu
Ja tu mówię o sprawie odwiecznego losu

Co zrobicie? – pytają nas teraz przodkowie
I nikt na to pytanie za nas nie odpowie

To co nas podzieliło – to się już nie sklei
Nie można oddać Polski w ręce jej złodziei

Którzy chcą ją nam ukraść i odsprzedać światu
Jarosławie! Pan jeszcze coś jest winien Bratu!

Dokąd idziecie? Z Polską co się będzie działo?
O to nas teraz pyta to spalone ciało

I jest tak że Pan musi coś zrobić w tej sprawie
Niech się Pan trzyma – Drogi Panie Jarosławie

Milanówek, 19 kwietnia 2010 roku

Kategorie: poezja, polityka, _blog


Słowa kluczowe: rymkiewicz, kaczyński


Komentarze: (1)

jacek, May 11, 2010 21:22 Skomentuj komentarz


dosyć to okropne :-(
Skomentuj notkę
10 maja 2010 (poniedziałek), 00:02:02

O katastrofie

#0. Minął miesiąc.

#1. Mam prawo myśleć - bom wolnomyśliciel. Jeszcze mam prawo myśleć. Będę więc sobie myślał co chcę.

#2. Mam prawo nie ufać bo...
- oni kłamią. Pierwsza konferencja prasowa wojewody Smoleńska była dezinformacją - Dlaczego?
- nasi politycy kłamią albo powtarzają kłamstwa tamtych. Ponoć przekopali wszystko na 1m wgłąb, a tu nijaką 3 tygodnie i Polacy przyjeżdżający tam znajdują rzeczy osobiste - paszport, portfel, części ciała.

Po co kłamią?

#3. Są tacy co nie mają zasad.
Litwinienko zatruł się sałatką, Juszczenko miał trądzik młodzieńczy, Polakowska straciła głowę - pewnie dla Putina.

A zasady?

#4. Lewicowe myślenie - świat jest dobry. Ale czy jest dobry?


Kategorie: katastrofa smoleńska, polityka, _blog


Słowa kluczowe: katastrofa smoleńska


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
10 maja 2010 (poniedziałek), 08:05:05

O Bartoszewskim

Cytat z Bartoszewskiego za Wyborczą:

Jeśli Jarosław Kaczyński - a w ostatnich dniach już to się rozpoczęło - będzie wykorzystywał wielką stratę, jakiej doznał, jako argumentu wyborczego, wówczas będę musiał powiedzieć: jestem zarówno przeciwko pedofilii, jak i nekrofilii każdego rodzaju.

(...)

Podtrzymuję w pełni pogląd, że nie należy w kampanii wyborczej odwoływać się do tragicznej katastrofy i posługiwać się dziećmi ofiar tej katastrofy, które dotąd nie miały nic wspólnego z polityką.

A mój komentarz jest taki: J.Kaczyński na razie w kampanii nic nie mówi, więc trudno mówić, że powoduje się na katastrofie. O córce Lecha coś pisały gazety, ale gazety pełne są nibyfaktów. A więc kto tu jest nekrofilem i posługuje się tragedią? Tak! Na jednym pogrzebie widziano, że ubrał się na czarno, a z czarnym mu do twarzy - ewidentnie wykorzystuje tą tragedie.

A jeszcze nie tak dawno o p. Bartoszewskim myślałem jak o mądrym człowieku.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: bartoszewski, kaczyński, wybory, katastrofa smoleńska


Komentarze: (4)

kripero, May 10, 2010 11:59 Skomentuj komentarz


Kutz też się popisał niestety.

ky, May 11, 2010 01:38 Skomentuj komentarz


Czyżbyś myślał, że Jarosław Kaczyński nie prowadzi kampanii nie, decyduje o tym co gdzie i jak, nie pracuje na swój wybór?
Że za niego i poza nim wszystko organizują "spin doktorzy"?Trudno mi w to uwierzyć, że można tak ocenić aktualne wydarzenia... Dlaczego tak myślisz? Przecież bez niego jego brat nie wylądowałby na Wawelu. To przemówienie do "braci Rosjan" to też nie on? Myślę, że nikt poza nim nie byłby w stanie opracować dostatecznie efektywnej strategii w tak krótkim czasie. Niezależnie od postawy moralnej trzeba przyznać to jest "łebski" i twardy facet. I myślę, że zaczął prowadzić kampanię bardzo wcześnie, a raczej nie przerwał jej prowadzenia mimo jego śmierci. I trzeba też przyznać, że potrafi wykorzystać nastroje jak nikt inny...

jacek, May 11, 2010 21:16 Skomentuj komentarz


pełna zgoda z Wojtkiem w tym wypadku. Strasznie głupio palnął p. Bartoszewski i jakos zupełnie nie na poziomie.
starość ...?

pietrek, May 12, 2010 15:12 Skomentuj komentarz


Jak na osobę, której przypisuje się tak wiele zasług za życia
to panu Bartoszewskiemu dziwnie brakuje skromności. Zachowuje się jak primadonna. Bardzo mnie to u niego zawsze irytowało i nie wiem czy to tylko ja, ale zawsze przychodzi mi do głowy jakie są prawdziwe życiorysy wszystkich kandydatów na pomniki, bo dobrze wiemy, że wszyscy popełniamy błędy. W przypadku p. Bartoszewskiego wydaje się, że skrzętnie skrywa pelerynkę, rajtuzy i koszulkę z wielkim S. On i chyba jeszcze Wałęsa to ludzie, którzy niespecjalnie by protestowali, gdyby ktoś jeszcze za ich życia otworzył ich procesy kanonizacyjne .. po co czekać ! Przepraszam ale tak czasem myślę, a polityczna poprawność mnie denerwuje.
Skomentuj notkę
10 maja 2010 (poniedziałek), 19:03:03

O wyborach w Polsce

Przy śniadaniu przeczytałem cytat z Katarzyny II Wielkiej:

Jest rzeczą nieodzowną, abyśmy wprowadzili na tron Polski Piasta dla nas dogodnego, użytecznego dla naszych rzeczywistych interesów, jednym słowem człowieka, który by wyłącznie nam zawdzięczał swoje wyniesienie. W osobie hrabiego Poniatowskiego, stolnika litewskiego, znajdujemy wszystkie warunki niezbędne dla dogodzenia nam i skutkiem tego postanowiliśmy wynieść go na tron Polski.

Zaproszenie przez Putina premiera Tuska do Katynia było ewidentną ingerencją w sprawy Polskie, więc widać przez to 200 lat zmieniły się metody podróżowania przywódców państw ale ich myślenie i zachowanie już niekoniecznie.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: kaczyński, komorowski, po, pis, wybory prezydenckie


Komentarze: (14)

ky, May 11, 2010 13:42 Skomentuj komentarz


Dlaczego samo wystosowanie zaproszenia było ewidentną ingerencją w sprawy polskie? Szczerze mówiąc nie wiem czemu tak uważasz... A jakby zaprosili Kaczyńskiego to też by była? A jak Kaczyński zapraszał kogoś do Polski (a było paru takich) to też ewidentnie ingerował w sprawy tych krajów? Czy masz jakieś reguły według których sprawdzasz które zaproszenie jest "ewidentną ingerencją w sprawy jakiegoś kraju" a które nie?
Czy chodzi o to, że Twoim zdaniem Putin wsparł Tuska bo Tusk będzie pracował dla Rosjan? Przypomnij sobie co J.Kaczyński mówił publicznie o Rosji: "Z Rosją trzeba umieć rozmawiać, z Rosją trzeba twardo", "Wystarczyło tylko tupnąć" itp. Przecież te wypowiedzi były wyraźnie obelżywe - to jak Rosjanie, mając jakieś ambicje mieli je odebrać, zwłaszcza, że były to raczej "osobiste wycieczki" do charakteru i możliwości Rosjan. Ile firm padło po wyczynach Jarka i jak to potem skomentował PiS w sejmie gdy nie udało się odzyskać rynku? A co z rurą północną i południową? Niczego nie uzyskał a tylko stracił - jako polityk w tej sferze jest wybitnie nieskuteczny. Przecież wypowiedzi Jarosława były publikowane w Rosji i używane propagandowo - jak Putin miał mu podać rękę przed katastrofą i sam nie stracić twarzy?

Jak się podsumuje działalność J.Kaczyńskiego w tej sferze to wychodzi, że usłużnie i na czas dostarczał Rosji argumentów politycznych przeciwko Polsce i Polakom, w działaniach mających przynieść korzyści gospodarcze albo był całkowicie nieskuteczny albo wręcz niszczycielski. To pozwala sądzić, że reprezentował interesy Rosjan, oczywiście ci go będą kryć więc stąd wizerunek patrioty i "wroga" Rosji. W takiej sytuacji twierdzenie, że J.Kaczyński jest rosyjskim agentem jest wewnętrznie spójne i również zgodne z faktami, które miały miejsce.

anonim, May 13, 2010 20:01 Skomentuj komentarz


http://kataryna.blox.pl/2010/05/Jak-sie-Kaczynski-na-obchody-wpychal-cd.html

Jak się Kaczyński na obchody wpychał - cd.


27 stycznia

Mariusz Handzlik do Radosława Sikorskiego: Szanowny Panie Ministrze. Uprzejmie informuję, że w związku z przypadającą w tym roku 70. rocznicą mordu polskich jeńców wojennych w lesie katyńskim, Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Pan Lech Kaczyński planuje oddać hołd ofiarom na Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu.

23 lutego

Andrzej Kremer (MSZ) do Władysława Stasiaka: Szanowny Panie Ministrze. W nawiązaniu do rozmów odbytych z Panem Ministrem w dniu 22 lutego i 12 lutego oraz do pisma (...) pozwolę sobie ponownie potwierdzić Panu Ministrowi, że zgodnie z coroczną tradycją, Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa organizuje, w dniu 10 kwietnia 2010, wyjazd oficjalnej delegacji polskiej na coroczne uroczystości w Katyniu. (...) Mając powyższe na uwadze, zwracam się do Pana Ministra z uprzejmą prośbą o ostateczne potwierdzenie gotowości Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej do uczestniczenia w tych uroczystościach i przewodniczenia delegacji polskiej.

Ta korespondencja, opublikowana przed chwilą na stronach Wprost, ostatecznie wyjaśnia sprawę rzekomego "wciskania się" nieproszonego Kaczyńskiego na katyńskie uroczystości. Nie ulega już wątpliwości nie tylko to, że prezydent zaplanował swój wyjazd na długo przedtem zanim Putin zaplanował wyjazd Tuska, ale też że była to delegacja jak najbardziej oficjalna, a o jej przewodniczenie prezydent został poproszony przez MSZ Radka Sikorskiego.

Jednoznaczne rozstrzygnięcie tej kwestii rodzi jednak nowe pytania.

Dlaczego polska dyplomacja nigdy oficjalnie nie potwierdziła tego, o czym świetnie wiedziała i na co miała dokumenty, tylko dopuściła do żenującej i upokarzającej głowę państwa, a więc i samo państwo, dyskusji na temat rzekomego wpychania się prezydenta na uroczystości? Czy bierne przysłuchiwanie się kolejnym wypowiedziom poniżającym prezydenta i podważającym zasadność jego wyjazdu do Katynia było zgodne z polską racją stanu?

Dlaczego polskie media w tym akurat przypadku zaniechały swoich funkcji kontrolnych i aż do dzisiaj nie sprawdziły jak to naprawdę było i kto w tym gorszącym sporze ma rację? Dlaczego dziennikarze zamiast informować wzięli czynny - świadomy lub nie - udział w kampanii dezinformacji, nie tylko nie prostując ewidentnych jak widać przekłamań, ale także wzmacniając je swoimi komentarzami lub "listami do redakcji"?

Dlaczego Tusk przyjął zaproszenie Putina na osobne uroczystości, a jego kancelaria wspólnie z kancelarią Putina uzgodniła ich datę na o trzy dni wcześniejszą niż oficjalne polskie obchody (Centrum Informacyjne Rządu "Datę spotkania Premierów RP i FR w Katyniu/Smoleńsku (7 kwietnia) ustaliły w trybie roboczym kancelarie Szefów obu rządów"), zamiast zaprosić Putina do wzięcia udziału w oficjalnych polskich uroczystościach odbywających się jak co roku 10 kwietnia?

Dlaczego politycy Platformy i kibicujące im media (o postkomunistach i licznych użytecznych idiotach bez przydziału nie wspominając) włożyły tyle wysiłku w obniżenie rangi polskich oficjalnych uroczystości, a premier dał się użyć do podniesienia rangi rosyjskich (bo nie wspólnych) uroczystości, zamiast zadbać o odpowiednią rangę, oprawę i gości uroczystości polskich?

Jacek Saryusz-Wolski (PO): Nie można wykluczyć tego, że zaproszenie, które wystosował Putin do premiera Tuska to tak naprawdę próba rozegrania polskich władz, zastosowanie polityki "dziel i rządź". Natomiast to jest sprawa tej wagi, w której Polacy nie powinni się dać dzielić i powinni działać wspólnie. Nie zgadzam się ze słowami Sikorskiego. To jest miejsce i dla polskiego premiera i dla polskiego prezydenta.

Mogliśmy mieć jedne wspólne obchody, z premierami i prezydentami Polski i Rosji. Mogliśmy mieć od biedy podwójne obchody, jedne z prezydentami Polski i Rosji, drugie z premierami Polski i Rosji. Dzięki wspólnym wysiłkom rosyjskiej i polskiej dyplomacji, mieliśmy jedne oficjalne polskie obchody z prezydentem Polski i jakimś wiceministrem Rosji, poprzedzone oficjalnymi rosyjskimi obchodami, które dla odmiany uświetnił obecnością premier Polski i czołówka partii rządzącej.

Putin rozegrał Tuska jak dziecko. Niestety, ponieważ dwa lata temu udało się z dyplomacji pozbyć "dyplomatołków" i teraz stery dzierżą tam same tuzy, z Radkiem Sikorskim na czele, nikt tego nie zauważył. Albo, co gorsza, zauważył ale mu to było na rękę bo im gorzej dla Kaczyńskiego, tym lepiej dla Tuska. Nawet jeśli tak naprawdę gorzej dla Polski, a lepiej tylko dla Putina.

jacek, May 11, 2010 21:49 Skomentuj komentarz


dla mnie Putin i Tusk w Katyniu byli obrzydliwi.
w tym show było coś paskudnego...
w moim odczuciu Tusk został wykorzystany jako "pożyteczny idiota".
Putinowi się nie dziwię. Cała wina więc po stronie Tuska...
A teraz obrabiają go z drugiej strony:

http://wiadomosci.onet.pl/2168318,11,prestizowa_nagroda_dla_tuska_i_laudacja_merkel,item.html

w34, May 12, 2010 13:25 Skomentuj komentarz


Na temat jest to http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/05/11/w-uscisku-putina/

jacek, May 12, 2010 15:28 Skomentuj komentarz


zrozumiałeś mnie nie tak jak chciałem.
mi chodziło o ten pierwszy Katyń - tuskowo-putinowe obchody - te które przywołujesz w swej notce.
ten drugi ? juz mniejsza o to....

anonim, May 12, 2010 15:55 Skomentuj komentarz


A no tak. Obchody 7 kwietnia.

Ja chcę wierzyć, że to było najlepsze wyjście dla Polski. Tusk jedzie bo Putin zaprosił a prezydent potem jeszcze raz, bardziej oficjalnie. Ale wyszło inaczej.

No bo co Tusk miał zrobić? Zabrać ze sobą prezydenta, którego Putin nie zaprosił? Nie pojechać? Każde rozwiązanie jest złe.

A tam.... róbmy swoje.

W.

adam@kormoran, May 12, 2010 22:18 Skomentuj komentarz


No bardzo ładnie, że w okolicy mam taki ciekawy blog :-)

Ponieważ chwilami radykalizujecie się trochę zbyt opieszale, pozwólcie, że podeślę lekturę uzupełniającą:

(...) Już zachodzimy w głowę, czy mamy się cieszyć z powodu wielkoduszności zimnego ruskiego czekisty Putina, czy też przeciwnie – nie cieszyć. Chodzi oczywiście o uroczystość, jaką rosyjski premier Włodzimierz Putin zorganizował w Katyniu z udziałem polskiego premiera Donalda Tuska. Premier Donald Tusk tak się ucieszył z zaproszenia go przez premiera Putina, że niewiele brakowało, a z tej radości zapomniałby o spodniach, czy nawet kalesonach, skoro przyjmując zaproszenie albo zapomniał, że 10 kwietnia uroczystości w Katyniu organizuje Polska z udziałem polskiego prezydenta - albo nie zapomniał, tylko skwapliwie chwycił podsuniętą mu przez rosyjskiego premiera okazję wysunięcia się przed prezydenta własnego państwa. Ta druga możliwość jest znacznie bardziej prawdopodobna i w rezultacie premier Tusk statystował w operacji rosyjskiej polityki historycznej. Łącząc bowiem uroczystość obchodów 70 rocznicy wymordowania polskich oficerów w Katyniu z uroczystością oddania hołdu rosyjskim ofiarom „wielkiej czystki” lat 30-tych, rosyjska dyplomacja nie tylko jednym susem umieściła Rosję w pierwszym szeregu ofiar złego Stalina, ale w dodatku zredukowała zbrodnię katyńską do rangi jednego z epizodów rosyjskich, a właściwie sowieckich spraw wewnętrznych – ze wszystkimi tego – również prawnymi – konsekwencjami.

Tymczasem morderstwo na polskich oficerach, podobnie jak deportacje na Kresach Wschodnich, miało tło nie tyle ideologiczne, co imperialno-narodowościowe i jeśli stanowiło epizod, to nie tyle w wewnętrznych sprawach sowieckich, co w sekwencji wydarzeń zapoczątkowanych paktem Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 roku, poprzez 17 września 1939 roku i późniejsze narady NKWD i Gestapo, których celem było koordynowanie eksterminacji ludności polskiej po obydwu stronach okupacyjnego kordonu. Niestety partyjniactwo padło premieru Tusku na oczy, i w rezultacie nawet nie zauważył, jak ruscy szachiści zrobili go w konia. Jest to oczywiście wyjaśnienie dla premiera Donalda Tuska najbardziej uprzejme, bo według mniej uprzejmego, mógł on wykonywać zadanie zlecone przez strategicznych partnerów. Bo rosyjski premier uczynił dokładnie to samo, co wcześniej zrobili Niemcy, jednym susem wskakując do pierwszego szeregu ofiar złych „nazistów”.

Więc jak wspomniałem, zachodzimy w głowę, czy powinniśmy się cieszyć z wielkoduszności premiera Putina, czy przeciwnie – nie cieszyć. Zdania są oczywiście podzielone, zaś wśród entuzjastów na pierwsze miejsce wysforował się red. Adam Michnik. Adam Michnik przelicytował bowiem wszystkich, wezwaniem do wdzięczności wobec „przyjaciół Moskali”. Trudno tak od razu zrozumieć, czy ma na myśli tylko uroczystość jaka odbyła się w Katyniu 7 kwietnia br., czy również wydarzenia sprzed 70 lat – bo przecież nie da się ukryć, że ta pierwsza nie mogłaby się odbyć bez tych drugich. Zresztą mniejsza o to, bo wydaje się, że entuzjazm red. Michnika może mieć aż potrójną przyczynę. Po pierwsze tę, że premier Putin w swoim przemówieniu wprawdzie potępił zbrodnie, ale odpowiedzialnością za nie obciążył „totalitaryzm”, taktownie nie precyzując jego rodzaju. Tymczasem wiadomo, że europejsy, z powodów rasowych i - że tak powiem – rodzinnych, konsekwentnie odmawiają postawienia znaku równości między nazizmem i komunizmem. Dzięki temu – po drugie – partie komunistyczne działają sobie w UE jak gdyby nigdy nic, więc jest nadzieja, że Związek Radziecki znowu zmartwychwstanie w nowej postaci, co dla internacjonalistów zapoczątkuje kolejny okres dobrego fartu – a zanim to nastąpi – sprzyja to rozwojowi Nowej Lewicy, z którą europejsy wiążą wielkie nadzieje na ponowne stworzenie cudnego, tym razem już oczywiście „prawdziwego” raju. I wreszcie – po trzecie – taktowna i pozornie wielkoduszna retoryka premiera Putina stawia w kłopotliwej sytuacji znienawidzonych polskich „nacjonałów”, których pretensje, dąsy i oczekiwania nie znajdą już więcej zrozumienia w zachodnich stolicach, od dawna zresztą już zmęczonych tym całym Katyniem (...)

(Za www.michalkiewicz.pl; tekst z gazety polonijnej napisany jeszcze przed katastrofą).

adam@kormoran, May 12, 2010 22:32 Skomentuj komentarz


Cała ta teoria z rosyjską polityką historyczną mogła wydawać mi się trochę naciągana dopóki w angielskojęzycznych wiadomościach (np. CNBC) tuż po katastrofie nie usłyszałem, że polska delegacja leciała do Katynia aby uczcić zamordowanych tam Polaków i sowietów.

Na podobny temat:
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1580
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1579

jacek, May 13, 2010 13:30 Skomentuj komentarz


no co Ty ???
"jedzie bo Putin zaprosił" ?
a dlaczego Putin zaprosił ?
dlaczego nie pojechać razem - 10 kwietnia, i zaproponować to Putinowi ?
w/g mnie z tego samego powodu, dla którego informacje na Polsacie dają o 18.45 :-)

adam@kormoran, May 13, 2010 20:22 Skomentuj komentarz


No widzisz?

Taką durnotę premier Tusek zrobił, że aż sam w to nie wierzysz. Jest wyraźnie napisane, że Tusk poleciał do Smoleńska na zaproszenie strony rosyjskiej i na organizowaną przez stronę rosyjską uroczystość (ku czci polskich oficerów i ofiar wielkiej czystki).

Ciekawe, czy pojechałby też do Oświęcimia, gdyby niemcy urządzili tam uroczystość na cześć pomordowanych Żydów, Polaków i członków NSDAP (nazwanych dla niepoznaki antynazistami) roztrzelanych po nie udanym zamachu na hitlera.

anonim, May 12, 2010 13:31 Skomentuj komentarz


Nieprawdziwa twarz Platformy

http://www.wykop.pl/ramka/364660/nieprawdziwa-twarz-platformy-marek-magierowski/

To skandal, że Platforma nie pokazuje w tej kampanii swojej prawdziwej twarzy.

Dlaczego Bronisław Komorowski nie zaprasza na swoje konferencje prasowe byłych oficerów LWP i WSI, dla których ma taki szacunek?

Dlaczego nie przypomni, że w 2005 r. krytykował Aleksandra Kwaśniewskiego za udział w defiladzie zwycięstwa Moskwie?

Dlaczego premier Tusk nie mówi, że jest „eurosceptykiem” i „nie przepada za Unią Europejską”, jak twierdził jeszcze kilka lat temu?

Dlaczego Radek Sikorski nie przypomni, co pisał swego czasu o Okrągłym Stole? Może wyjaśni przy okazji co miał na myśli, twierdząc, iż „faworyzował on komunistów” i że doszło wówczas do aktu „kolaboracji” między Adamem Michnikiem a przedstawicielami reżimu?

Dlaczego Stefan Niesiołowski nie wystąpi w TVN24 i nie oświadczy, że homoseksualiści to zboczeńcy?

Dlaczego u boku Grzegorza Schetyny nie pojawia się Zbigniew Chlebowski?

Gdzie Mirosław Drzewiecki? Gdzie senator Misiak i posłanka Sawicka?

Gdzie plastikowe penisy i świńskie ryje?

Skąd ta nagła odmiana i ocieplenie wizerunku?

Andrzej, May 31, 2010 22:22 Skomentuj komentarz


-Jaka jest ulubiona zabawka Putina?
-Kaczor Donald.

anonim, June 20, 2010 21:44 Skomentuj komentarz


Mediowo wyniki z dwóch sondażowni:
tvp/tvn
Bronek 40,7/45,7
Jarek 35,8/33,2
Grześ 14/13,4
Korwin 3/2,3

g, August 15, 2010 20:25 Skomentuj komentarz


A teraz już po wyborach.
I taką ciekawostkę przeczytałem,że może Tusk się trochę przeliczyć.

Autor: Paweł Lisicki, Rzeczpospolita.

Donald Tusk – koniec absolutyzmu

Strach się bać. Napisze człowiek felieton, a tu zaraz Jarosław Kaczyński głos zabierze, do porządku przywoła, pouczy i obsobaczy. Więc, choć korci mnie, bm nic o krzyżu i o PiS. Nawet o zapateryzmie się nie zająknę.y na replikę na replikę prezesa repliką replikować, tym raze

Przypomnę natomiast pewne słowa: „Kluczowe było przekonanie, że chociaż prezydentura to wielki spektakl, a kampania wyborcza bardzo wielu wyborców ekscytuje, pociąga, to wszyscy wiemy, że po tym, jak nowy prezydent mówi słowa przysięgi, jest tylko prestiż, zaszczyt, żyrandol, pałac i weto”. Ciekaw jestem, czy i dziś Donald Tusk, on to bowiem jest owych mądrości autorem, by je powtórzył. Chyba nie. Chyba i on dostrzegł, jak bardzo się pomylił.

I kto wie, czy w duchu, w ciszy, gdy nikt nie patrzy, nie pluje sobie w brodę i powtarza: głupio zrobiłem. A już szczególnie, kiedy przypomni sobie i tę wypowiedź: „Warto podjąć wyzwanie większe niż pałac na Krakowskim Przedmieściu. Zostać jego lokatorem – to byłaby jednak ułomna satysfakcja”. Ułomna satysfakcja? Dobre sobie. Bo też na razie żadnych wielkich wyzwań, które Tusk miałby podejmować, nie widać. Trudno przecież uznać, że są nimi zapowiadane przez rząd podwyżki VAT.

Donald Tusk, uważam przeto, się przeliczył. A dokładniej: nie docenił znaczenia prezydentury lub też, co na to samo wychodzi, przecenił pozycję premiera. Tak długo, jak wrogiem numer jeden był śp. Lech Kaczyński, Tusk łatwo mógł dominować. Mając za sobą zjednoczoną Platformę, bez kłopotów potrafił wykazywać swoją przewagę. To jednak zupełnie inna sytuacja, niż gdy w pałacu zasiada polityk z jego własnego ugrupowania. W tym momencie wszystkie nieformalne wpływy, jakimi dysponuje prezydent, zaczynają się liczyć podwójnie.

Prezydent stał się zatem równorzędnym w stosunku do premiera ośrodkiem władzy. I wcale nie jest powiedziane, że owa równowaga będzie trwała. Wystarczy poważniejszy kryzys i środek ciężkości władzy łacno może przechylić się w stronę Pałacu Prezydenckiego. Oprócz bowiem formalnych uprawnień, oprócz żyrandola i zaszczytów, prezydent ma to, czego zazdrościć mu musi każdy demokratyczny polityk: gwarancję zachowania władzy. Oraz, rzecz nie do pogardzenia, najwyższą możliwą formę legitymizacji.

Nie to, bym naiwnie, jak czynią to niektórzy, jedni z nadzieją, inni ze strachem, wieszczył konflikt prezydenta z premierem. Stwierdzam jedynie prosty fakt, że Tusk przestał być władcą absolutnym, że w osobie Komorowskiego ma silnego konkurenta i że w miarę upływu czasu pozycja prezydenta będzie rosła. A to prędzej czy później doprowadzi do napięcia. W końcu zawsze pojawi się pytanie, kto podejmuje najważniejsze decyzje, a kto je tylko wykonuje. Nie da się ukryć, że twórcy konstytucji, dokonując tak osobliwego podziału wewnątrz władzy wykonawczej, zapewnili Polakom niekończące się emocje polityczne.
Skomentuj notkę
12 maja 2010 (środa), 09:58:58

Louis Andriessen (z cyklu: to lubię)

Louis Andriessen - holenderski kompozytor muzyki współczesnej. Miło się tego słucha w pracy, choć troszkę przeszkadza w skupieniu

Ku pamięci:
- Mauzoleum - dużo ekspresji, dużo emocji - jakby na czasie w czasie żałoby i trudności w wypowiadaniu emocji.
- Hotecus jest piękny, zwłaszcza motyw końcowy po przesłuchaniu całości. Ale to już wiedziałem.
- Anachronie - coś, jakby Uri Cain ale mniej jazzowo.


Kategorie: muzyka, to lubię, muzyka współczesna, _blog


Słowa kluczowe: muzyka współczesna, Louis Andriessen, hocetus, Anachronie , Mauzoleum


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
14 maja 2010 (piątek), 07:48:48

Bruksela będzie się zadłużać

Inspiracja: tekst w Rzepie pt: "Bruksela będzie się zadłużać" pod http://www.rp.pl/artykul/479589.html.

#1. Cytuję ważnego polityka UE: Grecja nadmiernie się zadłużyła, nie może obsługiwać swojego długu i
dlatego uchwaliliśmy dla nich program pomocowy na 110mld euro. Muszą
wiedzieć, że nie można zadłużać się bez końca.

#2. Reklama ze słupa: Tanie pożyczki konsol...idacyjne! Nie potrafisz spłacać kredytów? Ciążą ci raty? Weź pożyczkę konsolidacyjną, bez poręczenia
żyrantów, bez wiedzy żony. Pożyczka konsolidacyjna może być
przeznaczona na dowolny cel lub spłatę zobowiązań kredytowych, kredytu samochodowego, rat RTV/AGD....

#3. Traktat
Lizboński stwierdza, że UE jest pomiotem prawa międzynarodowego, jest
państwem. A państwo zadłużać się może.

#4. Mądra księga naucza: Nie pożyczaj aby nikt nie miał cię w garści.

#5. Czy ja mogę ogłosić, że mój dom,
moja działka nie jest u Unii?


Kategorie: obserwator, polityka, ue, ekonomia, _blog


Słowa kluczowe: dług publiczny, ue, unia, kredyty, zadłużenie, kryzysk finansowy


Komentarze: (3)

anonim, May 14, 2010 07:50 Skomentuj komentarz


Bruksela będzie się zadłużać

Elżbieta Glapiak 14-05-2010, ostatnia aktualizacja 14-05-2010 03:58

http://www.rp.pl/artykul/479589.html

Wraca pomysł emitowania euroobligacji przez Komisję Europejską. Koszt pozyskania w ten sposób pieniędzy będzie niższy niż przy sprzedaży papierów przez najbardziej

Dzięki pakietowi ratunkowemu dla strefy euro rentowność greckich obligacji dwuletnich spadła poniżej 7 proc. Wcześniej agencja S&P obniżyła rating Grecji do poziomu śmieciowego.

Dzięki pakietowi ratunkowemu dla strefy euro rentowność greckich obligacji dwuletnich spadła poniżej 7 proc. Wcześniej agencja S&P obniżyła rating Grecji do poziomu śmieciowego.

– Decyzja w sprawie emisji euroobligacji jeszcze nie zapadła. Ale bliski jest moment, gdy zabierze się do tego Komisja Europejska – powiedział „Rz” eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski, zastępca szefa Komisji Budżetowej Parlamentu Europejskiego.

Emisja euroobligacji sprawi, że Komisja będzie mogła pozyskiwać pieniądze na rynku, a następnie przekazywać je krajom, które ze względu na niskie ratingi (wynikające z kolosalnego zadłużenia i ogromnego deficytu finansów publicznych) są zmuszone płacić więcej za pożyczane od inwestorów pieniądze.

Zdaniem Janusza Lewandowskiego, unijnego komisarza odpowiedzialnego za budżet, Unia Europejska dopiero w konfrontacji z kryzysem jest zmuszona szukać narzędzi do jego przezwyciężenia. – Teraz trzeba się zająć profilaktyką, aby nie trzeba było już więcej gasić pożarów – wyjaśnia Lewandowski.

Emisja euroobligacji to jeden z dyskutowanych obecnie w Brukseli pomysłów, które mają pomóc w szybkim wyjściu z kryzysowej sytuacji w strefie euro i całej Unii. Saryusz-Wolski podkreśla, że Komisja chce też ścisłej koordynacji polityki ekonomicznej krajów UE. – Konieczne są reformy strukturalne tak na poziomie całej Unii, jak i poszczególnych krajów – wyjaśnił eurodeputowany.

W jego ocenie konieczne jest doprowadzenie do otwarcia rynków zbytu i ograniczenia biurokratycznych barier. – Europa już widzi, że bez zmian sobie nie poradzi, czego dowodem jest decyzja rządu Francji o obniżce wydatków na najbliższe trzy lata – mówi Saryusz-Wolski. – To oznacza np. obniżkę płac w całej, nie najmniejszej przecież, administracji. Polityk dodaje, że Europę czeka teraz bardzo ciężka kuracja, której efektem będzie powrót do wskaźników, które narzuca traktat z Maastricht (wymaganych od członków strefy euro), a o które dziś nikt prawie nie dba.

Tego samego zdania jest inny eurodeputowany Bogusław Liberadzki. Podkreśla, że zarówno Polsce, jak i innym krajom unijnym potrzebne jest dziś przyspieszenie wzrostu gospodarczego, do czego powinny się przyczynić rządy poszczególnych krajów. – W przypadku Polski konieczne są: poprawa stanu infrastruktury, zadowolenie społeczeństwa i obniżenie kosztów funkcjonowania systemu gospodarczego – wylicza Liberadzki.

"750 mld euro jest wart pakiet pomocowy dla zadłużonych członków UE"

Krzysztof Rybiński, prof. SGH, uważa, że obecnie nieproporcjonalnie dużo energii unijni politycy poświęcają na wymyślanie planów awaryjnych na wypadek kolejnych pożarów wywoływanych przez kłopoty zadłużonych krajów w stosunku do zmian w finansach publicznych. – To reformy finansów publicznych tak naprawdę jako jedyne mogą się przyczynić do zmniejszenia ryzyka wystąpienia kolejnych kryzysów finansowych w strefie euro i całej Unii – podkreśla Rybiński. – Jeśli Komisja Europejska nie znajdzie sposobu, aby zmusić zadłużone kraje do naprawy swoich finansów i ograniczenia długów, pokusa do nadużyć będzie duża.

Zdaniem ekonomisty przed Brukselą stoi poważne zadanie doprowadzenia do sytuacji, w której kraje członkowskie w wyniku reform tak uzdrowią sytuację własnych finansów, że w okresie dobrobytu w ich budżetach pojawi się nadwyżka.

W opinii prof. Jerzego Osiatyńskiego z Instytutu Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk u podstaw obecnego zadłużenia państw Unii Europejskiej leży strukturalna nierównowaga w wymianie handlowej. – Są kraje z chronicznym deficytem bądź nadwyżkami na rachunkach obrotów bieżących – wyjaśnia ekonomista. – Tak długo, jak nie poprawią swej konkurencyjności i nie zbilansują rachunków, trudno będzie pozbyć się długów. Narzędziami przywracania równowagi muszą być inwestycje modernizacyjne i pilnowanie wzrostu płac, aby nie przekraczał wzrostu wydajności pracy. Konieczne jest także pilnowanie równowagi w polityce fiskalnej.

Sytuacja w Portugalii i Hiszpanii

Rząd w Lizbonie ogłosił wczoraj pakiet działań, które mają ograniczyć deficyt budżetowy z 9,4 proc. PKB w 2009 r. do 4,6 proc. PKB w 2011 r. Plan ma uchronić kraj przed podzieleniem losu Grecji i kłopotami z finansowaniem długu. Pierwotnie rząd José Socratesa zakładał zejście z deficytem w 2011 r. do 5,1 proc. PKB. Według pakietu VAT wzrośnie o 1 pkt proc., do 21 proc., a stawki podatku dochodowego o 1 – 1,5 pkt proc. Opodatkowanie firm zwiększy się z kolei o 2,5 pkt proc., do 27,5 proc., a płace polityków i pracowników sfery budżetowej zostaną obniżone o 5 proc. Te zasady podatkowe będą obowiązywać do końca 2011 r. – Rząd nie zakłada wprowadzania dalszych cięć wydatków – oświadczył wczoraj Socrates. Dzięki tym zmianom deficyt budżetowy zmniejszy się w tym roku o ok. 2 mld euro i wyniesie 7,3 proc. PKB, a dług finansów publicznych, który w 2009 r. wynosił 76,6 proc. PKB, w tym roku wzrośnie do 86 proc. PKB, znacznie powyżej dozwolonego dla krajów strefy euro limitu 60 proc. PKB.

Strajku generalnego nie wykluczają tymczasem dwa największe związki zawodowe Hiszpanii. Sprzeciwiają się rządowemu planowi cięć mającemu doprowadzić do zmniejszenia deficytu budżetowego. Wcześniej hiszpańscy związkowcy zagrozili, że 2 czerwca dojdzie do strajku wśród pracowników sektora publicznego. To reakcja na zapowiedź premiera Jose Luis Rodriguez Zapatero, że w tym roku zarobki w administracji publicznej mogą spaść średnio o 5 proc. i nie zmienią się do 2011 r. Bezrobocie w Hiszpanii sięga 20 proc. Zgodnie z prognozami tamtejsza gospodarka ma się w tym roku skurczyć o 0,3 proc., a deficyt wynieść 9,3 proc. afp, reuters, p.r., b.d.

jstar, May 15, 2010 14:51 Skomentuj komentarz


Ad #1. Grecy zachowują się jak dzieci: wystarczy poczytać lub posłuchać ich komentarzy dotyczące programu naprawczego - są zdziwieni, że po latach gigantycznej "socjalki" i rządów "sprawiedliwości społecznej" nagle zabrakło pieniędzy. Mam nadzieje, że ktoś da im do zrozumienia, że możemy ich raz poratować, ale żeby nie liczyli na to, że będzie jak dawniej. Trzeba to przede wszystkim zakomunikować zwykłym ludziom, bo o ile Greccy politycy chyba rozumieją w jakiej sytuacji są, to Grecka ulica chyba ciągle tkwi w rozumieniu, że obowiązkiem państwa jest dać. Podobną mentalność chyba ogólnie wyrażają mieszkańcy południa. Miejmy nadzieję, że uda się ich z tego wyleczyć, ale żeby to zrobić też potrzebna jest jakaś skoordynowana akcja.

Ad #2. No cóż, zaskoczony jestem, że po tym wszystkim co się stało w USA, ciągle są chętni na finansowanie takich pożyczek - mam tylko nadzieje, że rząd nadal będzie się trzymał polityki nieratowania prywatnych instytucji finansowych.

Ad #3. Nie trzeba zbyt wiele, by być podmiotem prawa narodowego: ONZ też jest podmiotem prawa międzynarodowego. Unia Europejska państwem nie jest - najbliżej jej do organizacji międzynarodowej, choć do państwa federalnego powoli się zbliża - niemniej nadal nie spełnia podstawowego kryterium suwerenności. Trzeba doprowadzić do tego, by problemy finansowe jednego kraju nie wpływały znacząco na wspólną walutę. W końcu taka np. Kalifornia też jest praktycznie bankrutem, a to nie spowodowało jakiejś gigantycznej destabilizacji gospodarki USA (znaczy, nie powiększyło tej, która już jest;)).

Ad #4. To chyba chodziło o to, żeby nie pożyczać od nikogo pieniędzy, ale w tym wypadku potrzymanie trochę Greków w garści może nauczy ich trochę rozsądku i matematyki. A jak nie - to trzeba się zastanowić czy nadal pasują do Europejskiego klubu.

Ad #5. Chyba możesz - ale to niestety musiałoby oznaczać, że musiałbyś ogłosić też, że Twój dom nie należy do Polski. Ale żeby się tak naprawdę zupełnie uniezależnić, to musiałbyś też przestać używać Polskiej waluty, którą, jakby nie było, ma pokrycie w zasadzie tylko w obligacjach.

jax, May 23, 2010 15:01 Skomentuj komentarz


wlasnie ta ksiega i tych dwunastu gorali z wzgorz Golan...

I ta Grecja , ktora sie tak zadlozyla-SAMA. Przyposzczalnie brali miliardowe kredyty w nocy i nikt sie nie zorietowal, bo ciemno bylo... Juz na pewno nie Gorale. Aby wziac kredyt na podkoszulek trzeba miec wille i mercedesa.

Dzisiaj pan Ackerman/Detsche Bank dostanie miliardy od pani Merkel na 1% i wspomoze Grekow za %7.
Gotowka plus poreczenia za 750mld. Trzeba byc ostatnim jeleniem zeby z tych pieniedzy sobie nie "wygospodarowac". A Grecy za dwa lata oglosza upadlos - stosowne przepisy w opracowaniu. itditditd.
Skomentuj notkę
17 maja 2010 (poniedziałek), 18:23:23

Przemyślenia z greckim kryzysem w tle

Przemyślenia historyczne

Tak sobie czytam o tym grecki kryzysie, czytam i przypominam sobie, że w czasach gdy Polska była w RWPG przeciętni Rosjanie byli przekonani, że im jest biednie, bo muszą wspierać Polskę i inne kraje demokracji ludowej. To przekonanie w Rosjanach trwało mocno za to przeciętny obywatel PRL był przekonany, że jest biednie, bo wszystko co wartościowe eksportujemy do ZSRR za grosze. Jaka była prawda - nie wiadomo, bo Rubel Transferowy pozwalał księgować tak aby nikt się nie połapał i nikt nie wiedział ale aby to napięcie w narodzie rozładować stworzono TPPR (Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej), które prowadziło tanie kina, drukowało tanie książki i robiło wycieczki "pociągiem przyjaźni" do Moskwy, Leningradu a nawet na Syberię i co ważne, z tej Syberii z powrotem.

Pamiętam, tak było. Wiem, że niektórzy czytający ten tekst pamiętają te czasy - młodsi muszą uwierzyć.

Wtedy też na zachodzie było sobie EWG i kraje zachodnie rozwijały się szybko, bez wzajemnych animozji produkując luksus, konsumpcjonizm oraz komedie z Louis'em de Funes ten luksus i konsumpcjonizm promujący. Ale EWG było i się skończyło zastąpione gdzieś w latach 90-tych przez Unię Europejską, która to Unia ma kasę, dużo kasy i tą kasą tym i tamtym wydziela realizując jakąś swoją politykę. W efekcie podziału tej kasy mój kolega Niemiec już mówi mi, że jeżdżę po autostradzie (a jeżdżę po A4 często) za jego pieniądze i tylko dzięki jego pieniądzom rolnictwo w Polsce jako tako się trzyma. Niedobrze mi się tego słucha, bo płacąc spore podatki (PIT: 18 i 33%, VAT 22%) i parapodatki (ZUS, akcyza na paliwo, itp), czuję, że finansuję całą tę sferę biuro i eurobiurokratów, których wcale finansować nie chcę. Finansuję też ich szalone pomysły (np. POIG 8.1) a jeszcze jak się jeszcze dowiedziałem, że mój premier T. wsparł finansowo padającą Islandię (symbolicznie ale zawsze) oraz niemieckiego (?) producenta samochodów marki Opel to już zacząłem się złościć bardzo.

Aby to napięcie rozładować tak jak kiedyś stworzono TPPR teraz wielu pożytecznych idiotów z pokolenia '68 próbuje na siłę stworzyć Europejską Tożsamość. Wmawiają mi, że powinienem się cieszyć, że mój dowód osobisty wystarczy abym doszedł pieszo z Zamościa do Santiago de Compostela i że mam fajnie, bo kiedyś był taki facet jak Karol Wielki i do jego wielkiego dzieła mogę się odwołać razem z Włochem, Francuzem i Niemcem. No więc się cieszę ale jak to się ma do moich pieniędzy?

Jak sobie czytam o tym Greckim kryzysie, którego swoim rozumiem pojąć nie mogę dochodzę do wniosku, że obserwowane i opisywane w gazetach zjawiska są tylko tym po wierzchu, że to co się dzieje na prawdę musi być gdzieś głębiej. Ale głębiej to znaczy gdzie? Pewne rozwiązanie to przyjąć jedną z niesprawdzalnych teorii spiskowych mówiących o tym, że gdzieś 12 garbonosych Żydów (w tym Bil Gates i papież oczywiście) ustaliło co będą mówić gdy już 11 września te biurowce na Manhattanie już wysadzą. Ale to rozwiązanie jest głupie! Głupie, bo wymagające uzupełnienia mojej wiedzy potężną dawką wiary w moc człowieka, a dokładnie w tych 12 ludzi, którzy aż taką moc mają żeby kryzysy wywoływać, państwa okraść i narodami sterować. Mimo iż współtworzę internet i poznaję ostatnio kulisy mediów takie wiary to nie mam muszę więc rozwiązać ten problem inaczej. A gdyby tak mocniej uwierzyć w Boga?

A gdyby? Wiem, że konsekwencją wiary w Stwórcę i w objawione przez niego objawienie jest wiara w słabość człowieka (teologia nazywa to grzesznością - tfu, brzydkie słowo) i jego podatność na motywacje jakimi są żądza władzy, pycha i seks. Może więc zamiast wierzyć w trudne do uwierzenia teorie głoszone przez Rydzyków bardziej uwierzę Bogu, który mam moc nie tylko przeprowadzić mnie bez paszportu w miejsce lepsze niż Compostela ale też w trakcie tej podróży zaopatrzyć w takie dobra, że nie tylko na podatki starczy ale też starczy na radość i dobrą zabawę dla mnie i dla moich bliskich. Tak zrobię - niech ten grecki kryzys wzmocni moją wiarę w Inwestora i Prezesa całego Wszechświata (nazwijmy go roboczo CEO), którzy panuje nad światem pomimo działań Tuska i Putina i który nie popada w depresje gdy polski rządowy samolot spadnie.

Moja decyzja

Wierzę w jednego Boga (CEO), Stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. I w jednego Pana Jezusa ...

Modlitwa

Panie Boże - Ty to wszystko stworzyłeś i wiem, że bez Twojej wiedzy nie dzieje się tu nic bo nic dziać się nie może. Wiem to, bo od lat tego doświadczam, widząc że moje życie, moje bezpieczeństwo i moje pieniądze ma źródło w Twojej woli i Twojej miłości. Teraz więc, niezależnie od tego ile moje życie potrwa, jak bezpiecznie się będę w nim czuł i ile podatków będę musiał jeszcze zapłacić dziękuję Tobie za moje dzisiejsze zrozumienie wyśpiewanego kiedyś przez Gutka faktu, iż "wszystkie moje źródła w Tobie są". Fajnie by było aby ten fakt został dostrzeżony i zaakceptowany przez innych ludzi, zwłaszcza władców i polityków, którzy teraz nie widząc go kombinują z tą Unią jak koń pod górę wmawiając sobie, że będzie dobrze. I nie chodzi mi tu o żadne preambuły w eurokonstytucji ale o moje i ich codzienne decyzje uwzględniające fakt Twojego istnienia i konieczność spotkania się z Tobą w chwili, gdy z tej ziemi każdego człowieka odwołujesz.

Dygresja o Oplu

A może ten Opel nie jest niemiecki? Kiedyś, jak jeździłem Askoną to był amerykański bo to General Motors. Potem słyszałem, że duży pakiet w tym dziele mieli Japończycy. Potem przyszedł jakiś kryzys i hop - Opel jest Kanadyjski, ale ponoć to nie Kanadyjczycy tylko Rosjanie z Hindusami... nie, nie Rosjanie tylko Żydzi, a dokładnie tych 12 Żydów z Syjonu, co to ich w 1905 roku Carska Ochrana podsłuchała i spisała ich ustalenia.

Dość tych głupich pokuszeń! Wszystkie moje źródła w Bogu są!

Próżność

A próżność? Niestety, ciągle jest. Szkoda, bo Bóg może dać pełnie, bo wszystkie moje źródła w Bogu są.


Kategorie: przemyślenia, modlitwy, ue, _blog


Słowa kluczowe: kryzys grecki, unia europejska, ue, stworzyciel


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
19 maja 2010 (środa), 22:59:59

O tragedii smoleńskiej cd.

No i znowu będzie o katastrofie i będzie politycznie. Politycznie i spiskowo co do końca przyklei mi gębę oszołoma i świra. Ale trudno.

A więc przypadkowo, przed chwilą włączyło mi się TV Trwam na telewizorze (nawet zapomniałem na jakim kanale ich mam) a tam pan Macierewicz komentuje. No i słucham i słucham i cieszę się, bo co by o tym panu nie myśleć, to w dociekaniu prawdy ważne są słowa a nie osoba która je wypowiada.

No i ten pan zwrócił mi uwagę, na kilka faktów z moje branży. Ot, np. Informacja #1: Pani Oficjalna z Rosji mówi, że _wszystkie_ telefony z samolotu zostały zwrócone.

Informacja #2: Pan OberProkurator z Polski twierdzi, że nie otrzymał od Rosji telefonów satelitarnych (dziennikarze mówią o 3 ale raczej wydaje mi się, że chodzi o jeden z trzema słuchawkami).

Informacja #3: Pan polityk z ministerstwa twierdzi, że na pokładzie był typowy telefon satelitarny, taki jak każdy może sobie kupić i na pewno nie było w tym telefonie żadnych kodów NATO. Zgubił się? Trudno, kupimy sobie nowy, żadnej tragedii nie ma.

Informacja #4: (z moje pamięci, więc może być niepewna) Polska jest od jakiegoś czasu w NATO, tym samolotem leciał pan prezydent, który jest zwierzchnikiem sił zbrojnych.

No i co ja mam zrobić? Z informacji #4 i #3 wyciągam wnioski, że albo ...
- żyję w państwie, gdzie do prezydenta nie można się w bezpieczny (z szyfrowaniem) sposób dodzwonić, gdy leci swoim samolotem;
- żyję w państwie, gdzie pan polityk z ministerstwa kłamie lub się nie zna na bezpieczeństwie pracując z ministerstwie bezpieczeństwa a mimo to mówi.
Co lepsze?

Do tego wydaje mi się, że ten pan polityk z ministerstwa wprowadza tą dezinformację aby umniejszyć wagę problemu zwrotu tego telefonu. Dlaczego? Ja, będąc z branży jestem wstanie uwierzyć, że telefon ten był dość typowy, nawet pewnie seryjnie produkowany - tyle tylko, że pewnie doposażony we wkładkę szyfrującą, która na pewno nie jest już do kupienia w sklepie. Na pewno ktoś z NATO nie jest zadowolony, że ta wkładka przepadła ale aby dziennikarze i opinia publiczna w Polsce nie zadawała głupich pytań (bo bp. w Washington Post już można takie pytania zadawać) polityk z ministerstwa kłamie przed kamerą.

To musi rodzić pytania, chyba, że ktoś sobie pytań zadawać nie chce ale ja widząc kręcenie panów z PO wolę głosować na Jarka, bo w tak ważnej sprawie jak suwerenność Polski daje on mi więcej gwarancji niż umoczony w politykę Bronek.

* * * * * *

A TV Trwam mam na kanale 51, czyli o 10 więcej niż Zone Europa, który chciałem włączyć. Warto sobie to 51 zapamiętać o ile JAMBOXowcy mi znowu nie zmienią.

* * * * * *

J. powiedział, że się boi głosować na Jarka. Jarek mógłby zostając prezydentem znaleźć niezbite dowody, ze Leszka zestrzelili i co wtedy? Wojnę Rosji wypowiedzieć będzie trzeba a J. wojny się boi, bo wojna jest zła. Coś w tym jest ale lepsza jest chyba prawda niż zakłamanie, choć niekoniecznie prawda musi od razu prowadzić do wojny. Ale jest to też jakiś głos w dyskusji.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: tragedia smoleńska, kaczyński, samolot, telefon satelitarny, putin, rosja, nato


Komentarze: (5)

jax, May 23, 2010 13:05 Skomentuj komentarz


i jest jakies wyjasnienie strzalow przy wraku samolotu. Zakladam, ze BOR MUSIAL pewne rzeczy odnalezc przed wejsciem do akcji Rosjan. Podejzewam, ze strzelaliby do ostatniego naboju, gdyby tego COS nie znalezli...
Z mlodziezowym pozdrowieniem,
Jax

adam@kormoran, May 23, 2010 22:53 Skomentuj komentarz


> Politycznie i spiskowo co do końca przyklei mi
> gębę oszołoma i świra. Ale trudno.

No coż -- taka kolej rzeczy... :D

Jeśli dokładniej śledzisz wiadomości, to po pewnym czasie zaczynasz dostrzegać taką ilość kłamstw, manipulacji, przekłamań, że nie ma wyjścia -- trzeba rozstać się z Jasnogrodem.

W zasadzie nie są nawet do tego potrzebne potępiane czy wyśmiewane przez mainstream media czy książki. Wystarczy posłuchać mainstream-u -- po jakimś czasie też dużo widac -- szydło wyłazi z worka zgodnie z zasadą, że kłamstwo ma krótkie nogi. (Przykład: Ziemkiewicz chwali się, że w "Michnikowszczyznie" nie ma ani jednego cytatu spoza "salonu").

Większość ludzi nie zastanawia się nad treścią. Reagują na proste bodźce -- obrazy, nagłówki w gazetach, modę... A prawda jest taka, że lepiej nie mieć żadnych informacji niż mieć informacje fałszywe...

adam@kormoran, May 23, 2010 22:57 Skomentuj komentarz


Apropos Ziemkiewicz. Zobacz co ten potwór znowu wysmażył na swoim blogu:

Michnikowszczyzna, która na co dzień manipuluje w białych rękawiczkach, od czasu do czasu wpada w panikę i wtedy zatraca wszelkie hamulce − łapie po prostu pałkę i wali na odlew (http://wwww.rp.pl/)

Np. ta informacja, że matka S.T. była z domu Szmul ...:D Nie wiedziałem o tym.

adam@kormoran, May 23, 2010 23:14 Skomentuj komentarz


> J. powiedział, że się boi głosować na Jarka. Jarek
> mógłby zostając prezydentem znaleźć niezbite dowody,
> ze Leszka zestrzelili i co wtedy? Wojnę Rosji
> wypowiedzieć będzie

Ciekawa sprawa z tą wojną bo słyszę to już od którejś osoby. (Pierwszy raz to ze dwa lata temu kumpel mi wspominał o tym że J.K. to by najchętniej wypowiedział rusom wojnę).

Pewnie coś takiego zapodał gdzieś między wierszami jakiś mędrzec w Tefauenie albo innej telewizorni, telewizornia to potem chwilę polansowała i -- popatrz panie -- do tej pory ludzie powtarzają. To jest to o czym pisałem w pierwszym komentarzu -- prosty przekaz odwołujący się do emocji -- ludzie nie myślą tylko wchłaniają jak gąbki...

w34, May 24, 2010 11:21 Skomentuj komentarz


S.T. ...... ojej, jakie stare czasy. Wczoraj przypominałem o tym A. jak to było. Przypominałem sobie też film "Psy", którego chyba wtedy nie zrozumiałem.

Ale czy dziś rozumiem? Czy za jakiś czas będę miał inną, jeszcze szerszą perspektywę na dzisiejszy świat? Czasem wydaje mi się, że życie to proces nabierania mądrości - ale z drugiej strony patrząc na Bartoszewskiego mogę mieć obawy, że głupieje i czas gdy mieszkałem w akademiku był dla mnie najlepszy.

Nie! Niemożliwe. Ważne jest utrzymanie punktu odniesienia a nim powinna być wieczność i Stwórca inicjujący i kończący moje życie na ziemi a Gazeta Wyborcza? dziś jest jutro jej nie będzie.

W.
Skomentuj notkę
20 maja 2010 (czwartek), 09:52:52

Informacja z ZUS

Kochany ZUS poinformował mnie, że jak będę dalej tak zasuwał w pracy jak teraz, to gdy dożyję 65 lat (nie wiem czy dam radę, ale załóżmy) dostane od nich 1871,39 zł emerytury.

Kategorie: osobiste, _blog


Słowa kluczowe: zus, emerytura


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
21 maja 2010 (piątek), 15:23:23

Człowiek staje się Bogiem

Inspiracja:

Zrobili sztuczne życie

rp.pl, Piotr Kościelniak 21-05-2010, 07:40

Komórkę ze sztucznym genomem sterującym jej pracą stworzył zespół z J. Craig Venter Institute

„Informujemy o zaprojektowaniu, syntezie i złożeniu genomu M. mycoides powstałego na podstawie informacji cyfrowej, transplantacji tego genomu do komórki M. capricolum, która stała się komórką M.mycoides kontrolowaną przez syntetyczny chromosom” – tak zawile rozpoczynają swój artykuł w „Science” naukowcy z J. Craig Venter Institute. W laboratorium powstał genom – przepis na życie – wzorowany na istniejącej bakterii. Tę sztuczną konstrukcję wszczepiono do komórki innej bakterii, w efekcie całkowicie zmieniając jej cechy. To pierwsza sztuczna komórka – podkreślają naukowcy.

To ukoronowanie 15 lat pracy zespołu 20 naukowców specjalizujących się w manipulacjach genetycznych. W dzisiejszym wydaniu „Science” zespół Craiga Ventera i Daniela Gibsona opisuje, jak – krok po kroku – udało się im złożyć sztuczny genom bakterii, umieścić go w komórce, a następnie tę komórkę „uruchomić” – już z nowym przepisem na życie.

– To potężne narzędzie do skłonienia biologii, aby robiła to, co chcemy – mówi Venter.

Modyfikacje sztucznego genomu mają pozwolić naukowcom na skonstruowanie organizmów produkujących paliwa, leki, szczepionki czy substancje chemiczne. I te organizmy opatentować. Prace, które doprowadziły do skonstruowania sztucznego żywego organizmu, kosztowały ok. 40 mln dolarów.

Trzy kroki do sukcesu

Cała historia ma swój początek w połowie lat 90., gdy naukowcom udało się zsekwencjonować cały genom bakterii Mycoplasma genitalium – wówczas uznawany za najbardziej prymitywny i najmniejszy. Z niecałych 500 genów naukowcy wycięli jeszcze 100, które uznali za niepotrzebne. Bakteria nadal funkcjonowała, a uczeni stworzyli minimalny zasób genetyczny niezbędny do życia prostego mikroorganizmu.

Zamierzeniem Ventera było samodzielnie złożyć taki genom z gotowych części – na wzór Mycoplasma genitalium. Taki sztuczny chromosom powstał w 2008 roku. Został dodatkowo wyposażony w „znak wodny” pozwalający odróżnić go od występujących naturalnie. Rok wcześniej Venter z powodzeniem przeszczepił DNA jednej bakterii do komórki drugiej.

Teraz udało się te dwa kroki połączyć – sztuczny genom opracowany w laboratorium wszczepiono komórce. A ta zaczęła działać.

Z początku prace postępowały jednak opornie. Okazało się, że Mycoplasma genitalium zbyt wolno się rozwija w laboratorium. Dlatego zmieniono gatunek bakterii na M. mycoides. Dla pewności w ubiegłym roku naukowcy wypróbowali jeszcze jedną sztuczkę – cały genom jednej bakterii wycięli, wszczepili go do komórek drożdży, a następnie włożyli do innej bakterii – M. capricolum. Po co sięgnięto po drożdże? Dysponują one świetnie działającymi enzymami sklejającymi fragmenty DNA. A to właśnie było potrzebne naukowcom.

Geny ze sklepu

Naukowcy kupili potrzebne im sekwencje DNA, z których zamierzali samodzielnie złożyć genom M. mycoides. Niektóre fragmenty zostały oznakowane (m.in. adresami e-mail i nazwiskami). Następnie wykorzystano komórki drożdży i bakterii E. coli do sklejania drobnych kawałków w dłuższe łańcuchy – najpierw po 10 tys. zasad, później 100 tys., aż wreszcie osiągnięto nieco ponad milion par zasad składających się na kompletny genom.

Umieszczono go w opróżnionej wcześniej komórce M. capricolum. I... nic się nie stało. Komórka nie „ożyła”. Przez trzy miesiące zespół sprawdzał – literka po literce – genetyczny przepis, szukając błędu. Udało się dopiero miesiąc temu – na jednej z płytek nagle zaczęła rosnąć kolonia oznakowanych (niebieskich) bakterii. – Zmieniliśmy jeden gatunek w inny – cieszy się Venter.

– To jest kamień milowy syntetycznej biologii – zachwyca się w „Science” Jef Boeke z Johns Hopkins University. – Jedno jest pewne. W laboratorium Ventera będą powstawać interesujące nowe stworzenia.

Ale sami naukowcy są podzieleni co do przyszłości tej techniki. Niektórzy – jak Anthony Forster z Vanderbilt University – nie chcą nawet uznać, że to pierwszy syntetyczny organizm, bo sztuczny genom umieszczono w żywej komórce.

Naukowcy martwią się również możliwością nadużyć, choć przyznają, że technologia jest tak skomplikowana, że na razie nieosiągalna dla terrorystów. Sam Venter podkreśla, że wystąpił o bioetyczną analizę tego problemu już dziesięć lat temu. – To chyba pierwszy przypadek, gdy ocena bioetyczna została wykonana jeszcze przed eksperymentem. Chcemy, aby nauka postępowała w sposób etyczny i rozważny, biorąc pod uwagę skutki – mówi naukowiec.

– Przed bioinżynierami jeszcze wiele wyzwań, zanim uda im się dowolnie mieszać i wymieniać geny – prognozuje genetyk Paul Keim z Northern Arizona University. Na zapowiadane przez naukowców leki i paliwa z modyfikowanych bakterii przyjdzie nam jeszcze poczekać.

John Craig Venteramerykański biolog i przedsiębiorca

Urodził się 64 lata temu w Salt Lake City. Jako nastolatek wiele czasu spędzał na desce, chciał zostać surferem. Duży wpływ na jego życie miał wyjazd na wojnę do Wietnamu, gdzie pracował w szpitalu polowym. Po powrocie do kraju skończył medycynę. Swoją karierę związał jednak z pracą w laboratorium. Założony przez niego w 1992 roku Institute for Genomic Research jako pierwszy opracował cały materiał genetyczny bakterii. W 2007 roku Venter był pierwszym człowiekiem, który poznał sekwencję swojego DNA. W tym samym roku rozpoczął pracę nad utworzeniem w sposób syntetyczny żywego organizmu. Dwukrotnie znalazł się na liście 100 najbardziej wpływowych ludzi tygodnika „Time”. „Albo jest jednym z najbardziej elektryzujących naukowców swojej epoki, albo jednym z najbardziej szalonych” – pisał „Washington Post”. Założyciel Celera Genomics, Synthetic Genomics oraz J. Craig Venter Institute.

—ifr

Wspomnienie:

Powiedziałeś "wstąpię na niebiosa, zasiądę na tronie najwyższego" - jakże szybko spadłeś o najpiękniejszy spośród stworzeń.


Kategorie: obserwator, _blog


Słowa kluczowe: stworzenie, biologia, bakteria, diabeł


Komentarze: (1)

michal, June 8, 2010 17:46 Skomentuj komentarz


ciekawe - ponieważ mechanizm, którego użyto do złudzenia przypomina... metodę powielania się HIV (odwrotna transkrypcja, również przeprogramowująca funkcjonalność organizmu - choć nie zmieniająca go w inny).
może korzystając z tej metody uda się przeprogramować zainfekowane komórki układu odpornościowego - albo nawet zaatakować i przeprogramować wirusa?
Skomentuj notkę
24 maja 2010 (poniedziałek), 16:16:16

Promocja miast

W robotniczej dzielnicy Gliwic pojawił się bilboard "Inwestuj w Jaworznie" tak, jakby właśnie tam codziennie przechodzili inwestorzy i zastanawiali się, co ze swoim wolnym kapitałem zrobić. W Krakowie widziałem bilboard że Wschodzący Białystok to teraz metoropolis, wszak tancerzy można wynająć. Ale nie dam się nabrać, bo byłem niedawno kilka dni w Białymstoku i widziałem, że dalej jest to kilkusettysięczna wiocha. W reklamach telewizyjnych emitowanych na wszystkich kanałach mogę dowiedzieć, że Śląskie to fajnie, bo i dobre żarcie, i kosmos i underground w kopalni.

No i fajnie, ale czemu to ma służyć? Na wszystkich tych reklamach jest logo informujące mnie o finansowaniu tych kampanii z pieniędzy unijnych więc za sprawą agencji reklamowych, które właśnie dorwały się do unijnego cycka nowa religia żółtych gwiazdek jest na nasze pieniądze głoszona.


Dopiski:
- Promocja Świękorzyskiego, jako miejsca uprawiania turystyki chyba ma sens.
- Koleżanka od PR powiedziała, że logo tej promocji Białegostoku to logo jakiejś organizacji gejowskiej z Nowego Jorku, i że całość jest zabawna. No cóż - inny obszar eksploatacji, inna grupa docelowa a Unia zapłaci.


Kategorie: obserwator, ue, _blog


Słowa kluczowe: unia europejska, ue, pr, promocja miast, promocja


Komentarze: (2)

anonim, August 10, 2010 20:58 Skomentuj komentarz


Komentarz Adama do tego notki jest tu: http://www.pp.org.pl/wojtek/?s=negatywny-wplyw-UE#comment-3063

adam@kormoran, August 10, 2010 21:46 Skomentuj komentarz


Tak jest. Sorry za bałaganienie w blogu:) Jeszcze apropos JKM-a miałem coś dopisać. Gdzie to było.....? O, jest: Propaganda GW.

Skomentuj notkę
1 czerwca 2010 (wtorek), 08:46:46

Bliskowschodnia wojna propagandowa

Tytuł w gazecie może wyglądać tak:

Atak na konwój z aktywistami

Rzeczpospolita, 31 maja

(...)

albo tak:

Atak konwojem z aktywistami

(...)

...i za każdym razem jakoś to oddaje myślenie redakcji. Ustalenie agresora w tym wypadku łatwe nie jest mimo to, większość mediów jakoś się to udaje, w wyniku czego potem, w tych samych mediach czytamy, że "społeczność międzynarodowa potępia atak Izraela".

Osobiście jakoś ten drugi tytuł bardziej mi odpowiada. Tak gdzieś o jakieś 17dB bardziej a więc oświadczam, że nie jestem "społeczność międzynarodowa", nie chcę do takiej społeczności należeć i potępiam arabski atak na państwo Izrael, wykonany przy pomocy nowej broni jaką są aktywiści.


Kategorie: obserwator, polityka, izrael, _blog


Słowa kluczowe: izrael, wojna, propaganda, media, gaza, pacyfiści


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
3 czerwca 2010 (czwartek), 12:19:19

Ile trwa przełączanie pakietu

Dziś będzie po inżyniersku, ale w końcu muszę ten problem przemyśleć. A problem brzmi tak:

Ile trwa przesłanie typowego pakietu ethernegowego?

Pomyślmy:
- długość największego pakietu to około 1 500 bajtów czyli gdzieś 15 000 bitów.
- mnożę razy 10 bo jest wsadzanych dużo bitów kontrolnych, ramek, adresów itp.
- dla typowej domowej lub biurowej sieci stosuje się technologię 100Base-TX a w niej przyjmę, że dane lecą z szybkością f = 100Mb/s
- czyli przepychanie długiego pakietu będzie trwało zgodnie z wzorem
   T = imp / f = 15 000 / (100 000 000 / s) = 0,15 milisekundy = 0,15ms = 150μs

Oczywiście, jak się taki sam pakiet przesyła łączem gigabitowym to jest 10 razy szybciej czyli 15 μs.

A teraz problem drugi:

Jak długo leci sygnał do Frankfurtu?

Pomyślmy:
- leci to po światłowodzie, więc liczmy prędkość jak dla światła - c = 300 000 km/s
- do tych Niemców to liczmy, że 1000 km będzie jak nic a więc zgodnie z wzorem
   T = droga / prędkość = 1000 / 300 000 = 1/300 = 3ms

Tak więc puszczając pinga do Niemiec nie powinno się spodziewać wyniku lepszego niż 6ms, a puszczając za ocean powinno być jakieś 60ms jak nic.

A wnioski z obydwu przeliczeń są takie, że wiele informacji jest tylko "w drodze" niż w urządzeniach. Po prostu urządzenie wysyłające już go wysłało (bo to trwa tylko 150μs), informacja jest już w kablu a w urządzeniu odbierającym będzie za stosunkowo długo, bo za np. 3ms.

* * * * *

A teraz cukierek

Dla nieinżynierów, którzy próbowali to co napisałem przeczytać mam pewne proste doświaczenie. W Windows można w menu star, poleceniem w Uruchom wpisać komendę

   ping www.ams-ix.de -t

a w okienku powinien pojawić się efekt

   Badanie www.ams-ix.de [217.173.130.132] z użyciem 32 bajtów danych:
   Odpowiedź z 217.173.130.132: bajtów=32 czas=35ms TTL=56
   Odpowiedź z 217.173.130.132: bajtów=32 czas=35ms TTL=56

oznaczający, że wysłany do Amsterdamu pakiet wrócić po 35ms. Można wykonać sobie analogiczne badanie od Ameryki

   ping www.six.net -t

i zobaczyć, że Ameryka (dokładnie Seattle) jest nieco dalej. Można też wydać komendę

   tracert www.six.net

i zobaczyć którędy ten pakiet leci. W Nad Niemnem, jest taka scena w które pani mówi Emilia zastanawia się, przez ile krajów musi wędrować kakao zanim dotrze na ich stół. Z komenda tracert odpowiada na to pytanie w odniesieniu do informacji.


Kategorie: informatyka, telekomunikacja, , _blog


Słowa kluczowe: pakiet, łącza, ping, opóźnienie,


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
3 czerwca 2010 (czwartek), 13:13:13

Budowanie sieci za pieniądze UE

Internetowe łącza asymetryczne (a takie łącza realizuje się w technologiach DLS, GPON a po części też i UMTS) są z definicji niedemokratyczne! Technologia narzuca, że abonent (a może obywatel) musi więcej słuchać niż może mówić.

To jawne łamanie swobody wypowiedzi a może nawet kneblowanie wolności słowa. Nie mogę się nadziwić dlaczego UE tak wspiera budowanie takich sieci w ramach POIG 8.4.

Moim zdaniem tylko łącza symetryczne mają sens! Niech żyje IEEE-802 realizowane na światłowodzie!


Kategorie: telekomunikacja, internet, _blog


Słowa kluczowe: gpon, dsl, internet, demokracja, POIG 8.4


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
3 czerwca 2010 (czwartek), 21:48:48

Moja analiza katastrofy smoleńskiej, moje obliczenia i moje wnioski

Zainspirowany wczorajszymi wiadomościami (TVP 1, godzina 19.30) sam sobie dziś coś policzyłem. W zasadzie wystarczy kalkulator i znajomość kinetyki na poziomie klasy V szkoły podstawowej (w czasach, gdy ja kończyłem taką szkołę, nie wiem jak dziś). Moje obliczenia zrobiłem w Exelu starając się w sposób szczególny zachować przejrzystość rozumowania. Czy mi wyszło? Można zobaczyć wyniki w formie graficznej (GIF), można w PDF albo można sobie ściągnąć mojego exela.



A teraz wnioski. A dokładnie dwa rodzaje wniosków, jakie potrafię wygenerować. Dwa, skrajne dwa.

Wnioski niepoprawne:
#1. Pomiar urządzeń wieży kontroli lotów jest zafałszowany. Podawana wartość mniejsza o 1km niż rzeczywista.
#2. Wieża podawała odległość nie do początku pasa, tylko do punktu na 1 km przed nim.
#3. Załoga lądowała zgodnie z poleceniami wieży i dlatego uderzyła w drzewo na 1,1km przed pasem.
#4. Błąd pomiaru odległości i podawane za nim do pilotów błędne komunikaty są przyczyną katastrofy.

Wnioski poprawne:
#1. Warunki pogodowe nie pozwalały na lądowanie o czym piloci byli wielokrotnie informowani.
#2. Kontrolerzy lotniska nie mogli odmówić lądowania bez ryzyka awantury międzynarodowej. Polityka zagraniczna Polski względem Rosji jest znana.
#3. Presja wywierana na pilotów przez prezydenta L. Kaczyńskiego (podobnie jak to miało miejsce w Gruzji) wymusiła kawalerską szarżę pilotów.
#4. Splot okoliczności (pogoda, niezgranie załogi, brak jednej żarówki na lotnisku) sprawia, że dochodzi do katastrofy.
#5. Rosyjska komisja, przy współpracy ekspertów z Polski szybko i sprawnie ustala przyczyny i podaje spójna wersję wydarzeń wyjaśniajacych zajście.
#6. Katastrofa staje się przełomem w stosunkach Polsko-Rosyjskich, które od tego czasu są dobre.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: katastrofa w smoleńsku, tu-154


Pliki


Komentarze: (7)

anonim, June 3, 2010 21:47 Skomentuj komentarz


Moje założenie - realizowali normalną procedurę lądowania.

Założenie to nie pasuje to do stwierdzenia 10:40:50,5 "odchodzimy". bo pomimo niego dalej lądują.

Pierwsze wątpliwości w ich głowach mogły pojawić się o 10:40:52,4 jak pada pierwsza komenda Horyzont - czyli na 9 sekund przed drzewem.

Druga komenda Horyzont to 10:40:54,7 (2 sekundy później) gdy są poniżej 30m i oczekują początku pasa.

Pewnie sekundę później już widzą drzewa w miejscu gdzie miał być pas.

Nie wiem czy zareagowali, ale o 10:40:59,3 a więc 4 sekundy po drugim Horyzont już jest po skrzydle.

anonim, June 3, 2010 23:20 Skomentuj komentarz


Materiał od ZS jako wsparcie tezy, że nie mieli lądować a jedynie spróbować.
=====================

Podchodzili do lądowania, ale pytanie pozostaje dlaczego?

10:25:01,1-10:25:10,0 I pilot: Dziękuję, jeśli można to spróbujemy podejścia, ale jeśli nie będzie pogody, to odejdziemy na drugi krąg.

10:26:19,1-10:26:24,7 I pilot: W tej chwili, w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść....

10:26:26,0-10:26:30,9 I pilot: Spróbujemy podejść, zrobimy jedno zajście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie.

10:35:22,6-10:35:28,5 Kontroler: Polski 101, i od 100 metrów być gotowym do odejścia na drugi krąg.

10:39:40,8-10:39:43,8 Kontroler: Lądowanie dodatkowo 120-3 metry.

10:40:50,0-10:40:51,3 Nawigator: 80.

10:40:50,5-10:40:51,2 II pilot: Odchodzimy.

anonim, June 3, 2010 23:36 Skomentuj komentarz


Uwaga: Jako punkt 0 przyjmuję zderzenie z drzewem.

10:25:01,1-10:25:10,0 (-15m 58s)
I pilot: Dziękuję, jeśli można to spróbujemy podejścia, ale jeśli nie będzie pogody, to odejdziemy na drugi krąg.

10:26:19,1-10:26:24,7 (- 14m 40s)
I pilot: W tej chwili, w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść....

10:26:26,0-10:26:30,9 (-14,m 33s)
I pilot: Spróbujemy podejść, zrobimy jedno zajście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie.

10:35:22,6-10:35:28,5 (-5m 36s)
Kontroler: Polski 101, i od 100 metrów być gotowym do odejścia na drugi krąg.

10:39:40,8 - 10:39:43,8 (-19s)
Kontroler: Lądowanie dodatkowo 120-3 metry.

10:40:50,0 - 10:40:51,3 (-9s)
Nawigator: 80.

10:40:50,5 - 10:40:51,2 (-9s)
II pilot: Odchodzimy.

10:40:51,8 (-8s)
60m

10:40:52,4 (-6,9s)
Horyzont

10:40:53,0 (-6,3s)
30m

10:40:54,5 (-4,8s)
30m

10:40:54,7 (-4,6s)
Horyzont (2)

10:40:55,2 (-4,1s)
20m

10:40:59,3 (0)
[już jest drzewo]

anonim, June 3, 2010 23:44 Skomentuj komentarz


10:25:41,5-10:25:42,7 II pilot: 49.

10:25:43,9-10:25:44,5 Anonim: (niezr.)

10:25:48,7-10:25:51,3 Anonim: (niezr.)

10:25:51,2-10:25:51,9 Anonim: Areczku!

10:25:52,5-10:25:54,7 Anonim: Artur tam jest.

10:25:55,0-10:25:56,9 Anonim: (niezr.)

10:25:55,1-10:25:57,9 II pilot: Na ich oko jakieś 400 widać, 50 metrów podstawy.

10:25:57,6-10:25:58,3 Anonim: Ile?

10:25:59,0-10:26:02,6 Anonim: 400 metrów widać, 50 metrów podstawy (niezr.)

10:26:04,5-10:26:05,8 Anonim: (niezr.)

10:26:05,2-10:26:06,9 II pilot: Nie, im się udało.

10:26:07,9-10:26:11,1 II pilot: Mówi też, że mgła (niezr.)

10:26:11,1-10:26:12,6 Anonim: (niezr.)

10:26:17,1-10:26:18,8 I pilot: Panie dyrektorze wyszła mgła...

10:26:19,1-10:26:24,7 I pilot: W tej chwili, w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść.

10:26:26,0-10:26:30,9 I pilot: Spróbujemy podejść, zrobimy jedno zajście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie.

10:26:31,6-10:26:343 I pilot: Jak się okaże (niezr.), to co będziemy robili?

10:26:38,1-10:26:40,2 I pilot: Paliwa nam tak dużo nie wystarczy do tego (niezr.)

10:26:43,6-10:26:44,8 Anonim: No, to mamy problem... {dyrektor Kazana}

Anka, June 7, 2010 15:09 Skomentuj komentarz


Pytanie zasadnicze: czy podawanie blednych komunikatow z wiezy bylo celowe czy tez bylo efektem balaganu i nieprawnosci urzadzen?

anonim, June 7, 2010 17:58 Skomentuj komentarz


Proszę o inny zestaw pytań.

anonim, June 7, 2010 17:50 Skomentuj komentarz


Jak Tu-154 zerwał sieć elektryczną, lecąc nad nią na wysokości 400 metrów?

http://www.fakt.pl/Kolejna-tajemnica-Smolenska-,artykuly,73772,1.html

8:39:35 – dokładnie o tej godzinie smoleńska elektrownia zanotowała przerwanie linii wysokiego napięcia. Według raportu urzędu energetycznego Smoleńsk Energo, kable miał wtedy zerwać polski tupolew. Problem w tym, że ze stenogramów wynika, że o tej godzinie maszyna była na... 400 metrach. Kable wiszą na mniej więcej 20 metrach. Co więc je zerwało? (...)
Skomentuj notkę
7 czerwca 2010 (poniedziałek), 21:23:23

Słowo "maszt", czyli o jakości dziennikarstwa

Wygrzebałem dziś z mojego archiwum starą notkę prasową. Wywalając z niej wszystkie techniczne szczegóły skupię się na jednym problemie.

Oto cytat, podkreślenie moje:

Ryanair pozwala na korzystanie z komórek podczas lotu

www.gazeta.pl, Gig, 2008-09-25, ostatnia aktualizacja 31 minut temu

Już za dwa tygodnie pasażerowie linii Ryanair będą mogli rozmawiać przez telefony komórkowe w powietrzu - pisze "The Times".

Irlandzki przewoźnik na początek wyposaży 14 samolotów w miniaturowe maszty do obsługi telefonii komórkowej, które umożliwią pasażerom rozmawianie przez komórki, wysyłanie sms-ów i sprawdzanie e-maili w czasie lotu. (...)

Ja rozumiem, że słowo "komórka" robi u nas karierę bo Tuwim i Gombrowicz nie żyją więc i nie miał kto wymyślić czegoś fajnego w to miejsce - ale maszty w samolotach to objaw debilizmu dziennikarzy. Jeżeli nie chce się użyć słowa "stacja bazowa", albo "punkt dostępowy do sieci GSM" to należało po prostu należy użyć słowa "przemiennik", "nadajnik", "łącze" ale maszt? Masz w samolocie? Znaczy się taki malutki, miniaturowy - zupełnie jak mały telefon.


Ciekawostka. Telefon komórkowy to...
- Niemiecki: Handy
- Agnielski: mobile, cellphone or handphone
- Rosyjski: Со́товый телефо́н
i tym razem znowu mi się w tym UFT-8 zakodować nie udało, tylko piszę za pomocą tych #&kodów.


Kategorie: zawodowe, zabawa w słowa, _blog


Słowa kluczowe: maszt, gsm, komórka


Komentarze: (1)

michal, July 5, 2010 23:17 Skomentuj komentarz


przeciez zarowno zakazy (jak np rozmawiania przez telefon) jak i nakazy (bez paska, butow, i ze spodniami w garsci przez bramke, wyglada to komicznie :) sa tylko czescia show, szopki robionej dla podroznych. niczemu to nie sluzy, organizacje terrorystyczne przed ktorymi rzekomo ma to chronic maja metody dzialania (i werbowania - takze pracownikow portow i linii lotnicznych) podobne do sluzb specjalnych, badz z nich sie wywodzace (gdzies trzeba do emerytury dorobic...).
sszopka ta ma na celu zmniejszenie strachu przed lataniem, ktory jest jednym z wiekszych problemow linii lotniczych.
takie troche - o, jak oni sie o mnie troszcza, jak dbaja o moje bezpieczenstwo, moze uda sie mojej swiadomosci przekonac podswiadomosc ze wszystko bedzie dobrze? totalny spokoj pracownikow i luz ma oddzialywac psychologicznie.
i tyle... a zaden przemyt ani zagrozenie techniczne / terrorystyczne nie ma tu nic do rzeczy.
1W energii wypromieniowywanej z telefonu nie zakloci pracy urzadzen - watpie, zeby sie to udalo nawet pilotowi z telefonem w kieszeniu siedzacego bezposrednio przy urzadzeniach. a juz na pewno nie z kabiny pasazerskiej.
Skomentuj notkę
7 czerwca 2010 (poniedziałek), 22:56:56

Modlitwa o króla i o prezydenta

Polityka inaczej:

Zalecam wiec przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: Za królów i za wszystkich sprawujących władze, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z cala pobożnością i godnością.

Jest to bowiem rzecz dobra i mila w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy.

List do Tymoteusza, rozdział 2, pierwsze wersety

PPJ! Zalecam czujność. Zbliżają się wybory!


Kategorie: modlitwy, polityka, _blog


Słowa kluczowe: modlitwa o króla, polityka, ppj


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
16 czerwca 2010 (środa), 07:57:57

Reżyserzy o mediach

Andrzej Wajda: "To wojna domowa (...) mamy przyjaciół w TVN, wspiera nas też druga prywatna telewizja" (*)

Kazimierz Kutz: "W przyszłym tygodniu odbędzie się też czytanie nowelizacji ustawy, która pozwoli zlikwidować rady nadzorcze w telewizji publicznej i w radiu - mówi Kutz. - Główną intencją jest likwidacja tego, z czym mamy do czynienia w tej chwili: z politycznym zawłaszczeniem" (gazeta.pl, 2010-06-16 06:26)

Coś pięknego.

A teraz najpiękniejsze, czyli tytuł tego tekstu w Gazecie:
PO nie zawłaszczała mediów, ma czyste ręce.


(*) Ponoć to było tak: "Powinniśmy tutaj jak tu jesteśmy znaleźć jakąś formę, żeby zwrócić się do szefa telewizji publicznej. Dlaczego do publicznej telewizji: dlatego, że to jest jedyna telewizja, która mówi do wszystkich Polaków. My możemy mieć oczywiście przyjaciół w TVNie, nas może wspierać i druga telewizja, ale pamiętajcie o tym, że oni tak jak patrzyłem na to co się dzieje na ekranie telewizora to oni dobrze wiedzą, że właśnie pierwsza telewizja może im odebrać w razie potrzeby, może im odebrać licencję i oni wolą podobny program nadawać na wszelki wypadek. My musimy mieć zapiewnione i nie można dopuścić do tego, żeby było inaczej: tyl samo godzin, te same godziny, w tym samym czasie. Tego musimy się domagać absolutnie niezależnie od wszystkich innych sytuacji, które moga się wytoworzyć

Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: kutz, wajda, tvn, tvp


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
17 czerwca 2010 (czwartek), 17:45:45

Tworzenie przedsiębiorstw

Dziś, tworząc prezentacje na kolejny Spodek 2.0, a potem rozmawiając z kolegami "w moim wieku" zauważyłem, że to co mnie bawi da się opisać łatwo w takim liście:

From: Wojciech ...
To: Piotr ...
Sent: Thursday, June 17, 2010 5:41 PM
Subject: Re: Zaproszenie ...

> Odkurzyłem pare moich pomysłów, które kiedyś miałem. Potrzebują bez wątpienia
> krytyki, ale żeby pogadać co oprócz cash flow potrzebujesz?

Nnajlepiej się gada zgodnie ze schematem klasycznych biznesplanów, mówiących:
- kto
- co
- rynek na to coś i analiza przychodów
- analiza kosztów aby pokazać EBIDTA i zyski
- proces inwestycyjny i harmonogram odpalenia całości
- kluczowi ludzie i zespół jak potrzeba
- analiza ryzyka i jakiś SWOT
- wyliczenia wsadzone w tabelki P&L, BS, CF
- propozycja struktury właścicielskiej i zaproszenie dla inwestora

Nawet jak robi się szkic biznesplanu, to taki schemat jest dobry, bo zawsze pytania wokoło tego się kręcą.

W.

W zasadzie to chyba chciałbym aby moim koledzy się bogacili a nawet byli bogaci. Oczywiście, dla ich bezpieczeństwa fajnie by było aby byli nie z tego świata, jakby lekko "pomyleni".

Chcę być pomylony! Pomyleni mają w głowie słoneczko.


Oto dobry dodatek do każdego biznesplanu:

Teraz wy, którzy mówicie: "Dziś albo jutro udamy się do tego oto miasta i spędzimy tam rok, będziemy uprawiać handel i osiągniemy zyski". Wy, którzy nie wiecie nawet, co jutro będzie. Bo czymże jest życie wasze? Parą jesteście, co się ukazuje na krótko, a potem znika.

Zamiast tego powinniście mówić: "Jeżeli Pan zechce, i będziemy żyli, zrobimy to lub owo".

(List apostoła Jakuba, rozdział 4, wersety od 13, wg Biblii Tysiąclecia)


Kategorie: osobiste, ekonomia, _blog


Słowa kluczowe: ebidta, przedsiębiorstwo, wartość, biznes


Komentarze: (2)

w34, June 17, 2010 20:21 Skomentuj komentarz


Wyjaśnienie

Stan finansów przedsięwzięcia obrazuje się z reguły za pomocą trzech tabel:

Balance Sheet - czyli bilans. Idea jest taka sama jak w polskim bilansie, ale układ anglosaski jest nieco inny, inaczej grupuje pewne rzeczy i chyba przez to lepiej pasuje do współczesnych przedsięwzięć - więc wolę BS niż bilans. Bilans nie pokazuje dynamiki, jest jakby fotografią pociągu - widzisz ile ma wagonów i nawet ile jest węgla w węglarce, ale nie wiesz jak szybko jedzie.

P&L - po polsku tabela zwana "rachunek zysków i strat" ale ponieważ zawiera przychody i koszty, lepiej nazywać ją z angielska profit & lost. Do tego jeszcze polskie zwyczaje bardzo akcentują amortyzację i to amortyzację wg. tradycyjnych, długich stawek (podobnych do tych, jakie używa się w księgowości fiskalnej, aby wyliczyć podatki) - i może dlatego coraz częściej pojawia się u nas anglosaskie P&L akcentujące EBIDTA czyli coś, jakby zysk liczony bez amortyzacji, jakby zysk wyrażony w pieniądzu.

Cashflow to tabela obrazująca przepływy pieniężne.

P&L i CF to tabele okresowe, pokazujące dynamikę roczną, miesięczną, kwartalną. Co coś, co opisuje dynamikę przedsiębiorstwa.

EBIDTA to Earnings Before Interest, Taxes, Depreciation and Amortization - i najlepsza moja definicja tego to
zysk operacyjny liczony inaczej" :-) a użyłem pisząc o czekoladzie i coca-coli w biznesie, w czasach Leszka Milera.
http://www.pp.org.pl/wojtek/index.php?id=30060

Wszystko to, w praktycznym zastosowaniu możesz zobaczyć tu:
http://www.pp.org.pl/wojtek/?id=30830

anonim, June 19, 2010 17:20 Skomentuj komentarz


Teraz wy, którzy mówicie: "Dziś albo jutro udamy się do tego oto miasta i spędzimy tam rok, będziemy uprawiać handel i osiągniemy zyski".
Wy, którzy nie wiecie nawet, co jutro będzie. Bo czymże jest życie wasze? Parą jesteście, co się ukazuje na krótko, a potem znika.
Zamiast tego powinniście mówić: "Jeżeli Pan zechce, i będziemy żyli, zrobimy to lub owo".

(List apostoła Jakuba, rozdział 4, wersety od 13, wg Biblii Tysiąclecia)



Nuż teraz wy, co mówicie: Dziś albo jutro pójdziemy do tego miasta i zamieszkamy tam przez jeden rok, a będziemy kupczyć i zysk sobie przywiedziemy;
Którzy nie wiecie, co jutro będzie; bo cóż jest żywot wasz? Para zaiste jest, która się na mały czas pokazuje, a potem niszczeje.
Zamiast tego, co byście mieli mówić: Będzieli Pan chciał, a będziemyli żywi, uczynimy to albo owo.

(List apostoła Jakuba, rozdział 4, wersety od 13, wg Biblii Gdańskiej)
Skomentuj notkę
19 czerwca 2010 (sobota), 08:53:53

Prognoza pogody

Gdyby ktoś chciał gdzie sobie polatać to podaję aktualną prognozę pogody.

fapl25__krak (Prognoza na sektor A5)
621
FAPL25 KRAK 190300

EPWW GAMET VALID 190400/191000 EPKK-
EPWW WARSAW FIR/A5 BLW FL150

SECN I
MT OBSC: 04/10 ABV 4500FT AMSL TATRY
04/10 ABV 3500-4000FT AMSL BESKIDY
SIG CLD: 04/06 LCA BKN 1500-2300/2500-3000FT AMSL
04/10 ISOL EMBD CB 2500-3500/ABV 15000FT AMSL
ICE: 04/10 MOD ABV 9200-10000FT AMSL

SIGMET APPLICABLE: AT TIME OF ISSUE NIL


SECN II

PSYS: 06 L 994 HPA OVER SWEDEN WITH COLD FRONT OVER NW POLAND
STNR WKN
L 999 HPA OVER NE POLAND WITH FRONTAL SYSTEM OVER E POLAND
MOV SE NC
RIDGE OVER S GERMANY CZECH REPUBLIC STNR NC


SFC WIND: 04/10 210-240/5-10KT E-PART 270-310/10KT W-PART
WIND/T: 04/10
1000FT AMSL 210-240/5-10KT E-PART 270-310/10KT W-PART PS15
2000FT AMSL 250-290/15-25KT PS12
3300FT AMSL 270-310/15-25KT PS10
5000FT AMSL 250-290/15-25KT PS08
10000FT AMSL 240-270/15-25KT MS01
CLD: 04/10 BKN SC CU 3000-4000/7000-8000FT AMSL
04/10 SCT/BKN AC AS 10000/12000-ABV 15000FT AMSL
FZLVL: 04/10 9200-10000FT AMSL

CHECK AIRMET AND SIGMET INFORMATION

Jak widać, będzie dobrze. Chyba.


Kategorie: ciekawostki, _blog


Słowa kluczowe: prognoza pogody, pogoda, imigw


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
19 czerwca 2010 (sobota), 09:31:31

Jak pisać umowy

Do teraz, pisząc umowy byłem bardzo zadowolony z siebie, gdy skonstruowana była on wg schematu:

Umowa zawarta pomiędzy (...) a (...) zwane dalej Stronami.

Mając na uwadze, że

1. ...

2. ...

3. ...

Strony uzgadniają

Paragraf 1

(...)

Dziś, po pobieżnej lekturze Traktatu Konstytucyjnego, będę pisał tak:

WYSOKIE UMAWIAJĄCE SIĘ STRONY,

PRZYWOŁUJĄC ....

PRZYJĄWSZY DO WIADOMOŚCI stanowisko ....

ŚWIADOME faktu, że .....

PRAGNĄC zatem ustanowić .....

UZNAJĄC, iż ...

BIORĄC POD UWAGĘ następujące dokumenty ...

PRZYJĘŁY następujące postanowienia, które są zapisane poniżej.

Artykuł 1

(...)


Kategorie: obserwator, prawo, _blog


Słowa kluczowe: umowa, traktat lizboński, preambuła, komparycja, oświadczenie, zobowiązanie


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
19 czerwca 2010 (sobota), 19:56:56

Propaganda GW

Gazeta Wyborcza bawi sie nekrofilia, (ktora straszyl Bartoszewski) i na dzien przed wyborami straszy rzadami PiSu. Ale z Barbary Blidy - swietej Barbary zrobic sie nie da, bo ta ostatnie jest patronka gornikow a nie opiekunka mafii weglowej. I dlatego chcac aby nie bylo w tym kraju swietych krow glosuje na Jarka, ... Ale jutro na JKM.

Jak naprawdę zginęła Barbara Blida

wiadomosci.gazeta.pl

Policja i ABW nie zabezpieczyły na miejscu tragedii dowodów, które mogłyby dać odpowiedź na te pytania. To teza raportu byłego gdańskiego prokuratora Donata Paliszewskiego. Jego analizę zagadki śmierci Blidy dostała sejmowa komisja śledcza. ...


Kategorie: Obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: Blida, barbara blida, gornictwo, wybory


Komentarze: (7)

anonim, June 21, 2010 23:40 Skomentuj komentarz


Komentarz Wildsteina z Rzepy

****************************************
Kto gra śmiercią
Bronisław Wildstein

“IV RP to państwo, które zamordowało Barbarę Blidę”. To kuriozalne zdanie pochodzi z wypowiedzi Adama Michnika wzywającego do zwierania szeregów w drugiej turze wyborów dla powstrzymania Jarosława Kaczyńskiego.

Podobną rzecz powiedział Bronisław Komorowski na zakończenie telewizyjnej debaty prezydenckich kandydatów. Mamy więc do czynienia ze strategią wyborczą.

Czy to III RP zabiła Krzysztofa Olewnika, Marka Papałę albo Jacka Dębskiego, a potem wykonawców tych morderstw, masowo popełniających samobójstwa pod troskliwym nadzorem Straży Więziennej? W każdym z tych wypadków mieliśmy do czynienia z korupcją i przestępczymi układami na wysokim szczeblu, bezradnością wymiaru sprawiedliwości i bezkarnością zleceniodawców zabójstw. Kto jest odpowiedzialny za opisywane przez nas ostatnio morderstwa i zaginięcia świadków koronnych? Czy należy obwinić za te śmierci Adama Michnika, Tadeusza Mazowieckiego, a może Bronisława Komorowskiego?

W trakcie sprawowania władzy przez premiera Tuska i marszałka Komorowskiego sędzia z Garwolina powiesił się po przeszukaniu przez funkcjonariuszy ABW jego służbowego pomieszczenia. W tym samym czasie podpułkownik Barbara P. popełniła samobójstwo po tym, gdy wielokrotnie przesłuchiwana była w sprawie śledztw za rządów PiS. Czy jej śmierć jest mniej tragiczna niż śmierć Blidy? Może należy więc oskarżyć kandydata Komorowskiego o tę i podobne zbrodnie?

Funkcjonariusze ABW, którzy weszli do domu Blidy, popełnili grzech nadmiernej delikatności: oskarżani wcześniej o brutalność nie założyli jej kajdanek i nie pilnowali w toalecie. Od początku polityczne żerowanie na jej śmierci było czymś ohydnym. Czas, aby Władysław Bartoszewski nazwał po imieniu praktyki Komorowskiego i jego propagandystów.
****************************************

ky, August 13, 2010 12:51 Skomentuj komentarz


Skąd wiadomo o "grzechu nadmiernej delikatności"? No skąd? Bo w telewizji powiedzieli? Łatwo jest mówić o patriotyźmie, o WSI, ruskich, spiskach, ale trzeba przy tej okazji jasno i wyraźnie stwierdzić, że Blida zabiła się sama, a funkcjonariuszka, która jej pilnowała siedząc pod drzwiami wstała dopiero gdy zobaczyła jej męża jak pojawił się w drzwiach (tego fragmentu zeznań jej męża nikt nie zanegował)...

marekm, July 1, 2010 12:54 Skomentuj komentarz


Wojtka Młynarskiego
Wiersz na 4 lipca
(coby na tym blogu troszke rownowagi wprowadzic ;) )


Nie jestem żaden smarkacz,
Łeb mam pokryty siwizną,
Nie zagłosuję na Jarka,
Bo zbyt Cię kocham Ojczyzno!
Niejeden ciężar na barkach
Dźwigałem, znosiłem trudy.
Nie zagłosuję na Jarka,
Bo dość mam kłamstw i obłudy.
Gdy spytasz mnie, niedowiarka,
Dlaczego? Wyznam Ci szczerze:
Nie zagłosuję na Jarka,
Bo w żadną zmianę nie wierzę.
Skąd wiem, że wybór niedobry?
Nie wierzę w zmiany oblicza,
Bo nie chcę powrotu Ziobry
I teczek Macierewicza.
Bo nie chcę mieć prezydenta,
Co straszy gejem i Żydem,
Co w każdym widzi agenta,
I może zaszczuć jak Blidę.
Na Jarka nie oddam głosu
Za czasy, gdy był premierem,
Za ten upadek etosu,
I koalicję z Lepperem.
Za to, co wciska ludowi,
Na co pozwala i sprzyja,
Za to, co pisze Sakowicz
I głosi Radio Maryja.
Za sieć podsłuchów i haków,
Wydanie walki elitom,
Za to, że skłócił rodaków,
Za IV Rzeczpospolitą.
Dziś w duszy mej zakamarkach
Odkrywam decyzji sedno:
Nie zagłosuję na Jarka,
Bo nie jest mi wszystko jedno.
Wybaczcie drwinę i sarkazm,
Odporność z wiekiem się zmniejsza.
Nie zagłosuję na Jarka,
Bo Polska jest najważniejsza!

anonim, July 2, 2010 18:49 Skomentuj komentarz


No i teraz Młynarski stracił w mych oczach, bo wierszyk ładny, ale jak się to ma do faktów? Rozmawiajmy o faktach bo inaczej zamiast "straszenia gejami i Żydami" mamy takie samo straszenie tylko Kaczorami i Żiobrem.

Szkoda, że w wyborach ludzie kierują się emocjami a nie faktami ("sieć podsłuchów", teczki Macierewicza).

W.

Hocusowa, July 5, 2010 23:10 Skomentuj komentarz


Sprostowanie - autorem wierszyka jest Pan Wojciech Dąbrowski:

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/10,88722,8074559,_Nie_zaglosuje_na_Jarka__bo_zbyt_cie_kocham_Ojczyzno_.htm

adam@kormoran, August 10, 2010 22:06 Skomentuj komentarz


> glosuje na Jarka, ... Ale jutro na JKM.

To ja napisze, jak nie zagłosowałem na JKM. Było tak:

Podpisałem listę wyborczą, uprawiałem subtelną propagandę wśród znajomych, wreszcie sfinalizowałem rozmowy o wymianie głosów (pierwsza tura i tak jest bez znaczenia, zagłosujcie w pierwszej turze na JKM to ja w drugiej zagłosuję na Kaczora, w drugiej może liczyć się każdy głos).

W sobotę przed wyborami oglądałem na youtube film z wiecu wyborczego JKM na Placu Zamkowym w Warszawie. Kilkadziesiąt minut, JKM w niezłej formie, wali między oczy, przyjemnie się go słucha, widać, że nie mogli go dopuścić do debat w telewizorze razem z kandydatami partii parlamentarnych (bo im też by przywalił).

Koniec spotkania, JKM żegna się z wyborcami i na sam koniec zaczyna wygadywać jakieś bzdury o tym, że telewizja wysyła przekazy podprogowe, że dostał właśnie jakiś nowy sprzęt od Rosjan i będzie monitorował mistrzostwa świata w RPA, żeby sprawdzić czy nie są wysyłane jakieś ukryte bodźce, itd.

Może to jest takie poczucie humoru JKM-a, ale ja tę wypowiedź odebrałem tak: wiecie ludzie, dobrze czasem wygarnąć prosto z mostu, ale ja tak naprawdę w tych wyborach startuję tylko tak dla hecy. Nie musicie na mnie głosować.

No skoro tak to nie zagłosowałem...

w34, August 11, 2010 10:03 Skomentuj komentarz


Dziwne to, ale też dające do myślenia:

#1. A. też uważa (a A. zna się na tym), że z tym programowaniem ludzi to coś musi być. Nie widać techniki ale efekty niewątpliwie tak i jest problem, bo różne ludzkie metody wyjaśniania dziwnych zachowań dają do myślenia. A JKM myśli.

#2. Startuje dla hecy? Raczej tak, bo oczywiście sondaże mogą się mylić, ale nie aż tak a skoro wiadomo, że nie wygra to po co startować? To jest irracjonalne - ale z drugiej strony racjonalne, bo jest, bo ma głos, bo daje do myślenia

#3. Zarówno z #1 i #2 wynika, że po ludzku tego nie rozbierzesz i chyba na to należy patrzeć bardziej metafizycznie. Skoro Pan Bóg jest (dziwne jest to, że tak wielu ludzi deklaruje iż wierzy że jest) to załóżmy choć przez chwilę, że ma tu na ziemi coś do powiedzenia. Co więcej - że skoro ON jest to jest też ten drugi, który może taką mocą nie dysponuje, ale w końcu ktoś nazwał go panem wszelkich królestw tego świata. Właśnie szataństwo wyjaśnia dziwne (a może już nie) działania polityków, mediów, tłumów, związanie, zniewolenie, brak błogosławieństwa mimo bogactwa, cierpienie pomimo technologii, próżność pomimo obfitości.

W.
Skomentuj notkę
23 czerwca 2010 (środa), 20:00:00

O budowaniu wartości przedsiębiorstw

Wczoraj, w ramach Spodek 2.0 poprowadziłem dla młodej młodzieży bardzo luźny wykład na temat budowania wartości przedsiębiorstw. Nie ma powodu abym się nim nie mógł pochwalić, co niniejszym czynię bo chwalić się lubię.

Można kliknąć tu: http://prezi.com/bahg1v2d7oix/

Albo oglądać poniżej używając strzałek oraz jeżeli ktoś chce kółka na myszce. W trybie Full Screen ogląda się lepiej ale tak czy inaczej warto mieć przy sobie taki woreczek, co go w samolotach dają, bo PREZI działa mocno na błędnik.

Gdyby zrodziły się Wam przy lekturze tego jakieś refleksje to proszę o komentarze. Chętnie je uwzględnię bo przypuszczam, że materiał będzie jeszcze używany.


Kategorie: osobiste, ekonomia, _blog


Słowa kluczowe: budowanie, spółka, spółki, przedsiębiorstwo, akcje, giełda, inwestor


Komentarze: (1)

anonim, July 4, 2010 18:26 Skomentuj komentarz


Zlap mnie!
Skomentuj notkę
5 lipca 2010 (poniedziałek), 21:36:36

iPad fajny jest

Za pomocą iPada, na FaceBooka napisałem coś takiego:

iPad naprawde fajny jest! Napisalbym o tym wiecej, rowniez o jego wadach, ale iPad sluzy do czytania a nie do pisania.

Tak, iPad jest wrogiem wolnosci wypowiedzi, a przez to i demokracji, i nawet usmiech :-) na ten klawiaturze trudno wklepac a co dopiero napisac wiekszy tekst bez polskich literek.

Bo iPad fajny jest. Fajny jest:
  • Do czytania, ebooków, PDFów, serwisów internetowych (długich zwłaszcza), emaili (również długich i w htmlu).
  • Do sprawdzania czegoś w internecie, co jest na WWW lub w poczcie. Łapiesz do ręki leżącego na stole iPada, wyłącznik, odblokowanie (a niby po co go blokuje?), click do bookmarków, click ... i już widać pogodę na jutro, albo nowe newsy.
  • Do wpisania sobie notatki, albo krótkiego komentarza na facebooku. Do pisania długich tekstów raczej się to nie nadaje ale tak coś wklepać, zdanie, albo i trzy to spokojnie można.
  • Do gierek karcianych - lepsze niż telefon.
  • Do oglądania filmików na YouTubie.
  • Do oglądania świata poprzez Google Maps.
  • Do gadania przez Skype'a - leży na stole i się gada jak z głośnomówiącego.
  • Do czytania gazet - tygodników i miesięczników z serwisu eGazety (jakość serwisu i czytaczki słaba, ale da się tego używać. Ale eGazety niewiele tańsze niż w kiosku.
  • Do bawienia się dźwiękami za pomocą zabawnych programów muzycznych.
  • Do malowania palcem do szybce (głupota, ale fajna)
  • Do oglądania zdjęć z Picassa.
  • Do studiowania Wikipedii (ale to to samo co czytanie).
  • Do włażenia poprzez VNC na stojącego gdzieś obok PeCeta i wyklikanie czegoś, czego się na iPadzie zrobić nie da. Ale to chyba dla ekstremalnych sportowców jest albo ja nie znalazłem jeszcze dobrego softu. Najlepiej jakby działał na Windowsowym Remote Desctop - ale czy jest coś takiego co dobrze działa?

Przypuszczam, że urządzenia iPadopodobne zagoszczą w naszych domach jak tylko będą kosztować 100$ a nie ponad 2500zł jak dziś.

Zalety w porównaniu z laptopem, netbookie albo jakiśm PeCetem są ogromne, tzn.

  • Nie hałasuje, bo nie ma dysków, wentylatora.
  • Nie grzeje się na kolanach ani na kocu.
  • Nie rozładowuje się po 2 godzinach bo pracuje chyba z 8 jak nic (ale ładuje się dość długo).
  • Nie ma klawiatury, klapki, delikatnych elementów - więc raczej się go nie złamie.
  • Wygodnie się go bierze do ręki i wygodnie odkłada (choć dość śliski jest - to wada).

Należy jednak pamiętać, że nie jest to mały laptop, ani mały komputer a raczej duży telefon (bez telefonu). Dokładnie jest to iPhone czy też iPod z dużym, wygodnym ekranem i aplikacjami ściąganymi z App Store. I tu jeszcze jedna czynność:

  • iPad służy do wydawania pieniędzy. Leżysz sobie na kanapie i wydajesz 2,99$ na śmieszny programik do zabawy. Ot, takie to jest.

W zasadzie nie jestem fanem produktów Apple, mam McBooka ale widzę więcej jego wad niż zalet. Jednak iPad im wyszedł jeżeli używa się go do tego co napisałem powyżej i nie oczekuje niczego więcej.

A co bym poprawił:

  • Wielozadaniowość systemu operacyjnego - wkurza mnie to, że przełażenie między aplikacjami trwa.
  • System plików - to głupie, że wszystkie pliki są posiadanie przez aplikację i nie wiadomo przez którą, nie wiadomo jak się je przesuwa - jakoś to pokopane jest.
  • Wymiana danych tylko przez pokopanego iTunes'a, który nie wiem do czego służy i jakiś pokopany jest.
  • Dziwne myślenie o plikach mp3 - może to jest przystosowane do muzyki kupowanej w App Store, ale jak ktoś ma swoje katalogi z MP3, poukładane w podkatalogi to wgrywanie tego do iPada jest jakiś trudne.
  • Niemożliwość odtwarzania muzyki z serwerów. Znalazłem jakiś soft (FileBrowser) do logowania się na serwery - cóż z tego, jeżeli nie potrafię zlecić w nim (ani w niczym innym) odtworzenie całej płyty z katalogu z MP3.
  • Ze zdjęciami chyba jest podobnie co z MP3.
  • Otwartość - jakoś nie czuję tego systemu, pokręcone jest jego myślenie mimo iż używa się tego prosto.

Ponoć wiele z wad jakie dostrzegam można usunąć poprzez skrakowanie go i wgranie narzędzi, których Apple nie lubi. Musze o tym pomyśleć.

Co bym chciał na nim opanować:

  • Podłączanie się do netu poprzez Bluethoot - kupując się zamówiłem wersje bez 3G (to był błąd) i urządzenie w zasadzie jest tylko domowe. A może to dobrze? W każdym razie opcja złapania Internetu z telefony była by fajna.
  • Jakieś USB do wpinana urządzeń.
  • Jakiś otwarty Linux na pokładzie, aby można było poszaleć (poczekam na inne rozwiązania, bardziej otwartych firm).

Przypuszczam, że niedługo pojawią się inne tego typu rozwiązania. Dziś kumpel pokazał mi bajeranszy telefon Sumsunga (nie Omnie której mam już dość) ale coś naprawdę wesołego. Jak tylko rozciągną tamten ekran będzie iPad Sumsunga jak nic. A może coś z Linuxem i Anroidem?

iPad fajny jest!


Kategorie: informatyka, telekomunikacja, internet, _blog


Słowa kluczowe: ipad, styl życia, ebook


Komentarze: (1)

anonim, July 5, 2010 22:06 Skomentuj komentarz


Microsoft Windows XP Professional Dodatek Service Pack 3 (Build 2600)
System manufacturer System Product Name
iTunes 9.2.0.61
QuickTime 7.6.6
FairPlay 1.8.20
Apple Application Support 1.3
Biblioteka uaktualnień iPoda 9.2d4
Sterownik CD 2.2.0.1
Sterownik CD DLL 2.1.1.1
Urządzenie przenośne Apple 3.1.0.62
Sterownik urządzenia przenośnego Apple 1.49.0.0
Bonjour 2.0.2.0 (214.3)

Numer seryjny iTunes 6F04E885DF54DEAA

Obecny użytkownik jest administratorem.
Bieżąca data i czas to 2010-06-24 22:50:16.
iTunes nie pracuje w trybie bezpiecznym.
Składanie przyspieszane przez WebKit jest włączone.
Technologia HDCP nie jest obsługiwana.

Informacje o monitorze wideo

NVIDIA GeForce 8800 GT


**** Informacje o zewnętrznej wtyczce ****

Żadne zewnętrzne wtyczki nie są zainstalowane.

**** Testy połączenia z urządzeniem ****

iPodService 9.2.0.61 jest obecnie uruchomiony.
iTunesHelper 9.2.0.61 jest obecnie uruchomiony.
Apple Mobile Device service 3.1.0.0 jest obecnie uruchomiony.

Kontrolery USB:

Intel(R) 82801G (ICH7 Family) USB Universal Host Controller - 27C8. Urządzenie działa poprawnie.
Intel(R) 82801G (ICH7 Family) USB Universal Host Controller - 27C9. Urządzenie działa poprawnie.
Intel(R) 82801G (ICH7 Family) USB Universal Host Controller - 27CA. Urządzenie działa poprawnie.
Intel(R) 82801G (ICH7 Family) USB Universal Host Controller - 27CB. Urządzenie działa poprawnie.
Intel(R) 82801G (ICH7 Family) USB2 Enhanced Host Controller - 27CC. Urządzenie działa poprawnie.

Nie znaleziono kontrolera hosta FireWire (IEEE 1394).

Informacja o podłączonych urządzeniach:

iPad (Wojtek), iPad posiada oprogramowanie sprzętowe w wersji 3.2
Numer seryjny: GB0178PUZ39


**** Testy synchronizacji urządzenia ****

Testy synchronizacji zakończyły się sukcesem.

Skomentuj notkę
9 lipca 2010 (piątek), 08:05:05

Człowiek skomunikowany

Tak w 1878 przypuszczano, że będzie wyglądał człowiek skomunikowany. A teraz mamy GSM, UMTS, WiFi, WiMax, HDSPA, DVB-T, S, H, SH, Bloutooth, ... Bartek zauwazył, że w kieszeni ma urzadzenie z pięcioma interfejsami radiowymi i w zasadzie jest to juz standard. Mimo to w naszej cywilizacji, komunikowanie sie z najbliższymi nie wychodzi nam najlepiej a komunikowanie się z Panem Bogiem to już zepełnie źle.

wizja człowieka skomunikowanego


Kategorie: telekomunikacja, zawodowe, _blog


Słowa kluczowe: gsm


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
9 lipca 2010 (piątek), 11:07:07

Żywiołak (z cyklu: to lubię)

‎"Wiesz, ze przed Kupałą kąpać się nie godzi, no bo przed Kupałą licho po dnie chodzi".

Po Kapeli ze wsi Warszawa, Kwadrofoniku przyszła pora na Żywiołaka. Już drugi tydzień słucham bez przerwy mimo iż neopogańskie, demoniczne a nawet diabelskie to to jest. Zupełnie jak Szopen.


Kategorie: to lubię, muzyka, _blog


Słowa kluczowe: żywiołak, folk, kupała, kwadrofonik, kapela ze wsi warszawa


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
19 lipca 2010 (poniedziałek), 22:54:54

Proms'y

W tym roku też nie jadę na Proms'y :-)


Kategorie: muzyka, _blog


Słowa kluczowe: proms


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
20 lipca 2010 (wtorek), 21:33:33

Gdzie kupić eBooki

http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104663,8135092,Gdzie_mozna_kupic_e_ksiazki_w__Polsce___10_propozycji.html 

www.Nexto.pl - pdf, mp3

www.Audioteka.pl - mp3

www.Gandalf.com.pl - pdf, mp3, CD

www.Ebook.pl - pdf, mp3

www.Merlin.pl - mp3, CD

www.Booktatura.pl - mp3

www.Empik.com - mp3

www.BookOutlet.pl - CD

www.ZloteMysli.pl - pdf, CD, mp3

www.Legimi.pl ePub

 


Kategorie: to czytam, _blog


Słowa kluczowe: ebook, pdf, audobook, książka, książki, e-książki


Komentarze: (3)

janek, October 6, 2010 17:50 Skomentuj komentarz


Książki audio tzw: audiobook kupisz również na www.nieczytam.pl - słucham audiobooków

Marlena, May 1, 2012 01:51 Skomentuj komentarz


Wydawnictwo Nowy Świat również wydaje ebooki. Polecam: http://e-nowyswiat.poczytaj.to/

eczytam, October 13, 2012 20:42 Skomentuj komentarz


również sklepy partnerskie mają bardzo dobrą ofertę np:
http://sklep-ebooki.nextore.pl
Skomentuj notkę
20 lipca 2010 (wtorek), 22:55:55

Raport Palikota

Podoba mi się wiec cytuje w całości coś, co pochodzi od Janusza Wojciechowskiego. Mimo iż cytują tu Palikota uważam, że w kwestii wyjaśniania poseł Macierewicz jest dużo, dużo bardziej wiarygodny niż poseł Palikot.

Czekam więc na raport Macierewicza wiedząc, że i tak większość Polaków wierzy Palikotowi, bo to teraz jest trendy.

Raport Palikota

katastrofa smoleńska jest już wyjaśniona

1. Jarosław Kaczyński powiedział po wyborach, że tragedia smoleńska powinna być wyjaśniona. W zwycięskim obozie PO uznano to za wezwanie do wojny polsko-polskiej.

2. Mają rację politycy PO - Kaczyński jątrzy. Tragedia smoleńska nie musi być wyjaśniana, bo ona już jest wyjaśniona. Wyjaśnił ja Palikot.

Raport Palikota jest następujący:

Punkt pierwszy - całkowitą winę za katastrofę ponosi Lech Kaczyński, który co prawda od 3 miesięcy nie żyje, ale ciągle ma na swoich rękach krew niewinnych ofiar.

Punkt drugi - ponieważ Lech Kaczyński zginął, ewakuował się na Wawel i w ten sposób zręcznie uchylił się od odpowiedzialności - tę odpowiedzialność powinni ponieść jego najbliżsi, a więc córka i brat, ewentualnie również matka, o ile stan zdrowia jej na to pozwoli.

Jako członkowie rodziny powinni oni przejąć na siebie moralny ciężar odpowiedzialności za katastrofę.

Wnuczki Lecha Kaczyńskiego, jako osoby małoletnie, mogą być czasowo z odpowiedzialności zwolnione. Stosowne przeprosiny wyegzekwuje się od nich po uzyskaniu pełnoletniości.

3. Raport Palikota jest kompletny i już pozwala na umorzenie śledztwa smoleńskiego, zarówno rosyjskiego, jak i polskiego. Wszelkie inne ustalenia przyczyn katastrofy są zbędne, wszelkie inne wątpliwości oznaczają tylko wyłącznie powrót do wojny-polsko-polskiej i polsko-ruskiej, do języka nienawiści. Wszelkie pytania o przyczyny katastrofy oznaczają burzenie tej wspaniałej zgody, która buduje i za którą opowiedzieli się Polacy, wybierając na swojego prezydenta rzecznika zgody Marszałka Komorowskiego.

4. W związku z tym niech Jarosław Kaczyński przywdzieje pokutny wór, niech stanie przed Narodem i w imieniu zmarłego brata oraz pozostałych członków rodziny przeprosi Polaków w za smoleńską katastrofę.

Przeprosiny odbiorą w imieniu Narodu posłowie Platformy Obywatelskiej - Kazimierz Kutz i Janusz Palikot.

I niech zgoda buduje nas nadal.

http://januszwojciechowski.blog.onet.pl

Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: katastrofa w smoleńsku, palikot, macierewicz


Komentarze: (15)

ky, July 21, 2010 18:38 Skomentuj komentarz


Czy Ty Wojciechu wiesz coś czego nie możesz powiedzieć a co powoduje, że Macierewicz jest bardziej wiarygodny od Palikota?
A PiS od PO, a J.Kaczyński nie jest tylko narodowym socjalistą?

Jakoś nie zauważyłem, żeby Palikot opublikował jakiś raport... Zadaje jakieś pytania, coś tam twierdzi, coś mówi o śledztwie - nic o zakończeniu. W takim kontekście "Raport Palikota" klasyczny "słomiany człowiek" - taki sobie sofizmat. Ciekawe, że można powiedzieć, że z całą pewnością mamy do czynienia ze zbrodnią, ot tak po prostu i ... nic.

Weź zdradź mi, jeśli oczywiście możesz i masz ochotę, o co tu chodzi - dlaczego tak? Chyba ominęło mnie kilka bardzo ważnych informacji bo to co widzę układa mi się w zupełnie inną układankę niż Tobie... :(

w34, July 21, 2010 22:06 Skomentuj komentarz


To chyba kwestia wiary niż wiedzy, bo twardych dowodów na istnienie Boga nie mam podobnie jak nie mam dowodów na to o co pytasz. A jednak kiedyś Bogu zawierzyłem i sporo to zmieniło w moim życiu, również w dziedzinie obserwacji tego świata a właściwie podstaw światopoglądowych pomagających interpretować pewne zjawiska (o czym na koniec ***).

Ale teraz o zmianach.

Kiedyś, gdy pierwszy raz widziałem film "Psy" byłem oburzony, jak można takie świństwa kręcić, pokazywać, cieszyć się nimi. Nie byłem wstanie zobaczyć tego filmu, bo używali wyrazów a bohaterowie nie mieli żadnych wyższych wartości. Dziś uważam, że film mówi o faktach choć nie jest to film dokumentalny tylko taki sobie film. Co się we mnie zmieniło? Nie wiem.

Co ciekawego - w tym samy czasie potrafiłem się śmiać z Misia, czyli oglądałem go spokojnie też wiedząc, że film jest jak najbardziej prawdziwy tylko lekko, komediowo przerysowany.

Lećmy dalej - w czasie "nocy teczek" siedziałem w domu i byłem przerażony tym oszołomem Olszewskim, co to wszystko niszczy. Zastrzeliłbym Macierewicza bo atakował bohaterów, którzy byli dla mnie święci - przecież siedzieli, walczyli, teraz tworzyli wolność, demokracje - a tu wychodzą jakieś oszołomy i to rozwalają (nie zupełnie wiedziałem jak ale to nie było ważne). A więc oszołomy rozwalają - zastrzelić ich!

Gdzieś w okolicach końca lat 90-tych zacząłem bardziej bywać w stolycy i może bardzie zobaczyłem "jak się to robi". To chyba był pierwszy impuls. Potem rządy Leszka Millera i afera Rywina - wiesz, że zadałem sobie trud albo wysłuchania albo przeczytania wszystkiego co wtedy powiedziano. Po tej lekturze nie miałem żadnej wątpliwości kto jest GTW - nie znam szczegółów ale czy one są istotne.

Wtedy też gdzieś pogrzebałem w dokumentach źródłowych - takie jakie są dostępne zaczynając od Wikipedii, gazet (głównie Wyborczej), ot - lista Macierewicza, jego oskarżenie że większość polskich ministrów spraw zagranicznych było agentami, potem papiery IPNu, potem film "Nocna zmiana" (oszołomstwo - ale wiele widać). Bardzo zaciekawiła mnie sprawa Wałęsy - najpierw informacje medialne, wypowiedzi autorytetów - a potem dokładna lektura nie tylko Centkiewicza ale wszystkiego co wydano i co udało mi się znaleźć. I tu kolejny szok: Wałęsa to taki sam jak ja człowiek, to gość który pasuje do mojego światopoglądu będąc jednocześnie i agentem (na początku lat 70-tych) i bohaterem, graczem (81, 82), politykiem (89), cwaniakiem (91++) a przede wszystkim wykorzystywanym przez jakieś "tajne siły". No i właśnie .... wszędzie te tajne siły. Chwycić ich nie możesz za rękę bo ich nie ma - ale efekty widać. Ot, choćby takie WSI (przeczytaj raport likwidacji) albo zastanów się dlaczego ktoś podkłada Wałęsie papier z ułaskawieniem mafioza.

No i tyle - napisałem Ci o procesie. Gdzieś w tle, u podstaw jest moja wiara w to, że człowiek jest zły (zły? niemożliwe) podczas gdy tak naprawdę przez wiele lat byłem humanistą, wierząc, że może człowiek doskonały nie jest ale dąży, stara się, działa, ewoluuje (tfu!). Co ciekawe - byłem humanistą wiedząc jednocześnie że motywacją człowieka jest żądza władzy, pycha i seks (gdzie to napisane? nie pamiętam ale na moim blogu jest to kilka razy).

Przyjemne było przeczytać "Dolinę nicości" a wcześniej wszystkie 3 książki Ziemkiewicza. Najlepsza to chyba Michnikowszczyzna, bo ona nawet nie stawia teorii i jej nie udowadnia - ona pokazuje jak to działa na podstawie bardzo wiarygodnego źródła - wypowiedzi z archiwum GW.

Co jeszcze - teraz lubię sobie czytać książki historyczne, wolę te bardziej naukowe bo te dla ludu mają zbyt dużo sensacji. Ot, np. przeczytałem wszystko co jest do ściągnięcia z IPN (wszystkie biuletyny) i wiele z tego co można kupić i wypożyczyć (np. teraz czytam "Przewrót Majowy w oczach Kremla" - rewelacja. Mam teraz jakiś dryg na czytanie - miesięcznie lecą 3-6 cegiełki, które Anuszka mi przynosi z biblioteki biorąc po kolei z półki :-)

Tak więc mam taki obraz, że patrioci (możesz ich nawet nazywać "narodowy i socjalista") to Kaczyńscy, Olszewski, kawałkami Rokita a koledzy z SLD z Leszkiem, Alkiem to banda cyników, którzy pochodzą z formacji rządzącej PRL a teraz rządzą dalej tylko inaczej. PO to tacy sami kolesie, lekko zgodni z filozofią TKM wymyśloną w AWS.

Aby nie było wątpliwości - ci patrioci to też święci nie są (bo już wiem, że świętych nie ma) ale przekonany jestem, że cynicznie nie kłamią i są bardziej spójni w hasłach i ich relalizacji.

Ciekawostka: ostatnie nieco zajmuję się mediami - i oprócz tego "jak się to robi" coraz bardziej widzę jak się to maskuje. Dziwię się więc, że wielu moich znajomych daje się na to łapać, dziwie się - ale czasem się dziwię sobie, że głupi jestem iż się dziwię - wszak sam dawałem i dalej się łapie. Wiesz - troszkę lenistwa, troszkę poluzowania sobie, nieco grzeszków za uszami i samemu pchasz się w kłamstwo.

A teraz lektury obowiązkowe:
- Księgi królewskie - jak się to robi
- Cztery Ewangelie - nieco nauki o ludziach
- Rzymian 1.18nn - o tym jak działają ludzie (to ważne)
- Dolina nicości - o tym jak PRL zmienił się w PR
- Przyczynek do biografi Lecha, Centkiewicz, Gontarczuk - o konsekwencjach niepokutowania
- Traktat Lizboński (fragmenty) - aby wiedzieć o co chodzi w UE
- Apokalipsa - aby odzyskać nadzieję po wcześniejszych lekturach.


* * * * * * * * * * *

A wiesz, że ostatnio zmieniło mi się też nieco myślenie o ojcu Rydzyku (spoko, ale na rzymski nawracać się raczej nie będę) i o Islamie? Inny punkt widzenia pomaga w zobaczeniu problemów w tym w czym się siedzi.

W.

mike, July 24, 2010 10:40 Skomentuj komentarz


Przepraszam, ale to chyba przegapiłeś te kawałki o Macierewiczu: facet przez lata był zagożałym i wierzącym maoistą. I potem nagle sobi się z niego wielki obrońcą uciśnionych i przyjaciel Kuronia i Michnika. Potem przyjaciel Wałęsy. I potem nagle tych wszystkich swoich przyjaciół nazywa agentami. Jak dla mnie on, jak i Jarosław Kaczyński, prowadzeni są obecni głównie przez jedną siłę: urazę do byłych przyjaciół (lub szefów), którym lepiej się powiodło. Nie stoją za nimi żadne poważne hasła (bo te zbyt często zmieniają), ani w ich realizacji (wystarczy popatrzeć na rząd Jarosława Kaczyńskiego).

Pod tym względem, jednolity w hasłach i realizacji, jest właśnie Palikot: który obraża ciągle tych samych, w ten sam sposób.

anonim, July 24, 2010 16:39 Skomentuj komentarz


A co mnie obchodzi osoba Macierewicza? Pewne kiedyś, w przyszłości ktoś go oceni a może i osądzi (razem z Michnikiem, Kuroniem, Tuskiem i dwoma Kaczyńskimi) ale na pewno nie będę to ja, bo nie jest to moja rola.

Ja tylko słucham co on mówi i zainspirowany tym sprawdzam to (podobnie jak sprawdzam co mówi Palikot). A Macierewicz prawie mówi rzeczy sprawdzalne, spójne, mniej dla politycznych doraźnych celów a bardziej po to aby w polityce i wyborach kierować się prawdą.

Tak więc rada dla Ciebie:
- nie kieruj się autorytetem ludzi ale szukaj badając to co ludzie mówią;
- jeżeli już interesują Cię ludzie to patrz na ich motywacje, ich cele.

W.

A, July 30, 2010 09:49 Skomentuj komentarz


Apokalipsa ma przywrocic nadzieje ?? - brrrrrr.
Dygresja: Trzeba przyznac jednak obiektwnie ze pozytywna rzecza jest ze za PO nie bedziemy miec Polski ukrzyzowanej. Chwala Bogu.

w34, July 30, 2010 15:18 Skomentuj komentarz


Czytając Apokalipsę możesz sprawdzić po której jesteś stronie. Jeżeli nie widzisz tam nadziei to przemyśl to póki czas.

A, August 2, 2010 12:18 Skomentuj komentarz


Hmm, tak szczerze mowiac to mysle ze po zadnej. Wiem ze uwazasz to za niemozliwe :)

w34, August 2, 2010 21:59 Skomentuj komentarz


bo to niemożliwe :-)

marekm, July 25, 2010 21:39 Skomentuj komentarz


"Tak więc mam taki obraz, że patrioci [...] to Kaczyńscy, Olszewski, kawałkami Rokita [...] patrioci to też święci nie są (bo już wiem, że świętych nie ma) ale przekonany jestem, że cynicznie nie kłamią i są bardziej spójni w hasłach i ich relalizacji."

Bardzo mi sie podoba ten fragment :)
Rozumiem, ze skoro Kaczynski jest patriota to znaczy, ze jest spojny a skoro tak to wierzysz w jego slowa, ze Gierek byl patriota a wiec sam sobie zaprzeczasz.

No chyba, ze "cynicznie klamia"... ;)

anonim, July 26, 2010 10:45 Skomentuj komentarz


Kaczyński cynicznie się podlizywał ludziom, co uważali czasy Gierka za fajne a niestety takich są miliony. I na tym widać, że demokracja to k... i niestety politycy się z nią k...

A taki marszałek to się nie k..., po prostu zrobił zamach i mu to wybaczono bo dobrze zrobił. Problem w tym, że teraz nie ma marszałka.

W.


anonim, July 26, 2010 10:58 Skomentuj komentarz


Dokładnie to Gierek był największym patriotą z wszystkich I-sekretarzy, i to o Gierku można powiedzieć.

adam@kormoran, August 10, 2010 23:03 Skomentuj komentarz


> czasie "nocy teczek" siedziałem w domu i byłem przerażony tym oszołomem (...)

O "nocy teczek" mam od dawna własną teorię. Wpiszę się tutaj i niech sobie teoria wisi...

Wytłumaczenia tego co się wtedy stało są dwa:

  • Wytłumaczenie pierwsze -- mainstreamowo-gazowyborcze: Straszliwy oszołom Olszewski razem z czerwoonokim, chorym z nienawiści min. Macierewiczem podnosi rękę na szermierzy wolności. Roztropnym szermierzom udaje się tę rękę odrąbać. Do kraju powraca zgoda (która buduje - co wiemy z nauk marszałka).
  • Wytłumaczenie drugie, podawane między innymi przez JKM i niektórych publicystów prawicowych: Uchwałę lustracyjną udało się przeprowadzić poniekąd przypadkiem (brakowało części posłów, itd.). Wykonanie jej przez rząd spowodowało spontaniczne odtworzenie się koalicji grubej kreski. Agenci obawiający się dekonspiracji/kompromitacji odwołują rząd. Operacją kieruje TW Bolek, który otrzymuje szerokie wsparcie, także w mediach. (Wsparcie jest na tyle silne, że wyprowadza w pole nawet autorów poważnych blogów:)

Na poważnym blogu wytłumaczenie pierwsze - gazowyborcze - odrzućmy bez dyskusji. Pozostaje wytłumaczenie drugie, które też jest bardzo cieńkie bo:

  • Na wstępie zakłada działanie przypadku (uchwałę lustracyjną udało się przeprowadzić przypadkiem).
  • Jest nieuprzejme (zakłada całkowity brak koordynacji działań bezpieki).
  • Zakłada koordynację działań agentury. Np. K.Wyszkowski, posuwa się do stwierdzenia, że agentura trzyma państwo za twarz.
    A przecież z powieści Chestertona "Czlowiek, który był Czwartkiem" wiadomo że agenci są przez bezpiekę kontrolowani, ale sami o sobie nic nie wiedzą (tytułowy Czwartek jest policyjnym szpiegiem, który przenika w struktury rady anarchistów; członkowie rady planują podkładanie bomb, mordowanie koronowanych głow; koniec końców okazuje się, że wszyscy bez wyjątku są agentami; wcześniej próbując udaremniać kolejne spiski nie raz ryzykują życiem nie wiedząc nic o podwójnej roli pozostałych członków rady) - hehe :-)

Zatem moja teoria jest następująca.

adam@kormoran, August 10, 2010 23:39 Skomentuj komentarz


Było tak.

Rząd Olszewskiego podpadł już wcześniej, np. sprawą baz rosyjskich w Polsce. (W roku 1992 stacjonują jeszcze w Polsce jednostki Armii Czerwonej. L. Wałęsa podczas wizyty w Moskwie negocjuje porozumienie zakładające, że wojska -- owszem zostaną wycofane, ale bazy staną się siedzibą rosyjskich joint-venture i uzyskają status eksterytorialny(!), podobnie jak ambasady (czy rosyjski MAK -- ten od badania katastrofy pod Smoleńskiem). Zawarcie tego porozumienia torpeduje interwencja rządu. Szczegóły można wyszperać w internecie). A może rząd podpadł z jakiegoś innego powodu, przeszkodził w ukręceniu jakichś fajnych lodów, podpaść nie jest trudno jeśli nie uprawia się polityki miłości.

Zatem przyjmujemy, że rząd jest podpadnięty, nie podoba się bezpiece, obcym dworom i trzeba go odwołać. Bezpieka i obce dwory, zwłaszcza Moskwa, mają rozeznanie co do agentury w Polsce. (Dokumenty bezpieki były przecież mikrofilmowane, jedna kopia trafiała do Moskwy). Nie mają natomiast bezpośredniej kontroli nad agenturą w sejmie, nie mogą wzywać kilkuset iksińskich na rozmowy i sugerować odwołania rządu.

Zamiast tego przygotowują operację pod tytułem uchwała lustracyjna. W mediach koordynacja jest dobra (w przeciwieństwie do sejmu, w którym w 1992 jest jeszcze stosunkowo duży poziom spontaniczności, malutkie kluby itd.). Rozpętana zostaje histeria (teczki niosą śmierć), TW Bolek lata na krótkiej smyczy, a umoczeni posłowie, przestraszeni uchwałą lustracyjną, zgodnie z przewidywaniami bezpieki odwołują niewygodny rząd.

Zastanawiająca jest rola JKM (autora uchwały lustracyjnej). Dał się podpuścić? Sam wykonywał zlecenie? Do układanki pasuje mi coraz więcej elementów. Np. JKM na jednym ze spotkań wyborczych wspomniał, że wniosek w sprawie uchwały lustracyjnej podpisali dwaj szefowie klubów, którzy sami byli agentami. (JKM twierdzi, że nie mogli odmówić, że na tym m.in. polegał "przypadek", umożliwiający uchwalenie uchwały lustracyjnej -- mi się widzi, że to przypadek nie był).

I to była moja własna teoria spiskowa :-)

anonim, August 11, 2010 10:08 Skomentuj komentarz


Dobre. Trzyma się kupy.

A teraz muszę dorobić wyszukiwarkę po komentarzach, bo w komentarzach mam coraz więcej treści równie istotnej co w notkach.

W.


Skomentuj notkę

Przewrót majowy w oczach Kremla

Książka

Kupiłem, bo chciałem się dowiedzieć czegoś więcej niż mówią polskie źródła i polskie komentarze (jedne gloryfikując, inne przeklinając bo czyn marszałka wiadomo - kontrowersje budził). A więc kupiłem.

Przewrót majowy 1926 roku w oczach Kremla

pod redakcją Bogdana Musiała i Jana Szumskiego

Wydawnictwo: Instytut Pamięci Narodowej
z serii: dokumenty
Oprawa: twarda
ISBN: 978-83-7629-059-1
Stron: 316
Wymiary: 150x210
Cena: 27.24 PLN

Przemyślenia

  1. Dzierżyński i Stalin dobrze wiedzieli, że Piłsudski na wojenkę z ZSRR się nie wybierał. Wiedzieli nie tylko z polskich gazet i wypowiedzi polskich polityków ale mieli naprawdę dobrych szpiegów, dobry wgląd w źródła, dobrze kalkulowali i dobrze wnioskowali. Mimo to, poza wąską grupą wtajemniczonych obowiązywała narzucona przez nich teza o zagrożeniu ze strony Polski, o jej sterowaniu przez Anglię, o konieczności mobilizacji i przygotowywania się do wojny.

    putin Gdy ktoś z aparatu władzy sowieckiej kwestionował tą tezę (a mając te same źródła i nieco rozumu łatwo to robić) od razu robiono z niego wroga i kula w łeb, bo tow. Dzierżyńskiemu nie przeszkadzało jak w pracy jest głośno (to cytat z Lenina). W ten sposób Stalin robił czystkę i niedługim czasie doprowadził do swojej absolutnej dyktatury. Ale nie o tym - chciałem upewnić się, że na Kremlu wiedziano, iż Piłsudski nie zaatakuje, że graniza zagwarantowana traktatem Ryskim mu pasuje.

  2. I tym kontekście widać, jak Putin na Westerplatte kłamał i to kłamał świadomie. Nie było żadnego spisku Polski i Anglii a tym bardziej Niemiec przeciwko ZSRR a 17 września to był drugi akt rozbioru Polski ustalonego przez Ribbentropa w traktacie z Mołotowem.
  3. Czy to ma jakiś wpływ na zrozumienie katastrofy w Smoleńsku? Ależ skąd! Przecież tam była mgła, nie powinno lądować mimo tego iż pijany prezydent im kazał grożąc, że ich zastrzeli.
  4. W załączniku umieszczam biuletyn IPN traktujący nieco na ten temat. Do poczytania. Szczególnie polecam tekst Dominika Smyrgały.

Kategorie: to czytam, _blog


Słowa kluczowe: kreml, Dzierżyński, Piłsudski, Stalin, WKP(b), KPZR, Putin


Pliki


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
26 lipca 2010 (poniedziałek), 23:21:21

Festiwal w Bayreuth

Skoro w tym roku, jak zwykle nie pojechałem na Prompsy to na festiwal w Bayreuth też nie pojadę. Zbyt długie słuchanie Wagnera robi z człowieka faszystę.

Kategorie: muzyka, _blog


Słowa kluczowe: Festiwal w Bayreuth, Wagner, faszyzm, bawaria


Komentarze: (2)

w34, August 4, 2010 09:57 Skomentuj komentarz


Ktoś powiedział (może Wody Allen?), że jak się zbyt długo słucha Wagnera to można zostać faszystą. Coś w tym jest.

jacek, September 8, 2010 10:52 Skomentuj komentarz


powiedział:
"nie mogę za długo słuchać Wagnera. Od razu mam ochotę napaść na Polskę".

:-).
coś w tym jest.
czytam książkę o Wagnerze i jego żonie Cosimie. Albo - odwrotnie - o niej i o nim.
strasznie antyżydowscy byli, ale bardziej werbalnie niż czynnie. W bliskim otoczeniu Wagnera byli Żydzi i jakoś nie tylko ich nie zjadł, ale z nimi współpracował.
Wagner poza antysemityzmem był w ogóle dość paskudnym typem...

ale być może nawet Wagner ma zasługi dla Żydów :-).
Podobno Teodor Herzl utrzymywał, że idea syjonizmu zrodziła się w jego głowie w czasie słuchania Tannhausera :-)))
Skomentuj notkę
26 lipca 2010 (poniedziałek), 23:23:23

iPhone jest ...

Po kilku latach używania kieszonkowych Windowsów (przypomnę sobie: iPAQ HP1915, MDA-I, małe MDA-III, Omnia) przechodzę na iOS4 na moim iPhonie 3GS cokolwiek to znaczy. O tych iPAQ'ach sporo tu napisałem, nawet na tym ostatnim sporo napsioczyłem. Zobaczymy jak będzie z tym iPhonem, bo to różnie mówią.

Na pewno to coś nowego w moim życiu.


Kategorie: informatyka, telekomunikacja, internet, _blog, obserwator


Słowa kluczowe: iphon, styl życia, ios, mda, pda, omnia, iPAQ


Komentarze: (1)

kripero, July 27, 2010 14:40 Skomentuj komentarz


WITAJ W KLUBIE :-)
Skomentuj notkę
1 sierpnia 2010 (niedziela), 17:40:40

Bolesław Prus - Lalka i dwie ekranizacje filmowe

Bardzo lubię tą książkę, a iPad i ebooki dają mi kolejną możliwość przeczytania uważnie wszystkich dialogów. Do tego bardzo lubię obie wersje filmowe więc dziś zrobiłem sobie małe porównanie zawarte w tabelce poniżej. Co bardziej widoczne osoby pozwalam sobie wyróżnić aby było widać.

 

  Wersja kinowa Wersja telewizyjna (serial)
Reżyseria Wojciech Has Ryszard Ber
Rok produkcji 1968 (późny Gomułka) 1977 (późny Gierek, Szczepański)
Muzyka Wojciech Kilar Andrzej Kurylewicz
Czar trwania 151 minut serial telewizyjny, 9 odcinków po 78 minut

Stanisław Wokulski Mariusz Dmochowski Jerzy Kamas
Izabela Łęcka Beata Tyszkiewicz Małgorzata Braunek 
Ignacy Rzecki Tadeusz Fijewski  Bronisław Pawlik
Tomasz Łęcki Jan Kreczmar Emil Karewicz
baronowa Krzeszowska Halina Kwiatkowska Alina Janowska
baron Krzeszowski Wiesław Gołas  Czesław Wołłejko
Kazimiera Wąsowska Kalina Jędrusik Barbara Wrzesińska 
Kazimierz Starski Andrzej Łapicki Roman Wilhelmi 
Julian Ochocki Jan Machulski Andrzej Zaorski
prostytutka Magdalenka Anna Seniuk ---
Suzin Bernard Ładysz (bas, poznaje się go po głosie) Aleksandr Kaliagin
kamieniarz Węgiełek  Marian Opania Marian Łaszewski
Stawska Helena --- Marta Lipińska 
Szlangbaum Henryk Kazimierz Ostrowicz, Andrzej Płocki ?? Piotr Fronczewski
subiekt Lisiecki  Bogumił Kobiela Wojciech Pokora
subiekt Klein Krzysztof Litwin  Stefan Friedmann
licytant  Jan Kociniak  Władysław Dewoyno
Mraczewski Julian Jabczyński Jan Englert
Maruszewicz  Zdzisław Maklakiewicz  Zdzisław Wardejn

Kategorie: to lubię, film, _blog, notatka, notatka / film


Słowa kluczowe: lalka, wojciech has, film, bolesław prus, kino


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
3 sierpnia 2010 (wtorek), 17:37:37

Wojna o krzyż na Krakowski Przedmieściu

No to zróbmy sobie mały test. Zacznę od pytań.

* * * * * * * *

Pytanie #1:
Jaki jest Twój stosunek do ekologów, przypinających się do drzew by zablokować przecinającą dolinę Rospudy budowę obwodnicy Augustowa?
- Ekologia jest bardzo ważna. Dobrze, że protestują inaczej dla naszych dzieci nie pozostanie nic z piękna naszej ziemi.
- Mieszkańcy Augustowa są ważniejsi niż żaby! Należy czym prędzej wybudować tą obwodnicę bo nie da się żyć w mieście, przez które stale przejeżdża 5 ciężarówek na minutę?

Pytanie #2:
Jaki jest Twój stosunek do ludzi, którzy swoimi ciałami bronią postawionego na Krakowskim Przedmieściu przez harcerzy krzyża upamiętniającego katastrofę Smoleński?
- Opozycja prowadzi niegodną politykę grając krzyżem, którego miejsce jest w kościele. Należy natychmiast krzyż usunąć i nie tworzyć legendy byłego prezydenta.
- Ta grupa obywateli (podkreślam - obywateli) reprezentuje znaczną część społeczeństwa, dla której upamiętnienie tej tragedii w ten sposób jest ważne. Czy rzeczywiście tak jest, że konserwator zabytków jest ważniejszy niż tak znaczący ruch społeczny?

* * * * * * * *

A może olejmy emocje, dajmy sobie spokój z prowokacją niektórych polityków i mediami, tą prowokację wspierającymi we władnym interesie i przejdźmy do meritum obu tych spraw? W obu przypadkach chodzi o to jaka ma być Polska, jakie ma być środowisko w którym żyjemy, o to kto jest podmiotem a kto tylko przedmiotem wykorzystywanym przez tych, którzy uważają, się na jedyne podmioty. Myślenie nie boli, więc myślmy a nie powtarzajmy to co podaje nam do powtarzania TVN i Wyborcza.

Ale zastanawiając się nad tym jaka ma być Polska należy dobrze się zastanowić nad swoim światopoglądem. Bez takie refleksji z odpowiedzi zgodnych z tezami Gazety Wyborczej można wylądować w świecie tez ojca Rydzyka, czyli z oszołomstwa w oszołomstwo a przekonany jestem, że właśnie o to diabłu i politykom chodzi. A więc zastanawiające się jaka ma być Polska może należy wyjść do tego skąd jestem, kim jestem i dokąd zmierzam. Może należy zadać sobie pytanie: czy pan Bóg jest czy też może go nie ma? A może warto przemyśleć tezę, czy może życie ma jakieś znaczenie czy też jestem przypadkiem i liczy się tylko dziś, może jutro?

Każda odpowiedź wynikająca z myślenia jest dobra a im więcej myślenia tym lepiej, bo bliżej prawdy i Prawdy (piszę z dużej litery, ale nie chodzi mi tu o tytuł pewnej gazety z lat dawnych). Każda odpowiedź jest dobra bo rodzi indywidualność a nie wtłacza nas proste odpowiedzi typu "to oszołomy od Rydzyka" albo "precz z liberałami".

Do przemyślenia tego tematu czuję się dziś zachęcony. Skąd jestem? Poco jestem? Dokąd zmierzam i jak się to ma do akcji na Krakowskim Przedmieściu.


Michał - thx. za prowokację. Bez niej nie chciałby by mi się tego napisać, ale czy to pisanie miało sens to już musisz ocenić sam.

Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: krzyż, smoleńsk, tragedia smoleńska, krakowskie przedmieście, wojna o krzyż


Komentarze: (15)

anonim, August 3, 2010 17:54 Skomentuj komentarz


Kopiuje w FaceBooka

Pawel Tutka: Gdyby rząd wiedział jaka głośna będzie awantura z krzyżem... to zapewne dzisiaj rozmawiano by o 33% podatku VAT.

g, August 3, 2010 22:48 Skomentuj komentarz


Jestem właśnie po szkle kontaktowym.
Tam awantura z krzyżem świetnie się sprzedaje.
Czemu rząd miałby chcieć o vacie rozmawiać ?

Michal, August 3, 2010 20:22 Skomentuj komentarz


Hmm... To Ty mnie teraz sprowokowałeś... aby o tym wszystkim pomyśleć (i to najlepiej jakoś teraz a nie znowu 'kiedyś').

Może jakby ktoś pomyślał o żabach ratując mieszkańców Augustowa to inaczej zaprojektowałby obwodnicę.
Może jakby ktoś pomyślał przed ogłoszeniem "przenoszenia" krzyża..

anonim, August 3, 2010 22:44 Skomentuj komentarz


Sądzisz że ktoś nie pomyślał ?
Oj byłby ten krzyż solą w oku dla obecnego prezydenta.
A tak, ludzie szybciej zapomną...

w34, August 4, 2010 09:44 Skomentuj komentarz


Bo ja jestem ...

Ja jestem pro, ja jestem pro, ja jestem pro,
Ja jestem pro, ja jestem prowokator.

Pamiętasz?

Wiem, że tu zupełnie nie na temat ale znalazłem i sobie tu zachowuje.

W34.

************************************************

Ja jestem pro, Jerzy Klesyk

Ja jestem pro, ja jestem pro, ja jestem pro,
Ja jestem pro, ja jestem prowokator.
Pionek historii, władzy trzon,
Co wyzwala w was emocje, burzy krew!
Ja funkcjonariusz nieuchwytny,
Po cichu zjawiam się i niknę,
I z igły widły robię, wodę z mózgu, ludu gniew!

To ja wyciągam ludzi na zwierzenia
I ja najgłośniej zawsze w tłumie krzyczę,
A jeśli mi uwierzą i jeśli zawtórują,
To wielu z nich dość długo będzie milczeć!

To ja wychodzę, gdy nadchodzi ciemność,
Człowieka szukam, który dzisiaj zgrzeszy.
Być może go obrażę, być może się uniesie.
Bo chcę uderzyć, lecz niech on uderzy pierwszy!

To ja szeptałem w uszy przed wiekami,
Że czarownice stanowią wielkie zło.
I wystarczyło potem, by jeden wskazał palcem,
A już krzyczeli wszyscy: Na stos! Na stos! Na stos!

Na moim grzbiecie Neron stawiał stopę,
Ja byłem gotów na każde zawołanie.
To ja nad brzegiem Tybru nocami mordowałem
I ja krzyczałem potem: To wszystko chrześcijanie!

To ja pracuję i drukuję nocą,
Ulotki się rozklei jutro w mig.
I wszyscy się dowiedzą, i wszyscy się dowiedzą,
Że taki jeden w kraju to Żyd, Żyd, Żyd!

To ja pisuję artykuły w prasie,
Od których już z daleka czujesz swąd.
To wszystko jest celowe i dobrze przemyślane,
Niech ktoś zareaguje i popełni błąd!

Aa, August 4, 2010 09:20 Skomentuj komentarz


Krzyz - chrzescijanski symbol meczenskiej smierci Chrystusa (nie siegam dalej wstecz). Dla katolikow symbol kultu, dla innych: narzedzie zbrodni.
Krzyz pod palacem i sejmem - dzielo polskich katolikow (glownie narodowych, ziejacych nienawiscia do innych wyznan, glownie do Zydow).
Polska (RP) - religia dominujaca rzymski katolicyzm. Przez część swojej historii Rzeczpospolita Polska była jendak panstwem niepodległym, wieloetnicznym i wielowyznaniowym.
Krzyz wiec jako katolicki symbol kultu ma swoje miesce w swiatyni katolickiej a nie we wspomnianych miejscach publicznych.
Ciekawe tylko jak sobie z tym poradzi rzad. Tyle na temat.



w34, August 4, 2010 09:45 Skomentuj komentarz


Ojej!

Wolność słowa, wolność bloga.

Hocus, August 4, 2010 13:06 Skomentuj komentarz


A czy Ciebie też boli w krzyżu? ;-)
http://hocus.3a.pl/krzyznet.jpg

Aa, August 4, 2010 16:10 Skomentuj komentarz


Hehe
Szczerze mowiac to czasem pobolewa, ale nie jest to skutkiem zlej POstawy ale dyskopa(r)ti.

w34, August 5, 2010 16:45 Skomentuj komentarz


Uzupełniający dialog z Mariusze, przenoszę z FaceBooka

##########################################
Mariusz:

Barierki są Wojtku zawsze obustronne... bariery niefizyczne są często gorsze od tych fizycznych... szkoda, że pod jednym z wczorajszych wpisów nie napisałeś mi, jak Ty byś postąpił w takiej sytuacji

##########################################

Wojtek:

Mariuszu - ja naprawdę nie wiem. Ja już wiem, że walka ze skutkami zaniedbań (albo celowych działań) na wyższym poziomie powoduje tylko to, że pojawią się inne nieprzyjemne skutki. No bo co - usuniesz na siłe? Kogoś pokrzywdzisz. Zostawisz? ...Masz dużą grupę niezadowolonych i argument, że ciemnogród atakuje.

Nie znam rozwiązania na tym poziomie - ale mam diagnozę na innym i ta diagnoza mówi, że "grzech". Grzech traktowania siebie jako najważniejszej istoty we wszechświecie, swoich potrzeb i zachcianek, jako czegoś czemu musi być bezwzględnie podporządkowane wszystko, grzech żądzy władzy, którą należy zdobyć za wszelką cenę i na koniec, choć może to powinno być na początku, grzech nie właściwej relacji ze Stwórcą, który stworzył każdego z nas i całe ten świat. Grzech jest moim problemem i grzech jest problemem tych, którzy swoimi działaniami doprowadzili do sytuacji na Krakowskim,,,,, ale też do tego że nasze państwo jest takie popieprzone, że Europa się sypie, że na świecie mamy głod, nędzę i cierpienie.

Widzisz jak łatwo przeskoczyłem z tego konkretnego przypadku do bardzo, ale to bardzo ogólnej zasady światopoglądowej (o którą pewnie też z wieloma będzie można się spierać trwając w kolejnym grzechu). Ale zaraz zejdę z powrotem na poziom Krakowskiego.... Grzech jest problemem, ale z tym grzechem każdy z nas może sobie poradzić. Ja jakoś próbuję, gadam z o tym z moim Szefem, on mówi mi co mam robić ale potem znowu robię swoje (czytaj: grzech), więc potem znowu gadam. Fajne jest to, że wiem coraz więcej, że widzę bardziej i co ważne, coraz bardziej poznaję JEGO. To jest zasada, którą próbuję stosować i przypuszczam, że ona też była by rozwiązaniem problemy tego krzyża, gdyby za kawałkiem drewna, albo za ideą, albo antyidea pojawił się prawdziwy Bóg i do niego ludzie by się odwoływali.

No i dochodzę do mojego rozwiązania:
- modlitwa - można samemu gadać z Szefem, prosząc o przebudzenie dla siebie i dla tego kraju, od polityków zaczynając. Były wybory - była okazja by
http://pp.org.pl/wojtek/index.php?id=31277
ale tetaz też należy
http://pp.org.pl/wojtek/index.php?id=30573
- proszenie o myślenie - to też można. zamiast przekonywać do jakiegoś działania proponować szukanie zasad, a dokładnie szukanie Boga, którzy ustawił zasady.

To moja propozycja - tego dzisiejszego konfliktu nie rozwiąże, ale może przyszłe? może jakieś przebudzenie, jak to z XVI wieku w Polsce albo z przez 20 lat u Zulusów? A jeżeli nawet nie będzie przebudzenia to może ten, lub tamten, może wieczność bo przecież życie ludzkie jest takie krótkie.

Mam nadzieję, że złapałeś o co mi chodzi w tej pisaninie. Jak nie - jestem do dyspozycji.

W.

#########################################

Mariusz:

@W: myślę, że załapałem i w pełni się zgadzam, że chodzi o egozimy, niezależnie od tego czy zakwalifikujemy je z punktu widzenia wiary , czy też świecko, - nazwijmy je "misie" (wydaje MI SIE, chce MI SIE etc). Więc te Misie rozszarpują k...ażdą społeczność i ten trend nie jest dobry. Dziękuję za odpowiedź.
Ja chyba z tymi ludźmi spróbowałbym porozmawiać. Bez kamer. I niekoniecznie na ulicy. Bo tak naprawdę chyba, nie chodzi im wcale o ten krzyż, w tym miejscu. Zobacz więcej

anonim, August 9, 2010 17:46 Skomentuj komentarz


Z FaceBooka:
**************************
Tomasz Wawrzyczek:
Macierewicz mówi o powszechnej akceptacji obecności krzyża. No to ja jestem jakiś margines, bo jestem wbrew. Nie w tym miejscu.

**************************
W34:
No bo jesteś zmanipulowany przez ideologie antyPIS. Spróbuj nieco obiektywnie, zapomnij o Kaczorach:

- w Polsce do upamiętniania służą krzyże, niekoniecznie w kontekście religijnym. Zobacz - masz krzyż pod kopalnią Wujek, masz krzyże przed stocznią w Gdańsku, masz krzyże od Poznania '56 ale (!) masz też krzyże na każdym ostrzejszym zakręcie, gdzie wracały ostre chłopaki z dyskoteki i nie wyrobili. Krzyżem się upamiętnia - to fakt nr 1. Oczywiście możesz go nie akceptować.

- w katastrofie smoleńskiej zginęło sporo ważny ludzi - takie rzeczy się upamiętnia. Zobacz - masz upamiętnienia katastrofy w 82, w 87 a nawet na Krowiarkach jest tablica (z krzyżem) upamiętniająca wypadek lotniczy z 1969. Czy uważasz, że tej katastrofy nie należy upamiętniać? Zrobili to już na Węgrzech a w Polsce?

- w tej katastrofie oprócz innych zginął prezydent i dużo osób z jego kancelarii. Ten wyjazd był wyjazdem na prezydenckim więc gdzie to upamiętnić? W sejmie? przez budynkiem rządu? a może na stadionie Legii? Jakie miejsce proponujesz?

- w tym miejscy, w tygodniu żałoby narodowej pojawiło się kilkaset tysięcy ludzi i postawiło krzyż. Oczywiście można ich olać, bo w końcu kim oni są, jakie myślenie reprezentują, jaką opcje popierają. Demokracja owszem, ale nie dla oszołomów. Tylko czy takie podejście do tych ludzi jest demokratyczne? Zobacz, że na JK głosowała prawie połowa wyborców. Czy ci ludzie się nie liczą?

- a niby dlaczego "krzyż ma zniknąć z przestrzeni publicznej"? To jakiś nowy dogmat. Ja nie jestem katolikiem ale żyję w kraju, gdzie szanuje się innych - przynajmniej tak mi się wydaje.

Ale jeżeli chcesz się przyłączyć do walczących z mitologizowaniem Lecha Kaczyńskiego to ciągnij tak dalej, tylko co Ci zostanie za 40 lat jak rządzić Tobą będą Twoje dzieci, nie mające skąd odwołać się do wartości innych niż piwo Lech i napój energetyzujący.

Aa, August 13, 2010 13:52 Skomentuj komentarz


A ja sie nie zgadzam, a co, wolno mi.
Brak akceptacji powszechnej krzyza nie jest wynikiem zadnej manipulacji antyPIS! To tak jakby nieakceptowanie krzyza jako symbolu odwolywalo sie do wrogow PIS a zwolennikow PO. Ja nie mieszam sie do polityki, obserwuje jedynie ale na krzyz nie zgadzam sie.
Jesli w gre wchodzi jakas manipulacja, to owszem narod jest zmanilupowany ale symbolem krzyza ktory wykorzystuje sie wszedzie, jak powiedziales, nawet bez zwiazku z religia.
Ale ten brak zwiazku to pozor: POlska jest nieoficjalnie krajem katolickim gdzie symbole religijne sa naduzywane nawet w kontekscie pozornie nie majacym z religia nic wspolnego. I tak: cos sie nie podoba? protestujemy? KRZYZ! Zaslonmy sie Chrystusem ktory jest jednak "jakims" autorytetem w panstwie poddanym KRK. Kto sie odwazy podniesc reke na obronce krzyza?

Polska zawsze silnie byla zwiazana z kosciolem, za silnie przez setki lat. Utknal nam ten krzyz w glowach tak ze trudno logicznie myslec i uzywac rozsadnych argumentow.
Kosciol (czyt. krzyz) kojarzy sie takze z walka Polski o niepodleglosc, byc partyjnym znaczylo odejsc od kosciola.
50% glosowalo na Kaczynskiego ale to nie znaczy ze glosowalo na wszechobecnosc krzyza i KK.
Piszesz ze zyjesz w kraju gdzie szanuje sie innych. Bzdura. Nie szanuje sie. Bo przemyca nam sie chrzescijanskie symbole (powinnam powiedziec katolickie jednak) do swieckim miejsc. RP ma byc panstwem swieckim. Wykorzystywanie krzyza to naduzycie i ja sie sprzeciwiam.

A tak na zakonczenie to przypomne ze krzyz cale lata zle sie kojarzyl, wykorzystywany np w krucjactach do "nawracania" niewiernych. Teraz garstka biednych staruszkow ktorym ten krzyz zamotal w glowach, czesto pelnych nienawisci do innych wyznan (zydow), przekonana o koniecznosci wielkiej misji robi sobie cyrk w centrum stolicy.

g, August 15, 2010 20:03 Skomentuj komentarz


Aa, troszeczkę kontekstu historycznego przytaczasz, ale dzisiaj okoliczności są inne.
Przypomnijmy fakty. Ale od początku tzn. od 14 kwietnia, a nie od dnia próby przenoszenia. Krzyża nie postawiły władze państwowe, ani hierarchia kościelna, ani zwolennicy PiS na wiecu.
Krzyż postawili harcerze.
A dlaczego go postawili ?
Ponieważ Polacy, w dość dużej liczbie ludzi i chyba raczej spontanicznie, żałowali śmierci prezydenta i innych i zbierali się w jednym miejscu. A naturalne jest, że w kraju chrześcijańskim (katolickim, protestanckim, prawosławnym) taka żałoba łączy się z symbolami religijnymi.
Pewna liczba ludzi ma tę przypadłość, że w takich chwilach, nachodzi ich pamięć historyczna.
Oczywiście nie wszyscy żałowali bardzo, nie wszyscy głęboko, ale spora grupa właśnie tak.
Czy widzisz tu jakiś atak krzyżem ?
Owszem manifestowano religijnie (krzyż) w sprawie państwowej (śmierć przedstawicieli władzy).
Ale robili to ludzie. I robili to spokojnie.
A to nie to samo co pójście na wojnę z mieczem i krzyżem. To nawet nie to samo co rozwieszenie krzyży w urzędach zadekretowane przez władzę, albo religia w salach szkolnych.
Myślę że to był kawałek historii, o której będzie się pamiętać.
Wtedy krzyż nie budził powszechnej kontrowersji.
Coś dziwnego stało się cztery miesiące później. Dziwne to byłoby jedynie dla kogoś, kto nie znałby partyjnych sporów w kraju nad Wisłą. Załóżmy na chwilę, ze ich nie ma.
Oto najpierw stała się katastrofa, w której zginęli przedstawiciele władzy. Ludzie najpierw żałowali, potem wybrali nową władzę. Wydawało by się że ta, zadowolona, że ludzie tak bardzo władzę żałować potrafią, powinna miejsce jeszcze bardziej upamiętnić. Ale nie, ta w pierwszym odruchu rządzenia postanowiła troszeczkę pamięć ludzi o tym żałowaniu władzy zatrzeć (tzn. krzyż przenieść z miejsca, które wszyscy pamiętali i które jest godne, do miejsca, w którym szybko by o nim zapomniano i które też jest godne).
Dziwne jest to tym bardziej, że nawet Ci ludzie, którzy wybrali nową władzę, też, jak sami mówili wtedy, żałowali.
Dziwne jest też to, że hierarchia kościelna na przeniesienie krzyża łatwo się zgodziła, co czyżby świadczyło o tym, że państwo jest jakoś wyznaniowe ?
Tak więc moje pytanie jest takie: po co było ten krzyż przenosić ?
Aa, czy przed awanturą o przenoszenie, krzyż też Ci przeszkadzał ?
Jeśli nie, to znaczy że ktoś Cię sprowokował.
Może i odpowiesz że tak, przeszkadzał. Ale w takim razie, w tej właśnie historii, chyba jednak, tak mi się wydaje, to Ty właśnie atakujesz.

Aa, August 16, 2010 13:40 Skomentuj komentarz


Moze moj tekst rzeczywiscie nie jest w lagodnym tonie ale to skutek mojej irytacji cala sytuacja.
Wiec tak: nie ma chyba nikogo ktorym smolenska katastrofa nie wstrzasnela. Zgineli ludzie, (jak w innych katastrofach)ale byli to ludzie sczczegolni dla nas Polakow wiec jak najbardziej zasluguja na zalobe. Narodowa. Nikt w to nie watpi. Kwestia jest tylko czy na pewno Wawel byl odowiednim miejscem i czy krzyz jest odpowednim symbolem upamietniajacym pamiec po ludziach reprezentujacych panstwo swieckie. A Wawel to przeciez miejsce dla ludzi jednoznacznie okreslonych przez historie. A czy prezydentura sp. L. Kaczynskiego byla jakas wybitna?
Palac prezydencki czy sejm nie sa odpowiednim tlem dla krzyza bo to symbol nie wszystkich Polakow a rzad i prezydent tak.
Czy krzyz mi wczesniej przeszkadzal?
Sam krzyz nie (mam jeden na lancuszku i czasem nosze)ale narzucanie, przemycanie symboli (zawsze jest podtekst) tak. Nie chce zadnych symboli religijnych w miejscach swieckich, nie chce religii w szkole, krzyzy w klasach. od tego sa salki parafialne, wiec jak ktos chce na religie chodzic jest tam mile widziany.
Wiec wg Ciebie sa dwa wyjscia: albo mnie sprowokowano albo atakuje. A moze bronie sie po prostu przed czyms co chca mi na sile narzucic?

g, August 17, 2010 22:01 Skomentuj komentarz


Ciekawa wypowiedź w sprawie krzyża i nie tylko, osoby, o której powiedziałbym że jest z drugiej strony barykady.
Trochę długie ale warto przeczytać.

Wywiad z Marią Szyszkowską w Rzeczpospolitej.

Co pani myślała, oglądając relację z próby przeniesienia krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego?
Że osoby modlące się pod krzyżem to fanatycy religijni. Jednak uważam, że nie należy im przeszkadzać, jeśli modlitwa jest sensem ich życia, jeśli są przekonani, iż postępują właściwie. A poza tym przecież nie stoją na środku jezdni, nie tamują ruchu. Dlatego zbulwersowały mnie słowa wicemarszałka Niesiołowskiego.
Co takiego dokładnie?
W jego wypowiedziach była wielka pogarda dla modlących się pod krzyżem! Byłam tym przykro zaskoczona. Nie bierze się pod uwagę woli mniejszości, która żąda, aby krzyż pozostał przed pałacem. A przecież tyle mówi się o tym, że demokracja to ustrój, który szanuje oczekiwania rozmaitych mniejszości.
Pani zdaniem krzyż powinien przed Pałacem Prezydenckim pozostać?
Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Ten krzyż jest szczególny. Ktoś postawił go, aby być bliżej zmarłego prezydenta. Ulica jest wprawdzie wspólna, ale uważam, że nikomu, naprawdę nikomu, nie powinna przeszkadzać grupa modlących się ludzi. A poza tym mamy krzyże upamiętniające zmarłych zarówno przy polnych drogach, szosach, jak i na ulicach miast.
Jak to? To nie jest już pani zwolenniczką zdejmowania krzyży w miejscach publicznych?
Uważam, że krzyż powinien być w świątyniach, ewentualnie w miejscach upamiętniających poległych. Jeśli poważnie traktuje się koncepcję państwa demokratycznego, to powinno być ono neutralne światopoglądowo. Przecież w szpitalu są ludzie rozmaitych wyznań, a wisi tylko jeden typ krzyża. Poza tym w Polsce żyją agnostycy, ateiści, ludzie bezwyznaniowi, wyznawcy religii niechrześcijańskich. Czym innym jest stosunek do Boga, a czym innym rozwiązywanie spraw publicznych, które powinno być wolne od nacisku jakiegokolwiek wyznania religijnego. Poza tym w ustroju demokratycznym istnieje wymóg szacunku dla mniejszości, także religijnych.
Uważa pani, że mniejszości religijne nie są w Polsce szanowane?
U nas narzucany jest światopogląd katolicki. Nie chcę przez to powiedzieć, że moralność katolicka jest wadliwa – zostałam w niej wychowana. Ale przecież walczyliśmy o państwo wieloświatopoglądowe, o społeczeństwo obywatelskie, inne niż w PRL. A tymczasem, gdy są jakieś spory przy stanowieniu ustaw, następuje milczące odwołanie do prawa naturalnego w ujęciu tomistycznym, czyli ujęciu Kościoła katolickiego. Nie mówi się o tym, że jest wiele teorii prawa naturalnego. Kto inny, jak nie ustawodawca, powinien się wznieść ponad własny światopogląd, tak, by nie narzucać go całemu społeczeństwu? Stąd bardzo ważny postulat państwa neutralnego światopoglądowo.
Wielu komentatorów wydarzeń z Krakowskiego Przedmieścia twierdzi, że szwankuje konstytucyjny zapis o neutralności światopoglądowej państwa. Pani też tak myśli?
Polska jest państwem katolickim, a nie neutralnym światopoglądowo. Nikt, czy to prawica, czy lewica, nie ma odwagi uchwalić ustawy, która pozostawałaby w sprzeczności z etyką katolicką. Podaje się argument, że Polacy w większości są katolikami. Tylko ile w tym deklaracji, a ile prawdy? Nie krytykowałabym, gdyby jawnie powiedziano, że jesteśmy państwem katolickim. Tymczasem w konstytucji jest napisane, że Polska to państwo demokratyczne. Nie zauważam tego, ale jeśli faktycznie mamy nim być, to choćby z tego względu nikt nie powinien przeciwstawiać się mało licznej grupie modlącej się pod krzyżem.
A jest zupełnie inaczej. Niektórzy widzą w tym słabość państwa.
Dziwią mnie takie rozważania. Dlaczego mówi się, że państwo powinno być silne tylko wtedy, gdy chodzi o przeniesienie krzyża, a jednocześnie aprobuje się wszelkie jego słabości. Podstawowe bolączki społeczeństwa jak: bezrobocie, sprawy gospodarcze, zdrowotne, problemy emerytów nie są rozwiązane. A to jest obowiązek państwa. A sprawa powodzi? Gdyby na początku ogłoszono stan klęski żywiołowej, wiele spraw byłoby można rozwiązać z korzyścią dla powodzian. Dlaczego nikt nie zarzucał wtedy państwu, że jest słabe?
To dlaczego teraz, pani zdaniem, pada argument o słabości państwa?
Myślę, że politycy nie chcą narazić się episkopatowi, zwracając się do niego z prośbą, aby rozwiązał ten problem. Uważam, że to jest sprawa tylko i wyłącznie władz Kościoła katolickiego i spór powinien rozstrzygnąć ktoś, kto ma autorytet.
Czyli kto?
Kardynał Glemp.
Ale episkopat twierdzi, że Kościół nie jest stroną w sporze, a w całej sprawie nie chodzi o krzyż, ale o to, co politycy mogą ugrać.
Zgadzam się z tym, że Kościół nie jest stroną w tym sporze. Uważam tylko, że powinien się tą sprawą zająć, by uszanować wolę modlących się ludzi. Poza tym krzyż jest symbolem religijnym i żaden z polityków nie powinien go ruszać. Natomiast rozumiem, dlaczego Kościół odwleka taki moment. Jest w trudnej sytuacji. Wygodniejszy byłby dla niego stan harmonii ze wszystkimi stronami, które oczekują jego poparcia. W razie takiego czy innego zwycięstwa politycznego zyskuje wtedy za to pewne przywileje. A proszę nie zapominać, że o jego poparcie jawnie stara się Prawo i Sprawiedliwość, a także, choć po cichu, Platforma Obywatelska.
Mamy więc walkę krzyżem?
Niewątpliwie tak. Chociaż ci, którzy modlą się pod krzyżem, robią to w dobrej wierze. W większości są to ludzie prości, słabo wykształceni, którzy nie zdają sobie sprawy, że zachodzi tu jakaś manipulacja. A prawda jest taka, że toczy się silna walka Platformy Obywatelskiej przeciwko PiS. Tak jak kiedyś za pomocą zręcznych, a zarazem brzydkich posunięć udało się wyeliminować z życia publicznego Samoobronę, tak teraz u podłoża walki o krzyż leży chęć eliminacji PiS z życia publicznego. To byłoby groźne z wielu powodów. PiS jest partią ideową, krzewi patriotyzm. W działaniach Platformy Obywatelskiej żadnych idei oprócz prywatyzacji Polski nie umiem odnaleźć. Poza tym nie chciałabym na powrót żyć w państwie jednopartyjnym. Wielopartyjność jest jednym z istotnych warunków demokracji.
W sprawę krzyża angażuje się też SLD.
To jest przykład gry politycznej. SLD, które organizowało ostatnią manifestację, nie protestowało przeciwko krzyżom w miejscach publicznych, gdy sprawowało władzę. Wręcz odwrotnie, Leszek Miller i Aleksander Kwaśniewski zabiegali o aprobatę Kościoła. Nie chcieli się też zgodzić na ustawy, które byłyby sprzeczne z etyką katolicką. Dlatego to, co robi teraz SLD, jest nieprzyzwoite, wzmaga podziały w społeczeństwie.
A może zamiast krzyża powinien być wybudowany pomnik ku czci Lecha Kaczyńskiego?
Raczej nie. Jest za dużo pomników, a poza tym miałam pretensje do Lecha Kaczyńskiego za to, że nie rozmawiał ze społeczeństwem. Wtedy przynajmniej Polacy mieliby świadomość, że przedwyborcze zamiary PiS są nadal aktualne, tylko – dopóki nie dojdzie znów do władzy – niemożliwe do spełnienia. Zresztą uważam, że wiele zapowiedzi ze strony Prawa i Sprawiedliwości było trafnych, łącznie z tą, by zbadać legalność osiągniętych w Polsce fortun. Uważam jednak, że należy się szacunek tym, którzy chcą pomnika, zwłaszcza że blisko połowa społeczeństwa głosowała w wyborach prezydenckich na Jarosława Kaczyńskiego. Choćby z tego względu należy to rozważyć, a nie odnosić się z pogardą do takiego pomysłu. Jeśli przed pałacem stoi pomnik Poniatowskiego, to może stać i inny.
Skoro w pani odczuciu pomnik nie jest potrzebny, to może zadowala panią odsłonięta na ścianie Pałacu Prezydenckiego tablica ku czci ofiar?
Tablica jako sposób upamiętnienia ofiar tragedii była dobrym pomysłem, ale okoliczności jej umieszczenia były skandaliczne.
Dlaczego?
Pracownicy Kancelarii Prezydenta, który wygrał wybory niewielką przewagą głosów, nie powinni byli po cichu, bez udziału rodzin tych, którzy zginęli, zajmować się tą sprawą. Nie wspominając o tym, że byli oni zbyt niscy rangą, by brać udział w odsłonięciu. Nie słyszałam też, by były w tej sprawie jakieś konsultacje. To przejaw nieprzyzwoitości ze strony tych, którzy podjęli taką decyzję i brak szacunku dla Jarosława Kaczyńskiego oraz rodzin pogrążonych w żałobie.
A wracając do źródła tych wydarzeń, czyli tragedii smoleńskiej z 10 kwietnia. Pamięta pani, co robiła, gdy dowiedziała się o katastrofie?
Tak. Jechałam pociągiem z Nałęczowa do Warszawy na wykład. Nic jeszcze wtedy nie wiedziałam. Przeżyłam wstrząs dopiero, gdy weszłam do pustej sali wykładowej. Sekretarka powiedziała, że studenci poszli do domu, że stało się nieszczęście. Czułam przerażenie.
Przeżywała pani jakoś ten tydzień po katastrofie?
Cieszyłam się, że przez pierwsze dwa dni była atmosfera pojednania. Jednak głęboko w duchu czułam, że nie potrwa ona długo. Przypomniała mi się śmierć papieża Jana Pawła II. Wtedy też mówiono o powstaniu pokolenia JP2. Według mnie są to powierzchowne przemiany. Nie widzę, żeby to pokolenie było czymś szczególnym. Nie jest ani lepsze, ani gorsze od innych. A potem jeszcze głos pana Wajdy w sprawie pochówku prezydenta. Odebrałam to jako głęboki nietakt.
Niektórzy doszukują się w tych wydarzeniach odrodzenia polskiego mesjanizmu, a pani?
Uważam, że polski mesjanizm cały czas funkcjonuje. Ostatnie wydarzenia tylko go wzmocniły. Występuje poczucie, że Polacy mają do spełnienia misję nawracania, czy to grekokatolików, czy prawosławnych na katolicyzm. Mesjanizm jest w Polsce dość silny. Szczególnie zaznaczył się w kazaniach prymasa Wyszyńskiego. To jest poczucie, że mamy duchowo odrodzić Zachód. Zgadzam się, że jest on przesadnie zmaterializowany i trzeba mu wskazać jakąś ideę, a nie dobra materialne jako cel istnienia.
Brzmi to dość dziwnie w ustach osoby, która na czas papieskich pielgrzymek zamykała się w domu, zasłaniała okna i czytała "NIE" Urbana.
Wie pani, czułam, że te spotkania z papieżem nie prowadzą do odnowy duchowej, że jest w tym doza zakłamania. Społeczeństwu był potrzebny jakiś bohater, autorytet, ale nie po to, by jego słowa wcielać w życie.
Ale wtedy odbierano to jako niechęć do papieża, a nie do postaw Polaków.
W takim razie niesłusznie. Aczkolwiek cenię papieża Jana XXIII.
Mam wrażenie, że złagodniała pani w poglądach.
Nie złagodniałam. Nadal jestem wierna swoim przekonaniom. W PRL boleśnie odczułam brak wolności, którą bardzo cenię. A skoro tak, to nie mogę mieć pretensji, że ktoś modli się pod krzyżem, bo uważa to za swoją misję czy powołanie.
To może skoro broni pani PiS, wstąpi pani do tej partii?
Prawo i Sprawiedliwość nie stoi na gruncie wieloświatopoglądowości. Utrwala wyznaniowy charakter państwa. Ale jest mi bliski program społeczny tej partii. Cieszyłam się, gdy Lech Kaczyński zatrzymywał ustawy prywatyzacyjne. Gdy na koncercie Sławy Przybylskiej posadzono mnie obok Marii Kaczyńskiej, prosiłam, by mu to przekazała.
Prof. Maria Szyszkowska jest filozofem, politykiem lewicy, działaczką społeczną, wykładowcą akademickim. Była członkiem SLD i senatorem tej partii w latach 2001-2005
Skomentuj notkę
4 sierpnia 2010 (środa), 10:00:00

Prowokator (to lubię)

Ja jestem pro

Jerzy Klesyk

Ja jestem pro, ja jestem pro, ja jestem pro,
Ja jestem pro, ja jestem prowokator.
Pionek historii, władzy trzon,
Co wyzwala w was emocje, burzy krew!
Ja funkcjonariusz nieuchwytny,
Po cichu zjawiam się i niknę,
I z igły widły robię, wodę z mózgu, ludu gniew!

To ja wyciągam ludzi na zwierzenia
I ja najgłośniej zawsze w tłumie krzyczę,
A jeśli mi uwierzą i jeśli zawtórują,
To wielu z nich dość długo będzie milczeć!

To ja wychodzę, gdy nadchodzi ciemność,
Człowieka szukam, który dzisiaj zgrzeszy.
Być może go obrażę, być może się uniesie.
Bo chcę uderzyć, lecz niech on uderzy pierwszy!

To ja szeptałem w uszy przed wiekami,
Że czarownice stanowią wielkie zło.
I wystarczyło potem, by jeden wskazał palcem,
A już krzyczeli wszyscy: Na stos! Na stos! Na stos!

Na moim grzbiecie Neron stawiał stopę,
Ja byłem gotów na każde zawołanie.
To ja nad brzegiem Tybru nocami mordowałem
I ja krzyczałem potem: To wszystko chrześcijanie!

To ja pracuję i drukuję nocą,
Ulotki się rozklei jutro w mig.
I wszyscy się dowiedzą, i wszyscy się dowiedzą,
Że taki jeden w kraju to Żyd, Żyd, Żyd!

To ja pisuję artykuły w prasie,
Od których już z daleka czujesz swąd.
To wszystko jest celowe i dobrze przemyślane,
Niech ktoś zareaguje i popełni błąd!


Kategorie: poezja, to lubię, _blog


Słowa kluczowe: poezja, prowokator, Jerzy Klesyk, ja jestem pro


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
4 sierpnia 2010 (środa), 14:44:44

Foldery pocztowe

Po wielu latach pracy na różnych serwerach postanowiłem uporządkować nazewnictwo serwerów pocztowych. Wyszła taka lista, przy czym pogrubione oznacza prawdziwy plik a normalne link symboliczny do niego. Tyle tego jest, bo różni klienci IMAPa (Outlook Expres, OutLook 2000, OutLook 2007, Microsoft Mail Live, Thunderbird, Mail z MacOSa, Webowa wierórka i jeszcze jakiś Webowy, oraz klasyczne, tekstowe pine, elm, mutt oraz mail - każdy używa innego, a ja, jako zboczeniec używam wszystkich.

Oto lista:

sent
Sent
Sent Items
sent-mail
Sent Messages
Elementy wysłane
Wysłane

draft
Draft
drafts
Drafts
Kopie robocze

Trash
Deleted Items
Deleted Messages
Elementy usunięte

newspam
Junk E-mail

Aha - jakiejś logiki w tym nie ma!


Kategorie: informatyka, _blog


Słowa kluczowe: imap, foldery pocztowe, foldery, unix, poczta, email, e-mail


Komentarze: (1)

anonim, September 6, 2010 18:15 Skomentuj komentarz


Za sprawą Androida dokładam jeszcze do kolekcji folder "Wysłane" bo przecież nie może być tak, aby nowy system operacyjny przyjmował jakieś stare standardy typu "Elementy wysłane"
Skomentuj notkę
8 sierpnia 2010 (niedziela), 10:08:08

Ostatnio przeczytane (to czytam)

Mam ostatnio ciąg do książek, historycznych głównie. Na temat przemian ustrojowych ostatnich lat przeczytałem (co najmniej, bo nie pamiętam wszystkiego) takie pozycje:

#1

Państwo czyli kłopot

Rafał Matyja

Wydawca: Ośrodek Myśli Politycznej
Rok wydania: 2009
Ilość stron: 216 s.
Oprawa: miękka
Wymiar: 125x195 mm
EAN: 9788360125243
ISBN: 9788360125243

Fajnie, że ludzie myślą, że mają takie teorie, że zastanawiają się nad państwem i nad naszym państwem konkretnie.

#2

SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii

Sławomir Cenckiewicz Piotr Gontarczyk

Wydawca: Instytut Pamięci Narodowej, IPN
Rok wydania: 2008
Ilość stron: 752 s.
Oprawa: twarda
Wymiar: 165x240 mm
EAN: 9788360464748
ISBN: 9788360464748
PDF z internetu, ale też też z biblioteki, bo w PDF nie ma kopii dokumentów źródłowych.

Przeczytałem, jak o książce zrobiło się głośno. Znalazłem w internecie. Przypuszczam, ze autorzy i redaktorzy wsadzili tam tego PDF'a bo przestraszyli się tej medialnej a co gorsza politycznej nagonki i mogli obawiać się uwięzienia nakładu, jak to się czasem robi. Miałem wersję bez obrazków, skanów dokumentów, zdjęć ale treść była, łącznie z odpisaną pełną treścią tych brakujących dokumentów.

Moim zdaniem to kawał porządnej roboty, roboty historyków. Oczywiście inni historycy mogli by ich pracę lepie ocenić ale nie ocenili, bo wcześniej zrobił to tłum histeryków nie mając argumentów ale mają uczucia.

Tu pierwszy raz zauważyłem, jak w dobrych książkach historyków widać dwie rzeczywistości: opisywane fakty, takie jak są opisane w źródłach oraz historyka, jego hipotezę i zmagania się lub ulegania tej hipotezy względem faktów.

#3

Sprawa Lecha Wałęsy

Sławomir Cenckiewicz

Poznań: Zysk i s-ka, 2008, ISBN: 978-83-7506-242-7
Liczba stron: 367
Wymiary: 145 x 205 mm
z biblioteki

To jest prostsze opracowanie książki jaką napisał z Gontarczykiem, bez dokumentów źródłowych, za to ze zdjęciami (czy dobrze pamiętam?). Cel w jakim ją napisał jest prosty: proste opracowanie wcześniejszej historycznej książki dla szerokiego czytelnika. Chyba mu to wyszło.

Ważny jest ostatni rozdział, czyli co się wydarzyło w sprawie od czasu wydania tej pierwszej książki - widać, sprawa zamknięta nie jest.

#4

Zadra. Biografia Lecha Wałęsy

Jan Skórzyński

Wydawnictwo: Słowo, Obraz Terytoria, Listopad 2009
ISBN: 978-83-9298-131-2
Liczba stron: 268
Wymiary: 145 x 205 mm
z biblioteki

To książka o tym, jak po Centkiewiczu napisać biografię Wałęsy, nie podpaść zbytnio salonowi a nawet postawić kolejny pomnik, a przy tym uważać, że napisało się prawdę. Ale jak się dokładnie to poczyta to widać, że gość z tezami postawionym w książkach Centkiewicza i Gontarczuka zgadza się, choć tych tez bynajmniej nie eksponuje. Tak więc konformizm doskonały.

#5

Prawdy jak chleba

Małgorzata Niezabitowska

Wydawca: Prószyński
Rok wydania: 2007
Ilość stron: 456 s.
Oprawa: twarda
Wymiar: 168 x 240 mm
EAN: 9788374694803
ISBN: 9788374694803
Cena: 36.45 zł

To bardzo ważna książka i ważny głos w dyskusji o IPN i lustracji.

Daje do myślenia. Widać, że bardzo jej zależało, że bardzo o to walczyła. Ale ludzie, którzy chcą tą książką walczyć z ideą lustracji mogą się naciąć, bo to miecz obosieczny. Książka pokazuje bowiem, że ludzie układu byli, są, działają i swoje działanie kontynuują po Okrągłym Stole, tyle tylko, że teraz już zupełnie poza prawem.

#6

Z historią i Moskwą w tle. Polska a Izrael 1944-1968

Bożena Szaynok

Wydawca: Instytut Pamięci Narodowej, IPN
Rok wydania: 2007
Ilość stron: 502 s.
Oprawa: twarda
Wymiar: 145x205 mm
EAN: 9788360464946
ISBN: 9788360464946
cena: 40zł

Fajnie po kilku latach uzupełnić sobie wiedzę, o wcześniej przestudiowanym temacie. Problematyka Polska-Izrael i Polacy-Żydzi interesowała mnie kilka lat temu a teraz uzupełnia się opis przyczyn pewnych zjawisk badanych wcześniej bez możliwości zbadania inspiratorów.


Kategorie: to czytam, _blog


Słowa kluczowe: wałęsa, niezabitowska, Cenckiewicz Gontarczyk, ipn, lustracja, zadra, biografia


Komentarze: (2)

adam@kormoran, August 10, 2010 19:07 Skomentuj komentarz


A miałeś jeszcze przeczytać "Kłopoty z Historią" Gontarczyka. Gdzieś to już chyba tu lansowałem, ale nie mogę znaleźć... Zbiór felietonów, można czytać na wyrywki. (Sam wszystkich nie przeczytałem, ale te które czytałem były super).

Na temat Niezabitowskiej i ogólnie lustracji dużo swego czasu nadawał K.Wyszkowski, np.:

Nie ze wszystkim się zgadzam ale posłuchać IMO warto.

pietrekr, August 16, 2010 10:24 Skomentuj komentarz


Według objawień jednej z córek duchowych św. Ojca Pio nawet on nie zasłużył na niebo od razu tylko musiał przebywać w czyśćcu a my z lubością zajmujemy się odbrązowianiem autorytetów.
Ja osobiście byłem mocno rozczarowany Wałęsą i nadal jestem, ale chyba za bardzo mi wystaje belka z oka, żeby zobaczyć więcej swoich błędów i daję się złapać na kolejny artykuł o Bolku. Obecnie wyrobiłem sobie takie zdanie, że lepiej się za Bolków pomodlić, a może Bóg się ulituje i Lechu przyjdzie do siebie i powie: tak złamali mnie zakrakałem, wybaczcie i wtedy znowu poczuli byśmy do niego sympatię
Skomentuj notkę
8 sierpnia 2010 (niedziela), 18:49:49

Film "Agora"

Dwój kolegów mówiło mi, że koniecznie muszę to zobaczyć więc zobaczyłem. Kilka przemyśleń:

  1. Zawodowo biznesu na VOD zrobić łatwo nie będzie, skoro tak łatwo w internecie zobaczyć ten film nie na pirackich serwisach tylko na jakiś dziwnych pseudobiznesach sieciowych, działających chyba nawet legalnie. Np. na serwerach Onetu można zobaczyć film "Wróg u bram" w wersji chamsko zgranej z TVN, z logo stacji, wyciętymi reklamami i informacjami w trakcie filmów o tym co będzie po filmie - ale czy tu miejsce na refleksje zawodowe?
  2. Z całą pewnością film ten jest ważny. To chyba pierwszy film, który tak jednoznacznie oskarża chrześcijan w sposób wywołujący u widza nienawiść i agresję. Oglądając go widziałem nieco bardziej subtelne ale tożsame mechanizmy propagandy antyżydowskiej stosowanej w III Rzeszy. Cel ten sam więc i metody te same.
  3. Poganie są ładni,umyci, wystrzyżeni i ogoleni. Do tego ubrani na biało, bo przecież stereotyp, że białe to dobre - wypracowany w Gwiezdnych Wojnach wszedł na stałe do naszej kultury i dobrze się nim operuje. Chrześcijanie to najczęściej motłoch, zarośnięci, w jakiś szmatach ale z krzyżami, którymi stale wymachują. Wśród chrześcijan dodatkowo są bojówki - widać, że karna, wyszkolona ekipa fanatyków z mieczami, co przoduje w prowokacjach, zamieszkach i zbrodniach. Ubrani na czarno, szatyni, zarośnięci czarnym zarostem.
  4. Przypuszczam, że dla wielu ludzi, którzy podjęli decyzję o nie oddawaniu czci Stwórcy ten film będzie kolejnym objawieniem jedynie słusznej prawdy. Na pewno tak jest, skoro na Wikipedii (i to nie tylko Polskie) odnotowano próby poprawiania hasła Cyryl Aleksandryjski, Hespatia, Biblioteka Aleksandryjska posiłkując się informacjami z tego filmu jako informacjami źródłowymi. Póki co redaktorzy Wikipedii, stosują zasadę neutralności powywalali co niepewne ale ta sama zasada nakazuje odnotować, że coś w tym jest i przenieść wątek do dyskusji. Tak więc po "Kodzie Leonarda" mamy kolejne pop-objawienie dzięki któremu więcej ludzi będzie wiedziało dobrze jak to było na prawdę.
  5. Zero metanoi - a wiec albo nie jest to obraz prawdziwy, albo pokazuje już tylko chrześcijaństwo polityczne, chrześcijaństwo jako kolejną religię a nie bliską i osobistą relację z Bogiem. To by się nawet mogło zgadzać, bo w końcu koniec IV w. to w zasadzie koniec tego pierwszego chrześcijaństwa.
  6. Ciekawostką są dwie postacie: dobry biskup i zły biskup. Zupełnie jak dziś.

Kategorie: film, _blog


Słowa kluczowe: agora, film, chrześcijaństwo, terroryzm, lewica, lewactwo, liberalizm


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
9 sierpnia 2010 (poniedziałek), 10:14:14

Negatywny wpływ funduszy unijnych

Ciekawe czy ktoś zaczął badać już negatywny wpływ funduszy unijnych na gospodarkę i społeczeństwo naszego kraju. Że taki wpływ jest wielu nie muszę przekonywać, choć temat jest tabu, Unia jest świętością, której krytykować nie wolno a to, że psioczenie wśród ludzi jest faktem podkreśla tylko hipokryzję w jakiej przyszło nam żyć.

Myślę, że przepadać warto następujące aspekty:

  1. Cwaniactwo biznesowe - czyli kreowanie przedsięwzięć, które powstają nie dlatego, że powstać powinny tylko dlatego, że jest kasa.
  2. Psucie moralności - naciąganie sumień spowodowanie koniecznością naciągania papierów pod debilne regulacje. W Polsce szacunek do państwa, do składanych Państwu oświadczeń i tak jest niski. Ludzie kłamią tu, kłamią tam - a wymagania papierologii unijnej sprawiają, że nawet najuczciwszy łamią się i oświadczają nieprawdę.
  3. Nieuczciwa konkurencja i ingerencja w wolny rynek - wsparcie jednych przedsiębiorstw w jakiejś branży przy niemożliwości zaoferowania wsparcia innych, które te pierwsze albo eliminują albo osłabiają.

    Przykład: rynek firm szkoleniowych i konsultingowych - pojawiło się tyle darmowych szkoleń, wspartych porad... beeee

  4. Rozrost biurokracji w aparacie administracji państwowej - przy czym często osoby zatrudniane na stanowiskach mających coś wspólnego z pieniędzmi unijnymi nie są wybierane z uwzględnieniem fachowości czy chęci służenia ale po kluczu partyjnym czy rodzinnym. Wszak partie idąc po władzę idą po łup a potem w urzędzie dzielącym pieniądze musi się mieć ludzi swoich.
  5. Wzmocnienie korupcji mającej na celu ułatwienie załatwienia dofinansowania jednym a niekoniecznie drugim.
  6. Konsultanci - pojawienie się całego sektora firm doradczych, których całe kompetencje (czasem bardzo duże) polegają na umiejętności wypełniania wniosków i poruszania się w gąszczu przepisów i biurek. Z chwilą zakończenia programów branża ta powinna zniknąć albo zacznie lobbować aby dalej dawać jej chleb wypracowany przez innych.
  7. Problemy z płynnością finansową przedsiębiorstw korzystających ze wsparcia - takie przedsiębiorstwo wszystko MUSI ale państwowa agencja rozliczająca program nie musi nic, a zwłaszcza nie musi przestrzegać żadnych terminów.
  8. Dramaty menadżerów przegrywających zderzenie własnej przedsiębiorczości z biurokratyczną machiną przydzielającą fundusze. Znane są przypadki bankructw małych firm, rozbitych rodzin a nawet samobójstw.

Kurcze - bardzo robocza ta lista - chyba będę musiał nad tym popracować bardziej, porobić wywiady, poczytać....


Kategorie: polityka, _blog, ue


Słowa kluczowe: unia europejska, ue, fundusze unijne, poig, rpo, poig 8.1, poig 8.2


Komentarze: (9)

ky, August 9, 2010 12:54 Skomentuj komentarz


Hej!

Chyba tak to jest, jak piszesz - a im dłużej to trwa, to ten wpływ jest bardziej znaczący. Myślę jednak, że są miejsca regiony, gdzie taka pomoc byłaby (i pewnie jest) przydatna. Niezależnie od tego obserwując to, co się dzieje coraz bardziej się niepokoję - zachwianie rynku i zdobycie znaczącej przewagi konkurencyjnej na podstawie mętnych kryteriów lub za dodatkową opłatą, to jest mocno niezdrowa sprawa i może prowadzić do patologicznych sytuacji zwłaszcza w mniejszych miejscowościach. W sumie myślę, że taka pomoc powinna być bardziej dostępna (a przez to jednostkowo mniejsza, albo w wybranych dziedzinach np. tylko edukacja), albo dotyczyć spraw czysto infrastrukturalnych (drogi, mosty, telekomunikacja), które ze swoje istoty służą wszystkim, realizowanych przez państwo lub samorząd albo może nie powinno być jej wcale?
To "wcale" nie podoba mi się, bo myślę, że Polska to biedny kraj i brakuje mu infrastruktury, ale może zmiany kryteriów przydziału i rozliczeń miałyby sens.
Z tymi firmami "wspomagającymi" to też jest ciekawa sprawa - ale tu się obawiam, że może być z nimi tak jak z mafią po prohibicji - na funduszach urosną, a potem będą ssać skądkolwiek bo układy, które musiały zbudować, żeby skutecznie działać przetrwają i dalej będą jakoś trwać...choć może być tak, że tak dużego strumienia pieniędzy, przy jakim te układy teraz funkcjonują za takie rzeczy nie uda się wycisnąć z niczego w kraju i co może spowodować, że nie przetrwają.

TK, August 9, 2010 15:07 Skomentuj komentarz


Wreszcie ktoś zaczyna pisać na ten temat - już od dawna mam podobne obserwacje. Odwagi!

g, August 10, 2010 00:05 Skomentuj komentarz


Mam podobne obserwacje i cieszę się bardzo, że taki pogląd się pojawił. Dodaje to nadziei, że można głośno takie rzeczy mówić. Bardzo trafnie wypunktowałeś minusy jakie to rodzi.
Może też jest racja w tym co pisze ky, że jakaś solidarność społeczna jest konieczna, ale ona przede wszystkim powinna się urodzić w świadomości ludzi, a właściwie to w świadomości elit i przez nie być promowana.
Niestety, elity wszystkie swoje siły skupiły na usunięciu jednego krzyża, który został postawiony przez ludzi dla upamiętnienia.
Myślę że cały ten system już zamieszał w głowach ludzi młodych. W rozmowach z nimi spotkałem się kilka razy z przekonaniem takiego dwudziestokilkuletniego człowieka, że jemu właśnie należy się finansowanie np. dodatkowych szkoleń, albo dotacja żeby założyć firmę zaraz po ukończeniu studiów.
A czy nie lepiej byłoby żeby taki żółtodziób (przepraszam) pomęczył się przynajmniej z dziesięć lat w jakiejś normalnej firmie. A potem w warunkach normalnej konkurencji próbował sam.
Znam wielu takich, owszem są niedoskonali ale widzę jak krzepną z czasem. Widziałem też triumfalne miny tych, których wnioski zostały przyjęte i widziałem ich poczucie jakie z nich dzebeściaki.
Coś mi się jednak wydaje, że w procesie ewolucji (jeśli taki istnieje) ci pierwsi pociągną dłużej.
Na koniec chciałbym nie życzyć nikomu otrzymania dotacji 

adam@kormoran, August 10, 2010 17:56 Skomentuj komentarz


A pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu stwierdzenie "jestem za anschlussem do UE bo dzięki temu powstanie nowa gałąź gospodarki -- wypełnianie papierków -- powodując spadek bezrobocia" traktowane było jako nietakt przez euroentuzjastów i taki sobie żart przez eurosceptyków.

Cóż -- mądrzy ludzie mówią, żeby nie opowiadać takich żartów bo oni potem zawsze obracają je w rzeczywistość...

adam@kormoran, August 10, 2010 18:35 Skomentuj komentarz


Jeszcze apropos UE.

Zaraz po tym jak napisałeś o religii żółtych gwiazdek (http://www.pp.org.pl/wojtek/index.php?id=31386 -- jak ja lubię ten blog;-) usłyszałem w radio (PR, PR. I) mniej więcej taką audycję:

Jesteśmy na Dolnym Śląsku, obok jedna z rezydencji Piastów Śląskich, odremontowana dzięki funduszom UE. Przypomina nam o tym niebieska tabliczka z zółtymi gwiazdkami. Takich tabliczek możecie państwo zobaczyć w okolicy więcej. Jeśli zobaczycie gdzieś taką tabliczkę, przyjdzie do nas i nam o tym opowiedzcie lub napiszcie na adres xyz malpa... Do wygrania nagrody.

No co za h-U-j-E... Przecież żaden dziennikarzyna sobie tego sam nie wymyślił tylko dostał zlecenie od oficera prowadzącego.

michal, August 11, 2010 19:25 Skomentuj komentarz


google "sprzedam firme z dotacja".
i to nie dlatego ze komus sie pomysl nie sprawdzil, taki byl cel od samego poczatku.

pietrekr, August 16, 2010 10:05 Skomentuj komentarz


Wszystkie wielkie imperia nie rozpadaly się z powodu zewnętrznego zagrożenia tylko z powodu biurokracji i korupcji.
Unia Europejska ze swoim centralnym zarządzanie gospodarką rynkową nie ma przyszlości, ale czym się przejmujemy trzeba mieć podejście Zorby ... "jaka piękna katastrofa"

mike, August 18, 2010 23:49 Skomentuj komentarz


Przy całym szacunku dla powyżej komentujących, ale: bez przesady. Owszem, obecny system na pewno nie jest idealny, głównie dlatego, że został zaprojektowany dla uczciwszych i bardziej przyzwyczajonych do zeznawania prawdy w papierach, narodów. Cóż, Polak-spryciarz zawsze znajdzie sposób, żeby znaleźć sobie lukę, utworzyć jakiś tam układ znajomych drapiących się wzajemnie po plecach. Taki już nasz narodowy charakter, zawsze lubiliśmy sobie tak życie układać, i trzeba się z tym odrobinę pogodzić, a odrobinę sprawę starać zmienić.

Trzeba jednak pamiętać, że w Polsce nie wytworzył się jeszcze "venture-capital" na miarę zachodniej europy, czy USA. Nie ma więc komu inwestować w nowe technologie czy niszowe branże. Gdyby nie te dotacje, to nie byłoby szans wejść w te dziedziny, bo to branże wymagające zwykle sporej początkowej inwestycji. Czasy zaczynania firm motoryzacyjnych od rodzinnych fabryk rowerów niestety już minęły. Co do terminowania w "prawdziwej firmie": prawdziwe firmy mają to do siebie, że skutecznie zabijają jakąkolwiek inwencję twórczą, właśnie poprzez - krytykowaną przez was - biurokrację i inercję decyzyjną. Po takich 10 latach prania mózgu ten młody człowiek myślałby już tylko w kategoriach wymyślonych przez firmę-matkę. Pomijając już to, że miałby na utrzymaniu żonę i dwoję dzieci - jaki szaleniec chce wtedy zaczynać własny biznes?

Rozumiem, że Panu Wojciechowi fundusze unijne są szczególną solą w oku, bo w jego branży działa akurat firma, sponsorowana przez fundusze unijne, która została zrealizowana jako bardzo mało udana kopia SGT. Nie dość więc, że sączy publiczną kasę, to jeszcze oferuje niskiej jakości usługi, psując wizerunek branży. Rozumiem frustrację.

Z drugiej jednak strony, są inwestycje kluczowe - takie jak infrastruktura komunikacyjna, telekomunikacyjna, wodociągi, kanalizacja, etc. etc., która jest bardzo kosztowna, a na którą w Polsce - ani w sektorze publicznym, ani prywatnym - nie ma pieniędzy. Dobrze więc chyba, że możemy skorzystać z takiej pomocy. Dopiero co wróciłem z Hiszpanii - kraju, który dzięki Unijnej pomocy był w stanie zrównać się z resztą świata, po dziesięcioleciach izolacji i wojskowego zamordyzmu. Tam też wszędzie widać żółto-niebieskie flagi na tabliczkach, a falach samobójstw spowodowanych funduszami unijnymi nie słyszałem - chyba, że tam to też temat Tabu.

A do adam@kormoran - pamiętaj, że ta rezydencja Piastów Śląskich byłaby pewnie jeszcze przez 20 lat ruiną, której nie ruszyłby pies z kulawą nogą, gdyby nie ta dotacja. A jakby już ją nawet ktoś kupił, to albo podpalił i zebrał odszkodowanie, albo po prostu zrównał z ziemią, bo koszta remontu i rewitalizacji byłyby zbyt duże. To ja już wole taką tabliczkę i konkursy, niż żeby zabytki naszej historii były zjadane przez zgniliznę, albo niszczone przez mikro-kapitalistów o wąskich perspektywach.

marekm, September 4, 2010 21:26 Skomentuj komentarz


Ja akurat tego wpisu nie rozumiem, bo moze w przypadku SGT jest tak jak Pan napisal ale w przypadku innego przedsiewziecia, z tego co slyszalem Wojtek jest beneficjentem jednego z programow unijnych...
Skomentuj notkę
11 sierpnia 2010 (środa), 10:16:16

Noc teczek

Kumpel, gdzieś w komentarzach opisał swoje przemyślenia dotyczące upadku rządu Olszewskiego. Oczywiście postmoderniści powiedzą, że co kogo obchodzą wydarzenia z przed 20 lat, że trzeba z żywymi naprzód i na Tuska głosować.

Dyskusja toczyła się pod notką Raport Palikota a więc niekoniecznie na temat. Ponieważ jest to ciekawe, to cytuję w całości, bo może się przydać do lepszego zrozumienia tego co dzieje się dziś.

From: adam@kormoran, #902385 Wtorek, 10 sierpnia 2010, 23:03

> czasie "nocy teczek" siedziałem w domu i byłem przerażony tym oszołomem (...)

O "nocy teczek" mam od dawna własną teorię. Wpiszę się tutaj i niech sobie teoria wisi...

Wytłumaczenia tego co się wtedy stało są dwa:

  • Wytłumaczenie pierwsze -- mainstreamowo-gazowyborcze: Straszliwy oszołom Olszewski razem z czerwoonokim, chorym z nienawiści min. Macierewiczem podnosi rękę na szermierzy wolności. Roztropnym szermierzom udaje się tę rękę odrąbać. Do kraju powraca zgoda (która buduje - co wiemy z nauk marszałka).
  • Wytłumaczenie drugie, podawane między innymi przez JKM i niektórych publicystów prawicowych: Uchwałę lustracyjną udało się przeprowadzić poniekąd przypadkiem (brakowało części posłów, itd.). Wykonanie jej przez rząd spowodowało spontaniczne odtworzenie się koalicji grubej kreski. Agenci obawiający się dekonspiracji/kompromitacji odwołują rząd. Operacją kieruje TW Bolek, który otrzymuje szerokie wsparcie, także w mediach. (Wsparcie jest na tyle silne, że wyprowadza w pole nawet autorów poważnych blogów:)

Na poważnym blogu wytłumaczenie pierwsze - gazowyborcze - odrzućmy bez dyskusji. Pozostaje wytłumaczenie drugie, które też jest bardzo cieńkie bo:

  • Na wstępie zakłada działanie przypadku (uchwałę lustracyjną udało się przeprowadzić przypadkiem).
  • Jest nieuprzejme (zakłada całkowity brak koordynacji działań bezpieki).
  • Zakłada koordynację działań agentury. Np. K.Wyszkowski, posuwa się do stwierdzenia, że agentura trzyma państwo za twarz.
    A przecież z powieści Chestertona "Czlowiek, który był Czwartkiem" wiadomo że agenci są przez bezpiekę kontrolowani, ale sami o sobie nic nie wiedzą (tytułowy Czwartek jest policyjnym szpiegiem, który przenika w struktury rady anarchistów; członkowie rady planują podkładanie bomb, mordowanie koronowanych głow; koniec końców okazuje się, że wszyscy bez wyjątku są agentami; wcześniej próbując udaremniać kolejne spiski nie raz ryzykują życiem nie wiedząc nic o podwójnej roli pozostałych członków rady) - hehe :-)

Zatem moja teoria jest następująca.


From: adam@kormoran, #902385 Wtorek, 10 sierpnia 2010, 23:39

Było tak.

Rząd Olszewskiego podpadł już wcześniej, np. sprawą baz rosyjskich w Polsce. (W roku 1992 stacjonują jeszcze w Polsce jednostki Armii Czerwonej. L. Wałęsa podczas wizyty w Moskwie negocjuje porozumienie zakładające, że wojska -- owszem zostaną wycofane, ale bazy staną się siedzibą rosyjskich joint-venture i uzyskają status eksterytorialny(!), podobnie jak ambasady (czy rosyjski MAK -- ten od badania katastrofy pod Smoleńskiem). Zawarcie tego porozumienia torpeduje interwencja rządu. Szczegóły można wyszperać w internecie). A może rząd podpadł z jakiegoś innego powodu, przeszkodził w ukręceniu jakichś fajnych lodów, podpaść nie jest trudno jeśli nie uprawia się polityki miłości.

Zatem przyjmujemy, że rząd jest podpadnięty, nie podoba się bezpiece, obcym dworom i trzeba go odwołać. Bezpieka i obce dwory, zwłaszcza Moskwa, mają rozeznanie co do agentury w Polsce. (Dokumenty bezpieki były przecież mikrofilmowane, jedna kopia trafiała do Moskwy). Nie mają natomiast bezpośredniej kontroli nad agenturą w sejmie, nie mogą wzywać kilkuset iksińskich na rozmowy i sugerować odwołania rządu.

Zamiast tego przygotowują operację pod tytułem uchwała lustracyjna. W mediach koordynacja jest dobra (w przeciwieństwie do sejmu, w którym w 1992 jest jeszcze stosunkowo duży poziom spontaniczności, malutkie kluby itd.). Rozpętana zostaje histeria (teczki niosą śmierć), TW Bolek lata na krótkiej smyczy, a umoczeni posłowie, przestraszeni uchwałą lustracyjną, zgodnie z przewidywaniami bezpieki odwołują niewygodny rząd.

Zastanawiająca jest rola JKM (autora uchwały lustracyjnej). Dał się podpuścić? Sam wykonywał zlecenie? Do układanki pasuje mi coraz więcej elementów. Np. JKM na jednym ze spotkań wyborczych wspomniał, że wniosek w sprawie uchwały lustracyjnej podpisali dwaj szefowie klubów, którzy sami byli agentami. (JKM twierdzi, że nie mogli odmówić, że na tym m.in. polegał "przypadek", umożliwiający uchwalenie uchwały lustracyjnej -- mi się widzi, że to przypadek nie był).

I to była moja własna teoria spiskowa :-)

I może jeszcze dodam, że "Nocna Zmiana" to fajny film.


Lektura uzupełniająca

  1. Noc teczek na Wikipedi
  2. Nocna zmiana na Wikipedii
  3. Nocna zmiana na YouTube

Kategorie: polityka, historia, _blog


Słowa kluczowe: Macierewicz, JMK, Janusz Korwin-Mikke, Olszewski, rząd Olszewskiego, noc teczek, lustracja, SB, IPN, Kiszczak, Rosja


Komentarze: (3)

a, October 8, 2011 23:27 Skomentuj komentarz


Miesiac temu komitetowi Nowej Prawicy (czyli JKM-owi) odmowiono rejestracji list wyborczych, zlozony zostal protest do SN (choc formalnie protesty skladane powinny byc po wyborach). Pomyslalem wtedy, ze to zabezpieczenie na wypadek gdyby straszliwy Kaczor jednak wygral wybory. Wtedy bedzie mozna je uniewaznic, telewizornia zapoda dodatkowa porcje wscieklizny i wyniki powtorzonych wyborow bede juz prawidlowe. (Wiadomo -- im wiecej ciemnoty da sie zapedzic do urn, tym lepsze wyniki -- tak samo jak w referendach w sprawie UE). Poszedlem spac wstydzac sie przed samym soba durnych mysli :-)

Na drugi dzien zaraz z rana przeczytalem na jakims mainstreamowym portalu wypowiedz JKM-a, ze ma nadzieje na rozpatrzenie skargi przed wyborami, bo gdyby PiS wygral wybory a SN byl zmuszony je uniewaznic, to byloby to nieszczescie i rewolucja na ulicach.

SN zgodnie z planem protest odrzucil, po wyborach bedzie mozna zglosic nowy i jesli ludzie jutro zle zaglosuja, to moze byc powtorka meczu. (Choc mysle, ze Kaczor nie wygra i fantazjowac mozna sobie bez obaw).

W ogole jak tu nie byc podejrzliwym skoro wszystko sie tak ladnie sklada -- anihilacja Samoobrony, debaty JKM-a z Palikotem i bardzo pozytwne wypowiedzi o nim, niezarejstrowanie list, lans Palikota w telewizorni.

Darek, May 26, 2016 13:35 Skomentuj komentarz


Radziłbym autorowi jednak poszukać głębiej w temacie lustracji, np. http://polskatonaszdom.salon24.pl/700676,opozycjonista-vs-opozycjonista czyli różnica między Korwinem, a TW Bolkiem.

Vit, May 26, 2016 15:03 Skomentuj komentarz


"03.04.2009 A z tą Uchwałą lustracyjną było tak..." - wypowiedź JKM https://www.youtube.com/watch?v=gg8pKFm4UuQ
Skomentuj notkę
12 sierpnia 2010 (czwartek), 09:59:59

Plusy i minusy

Tak wyglądają plusy: + + ++ + +++ + + ++

A tak minusy: - -- - --- - - - -- -

Te plusy umieszczam tu, ponieważ za dużo przez wiele lat nazbierało się tu minusów, które wpisywało się łatwiej niż plusy. I już.


Kategorie: osobiste, _blog


Słowa kluczowe: plusy, minusy


Komentarze: (1)

g, August 19, 2010 21:58 Skomentuj komentarz


No tak, ledwo znalazło się jakieś fajne miejsce do narzekania, a tu już Cię prostują :-)
Skomentuj notkę
20 sierpnia 2010 (piątek), 14:55:55

Moje telefony komórkowe

Muszę to spisać, póki pamiętam, choć tak zastanawiam się po co się takie rzeczy pamięta.

Czasy przed globalizacją

  1. CB Radio President :-)
  2. Jakaś Nokia MNT z antenką używana na delegacjach i urlopach w różnych miejscach kraju. Raz nawet na Mazurach pogotowie wzywałem do wypadku w lesie. 1997?
  3. Jakiś wielki Ericson MNT od J. którego czasem używałem.

Epoka GSM

  1. Alcatel HC-1000 Śliczny! Od jesieni 1997 r. do dziś w książce mam zapisy DUŻYMI LITERAMI ograniczone do 10 znaków. W 1998 miałem nawet kabelek, którym czasami dało się w-dialupować na jakiś modem i zestawić połączenie IP by sprawdzić pocztę na moim ThinkPadzie 360.
  2. Duet Plus (Hagenuk) - pierwszy telefon bez antenki. Ale miałem go krótko, bo był słaby, nawet nie miał budzika.
  3. Nokia 5110 - Antenka lekko haczyła ale Nokia to jest to!
  4. Nokia 6210 - Mój ulubiony telefon. Można było go spersonalizować poprzez wymianę małego elementu obudowy. Ja miałem wytarte logo Plusa a A. na swoim miała czarnego delfinka. Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale jak na 1999 rok to chyba był prestiżowy model.
  5. Motorola TimePort 260 - miałem to równolegle z Nokią, bo to dziadostwo wielkie - ale był to pierwszy i jedyny w lipcu 2000 roku telefon z właśnie wdrażanym w Polsce GPRSem, bo bardzo mi wtedy zależało na sprawdzaniu laptopem poczty w lesie i na przetrzepaniu techników Polkomtela ze znajomości problemów sieci IP. Miałem to przez kilka miesięcy wożąc w torbie z laptopem.
  6. Nokia 6310 - Model z porządnym z GPRSem i bluetooth. Długo ją miałem ale ukradli mi ją z kurtki, w kinie mimo iż tak ją lubiłem.
  7. Nokia 6310 - Używany, stary model, za 150zł, z niebieskim wyświetlaczem, angielskim menu i pokopaną radiówką - wyrzucam do kosza.
  8. Nokia 6230 - Miała porządny EDGE'a, bluetooth i nawet na tym dało się grać, słuchać muzyki, radia - jest fajnie. Dało się też przeglądać po WAP serwisy WWW, ale lepiej przeglądało się je na iPAQ-u HP-1910. Chyba wtedy (październik 2003) powstawały te szpitalne notki na moim blogu.
  9. MDA I - używany, z hackowanym systemem, duży, ciężki ale piękny.
  10. MDA III Compact - Mały zgrabny, fajny. Tego używałem chyba z 3 lata, co po nim widać.
  11. Sumsung Omnia - Ojej, dlaczego człowiek się tak męczy! 2 lata męki!
  12. Modem Huawey po USB co daje laptopowi internet w pociągu. Ciągle się boję, że to zgubie, albo ktoś mi ukradnie i wydzwoni na tym minut za kilka tysięcy. Omnia niby też to potrafi ale na trasie do Warszawy potrafię rozładować baterię i potem źle się gada.
  13. iPhone 3GS - zrobiłem się gadżeciarz, ale cieszy mnie to bo fajnie działa.

Jak na 14 lat telefonii GSM 11 telefonów daje średnią lekko powyżej roku.

Dopisek z 2019:

  1. po iPhonie 3GS są już tylko inne iPhony - 4S
  2. 5S
  3. 2018 - SE (to takie coś jak nowszy 6, 7 albo 8 ale w obudowie 5, więc mi się podoba i ma gniazdko na słuchawki)

Kategorie: osobiste, _blog


Słowa kluczowe: telefon komórkowy, telefony komórkowe, gsm, nokia, alcatel, htc, mda, omnia, sumsung, iphone


Komentarze: (1)

anonim, December 17, 2010 20:31 Skomentuj komentarz


Alcatel HC-1000 - jesien 1997
Duet Plus (Hagenuk) - 1999
Nokia 5110 - 1999
Nokia 6210 - koniec 1999
Nokia 6310 - 2001 ?
Nokia 6310 - 2003
Nokia 6230 - 2003
MDA I - 2005
MDA III - 2006
Sumsung Omnia - polowa 2008
iPhone 3GS - lato 2010
Skomentuj notkę
20 sierpnia 2010 (piątek), 23:51:51

Świętość życia

I znowu będę świecił światłem odbitym, ale jest to tak ciekawe i cenne, że muszę sobie to zapisać aby zapamiętać a może i pamiętać. A więc spisuję luźne myśli ponumerowane, ot, tak.

  1. Żydowskie rytuały oczyszczenia jakoś dziwnie kojarzą się z czystością w rozumieniu współczesnym, czyli mydłem, prysznicem. Dziwne to jest - wszak europejczycy myją się ponoć od 150 lat, wcześniej mycie było niezdrowe, niemodne, passe.
  2. W oczyszczeniu nie chodzi o czystość (higienę) tylko o wskazanie, że życie, które jest świętością przestało tu być - należy to pokreślić, bo życie jest świętością, jest czymś innym, czymś oddzielonym od nie-życia.
  3. W rytuale oczyszczenia po porodzie nie chodzi o czystość, tylko o to, że w kobiecie było życie - a teraz, po porodzie tego życia nie ma, bo wyszło, urodziło się, jest obok. Było wewnątrz a jest na zewnątrz czyli tam gdzie było już go nie ma.
  4. W rytuale oczyszczenia po urodzeniu dziewczynki czas oczyszczenia jest dwa razy dłuższy. To ważne, bo nie tylko w kobiecie po porodzie nie ma życia jej dziecka, ale gdy urodziła dziewczynkę nie ma w niej również potencjalnego życia zawartego w jej narodzonej córce. I dlatego takie oczyszczenie należy przeprowadzić podwójnie, wskazując na dwa życia.

Kategorie: teologia, _blog


Słowa kluczowe: życie, oczyszczenie, połóg, rytuał


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
22 sierpnia 2010 (niedziela), 18:31:31

Historia Rosji (to czytam)

Historia Rosji

Ludwik Bazylow,Paweł Wieczorkiewicz

Wydawnictwo: Ossolineum
ISBN: 83-04-04641-5
Format: B5
Wydawca: Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Rok Wydania: 2005 r.
Ilość stron: 632
z biblioteki ale jest też ebook w PDF

Ciekawostka: Połowa książki to historia od 1917 roku.


Kategorie: To czytam, _blog


Słowa kluczowe: Historia Rosji


Komentarze: (1)

kripero, August 23, 2010 23:02 Skomentuj komentarz


Wieczorkiewicz to był mądry gość, pewno wiedział co robi.
Skomentuj notkę
26 sierpnia 2010 (czwartek), 10:57:57

Paczka z UPS

Kupowanie przez internet zaczyna mi się podobać.

Lokalizacja Data Czas lokalny Opis
KATOWICE, PL 26.08.2010 10:20 DORĘCZONO.
  26.08.2010 6:21 W DORĘCZENIU.
  26.08.2010 5:31 SKAN W MIEJSCU DORĘCZENIA
  26.08.2010 5:19 SKAN PRZYBYCIA
WOLKA KOSOWSKA, PL 26.08.2010 1:30 SKAN WYJAZDU
WOLKA KOSOWSKA, PL 25.08.2010 23:21 SKAN PRZYBYCIA
TORUN, PL 25.08.2010 19:45 SKAN WYJAZDU
  25.08.2010 15:16 SKAN NADANIA
  25.08.2010 14:42 SKAN ODBIORU

Wyniki monitorowania dostarczone przez firmę UPS:  26.08.2010 4:53  czas wschodni


Kategorie: osobiste, _blog


Słowa kluczowe: upc, paczka, zakupy


Komentarze: (1)

format, October 14, 2010 19:30 Skomentuj komentarz


w kurierce statusy każdej głupoty są od dawna, po prostu się ich nie publikowało, w sumie nie wiem dlaczego ;)
Skomentuj notkę
27 sierpnia 2010 (piątek), 14:41:41

Laurowo i ciemno

Znalazłem dziś taki tekst, a ponieważ uważam, że jest on mądry, cenny i ważny cytuję go tu w całości, ku pamięci i do poczytania bezczelnie kopiując z bloga autora, tj. z http://wojciechwencel.blogspot.com

Oczywiście zachęca do lektury źródła, ale póki co proponuję zadumę nad tym tekstem

Laurowo i ciemno

Wojciech Wencel

Blog autora, czwartek, sierpień 26, 2010

Nie mamy drogowskazu. Tłumimy światło historii. W polityce, w kulturze i we własnym życiu. Zarówno biografie przodków, jak i dawne arcydzieła uznajemy za produkty jednorazowe. Szydzimy z tych, którzy wierzą, że mogą się one powtórzyć w naszej epoce.

Zwiedzić Wawel. Kupić bilet, mieć przewodnika, zachowywać się cicho. Doceniać dawnych królów i wieszczów, gardzić współczesnym prezydentem. Buntować się przeciwko wspólnej krypcie, oburzać się, stukać się w czoło.

Uczcić pamięć powstańców warszawskich. Zapalić znicz, stanąć na warcie. Żeby, broń Boże, nie wyszli z grobów. Żeby pozostali straconym pokoleniem, pobielonym wapnem, opisanym w podręcznikach. Żeby ich wiara w Boga nie kłóciła się z naszą wiarą w Przypadek, a poczucie misji nie zniszczyło poczucia świętego spokoju.

Czytać Biblię. Jeździć na urlop do Ziemi Świętej. Studiować historie Hioba, Abrahama, Jakuba. Widzieć w nich metaforę i nie brać ich do siebie. Negować misję wspólnoty. Nie wierzyć, że Bóg w XXI wieku chce czegoś od człowieka. Że go doświadcza, zawiera z nim przymierze, powołuje go i prowadzi, coś mu zabiera albo coś mu daje. Dokładnie tak samo, jak w czasach biblijnych.

„Po-obracanych w przeszłość niepojętę,/ A uwielbionę – spotkałem niemało!” Szanowali martwe dzieje. Budowali cokoły, pomniki, muzea. Betonowali, szpachlowali, malowali, zamykali, konserwowali. Cytowali umarłe formuły. Kładli na grobach laurowe wieńce. Nie dostrzegali, że ta sama historia toczy się do dzisiaj. Z naszym udziałem.

Nie mamy drogowskazu. Tłumimy światło historii. W polityce, w kulturze i we własnym życiu. Zarówno biografie przodków, jak i dawne arcydzieła uznajemy za produkty jednorazowe. Szydzimy z tych, którzy wierzą, że mogą się one powtórzyć w naszej epoce.

Skąd się bierze ta niemal powszechna niechęć do wpisywania współczesnych wydarzeń w kołowrót dziejów? Do odczytywania ich sensów na podstawie wydarzeń z przeszłości. Do mierzenia tego, co było, i tego, co jest, jedną, odwieczną miarą prawdy, dobra i piękna. Czy tylko z fałszywej skromności? Z uznania własnej głupoty, egoizmu czy braku talentu? Z doświadczenia bylejakości swojego życia? A może odpowiedź jest prostsza. Może ta niechęć bierze się z wygody i lęku przed wielkimi wyzwaniami?

Niedawno przeczytałem czyjś komentarz w internecie: „Szczerze mówiąc, wolałbym żeby prawda w sprawie Smoleńska nigdy nie wyszła na jaw”. Żeby prawda nie wyszła na jaw? No jasne. Bo gdyby się okazało, że to nie był zwyczajny wypadek, trudno byłoby nadal żyć w hipermarkecie popkultury. Trzeba by zająć stanowisko i zrobić coś poważnego, w wymiarze wspólnotowym albo indywidualnym. Historia wyszłaby z muzeum i zaczęła nas ciągnąć za rękaw. A to dla wielu Polaków byłoby gorsze od życia w kłamstwie, do którego zdążyli się przyzwyczaić.

A teraz podkreślenia moje:

Skąd się bierze ta niemal powszechna niechęć do wpisywania współczesnych wydarzeń w kołowrót dziejów? Do odczytywania ich sensów na podstawie wydarzeń z przeszłości. Do mierzenia tego, co było, i tego, co jest, jedną, odwieczną miarą prawdy, dobra i piękna. Czy tylko z fałszywej skromności? Z uznania własnej głupoty, egoizmu czy braku talentu? Z doświadczenia bylejakości swojego życia? A może odpowiedź jest prostsza. Może ta niechęć bierze się z wygody i lęku przed wielkimi wyzwaniami?

Niedawno przeczytałem czyjś komentarz w internecie: „Szczerze mówiąc, wolałbym żeby prawda w sprawie Smoleńska nigdy nie wyszła na jaw”. Żeby prawda nie wyszła na jaw? No jasne. Bo gdyby się okazało, że to nie był zwyczajny wypadek, trudno byłoby nadal żyć w hipermarkecie popkultury. Trzeba by zająć stanowisko i zrobić coś poważnego, w wymiarze wspólnotowym albo indywidualnym. Historia wyszłaby z muzeum i zaczęła nas ciągnąć za rękaw. A to dla wielu Polaków byłoby gorsze od życia w kłamstwie, do którego zdążyli się przyzwyczaić.


Kategorie: polityka, historia, _blog


Słowa kluczowe: katastrofa smoleńska, polityka, historia


Komentarze: (2)

6539, November 5, 2010 14:31 Skomentuj komentarz


Póki. Póki. Póki. Dopóki. Tak długo jak.

Rety, są błędy, które na takiej stronie jak ta nie powinny się pojawiać!

anonim, November 5, 2010 20:32 Skomentuj komentarz


No tak.
Skomentuj notkę
1 września 2010 (środa), 17:36:36

Gazeta i rzetelność

Politycy z PO powiedzieli, że muszą odpolitycznić TVP poprzez konkurs, w którym wybiorą prezesa z kandydatów wskazanych przez środowiska. Tak mówili jeszcze kilka tygodni temu. Dziś, mając możliwość zrobienia konkursu nie robią go tylko mianują p.o. prezesa TVP a rozwiązanie z konkursem odkładają do czasu odpowiednich uregulowań prawnych (pewnie chodzi o nową ustawę albo co?).

No i na Woronicza jest nowy, wskazany przez PO urzędas a Gazeta komentuje to na pierwszej stronie tytułem "P.o. prezesa TVP: Koniec z wpływami polityków. Legitymację partyjną zostawiać na portierni".

Pięknie. Czyli jak prezes jest wskazany przez PiS to jest to telewizja polityczna, TVPiS, a jak przez PO to jest to "koniec wpływami polityków".

Ruchy polityków mnie nie dziwią - są politykami, robią swoje. Ale stronniczość dziennikarzy jest porażająca. Dlaczego oni to robią? Dlaczego tak kłamią?!

Rzetelność Gazety Wyborczej? Szmata - tak kiedyś to o tej gazecie napisałem i chyba to podtrzymuję.


Kategorie: media, _blog


Słowa kluczowe: gazeta wyborcza, media, TVP, PO, PiS


Komentarze: (1)

format, October 14, 2010 19:44 Skomentuj komentarz


Rzetelność mediów mnie nie interesuje do momentu kiedy nie są to media publiczne za które płacę. GW nie finansuję, kupować i czytać nie muszę, podobnie jak na przykład rzepy.
A odnośnie upolityczniania organów publicznych, cóż, ja wolę patrzeć, oceniać, następnie wyrokować. Odwrotnie też jest fajnie, tylko niezbyt często wynika z tego realny obraz, raczej ilustracja zacietrzewienia. Ale to jak się chce - można zwalczyć. Czego życzę :-)
Skomentuj notkę
1 września 2010 (środa), 18:08:08

Znowu coś przeczytałem

A. przyniosła mi z biblioteki, przeczytałem, więc mam już zaliczone.

Największa bitwa. Moskwa 1941-1942

Andrew Nagorski

Wydawnictwo: Rebis, Maj 2008
ISBN: 978-83-7510-100-3
Liczba stron: 432
Wymiary: 150 x 225 mm
Tłumaczenie: Katarzyna Bażyńska-Chojnacka , Piotr Chojnacki
z biblioteki

Naprawdę fajna książka - fajna, bo pokazująca znaczenie Bitwy pod Moskwą jako najważniejszej bitwy II Wojny Światowej. Teza jest prosta: nie Stalingrad, nie Łuk Kurski, nie Berlin ani Ardeny tylko Moskwa a to, że tak mało się o niej pisze i rzadko filmuje (w przeciwieństwie do Stalingradu) wynika z tego, że po Stalingrad to zwycięstwo a Moskwa takie nie wiadomo co. A największa była z tego powodu, że chyba "nigdy tak wiele nie zależało od tak niewielu" - tylko tych niewielu nie było w tym miejscy aby to wiele się wydarzyło. Niemcom naprawdę niewiele brakowało, Stalin naprawdę chciał z Moskwy wyjechać (był już na peronie), a gdyby Hitler się generałom nie wtrącał (chodzi o rajd na Kijów) to efekt byłby zupłenie inny.

Co jeszcze ciekawego - to co się działo potem, a więc Stalingrad, Łuk Kurski, wyzwolenie Polski i Berlin determinowane było pewnymi wydarzeniami z Bitwy pod Moskwą, ot, choćby to, że Hitler w kwietniu 1945 z Berlina nie wyjechał.

Bardzo ciekawa książka. Czytam przygotowując się do Rady Nadzorczej. Ostatnio, po krótkim dialogu na Radzie musiałem sobie przypomnieć, że to co w Polsce zwie się Paktem Ribbentrop-Mołotow na zachodzie nazywa się paktem Hitler-Stalin.


Za zamkniętymi drzwiami, kulisy II Wojny Światowej

Laurence Rees

wydawnictwo: Prószyński i S-ka, Wydawnictwo
ISBN: 978-83-7648-203-3
data wydania: 25-08-2009
wymiary: 170x240 mm
oprawa: twarda
liczba stron: 368
z bilioteki

Niby wszystko jest, niby się zgadza, ale napisane jakoś tak dla Amerykanów, zbyt sensacyjnie a mniej naukowo. To taki Woroszański tylko w książce.


Kategorie: to czytam, _blog


Słowa kluczowe: historia, II wojna światowa, bitwa pod moskwą, berlin, stalin, hitler


Komentarze: (2)

Michal, September 8, 2010 18:25 Skomentuj komentarz


a gdyby Hitler się generałom nie wtrącał (chodzi o rajd na Kijów) to efekt byłby zupłenie inny.

jasne... niemieckie wojska by mialy milionowe zgrupowanie sil radzieckich na flance. a pozniej te rozciagniete wojska zostawilyby to sobie na tylach... hitler dlugo sie nie chcial dac przekonac swoim dowodcom o koniecznosci ataku na kijow - ale sukcesem strategicznym byl wlasnie kociol kijowski. moze by niemcy moskwe zdobyli - ale sily zostalyby odciete od zaopatrzenia a front wschodni padl o wiele szybciej...

anonim, September 8, 2010 21:58 Skomentuj komentarz


No cóż. Ten argument z możliwym kontruderzeniem Rosjan od południa w rozciągnięte linie dochodzące aż za Moskwę jest bardzo silny.

Historia alternatywna fajna jest, bo nie mamy szans na eksperyment.

W.
Skomentuj notkę
6 września 2010 (poniedziałek), 15:53:53

Przygody Brandysa z wojskiem

A. przyniosła mi z biblioteki, przeczytałem, więc mam już zaliczone.

Moje przygody z wojskiem

Marian Brandys

Wydawnictwo: PULS Publications Ltd, 1992
ISBN: 0-907587-87-9
Liczba stron: 216
Wymiary: 125 x 195 mm
Cena: 1,50 na wyprzedaży w Merlin

(1) Kiedyś już czytałem niektóre teksty z tego. Pamiętam, ten o zdobywaniu Berlina. Pewnie funkcjonuje osobno, albo jako jakiś reportaż wydany z innymi reportażami.

(2) Ten kawałem o Berlinie daje do myślenia o ludziach - jak łatwo ludzie, którzy uważają się za moralnie bardzo moralnych w sytuacji trudnej nieco się z tej moralności luzują. Konkret: w Berlinie Brandys i Osmańczyk nie zachowywali się jak Niemcy w Warszawie, nie - przecież oni są lepsi, wspanialsi - ale czy zachowywali się dobrze? Wiem, wiem - wojna zmienia, obcowanie z okropieństwem Niemców na pewno miało wpływ na ich myślenie o Niemcach. Moje pytanie brzmi tak: jak blisko muszę być Boga aby pod wpływem środowiska w którym jestem i otaczających mnie faktów nie olał jego zasad i nie zaczął się zachowywać niewłaściwie. Ale co to za myślenie? Czy ja w ogólne potrafię zachowywać się właściwie? Wiem, że bez Boga nie.

(3) Ciekawym, a nawet bardzo ciekawym kawałkiem książki był opis rzeczywistej wojny, a dokładnie jednej z bitew, w której Polacy próbowali zatrzymać atakujące z Prus oddziały niemieckie. Ciekawy opis bo pokazujący rzeczywistość, chaos, bezsens, losy pojedynczych osób, dramaty konkretnych żołnierzy po tej i po drugiej stronie frontu. Wrażenie jakie zrobił na mnie ten rozdział chciałbym jakoś zachować. Wiem - spróbuję go wieczorem przeczytać jeszcze raz, bo jest ważny.

(4) Dlaczego Marian Brandys, nie pochodzący z Brandysów herbu własnego i niewątpliwie wyznania mojżeszowego mimo iż Polak miał na imię Marian? Muszę sprawdzić co to imię znaczy.


Kategorie: to czytam, _blog


Słowa kluczowe: historia, II wojna światowa, Marian Brandys


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
17 września 2010 (piątek), 14:55:55

O kłamstwie

"(...) Bo gdyby się okazało, że to nie był zwyczajny wypadek, trudno byłoby nadal żyć w hipermarkecie popkultury. Trzeba by zająć stanowisko i zrobić coś poważnego, w wymiarze wspólnotowym albo indywidualnym. Historia wyszłaby z muzeum i zaczęła nas ciągnąć za rękaw. A to dla wielu Polaków byłoby gorsze od życia w kłamstwie, do którego zdążyli się przyzwyczaić." by Wojciech Wencel.

Olewając temat smoleński cały czas zastanawiam się, jak bardzo przyzwyczailiśmy się do życia w kłamstwie. Kłamstwa mówią rządzący politycy, kłamliwie opisują świat zakłamane media dopełniając przekaz zakłamanymi reklamami. Kłamie bank, twierdząc, że w trosce o mnie przygotował 29 stronnicową umowę zapisaną drobnym maczkiem i mam tu kliknąć kłamliwie oświadczając, że zaznajomiłem się z jej treścią.

Żyjemy w otaczającym nas kłamstwie, godzimy się na to i przez to nie wierzymy sobie nawzajem, bo przecież co to jest prawda? Piłat nie wiedział to ja mam wiedzieć? Przecież do mnie nie przyprowadzą Jezusa a jeżeli nawet sam przylezie to i tak mi na to pytanie nie odpowie, skoro olał procuratora Judei. 

Jak tęskno mi do świata, w którym w porozumiewając się prawdziwie będziemy ze sobą bliskości.


Kategorie: osobiste, _blog


Słowa kluczowe: kłamstwo, wojciech wencel,


Komentarze: (7)

anonim, September 17, 2010 18:33 Skomentuj komentarz


Do przemyslenia:
Komu zależy na pokoju
ten zawsze cofnie się przed gwałtem.
Wygra, kto się nie boi wojen.
I tak rozumieć trzeba Jałtę.

Aa, September 20, 2010 12:20 Skomentuj komentarz


Tak sie zastanawiam, gdybys staral sie o kredyt w banku i poszedl zalatwic formalnosci czy bylbys bardziej zadowolony i sklonny do pobrania tego kredytu gdyby cie zagadano: Witam Pana, przygotowalismy dla Pana umowe ktora jest dla nas korzystna bo zaplaci Pan nam tyle i tyle odsetek na czym to zarabiamy bo taka jest istota banku. Nie wywinie sie Pan od splat, bedziemy Pana scigac i obciazac karnymi zobowiazaniami. Ale taka jest istota banku. To zawsze dwie strony ktore chca ze soba zrobic interes. Nikt nikogo nie zmusza do niczego. Pan potrzebuje pieniedzy a my tychze odsetek (wyokich a jakze). Wiec robimy deal?

I kazdy o tm wie ze tak to wyglada. A czy nie przyjemniej jak przy okazji beda uprzejmi i grzeczni? I jeszcze powiedza ze sie o mnie troszcza... To tak jak falszywy komplement powiedziany brzydkiej kobiecie.
Ale oczywiscie trzeba uwaznie czytac co oni tam napisali :)

jacek, September 20, 2010 15:03 Skomentuj komentarz


tak.
takiej właśnie rozmowy bym oczekiwał.
dlatego, że WIEM, że oni także robią biznes.

a brzydkiej kobiecie się nie mówi, ze jest piękna, tylko komplementuje się jej inteligencję, erudycję, sprawność, talenty.... Jeśli to oczywiście ma pokrycie w rzeczywistości.

Aa, September 21, 2010 09:02 Skomentuj komentarz


A ja wole jak staraja sie byc mili. W ogole fajnie jak ludzie nawet udaja uprzejmych np. personel w sklepie, kelner w restauracji, choc wiem ze niekoniecznie sa zachwyceni moim widokiem. Jakby kazdy z nich okazywal ze robi to co musi.... ojej.

A co do brzydkich kobiet (ktorych nie ma zreszta), ja nie powiedzialam zeby im mowic ze sa piekne (przeczytaj uwaznie).
Ale nawet jak mija sie to z prawda (klamstwo?!) powiedzenie "ladnie pani dzis wyglada" naprawde dodaje skrzydel. I poprawia blizniemu samopoczucie.

Jakby swiat okropnie wygladal gdyby kazdy mowil to co mysli wprost nie silac sie na uprzejmosc. Szczegolnie jak wstal lewa noga. Brrrrrrr

jacek, September 21, 2010 17:21 Skomentuj komentarz


1. A ja wolę, jak ludzie SĄ mili.

2. czytam uważnie...."falszywy komplement powiedziany brzydkiej kobiecie". No to co miałas na mysli ?

3. jakbym był kobietą, to na komplement "ładnie dziś pani wygląda" chyba bym sie obrażał :-).
bo co z wczoraj i przedwczoraj, no i - jak będzie jutro ?
:-)

4. co do mówienia prawdy i tylko prawdy... ktoś zrobił na ten temat film ... "the invention of lying".
nie wiem czy madry czy nie, ale mam ochotę obejrzeć.

Ale tak w ogóle, to - jesteśmy chyba coraz dalej od prawdziwego tematu...?

ky, September 24, 2010 11:47 Skomentuj komentarz


"(...) Bo gdyby się okazało, że to nie był zwyczajny wypadek, trudno byłoby nadal żyć w hipermarkecie popkultury. Trzeba by zająć stanowisko i zrobić coś poważnego, w wymiarze wspólnotowym albo indywidualnym. (...)" - tak się zastanawiam, które z tych zjawisk, nas o otaczających są nieprzypadkowe... i gdybyśmy się nad tym zastanowili to zmusiłoby nas to do myślenia...
- wypadki samochodowe - może część z nich to zwyczajne zabójstwa?
- komplikacje medyczne i ich skutki - może to też zabójstwa, albo okaleczenia?
- nagłe skoki cen lub stabilne wzrosty mimo że za miedzą jest inaczej - zmowy cenowe?
- czekanie miesiącami na operacje ratujące życie w NFZ - może to zorganizowana zbrodnia na narodzie?
- komisja majątkowa - może to jednak było zaplanowane z góry przez kościół?
- dziwne zachowanie koleżanki/kolegi z pracy / podwładnego/szefa - może ktoś potrzebuje pomocy?
- niedwuznaczne słowa i zachowanie dziecka spotkanego w markecie/na ulicy - może ktoś je wykorzystuje?

Nie napisałem tu o "tragedii Smoleńskiej", bo i bez niej można żyć w kłamstwie i wielu tak żyje. Zainteresowanie "Smoleńskiem" tego nie zmieni. Kto tak na prawdę z interesuje się jak to jest z tym NFZtem? - przecież z powodu kolejek do operacji przy nowotworach cały czasu umierają ludzie, którzy może mogliby jeszcze żyć... Myślę sobie, że cała ta historia z krzyżem, doszukiwaniem się zamachu w smoleńsku to tylko element polityki nic poza tym... fałszywej retoryki ze słowami o prawdzie na ustach i konkretnymi politycznymi celami. Bardzo chciałbym, żeby, ci którzy z taką energią "szukają prawdy" w sprawie smoleńskiej zajęli się kiedykolwiek czymś co stanowi rzeczywisty problem - skoro są prawdziwymi patriotami - niech to będzie jakiś rzeczywisty problem narodu...

"(...) Historia wyszłaby z muzeum i zaczęła nas ciągnąć za rękaw. (...)" - historia jest fajna, bo pozwala na właściwie rozumieć teraźniejszość, wraz ze "wzrostem poznania" )zmianą historii) zmienia się też rozumienie teraźniejszości. Ciekawe że "skoro Wałęsa się skompromitował, to teraz niekwestionowanym liderem tamtej Solidarności staje się Lech Kaczyński" (cytat z pamięci) - taka prawda zasadniczo inaczej pozwala oceniać ostatnie 20 lat w polskiej polityce i to co jest teraz. Muszę przyznać, że budzi to mój szczery podziw - tego typu rzeczy trzeba planować ze znacznym wyprzedzeniem i budować przynajmniej kilka lat i to na wielu frontach: prasa, radio, telewizja, książki, imprezy, trzeba mieć zaplecze. Ciekawe też czego jeszcze się dowiem... chociaż myślę, że nowa historia dalsza niż jedno pokolenie w początkowym momencie nie jest potrzebna... Później trzeba ją będzie ciągnąć, by utrzymać swój mandat prawości - podobnie jak robiła to "władza ludowa" z AL i BCh... Z niecierpliwością czekam na książki, filmy, artykuły i felietony opisujące niecne plany i kontakty Jarosława Kaczyńskiego i jego otoczenia, ich machloje i zbrodnie - to niestety musi trwać, jeżeli się tego zawczasu nie zaplanuje. Nie żebym bardzo chciał to wszystko czytać, ale w końcu każdy będzie mógł sobie wybrać prawdę jaką chce, i będzie miał na to namacalne dowody. Dobrze ułożona historia nie jest od pociągania za rękaw - jest jak dobrze ułożona suka - gryzie tego, którego jej pan każe.

ky, September 27, 2010 13:51 Skomentuj komentarz


Napiszę tu jeszcze, co może nie wynika, z samego poprzedniego komentarza, że nie podoba mi się taka sytuacja, ani mnie nie cieszy - manipulowanie historią, ludźmi - tak skuteczne mówienie im co jest ważne a co nie w zależności od tego kto ma jakiś interes i dostęp do odpowiednich narzędzi. Oczywiście "trochę" naiwne by było sądzić, że tak nie będzie... ale mimo wszystko miałem nadzieję, że nie da się tego aż tak skutecznie robić.
Oczywista jest przy tym konkluzja, że zaufać można jedynie Bogu, a ludzie jacy są, to w Biblii jest opisane i to nie bez powodu, lecz by nie było wątpliwości.
Skomentuj notkę
20 września 2010 (poniedziałek), 20:19:19

Kot, gil i przemyślenia o życiu

#1. Życie jest czymś szczególnym. Jeszcze nie wiem do końca czym jest, ale jest czymś szczególnym, czymś innym, czymś co z racji swojego oddzielenia od nieżycia (atomy i materia niepoukładana) dotyczy świętości. A świętość to kolejne trudne słowo, ale wiem już, że świętość oznacza właśnie oddzielenie, świętość to coś innego niż normalność. I dlatego życie to świętość, to nienormalność w wielkim, martwym wszechświecie.

#2. Kiedyś już wymyśliłem, że dla kota życie jest najwyższą wartością. Wymyśliłem to będąc u weterynarza. Kot walcząc o życie będzie uciekał, drapał, wył - byle życie zachować, byle dale żyć.
Z ludźmi jest nieco inaczej - człowiek potrafi ofiarować życie i przekonany jestem, że bierze się to z tego iż dla ludzi najwyższą wbudowaną w nich wartością jest nie samo życie ale życie w bliskości z Bogiem. Niestety, nie wszyscy w to wierzą i skupiają się - zupełnie jak mój kot - na życiu teraz, na życiu tak po prostu. Na przyjemnym łapaniu ptaków i myszy, na wylegiwaniu się przy kominku i troszczeniu się o swoje futro. I swoje życie, życie tu i teraz, bo jest ono najważniejsze więc musi trwać.

#3. A. opowiadała mi niedawno o rytuałach biblijnego judaizmu wskazujących na świętość życia. Powiedziała, że ofiara za oczyszczenie w połogu to nie coś, co ma wskazywać na nieczystość fizyczna (a tak się niestety w naszej kulturze błędnie utarło) ale coś, co wskazuje na pewien problem związany z życiem, z tym, że we wnętrzu kobiety było życie, a po porodzie już go tam nie ma, po porodzie jest na zewnątrz. Podwójna ofiara po urodzeniu dziewczynki wskazuje na potencjał życia w jej życiu, urodzenie dziewczynki to jakby podwójny brak życia w jej matce. Coś pięknego!
Bóg jako dawca życia pouczał Żydów (a oni powinni pouczać innych) o świętości i ważności życia. Bo życie to świętość.

#4. Dziś pewien śliczny gil stracił życie. Jesień idzie, przyleciał już do Polski z daleka (kto wie gdzie żyją gile?) i niestety, natrafił w ogrodzie na mojego kota a kot jak kot, lubi łapać ptaki, w tym również lubi łapać gile. Teraz ta naruszona świętość leży na podłodze w kuchni a ja muszę posprzątać pióra obserwując zadowolenie kota. I obserwując nieżycie gila.

#5. Życie jest czymś szczególnym. Jeszcze nie wiem do końca czym ale dziękuję Bogu za moje życie i za to, że jest ono całkowicie w jego rękach, niezależne od kotów i ludzi-kotów. Nawet jeżeli skończy się ono tu, wiem, że będzie trwało tam, tam z Nim.

#6. O życiu kota, a właściwie o nie-życiu kota musiałem kiedyś napisać tu: http://www.pp.org.pl/wojtek/index.php?id=31151 i smutny to był zapisek.


Kategorie: obserwator, filozofia, _blog


Słowa kluczowe: kot, gil, życie, ofiara oczyszczenia


Komentarze: (1)

Aa, September 29, 2010 16:21 Skomentuj komentarz


Zycie jest czyms szczegolnym to prawda.
Dla ludzi ktorzy nie wierza w zycie z Bogiem, niekoniecznie zycie jako takie jest najwysza wartoscia i rowniez sa oni w stanie je poswiecic w imie celow (dla nich) wyzszych: w obronie kochanej osoby czy ojczyzny (to akurat jest dla mnie kontrowersyjne). Takie zycie tez moze byc pelne wartosci, moralne i madre. I nie jest tez celem samym w sobie, raczej sposob jego przezycia – zgodnie ze soba - jest celem. A potem przychodzi smierc i bardzo dobrze ze tak wlasnie jest. Dla milosnikow zycia dla zycia marzeniem byloby zycie nieskonczone. A to brzmi jak najgorszy scenariusz. Zycie jest szczegolne i piekne rowniez dlatego ze ma swoj kres.
Kotem kieruje wiadomo instynkt ktorego my tez nie jestesmy pozbawieni. Nawet jak ma pelna miche i tak bedzie polowal. W sumie to ciekawe ze cala natura dazy tak silnie do przetrwania gatunku... od jednokomorkowca do czlowieka.
Skomentuj notkę

Przeczytałem

I znowu coś przeczytałem. Po kolei:

Polska i trzy Rosje

Andrzej Nowak

Wydawnictwo: Arcana, 2001
Seria: Arcana historii
ISBN: 83-86225-44-0
Liczba stron: 656
Wymiary: 150 x 210 mm
Cena: z biblioteki

Oj, zmęczyła mnie ta książka i po trzech podejściach dalej nie potrafię znaleźć głównej tezy, więc trudno powiedzieć, że ją przeczytałem. Raczej pomacałem.


Obóz narodowy w obliczu dwóch totalitaryzmów

pod redakcja Rafała Sierchuły

Wydawnictwo: PIN, Warszawa 2010
Cena: 30zł, w internetowej księgarni IPN

Świetna książka. Wyjaśnia nieco sytuacje polityczną Polski pod koniec lat międzywojennych. Po tej lekturze doczytałem nieco w internecie o Brygadzie Świętokrzyskiej i ich rzekomej, albo i nie rzekomej współpracy z Niemcami w trakcie marszu przez Europe od lutego do czerwca 1945.

Trudne czasy, trudne decyzje, nietrywialne wybory - to spojrzenie ze średniego szczebla na dylematy ludzi, którzy wbrew wielkim tego świata próbują coś zrobić dla swojego kraju i narodu dobrze.


Historia Polski 1914-2005

Wojciech Roszkowski

Wydawnictwo PWN
Stron: 512
z biblioteki

To taki skrócony podręcznik dla bardziej ambitnych gimnazjalistów albo studentów medycyny. Niby wszystko jest ale wszystko w jednym zdaniu.


Kategorie: to czytam, _blog


Słowa kluczowe: ONR, Brygada Świętokrzyska, obóz narodowy


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
21 września 2010 (wtorek), 23:21:21

Internet dobrem szczególnym czyli rzecz o rozwoju

  1. Cytat z dzisiejszej Gazety:
    (...) UE dostęp do internetu zaczęto traktować niemal jako prawo obywatelskie, a "wykluczenie cyfrowe" postrzega się jako pierwszy krok do marginalizacji społecznej i biedy. - Internet na obszarach odległych bądź trudno dostępnych to przecież nie tylko kwestia komfortu gospodarstw domowych, ale też małych przedsiębiorstw, szkół, szpitali. Dostęp do sieci napędza rozwój podobnie jak dostęp do kolei przed stu laty - mówiła wczoraj komisarz ds. agendy cyfrowej Neelie Kroes.

    No to zastanówmy się. Dostęp do sieci to nie tylko komfort ale też siła napędowa rozwoju, podobnie jak kolej przed ponad 100 laty. Pewnie tak. Ale czy rozwój jest aż taki ważny aby tak go promować, tak o niego walczyć i wszelkie swoje polityczne działania nim usprawiedliwiać?

  2. Przez kilka dni przesłuchuję młodych ludzi, pragnących zatrudnić się w naszych "prężnie rozwijających się przedsiębiorstwach". Wszyscy podkreślają, że ich motywacją pracy dla nas jest znalezienie miejsca, w którym będą się mogli rozwijać. Niby co się dziwić - są młodzi ale nikt nie powiedział, że chce stabilizacji, chce dobrze zarabiać, bo zakłada rodzinę i musi ją utrzymać, nikt nie chce się uspokoić i odpocząć po trudnych studiach i walce o zdane egzaminy. Rozwój, rozwój, rozwój... Czy rozwój już jest bogiem?
  3. Myślenie w którym wartością jest rozwój pojawiło się w oświeceniu. Hasło tworzenia (przez ludzi) lepszego świata pojawiło się w Wielkiej Rewolucji Francuskiej, potem w kolejnych trzech rewolucjach XIX wieku, a potem darwinizm i ewolucjonizm dał do tego ideologiczną podstawę. Postęp technologiczny dorobił do tego pragmatyzm i mamy teraz to co mamy - czyli rozwój i rozwój. Ale przecież mistrzowie odrodzenia uważali, że dobre to już kiedyś było, że doskonały to był antyk a teraz to już tylko gorzej i gorzej, i co najwyżej możemy próbować odtworzyć doskonałość istniejącą kiedyś? Podobnie wcześniejsi scholastycy - dobre i doskonałe jest to co stworzył w akcje stworzenia Stwórca ale potem grzech tego świata powoduje zniszczenie i odejście od doskonałości. Kaspian, książe Narni (uwaga: przeskoczyłem z cofania się w czasie w nieco inną przestrzeń) widząc wprowadzenie postępowych idei i rozwojowego niewolnictwa na Samotnych Wyspach powiedział, że z rozwojem mamy również doczynienia wtedy gdy jajko się zepsuje. A więc czy rozwój jest rzeczywiście bezwzględnym dobrem jak to jest u podstaw obowiązującej nas kultury?

    O Kaspianie pisałem tu: http://www.pp.org.pl/wojtek/index.php?id=30057

  4. Z ustach dwóch kluczowych menadżerów, z którymi pracuję usłyszałem ostatnio powątpiewanie w rozwój. Obaj wyrazili to zdaniem, że czasem celem przedsiębiorstwa jest trwanie. B. powiedział o piekarzu, S. przytoczył jakąś szkolną (MBA? raczej nie) definicje z przed lat. I rzeczywiście - celem przedsiębiorstw mogło by być trwanie, gdyby ideologia rozwoju nie wymuszała na innych przedsiębiorstwach ciągłego poszukiwania, ciągłych innowacji i gdyby menadżerowie tych przedsiębiorstw nie brali udziału w osobistym i korporacyjnym wyścigu szczurów. Gonimy - i to sprawia, że nie można trwać, bo kto tylko trwa ginie, pada albo jest zjadany.

    Rozwój jest więc ryzykowny, bo albo jesteśmy z tych lepszych i rozwijając się zjadamy innych albo nie i wtedy jesteśmy zjadani. Ale umowa społeczna na trwanie nie zadziała, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie się chciał rozwijać.

  5. Dziś wielu jest takich co chce aby ludzie polecieli na Marsa. Pojawiają się hasła kolonizacji kosmosu i co ciekawe, są to hasła lotne. Myślę, że każdy z tych kandydatów do zatrudnienia w naszym prężnie rozwijającym się przedsiębiorstwie dużo chętnie pracowałby przy projekcie wysłania osadników na Alfa Centaura.

    Kiedyś taki projekt zaproponował Krzysztof Kolumb, a teraz, po 200 latach od odkrycia Ameryki niektórzy bardzo proszą Hiszpanów aby za wysłanie tej ekspedycji przeprosili i zapłacili bowiem straty w cywilizacji Indian są niepowetowane. Czy teraz, po tych 200 latach ludzie zmienili się na tyle, żeby podbijając kosmos nie narobili podobnych głupot jak konfiskadorzy? Pojazdy mamy lepsze - ale moralność? Obawiam się, że tu podstępu nie odnotowano choć filozofowie i etycy napisali wiele książek.

  6. Fajnie by było, gdyby chrześcijanie przemyśleli temat rozwoju i zweryfikowali swoje myślenie również w tej dziedzinie. Wszak chrześcijański czas prowadzi do wydarzeń opisanych w apokalipsie.

    Gdzieś kiedyś pisałem o tych wizjach zmian wszechświata. Muszę to sobie przypomnieć. W tej notce http://www.pp.org.pl/wojtek/index.php?id=30144 są tylko obrazki a tekst?

  7. Ciekawostka: współczesny katolicyzm jest tak przeżarty ewolucjonizmem, wiarą w to, że może nie jest dobrze ale będzie lepiej, że będziemy się uczyć, doskonalić, przemieniać, że w końcu ludzkość na ziemi zbuduje sobie sama tą Nową Jerozolimę. Przekonany jestem, że wyjdzie z tego Wielki Babilon ale to nie przeszkodzi przywódcom tej religii wierzyć i głosić, że jest dobrze.

    Czy ja tego gdzieś już nie napisałem? Tak - w notce o jednej książce kilka dni temu.

  8. Ciekawe, kiedy pojawią się politycy, którzy będą głosić uspokojenie, trwanie, dążenie do harmonii i spokoju. W zasadzie nieco z tej filozofii jest u Rydzyków i fundamentalistów islamskich. Telewizja nazywa się Trwam, a celem tych drugich jest zachowanie starego porządku (o ile oni kiedyś u siebie mieli jakiś porządek - ja powątpiewam).

    Ale spróbujmy sobie wyobrazić Partię Świętego Spokoju. Albo Koalicję na rzecz Stabilizacji promujący program NieRozwoju gospodarczego. Oj, tego się chyba wyobrazić nie da bo giełda musi rosnąć podobnie jak PKB.

  9. A kolej rzeczywiście była czynnikiem postępu. Fajnie jest przeanalizować dwie potężne mapy umieszczone tu: http://www.pp.org.pl/wojtek/index.php?id=31323 mając na uwadze, że kolej zniszczyła praktycznie zawód furmana. Dziś w wielu miejscach kolej jest niszczona przez transport samochodowy i kierowców i wytrzymuje tylko dzięki dotacjom a internet? Internet przez dotacje ma być rozwijany aby .... aby był rozwój, bo tak pani komisarz UE uważa i koniec.

    Ale czy rozwój jest bogiem?


Kategorie: obserwator, internet, _blog


Słowa kluczowe: internet, unia, ue, rozwój, postęp


Komentarze: (3)

jacek, September 22, 2010 15:20 Skomentuj komentarz


To ja też w punktach:

1. Rozwój to nie bóg, ale Bóg to rozwój. Gdyby Bóg nie lubił rozwoju, to by sobie trwał i tylko trwał. A tymczasem - jak widzimy - zrobił coś, coś z niczego, więc chyba - coś nowego ? :), a więc postawił na rozwój...

2. A my - na obraz i podobieństwo stworzeni (a może - wciąż tworzeni, jak wolą ewolucjoniści) także mamy tę cechę - dążenie do rozwoju, zmiany. Tym się różnimy od zwierząt, które jak mi się zdaje - przede wszystkim pragną trwać.

3. "Czyńcie sobie ziemią poddaną" - o czym to jak nie o rozwoju ?

4. Lubię móc skorzystać z Internetu, nie lubię musieć z niego korzystać. Taki stan jest możliwy, jak ten Internet gdzieś wkoło jest. Jakby go nie było - czułbym się ograniczany, a tego nie lubię. Więc w tym miejscu, przy tym akurat haśle, Unia mnie nie mierzi.

5. Wyobraziłem sobie W34, jak zakłada firmę, a potem - już tylko trwa.... i - aż się uśmiałem :-))). Wyobraziłem sobie W34 na rozmowie kwalifikacyjnej, jak na pytania o nadzieje związane z nowym miejscem pracy odpowiada "chcę trwać" i - uśmiałem się po raz kolejny.

6. Nie zgadzam się, że rozwój wynaleziono okresie Oświecenia. W starożytności wymyślano ustroje, odkrywano matematykę i fizykę, medycynę.... Zakładano szkoły np. filozoficzne, i było to przedmiotem dumy. Przecież to rozwój ! A czasem rozwój utożsamiano z podbojami i uważano, że to wartość. Nie popieram (raczej), ale - powtórzę raz jeszcze - rozwój wymyślił w/g mnie Bóg.

7. W/g mnie, rozwój to wróg władzy. To znaczy - władza rozwoju się boi. Rozwój to zmiany, a zmiany lubią zdmuchnąć władzę. Dla władzy trwać - to dobre. Czasem - trwać w rozwoju :-) (Unia), a czasem - trwać w ciemnocie (Rydzyk, wcześniej często - KRK).


Bóg to rozwój.


PS
menedżerowie.
żaden z nich nie wybrał strategii piekarza, a każdy z nich cieszy się rozwojem swojej firmy.
A poza tym - kto to wie co takiemu piekarzowi w duszy gra :)

waldek, September 24, 2010 09:10 Skomentuj komentarz


To ja też w punktach.

O internecie.
Czasem w internecie widzę alternatywę dla ropy.
Wdziera się on (niekoniecznie w negatywnym znaczeniu tego słowa) w nasze życie z bardzo dużą prędkością. I już niedługo osiągnie takie prarametry techniczne na znacznym obszarze, że dwoje ludzi (lub większe zespoły) będą się mogły spotkać ze sobą nie musząc przemierzać dziesiątek, setek lub tysięcy kilometrów. A to tylko jeden ze sposobów jego wykorzystania. Będą się pojawiały nowe. Pewnie, że chleba do piekarni się nim nie przewiezie, ale gdzie będzie mógł tam wyprze ropę.
Korzystać z internetu trzeba się nauczyć. Nie ma takich szkół jak do tej pory.

O rozwoju.
Kto go całe lata nie gonił nie będzie się zastanawiał, czy w ogóle jest dobry i czy można bez niego szczęślwie żyć. W pewnym sensie rozwój przeszkadza w szczęśliwym spędzaniu czasu.
No i pytanie o sam rozwój. Co to znaczy, że ktoś się rozwija? Znaczy więcej zarabia? Bo dla wielu kandydatów do pracy to właśnie jest miernik rozwoju.
A jak to jest u dzieci? Czy brak ich rozwoju to po prostu marnowanie czasu.
Czy w ogóle brak rozwoju oznacza marnowanie czasu? Czasu nie wolno marnować.
Nie mylić marnowania czasu z zasłużonym odpoczynkiem.

O władzy.
Zgadzam się, że władza boi się rozwoju. A jeszcze bardziej boi się świadomości wykształconych obywateli. Świadome i wykształcone społeczeństwo nie potrzebuje władzy.

S, September 29, 2010 16:08 Skomentuj komentarz


Z tym trwaniem przedsiębiorstwa to było tak, że bez rozwoju nie przetrwa. Ale jednak to trwanie było celem, a rozwój środkiem. Zasłyszałem to od jednego ekonomisty i spodobało mi się tak na poważnie.
Co do rozwoju (indywidualnego, technologicznego) to W34 czytam tak: zauważyłem że staje się on bogiem, tzn. (wg mnie) staje się ważniejszy niż prawda, człowiek, Bóg. Nie napisał, że rozwoju ma nie być. Rozwój jest nieunikniony, ale lepszy byłby gdyby był harmonijny, tzn. nie niszczył wartości nadrzędnych nad sobą. Prozaiczny przykład – zamiast ładować pieniądze w światłowód do Bibieli, może trzeba naprawić wały w Gębinie, bo tam ludzi zalało już dwa razy po dachy a wyrwa nadal jest. Ale przecież naprawa to nie rozwój - może innym razem.
Skomentuj notkę
28 września 2010 (wtorek), 10:31:31

O podatkach

Zassane z FaceBooka


Mariusz Busiło

i dlatego państwo powinno mieć jak najmniej kasy

7 godz. temu · Lubię to!Nie lubię ·


Wojciech Apel

I dlatego żądam natychmiastowego wprowadzenia VAT 15%!

... a potem zażądam podatku pogłównego, tak gdzieś z 1000zł rocznie na każdego dorosłego obywatela, bez podziału na płeć, statut materialny, poglądy i znajomości.

7 godz. temu · Lubię to!Nie lubię · Osób: 2Ładowanie... ·


Mariusz Busiło

jestem dwa razy za :)

6 godz. temu · Lubię to!Nie lubię ·


Alek Cesarz

Wojtek, a co zrobimy z tymi, którzy nie uzbierają 1000 zł rocznie? teraz ten obowiązek jest przerzucony "solidarnie" na bardziej zaradnych obywateli, ale jak zrobimy pogłówne to trzeba ich chyba będzie w Bałtyku potopić...

29 minut(y) temu · Lubię to!Nie lubię ·


Wojciech Apel

Alku - metody są dwie: solidarnie damy tym ludziom pracę aby za 1000zł odpracowali albo wsadzimy ich do więzienia.

Oczywiście można by umocnić rolę rodziny i zamiast 1000zł powiedzieć, że ma to być 2000 na małżeństwo (kobieta+mężczyzna, którzy oświadczyli społeczności, że żyją razem - wiem, wiem, stara definicja ale dobrze się sprawdza i katolicyzmie, i islamie i nawet w komunizmie). Tak! 2000 na małżeństwo niezależnie od liczby dzieci, a może nawet zniżka, kto ma dziecko to 100 mniej na każdego dzieciaka.

Do tego jeszcze zniżka na pełnoletnich, bo lepiej aby młody człowiek płacił mniej, bo musi mieć na rodzinę, na swój dom, liczy dajemy mu możliwość płacenia po 800zł rocznie do czasu aż się wzbogaci ale potem musi płacić po 1200, bo już jest bogaty.

O! I napisałem jak widziałbym system podatkowy.

Do tego jeszcze lokalny, gminny podatek "kominowe" płatne od powierzchni działki, albo domu.... - ale nie od wartości (katastrat) ale od zajętości zasobów w gminie. A tego podatku utrzymujemy tylko lokalną policje (szeryfa) a gminy niech sobie zrobią składkę i rzucą się na krajowe FBI.

Do tego jeszcze ubezpieczenia zdrowotne w komercyjnych firmach, ale zwracające tylko do wartości 90% kosztów leczenia, i z progiem, powyżej pewnej wartości usługi.

Do tego jeszcze bon szkoleniowy dla każdego dziecka finansowany przez gminę a możliwością dopłaty przez rodziców.

I jeszcze podatek na drogi, od samochodów, najlepiej płatny w paliwie, bo to jest jakby od kilometra.... tu jest kanał, bo ciężkie samochody bardziej niszczą..... ale to się da wymyślić.

I ZERO VATu.

*******

Ufff. Napisałem mój program wyborczy.

W.


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: podatki, fb, podatek pogłówny


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę

Koniec świata po katolicku

Przeczytałem ciekawą książkę:

Uwierzcie w koniec świata
Współczesne proroctwo o powtórnym przyjściu Chrystusa

Joachim Badeni OP, Judyta Syrek

Wydawnictwo: Znak, Kraków 2010
ISBN: 978-83-240-1407-1
Liczba stron:159
Cena: 25,90-

Bardzo ciekawe jest to, że teologowie katoliccy (co to za teolog? to jakiś mnich, duszpasterz ale nie teolog) zaczynają myśleć na ten temat. Można by powiedzieć - nareszcie. Nareszcie jakaś zmiana, bo obowiązującym nurtem katolicyzmu jest wiara w ewolucje, wiara w to, że świat będzie wieczny bo Bóg z miłości swojej nie odważy się wykonać zapowiedzianego sądu a ludzkość będzie ewoluować, udoskonalać się, poprawiać aż sama sobie z pomocą demokracji, nanotechnologii i półprzewodników zbuduje Nową Jerozolimę. Co prawda wyjdzie z tego Wielki Babilon, ale nie przeszkodzi to wierzyć teologom katolickim w to, że jest dobrze.

No a tu zmiana - przychodzi jakiś mnich, i nie dość, że wierzy w grzech i grzeszność i to jeszcze rozpowiada, że niedługo nadejdzie dzień sądu i lepiej brać to w swoich planach pod uwagę. I choćby dla tego książka ta warta jest przeczytania i odnotowania, choć czyta się ją trudno.


Kategorie: to czytam, teologia, _blog


Słowa kluczowe: Joachim Badeni, koniec świata


Komentarze: (1)

anonim, September 28, 2010 11:38 Skomentuj komentarz


Kluczowy moment w filmie "Adwokat diabła"


01:52:24:Miałeś rację co do jednego.
01:52:26:Obserwowałem cię.|Nic nie mogłem na to poradzić.
01:52:30:Obserwowałem.
01:52:32:Czekałem.
01:52:34:Wstrzymywałem oddech.
01:52:36:Ale nie traktowałem cię jak marionetki.
01:52:39:Nikim nie rządzę.
01:52:41:To nie tak.
01:52:43:Co zrobiłeś Mary Ann?
01:52:45:Wolna wola.
01:52:46:To jak skrzydełka motyla.
01:52:48:Dotkniesz ich i już nie pofruną.
01:52:53:Ja tylko przygotowuję scenę.
01:52:55:Dalej działasz sam.
01:52:57:Co zrobiłeś Mary Ann?
01:52:59:Pistolet?
01:53:01:Tutaj?
01:53:02:Co zrobiłeś mojej żonie?
01:53:06:Powiedzmy...
01:53:09:w skali od jednego do dziesięciu...
01:53:11:gdzie 10 oznacza najbardziej|zdeprawowany stosunek seksualny...
01:53:15:a jeden - przeciętną|piątkową wprawkę u Lomaxów...
01:53:19:dałbym sobie, żeby nie być nieskromnym...
01:53:21:dałbym nam, powiedzmy siedem.
01:53:25:Niech cię diabli!
01:53:28:Trafiłeś mnie!
01:53:29:Trafiłeś mnie! Tak!
01:53:36:Wyładuj się, synu!
01:53:38:Wyładuj całą wściekłość!
01:53:41:Ludzie zawsze ją ukrywają!
01:53:42:Najbardziej ze wszystkich uczuć.|To ostatni listek figowy.
01:53:47:-Kim jesteś?|-Kim jestem?
01:53:50:Kim ty jesteś?
01:53:53:Nigdy nie przegrałeś żadnej sprawy.
01:53:56:Dlaczego?
01:53:58:Jak myślisz?
01:54:00:Bo jesteś tak cholernie dobry!
01:54:02:Tak.
01:54:04:Ale dlaczego?
01:54:07:Bo jesteś moim ojcem?
01:54:09:Jestem kimś więcej, Kevinie.
01:54:12:Strasznie było gorąco w sądzie, prawda?
01:54:15:"Jaki masz plan?"
01:54:18:"Dobrze ci szło.
01:54:20:"Któregoś dnia musiałeś przegrać.
01:54:22:"Nikt nie wygra wszystkich spraw."
01:54:26:Kim jesteś?
01:54:30:Mam wiele imion.
01:54:34:Szatan.
01:54:38:Mów mi tato.
01:54:42:Mary Ann wiedziała.
01:54:45:Wiedziała, więc ją zniszczyłeś.
01:54:48:Obwiniasz mnie za Mary Ann?
01:54:51:Mam nadzieję, że żartujesz.
01:54:53:Mogłeś ją uratować w dowolnej chwili.
01:54:55:Pragnęła tylko miłości.
01:54:57:Byłeś zbyt zajęty.
01:54:59:To kłamstwo.
01:55:02:Jak tylko przyjechałeś,|zacząłeś się rozglądać za lepszą.
01:55:06:To nieprawda. Nic o nas nie wiesz!
01:55:09:Jestem po twojej stronie.
01:55:11:Kłamiesz!
01:55:14:Nic tam nie znajdziesz!
01:55:16:Nie bądź takim kretynem!
01:55:19:Przestań się mamić!
01:55:23:Mówiłem ci, żebyś się troszczył o żonę!
01:55:25:Co ci powiedziałem?
01:55:27:"Świat to zrozumie." Nie tak mówiłem?
01:55:30:A ty co zrobiłeś?
01:55:32:"Wiesz, co mnie przeraża, John?
01:55:34:"Zrezygnuję ze sprawy,|jej się polepszy, wtedy ją znienawidzę."
01:55:39:Pamiętasz?
01:55:41:Wiem, co zrobiłeś.
01:55:43:Wystawiłeś mnie.
01:55:44:Kto ci kazał bronić Gettysa?
01:55:47:-Czyj to był wybór?|-Wpakowałeś mnie w pułapkę.
01:55:50:A Moyez! Twoja linia obrony!
01:55:53:Papieże, Hindusi,|zaklinacze węży - łączy ich to samo.
01:55:57:-Czyj to pomysł?|-Bawiłeś się mną!
01:55:59:To była próba!
01:56:01:A Cullen? Wiedziałeś, że jest winny!
01:56:05:Zobaczyłeś zdjęcia i co?
01:56:06:Wezwałeś na świadka tę sukę!
01:56:10:Dałeś mi tę sprawę!|Przez ciebie skłamała! Nieprawda!
01:56:13:Ja nie robię tych rzeczy!
01:56:15:Co ci mówiłem tego dnia w metrze?
01:56:18:Co ci wtedy powiedziałem?
01:56:21:Może nadszedł czas przegranej.|Ty tak nie uważałeś.
01:56:25:Ja nie przegrywam!
01:56:27:Ja wygrywam!
01:56:29:Ja wygrywam!
01:56:30:Jestem prawnikiem! To moja praca!|Tym się zajmuję!
01:56:35:Miałem rację.
01:56:42:Próżność...
01:56:44:to zdecydowanie mój ulubiony grzech.
01:56:47:To takie proste, Kevinie.
01:56:50:Miłość własna.
01:56:52:Naturalny narkotyk.
01:56:55:Nie chodzi o to,|że nie kochałeś Mary Ann...
01:56:59:ale że kogoś innego kochałeś bardziej.
01:57:05:Siebie.
01:57:09:Masz rację.
01:57:10:To moja wina.
01:57:12:Pozwoliłem jej umrzeć.
01:57:14:Nie obwiniaj się tak.|Chciałeś czegoś lepszego.
01:57:18:Uwierz mi.
01:57:20:Zostawiłem ją, parłem naprzód.
01:57:23:Nie możesz się za to karać.
01:57:26:To cudowne, że tak daleko zaszedłeś.
01:57:29:Ja ci tego nie ułatwiałem.
01:57:31:Nie mogłem.
01:57:33:Ani tobie...
01:57:37:ani twojej siostrze.
01:57:43:Przyrodniej, dokładnie mówiąc.
01:57:46:Niespodzianka.
01:57:48:Zaskakujące, co?
01:57:53:Nie pozwól, żeby cię przestraszył.
01:57:56:Miałem wiele dzieci.
01:57:58:I wiele rozczarowań.
01:58:01:Pomyłki, jedna za drugą.
01:58:04:A potem zjawiłeś się ty.
01:58:05:Wy oboje.
01:58:09:Czego ode mnie chcesz?
01:58:11:Bądź sobą.
01:58:13:Coś ci powiem, chłopcze...
01:58:15:wina...
01:58:16:jest jak torba cegieł.
01:58:18:Jedyne, co musisz zrobić...
01:58:20:to ją odłożyć.
01:58:25:Wiem, przez co przechodzisz.
01:58:27:Sama tego doświadczyłam.
01:58:29:Podejdź tu.
01:58:31:Uspokój się.
01:58:34:Nie potrafię.
01:58:39:Dla kogo nosisz te wszystkie cegły?
01:58:42:Dla Boga?
01:58:44:Mam rację?
01:58:45:Dla Boga?
01:58:47:Zdradzę ci...
01:58:48:kilka tajnych informacji na temat Boga.
01:58:52:Bóg lubi obserwować.
01:58:54:To żartowniś.
01:58:55:Przemyśl to sobie.
01:58:57:Daje człowiekowi...
01:58:58:instynkty.
01:59:01:Daje ci ten niezwykły dar i co potem?
01:59:04:Przysięgam, że dla własnej uciechy,
01:59:07:dla potrzeb własnej kosmicznej...
01:59:10:burleski...
01:59:12:ustala wszelkie zasady na opak.
01:59:15:Żart wszechczasów.
01:59:16:Patrz, ale nie dotykaj.
01:59:20:Dotknij, ale nie próbuj.
01:59:24:Spróbuj, ale nie połykaj.
01:59:27:Kiedy ty przestępujesz z nogi|na nogę, co on robi?
01:59:31:Zrywa boki ze śmiechu!
01:59:35:To sztywniak!
01:59:36:Sadysta!
01:59:39:Wiecznie nieobecny gospodarz!
01:59:42:Jego mam czcić? Nigdy!
01:59:45:Lepiej rządzić w piekle,|niż służyć w niebie, zgadza się?
01:59:48:Czemu nie?
01:59:49:Tkwię na tej ziemi,|od kiedy to wszystko się zaczęło.
01:59:55:Podżegałem wszelkie uczucia,|jakie posiada człowiek.
01:59:59:Dbałem o to, czego chciał,|i nigdy go nie sądziłem.
02:00:03:Bo nigdy go nie odrzuciłem,|mimo wszystkich jego niedoskonałości!
02:00:07:Uwielbiam człowieka!
02:00:11:Jestem humanistą.
02:00:13:Może ostatnim.
02:00:16:Czy ktoś przy zdrowych zmysłach...
02:00:18:mógłby zaprzeczyć...
02:00:20:że wiek XX należał całkowicie do mnie?
02:00:23:Całkowicie!
02:00:26:Całkowicie.
02:00:28:Do mnie.
02:00:30:Osiągnąłem szczyt.
02:00:33:To moja chwila.
02:00:36:Nasza chwila.
02:00:38:Napijecie się czegoś?
02:00:41:Ja chętnie.
02:00:46:Niezła robota!
02:00:49:Musisz mnie bardzo potrzebować.
02:00:51:Czego chcesz?
02:00:53:Eddie miał rację.
02:00:56:Chcę, żebyś przejął firmę.
02:00:59:Ty...
02:01:01:i twoja siostra.
02:01:06:-To wszystko?|-Nie.
02:01:10:Ona ma teraz owulację.
02:01:13:Teraz.
02:01:15:Twoja próżność...
02:01:16:jest usprawiedliwiona.
02:01:20:Twoje nasienie...
02:01:21:to klucz do nowej przyszłości.
02:01:24:Twój syn będzie najbardziej|wpływowym człowiekiem.
02:01:28:On nas wyzwoli do działania.
02:01:32:Chcesz dziecka.
02:01:34:Chcę rodziny.
02:01:37:Antychryst.
02:01:43:Nazwij to jak chcesz.
02:01:48:Ale muszę się na to zgodzić.
02:01:52:Wolna wola...
02:01:54:co za suka.
02:01:57:Potrzebuję rodziny.
02:01:59:Potrzebuję pomocy. Jestem zajęty.
02:02:01:Zbliża się koniec tysiąclecia, synu.
02:02:03:Walka o tytuł. Dwudziesta runda.
02:02:08:Jestem gotów do pracy.
02:02:11:Co ty na to?
02:02:14:Co proponujesz?
02:02:17:Negocjujemy warunki?
02:02:19:Cały czas.
02:02:22:Wspaniale!
02:02:25:Co proponujesz?
02:02:27:Wszystko.
02:02:29:Cokolwiek.
02:02:30:Czego chcesz? Może rozkosz na początek?
02:02:32:Nieustanną.
02:02:34:Rozkosz na skinienie.
02:02:36:Rozkosz pod każdą postacią.
02:02:41:Jak pierwszorzędna kokaina.
02:02:44:Jak nieznajoma w sypialni.
02:02:48:Znasz to uczucie?
02:02:50:Będziesz musiał się bardziej postarać.
02:02:53:Wiem.
02:02:55:Dopiero się rozgrzewam.
02:02:57:Chcesz więcej, prawda?|Zasłużyłeś na więcej.
02:03:01:Może to, co najbardziej kochasz?
02:03:04:Uśmiech ławy przysięgłych.
02:03:05:Ławnicy otwarci na twoje słowa...
02:03:11:nie mogący ci się oprzeć.
02:03:14:Sam mogę to zdobyć.
02:03:16:Nie w ten sposób.
02:03:18:Zabiorę ci cegły z teczki.
02:03:20:Dam ci satysfakcję.
02:03:23:I żadnych warunków!
02:03:24:Wolność jest...
02:03:26:gdy nigdy nie musisz powiedzieć|"przepraszam".
02:03:30:To rewolucja, Kevinie.
02:03:34:"To się stało
02:03:36:"W Monterrey
02:03:39:"Dawno temu"
02:03:42:Nie zwracaj na niego uwagi.
02:03:44:Tu chodzi o nas.
02:03:47:"W starym Meksyku
02:03:50:"Gwiazdy i gitary i miękkie usta
02:03:54:"Czerwone jak wino"
02:03:56:Nie mogłam się ciebie doczekać.
02:04:00:Czemu prawo?
02:04:02:Dlaczego adwokaci? Dlaczego prawo?
02:04:05:Bo dzięki prawu mamy dostęp|do wszystkiego.
02:04:10:Bo to przepustka do każdego miejsca.|Nowe duchowieństwo.
02:04:15:Wiedziałeś,|że więcej jest studentów prawa...
02:04:18:niż prawników na ziemi?
02:04:20:Zaczynamy!
02:04:22:Broń pluje ogniem!
02:04:25:Wy dwoje...
02:04:27:my wszyscy, wygrywamy.|Uniewinnienie za uniewinnieniem.
02:04:31:Aż wreszcie ich odór dotrze|do samego nieba...
02:04:34:i wszyscy się w nim uduszą.
02:04:40:W Biblii przegrywasz.
02:04:43:Jesteśmy skazani na porażkę, tato.
02:04:45:Uważaj, co cytujesz.
02:04:49:Poza tym...
02:04:50:sami napiszemy naszą księgę.
02:04:52:Rozdział pierwszy.
02:04:54:Tutaj. Na tym ołtarzu.
02:04:57:W tej chwili.
02:04:59:Przestaniesz wreszcie mówić?
02:05:01:Za dużo gadasz.
02:05:03:Obaj za dużo gadacie.
02:05:07:Spójrz na mnie.
02:05:09:Tylko popatrz.
02:05:20:Naprawdę jest olśniewająca.
02:05:29:Kim jestem?
02:05:49:Pragnąłem cię od momentu,|kiedy się poznaliśmy.
02:06:01:Diabelska moc tkwi w jego lędźwiach.
02:06:07:A co z miłością?
02:06:13:Przeceniana.
02:06:14:Z chemicznego...
02:06:15:punktu widzenia nie ma różnicy między nią,|a jedzeniem sporej ilości czekolady.
02:06:21:Za dwie minuty na dobre|zapomnisz o Mary Ann.
02:06:25:Chodźże tutaj.
02:06:28:Ona ma rację, synu.
02:06:36:Czas wyjść naprzód i brać, co twoje.
02:06:44:Masz rację.
02:06:48:Już czas.
02:06:50:Wolna wola, tak?
02:06:57:Nie!
02:07:11:Głupcze!
02:07:16:Przestań!
02:07:20:Za mało ci dałem?

Skomentuj notkę
2 października 2010 (sobota), 11:35:35

Ile Dyzmy w nas?

Warto zwrócić uwagę na osobę ministra skarbu, jego wykształcenie i kompetencje. Czy coś się w tej sprawie zmieniło?

(...)
Nikodem tymczasem siedział przy dużym stole milczący i zacięty, spode łba przyglądając się prezydującemu premierowi, ministrowi skarbu, który właśnie przemawiał, i pozostałym kilkunastu dygnitarzom. Przy sąsiednim stoliku siedziały dwie stenografistki.

Minister skarbu suchym, urywanym głosem uzasadniał swój wniosek. Wyjaśniał, że jedynym sposobem pokrycia deficytów budżetowych jest sprzedanie zlombardowanego zboża. Tymczasem może się poprawić koniunktura międzynarodowa i zdołamy uzyskać pożyczkę zagraniczną. Na zakończenie dodał, że jest filologiem, na ekonomii zna się o tyle, o ile go mogło nauczyć doświadczenie kilku lat, że urząd objął wbrew własnej woli, że jednak nie myśli być malowanym ministrem skarbu, i dlatego, jeżeli jego wniosek zostanie odrzucony, stanowczo podaje się do dymisji.

Z kolei premier zapewnił przedmówcę, że jego zasługi są wysoko cenione i że wniosek winien być przyjęty.

Powszechne potakiwanie było na to odpowiedzią.

Jednakże przez cały czas wszystkie oczy zwrócone były na Dyzmę, uporczywie milczącego. Oczekiwano od niego czegoś niespodziewanego i nie zawiedziono się. Gdy premier zwrócił się doń z uśmiechem, zapytując o zdanie, Nikodem wstał.

- Proszę panów. Ja tam gadać nie lubię. Powiem krótko. Chodzi nie o nas, a o dobro państwa i na siu bździu czy na inne fintifluszki nie czas. To, co tu gada się, to wszystko do chrzanu. Ja ograniczę się do przeczytania mojej deklaracji.

Rozłożył przed sobą przygotowaną przez Krzepickiego odpowiedź i przeczytał.

Już podczas czytania wśród zebranych dało się zauważyć poruszenie, gdy zaś skończył, minister skarbu zerwał się wzburzony, gestykulując i protestując.

Zapanował ogólny gwar, ostra wymiana zdań, a nawet kłótnia, która stopniowo, na skutek perswazji premiera, przeszła w dyskusję.

Minister Jaszuński w pewnym momencie z irytacją zapytał Dyzmę:
- Dlaczegóż to pan prezes zajmuje dziś takie nieubłagane stanowisko, skoro jeszcze przedwczoraj w rozmowie ze mną zapewniał, że w zasadzie zgadza się na wniosek?
Dyzma poczerwieniał.
- Nigdy tego nie mówiłem!
- Owszem, mówił pan, że może to i dobrze będzie.
- Nieprawda!
- To pan mówi nieprawdę! - krzyknął Jaszuński. - Może nie tymi słowami pan mówił, ale mniej więcej oznaczały one zgodę na projekt.
- Ależ, panie kolego - zjadliwym tonem powiedział minister skarbu - czy pan nic rozumie, że prezes Dyzma użył tego podstępu, by nas zaskoczyć swoją opozycją?
Nikodem wstał.
- Nie mam więcej nic do gadania. Ja powiedziałem, co miałem do powiedzenia. A panowie róbcie, jak chcecie. Wniosek ministra skarbu został przyjęty.

Kariera Nikodema Dyzmy, rozdział 18, posiedzenie Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: Dyzma, ministref finansów, deficyt budżetowy


Komentarze: (1)

adam, October 13, 2010 09:08 Skomentuj komentarz


śmieszne
Skomentuj notkę
4 października 2010 (poniedziałek), 13:58:58

O wartości bezwartościowych weksli

Dla osoby prowadzącej gospodarkę wekslami weksel przekreślony jest więcej wart niż weksel unicestwiony (całkowicie zniszczony, spalony, przepuszczony przez niszczarkę). Dlaczego tak? Ano dla tego, że osoba która go przekreśliła może wykazać się tym, że to zrobiła a osoba, która weksel unicestwiła już niekoniecznie.

Kategorie: ekonomia, _blog


Słowa kluczowe: weksel


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
10 października 2010 (niedziela), 14:47:47

Turniej Czterech Fortepianów

Chyba już wiadomo kto zwycięży w tegorocznym Turnieju Czterech Fortepianów. Panna Fiodorowna? Nieźle grała ale pewnie nie mimo iż postradziecka (nowe słowo) szkoła po upadku ZSRR znowu podnosi głowę. Wyczytałem o tym w wywiadzie Mazurka z Władimirem Kirijanowem (wczorajsza Rzepa, dodatek Plusy i Minusy). Trifonov? Też nie - wysoka komisja nie wybaczy mu tego, że rozwalił dwa fortepiany.

A więc kto? Inny artykuł w tej samej gazecie mówił o rozwoju gospodarczym takich nowych potęg jak Brazylia, Indie i Chiny więc pewnie panna Fei Fei Dong? Chyba tak! Na rozbiegu tak pracowała biodrami, że polonez fis-mol w jej wykonaniu musiał brzmieć nieźle. Ja obstawiam, że to będzie złoty medal i rekord skoczni.

Ale poczekajmy - jeszcze trzy dni tego etapu.

* * * * *

Ciekawe ile konkursów potrzebuję przeżyć aby się nauczyć, że Marta Archelicz pisze się Martha Argerich.


Kategorie: kultura, refleksja, _blog


Słowa kluczowe: Konkurs Chopinowski, Szopen, Chopin, kultura, Trifonov, Fiodorowna, Fei Fei Dong, Władimir Kirijanow


Komentarze: (3)

waldek, October 10, 2010 22:34 Skomentuj komentarz


A co z muzyką?
Czy są ludzie, oprócz mnie i mojej żony, którzy interesują się tym Głównie za sprawą muzyki?

anonim, October 11, 2010 15:27 Skomentuj komentarz


a muzyka łagodzi obyczaje

niechzyje, October 20, 2010 14:53 Skomentuj komentarz


jak dla mnie najlepszy jest ten Austriak. Gra najbardziej klasycznie - a Chopin jest najlepszy klasyczny.
Skomentuj notkę
14 października 2010 (czwartek), 17:38:38

Ramka sieci Ethernet

Ramka Ethernet 802.3

Preambuła
8 bajtów, a więc 64 bity sekwencji 010101...1101
Header:
6 bajtów MAX Adres przeznaczenia
6 bajtów MAC ades źródła
4 bajty TAGowania zgodnego z 802.1q
2 bajty określające typ lub długość danych
Dane
od 46 do 1500 bajtów danych
Suma kontrolna
4 bajty CRC
Odstęp pomiędzy ramkami
czas trwania 12 bajtów

Taka ramka, posiadająca od 46 do 1500 bajtów danych ma w rzeczywistości od 72 do 1530 bajtów a zajmuje z odstępem tyle czasu co 84 do 1542 bajty.

Ramka Ethernet type II

Header:
6 bajtów MAX Adres przeznaczenia
6 bajtów MAC ades źródła
2 bajty określające typ lub długość danych
Dane
od 46 do 1500 bajtów danych
Suma kontrolna
4 bajty CRC


Kategorie: , _blog


Słowa kluczowe:


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
25 października 2010 (poniedziałek), 17:28:28

Tydzień konferencyjny

Po tygodniu ciężkiej pracy w terenie, odespaniu mogę podsumować cały zeszły tydzień. Był długi.

#1. Niedziela wieczór, poniedziałek, wtorek to konferencja PIKE (Polska Izba Komunikacji Elektronicznej). W ramach konferencji wielka dyskusja o tym jak robić biznesy dostarczając telewizję, jak telewizję przesyłać, dystrybuować, przetwarzać, przetwarzać, sygnał telewizyjny, obrabiać materiał, tworzyć produkty telewizyjne, zarówno te liniowe, jak i nieliniowe, nowoczesne, transgraniczne, spakietyzowane, właściwe dla jednych, drugich czy też nawet trzecich grup docelowych. Ogólnie o tym jak zarabiać pieniądze, bo konferencja jest biznesowa, więc produkt, marketing, sprzedaż, provisioning (tfu - brzydkie słowo), biling i windykacja. Mówiąc o telewizji zwiększamy PKB, płacimy podatki, żywimy organizacje zbiorowego żywienia (OZZ) twórców i tfurców a nawet artystów jednocześnie się konsolidując, inwestując, tworząc wartość, sprzedając i kupując co niektórzy rozumieją jako łykając i pożerając. Jest fajnie - tylko bezrefleksyjnie, bo w ciągu dnia ilość informacji przytłacza a wieczorami i w nocy przytłacza hałas i alkohol. Zresztą nikt nie szuka i nie oczekuje refleksji - oczekiwany jest wzrost, przyrost, więcej, wyżej, do przodu i dalej! Wśród uczestników konferencji przechadzają się tacy, co już osiągnęli miliony abonentów o milionach złotych nie wspominając bo to jest tu oczywiste. Więc wiadomo do czego dążyć, z kogo brać przykład, z kim się mierzyć, w co celować. Milion abonentów czy raczej milion dusz? Chyba to drugie skoro nad ranem niektórzy jak Konrad chcą krzyczeć, że chcą mieć "rząd dusz (...) chcę mieć władzę, jaką Ty posiadasz, chcę duszami władać, jak Ty nimi władasz".

#2. Środa, czwartek, piątek - konferencja PLNOG, czyli Polish Networks Operator Group. Hałas mniejszy, alkoholu mniej i nieco tańszy. Mniejszy akcent na przyrost kasy i biznes - więcej na przyrost pasma, pakietów, poprawności, jakości, ilości przesłanej, przetworzonej i przepchanej informacji. Rozwój, rozwój, rozwój, bo każdy chce być najlepszy, najwspanialszy, mieć najlepiej, najwięcej. Każdy chce wdrażać najmądrzejsze rozwiązania, stosować najpewniejszą technologię. I rzeczywiście - to piąta konferencja PLNOG i widać jak od pierwszej wiele się w polskim internecie zmieniło - jak jest "lepiej", o ile tylko pojęcie "lepiej" do większego pasma i mniejszej stopy błędów da się zredukować. Przecież to stosowanie filozofii minimalistycznej! Czy takie "lepiej" ma coś wspólnego z dobrem? Nie! Patrz w niebo homo sapiens! Patrz! ale w trakcie konferencji jest to trudne, bo sufit w hotelu przeszkadza.

#3. Piątek wieczorem, po konferencji powrót z Krakowa. W radio posucha, więc wjeżdżając na autostradę włączam Radio Maryja. Godzina 18.oo, powtarzamy poranną katechezę, którą wygłosił ojciec dyrektor. Temat: rola mediów w świecie współczesnym. Słucham. Po krótkim wstępie padają słowa: "media są po to aby ludzie mogli zbliżać się do siebie w miłości i prawdzie". Amen! To ma sens!

#4. Sobota, niedziela - wielkie mózgohamowanie. Nie da się żyć w takim obciążeniu tak długo a tu był cały tydzień. Potrzebny jest sen, spacer i odpoczynek.


Słowniczek, pomocniczek:
* Prawda - opis rzeczywistości.
* Dobro - stan rzeczy, w jakim Bóg chce aby się one znajdowały.
* Miłość - relacja, w której osoba czyni dobro innej osobie.
* Komunikacja (porozumiewanie się) - proces przekazywania idei, myśli i obrazów pomiędzy co najmniej dwoma osobami.
* Telekomunikacja - proces porozumiewania się (komunikacji) na odległość przy zastosowaniu środków technicznych.


Modlitwa:

Panie Boże - boję się, że uczestniczę w rzeczach, które niekoniecznie służą dobru innych ludzi. Proszę abyś zmienił coś w moim życiu, bo możliwości, wiedza, kompetencje, które mi dałeś powinny pracować na Twoją chwałę. Zrób coś proszę!

Amen


Wezmę to sobie w ramkę, bo to mądre jest:

 
Media są po to aby ludzie mogli zbliżać się do siebie w miłości i prawdzie.
 


Kategorie: zawodowe, _blog


Słowa kluczowe: dobro, miłość, telewizja, media, radio maryja, plnog, pike, konferencja


Komentarze: (2)

Zibi, October 26, 2010 14:48 Skomentuj komentarz


A może najzwyczajniej w świecie, wracając do sedna, konferencje są dla ludzi, żeby ich zbliżyć, niekoniecznie za wszelką cenę. Każda toczy się wielowątkowo, oficjalnie i nieoficjalnie, a hałas i alkohol, jak to używki, pozwalają nam po części wyrazić siebie. albo wydusić z siebie to co siedzi głęboko. niekoniecznie tylko pęd i rozwój.

anonim, October 26, 2010 23:39 Skomentuj komentarz


http://literat.ug.edu.pl/dziadypo/0003.htm
Skomentuj notkę
28 października 2010 (czwartek), 11:32:32

Anioły, demony i TVN

Na HBO puszczają właśnie film pt. "Anioły i Demony" (Angels & Demons) z 2009 roku. W zasadzie nie lubię takich produkcji, bo to antymateria, Watykan, spiski, gonitwy samochodami, lochy i piwnice, trup ściele się gęsto, ale ...

Ale scena w której wóz transmisyjny TVN wylatuje w powietrze warta jest zapamiętania. Muszę ją sobie nagrać.


Kategorie: film, media, _blog


Słowa kluczowe: tvn, anioly i demony, tom hanks, watykan


Komentarze: (2)

g, October 28, 2010 22:40 Skomentuj komentarz


Nooo kolego, tu zaczyna się robić zgoda po niedawnym zamachu, a na moim ulubionym blogu jakaś inspiracja do aktów terrorystycznych ? :-))

w34, October 29, 2010 16:51 Skomentuj komentarz


Tak. To nie pierwsza w dniu dzisiejszym mowa "mowa nienawiści". Na FaceBook napisałem: precz z Halloween!

Politycy będą teraz monitorować internet i pewnie szybko to wychwycą aby mnie przymknąć dla zwiększenia bezpieczeństwa publicznego.

W.
Skomentuj notkę
31 października 2010 (niedziela), 10:22:22

O genezie TVN

Na FaceBooku znalazłem tekst (zaczerpnięty z serwisu Bankier.pl) i po lekkim przeredagowaniu, zamieszczam tu, bo jest wielce interesujący. O autorze wiadomo, że logował się jako ~jacek [81.207.42.*] i myślę, że to wystarczy.

Jak powstało TVN

Grupa ITI złożyła do warszawskiego sądu rejonowego prywatny akt oskarżenia przeciw szefowi Służby Kontrwywiadu Antoniemu Macierewiczowi, zarzucając mu m.in. pomówienie.
"Podjecie czynności prawnych jest skutkiem zapowiedzianych działań przeciw osobom lub instytucjom, które rozpowszechniają fałszywe oskarżenia lub informacje o grupie ITI, jej założycielach, jej spółkach, prowadzonej działalności biznesowej lub o jej pracownikach" - napisano w poniedziałkowym komunikacie ITI dla portalu Wirtualnemedia.pl.

"Media to sektor zaufania publicznego, gdzie niezależność, wiarygodność i wolność wypowiedzi są podstawą naszej działalności, a rozpowszechniane bez skrupułów oskarżenia i pomówienia właśnie w te zasady godzą. Dlatego oddajemy sprawę w ręce Sądu aby jego wyrok bezdyskusyjnie zakończył wszelkie spekulacje" - powiedział Wojciech Kostrzewa, Prezes Zarządu i Dyrektor Generalny Grupy ITI.

Złożony w piątek akt oskarżenia jest następnym krokiem poczynionym przez Grupę ITI zmierzającym do obrony dobrego imienia Firmy. W najbliższym czasie spodziewane są następne pozwy i akty oskarżenia.

Jak wiemy ITI przegrało w sądzie. Macierewicz miał rację mówiąc iż ITI stworzone zostało na polecenie Czesława Kiszczaka oraz następnych komunistów oraz zostało przez rząd sfinansowane. Każdy już się domyśli w jakim celu.

http://www.wirtualnemedia.pl/article/2303555_Antoni_Macierewicz_nie_musi_przepraszac_ITI.htm

Przypatrzmy się jednak dokumentom. Najpierw dokument bardzo stary, z innej epoki:

Sekretarz Stanu przy Radzie Ministrów. Warszawa 22 lutego 1983r.

Rzecznik Prasowy Rządu
Tow.Generał Czesław Kiszczak
Minister Spraw Wewnętrznych

Proponuję utworzenie w MSW oddzielnego pionu ( służby) propagandowej, działającej także w obrębie MO. Znaczna część politycznie ważnych w skali kraju przedsięwzięć polityczni-propagandowych ma związek domeną działalności MSW. Dopóki w kraju toczyć się będzie walka polityczna, MSW będzie planować i realizować przedsięwzięcia o największym znaczeniu z punktu widzenia jej przebiegu. Niezbędny jest, więc poważny, instytucjonalny instrument umożliwiający lepsze wykorzystanie propagandowe tych operacji, bezpośrednie oddziaływanie na społeczeństwo w pożądanym kierunku. (...)

Służba propagandowa MSW powinna mieć możliwość dawania do TV, radia i prasy gotowych programów do druku, albo też dostarczania TV, radiu i prasie półproduktów, którym ostateczny kształt nadadzą redakcje TV, radia i prasy.(..) W przypadku tego rodzaju rozbudowy służby propagandowej, decydujące znaczenie będzie mieć obsada kadrowa. Trudno jednak znaleźć dobrych dziennikarzy, którzy zdecydują się przejść do MSW. Nie mniej mam pewne propozycje, które jak uważam, warto przynajmniej rozważyć:

1. Mariusz Walter nadaje się na głównego konsultanta, jakiegoś szefa propagowania, szefa realizacji programów radiowo-tv - jednym słowem na kierownika pionu propagandy, lecz główną siłę koncepcyjno - fachową. (...) Pozytywnie zweryfikowany w 1982r. Sam się usunął z TV, mając dość nękania go. (...) Walter zwleka z decyzją powrotu, żądając satysfakcji i pognębienia jego wrogów.(...) Walter jest więc w tej chwili do wzięcia i wkrótce będzie za późno, bo ma otrzymać wysokie stanowisko w TV, jak mu się tam oczyści przedpole. (...)

Gdyby udało się pociągnąć Waltera, on zaproponuje dużo młodych, zdolnych ludzi. Ja dalej będę myśleć, rozglądać się, szukać.

Jerzy Urban


Źródło: Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN IPN BU MSW, II 1013, k 36-41, oryginał, mps. Biuletyn IPN 11.12.2006r. str.104-109. - link do biuletynu i treści całego listu:
http://www.ipn.gov.pl/download.php?s=1&id=8534

Uodpornionym na retorykę Urbana, polecam lekturę całości tego listu.

Pomysł Urbana - stworzenia służby propagandowej, kierowanej przez MSW, nie doczekał się realizacji w czasach PRL- u. Władza uznała, że bazując na osiągniętych doświadczeniach, rozwijając bardziej inicjatywy można osiągnąć cele zakładane w koncepcji tow.Urbana, bez sięgania do form konwencjonalnych, bez powoływania instytucji specjalnej z całym warsztatowym zapleczem, nadzwyczaj kosztownym w fazie organizacji i eksploatacji"

Dokument - "Uwagi dotyczące koncepcji utworzenia w MSW odrębnego pionu propagandowego ( propozycja tow.Urbana)" - Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN
IPN BU MSW, II 1013 k.33

Minęło kilka lat i władza zrozumiała, że zmiany w koncepcji funkcjonowania państwa komunistycznego, zainicjowane przez towarzyszy radzieckich i wspierane przez służby sowieckiego imperium, wymagają jednak utworzenia "biznesowego" zaplecza i "nowej polityki informacyjnej", służącej interesom transformacji ustrojowej. Z tego okresu pochodzi opis, zawarty w drugim dokumencie.

Sąd Okręgowy w Warszawie sygn. akt VIIIK37/98 t. IV, akta tajne

Przesłuchanie Grzegorza Żemka

Odpowiedzialnym z ramienia II Zarządu Sztabu Generalnego WP za lokowanie agentów w sferze mediów był Ryszard Pospieszyński, najpierw pracownik Komitetu Centralnego ZPR, a później dyrektor generalny Filmu Polskiego. Ja dostałem od służb specjalnych wojskowych zadanie po konsultacjach z Pospieszyńskim aby znaleźć za granicą firmę, która mogłaby pełnić rolę "konia trojańskiego", to znaczy która mogłaby służyć do wprowadzenia agentów na obszar na Zachodzie, w dziedzinie mediów. Był to rok 1987.

Jedyną firmą zagraniczną w dziedzinie mediów, którą znałem była firma należąca do Jana Wejherta, ulokowana w Irlandii, na obszarze doków portowych, które stanowiły wydzielony w Irlandii obszar tzw. "raju podatkowego". Mechanizmy działań tego raju podatkowego były analogiczne do tych, które funkcjonowały na Guernsey.

Firma ta nazywała się Cantal , a później zmieniono jej nazwę na I.T.I. Ta firma finansowała się z kredytów banku handlowego International w Luksemburgu.

Zapytałem służb wojskowych czy mogę podjąć kontakt z Wejhertem. Otrzymałem wówczas informację, że on już współpracuje ze służbami wojskowymi, więc będzie to proste. W tym czasie byłem dyrektorem Departamentu Kredytów w BHI. Poznałem w czasie tych rozmów z Wejhertem jego współpracowników m.in. Marcina* Waltera. Zasugerowali mi, że jeżeli jest potrzeba zorganizowania - znalezienia przykrycia dla agentów działających w dziedzinie mediów i ich finansowanie, to najlepiej stworzyć międzynarodowy koncern z udziałem Filmu Polskiego. (...) Przekazałem te sugestie do wojska, ale postawiłem warunek że jeżeli mam się tym zająć to muszę dostać ludzi którzy znają się na mediach i byliby w stanie taki koncern zorganizować. (...) Ten biznesplan przekazałem do WSI oraz Wejchertowi, do oceny.(...)

Przyznaję jednak, że przez cały czas miałem naciski ze służb specjalnych czy to ze strony Pospieszyńskiego żeby jak najszybciej zorganizować ten koncern medialny na zachodzie. W związku z tym rozpoczęła się pierwsza faza tworzenia tego koncernu; muszę przyznać że trochę "na wariackich papierach". (...)

Chcę przypomnieć, że w końcu 1988 r. z konta W.K. Nebeling, tj. zaszyfrowanego konta wojskowego w banku International w Luksemburgu (BIL) dokonywano wypłat na konto pana Weinfelda, oznaczone Group Weinfeld, nie pamiętam w tej chwili w jakim banku. Mnie zlecono żebym takie wpłaty przekazywał jako dysponent konta. Wiem, że kwoty przekazywane we frankach belgijskich Weinfeld zamieniał na dolary i przekazywał do Attachatu Wojskowego w Brukseli. Będąc już dyrektorem FOZZ-u też dokonywałem takich operacji , a nawet osobiście zamieniałem pieniądze i zanosiłem do Attachatu Wojskowego przy Ambasadzie Polskiej w Brukseli. Attache był Wojciech Myszak. Chcę sprecyzować wyglądało to tak, że ja przekazywałem do Weinfelda pieniądze z konta wojskowego w BIL a on przywoził mi czek na franki belgijskie. Ja je zamieniałem na dolary i zanosiłem do Attachatu. Wynikało to stąd, że wojsko rozliczało się tylko w dolarach. Informacje o których mówię zawierają również dokumenty w aktach tajnych na k. 113,116. W późniejszym okresie czasu Weinfeld szantażował służby wojskowe , że ujawni operacje gotówkowe prowadzone przez wojsko na terenie Belgii. (...)


* - oczywista pomyłka w imieniu

Dokument znajduje się w Raporcie Komisji Weryfikacyjnej o działalności żołnierzy i pracowników WSI. Str. 302-303 i stanowi aneks nr.9
Dokument w załączniku.

Tak, w świetle powyższych dokumentów, wyglądają "historyczne" podstawy, na jakich powstał koncern medialny ITI i rzeczywiste inspiracje jego twórców. Nie ma żadnych powodów, by sądzić, że współpracujący z wojskowymi służbami specjalnymi Wejchert i Walter zakończyli tę współpracę w wolnej Polsce. Takich ludzi i takiego majątku służby nie wypuszczały z rąk. Jeżeli przyjąć, że układ PRL-owskich służb wojskowych przetrwał w niezmienionej formie do obecnych czasów, w takim samym stopniu przetrwała również szeroko rozumiana agentura.

Jak wyraźnie wynika z zeznań Grzegorza Żemka - kadrowego oficera WSI, finansowanie koncernu medialnego odbywało się poprzez Bank International w Luksemburgu, służący wywiadowi PRL do dokonywania nielegalnych operacji finansowych. Jasno też określono zadania operacyjne medialnego "konia trojańskiego". Dalekowzroczna strategia służb sowieckich, zakładała proces transformacji ustrojowej, w której przeprowadzeniu szczególną rolę przypisano "wolnym mediom". W tworzeniu pozorów państwa demokratycznego, konieczne były struktury propagandy, kamuflowane pod przykryciem prywatnych mediów, dające solidne zaplecze finansowe i służące manipulacji opinią publiczną. Innym sposobem, była zgoda komunistycznych służb na powołanie mediów, zarządzanych przez koncesjonowaną opozycję - czego przykładem może być Gazeta Wyborcza, powstała na skutek ustaleń, zawartych przy Okrągłym Stole.

Jeżeli z tej perspektywy spojrzeć na informacyjną działalność TVN -u, nietrudno dostrzec, że jej priorytetem jest obrona status quo, zwanego umownie III Rzeczpospolitą. To wokół mediów takich jak TVN czy Gazeta Wyborcza, powstały środowiska opiniotwórcze i tam należy szukać pierwszej linii obrony frontu - ustaleń Okrągłego Stołu. Łatwość, z jaką tego typu media, posługują się materiałami uzyskanymi od służb specjalnych, znajduje swoje uzasadnienie w słowach Jerzego Urbana - "Służba propagandowa MSW powinna mieć możliwość dawania do TV, radia i prasy gotowych programów do druku, albo też dostarczania TV, radiu i prasie półproduktów, którym ostateczny kształt nadadzą redakcje TV, radia i prasy."

Dokument wyjaśnia powód tak ostrej nagonki TVN na Kaczyńskich, Macierewiczów i wszystkich tych, co mają nieco inne spojrzenie na zmiany w Polsce po Okrągłym Stole.


Kategorie: telewizja, polityka, media, _blog


Słowa kluczowe: tvn, wejhert, walter, urban, tvn, iti, gazeta wyborcza, wsi


Pliki


Komentarze: (3)

Bongeru, November 4, 2010 13:02 Skomentuj komentarz


Ciekawe to. To z innej beczki, ale też jak najbardziej warto przeczytać: http://www.box.net/shared/34ckgdkpbc

marecki, November 6, 2010 22:27 Skomentuj komentarz


Ciekawe,w sumie szukalem o radiu przez satelite a trafilem na inne ciekawostki.Bardzo dziekuje za poglebienie mojej dotychczasowej wiedzy.Pozdrawiam i zycze mniej "ortografow".Marecki z Poznania ( i nie tylko)

adam@kormoran, November 9, 2010 23:14 Skomentuj komentarz


Kiedy napisałem, że podejrzewam, iż stacja telewizyjna TVN została utworzona przy udziale pieniędzy z tajnego funduszu razwiedki, niektórzy Czytelnicy zarzucili mi gołosłowność. Jest to zarzut słuszny, więc spieszę przedstawić poszlaki, na których opieram swoje podejrzenia.

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1378

Ciekawostka, ze artykul pochodzi z pazdziernika 2006.

Skomentuj notkę
4 listopada 2010 (czwartek), 11:08:08

Zmiana czasu w iPhonie

W iPhonie czas zmienił się na zimowy w sposób automagiczny, ale budzik, mimo iż godzina budzenia nie zmieniła się budzi mnie godzinę później. Takie zachowanie ma swoje wady i zalety. Godzina snu więcej zawsze jest przyjemna, ale godzina mniej na poranne wybieranie się do pracy to stres zbyt wielki aby to zrównoważyć.

Ale mój problem polega na tym, że nie wie co zmienić w tym iPhonie, aby budził mnie o właściwej porze. Mam czekać z tym do wiosny aż aż czas się naprawi? Ustawiać budzik zawsze godzinę wcześniej. A może nie przejmować się i swoją wykorzystując pozycję demonstracyjnie spóźniać na spotkania z białymi słuchawkami w uszach? Nie! Słuchawki mam już czarne.

Oj, pokopane to jest.


Dopisek:
Kolega podpowiedział, że należy zresetować urządzenie - to pomaga.

Kategorie: osobiste, _blog


Słowa kluczowe: iphone


Komentarze: (1)

ky, November 6, 2010 10:19 Skomentuj komentarz


Jeżeli ma wiele alarmów (niektóre mają), to można spróbować dodać nowy a usunąć stary, albo zostawić oba odpowiednio je nazywając "zimowy" i "letni".
Skomentuj notkę
19 listopada 2010 (piątek), 17:41:41

GTD

GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD zapisuję się do sekty GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD bo przecież GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD muszę być bardzie wydajny GTD GTD GTD GTD GTD GTD w robieniu głupot GTD GTD GTD GTDGTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD GTD

Kategorie: osobiste, _blog


Słowa kluczowe: gtd, nozbe


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
20 listopada 2010 (sobota), 15:12:12

Czerwony Tulipan - Zabiegani, uwikłani

Czerwony Tulipan - Zabiegani uwikłani

Zabiegani, uwikłani w setki głupich sprawek,
Zagubieni, uwięzieni w szarych klatkach własnych domów,
Zamieniamy się powoli w pusty sezam. Pustka boli.

Zastraszeni, zadręczeni dniem kolejnym takim samym,
Umęczeni, rozdrażnieni stanem swoich własnych nerwów,
Zamki z lodu stawiamy w stos ofiarny. Przegrywamy.

Tylko jak się z tego wyrwać?!
Tylko co ze sobą zrobić,
Kiedy dłonie wyciągnięte w pustkę krzyczą?!
Tylko jak mam to wytrzymać?!
Tylko co ze sobą zrobić?!

Nieszczęśliwi, pamiętliwi, ból doznany bunty rodzi,
Uszczypliwi i krzykliwi złością się bronimy własną,
Spać kładziemy się samotni i wstajemy tacy sami.

Zabiegani, uwikłani w setki głupich sprawek,
Zagubieni, uwięzieni w szarych klatkach własnych domów,
Zamieniamy się powoli w pusty sezam. Pustka boli.

Tylko jak ...

Zastraszeni, zadręczeni dniem kolejnym takim samym,
Umęczeni, rozdrażnieni stanem swoich własnych nerwów,
Zamki z lodu stawiamy w stos ofiarny. Przegrywamy.

Nieszczęśliwi, pamiętliwi, ból doznany bunty rodzi,
Uszczypliwi i krzykliwi złością się bronimy własną,
Spać kładziemy się samotni i wstajemy tacy sami.

Zabiegani, uwikłani w setki głupich sprawek,
Zagubieni, uwięzieni w szarych klatkach własnych domów,
Zamieniamy się powoli w pusty sezam. Pustka boli.

Tylko jak ...

Nieszczęśliwi, pamiętliwi, ból doznany bunty rodzi,
Uszczypliwi i krzykliwi złością się bronimy własną,
Spać kładziemy się samotni i wstajemy tacy sami.

Tylko jak ...


Kategorie: , _blog


Słowa kluczowe: czerwony tulipan


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
20 listopada 2010 (sobota), 15:13:13

Czerwony Tulipan - Na samym środku nieba

Czerwony Tulipan - Na samym środku nieba

Na samym środku nieba
wznosi się piec do chleba
Najświętszy Piekarz w mozole
wypieka krągłe bochenki
Złociste jak aureole
Złociste jak aureole
Złociste jak aureole
Złociste jak aureole

Ref. Żeby głodni nie byli głodni
By markotni byli pogodni
By bezsenność spłoszył sen
Żeby głodni nie byli głodni
By markotni byli pogodni
By bezsenność spłoszył sen

Tuż za piecem zwyczajny
Zdyszany gwiżdże czajnik
Biało nakryte są stoły
Ubrane w kuse sukienki
Parzą herbatę anioły
Parzą herbatę anioły
Parzą herbatę anioły
Parzą herbatę anioły

Ref. Żeby głodni nie byli głodni...

Staje archanioł w oknie
Za oknem deszcz, ziemia moknie
Woła do mistrza od smyczka:
"Potrzebna taka muzyczka...

Ref. Żeby głodni nie byli głodni...

Cudnie gra, nikt nie słucha
Biel serwet skalała mucha
Herbata dawno ostygła
Aniołom opadły skrzydła
Aniołom opadły skrzydła
Aniołom opadły skrzydła
Aniołom opadły skrzydła

A głodni dalej są głodni
Markotni nie są pogodni
Bezsenność silniejsza niż sen
A głodni dalej są głodni
Markotni nie są pogodni
Bezsenność silniejsza niż sen


Kategorie: , _blog


Słowa kluczowe: czerwony tulipan


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
29 listopada 2010 (poniedziałek), 17:33:33

Po WikiLeaks

Zauważam, że jeżeli ktoś w towarzystwie mówi o ciemnej stronie polityki, dyplomacji, o szpiegach, agentach wpływu, kłamstwie i zdradzie wielkiej polityce wielkich mocarstw to jest uważany za świra, sekciarza, pisowca, debila wierzącego w teorie spiskowe rydzyków i innych oszołomów z Macierewiczem na czele. Na co dzień nie lubimy proroków, takich Natanów co to przyjdą do wspaniałego króla Dawida, albo co gorsza do nas. Przyłażą i powiedzą, że robimy coś złego. Nie lubimy nawet Natatów przychodzących do innych ludzi, bo psuje nam ten dobry obraz świata.

Przyczyna jest prosta - we wszystkich nas głęboko siedzi humanizm i wielka wiara w dobro człowieka. Oczywiście, jeżeli gdzieś chwilowo tego dobra zabraknie i wybuchnie jakaś wojna, ktoś zostanie zabity, ktoś okradziony to humanizm ten nie jest podważany - dalej ludzie są dobrzy a to chwilowe zło pewnie z czasem odejdzie o ile będziemy się starać, oświecać i edukować, europeizować, cywilizować. Przecież świat ewoluuje do dobrego!

Mi jakoś, na podstawie obserwacji swojej osoby oraz tworzonych przeze mnie relacji łatwiej uwierzyć jednak w biblijny obraz świata. Wierzę, że po upadku w Edenie człowiek skażony grzechem, zły a przez to łatwiej mu kierować się chciwością, pychą i rządzą, wierzę że więcej w nas jest egoizmy i próżności niż dążenia do dobra ogółu.

No dobrze - ale miało być o polityce. Otóż co jakiś czas wypływają takie dokumenty jak te z WikiLeaks i przez chwilę jest afera, przez chwilę widać prawdę - ale już po chwili jak ktoś w towarzystwie powie o ciemnej stronie polityki to jest uważany za świra.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: humanizm, grzech


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
2 grudnia 2010 (czwartek), 19:55:55

Za darmo

Ciekawa myśl z jakiegoś bloga poświęconego GTD (a więc nie na temat):
 
Jeśli dostajesz coś za darmo, to ty jesteś w tej transakcji sprzedawanym towarem.
 
A ponoć oryginał brzmi "If you are not paying for it, you're not the customer; you're the product being sold".

Kategorie: obserwator, _blog


Słowa kluczowe: za darmo


Komentarze: (1)

waldek, December 6, 2010 15:32 Skomentuj komentarz


podobne:
jeśli grasz w pokera i po 15 minutach nie wiesz kto jest frajerem to ty nim jesteś :-)
Skomentuj notkę
4 grudnia 2010 (sobota), 00:01:01

Szepty (z cyklu: to czytam)

Z biblioteki:

Szepty - życie w stalinowskiej Rosji

Orlando Figes

Przełożył: Władysław Jeżewski
Wydawnictwo Magnum, Warszawa 2008
Stron: 608
ISBN: 978-83-89656-38-4

Książka jest o tyle dobra, że pokazuje życie konkretnych ludzi, konkretne przypadki, a więc konkretne zdarzenia, przeżycia, odczucia, interpretacje. Oprócz takich drobiazgów ja zrozumienie zjawiska zwanego "komunałką" po przeczytaniu można coś więcej powiedzieć o Wielkim Głodzie (1931-1933) oraz o Wielkim Terrorze (1937-1940). Co ważne, wiedza ta inna jest od wiedzy jaką zwykle podają historycy przytaczając nazwiska wielkich, daty i liczby - tu pokazane są przeżycia konkretnych ludzi, nie władców Radzieckiej Rosji ale ludzi, którzy byli podmiotem tych nieludzkich działań.

Nagromadzenie materiału w pewnym momencie może zacząć nużyć co zachęca do przeskoczenia do następnego, równie nużącego rozdziału - jeżeli jednak bez skakania człowiek się z tym zmierzy, to w jego głowie może pojawić się beznadzieja sytuacji, tak typowa dla wspominających tamte lata osób. Beznadzieja - to jest chyba kluczowe słowo tej książki, bo jaką może mieć nadzieję kułak, czekający na rozkułaczenie, student pochodzący z rodziny wroga ludu, urzędnik co w jednym dokumencie zataił, a w innym nie swoje żydowskie pochodzenie. Uciec się nie dało, schować też nie - należało więc czekać aż przyjdą, aresztują a skoro aresztują to pewnie jest się winny, więc jeżeli Sybir to dobrze, bo to zawsze dawało szanse na przeżycie.


Kategorie: to czytam, _blog


Słowa kluczowe: stalinizm, rosja, zsrr, terror, komunizm


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
5 grudnia 2010 (niedziela), 10:54:54

Ostatnie pokolenie (z cyklu: to czytam)

Nie wiem skąd mam tą książkę, ale przeczytałem.

Ostatnie pokolenie

Autobiografie polskiej młodzieży żydowskiej okresu międzywojennego ze zbiorów YIVO Institute for Jewish Research w Nowym Jorku

Opracowanie, wstęp i przypisy: Alina Cała
Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2003
Stron: 546+fotki
ISBN: nie ma? Cena: 45zł ale w przecenie 19,90-

Bardzo interesująca książka ale nie chce mi się o nie pisać więcej, niż to, że jest to zbiór napisanych autobiografii, które młodzi Żydzi wysyłali do jakiejś gazety na konkurs, będący po części konkursem a po części badaniem naukowym. Przekrój przez społeczeństwo pełny, a więc jest proletariat ale są i bogacze, są religijni, ale też ateiści i komuniści, niektórzy piszą piękną polszczyzną inni robią wstawki w żargonie albo wprost piszą w Jidisz.

Daje do myślenia - zwłaszcza, że pisze to rzeczywiście to ostatnie pokolenie Żydów w Polsce.


Kategorie: to czytam, polska-izrael, _blog


Słowa kluczowe: XX-lecie międzywojenne, żydzi, judaizm, idisz


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
8 grudnia 2010 (środa), 17:03:03

Rozważania nad gazetą

Przegląda dnia:

- Rosja żąda wycofania się USA i krajów NATO z skierowanych przeciwko niej planów obrony Litwy, Łotwy i Estonii. Bardzo, bardzo ciekawe myślenie.

W Rzepie czytam, że "Coraz więcej kart do szybkich płatności - Liczba kart bezstykowych, którymi można płacić bez użycia PIN-u i podpisu, wydanych przez polskie banki zbliża się do 2 mln". A przecież jeszcze niedawno karta to było coś dla wybranych, nie niektórych, dla tych, których wiarygodność potwierdzał bank kartę kredytową wydając.

- Rosja (to już druga informacja o ich polityce) zgodnie z wolą władz separatystycznych władz Osetii Południowej umieściła na okupowanych obszarach wyrzutnie rakietowe systemu „Smiercz”. Ta ofensywna broń ma służyć bo obrony okupowanej Osetii przez Gruzją.

- PayPale, Visa i Poczty Szwajcarska niekoniecznie chcą mieć w gronie swoich klientów terrorystów z WikiLeaks blokując konta, przelewy, usługi. Gotówki niedługo nikt już nie będzie przyjmował, a po zobaczeniu filmy Agora wiem, że niedługo też do tego szanownego grona "czarnych ludzi" (terrorystów) będę zaliczony.

- Kolejna odsłona Google Chrom OS jeszcze bardziej akcentuje zmianę modelu używana Internetu a co za tym idzie jego definicje. W 1995 roku uważałem, że „Internet to globalna, publiczna sieć telekomunikacyjna transmitująca dane wykorzystywane przez różne aplikacje dostępne na różnych terminalach”. Dziś coraz bardziej widać, że Internet to infrastruktura dająca na różnych terminalach powszechny dostęp do czegoś.

- Moja kocica jest już zdrowa, więc myślę, że powinienem spakować do pudełka mojego kocurka (ma problemy z zębami) i też przejechać się z nim do weterynarza. A obserwacja jest taka, że pierwszą operacją jaką robi weterynarz z przyniesionym do lecznicy psem lub kotem jest sprawdzenie bezprzewodowym czytnikiem wszczepionego mu kociego numeru PESEL. Właścicieli ciągle jeszcze pyta się tylko o imię i nazwisko, ale obawiam się, że ważność mojego paszportu właśnie się kończy a proszą o nowy mój odcisk palca złożyć będę musiał.

Rozważanie:

- Jak blisko nam już do wizji z Apokalipsy (13:11-18): „Potem ujrzałem inną Bestię, wychodzącą z ziemi: (...) I sprawia, że wszyscy: mali i wielcy, bogaci i biedni, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na prawą rękę lub na czoło i że nikt nie może kupić ni sprzedać, kto nie ma znamienia - imienia Bestii lub liczby jej imienia. Tu jest potrzebna mądrość. Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy: liczba ta bowiem człowieka. A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt sześć”.

Smacznego - ale ja wybieram Pana Jezusa, bo z nim będę się czuł bezpieczniej niż z NATO.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: rosja, gruzja, nato, internet, 666


Komentarze: (2)

Piotr, December 10, 2010 20:05 Skomentuj komentarz


I co zrobić ?

Piotr, December 10, 2010 20:32 Skomentuj komentarz


Pan Jezus?
Został sprzedany.
Skomentuj notkę
16 grudnia 2010 (czwartek), 18:40:40

Lewicowcy

Lewicowcy wdrażając swoje idee niszczą, powodują szkody, straty, ból i cierpienie - jednak w chwili, gdy jest to już jasne, gdy to widać i gdy zaczyna się o tym dyskutować lewicowcy mają już nowe idee, nowe pomysły na naprawienie tego co jest złe. Co gorsza, zaczynają je wdrażań w życie co tylko jest źródłem nowych problemów.

Czasami wydaje mi się, że Adam, biorąc z rąk Ewy zakazane jabłko wszczepił w nas nie tylko grzech, ale też taką lewicowość.

(pijąc kawę 50m od siedziby Krytyki Politycznej)


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: lewica, idea, komunizm, socjalizm, grzech


Komentarze: (1)

adam@kormoran, December 23, 2010 18:06 Skomentuj komentarz


Tak się historii koło kręci,
że najpierw są inteligenci,
co mają szczytne ideały
i przeobrazić świat chcą cały.
Miłością płonąc do abstraktów,
najbardziej nienawidzą faktów,
fakty teoriom bowiem przeczą,
a to jest karygodną rzeczą.


Kochają Ludzkość i Człowieka,
ale człowieka przez "C" duże -
ideę, która buja w chmurze;
toteż ich żywy człowiek wścieka,
gdyż będąc tej idei cieniem,
zarazem jest jej wypaczeniem -
empiria bowiem bardzo brudzi
teoretycznych, czystych ludzi.
W świecie im nie podoba to się,
że wciąż pogrąża się w chaosie
i że nie rządzi nim Zasada,
którą u podstaw się zakłada.
Wielkim nieszczęściem jest ludzkości,
że ma sąd błędny o wolności,
bo stąd się zło największe bierze,
że nie żyjemy w falansterze,
lecz każdy pragnie w pojedynkę
zdobyć dla siebie szczęścia krzynkę.
Oburzające to dążenie
gmatwa historii bieg szalenie
i zwodząc ludzkość na manowce,
uniemożliwia wszelki postęp.
Wokół się dzieją potworności,
szaleją dzikie namiętności,
egoizm oraz zysku żądza
straszliwe orgie w krąg urządza,
odczłowieczona zaś jednostka
o wspólne dobro się nie troska
i w walce jednostkowych racji
ulega całkiem alienacji.


Ludzkość to całość, jak wiadomo,
a nie zaś zbiór, gdzie byle homo
może na własną rękę rościć
sobie pretensje do wolności.
Za filozofa idąc radą,
nareszcie sobie to uświadom,
że Wolność właśnie tkwi w przymusie
i z entuzjazmem poddaj mu się.
By mogła zapanować Równość,
trzeba wpierw wdeptać wszystkich w gówno;
by człowiek był człowieka bratem,
trzeba go wpierw przećwiczyć batem;
wszystko mu także się odbierze,
by mógł własnością gardzić szczerze.
Ubranko w paski, taczka, kilof
niezwykle życie ci umilą,
a gdy już znajdziesz się za drutem,
opuści troska cię i smutek
i radość w sercu twym zagości,
żeś do Królestwa wszedł Wolności,
gdzie wreszcie będziesz żył godziwie,
tyrając w twórczym kolektywie.


Tak sobie owi mędrcy mili
wszystko przepięknie wymyślili.
Lecz człowiek marną jest istotą
i zamiast poddać się z ochotą
ich światłym i zbawiennym rządom,
hołduje starym wciąż przesądom,
że zaś zepsuty jest do gruntu,
ucieka nawet się do buntu.
By można było ludzkość zbawić,
trzeba się najpierw z nią rozprawić,
bo tylko z morza krwi i męczarń
zrodzi się przecudowna tęcza.
Zatem do dzieła! Lecz niestety!
Ci bezlitośni myśliciele
tylko w teorii poczynają
sobie tak dzielnie i tak śmiele.
Bo chociaż zabijanie ludzi
niezwykły w nich entuzjazm budzi,
sami są tacy jak de Sade,
co ksiąg swych własnych nie szedł śladem,
lecz był ponurym idiotą,
co piękne róże rzucał w błoto.
Zanim więc wielką rzeź rozpoczną,
wprzód gwardię muszą mieć przyboczną,
która ich krwawe fanaberie
będzie wcielała w życie serio.
W trzasku gilotyn, w salwy huku
ideał sięga wreszcie bruku.


Muzyki miłej tak dla ucha
w swym gabinecie mędrzec słucha
i dumny, że dokonał cudu,
myśli o gwardii: to kwiat ludu!
Prawdziwi to idealiści,
bo nie dla własnej swej korzyści,
lecz dla przyszłego szczęścia świata
spełniają szczytną misję kata!


Tak myśląc, błąd popełnia gruby,
zalążek swojej przyszłej zguby.
Kto w szpony dostał się hipostaz,
rzeczywistości już nie sprosta,
bo spoza gęstej mgły abstraktów
najprostszych już nie widzi faktów;
nie jest więc rzeczą nadzwyczajną,
że za kwiat cudny bierze łajno.
A łajno śmierdzi, łajno rośnie,
w terroru przecudownej wiośnie,
aż w końcu staje się potęgą
i coraz wyżej pragnie sięgnąć.


Kiedy łaknący krwi mądrala
zaczyna cały świat rozwalać,
aby na gruzach tego świata
urzeczywistnić sen wariata,
gdy absolutnej chcąc równości,
wszystkim dokoła łamie kości
i nas pod straszne jarzmo wtłacza,
by zniszczyć instynkt posiadacza,
to jego wierni pretorianie
mają odmienne nieco zdanie
o swojej przyszłej perspektywie -
czemu się zresztą trudno dziwić.


Brudną i mokrą swą robotą
przecież parają się nie po to,
by takie odnieść stąd korzyści,
że obłąkańczy sen się ziści
i że im także głowy utną,
bowiem ten sen się kończy smutno.
Przeciwnie - oni happy endu
pragną, więc boją się obłędu.
Kiedy zwycięskie toczą boje
ze straszną reakcyjną hydrą,
to chcą mieć pewność, że na zawsze
zdobędą to, co hydrze wydrą.
Fanatyzm lśniący w wodza oku
straszliwy budzi w nich niepokój,
asceza zaś napawa trwogą,
że im zdobycze zabrać mogą.
I tak się oto kończy sojusz
teoretyka z lumpem, bo już,
gdy każdy własną chce iść drogą,
powstaje problem: Kto tu kogo?
O, Rewolucjo w Permanencji -
tyś mrzonką jest inteligencji,
a ten twój cały krwawy przerób
daje rezultat równy zeru!


Szmaciak chce władzy nie dla śmichu,
lecz dla bogactwa, dla przepychu,
chce mieć tytuły, forsę, włości
i w nosie przyszłość ma ludzkości!
Więc czeka na stosowny moment,
by stuknąć mędrca w główkę łomem
i miast utopii bezklasowej
zbudować feudalizm nowy.
Nowy - boć przecie z mędrca nauk
niejedno mu się spodobało -
koncentrak choćby, czyli łagier
Szmaciak uważa wprost za szlagier.
To także mu utkwiło w głowie,
że ludzkość również jest surowiec,
więc trzeba doić, strzyc to bydło,
a kiedy padnie, zrobić mydło.
Ożywia go zasada prosta:
z wszystkiego można szmal wydostać,
tak jak za okupacji z Żyda -
ach, jak ten trening mu się przydał,
a teraz piękne wyda plony
na cały naród rozszerzony!
Skomentuj notkę
18 grudnia 2010 (sobota), 13:02:02

Po katastrofie

Ciekawe co będzie:
- albo Putin zupełnie upokorzy Tuska i raport MAK o obecnej formie będzie końcowym raportem,
- albo Putin pomoże Tuskowi i do raportu MAK dopiszą kilka zdań o niewątpliwej winie strony rosyjskiej - bo to i żarówka w systemie naprowadzania się przepaliła, i kontroler był niewyspany i mówił niewyraźnie, a na lotnisku było brudno.

I tak się zakończy badanie przyczyn znanych już w godzinę po wypadku, bo przecież "nie powinni lądować", sam słyszałem jak to ogłoszono.

Tak czy inaczej, zacytuje to teksty ze strony Ziemkiewicza ku pamięci, bo kiedyś, myśląc o polityce zagranicznej bardziej globalnie warto się będzie do niego odwołać.

Katastrofa posmoleńska

Subotnik Ziemkiewicza

Rafał Ziemkiewicz, http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/12/18/katastrofa-posmolenska/

Z góry muszę przeprosić, że ten felieton będzie marny. Dobry felieton wymaga dystansu, dobry felieton powinien zabawić czytelnika oryginalną konstrukcją, skojarzeniami, raczej ciąć skalpelem ironii, niż walić na odlew.

Co jednak zrobić, jeśli autor siadając do słów uświadamia sobie, że ma już dość, że jest w końcu tylko człowiekiem, i to człowiekiem doprowadzonym do bezsilnego stanu „wyjść, skrzywić się, wycedzić szyderstwo”, a wręcz − splunąć z pogardą… I jeśli waga spraw odbiera chęć do popisywania się zawijasami pióra.

A posmoleńska katastrofa to sprawa zbyt poważna, by chciało mi się na niej ćwiczyć „lapidarność stylu”. Tak, nie pomyliłem się w tytule − chodzi mi tu o katastrofę posmoleńską. Katastrofa smoleńska sama w sobie była wystarczającym nieszczęściem, ale zaraz po niej przyszła druga: katastrofa państwa polskiego, katastrofa władzy, w krytycznym momencie sprawowanej przez ludzi, których poziom umysłowy i etyczny wystarcza do podawania piłek na boisku, ale nie dorasta do wymogów stawianych mężom stanu.

W katastrofie pierwszej straciliśmy prezydenta, kilkudziesięciu szefów urzędów centralnych, posłów, działaczy społecznych i zasłużonych obywateli. Ale zaraz potem straciliśmy jeszcze więcej. Straciliśmy jako państwo godność i pozycję podmiotu polityki międzynarodowej, stając się jej przedmiotem.

Straciliśmy je dlatego, że dla pana premiera Tuska w tym momencie najbardziej ze wszystkiego liczyło się, żeby dobrze wypaść przed kamerami i w oczach przywódców sąsiednich krajów, od których wydaje się całkowicie uzależniony emocjonalnie. Najważniejszą jego troską w obliczu narodowej tragedii było to, aby nie przyniosła ona korzyści politycznemu rywalowi. Wszystko inne odłożone zostało na bok. Po pierwsze − być na miejscu tragedii pierwszym, przed znienawidzonym rywalem, i z dobrym światłem oraz na dobrym tle objąć się z premierem Putinem. Po pierwsze, odegrać główną rolę w kiczowatej telenoweli „pojednanie narodów”. Po pierwsze, użyć całej swej medialnej i politycznej sfory do pomniejszenia, wyszydzenia, unieważnienia nieszczęścia, a zwłaszcza do odarcia z godności i powagi tych, którzy w tym momencie mieli czelność zachowywać się normalnie. Normalnie, to znaczy − podnosić sprawy ważne i bronić zdrowego rozsądku oraz pamięci o tym, jakie są mechanizmy państwa, któremu premier RP, kierując się logiką scenariusza łzawej telenoweli, oddał za bzdurno pełnię władzy nad śledztwem, i jaka jest natura władzy sprawowanej przez jego liderów.

Mam o Donaldzie Tusku z każdym tygodniem coraz gorsze zdanie, ale, wbrew jego medialnej klace, nigdy nie będę z niego robił idioty. A przecież to właśnie oznaczałoby teraz poważne potraktowanie olśnienia, jakiego niby doznał premier po sześciu miesiącach, po tym, jak dawno już popioły wystygły, dowody zostały przemielone i zaorane, zeznania urzędowo skorygowane, a oryginalne czarne skrzynki poddane Bóg jeden wie jakim zabiegom konserwacyjnym. Gdyby uwierzyć, że oto teraz, po sześciu miesiącach opluwania „małpiarni” (jak nas nazwał usłużny Adam Michnik), wyszydzania i deprecjonowania wszelkich przejawów krytycyzmu wobec rosyjskiego „śledztwa”, rugowania z mediów dziennikarzy odmawiających podporządkowania się obłudnej propagandzie, kłamliwego powtarzania, że wszystko jest znakomicie, współpraca układa się wzorowo, jesteśmy dopuszczani do każdej informacji na każdym szczeblu − teraz oto nagle połapał się biedny chłopczyna z boiska, że go ruscy okiwali. Że ich raport jest „bezdyskusyjnie nie do przyjęcia”. A nawet, że są w Rosji − Boże ty mój! − źli ludzie, którzy chcą ukryć prawdę!

Nie, pan premier − podkreślam to z całą mocą, wbrew jego chwalcom − nie jest idiotą. Pan premier na pewno słyszał kiedyś nazwę „Kursk”, by do tego jednego przykładu się ograniczyć, i wie, jak wyglądają śledztwa prowadzone przez oficjalne rosyjskie komisje rządowe, na czele których staje Władimir Putin. Pan premier ma zapewne telewizor i kabel, w którym oprócz kanałów sportowych jest też Discovery, History i National Geografic, i na każdym z tych kanałów mógł sobie bez trudu obejrzeć film pokazujący w szczegółach rzeczywisty przebieg katastrofy okrętu, który, wedle obowiązującego, oficjalnego dokumentu z podpisem przyjaznego Wołodii, zatopiony został przez „nieznaną łódź podwodną zachodniej konstrukcji”.

Medialna sfora na usługach władzy przez pół roku z maniackim uporem wyszukiwała po Internecie anonimowych wpisów do obśmiania, o sztucznej mgle albo o tym, że samolotu w ogóle nie było, wyciągała wszelkie możliwe szalone teorie spiskowe o kosmitach, organizowała „autorytety” do ich wyszydzania. Nie wysilali się natomiast medialni dysponenci na to, żeby przypomnieć Polakom historię rozmaitych radzieckich i rosyjskich „śledztw”, żeby opisać, jak to się robi za wschodnią granicą, ani jak się owe sowieckie „dochodzenie prawdy” ma do konwencji chicagowskiej, i szerzej, w ogóle do wszelkich zasad w cywilizowanym świecie uważanych za oczywiste. Przeciwnie, za pokazanie, jak Rosjanie rozwalają wrak polskiego Tupolewa, zlikwidowano „Misję specjalną”.

W momencie oddania całego śledztwa Rosji było jasne, że zostanie ono przeprowadzone według standardów sowieckich. Nie było innej możliwości. Rosja nie ma innych niż sowieckie narzędzi i mechanizmów, nie ma ekspertów, którzy nie kierowaliby się żelazną zasadą dopasowywania faktów i dowodów do jedynie słusznej tezy, a jedynie słuszna teza jest zawsze taka, że rosyjska technika jest niezawodna, rosyjskie procedury są niezawodne, i rosyjscy ludzie też nigdy nie zawodzą. Konkluzje oficjalnego raportu MAK były jasne i oczywiste od chwili, gdy Donald Tusk nie odważył się wykorzystać jedynej istniejącej możliwości umiędzynarodowienia śledztwa. Mam wierzyć, że dopiero teraz, nagle, po pół roku, zdał sobie z tego sprawę?

Donald Tusk, powtórzę po raz trzeci, nie jest idiotą. Ma po prostu takie priorytety, że najważniejsze jest dla niego utrzymać się na stołku. W sprawie Smoleńska też kierował się wyłącznie tym priorytetem − nie dać się Kaczyńskiemu, nie pozwolić, aby katastrofa pomogła mu odbudować znaczenie i wrócić do władzy, nie pozwolić, aby zbudowano wokół niej mit.

A żeby to się mogło udać, polską rację stanu trzeba było spisać na straty.

Donald Tusk na pewno słyszał nie tylko nazwę „Kursk”, ale i nazwę „Kopernik”. Starszym przypomnę, młodszym wyjaśnię, że tak nazywał się Ił-62, w którego katastrofie w roku 1980 zginęło 88 osób. I, rzecz bez precedensu w dziejach imperium, choć radzieccy eksperci oczywiście robili to co zawsze, to znaczy twardo od pierwszej chwili zwalali całą winę na nieżyjącego kapitana i z oburzeniem zaprzeczali możliwości awarii technicznej przodującego technologicznie radzieckiego samolotu, ostatecznie, nagle, w oficjalnym raporcie znalazła się konkluzja, że to właśnie rozerwanie wadliwej turbiny było przyczyną tragedii. Bo ustalono to na najwyższym szczeblu. W związku z trudną już wtedy sytuacją w PRL, towarzysze radzieccy wyjątkowo pozwolili towarzyszom z Warszawy na tak niesłychaną rzecz, jak przyznanie prawdy.

Sądzę, że tak samo wyobrażał sobie bieg wypadków premier Tusk. Że śledztwo będzie wiadomo jakie, i wiadomo ile warte, ale Putin nie ma przecież żadnego interesu go upokarzać − każe więc napisać raport tak, żeby jego sojusznik nie stracił przed własnym narodem twarzy, z jakimś tam elementem współodpowiedzialności rosyjskich kontrolerów. Może przecenił Tusk swe znaczenie dla Putina, może wsparcie na jakie liczyć może z Zachodu… W każdym razie, jak na dziś, został upokorzony. I teraz postanowił pokazać, że coś jednak może, że nie musi być taki potulny. Trochę wprawdzie wychodzi przy tym na bubka, ale może i słusznie zakłada, że ma wystarczającą rzeszę wytresowanych jak foki służalców, którzy z dnia na dzień teraz nagle zaczną krzyczeć, że prawda jest najważniejsza, że nie damy sobie pluć, i piać zachwyty, jak dzielnie, z jaką godnością stawia się nasz premier oprawcy Czeczenów, Litwinienki i Politkowskiej.

Nagła wolta Tuska w sprawie raportu MAK przypomina trochę miotanie się krewetki na widelcu − bo co niby teraz zrobi, jak już obiecał, że przecież nie wypowie Rosji wojny i wyszydził szukanie pomocy u „obcego mocarstwa”? − ale może, kto wie, targ w targ, Putin pójdzie mu na rękę. Może tylko trzeba mu coś jeszcze dać, ponad to, co już otrzymał.

A prawda? Czy kiedykolwiek ją poznamy?

Może. Możliwe, że w interesie USA albo innej potęgi będzie kiedyś wzniecenie w priwislanskim kraju antyrosyjskiego tumultu, i wtedy znajdą się dowody, niewątpliwie przez wywiad posiadane, o które bezskutecznie dopraszał się w Ameryce Macierewicz. Możliwe, że wycieknie coś z samej Rosji, gdzie wszak także toczą się walki o władzę, i ścierają różne pomysły na postępowanie ze środkową Europą.

Nie to jest istotne. Istotne jest, że nie mamy już na to żadnego wpływu. Polska, w imię politycznych gierek premiera zainteresowanego wyłącznie byciem premierem, pokazała, że można z nią, jako z państwem, zrobić wszystko, i oddała narzędzia do kierowania jej losem. Nie będzie łatwo tę stratę odrobić, nawet jeśli ktoś będzie jeszcze próbował.


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: ziemkiewicz, tusk, katastrofa smoleńska, tu-154, putin


Komentarze: (3)

anonim, April 15, 2011 11:14 Skomentuj komentarz


"Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił" - mieli przeczytać wszyscy politycy PO tuż po katastrofie, jako instrukcję do rozmów z mediami.

http://www.rp.pl/artykul/642925_Tajna-instrukcja-po-katastrofie--Petelicki--Mam-ten-SMS.html

anonim, September 26, 2011 16:58 Skomentuj komentarz


68 przypadków smoleńskich
(foto. Arch.)

Od 10 kwietnia 2010 r. rząd PO, sprzyjające mu media i wybrani eksperci wmawiają Polakom, że przyczyną katastrofy smoleńskiej był zbiór zbiegów okoliczności – nieodpowiedzialni piloci, naciski gen. Andrzeja Błasika, zły nadzór dowódców. Katastrofy często są wynikiem zbiegu kilku okoliczności. W przypadku tragedii smoleńskiej było ich jednak zdecydowanie zbyt dużo.

Przygotowania

1. 9 kwietnia 2009 r. – MON podpisuje umowę dotyczącą remontu dwóch Tu-154. Przetarg wart jest ponad 69 mln zł, wygrywa go konsorcjum firm MAW Telecom i Polit Elektronik. Ta druga spółka nie jest nawet zarejestrowana w KRS.

Z niewyjaśnionych przyczyn odrzucono ofertę poważnych kontrkandydatów, wśród nich Metalexportu-S i państwowego Bumaru. Jak informowała agencja lotnicza Altair, MON wybrało wykonawcę remontu bez analizy propozycji cenowych innych oferentów.

Właścicielem zakładów w Samarze, które wybrało konsorcjum, jest Oleg Deripaska, który był przesłuchiwany przez zachodnich prokuratorów w związku z podejrzeniami o pranie brudnych pieniędzy i kontakty z mafią. Z kolei silniki tupolewa remontowane są w zakładach kontrolowanych przez Siergieja Czemiezowa – byłego agenta KGB, który od 1983 do 1988 r. pracował pod przykrywką w Dreźnie, mieszkając po sąsiedzku z obecnym premierem Rosji – Władimirem Putinem. Przy naprawie silników nie był obecny żaden przedstawiciel polskich służb.

2. Kwiecień 2009 r. – w wypowiedzi dla telewizji Gazeta.pl Janusz Palikot, wówczas poseł PO, stwierdza: „Na wypadek, gdyby Lech Kaczyński nie był w stanie wypełniać swej roli do końca swojej kadencji, musi być ktoś, kto jest poza tą bieżącą grą, (…) w związku z rolą konstytucyjną marszałka Komorowskiego, który jest wskazywany jako ta osoba, która na wypadek śmierci musi zastąpić prezydenta Polski, to wskazane byłoby, by ludzie nie odebrali tego jako element gry, tylko autentyczne, konstytucyjne uprawnienie marszałka”.

3. 3 maja 2009 r. – Bronisław Komorowski w rozmowie z RMF FM mówi: „Nie pretenduję do roli wieszcza czy proroka (…). Przyjdą wybory prezydenckie albo prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni”. Bronisław Komorowski nie wyjaśnił, co miał na myśli, choć pytał go o to po katastrofie Jarosław Kaczyński.

4. Lato 2009 r. – ABW opracowuje szczegółową analizę opisującą sytuację jednoczesnej śmierci najwyższych dowódców Wojska Polskiego i prezydenta RP, a także innych ważnych osobistości państwowych i sposób przejęcia władzy.

5. 1 września 2009 r. – w Sopocie spotykają się premierzy Donald Tusk i Władimira Putin. Niespodziewanie udają się na półgodzinną rozmowę w cztery oczy na słynne sopockie molo (choć oficjalny plan przewidywał spotkanie w hotelu Sheraton). Według rzecznika polskiego rządu Pawła Grasia mówiono m.in. o wspólnych polsko-rosyjskich uroczystościach katyńskich.

6. Wrzesień 2009 r. – dochodzi do zorganizowanego ataku cybernetycznego na serwery polskich instytucji państwowych. Jak pisze „Rzeczpospolita”, atak na polskie ośrodki rządowe został przeprowadzony z terytorium Federacji Rosyjskiej.

7. Koniec grudnia 2009 r. – biuro ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego rozsyła parlamentarzystom foldery reklamowe MAW Telecom – firmy wchodzącej w skład konsorcjum, które wygrało przetarg na remont polskich tupolewów.

8. 23 grudnia 2009 r. – w Warszawie ląduje po remoncie w Samarze rządowy Tu-154M 101. Tego samego dnia znaleziono ciało Grzegorza Michniewicza, dyrektora generalnego w kancelarii premiera Tuska. Michniewicz miał najwyższe poświadczenia bezpieczeństwa, zarówno krajowe, jak i NATO oraz Unii Europejskiej. Przez jego ręce przechodziły niemal wszystkie dokumenty kancelarii premiera, także tajne. Michniewicz, który według prokuratury popełnił samobójstwo, nie zostawił żadnego listu pożegnalnego. Ostatnią osobą, z którą rozmawiał w cztery oczy przed śmiercią, był Tomasz Arabski, szef kancelarii premiera. W aktach prokuratorskich, do których dotarła „GP”, czytamy: „Z zeznań szeregu świadków jednoznacznie wynika, iż Grzegorz Michniewicz miał najbliższe dni dokładnie zaplanowane. W dniu 23 grudnia 2009 r. planował bowiem pojechać do Białogardu, aby z żoną i jej rodziną spędzić święta. Wszystkie jego zachowania podejmowane nie tylko w ostatnich dniach, ale także i godzinach życia, wskazywały, iż plan ten chce wypełnić. Wskazuje na to choćby sporządzony przez niego wniosek urlopowy, zakup prezentów czy też podejmowanie jeszcze późnym wieczorem 22 grudnia przygotowania do wyjazdu. Niewątpliwie więc decyzja o popełnieniu samobójstwa podjęta została nagle pod wpływem impulsu”.

9. Styczeń 2010 r. – Donald Tusk, murowany faworyt zbliżających się wyborów prezydenckich, niespodziewanie rezygnuje z kandydowania. Tłumaczy to zamiarem utrzymania władzy premiera i niewielkimi uprawnieniami prezydenta. 31 marca 2010 r. Zyta Gilowska, komentując decyzję Tuska, stwierdziła: „Taka wolta, na dokładkę niezbyt serio objaśniana żyrandolami, ma skrywany komponent, jakąś tajemnicę”.

10. 3 lutego 2010 r. – rosyjska agencja Interfax podaje, że: „premier Federacji Rosyjskiej Władimir Putin zaprosił prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska do wspólnego uczczenia pamięci ofiar Katynia”. Kancelaria premiera Tuska poinformowała, że zaproszenie zostało przekazane w czasie rozmowy telefonicznej, do której doszło z inicjatywy strony rosyjskiej i że uroczystości odbędą się w pierwszej połowie kwietnia 2010 r. Putin pominął w zaproszeniu prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.9. Styczeń 2010 r. – Donald Tusk, murowany faworyt zbliżających się wyborów prezydenckich, niespodziewanie rezygnuje z kandydowania. Tłumaczy to zamiarem utrzymania władzy premiera i niewielkimi uprawnieniami prezydenta. 31 marca 2010 r. Zyta Gilowska, komentując decyzję Tuska, stwierdziła: „Taka wolta, na dokładkę niezbyt serio objaśniana żyrandolami, ma skrywany komponent, jakąś tajemnicę”.

11. 14 lutego 2010 r. – do pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych zostaje przywrócony Tomasz Turowski; od razu mianowany ministrem pełnomocnym w ambasadzie RP w Moskwie. Turowskiemu zostaje powierzone zadanie przygotowania wizyt w Katyniu premiera Tuska i prezydenta Kaczyńskiego. Z doniesień IPN wynika, że w latach 1976–1985 Turowski był w PRL agentem najbardziej elitarnej, zakonspirowanej komórki wywiadu: Wydziału XIV w Departamencie I. Dostęp do danych tej agentury miały służby sowieckie. Jak ujawnił „Nasz Dziennik”, Turowski w latach 90. rozpracowywany był przez Urząd Ochrony Państwa, który sprawdzał jego kontakty z oficerem rosyjskiego wywiadu Grigorijem Jakimiszynem.

12. 20 lutego 2010 r. – Władimir Grinin, ambasador rosyjski w Polsce, kłamie, że nie dostał pisma, wysłanego do niego
27 stycznia 2010 r. przez Mariusza Handzlika podsekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta z informacją, że w kwietniu Lech Kaczyński planuje w Katyniu oddanie hołdu pomordowanym polskim oficerom.

Można sądzić, że Grinin wykonuje rozkazy bezpośrednio otrzymane od Władimira Putina. Obaj znają się jeszcze z drugiej połowy lat 80. Gdy Putin był agentem KGB we wschodnioniemieckim Dreźnie, Grinin stał na czele sowieckiej ambasady w NRD.

Tuż po katastrofie – w czerwcu 2010 r. – Grinin „awansuje”. Zostaje ambasadorem Rosji w Niemczech.

13. 17 marca 2010 r. – szef Kancelarii Premiera, minister Tomasz Arabski udaje się do Moskwy (to druga z kolei wizyta Arabskiego w Moskwie – pierwsza, według informacji „GP”, odbyła w styczniu 2010 r.). Celem drugiego pobytu w Rosji są ustalenia dotyczące przebiegu wizyty premiera i prezydenta w Katyniu – wynika z relacji towarzyszącego mu funkcjonariusza Biura Ochrony Rządu. Spotkanie z Rosjanami odbywa się... w jednej z moskiewskich restauracji; co jeszcze bardziej dziwne, nie uczestniczy w nim nikt z resortu spraw zagranicznych ani z Ambasady RP w Moskwie. Tego samego dnia Arabski spotyka się też z Jurijem Uszakowem, wiceszefem kancelarii Władimira Putina. Nie wiadomo jednak, czy do rozmowy doszło właśnie w moskiewskiej restauracji, czy wcześniej lub później w jakimś innym miejscu.

14. Marzec 2010 r. – przedstawiciele Kancelarii Prezydenta nie mogą skontrolować stanu lotniska w Smoleńsku. 1Wizyta przygotowawcza, która miała się odbyć w Katyniu i Moskwie między 3 a 5 marca 2010 r., zostaje w ostatniej chwili odwołana, a zaplanowany na 10 marca wyjazd grupy roboczej do Smoleńska zostaje uznany przez stronę rosyjską za nieaktualny. 19 marca do Moskwy ma się udać minister w Kancelarii Prezydenta Mariusz Handzlik, ale 16 marca ambasador Jerzy Bahr przekazuje mu informację, że w związku ze zorganizowaną 17–18 marca wizytą delegacji rządowej z ministrem Tomaszem Arabskim w Moskwie nie jest to możliwe.

Przez cały ten czas Kancelaria Prezydenta sygnalizuje swoje wątpliwości dotyczące stanu lotniska w Smoleńsku.

15. 5 kwietnia 2010 r. – następuje przerwanie pracy serwerów MSZ. Praca resortu kierowanego przez Radosława Sikorskiego zostaje na wiele godzin sparaliżowana.

Jak się okazuje, w najnowocześniejszym budynku Ministerstwa Spraw Zagranicznych, tzw. szpiegowcu, mieszczącym m.in. serwery z tajnymi danymi, doszło do przerwania zasilania zewnętrznego. „Jestem w MSZ od wielu lat, ale czegoś takiego nie pamiętam” – opowiada
6 kwietnia 2010 r. tygodnikowi „Polityka” jeden z dyplomatów.

16. 7 kwietnia 2010 r. – na stronach internetowych Rządowego Zespołu Reagowania na Incydenty Komputerowe CERT. GOV. PL pojawia się komunikat o możliwych atakach ukierunkowanych na pracowników instytucji administracji publicznej w Polsce. 9 kwietnia „gigantyczna” (jak informowała wówczas telewizja TVN) awaria teleinformatyczna paraliżuje pracę największego polskiego banku PKO BP.

17. Minister Klich zezwala na uczestnictwo w locie do Smoleńska najwyższych dowódców polskiej armii; zapewnia jednocześnie na piśmie, że on sam „też się tam wybiera”. Kilka dni później rezygnuje jednak z uczestnictwa w delegacji.

18. MON nie zapewnia generałom WP na czas delegacji prezydenckiej ochrony Żandarmerii Wojskowej – do Katynia nie poleciał ani jeden żołnierz ŻW, choć taka ochrona przysługiwała generałom ustawowo.

19. Dzień przed wylotem do Smoleńska Rosjanie cofają zgodę, by funkcjonariusze BOR, którzy mieli zabezpieczać wizytę prezydenckiej delegacji na miejscu, posiadali ze sobą broń.

Przed tragedią

20. Organizatorzy lotu w Polsce nie wyznaczają przed wylotem lotnisk zapasowych, jak również rezerwowego samolotu, choć nakazuje to instrukcja HEAD.

21. Polska załoga Tu-154M 101 otrzymuje od Rosjan karty podejścia lotniska Smoleńsk-Siewiernyj, zawierające błędne dane. Była to prawdopodobnie jedna z przyczyn katastrofy.

22. Tu-154M 101 musi lądować z kierunku wschodniego, gdzie są jary i drzewa, których nie ma od strony zachodniej. Jak się okazało, jesienią 2009 r. zdemontowano na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj system nawigacyjnego naprowadzania samolotów od strony zachodniej.

23. Niespodziewanie, wbrew prognozom meteorologicznym, w okolicy lotniska Smoleńsk-Siewiernyj pojawia się mgła, która nasila się przed katastrofą, a po niej zaczyna ustępować, by po godzinie niemal całkowicie się rozproszyć.

24. Kontrolerzy wieży w Smoleńsku, wbrew rosyjskim minimom (gęsta mgła), nie wydają zakazu podejścia do lądowania i nie zamykają lotniska ze względu na warunki atmosferyczne, zagrażające bezpieczeństwu lotów statków powietrznych.

25. Załoga samolotu jest błędnie informowana o położeniu na kursie i ścieżce, gdy w rzeczywistości samolot jest ponad ścieżką i zbacza z kursu.

26. Płk Krasnokucki nakazuje kontrolerowi, który po raz kolejny sugeruje odesłanie samolotu na lotnisko zapasowe, by polecił załodze polskiego samolotu zejście do 100 m. „Doprowadzamy do 100 metrów, 100 metrów i koniec rozmowy”.

27. Przed lądowaniem samolotu z prezydentem RP nad lotniskiem pojawia się i znika Ił-76, którego roli nikt do dziś nie wyjaśnił.

28. Od czwartej minuty przed tragedią trwa niewyjaśniona cisza w eterze – milkną wówczas rozmowy między wieżą i Tu-154. Pada tylko komenda „na kursie i ścieżce” i „horyzont 101”. Polsce kontrolerzy twierdzą, że to absurdalne i niewiarygodne, gdyż określenia „na kursie i ścieżce” są niemożliwe bez uprzednich poprawek kursu. Wskazuje to na prawdopodobieństwo sfałszowania stenogramów.

29. Gdy samolot znajduje się na wysokości 15 m nad ziemią, zanika zasilanie głównego komputera pokładowego FMS i rejestratorów lotu. Polski Tu-154M znajduje się wówczas ok. 60–70 m przed miejscem pierwszego zderzenia z gruntem.

30. Gdy samolot z delegacją prezydencką zbliża się do lotniska w Smoleńsku, na płycie nie ma ani jednego funkcjonariusza BOR, nie ma też podstawionej kolumny samochodów ani oczekujących na polską delegację dziennikarzy.

Po katastrofie

31. Samolot, spadając na ziemię z wysokości kilkunastu metrów, ulega całkowitej zagładzie, wraz z 96 pasażerami. Maszyna zostaje rozbita na tysiące części.

32. Rosjanie tuż po katastrofie rozpowszechniają oszczerstwa, że polscy piloci lądowali wbrew zaleceniom rosyjskich kontrolerów lotów w Smoleńsku.

33. Rosyjscy wojskowi i milicjanci kilka godzin po tragedii wymieniają reflektory i żarówki w lampach wskazujących samolotom położenie pasa startowego.

34. Rosjanie już kilka godzin po tragedii wykluczają
zamach.

35. Wkrótce po katastrofie niektóre polskie media przedstawiają opinie wybranych przez siebie ekspertów, którzy stwierdzili, że tragedia była spowodowana winą pilotów. Ta teza raportu zostaje potem powtórzona w raportach Tatiany Anodiny i Jerzego Millera. Według gen. Petelickiego czołowi politycy PO jeszcze 10 kwietnia otrzymują SMS wysłany przez najbliższe otoczenie Donalda Tuska. Brzmi on: „Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił”.

36. Rząd Donalda Tuska i prokuratura rezygnują z pomocy najlepszych lekarzy sądowych różnych specjalności, w tym antropologów, genetyków sądowych, z prof. Barbarą Świątek, krajowym konsultantem w dziedzinie medycyny sądowej, na czele. Eksperci ci od południa 10 kwietnia 2010 r. czekają, gotowi w każdej chwili jechać do Smoleńska; wysyłają także pisma do rządu i prokuratury.

37. Według Rosjan polski Tu-154 przed upadkiem przeciął linię wysokiego napięcia przed lotniskiem, choć nie zgadza się to z odtworzonym torem lotu i czasem (o godz. 8.39, gdy linia została zerwana, samolot był kilkaset metrów nad ziemią). Uszkodzona linia wysokiego napięcia koło lotniska smoleńskiego mogła zasilać system radiolatarni.

38.Rosjanie po katastrofie wysypują teren przy miejscu tragedii piachem i wykładają betonowymi płytami, wycinają bez wiedzy Polaków okoliczne drzewa i krzaki, w tym podobno ścięte przez Tu-154, co uniemożliwia potem odtworzenie trajektorii lotu.

39. Pojawiają się rozbieżności dotyczące czasu katastrofy. Najpierw – przez dwa tygodnie po tragedii – podawana jest godz. 8.56. Po przypadkowym opublikowaniu informacji o godzinie zerwania trakcji elektrycznej przed katastrofą Rosjanie zmieniają tę informację, podając, że samolot uległ katastrofie o godz. 8.41 czasu polskiego.

40. Rosjanie już następnego dnia po katastrofie demolują wrak, tnąc go piłami i wybijając szyby w oknach.

41. 29 kwietnia – podczas sejmowego wystąpienia minister zdrowia Ewa Kopacz mówi: „Z wielką uwagą obserwowałam pracę naszych patomorfologów przez pierwsze godziny. Pierwsze godziny nie były łatwe i to państwo musicie wiedzieć. Przez moment nasi polscy lekarze byli traktowani jako obserwatorzy tego, co się dzieje. To trwało może kilkanaście minut, a potem, kiedy założyli fartuchy i stanęli do pracy razem z lekarzami rosyjskimi, nie musieli do siebie nic mówić”.

W lipcu 2010 r. płk Zbigniew Rzepa z prokuratury wojskowej ujawnia w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, że było to kłamstwo, bo w sekcjach zwłok ofiar katastrofy nie uczestniczyli ani polscy śledczy, ani patomorfolodzy.

42. Rosjanie zastrzegają, by przysłanych z Moskwy metalowych trumien z ciałami ofiar w żadnym wypadku nie otwierać.

43. Rosjanie pozostawiają (na długie miesiące) wrak Tu-154M 101 bez żadnego zabezpieczenia.

Śledztwo

44. Pod naciskiem Rosjan premier Tusk rezygnuje ze stosowania korzystnej dla Polski umowy z 1993 r. i zawiera tajne, nigdzie dotychczas nieopublikowane porozumienie z premierem Władimirem Putinem.
Na mocy tego porozumienia zaczyna obowiązywać rozporządzenie wydane 13 kwietnia 2010 r. przez premiera Władimira Putina, które badanie katastrofy i koordynowanie działań krajowych i międzynarodowych powierza Międzypaństwowemu Komitetowi Lotniczemu Tatiany Anodiny.
Jako podstawę prawną wyjaśniania przyczyn katastrofy przyjęto – jak twierdzi rząd – konwencję chicagowską, mimo że dotyczy ona katastrof samolotów cywilnych.

45. Na początku stycznia 2011 r. okazuje się, że nawet fatalne dla Polski ustalenia konwencji chicagowskiej nie są podstawą polsko-rosyjskiej współpracy przy badaniu katastrofy smoleńskiej. W końcowym raporcie MAK czytamy bowiem: „Na podstawie tegoż Zarządzenia określono, że badanie powinno być prowadzone zgodnie z Załącznikiem 13 do Konwencji o Międzynarodowym Lotnictwie Cywilnym (dalej Załącznik 13). Ta decyzja została zaaprobowana przez Rząd Rzeczpospolitej Polskiej”. A zatem współpraca opierała się nie na samej konwencji, lecz na załączniku 13. Oznacza to m.in., że Polska nie może stosować się do żadnych procedur odwoławczych przewidzianych w konwencji, a więc musi zaakceptować końcowy raport MAK.

46.Rosjanie ukrywają fakt, że dowódca Tu-154 Arkadiusz Protasiuk podjął na przepisowej wysokości 100 m decyzję o przerwaniu podejścia do lądowania i odejściu na tzw. drugi krąg. Protasiuk powiedział: „Odchodzimy”, po czym komenda ta została potwierdzona przez II pilota – mjr. Roberta Grzywnę. Oznacza to, że załoga Tu-154 wcale nie próbowała lądować.

Rosyjscy „specjaliści” błędnie odczytali także inne wypowiedzi nagrane w kokpicie. Według polskiej komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej, dotyczy to np. słów „wkurzy się, jeśli... (niezrozumiałe)... jedna mila od pasa” – które posłużyły MAK do obciążenia odpowiedzialnością za tragedię śp. Lecha Kaczyńskiego. W rzeczywistości w kabinie pilotów padło wówczas zdanie: „Powiedz, że jeszcze jedna mila od osi została”.

47. Polska pozostawia w ręku Rosjan główne dowody w śledztwie (czarne skrzynki, wrak, badanie ciał ofiar, szczątków maszyny itp.).

48. Polska prokuratura wojskowa przez ponad półtora roku od czasu katastrofy odmawia zgody na ekshumację bliskich rodzinom, które wystąpiły z takim wnioskiem.

49. Z nieznanych powodów do dziś nie został odnaleziony rejestrator K3-63, rejestrujący parametry lotu: czas, wysokość barometryczną, prędkość przyrządową, przeciążenie (pionowe). Rejestrator ma większe rozmiary niż inne rejestratory i skrzynka ATM; powinien znajdować się w opancerzonym zasobniku pod podłogą w kabinie pasażerskiej.

50. Podczas zgrywania kopii z czarnej skrzynki nagle zabrakło prądu i zniknęło 16 sekund nagrania, po które potem specjalnie pojechał do Moskwy minister Miller.

51. Rosjanie odmawiają polskim prokuratorom oddania czarnych skrzynek polskiego samolotu, choć są one własnością polskiego rządu, a nawet udostępnienia oryginałów do badań w Polsce.

52. Rosjanie odmawiają polskiej prokuratorze zwrotu, a także udostępnienia do badań w Polsce wraku samolotu.

53. Rosjanie nie chcą wydać polskiej prokuraturze protokołów badania w Moskwie – przy udziale polskich specjalistów z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie – oryginałów zapisu rozmów z czarnej skrzynki. Wcześniej przez 10 miesięcy przetrzymują protokoły sporządzone w Smoleńsku przez polskich archeologów.

54. Rosjanie informują, że nie zachował się zapis wideo wieży w Smoleńsku z taśmą, na której zarejestrowano pracę kontrolerów i płk Krasnokuckiego.

55. Latem 2010 r. Rosjanie, tłumacząc się względami formalnymi, jeszcze raz przesłuchali pracowników wieży. Nowe zeznania okazują się znacznie korzystniejsze dla strony rosyjskiej. Polska prokuratura akceptuje nowe zeznania kontrolerów lotu ze Smoleńska i unieważnia zeznania otrzymane wcześniej. „To szokujące” – komentuje w „Rzeczpospolitej” znany karnista, prof. Piotr Kruszyński.

56. W materiałach przekazanych Polsce przez Rosjan brak dokumentacji fotograficznej miejsca zdarzenia zaraz po katastrofie i po przemieszczeniu części wraku, a także dokumentacji z oblotu terenu lotniska – przed 10 kwietnia i po katastrofie.

57. Komisja Jerzego Millera nie zleca badań, które udowodniłyby, że skrzydło Tu-154 mogło urwać się po zderzeniu z brzozą. Mimo to w swoim raporcie formułuje taką tezę. We wrześniu 2011 r. ekspert NASA prof. Wiesław Binienda przygotowuje fachową ekspertyzę obalającą teorię specjalistów Millera.

58. Polskie agendy rządowe, w tym służby specjalne RP, od półtora roku ukrywają zdjęcia satelitarne miejsca katastrofy, wykonane 10 kwietnia 2010 r., przekazane Polsce niedługo po katastrofie przez służby USA.

59. Polska komisja pod przewodnictwem ministra Millera opracowuje raport końcowy dotyczący przyczyn katastrofy, bez dostępu do kluczowych dowodów przerzuca winę na polskie wojsko, w tym pilotów, którzy siedzieli za sterami Tu-154M 101.

60. Rosjanie nie przekazali dotychczas Polsce ekspertyz balistycznych i pirotechnicznych.

61. Rosjanie nie wyjaśnili polskim ekspertom tożsamości tajemniczego gen. Władimira Iwanowicza, któremu niedługo przed katastrofą płk Krasnokucki meldował o sytuacji na lotnisku.

Awanse, odznaczenia i dymisje

62. 11 listopada 2010 r., z okazji Święta Niepodległości na stopień generała brygady zostaje awansowany płk Krzysztof Bondaryk. 10 kwietnia 2010 r. szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

63. 11 listopada 2010 r. – na stopień generała brygady zostaje awansowany płk Janusz Nosek. 10 kwietnia 2010 r. szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

64. 11 listopada 2010 r. – na stopień generała brygady zostaje awansowany płk Krzysztof Parulski. 10 kwietnia 2010 r. naczelny prokurator wojskowy i zastępca prokuratora generalnego.

65. 16 listopada 2010 r. z okazji Dnia Służby Zagranicznej Jerzy Bahr – 10 kwietnia 2010 r. ambasador RP w Moskwie – zostaje odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

66. 16 listopada 2010 r. szef MSZ, Radosław Sikorski, odznacza szefa BOR, gen. Mariana Janickiego, Odznaką Honorową „Bene Merito” (Dobrej Zasługi) – zaszczytnym, honorowym wyróżnieniem przyznawanym przez MSZ za „działalność wzmacniającą pozycję Polski na arenie międzynarodowej”.

67. 10 czerwca 2011 r. naczelny prokurator wojskowy gen. Krzysztof Parulski zawiesza Marka Pasionka, jednego z dwóch prokuratorów prowadzących śledztwo smoleńskie, i wszczyna wobec niego postępowanie dyscyplinarne. Pasionek zawinił, bo miał zwracać się do przedstawicieli USA o pomoc w uzyskaniu materiałów przydatnych w śledztwie i był zwolennikiem postawienia zarzutów ministrowi Bogdanowi Klichowi i szefowi Kancelarii Premiera Tomaszowi Arabskiemu.

68. 16 czerwca 2011 r. po Święcie Biura Ochrony Rządu na stopień generała dywizji zostaje awansowany gen. bryg. Marian Janicki, szef BOR.

anonim, August 12, 2012 10:19 Skomentuj komentarz


"Już jako minister pojechałem do Iraku tydzień po nominacji. Wtedy nasza baza była w Dywanii. Lecieliśmy naszym "Air Force One", czyli starym tupolewem. Ten samolot zawsze budził we mnie szczególne odczucia. W trakcie lotu jest czas na to, żeby porozmawiać z dziennikarzami, kolegami ministrami czy premierem, a skądinąd wiadomo, że te maszyny są serwisowane w Moskwie. W tysiącach kilometrów kabli można ukryć wszystko"

Kto to powiedział? Radosław Sikorski w książce - wywiadzie dla Łukasza Warzechy "Strefa Zdekomunizowana" w 2007 roku. Str. 181.

Czy to nie ten sam Sikorski, który znamiennie pukając się w czoło, kpi z Macierewicza, który uważa, że Rosjanie mogli podłożyć w tupolewie bombę podczas serwisu w grudniu 2009 r.?
Skomentuj notkę
18 grudnia 2010 (sobota), 13:20:20

Z "Wesela" kawałek ładny

Zacytuje tu kawałek "Wesela" aby móc sobie dykcje poćwiczyć

SCENA 22.

RADCZYNI, PAN MŁODY.

PAN MŁODY
Jak się żenić, to się żenić!

RADCZYNI
Komu dzwonią lat południe,
niech się spieszy użyć wczasu.

PAN MŁODY
Tak się pić chce przy źródełku;
ożenić się w tym pragnieniu,
to tak jakby w uniesieniu...

RADCZYNI
W równe nogi wskoczyć w studnię.

PAN MŁODY
Nie utonę, nie utonę!

RADCZYNI
Topi się, kto bierze żonę.

PAN MŁODY
Niech się stopi, niech się spali,
byle ładnie grajcy grali,
byle grali na wesele.
Jak się tak muzyka miele,
jak na żarnach, hula, dzwończy,
niech se huka, stuka, puka,
pląsa, bije, przybasuje,
piska skrzypiec struną cienką,
tak podskocznie, tak mileńko;
niech się miele jak młyn wodny
w noc miesięczną, w czas pogodny;
szumiejąca, niech się snuje,
a niech w dźwiękach się nie kończy,
choćby usnąć w tańcowaniu
przy mieleniu, przy hukaniu,
w zapomnieniu, w kołysaniu;
światy czarów - czar za światem! -
jestem wtedy wszystkim bratem
i wszystko jest moim swatem
w tym weselu, w tej radości:
Bóg mi gości pozazdrości.
Granie miłe, spanie miłe,
życie było zbyt zawiłe,
miło snami uciec z życia,
sen, muzyka, granie, bajka -
zakupiłbym sobie grajka -
spać, bo życie zbyt zawiłe,
trza by mieć ogromną siłę,
siłę jakąś tytaniczną,
żeby być czymś na tej wadze,
gdzie się wszystko niańczy w bladze ?
to już tak po uszy sięga,
Los: fatyga, czas: mitręga.
Spać, muzyka, granie, bajka,
zakupiłbym sobie grajka,
to mi się do duszy nada...

RADCZYNI
Ach, pan gada, gada, gada.


Kategorie: poezja, _blog


Słowa kluczowe: poezja, wesele, wyspiański


Komentarze: (1)

anonim, January 31, 2011 21:37 Skomentuj komentarz


Rządy mądrych, dobrych ludzi
Robert Mazurek 29-01-2011, ostatnia aktualizacja 29-01-2011 00:01

Na kogo będzie pan głosował jesienią?

Daniel Olbrychski, aktor: Mam zaufanie do Platformy Obywatelskiej, więc na nich. Cała działalność polityczna Jarosława Kaczyńskiego polega na prowokacjach, skłócaniu ludzi. Nie można dopuścić, żeby Polacy oddali władzę PiS.

To musiał pan odetchnąć po wyborach prezydenckich.

Byłem przekonany, że Bronisław Komorowski wygra, myślałem nawet, że może się to stać w pierwszej turze, dlatego bardzo mnie zaskoczyły tak wysokie notowania Kaczyńskiego, które zawdzięczał wyjątkowo dobrej kampanii wyborczej.

Ale nie wygrał.
To byłoby bardzo złe dla Polski.
Dlaczego?
Przyglądam się mu od wielu lat, nie tylko teraz, kiedy postanowił zastąpić brata, i zawsze uważałem go za człowieka szkodliwego i dla polityki wewnętrznej, i międzynarodowej. Nie chciałbym mieć takiego prezydenta.
Jak szkodził Kaczyński?
Czas przeszły jest tu nie na miejscu, mógłbym mówić godzinami, jak szkodzi! W czasach pierwszej „Solidarności” wielokrotnie recytowałem na wiecach „Modlitwę” Tuwima: „Ziemi gdy z martwych się obudzi / I blask wolności ją ozłoci / Daj rządy mądrych, dobrych ludzi / Wielkich w mądrości i dobroci”.
Rozumiem, że to nie o Kaczyńskim?
Gdyby to miało być o nim, to byłby to numer kabaretowy. A propos mądrości – podejrzany jest stan umysłowy człowieka liderującego tłumkowi, który dzisiaj śpiewa „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. Kaczyński jest liderem partii o silnych bolszewickich rysach, która liczy, że głupich w społeczeństwie jest większość. Nie przypadkiem Ludwik Dorn świadomie zacytował bolszewika Łunaczarskiego, głosząc, że „ci, którzy są przeciwko nam, też są z nami, tylko tego jeszcze nie wiedzą, ale my im to uświadomimy”.
Jak widzę, przeliczył się, wierząc w pańskie poczucie humoru.
Za to, co wygłosił jeden z najwierniejszych współpracowników prezesa Adam Hofman, który stwierdził, że „jak na kłamstwie katyńskim rozkwitła PRL, tak na kłamstwie smoleńskim żeruje obecna koalicja”, po prostu należy publicznie bić po mordzie.
Rozumiem, że ma pan ochotę bić po mordzie inaczej myślących, ale rozmawialiśmy o Kaczyńskim.
On jest człowiekiem głęboko nienadającym się do reprezentowania Polski i Polaków takimi, jakimi ja chciałbym ich widzieć. Wszyscy znamy jego osobowość, jego awanturnictwo, niezrozumienie świata.
I o awanturnictwie mówi człowiek wzywający do bicia po mordach? Ale mniejsza z tym. Komorowski świat rozumie?
Tak, o wiele bardziej. To człowiek przewidywalny, który budzi moje zaufanie. A Kaczyński przez ostatnie miesiące udawał kogoś, kim nie jest. A jak można w tak ważnym momencie jak kampania wyborcza udawać?! Ja rozumiem, że każdy chce pokazać się z jak najlepszej strony, ale to jednak musi być wiarygodne. Tymczasem Jarosław Kaczyński dopiero po wyborach postanowił ujawnić swoją prawdziwą twarz, którą zresztą znamy od czasu, kiedy bracia rozpoczęli swoją karierę polityczną.
Pan tak świetnie zna Kaczyńskiego?
Przez osoby trzecie znam go od dzieciństwa, bo znam ludzi, którzy z braćmi Kaczyńskimi brali udział przy kręceniu „O dwóch takich, co ukradli księżyc”.
I już wtedy Kaczyńscy byli takimi potworami?
Patrząc na nich jak aktor starający się zrozumieć postać, którą zagra, widzę, że musieli być bici przez kolegów z klasy. Kolega z produkcji „O dwóch takich” opowiadał, że Kaczyńscy płakali wniebogłosy, że muszą wracać do szkoły, a tam to ich będą bili jeszcze bardziej niż wcześniej.
Hm, to bardzo ciekawe, bo Lejb Fogelman o tym nie wspominał.
A kto to jest?
Znany warszawski i amerykański prawnik, który chodził z nimi do klasy i opowiadał, jak to razem z braćmi tłukli innych.
A ja mam inne informacje i będę się upierał, że byli bici. Może niesłusznie, może prowokowali ludzi do agresji i teraz się w pewien sposób odgrywają.
Piękna ta psychoanaliza, ale taniutka. Facet po sześćdziesiątce odgrywa się, bo ktoś mu w podstawówce wlał?
Wydaje mi się, że może się to brać i z tego, choć akurat u Lecha w dużo mniejszym stopniu, bo ułożył sobie życie rodzinne u boku wspaniałej – a miałem okazję ją poznać – małżonki, miał śliczną córkę i wszystko to, co sugerowało normalność i stabilność.
Andrzej Wajda protestował przeciwko pochowaniu pary prezydenckiej na Wawelu.
Uważam, że obojgu wyrządzono krzywdę tym miejscem. A jak znałem panią Marię, to myślę, że obśmiałaby taki pomysł. W końcu miała dużą dozę autoironii, dystans do siebie i poczucie humoru.
A co aktor może powiedzieć o Bronisławie Komorowskim?
Jest z bliskiego mi pokolenia ludzi opozycji, więc kiedy został wystawiony do wyścigu prezydenckiego, to pomyślałem, że by go wesprzeć, chętnie podam mu rękę i wręczę ostrogi, co uczyniłem.
Nie zawiódł się pan?
Nie, skądże. Okazał się przewidywalnym, ponadpartyjnym prezydentem, który potrafił wyjść poza ramy swego środowiska. Przypomina mi w tym Aleksandra Kwaśniewskiego, który okazał się dobrym prezydentem i słusznie został wybrany na drugą kadencję.
Co było silniejsze: sympatia do Bronisława czy niechęć do Jarosława?
Zdecydowanie głosowałem „za”, a nie „przeciwko”. Ja nawet nie mogę powiedzieć, że nie lubię Jarosława Kaczyńskiego…
No nie, skądże znowu.
Przecież lubiłem jego brata, jego bratową… Natomiast w polityce mam zaufanie i uznanie do takich ludzi, jak: Tadeusz Mazowiecki, Jan Krzysztof Bielecki czy Hanna Suchocka, a z pewnością nie mam go do Kaczyńskiego, Leppera, Giertycha czy Macierewicza. Nie chciałbym, by ci ludzie decydowali o losach mojego państwa.
A co takiego w nich jest?
Naprawdę chce pan, żebym to definiował? Dla mnie to oczywiste.
Dla wielu Polaków nie, więc pytam. Chodzi panu o ich poglądy?
Generalnie cechuje ich ślepa nienawiść i agresja wobec wszystkich mających odmienne zdanie.
No, po mordach nie próbowali innych bić.
Postawa, jaką prezentują, jest zawsze płytka intelektualnie, komiczna i szkodliwa w wypadku pełnienia jakichkolwiek funkcji państwowych. Ja też lubię Sienkiewicza, ale wykreślanie z lektur Gombrowicza, by dodać Sienkiewicza, uważam za błąd Romana Giertycha.
A wie pan, że minister Hall poszła o dwa kroki dalej: nie dość, że wycięła Gombrowicza, niczym go nie zastępując, to jeszcze poważnie okroiła nauczanie historii w liceum?
Bardzo niesłusznie. Cenię jej męża, reprezentuje opcję mi bliską, ale jeśli to prawda, to minister Hall popełnia błąd. W szkołach powinien być obecny i Sienkiewicz, którego wysysamy z mlekiem matki, i w jeszcze większym stopniu Gombrowicz.
Jest dziś polityk, który budzi pański podziw podobny do Mazowieckiego?
O tak, niewątpliwie, jest nim Donald Tusk. Od czasów Tadeusza Mazowieckiego nie było drugiej osoby bardziej nadającej się do pełnienia funkcji premiera. Bardzo bym żałował, gdyby zaszkodziło mu to, co się w tej chwili dzieje, choćby i dyskusje w łonie samej Platformy.
To jakiś początek kryzysu Tuska?
Nie muszę czytać Norwida, znam go na pamięć, by mieć w pamięci jego bardzo gorzkiego zdanie, które jest kluczem do jego spojrzenia na Polskę: „Nie ma jednego, czymkolwiek bądź wyższego, obywatela, który by przez swoich rodaków zelżonym, oplutym, ba, nawet pobitym nie był”. Bałbym się, gdyby to się przytrafiło również Donaldowi Tuskowi, tak znakomicie sprawującemu swoją funkcję.
Grzegorz Schetyna nie budzi pańskiego zaufania?
Mniej go znam, jest taki trochę bardziej przyczajony. Nie umiałbym powiedzieć, kim jest naprawdę. A Donald Tusk od lat pokazuje, kim jest, jak się rozwija, jak dojrzewa… Naprawdę właściwy człowiek na właściwym miejscu.
Imponuje panu?
To złe słowo, bo imponuje mi Adam Małysz, jakiś wielki artysta, ktoś taki.
To jak pan określiłby swój stosunek do Tuska?
Kolega mojego ojca mówił tak: „Przed wojną to ja nie musiałem zajmować się polityką, bo miałem od tego Piłsudskiego”.
I Tusk jest pańskim Piłsudskim?
To może za dużo powiedziane, bo w sumie nie chciałbym mieć kogoś takiego jak Piłsudski, tylko chcę żyć w demokratycznym kraju, w takim, jakim żyjemy. I cieszę się, że od dłuższego czasu znaczący wpływ na politykę ma tu Donald Tusk. Ale takich ludzi jest więcej. Zawsze z uwagą słucham jednego z bohaterów opozycji w Polsce, a dziś wspaniałego komentatora Władka Frasyniuka. To jest ktoś.
A Janusz Palikot?
O, to bardzo ciekawa postać, inteligentny człowiek. Ktoś taki jest ożywczym strumykiem.
A co on ożywia?
W tym, co robi, jest masa precyzyjnego, inteligentnego zdrowego rozsądku, a przy tym nie szkodzi nikomu.
Czyżby? Naprawdę nie szkodzi nikomu?
Nie, to osoba zdecydowanie bardzo potrzebna, z ogromną radością przyjmuję fakt, że ktoś taki istnieje.
Ta wspaniała postać wprowadziła do polityki język skrajnie chamski.
Ostry język w polityce był dużo wcześniej i za jego pojawienie się odpowiadał głównie Jarosław Kaczyński.
Ano tak, jak mogłem zapomnieć.
Z jego strony słyszałem tych obelg znacznie więcej.
Chciałby pan, by o Komorowskim mówiono, że jest psychopatą, alkoholikiem?
Bronisław Komorowski jest kimś innym niż Janusz Palikot. A ja nie głosowałem w wyborach prezydenckich na Palikota.
OK, ale pytam, czy chciałby pan, by o Komorowskim mówiono ożywczym językiem Palikota?
Jeśli ktoś chciałby takiego języka używać, to i tak będzie to robił.
Rozumiem, że przyjmie to pan z entuzjazmem?
Wie pan, o prezydencie tak mówić nie wypada.
Jak to?! Przecież Palikot tak mówił o prezydencie, tyle że Kaczyńskim. Inni dorzucali „dewiantów psychicznych”, „karłów moralnych”, „bydło”…
Ale ja wtedy Palikotowi nie biłem brawa. Tu ma pan rację, nie chciałbym, by tak mówiono o prezydencie.
Ale dziś sam mówi pan o biciu pisowców po mordach i zachwyca się ożywczym językiem Palikota.
Ożywczym, ale niekoniecznie zawsze w tym, co mówił o Lechu Kaczyńskim.
Przecież na tym polegała głównie jego działalność! Stał się znany z nurzania prezydenta w szambie.
No nie, Palikot istniał znacznie wcześniej i jako biznesmen, i jako filozof.
Jako filozof nie istniał. Doktorant Palikot nie przejdzie do historii polskiej myśli filozoficznej.
Ależ to bardzo inteligentny człowiek. Za każdym razem, gdy na jakikolwiek temat zabierał głos, było to fachowe i przemyślane.
Mówienie, że Schetyna musi mieć krew i spermę na twarzy, to wyraz tych głębokich przemyśleń?
Ale przecież Palikot nie robił sobie tylko żartów z polityków.
Wręcz przeciwnie. O Schetynie czy Kaczyńskim mówił śmiertelnie serio. I pytam, czy to jest właśnie ta przemyślana, ożywcza treść w polityce?
To nie jest treść w polityce, to jego retoryka. Gdyby mnie pan spytał, czy taki język jest bliski mojemu, to odpowiedziałbym: nie. Natomiast doceniam to, co nowego wniósł do polityki Palikot.
Czyli co?
Choćby wiele propozycji z komisji „Przyjazne państwo”. Zna pan jego wypowiedź na kongresie? On dokładnie wyliczył, co powinno się w Polsce zmienić, i cała sala biła mu brawo nie dlatego, że były to słowa błazna. Ale rzeczywiście on ma w sobie coś z mądrego Stańczyka, który w niewybredny sposób mówił prawdę swemu królowi. Tyle że król nie miał kompleksów i błaznowi na to pozwalał, a nawet mu za to płacił.
Rozumiem, że sam pan też ma dystans do siebie i nie miałby nic przeciwko obelżywym słowom.
Krytykowano mnie wiele razy, wypisywano różne bzdury.
Czym innym jest skrytykować rolę, a czym innym nazwać pana alkoholikiem czy szaleńcem.
Zapewniam pana, że często byłem i jestem gorzej nazywany.
Ale jak pana znam, miał im pan ochotę po buzi nakłaść, a nie zachwycał się ich swadą i ożywczością.
Zostawmy już język Palikota, którego nie popieram, i posłuchajmy nie tylko tego, jak mówi, ale i co mówi o rozmaitych nonsensach w polskiej gospodarce, biurokracji.
Od jakiegoś czasu jest on antyklerykałem.
Kościół robi bardzo wiele, by rozbudzić tę antyklerykalną nutę. To sam Kościół, z czego zdaje sobie sprawę biskup Pieronek, wygrzebał ten antyklerykalizm jak kura pazurem z piasku.
Panu ten antyklerykalizm odpowiada?
Myślę, że o wiele bardziej antyklerykalny jest o. Rydzyk, który odpędził od Kościoła znaczną część wahającej się młodzieży. Sam znam takich ludzi.
Którzy przez Rydzyka odeszli od Kościoła?
Przez to, że Kościół nie potrafił z Radiem Maryja nic zrobić. Wina leży także po stronie Watykanu, bo nasz Ojciec Święty nie zawsze był otoczony księżmi najwyższego lotu.
Jaki jest główny problem z Radiem Maryja?
Zacznijmy od tego, że jeśli ktoś ośmiela się nazwać radio imieniem Maryi, to chyba już samo to jest grzechem, co jasno wynika z dziesięciorga przykazań.
A z którego konkretnie?
Drugiego: „Nie wzywaj imienia Pana Boga twego nadaremno”.
Myli się pan, Maryja nie jest Bogiem.
Bardzo przepraszam, ale jest Matką Boską.
I człowiekiem.
Chrystus też.
Ale Chrystus jest jednocześnie
Bogiem, a Maryja nie.
Chyba że głosi pan poglądy mariawitów…
W każdym razie nazwa Radio Maryja jest zawłaszczeniem, godzi w kult maryjny w Polsce.
A imię Jesus nadawane w państwach hiszpańskojęzycznych godzi w chrześcijaństwo?
To imię istniało od wielu, wielu lat, a ja nie jestem kapłanem i nie chcę rozstrzygać, czy coś jest grzechem czy nie, ale jeśli taki Jesus staje się mordercą lub namawia do nienawiści, to wolałbym, żeby nazywał się inaczej.
Jaka tu analogia?
Radio Maryja prowadzi jeden z najbardziej szkodliwych rodzajów działalności w Polsce i od początku swego istnienia wzbudzało nienawiść do innych, inaczej myślących.
A jak ją wzbudzało?
To pan nie wie? Widać nie słucha pan tego radia.
Na pewno nie tak uważnie jak pan.
Ja rzeczywiście czasem słucham uważnie. Pierwszy raz usłyszałem je na początku lat 90., jadąc samochodem z Paryża do Polski gdzieś na wysokości Monachium.
I byłem zszokowany, co to za polskie radio tam słychać i dlaczego tam co chwila pojawiają się jakieś antysemickie dowcipy, jadowite kpiny z ludzi, których szanuję. Dopiero potem dowiedziałem się, że o. Rydzyk dogadał się z Sowietami, którzy udostępnili mu swoje częstotliwości na terenie byłej NRD.
Jako człowiek dążący do polsko-rosyjskiego zbliżenia zapewne pan to pochwala.
Ja dążę do zbliżenia z Rosjanami, a nie z systemem totalitarnym.

Ojciec Rydzyk złożył swoje radio na początku lat 90.
Ale z ludźmi starego systemu.
A kagiebista Putin z jakiego jest systemu?
Jest rosyjskim premierem.
Panie Danielu, a czy to nie jest tak, że jak z Rosjanami zbliża się Tusk, to dobrze, a jak o. Rydzyk, to źle?
Zdaje pan chyba sobie sprawę z demagogii tego pytania?
Ani trochę. Zdaję sobie za to sprawę z pańskiej niekonsekwencji.
A w jakim celu Rydzyk brał od Sowietów swoje radiostacje, za co dziękował ówczesnym konsulom sowieckim?!
Zostawmy to. Namawiał pan Polaków do pojednania z Rosją…
Chyba nie tylko ja. Wydaje się, że każdy zdrowo myślący obywatel tego kraju życzyłby sobie dobrych stosunków z sąsiadami. A ja jeszcze Rosjan szczególnie lubię.
Raport MAK pańską chęcią pojednania nie zachwiał?
Nie, a dlaczego?
Wielu ludzi wzburzyła postawa pani Anodiny.
Mnie nie. Tak jak większość Polaków uważam, że to głównie pilot ponosi odpowiedzialność za to, czy lądować czy nie, i o tym wspomina ten raport. Ja oczywiście nie jestem specjalistą, ale słuchałem uważnie płk. Klicha i podzielam jego argumenty, a one nie stoją w sprzeczności z raportem MAK.
Rosjanie powtarzali, że gen. Błasik podobno miał 0,6 promila alkoholu. W świat poszła wersja o pijanym generale odpowiedzialnym za katastrofę.
Ale ani generał Błasik nie siedział za sterami, ani 0,6 promila to nie jest pijaństwo. Tylko że to nie jest najważniejsza część tego raportu, więc nie przesadzajmy.
Wróćmy na chwilę do Radia Maryja. Należałoby zakazać jego działalności?
Nie przedłużałbym mu koncesji, a w każdym razie bardzo uważnie patrzyłbym im na ręce. Prosta likwidacja tego radia tylko wywołałaby jeszcze większą awanturę, bo ono ukształtowało już wielomilionową rzeszę zajadłych, nienawidzących inaczej myślących Polaków.
A to nie jest tak, że to pan nienawidzi, choćby Radia Maryja? Skąd te emocje?
To nie są emocje, pan mi je wmawia.
Może mylę to z aktorską emfazą.
W każdym razie jest w panu głęboka niezgoda na istnienie tego radia.
Nie, skoro ono już istnieje, to niech nadal będzie. Ja ich po prostu bardzo nie lubię i uważam, że wyrządzają szkodę, ale przecież nie robię wszystkiego, by zniszczyć to radio czy dokonać zamachu na o. Rydzyka.
Rzeczpospolita

Skomentuj notkę
18 grudnia 2010 (sobota), 18:17:17

Programować każdy może (2)

Nie wiem czy jeszcze dziś potrafię, bo nie mam stosownego narzędzia - ale mam dowód, że kiedyś potrafiłem.

#include "stdio.h"
#include "alloc.h"

#define MAXWORD 20
#define LETTER 'a'
#define DIGIT '0'

struct tnode { char *word;
               int count;
               struct tnode *left;
               struct tnode *right;
             };

main()
{ struct tnode *root, *tree();
  char word[MAXWORD];
  int t;

  root = NULL;
  while ((t = getword(word, MAXWORD)) != EOF )
        if (t == LETTER)
           root = tree(root, word);
  treeprint(root);
}

struct tnode *tree(p, w)
struct tnode *p;
char *w;
{ struct tnode *talloc();
  char *strsave();
  int count;

  if (p == NULL)
     { p = talloc();
       p->word = strsave(w);
       p->count = 1;
       p->left = p->right = NULL;
     }
  else
  if ((count = strcmp(w, p->word)) == 0 )
     p->count++;
  else
  if (count<0)
     p->left = tree(p->left, w);
  else
     p->right = tree(p->right, w);
  return (p);
}

treeprint(p)
struct tnode *p;
{ if (p != NULL)
     { treeprint(p->left);
       printf("%4d %s\n", p->count, p->word);
       treeprint(p->right);
     }
}

getword(w, lim)
char *w;
int lim;
{ int c, t;

  if (type(c = *w++ = gc()) != LETTER)
     { *w = '\0';
       return (c);
     }
  while (--lim > 0)
	{ t = type( c = *w++ = gc());
	  if ( t != LETTER && t != DIGIT)
	     { ungc(c);
	       break;
	     }
        }
	*(w-1) = '\0';
	return (LETTER);
}
int znak = EOF;

gc()
{ int c;
  if (znak != EOF)
     { c = znak;
       znak = EOF;
       return(c);
     }
  else
     return(getchar());
}

ungc(c)
int c;
{  znak = c; }

struct tnode *talloc()
{ return((struct tnode *) malloc(sizeof(struct tnode)));
}

char *strsave(w)
char *w;
{ char *p;
  p = malloc(MAXWORD);
  strcpy (p, w);
  return(p);
}

type(c)
int(c);
{ if (c>='a' && c<='z' || c>='A' && c<='Z')
     return(LETTER);
  else
  if (c>='0' && c<='9')
     return(DIGIT);
  else
     return(c);
}

Kategorie: zawodowe, _blog


Słowa kluczowe: programowanie, język c


Komentarze: (2)

adam@kormoran, December 23, 2010 18:27 Skomentuj komentarz


Wooow, ale stare C. Kiedys wyszperalem kod z takim zapisem (w nawiasach same nazwy argumentow f-ji, bez typow) i pokazywalem znajomym programistom -- byli zdziwieni, ze tak mozna :)

Kompiluje sie poprawnie, zmienilem tylko alloc.h na malloc.h:

adam@lh /tmp $ gcc --version
gcc (4.3.4 p1.0, pie-10.1.5) 4.3.4
adam@lh /tmp $ gcc -o a.exe a.c
a.c: In function 'strsave':
a.c:103: warning: incompatible implicit declaration of built-in function 'strcpy'
adam@lh /tmp $ ./a.exe < a.exe
1 B
1 ELF
1 GLIBC
1 GNU
2 H
2 P
1 Q
1 R
2 d
1 e
1 getchar
1 gmon
1 i
1 ld
1 lib64
2 libc
1 linux
1 main
1 malloc
3 p
1 printf
2 so
2 start
1 strcmp
1 strcpy
3 td
1 u
1 x86

anonim, December 24, 2010 14:03 Skomentuj komentarz


Coś sobie przypominam. To służy do liczenia słów? Ale liczenie robione jest jakimś cwanym grafem, który coś tam dzieli połówkowo.

Chyba w jakieś badania leksykalne się bawiłem. Może zamiast przepuszczać przez niego exe'a spróbuj przepchać przez niego jakiś artykuł albo od razu jakąś księgę Nowego Testamentu (bo chyba po to to pisałem).

A za skompilowanie tego serdecznie dziękuję.

W.
Skomentuj notkę
22 grudnia 2010 (środa), 17:20:20

Meldunek przy wyjazdach za granice

Cytuje tu tekst z Gazety Prawnej, ponieważ dobrze ilustruje on problem ograniczania wolności, psucia państwa, wprowadzania mechanizmów kontroli.

Dodatkowo obrazuje to też kolejny przypadek wprowadzania martwego przepisu, a martwe przepisy nie są po to aby regulować życie społeczeństwa (bo nie mogą, bo są martwe) ale aby poszczególne, wredne jednostki pracujące w organach władzy mogły się przyczepiać pojedynczych obywateli utrudniając im życie, szantażując, a ...w efekcie osiągając swoje własne, złe cele.

I to jest psucie państwa, i to jest poważny problem. Po to to robią.

Wyjazd za granicę trzeba będzie zgłosić do urzędu gminy

Dziennik Gazeta Prawna, 2010-12-13 14:56, Leszek Jaworski
http://www.gazetaprawna.pl/drukowanie/471601

Obywatel polski, który zamierza wyjechać z kraju, będzie musiał zgłosić ten fakt w urzędzie gminy. W przypadku gdy nie planuje pozostania na stałe za granicą, a wyjazd ten będzie dłuższy niż sześć miesięcy, będzie musiał zgłosić w gminie swój powrót do Polski. Zgłoszenia tego będzie można dokonać w urzędzie lub drogą elektroniczną na formularzu umożliwiającym wprowadzanie danych

Uchwalona przez Sejm 24 września 2010 r. ustawa o ewidencji ludności (nazywana dalej ustawą) określa między innymi zasady wykonywania obowiązku meldunkowego przez obywateli polskich. (...)

Podstawa prawna

Art. 2, art. 3, art. 24 – art. 38 ustawy z 24 września 2010 r. o ewidencji ludności (Dz.U. nr 217, poz. 1427).


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: meldunek, obowiązej meldunkowy, wyjazd za granice, paszport


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
30 grudnia 2010 (czwartek), 19:31:31

O ekpresie do kawy

Niedawno, wysłałem taki list:

-----Original Message-----
From: Wojciech .....
Sent: Monday, December 13, 2010 12:40 PM
To: Krzesztof H....
Subject: O wygodnym ekpresie do kawy, na ilości domowe czyli małe

Mówiłeś, że masz temat obeznany więc napisz mi producenta i model :-)

W.

I otrzymałem taką śliczną odpowiedź:

----- Original Message -----
From: Krzysztof.H....@....pl
To: wojtek@...pl
Sent: Tuesday, December 28, 2010 11:50 PM
Subject: RE: O wygodnym ekpresie do kawy, na ilości domowe czyli małe

Wojtku,

Zadałeś poważne pytanie, co wymaga trochę czasu na odpowiedź. Dlatego piszę dopiero teraz, mając chwilę czasu w nieco luźniejszym okresie. Myśmy rozpoznawali temat w kontekście naszego zapotrzebowania, to znaczy kilku-kilkunastu kaw dziennie, ale z dużym naciskiem na wysoką jakość zaparzania i dobierania parametrów zaparzania, a także możliwość wykorzystania kawy w ziarnach. Moim zdaniem, najważniejsze parametry ekspresu to;
- ciśnienie pary (minimum 12 bar, zazwyczaj mają 15 bar)
- dysza do spieniania
- łatwość dobierania parametrów parzenia (grubość mielenia, ilość kawy, ilość wody)
- młynek do kawy (regulowany)
- automatyka działająca niezawodnie i sygnalizująca potrzebne odkamienianie, czyszczenie, wymianę filtra, etc.

Poniżej masz informację o sposobie zaparzania kawy stosowanym przez Jurę:

Inteligentny System Wstępnego Zaparzania (I.P.B.A.S.C), wydobywa maksimum smaku i aromatu z każdej mieszanki kawy.

Faza 1
Przed zaparzaniem, kawa mielona jest zwilżana gorącą wodą. Możecie Państwo indywidualnie zaprogramować, bądź też dopasować ilość używanej kawy. Inteligentny system regulacji elektronicznej, rozpoznaje bowiem ilość kawy i automatycznie dopasowuje do niej objętość używanej wody.

Faza 2
Kawa mielona zwiększa swoją objętość i uwalnia do tysiąca różnych substancji aromatycznych. Gorąca woda jest wtłaczana do kawy pod wysokim ciśnieniem, co powoduje uwalnianie się aromatu.

Faza 3
Pełen aromat jest jednak wydobywany podczas właściwej fazy parzenia. Na skutek działania wysokiego ciśnienia w bardzo krótkim czasie większość kwasów taninowych oraz kwaśnych zasad pozostaje w kawie mielonej, powodując, że napar w filiżance jest smaczny i przyjemny w spożyciu. Aromat może w pełni się rozwinąć, a aksamitnie delikatna pianka jest uwieńczeniem gotowego produktu.

Bardzo istotna w ekspresie jest liczba tzw. termobloków, czyli elementów grzejnych. Jeden termoblok oznacza, że para i woda są grzane na zmianę, co powoduje że trzeba trochę czekać jak się lubi np. latte. Są ekspresy z dwoma termoblokami, ale to niestety winduje cenę.

Jeżeli nie przeszkadza Ci jeden termoblok to wydaje mi się, że dobrym wyborem byłaby dla Ciebie Jura Impressa F50, to jest nowy model drugiej generacji. Jeżeli potrzebujesz do biura, to jest taki sam ekspres w wersji XF50, różni się jedynie pojemnością zbiornika na wodę i pojemnika na kawę.

Model z dwoma termoblokami, który prawdopodobnie wybiorę, to S9 One Touch.

Byla też wersja Jury z podłączeniem do Internetu, ale chyba nie było to niezbędne bo już nie produkują :-)

Poniżej załączam linki do stron przedstawicieli Jury.
http://www.ekspresyjura.com.pl/
http://www.ekspresyjura.pl/
http://www.ekspresyjura.eu/

pozdrawiam,
dr Krzysztof H......

Info............ sp.j.
ul. ............, 30-081 Kraków
tel: (+48 12) ......
fax: (+48 12) ........
www.............pl
Sąd Rejonowy dla Krakowa - Śródmieścia w Krakowie XI Wydział Gospodarczy KRS .....8
NIP: ..........REGON: ........


Kategorie: ciekawostki, _blog


Słowa kluczowe: ekspres do kawy, kawa


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
31 grudnia 2010 (piątek), 11:42:42

Czy sieć ma dostęp

Na jakiejś konferencji, gdzieś około 2009 roku, mój znajomy Rysiek dał mi do myślenia pisząc na kartce:

Stawianie problemu:

Czy wszyscy mają dostęp do sieci

zostanie zamienione na pytanie (inne, równie kluczowe):

Czy "sieć" ma dostęp do wszystkiego.

Ryszard pracował wtedy w KRRiT więc wiedział o co pytać.


Kategorie: _blog, obserwartor


Słowa kluczowe: dostęp do sieci, sieć, eschatologia


Galeria plików multimedialnych


Pliki


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
31 grudnia 2010 (piątek), 14:27:27

Model biznesowy (zabawa w słowa)

Dawno nie bawiłem się w słowa. Bardzo dawno. Ale dziś, mając pewną potrzebę wypracowałem sobie taką definicje.

Definicja:
Model biznesowy to abstrakcyjny opis zjawisk zachodzących w przedsiębiorstwie i jego otoczeniu, opis, którego celem jest ułatwienie menadżerom analizy biznesu, w celu poszukiwania optymalnej ścieżki rozwoju.

A wszystko dlatego, abyśmy wiedzieli o czym rozmawiamy. Oczywiście w sieci znalazłem też wiele innych definicji, akcentujący inne aspekty tego pojęcia - ale te znaleziska nie przeszkadzają mi zostać przy swoim.

Przy okazji zauważam, że ta definicja jest łatwiejsza niż definicja takich słów jak prawda, miłość, dobro, wolność czy odpowiedzialność, z którymi to zmagałem się kiedyś.

Łatwa jest są za to definicje synału, zbawienia i mufy światłowodowej.


Kategorie: zabawa w słowa, ekonomia, biznes, _blog


Słowa kluczowe: model biznesowy, biznes, przedsiębiorstwo, rozwój przedsiębiorstwa, zarządzanie


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę

Disclaimers :-) bo w stopce coś wyglądającego mądrze można napisać. Wszystkie powyższe notatki są moim © wymysłem i jako takie związane są ze mną. Ale są też materiały obce, które tu przechowuję lub cytuje ze względu na ich dobrą jakość, na inspiracje, bądź ilustracje prezentowanego lub omawianego tematu. Jeżeli coś narusza czyjeś prawa - proszę o sygnał abym mógł czym prędzej naprawić błąd i naruszeń zaniechać.