Kategoria: polityka


19 kwietnia 2024 (piątek), 17:53:53

Moda na "państwo położone w Palestynie"

Zauważyłem, że już nie tylko Grzegorz Braun używa określenia "państwo położone w Palestynie", ta rasistowska i antysemicka moda udziela się też innym komentatorom politycznym. Szkoda.

Szkoda, bo (w myśl zasad głoszonych przez Brauna) nie powinno być specjalnego traktowania dla niektórych a tu widać jest.

Moim zdaniem Żydzi (a może żydzi - nie wiem) tez mają prawo do swojego państwa, w chwili obecnej to państwo zwie się Izraelem i nie dyskutując o jego granicach zauważę tylko, że odmawianie mu tego prawa jest rasizmem, jest nienawiścią okazywaną temu narodowi. To smutne.

Lepiej żydom (a może Żydom) błogosławić choćby dlatego, że to podoba się Bogu.


Po 24 godzinach od publikacji dopisuję moje definicje użytych pojęć aby było jaśniej:

Państwo - organizacja organizująca życie społeczności na określonym terenie.

Naród - grupa osób która posiada wspólną tożsamość.

Żyd (pisane z wielkiej litery) - czlonek narodu żydowskiego (cokolwiek to znaczy).

żyd (pisnane małą literą) - wyznawca religii żydowskiej (cokolwiek to znaczy).

Religia żydowska - system wierzeń i praktyk deklaratywnie mający za istotne objawienie otrzymane przez Mojżesz a spisane w Torze, powolujący się na Abrahama, Izaaka i Jakuba, związanych z rożnie co do granic określaną Ziemią Obiecaną, szukający dziecictwa u Sędziów, króla Dawida, Salomona, uznający ważność proroków taki jak Izajasz, ale też praktykujacych rzeczy spisane przez rabinów w Talmudzie (Talmudach).

Dobro - stan rzeczy zgodny z zamysłem Boga.

Błogosławieństwo - wypowiedziane do osoby życzenie dobra, życzenie aby ta osoba znalazła się w relacji, w których Bóg chce aby była.

Syjonizm - XIX-wieczna idea stworzenia państwa żydowskiego na terenach Ziemi Obiecanej przez Boga Abrahamowi i jego 12 potomkom, wystarczająco dobrze określona przez Mojżesza.


Zachowuję z fejsa gdzie było nieco fajnych komentarzy.


Kategorie: _blog, polityka, izrael


Słowa kluczowe: z fejsa


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
6 lutego 2024 (wtorek), 12:14:14

Rządy premiera Tuska to zło

Wieloletnie rządy PiS jakie by mnie były nie są, bo być nie mogą usprawiedliwieniem łamania prawa przez rząd PO.
To co robi rząd premiera Tuska to zło.


PS. Gdzie się kupuje taką koszulkę z napisem KONSTYTUCJA?

Może ktoś z kolegów, któremu już nie potrzebna mi podaruje?


Kategorie: _blog, polityka, obserwator, polityka / obserwator


Słowa kluczowe: rząd, rząd tuska, tusk, pis, po


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
14 grudnia 2023 (czwartek), 17:14:14

Efektywność rządów premiera Tuska

Rząd premiera Tuska zrealizował już 100% oczekiwań wyborczych - odwołał rząd PiS.


Kategorie: _blog, polityka


Słowa kluczowe: tusk, pis, sejm


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
13 października 2023 (piątek), 12:28:28

Przed ciszą wyborczą w 2023

#1. W strategii Rosji jest miejsce na Kraj Nadwiślański, no może na zależne Królestwo Polskie, ale niepodległa Polska to zdecydowanie nie.

#2. W strategii Niemiec to różnie, ale od czasu gdy Niemcy są zdominowane przez myśl pruską też Polski być nie powinno.

#3. Po wyjściu Anglii Niemcy zdominowały UE, i Francja przestaje być dla nich różnorzędnym partnerem. Ale Niemcy mają problem....

#4. ... Niemcy mają problem - nie mają pełnej suwerenności a amerykańskie bazy u nich nie są dlatego, że o nie poprosili, tylko dlatego, że wojnę przegrali i ich polityka zagraniczna wymaga akceptacji II-wojennych aliantów, a też Amerykanów.

#5. Ale Amerykanie mają swoje problemy. Mamy już dwie wojny, jednak na pewno jest proxy-wojną, jak jest z drugą dowiemy się pewnie w najbliższych kilka dni. A jak się jeszcze pojawi trzecia wojna, tam gdzieś daleko?

#6. A piszę to, bo nie chcę aby tak jak teraz podzieleni Polacy dali się rozegrać i zrobili sami sobie swoją wojnę domową. Jak naród posiadający swoje państwo dawno nie mieliśmy takiej koniunktury, której efektem jest 30 lat wzrostu PKB (bo Polak potrafi, a jest przy tym pracowity, chce i potrafi się bogacić).

#7. I dlatego wychodząc od apostolskiego pouczenia (1Tm2) będę wstawiał się i prosił o rządzących Polską, jacy by oni nie byli. Wiem jak trudno mi było wstawiać się o Leszka Milera, i prezydenta Aleksandra, ale za chwilę wybory i nie wiem kogo wybierzemy - ale to będzie nasz wybór, i pewnie nasz sejm, i będzie tworzyć nasz rząd.

#8. A dlaczego tak? Bo lubię prowadzić życie ciche i spokojne z cala pobożnością i godnością. Lubię wiedząc, że Bóg - nasz Wybawiciel chce aby wszyscy ludzie doszli do poznania prawdy i były zbawieni.

*******

Apostoł Paweł:

Zalecam wiec przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: Za królów i za wszystkich sprawujących władze, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z cala pobożnością i godnością.
Jest to bowiem rzecz dobra i mila w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy.

List do Tymoteusza, rozdział 2, pierwsze wersety


Kategorie: _blog, polityka


Słowa kluczowe: wybory, 1tm2


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
6 października 2023 (piątek), 11:10:10

Polityka - zbieranie definicji przed wyborami

Wypisuję sobie różne definicji: dwie poważne, klasyczne czyli Arystoteles i stary Webster 1828, a poniżej moja ewolucja rozumienia tego słowa.

Ten słownik Webstera już chyba nie istieje.

Slownik Webstera, 1828 r.

Polityka to nauka o sprawowaniu władzy; cześć etyki dotycząca przepisowi rządzenia narodem lub państwem, dla jego bezpieczeństwa, pokoju dobrobytu; obejmująca obronę jego istnienia praw przed obcym panowaniem (...) oraz zabezpieczenie praw jego obywateli, przy jednoczesnej ochronie i podnoszeniu ich zasad moralnych.

O ile pamiętam Arystoteles pisał o tym w ostatniej księdze Fizyki (ta co zajmuje się metafizyką).

Arystoteles (dawno)
Polityka to najwyższa forma miłości, to miłość do grupy ludzi wśród których się żyje, to czynienie dobra swojemu miastu (gr. polis).

A teraz ewolucja mojego widzenia tego zjawiska:

W34 (idealista z 2003 roku

Polityka to metodę wpływania jednych ludzi na innych.

Niekocznie jest to manipulacja, bo można przecież wpływać strachem, prawem, przemocą, ale i zachętą, ideą, wspólną wizją... Jeżeli ludzie chcą coś zrobić razem to musi istnieć jakaś siła, która ustawi ich tak aby działania wykonane były w jednym kierunku.

W34 (idealista z 2003 roku
Polityka to metodę wpływania jednych ludzi na innych.

i mój dzisiejszy realizm, czyli po 2020 roku, choć zapisane w 2023:

W34 (realista z 2023 roku
Polityka to skuteczna metodę uciskania jednych ludzi przez innych, tak aby ci uciskani zbytnio nie syczeli.

Kategorie: _blog, polityka, zabawa w słowa


Słowa kluczowe: polityka


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
29 września 2023 (piątek), 14:18:18

Przemówienie ministra Ławrowa (kolejne)

Zachowuję bo warto będzie za 3 lata (o ile będzie coś za 3 lata) przeczytać.

Przemówienie ministra Ławrowa w ONZ,  23.09.23

Żródło: https://poland.mid.ruu 

Wystąpienie Ministra spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Sergeya Ławrowa na 78. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, Nowy Jork, 23 września 2023 r.

 

Szanowny Panie Przewodniczący!

Szanowni Państwo!

W wystąpieniach wielu oratorów, którzy przemawiali przede mną, już zabrzmiała myśl, że nasza wspólna planeta przechodzi nieodwracalne zmiany. Na naszych oczach rodzi się nowy porządek świata. Kontury przyszłości są tworzone poprzez walkę. Pomiędzy globalną większością, która występuje za bardziej sprawiedliwą dystrybucją globalnego dobrobytu i różnorodnością cywilizacyjną, a tymi nielicznymi, którzy wykorzystują neokolonialne metody podporządkowania, aby utrzymać swoją znikającą dominację.

Tak zwaną wizytówką «zbiorowego Zachodu» od dawna jest odrzucenie zasady równouprawnienia i całkowity brak zdolności do osiągnięcia porozumienia. Przyzwyczajeni do patrzenia z góry na resztę świata, Amerykanie i Europejczycy składają obietnice i zobowiązania, w tym pisemne i prawnie wiążące. Następnie po prostu ich nie wypełniają. Jak zauważył Prezydent Władimir Putin, Zachód jest prawdziwym "imperium kłamstw".

Rosja, podobnie jak wiele innych krajów, wie o tym na własnym przykładzie. W 1945 roku, kiedy my z Washingtonem, Londynem wspólnie pokonywaliśmy wroga na frontach II wojny światowej, nasi sojusznicy z koalicji antyhitlerowskiej już przygotowywali plany operacji wojskowej "Unthinkable" przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Cztery lata później, w 1949 roku, Amerykanie opracowali operację "Dropshot", celem której było przeprowadzenie zmasowanych ataków nuklearnych na ZSRR.

Te szaleńcze plany pozostały na papierze. ZSRR stworzył własną broń odwetową. Choć potrzebny był kubański kryzys rakietowy 1962 r. z zagrożeniem wojną nuklearną, by pomysł jej rozpętania i iluzja jej wygrania przestały być podstawą amerykańskiego planowania wojskowego.

Pod koniec "zimnej wojny" Związek Radziecki odegrał decydującą rolę w zjednoczeniu Niemiec i uzgodnieniu parametrów nowej architektury bezpieczeństwa w Europie. Przy tym radzieckiemu, a następnie rosyjskiemu przywództwu udzielono konkretnych zapewnień politycznych dotyczących nierozszerzania bloku wojskowego NATO na wschód. Odpowiednie zapisy negocjacji są w naszych i zachodnich archiwach. Są one swobodnie dostępne. Ale te zapewnienia zachodnich przywódców okazały się oszustwem i nie mieli oni zamiaru ich honorować. Jednocześnie nigdy nie przeszkadzało im to, że zbliżając NATO do granic Rosji, rażąco naruszali oficjalne zobowiązania w ramach OBWE podjęte na najwyższym szczeblu, aby nie wzmacniać własnego bezpieczeństwa kosztem bezpieczeństwa innych i nie dopuszczać do wojskowej i politycznej dominacji w Europie jakiegokolwiek kraju, grupy krajów lub organizacji.

W 2021 roku nasze propozycje zawarcia traktatów o wzajemnych gwarancjach bezpieczeństwa w Europie bez zmiany statusu Ukrainy jako kraju pozablokowego zostały arogancko odrzucone. Zachód kontynuował systematyczną militaryzację rusofobicznego kijowskiego reżimu, który objął władzę w wyniku krwawego zamachu stanu i został wykorzystany do przygotowania rozpoczęcia wojny hybrydowej przeciwko naszemu krajowi.

Bezprecedensowa od zakończenia "zimnej wojny" była seria ostatnich wspólnych ćwiczeń Stanów Zjednoczonych Ameryki i ich europejskich sojuszników z NATO, w tym scenariusze obejmujące użycie broni jądrowej na terytorium Federacji Rosyjskiej. Deklarowanym celem jest zadanie Rosji "strategicznej porażki". Ta obsesja w końcu zaślepiła oczy nieodpowiedzialnych polityków, którzy mają poczucie bezkarności, jednocześnie tracąc podstawowe poczucie samozachowawczości.

Kraje NATO pod przewodnictwem Waszyngtonu nie tylko budują i modernizują swoje zdolności ofensywne, ale także próbują przenieść konfrontację zbrojną w przestrzeń kosmiczną i informacyjną. Nowym niebezpiecznym przejawem ekspansjonizmu NATO jest próba rozszerzenia obszaru odpowiedzialności bloku na całą półkulę wschodnią pod przebiegłym hasłem "niepodzielności bezpieczeństwa regionów euroatlantyckiego i Indo-Pacyfiku". W tym celu Waszyngton tworzy wojskowo-polityczne mini-sojusze pod swoją kontrolą, takie jak AUKUS, "trójka" USA - Japonia - Republika Korei, "kwartet" Tokio - Seul - Canberra - Wellington, wciągając ich uczestników do praktycznej współpracy z NATO, która rozbuduje swoją infrastrukturę na teatrze Pacyfiku. Nieskrywane dążenie tych wysiłków przeciwko Rosji i Chinom, a także do upadku inkluzywnej architektury regionalnej utworzonej wokół ASEAN, stwarza ryzyko powstania nowego wybuchowego ogniska napięcia geopolitycznego, jako dodatku już do maksymalnie rozgrzanego europejskiego.

Istnieje trwałe wrażenie, że Stany Zjednoczone i w pełni podporządkowany im "zachodni zespół" postanowiły nadać "Doktrynie Monroe" globalną projekcję. Plany są równie iluzoryczne, niezwykle niebezpieczne, ale to nie powstrzymuje ideologów nowej edycji "Pax Americana".

Światowa mniejszość stara się jak może, by spowolnić naturalny bieg rzeczy. Deklaracja Wileńska Sojuszu Północnoatlantyckiego charakteryzuje "rosnące partnerstwo między Rosją a Chinami" jako "zagrożenie dla NATO". Przemawiając niedawno do swoich ambasadorów za granicą, prezydent Macron wyraził szczere zaniepokojenie rozszerzeniem BRICS, uznając to wydarzenie za dowód "rosnącej złożoności areny międzynarodowej, która grozi ryzykiem osłabienia Zachodu, a w szczególności Europy... Porządek świata, jego zasady, różne formy organizacji, w których Zachód był i nadal jest dominujący, są poddawane rewizji". Takie szczerości: jeśli ktoś zbiera się gdzieś bez nich, zaprzyjaźnia się bez nich lub bez ich zgody, jest to postrzegane jako zagrożenie dla ich dominacji. Postęp NATO w regionie Azji i Pacyfiku jest "dobrą rzeczą", podczas gdy rozszerzenie BRICS jest niebezpieczne.

Logika procesu historycznego jest jednak niepodważalna. Głównym trendem stało się pragnienie większości państw świata, aby wzmocnić swoją suwerenność i bronić swoich interesów narodowych, tradycji, kultury i stylu życia. Nie chcą już żyć pod niczyim dyktando, chcą być przyjaciółmi i handlować między sobą, ale także z całym światem - tylko na równych zasadach i dla wzajemnych korzyści. Stowarzyszenia takie jak BRICS i Szanghajska Organizacja Współpracy są na etapie wzrostu, zapewniając krajom Globalnego Południa możliwości wspólnego rozwoju i obrony ich godnego miejsca w obiektywnie wyłaniającej się wielobiegunowej architekturze.

Być może po raz pierwszy od 1945 r., kiedy powstała Organizacja Narodów Zjednoczonych, istnieje szansa na prawdziwą demokratyzację spraw światowych. To daje optymizm wszystkim, którzy wierzą w rządy prawa międzynarodowego i chcą, aby ONZ odrodziła się jako centralny organ koordynujący światową politykę, gdzie porozumiewają się co do tego, jak wspólnie rozwiązywać problemy w oparciu o sprawiedliwą równowagę interesów.

Dla Rosji jest oczywiste, że nie ma innej drogi. Jednak USA i podporządkowany im "zachodni zespół" nadal wywołują konflikty, które sztucznie dzielą ludzkość na wrogie bloki i utrudniają osiągnięcie wspólnych celów. Robią wszystko, aby zapobiec powstaniu prawdziwie wielobiegunowego, sprawiedliwego porządku światowego. Starają się zmusić świat do grania według ich osławionych i ściśle interesownych "zasad".

Chciałbym wezwać zachodnich polityków i dyplomatów do ponownego uważnego przeczytania Karty Narodów Zjednoczonych. Podstawą porządku światowego stworzonego w wyniku II wojny światowej jest demokratyczna zasada suwerennej równości państw, dużych i małych, niezależnie od ich formy rządu, wewnętrznej struktury politycznej lub społeczno-gospodarczej.

Zachód nadal uważa siebie za lepszego od reszty ludzkości - w duchu niesławnego już stwierdzenia szefa dyplomacji UE, J. Borrella, że "Europa jest kwitnącym ogrodem, podczas gdy wszystko wokół jest dżunglą". Nie jest mu wstyd, że w tym ogrodzie szaleje islamofobia i inne formy nietolerancji wobec tradycyjnych wartości wszystkich religii świata. Akty palenia Koranu, znieważania Tory, prześladowania prawosławnych duchownych i inne kpiny z uczuć wierzących są w Europie dosłownie odbywają się ciągłe.

Stosowanie przez Zachód jednostronnych środków przymusu jest rażącym naruszeniem zasady suwerennej równości państw. Kraje, które padły ofiarą nielegalnych sankcji (a jest ich coraz więcej), doskonale zdają sobie sprawę, że restrykcje uderzają przede wszystkim w najsłabsze segmenty społeczeństwa. Wywołują kryzysy na rynkach żywności i energii.

Nadal nalegamy na natychmiastowe i całkowite zakończenie amerykańskiej blokady handlowej, gospodarczej i finansowej Hawany, która jest bezprecedensowa w swojej nieludzkości, oraz anulowanie absurdalnej decyzji o uznaniu Kuby za kraj sponsorujący terroryzm. Waszyngton musi bez żadnych warunków wstępnych porzucić swoją politykę dławienia gospodarczego Wenezueli. Żądamy zniesienia jednostronnych sankcji nałożonych przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską na Syryjską Republikę Arabską, które rażąco podważają prawo do rozwoju. Wszelkie środki przymusu nałożone z obejściem Rady Bezpieczeństwa ONZ muszą się skończyć, podobnie jak przyjęta przez Zachód praktyka manipulowania polityką sankcji Rady w celu wywarcia presji na niepożądanych.

Rażącym przejawem egoizmu zachodniej mniejszości są obsesyjne próby "ukrainizacji" agendy wszystkich międzynarodowych dyskusji, przysłaniające cały szereg nierozwiązanych kryzysów regionalnych, z których wiele ciągnie się od lat, a nawet długich dziesięcioleci.

Pełnej normalizacji na Bliskim Wschodzie nie można osiągnąć bez rozwiązania głównej kwestii - przedłużającego się konfliktu palestyńsko-izraelskiego na podstawie rezolucji ONZ i arabskiej inicjatywy pokojowej przedstawionej w odpowiednim czasie przez Arabię Saudyjską. Palestyńczycy czekają od ponad 70 lat na państwo, które zostało im uroczyście obiecane, ale Amerykanie, którzy zmonopolizowali proces mediacji, robią wszystko, aby temu zapobiec. Wzywamy wszystkie odpowiedzialne kraje do połączenia wysiłków w celu stworzenia warunków do wznowienia bezpośrednich negocjacji palestyńsko-izraelskich.

Zachęcające jest to, że Liga Państw Arabskich (LPA) nabiera rozpędu i aktywizuje swoją rolę w sprawach regionu. Z zadowoleniem przyjmujemy powrót Syrii do rodziny arabskiej i proces normalizacji stosunków między Damaszkiem a Ankarą, w którym staramy się pomóc wraz z naszymi irańskimi kolegami. Te pozytywne wydarzenia wzmacniają wysiłki formatu astańskiego na rzecz promowania porozumienia syryjskiego w oparciu o rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 2254 i przywrócenia suwerenności Syrii.

Mamy nadzieję, że przy pomocy ONZ Libijczycy będą w stanie jakościowo przygotować wybory parlamentarne w swoim cierpiącym kraju, który przez ponad dekadę nie był w stanie podnieść się z konsekwencji agresji NATO, która zniszczyła państwo libijskie i otworzyła wrota dla rozprzestrzeniania się terroryzmu w regionie Sahara-Sahel oraz dla fal milionów nielegalnych migrantów do Europy i innych części świata. Analitycy zauważają, że gdy tylko M.Kaddafi porzucił swój wojenny program nuklearny, został natychmiast zniszczony. W ten sposób Zachód stworzył najbardziej niebezpieczne ryzyko dla całego reżimu nierozprzestrzeniania broni jądrowej.

Niepokojąca jest eskalacja wojennej histerii Waszyngtonu i jego azjatyckich sojuszników na Półwyspie Koreańskim, gdzie gromadzone są strategiczne zdolności USA. Rosyjsko-chińskie inicjatywy o nadanie priorytetu sprawom humanitarnym i politycznym są odrzucane.

Tragiczny rozwój sytuacji w Sudanie jest niczym innym jak kolejną konsekwencją nieudanych eksperymentów Zachodu w zakresie eksportu liberalno-demokratycznych dogmatów. Popieramy konstruktywne inicjatywy mające na celu szybkie rozwiązanie konfliktu wewnątrzsudańskiego, przede wszystkim poprzez ułatwienie bezpośredniego dialogu między walczącymi stronami.

Obserwując nerwową reakcję Zachodu na ostatnie wydarzenia w Afryce, w szczególności w Nigrze i Gabonie, nie sposób nie przypomnieć sobie reakcji Waszyngtonu i Brukseli na krwawy zamach stanu na Ukrainie w lutym 2014 roku - dzień po osiągnięciu porozumienia, objętego gwarancją UE, które opozycja po prostu podeptała. USA i ich sojusznicy poparli ten zamach, uznając go za "przejaw demokracji".

Nie można nie wyrazić zaniepokojenia ciągłym pogarszaniem się sytuacji w serbskiej prowincji Kosowo. Dostawy broni dla Kosowian i pomoc NATO w budowaniu armii rażąco naruszają fundamentalną rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 1244. Cały świat widzi, jak smutna historia porozumień mińskich w sprawie Ukrainy powtarza się na Bałkanach. Przewidywały one specjalny status dla republik Donbasu. Kijów otwarcie je sabotował przy wsparciu Zachodu. A teraz UE nie chce zmusić swoich protegowanych z Kosowa do wypełnienia porozumień z 2013 r. między Belgradem a Prisztiną w sprawie utworzenia Wspólnoty Serbskich Gmin Kosowa, ze specjalnymi prawami do języka i tradycji. W obu przypadkach UE działała jako gwarant porozumień i wydaje się, że czeka je ten sam los. Jaki jest "sponsor", taki jest rezultat. Teraz Bruksela narzuca swoje "usługi pośrednictwa" Azerbejdżanowi i Armenii, wprowadzając wraz z Waszyngtonem destabilizację na Kaukazie Południowym. Teraz, gdy przywódcy Erywania i Baku rozwiązali kwestię wzajemnego uznania suwerenności obu krajów, nadszedł czas na pokojowe życie, jego ustanowienie i budowanie zaufania. Rosyjski kontyngent pokojowy przyczyni się do tego w każdy możliwy sposób.

Mówiąc o decyzjach społeczności międzynarodowej, które pozostają na papierze, wzywamy do zakończenia procesu dekolonizacji zgodnie z rezolucjami Zgromadzenia Ogólnego oraz do zaprzestania praktyk kolonialnych i neokolonialnych.

Żywą ilustracją "zasad", według których Zachód chce zmusić cały świat do życia, jest los zobowiązań podjętych w 2009 r. w celu zapewnienia krajom rozwijającym się 100 miliardów dolarów rocznie na finansowanie programów adaptacji do zmian klimatu. Proszę porównać los tych niespełnionych obietnic z kwotami, które USA, NATO i UE wydały na wsparcie rasistowskiego reżimu w Kijowie - szacuje się, że w ciągu ostatniego półtora roku było to nawet 170 miliardów dolarów. Proszę porównać, a zrozumieją Państwo postawę "oświeconych zachodnich demokracji" z ich osławionymi "wartościami".

Ogólnie rzecz biorąc, należy jak najszybciej zreformować istniejącą architekturę globalnego zarządzania. Od dawna nie spełnia ona wymogów epoki. Stany Zjednoczone i ich sojusznicy powinni porzucić sztuczne ograniczenia redystrybucji głosów w Międzynarodowym Funduszu Walutowym i Banku Światowym, uznając rzeczywistą wagę gospodarczą i finansową krajów globalnego Południa. Prace Organu Rozstrzygania Sporów WTO również powinny zostać natychmiast odblokowane.

Rozszerzenie Rady Bezpieczeństwa jest również coraz bardziej potrzebne, wyłącznie poprzez rozwiązanie kwestii niedostatecznej reprezentacji większości krajów Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej. Ważne jest, aby nowi członkowie Rady Bezpieczeństwa, zarówno stali, jak i niestali, cieszyli się autorytetem w swoich regionach oraz w takich globalnych organizacjach, jak Ruch Państw Niezaangażowanych, Grupa 77 i Organizacja Współpracy Islamskiej.

Nadszedł czas, aby rozważyć bardziej sprawiedliwe metody tworzenia Sekretariatu ONZ. Obowiązujące od wielu lat kryteria nie odzwierciedlają rzeczywistej wagi państw w sprawach światowych i sztucznie zapewniają nadmierną dominację obywateli państw NATO i UE. Dysproporcje te pogłębia system stałych kontraktów, które wiążą ich posiadaczy z pozycją państw goszczących siedziby organizacji międzynarodowych, z których zdecydowana większość znajduje się w stolicach realizujących politykę Zachodu.

Reforma ONZ powinna zostać wzmocniona przez nowy typ stowarzyszenia, w którym nie ma liderów i podporządkujących, nauczycieli i uczniów, a wszystkie kwestie są rozwiązywane na podstawie konsensusu i równowagi interesów. Jest to przede wszystkim BRICS, który znacznie zwiększył swój autorytet po wynikach szczytu w Johannesburgu i zyskał prawdziwie globalny wpływ.

Na poziomie regionalnym mamy do czynienia z renesansem takich organizacji jak Unia Afrykańska, Wspólnota Państw Ameryki Łacińskiej i Karaibów, LPA, Rada Współpracy Zatoki Perskiej i innych struktur. W Eurazji nabiera tempa harmonizacja procesów integracyjnych w ramach SOW, ASEAN, Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej, Wspólnoty Niepodległych Państw oraz chińskiego projektu "Jeden pas, jedna droga" (One Belt, One Road). W naturalny sposób tworzy się Wielkie Partnerstwo Euroazjatyckie, otwarte na udział wszystkich bez wyjątku stowarzyszeń i krajów naszego wspólnego kontynentu.

Niestety, tym pozytywnym trendom przeczą coraz bardziej agresywne próby Zachodu na rzecz utrzymania dominacji w światowej polityce, ekonomii i finansach. We wspólnym interesie leży uniknięcie fragmentacji świata na izolowane bloki handlowe i makroregiony. Jeśli jednak Stany Zjednoczone i ich sojusznicy nie chcą zgodzić się na uczynienie procesów globalizacji uczciwymi i sprawiedliwymi, reszta świata będzie musiała wyciągnąć wnioski i pomyśleć o krokach, które pomogą im nie uzależniać perspektyw rozwoju społeczno-gospodarczego i technologicznego od neokolonialnych instynktów byłych metropolii.

Główny problem leży po stronie Zachodu, ponieważ kraje rozwijające się są gotowe do negocjacji, w tym na platformie G20, co pokazał niedawny szczyt w Indiach. Głównym wnioskiem ze szczytu jest to, że G20 może i powinna zostać uwolniona od upolitycznienia i pozwolić na robienie tego, do czego została stworzona: opracowywania ogólnie akceptowalnych środków zarządzania globalną gospodarką i finansami. Istnieją możliwości dialogu i zawierania porozumień. Ważne jest, aby nie przegapić tego momentu.

Wszystkie te trendy powinny być w pełni uwzględnione w pracy Sekretariatu ONZ, którego statutową misją jest służenie poszukiwaniu porozumienia wszystkich państw członkowskich pod dachem ONZ, a nie gdzie indziej.

ONZ powstała w oparciu o wyniki II wojny światowej i każda próba rewizji tych wyników podważa fundamenty Światowej Organizacji. Jako przedstawiciel kraju, który wniósł decydujący wkład w pokonanie faszyzmu i japońskiego militaryzmu, chciałbym zwrócić uwagę na tak rażące zjawisko, jak rehabilitacja nazistów i kolaborantów w wielu krajach europejskich, przede wszystkim na Ukrainie i w krajach bałtyckich. Szczególnie niepokojące jest to, że w ubiegłym roku po raz pierwszy Niemcy, Włochy i Japonia głosowały przeciwko rezolucji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych w sprawie niedopuszczalności gloryfikacji nazizmu. Ten godny ubolewania fakt podważa szczerość skruchy tych państw za masowe zbrodnie przeciwko ludzkości podczas II wojny światowej i jest sprzeczny z warunkami, na jakich zostały one przyjęte do Organizacji Narodów Zjednoczonych jako pełnoprawni członkowie. Wzywamy do zwrócenia szczególnej uwagi na te "metamorfozy", które są sprzeczne ze stanowiskiem Światowej Większości i zasadami Karty Narodów Zjednoczonych.

Panie Przewodniczący,

Dziś, podobnie jak wiele razy w przeszłości, ludzkość ponownie znalazła się na rozdrożu. Tylko od nas zależy, jak potoczy się historia. W naszym wspólnym interesie leży niedopuszczenie do wybuchu wielkiej wojny i ostatecznego załamania się mechanizmów współpracy międzynarodowej stworzonych przez pokolenia poprzedników. Sekretarz Generalny podjął inicjatywę zorganizowania w przyszłym roku "Szczytu Przyszłości". Sukces tego przedsięwzięcia może być zapewniony jedynie poprzez ukształtowanie uczciwej i sprawiedliwej równowagi interesów wszystkich państw członkowskich, przy jednoczesnym poszanowaniu międzyrządowego charakteru naszej Organizacji. Na spotkaniu w dniu 21 września br. członkowie "Grupy Przyjaciół" na rzecz Obrony Karty Narodów Zjednoczonych zgodzili się aktywnie przyczynić się do osiągnięcia tego rezultatu.

Jak powiedział A. Guterres na konferencji prasowej w przeddzień tej sesji, "jeśli chcemy pokoju i dobrobytu opartego na równości i solidarności, przywódcy ponoszą szczególną odpowiedzialność za kompromis w projektowaniu naszej wspólnej przyszłości dla wspólnego dobra". To dobra odpowiedź dla tych, którzy próbują podzielić świat na "demokracje" i "autokracje" i dyktować wszystkim tylko swoje neokolonialne "zasady".

 

 


Kategorie: _blog, polityka, historia / polityka


Słowa kluczowe: onz, rosja, ukraina, wojna, Ławrow


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
20 lipca 2023 (czwartek), 10:14:14

Czy państwo może gwarantować prawo do ignorowania państwa?

Po posłuchaniu Martina na Kontestacji, i prof. Zybertowicza wrzucam takie przemyślenia na Fejsa:

Myśli wychodzące z definicji pojęć:

#1. Państwo to sposób zorganizowania wspólnego życia ludzi mieszkających na jakimś terenie.

#2. Państwo, czyli ten sposób może być narzucony przez kogoś z zewnątrz (bo obok jest imperium) ale może też powstać w wyniku ustaleń tych ludzi (wtedy to są obywatele a to co tworzą to republika).

#3. Tak czy inaczej ignorowanie państwa zawsze będzie temu państwu wrogie. Dlaczego? Bo żyje na terenie państwa a innorujesz jego instytucje, organy i zasady.

#4. Czy więc wolno się to ignorować? Tak tylko dobrze mieć świadomość że państwo na taką ignorancję się wkurzy i pewnie zareaguje co może być nieprzyjemne.

#5. Czy państwo może dać ludziom żyjącym na terenie państwa prawo do ignorowania państwa? W myśl powyższych definicji nie, bo jest to dla państwa samoniszczące.


Kategorie: _blog, polityka


Słowa kluczowe: państwo, polityka, republika, imperializm


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
14 czerwca 2023 (środa), 07:44:44

Ustrój Polski

Sposób zorganizowania życia w Polsce (ustrój) jest wypadkową: (#1) naszego, tj. ogółu Polaków charakteru oraz
(#2) ingerencji sił zewnętrznych, głównie imperialistycznych państw.

Trudno jest to zmienić bo trudno się zmienia swój charakter, jeszcze trudniej nasz, a zmiany charakteru sił zewnętrznych są jeszcze trudniejsze, zwłaszcza jak się nie mieszka w imperium.

Ale jakoś żyć trzeba więc żyję, pamiętając, że swoim władzom, przywódcom i królom mogę życzyć dobrze (błogosławić) po to abym mógł żyć w spokoju.


Kategorie: _blog, polityka


Słowa kluczowe: ustrój, imperializm, charakter narodowy, mental


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
30 marca 2023 (czwartek), 23:55:55

Klimatyzm - moje wyznianie wiary w postaci pytań i odpowied

#1. Czy jest coś takiego jak zmiana klimatu?

Tak, ale zawsze takie zmiany były.

#2. Czy działalność człowieka ma wpływ na zmiany klimatu?

Nie wiadomo. Różnie mówią. Pewnie lokalnie to tak ale globalnie? Różnie naukowcy mówią, ale na pewno niektórzy naukowcy są nagłaśniani, wzmacniani i zachęcani ideologicznie do badań a inni mocno cenzurowani. Nie wiadomo komu wierzyć.

#3. Czy proponowana przez polityków metoda zaradzenia temu problemowi jest dobra i skuteczna?

Na pewno nie. Gołym okiem widać, że jest wzbudzany powszechny strach a na jego bazie zmieniane prawo tak aby pewne grupy mogły skorzystać, a inne ograniczyć wolność i własność.


PS. Jak człowiek walczy z klimatem, to klimat może mu odwinąć.


Kategorie: _blog, polityka, osobiste / credo


Słowa kluczowe: klimatyzm, walka z klimatem, zmiany pogodowe, emisja co2


Pliki


Komentarze: (1)

pan Szczota, March 5, 2024 03:01 Skomentuj komentarz


Bardzo rozsądne ujęcie wyjątkowo skomplikowanego zagadnienia. "Jedyną stałą cechą klimatu Ziemi jest jego zmienność", zaś tzw. antropogenne ocieplenie klimatu to wprawdzie jak najbardziej naukowa, ale tylko hipoteza. Polecam "Stanowisko Komitetu Nauk Geologicznych Polskiej Akademii Nauk w debacie klimatycznej" z 2019 r.

Skomentuj notkę
14 marca 2023 (wtorek), 14:43:43

Myśl o myśli Hegla

W Rzeczpospolitej wyczytałem, że "Wielki niemiecki filozof i twórca nowoczesnego systemu idealistycznego Georg Wilhelm Friedrich Hegel głosił, że poprzez działania wielkich „światowo-historycznych" indywidualności realizuje się wola Opatrzności i ujawnia „wola ducha świata

Widać z tego, że świat duchowy też jest poznawalny, a bez uznania SuperDucha (Boga, stworzyciela nieba i ziemi) można o tym świecie duchowym dużo wiedzieć, ale nie rozpoznać w nim Dobra.

Przypomnę więc: Dobro to stan rzeczy, w którym Stwórca chce aby się one znajdowały. Jeżeli jednak człowiek nie rozpozna Stwórcy, i nie odda mu czci jako Stwórcy to zgłupieje, bezrozumne stanie się jego serce i będzie czynił to co mu zmysły będą podpowiadać. (Rz 1:18nn)


Kategorie: _blog, polityka, filozofia


Słowa kluczowe: hegel, duch narodu


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
5 marca 2023 (niedziela), 11:44:44

Unia europejska to głód

Unia Europejska zaczyna żądać aby w Polsce około 400 tys. ha powierzchni rolnej oddać naturze, w szczególności osuszone łąki ponownie zalać, bo przecież bobry, torf, ptaszki i zwierzątka….

Tak - troska o planetę jest ważna. Można by zaproponować aby Holandia część swoich terenów oddała morzu, bo przecież rybki, delfiny i foki… Obawiam się, że może być kolejny postulat.

Unia Europejska to głód - nie dlatego, że "europejska" tylko dlatego, że w miejsce wolności, przepływu ludzi, kapitału, towarów i usług Unia stała się narzędziem ideologii, a dokładnie neomarksistowskiej ideologii.


Kategorie: _blog, obserwartor, polityka, ue


Słowa kluczowe: unia, głód, lasy


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
26 lutego 2023 (niedziela), 04:45:45

Marsz przez instytucje

Antonio Gramsci:

Aby osiągnąć cel, którym jest jedno, paneuropejskie państwo należy wybrać strategię „długiego marszu przez instytucje”: przejmować i przekształcać szkoły, uczelnie, czasopisma, gazety, teatr, kino, sztukę. Należy opanować ośrodki opiniotwórcze, by zmienić dominującą kulturę, a przede wszystkim wyrugować z niej wpływy chrześcijaństwa. Trzeba kształtować odpowiednio poglądy, trendy, mody, zwyczaje, sympatie, fascynacje. Uformowany w ten sposób nowy człowiek przyszłości sam, bez przymusu państwa, przyjmie komunistyczne postulaty za własne.

Ernesto Buonaiuti:

W walce z chrześcijaństwem pójść „o krok dalej” i przejąć Kościół Katolicki – infekując go od środka, aby na skutek subtelnej mistyfikacji uznał idee marksizmu za swoje własne i je realizował.

Rudi Dutschke, Czerwone Brygady, frakcja Czerwonej Armii.

Jurgen Busche:

Długi marsz przez instytucje, prowadzony przez przywódców rewolty 68, opozycję pozaparlamentarną i różne nurty ruchów społecznych, zakończył się w centrum władzy i opanował kluczowe stanowiska w państwie, gospodarce i na uniwersytetach, zapewniając im dominującą pozycję w ogólnospołecznej dyskusji.


 Nie pamiętam już z czego to wynotowałem. Może z książki p. Karonia o kontrkulturze? Możłiwe.


Kategorie: _blog, polityka, polityka / ue


Słowa kluczowe: Marsz przez instytucje, gramsci, pokolenie 68, unia europejska, lewactwo, nowy człowiek


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
23 lutego 2023 (czwartek), 17:28:28

3 słowa Kaczyńskiego

Ogłądam sobie 3 filmiki z Kaczyńskim, po przemówieniu Bidena:
- na WP słysze "nic nie powiedziałem"
- na słysze TV Republika "nic nie powiedziałem"
- na twiterze Bart Staszewski (działacz) - "nic nie powiedział" i to jest linkowane na głównych stronach portali.
Co powiedział Kaczyński? Komu wierzysz? Co informując innych o tym co powiedział (albo nie powiedział) Kaczyński chcesz osiągnąć?
Cieszę się, że kiedyś za każde słowo każdy człowkek odpowie kiedyś przed Bogiem. Za sianie nienawiści też.


Kategorie: _blog, polityka, media


Słowa kluczowe: kaczyński, pis, manipulacja, gazeta


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
22 lutego 2023 (środa), 14:36:36

Modlitwa o Polaków w kontekście polityki międzynarodowej

Będzie o Polsce i polityce międzynarodowej.

Ale zacznę cytatu klasyka, Stanisław Mrożek, Ambasador:

Scena:

Na terenie ambasady (w domyśle USA) Pełnomocnik rządu (w domyśle ZSRR) zwraca się do Ambasadora zdradzając mu tajniki zarządzania państwem:

Pełnomocnik rządu
Ludźmi rządzą namiętności, więc żeby rządzić ludźmi należy rządzić ich namiętnościami. Ponieważ namiętnościami najsilniejszymi są strach i nienawiść więc tylko taki taki rząd, który sprawia że obywatele boją się i nienawidzą jest rządem najbardziej demokratycznym. (…)
Co się tyczy strachu: pożyteczne jest kiedy obywatele boją się własnego rządu, ale nienawiść należy kierować na zzewnątrz. Potrzebne nam jest jakiś inny naród, jakieś inne państwo, żeby nasz naród mógł go nienawidzieć pod przewodnictwem naszego państwa".

Szkoda, że wielu naszch polityków, a może nawet i cały rząd stosuje taką okropną manipulację.

 


Modlitwa:

Panie Boże, proszę i wstawiam się za Polakami. Pomóż nam i spraw, aby na nasze serca nie miał wpływu jakiś duch nienawiści, aby te fałszywe duchy religijności i moralnego zakręcenia nie wytworyły postaw gotowych zabijać innych ludzi. O Polaków teraz proszę CIę Panie.

Amen.


Kategorie: _blog, modlitwy, Polska, polityka


Słowa kluczowe: mrożek, ambasador, nienawiść, strach, polityka, rządzenie, emocje


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
11 grudnia 2022 (niedziela), 09:44:44

Zakończenie wojny a sprawa polska

Olek napisał

ZAKOŃCZENIE WOJNY, A SPRAWA POLSKA

Długo nic nie pisałem ze względu na to, że treści, które od czasu do czasu opisuję są już bardzo obszernie podawane i komentowane w mediach main-streamowych. Ale wydaje mi się, że na obecnym etapie kilka rzeczy zaczyna się klarować, a media nie wywodzą z nich podstawowego DYLEMATU DLA POLSKI i dlatego piszę kolejny odcinek.

Jest oczywiste, że w krótkiej lub średniej perspektywie nastąpią negocjacje, które doprowadzą do zakończenia lub co najmniej zamrożenia wojny. Aby tak się stało, będą występować kombinację poniższych trzech warunków:

1. Któraś ze stron straci możliwość kontynuowania wojny, choć żadna strona nie będzie zadowolona z punktu wyjściowego negocjacji,

2. Któraś ze stron uzyska korzystną pozycję wyjściową do negocjacji, a druga strona zostanie przymuszona do stołu rozmów przez otoczenie, pomimo możliwości kontynuowania wojny,

3. O trzecim warunku za chwilę...

Śledząc sytuację międzynarodową wydaje się, że nie należy spodziewać, że zarówno Rosja, jak i Ukraina - wspierana przez Zachód - stracą możliwość kontynuowania wojny i to, pomimo że sytuacja po obu stronach będzie się ciągle zmieniać...
Obecnie również żadna ze tron nie uznaje swojej pozycji wyjściowej do negocjacji za korzystną, ani nawet bliską takiego stanu.

I tu wchodzi do gry warunek trzeci, w którym Polska odgrywa najważniejszą rolę, wydaje się, że znacznie ważniejszą, niż w przypadku warunków 1 i 2. Wydaje się również, że bez wystąpienia warunku nr. 3 Ukraina nie siądzie do rozmów. Jaki to warunek i dlaczego jest taki ważny?

Otóż tym warunkiem jest powstanie nowego systemu bezpieczeństwa w Europie - co najmniej Środkowej - zawierającego bezpieczeństwo Ukrainy. Mówiąc wprost: Rosji zależy nawet na zamrożeniu wojny, aby zacząć ją znowu – i Rosja może nawet pójść na ustępstwa, żeby to osiągnąć, ale Ukrainie zależy przede wszystkim na systemie bezpieczeństwa, bez którego przerwanie wojny nie ma dla Ukrainy sensu, ani żądnych perspektyw.

Tak więc Ukraina najprawdopodobniej nigdy nie zasiądzie do rozmów jeżeli nie będzie miała perspektywy realnego systemu zapewniającego jej przyszłe bezpieczeństwo.
I tu zaczyna się sprawa Polska i to w niezwykle istotnym zakresie, która dotyczyć będzie życia naszego i życia naszych dzieci i wnuków.

Ze względu na nieprzezwyciężalny sprzeciw państw zachodu kontynentu - przede wszystkim Niemiec i Francji - Ukraina nie ma szans na członkostwo w NATO. Jedynym realnym systemem bezpieczeństwa dla Ukrainy i całej Europy Środkowej to wielostronne i/lub bilateralne sojusze wojskowe Ukrainy z takimi państwami jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, kraje skandynawskie, kraje bałtyckie i Polska, ale również Turcja.

Wiadomo które z wymienionych krajów dysponują większym potencjałem gospodarczym i militarnym niż Polska, ale Polska jest dla tego przyszłego układu absolutnie kluczowa geopolityczne.

I teraz: Polska może zawrzeć z Ukrainą realny, ścisły sojusz wojskowy przeciwko Rosji, co uczyni wojnę mniej prawdopodobną (skuteczne odstraszanie), a cały system bezpieczeństwa znacznie lepszym, ale Polska ponosiła będzie - pierwszy raz od długiego czasu - dobrowolne i realne ryzyko dla siebie i dla swoich obywateli.

Polska może również nie wziąć udziału w tych wielostronnych i/lub bilateralnych gwarancjach wojskowych dla Ukrainy - teoretycznie unikając ryzyka - ale taki system bezpieczeństwa, bez Polski, będzie na tyle kaleki, że prawdopodobienstwo kolejnej wojny będzie znacznie wyższe, a wojna ta i tak może dosięgnąć Polski, gdyż zajmuje ona kluczowe miejsce geograficzne i polityczne dla rosyjskich planów.
I choć opisany wyżej dylemat wydaje się oczywisty, a epokowe decyzję, jakie muszą być podjęte dopadną Polskę na 100%, to wydaje mi się, że najbliższa kampania wyborcza – w 2023 - nie będzie poświęcała temu wystarczająco dużo uwagi, choć wydaje się on najbardziej EGZYSTERNCJALNYM TEMATEM DLA POLSKI na co najmniej najbliższe dziesięciolecie.

Wydaje się też, że jeśli obecna władza przedłuży swój mandat, to prawdopodobienstwo uczestnictwa Polski w takim sojuszu wojskowym jest znacznie bardziej prawdopodobne, choć nic nie wiadomo o jego planowanym kształcie i sposobie jego realizacji? Jeśli władza w Polsce się zmieni, udział Polski w sojuszu wojskowym wydaje się znacznie mniej prawdopodobny - co wcale nie znaczy - że uczyni Polskę bezpieczniejszą. Rysująca się więc przyszłość wydaje się przyszłością bez wyjścia, jeśli chodzi o ominięcie tego dylematu.

Kroplą, która przepełniła moją potrzebę napisania tych kilku słów są ostatnie wypowiedzi prezydenta Francji, który w niezwykle ważnych okolicznościach mówił o potrzebie zapewnienie gwarancji Rosji oraz ostatni artykuł kanclerza Niemiec w „Foreign Affairs”, w którym mówi on o możliwości powrotu do struktury bezpieczeństwa sprzed wojny... Nie mówię, że Niemcy albo Francja nie zmieniły niczego lub jeszcze nie zmienią, w swojej strategii związanej z nową sytuacją bezpieczeństwa w Europie, ale można zakładać na 90%, że nie będą elementem systemu bezpieczeństwa, który będzie realizował interesy Ukrainy i Środkowej Europy, w tym i Polski. Wydaje się, że kraje te będą dążyć do realizowania pozycji neutralnej lub równoważącej na stronę Rosji. Siłą rzeczy, Unia Europejska pod przywództwem tych dwóch państw jeszcze pogorszy swoją ofertę bezpieczeństwa w stosunku do Polski i regionu.

Na koniec - wychodząc jeszcze poza geopolitykę i jej element bezpieczeństwa narodowego - należy stwierdzić, że realne i dobrze przygotowane uczestnictwo Polski w systemie wzajemnych gwarancji wojskowych dla Ukrainy może i powinien znacząco pomóc Polsce w zmianie swojej dotychczasowej pozycji w systemie gospodarczym Europy, z pozycji terytorium i organizmu wszechstronnie podległego centrum, do państwa tworzące kolejne ośrodki niezależne i centralne w systemie gospodarczym Europy i świata. O

Gliwice 10-12-2022


Kategorie: _blog, polityka / obserwator, 1000 liter o świecie


Słowa kluczowe: olek


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
12 listopada 2022 (sobota), 21:58:58

Kim jest obywatel? i problem 500+

Przy okazji Święta Niepodległości można się chwilę zastanowić nad tym kto jest obywatelem. Czy obywatelem jest osoba która mieszka na terytorium danego państwa, czy też jest nim osoba której na tym państwie w jakiś sposób zależy, która widzi z tym państwie jakąś wartość i gotowa jest ponosić koszty i trud związany z istnieniem tegoż z państwa.

Od strony rządzacych różnica w widzeniu tego problemu objawiła się między innymi konstrukcją świadczenia 500+. Gdyby władze widziały obywateli w tej drugiej kategorii po prostu pozwoliłby obniżyć o 500zł podatek tym którzy mają dzieci. Obniżyć podatek tym, ktorzy płacą podatki, ponoszą trud. Zapewne by się ucieszyli, że ich państwo ułatwia im trud wychowania nowych pokoleń.

Ale rządzący wolą rządzić i dzielić - jako obywateli widzą tych, którymi mogą rządzić (mieszkańcy terytorium) i dają im sugerując, że to od rządzących bierze się ta wartość. A tak rozumiani obywatele zwiększają tylko swoje oczekiwania od państwa. To przykre.

I tyle przy 11 listopada napiszę. Publikuję dzień puźniej, bo się zgubiło w notatkach.


Rzeczpospolita - to rzecz wspólna. Państwo wspólne, państwo konstytuowane od dołu, od obywateli. Przeciwieństwo państwo tworzone od góry, narzucane ludziom.


Kategorie: _blog, polityka


Słowa kluczowe: 500+, obywatel, państwo, rzeczpospolita


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
12 lipca 2022 (wtorek), 20:32:32

Propagandowy tekst o przeciwnikach aporcji

Zachowuję bo warto się nauczyć jak lewacy manipulują wprowadzając nienawiść w społeczeństwa.

Połowa USA zakazuje aborcji.
"To nie jest tylko pokłosie rządów Donalda Trumpa"

Protest przed gmachem Sądu Najwyższego. Waszyngton. 2020 rok (Fot. Shutterstock.com)

Zgwałconej 10-latce odmówiono aborcji i stało się to nie w Gilead, które w "Opowieści podręcznej" opisała Margaret Atwood, ale kilka dni temu w Ohio. Aborcję ostatecznie przeprowadzono w Indianie, gdzie wciąż jest legalna, niemniej sytuacja jest dla mnie szokująca. 

Dla mnie tym bardziej, jako że gdy w 2007 roku przyjechałam do Stanów, czułam autentyczny zachwyt, że oto mieszkam w kraju, w którym aborcja jest przysługującym kobietom prawem. Jeszcze dwa tygodnie temu było to prawo człowieka. Decyzja Sądu Najwyższego jest bardzo smutnym krokiem wstecz. Sędziowie, którzy nie zgadzali się z nią, napisali w uzasadnieniu, że kobiety w Stanach będą teraz miały mniej praw, niż miały ich babcie i matki. 

Wolność nie jest dana raz na zawsze i niby o tym wiemy, a jednak gdy ją tracimy, zawsze jest to bolesne i uderzające. Jak to się stało, że miliony Amerykanek straciły prawo do przerywania ciąży? Powiedzieć, że to spuścizna Donalda Trumpa, to chyba zbytnie uproszczenie?  

Era Donalda Trumpa na pewno zmieniła to społeczeństwo. Rzeczy, o których nie mówiło się głośno – tezy rasistowskie czy ksenofobiczne – zaczęły być wypowiadane na głos przez prezydenta, a skoro tak, to również przez innych ludzi. Prawa kobiet, osób transgender, LGBTQ: okazało się, że można je publicznie podawać w wątpliwość. Umowa społeczna, która nas dotyczyła, że oto wszyscy razem idziemy w stronę progresywną, została zrewidowana.

 

Manifestacja w obronie praw kobiet. Waszyngton. 2017 rok (Fot. Shutterstock.com)

Masz rację: to, co się stało, nie jest dziełem jednego Donalda Trumpa, ale konkretnie trzech sędziów, których nominował do Sądu Najwyższego. To jest kilkadziesiąt lat wytrwałej pracy aktywistów, którzy nazywają siebie działaczami pro-life. Badania opinii publicznej pokazują, że zdecydowana większość obywateli USA – bo 67 proc. – chce dostępu do bezpiecznej i legalnej aborcji, a jednak bardzo konserwatywna mniejszość skutecznie ograniczyła prawa większości.

Nie wiem, czy słyszałaś o Armii Boga? 

Kilka razy obejrzałam film dokumentalny "Obóz Jezusa", w którym pokazano obozy wyznaniowe dla dzieci. Rekrutowano z nich żołnierzy tej organizacji. Podczas obozów dzieci między innymi recytowały Biblię i wygłaszały żarliwe kazania, ale przede wszystkim uczyły się, że aborcja to zabijanie malutkich dzieci. To żołnierze Armii Boga dokonywali zamachów na życie lekarzy, którzy przeprowadzali aborcję. Jeden z nich, George Tiller, uniknął kilku, ponieważ nosił kamizelkę kuloodporną, ale ostatecznie zamachowiec strzelił mu prosto w głowę. Ale przecież wyrok Sądu Najwyższego to nie jest też jedynie efekt terroru.  

Pytasz, jak oni to zrobili? Ruch określający się jako pro-life jest bardzo dobrze zorganizowany. Powolutku, przez 50 lat, organiczną pracą zbudował w USA własne elity polityczne oraz dochował się sędziów o wiele bardziej konserwatywnych niż samo społeczeństwo. 

Jakiej retoryki używają amerykańscy działacze antyaborcyjni? W Polsce nazwali się "obrońcami życia", przekonywali, że życie zaczyna się w chwili poczęcia, a każda kobieta, która przerwie ciążę, doczeka się straszliwego syndromu poaborcyjnego. 

Tu jest analogicznie: odebranie życia zaczynającego się w momencie poczęcia jest równoznaczne z morderstwem. To oni reprezentują interesy i bronią życia poczętego, bo samo jeszcze nie może się bronić. Życie i bezpieczeństwo osoby, która jest w tej ciąży, stoi poniżej interesu zarodka. I niestety ten aktywizm okazał się skuteczniejszy niż aktywizm osób walczących o prawa osób w ciąży, które potrzebują opieki medycznej.  

Sześciu z dziewięciu sędziów Sądu Najwyższego – troje z nich nominował Trump – uchyliło słynne orzeczenie z 1973 roku stanowiące, że zakazy przerywania ciąży w poszczególnych stanach są sprzeczne z 14. poprawką do konstytucji, która gwarantuje wolność. 

Wiele osób ma za złe Demokratom, również Barackowi Obamie, że przez wszystkie te lata prawo do aborcji pozostawało precedensem, a przecież można je było ustanowić prawem federalnym. Tak się nie stało, a po wyroku Sądu Najwyższego decydować w sprawie aborcji mogą poszczególne stany. W 13 – między innymi w Kentucky, Oklahomie, Alabamie – jeszcze przed wyrokiem przygotowane były tzw. trigger laws i zakaz aborcji zaczął tam obowiązywać niemal natychmiast po ogłoszeniu decyzji Sądu Najwyższego. Kolejne stany, na przykład Teksas, Wyoming, Idaho, szykują identyczne przepisy, więc zakaz aborcji wejdzie tam w życie za kilka tygodni.  

W rezultacie w połowie stanów sytuacja kobiet będzie często jeszcze trudniejsza niż w Polsce, ponieważ aborcja będzie zakazana nawet w przypadku kazirodztwa czy gwałtu. 13 z 26 stanów dopuści ją wyłącznie, kiedy zagrożone będzie życie kobiety. 

Kobieta, by przerwać ciążę, będzie musiała szukać pomocy w stanach, gdzie aborcja pozostanie legalna: w Waszyngtonie, Oregonie, Kalifornii czy Nowym Jorku.

Aborcja nigdy nie będzie niedostępna dla białych, bogatych kobiet. Ogromne problemy zaś będą miały osoby, którym żyje się ciężko, które są biedne, chore, które mają niepełnosprawności i są społecznie marginalizowane. Dotyczy to przede wszystkim Afroamerykanek i Latynosek.

Zwróć też uwagę, że na południu USA powstaje aborcyjna pustynia: w sąsiadujących ze sobą stanach za chwilę w ogóle nie będzie do aborcji dostępu. Dla wielu kobiet wyprawa na drugi koniec kraju po to, by móc ją przeprowadzić, będzie wielką trudnością. Często są to kobiety, które już mają dzieci. Kto się nimi zajmie, kiedy ona wyruszy na drugi koniec kraju? Kto opłaci podróż, pobyt w innym stanie? Już nie mówiąc o tym, że ruch anti-choice chce iść za ciosem i już się pojawiają głosy, żeby ścigać osoby w ciąży, które będą chciały przekraczać granice stanu.

Czytałam, że liberalne stany chcą uchronić kobiety przed ekstradycją. Za aborcję grozi kara więzienia? 

W żadnym stanie nie ma jeszcze prawa, które obciążałoby odpowiedzialnością karną za aborcję kobietę. To lekarze i kliniki, które dokonują aborcji, będą ponosić odpowiedzialność.  

Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w Polsce kliniki aborcyjne z krajów sąsiedzkich deklarowały pomoc dla Polek. Teraz to samo robią burmistrz Nowego Jorku czy gubernator New Jersey, którzy zapewniają, że wszystkie Amerykanki znajdą w tych stanach pomoc. Tyle że służba zdrowia w USA jest sprywatyzowana, więc nie dla wszystkich to będzie łatwe – najpierw przejechać tysiące kilometrów, a potem jeszcze zapłacić za aborcję. 

Dlatego organizacja Planned Parenthood oferuje bank pomocy dla kobiet. Wystarczy wejść na stronę internetową tej organizacji, kliknąć i zapłacić 560 dolarów, żeby kobieta, która będzie tego potrzebowała, dostała pomoc za darmo. Mnóstwo osób wpłaca pieniądze.

Ja i mój synek uczestniczyliśmy ostatnio w grillu. Sąsiadka zorganizowała go z okazji 4 lipca, Święta Niepodległości, właśnie pod hasłem praw reprodukcyjnych. Poprosiła, żeby wszyscy goście wpłacili pieniądze na Planned Parenthood. Pamiętaj również o tym, że połowa aborcji w USA jest dokonywana za pomocą pigułek, które można stosować do 10. tygodnia ciąży.  

 

Manifestacja na rzecz równości. Nowy Jork. 2017 rok (Fot. Shutterstock.com)

Tyle że konserwatywne stany zakazują lekarzom przepisywania pigułek. Czytałam o mobilnych przychodniach. Szefowa Just the Pili zapowiedziała w "New York Timesie", że nie będzie powrotu do podziemia aborcyjnego, a kobiety będą uzyskiwały pomoc w mobilnych klinikach zlokalizowanych w pobliżu konserwatywnych stanów: w nich uzyskają konsultacje lekarskie i pigułki.  

Póki co tabletki można przesyłać pocztą do kobiet mieszkających na terenie całych Stanów, ale już się pojawiają głosy, między innymi w Teksasie, by groziła za to odpowiedzialność karna. Dlatego również Planned Parenthood rozbudowuje kliniki aborcyjne, które są zlokalizowane tuż przy granicach ze stanami, gdzie aborcja jest nielegalna, po to by kobiety mogły w nich uzyskać poradę, dostać tabletki albo wykonać zabieg.

Widzisz: z jednej strony jest teraz duże poruszenie, duży aktywizm, ludzie zaczęli działać, wpłacają pieniądze. Ale też z drugiej strony jest duże poczucie rozczarowania. Odebranie praw wielu Amerykankom zajęło 50 lat. Przywrócenie ich to będzie zbliżona perspektywa czasowa. Tego, co się stało, nie odkręci się w rok czy dwa!   

 

Aleksandra Rayska (Fot. Archiwum prywatne)

Dlaczego jesteś aż taką pesymistką? 

Przecież ostatnia decyzja Sądu Najwyższego musiałaby zostać odwołana przez ten sam sąd, a jego członkowie pełnią swoje funkcje dożywotnio, chyba że sami decydują o rezygnacji. Sędziowie, których nominował Trump, to bardzo młodzi ludzie. Przez długi czas będziemy mieli konserwatywną superwiększość w Sądzie Najwyższym i żadne protesty niczego nie zmienią. Można się spodziewać kolejnych wyroków tego rodzaju. Myślę, że odebrane zostaną prawa osób trans. Bardzo wielu ludzi się obawia, że zniesiona zostanie równość małżeńska oraz że dojdzie do próby delegalizacji aborcji na poziomie federalnym. 

Joe Biden ostrzega, że jeśli Republikanie wygrają wybory, będą chcieli zdelegalizować aborcję w całych Stanach.  

Spodziewam się próby ustanowienia ogólnokrajowego zakazu aborcji powyżej któregoś tygodnia ciąży albo zezwolenia na zabieg tylko w przypadku zagrożenia życia kobiety. Tym, co zawsze sobie ceniłam w USA, był fakt, że kobiety w ciąży niczego nie musiały tłumaczyć i udowadniać. Po prostu podejmowały decyzję, że w ich życiu nie jest to moment na ciążę. Mówię to jako osoba, która ma 14-miesięczne dziecko. Uważam, że żadne dziecko nie powinno przychodzić na ten świat dlatego, że jego rodzic został do tego zmuszony. 

Wspominałaś, że Republikanie przedstawiają się jako obrońcy zarodków. A Demokraci? Są za legalną aborcją i kropka czy podobnie jak większość polskich polityków najpierw pół godziny mówią o tym, że sami by nigdy nie zrobili aborcji i że są religijni, a dopiero potem – że no tak, generalnie to kobiety powinny mieć prawo. 

Jakbym słyszała niektórych polityków Partii Demokratycznej! Ich wypowiedzi brzmią dokładnie tak, jak mówisz. 

Nastroje społeczne tworzy również kultura. Usiłowałam znaleźć jedną bohaterkę polskiego filmu czy serialu, która dokonała aborcji, ale nikt taki mi nie przychodzi do głowy.  

W amerykańskich filmach, książkach i serialach aborcji jest sporo i to nie jest przedstawiane jak jakaś wielka rzecz. Powtórzę: decyzja Sądu Najwyższego to nie jest emanacja woli większości obywateli.  

W Polsce Maria Czubaszek była jedną z nielicznych, które powiedziały publicznie: dwukrotnie dokonałam aborcji. Ogromne to wywołało poruszenie. Generalnie o aborcji wypowiadają się głównie mężczyźni, a do telewizyjnych debat są regularnie zapraszani księża. 

Zobacz, co właśnie sama powiedziałaś: dokonać aborcji. Dokonać można morderstwa albo innego przestępstwa! W Stanach mówi się po prostu "mieć aborcję". Debat teraz również toczy się wiele, natomiast księdza w telewizyjnym studiu nie widziałam ani jednego.  

Dyskutują kobiety czy mężczyźni?  

Większość stacji telewizyjnych – łącznie z Fox News – bardzo dba o parytety. 

 

'Myślę, że odebrane zostaną prawa osób trans. Bardzo wiele osób się obawia, że zniesiona zostanie równość małżeńska' (Fot. Shutterstock.com)

W Ameryce Południowej do wielkiego zwycięstwa, czyli legalizacji aborcji w Argentynie pod koniec 2020 roku, doprowadziły młode feministki z zielonej fali, których znakiem jest trójkątna zielona chusta. Jakie są amerykańskie feministki? Jaką walkę planują? 

Nudną! Należy się spodziewać lobbingu, wysyłania listów oraz telefonowania do swoich senatorów i upominania się o swoje prawa. Masowe protesty na nic się nam nie zdadzą. Czeka nas długa i żmudna praca.  

Zobacz wideo Przyjaźń, depresja, sieć i przemoc w oczach zetek. Sprawdźcie specjalny odcinek "Dlaczego"

Taka sama, jaką – jak sama mówiłaś – przez kilkadziesiąt lat wykonywali działacze anti-choice. Gdy myślisz o dorosłym życiu swojego 14-miesięcznego synka, to jak prognozujesz, w jakich Stanach będzie żył? 

Kiedy Trump odszedł, wielu moich znajomych mówiło: przyszedł Biden, odetchniemy wolnością. Ale ja nie. Kiedy patrzę na świat globalnie, to mam poczucie, że jesteśmy w momencie odwrotu od wartości, które są mi bliskie, a które są związane z równością i empatią. Na całym świecie siły, które miałam nadzieję, że nigdy się nie odrodzą – mam na myśli brunatny nacjonalizm – zaczynają wypełzać na światło dzienne. Tak się dzieje nie tylko w Polsce, nie tylko w USA. Bardzo często myślę o Iranie i kobietach, które przed rewolucją chodziły po ulicach Teheranu w krótkich spódniczkach. Podskórnie czuję i bardzo się tego boję, że świat zmierza w takim kierunku i że życie mojego syna będzie mniej progresywne niż moje. Mam nadzieję, że się mylę, ale tego się obawiam.  

Dr Aleksandra Rayska. Doktorka psychologii klinicznej City University of New York. Pracuje jako psychoterapeutka w Mt. Sinai Hospital w Nowym Jorku i prowadzi praktykę prywatą. Aktywnie działa w WTCI – an intersectional feminist psychotherapy institute. Pracuje z osobami, które doświadczają zaburzeń psychosomatycznych. Dumna feministka i matka syna.  

Anna Kalita. Absolwentka politologii na Uniwersytecie Wrocławskim. Dziennikarka. W 2016 r. nominowana do Grand Press w kategorii dziennikarstwo śledcze za wyemitowany w programie TVN "UWAGA!" materiał "Tu nie ma sprawiedliwości", o krzywdzie chorych na alzheimera podopiecznych domu opieki, a w 2019 r. do Nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej za teksty o handlu noworodkami w PRL, które ukazały się w Weekend.gazeta.pl. Fascynują ją ludzie i ich historie oraz praca, która pozwala jej te historie opowiadać. Kontakt do autorki: anna.kalita@agora.pl.  


Kategorie: _blog, aborcja, polityka


Słowa kluczowe: pro life, aborcja


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
11 lipca 2022 (poniedziałek), 18:56:56

Polska i jej Wielka Strategia (Olek i jego 1000-słow)

Olek napisał ja zachowuję:

POLSKA I JEJ WIELKA STRATEGIA

OKREŚLENIE WIELKIEJ STRATEGII POLSKI:

Polska jest jednym z niewielu krajów, który mierzy się od kilku wieków ze stałym zagrożeniem swojej egzystencji, wynikającym z położenia geograficznym między silniejszymi od siebie graczami, którzy dążą do współpracy ze sobą nawzajem - kosztem Polski. W czasie tym WIELKA STRATEGIA POLSKI składa się z próby osiągania dwóch podstawowych celów, których osiąganie ma szansę dać Polsce niezależną egzystencję:

  1. BEZPIECZEŃSTWO: Realizowane przez odepchnięcie Rosji od swoich granic lub/i niedopuszczenie Rosji do uczestnictwa w systemie bezpieczeństwa w Europie - we współpracy z innymi, silniejszymi od Polski graczami z zachodu kontynentu,

  2. MODERNIZACJA: ...Czyli dogonienie gospodarcze zachodu kontynentu, czyli przezwyciężenie dualizmu na Łabie /termin do rozszyfrowania w Wikipedii/

Realizacją WIELKIEJ STRATEGII zajmują się elity narodu (szersze masy narodu tylko w czasie zrywów zbrojnych) i właśnie od ostatnich 300 lat polskie elity mają zazwyczaj różne koncepcje realizacji każdego z tych celów WIELKIEJ STRATEGII i wzajemnej ich zależności:

Ad1.
BEZPIECZEŃSTWO: Sama Rosja nie zawsze bywała silniejsza od Polski, ale gdy od ok. 300

taką się stała, zaczynała stanowić egzystencjalne zagrożenie dla Polski, ale nawet nie sama, ale szczególnie gdy znajdowała do tego partnerów na kontynentalnym zachodzie kontynentu. Tak więc Polska może istnieć i być niepodległa, gdy Polska posiada na wschodzie bufor niepodległych i przyjaznych państw (głębia strategiczna) i gdy Rosja nie znajduje się w strategicznym sojuszu z naszymi zachodnimi sąsiadami. Dlatego w minionych trzech wiekach, w różnych okresach, dylematem polskich elit jest to, czy budować siłę odpychającą Rosję wyłącznie w silnym sojuszu z krajami buforowymi, czy poddając się pod ochronę krajów zachodu kontynentu nawet, gdy te dążą do współpracy z Rosją, czy też opierać swoje bezpieczeństwo wyłącznie na sobie samej, ale w sojuszach z odległymi potęgami morskimi (USA, Wielka Brytania), które charakteryzują się drugoplanowym i zmiennym zainteresowaniu naszym regionem.

Ad2.

UWAGA: Materiał napisałem z nieśmiałą intencją, aby ułatwić odczytywanie polskich reakcji na bieżące wydarzenia międzynarodowe, a nawet, aby ułatwić czytelnikowi ocenę przyszłych programów wyborczych władzy i opozycji, które reprezentują odmienne nurty realizacji WIELKIEJ STRATEGII państwa Polskiego.

page1image22294336

MODERNIZACJA: Dualizm na Łabie powstał w wyniku odkryć geograficznych XVI wieku, poprzez zdobycie kolonii przez kraje zachodu kontynentu i wprowadzenie przez nie intensywnego rolnictwa, gospodarki kapitalistycznej, rewolucji przemysłowej i rozwoju mieszczaństwa. Polska pozostała wtedy krajem rolniczym, feudalnym i opóźnionym. Polskie elity już od wieku XVIII, przez wiek XIX, okres międzywojenny, ale również ostatnio, w III Rzeczpospolitej zgadzają się, że bez gwałtownej MODERNIZACJI Polska nie może utrzymać niepodległości w otoczeniu sąsiadów, ale zawsze spierały się o to, czy Polska, aby się ZMODERNIZOWAĆ, musi poddać się dyktatowi – zwierzchności źródła modernizacji (dylemat przedrozbiorowy i w pewnym sensie obecny) i ograniczyć swoją suwerenność i podmiotowość, czy może powinna robić to nawet wolniej, ale zachowując równocześnie pełną niezależność dążąc do pełnej podmiotowości w Europie (próba międzywojenna). Dylemat ten wynika z faktu, że źródła MODERNIZACJI – najczęściej Niemcy, ale również w wieku XVIII i XIX Rosja, w swojej własnej wielkiej strategii nigdy nie traktują Polski podmiotowo i niezmiennie dążą do podporządkowania jej politycznie, jak również w dziedzinie przepływów strategicznych i podziału pracy. Należy również przypomnieć, że z powodów historycznych (unikalna wolność szlachecka) i w przeciwieństwie do okolicznych narodów Europy Środkowej, naród polski ma ograniczony poziom akceptacji utraty niepodległości państwa lub/i wolności osobistych.

Wszystkie te warianty zapewniania Polsce BEZPIECZEŃSTWA i MODERNIZACJI praktycznie się nie udawały - zarówno z przyczyn wewnętrznych, jak i zewnętrznych - dlatego Polska była niepodległa tylko w krótkich okresach znaczącego upadku Rosji i wypadnięcia jej z systemu gospodarczego i bezpieczeństwa Europejskiego.

REALIZACJA WIELKIEJ STRATEGII POLSKI - W OBECNEJ SYTUACJI.

Po roku 1990, w czasie wielkiej zapaści siły Rosji, polskie elity wybrały dostępny i niezwykle korzystny sposób MODERNIZAJI i BEZPIECZEŃSTWA Polski, oparty na częściowym oddaniu niepodległości Polski organizacji międzypaństwowej, jaką jest Unia Europejska, przy równoczesnym zapewnieniu sobie BEZPIECZEŃSTWA członkostwem w sojuszu wojskowym NATO, kierowanym przez jedyne globalne mocarstwo – USA. Inne, korzystne elementy WIELKIEJ STRATEGII POLSKI również występowały, gdyż na wschód od Polski istniały kraje buforowe, a Niemcy były słabe militarnie, dopiero się jednoczyły i ograniczane były systemem unijnym.

W ciągu ostatnich 30 lat wszystkie te parametry uległy całkowitej lub częściowej zmianie:
- Rosja znacząco się wzmocniła i w sposób bezprecedensowy kwestionuje dotychczasowy porządek, zmieniając go siłą od 2008-go roku, ostatecznie formułując swoje żądania również wobec Polski.

- Niemcy również niezwykle się wzmocniły, zwiększyły przewagę nad Francją i zostały uwolnione od balansu Wielkiej Brytanii, a wspólna waluta pozwala realizować ich dominację gospodarczą kontynentu.
- Rosja i Niemcy zawarły strategiczne partnerstwo. Niemcy uzależniły się od Rosji, aby zrealizować długofalowy program utrwalenia i zwiększenia dominacji w Europie.

page2image22291456

- Państwa buforowe zostały zdestabilizowane i podporządkowane Rosji (Białoruś) lub są w trakcie destabilizacji i podporządkowywania (Ukraina).
- Unia Europejska oczekuje w zamian za dalszą modernizację Polski znaczącej, dalszej utraty przez Polskę niezależności (kierunek federacyjny - traktatowy lub poza traktatowy), bez pespektywy na zmianę roli Polski w dziedzinie przepływów strategicznych i podziału pracy, a co najgorsze, Unia Europejska i Niemcy nie tylko nie zapewniają Polsce BEZPIECZEŃSTWA, ale mogą dążyć do odnowienia strategicznego sojuszu z Rosją.

- USA, pozostając najsilniejszym państwem świata, szykuje się do konfrontacji z Chinami i jego poziom zapewnienia BEZPIECZEŃSTWA Polsce w przyszłości jest niepewny.

Zatem realizacja WIELKIEJ STRATEGII POLSKI jest obecnie zagrożona w każdym aspekcie i wydaje się, że Polska musi dokonać znaczących korekt swojej polityki, aby ją nadal realizować.

Obecna polska elita, podzielona na obóz obecnej władzy i opozycję, wydaje się mieć odmienne koncepcje dla MODERNIZACJI i BEZPIECZEŃSTWA Polski:

MODERNIZACJA:
- władza chciałaby realizować modernizację bez rozszerzania podległości Polski, - opozycja zaś, poprzez dalsze pogłębiania związków i zależności Polski z Unią.

BEZPIECZEŃSTWO:
- obecna władza wydaje się widzieć nieuchronność konfrontacji z Rosją i stawiać na:

- siłę własną
- próbę budowy wspólnej przestrzeni politycznej i strategicznej z Ukrainą - bezpośrednie relacje z USA
- NATO
- budowę dodatkowych koalicji chętnych w strefie Europy Środkowej

- opozycja na razie słabo formułuje swój program zapewnienia Polsce BEZPIECZEŃSTWA, ale jest on bardziej oparty na kontynentalnej Europie, znacznie większej ostrożności wobec Ukrainy i próbie uniknięcia konfrontacji z Rosją.

Jak widać więc, polska elita kontynuuje wielowiekowe nurty w realizacji praktycznie tej samej WIELKIEJ STRATEGII państwa Polskiego.

AM, 10-07-2022

page3image22235968

Konkludując, mam nadzieje, że zasygnalizowane tu pojęcia pomogą obserwować rozwój sytuacji międzynarodowej i ocenę różnych nurtów polskich elit.


Kategorie: _blog, 1000 liter o świecie, polityka


Słowa kluczowe: olek


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
21 maja 2022 (sobota), 18:49:49

Koniec czasu pokoju

Czas pokoju się skończył, zaczyna się czas wojny.

Dowód: wypowiedź pewnego ważnego rosyjskiego polityka, który nawet jak z Putinem będzie zmieciony to na pewno nie prędko zniknie takie rosyjskie myślenie, a przecież mamy na świecie jeszcze myślenie Chińskie, Perskie, Babilońskie i Arabskie…

"Jeśli dzisiaj Sztokholm i Helsinki dokonują wyboru na korzyść NATO, to jest to wybór na korzyść konfrontacji, a nie na rzecz bezpieczeństwa. Politycy w obu stolicach muszą to jasno zrozumieć. Ich neutralny status gwarantował im przez dziesięciolecia, a w przypadku Szwecji nawet wieki, nieuczestniczenie w wojnach. Teraz dobrowolnie pozbawiają się takiej gwarancji wyłącznie z własnego wyboru"
(Konstantin Kosaczew, wiceprzewodniczący Rady Federacji Rosji).


Zachęcam do lektury księgi Daniela. Pan Jezus powiedział, że kto ma rozumieć niech czyta, a ja wnioskuję z tego, że kto nie czyta (a może) to mądrości nie nabędzie.

Ewangelia Mateusza, rozdział 24, wers 15 - Gdy więc ujrzycie "ohydę spustoszenia", o której mówi prorok Daniel, zalegającą miejsce święte6 - kto czyta, niech rozumie - 16 wtedy (…)


Kategorie: _blog, polityka


Słowa kluczowe: wojna, pokój, księga daniela


Komentarze: (2)

mtuseful, May 22, 2022 08:52 Skomentuj komentarz


"Pan Jezus powiedział, że kto ma rozumieć niech czyta...". Co czyta?

wojtek, May 26, 2022 08:29 Skomentuj komentarz


Księgę proroka Daniela. Pan Jezus wskazał na tą księgę dlatego warto ją studiować. 

Ewangelia Mateusza, rozdział 24, wers 15 - "Gdy więc ujrzycie "ohydę spustoszenia", o której mówi prorok Daniel, zalegającą miejsce święte6 - kto czyta, niech rozumie - 16 wtedy (…)"

Skomentuj notkę
14 kwietnia 2022 (czwartek), 13:44:44

Wielkie złudzenia - liberalne marzenia a rzeczywistość międzynarodowa (to czytam)

Kupiłem i przyszło:

Wielkie złudzenia
liberalne marzenia a rzeczywistość międzynarodowa

John J. Mearsheimer


Wydawnictwo: Fundacja Nowa Rzeczpospolita

Liczba stron: więcej niż 370
Cena: gdzieś z 40zł

Cechy narodu, strona około 130
  1. Poczucie jedności - jednostka jest odrębna, jednostka zna nie dużą grupę innych jednostek, ale istnieje poczucie więzi względem dużej grupy, grupy rodaków.
  2. Swoista kultura - zestaw przekonań i praktyk, które sprawiają, że ludzie z tego narodu robią coś inaczej niż inni ludzie.
  3. Poczucie wyższości, swoista duma narodowa. Niekoniecznie od razu to tworzy szowinizm.
  4. Odległa historia
  5. Swoje terytorium, związanie z jakimś krajem.
  6. Suwerenność, w szczególności własne państwo.
Ciekawa książka. Kupiłem dla A. bo ktoś polecił.

 


Kategorie: _blog, to czytam, geopolityka, polityka


Słowa kluczowe: liberalizm, globalizacja, polityka


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
29 marca 2022 (wtorek), 14:08:08

Manichejska wizja świata w praktyce

Na fejsie zadałem pytanie:


Jak wam się podoba manichejska wizja świata,
w której Zachód pod przywództwem USA to dobro
a Putin to zło?

A to mój dopisek po kilku dniach?

O co mi chodzi z tym manicheizmem.

Otóż chęć, a nawet jakaś aktywność w powstrzymaniu Putina nie czyni mnie dobrym, choć powstrzymanie zło czyniącego Putina niewątpliwie dobre jest.

Przeciwstawiając się złu niewątpliwie jednak czujemy się lepiej, nie tylko z tego powodu, iż otrzymujemy społeczny dowód słuszności (i to nie mały - prawie cały świat, z wyjątkiem Indii, Korei północnej i Orbana, bo Niemców nie wypada zauważać). Czujemy się lepiej a póki co ta aktywność nie kosztuje zbyt wiele (choć przypuszczam, że rachunki przyjdzie nam zapłacić).

 


Kategorie: _blog, polityka / obserwator, polityka, wojna


Słowa kluczowe: wojna, wojna 2022, manicheizm


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
26 marca 2022 (sobota), 12:29:29

O sile traktatów


Nie ma traktatów dla słabych! Nie zasłonią granic tablice zapisane ugodami, jeżeli za nimi nie staną włócznie i miecze.
(Bolesław Prus, Faraon, rozdział X)


Dziś w Warszawie jest prezydent Biden. Gadają pewnie o wojnie. A te włócznie i miecze na dziś to pewnie systemy antyrakietowe, bo Putin może chcieć strzelać.


Kategorie: _blog, polityka / obserwator


Słowa kluczowe: biden, faraon, traktaty


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
10 marca 2022 (czwartek), 17:37:37

Ukraińska lekcja dla Polski - czyli propaganda Putina

Piotr PJO mi coś przesłał, ale na początek dialog wyglądał tak:

Wojtek:
Wpisuję to https://pl.sputniknews.com/20220309/ukrainska-lekcja-dla-polski-17534653.html
i nie mam dostępu.
Czy już nie ma tej strony?
Zablokowali mi serwer? Jestem w sieci Polkomtela GSM

Piotr:
o!

Piotr:
u mnie działa

 

Piotr skopiował i przysłał mi, ale to chyba nie dla mnie. Ale zachowuję sobie, bo to jest inny punkt widzenia, więc warto go znać. W środek wstawiam moje podkreślenie, bo o "bratnich narodach" to ja słuchałem już kiedyś. Wtedy bratnie narody miały się bronić przed złym zachodem w okolicach Kopenhagi.

Ukraińska lekcja dla Polski

Źródło: https://pl.sputniknews.com/20220309/ukrainska-lekcja-dla-polski-17534653.html via PIO

Polscy Kmicice, którzy jeszcze parę dni temu spodziewali się, że za napisanie na FB sto razy co oni „Putina i Ruskich” dostaną co najmniej po Virtuti Militari – teraz dopytują się najczęściej o dwie sprawy: 1. Jak się wymigać od poboru? 2. Czy jak uciekną na Zachód – to też można ich będzie wziąć do wojska?

Zabawa zapałkami

Pytania wbrew pozorom nie są takie nieuzasadnione. Lotnisko w Rzeszowie, kilkadziesiąt kilometrów od granicy z Ukrainą, stało się głównym hubem NATO dla dostaw broni i sprzętu woskowego dla sił kijowskich.

Tymczasem najbardziej przerażające jest, że wobec jednostronnej i kłamliwej propagandy wojennej w polskich mediach – Polacy nie zdają sobie sprawy ze skali zaangażowania naszego państwa w wojnę na Ukrainie.
Równolegle bowiem ze straszeniem „złą Rosją” – rząd w Warszawie śle mylące sygnały, że nie posunie się za daleko i nie wmiesza Polski w konflikt na Ukrainie. A zarazem Polska jest wykorzystywana do przedłużania walk, przekazywania ogromnych ilości broni i sprzętu Siłom Zbrojnym Ukrainy – słowem w poważny sposób naruszany jest status strony niewojującej.

Niestety, ale większość Polaków nie zdaje sobie sprawy, że Warszawa właściwie powtarza wszystkie prowokacyjne, agresywne i nieodpowiedzialne zachowania Kijowa, które doprowadziły do obecnej tragedii.A przecież nie ma też chyba wątpliwości, że pomimo, a może właśnie w związku z żywiołową sympatią okazywaną imigrantom ukraińskim – chcemy się trzymać z dala od samego konfliktu i nie chcemy pod żadnym pozorem dać się w niego wciągnąć. Oby działało to też tonująco na władze polskie, które zresztą nie mają innego wyjścia niż ściśle wykonywać instrukcje NATO. Te zaś są jasne – unikać bezpośredniego udziału, ale podtrzymywać ukraińską wolę walki, by przedłużyć rozlew krwi i zwiększyć skalę zniszczeń. Co jednak nie oznacza, że ktoś nie wymyśli jak wmieszać w wojnę samą III RP, bez konieczności bezpośredniego angażowania państw zachodnich. Radosne rozdysponowanie przez Waszyngton polskimi samolotami MiG-29 na rzecz Ukrainy świadczy o tym, że NATO nie zrezygnowało wcale ze swoim podżegackich działań na Wschodzie.

Czy chcemy być następni?

W tej sytuacji obecne władze Polski znajdują się między młotem a kowadłem. Nie ma przecież wątpliwość, że jesteśmy następną ofiarą zachodniej prowokacji. Instrukcje i rozkazy z Waszyngtonu i Londynu każą nam prowokować Rosję, de facto uczestniczyć w konflikcie po stronie kijowskiej junty, a wszystko to bez świadomości, że jeśli jakieś działanie polskie zostanie uznane za akt agresji wobec Rosji – wówczas NATO może swobodnie uznać się za zwolnione od zobowiązań bardzo luźno zakreślony art. 4 i 5 Paktu. Czy lekcja Ukrainy niczego nas nie nauczyła? Biednym Ukraińcom wciśnięto broń do ręki, obiecano wszelkie wsparcie – byle tylko napadli na Donbas, wymordowali jego mieszkańców i sprowokowali wojnę światową, w której to strzelający jako pierwszy Zachód miałby zatriumfować. Rosja udaremniła ten plan, pacyfikacja (dla czytelników nieobytych z polszczyzną – to znaczy zaprowadzenie pokoju) i denazyfikacja Ukrainy są tylko kwestią czasu – czy więc teraz rolę zapalnika miałaby przejąć Polska? Oby tak się nie stało, choć bezwzględna cenzura wojenna w Polsce i niemal na całym Zachodzie skutecznie utrudniają ujawnienie brudnej gry prowokatorów wojennych.

To nie ucieczka, to bieg do celu

Równocześnie sytuacja w przygranicznych województwach Polski jest dramatyczna, a nieudolność władz państwowych, pozostawiających całą opiekę nad imigrantami ochotnikom, NGO i samorządom – sprawia wrażenie celowego sabotażu. Moja starsza córka, niemal od początku jest na granicy przewożąc przybyszów, wożąc dary, ja sam nie mogłem nie wpłacić na fundusz pomocy dla nich organizowany przez Czerwony Krzyż – ale przecież to nie są metody rozwiązania problemu! Nie można się dziwić samym Ukraińcom. Decyzja o likwidacji wszelkich ograniczeń granicznych, jak przyznawane benefity (dostęp do darmowej ochrony zdrowia, bezpłatny transport publiczny, zapowiedź objęcia polskim systemem zasiłkowym, wprawdzie mniej niż żadnym, ale jednak…) to poważne zachęty do przyjazdu.

Nie ukrywam, że już widziałem coś podobnego, relacjonując jako reporter wojnę w Kosowie. Wówczas również strona agresywna, czyli Albańczycy – została arbitralnie decyzją amerykańsko-europejską uznana za „ofiary”, w związku ogromna fala imigracyjna ruszyła na Europę (nb. tworząc podstawy czynnej do dziś mafii kosowskiej, jednej z najgroźniejszych organizacji przestępczych). Teraz coś dokładnie takiego samego dzieje się na Ukrainie.

To nie ucieczka, bo uciekać nie ma przed czym wobec przebiegu, skali i zakresu rosyjskiej operacji wojskowej, choć oczywiście strach jest rzeczą jak najbardziej ludzką i na wojnie zawsze należy spodziewać się najgorszego. Ale nie, to przede wszystkim jest bieg do celu – do lepszego życia w Europie, po 8 latach oligarchiczno-nazistowskiej degeneracji i rozkradania Ukrainy.

Tak czy inaczej fakty są takie, że mamy już w Polsce ponad milion nowych przybyszów, tymczasem Zachód ani nie spieszy się do przejęcia choć części z nich – ani konkretnej, finansowej pomocy w ich utrzymaniu i organizacji dalszego pobytu. Tylko broń i amunicja płyną na Ukrainę szerokimi strumieniami. A przecież nikt nigdy nie zakończył żadnej wojny wysyłaniem wielkiej ilości broni i stosu zachęt do jej użycia. Tymczasem zamiast armat - potrzebny jest kompleksowy program pomocy dla uchodźców, finansowania ich pobytu, zbilansowania kosztów ponoszonych w poszczególnych działach gospodarki polskiej, na czele z ochroną zdrowia i transportem. To jest czas pilnego planowania i DZIAŁANIA humanitarnego i pokojowego – a nie wymyślania co robić, żeby ta wojna potrwała jak najdłużej.

Wieczna wojna na ratunek hegemonii i kapitalizmowi?

Nie ukrywam, że nagłe przyspieszenie historii i mnie zdziwiło, choć nie mogę powiedzieć, by szczególnie zmartwiło.

Oczywiście, fakt, że do rosyjskiej operacji wojskowej na Ukrainie musiało dość – jest bardzo zasmucający i tragiczny. Stąd ważne, byśmy rozumieli, że odpowiedzialność za ten rozlew krwi spada przede wszystkim na Zachód zachęcający i przymuszający Ukrainę do agresji na Donbas i Rosję. To Zachód, a zwłaszcza USA i UK są wspólnym wrogiem Ukraińców, Rosjan i Polaków i jak długo nie zrozumiemy tej oczywistej prawdy – tak długo nasze bratnie narody będą rozgrywane przeciw sobie.

Sam konflikt jest oczywiście bardzo na rękę zachodnim elitom, które mogą dzięki niemu przedłużyć stan nadzwyczajny, dotąd tłumaczony pandemią COVID-19, która zniknęła równie gwałtownie, jak się pojawiła. Propaganda wojenna, wzrost nastrojów militarystycznych i jingoism tradycyjnie też pozwalają ukryć i odsunąć w czasie kolejne nieuchronne załamanie globalnego kapitalizmu. A co będzie dalej? A czy musi być jakieś „dalej”?
Przecież jak u Orwella – Oceania może już zawsze pozostać na wojnie czy to z Eurazją, czy ze Wschódazją i przecież nikt się nawet nie dowie, czy walki naprawdę się toczą. Wystarczy sam medialny stan wojenny, uzasadniający cenzurę, represje wobec ruchów pacyfistycznych, drożyznę, ciągły wzrost nierówności społecznych, napięć rasowych i etnicznych.

Zachód stacza się nieuchronnie w realia totalistyczne, faszystowskie – umotywowane m.in. nienawiścią do Wschodu, także w wymiarze ideologicznym jako zaścianka tradycyjnych wartości, wspólnotowości, słowiańskiej czy szerzej eurazjatyckiej solidarności. Ten podział świata, nowa Żelazna Kurtyna, podobnie jak i zachodnie polowania na pro-rosyjskie czarownice – będą już zapewne zjawiskami stałymi.

Ostateczny koniec hegemonii amerykańskiej

Z drugiej jednak strony, by nie popaść w zupełny pesymizm – musimy mieć także świadomość, że konflikt na Ukrainie jest ostatecznym potwierdzeniem końca globalnej hegemonii amerykańskiej. Mniej więcej tak, jak jej początkiem była pierwsza amerykańska napaść na Irak – tak dziś zniweczenie planów zniszczenia Donbasu zamyka okres jednobiegunowości i tak czy inaczej pozwala kolejnym narodom poważnie myśleć o usamodzielnieniu i wyborze własnych ścieżek rozwoju. I tylko serce krwawi, że za ten wielki obrót globalnego zegara – płacić muszą zwykli Ukraińcy. Dlatego im szybciej skończą się walki – tym lepiej. Im szybciej ustanowiony zostanie sprawiedliwy pokój i rozpocznie się odbudowa nowej, demokratycznej, federacyjnej, zdenazyfikowanej i zdeoligarchizowanej Ukrainy – tym szybciej przynajmniej nasza część świata odetchnie, wolna od zachodnich eksperymentów.

 

 


Kategorie: _blog, polityka, wojtna, polityka / obserwator


Słowa kluczowe: putin, wojna, ue


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
8 marca 2022 (wtorek), 20:43:43

Nie dać się wciągnąć w wojnę!

Nie dać się wciągnąć!
… Nie dać się wciągnąć!
… … Nie dać się wciągnąć!
Podarowanie MIGów Jankesom to lepszy pomysł, niż wysłanie ich kurierem z Rzeszowa do Lwowa, ale obawiam się, że prezydent Putin się zorientuje, zwłaszcza jak ja tu ujawnię tajemnicę państwową, o tym, że to ściema.
Nie dać się wciągnąć w wojnę!
… Nie dać się wciągnąć w wojnę!
… … Nie dać się wciągnąć w wojnę!


Kategorie: _blog, polityka / obserwator, obserwator


Słowa kluczowe: wojna, ukraina, mig-29, f-16, usa


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
1 marca 2022 (wtorek), 14:36:36

PolExit? Nie - raczej Stop Federalizacji Europy

PolExit? Może niekoniecznie jakieś wyjście, ale powrót do tego na co się umawialiśmy, do wspólnot gospodarczych, swobodnego przepływu ludzi, kapitału, towarów, do EWG, do którego przystępowaliśmy.

Nie dla SuperPaństwa Europejskiego, które ma jak dzisiejsza Komisja Europejska niedemokratyczne władze, będzie nam narzucać neomarksistowskie ideologie, w którym ważna będzie polityczna poprawność a komu nie będą wstanie zapewnić odpowiedniej jakości życia, to mu eutanazję z dostawą do domu przyślą.

A dlaczego o tym piszę dziś? Bo wojna na Ukrainie jest silnym impulsem do takiego zjednoczenia, tak jakby NATO nie wystarczało. Gdy nasz premier mówi o Armii Europejskiej to ja po prostu się boję, bo niedawno prezydent Francji też o takiej armii mówił i mówił wprost, że jej doktryna będzie antyamerykańska.

No więc jak piszę PolExit to mam na myśli Stop Federalizacji Europy i tyle, tylko na to nie ma jeszcze takiego wygodnego pojęcia.


Kategorie: _blog, polityka, geopolityka, polityka / obserwator


Słowa kluczowe: EWG, UE, PolExit


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
19 lutego 2022 (sobota), 20:44:44

Sławomir Mentzen na Fejsie o sytuacji w Kanadzie

Sławomir Mentzen  

W Kanadzie od kilku tygodni trwają protesty przeciwko wiadomemu przymusowi oraz obostrzeniom związanym z tracącym swój blask i popularność wirusem celebrytą. Zaczęło się od kierowców ciężarówek, którzy przy sporym aplauzie i poparciu Kanadyjczyków ruszyli na Ottawę. Miasto zostało zablokowane, protesty pojawiły się w kolejnych miastach, ciężarówki zablokowały też bardzo ważny most, przez który szło 25% handlu pomiędzy USA a Kanadą. Premier Kanady Justin Trudeau, który już dawno stał się dla lewicowców z całego świata wzorem do naśladowania i dowodem na to, że można równocześnie być czerwony, zielonym i tęczowym, początkowo schował się przed protestującymi, ale gdy ochłonął, przystąpił do ataku.

Najpierw słownego. Trudeau rzucił na pokojowych demonstrantów, których łączyło w zasadzie tylko to, że chcieli wrócić do normalności, zupełnie standardowe zaklęcia. Zostali przez niego nazwani rasistami, nazistami i homofobami. Zablokowane zostały też internetowe zbiórki pieniędzy dla protestujących. Gdy to nie pomogło, sytuacja zaczęła eskalować.

Trudeau, zupełnie nielegalnie, ogłosił w Kanadzie stan wyjątkowy. Czemu nielegalnie? Bo ustawa na którą się powołał, wyraźnie wskazuje, w jakich okolicznościach jest to możliwe (nie ma obecnie tych okoliczności) oraz jeszcze wyraźniej wskazuje, że protesty nie są taką okolicznością. Co to oznacza? Że w państwie należącym do grupy G7, uznawanym za niezwykle stabilne i demokratyczne, doszło do zamachu stanu, w wyniku którego czerwono-zielono-tęczowy Trudeau został dyktatorem i uzurpował sobie władzę, do której nie ma prawa.

Czy to nie za mocne słowa? Niestety nie. Rząd Kanady zamraża rachunki bankowe osób, które bezpośrednio lub pośrednio popierają protesty. Zawiesza obowiązywanie ubezpieczenia samochodów. Rozumiecie? Idziecie na protest przeciwko absurdalnej polityce rządu, a rząd za to pozbawia was dostępu do waszych pieniędzy. Nie macie przy sobie gotówki? To nie będziecie mieli co jeść. Nie jest to zresztą żadna nowość. Od lat, również w Polsce, obowiązują przepisy o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu, na podstawie których instytucje finansowe, prawnicy, księgowi, antykwaryści i wiele innych firm mają obowiązek bacznego przyglądania się swoim klientom i sprawdzaniu, czy aby przypadkiem nie finansują terroryzmu.

I tak się złożyło, że według Trudeau protestujący nie tylko są rasistami, nazistami, homofobami, to jeszcze do tego zwolennikami Trumpa i terrorystami. A skoro tak, to banki muszą zablokować dostęp do pieniędzy nie tylko protestującym, ale też tym, którzy ich wspierają, na przykład biorąc udział w publicznych zbiórkach pieniędzy. I to się właśnie od kilku dni dzieje. Władze przekazują listy proskrypcyjne bankom, a te blokują konta. Idziesz na protest przeciwko rządowi i kolejnego dnia budzisz się bez środków do życia. Bez wyroku sądu, bez żadnej procedury czy możliwości złożenia wyjaśnień. Kanada 2022 rok.

To oczywiście nie wszystkie represje, jakie stosuje reżim Trudeau. Przywódcy protestów zostali aresztowani, a na manifestujących skierowano policję z długą bronią, tratowano też Kanadyjczyków końmi. Kanadyjskie media oczywiście siedzą cicho, a Kanadyjczycy muszą czerpać informacje z telewizji amerykańskich. Orban z Kaczyńskim się chowają, Kanada jest na poziomie Łukaszenki i Putina.

Dlaczego więc o tej bulwersującej sprawie jest tak cicho? Dlaczego wolny świat nie protestuje, nie wzywa dyktatora do oddania władzy, nie nakłada sankcji na Kanadę? Bo ten tak zwany wolny świat już dawno nie jest wolny i robi podobne rzeczy, a w przyszłości zamierza zrobić dokładnie to samo. Wszystkie przymusy, segregacje i obostrzenia nie są przecież kanadyjskim pomysłem, prawie wszędzie ta głupota się przyjęła. Rządzący uzurpowali sobie prawo do zamykania ludzi w domach, niszczenia firm, wyrzucania ludzi z pracy czy z restauracji. Po ulicach chodziła policja i szukała ludzi niewrażliwych na rządową propagandę, celem nałożenia mandatu lub wyrzucenia z knajpy bądź sklepu. Podobnie cały tzw. wolny świat pewnym krokiem zmierza ku likwidacji gotówki i wprowadzenia cyfrowego pieniądza banku centralnego. Wtedy władza nawet nie będzie musiała prosić prywatnych banków o mrożenie konta. Będzie sama to robić.

Nie chcesz robić za zwierzę w cyrku organizowanym przez rząd? To zabiorą Ci środki do życia, pozbawią ubezpieczenia i pracy. Nie cofną się, dopóki nie będziesz miał niczego i będziesz myślał, że jesteś szczęśliwy. A media, zarówno tradycyjne, jak i te społecznościowe, w trosce o standardy społeczności sprawią, że nikt się o tym nie dowie. Orwell nazwał to ewaporacją, ale to brzmi zbyt groźnie, więc tym razem to będzie tylko deplatforming i cancelowanie, rozszerzone na rynek pracy i usługi finansowe.

Patrzmy na Kanadę. Jeżeli Trudeau uda się złamać Kanadyjczyków, pozostałe rządy bardzo szybko pójdą w jego ślady. Jeżeli jednak Trudeau zostanie obalony, na jakiś czas jego potencjalni naśladowcy będą trochę ostrożniejsi, co da nam trochę czasu na oddech i zebranie sił przed kolejnym starciem.


Kategorie: _blog, polityka, polityka / obserwator, obserwator


Słowa kluczowe: kanada, pandemia


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
2 lutego 2022 (środa), 12:29:29

Strategiczne partnerstwo Niemiec i Rosji (1000 liter o świecie)

Olek napisał:

Strategiczne partnerstwo Niemiec i Rosji

Nawet dla kogoś, kto pobieżnie śledzi wydarzenia międzynarodowe, ostatnie tygodnie dają wrażenie, że Niemcy są „przychylne” Rosji, m. inn. torpedując sprzedaż Ukrainie broni z innych państw NATO i wiele innych posunięć w polityce zagranicznej. Musisz wiedzieć, że koncepcja STRATEGICZNEGO PARTNERSTWA Niemiec i Rosji jest wpisana z niemieckie myślenie geostrategiczne od początku XX wieku. Warto znać nazwisko Fridricha NEUMAN’a, który stworzył pojęcie Europy Środkowej (Mitteleuropa), jako niezbędnego, naturalnego terytorium wpływu Niemic, dla uzyskania właściwej skali gospodarczej i politycznej oraz nazwisko Karla HAUSHOFFER’a, twórcy koncepcji „wschodniej gospodarki wielkoprzestrzennej Niemiec” i idei BLOKU KONTYNENTALNEGO Niemiec z Rosją, pozwalającego tym dwóm państwom kontrolować politycznie i gospodarczo styk Europy i Azji, a używając swoich wpływów regionalnych stworzyć strefę od Atlantyku - na zachodzie - do Pacyfiku, na wschodzie. Obie te wizje łączą się, a zarazem rodzą konflikt, gdyż zarówno Niemcy, jak i Rosja roszczą sobie prawo do swojej bezpośredniej strefy wpływów na części obszaru Mitteleuropy i to właśnie Polska jest niemal głównym polem konkurencji między Niemcami, a Rosją. Tak więc nawet, jeśli Polska pozostanie w „obozie niemieckim”, pozostając w Unii Europejskiej, a nawet biorąc udział w federalizacji Unii, możemy spodziewać się realizacji rosyjskich interesów w stosunku do Polski, realizowanych w drodze bezpośrednich negocjacji Rosji z Niemcami, z pominięciem polskiego zdania i wpływu. Niemcy i Rosja naturalnie będą dążyły do utrzymania Polski – w sferze gospodarczej i politycznej – jako przedmiotu zależnego od nich. W takim stanie Polska może być nawet bogata i dobra do życia, ale w przypadku zapaści jednego z tych państw, a wzrostu drugiego, Polska może nie utrzymać niepodległości, dlatego potrzebuje być silniejsza!

02-02-2022

 


Kategorie: _blog, polityka, 1000 liter o świecie


Słowa kluczowe: sdp, niemcy, rosja, putin


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
31 stycznia 2022 (poniedziałek), 16:28:28

Cytowanie Biblii a zbrodnia przeciwko ludzkości

Po przeglądzie prasy napiszę tak:

To Bóg stworzył człowieka, a uczynił go na podobieństwo Boga. Stworzył ich jako mężczyznę i kobietę, błogosławił ich i nadał im imię "ludzie" w dniu, w którym zostali stworzeni.

Przypominam Wam o tym, bo chyba jeszcze w Polsce mogę to robić. W niedalekim od nas, europejskim kraju za taki wpis jest zbrodnią przeciwko ludzkości.

A przypominam dlatego, że lepiej to wiedzieć. Nieuznawanie Boga jako stworzyciela może być kłopotliwe w chwili, gdzy się przed nim stanie, a stanie każdy, bo każdemu przyjdzie umrzeć.


Kategorie: _blog, polityka, polityka / obserwator


Słowa kluczowe: Gen5:1


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
25 stycznia 2022 (wtorek), 12:32:32

Posłuszeństwo czy bezpieczeństwo?

Krzysztof Bosak na Twiterze napisał:

Kwarantanna, podobnie jak „paszport”, ma znaczenie formacyjne, a nie medyczne. Chodzi o wykształcenie nawyku bezmyślnego podążania za absurdalnymi poleceniami o dyskusyjnej lub żadnej podstawie prawnej
(Krzysztof Bosak)

Kategorie: _blog, polityka / obserwator, pandemia


Słowa kluczowe: pandemia, segregacja


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
11 stycznia 2022 (wtorek), 19:25:25

Abonament na prawa obywatelskie

"Zgódź się a wtedy pewna duża firma będzie Ci co 6 miesiące przedłużać abonament na Twoje prawa obywatelskie. Fajne jest też to co rząd (europejski) płaci za ten abonament".


Jest dobrze, bo rok temu Komisja Europejska zakupiła w tej firmie 6 mld abonamentów dla 500mln Europejczyków ale jak mówię o tym znajomym to nie wierzą.


Kategorie: _blog, obserwator, polityka / obserwator


Słowa kluczowe: pandemia, prawa obywatelskie, faszyzm


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
10 stycznia 2022 (poniedziałek), 12:57:57

Upadek KAZACHSTANU ...co to oznacza dla Polski? (1000 liter o świecie)

Olek napisał:

Upadek KAZACHSTANU ...co to oznacza dla Polski?

Kazachstan leży zarówno w Europie, jak i w Azji i ma powierzchnię niemal 3/4 Unii Europejskiej. Za czasów ZSRR, 65% populacji to rosyjskojęzyczni Słowianie, Polacy i Niemcy. Od czasów ZSRR rządzony jest przez całkowicie skorumpowany reżim Nazarbajewa, jednak jako stabilne i dość bogate państwo, sterowalne dla Rosji. K jest wielkim eksporterem paliw (70% exportu), ale ma też złoża uranu i gości rosyjski program kosmiczny na kosmodromie Bajkonur. Rosyjska ludność wymiera (35%), a na południe od K rośnie siła islamskich byłych republik ZSRR. Miesiąc temu Putin powiedział, że: „Kazachstan jest rosyjskojęzycznym krajem w pełnym znaczeniu tego słowa”. Rosja musi ustabilizować Kazachstan i ma okazję rozmieścić tam swoje wojska, w celu zabezpieczenia swoich interesów, jak i oddzielenia Rosji od wpływów z Afganistanu i innych byłych republik islamskich ZSRR. Jednak robiąc to naraża się tym krajom, a szczególnie ambitnym Uzbekom oraz wchodzi w kolejny konflikt z USA, gdyż EXXON i SHEVRON zainwestowały w K 50 mld USD. Po siłach pokojowych w Armenii i siłach na Białorusi i wokół Ukrainy, K to kolejne powód rozproszenia sił rosyjskich i nowy generator kosztów. Kłopoty dyktatora K to kolejny po Łukaszence groźny dla władzy Putina precedens. Dla Polski upadek K to pozytywne rozproszenie sił Rosji i dodatkowy front konfliktu z USA. 06-01-2022

 


Kategorie: _blog, polityka, 1000 liter o świecie


Słowa kluczowe: sdp, kazachstan


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
23 grudnia 2021 (czwartek), 18:15:15

Demografia (1000 literek od Olka)

1000 literek od Olka

Demografia, ...cisza wokół prawdziwego problemu.
Od dzisiaj zwracaj uwagę na informacje o DEMOGRAFII. Jesteśmy ciągle przyzwyczajeni do straszenia nas przeludnieniem, jednak to, co świat obecnie przeżywa nie miało miejsca nigdy w historii. Szczyt populacji świata nastąpi zapewne za ok 30 lat. Urbanizacja, państwo opiekuńcze, antykoncepcja i otwarcie rynku pracy dla kobiet spowodowały, że większość państw, które odpowiadają za politykę i gospodarkę świata, przeszły swój punkt, za którym nie ma już demograficznego odwrotu, w połowie lat 90-tych. Bo... w całej historii to młodzi konsumowali, dorośli produkowali, inwestowali i oszczędzali, a starzy ludzie nie robili już żadnej z tych rzeczy... Większość rozwiniętych narodów ma już jednak odwróconą piramidę wiekową i strukturę wiekową nieznaną nigdy w historii. Kraje rozwijające się dążą do tego samego, tylko jeszcze szybciej. Przez następnych 5 lat, na emeryturę przejdzie na świecie niespotykana dotąd liczba ludzi. Japonia dawno się „odwróciła” i nie rozwija się od 1985 roku, Chiny są najszybciej starzejącym się narodem w historii i tylko USA pod tym względem zachowują ciągle potencjał. Realnie, demografia jest dla większości państw i narodów znacznie większym wyzwaniem niż klimat i stanowić będzie w następnych dekadach jeden z podstawowych czynników zmian w geopolityce i gospodarce świata, ...a jest o tym tak cicho, bo to jeden z nierozwiązywalnych problemów większości światowych hegemonów.
23-12-2021

 

 

 


Kategorie: _blog, polityka, obserwartor, 1000 liter o świecie


Słowa kluczowe: demografia, s.d.p


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
2 grudnia 2021 (czwartek), 09:11:11

Umowa koalicyjna w Niemczech

Olek napisał, warto zachować:

UMOWA KOALICYJNA – NIEMCY - RZECZY WAZNE DLA POLSKI: 24.11.2021 (SPD/ZIELONI/FDP)

  1. Koalicjanci będą dążyć do Europy Federalnej – Kraju Związkowego, a najbliższe działania, to poszerzenie ilości spraw, gdzie różne ciała Unii będą decydować większością kwalifikowana, a nie jednomyślnością. W celu uzyskania postępów w federalizacji, zakłada się rożną prędkość jednoczenia się państw. Polska będzie naciskana do federalizacji lub zajęcia miejsca na „tylnych siedzeniach”.

  2. Niemcy określono „krajem imigranckim” i planuje budowanie akceptacji dla takiego konstruktu kulturowego w społeczeństwie. Zakłada się zwiększenie pozyskiwania nowych obywateli. Skraca się z 10 do 5 lat czas oczekiwania na obywatelstwo, a dla młodzieży do 3 lat. Zapowiedziano luzowanie przepisów azylanckich. Prawo będzie działać wstecz. Niemcy potrzebują dodatkowych 400.000 nowych pracowników rocznie, żeby utrzymać poziom rozwoju i równie wiele nowych ludzi, aby nie dać się prześcignąć Francji populacyjnie do roku 2050-2060. Dla Polski oznacza to większą konkurencję o pracowników np. z Ukrainy, luzowanie całej europejskiej polityki migracyjnej i nacisk na Polskę oraz możliwość wzmożenia się napływu imigrantów przez polską granicę – Niemcy się znacznie otworzą na nowych ludzi, co będzie na świecie znane.

  3. Polskę wspomniano w 3 aspektach:

    1. Planuje się odtworzenie Trójkąta Weimarskiego i wszechstronną intensyfikację relacji z Polską (plus)

    2. Podtrzymano plan uczczenia w Niemczech ofiar nazizmu w Polsce (plus)

    3. Planuje się dopilnowanie Komisji Europejskiej ws. pilnowania praworządności w Europie (Państw nie wymieniano) –

      tak więc ogólnie Polska: „tak”, ale Polska taka, jak dziś: „nie”!

  4. Umowa wskazuje na Chiny i na Rosję jako na „rywali systemowych”, których Niemcy planują powstrzymywać siłą całej Unii i we

    współpracy z USA, chociaż kraje te (Rosja i Chiny) będą również kluczowymi partnerami gospodarczymi Niemiec. Koalicja jest enigmatyczna ws. zbrojeń. Planowana jest intensyfikacja aktywności Niemiec i podniesienie wydatków na „politykę zagraniczną” do 3% PKB, co obejmuje całość działań, z armią włącznie. Strategia ta zostawia mało miejsca na Polską podmiotowość, szczególnie wobec słabej pozycji Polski w Unii.


Kategorie: _blog, polityka, geopolityka, polska-niemcy


Słowa kluczowe: polska-niemcy, sdp, spd, zieloni, olek


Pliki


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
15 listopada 2021 (poniedziałek), 19:25:25

Sytuacja międzynarodowa Polski - tekst Olka

Olek napisał:

11 LISTOPADA 2021.
SYTUACJA MIĘDZYNARODOWA POLSKI

PRETEKST DO NAPISANIA TEKSTU

Pretekstem do napisania niniejszego tekstu jest rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości oraz kryzysowa sytuacja na polskiej granicy wschodniej, wywołana przez Białoruś i Rosję, za pomocą zorganizowanej presji migracyjnej.

Sytuacja, w jakiej znalazła się Polska i sposób, w jaki na to reaguje sama Polska i jej otoczenie, dowodzi pogłębiania się problemów geostrategicznych Polski, które każą przewidywać, że:

- scenariusz utrzymania obecnego tempa rozwoju Polski i poziomu jej bezpieczeństwa jest niestety mało prawdopodobny,

a bardziej prawdopodobne scenariusze to:

- utrata podmiotowości i znaczne ograniczenie suwerenności i sprawczości państwa polskiego lub

- pełna utrata jego niepodległości

Aby poprzeć powyższe tezy, pozwolę sobie na kilka akapitów teksu poprzedzonych, dla jasności, tytułami.

PRZYPOMNIENIE TŁA HISTORYCZNEGO I GEOPOLITYCZNEGO.

ŚWIAT:

Ostatnie 30 lat można określić mianem „pauzy geostrategicznej”, gdyż konstrukcja ładu światowego była szczególna, nietypowa i praktycznie niespotykana uprzednio w historii. Stany Zjednoczone wygrały 50-letnią rywalizację ze swoim globalnym oponentem, Związkiem Radzieckim, doprowadzając go do implozji i do rozpadu. USA nie tylko pozostały na światowej arenie same, ale posiadały globalne zdolności oddziaływania, łatwość budowania sojuszy lub narzucania swojej woli (np. Wojna w Zatoce - 1991). Od tego czasu Stany Zjednoczone zapewniały światu porządek i pełną ochronę systemu gospodarczego. Stany Zjednoczone były w praktyce „sąsiadem” każdego kraju na świecie i reagowały na wszystkie lokalne konflikty.

A co z tego miały?
Cały świat prowadził handel amerykańską walutą, za pośrednictwem amerykańskich banków i prowizja, jaką Ameryka w ten sposób uzyskiwała, służyła do pokrycia kosztów obsługi

bezpieczeństwa światowego, a z kolei możliwość nieograniczonej emisji światowego pieniądza, na wiele lat równoważyła malejącą – w stosunku do świata – wielkość i konkurencyjność amerykańskiej gospodarki. Ale również niemal cały świat – w tym Polska – korzystał na takim porządku świata, gdyż państwa i narody mogły skupić się na współpracy i rozwoju, gdyż oszczędzały na bezpieczeństwie i kosztach rozwiązywania konfliktów.

Koniec takiej sytuacji był oczywisty i nieuchronny, a nastąpił dość szybko, w kilku etapach i z kilku konkretnych powodów:

  1. Atak na wieże WTC w 2001 roku, uruchomił masową interwencję USA na Bliskim Wschodzie, której skala i cele były już nierealne dla USA i wynikały z przeszacowania ich zdolności, a wynikały z uśpienia poczucia realizmu światową dominacją w latach 90-tych. Ostatnim akordem tego epokowego błedu USA, było wycofanie się z Afganistanu (Kabulu) wiosną i latem 2021 roku.

  2. W roku 2008, Rosja (pierwszy raz od swojej porażki w Zimnej Wojnie) zakwestionowała prawo USA do rozszerzania NATO na strefę swoich wpływów, atakując Gruzję, a w samych Stanach Zjednoczonych ich system gospodarczy doznał największego kryzysu od lat 30-tych, który skokowo osłabił Amerykę i szerzej – kolektywny Zachód w stosunku gównie do Chin.

  3. W roku 2014, Rosja utwierdziła swoje prawo do zmian powojennych granic (aneksja Krymu) i niezgodę na rozszerzanie wpływów Zachodu na Ukrainie podważając tym samym pełną hegemonię USA.

  4. W latach 2001-2020, Chiny, od wejścia do Światowej Organizacji Handlu w 2001 (Ameryka była wtedy zajęta rewanżem za wieże WTC), aż po pandemię COVID, wyrosły – wbrew woli i oczekiwaniom większości elit USA, na równoważnego konkurenta Ameryki w świecie. Przypomnę, że elity amerykańskie były dość zgodne co do tego, że wspierany przez USA wzrost poziomu bogactwa w Chinach, doprowadzi do demokratyzacji państwa w okolicach roku 2015... Fakt ten nie tylko nie nastąpił, ale obecny przywódca Chin – Si - stał się jednoosobowym, dożywotnim władcą absolutnym, a Chiny dążą do hegemonii globalnej na swoich zasadach i w pełni podważają prawo USA do swojej obecnej roli.

EUROPA:

Powszechnie uważa się, że projekt europejski wynikał z chęci zapobieżenia kolejnej wojnie na kontynencie i oparciu się komunistycznemu wrogowi ze Wschodu. Były to czynniki, które oczywiście legły częściowo u podstaw tego projektu i oczywiście potem, bardzo ten projekt wspierały. Ale innym czynnikiem, który stał się celem projektu europejskiego, po okresie odprężenia USA-ZSRR w latach 70-tych XX wieku, był projekt idei „imperium europejskiego”, czyli innej formy uzyskania pozycji imperialnej przez kilka starych mocarstw europejskich które po utracie swoich kolonii i utracie znaczenia globalnego po drugiej wojnie światowej i w kolejnych 20 latach po jej zakończeniu, chciały znaleźć alternatywny sposób odzyskania swoich globalnych pozycji. Idea rozwoju „imperium” zaczęła realizować się w pełni w latach 90-tych poprzez rozszerzenie (już wtedy Unii Europejskiej) o kraje Europy Środkowej i potem projekcie dalszego rozszerzania Unii o Turcję, Bałkany, a nawet kraje strefy postsowieckiej. Zdobywanie terytoriów, ludności, rynków zbytu i rozszerzanie się oddziaływania całego

projektu cywilizacyjnego Europy Zachodniej był odtąd podstawowym celem projektu europejskiego, który zapewniał mu powód do dalszego istnienia. Było to oczywiście możliwe wyłączne w otoczeniu zorganizowanym i chronionym przez globalną dominację USA. Innym szczególnym aspektem projektu europejskiego po roku 1990 jest nieproporcjonalny w stosunku do innych państw Unii, wzrost znaczenia Niemiec w ramach wspólnoty, wynikający ze ich zjednoczenia, uzyskania wielkiego zaplecza gospodarczego w nowych członkach Unii, na wschodzie oraz wynikający ze słabnięcia Francji i wycofania się ostatecznie Wielkiej Brytanii. Również wprowadzenie europejskiej waluty, w połączeniu ze szczytową produktywnością gospodarki Niemiec w XIX wieku, powoduje uzależnienie i pauperyzację większości pozostałych krajów Unii (szczególnie całego południa) od i w stosunku do Niemiec.

Jak już wspomniałem, projekt europejski związany jest ściśle z USA i porządkiem światowym, jaki są one w stanie zachować. W związku z faktem, że ten porządek upada, projekt europejski doznaje 6-ciu podstawowych ograniczeń/problemów swojego rozwoju, a więc w dłuższej perspektywie również swojej egzystencji, w formie podobnej do obecnej.

  1. Unia nie ma się gdzie rozszerzać (veto Rosji, inna droga Turcji), co zasadniczo wyczerpuje typowe możliwości rozwoju tego projektu w formie „imperium”

  2. Unia powinna się federalizować, ale nie jest w stanie przeprowadzić tego traktatowo, więc robi to metodami, które raczej doprowadzą ją do wewnętrznego konfliktu i być może jej zmniejszenia lub nawet rozpadu.

  3. Unia dąży (jest zmuszona niesterownością organizacji) do niedemokratycznej formy rządów, co podobnie jak w przypadku próby nietraktatowej federalizacji, doprowadzi ją do wewnętrznego konfliktu.

  4. Unia jest coraz bardziej niekonkurencyjna gospodarczo (fiasko agendy Lizbońskiej) w świecie i niezrównoważona gospodarczo wewnątrz wspólnoty, gdyż Niemcy celowo, ale również samoistnie, dominują i eksploatują organizm Unii poprzez najwyższą produktywność i wspólną walutę.

  5. W świetle wycofywania się USA z Europy, projekt europejski jest militarnie praktycznie bezbronny. Wspólne, europejskie siły zbrojne wydają się nierealne ze względu na konflikt celów i konflikt interesów narodowych, a próba przekazania przez USA roli czynnika bezpieczeństwa w Europie Niemcom, dodatkowo czyni to mało realnym i wprowadza napięcie w tej dziedzinie.

  6. Unia umiera demograficznie, a z drugiej strony skończyła się akceptacja narodów dla masowej imigracji. To nierozwiązywalny problem. Żadne państwo, a szczególnie imperium nie ma szans ostać się przy takiej demografii.

Każdy z tych problemów zagraża w dłuższej perspektywie istnieniu Unii, jaką znamy, a już wszystkich sześć problemów, powoduje sytuację niemal nie do rozwiązania. Unia ponadto, nie wydaje się, jakby miała pomysł, wolę i możliwość rozwiązać którykolwiek z nich. Jednym, forsowanym obecnie, wielkim projektem wspólnotowym jest ‘Fit For 55’, który jest de facto:

- metodą nietraktatowej federalizacji i zmiany wewnętrznego układu sił
- próbą nałożenia na świat podatku ekologicznego, w zamian za dostęp do europejskiego rynku i
- próbą uzyskania przewagi w sferze energetyki ekologicznej.

Projekt ten jednak faworyzuje kraje rozwinięte w ramach Unii, obniża konkurencyjność całej gospodarki europejskiej w stosunku do świata, forsuje niemiecki pomysł na utrzymanie swojej dominacji gospodarczej w ramach Unii i wątpliwe jest również, aby FF55 wprowadził jakikolwiek element nowej, trwałej przewagi gospodarczej Unii w stosunku do gigantów światowej gospodarki. Projekt ten zubaża również ludność Unii, a szczególnie resztki jej klasy średniej. Niektórzy to zubożenie ideologicznie akceptują, ale inni nie i jest to kolejny krok do uzyskania momentu, w którym cały powojenny kontrakt społeczny między państwem, a społeczeństwem, w świecie Zachodu, może zostać podważony i doprowadzić do jakiejś formy społecznej rewolucji. Byłby to wtedy problem numer ....siedem.

SCENARIUSZE (NAJWAŻNIEJSZY FRAGMENT TEKSTU):

Historię najbliżej dekady lud dwóch wyznaczy dalsze walenie się opisanego na wstępie porządku świata i tworzenie się nowego. Jego główną osią będzie rywalizacja USA i Chin. USA będą starały się utrzymać jak najdłużej swoją dominację, zaś Chiny będą starały się ją ostatecznie podważyć, co pociągnie potem za sobą efekt domina. Ani USA, ani Chiny nie wykluczają użycia bezpośredniej projekcji siły w celu rozstrzygnięcia tej rywalizacji. Kinetyczny konflikt między USA i Chinami może odbyć się z zasadzie tylko na Zachodnim Pacyfiku. USA skutecznie budują system sojuszy otaczających Chiny (ostatnio z Australią – ANKUS), wyposażając sojuszników w środki, które mogą posłużyć zablokowaniu Chin i doprowadzeniu ich do upadku lub wygrania z nimi konfliktu morskiego na tym obszarze. I tu uwaga: Rosja i jej postawa będzie decydująca dla możliwości pokonania China przez USA. Bez udziału lub przyzwolenia Rosji, Chin nie da się zablokować na morzu, ani pozbawić dostaw niezbędnych surowców lądem. Rosja wyrasta tu na podstawowego gracza o nowy porządek świata, pomimo swoich ograniczonych zasobów. Są więc możliwe generalnie dwa scenariusze:

- Rosja przystaje do USA lub tylko pozostaje neutralna, ale cena za to będzie wysoka lub bardzo wysoka, a elementem tej ceny może być wciągnięcie Rosji do decydowania o Europie, neutralizacja podmiotowości pasa buforowego w Europie Środkowej (między innymi Polski) aż do demilitaryzacji i ograniczeń gospodarczych włącznie.

- Rosja staje się sojusznikiem Chin, a wtedy Polska staje się po prostu (starym zwyczajem) potencjalnym polem bitewnym kolejnej wojny Zachodu z Rosją i Chinami.

Pierwszy scenariusz wydaje się jednak bardziej prawdopodobny, gdyż Rosja nie ma szans na trwały, podmiotowy sojusz z Chinami i to nawet po ich zwycięstwie nad USA, ma za to historycznie akceptowane i sprawdzone narzędzia współpracy z Zachodem, oczywiście zawsze kosztem Polski. Ostatecznie też, w sytuacji rozpadu Rosji, macierzą tego państwa jest styk Europy i Azji, a nie daleki Wschód, którego nie jest w stanie ani zasiedlić, ani obronić (dlatego kiedyś zrezygnowała z Alaski). Pamiętajmy również, że w obu ostatnich Wojnach Światowych Rosja – bez względu na ustrój polityczny – była sojusznikiem USA.

WNIOSKI:
POLSKA POLITYKA ZAGRANICZNA 2021, KRYZYS BIAŁORUSKI

Polityka zagraniczna państwa polskiego wynika obecnie wprost z mentalności, braku szerszej wizji geopolitycznej i znacznej niekompetencji części polskiej elity, która Polską obecnie rządzi. Można ją streścić w określeniu „nadąsanego izolacjonizmu”.

Działania „kryzysotwórcze” Rosji i Białorusi mają zapewne wiele celów, które da się przez te działania zrealizować (np. uznanie reżimu Łukaszenki, faktyczne uruchomienie NordStream2, uderzenie na Ukrainę lub wreszcie trwałe rozmieszczenie wojsk rosyjskich na Białorusi) lub celów, których realizację da się przygotować poprzez kryzys imigracyjny na polskiej granicy.

W świetle poprzednich rozważań jednak, celem tym z pewnością jest pogłębienie podmiotowości Państwa Polskiego i szerzej, całej strefy buforowej między Rosją, a Niemcami. Białoruś i ukryta za nią Rosja, doprowadzają w ten sposób do kryzysu, który ewidentnie dotyczy Polski i krajów bałtyckich, ale rozwiązanie tego kryzysu nastąpi między Niemcami, a Rosją, z pominięciem państw, których ten kryzys dotyczy. Ma to utrwalić podmiotową pozycję np. Polski, opinię kraju kłopotliwego, nie posiadającego realnych sojuszników i zagrażającego pokojowi i szerokiemu porozumieniu w Europie – ergo: Europy z Rosją. Rosja zaś chce w ten sposób na trwałe zająć pozycję współdecydenta o europejskich sprawach, bez której żaden większy europejski projekt się nie wydarzy. Inna sprawa, że byłby to powrót do roli, jaką Rosja miała w Europie przez ostatnich 250 lat (z pominięciem dwudziestolecia międzywojennego i ostatnich 30-stu lat), ale zawsze, gdy taką rolę miała, na mapie Europy nie było Polski. Dlatego też ewentualny sojusz Rosji z USA przeciw Chinom może zawierać poświęcenie Europy Środkowej, a obecny kryzys przygotowuje ten scenariusz. Z ostatniej chwili: Kanclerz Niemiec rozmawiała telefonicznie o sytuacji na polskiej granicy z prezydentem Rosji. Bez komentarza.

HASŁA KOŃCOWE:
Z perspektywy regionu europejskiego istnieją trzy możliwości geostrategiczne:

  1. Polska może być z Rosją przeciwko Niemcom

  2. Polska może być z Niemcami przeciwko Rosji

    I uwaga: To, że nie wystąpi jedna z tych dwóch możliwości nie powoduje, że Polska nie jest ani z Rosją, ani z Niemcami, tylko że realizowana jest wtedy w praktyce możliwość:

  3. Rosja i Niemcy są przeciwko Polsce

...co doprowadza do jakiejś formy ograniczenia lub likwidacji państwa polskiego.

Polska teoretycznie wybrała bycie z Niemcami i to w bardzo korzystnej formie, gdy Niemcy ciągle obudowane są Unią i wydaje się to jedynym racjonalnym wyborem geostrategicznym

page5image5145920 page5image5147840

dla Polski. Jednak, aby ten scenariusz dał długofalowy sukces, Polska musi być znacznie bardziej zakotwiczona w Niemczech, powinna mieć z Niemcami bardzo dobre i silne relacje, ale powinna mieć również poprawne relacje z Rosją, mieć realne wpływy w strefie postsowieckiej oraz oczywiście realną siłę militarną. Dwa pierwsze postulaty, pod obecnym przywództwem, wydają się niemożliwe do realizacji, a o trzecim na razie się tylko mówi...

Ustroń, 11.11.2021


Kategorie: _blog, polityka


Słowa kluczowe: olek, sdp, polityka, polska


Pliki


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
10 listopada 2021 (środa), 13:23:23

Samochody w mieście

Przeanalizowałem dziś hasło:


Miasto dla mieszkańców
a nie samochodów!

Tyle, że jest o fałszywy dylemat, bo przecież samochody nie są podmiotami, ale przedmiotami które służą miezkańcom.


Kategorie: _blog, polityka, ekologia


Słowa kluczowe: triggo, ekologia, lewactwo, hasła na murach


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
6 października 2021 (środa), 13:09:09

Czas zmian: jesień 2019 - jesień 2021

Co się zmieniło od jesieni 2019, czyli przez dwa lata?

#1. Rządzący w krajach zachodu uwolnili się z pozostałości demokratycznych ograniczeń i rządzą jak chcą mając gdzieś opinię znaczącej części obywateli. Chcieli tego, tak zazdrościli Putinowi, tak zachwyceni byli rządami w Chinach i wygląda na to, że już to mają, choć jakiś opór gdzieś się jeszcze pojawia.

#2. Powszechna głupota objawiła się poprzez powszechną wiarę w rzeczy nieracjonalne, słabo uargumentowane, ale powszechnie powtarzane przez silne media.

#3. Pojawił się powszechny strach przed śmiercią, cierpieniem czy tylko pogorszeniem statutu życia. Mało kto godzi się z tym, że umrze, mało kto planuje swoje życie do śmierci, a jeszcze mniej myśli o tym co po śmierci.

#4. Ekonomia trzeszczy bo jeżeli wierzyć w te liczby opisujące budżety państw to wszystko może się w każdej chwili rozwalić, gdy okaże się, że to co nazywamy pieniądzem nie ma żadnej wartości. Ale póki co niektórzy z rządzących próbują tym jeszcze sterować.

#5. Zapanowała powszechna zgodna na grzebanie w ludzkim DNA, i to nawet nie gdzieś tam w laboratoriach tylko tak na masową skalę, na wszystkich lub prawie wszystkich, zapanowała zgoda na transhumanizm, który zaczął być praktykowany poprzez masowe szczypanie się preparatami.

#6. Coś z pieniędzmi - …. ale to jeszcze nie jest aż tak widoczne, bo póki co zmienił się tylko na wygodniejszy system prowadzenia rozliczeń. Zamiast używania gotówki, lub zastępujących ją symboli przenoszących wartość (np. banknoty) każdy mieszkaniec zachodu, a wschodu pewnie też ma już w konto w banku, który honoruje jest rozliczenia gdy tylko ten się wiarygodnie zautoryzuje u sprzedawcy a sposobiem autoryzacji jest jakaś coraz bardziej biomedyczna elektronika.

#7. …. lista jest otwarta, będę korygował, będę dopisywał...


Kategorie: _blog, obserwartor, polityka


Słowa kluczowe: zmiany, ekonomia, polityka, pandemia, demokracja


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
28 września 2021 (wtorek), 16:11:11

Sytuacja strategiczna Polski - wg Olka

Tak sobie to publikuje, bo ważne to jest. Olek napisał to w Wordzie, jest to w załączniku. No i ważna jest data - koniec lata 2021.

 

 

SYTUACJA STRATEGICZNA POLSKI

Olek M. (SDP),  późne lato 2021

Według rosyjskich strategów Polska jest w pełni zależna od „układu amerykańskiego” i jest niezdolna do samodzielnego działania. Dalekosiężnie, Polska ma dla nich nie stanowić żadnego ośrodka decyzyjnego lub nawet rozpłynąć się w innych strukturach.

Wielkim sukcesem Polski, w ostatnich trzydziestu latach, było wejście w struktur NATO i EU, co dało Polsce nieznane w przeszłości korzyści modernizacyjne (w większości już skonsumowane) i stan wysokiego bezpieczeństwa narodowego, lecz równocześnie spowodowało uśpienie lub nawet zanik myślenia strategicznego elit politycznych i decyzyjnych w Polsce.

Wydaje się, że symbolicznie:

- połowa elit politycznych i połowa społeczeństwa polskiego wyznaje nieśmiertelność i prymat pełnej niepodległości Państwa Polskiego i opiera utrzymanie tego stanu na bezkrytycznym zakotwiczeniu w Stanach Zjednoczonych, jako gwaranta tej idei (OPCJA ATLANTYCKA)

- druga połowa elit politycznych i druga połowa społeczeństwa akceptuje stopniowe rezygnowanie Polski z suwerenności Państwowej w zamian za dalszą modernizację i zapewnienie bezpieczeństwa narodowego (OPCJA EUROPEJSKA)

Wydaje się też, że obie opcje, w swojej czystej postaci nie zapewnią Polsce ani dalszej modernizacji, ani bezpieczeństwa.

  1. OPCJA ATLANTYCKA – Z powodów oczywistych, opcja ta ma niewielki potencjał modernizacyjny, a w dziedzinie zapewnienia Polsce bezpieczeństwa zaczyna być praktycznie nieaktualna, a jej nieaktualność będzie narastać w czasie, z możliwością jej raptownej zapaści, w przypadku zdarzeń, które skokowo obniżą Amerykańską wiarygodność, w światowym układzie sił.
  2. OPCJA EUROPEJSKA – Obecnie zapewnia ciągle znaczne możliwości modernizacyjne, ale nie posiada praktycznie żadnej siły sprawczej w dziedzinie bezpieczeństwa narodowego. Ponadto w przypadku opcji europejskiej istnieją dwa scenariusze, przy czym oba są dla Polski niebezpieczne:

2.1. Scenariusz pierwszy – EU przekształca się w federację i buduje realny ośrodek mocarstwowej siły (ze stricte europejską armią, włącznie) - W tym scenariuszu, są znowu dwie opcje:

2.1.1. opcja pierwsza to pozostanie Polski poza tym tworem, co grozi jej marginalizacją lub unicestwieniem.

2.1.2. w opcji drugiej zaś Polska staje się częścią Federalnej Europy, ale zostaje w niej ustawiona znacznie poniżej swojego realnego potencjału i zmuszana jest do akceptowania dyktatu ekonomicznego i obcych wzorców społecznych, co w zestawieniu z unikalnymi aspiracjami narodu Polskiego, doprowadzi do konfliktu z centralą Federacji i destrukcyjny rozwód, co doprowadzi do sytuacji z poprzedniego punktu.

  • Scenariusz drugi – Rozpad obecnej UE – Spowoduje osłabienie impulsu modernizacyjnego dla Polski i całkowitą utratę bezpieczeństwa narodowego w chaosie Europy po-unijnej .

 

WNIOSKI:

Po krótkim, najlepszym w swoich dziejach okresie, Polska znajduje obecnie w zwrotnym punkcie swojej historii. Zabory, okupacja i komunizm nie odebrały narodowi Polskiemu pamięci swojej historycznej potęgi, ani aspiracji narodowych, przerwały za to, na okres całej nowoczesnej historii Europu, budowanie i utrzymywanie kultury strategicznej, a przede wszystkim kilkukrotnie fizycznie wyeliminowały polskie elity. Od roku 1990, Polska zyskała 30 lat modernizacji i straciła 30 lat budowania kultury strategicznej, własnych i niezależnych wpływów i realnych narzędzi do balansowania swojego otoczenia w wielobiegunowym świecie.

Szybka zmiana myślenia elit i w związku z tym szybkie nadrobienie straconego czasu, wydają się niemożliwe. Każdy z powyższych scenariuszy, co prawda w różnym stopniu, daje Polsce dalsze postępy modernizacyjne, ale każdy z nich niesie zagrożenie, z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa i sprawczości Polski, stosownej do jej potencjału i aspiracji Polaków.

Dlatego potrzebna jest natychmiastowa i absolutnie nieprzeciętna mobilizacja polskich elit politycznych w celu wypracowania nowej strategii dla państwa polskiego, która będzie realizowana długofalowo i ponad podziałami wewnętrznymi.

Niezbędne jest wytyczenie nowej, wielokierunkowej strategii dla Polski oraz głębokie zmiany w strukturach państwa, materiale urzędniczym, w służbach wywiadowczych i w dyplomacji, które dopiero wynikowo pozwolą na zbudowanie adekwatnych do nowej strategii, sił odporności państwa, jak i sił projektujących siłę państwa na zewnątrz, czyli zupełnie nowego typu polskich sił zbrojnych, znacznie różnych i znacznie mocniejszych, niż dzisiejsze.

Podsumowując, sytuacja jest przełomowa i groźna, gdyż możemy nie tylko tracić pęd modernizacyjny, który zapchnie nas na margines, możemy nie tylko utracić narodowe bezpieczeństwo, ale możemy – pozornie zachowując w jakimś stopniu dwa poprzednie – na tyle stracić sprawczość Polski i rozminąć się z potencjałem i aspiracjami narodu, że to ten element doprowadzi do samo-destrukcyjnych zachowań Polaków i utraty dotychczasowych osiągnięć lub nawet, w skrajnym przypadku, zagrożenia polskiej państwowości.

 

Do roboty!

 

 


Kategorie: _blog, polityka


Słowa kluczowe: polska, strategia, polityka, ue, unia europejska, nato, Olek, sdp, s.d.p.


Pliki


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
10 września 2021 (piątek), 20:09:09

Koniec z lewactwem

Od dziś będę się starał nie używać słowa lewactwo. Dlaczego? Używam go jako wytrych a mało kto rozumie co znaczy, i jak mi to wczoraj wykazała A. jest trudno definiowalne.

Zamiast tego, spróbuje dookreślić:

  • postawa konserwatywna, czasem zwana prawidową - bierze się z założenia, że dobrze to już było. Może dobrze to było w starożytności (tu wskazuje się na Rzym gdy jeszcze był republiką), na pewno dobrze to było w raju, jak go Pan Bóg stworzył, no a od tamtych czasów jest coraz gorzej, i gorzej, więc to co powinniśmy robić (i co jest istotą konserwatyzmu) to zachowywać i nie psuś. To nie przeszkadza robić odkryć, badać, tworzyć ale stare zasady były lepsze niż eksperymenty, które z reguły kończą się czegoś popsuciem.
  • postawa postępowa (i tu klei się, choć nie powinno się tego robić, określenie „lewicowa”) wychodzi z ewolucyjnego założenia, że wszystko się rozwija, od niebytu ku … - no właśnie do końca nie wiadomo, bo mało kto używa pojęcia doskonałości, ale ku lepszemu, bardziej skomplikowanemu, pełniejszemu, szczęśliwszemu. Problemy owszem są, ale ludzkość musi je pokonywać (samozbawienie) poprzed doskonaleni się, wdrażanie nowych idei, technologii a ostatnio to nawet próbę udoskonalenia własnych ciał (transhumanizm).
  • lewactwo które opisywałem jako dawanie sobie prawa do ingerowania w życie innych ludzi jest pojęciem słabym, bo każdy kierunek polityczny ingeruje w życie innych ludzi. Dlaczego tak? po prostu polityka to wpływanie na losy innych ludzi, więc niezależnie od postawy polityka polityk chce w życie innych zaingerować. Ale lewactwo bardzie! Czy tak? Raczej tak, bo lewactwo nie waha się zaingerować w wolność i własność podczas gdy konserwatyzm uważa te dwie wartości jako przyrodzone i jeżeli je narusza to stara się czynic to roztropnie.

No dobrze. To od dziś postępowość i konserwatyzm. Koniec z lewactwem.


Kategorie: _blog, polityka


Słowa kluczowe: lewactwo, konserwatyzm, postępowość, rozwój, polityka


Komentarze: (1)

wojtek, September 11, 2021 07:26 Skomentuj komentarz


Rafał P. na FB:

Ja muszę zaprotestować. Lewactwo to nie jest postępowość!!! To jest kierunek dokładnie odwrotny! Sam czasem nazywam postawy lewackie postępowymi, ale robię to z przymróżeniem oka. Nie przyszło by mi do głowy że ktoś może to potraktować powaźnie.

Postępowość kojarzy mi się z popychaniem świata do przodu, wymyślaniem nowych rzeczy. Niezbędne do tego są takie wartości jak wolność, własność, sprawiedliwość, odpowiedzalność, sumienność, pracowitość, moralność itp. Im więcej takich cech mamy, tym popychanie świata do przodu idzie sprawniej. Może jest coś nie tak z moim wyczuciem, ale wydaje mi się, że kierunek lewicowy jest dokładnie odwrotny. Nie jest nastawiony na rozwijanie świata, tylko zwijanie. (Jak się chwilowo nie da zwinąć, to przynajmniej "zero growth"). Nie postęp tylko cofanie. Nie budujmy nowych samolotów, opodatkujmy te co już są, to może ludzie przestaną nimi latać. Nie budujmy nowych aut, powiększmy strefy płatnego parkowania. Cofnijmy się trochę to w tym temacie a to w tamtym. Komuniści czasem żeby uzasadnić swoje pomysły odwoływali się właśnie do "wspólnoty plemiennej". Mówili że kiedyś to było dobrze jak była taka wspólnota. Ale potem ktoś wymyślił własność, ktoś inny wolność i świat ruszył z miejsca i teraz musimy jakioś do tego wrócić.

Z kolei konserwatyzm jest postępowy. W takim sensie że posuwa świat do przodu. I nie mówi że kiedyś było lepiej, tylko że kiedyś było gorzej, ale dzięki temu że choć było gorzej, (bo nie było aut, samolotów, internetu, laptopów), to wartości były dobre i dzięki tym wartościom zmieniliśmy świat gorszy w lepszy. Dlatego trzeba trzymać się tych samych wartości, bo skoro one działają, to z ich pomocą zmienimy ten świat jaki teraz mamy, w jeszcze lepszy.

Skomentuj notkę
10 września 2021 (piątek), 17:24:24

Państwo (v. 2021)

Chyba zmienia mi się myślenie o państwie

Definicja 2017:

Państwo - zorganizowana w jakiś sposób społeczność mieszkająca na danym terenie.

 

Definicja 2021:
Państwo - organizacja organizująca życie społeczności na określonym terenie.

Dopisek 2022:

Czy Państwo to terytorialny monopol przymusu i przemocy?


Kategorie: zabawa w słowa, fiki, polityka, _blog, fikisłowa, fikipedia


Słowa kluczowe: państwo, ustrój, królestwo, demokracja


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
W:2
23 sierpnia 2021 (poniedziałek), 11:08:08

Rozważanie o państwie, królestwie i Królestwie Bożym

Paweł z IPP mnie zainspirował i sobie zapisałem takie myśli:
- Czy Twoje państwo jest przez ciebie postrzegane jako aparat ucisku?
- A może Twoje państwo to "dobro wspólne”, które współtworzysz, które współorganizujesz, którego koszty w części ponosisz, ale jak z każdego dobra masz też swoje korzyści?
- Jak się czujesz widząc policjanta - pojawia się poczucie bezpieczeństwa czy zagrożenia?
- Co czujesz dostając nieoczekiwane pismo z urzędu?
- Jeżeli uczciwy obywatel boi się swojej władzy tzn. że ta władza postępuje względem obywateli nieuczciwie.
- Władza może się sprzeniewierzyć Bożemu mandatowi i realizować nieprawości oraz niesprawiedliwość (antyPiS).
- Pytanie osobiste: czy ja mam legimityzować każdą władzę czy tylko taką która realizuje Boży zamiar?
- Jeżeli władza w jakiś sposób daje bogactwo, rozdaje majątek to jest to sygnał, że jest to władza wg modelu Nimroda a nie Królestwa Bożego.

 


Kategorie: _blog, polityka, teologia / królestwo


Słowa kluczowe: królestwo boże, królestwo, ipp, państwo, władza, Nimrod


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
13 sierpnia 2021 (piątek), 13:08:08

Czy stacja TVN24 jest zagrożona?

TVN24 jest nadawany drogą satelitarną i reemitowany w sieciach kablowych i w internecie więc jako taki nie jest koncesjonowany, nie ma przydziału pasm ani częstotliwości i jako takiemu nie da się tej stacji przestać nadawać.

To, że macie ten kanał w swoich kablówkach wynika z faktu, że chcecie to od operatora kupić, a on kupuje to dla Was od nadawcy.

To, że możecie to oglądać wynika z tego, że ktoś ustawił antenę (Waszą albo operatora) na określonego satelitę i dopełnione zostały formlaności związane z płaceniem.

Nie ma więc żadnego zagrożenia dla istnienia tej stacji, podobnie jak dostępna jest i będzie stacja RT czy też Al-Dżazira.

Może więc zamiast walczyć ze słomianym chochołem, którego Wam ktoś podkłada (albo wiatrakiem, jak ten od Don Kichota) upomnijcie się o cenzurę na Fejsie, o wolność na YouTubie i swobodę routingu w sieciach IP bo ta też jest zagrożona.  No i o program Pospieszalskiego w TVP.


Kategorie: _blog, polityka / obserwator, obserwator, media


Słowa kluczowe: tvn24, cenzura, wolność słowa


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
31 lipca 2021 (sobota), 15:16:16

Pandemia to ...

Krótka opinia z jakiegoś komentarza na fejsie:

Plandemia to przykrywka do rewolucji marksistowskiej (nwo) i do ukrycia implozji systemu banku centralnego.

Jeszcze raz - co się dzieje: zmienia się porządek polityczny świata. Marksizm atakuje wszędzie, na zachodzie najbardziej to widać.

  1. Zmiany polityczne, gdyż demokracja zniknęła, choć dalej głównie na zachodzie zachowywane są pozory.
  2. Zmiany moralne - konserwatyzm jest eliminowany.
  3. Zmiany własności - manipulacje przy pieniądzu i podatkach.

Kategorie: _blog, pandemia, obserwator, polityka / obserwator


Słowa kluczowe: pandemia, nwo, nowy porządek świata


Komentarze: (1)

wojtek, July 31, 2021 15:42 Skomentuj komentarz


Ciekawe jest to, że wielu moich znajomych nie widzi, albo nie chce widzieć. albo widzi ale nie wierzy, w takie zjawiska:

- Fakt, że ludzie u realnej władzy realizują koncepcje marksistowskie albo neomarksistowskie. Mało kto nawet wie czym jest marksizm.

- że manipuluje się pieniądzem, który przestał już nawet być fiducjarrnym a jest "nie pieniądzem" (bo nie wiem jak nazwać te elektroniczne zapisy dające prawo a z majątkiem mające coraz mniej wspólnego)

- że w masmediach to już tylko emocjonalna manipulacja jest

- że nieco zmieniono system szkolnictwa i trzeźwe myślenie to już rzadkość, nie tylko u młodzieży ale też u takich, co jeszcze uczyli się w starych szkołach

- idee konserwatywne niezależnie czy dobre czy złe są niszczone, zastępowane pozytywnym postępowym postępem, który głosi, że możesz wszystko

Muszę te myśli porozwijać i jakoś ubrać ładnie w słowa.

Skomentuj notkę
21 lipca 2021 (środa), 11:54:54

Agresja instytucji Unii Europejskiej na Polskę

Koledze na fejsie napisałem tak:

 

Przemku - pozwolę sobie na krótki komentarz:

#1. Problem zasadniczy: co jest ważniejsze - prawo tworzone w Komisji Europejskiej czy Konstytucja RP odpowiedź jest prosta. Zawsze konstytucja, a dowodem na to jest to, że Lech Kaczyński podpisywał Traktach Lizboński na powstawie konstytucji. Na powstawie konstytucji wcześniej przeprowadzono referendum akcesyjne, które dało możliwość rządowi podpisania w 2004 traktatów.

Jeżeli Polska miała by kiedyś wyjść z Uni (czego nie życzę, ale tak już zrobiła Wielka Brytania) to z naszej strony dokona się to na podstawie konstytucji. Myślę, że to wystarczajacy dowód na to co było, jest i będzie ważniejsze.

#2. A teraz przypomnijmy sobie czym jest Unia Europejska. Ciągle nie jest superpaństwem tylko organizacją międzynarodową, do której Polska i inne kraje przystąpiły. Przystąpienie oznacza oddelegowanie do tej organizacji zarządzania pewnymi obszarami swojej suwerenności. Takim obszarem jest rynek medialny (znasz się na tym) i takim obszarem jest rybołóstwo. To, że nie mażesz w Polsce kupić żarowych żarówek jest decyzją Brukseli bo tak zdecydowaliśmy w referendum.

Ale na pewno Polska nie delegowała do Unii określenia czym jest małżeństwo i jak ma wyglądać ustrój polskich sądów. W tej dziedzinie obowiązuje konstytucja.

#3. W kontekście #2 to co dziś robi TSUE jest agresją tej instytucji międzynarodowej na suwerenność Polski. A to co robią niektórzy polscy politycy to zdrada stanu.

#4. A na koniec jeszcze Putin - bo godzenie się na tą agresję, a nawet popieranie jej jest rozbijaniem Unii Europejskiej, jest wsadzaniem w nią problemów, których tam nie było gdyż w zamierzeniu maił być to obszar swobodnej wymiany towarów, usług, kapitału oraz ludzi.

I tyle mojego komentarza. Może się przyda, a może nie.


Kategorie: _blog, unia, ue, polityka


Słowa kluczowe: unia, tsue, agresja, wojna, unia europeksja, konstytcja, traktat lizboński


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
7 lipca 2021 (środa), 20:15:15

Zamiast lekarstwa szczepionka

Dziwne, że na chorobę, zamiast lekarstwa szuka się szczepionki.

Można wyjaśnić to tym, że lekarstwo podaje się (a więc i sprzedaje) chorym, a chorują niektórzy zaś szczepi się wszystkich, a więc szczepionek kupuje się więcej.

Ale nie kupuję tego wyjaśnienia, mimo iż proste i łatwo wyjaśnić je chciwością, chęcią zysku, biznesem.

Nie kupuję bo wydaje mi się, iż ważniejsza jest zmiana zachowań społecznych i zmiany polityczne.

Faktem jest, że Komisja Europejska zakupiła od PH 2,5mld dawek, czyli dla każdego Europejczyka jeszcze 5 dawek, 5 serii. Mało kto o tym wie, mało kto przyjmuje tą wiedzę do wiadomości a przecież ten fakt pokazuje, że chodzi o zmiany zachowań, zmiamy polityczne, o zmiany ekonomiczne, które są nieodwracalne...

No i jeszcze coś - polaryzacja. Polaryzacja na tych, co są z systemem, i tych co się na te zmiany nie godzą. Jedni wierzą ludziom, co na czele systemu stoją, inni im nie wierzą. Ale żyć będą Ci co uwierzą Bogu.

Tyle przemyśleń spisanych przed snem. Bardzo niepoukładane dziś te moje myśli, ale zmęczony jestem.


Kategorie: _blog, polityka / obserwator, pandemia


Słowa kluczowe: szczepionka, pandemia


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
14 czerwca 2021 (poniedziałek), 20:03:03

Przemówienie premiera Wielkiej Brytani, Borysa Johnsona na posiedzenie globalnym Narodów Zjednoczonych

 Zachowuję.

PM speech to the UN General Assembly: 24 September 2019

Prime Minister Boris Johnson spoke to the UN General Assembly in New York.

Prime Minister's Office, 10 Downing Street

Mr President, Your Excellencies, Ladies and Gentlemen, faithful late night audience.

It is customary for the British Prime Minister to come to this United Nations and pledge to advance our values and defend our rules, the rules of a peaceful world.

From protecting freedom of navigation in the Gulf 

To persevering in the vital task of achieving a two-state solution to the conflict in the Middle East.

And of course I am proud to do all of these things.

But no-one can ignore a gathering force that is reshaping the future of every member of this Assembly.

There has been nothing like it in history When I think of the great scientific revolutions of the past - print, the steam engine, aviation, the atomic age - I think of new tools that we acquired but over which we - the human race - had the advantage, Which we controlled.

That is not necessarily the case in the digital age. You may keep secrets from your friends, from your parents, your children, your doctor – even your personal trainer – but it takes real effort to conceal your thoughts from Google. And if that is true today, in future there may be nowhere to hide.

Smart cities will pullulate with sensors, all joined together by the “internet of things”, bollards communing invisibly with lamp posts

So there is always a parking space for your electric car, so that no bin goes unemptied, no street unswept, and the urban environment is as antiseptic as a Zurich pharmacy.

But this technology could also be used to keep every citizen under round-the-clock surveillance.

A future Alexa will pretend to take orders.

But this Alexa will be watching you, Clucking her tongue and stamping her foot In the future, voice connectivity will be in every room and almost every object: your mattress will monitor your nightmares; your fridge will beep for more cheese, your front door will sweep wide the moment you approach, like some silent butler; your smart meter will go hustling - if its accord - for the cheapest electricity.

And every one of them minutely transcribing your every habit in tiny electronic shorthand, Stored not in their chips or their innards - nowhere you can find it, But in some great cloud of data that lours ever more oppressively over the human race A giant dark thundercloud waiting to burst And we have no control over how or when the precipitation will take place And every day that we tap on our phones or work on our ipads - as I see some of you doing now -We not only leave our indelible spoor in the ether

But we are ourselves becoming a resource Just as the carboniferous period created the indescribable wealth - leaf by decaying leaf - of hydrocarbons.

Data is the crude oil of the modern economy And we are now in an environment where We don’t know who should own these new oil fields We don’t always know who should have the rights or the title to these gushers of cash

And we don’t know who decides how to use that data Can these algorithms be trusted with our lives and hopes?

Should the machines - and only the machines - decide whether or not we are eligible for a mortgage or insurance Or what surgery or medicines we should receive?

Are we doomed to a cold and heartless future in which computer says yes - or computer says no With the grim finality of an emperor in the arena?

How do you plead with an algorithm? How do you get it to see the extenuating circumstances And how do we know that the machines have not been insidiously programmed to fool us or even to cheat us? We already use all kinds of messaging services that offer instant communication at minimal cost.

The same programmes, platforms, could also be designed for real-time censorship of every conversation, with offending words automatically deleted, indeed in some countries this happens today.

Digital authoritarianism is not, alas, the stuff of dystopian fantasy but of an emerging reality.

The reason I am giving this speech today is that the UK is one of the world’s tech leaders - and I believe governments have been simply caught unawares by the unintended consequences of the internet;

A scientific breakthrough more far-reaching in its everyday psychological impact than any other invention since Gutenberg

And when you consider how long it took for books to come into widespread circulation

The arrival of the internet is far bigger than print

It is bigger than the atomic age -

But it is like nuclear power in that it is capable of both good and harm - but of course it is not alone

As new technologies seem to race towards us from the far horizon

We strain our eyes as they come, to make out whether they are for good or bad - friends or foes?

AI - what will it mean?

Helpful robots washing and caring for an ageing population?

or pink eyed terminators sent back from the future to cull the human race?

What will synthetic biology stand for - restoring our livers and our eyes with miracle regeneration of the tissues, like some fantastic hangover cure?

Or will it bring terrifying limbless chickens to our tables.

Will nanotechnology help us to beat disease, or will it leave tiny robots to replicate in the crevices of our cells?

It is a trope as old as literature that any scientific advance is punished by the Gods

When Prometheus brought fire to mankind

In a tube of fennel, as you may remember, that Zeus punished him by chaining him to a tartarean crag while his liver was pecked out by an eagle

And every time his liver regrew the eagle came back and pecked it again

And this went on for ever - a bit like the experience of Brexit in the UK, if some of our parliamentarians had their way.

In fact it was standard poetic practice to curse the protos heuretes - the person responsible for any scientific or technical breakthrough

If only they had never invented the ship, then Jason would never have sailed to Colchis and all sorts of disasters would never have happened

And it is a deep human instinct to be wary of any kind of technical progress

In 1829 they thought the human frame would not withstand the speeds attained by Stephenson’s rocket

And there are today people today who are actually still anti-science.

A whole movement called the anti-Vaxxers, who refuse to acknowledge the evidence that vaccinations have eradicated smallpox

And who by their prejudices are actually endangering the very children they want to protect

And I totally reject this anti-scientific pessimism.

I am profoundly optimistic about the ability of new technology to serve as a liberator and remake the world wondrously and benignly,

indeed in countless respects technology is

already doing just that.

Today, nanotechnology - as I mentioned earlier - is revolutionising medicine by designing robots a fraction of the size of a red blood cell,

capable of swimming through our bodies, dispensing medicine and attacking malignant cells like some Star Wars armada

Neural interface technology is producing a new generation of cochlear implants,

allowing the gift of hearing to people who would not otherwise be able to hear the voices of their children.

A London technology company has worked out how to help the blind to navigate more freely with nothing more than an app on their smartphones -

New technologies, produced in Britain, helping the deaf to hear and the blind to see.

And we used to think that printing was something you did to run off a boarding card

Now a British company has used 3D printing to make an engine capable of blasting a rocket into space.

In African countries, millions of people without bank accounts can now transfer money using a simple app;

they can buy solar energy and leap in one transaction from no electricity to green power.

And new advances are making renewable energy ever cheaper, aiding our common struggle against climate change.

Our understanding of the natural world is being transformed by genome sequencing.

The discovery of the very essence of life itself

The secret genetic code that animates the spirit of every living being.

And allows medical breakthroughs the like of which we have never known.

Treatments tailored to the precise genetic makeup of the individual.

So far, we have discovered the secrets of less than 0.3 percent of complex life on the planet,

Think what we will achieve when – and it is a matter of when – we understand 1 or 2 percent, let alone 5 or 10 percent.

But how we design the emerging technologies behind these breakthroughs – and what values inform their design –will shape the future of humanity. That is my point to you tonight my friends, my Excellencies -

At stake is whether we bequeath an Orwellian world, designed for censorship, repression and control,

or a world of emancipation, debate and learning, where technology threatens famine and disease, but not our freedoms.

Seven decades ago, this General Assembly adopted the Universal Declaration of Human Rights with no dissenting voices,

uniting humanity for the first and perhaps only time behind one set of principles.

And our declaration - our joint declaration - upholds “freedom of opinion and expression”,

the “privacy” of “home or correspondence,”

and the right to “seek…and impart information and ideas”.

Unless we ensure that new technology reflects this spirit, I fear that our declaration will mean nothing and no longer hold.

So the mission of the United Kingdom and all who share our values must be to ensure that emerging technologies are designed from the outset for freedom, openness and pluralism,

with the right safeguards in place to protect our peoples.

Month by month, vital decisions are being taken in academic committees, company boardrooms and industry standards groups.

They are writing the rulebooks of the future, making ethical judgements, choosing what will or will not be rendered possible.

Together, we need to ensure that new advances reflect our values by design.

There is excellent work being done in the EU, the Commonwealth, and of course the UN,

which has a vital role in ensuring that no country is excluded from the wondrous benefits of this technology, and the industrial revolution it is bringing about.

But we must be still more ambitious.

We need to find the right balance between freedom and control; between innovation and regulation; between private enterprise and government oversight.

We must insist that the ethical judgements inherent in the design of new technology are transparent to all.

And we must make our voices heard more loudly in the standards bodies that write the rules.

Above all, we need to agree a common set of global principles to shape the norms and standards that will guide the development of emerging technology.

So - here’s the good news - I invite you next year to a summit in London, a wonderful city, where by the way it is not raining 94 per cent of the time, and where at one stage - when I was Mayor of London - we discovered that we had more Michelin starred restaurants even than Paris. The French somehow rapidly recovered - by a process that I wasn’t quite sure was entirely fair. But we still have by far, in the UK, by far the biggest tech sector - fintech, biotech, meditech, nanotech, green tech - every kind of tech - in London - the biggest tech sector anywhere in Europe, perhaps half a million people working in tech alone.

I hope you will come there, where we will seek to assemble the broadest possible coalition to take forward this vital task 
Building on all that the UK can contribute to this mission as a global leader in ethical and responsible technology.

If we master this challenge – and I have no doubt that we can – then we will not only safeguard our ideals, we will surmount the limits that once constrained humanity and conquer the perils that once ended so many lives.

Together, we can vanquish killer diseases, eliminate famine, protect the environment and transform our cities.

Success will depend, now as ever, on freedom, openness and pluralism, the formula that not only emancipates the human spirit, but releases the boundless ingenuity and inventiveness of mankind, and which, above all, the United Kingdom will strive to preserve and advance.

Excellencies, Ladies and Gentlemen, thank you for your kind attention.

 

 Komentarz PJO: "Głusi słyszą, ślepi widzą, mesyjasz nadchodzi". Warto więc znać proroctwa, rozumieć znaki, aby dobrze rozpoznać tego, kto przychodzi.

Poniżej kiepskie tłumaczenie z Google:

Panie Prezydencie, Wasze Ekscelencje, Szanowni Państwo, wierna wieczorna audiencja.

Jest zwyczajem, że brytyjski premier przyjeżdża do Organizacji Narodów Zjednoczonych i zobowiązuje się do propagowania naszych wartości i obrony naszych zasad, zasad pokojowego świata.

Od ochrony wolności żeglugi w Zatoce

Za wytrwanie w żywotnym zadaniu osiągnięcia dwupaństwowego rozwiązania konfliktu na Bliskim Wschodzie.

I oczywiście jestem dumny z robienia tych wszystkich rzeczy.

Ale nikt nie może zignorować gromadzącej się siły, która zmienia przyszłość każdego członka tego Zgromadzenia.

Nic takiego w historii nie było

Kiedy myślę o wielkich rewolucjach naukowych z przeszłości – druku, maszynie parowej, lotnictwie, epoce atomowej – myślę o nowych narzędziach, które zdobyliśmy, ale nad którymi my – rasa ludzka – mieliśmy przewagę,

Które kontrolowaliśmy.

Niekoniecznie tak jest w erze cyfrowej.

Możesz zachować tajemnice przed znajomymi, rodzicami, dziećmi, lekarzem, a nawet osobistym trenerem, ale ukrycie swoich myśli przed Google wymaga prawdziwego wysiłku.

A jeśli to prawda dzisiaj, w przyszłości może nie być gdzie się ukryć.

Inteligentne miasta będą przyciągać czujnikami, a wszystko połączone „internetem rzeczy”, słupki komunikujące się niewidocznie z latarniami

Więc zawsze jest miejsce parkingowe dla Twojego samochodu elektrycznego,

aby żaden kosz nie pozostał pusty, żadna ulica nie została zamieciona,

a środowisko miejskie jest tak antyseptyczne jak apteka w Zurychu.

Ale ta technologia może być również wykorzystana do utrzymania każdego obywatela pod całodobową obserwacją.

Przyszła Alexa będzie udawała, że ​​przyjmuje rozkazy.

Ale ta Alexa będzie cię obserwować,

Claskanie językiem i tupanie nogą

W przyszłości łączność głosowa będzie dostępna w każdym pomieszczeniu i prawie każdym obiekcie:

Twój materac będzie monitorował Twoje koszmary; Twoja lodówka zasygnalizuje więcej sera,

twoje drzwi frontowe otworzą się szeroko, gdy się zbliżysz, jak cichy lokaj; Twój inteligentny licznik zacznie rzucać się – jeśli to możliwe – o najtańszą energię elektryczną.

I każdy z nich drobiazgowo zapisuje każdy twój nawyk w malutkim elektronicznym stenogramie,

Przechowywany nie w ich chipsach ani w ich wnętrznościach - nigdzie ich nie znajdziesz,

Ale w jakiejś wielkiej chmurze danych, która coraz bardziej przygniatając ludzkość

Olbrzymia ciemna chmura burzowa

czekam na wybuch

I nie mamy kontroli nad tym, jak i kiedy nastąpią opady

I każdego dnia, kiedy stukamy w telefony lub pracujemy na naszych iPadach – tak jak niektórzy z was teraz to robią –

Nie tylko zostawiamy w eterze nasz niezmywalny ślad

Ale sami stajemy się zasobem

Kliknięcie po kliknięciu, dotknięcie po dotknięciu.

Tak jak okres karboński stworzył nieopisane bogactwo – liść przez gnijący liść – węglowodorów.

Dane to ropa naftowa współczesnej gospodarki

I jesteśmy teraz w środowisku, w którym

Nie wiemy, kto powinien posiadać te nowe pola naftowe

Nie zawsze wiemy, kto powinien mieć prawa lub tytuł do tych wylewów gotówki

I nie wiemy, kto decyduje, jak wykorzystać te dane

Czy można ufać tym algorytmom w naszym życiu i nadziejach?

Czy maszyny – i tylko maszyny – powinny decydować o tym, czy kwalifikujemy się do kredytu hipotecznego lub ubezpieczenia?

Albo jaką operację lub leki powinniśmy otrzymać?

Czy jesteśmy skazani na zimną i bezduszną przyszłość, w której komputer mówi tak - albo komputer mówi nie?

Z ponurą ostatecznością cesarza na arenie?

Jak błagasz algorytm? Jak to zrobić, aby zobaczyć okoliczności łagodzące?

A skąd wiemy, że maszyny nie zostały podstępnie zaprogramowane, aby nas oszukać, a nawet oszukać?

Korzystamy już z wszelkiego rodzaju usług przesyłania wiadomości, które oferują natychmiastową komunikację przy minimalnych kosztach.

Te same programy, platformy, mogą być również zaprojektowane do cenzurowania w czasie rzeczywistym każdej rozmowy, z automatycznym usuwaniem obraźliwych słów, co w niektórych krajach dzieje się dzisiaj.

Cyfrowy autorytaryzm nie jest, niestety, wytworem dystopijnej fantazji, ale wyłaniającej się rzeczywistości.

Powodem, dla którego wygłaszam dziś to przemówienie, jest to, że Wielka Brytania jest jednym ze światowych liderów technologii – i wierzę, że rządy zostały po prostu zaskoczone niezamierzonymi konsekwencjami Internetu;

Przełom naukowy o większym zasięgu w swoim codziennym oddziaływaniu psychologicznym niż jakikolwiek inny wynalazek od czasów Gutenberga

A jeśli weźmiesz pod uwagę, ile czasu zajęło książkom wejście do powszechnego obiegu

Pojawienie się internetu jest czymś znacznie większym niż druk

Jest większy niż wiek atomowy -

Ale jest jak energia jądrowa, ponieważ jest zdolna zarówno do dobra, jak i zła – ale oczywiście nie jest sama

Gdy z odległego horyzontu zdają się ścigać do nas nowe technologie

Wytężamy wzrok, gdy nadchodzą, aby stwierdzić, czy są dobre, czy złe - przyjaciele czy wrogowie?

AI - co to będzie oznaczać?

Pomocne roboty myjące i opiekujące się starzejącą się populacją?

czy różowoocy terminatorzy odesłani z przyszłości, by wybić rasę ludzką?

Czym będzie biologia syntetyczna - przywrócenie naszych wątroby i oczu z cudowną regeneracją tkanek, jak fantastyczne lekarstwo na kaca?

A może przyniesie na nasze stoły przerażające kurczaki bez kończyn.

Czy nanotechnologia pomoże nam pokonać choroby, czy pozostawi maleńkie roboty do replikacji w szczelinach naszych komórek?

Jest to trop tak stary jak literatura, że ​​każdy postęp naukowy jest karany przez Bogów

Kiedy Prometeusz przyniósł ludzkości ogień to

W tubie z koprem, jak być może pamiętasz, Zeus ukarał go, przykuwając do tatarskiej skały, podczas gdy jego wątrobę wydziobał orzeł

I za każdym razem, gdy jego wątroba odrastała, orzeł wracał i dziobał go ponownie

I trwało to w nieskończoność – trochę jak doświadczenie Brexitu w Wielkiej Brytanii, jeśli niektórzy z naszych parlamentarzystów postawili na swoim.

W rzeczywistości standardową praktyką poetycką było przeklinanie protos heuretes - osoby odpowiedzialnej za jakikolwiek przełom naukowy lub techniczny

Gdyby tylko nigdy nie wynaleźli statku, Jason nigdy nie popłynąłby do Kolchidy i nigdy nie wydarzyłyby się wszelkiego rodzaju katastrofy

Wystrzeganie się wszelkiego rodzaju postępu technicznego to głęboki ludzki instynkt

W 1829 roku myśleli, że ludzka sylwetka nie wytrzyma prędkości osiąganej przez rakietę Stephensona

A dzisiaj są ludzie, którzy w rzeczywistości nadal są antynauką.

Cały ruch zwany antyszczepionkowcami, którzy odmawiają uznania dowodów na to, że szczepienia wyeliminowały ospę

I którzy swoimi uprzedzeniami faktycznie narażają na niebezpieczeństwo te dzieci, które chcą chronić?

I całkowicie odrzucam ten antynaukowy pesymizm.

Jestem głęboko optymistyczny, jeśli chodzi o zdolność nowej technologii do służenia jako wyzwoliciel i cudownego i łagodnego przetworzenia świata,

rzeczywiście pod niezliczonymi względami technologia jest

już to robi.

Dziś nanotechnologia – jak wspomniałem wcześniej – rewolucjonizuje medycynę, projektując roboty o wielkości ułamka czerwonej krwinki,

zdolne do pływania przez nasze ciała, wydawania leków i atakowania złośliwych komórek, jak niektóre armady z Gwiezdnych Wojen

Technologia interfejsu neuronowego to produkcja nowej generacji implantów ślimakowych,

umożliwienie daru słyszenia ludziom, którzy inaczej nie byliby w stanie słyszeć głosów swoich dzieci.

Londyńska firma technologiczna opracowała, jak pomóc niewidomym w swobodniejszej nawigowaniu za pomocą aplikacji na smartfonie —

Nowe technologie, wyprodukowane w Wielkiej Brytanii, pomagają głuchym słyszeć i niewidomym widzieć.

Kiedyś myśleliśmy, że drukowanie to coś, co robi się, aby sprowadzić kartę pokładową

Teraz brytyjska firma wykorzystała druk 3D do stworzenia silnika zdolnego do wystrzelenia rakiety w kosmos.

W krajach afrykańskich miliony ludzi bez kont bankowych mogą teraz przesyłać pieniądze za pomocą prostej aplikacji;

mogą kupić energię słoneczną i przeskoczyć w jednej transakcji od braku prądu do zielonej energii.

A nowe postępy sprawiają, że energia odnawialna jest coraz tańsza, wspierając naszą wspólną walkę ze zmianami klimatycznymi.

Nasze rozumienie świata przyrody zmienia się dzięki sekwencjonowaniu genomu.

Odkrycie samej istoty życia

Tajny kod genetyczny, który ożywia ducha każdej żywej istoty.

I pozwala na przełomy medyczne, jakich nigdy nie znaliśmy.

Zabiegi dostosowane do precyzyjnego składu genetycznego osoby.

Do tej pory odkryliśmy sekrety mniej niż 0,3 proc. złożonego życia na planecie,

Zastanów się, co osiągniemy, kiedy – i to jest kwestia kiedy – zrozumiemy 1 lub 2 proc., nie mówiąc już o 5 lub 10 proc.

Ale sposób, w jaki projektujemy pojawiające się technologie stojące za tymi przełomowymi odkryciami – i jakie wartości wpływają na ich projektowanie – będzie kształtować przyszłość ludzkości. To jest mój punkt dla was dzisiaj, moi przyjaciele, moje Ekscelencje -

Stawką jest to, czy pozostawimy w spadku świat orwellowski, przeznaczony do cenzury, represji i kontroli,

lub świat emancypacji, debaty i nauki, w którym technologia zagraża głodowi i chorobom, ale nie naszym wolnościom.

Siedemdziesiąt lat temu Zgromadzenie Ogólne przyjęło Powszechną Deklarację Praw Człowieka bez głosów sprzeciwu,

jednocząc ludzkość po raz pierwszy i być może jedyny raz za jednym zestawem zasad.

A nasza deklaracja – nasza wspólna deklaracja – podtrzymuje „wolność opinii i wypowiedzi”,

„prywatność” „domu lub korespondencji”,

oraz prawo do „poszukiwania… i przekazywania informacji i pomysłów”.

Jeśli nie zapewnimy, że nowa technologia będzie odzwierciedlać tego ducha, obawiam się, że nasza deklaracja nic nie znaczy i przestanie obowiązywać.

Tak więc misją Wielkiej Brytanii i wszystkich, którzy podzielają nasze wartości, musi być zapewnienie, że powstające technologie są od początku projektowane z myślą o wolności, otwartości i pluralizmie.

z odpowiednimi zabezpieczeniami w celu ochrony naszych narodów.

Z miesiąca na miesiąc w komitetach akademickich, zarządach firm i branżowych grupach normalizacyjnych podejmowane są ważne decyzje.

Piszą księgi przepisów na przyszłość, dokonują osądów etycznych, wybierają, co stanie się możliwe, a co nie.

Razem musimy zadbać o to, aby nowe postępy odzwierciedlały nasze wartości już od samego początku.

W UE, Wspólnocie Narodów i oczywiście ONZ wykonuje się znakomitą pracę,

która odgrywa kluczową rolę w zapewnieniu, że żaden kraj nie zostanie wykluczony z cudownych korzyści płynących z tej technologii i rewolucji przemysłowej, którą ona powoduje.

Ale musimy być jeszcze bardziej ambitni.

Musimy znaleźć właściwą równowagę między wolnością a kontrolą; między innowacją a regulacją; między przedsiębiorstwem prywatnym a nadzorem rządowym.

Musimy nalegać, aby osądy etyczne nieodłącznie związane z projektowaniem nowej technologii były przejrzyste dla wszystkich.

I musimy sprawić, by nasze głosy były głośniej słyszane w organach normalizacyjnych, które piszą zasady.

Przede wszystkim musimy uzgodnić wspólny zestaw globalnych zasad, aby kształtować normy i standardy, które będą kierować rozwojem powstającej technologii.

A więc – oto dobra wiadomość – zapraszam w przyszłym roku na szczyt do Londynu, cudownego miasta, gdzie nawiasem mówiąc nie pada 94% czasu i gdzie na pewnym etapie – kiedy byłem burmistrzem Londynu – odkryliśmy, że mamy więcej restauracji z gwiazdkami Michelin, nawet niż w Paryżu. Francuzi jakoś szybko doszli do siebie - w procesie, który nie był do końca sprawiedliwy. Ale nadal mamy zdecydowanie największy sektor technologiczny w Wielkiej Brytanii - fintech, biotechnologia, meditech, nanotechnologia, zielona technologia - każdy rodzaj technologii - w Londynie - największy sektor technologiczny w Europie, może pół miliona ludzi pracuje sam w technologii.

Mam nadzieję, że przyjedziesz tam, gdzie będziemy dążyć do zebrania jak najszerszej koalicji, aby wykonać to ważne zadanie

Opierając się na wszystkim, co Wielka Brytania może przyczynić się do tej misji jako światowy lider w dziedzinie etycznej i odpowiedzialnej technologii.

Jeśli sprostamy temu wyzwaniu – a nie mam wątpliwości, że możemy – wtedy nie tylko będziemy chronić nasze ideały,

pokonamy ograniczenia, które kiedyś ograniczały ludzkość i pokonamy niebezpieczeństwa, które kiedyś zakończyły tak wiele istnień.

Razem możemy pokonać zabójcze choroby, wyeliminować głód,

chronić środowisko i przekształcać nasze miasta.

Sukces będzie zależał, jak zawsze, od wolności, otwartości i pluralizmu,

formuła, która nie tylko emancypuje ludzkiego ducha, ale uwalnia bezgraniczną pomysłowość i inwencję ludzkości,

i które przede wszystkim Wielka Brytania będzie dążyć do zachowania i rozwoju.

Ekscelencje, Szanowni Państwo, dziękujemy za życzliwą uwagę.

Opublikowano 25 września 2019

 


Kategorie: polityka, _blog, polityka / obserwator, obserwator, znaki czasu


Słowa kluczowe: onz, borys johnson


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
9 czerwca 2021 (środa), 13:36:36

Przemówienie ministra Ławrowa (VI '2021)

Zachowuję bo warto będzie za 3 lata (o ile będzie coś za 3 lata) przeczytać.

Przemówienie ministra Ławrowa, lato 2021

Żródło: https://poland.mid.ru 

 

Przemówienie Ministra Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej Siergieja Ławrowa na międzynarodowym forum „Czytania Primakowskie” w trybie wideokonferencji, Moskwa, 9 czerwca 2021 r.


Szanowni Państwo!

Przyjaciele!

Witam wszystkich uczestników forum – przedstawicieli rosyjskiego i zagranicznego środowiska ekspertów i politologów. Na obecnym etapie niezbędny jest dialog na temat wszystkich kwestii „wszechświata”.

Wykłady te są nierozerwalnie związane z intelektualną spuścizną wielkiego męża stanu Jewgienija Primakowa. To właśnie wtedy, gdy był ministrem spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej, określono zasady współczesnej polityki zagranicznej naszego kraju – samodzielność, pragmatyzm, wielowektorowość, poszanowanie prawa międzynarodowego, otwartość na współpracę ze wszystkimi, którzy są gotowi współpracować na zasadzie równouprawnienia i wzajemnego szacunku. Zasady te legły u podstaw Koncepcji Polityki Zagranicznej Federacji Rosyjskiej, która została przyjęta w 2000 roku po wyborze Władimira Putina na Prezydenta Rosji, a następnie była modyfikowana. Teraz obowiązuje jej wersja z 2016 roku. Ale wszystkie te wymienione przeze mnie zasady, które zostały sformułowane przez akademika Jewgienija Primakowa, zachowują swoją ciągłość.

Dla Rosji ważną zaletą jest to, że zasady te pozwalają nam zapewnić przewidywalność i stabilność naszej polityki zagranicznej. Jest to szczególnie ważne w warunkach, w których cały globalny system przechodzi przez wysoce sprzeczny etap swojego rozwoju i znajduje się w stanie zwiększonej turbulencji. Ale jak mówi chińska mądrość, obecny moment otwiera przed nami wielkie możliwości, z których należy skorzystać dla dobra rozwoju współpracy w interesach wszystkich narodów świata. Obserwujemy umacnianie się pozytywnych tendencji. Przede wszystkim wymieniłbym tutaj wzmocnienie nowych ośrodków wpływów gospodarczych i politycznych oraz ogólną demokratyzację stosunków międzypaństwowych. Proces ten, nawiasem mówiąc, został „przewidziany” już w połowie lat 90-tych przez Jewgienija Primakowa w jego koncepcji kształtowania się świata wielobiegunowego.

Rosja będzie aktywnie przyczyniać się do kontynuacji pokojowych zmian w kierunku policentryczności, opartym na zbiorowym przywództwie wiodących państw w rozwiązywaniu globalnych problemów. Jesteśmy jednak realistami i nie możemy ignorować upartej, powiedziałbym nawet agresywnej niechęci naszych zachodnich kolegów do uznania tej obiektywnej rzeczywistości taką, jaka ona jest. Nie możemy ignorować dążenia zbiorowego Zachodu, aby zapewnić sobie bez względu na wszystko uprzywilejowaną pozycję na arenie światowej. Wskaźnikiem stanu umysłów w wiodących krajach Zachodu będzie wynik nadchodzących szczytów G7, NATO i formatu USA-UE.

Nie tylko Rosja, ale i wiele innych państw styka się z faktem, że przedstawiciele Zachodu nie są gotowi na uczciwy dialog oparty na faktach, wolą działać w duchu „highly likely”. Przykładów takiego podejścia jest mnóstwo. To z pewnością podważa zaufanie do samej idei dialogu jako sposobu rozwiązywania różnic zdań i osłabia możliwości dyplomacji jako głównego narzędzia polityki zagranicznej.

Tym bardziej irracjonalny, pozbawiony perspektyw wydaje się zapał, z jakim zachodni koledzy podjęli się szerzenia niechlubnej koncepcji „ładu światowego opartego na zasadach”. Zasady są zawsze potrzebne. Przypominam, że Karta Narodów Zjednoczonych jest również zbiorem zasad, ale zasady te są powszechnie akceptowane, zostały uzgodnione przez wszystkich członków społeczności międzynarodowej i nikt ich nie kwestionuje. Nazywają się one prawo międzynarodowe. Karta Narodów Zjednoczonych jest główną częścią prawa międzynarodowego, jego fundamentem. Nasi zachodni koledzy, unikając używania terminu „prawo międzynarodowe” i używając wyrażenia „ład światowy oparty na zasadach”, mają na myśli coś zupełnie innego: opracowanie w zachodnio-centrycznych formatach pewnych koncepcji i podejść, które są następnie prezentowane jako ideał multilateralizmu, prawda w ostatniej instancji. Takie działania podejmowane są w dziedzinie broni chemicznej, dziennikarstwa, cyberbezpieczeństwa i międzynarodowego prawa humanitarnego. Istnieją uniwersalne organizacje zajmujące się wszystkimi tymi kwestiami, ale nasi koledzy, głównie w Unii Europejskiej, a także w Stanach Zjednoczonych, chcą promować swoją koncepcję w każdym z tych kierunków. Nie ma jasnej odpowiedzi, dlaczego nie powinno się tego robić w najwyższej strukturze multilateralizmu – ONZ. Rozumiemy, że o wiele trudniej jest promować własne inicjatywy i osiągać porozumienia w formacie uniwersalnym, gdzie są nie tylko „posłuszni” członkowie klubu zachodniego, ale także Rosja, Chiny, Indie, Brazylia i kraje afrykańskie. Zobaczymy, jak ta koncepcja „ładu światowego opartego na zasadach” znajdzie odbicie w wynikach już zapowiedzianych wydarzeń, w tym tzw. szczytu demokracji zapowiedzianego przez prezydenta USA Johna Bidena, a także inicjatyw w sferze multilateralizmu zapowiedzianych przez Prezydenta Francji Emmanuela Macrona i kilku innych przywódców.

Jestem przekonany, że nie możemy ignorować bezspornego faktu polegającego na tym, że obecny ład światowy jest wynikiem porozumień mocarstw, które zwyciężyły w II wojnie światowej. Rosja będzie sprzeciwiać się wszystkim, którzy chcą kwestionować wyniki tej wojny. Nie możemy i nie będziemy wtórować tym, którzy usiłują odwrócić naturalny bieg historii. Przy okazji, nie mamy ambicji supermocarstwa, niezależnie od tego, iż niektórzy przekonują siebie i wszystkich innych, że jest inaczej. Nie cechuje nas też ów mesjanistyczny zapał, z jakim nasi zachodni koledzy próbują rozprzestrzeniać na całą planetę swoją opartą na wartościach agendę „demokratyzacji”. Już dawno zrozumieliśmy, że narzucanie modeli rozwoju z zewnątrz nie prowadzi do niczego dobrego. Proszę popatrzeć na Bliski Wschód, Afrykę Północną, Libię, Jemen, Afganistan.

Specyfika obecnej chwili polega na tym, że pandemia koronawirusa znacznie przyspieszyła bieg wydarzeń, nie tylko nie rozwiązując istniejących problemów, lecz do tego stawiając nowe wyzwania. Mam na myśli ogólne spowolnienie gospodarcze, załamanie łańcuchów dostaw, rosnący nastrój izolacjonizmu i oportunizm geopolityczny. Jednocześnie to wspólne nieszczęście poprzez wszystkie te zaostrzające się problemy posłużyło również jako przypomnienie o bezprecedensowej współzależności wszystkich członków wspólnoty światowej. Nie da się „przeczekać w bezpiecznym porcie”. Będzie to prawdopodobnie jedna z głównych lekcji, jakie powinniśmy wyciągnąć.

Rosja opowiada się za współpracą ze wszystkimi, podkreślę ponownie, na zasadzie wzajemnego szacunku, równouprawnienia i poszukiwania równowagi interesów. Widzimy wewnętrzną wartość każdego partnera międzynarodowego, zarówno w sprawach dwustronnych, jak i w sferze wielostronnej. Cenimy sobie przyjaźń ze wszystkimi, którzy ją odwzajemniają i są gotowi do tego, aby poszukiwać uczciwych porozumień, a nie próbować pracować w oparciu o stawianie ultimatum i jednostronnych żądań.

Kwestie, które jesteśmy gotowi omawiać, obejmują praktycznie wszystkie aktualne sfery życia ludzkiego: bezpieczeństwo, handel, ochronę środowiska, klimatu, transformację cyfrową, sztuczną inteligencję i wiele innych.

Rosja promuje swoje podejście w Eurazji. Na zasadach, o których wspomniałem, funkcjonują Wspólnota Niepodległych Państw (WNP), Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ), Euroazjatycka Unia Gospodarcza (EUG) i Szanghajska Organizacja Współpracy (SOW). Stowarzyszenia te opierają się wyłącznie na zasadach dobrowolności, równouprawnienia i wspólnych korzyści. Nie ma w nich „przełożonych” i „podwładnych”. Wszystkie te organizacje pracują w celach twórczych i nie są skierowane przeciwko komukolwiek, a tym bardziej nie roszczą sobie prawa do szerzenia tzw. wąsko sformułowanych wartości na całej kuli ziemskiej, żądając ich przestrzegania od wszystkich państw bez wyjątku, jak to widzimy w szeregu innych struktur integracyjnych.

Jednym z naszych absolutnych priorytetów jest wzmocnienie wszechstronnej współpracy z Chinami. W tym roku obchodzimy 20. rocznicę podpisania wielkiego dwustronnego Traktatu o dobrym sąsiedztwie, przyjaźni i współpracy. W tym samym szeregu znajduje się również pogłębienie szczególnie uprzywilejowanego partnerstwa strategicznego z Indiami. Właśnie tak nazywa się to w dokumentach, które zostały przyjęte na najwyższym szczeblu. Rozszerzamy współpracę z członkami ASEAN oraz z innymi krajami regionu Azji i Pacyfiku. Czynimy to w nurcie jednoczącej filozofii leżącej u podstaw inicjatywy Prezydenta Rosji Władimira Putina, która ma sprzyjać tworzeniu Wielkiego Partnerstwa Euroazjatyckiego. Partnerstwo to jest otwarte dla wszystkich krajów naszego wspólnego kontynentu euroazjatyckiego bez wyjątku, przynależność do którego dramatycznie zwiększa przewagę porównawczą w niezwykle konkurencyjnym świecie dla wszystkich krajów euroazjatyckich, pod warunkiem, że będą one wykorzystywać te naturalne, podarowane przez Boga przewagi, a nie będą próbować rysować nowych linii podziału na kontynencie i pogłębiać starych.

Koncepcja, o której mówię, czyli „Wielkie Partnerstwo Euroazjatyckie”, jest zasadniczo popierana zarówno przez Chiny, jak i Indie. Jest ona bardzo ceniona w ramach SOW. Dyskutujemy o niej z krajami ASEAN. Jesteśmy otwarci na rozmowy z UE jako naturalnym sąsiadem na tym rozległym kontynencie.

Uważam, że takie platformy jak „Wykłady Primakowskie” są idealnymi miejscami do dyskusji na temat pomysłów, które pojawiają się w tym zakresie. Z pewnością mogą istnieć pewne alternatywne podejścia, ale chcemy, aby dyskusja była skierowana w stronę przyszłości w interesie wszystkich krajów tego ogromnego regionu.

Rosja będzie nadal aktywnie przyczyniać się do rozwiązywania konfliktów międzynarodowych. Pracujemy w Syrii, pomagamy przywrócić pokój po zatrzymaniu przez nas rozlewu krwi w Górskim Karabachu. Wnosimy aktywny wkład w międzynarodowe wysiłki na rzecz uregulowania konfliktu w Afganistanie, Libii, wokół Iranu, na Półwyspie Koreańskim i w wielu innych punktach zapalnych.

Mówię to nie po to, aby zwrócić uwagę na nasze osiągnięcia. Nie mamy kompleksu niższości (nie mamy też „kompleksu wyższości” w polityce światowej), ale zawsze jesteśmy gotowi pomóc potrzebującym. To jest nasza historyczna misja mająca swoje korzenie w wielowiekowej historii. Dlatego będziemy kontynuować pomoc, również w przypadku takich, na pierwszy rzut oka, nierozwiązywalnych problemów jak uregulowanie konfliktu na Bliskim Wschodzie. Aktywnie dążymy do możliwie jak najszybszego wznowienia prac Kwartetu międzynarodowych mediatorów i promujemy koncepcję zapewnienia bezpieczeństwa zbiorowego w Zatoce Perskiej. Jesteśmy otwarci na zorganizowanie spotkania pomiędzy przywódcami Izraela i Palestyny w Moskwie tak szybko, jak to możliwe. Z oczywistych względów musimy teraz poczekać na wyniki wewnętrznych procesów politycznych w Izraelu. Ale, niestety, nasze wielokrotne, wieloletnie przypomnienia, że nie można promować Koncepcji normalizacji stosunków między Izraelem a Arabami kosztem problemu palestyńskiego, zostały zignorowane. Uważam, że jest to jeden z najpoważniejszych problemów, który będzie się tylko pogłębiać.

Aktywnie popieramy osiągnięcie porozumienia, już w formacie wielostronnym, w ramach Organizacji Narodów Zjednoczonych, w zakresie zasad odpowiedzialnego zachowania w przestrzeni informacyjnej. Promujemy współpracę w walce z koronawirusem. Chciałbym podkreślić, że wbrew temu, co próbuje się nam przypisywać na Zachodzie, jesteśmy niezmiennie zainteresowani pragmatycznymi, wzajemnie korzystnymi stosunkami z każdym krajem, również z Zachodem – czy to ze Stanami Zjednoczonymi i ich sojusznikami w ramach NATO, czy też z Unią Europejską. Promujemy cały szereg inicjatyw mających na celu zapobieżenie całkowitej likwidacji porozumień i zrozumienia w sferze rozbrojenia, kontroli zbrojeń i nierozprzestrzeniania broni po tym, jak Amerykanie wyszli z wielu traktatów, takich jak traktat INF. Zaproponowaliśmy dobrowolne moratorium na ich wprowadzanie, przynajmniej w Europie. Pomimo zaproponowanych przez nas mechanizmów weryfikacji takiego moratorium Zachód w dalszym ciągu unika uczciwej rozmowy, podobnie jak kraje NATO od ponad dwóch lat puszczają mimo uszu nasze bardzo konkretne propozycje mające na celu deeskalację, zmniejszenie zagrożenia militarnego na całej linii styku między Rosją a Sojuszem Północnoatlantyckim.

Jesteśmy gotowi do współpracy z każdym partnerem, ale nie będzie to „gra do jednej bramki”. Ani sankcje, ani ultimatum nie nadają się do tego, aby próbować z nami rozmawiać i osiągać jakieś porozumienia.

Na zakończenie zacytuję Jewgienija Primakowa: „Silna Rosja nie powinna się dzisiaj kojarzyć z zagrożeniem dla stabilności świata. Tylko bezwładność myślenia może prowadzić do wniosku o niebezpieczeństwie płynącym z Rosji...”. Rosja nigdy nie odwróci się od swoich podstawowych wartości, pozostanie wierna swoim duchowym korzeniom i swojej stabilizującej roli w polityce międzynarodowej. Dlatego będziemy w dalszym ciągu robić wszystko, co konieczne, aby stanowczo, ale niekonfrontacyjnie promować nasze interesy narodowe i współpracować z jak najszerszym gronem państw. Jedyną rzeczą, którą podkreślę, jest to, że nie należy odbierać naszej gotowości do dialogu z jakimkolwiek partnerem jako słabości. Prezydent Rosji Władimir Putin w odpowiedzi na ultimatum Zachodu podkreślił niedawno, że sami będziemy określać „czerwone linie” w stosunkach z partnerami zagranicznymi, a przede wszystkim będziemy bronić naszych poglądów na ład światowy, na to, jak należy rozwijać stosunki międzynarodowe, w pełnej zgodności z zasadami i wartościami, które są zapisane nie w czyichś uzgodnionych w wąskim gronie dokumentach, ale w Karcie Narodów Zjednoczonych.

 

 

 


Kategorie: _blog, polityka, historia / polityka


Słowa kluczowe: onz, rosja, ukraina, wojna, Ławrow


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
3 maja 2021 (poniedziałek), 17:17:17

Podział jako NOP lub POP.

Podział to (nie)pożądany odczyn poszczepienny. Występuje po szczepieniu, zarówno u zaszczepionych jak i u niezaszczepionych.


Kategorie: _blog, polityka, pandemia


Słowa kluczowe: szczepienia


Komentarze: (1)

wojtek, July 1, 2021 17:35 Skomentuj komentarz


Szczepienia (i nieszczepienia) wywołują ciekawy efekty: (1) utwierdzenie się w swoich poglądach, przyjętych na wiarę od innych ludzi (i instytucji) i znaczne zmniejszenie tolerancji dla osób o poglądach innych. Nie ma się co dziwić - wszak dużo tu wiary, a bardzo, bardzo mało wiedzy. O zmianach w systemie immunologicznym jeszcze niewiele wiadomo, bo badania w trakcie.

Skomentuj notkę
23 kwietnia 2021 (piątek), 14:22:22

Dwa podejścia do umowy społecznej tworzącej państwo

Na ten temat wypowiadało się bardzo wielu filozofów, do Arystotelesa sięgać nie będę ale wskażę, że na dziś skrajnościami są dwa modele, nazwijmy je amerykański i francuski.

John Locke: Państwo powstało w wyniku umowy społecznej po to aby chronić nasze życie, wolności i własnoć. I to wszystko, a cokolwiek co państwo robi ponad to to uzurpacja.

Jan Jakub Rousseau: Państwo powstało w wyniku umowy społecznej do której wchodzimy całym swym życiem, a więc wraz ze całą swoją własnością. Przystępując do państwa godzimy się aby ogół rządził całym mną i moją własnością a moja wolność polega na tym, że jestem częścią ogółu, który rządzi. Państwa rozumianego po francusku nie ograniczają ani prawa Boże ani tradycja.

Dopisek - koncepcja trzecia:

Nimrod (wg Flawiusza) "stopniowo zaprowadził w państwie ustrój despotyczny; sądził bowiem, że jedynym sposobem oderwania ludzi od bojaźni Bożej jest całkowite uzależnienie ich życia i pomyślności od potęgi władcy". Moim zdaniem Nimrod miał ewidentnie motywacje diabelskie - wszak to szatan pierwszy miał pomysł, aby być na szczycie, tam gdzie Stwórca, oraz aby będąc na szczycie zniewalać innych.

Inspiracja:


Kategorie: _blog, polityka, filozofia


Słowa kluczowe: państwo, jan jakub Rousseau, John Locke, umowa społeczna, rewolucja, rewolucja francuska


Komentarze: (1)

PawPos, October 24, 2021 09:26 Skomentuj komentarz


Tak. 

Bardzo jasne kobcepcje

Skomentuj notkę
17 kwietnia 2021 (sobota), 11:27:27

Człowiek zaczipowany

Są na świecie filozofowie, których wpływ na rządzących jest spory. Jeden z nich napisał, że ...


Człowiek zaczipowany 
będzie człowiekiem szczęśliwszym.
(Klaus Schwaba)

I to właśnie jest realizowane. Jak się to ma do 13 rozdziału Objawienia, do znamienia bestii, i do tego słynnego 666 niech sobie każdy sprawdzi sam, o ile Księga Objawienia jest napisana dla niego, bo nie każdy powinien ją czytać.

Inspiracja: Wykład dostępny tu: https://youtu.be/ddUhrM6TJYQ 


Kategorie: _blog, polityka / obserwator, obserwartor


Słowa kluczowe: Klaus Schwaba, szkoła frankfurcka, 666, chipowanie, apokalipsa, ue, unia


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
14 kwietnia 2021 (środa), 13:06:06

Ambasador, Sławomir Mrożek

Zachowuję, bo warto.

PDF ze skanem z wydania - szukam tego w tekście ale w sieci nie widzę.

SuperCytaty:

Ludźmi rządzą namiętności, więc żeby rządzić ludźmi należy rządzić ich namiętnościami. Ponieważ namiętnościami najsilniejszymi są strach i nienawiść więc tylko taki taki rząd, który sprawia że obywatele boją się i nienawidzą jest rządem najbardziej demokratycznym. (…)

Co się tyczy strachu: pożyteczne jest kiedy obywatele boją się własnego rządu, ale nienawiść należy kierować na zzewnątrz. Potrzebne nam jest jakiś inny naród, jakieś inne państwo, żeby nasz naród mógł go nienawidzieć pod przewodnictwem naszego państwa.

(Sławomir Mrożek, Ambasador)

Mrozek Slawomir - AMBASADOR.PDF

Teatr Telewizji, Zapasiewicz i Kowalewski

 Teatr Polskiego Radia, Holoubek


Kategorie: _blog, polityka


Słowa kluczowe: znaki czasu, polityka


Pliki


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
20 marca 2021 (sobota), 14:49:49

Słowa psute przez pandemię

Mam wrażenie, że pojęcia: zachorowanie, zakażenie i pozytywny wynik testu stały się już synonimami. Na pewno dzieje się tak na poziomie komunikacji emocjonalnej, która zapanowała na świecie i która sprawia, że ludzie się boją. Dla tych jednak, którzy chcą myśleć trzeźwo przytoczę tu określenia tych pojęć (na szybko przygotowane przez PJO - thx):

  • pozytywny wynik testu PCR - badanie, które świadczy (w największym skrócie), że w materiale pobranym od pacjenta wykryto (wskazane przez producenta testu jako swoiste dla danego wirusa) fragmenty nici RNA.
    W reakcji qPCR (użytej w trakcie wykonywania testu) można dodatkowo oszacować ile tego materiału znajdowało się w próbce. Aby wynik był pozytywny wskazane jest odnalezienie co najmniej dwóch różnych fragmentów wskazanych przez producenta testu. Problem polega na tym, że fragmenty wskazane przez producenta wcale nie muszą być unikalne (swoiste) dla danego testu i to, że nie mamy pewności co do tego, czy pochodzą z ciała pacjenta, czy np. z zanieczyszczeń zewnętrznych (wymaz pobieramy z nosogardzieli, czyli z miejsca, gdzie filtrowane jest powietrze zasysane z zewanątrz), a reakcja PCR jest nadczuła.
  • zakażenie - to wniknięcie wirusa do komórki nosiciela i rozpoczęcie replikacji, czyli wyprodukowania przez komórki nosiciela kopii wirusów, które zostaną wydalone na zewnątrz zakażonej komórki. Jest to reakcja łańcuchowa. Nie musi być objawowa.
  • zachorowanie - to rozstrój organizmu spowodowany rozległym zakażeniem.

A dla uczniów Pana Jezusa mam przypomnienie, że "Bóg nie dał nam ducha tchórzostwa, ale (1) mocy i (2) miłości, i (3) trzeźwego myślenia więc nie wstydźmy się więc świadectwa Pana naszego Jezusa Chrystusa". A jak się już bawię w słowa to jeszcze podam określenie.

  • odwaga -  śmiała, świadoma postawa wobec niebezpieczeństwa (słownik PWN).
  • tchórzostwo - brak odwagi (słownik PWN).
  • moc - możliwość wykonania (wdrożenia w życie) własnych decyzji, czyli możliwość oddziaływania na świat.
  • miłość - decyzja o tym, aby kochanej osobie (albo kochanym osobom) czynić dobro.
  • trzeźwe myślenie - pozbawione emocji logiczne wnioskowanie z wykorzystaniem posiadanej wiedzy.

Kategorie: _blog, polityka / obserwator, pandemia


Słowa kluczowe: zakażenie, test pcr, wyniki testu pcr, zachorowanie, nowomowa


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
12 marca 2021 (piątek), 14:33:33

Doktryna hegemonii kulturowej Gramsciego

Zachowuję ten artykuł, bo może zniknąć a jest ciekawy i chcę go mieć.

Doktryna hegemonii kulturowej Gramsciego – geneza, teoria i praktyka

Zbigniew Berent, „Kurier WNET” nr 58/2019

Doktryna hegemonii kulturowej Gramsciego

Rodzime siły lewactwa i destrukcji, licząc na wywołanie zamętu i histerii w społeczeństwie, postanowiły sięgnąć do doktryny hegemonii kulturowej Antonia Gramsciego, miazmatów wychowawczych „szkoły frankfurckiej” i politycznej poprawności jako ideowej pandemii obecnej na Zachodzie od lat co najmniej pięćdziesięciu. Skierowały najcięższe działa na dziedzinę obyczajowości. Nie oddajmy im tego pola i nie pozwólmy, aby przejęły na własność umysły naszych dzieci, o które toczy się walka na śmierć i życie! W Polsce od niedawna, a na świecie od prawie 100 lat.

Twórcą dominującej dziś w naszej cywilizacji lewackiej doktryny hegemonii kulturowej był Antonio Gramsci. Urodził się 23 I 1891 r. w Ales na Sardynii, zmarł 27 IV 1937 r. w Rzymie. Był włoskim działaczem komunistycznym, filozofem i publicystą, teoretykiem i popularyzatorem marksizmu. W 1924 r. został wybrany do parlamentu włoskiego. W 1926 r. aresztowany przez faszystów, w 1928 r. został skazany na 20 lat więzienia i spędził resztę życia w odosobnieniu. W więzieniu powstały jego podstawowe prace (32 tzw. Zeszyty więzienne), wydane dopiero w latach 1947–60 w 10 tomach pt. Opere di Antonio Gramsci. Zawierają zarys filozofii marksistowskiej.

Przyszłość ruchu marksistowskiego Gramsci widział w masowej wierze, której podstawą byłaby nowa, rewolucyjna moralność. Jej zwycięstwo było według niego istotą rewolucji, oznaczało „moralną i intelektualną reformę” oraz „stworzenie nowej, zintegrowanej kultury”.

Podstawy doktryny hegemonii kulturowej trafnie zobrazował Krzysztof Wyszkowski w krótkim eseju zamieszczonym w internecie. Otóż na początku XX wieku klasa robotnicza nie spełniła nadziei, jakie pokładali w niej przywódcy światowego ruchu komunistycznego. Wbrew sowieckiej propagandzie rosyjscy robotnicy nie wsparli masowo rewolucji bolszewickiej. Bolszewicy musieli utrzymywać władzę, stosując terror. Polscy robotnicy nie przyłączyli się do Armii Czerwonej, bronili swej kapitalistycznej ojczyzny przed sowieckimi komunistami. Podobnie robotnicy francuscy, angielscy czy niemieccy byli mało zainteresowani rewolucją socjalistyczną.

Gramsci zadał więc trafne pytanie: Dlaczego masy pracujące nie poparły partii, która miała im przynieść wyzwolenie z ucisku? I odpowiedział sobie: ponieważ miały fałszywą świadomość – burżuazyjną. Przyczyny tej świadomości stały się źródłem jego dociekań. Zdaniem Gramsciego robotnicy nie mogli rozpoznać swojego prawdziwego interesu klasowego, ponieważ ich dusze były przesiąknięte ideami chrześcijaństwa. Na Zachodzie, odwrotnie jak w Rosji, państwo nie było wszechmocne, gdyż istniała „mocna struktura społeczeństwa obywatelskiego”. Dlatego w społeczeństwach zachodnich należało – zdaniem tego ideologa – wybrać inną strategię: nastawić się na „długi marsz przez instytucje”, czyli przejmowanie i przekształcanie szkół, uczelni, czasopism, gazet, teatrów, kin, sztuki. Konieczne było opanowanie ośrodków opiniotwórczych (owych „nowożytnych areopagów”, używając określenia Jana Pawła II), aby zmienić dominującą kulturę, a przede wszystkim wyrugować z niej wpływy chrześcijaństwa. Uformowany przez nową kulturę człowiek przyszłości, wyzwolony od fetyszy religii, miał dobrowolnie, bez przymusu państwa przyjąć komunistyczne postulaty jako swoje. Pierwszoplanowym zadaniem lewicy nie jest zatem zdobycie władzy i zmiana ustroju. Przy panującej na Zachodzie mentalności i strukturze społecznej nie ma ona szans dłużej się utrzymać. Głównym celem była i jest zmiana świadomości zbiorowej w ten sposób, aby władza sama dostała się w ręce lewicy.

Projekt Gramsciego był oczywiście długofalowy, rozpisany na dziesiątki lat. Stanowił także odwrócenie strategii Lenina, który – używając żargonu marksistowskiego – twierdził, że najpierw trzeba zdobyć „bazę” (czyli środki produkcji), a potem dokonywać zmian w „nadbudowie” (czyli w kulturze).

Pierwsza wojna światowa wzmogła proces uprzemysłowienia Włoch – masowo zatrudniano nowych pracowników. Turyński gigant FIAT zatrudniał w 1914 r. 4300 robotników, a w 1918 – już ponad 40 tysięcy. Na wsi miały miejsce demonstracje przeciwko poborowi do wojska, rekwirowaniu żywności i brakom w zaopatrzeniu. Żołnierze w listach z frontu często zachęcali do protestów. Ludzkie koszty wojny były ogromne. Włochy zmobilizowały 5 milionów 250 tys. żołnierzy. Co najmniej 615 tys. zginęło. Po wojnie Włochy ogarnęła fala strajków i okupacji fabryk, nazwana „biennio rosso” (czerwonym dwuleciem). Strajki ogarniały nie tylko centra przemysłowe – na wsi strajkowało ponad milion chłopów. Gramsci w 1911 roku przybył do Turynu i wstąpił do Włoskiej Partii Socjalistycznej (PSI). PSI – jedyna zachodnioeuropejska partia socjaldemokratyczna, która przeciwstawiła się pierwszej wojnie światowej – wzrosła wówczas liczebnie niemal dziesięciokrotnie (od 23 tys. członków w 1918 r. to 200 tys. w 1920), a największy związek zawodowy CGL – z 250 tys. do dwóch milionów członków. W kwietniu 1919 r. Gramsci i jego towarzysze partyjni założyli gazetę „L’Ordine Nuovo” (Nowy Porządek), która nadawała polityczny kierunek walce robotników. Gazeta zajmowała się głównie tworzeniem we Włoszech rad robotniczych.

Najważniejszy okres aktywności Gramsciego przypada na początek lat 20., kiedy to liczono jeszcze na zwycięski pochód rewolucji. W 1920 roku Gramsci współorganizował i opracował teoretycznie tzw. turyńskie rady fabryczne, które miały stać się zaczynem bolszewickiej rewolucji: „Dzisiaj komitety te ograniczają się do władzy kapitalisty w fabryce i pełnią funkcje arbitrażowe i dyscyplinarne. Rozszerzone i wzbogacone, staną się jutro organami władzy proletariackiej i zastąpią kapitalistę we wszystkich jego użytecznych funkcjach kierowania i zarządzania przedsiębiorstwem”. Walka o hegemonię miała dwojaki cel: wyzwolenie pracowników od idei łączących ich z istniejącym systemem oraz jednoczenie innych klas niższych (np. chłopów, niższej klasy średniej) z pracownikami. Gramsci podzielał leninowski cel polityczny – budowę „robotniczego raju”. Miał jednak własny, oryginalny pomysł na jego realizację.

Dobrze zaznajomiony ze specyfiką włoskiej obyczajowości i kultury uważał, że chrześcijaństwo jest siłą wiążąca społeczeństwo: chłopów, robotników, arystokrację, duchowieństwo w jednorodną całość. Na tej podstawie polemizował z leninowską tezą, że masy mogą powstać i obalić rządzącą nadbudowę. Nie pozwoli im na to ich chrześcijańska wiara.

Klasa rządząca dąży do ustanowienia moralnego i ideologicznego przywództwa, hegemonii nad społeczeństwem poprzez zakorzenienie w nim własnych wartości. Wypływa stąd, zdaniem Gramsciego, wniosek, że ruch rewolucyjny nie może się ograniczać wyłącznie do obalenia państwa, musi odnieść zwycięstwo także w dziedzinie wartości, łamiąc intelektualną i kulturalną dominację klasy rządzącej. Ruch rewolucyjny musi stworzyć kontrhegemonię. Dokonanie podziału wspólnych wartości na stare, kapitalistyczne, i nowe, z nowymi celami, miało pomóc ruchowi socjalistycznemu w stworzeniu nowych, trwałych instytucji. W odróżnieniu od „wojny manewrowej” (która udała się w Rosji ze względu na słabość caratu), w sytuacji, gdy klasa rządząca ma mocną pozycję, należy wszcząć „wojnę pozycyjną” o społeczeństwo.

Marksizm dla Gramsciego był teorią klasy pracowniczej, której walka może doprowadzić do zjednoczenia i wyzwolenia ludzkości. Jego poglądy są przeciwieństwem przekonań tych marksistów, którzy uważają, że trzeba odgórnie „uświadamiać” pracowników. Według niego w klasie pracowniczej już istnieją elementy nowej koncepcji świata, które powinny być wyłuskane z wielu sprzecznych pojęć. Elementy świadomego kierownictwa istnieją w każdej spontanicznej walce. Muszą się one połączyć. Dla Gramsciego dowodem słuszności teorii była praktyka. Twierdził, że „wyzwolenie się od częściowych i błędnych ideologii” jest „tożsame z walką o kulturowe zjednoczenie ludzkiej rasy”. Walka o ideologiczną hegemonię jest także walką o tworzenie rewolucyjnej partii. Co ciekawe, nazwał tę partię „nowoczesnym księciem” (aluzja do Księcia XVI-wiecznego filozofa politycznego Machiavellego).

Z tych założeń Gramsci wywiódł wskazania dla każdego ruchu kulturalnego, który chciałby zastąpić ogólnie przyjęte poglądy [światopogląd chrześcijański] i dawne koncepcje świata:

1. Niezmordowanie powtarzać własne argumenty. „Powtarzanie jest bowiem środkiem dydaktycznym, działającym najskuteczniej na umysłowość ludu.

Nasza doktryna nie jest doktryną zbuntowanych niewolników, jest to doktryna władców, którzy w codziennym trudzie przygotowują broń, by zapanować nad światem”.

2. O zakresie wpływów nie decyduje wyłącznie władza polityczna, ale także, a nawet bardziej, instytucje społeczne, kulturalne, religijne. Zwycięstwo w tych obszarach zapewnia również władzę polityczną. Potrzebny jest „długi marsz przez instytucje”. Ale samo przejęcie instytucji nie zapewni hegemonii. Potrzebne jest zniszczenie fundamentów obyczajowych, religijnych, moralnych, na których opiera się stare społeczeństwo: szacunku dla władzy, poszanowania religii, przywiązania do instytucji rodziny.

3. Współczesna rodzina burżuazyjna opiera się na kapitale, na dorobku prywatnym. Całkowicie rozwinięta istnieje tylko dla burżuazji; jej uzupełnieniem jest przymusowy brak rodziny u proletariuszy oraz prostytucja publiczna. Rodzina burżuazyjna zaniknie naturalnie wraz z zanikiem tego swego uzupełnienia. Komuniści nie mają potrzeby wprowadzać wspólności żon, istniała ona niemal zawsze. Nie tylko brat i siostra byli niegdyś mężem i żoną – u wielu ludów dziś jeszcze dozwolone są stosunki płciowe pomiędzy rodzicami i dziećmi.

„Nowy typ człowieka, jakiego wymaga racjonalizacja produkcji i pracy, nie może się rozwinąć, dopóki życie płciowe nie zostanie odpowiednio uregulowane, dopóki i to także nie będzie zracjonalizowane”.

4. Zasada bezpośredniego i pośredniego przymusu w dziedzinie organizacji produkcji i pracy wymaga modyfikacji.

Środki zastosowane w Rosji Sowieckiej – zmilitaryzowanie pracowników – były niewłaściwe. O wiele lepsze rezultaty osiągano w amerykańskich przedsiębiorstwach Forda, „który stanowi największy po dziś dzień zbiorowy wysiłek zmierzający do wytworzenia – w niesłychanym tempie i z nigdy dotychczas niespotykaną świadomością celu – nowego typu pracownika i człowieka”.

Gramsci był zafascynowany metodami kontroli pracowników w zakładach FORDA w USA. Podejmowano tam próby wglądania, za pomocą kadry inspektorów, w życie prywatne podwładnych i kontrolowanie, na co wydają zarobki i jak żyją. Badano np. moralność robotników, spożycie alkoholu, ich życie rodzinne i seksualne i wpływ tych czynników na wydajność robotników. Włoski ideolog z uznaniem stwierdzał, że „walka z alkoholizmem, tym najgroźniejszym czynnikiem destrukcji sił robotniczych, staje się funkcją państwa”. To samo dotyczyło życia płciowego, bo „nadużywanie i nieregularność funkcji płciowych jest najgroźniejszym po alkoholizmie wrogiem energii nerwowej”. W systemie amerykańskim Gramsci upatrywał pozytywnych pionierskich tendencji. Miał nadzieję na przekształcenie tych metod w ideologię państwową w nowym państwie komunistycznym.

5. Wychowanie i kształcenie nowych pokoleń musi stać się z prywatnej funkcją publiczną. „Równolegle ze szkołą jednolitą będzie się przypuszczalnie rozwijać sieć przedszkoli i innych pokrewnych instytucji, w których jeszcze przed osiągnięciem wieku szkolnego dzieci będą wdrażane do pewnej dyscypliny (…) Szkoła jednolita (…) winna kultywować życie zbiorowe w dzień i w nocy”.

W procesie budowy społeczeństwa nowego typu instytucja rodziny z jej funkcją wychowawczą miała ulec destrukcji. Nowy ład miał być oparty na przymusie, a ten wykluczał podmiotowość człowieka i rodziny. Wraz z przejściem środków produkcji na własność społeczną pojedyncza rodzina przestaje być gospodarczą jednostką społeczeństwa. Prywatne gospodarstwo domowe przekształca się w część organizacji społecznej. Opieka nad dziećmi i ich wychowanie stanie się także sprawą społeczną: państwo będzie się opiekować wszystkimi dziećmi jednakowo…

6. Małżeństwo monogamiczne jest wyrazem ujarzmienia jednej płci przez drugą, proklamowaniem wrogości płci. Pierwszy ucisk klasowy w historii to ucisk żeńskiej płci przez męską w małżeństwie monogamicznym.

Tezy Gramsciego przyjęli za własne w sposób najbardziej widoczny liberalni działacze na rzecz konwergencji kultur w USA. Doktryna „marszu przez instytucje” pojawiła się na amerykańskim rynku politycznym na przełomie lat 50. i 60. XX w. za sprawą amerykańskiego Instytutu Studiów Politycznych. Oto wypowiedź dra Scotta Powella, dyrektora Instytutu Myśli Katolickiej w Kolorado, obserwatora poczynań Instytutu Studiów Politycznych, z 1988 roku:

„Inspiracja i kierunek działalności IPS pochodzi od Antonia Gramsciego, włoskiego komunisty-teoretyka, który postawił Marksa na głowie, argumentując, że kulturalna nadbudowa determinuje polityczną i ekonomiczną bazę. Podobnie jak Gramsci, członkowie IPS przyjęli imperatyw »długiego marszu przez instytucje« – media, uniwersytety, instytucje publiczne, religijne i kulturalne, w wyniku czego wartości kulturalne zostaną zmienione, a moralność osłabiona, przygotowując warunki do przejścia władzy politycznej i ekonomicznej w ręce radykalnej lewicy. Publikacje IPS-u, filmy i inne prace odnoszą się do wartości humanistycznych, ale umieszczają te wartości w krzywym zwierciadle rzeczywistości. Fakt, że IPS jest zazwyczaj określany jako organizacja liberalna wskazuje, że Instytut z powodzeniem maskuje swój radykalny charakter przed tradycyjnymi liberałami lub że znaczenie słowa ‘liberalizm’ zostało radykalnie zmienione”.

Doktryna Gramsciego ma do tej pory ogromny wpływ na lewicowe kręgi amerykańskie.

W przeciwieństwie do innych wielkich doktrynerów komunistycznego świata: Marksa, Lenina, Mao, Trockiego, Che Guevary, uznanie dla jego nazwiska nie wiąże się z otwartym, powszechnym kultem. Jego twarz nie pojawia się na transparentach i plakatach. Nauki Gramsciego są tylko dla wybranych.

Ideowy dorobek Gramsciego łatwiej obserwować nie przez bezpośrednie odniesienie do jego nauki, ale poprzez cywilizacyjne skutki spustoszenia społecznego, politycznego, obyczajowego i religijnego, jakie na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat dokonało się w Stanach Zjednoczonych.

W 2016 roku, gdy wybory prezydenckie wygrał Donald Trump, przeciążeniu uległa kanadyjska strona z informacjami na temat imigracji do tego kraju. Także polscy lewacy grozili, że jeśli naród się pomyli w ostatnich wyborach i nie wybierze ich protegowanych, będą masowo emigrować. Adam Michnik obiecywał wyjazd do Izraela, a córka ówczesnej pani premier Ewy Kopacz zamierzała podobno uciec do Kanady. Niestety nie dotrzymali słowa i zostali, podobnie jak ich amerykańscy odpowiednicy. Fala zapowiedzi emigracji z powodu obrażenia się na wyniki demokratycznych wyborów nawiedziła też, po referendum w sprawie Brexitu, Wielką Brytanię. Ostrzegano wtedy, że Anglicy będą masowo uciekać do Francji. Nic takiego nie nastąpiło; nadal przenoszą się głównie do Hiszpanii, i to nie z powodów politycznych, tylko cieplejszej pogody.

Współczesny podział, którego osią jest polaryzacja na liberalną lewicę i nurt konserwatywny, wynika z wizji świata, jaką próbuje nam narzucić lewica. W tej wizji nie ma miejsca na państwa narodowe (zgodnie z tezami Spinellego i jego dwóch towarzyszy z Manifestu z 1941 roku), wspólnoty, dobro i piękno. Jedyną właściwą wizją przyszłości jest świat liberalny z człowiekiem w roli Boga w centrum – jak u Marksa. Barbara Stanisławczyk, autorka książki: Kto się boi prawdy? Walka z cywilizacją chrześcijańską w Polsce zauważa, że świat współczesny – wedle wzorca liberalnej lewicy – ma być tak zwanym rojowiskiem, pełnym pojedynczych, zagubionych ludzi. To, co w totalitaryzmach – takich jak hitleryzm czy bolszewizm – było zwartym szeregiem ludzi kierowanych przez wodzów, w dzisiejszym świecie liberalnej demokracji przeradza się w „rój”, „rojowisko”, które też jest formą zniewolenia.

Człowiek, któremu liberalna lewica podarowała absolutną wolność, jest dzisiaj tak naprawdę niewolnikiem jedynego dobra, jakie mu dano, mianowicie nadmiaru ofert. Może sobie kupić wszystko, może wszystko zdobyć, jak mu powiedziano, tylko że z tym „wszystkim” nie umie sobie poradzić.

Gramsci pisał do końca swego życia, a wierni wyznawcy i ideowi spadkobiercy zadbali, żeby jego hasło „marszu poprzez instytucje” i „kontrhegemonii” zostały wcielone w życie. Owocem twórczości Gramsciego jest nie tylko eurokomunizm. Jego poglądy realizował Mao w Chinach. Dokonaniami włoskiego myśliciela interesowali się radzieccy stratedzy przygotowujący pierestrojkę w Związku Sowieckim. Żarliwymi wyznawcami doktryny Gramsciego były i są wszelkie grupy i lewackie lobby na całym świecie, rzadko wskazując wprost na swoje pochodzenie. Metody ich działania są ciągle ulepszane dzięki możliwościom, jakie daje współczesna technologia, a sposobem realizacji doktryny: wojny informacyjne, promocja mowy nienawiści i agresji, medialna indoktrynacja w obszarze stylu życia, pandemia politycznej poprawności, ataki trolli internetowych, wojny hybrydowe, itd.

(Cytaty niepodpisane pochodzą z pism A. Gramsciego – przyp. red.)

Zbigniew Berent, ur. w Brodnicy w 1959 r., absolwent prawa na UMK, do niedawna przedsiębiorca, trener biznesu, dyrektor Instytutu Doskonalenia Kadr „SENEKA”, publicysta, autor książek. Publikacja opracowana na podstawie książki autora: Kulturkampf XXI wieku. Walka cywilizacji o człowieka.

Artykuł Zbigniewa Berenta pt. „Doktryna hegemonii kulturowej Gramsciego” znajduje się na s. 10 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com.



Artykuł Zbigniewa Berenta pt. „Doktryna hegemonii kulturowej Gramsciego” na s. 10 kwietniowego „Kuriera WNET”, nr 58/2019, gumroad.com

 


Kategorie: _blog, polityka / obserwator, marksizm


Słowa kluczowe: Gramsci, unia europejska, małżeństwo, Spinelli


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
2 lutego 2021 (wtorek), 20:54:54

PATOLOGIA TRANSFORMACJI - Witold Kieżun

Warto przeczytać:

https://tadeuszczernik.files.wordpress.com/2014/06/kiec5bcun-w-patologia-transformacji.pdf

Witold Kieżun

PATOLOGIA TRANSFORMACJI WYDANIE UZUPEŁNIONE

zawiera rozmowę Czesława Bieleckiego z Witoldem Kieżunem

wydawnictwo poHext 


Kategorie: _blog, historia, polityka / historia


Słowa kluczowe: transformacja, witold kiezun, kiezun, przemiany, prl


Pliki


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
27 stycznia 2021 (środa), 11:31:31

Nie tylko w interesie własnym, lecz całego społeczeństwa.

Zachowam sobie jeden artykuł z niemieckiej gadzinówki dla Polaków. Zachowam, aby móc zastanawiać się czy czasem nie mamy jakiejś powtórki:

– Tyfus plamisty, tę groźną chorobę, pociągającą wielkie ilości ofiar, roznosi wesz odzieżowa, nazwana tak z tego powodu, że gnieżdżą się w zakładkach odzieży, pod kołnierzem, w kieszeniach itd. (…) Jak świat światem żydzi zawsze byli rozsadnikami chorób, czemu też zawdzięczają fakt, że władcy dawnych czasów zamykali ich, podobnie jak dzisiaj, w odrębnych dzielnicach t. zw. „gettach”. (…) Każdego napotkanego na targu polskim żyda oddawajmy bezzwłocznie w ręce policji. Postępujmy tak nie tylko w interesie własnym, lecz całego społeczeństwa. Tak samo nie handlujmy z żydami, bowiem ubijając dobry nawet z nimi interes wiedzmy, że każdej chwili możemy nabyć bezpłatnego lokatora na własnym ubraniu w postaci zarażonej tyfusem wszy. Bądźmy bezkompromisowi w walce z zawszonym żydostwem, ponieważ jedynie w ten sposób możemy uchronić siebie i bliźnich od nieszczęścia choroby.

(„Nowy Kurier Lubelski”, 1941)

Jest tam wyraźna zachęta: "postępujmy tak. Postępujmy tak nie tylko w interesie własnym, lecz całego społeczeństwa. " a przecież dobrzy ludzie dla dobra ludzkości mogą zrobić wiele.


Kategorie: _blog, polityka / obserwator, historia, historia / izrael


Słowa kluczowe: holocaust, getto, epidemia, tyfus


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
26 stycznia 2021 (wtorek), 22:19:19

Obozy odosobnienia

Nie oglądam telewizji bo to szkodzi, ale dziś zobaczyłem jakieś wiadomości w jakiejś telewizji, nie do końca wiem jakiej ale powiedzieli, że "osoby, które łamią obostrzenia trafią do specjalnych obozów odosobnienia" i tylko nie dosłyszałem czy w Polsce czy w Niemczech, a może w Holandii, bo tam jakieś protesty.

Powtórzę:

Osoby, które łamią obostrzenia
trafią do specjalnych obozów odosobnienia
.

Kategorie: _blog, obserwartor, polityka / obserwator


Słowa kluczowe: pandemia, polityka, obozy odosobnienia, internowanie


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
6 stycznia 2021 (środa), 21:49:49

Koniec pewnej epoki

Tak czy inaczej się to skończy jesteśmy świadkami końca pewnej epoki, pewnej kultury, a nawet pewnej cywilizacji. I to nie jest tak, że to się dzieje tam, i nas to nie dotyczy. Chcieliśmy globalizacji, to ją mamy i może nie jutro, ale poczujemy tą zmianę. Przypuszczam, że nie będzie ona przyjemna.

Ale spokojnie. Tak jak Pan Bóg wszystkie wirusy ma policzone tak też kontroluje to co się dzieje z władcami. Ustanawia i zrzuca z tronów, bo to Jego plan na świecie się realizuje.


Notka napisana przed tym, jak Kongres USA ustalił, że Biden ma być zaprzysiężony, i zanim jacyś ludzie weszli nieproszeni do Kapitolu.


Kategorie: _blog, polityka, polityka / obserwator, obserwator


Słowa kluczowe: USA, biden, trump, wybory w usa


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
17 grudnia 2020 (czwartek), 22:02:02

Wolność? W socjalistycznym państwie nie ma wolności.

Przywilej refundowanej przez państwo opieki zdrowotnej stał się obowiązkiem poddania się państwowym procedurom i zakazem stosowania własnych metod leczenia własnego ciała.

* * * * *

Bezpłatne szkolnictwo? Nie! Obowiązek szkolny.

* * * * *

Pracownik ma nie tylko prawo do urlopu - ma też obowiązek ten urlop wykorzystać.

* * * * *

W jakim strasznym świecie my żyjemy! Gdzie oddaliśmy naszą wolność?


Kategorie: _blog, polityka / obserwator


Słowa kluczowe: urlop, służba zdrowia, obowiązek szkolny


Komentarze: (1)

Rafał, December 18, 2020 17:20 Skomentuj komentarz


Chyba sami jesteśmy sobie winni. Wygoda, ignorancja, dbałość tylko o to co jest nam najbliższe... Nie ma co się nakręcać, historia lubi się powtarzać. Cywilizacje były i upadały, nic nie jest dane raz na zawsze...

Skomentuj notkę
17 listopada 2020 (wtorek), 17:59:59

W polityce w coworkowej kuchni

Ciekawa obserwacja wypowiedziana w coworkowej kuchni.

W Polsce mamy doczynienia z dwoma rodzajami polityków. Jedni prowadzą ten naród w rzymski katolicyzm, który jest naszym narodowym doświadczeniem od co najmniej XVII wieku. Przez niego mamy też doświadczenie biedy, nędzy, ogłupienia, wojen, zaborów i dwóch wielkich wojen plus zniewolenie przez komunizm. Tak, tak - osobiście łączę tak przyczynę i skutki.

Druga grupa polityków pcha nas w europejskość, nowoczesność, humanizm, niemoralność i jeszcze większą bezbożność niż ta rzymska i bałwochwalcza. No i oczywiście pcha nas też w zniewolenie od lewicowych Brukselskich technokratów oraz grabież dla zmulenia nazywaną "wolnym rynkiem" a z wolnością gospodarczą nie mającą nic wspólnego.

Szkoda, że nie ma ani polityków, ani przywódców, ani nawet nie ma elit, która w swym życiu wskazywała by na możliwość życia z Bogiem, ot tak po prostu, na codzień. Może od chodzenia z Bogiem przywódców i elit ten naród by też zaczął Boga szukać, opamiętał się, nawrócił i w końcu zaznał szczęścia i bogactwa, które miłujący Bóg daje w obfitości.

Ja to zmienić? Jak rozwalić ten głupi paradygmat, że albo jesteś za PiS albo za PO? Jeszcze nie wiem. Ale spróbujmy pomyśleć. Ktoś ma jakiś pomysł?


thx Ł.


Kategorie: _blog, polityka, obserwator


Słowa kluczowe: katolicyzm, watykan


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
30 września 2020 (środa), 14:49:49

Miał dbać o higienę, a generuje emocjonalne zapotrzebowania

20 września media informowały, że zzczepionka na koronawirusa może być dostępna jeszcze w tym roku. Mówiono, że prawdopodobnie nie będzie to szczepienie obowiązkowe. Ale pan inspektor sanitarny (ten główny) powiedział...

- Wygląda na to, że jeszcze w tym roku będzie dostępna na rynku. Tutaj także prowadzimy działania wspólnie z Ministerstwem Zdrowia, by taka szczepionka była dostępna dla tych Polaków, którzy będą chcieli się zaszczepić - mówi Jarosław Pinkas, Główny Inspektor Sanitarny.

- Mam nadzieję, że nasi obywatele będą dopominać się o obecność tej szczepionki na rynku. Wygenerujemy emocjonalne zapotrzebowanie, taki stan ducha, że chcę to mieć, że jest to dla mnie niezwykle ważne - dodał Pinkas.

- Boimy się, żeby nie było kumulacji zagrożeń i problemów diagnostycznych, żeby wirus grypy nie spotkał się z wirusem SARS-CoV-2 - podkreślał Główny Inspektor Sanitarny.

W ramkę co najważniejsze

 Wygenerujemy emocjonalne zapotrzebowanie, taki stan ducha,
że chcę to mieć, że jest to dla mnie niezwykle ważne.

 


Kategorie: _blog, polityka / obserwator, pandemia


Słowa kluczowe: zachorowanie, nowomowa, szczepienia, szczepionka, wolność


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
5 września 2020 (sobota), 00:00:00

Noszenie maseczki

5 września 2020, Główny Inspektor Sanitarny (Jarosław Pinkas) w wywiadzie dla Radia ZET tłumaczy że "noszenie maseczki może i nie w pełni zatrzymuje patogeny ale trzeba ja nosić żeby nie zapominać ze jest pandemia"

Powtórzę:

Noszenie maseczki może i nie w pełni zatrzymuje patogeny
ale trzeba ja nosić żeby nie zapominać ze jest pandemia.

Kategorie: _blog, obserwartor, polityka / obserwator


Słowa kluczowe: pandemia, polityka, maseczka


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
13 lipca 2020 (poniedziałek), 17:01:01

Po wyborach '2020

pastor A.C. napisał tak:

Wszystkim niezadowolonym z wyniku ostatnich wyborów, za darmo dostarczam program, dzięki któremu łatwo pokonają w następnych wyborach Prawo i Sprawiedliwość.
 
  • Całkowity zakaz aborcji, za wyjątkiem sytuacji zagrożenia życia matki.
  • Zakaz zawierania związków innych, niż heteroseksualne.
  • Zakaz adopcji dzieci przez pary homoseksualne.
  • Zakaz promocji zachowań homoseksualnych.
  • Wyprowadzenie Polski z Unią Europejskiej.
  • Zażądanie od Niemiec reparacji wojennych.
  • Wprowadzenie dobrowolnego ZUS.
  • Prywatyzacja szkolnictwa i uniwersytetów oraz wprowadzenie bonu edukacyjnego.
  • Zakaz obowiązkowych szczepień i obligatoryjne odszkodowania od firm farmaceutycznych, za powikłania poszczepienne.
  • Obniżka i upowszechnienie podatków.
  • Zakaz prywatyzacji strategicznych sektorów gospodarki.
  • Uwolnienie wszystkich zawodów.
  • Rozbudowa armii i sojusz strategiczny z USA.
  • Zakaz zajmowania się klimatem.
  • Powszechny dostęp do broni.
  • Repolonizacja banków, mediów i handlu.
  • Wprowadzenie wymogu posiadania określonego  kapitału dla osób, które chciałyby zamieszkać w Polsce. 
  • Stworzenie wspólnej przestrzeni gospodarczej z tymi państwami, które tego zechcą.
 
Program należy uściślić i obudować, ale oddaję go za darmo! Jeśli ktoś go nie przejmie to PIS będzie wygrywało jeszcze przez lata.

Kategorie: _blog, polityka


Słowa kluczowe: prezydent, wybory 2020, duda


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
9 lipca 2020 (czwartek), 14:06:06

Wielkie święto demokracji


Piłat kierował się sondażami

 

Wielki Piątek to wielkie święto demokracji.

"Uwolnij nam Barabasza" wołał tłum do Piłata, który nie kumając o co tu chodzi pomyślał, że fajnie by było rządzić sprawiedliwie i uwolnić Jezusa. 

"Uwolnij nam Barabasza" wołał tłum zmanipulowany przez elity, przez kastę kapłanów, wpływowych faryzeuszy i saduceuszy z kręgów sanhedrynu (wysokiej rady).

Czy dziś coś się zmieniło? Tak. Media mają większy (bo globalny) wpływ, a od czasów rewolucji manipulację tłumami badają psychologowie i socjologowie a obserwacje wdrażają. Widać to dziś (dopisek z maja '21) gdy od roku manipuluje się strachem.

wielkie swieto demokracji


Kategorie: kawał, polityka, _blog


Słowa kluczowe: Wielkie święto demokracji, demokracja, polityka, wielkanoc, barabasz, piłat, ukrzyżowanie


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
1 lipca 2020 (środa), 13:42:42

Prawda, jej poznawanie i stosowanie

#1. Na początek robocze określenie niektórych potrzebnych mi pojęć:

Prawda - opis rzeczywistości.
Pozwanwanie prawdy - długotrwały proces, w którym dowiaduję się prawdy, czyli poznaję rzeczywistość i tworzę w swym umyśle jej opis.
Stosowanie - podejmowanie życiowych decyzji, realizacja ich (czyli działanie) zgodnie ze stworzonym przez siebie opisem rzeczywistości.

#2. Częściowo rozumiem rządzących polityków. Różnymi drogami przyszła do nich informacja, że jest jakaś nowa choroba, że jest zakaźna, że straszna…. Musieli coś zrobić, bo przecież razem z tą informacją pojawiły się ze strony innych polityków oskarżenia, że nic nie robią, i to że ludzie umierają to ich wina. Musieli więc coś zrobić, no i zrobili, a zrobili to co inni (pierwsi zrobili to Chińczycy) i to co autorytet Światowej Organizacji robić nakazał. Nie mnie oceniać - nie znam się, choć mnie ich decyzje dotyczą.

#3. Państwa słabe, takie jak nasze praktycznie nie mają służb, które rządzącym politykom pomagają poznać prawdę. Służby ciężko pracują na rzecz rządzącej ekipi po to aby utrzymała się ona u władzy, i aby mogła dalej robić to co robi. Prawda jest więc im potrzebne w niewielkim zakresie, bo w państwach słabych władza robi sobie dobrze a nie robi dobrze obywatelom tego państwa. Ale są państwa silne.

#4. Niemcy mają państwo silne, i mają służby. Służby te opracowały dla rządzącyc raport, o tym że działania spowodowane chorobą były mocno przesadzone, bo choroba nie taka groźna, i nie aż tak bardzo się rozprzestrzenia jak początkowo myślano.

#5. Amerykanie też mają służby - pewnie dlatego przeanalizowawszy odpowiednie raporty, oraz rolę komunistów i chińskich agentów w różnych światowych organizachach prezydent Trump wstrzymał finansowanie i współpracę w WHO. No i fajnie. W końcu po to jest prezydentem aby decydować o amertkańskich pieniądzach.

#6. Ale zostawmy rządzących państwami i państwa, bo sami najczęście się na tym nie znamy, zarządzając ledwie swoimi domami, swoimi rodzinami, swoją kasą i swoim stylem życia. Zwrócę tylko uwagę, że raport niemieckich służb jest jawny. Działania Trumpa też są jawne. Czy ja mogę wykorzystać zawartą w nich wiedzę aby żyć zgodnie z prawdą? W szczególności nie dać się zastraszyć przed chorobą, i nie terroryzować innych swoim strachem? Mogę. Mogę ale muszę myśleć i muszę prawdy szukać a potem stosować.

#7. Uwaga, uwaga. W radio straszą. Straszą nadciągającą nową falą pandemii (pewnie na to ludziom trudno się będzie znowu dać nabrać) no i straszą kryzysem. Straszą kryzysem ekonomicznym.


Kategorie: _blog, obserwartor, polityka / obserwator


Słowa kluczowe: pandemia, prawda, trump


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
16 czerwca 2020 (wtorek), 11:52:52

Elity i ludzie

Taki fajny kawałek z ewangelii Jana znalazłem:

(45) Straż wróciła więc do arcykapłanów i faryzeuszów bez Niego. Dlaczego nie przyprowadziliście Go? — zapytali. (46) Strażnicy na to: Jeszcze nigdy nikt nie przemawiał tak, jak ten człowiek. (47) Wtedy faryzeusze powiedzieli: Czyżbyście i wy dali się zwieść? (48) Czy ktoś spośród przełożonych lub spośród faryzeuszów uwierzył w Niego? (49) A ten tłum, który nie zna Prawa, jest przeklęty.

(50) Wtedy odezwał się jeden z nich, Nikodem, który wcześniej spotkał się z Jezusem: (51)Czy nasze Prawo sądzi człowieka, zanim go przesłucha i zbada, jak postępuje? (52) Odpowiedzieli mu: Może ty też jesteś z Galilei? Sprawdź, to się przekonasz, że z Galilei nie wywodzi się żaden prorok. (53) I rozeszli się — każdy do swego domu. 
(J 7:45-53 eib)

Dlaczego cytuję ten? Bo z niego można wyczytać co polityczne elity, w tym wypadku członkowie sanhedrynu, kapłani, przełożeniu ludu, funkcjonariusze religii myślą o zwykłych ludziach. I aby nie było wątpliwości: zadaniem kapłanów i lewitów było uczenie ludzi Słowa Bożego, więc skoro ludzie nie znali Prawa to sami sobie wydawali świadectwo o swojej pracy.

I sami, mniej więcej rok później ujawniają się jako prawo łamiący i to w ważnej dziedzinie, bo sprawa szła o życie.

(47) W związku z tym arcykapłani i faryzeusze zwołali Wysoką Radę i zaczęli się zastanawiać: Co tu robić? Człowiek ten dokonuje wielu znaków. (48) Jeśli Go tak zostawimy, wszyscy w Niego uwierzą. Wówczas wkroczą Rzymianie i zabiorą nam i to miejsce, i naród. (49) Wtedy jeden z nich, Kajfasz, który tego roku był arcykapłanem, powiedział: Wy nic nie rozumiecie (50) i nie bierzecie pod uwagę, że lepiej jest dla nas, aby jeden człowiek umarł za lud, niż aby cały naród zginął. (51)Nie mówił tego jednak sam z siebie, ale jako sprawujący tego roku urząd arcykapłana wypowiedział proroctwo, że Jezus ma umrzeć za naród — (52) i nie tylko za naród, ale także po to, aby zebrać w jedno rozproszone dzieci Boga. (53) W tym zatem dniu postanowili, że Go zabiją. (54) Dlatego Jezus nie chodził już wśród Żydów jawnie, ale odszedł stamtąd w okolice pustyni, do miasta zwanego Efraim, i tam przebywał wraz z uczniami. (55) Tymczasem zbliżała się Pascha żydowska i wielu z tej okolicy poszło przed Paschą do Jerozolimy, aby się oczyścić. (56) Szukali więc Jezusa, a stojąc w świątyni, rozważali: Jak myślicie? Przyjdzie na święto, czy raczej nie? (57) Arcykapłani zaś i faryzeusze wydali nakaz, aby ten, kto zna miejsce Jego pobytu, wskazał je, tak by mogli Go schwytać.
(J 11:47-57 eib)

Dla swojej pozycji politycznej goście decydują się zabić człowieka, wbrew prawu, którego mieli nauczać i na straży którego jako przełożeni ludu stali.

Pewnie dlatego, kilka dni później Pan Jezus w ich stronę ponad 8 razy wypowiedział:

Biada wam, znawcy Prawa i faryzeusze, obłudnicy! (Mt 23)


Kategorie: _blog, biblia, polityka


Słowa kluczowe: faryzeusze, sanhedryn, kapłani, przełożeniu ludu


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
23 maja 2020 (sobota), 08:05:05

Socjalizm w pełnym natarciu.

Socjalizm w pełnym natarciu. Właśnie w RP czytam, że "nawet Komisja Europejska zachęca państwa członkowskie do przejmowania udziałów w strategicznych firmach, wręcz ich nacjonalizacji – zwraca uwagę Inaki Gabilondo, czołowy publicysta „El Pais".

Radzę: niech każdy sobie idzie do jakiegoś dużego marketu, nacieszy oczy tymi wszystkimi rzeczami, które tam są i które jeszcze może sobie kupić. Niech pokaże dzieciom, niech zapamiętają. Niedługo będzie inaczej - nie tak jak w wesołych filmach Barei ale raczej w tych mrocznych, Szulkina.


Kategorie: _blog, polityka, polityka / obserwator, obserwartor, ue


Słowa kluczowe: socjalizm, ue, unia europejska, komisja europejska, komunizm


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
22 maja 2020 (piątek), 21:26:26

Bill Gates i szczepionki

Gdzieś usłyszałem, że Bill Gates, twórca bardzo dużej firmy Microsoft, a więc człowiek wielce bogaty i wpływowy chce zostać jeszcze większym filantropem i dobroczyńcą ludzkości fundując badania oraz produkcję w swoich fabrykach nowoczesnych szczepionek, a wszystko to po to aby uchronić ludzkość przed niebezpiecznymi wirusami, które mogą być przyczyną wielu groźny a czasem nawet i śmiertelnych chorób.
Ale ładne zdanie mi wyszło - na 7 linijek. Spróbuję je jeszcze wydłużyć, ale nie dziś. No chyba, że ktoś mi pomoże i w komentarzu dopisze co jeszcze w tym zdaniu powinno się znaleźć.


Kategorie: _blog, polityka


Słowa kluczowe: bill gates, szczepionki, filantrop


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
14 maja 2020 (czwartek), 18:39:39

Wezwanie do modlitwy wyznawców wszystkich religii.

A czy Ty modliłeś się dziś o ustanie pandemii? Papież wzywa wyznawców WSZYSTKICH religii i robi to na propozycję Wysokiego Komitetu na rzecz Ludzkiego Braterstwa.

No to mamy liberté, égalité, fraternité - jeszcze na miękko, ale jak się ktoś dowie, że ja się dziś w tej sprawie nie modliłem?

Nie modliłem, bo uważam, że religia to "opium dla ludu", i ogólnie - precz z religią!

Ciekawostka to: Wysoki Komitet na rzecz Ludzkiego Braterstwa - coś reprezentującego sygnatariuszy Deklaracji o Powszechnym Braterstwie podpisanej w Abu Zabi.

Link do depeszy PAP: https://www.pap.pl/aktualnosci/news%2C642434%2Cpapiez-przypomina-o-modlitwie-wyznawcow-wszystkich-religii-o-ustanie  

Papież przypomina o modlitwie wyznawców wszystkich religii o ustanie pandemii

Fot. PAP/EPA/VATICAN MEDIA
Papież Franciszek przypomniał, że 14 maja wyznawcy wszystkich religii będą modlić się o ustanie pandemii. To inicjatywa Wysokiego Komitetu na rzecz Ludzkiego Braterstwa, reprezentującego sygnatariuszy Deklaracji o Powszechnym Braterstwie podpisanej w Abu Zabi.
W poniedziałek na profilu papieża na Twitterze znalazły się jego następujące słowa: "Pragnę wam przypomnieć, że 14 maja wyznawcy wszystkich religii są zaproszeni do duchowego zjednoczenia się w dniu modlitwy, postu i dzieł miłosierdzia, aby prosić Boga o pomoc dla ludzkości w przezwyciężeniu pandemii koronowirusa".
Na początku maja Wysoki Komitet na rzecz Ludzkiego Braterstwa wezwał wyznawców wszystkich religii do modlitwy o ustanie pandemii koronawirusa i przezwyciężenie jej konsekwencji. Komitet ten reprezentuje sygnatariuszy Deklaracji o Powszechnym Braterstwie podpisanej przez papieża i wielkiego imama kairskiego uniwersytetu Al-Azhar w lutym 2019 roku w Abu Zabi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Inicjatywę tę poparł Franciszek, który 3 maja zwracając się do wiernych po modlitwie Regina Coeli powiedział: "Ponieważ modlitwa ma wartość uniwersalną, przyjąłem propozycję Wysokiego Komitetu na rzecz Ludzkiego Braterstwa, aby 14 maja wierni wszystkich religii połączyli się duchowo w dniu modlitwy i postu, by błagać Boga o wspomożenie ludzkości w przezwyciężeniu pandemii koronawirusa". (PAP)
sw/ ap/

 


Kategorie: _blog, polityka / obserwator, ekumenizm


Słowa kluczowe: ekumenizm, epidemia


Pliki


Komentarze: (1)

brava15, May 22, 2020 06:04 Skomentuj komentarz


Czyż ten Wysoki Komitet na rzecz Ludzkiego Braterstwa nie przypomina tego kościola o którym mówił biskup Fulton Sheen...

Fałszywy kościół będzie doczesny,ekumeniczny,globalny.Będzie lużną federacją kościołów i religii,tworzącą rodzaj światowego stowarzyszenia ,rodzaj parlamentu kościołów .Zostanie wyzuty z wszelkiej bożej zawartości ,będzie mistycznym ciałem antychrysta ,mistyczne ciało będzie miało swojego Judasza Iskariotę i będzie on fałszywym prorokiem ,szatan zwerbuje go spośród naszych proroków.

Skomentuj notkę
19 kwietnia 2020 (niedziela), 23:11:11

Wierzę w to, że nie ma pandemii

Wyszło na to, że napisałem swoje kolejne "credo".


Moje zdanie:
nie ma żadnej pandemii koronawirusa
ale jest
wielka pandemia strachu.

Tak. Tak wierzę. Nie chcę się zarazić tym świństwem, ale rok temu o tej porze nie chciałem się też zarazić grypą.
A wszystko dlatego, że komuniści z WHO zmienili definicję pandemii, a teraz rządzące cwaniaki będą ograniczać, zniewalać a bardzo bogaci będą się bogacić.

Kategorie: _blog, obserwartor, polityka / obserwator


Słowa kluczowe: pandemia, koronawirus, who


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
W:1
12 kwietnia 2020 (niedziela), 05:35:35

Polityka w czasie epidemii - fajny felieton Katarzyny TS

Zachowuję tekst Katarzyny TS bo dobrze oddaje to co się dzieje, a może niedługo zniknąć:

Ministerialne opowieści dla ogłupionego ludu

Minister zdrowia Łukasz Szumowski został bohaterem ludu. Lud wierzy mu bez zastrzeżeń, a każdy buntujący się przeciw pomysłom ministra Szumowskiego jest natychmiast stygmatyzowany jako nieodpowiedzialny idiota, który chce doprowadzić do masowych zgonów z powodu koronawirusa. „Zostań w domu i siedź na dupie” – krzyczy lud, bo tak nakazał minister Szumowski, a usankcjonował to premier Morawiecki. Co o tych pomysłach sądzi Jarosław Kaczyński mogliśmy przekonać się 10 kwietnia. Wbrew wydanym przez premiera zakazom i nakazom Kaczyński wraz z liczną grupą polityków PiS olał hasło „zostań w domu i siedź na dupie” i wziął udział w obchodach 10. rocznicy katastrofy smoleńskiej. Zrobił to dzień po konferencji prasowej, podczas której minister Szumowski zapowiedział wprowadzenie kolejnej restrykcji, czyli obowiązku zakrywania nosa i ust w przestrzeni publicznej. Nakaz ma obowiązywać od czwartku 16 kwietnia. Do kiedy? Do odwołania. Czyli nie wiadomo jak długo. Może miesiąc, może dwa. A może rok. Któż to wie?

Nie twierdzę, że koronawirus to bajka. Owszem, wirus istnieje i przenosi się z człowieka na człowieka. Niektórych zabija. Ale większość nawet nie wie, że została zakażona. To oznacza, że większość zakażonych w ogóle nie choruje! A z tych, którzy chorują, większość nie umiera. Jeżeli ktoś nazywa koronawirusa „dżumą naszych czasów”, to po prostu łże jak bura suka. Śmiertelność dżumy, w zależności od jej postaci, sięga nawet ponad 95%! To oznacza, że umiera prawie każdy zarażony. Porównywanie koronawirusa do dżumy jest więc skandaliczną manipulacją służącą tylko i wyłącznie nakręcaniu histerii.

Minister Szumowski nie mówi o koroanwirusie jak o dżumie. Ale nie mówi też, że koronawirus to coś w rodzaju grypy. Chociaż jeszcze miesiąc temu tak właśnie mówił i wyśmiewał pomysł noszenia maseczek przez osoby zdrowe. Teraz narracja zmieniła się o 100% i WSZYSCY mamy zakrywać usta i nos. Co ciekawe, minister Szumowski nie upiera się, żeby to była specjalistyczna maseczka. Twierdzi, że równie dobrze może być to maseczka uszyta w domu, albo zwykła chustka lub szalik.

Po oświadczeniu ministra Szumowskiego w Internecie zaroiło się od porad, jak zrobić maseczkę metodą chałupniczą. Pojawiły się nawet pomysły na maseczki z papieru mocowane gumką recepturką. Dlaczego? Dlatego, że profesjonalnych maseczek albo nie ma na rynku, albo są bardzo drogie. Wobec czego minister Szumowski nakazuje nam owinąć się szalikiem lub chustką. Taka ochrona ma rzekomo zapobiegać rozsiewaniu wirusa przez osoby zarażone, które nie mają objawów.

Jak jest w rzeczywistości? W tej chwili trwa spór pomiędzy specjalistami, z których jedni twierdzą, że maseczki powinni nosić wszyscy, bo w jakimś stopniu zatrzymują one transmisję od osób chorych i tymi, którzy twierdzą, że przynosi to więcej szkody niż pożytku, bo daje fałszywe poczucie bezpieczeństwa i może wręcz przyczyniać się do zwiększenia liczby zakażeń. Minister Szumowski staje po stronie zwolenników tezy pierwszej. Czy lud w ogóle słyszał o tezie drugiej? Nie sądzę.

Przez ostatnie półtora miesiąca lud został tak ogłupiony, że już nie wie, co ma myśleć. Najpierw mieliśmy myć ręce i nie panikować. Potem zostaliśmy nastraszeni do takiego stopnia, że jedna część ludu uznała, iż wyjście z domu to gwarancja śmierci w męczarniach. Ponieważ druga część ludu nie kupiła tej narracji i jednak wychodziła z domu, minister Szumowski i premier Morawiecki zakazali wstępu do parków, lasów i na plaże. Na ulice wyszły patrole policji i wojska ścigające rodziców z dziećmi, rowerzystów i osoby czekające na wydanie posiłku na wynos. Ci, którzy mają dom i ogród, jakoś to znoszą, bo mogą chociaż trochę czasu spędzić na dworze. Ci, którzy zostali zamknięci w mieszkaniach, mogą wyjść tylko na krótki spacer z psem lub „zrelaksować się” w kolejce pod sklepem. I za każdym razem, gdy już mają nadzieję, że będzie lepiej, wychodzi minister Szumowski z premierem Morawieckim i dokręcają śrubę. A liczba zakażeń i tak rośnie. I oczywiście będzie rosła, bo zatrzymanie transmisji wirusa, który nie daje objawów u 80% zainfekowanych, jest niemożliwe.

– Szczyt zachorowań nastąpi w ciągu najbliższych tygodni. Jeżeli będziemy trzymać się reżimu sanitarnego, to ten szczyt opóźnimy. Bierzemy pod uwagę wszystkie scenariusze – oświadczył minister Szumowski 8 kwietnia. – Znaczące obostrzenia, które wprowadziliśmy, pozwoliły na redukcję nowych zakażeń. Bez nich mielibyśmy pewnie 20-30 tys. nowych przypadków zakażenia. Gdybyśmy teraz restrykcji nie przedłużyli, to za kilka tygodni mielibyśmy 40-50 tys. nowych chorych – usłyszeliśmy na konferencji prasowej 9 kwietnia.

Wiecie, co to znaczy? To znaczy, że mamy być trzymani na kwarantannie w oczekiwaniu na szczyt epidemii, który będzie opóźniał się, ponieważ jesteśmy trzymani na kwarantannie. Tak można bawić się w nieskończoność, a minister Szumowski może nam do końca świata opowiadać o tym, że gdyby nie restrykcje, to byłoby już setki tysięcy, a nawet miliony zakażonych. Kwarantanna do końca świata, tak?

Oczywiście jest to niemożliwe, ponieważ zanim minister Szumowski zrealizuje plan redukcji zakażeń do zera, gospodarka padnie i będzie po zawodach. Dlatego trzeba znieść restrykcje uniemożliwiające funkcjonowanie gospodarki. Ale jeśli pozwoliłoby się ludziom normalnie żyć tak od razu, to wzbudziłoby to ich podejrzliwość. No bo jak to? Najpierw mówiono nam, że wyjście na ulice to pewna śmierć, więc „zostań w domu i siedź na dupie”, a teraz mówi się, że „oj tam, oj tam, wracajcie do roboty”. Dlatego trzeba stworzyć ludziom chociaż minimalne poczucie bezpieczeństwa, a do tego idealnie nadaje się opowieść o tym, że jak owiną twarz chustką lub szalikiem, albo założą własnoręcznie uszytą maskę, to koronawirus już im nie straszny. Jednak taka opowieść to za mało, bo nie każdy w nią uwierzy i nie będzie wygłupiał się paradując w szaliku na twarzy. Dlatego trzeba wprowadzić nakaz i wysłać policję, żeby go egzekwowała przy pomocy gigantycznych kar. Tym sposobem uzyskuje się efekt zastraszenia połączony z fałszywym poczuciem bezpieczeństwa i można już wysłać lud do roboty. Minister Szumowski i premier Morawiecki nadal robią za bohaterów ludu, a koronawirus jak zakażał tak zakaża nadal. I co? Następna narodowa kwarantanna po miesiącu luzowania?

Obowiązkowe zakrywanie nosa i ust przy pomocy czegokolwiek jako ochrona przed koronawirusem to najbardziej absurdalna ministerialna opowieść, jaką odpowiedziano nam od początku epidemii. Efekt będzie taki, że koronawirus i tak będzie hulał, a zdrowi ludzie zaczną chorować na różnego rodzaju infekcje, które wyhodują sobie dzięki wielokrotnemu zakrywaniu nosa i ust przy pomocy tej samej maski, chustki lub szalika, w których będą kłębić się różnego rodzaju mikroby. To nie jest wymyślona przez mnie teoria, tylko opinia wirusologa prof. Włodzimierza Guta, który niedawno wyjaśniał, że nieumiejętne posługiwanie się maseczką może być przyczyną gorszej choroby niż koronawirus. A trzeba mieć świadomość, że większość ludzi będzie nieumiejętnie i wielokrotnie posługiwać się tymi samymi maseczkami, chustkami i szalikami, nie piorąc ich i nie dezynfekując.

Chciałabym wierzyć, że minister Szumowski wie, co robi i że to, co robi ma sens. Ale po ponad miesiącu obserwowania rezultatów wdrożonych rozwiązań, obawiam się, że jest to działanie zmierzające donikąd. Kwarantanna ma sens przez krótki czas, który nie załamie gospodarki, a jednocześnie pozwoli przygotować szpitale do przyjęcia zwiększonej liczby chorych. Przecież oczywistym jest, że w pewnym momencie ludzie muszą wrócić do normalnego życia, więc liczba zakażeń gwałtownie wzrośnie. Czy polskie szpitale są przygotowane do skoku zachorowań po zluzowaniu kwarantanny? Śmiem wątpić. Tym bardziej, że już zaczynają się zgony spowodowane brakiem opieki medycznej dla osób bez koronawirusa. Jeśli zatem szpitale nie zostały właściwie przygotowane, to cała dotychczasowa kwarantanna jest psu na budę.

Z drugiej strony zaserwowano nam obowiązkowe dla wszystkich zakrycie twarzy, co rzekomo ma zapobiec wzrostowi zakażeń. Jeśli to taki świetny pomysł, to dlaczego nie zaczęliśmy od tej opcji? I jak długo mamy biegać owinięci szalikami i chustkami? Nadchodzi lato. Jak minister Szumowski wyobraża sobie funkcjonowanie z zakrytą twarzą w trzydziestostopniowych upałach?

Obawiam się, że jedynym efektem długotrwałego nakazu zakrywania nosa i ust będzie rosnąca frustracja ludzi ściganych przez policję za brak szmaty na twarzy. I w końcu może okazać się, że Polacy mniej obawiają się koronawirusa niż kolejnych pomysłów ministra Szumowskiego i premiera Morawieckiego. A jeśli władza postrzegana jest jako zagrożenie przez większość wyborców, to kończy się to zmianą władzy. Radzę, żeby PiS zastanowił się, czy przeciąganie struny to dobry pomysł.


Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, że to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats

 

 


Kategorie: _blog, epidemia, obserwartor, polityka / obserwator, media, manipulacja


Słowa kluczowe: epidemia, wirus, manipulacja, media


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
2 kwietnia 2020 (czwartek), 15:13:13

Ściema? Nie ściema?

Ściema? Nie ściema? Ściema! A może nie ściema? Nie wiem.

Nie wiem, ale nawet że nie jest to takie ważne. Ważne jest, że mamy rzadko powtarzalną okazję aby sprawdzić swoje serca, tylko nie kardiologiczne bo przychodnie pozamykane ale moralnie. Dobrze jest sprawdzić komu się ufa? komu się wierzy? W kim pokłada nadzieję? Jak się myśli a jak dostarcza dane do myślenia?

Na prawdę mamy super czas! Zbadajmy to!

Można przebadać też swój stosunek do pieniędzy, do własnych zabezpieczeń i bezpieczeństwa społeczeństw, państw, systemów. Do swojej pracy, metod zarabiania, metod kombinowania, biznesów, przepływów, oszczędności.

Można też przebadać stosunki międzyludzkie, bo to rodzina, sąsiedzi, gmina, naród… jest okazja ich wszystkich ukochać, albo nie. Jaki test mój stosunek do pracowników? Klientów? Grupy docelowej albo do frajerów?

Mamy super czas - można się przebadać!

No i można też przebadać swój stosunek do śmierci i do podatków - to dwa pewniki, a każdy dzień przybliża nas do 30 kwietnia, daty składania PIT za 2019 rok.

Ściema? Nie niema? Ale wygląda na to, że bańka pęka i nawet jak okaże się, że jest to tylko epidemia paniki to wielkie przepływy finansowe na pewno się zaczną (już się zaczęły) a o swobodach obywatelskich (np. stanowienie prawa poprzez konferencję prasową premiera) już na pewno możemy zapomnieć. To co dość dobrze jest udokumentowane, to to, że Francja i Anglia chcą kupić Chiński system nadzoru obywatelskiego a Bill Gates promuje obowiązkowe szczepienia na szczepionki, nad którymi pracuje.

Ściema? Nie ściema?

Jeszcze coś można sprawdzić. Można sprawdzić proces przebudzenia, oraz proces upierania się w śnie, trwania w kłamstwie, wypierania i zapierania się.

* * * * *

A tak prywatnie to uważam, że Unia Europejska powinna zostać rozwiązana.


Kategorie: _blog, polityka


Słowa kluczowe: epidemia, media, prawda


Komentarze: (2)

wojtek, April 3, 2020 18:56 Skomentuj komentarz


Wiem bowiem komu zaufałem,
i jestem pewny, że On ma moc zachować mój depozyt
aż przyjdzie ten wielki dzień.
(2Tm 1:12)

brava15, April 4, 2020 07:58 Skomentuj komentarz


Bill Gates w ramach walki z ociepleniem klimatu chce doprowadzic do 15 -procentowego zmniejszenia populacji na ziemi w liczbach bezwzglednych to ponad miliard osob. Sposobem na to ma byc aborcja,obowiazkowe szczepienia i postep w medycynie jak rozumiem sluzacy umozliwieniu zabicie jak najwiekszej ilosci osob.Ludzki rozum ktory zanegowal Boga od czasow oswiecenia swoje apogeum osiagnal w komorach gazowych Auschwitz ,teraz Gates proponuje cos  na wiele wieksza skale ,oczywiscie wszystko to dla dobra ludzkosci ale juz nie koniecznie dla pojedynczego czlowieka.Filantrop Gates tak kocha ludzi ze chce ich wymordowac !

Skomentuj notkę
25 marca 2020 (środa), 09:46:46

Potrzeba trzeźwego myślenia

Dziś zauważyłem, że już bardzo poważne osoby rozsyłają SMS-ami łańcuszki z prośbami do aniołów. Wczoraj łańcuszki paciorków, których nie wolno przerwać bo … ojej!

Oj, potrzeba nam teraz _trzeźwego_ myślenia.

U mnie trzeźwe myślenie zaczyna się od tego, że uznaję iż istnienie Pan Bóg, Stwórca wszechświata. Uznaję że On wszystkie wirusy ma policzone, i On wie co się dzieje znacznie lepiej niż wszystkie obudzone SMS-ami anioły.

Bóg ma cały wszechświat w swojej kontroli. On ustalił kiedy się urodziłem i wie, kiedy (oraz na co) umrę. Trzeźwe myślenie skłania mnie więc do szukania go, zwracania się do Niego. Jemu chcę ufać bo On, mimo iż ziemia jest skażona przez nas różnymi świństwami chce dla mnie dobrze, i chce dla mnie dobrze na zawsze, bo sam będąc trwałym tą trwałość chce dać również mnie.

Potrzeba nam teraz trzeźwego myślenia. Dla mnie trzeźwe myślenie to wiara Bogu (a nie wiara w Boga, choć ta też jest). Trzeźwe myślenie to uporządkowanie relacji z Nim, zagadanie, przeproszenie, zaufanie, szukanie Jego Słowa i Jego woli.

Na pewno nie jest wiarą Bogu powtarzanie formułek (tak czynią poganie), czy wysyłanie SMS-owych zaklęć. Obawiam się, że obrażamy go zwracając się po obronę do stworzeń, niezależnie od tego jak cudowne i święte się nam one wydają.

Myślę, że lepiej zacząć od pojednania się, potem poszukać, poczytać Jego Słowo. Może na początek lepiej nie zaczytać od Apokalipsy, ale od Ewangelii Jana? Jakież było moje zdziwienie, gdy przeprowadziłem testy wśród znajomych i niewielu wiedziało o czym rozmawiał Jezus z Nikodemem, a co było sednem rozmowy z Samarytanką przy studni. Tak - Ewangelię Jana da się przeczytać w dwie godziny a coś pewnego o Bogu z tego czytania wyniknie.

Potrzeba nam teraz trzeźwego myślenia i pewnej wiedzy o świecie, a ta zawarta jest w Słowie Boga, który tą ziemię stworzył. To słowo zapisane w postaci Pisma Świętego jest dziś jak nigdy wcześnie dostępne. Tanią Biblię kupuje się za 10zł, porządną za 70 a w internecie jest wszystko: przekłady, słowniki, interlinie i konkordancje jak ktoś studiować chce i może.

Może więc narodowe czytanie Pisma Świętego? Jako uczynek nic to nie zmieni, ale da nam wiedzę o Bogu, niezbędną do trzeźwego myślenia.

A trzeźwego myślenia dziś nam potrzeba.


Łańcuszki SMSowe na czas zarazy:

Maryjny:

Wykonujemy lancuch 1 miliona Zdrowas Maryjo dla tych ktorzy cierpia z powodu koronowirusa i calego swiata zagrozonego. Powiedz jedno Zdrowas Maryjo i przekarz 10 osobom. Prosze zeby nie zerwac lancucha modlitwy.

Kasowy:

Drodzy Wspóparafianie.
Zwracamy się z prośbą o wsparcie naszej Parafii.
Przez dziesiątki lat ze strony Kapłanów doświadczaliśmy troski nie tylko duchowej, ale także materialnej, w tym także dbania o nasz komfort.
Dziś nasza Parafia potrzebuje "KOLEKTY INTERNETOWEJ".
Jeśli czujemy się w obowiązku i po prostu chcemy wesprzeć nasz Kościół prosimy o wpłaty na konto, w ramach naszych możliwości finansowych
- nr konta można znaleźć na XXX
Koszt miesięczny utrzymania parafii to ok. XXX
Nie jest zręcznie Proboszczowi prosić o wsparcie w tak trudnej sytuacji, ale zapewne tego potrzebuje.
Stąd z inicjatywy Parafian prosimy o zbiórkę na nasz Dom Modlitwy. Ps. Jeśli chcesz i możesz prześlij dalej.

Mistyczny (bo mistyczny jest kult aniołów):

Poprosiłam Anioła, aby nad Tobą czuwał.

Kategorie: _blog, obserwator, polityka / obserwator


Słowa kluczowe: trzeźwość, myślenie


Komentarze: (1)

wojtek, March 27, 2020 20:08 Skomentuj komentarz


Kolejny łańcuszek

==============

Dzisiaj 27 MARCA O GODZ.18.00 NA PUSTYM PLACU ŚW. PIOTRA - PAPIEŻ WYSTAWI NAJŚWIĘTSZY SAKRAMENT
I BĘDZIE BŁOGOSŁAWIŁ CALY ŚWIAT!!!
BĘDZIE MOŻNA OTRZYMAĆ
AUDIENCJĘ PLENARNĄ.
TO WYDARZENIE EPOKOWE.
NIECH SIĘ ZATRZYMA WSZYSTKO KOMPLETNIE,
BĘDZIE TO MOMENT W KTÓRYM PAPIEŻ PRZEŚLE SIŁY SPITRTUALNE
DUCHA ŚWIĘTEGO,
BY POWSTRZYMAĆ ZŁO.
TRZEBA ZDAĆ SOBIE SPRAWĘ Z TEGO - PÓKI NIE ZA PÓŹNO.
BĘDZIE UDZIELONE
BŁOGOSŁAWIEŃSTWO URBI ET ORBI CAŁEMU ŚWIATU - UNIKALNE I EPOKOWE.

Skomentuj notkę
18 marca 2020 (środa), 15:42:42

Opinia PJO o pandemii

Cytuję z Fejsa

PJO:
Coraz bardziej jestem przekonany co do tezy, że "pandemia" to globalne ćwiczenia z karności i inwigilacji obywateli, a przy okazji możliwość bezkarnego dofinansowania z naszych podatków różnych tłustych kotów finansjery. Patrzcie uważnie na USA, które banki i fundusze za jakiś czas otrzymają miliardy dolców rządowego wsparcia z powodu ciężkiej sytuacji na rynkach.
Niemcy - Lufthansa sprzeda część swoich udziałów państwu (czyli spółce z o.o. Bundesrepublik Deutschland GmbH). Komisja Europejska w normalnej sytuacji w życiu by się na to nie zgodziła. Linie lotnicze posadziły swoje samoloty, nareszcie mają czas porobić planowe przeglądy i dać se siana z ogarnianiem wet-leasów i innych podmian za uziemione MAX-y, LOT nie musi wypożyczać innych maszyn za uziemione Dreamlinery... Vis maior, więc żadnych odszkodowań pasażerom nie trzeba płacić... Same oszczędności.
Jakiś czas temu pisałem o OWU (ogólnych warunkach ubezpieczeń). W znakomitej wiekszości z nich zapisano, że dana polisa nie działa w przypadku pandemii. Kolejne oszczędności dla grup ubezpieczeniowych i reasekuracyjnych! Składki zainkasowane, a odszkodowań nie trza płacić! Kolejne oszczędności!
No i oczywiście jak ogłoszą koniec pandemii, to odpowiednie instytucje finansowe pospieszą z „pomocą” dla państw dotkniętych tą zapaścią, oferując kredyty na „bardzo korzystnych” warunkach

Kategorie: _blog, polityka, polityka / obserwator, obserwator


Słowa kluczowe: wirus, koronawirus, pandemia


Komentarze: (2)

korneliusz, March 20, 2020 20:55 Skomentuj komentarz


 Lekarz z Włoch:...jestem chrześcijaninem i smuci mnie to, czasem nawet płaczę... ale z tych 11 umarłych nikt nie zmarł na koronawirusa.
http://robertbrzoza.pl/post/mocne-dyrektor-szpitala-we-wloszech-nikt-nie-zmarl-na-koronawirusa

wojtek, March 3, 2021 16:16 Skomentuj komentarz


Tak dla przemyślenia ...
Maseczki nie służą hamowaniu rozprzestrzeniania się wirusa - wie to każdy, kto zajmuje się choć trochę nauką, albo po prosu umie myśleć analitycznie wiążąc ze sobą nie pasujące do siebie na pierwszy rzut oka fakty.
One służą badaniu zachowań dużych grup społecznych, badaniu reakcji na polecenia celem sprawdzenia gotowości wprowadzania różnych manipulacji prawnych zmieniających życie testowanej grupy.
Zakładają? Znaczy się są gotowi. Nie zakładają? Trzeba dokręcić śrubę strachu.... a wystarczy otworzyć byle jaki zbiór tablic fizycznych, aby zobaczyć różnicę między rzędem "nano", a "mikro" - tak po prostu, dla doświadczenia! Dokonaj przeliczeń do skali rzeczywistej i zobacz mikropor maski w skali np. 10 cm i odpowiednio zmniejszonego wirusa w tej skali ...
Rok temu, gdy zamieściłem pierwszy obszerny post o koronie, niektórzy nazwali mnie paranoikiem. 
Dzisiaj, gdy farmacja zapowiada konieczną trzecią dawkę szczepionki, gdy pojawiają się odmiany "potrafiące" omijać układ immunologiczny człowieka, gdy mówi się, że wkrótce może zabraknąć jajek, bo kury roznoszą ptasią grypę, a studenci nie wrócą w tym roku na uczelnie, to ja się pytam co będzie następne:? Jednolite ciało koordynujące działania światowe "nieradzących sobie lokalnie z tragedią rządów"? A może z powodu katastrofalnego załamania gospodarczego wirtualna waluta ujednolicająca poziom życia każdego celem "zapobieżenia ubóstwu"? ... nie muszę mówić, że "zaskórniaki" zdewaluują się, a oddanie ich do banku będzie się równało przykrym pytaniom skąd się one wzięły?
Skoro zaś wytłuką kury, to wytłuką też i świnie, bo przecież mają odmianę afrykańską ... tylko patrzeć jak krowy dostaną odmiany księżycowej powodującej wzbieranie mleka w wymionach w okresie pełni.Zaś prace nad mięsem tworzonym laboratoryjnie idą pełną parą ... i co, uważacie, że nie będziecie go jedli? Że jestem paranoikiem? No to poczekajmy kolejny rok - jeśli się oczywiście będziemy mieli szansę tutaj spotkać ...Ile Wasze dzieci wytrzymają w domu bez trwałych zmian w psychice, alienacji społecznej, zahamowaniom psychicznym, agresji i autoagresji, lęków i uzależnienia od mediów? Jeszcze rok, dwa? A Wy?
Długo będziemy udawać, że 20 cm patyka w łeb jest niezbędne do badania DNA? I że Krupówki zainicjowały falę infekcji? Idź do "szwedzkiego sklepu" w niedzielę, to zobaczysz tygodniowe wydanie serialu "Szwedzkie Krupówki". I co, dalej zastanawiasz się, czemu sklepy meblowe nie zostały objęte zakazem?
Na "dzwona" szczepić, skoro nowe mutacje omijają szczepionki?No na to pytanie odpowiedzą eksperci TV, beneficjenci projektów finansowanych przez te same korporacje, które mielą się w ich mordach podczas codziennych wiadomości.Choć wystarczy otworzyć książkę do biologii, żeby wiedzieć, że to niebezpieczni wariaci ... Zaś zachwalane korporacje ... Że paranoicy, że przecież to poważne firmy, że władza ...No tak mówi śpec, który pewnie podaje w szpitalu swoim pacjentom aspirynę - na pewno nie raz mu się zdarzyło ją polecić. Tą samą, której to firmy dyrektor płacił za więźniarki po 100 marek niemieckich i narzekał, że są wymęczone i nie wytrzymują długo testów. Tak tak, został szefem firmy tworzącej witaminki, z tej co tworzyła Cyklon B i to za sprawą legalnych władz.
Nie? No co jest? Mieliście z historii niedostateczny? 
Jednym słowem wyłącz TV i włącz myślenie analityczno-krytyczne.”
Dr Wojciech Jan Karwowski 

Skomentuj notkę
25 stycznia 2020 (sobota), 02:47:47

Pan Soros powiedział, i warto odnotować

Pan Soros powiedział więc warto odnotować, choć należało by to jeszcze przetłumaczyć z nowomowy na nasze.

Soros: Rozstrzygną się losy świata

- Biorąc pod uwagę kryzys klimatyczny i niepokoje na całym świecie, nie jest przesadą stwierdzenie, że 2020 r. i kilka kolejnych lat przesądzą nie tylko losy Xi i Trumpa, ale i świata - powiedział George Soros podczas Forum Ekonomicznego w Davos. Miliarder zapowiedział "najważniejszy projekt swojego życia", na który przeznaczy miliard dolarów.

Soros zaznaczył, że żyjemy "w przełomowym momencie historii". - Przetrwanie otwartych społeczeństw jest zagrożone, a my stoimy w obliczu jeszcze większego kryzysu: zmiany klimatu. To zagraża przetrwaniu naszej cywilizacji. Te wyzywania zainspirowały mnie do ogłoszenia dziś najważniejszego projektu mojego życia - ogłosił.

Prezydent Trump został określony przez miliardera mianem "oszusta i największego narcyza, który chce, by świat kręcił się wokół niego". Z kolei Xi Jinping porzucił rozwijany przez lata "system kolektywnego przywództwa i został dyktatorem" - powiedział Soros. Jego zdaniem motywacje obu liderów są odmienne - Trump jest "gotów poświęcić narodowy interes dla osobistych interesów i zrobi wszystko, by uzyskać reelekcję", natomiast Xi "wykorzystuje słabość prezydenta USA i korzysta ze sztucznej inteligencji, by uzyskać całkowitą kontrolę nad społeczeństwem".

W osiągnięciu celu chińskiego przywódcy przeszkadza technologiczna zależność od USA w zakresie półprzewodników oraz trendy demograficzne - zmniejszająca się populacja w wieku produkcyjnym.

- Odkąd Xi scentralizował władzę w swoich rękach, chińska polityka gospodarcza straciła swoją elastyczność i pomysłowość - stwierdził Soros. Co gorsza dla Pekinu, administracja Trumpa zdołała stworzyć ponadpartyjne porozumienie ws. Chin, uznające Państwo Środka za "strategicznego rywala". - Jest tylko jeden człowiek, który może to porozumienie bezkarnie naruszyć: sam prezydent Trump. Niestety z punktu widzenia otwartego społeczeństwa jest do tego zdolny, jak pokazał, grając kartą Huawei z Xi Jinpingiem - dodał miliarder.

- Biorąc pod uwagę kryzys klimatyczny i niepokoje na całym świecie, nie jest przesadą stwierdzenie, że 2020 r. i kilka kolejnych lat przesądzą nie tylko losy Xi i Trumpa, ale i świata - stwierdził.

- Wierzę, że w długim terminie nasza największa nadzieja leży w dostępie do jakościowej edukacji, w szczególności tej, która wzmacnia autonomię jednostki poprzez kultywowanie krytycznego myślenia i podkreślanie wolności akademickiej - powiedział Soros.

Dlatego Soros przeznaczy miliard dolarów na budowę globalnej sieci uczelni (OSUN), która ma być ostoją wolności akademickiej w obliczu rozprzestrzeniającego się po świecie autorytaryzmu. - Największe potęgi - USA, Chiny i Rosja - pozostają w rękach niedoszłych lub faktycznych dyktatorów, a szeregi autorytarnych przywódców wciąż rosną - podkreślił miliarder.

- Uważam OSUN za najważniejszy i najtrwalszy projekt w moim życiu i chciałbym, aby został on wdrożony za mojego życia. Mam nadzieję, że ci, którzy podzielają tę wizję, przyłączą się do nas, czyniąc ją rzeczywistością - zakończył Soros.

MKa

 


Kategorie: _blog, obserwartor, polityka / obserwator


Słowa kluczowe: soros, davos, edukacja, osun


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
8 stycznia 2020 (środa), 12:07:07

Przemoc nie jest zła sama w sobie

Przemoc nie jest zła sama w sobie. Przemoc to używanie swojej mocy, przeciwko mocy innej osoby aby podporządkować jej zachowania swojej woli. A ponieważ wszelka władza pochodzi od Boga to warto analizę przemocy zacząć od Niego, przyglądając się jak On ją stosuje.

Po pierwsze: Bóg zapowiada, że wszelkie czyny osądzi. W zasadzie to On, tworząc czas stworzył zasadę przyczynowo-skutkową i z tej zasady bierze się konieczność osądzenia czynów. Po prostu każdy wcześniej czy później wpadnie na konsekwencje swych decyzji i wtedy okaże się na ile brał pod uwagę otaczające go warunki (równie te prawne). Biblia ładnie to przekazuje mówiąc: "każdy człowiek raz umrze a potem czeka go sąd" (Hbr 9:27) nie dawał bym więc wiary tym, co liczą na kolejną szansę, na jakieś znalezienie się w nicości, albo na uniwersalne podejście, jakoby Bóg wszystkich zbawi i będzie dobrze.

Po drugie wiemy, że wielokrotnie w przeszłości Bóg dokonywał sądu a potem wykonywał wyrok. Czasem wyrok wykonały siły natury (Sodoma i Gomora), czasem posłaniec Boga - anioł (?), a czasem inni ludzie. Jakże często byli to Żydzi (naród przez Boga wybrany), gdy szli na wojnę aby wykonać wyrok Boga . Zajęcie ziemi Kanaanu i wybicie mieszkających tam ludów takim wyrokiem właśnie jest i Bóg jasno mówi dlaczego tak się dzieje.

Po trzecie - tworząc państwa (struktury społeczne) mamy tworzyć w nich sprawiedliwe sądy. Ten punkt dedykuję tym, którzy się w piątek wybierają na manifestacje w obronie sądów przypominając, że Bóg oczekuje sprawiedliwego sądzenia.

Przemoc nie jest zła sama w sobie. Reasumując: Bóg jest władcą a władza to przywilej stanowienie i egzekwowania (wykonywania) prawa. Egzekucja związana jest z użyciem mocy, siły, również z przemocą (przemoc to używanie mocy przeciwko innej mocy), bo moc władcy sprzeciwi się mocy kogoś, kto prawa łamał. Ergo - przemoc nie jest sama w sobie zła.

No dobrze - taka jest teoria, a praktyka? Praktyka jest taka, że na ziemi silni ludzie mianują się władcami i rządzą. Często rządzą nie licząc się z Bogiem, Jego wolą, planami, prawami w wyniku czego podporządkowują sobie innych ludzi, a Bóg nigdy nie chciał aby jakiś człowiek panował nad innym człowiekiem. Ale silni ludzie tak robią - dominują, podporządkowują, zmanipulują, zniewalają i tworzą bezbożne państwa, które napotykają na opór innych silnych ludzi. Normalną więc rzeczą są wojny, a w nich przemoc, która nie dotyka tych władców tylko tych podporządkowanych.

Ale wojną zajmować mi się tu nie chce. Tu chciałem tylko wykazać, że przemoc nie jest zła sama w sobie.

Ważna informacja, bo bym zapomniał. Pan Bóg oprócz tego, że jest sprawiedliwy jest też miłosierny. Tak brzmią pierwsze słowa Koranu, ale nie koran tu chcę zachwalać tylko Pana Boga, i Jego miłosierdzie, objawiające się tym, że nawet "Syna swego dał, aby każdy, kto weń wierzy nie zginał ale miał życie wieczne". Tak więc można, po znajomości nie iść na sąd! Po znajomości? Tak - zajrzysz do Ewangelii Jana! (J5:24)


Aby łatwiej było zrozumieć moje wywody przytaczam definicje słów, których tu używam:

Definicje:
Władza to atrybut stanowienia i egzekwowania prawa.
Prawo to ustalone przez osobę posiadającą władze zasady postępowania.
Moc to możliwość realizacji własnych decyzji, a w przypadku osób posiadających władzę przywilej egzekwowania wprowadzonego prawa.
Sprawiedliwość to cecha działania osoby polegająca na konsekwentnym stosowaniu obowiązującego prawa.
Miłosierdzie to postępowanie eliminujące karę względem osoby winnej, tj. osoby wg. której dokonano sprawiedliwej oceny z zastosowaniem obowiązującego prawa.


Kategorie: _blog, polityka, obserwator, izrael


Słowa kluczowe: wojna, moc, przemoc, sąd, prawo


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
8 stycznia 2020 (środa), 12:07:07

Wojna nie jest zła sama w sobie

Wojna nie jest zła sama w sobie. Wojna jest tylko jeszcze jednym narzędziem wywierania wpływy jednych ludzi na drugich, narzędziem, w którym używa się siły fizycznej, zawsze się kogoś rani, a często i zabija. Wojna jest używaniem mocy przeciw mocy, w chwili, gdy argumenty w dyskusji zawodzą a jedna ze stron zdecyduje się użyć argumentu siły.

Wojna nie jest zła sama w sobie i nie można jej potępiać bez analizy przyczyn, zachowań, celów poszczególnych osób. T ote cele (w tym cele prowadzenia wojny) podlegają ocenom moralnym, a nie tylko same działania wojenne, które do tych celów prowadzą.

Wojna nie jest zła sama w sobie, a wojnę prowadzi się po to aby swoje cele osiągnąć.

Jakie są Twoje cele w Twoich wojnach? Tylko nie mówi mi, że nie prowadzisz wojen. Nie wierzę! Nie wierzę, że nie używasz siły, mocy, władzy przeciwko innym ludziom. Nie mów,  tak bo nie uwierzę! Czesław Niemen też nie wierzył, gdy śpiewał, że "nadszedł już czas, najwyższy czas, nienawiść zniszczyć w sobie". Nienawiść w sobie - to jest problem.


Kategorie: _blog, polityka, obserwator, izrael


Słowa kluczowe: iran, irak, usa, trump, wojna, izrael, niemen


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
13 grudnia 2019 (piątek), 20:12:12

Królestwo Boże a królestwa (systemy) ludzkie

Znowu wspominając Nimroda, zastanawiając się nad korporacjami, królestwami, systemami, demokracją i republiką sięgam do wypowiedzi Jezusa na temat dwóch różnych systemów.

  • Królestwo Boże - czym się cechuje?
  • Królestwa ludzkie - pierwsze zbudował Nimrod budując wieże Babel (Babilon).

Na początek wypowiedzi Jezusa u Mateusza i Marka.


U Mateusza:

Mt 20:20-28 tpnt (20) Wtedy zbliżyła się do Niego matka synów Zebedeusza ze swoimi synami, oddając Mu pokłon i prosząc Go o coś. (21) A On jej powiedział: Co chcesz? Mówi do Niego: Powiedz, aby ci dwaj moi synowie zasiedli, jeden z Twojej prawej strony, a drugi z lewej strony w Królestwie Twoim. (22) Ale Jezus w odpowiedzi, rzekł: Nie wiecie, o co prosicie; czy możecie pić kielich, który ja mam pić? I chrztem, którym ja jestem chrzczony, być ochrzczeni? Powiedzieli do Niego: Możemy. (23) I powiedział im: Kielich mój istotnie wypijecie, i chrztem, którym ja jestem chrzczony, będziecie ochrzczeni; ale zasiąść z prawej mojej strony i z lewej mojej strony, nie moja to rzecz dać wam, ale dano to tym, którym jest to przygotowane przez Ojca mojego. (24) A gdy to usłyszało pozostałych dziesięciu, oburzyli się na dwóch braci. (25) Ale Jezus przywołał ich i powiedział: Wiecie, że przywódcy narodów panują nad nimi, a wielcy dają odczuć swoją władzę nad nimi. (26) Lecz nie tak będzie u was; ale jeśli ktoś chciałby stać się wielkim wśród was, niech jest waszym sługą. (27) A jeśli ktoś wśród was chciałby być pierwszym, niech jest waszym niewolnikiem. (28) Podobnie Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, ale aby służyć, i aby dał życie swoje na okup za wielu.

I paralela u Marka:

Mk 10:35-45 tpnt (35) I podeszli do Niego Jakub i Jan, synowie Zebedeusza, mówiąc: Nauczycielu! Chcemy, abyś uczynił nam to, o co byśmy Cię poprosili. (36) A On powiedział im: Co chcecie, abym wam uczynił? (37) A oni powiedzieli Mu: Daj nam, abyśmy siedzieli w chwale Twojej jeden po Twojej prawej stronie, a drugi po Twojej lewej stronie. (38) A Jezus powiedział im: Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który ja piję, i chrztem, którym ja jestem chrzczony, być ochrzczeni? (39) A oni powiedzieli Mu: Możemy. A Jezus powiedział im: Istotnie, kielich, który ja piję, wypijecie, i chrztem, którym ja jestem chrzczony, zostaniecie ochrzczeni; (40) Lecz nie moją sprawą jest dać wam usiąść po mojej prawej stronie i po mojej lewej stronie; lecz będzie to dane tym, dla których jest to przygotowane. (41) A gdy usłyszało to dziesięciu, zaczęli się oburzać na Jakuba i na Jana. (42) Ale Jezus przywołał ich do siebie, mówiąc im: Wiecie, że ci, którym wydaje się, że przewodzą narodom, panują nad nimi, a wielcy wśród nich okazują swą władzę. (43) Nie tak będzie między wami; ale jeśli ktoś chciałby stać się wielkim między wami, będzie waszym sługą; (44) A ktokolwiek z was chciałby być pierwszy, będzie niewolnikiem wszystkich. (45) Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, ale aby służył, i aby dał życie swoje na okup za wielu.


 

Analizuję tu kluczowy kawałem Marka:

(Mk 10:42) Ale Jezus przywołał ich do siebie, mówiąc im: Wiecie, że ci, którym wydaje się, że przewodzą (αρχειν) narodom (εθνων), panują (κατακυριευουσιν) nad nimi, a wielcy (μεγαλοι) wśród nich okazują swą władzę (κατεξουσιαζουσιν).

(43) Nie tak będzie między wami; ale jeśli ktoś chciałby stać się wielkim (μεγας) między wami, będzie waszym sługą (διακονος) (44) a ktokolwiek z was chciałby być pierwszy (πρωτος), będzie niewolnikiem (δουλος) wszystkich.

(45) Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono (zostać obsłużony - διακονηθηναι), ale aby służył (usłużył - διακονησαι), i aby dał życie swoje na okup za wielu.

I paralela u Mateusza:

(Mt 20:25) Ale Jezus przywołał ich i powiedział: Wiecie, że przywódcy narodów panują nad nimi, a wielcy dają odczuć swoją władzę nad nimi. (26) Lecz nie tak będzie u was; ale jeśli ktoś chciałby stać się wielkim wśród was, niech jest waszym sługą. (27) A jeśli ktoś wśród was chciałby być pierwszym, niech jest waszym niewolnikiem. (28) Podobnie Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, ale aby służyć, i aby dał życie swoje na okup za wielu.

Obserwacja:

  • Cechy systemów ludzkich w w.42:
    • są ludzie, którym wydaje się, że przewodzą narodom (εθνων)
    • ludzie ci panują (κατακυριευουσιν) nad narodami
    • wielcy (μεγαλοι) wśród narodów okazują swoją władzę (κατεξουσιαζουσιν)
  • Cechy Królestwa Bożego w .43n:
    • między uczniami ma być inaczej. Jak?
    • kto chce być wielki (μεγας) będzie sługą (διακονος)
    • pierwszy (πρωτος) będzie niewolnikiem (δουλος) wszystkich
  • Uzasadnienie w.45:
    • Syn Człowieczy nie przyszedł aby mu służono ale aby służył i ...
    • aby oddał życie swoje na okup za wielu.

Systemy świata:

Najpierw o Flawiusz Nimrodze:

Stopniowo zaprowadził w państwie ustrój despotyczny; sądził bowiem, że jedynym sposobem oderwania ludzi od bojaźni Bożej jest całkowite uzależnienie ich życia i pomyślności od potęgi władcy
(Dawne dzieje Izraela, rozdział IV oraz Targumy)

Obserwowane słowa:

  • despota
  • uzależnienie
  • potęga
  • władca

Inne obserwacje i wnioski:

  • Z Gen 2 wiemy, że Bóg powołał człowieka aby panował nad ziemią, ale nie nad innymi ludźmi. Z Tory dowiadujemy, się, że panowanie człowieka nad człowiekiem nie podoba się Bogu, choć przypadki takie miały miejsce w historii, nawet w historii ludu Bożego.
  • Pierwsze królestwo to królestwo Nimroda (napisałem o nim inną notkę) - on to "zaprowadził ustrój despotyczny w którym obecne jest całkowite uzależnienie życia i pomyślności człowieka od potęgi władcy".
  • Polecam wykład Fabiana - TP S01E08 - Babel: Zwodnicza Filozofia Antykościoła - https://www.youtube.com/watch?v=vgVN0tZIkW8 

 


Zabawa greką:

  • μεγαλοι - wielcy - a_ Nom Pl m - Przymiotnik Mianownik Liczba mnoga Rodzaj męski
  • μεγας - wielki - a_ Nom Sg m - Przymiotnik Mianownik Liczba pojedyncza Rodzaj męski

Kategorie: _blog, biblia, polityka


Słowa kluczowe: królestwo, biblia, korporacja, polityka, mk10, mt20, nimrod


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
14 października 2019 (poniedziałek), 00:00:00

Holandia przygotowuje się na „twardy reset”?

Zachowuję bo ważne. Zachowuję dopiero w lipca 2021, choć zapisałem to sobie w 2019 jako ważne. 

Holandia przygotowuje się na „twardy reset”?

Krzysztof Kolany, 2019-10-14 13:55

Bank centralny Holandii opublikował dość niecodzienną jak na tego typu instytucję informację prasową. Szokuje w niej zwłaszcza zdanie, że w razie upadku współczesnego systemu finansowego w grze pozostanie jedynie złoto.

– Jeśli system załamie się, to zapasy złota mogą posłużyć jako baza do jego odbudowy – takie zdanie znajdziemy na stronie internetowej De Nederlandsche Bank (DNB), czyli banku centralnego Holandii (podkreślenia od redakcji).

Do tej pory stwierdzenia tego typu były domeną ludzi określanych przez media głównego ścieku mianem wyznawców „teorii spiskowych”. A tu proszę – o upadku systemu monetarnego (tzw. twardy reset) mówi poważany bank centralny całkiem dużej gospodarki rozwiniętej, jaką jest Holandia. Publikacja DNB obfituje też w inne frazy rzadko spotykane w oficjalnym obiegu.

– Akcje, obligacje i inne papiery wartościowe nie są pozbawione ryzyka, a ich ceny mogą pójść w dół. Ale złoto zachowuje swoją wartość nawet w czasach kryzysu. To dlatego banki centralne, włączając w to DNB, tradycyjnie trzymają znaczące ilości złota – tak wyjaśnia sens utrzymywania rezerw złota bank centralny Holandii.


Kategorie: _blog, polityka, ekonomia


Słowa kluczowe: twardy reset, nowy porządek, pieniądz


Pliki


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
11 października 2019 (piątek), 14:47:47

Literacki Nobel dla Polki

Od czasu gdy przeczytałem "Quo vadis" wiem, że fakt iż jakiś pisarz dostał Nagrodę Nobla nie determinuje tego, że pisał on prawdę.

Impuls: Nobel dla Olgi Tokarczuk. Ksiąg Jakubowych nie doczytałem. Po 1/3 miałem dość, po połowie wiedziałem, że to jest literacki gniot. Z wizją świata autorki się nie zgadzam, choć poznałem ją dopiero niedawno, przed próbą przeczytania jej książek.

No i jeszcze o Sienkiewiczu. To co powstało na ziemi w odpowiedzi na dzieło Pana Jezusa to nie jest Kościół rzymskokatolicki. To ten powstał w odpowiedzi na Kościół.


Kategorie: _blog, obserwator, polityka


Słowa kluczowe: nobel, literacki nobel, olga tokarczuk, tokarczuk, polska-izrael


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
22 września 2019 (niedziela), 17:09:09

Antonio Gramsci ogłosił i się już chyba zrealizowało

Antonio Gramsci – włoski historyk, dziennikarz i polityk, filozof i teoretyk komunistyczny.

Aby osiągnąć cel, którym jest jedno, paneuropejskie państwo należy wybrać strategię „długiego marszu przez instytucje”: przejmować i przekształcać szkoły, uczelnie, czasopisma, gazety, teatr, kino, sztukę. Należy opanować ośrodki opiniotwórcze, by zmienić dominującą kulturę, a przede wszystkim wyrugować z niej wpływy chrześcijaństwa. Trzeba kształtować odpowiednio poglądy, trendy, mody, zwyczaje, sympatie, fascynacje.

Uformowany w ten sposób nowy człowiek przyszłości sam, bez przymusu państwa, przyjmie komunistyczne postulaty za własne.


Kategorie: _blog, polityka


Słowa kluczowe: Gramsci, neokomunizm, marksizm, neomarksizm


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
16 sierpnia 2019 (piątek), 18:36:36

Rodzaje rządów ludzkich (#2)

To poprawiona wersja notki z przed kilku dni. Rodzaje rządów ludzkich, podejście drugie, w tabelce, z dodaną symetrią 

ilu rządzi zamysł Boga ludzka realizacja
jeden Monarchia Tyrania
wielu Arystokracja Oligarchia
wszyscy Republika Demokracja

Przy okazji: czym się różni republika od demokracji? Podmiotem! Podmiotem bo w republice podmiotem jest obywatel działający łącznie z innymi obywatelami a demokracji teoretycznie podmiotem jest społeczeństwo (jako ogół) a w praktyce zawsze wychodzi z tego oligarchia.

Wielkie podziękowania dla OM, JK, DW

Przy okazji wychodzi stopniowanie mojej oceny tego, co dla ludzi jest najlepsze. Dla ludzi, czyli zarówno króla jak i jego poddanych.

Luźne myśli na ten temat zainspirowane Biblią:

  • Wszelka władza pochodzi od Boga (Rz 13:1b, J19:11, Dn4:22).
  • Dobro - stan rzeczy zgodny z wola Boga (Gen1).
  • Bóg jest królem królów i panem panów (Ap19:16).
  • Król, który nie uznaj władzy Boga jako króla królów nie jest królem a uzurpatorem.

Na razie tyle, ale myślę, że zanim dojadę do Białegostoku, a słucham księgi proroka Daniela, to coś jeszcze usłyszę. A imię Nabuchodonozor mi się bardzo podoba. Bardziej niż Ksertkses zwany też Achaszweroszem.

(thx Olek.M.)


Kategorie: _blog, polityka


Słowa kluczowe: rządy, arystokracja, oligarchia, monarchia, tyrania, demokracja, republika


Pliki


Komentarze: (1)

brava15, August 27, 2019 16:50 Skomentuj komentarz


w demokracji panstwo jest czymś zewnętrznym w stosunku do obywateli, w rzeczypospolitej  czyli republice państwo to MY 

Skomentuj notkę
12 sierpnia 2019 (poniedziałek), 17:29:29

Rodzaje rządów ludzkich

Rodzaje rządów ludzkich

  1. Monarchia - rządy dobrego człowieka.
  2. Arystokracja - rządy grupy dobrych ludzi.
  3. Demokracja - rządy ludzi.
  4. Oligarchia - rządy złych ludzi.
  5. Tyrania - rządy jednego złego człowieka.

Przy okazji wychodzi stopniowanie mojej oceny tego, co dla ludzi jest najlepsze. Dla ludzi, czyli zarówno króla jak i jego poddanych.

Luźne myśli na ten temat zainspirowane Biblią:

  • Wszelka władza pochodzi od Boga (Rz 13:1b, J19:11, Dn4:22).
  • Dobro - stan rzeczy zgodny z wola Boga (Gen1).
  • Bóg jest królem królów i panem panów (Ap19:16).
  • Król, który nie uznaj władzy Boga jako króla królów nie jest królem a uzurpatorem.

Na razie tyle, ale myślę, że zanim dojadę do Białegostoku, a słucham księgi proroka Daniela, to coś jeszcze usłyszę. A imię Nabuchodonozor mi się bardzo podoba. Bardziej niż Ksertkses zwany też Achaszweroszem.

(thx Olek.M.)


Dopisek z wiosny '21

Wg Arystotelesa to jest tak:

Kto rządzi Ustroje właściwe:  Ustroje wadliwe:
jeden monarchia (królestwo) tyrania
wybrani arystokracja

oligarchia

wszyscy politeja (właściwa demokracja)

demokracja (populistyczna)


Kategorie: _blog, polityka


Słowa kluczowe: rządy, arystokracja, oligarchia, monarchia, tyrania, demokracja, republika


Komentarze: (1)

wojtek, May 29, 2021 13:12 Skomentuj komentarz


Wg Arystotelesa

Ustroje właściwe: 
monarchia (królestwo) 
arystokracja 
politeja (właściwa demokracja) 

Ustroje wadliwe:
tyrania
oligarchia
demokracja (populistyczna)

Skomentuj notkę
7 sierpnia 2019 (środa), 11:17:17

Sprawiedliwość podstawą tronu

Król Salomon napisał, że:

Niegodziwe postępowanie jest ohydą dla królów, ponieważ sprawiedliwość jest podstawą tronu. (Prz16,12)

Sprawiedliwość jest podstawą tronu! A jak nie ma sprawiedliwości? To smutne, bo dotyczy to państwa, w którym żyję.

I tyle mogę napisać o rządach PiS na jakiś czas przed wyborami.


Kategorie: _blog, polityka, Śniadania z salomonem


Słowa kluczowe: Przy16, Prz16, Śniadania z Salomonem, tron, pis, sprawiedliwość


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
13 maja 2019 (poniedziałek), 14:40:40

Wymuszenia czy restytucja?

Kumpel zadał zasadne pytanie:

Nie bardzo rozumiem, czemu wizyty w sprawie "wymuszeń przez Izrael (raczej Żydów (moje)) polskiego mienia bezspadkowego" nazywa się "restytucją mienia pożydowskiego"?


Komunikat MSZ
W nawiązaniu do publikacji medialnych MSZ pragnie zdementować, że 13 bm. złoży wizytę w Warszawie izraelska delegacja na czele z panem Avi Cohen -Scali, dyrektorem generalnym Ministerstwa Równości Społecznej.

W związku z dokonaną w ostatniej chwili przez stronę izraelską zmianą składu delegacji, która mogła sugerować, że rozmowy miałyby koncentrować się na kwestiach restytucji mienia, strona polska podjęła decyzję o odwołaniu wizyty izraelskich urzędników.

Biuro Rzecznika Prasowego
Ministerstwo Spraw Zagranicznych

Kategorie: _blog, polityka / obserwator, obserwator, polska-izrael


Słowa kluczowe: 447, mienie bezspadkowe, holocaust, przedsiębiorstwo holocaust


Komentarze: (1)

adam, May 21, 2019 12:48 Skomentuj komentarz


Mnie zastanawia coś innego - skoro ta śmieszna ustawa nazywa się JUST (Justice for Uncompensated Survivors Today) - czyli sprawiedliwość dla ocalonych co nie otrzymali odszkodowania - to wypadałoby zapytać kto tychże ocalonych oskubał? Przecież Niemcy wypłaciły tytułem odszkodowań miliardy marek. I teraz okazuje się, że są jacyś ocaleni którzy nie dostali odszkodowania?! Może te pieniądze zamiast do ocalonych trafiły do kancelarii prawniczych i oranizacji lobbingowych, które walczą o odszkodowania?

Skomentuj notkę
19 marca 2019 (wtorek), 12:45:45

Nowe skojarzenia

Z serwisu Sebizmu osiedlowo-radykalnego zachowuję sobie:

  • Rodzina to patologia.
  • Wychowanie to przemoc.
  • Krytyka to nienawiść.
  • Ojczyzna to faszyzm.
  • LGBT to raj.

Tak lewackie media dziś nauczają.


Kategorie: _blog, polityka / obserwator, obserwator


Słowa kluczowe: sebizm, rodzina, lewactwo, lgbt


Komentarze: (1)

hammoleket, March 20, 2019 20:39 Skomentuj komentarz


Pan Jezus umarl na krzyzu za wszystkich ludzi bez wyjatku.Za tych innej orientacji tez.Oni  tez moga zostac uwolnieni i oczyszczeni krwia Jezusa.Jezeli tylko przyjda pod krzyz i zawolaja...List do Rzymian 1roz  .napisze fragment...Podobnie tez mezczyzni zaniechali przyrodzonego obcowania z kobieta zapalali jedni do drugich zadza mezczyzni z mezczyznami popelniajac sromote i ponoszac na sobie samych nalezna za ich zboczenie kare. Pan Jezus nie odrzuci nikogo  kto zwroci sie do niego o pomoc.On jest tym ktory uwalnia i uzdrawia.Moc Boza jest wciaz tak samo potezna jaka byla 2000 lat temu i wczesniej zanim powstal swiat.

Skomentuj notkę
5 marca 2019 (wtorek), 21:22:22

Zmiana oblicza Europy

Prezydent Macron powiedział:

Musimy usunąć z Internetu wszelkie przejawy mowy nienawiści i przemocy ponieważ poszanowanie jednostki jest podstawą naszej cywilizacji godności.
Ale powiedział dużo więcej, i dużo gorszych rzeczy. Niektóre są przerażające. A Tusk poparł.

Całość w załączniku, wg. Rzepy: 2019-03-05 Macron - Na rzecz europejskiego Odrodzenia.pdf

Kategorie: _blog, polityka, ue


Słowa kluczowe: unia, ue, globalizacja, macron


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
5 marca 2019 (wtorek), 11:58:58

Automatyczne więzienia

Usłyszałem właśnie, że w Chinach opracowano technologię więzień całkowicie bez strażników. Fakt, że klawisze to najdroższy i najmneij pewny element systemu penitencjarnego - więc eliminacja tegoż jest słuszna, nie tylko z ekonomicznego punktu widzenia (wstawka: w USA więziennictwo sprywatyzowano - prywatne więzienia są tańsze niż państwowe). Więzienie bez strażników - świetny pomysł.

Jako inżynier próbuję sobie wyobrazić takie więzienie i łatwo mi to przychodzi, bo sensory, sterowniki, rozpoznawanie obrazu, kładki, kraty i przejścia, sterowanie przepływem płynów, cieczy, przepychanie masy miękkiej i twardej, a nawet sypkiej - wszystko to jest inżyniersko łatwe do opanowania. Należy tylko to spiąć w jeden system i oprogramować. Pod takie więzienie podjeżdza furgon, wysadza więźniów a dalej zajmują się nimi nawet nie roboty tylko co? No właśnie - co? Automatyczne więzienie. Bez klawiszy, czyli bez strażników a konkretnie bez Jurka Sadysty, Zenka Zezowatego, Marka Ciamajdy czyli bez człowieka. Więzienie, w który bez problemu można zrealizować najgorszą karę, czyli pełną izolację więźnia, bo przecież to, że więzień nie widzi współwięźnia jest do zrobienia wszędzie, ale że nie widzi strażnika już nie. Pełna samotność więźnia to coś, czego dziś więźniowie nie potrafią sobie wyobrazić, nawet nie potrafią tego opisać pisarze od Sci-Fi (chyba były jakieś próby - nie pamiętam).

Przypuszczam, że niedługo będzie to hit eksportowy Chin, bo przecież w produkcji wszystkiego to oni są dobrzy, a wielu przywódców wielu państw marzy o czymś takim.

Zachwyconych chińską technologią przypominam, że Chiny to państwo komunistyczne, państwo które stale łamie wolność swoich obywateli, ot, choćby przez połączenie uruchomionego już Systemu Oceny Obywatela z systemem przydzielania wakacyjnych kredytów bankowych i systemy wydawania pozwoleń na posiadanie kota.

Lenin mówił, że "socjalizm to władza rad i elektryfikacja" i coś w tym jest a my mamy już Konwencję Stambulską, w której jasno zapisano, że "specjalne środku stosowane w celu wykorzeniania dyskryminacji nie są dyskryminacją".


Kategorie: _blog, polityka


Słowa kluczowe: chiny, polityka, więzienia, komunizm


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
2 marca 2019 (sobota), 12:25:25

Faszyzm nadchodzi #2

W związku ze świętem 1 marca (Żołnierze Niezłomni) uświadomiłem sobie, że powojenny stosunek Polaków do komunistów (w szczególności walka z nimi na ostro) wynikał nie z tego, że mieli oni inne poglądy odnośnie urządzenia świata, tylko dlatego, że byli oni wykonawcami woli najeźdźcy, który u siebie ten zbrodniczy system już wprowadził i zaczął wprowadzać go u nas.

Komunizm to zło. To nie tylko zabór mienia i ograniczenie wolności. To również eliminacja (wykorzenianie) inaczej myślących, czyli zbrodnia.

I jak dziś czytam dokumenty środowisk gender i LGBT, w których używają oni słowa "wykorzenienie" albo określają, że wprowadzanie ich "specjalne środki, (...) nie są uznawane za dyskryminację" to się boję, bo widzę w tym takie same zbrodnicze systemy jak te z połowy XX wieku.


Kategorie: _blog, polityka / obserwator, ue


Słowa kluczowe: lgbt, unia, faszyzm, komunizm, żołnierze wyklęci, żołnierze niezłomni


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
20 lutego 2019 (środa), 14:33:33

Religia holocaustu

Kolega podesłał mi dobry tekst z 2015 roku, pt: Tajemnice dogmatów zjawiska zwanego religią holocaustu a pochodzący z portalu prawy.pl a moim zdaniem proroctwo Boga na temat holokaustu można znaleźć w Torze, spisane przez Mojżesza:

Jeśli nie będziesz wypełniał wszystkich słów tego Prawa - zapisanych w tej księdze - bojąc się chwalebnego i straszliwego tego Imienia: Pana, Boga swego, Pan nadzwyczajnymi plagami dotknie ciebie i twoje potomstwo, plagami ogromnymi i nieustępliwymi: ciężkimi i długotrwałymi chorobami. Sprawi, że przylgną do ciebie wszystkie zarazy Egiptu: drżałeś przed nimi, a one spadną na ciebie. Także wszystkie choroby i plagi, nie zapisane w księdze tego Prawa, ześle Pan na ciebie, aż cię wytępi. Mała tylko ilość ludzi pozostanie z was, którzyście liczni jak gwiazdy na niebie za to, że nie słuchaliście głosu Pana, Boga swego.

Jak podobało się Panu dobrze czynić wam, rozmnażając was, tak będzie się Panu podobało zniszczyć i wytępić was, i usunąć z powierzchni ziemi, którą idziecie posiąść. Pan cię rozproszy pomiędzy wszystkie narody, od krańca do krańca ziemi, tam będziesz służył obcym bogom drewnianym i kamiennym, których nie znałeś ani ty, ani twoi przodkowie.

Nie zaznasz pokoju u tych narodów ani stopa twej nogi tam nie odpocznie. Da ci tam Pan serce drżące ze strachu, oczy wypłakane z tęsknoty i duszę utrapioną. życie twe będzie u ciebie jakby w zawieszeniu: będziesz drżał dniem i nocą ze strachu, nie będziesz pewny życia. Rano powiesz: Któż sprawi, by nadszedł wieczór, a wieczorem: Któż sprawi, by nadszedł poranek - a to ze strachu, który twe serce będzie odczuwać na widok, jaki stanie przed twymi oczami.

Pan cię odprowadzi okrętami i drogą do Egiptu, o którym ci powiedziałem: Nie będziesz go już oglądać. A kiedy zostaniesz sprzedany twoim wrogom jako niewolnik i niewolnica, nikt cię nie wykupi.

(Piąta Księga Mojżeszowa 28.58-68)

Związek pomiędzy tym proroctwem a holokaustem okryłem czytając książkę Haliny Birenbaum "Nadzieja umiera ostatnia". Autorka takimi słowami z Mojżesza opisywała swoje przeżycia. Czy Żydzi dziś widzą przyczynę tej tragedii w tym, przed czym przestrzegał ich Bóg przez Mojżesza? No właśnie. Może tu jest problem, który zamiast się rozwiązać narośnie - wszak przed nami jeszcze biblijny "Ucisk Jakuba".


A dogmaty? Zachowuję go sobie, bo może się przydać, ale teraz wynotowuję te dogmaty bez komentarza, ale lekko przeredagowując:

Dogmat 1
Losy świata dzielą się na te przed holocaustem i po holocauście.

Dogmat 2
Holocaust jest wydarzenie bez precedensu, centrum historii warunkującej całą rzeczywistość. Cierpienia Żydów mają być według tego dogmatu uniwersalne, wyjątkowe, ogólnoludzkie, obiektywne dla wszystkich, podczas gdy cierpienia innych narodów są subiektywne i odczuwane przez inne narody (...)

Dogmat 3
Holocaust jest zbyt przerażający, by ludzkość mogła go ogarnąć intelektualnie, nieporównywalny z niczym innym. Holocaust jest symbolem ostatecznego zła, ukoronowaniem zbrodni ludzkości na Żydach.

Dogmat 4
Wyjątkowość holocaustu, polega też na tym, że Żydów ograbiono z godności oraz zabijano metodycznie i planowo. Takie potraktowanie żydowskich ofiar stało się dla religii holocaustu fundamentem i uczyniło z holocaustu wydarzenie sakralne.

Dogmat 5
Holocaust był dla zlaicyzowanych Żydów atakiem na samego Boga, bo Żydzi są wybranym przez Boga narodem. W obozach śmierć Żydów była wyrazem śmierci Boga. Dlatego dla religii holocaustu ofiara Żydów jest ważniejsza od ofiary Jezusa. Żydzi stali się przez swą ofiarę mesjaszem naszych czasów. (moja uwaga: to wymaga innego zredagowania, bo jest zrozumiałe tylko dla chrześcijan)

Dogmat 6
Holocaust znosi dotychczasowy stosunek ludzi do Boga, uniezależniający ludzi od Stwórcy (orginalnie: Kreatora, poprawiam). 

Dogmat 7
Cierpienie Żydów musi być trwałym elementem globalnej świadomości, a obozy zagłady - miejscami świętymi. 

Dogmat 8
Za cierpienie Żydów odpowiada cały świat, a szczególnie Polacy i Kościół katolicki, chrześcijaństwo i zachodnia cywilizacja. Według wielu Żydów holocaust wyrasta z chrześcijańskiego antyjudaizmu, powszechnego u wszystkich chrześcijan i wyrosłego z Ewangelii. Dla tego zdaniem wielu Żydów Kościół katolicki, by odpokutować swoje rzekome winy wobec Żydów, swoje rzekome nauczanie pogardy i stygmatyzację Żydów, musi w ramach zadośćuczynienia głosić religię holocaustu i ekskomunikować tych którzy nie przyjęli niesionych przez nią dogmatów.

Dogmat 9
Polacy są biologicznie obciążeni antysemityzmem, który wyssali z mlekiem matek, co wyrażało się podczas II wojny światowej tym, że byli wrogimi obserwatorami holocaustu, za który są rzekomo współodpowiedzialni. Co gorsze dla Polaków, ich winna jest wieczna. Dlatego zdaniem wielu Żydów obozy śmierci mogły powstać tylko w Polsce, kraju wiecznych pogromów. (2019, wypowiedź ministra Izraela: "nie zapomnimy i nie przebaczymy").

Dogmat 10
Żydzi po holocauście nowym i lepszym narodem od tego przed holocaustem. Holocaust wykrystalizował Żydów jako najlepszy i niepowtarzalny naród, biologicznie uszlachetnił Żydów. Żydzi z najdoskonalszych stali się naj najdoskonalszymi.

Dogmat 11
Żydzi w żaden sposób nie przyczynili się do holocaustu. (dopisek: a już na pewno nie wolno o tym gadać, a to, że nie wolno za to Żydów skazywać jest uchwalone specjalną ustawą Knesetu jeszcze w latach 50-tych -> patrz: dr. Ewa Kurek)


Kategorie: polska-izrael, _blog, polityka


Słowa kluczowe: Religia holocaustu, holocaust, naród wybrany, holokaust, Ucisk Jakuba


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
19 lutego 2019 (wtorek), 20:40:40

Istota religii holocaustu

W czasie wieczornego spaceru chyba doszedłem do istoty "religii holocaustu". Znalazłem ją w słowach pana ministra Izraela, który (moim zdaniem bez odpowiednich pełnomocnictw) powiedział, że w stosunku do Polaków "jak każdy Izraelczyk i Żyd mogę powiedzieć: nie zapomnimy i nie przebaczymy".

Żeby tylko chodziło o emocje związane ze śmiercią bliskich. Żeby tylko, choć wśród wyznawców Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba, wśród wyznawców pamiętających, że "Bóg jest Bogiem żywych a nie umarłych" już to wydaje się dziwne, więc, żeby tylko chodziło o emocje, bo coraz jaśniej widać, że chodzi o kasę. O kasę i o wojnę, i o to aby jeden naród chce złupić inny naród.

A chodzi o naród, który miał być, i w wielu dziedzinach jest błogosławieństwem. "Im zostały powierzone słowa Boga", przez nich mam Prawo i Proroków, z nich w końcu pochodzi nasz Pan Jezus Mesjasz (po naszemu Chrystus). Mieli być błogosławieństwem a ... a proroctwa Nowego Przymierza mówią, że łatwo nie będzie, bo wypełnianie się na nich proroctw jest znakiem uwiarygadniania się Boga, który "(1) zapowiedział, (2) wyzwolił i (3) obwieścił" a nie ktoś inny.


Dopiski:

  1. Notka prasowa z Rzepy: 2019-02-18 Szef MSZ Izraela-Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki - rp.pl.pdf
  2. Fajne opracowanie z serwisu prawy.pl - zachowuję, bo dobre - 2015-10-15 Dogmaty religii holocaustu – Prawy.pl.pdf

Kategorie: polska-izrael, _blog, polityka


Słowa kluczowe: Religia holocaustu, holocaust, naród wybrany, holokaust


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
14 lutego 2019 (czwartek), 16:19:19

Wiadomości z Warszawy, gdzie zorganizowano naradę wojenną

Wiadomości z Warszawy i jednoznaczna wypowiedź o konfrontacji (czy chodzi o wojnę?) z Iranem zachęca mnie do sięgnięcia po proroctwa, bo o Persach i Izraelu jest w nich sporo, a po coś zostały nam te proroctwa w Biblii objawione.

Proroctwa biblijne nie są jak jakiś Nostradamus, królowa Saba, czy Malachiasz żyjący w X wieku z Irlandii (nie mylić z biblijnym prorokiem Malachiaszem), czy zjawa objawiająca się w Fatimie (moim zdaniem nie ma to nic wspólnego z Marią, matką Pana Jezusa). Proroctwa zapisane w Biblii są zapisane po to aby Bóg Izraela uwiarygodnił się bo (jak powiedział do Izraela) "wy jesteście moimi świadkami (...) i moimi sługami, których wybrałem, abyście mogli poznać i uwierzyć Mi, oraz zrozumieć, że tylko Ja istnieję. Boga utworzonego przede Mną nie było ani po Mnie nie będzie. Ja, Pan, tylko Ja istnieję i poza Mną nie ma żadnego zbawcy. To Ja (1) zapowiedziałem, (2) wyzwoliłem i (3) obwieściłem, a nie ktoś obcy wśród was. Wy jesteście świadkami moimi (...) że Ja jestem Bogiem, owszem, od wieczności Nim jestem. I nikt się nie wymknie z mej ręki. Któż może zmienić to, co Ja zdziałam"?
(Księga Izajasza. 43.10-13)

No więc wracam do Warszawy, obserwuję i przyglądam się, bo jest to więcej niż ciekawe CIekawe jest to, że Izrael się w Izraelu zgromadził, że stworzył państwo, że "Jerozolima przestała być deptana przez pogan" (o tym mówił Pan Jezus), i że tak mały kraj jest aż tak ważny, że w Warszawie organizują naradę wojenną, aby inny, dużo większy kraj konfrontować, bo zagraża on Izraelowi.

"Niech figowiec posłuży mi za przykład. Gdy jego gałązka mięknie i wypuszcza liście, wiem, że zbliża się lato. Podobnie, gdy zobaczę, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest — u drzwi". (Mt24:32) No i fajnie.


Kategorie: _blog, polska-izrael, izrael, polityka / obserwator, obserwartor


Słowa kluczowe: izrael, iran, apokalipsa, eschatologia, proroctwa


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
21 stycznia 2019 (poniedziałek), 18:52:52

Przepaść cywilizacyjna w Polsce

"Żelazna logika" tłumaczy czym jest "przepaść cywilizacyjna". Może mają tak dobrą pamięć, a może mają narzędzia do wspomagania pamiętania, w każdym razie ich praca pozwala mi sobie przypomnieć, a i innych zachęcam aby sobie przypomnieli, bo każdy z nas względem tych wydarzeń jakoś się musiał określić.

Kopia z fejsa, podkreślam to co dobrze pamiętam:

Wiecie co to są różnice? Pozwólcie, że coś Wam o nich opowiemy.
Czy widzicie teraz polityków zapraszających na „budyń i pawełki”? Tak jak zapraszali na „kaczkę po smoleńsku i krwawą Mery”?
Czy widzicie celebrytów w koszulkach „Adamowicz jest tylko jeden”, tak jak chodzili w koszulkach „Kaczyński jest tylko jeden”?
Czy widzieliście, podsycane przez media, protesty odnośnie miejsca pochówku w ważnej dla Polaków katedrze?
Czy słyszeliście podczas pogrzebu coś o „obudzeniu demonów polskiego (bądź kaszubskiego) patriotyzmu”?
Czy wtedy podczas pogrzebu ktoś przemawiał i obarczał wprost winą za to co się stało, dziennikarzy z przeciwnego obozu albo apelował o aktywność obywatelską w nadchodzących wyborach?
Czy słyszeliście żeby ktoś w Sejmie wykrzykiwał pod adresem przeciwników „zadzwoń do Pawła”?
Czy słyszeliście jak premier mówi o ofierze, tak jak wtedy, „winny jest ten kto zapraszał ludzi”?
Czy widzieliście śmiech celebrytów i żarty o „trafianiu prosto w serce”, tak jak wtedy gdy rechotali na „tu polew”?
Czy jakaś gazeta już zorganizowała koszulki „nie płakałem po...”?
Czy władze wydały już rozkaz o pospiesznym sprzątaniu palących się zniczy i zbieraniu świeżo rozłożonych kwiatów?
Czy widzieliście ludzi sikających na te znicze, plujących na żałobników i wesoło fotografujących się pod krzyżem z puszek po piwie?
Czy czytaliście na łamach największej gazety żeby, kreowany na głos pokolenia koleś, mówił „jest fajny klimat”?
Czy widzieliście aby krzyż z puszek po piwie ktoś ustawił na swoim wiecu politycznym?
Czy spotkaliście się z oburzeniem na słowa sugerujące, że „to był mord polityczny”, tak jak wtedy gdy ktoś to po zabójstwie Marka Rosiaka?
Czy widzieliście te dzikie hordy próbujące uniemożliwić rodzinie odwiedziny na grobie Ojca?
Czy widzicie teraz teksty o „grze na trumnach” tak jak wtedy, gdy ktoś mówił o kontynuacji dzieła politycznego zmarłego prezydenta?
Czy słyszycie głosy nawołujące do jedności tak jak wtedy? O tak, to jedno faktycznie da się usłyszeć.
I dokładnie tyle warte są te wasze apele, co wasze zachowanie bądź przyzwolenie na nie, jak te opisane na całej liście powyżej.
To jest właśnie różnica.
Przepaść cywilizacyjna.

Kategorie: _blog, polityka, obserwator, polityka / obserwator


Słowa kluczowe: żelazna logika, lewica, lewactwo, przepaść cywilizacyjna, komuna


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
16 grudnia 2018 (niedziela), 13:43:43

Tomasz More

Z Wikipedii:
Tomasz More - męczennik chrześcijaństwa.

Co?

A może męczennik chrześcijan? Ponoć osobiście torturował heretyków, przy czym jak się pewne rzeczy przebada to właśnie rzymski katolicyzm jest największą chrześcijańską herezją. Ale widać, wszystko to zależy od tego, kto pisze artykuł, kto go weryfikuje. No i od JP2, który tego gościa kanonizował, bo to święty jest, więc od Święta Reformacji w 2000 roku katolicy się modlą przez niego (patron polityków - a więc kłamców, bo sam taki był).

Ale Pan Bóg na koniec oceni, bo każdy człowiek umrze, a potem czeka go sąd. Tak napisano w Heb 9:27 w każdej Biblii, nie tylko u Tyndala, ale też w Douay-Rheims i KJV.


Kategorie: _blog, polityka, historia / polityka


Słowa kluczowe: Tomasz Moore, jp2, katolicyzm


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
13 grudnia 2018 (czwartek), 13:22:22

Znaki czasu

Moje dzienne notatki:

2018-12-11, dziś, świat… - dane do dramatu
 
  • Amerykanie aresztowali wiceszefowa Huawey’a - poważna sprawa.
  • Amerykanie dają 30 (albo 60) dni na rozpoczęcie przestrzegania umów handlowych inaczej wojna celna na ostro.
 
  • We Francji kipi i to ostro. Pałowania i podpalania.
  • A w Strazburgu strzelanina na bożonarodzeniowym jarmarku.
  • Chińczyk Ho zmienił DNA dwóch dziewczynek - jest o tym w gazecie Nature. To musiało się stać, więc się stało.
  • Niemcy chcą mieć, albo i już mają dostęp do broni atomowej od Francji - o to chodzi w armii europejskiej.
 
  • W związku z dynamicznym rozwojem chrześcijaństwa w Chinach rządzący przetłumaczą (a może napiszą) Biblię uwzględniając buddyjska i konfucjańską, specyficzną dla Chin tradycje.
 
  • A u mnie bardzo gruba kreska.
 
 
 Dzieje się!

Kategorie: obserwartor, _blog, polityka, ue


Słowa kluczowe: znaki czasu, zmiany na ziemi, polityka, unia


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
13 grudnia 2018 (czwartek), 12:00:00

Europejska policja już jest

EuroGendFor. Takie coś dziś trafiłem:

Europejskie Siły Żandarmerii (EGF) są międzynarodową inicjatywą sześciu państw członkowskich Unii Europejskiej - Francji, Włoch, Holandii, Portugalii, Rumunii i Hiszpanii – usankcjonowanych traktatem, mających na celu wzmocnienie międzynarodowego systemu zarządzania kryzysowego oraz uczestniczenie w rozwoju Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony.
EUROGENDFOR może być uważany za zintegrowane narzędzie przystosowane do prowadzenia opracji policyjnych w różnych rejonach świata, z niestabilnymi włącznie, w celu wspierania Unii Europejskiej (UE), Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ), Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), Paktu Północno-Atlantyckiego (NATO), lub koalicji tworzonych ad hoc.
Zgodnie z Deklaracją Woli oraz Traktatem, EUROGENDFOR jest charakteryzowany, jako formacja “Operacyjna, za wczasu przygotowana, wytrzymała i gotowa do rozlokowania w krótkim czasie”, wnosząca wkład do Europejskiej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony (obecnie WPBiO z siedzibą w Lizbonie), nawet w czasie realizacji zadań poza strukturami Unii Europejskiej. Europejskie Siły Żandarmerii zostały utworzone 17 września 2004 r., w Noordwijk (Holandia), gdzie podpisana została przez odpowiednich Ministrów Deklaracja Woli, a gotowość operacyjna została zgłoszona przez CIMIN w dniu 20 lipca 2006 r.

(…)

Scenariusze Interwencji
Możliwe, główne scenariusze interwencji przez EUROGENDFOR są następujące:
Zastąpienie lokalnych sił policyjnych ma miejsce na obszarach, gdzie konflikt doprowadził do znaczącego załamania administracji centralnej i obecność międzynarodowych sił policyjnych może być konieczna w celu realizacji pełnego zakresu (lub tylko części) zadań policyjnych. W tym przypadku personel EUROGENDFOR jest uprawniony do użycia i stosowania środków wykonawczych policji i powinien być zatem uzbrojony;
Wzmocnienie lokalnych sił policyjnych przy założeniu scenariusza charakteryzującego się wysokim poziomem niebezpieczeństwa i przestępczości z powodu braku właściwego systemu prawnego. Personel policji międzynarodowej monitorowałby wówczas, wspierał i doradzał a także szkolił lokalną policję w celu podniesienia jej standardów funkcjonowania i uczestniczył w jej restrukturyzacji, w tym poprzez ocenę i weryfikację programów;
Inne możliwości użycia w operacjach humanitarnych na wypadek naturlnych lub wywołanych przez człowieka katastrof, niebezpiecznych warunków, braku odpowiedniej infrastruktury, pomocy dla osób przesiedlanych (IDP’s) i uchodźców.

Zachowuję (bo może się zmienić), choć jest to kopia z dostępnych źródeł:


Kategorie: _blog, ue, obserwator, polityka


Słowa kluczowe: policja, policja europejska, unia europejska, EuroGendFor


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
18 października 2018 (czwartek), 15:46:46

Lewak i konserwa

Można sobie zrobić taki test:

  • Jeżeli (#1) wiem jak i po co powinni żyć inni ludzie, i jednocześnie (#2) podejmuję jakiekolwiek działania, których efektem może być przymuszenie ich do takiego życia - jestem lewakiem.
  • Jeżeli (#2) wiem, że ludzie nie powinni zmieniać swojego stylu życia, bo dobrze to już było, i jednocześnie (#2) podejmuję jakiekolwiek działania, których efektem może być zablokowanie tych zmian - jestem konserwą.
  • Jeżeni (#3) nic nie robię - jestem leniem :-)

Nie wiem co gorsze. W młodości byłem lewakiem, może nawet komunistą. Potem mi przeszło a przyszło być konserwą, i to głupią konserwą. Ale już wiem, że odbieranie wolności innym to coś złego więc teraz to sam nie wiem kim jestem. Leniem jestem zawsze.

Chyba chcę być głosicielem. Głoszenie dalej ludziom wybór.


Kategorie: _blog, polityka


Słowa kluczowe: lewak, lewicowość, konserwatyzm, konserwa, styl życia, wolność


Komentarze: (2)

Molekuł, October 18, 2018 22:10 Skomentuj komentarz


Wojtku z Twoich definicji wynikałoby, że jesteś lewakiem, bo przecież Ty najlepiej wiesz jak ludzie powinni źyć i tylko Twoja jedyna słuszna prawda jest do zaakceptowania. Widać zostały Ci nawyki komunistyczne, gdzie też obowiązywała jedyna sluszna ideologia. Ty sądzisz, że masz najlepsza prawdę objawioną, a gdy brak ci dowodow i nie umiesz innych przekonać to na modłę średniowieczną straszysz mękami piekielnym.

Prawakiem też jesteś, bo nie możesz pojąć , że od czasów średniowiecza świat trochę się zmienił a Ty nadal tkwisz w mentalności biblijnej, jakbyś wyciął sobie z mózgu pewne komórki. 

Dlatego raczej nie jestem zdziwiony, że sam nie wiesz kim jestes tworzac sobie bezpieczny biblijny kokon dopasowując wizję swiata do niego.

Zdecydowanie wolałem cie jak byłeś blizej realności, blizej światłowodów niz obecnie w chmurach i niebie. 

wojtek, November 13, 2018 17:15 Skomentuj komentarz


A czy "podejmuję jakiekolwiek działania, których efektem może być przymuszenie ich do takiego życia"? Jeżeli takowe w moim życiu widzisz - napisz mi. Jeżeli nie - odwołaj.

W34

Skomentuj notkę
7 października 2018 (niedziela), 18:54:54

Gorszy sort i debile

Znowu spotkałem debila. Piłem z nim kawę i zorientowawszy się, że rozmawiam z debilem po prostu mu to powiedziałem.

Otóż na konferencji dla profesjonalistów, dla ludzi zarządzających bardzo nowoczesną ale jednocześnie istotną dla życia wszystkich ludzi branżą, można powiedzieć, że dla elity pijąc w przerwie kawę rozmawiałem z gościem, który mówiąc, że "nienawidzi ekipy PiS" (potrafię to zrozumieć) przedstawia mi się jako "gorszy sort Polaka".

Chcąc się upewnić pytam: czy wie o co chodzi z tym gorszym sortem, czy sprawdził co Kaczyński miał na myśli, to mówiąc. Bo może tylko bazuje na tym co mu mainstreamowe media każą o tym myśleć. Pytam, ale nie mam odpowiedzi, bo odpowiedź zdradziła by, że nie myśli a tylko powtarza co mu przekaziory w łeb wsadziły. No więc powiedziałem mu, że jest debilem i lepiej będzie dla niego, jeżeli coś z tym zrobi, w szczególności zacznie myśleć i sprawdzać. Obawiam się, że nie zrozumiał. Był debilem.


O co chodzi z "Polakami gorszego sortu". Otóż 11 grudnia 2015 roku Jarosław Kaczyński udzielił wywiadu dla Telewizji Republika, w programie „W Punkt”.  Powiedział tam takie coś: 

To powrót do metod z lat 2005 – 2007, ale także z czasów rządu Jana Olszewskiego, czyli też naszych, bo to był też rząd Porozumienia Centrum. To się powtarza. Ten nawyk donoszenia na Polskę za granicę. W Polsce jest taka fatalna tradycja zdrady narodowej. I to jest właśnie nawiązywanie do tego. To jest w genach niektórych ludzi, tego najgorszego sortu Polaków. Ten najgorszy sort właśnie w tej chwili jest niesłychanie aktywny bo czuje się zagrożony.

Wojna, później komunizm, później transformacja przeprowadzona tak, jak ją przeprowadzono właśnie ten typ ludzi promowała, dawała mu wielkie szanse. On dziś boi się, że te czasy się zmienią, że przyjdzie czas, że tak jak to być powinno – inny typ ludzi, mających motywacje wyższe, patriotyczne będzie wysunięty na czoło i to będzie dotyczyło wszystkich dziedzin życia społecznego, także ze strony gospodarczej. Tu jest ten wielki strach o to, jaki rodzaj Polaków będzie miał te największe szanse. Czy ci, dla których wszelkie sprawy związane z czymś szerszym, niż własny interes, narodem, godnością narodową, są ważne. Czy ci, dla których to nie ma żadnego znaczenia, a cała filozofia sprowadza się do takiego powiedzenia „nie ma takich grabi, które by od siebie grabiły”

Kluczowe zdanie: "W Polsce jest taka fatalna tradycja zdrady narodowej. I to jest właśnie nawiązywanie do tego. To jest w genach niektórych ludzi, tego najgorszego sortu Polaków".

Kaczyński bardzo dobrze zdiagnozował problem. Są w Polsce ludzie, którzy nasze sprawy załatwiają przez zagranicznych mocodawców i nawet nie widzą w tym zdrady narodowej. Teraz, czyli w 2018 jeszcze bardziej to widać bo wszystko próbuje się załatwić w Berlinie albo Brukseli.

Więc jak sobie myślę tak: jeżeli ktoś mi się przedstawia jako gorszy sort Polaka to uprzejmość robię mu traktując go jako debila. Jeżeli bowiem nie jest debilem jest zdrajcą.


Kategorie: _blog, polityka


Słowa kluczowe: plnog, kaczyński, gorszy sort, debil


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
17 maja 2018 (czwartek), 10:16:16

Gazeta Wyborcza a polskość

Gazeta Wyborcza zbadała relacja swoich czytelników z polskością.

z-czego-sa-dumni-czytelnicy-GW

Szkoda, że nie mam podobnych badać wykonanych wśród czytelników Gazety Polskiej, i tych z Torunia też. Choć nie - pewnym badaniem może być frekwencja na Marszach Niepodległości - w końcu to 100 tys. ludzi tam przyjeżdza, więc nie jest źle mając na uwadze, że czytelników papierowej Wyborczej niej jest już dużo więcej.

A co ja tu widzę? Widzę jak wiele lat pedagogiki wstydu zrobiło spustoszenie w umysłach. Robota Michnika.


Kategorie: _blog, polityka, obserwator, media


Słowa kluczowe: gazeta wyborcza, polska, patriotyzm, pedagogika wstydu, michnik


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
7 maja 2018 (poniedziałek), 15:20:20

Antysemityzm w Polsce i innych krajach Unii

We Wrocławiu odbyły się w uroczystości solidarnościowe z Izraelem obchodzącym w maju swoje 70-lecie. Wg prezydenta miasta Dutkiewicza był to także protest przeciw „wciąż żywym w Polsce aktom antysemityzmu”.

A ja jeszcze przypomnę dane dotyczące incydentów antysemickich w Europie:

  • Niemcy - 1468 incydentów;
  • UK - 786 incydentów;
  • Austria - 477 incydentów;
  • Holandia - 428 incydentów;
  • Francja - 335 incydentów;
  • Szwecja - 277 incydentów;
  • Polska - 101 incydentów.

Źródło wg. TVP 

Raport w sprawie antysemityzmu w UE.
Zobacz, jak wypadła Polska

Ortodoksyjny Żyd na ulicy Stamford Hill w północnym Londynie (fot. REUTERS/Hannah McKay)
Europejska Agencja ds. Praw Podstawowych opublikowała we wrześniu 2017 roku raport dotyczący antysemityzmu w krajach członkowskich Unii Europejskiej w latach 2006-2016. Z zestawienia wynika, że w 2016 roku najwięcej incydentów antysemickich zarejestrowano w Niemczech i Wielkiej Brytanii.

Merkel o nawrocie antysemityzmu w Niemczech: To wstyd, że żadna żydowska instytucja nie może istnieć bez ochrony
Kanclerz Angela Merkel, wypowiadając się w sobotę, w dniu poświęconym pamięci ofiar Holokaustu, wyraziła ból z powodu nawrotu antysemityzmu w jej...

zobacz więcej
W 2016 roku najwięcej incydentów antysemickich w Unii Europejskiej zarejestrowano w Niemczech (1468) i Wielkiej Brytanii (1308). Na kolejnych miejscach znalazły się: Austria (477), Holandia (428), Francja (355) i Szwecja (277).

W tym okresie w Polsce stwierdzono 101 przypadków antysemityzmu, co stanowi spadek w stosunku do roku poprzedniego o ponad 50 proc., kiedy to odnotowano 167 tego rodzaju incydentów.

Portal wPolityce.pl inaczej opracował tą wiadomość: 

 

Polska to kraj antysemitów? Bzdura! Przypominamy raport UE, który jasno pokazuje, jaka jest sytuacja

wPolityce.pl, 20 lutego 2018 roku, wkt / http://fra.europa.eu

Polska to kraj antysemitów? Ubiegłoroczny raport Europejskiej Agencji ds. Praw Podstawowych dotyczący antysemityzmu w krajach członkowskich w latach 2006-2016 pokazuje zupełnie coś innego. Dlatego postanowiliśmy przypomnieć, jak fakty mają się do ochoczo głoszonych przez niektóre środowiska opinii.

Dzięki raportowi możemy zapoznać się zarówno z panoramami incydentów oraz zbrodni na tle antysemickim w całej UE, jak i w poszczególnych krajach członkowskich.

Okazuje się, że jeśli chodzi o incydenty o podłożu nienawiści do Żydów, to w Unii przodują Niemcy, Francja, Holandia i Wielka Brytania. Przy czym zdecydowanie największy jest odsetek tych aktów na terenie Niemiec, w 2016 roku było 1468incydentów, przy czym we Francji było to analogicznie 335 aktów.

Jeśli chodzi o Polskę, to ilość takich zajść zmniejszyła się w 2016 roku niemal dwukrotnie w stosunku do roku 2015, ze 167 do 101.

Podsumujmy więc wspomniane dane:

Niemcy - 1468 incydentów; UK - 786 incydentów; Austria - 477 incydentów; Holandia - 428 incydentów; Francja - 335 incydentów; Szwecja - 277 incydentów; POLSKA - 101 incydentów.

Patrząc na dane zawarte w raporcie oraz mając na uwadze to, co mówione jest w trwającej dyskusji na temat nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, warto jeszcze raz przeanalizować opinie odnośnie antysemityzmu w Polsce oraz wzrostu zachowań rasistowskich za obecnych rządów, bo ma się to nijak do tego, co pokazują liczby.

Źródła:

A tu źródło w PDF zachowane: fra-2017-antisemitism-update-2006-2016_en.pdf 
Źródło: http://fra.europa.eu/en/publication/2017/antisemitism-overview-2006-2016

 

 


Kategorie: antysemityzm, polska-izrael, polityka, _blog, polska


Słowa kluczowe: antysemityzm, antypolonizm, unia, polska, dudkiewicz, wrocław


Pliki


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
25 kwietnia 2018 (środa), 15:33:33

Czyje jest dziecko?

Kilka miesięcy temu zadałem tu takie pytanie:

Czy dziecko jest własnością państwa czy też na mocy danego przez Boga rodzicom mandatu znajduje się pod ich tymczasową kuratelą?

To ważne pytanie. Wtedy chodziło o szczepienia, dziś chodzi o życie.


 Notka: Wojna o dzieci, wojna o wolność, a szczepionki są w tle z września 2017.


Dopisek:


Kategorie: _blog, polityka / obserwator, polityka, obserwartor, ue


Słowa kluczowe: noworodek, wolność, dziecko, władza rodzicielska, ue, unia, szczepienia, kuratela


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
2 kwietnia 2018 (poniedziałek), 10:19:19

Chamy i Żydy - opracowanie

Zachowałem sobie ten esej ("Chamy i Żydy"), więc zachowuję też sobie jego dobre opracowanie:

Historia pewnego artykułu (W. Jedlicki - "Chamy i Żydy")

Pamięć i Sprawiedliwość - nr 10/2006

Paweł Ceranka

Historia pewnego artykułu

W 1962 r. na łamach paryskiej "Kultury" opublikowano esej Witolda Jedlickiego Chamy i Żydy *[W. Jedlicki, Chamy i Żydy, "Kultura" 1962, nr 12 (182), s. 3-41.], który stał się głośny, ponieważ naruszał dotychczasowe tabu. Autor w specyficzny - silnie naładowany emocjami - sposób scharakteryzował w nim życie polityczne w Warszawie końca lat pięćdziesiątych *[Redaktor naczelny "Polityki" skomentował ten tekst następująco: "Facet po przyjeździe do Izraela machnął wielki artykuł, którego główną treścią jest teza, że grupa puławska od wielu lat zmierza do zdobycia wpływowych stanowisk. Są to »Żydy« [...], którzy obecnie, jak stwierdza, przystąpili do zdecydowanej walki z Gomułką. Chamy to natolińczycy, których autor potraktował jako ludzi uczciwych, acz agentów Moskwy" (M.F. Rakowski, Dzienniki polityczne, t. 1: 1958-1962, Warszawa 1998, s. 499). Esej Chamy i Żydy ukazał się także w 1963 r. w książce Witolda Jedlickiego Klub Krzywego Koła wydanej przez Instytut Literacki w serii Biblioteka Kultury, t. 89. O szerokiej popularności tez Jedlickiego świadczą liczne wydania artykułu ("Węzeł", Gdańsk 1981; "Krąg", Warszawa 1981; Kulisy wydarzeń października 1956, "Biblioteka Promienistych", Kraków 1986) oraz monografia KKK ("Solidarni", Warszawa 1989) w drugim obiegu. Esej Chamy i Żydy "okazał się jednym z najbardziej wpływowych i popularnych ujęć Października" (P. Machcewicz, Polski rok 1956, Warszawa 1993, s. 216].

Ponieważ w polskiej prasie nie było w zasadzie żadnej dyskusji o wewnętrznych sprawach Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, a na zewnątrz kierownictwo stanowiło monolit, tekst o podziałach w partii wywołał ożywioną reakcję wśród części społeczeństwa - przez wiele tygodni był tematem numer jeden kawiarnianych i gabinetowych rozmów. O konfliktach i frakcjach wśród polityków "ulica" dowiadywała się z ust niektórych gadatliwych towarzyszy. Nową jakość informacji wprowadziły dopiero media emigracyjne. "Kultura" redagowana przez Jerzego Giedroycia i Sekcja Polska Radia Wolna Europa kierowana przez Jana Nowaka-Jeziorańskiego miały w kraju rzesze odbiorców, w ocenie których były one wiarygodne i opiniotwórcze. Cel ich działania był jasny - dostarczyć społeczeństwu prawdziwych informacji o elitach państwa, skompromitować niektórych członków partii, przekazać wyraźny sygnał o braku jedności w jej kierownictwie.

Autor tego "wywrotowego" artykułu - Witold Jedlicki, rocznik 1929 - pochodził z Warszawy, po wojnie mieszkał w Łodzi, gdzie skończył szkołę średnią i dwa lata studiów na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Łódzkiego. W 1949 r. przeniósł się na Wydział Nauk Filozoficzno-Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 1952 r. do 1956 r. pracował w Państwowym Wydawnictwie Naukowym w Warszawie jako redaktor. Od stycznia 1957 r. do końca 1961 r. był asystentem prof. Stanisława Ossowskiego w Katedrze Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego oraz starszym asystentem Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk. Obracał się więc wśród elity intelektualnej Warszawy, która doskonale wyczuwała "tętno" życia politycznego.

Najciekawszym miejscem dyskusji w stolicy w owym czasie był Klub Krzywego Koła (KKK). Jedlicki działał w nim od 1956 r., dwukrotnie wystąpił z odczytami na tematy: "Historycyzm i jego konsekwencje polityczne" (20 lutego 1958 r.) i "Co sądzić o freudyzmie i psychoanalizie?" (19 listopada 1959 r.). Zwróciło to uwagę funkcjonariuszy MSW, którzy następująco scharakteryzowali jego pracę w Staromiejskim Domu Kultury: "zajmował wybitnie rewizjonistyczną, wrogą postawę i obracał się w kręgu aktywu Klubu reprezentującego takie same poglądy. Zabierając głos w dyskusjach w czasie zebrań »czwartkowych«, występował wrogo i wytwarzał tym samym klimat dla dalszych tego rodzaju wystąpień". Gdy w 1960 r. za pośrednictwem Jerzego Giedroycia KKK uzyskał możliwość wysłania kogoś z członków na letnie seminarium na Uniwersytet Harvarda w Cambridge, członek zarządu Jan Józef Lipski w imieniu Rady Klubu napisał do organizatorów tego seminarium, iż "najodpowiedniejszym kandydatem" jest właśnie Witold Jedlicki. Wydał mu wówczas opinię osoby wybitnie uzdolnionej i spełniającej wymogi postawione w programie zajęć. Jedlicki był członkiem zarządu KKK od kwietnia 1961 r. do rozwiązania klubu w lutym 1962 r. W 1959 r. korespondował z Konstantym Jeleńskim - członkiem zespołu "Kultury". W przesyłanych do Maisons-Laffitte listach informował m.in. o opiniach czytelników na temat książek przekazanych przez redakcję dla Zakładu Kultury i Przemian Społecznych PAN.

Prawdopodobnie od połowy 1961 r. Jedlicki nosił się z zamiarem wyjazdu z kraju *[Według informacji uzyskanej od Jerzego Jedlickiego "momentem przełomowym był wstrząs spowodowany [...] śmiercią jego żony, Danuty Malewskiej-Jedlickiej, 10 sierpnia 1961 roku. Poza tym klimat polityczny w Polsce, a w tym zacieśnianie pętli wokół Krzywego Koła, dał się silnie odczuć w drugiej połowie tegoż roku: poważnym ostrzeżeniem była sprawa Hollanda".]. W grudniu 1961 r. złożył podanie do Biura Paszportów MSW o stały wyjazd do Izraela. Do wniosku załączył promesę poselstwa Izraela w Warszawie o uzyskaniu wizy i odpis podania do Rady Państwa o zwolnienie go z polskiego obywatelstwa. Wyjeżdżających bardzo dokładnie sprawdzano, zarówno pod względem prawnym, jak i politycznym. Biuro "C" (archiwum) MSW zwróciło się więc do Departamentu III (zajmował się opozycją) z poleceniem "prześwietlenia" Jedlickiego przed wyjazdem na pobyt stały do Izraela. W styczniu 1962 r. wyrażono zgodę na jego emigrację, a w marcu Biuro Paszportów MSW powiadomiło go o pozytywnym rozpatrzeniu wniosku o wydanie paszportu, który odebrał 12 czerwca 1962 r.

W okresie od maja do sierpnia 1962 r. telefon domowy Jedlickiego był na podsłuchu. W tym czasie były już działacz KKK utrzymywał liczne kontakty z gronem znajomych, załatwiał różne swoje zobowiązania w związku z wyjazdem, nic jednak nie wskazywało, by "po wyjeździe mógł podjąć szkodliwą działalność przeciwko Polsce".

Jeszcze 9 sierpnia 1962 r., w dniu odlotu z Polski, na polecenie dyrektora Departamentu III przeprowadzono rewizję osobistą i dokładnie sprawdzono jego bagaże. W czasie kontroli celnej w Porcie Lotniczym Okęcie odebrano mu listy polecające do izraelskiego ministra spraw zagranicznych oraz Jakuba Wegmajstra z Towarzystwa Ami Der (budowa osiedli dla imigrantów), w których Aleksander Drożdżyński, redaktor Zachodniej Agencji Prasowej, prosił o zaopiekowanie się Witoldem Jedlickim.

Emigrant zamieszkał w Beer Szewie, w południowym okręgu administracyjnym Izraela. Pracował w kibucu, utrzymywał się z dorywczych zajęć, przede wszystkim uczęszczał na kurs hebrajskiego i starał się o izraelskie obywatelstwo. Często przebywał w Tel Awiwie, gdzie skupiało się życie naukowe. W listach do domu informował, że ma do wyboru trzy dość atrakcyjne oferty: praca naukowa w Instytucie Socjologii tamtejszego uniwersytetu, kierowanie nowo powstającym ośrodkiem socjologicznym, mającym badać problematykę napływających do Izraela repatriantów, lub stypendium naukowe na jednym z uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych (prawdopodobnie w Columbii). Jedlicki był skłonny przyjąć tę ostatnią propozycję.

W oczekiwaniu na załatwienie spraw administracyjnych pisał o stosunkach politycznych w Polsce. Niezbędne materiały do tego opracowania mieli dostarczyć mu Gustaw Gottesman, Bogdan Gotowski i Aleksander Małachowski z "Przeglądu Kulturalnego" oraz Andrzej Wielowieyski z Klubu Inteligencji Katolickiej, z którymi - jak wynika z materiałów MSW - przed wyjazdem do Izraela utrzymywał ścisłe kontakty. Wiele jednak wskazuje na to, że tekst powstał na podstawie własnych doświadczeń i zapamiętanych faktów. Funkcjonariusze służby celnej na Okęciu nie znaleźli żadnych notatek lub dokumentów przydatnych w redagowaniu artykułu. Nieco później w Paryżu wywiad polski podsłuchał Jerzego Ostrowskiego, byłego redaktora działu przekładów wydawnictwa "Iskry" (wyemigrował w 1957 r.), który mieszkał obok Jedlickiego. Mówił o nim: "Jest on jedynym emigrantem z Polski na terenie Izraela, który zaczął pisać o Polsce. Rzekomo miał wizytę przedstawiciela rządowego, który próbował przekonać go, by nie zajmował się przeszłością, bowiem w rządzie izraelskim było niezadowolenie, że ich obywatel zajmuje się propagandą tego typu, ale on go wyrzucił".

Jedlicki sam skontaktował się z Giedroyciem i zaproponował mu opublikowanie artykułu na łamach "Kultury". Było to chyba jedyne wydawnictwo na emigracji, w którym taki demaskatorski tekst mógł się ukazać. Nie miał bowiem czego szukać u przywódców ośrodka legalistycznego w Londynie, którzy nie zastanawiali się nad "problemami" PZPR, nie próbowali bezpośrednio docierać do kraju i wpływać na wydarzenia lub opinię publiczną. Program polityczny "niezłomnych" nie przewidywał możliwości dialogu z komunistami, nie istniały żadne formy pośrednie, celem polityki były pełna niepodległość i całkowita likwidacja komunizmu w Polsce. Ponadto - jak napisał Andrzej Friszke - "nie byli w stanie ukazać żadnej realnej perspektywy działania dla ludzi w kraju, poza ogólnymi zasadami zachowania uczciwości, niezłomności i wierności tradycji".

Instytut Literacki w Paryżu, abstrahując od wcześniejszych życzliwych z nim kontaktów, był więc wyborem ośrodka politycznego z programem działania "na kraj". Warto zastanowić się, czy artykuł Jedlickiego był tylko interesującym, dobrze napisanym reportażem o Polsce, czy może był zgodny z polityką redaktora i stanowił element walki "Kultury" z komunizmem.

Giedroyc był bardzo dobrym graczem, politykę swojego pisma potrafił dostosować do zmieniającej się sytuacji w kraju. Nie oznaczało to jednak chwiejności poglądów. Wprawdzie credo zostało sformułowane dopiero na początku lat siedemdziesiątych, to od zarania "Kultury" sprowadzało się do dwóch haseł - demokracja i liberalizm. Grupą docelową pisma były elity intelektualne i partyjne. Wśród tych odbiorców szukano osób, które mogły stać się motorem zmian.

Od 1956 r. "Kultura" stawiała kolejno na: "ewolucjonistów" ("kolaboranci wysokiego stopnia wtajemniczenia, postępowi katolicy i pewien procent intelektualistów" *[J. Mieroszewski, Materiały do refleksji, "Kultura" 1956, nr 3 (101), s. 75.], którzy proponowali Moskwie układ partnerski w zamian za obietnice lojalności wobec Związku Radzieckiego), Gomułkę i jego narodową drogę (możliwa w danej chwili demokratyzacja systemu oraz pewne uniezależnienie Polski od Moskwy), ruch rewizjonistyczny (inspirowali formy działalności społecznej i politycznej, najbardziej dynamiczny ośrodek zmian, który mógł "zarazić" kolejne grupy komunistów). Od 1960 r. promowała hasło wyzwolenia przez gospodarkę, co w skrócie zakładało następujący scenariusz: popieramy technokratów (też fundując im stypendia naukowe), którzy wpływają na uprzemysłowienie i rozwój technologiczny, postęp gospodarczy wymusza racjonalizację systemu komunistycznego oraz zmiany społeczne i polityczne. W 1962 r. dostrzeżono błędy tej koncepcji. Dobre wyniki programu gospodarczego Gomułki prowadziły jedynie do stabilizacji sytuacji społecznej oraz wytworzenia się postaw konsumpcyjnych. To oznaczało mniejszą liczbę wystąpień antypaństwowych, brak strajków w przemyśle i akceptację systemu gwarantującego pełny żołądek.

Pod koniec 1962 r. "Kultura" znowu skierowała uwagę na rewizjonistów. Sądziła, że tylko siły odśrodkowe w partii metodą drobnych korekt (np. liberalizacja prasy, złagodzenie cenzury, uniezależnienie nauki od dogmatyzmu) mogą wpłynąć na zmianę sposobu sprawowania władzy. Wobec apatii politycznej społeczeństwa należy jątrzyć w PZPR, bowiem jak napisał nieco wcześniej Juliusz Mieroszewski: "Ferment jest tylko w partii i nigdzie poza tym". Ukazanie się na łamach "Kultury" artykułu demaskującego zakulisowe rozgrywki wpisywało się w linię polityki pisma. Jedlicki był przeciwko wszystkim "trzymającym" władzę, zarówno puławianom i natolińczykom, jak i stalinowcom oraz neostalinowcom - w gruncie rzeczy sprzeciwiał się formie i stylowi rządów w Polsce. Jego głos miał dotrzeć do tych członków partii, którzy byli zwolennikami ewolucji systemu w kierunku socjaldemokracji. Giedroycia drażniła także "przerażająca bierność inteligencji, której nic zdystansować nie może. Literaci w Sowietach już zaczynają się zachowywać z większym charakterem". Publikacja Jedlickiego miała "rozruszać" życie polityczne, inicjować dyskusje i drobne zmiany na lepsze. Naczelny redaktor "Kultury" w liście do Marii Dąbrowskiej napisał: "Artykuł w numerze grudniowym wywołał duże poruszenie, które dotąd trwa. Analiza zmusiła zdaje się ludzi do zastanowienia się i do wyciągnięcia wniosków. Będę te dyskusje kontynuował. Wchodzimy znów w dramatyczny zakręt historii i dlatego ta niebywała stagnacja w kraju coraz bardziej mnie niepokoi".

Trzeba tutaj zaznaczyć, że powyższe "opcje na kraj" były w jakimś stopniu swobodnym teoretyzowaniem bez wpływu na wydarzenia i zachowania osób w Polsce. Po pierwsze, pismo zbyt łatwo przenosiło schemat funkcjonowania demokracji zachodnioeuropejskiej na ustrój nad Wisłą, gdzie inaczej interpretowano pojęcia "opinia publiczna" czy "kampania wyborcza". Choć trochę prawdy było w spostrzeżeniu, że nawet z paryskiej perspektywy inteligencję krajową można było oskarżyć o całkowity brak inicjatywy politycznej, mimo że "odwilżowych intelektualistów w Kraju nikt nie prześladuje, ani nikt nie głodzi". Po drugie, redaktor, mimo obszernej korespondencji, lektury prasy i prowadzenia rozmów, nie miał pełnego obrazu sytuacji, brakowało mu stałego źródła informacji o stosunkach wewnętrznych w Polsce. Wiedza o konfliktach w łonie partii początkowo pochodziła wyłącznie z rozmów z Jedlickim, "był [on] pierwszym, kto szczegółowo opowiedział o tym, co się dzieje za kulisami KC, i o toczących się tam walkach frakcyjnych".

Drugim na emigracji, oprócz "Kultury", filarem walki o sprawę polską była Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa, która szybko wzięła na siebie ciężar promocji artykułu Jedlickiego. Jej program został określony już na początku działalności w 1952 r. Zadaniem radia była "walka z propagandą i indoktrynacją, prostowanie fałszów, ukazywanie prawdy historycznej, dostarczanie pełni informacji o tym, co dzieje się w Polsce i w świecie. Mamy podtrzymywać opór moralny i niezależną myśl. Będziemy wystrzegali się wszystkiego, co mogłoby pchnąć społeczeństwo do oporu czynnego albo organizowania się pod ziemią" *[J. Nowak (Z. Jeziorański), Wojna w eterze. Wspomnienia, t. 1: 1948–1956, Londyn 1986, s. 56.]. Cel i zadania miała więc jak najbardziej zbieżne z paryską "Kulturą", przy czym skuteczność i zasięg RWE były daleko poza jej możliwościami. Radio korzystało z całego sztabu dziennikarzy, z nasłuchów stacji polskich, a informacje podawało codziennie z dokładnością do ostatniej liczby wylosowanej w toto-lotku. Wprawdzie nie na wszystkich z 5,64 mln zarejestrowanych w 1960 r. w Polsce odbiorników słuchano RWE, nie można jednak odmówić popularności audycjom kierowanym przez Nowaka-Jeziorańskiego. Ośrodek w Monachium miał w programie nawet specjalny cykl audycji "List do komunisty", adresowany do członków partii, którego celem było "szerzenie fermentu w kręgach grupy rządzącej". Za RWE przemawiało ponadto spore doświadczenie w audycjach propagandowych. Od września 1954 r. słuchacze RWE mogli codziennie poznawać tajemnice bezpieki odsłaniane osobiście przez wicedyrektora Departamentu X Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego ppłk. Józefa Światłę. W styczniu 1956 r. granicę w Berlinie Zachodnim przekroczył Seweryn Bialer, pracownik Wydziału Propagandy Komitetu Centralnego, wykładowca w Instytucie Nauk Społecznych przy KC PZPR, który na antenie ujawnił fakty z życia Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego (m.in. kulisy usunięcia Ławrientija Berii, Gieorgija Malenkowa i Wiaczesława Mołotowa).

Artykuł Jedlickiego ukazał się w pierwszych dniach grudnia 1962 r., bowiem Jan Nowak-Jeziorański już 6 grudnia napisał: "Tym razem egzemplarz »Kultury« dotarł do mnie dopiero dziś, więc z opóźnieniem kilkudniowym sygnalizujemy ten artykuł po raz pierwszy w naszej audycji". Szefowi Sekcji Polskiej RWE bardzo spodobał się tekst o frakcjach w PZPR. Pisał do Giedroycia: "Spieszę, aby Panu pogratulować rewelacyjnego artykułu Jedlickiego w ostatnim numerze »Kultury«. Jest to sensacja pierwszej klasy, która wywołać musi olbrzymie zainteresowanie i niekończące się spory, zwłaszcza w Kraju. Po prostu kij w mrowisko. [...] Naturalnie artykuł jest kontrowersyjny i wywołuje tysiące wątpliwości i pytań. W związku z tym mam propozycję. Gotów byłbym z naszego budżetu zapłacić Jedlickiemu za przejazd z Izraela do Paryża i z powrotem oraz pokryć ewentualnie inne koszta, mieszczące się w rozsądnych granicach, jeśliby zgodził się spotkać z nami i wziąć udział w naszej dyskusji radiowej, polegającej głównie na pytaniach z naszej strony. Miałby prawo powiedzieć wszystko, co mu się podoba, nie wyłączając wszelkich uwag krytycznych pod naszym adresem".

Zastrzeżenie to jest w pełni zrozumiałe, zważywszy, że Giedroyc nigdy nie taił krytycyzmu wobec RWE, uważając radio za zbyt uległe wobec Amerykanów. Ponadto redaktor podejrzewał, że Nowak wraz z najmocniejszą ekipą swoich pracowników będzie próbował "zjeść" Jedlickiego i zdyskredytować go w gorącej dyskusji nadanej przez RWE. Mimo to, w imię wspólnej sprawy, "Kultura" współdziałała z RWE w nagłaśnianiu artykułu Jedlickiego. Giedroyc skontaktował się z Jedlickim i zajął się sprawą jego sprowadzenia. W styczniu 1963 r. Jedlicki miał już bilet i część pieniędzy w ręku, intensywnie załatwiał wszystkie sprawy paszportowe, planował przyjazd do Europy na początku lutego 1963 r.

Dyskusję nagrano w Maisons-Laffitte przed 24 lutego 1963 r. - oprócz Jedlickiego wzięli w niej udział Jan Nowak-Jeziorański, Tadeusz Zawadzki i Konstanty Jeleński. Składała się ona z trzech części poświęconych różnym aspektom historii Października 1956 r.

Na wstępie spotkania przedstawiono streszczenie artykułu i poinformowano, że Jedlicki jest "byłym uczestnikiem »Klubu Krzywego Koła«, który obecnie wyemigrował do Izraela". Jedlicki "twierdzi, że chce się rozprawić z rozpowszechnionymi na Zachodzie błędnymi poglądami na temat polskiego »października«. Panuje na Zachodzie przekonanie, że przed 1956 r. narastał w Polsce ferment »oddolny«, który stopniowo zaczął wywierać wpływ na partię i na »górę« partyjną, doprowadzając stopniowo do przemian nazywanych ogólnie »polskim październikiem«. Od sytuacji takiej, w jakiej znalazły się Węgry, uratował Polskę instynkt polityczny narodu polskiego i postawa prymasa [Stefana] Wyszyńskiego, który przyczynił się do uspokojenia nastrojów w Polsce. Według p. Jedlickiego te poglądy nie są słuszne, »październik« zaczął się właściwie od okresu następującego bezpośrednio po XX Zjeździe KPZR, kiedy to podczas VI Plenum PZPR [Nikita] Chruszczow nie dopuścił do wyboru na I Sekretarza PZPR, po śmierci [Bolesława] Bieruta, przywódcy frakcji stalinowskiej - Romana Zambrowskiego. Grupa stalinowska, nazwana potem grupą »puławską« *[Puławianie - nazwa pochodzi od nazwy ulicy Puławskiej, gdzie w dawnym domu Wedla kilku z nich mieszkało. Charakterystyka puławian autorstwa Andrzeja Werblana: "Opowiadali się za umiarkowaną demokratyzacją i niezależnością od ZSRR. Sądzili, że wystarczy zdemokratyzować stosunki wewnątrz partii, wprowadzić wybieralność władz i ich odpowiedzialność przed członkami partii, aby zapobiec oligarchicznej lub personalnej dyktaturze. Nadal jednak podtrzymywali dogmat »dyktatury proletariatu«, czyli rządów monopartyjnych lub hegemonistycznych. Popularne w ich kręgu były reformy gospodarcze, idea samorządu robotniczego, pewne elementy gospodarki rynkowej. Opowiadali się za większym otwarciem na świat oraz liberalną polityką kulturalną i naukową"], do której należeli oprócz Zambrowskiego tacy ludzie, jak [Jerzy] Morawski, [Władysław] Matwin, [Jakub] Berman, [Hilary] Minc, [Franciszek] Mazur, [Leon] Stasiak *[Berman, Minc i Mazur byli zaufanymi ludźmi Bolesława Bieruta, Jedlicki nie wymienił ich w artykule wśród "puławian", nazwisko Leona Stasiaka nie padło w ogóle.] i około dwudziestu innych członków KC, czując się zagrożona, rozpoczyna dezorganizować aparat władzy w Polsce, inspirują audycje i prasę zachodnią do artykułów o Polsce, rozpowszechniają tajny referat Chruszczowa na XX Zjeździe, i dążą do obsadzenia jak największej ilości stanowisk swymi ludźmi. W Polsce narasta wrzenie, które zataczać zaczyna coraz szersze kręgi. Przeciwko grupie »puławskiej« występuje grupa »natolińska« *[Natolińczycy - określenie to pochodzi od pałacu w Natolinie pod Warszawą, gdzie w weekendy wypoczywali ministrowie, wiceministrowie oraz kierownicy wydziałów KC - wszyscy sympatyzujący z Aleksandrem Zawadzkim i Konstantym Rokossowskim oraz KPZR. Ich poglądy Werblan streścił następująco: "System socjalistyczny był i jest w porządku, zawinili ludzie, którzy sprzeniewierzyli się jego zasadom. Trzeba ich rozliczyć i ukarać, a systemu nie ruszać"] z Zenonem Nowakiem na czele. Ferment narasta głównie wśród kadr partyjnych i wśród inteligencji. Grupa »puławska« stara się zdyskredytować grupę »natolińską«, wykorzystując przy tym takie chwyty jak oskarżanie natolińczyków o chęć wprowadzenia polityki »silnej ręki«, o kompleks antyinteligencki i o powiązania z ambasadą ZSRR. W okresie październikowego VIII Plenum masy polskie robiły w rzeczywistości to, czego chcieli puławianie, nie zdając sobie z tego sprawy. Grupa »natolińska« zostaje pokonana, wówczas [Władysław] Gomułka zapewnia, że wrzenie mas zostanie opanowane. Po »październiku« masy zostają znowu stopniowo opanowywane. Grupa »natolińska« nie została jednak całkowicie pokonana, Gomułka idzie na ustępstwa wobec nich - Zenon Nowak zostaje wicepremierem, [Julian] Tokarski i [Ryszard] Strzelecki zostają awansowani na wyższe stanowiska, [Kazimierz] Witaszewski zostaje kierownikiem wydziału administracyjnego KC. Potem do natolińczyków dołączają tzw. partyzanci *[Marcin Zaremba opisał ich następująco: "Byli przeważnie pracownikami resortów siłowych i/lub drugo- oraz trzeciorzędnymi dygnitarzami partyjnymi - sekretarzami Komitetów Wojewódzkich i Dzielnicowych. [...] Światopogląd »partyzantów« był swoistą odmianą nacjonalizmu wyrażonego językiem komunistycznej doktryny. Mieścił się w nim antysemityzm (zakamuflowany pod marksistowsko poprawną nazwą antysyjonizmu), ksenofobiczna niechęć do wszystkiego, co w życiu kulturalnym i naukowym uznane zostało za niepolskie, uwielbienie dla tradycji militarnej, wreszcie odraza wobec względnej nawet liberalizacji życia politycznego w kraju" (M. Zaremba, Komunizm, legitymizacja, nacjonalizm. Nacjonalistyczna legitymizacja władzy komunistycznej w Polsce, Warszawa 2001, s. 287).] z gen. [Grzegorzem] Korczyńskim i [Mieczysławem] Moczarem na czele i wspólnie zdobywają pozycję za pozycją.

Od chwili, kiedy wywiad wojskowy i MSW znalazły się w ich ręku, sama fizyczna egzystencja puławian staje pod znakiem zapytania. Walka frakcji w łonie KC stwarza, zdaniem Jedlickiego, koniunkturę dla powtórzenia się »października«, społeczeństwo polskie, jego zdaniem, nie powinno przyglądać się tej walce bezczynnie, lecz starać się wywalczyć jak najwięcej swobód".

Po tak obszernym wstępie rozpoczęła się dyskusja, najpierw na temat genezy Października: w jakim stopniu był to wynik nacisku społeczeństwa, a w jakim machinacji grup partyjnych. Wszyscy rozmówcy zgodzili się, że "początek tej fali odwilżowej czy fali rosnącej od dołu sięga roku 54". Jedlicki bronił jednak swojego zdania, że hasła naprawy stosunków społecznych i politycznych wyszły poza wąski stosunkowo krąg partii i inteligencji dopiero po plenum w marcu 1956 r. Jeleński oskarżał Jedlickiego, że jego "artykuł jest w pewnym sensie pomnikiem na cześć puławian. Dlatego, że gdyby naprawdę było tak jak Pan pisze w swoim artykule, w takim razie Październik zawdzięczalibyśmy puławianom". Stanowisko emigracyjnych publicystów podsumował Nowak-Jeziorański: "Nasza teza polega na tym, że na skutek całego szeregu czynników od partii niezależnych, ten ruch oddolny, ten nacisk czynnika społecznego nie był czymś wtórnym, nie był czymś wywołanym przez grupę puławską, nie był kierowany w taki sposób, jak reżyser kieruje poruszeniami czy rolą aktora, tylko był czynnikiem samodzielnym, który mógł się rozwinąć - i tu znowu z Panem się zgadzamy - dzięki różnym okolicznościom, dzięki różnym czynnikom sprzyjającym, tylko z tym zastrzeżeniem, że w moim przekonaniu - te czynniki nie były zależne od woli partii. Wymknęła się ta dyskusja publiczna, ta krytyka społeczna spod kontroli, spod panowania partii. Mnie się wydaje, że może tutaj leży zasadnicza między nami różnica". Podobne argumenty wysunęli także krytycy Jedlickiego oceniający wydarzenia z dłuższej perspektywy czasu *["Wyraźnie nie docenia wymiaru społecznego dokonujących się wówczas zmian. Trudno się więc zgodzić z jego wizją ówczesnego kryzysu społeczno-politycznego postrzeganego przede wszystkim (niemal wyłącznie) jako walka skłóconych ze sobą grup w kierownictwie Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej" (J. Eisler, Przedmowa do wydania krajowego [w:] W. Jedlicki, Klub Krzywego Koła, Warszawa 1989, s. III-IV).].

Przedmiotem drugiej części rozmowy był układ sił w partii, a w szczególności rola grupy puławskiej. Spore emocje wywołało już samo zdefiniowanie nazwy czy określenie liczby członków frakcji. Autor artykułu tłumaczył, dlaczego stalinowcami nazwał tylko puławian (natolińczycy domagali się indywidualnej odpowiedzialności za zbrodnie UB, puławianie sprawę wyciszali), co wywołało zarzut braku konsekwencji w ocenianiu "dorobku" obu grup w partii. Jedlicki, broniąc się, powiedział, że ostatnią rzeczą, którą "chciałbym udowodnić, jest uwalnianie natolińczyków z odpowiedzialności za terror stalinowski. Ja tylko po pierwsze walczę z tezą, jakoby oni byli wyłącznie winni, bo byli winni również puławianie, a po drugie, chodzi mi tutaj o ustalenie, kto miał w swoim ręku dyspozycję władzy w tym okresie". Natolińczyków nazwał kadrą wykonawczą, nie decyzyjną, którą był Bierut i wąski krąg jego współpracowników. Trzeba przyznać, że dyskusja czasami traciła tempo, kiedy uczestnicy dopytywali się o szczegóły, kolejne nazwiska czy rozciągali zakres problemu na wydarzenia mniejszej rangi. Jedlicki odpowiadał, że zamiarem było nie napisanie syntezy Października czy monografii PZPR, lecz wywołanie dyskusji na temat sytuacji wewnętrznej w Polsce.

Uważam, że najciekawszym fragmentem rozmowy były rozważania publicystów o utylitarnym charakterze artykułu. Wszyscy zgodzili się, że ogromna wartość tekstu polegała na poruszeniu problemów związanych z aktualną elitą władzy. Jedlicki wykluczył insynuacje pod jego adresem, że napisał tekst antypuławski. Rozbrajająco przyznał, że więcej uwagi poświęcił grupie puławskiej, bowiem miał więcej interesujących informacji na jej temat. Wyszła z tego całkowicie niezamierzona przewaga słów krytycznych pod adresem puławian *[Argumenty Jedlickiego przekonały publicystów, którzy w podsumowaniu głosem Nowaka-Jeziorańskiego ogłosili: "Zarówno sam moment, w jakim p. Jedlicki ogłosił swój artykuł, jak też wybicie w tytule i w treści chwytliwej i upraszczającej etykiety »Chamy i Żydy«, jak wreszcie położenie nacisku na odpowiedzialność za okres stalinowski właśnie grupy puławskiej mogło sprawiać wrażenie, że tezy p. Jedlickiego oddają przysługę natolińczykom i partyzantom. W toku dyskusji dla wszystkich trzech rozmówców stało się jasne, że tego rodzaju interpretacja intencji p. Jedlickiego jest zupełnie fałszywa"]. Autor zapewniał o braku sympatii do którejkolwiek z frakcji. Dużo uwagi poświęcono grupie Mieczysława Moczara, której członkowie szturmem zdobywali ważne stanowiska państwowe. Dyskutanci zastanawiali się, kiedy względna równowaga "stronnictw" zostanie zachwiana, czy społeczeństwo zdąży skorzystać na walce o władzę, czy Gomułka zdoła zapobiec przechyleniu się szali zwycięstwa na korzyść partyzantów i powrotowi terroru w czystej postaci? Jedlicki zakończył te dywagacje stwierdzeniem, że Polska należy do bloku państw posłusznych Moskwie, dlatego wydarzenia w kraju będą odbiciem sytuacji w ZSRR, gdzie zwolennicy powrotu do ostrzejszych metod nie mają dobrych notowań. Jeśli przypadkiem tendencje liberalne wezmą górę, "towarzysze chińscy będą stanowczo protestowali".

Ostatnia, trzecia część dyskusji toczyła się wokół zagadnienia, czy polskie społeczeństwo w pełni wykorzystało możliwości Października. Zdaniem Nowaka-Jeziorańskiego "sytuację rewolucyjną" rozładował kompromis wszystkich stron: ZSRR, Gomułki i społeczeństwa. Jeleński twierdził, że osiągnięto maksymalnie dużo, Jedlicki wprost przeciwnie, wskazywał na niepostawione postulaty, które można było wygrać, np. zmianę tzw. małego kodeksu karnego z 1946 r. Nie utworzono sztabu rewolucyjnego ani grup "presji", które rzuciłyby hasła reform lub nawet drobnych korekt systemu. Zawadzki tonował tę krytykę, powiedział na antenie: "W warunkach państwa komunistycznego i w bloku sowieckim masa nie może wyłonić nowej władzy innej niż jakiś czynnik partyjny, bo taka jest niestety rzeczywistość ustrojowa i polityczna. W tym wypadku społeczeństwo robiło, co mogło. Wywarło pewien nacisk, liczyło, że to będzie mniejsze zło".

Instytut Badania Zagadnień Krajowych, który wydawał dyskusję, pozwolił Jedlickiemu i jego adwersarzom na dodanie w publikacji "słowa końcowego". Obie strony otrzymały szansę podsumowania swoich racji.

Jedlicki w kilku punktach ustosunkował się do najważniejszych zarzutów. Między innymi na stwierdzenie Nowaka-Jeziorańskiego, że odwilż była efektem presji mas, odpowiedział, iż presja oddolna to rzecz wtórna, "współczesne reżymy dyktatorskie pod samą presją mas nie ustępują", muszą wystąpić jakieś dodatkowe czynniki, musi dojść do współpracy z częścią obozu władzy, niektórzy politycy muszą mieć dobrą wolę zmian. Autor krytycznie ocenił zgodę społeczeństwa na osobę Gomułki jako przywódcy i reprezentanta ich dążeń, uznał ten wybór za dowód braku dojrzałości politycznej Polaków. Przyzwolenie na rezygnowanie z demokratycznych zdobyczy w obliczu groźby rozlewu krwi to było o "wiele więcej niż wyrzeczenie się części wolności za cenę bezpieczeństwa. Było to wyrzeczenie się aspiracji politycznych". Sprzeciwił się aprobowaniu zachowania się społeczeństwa w 1956 r., prowadzącego do samouspokojenia; według niego naród polski "pozostanie w dalszym ciągu przedmiotem manipulacji i tylko przedmiotem manipulacji politycznych. Dlatego historia października nie powinna krzepić serc. Historia października powinna przerażać". Jedlicki uważał, że swoim artykułem wzmocnił zainteresowanie opinii tym, co dzieje się "w górze partyjnej", wywołał poruszenie w społeczeństwie, które zaprocentuje przy kolejnej szansie reform.

Nowak-Jeziorański zauważył, że niekiedy spór wynikał z braku rozróżnienia między pojęciem stalinowców w historycznym (cała elita polityczna) i aktualnym (ci, co chcą obecnie przywrócenia supremacji i omnipotencji aparatu bezpieczeństwa) znaczeniu tego słowa. Jeśli chodzi o sytuację polityczną nad Wisłą, to wpływy zdobyli ludzie dawnego Natolina i "partyzanci": "Przeciwnicy neostalinowców w partii nie stanowią grupy zwartej i jednolitej. Składają się z bardzo różnorodnych elementów kierujących się najrozmaitszymi motywami taktycznymi, ideologicznymi czy wreszcie osobistymi". W podsumowaniu jeszcze raz stanowczo nie zgodził się z Jedlickim co do oceny roli społeczeństwa polskiego w październiku 1956 r. "Jedlicki więcej ma słuszności, gdy mówi, że koniunkturę stworzyła rywalizacja zwalczających się frakcji i osłabienie władzy, aniżeli wówczas, gdy twierdzi, że »cała historia październikowa« była z góry ukartowaną przez jedną koterię, a mianowicie »grupę puławską«".

Nagraną dyskusję podzielono na trzy odcinki, które RWE wyemitowało między 24 lutego a 30 marca 1963 r. Dodatkowo w promocji uczestniczyło pismo "Na antenie: mówi Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa", publikujące wybór najważniejszych audycji, ukazujące się jako dodatek do londyńskich "Wiadomości". Od kwietnia 1963 r. do września 1964 r. niemal w każdym numerze miesięcznika umieszczono reklamę książki, będącej zapisem całej dyskusji.

Zarówno artykuł w "Kulturze", jak i dyskusja na falach RWE sprowokowały ogromną liczbę komentarzy i listów skierowanych do Jedlickiego, co wywołało go niejako do tablicy. W marcowym numerze "Kultury" opublikował tekst Glosa autorska do "Chamów i Żydów", w którym starał się odpowiedzieć na napływające pytania. Na początku artykułu zwrócił uwagę na ogromną polaryzację reakcji, z jakimi się spotkał. Zaskoczyło go, że były to głosy albo ogólnego potępienia, albo gorącego poparcia, żadnych pośrednich, co sugerowało wielkie emocje związane z tematem, który nie był przecież tajemnicą, "cała koncepcja »Chamów i Żydów« nie jest oparta na żadnych faktach, które nie byłyby znane szerszemu kręgowi osób". Źródło swojej popularności w kraju widział w całkowitym braku "konkurencji". Znaczna część problemów partii była tajemnicą poliszynela, kolażem faktów i plotek, który nigdy nie pojawił się w druku. Jego skromny artykuł mógł więc zostać odebrany jako prawdziwa rewelacja. Powodem skrajnych ocen czytelników wydało mu się naruszenie kanonu zachowania w socjalistycznym towarzystwie, w którym otwarcie nie krytykuje się PZPR i jego członków. Jedlicki uważał, że inteligencję zniewoliło "tabu antykomunizmu".

"Intelektualiści w kraju są zmuszeni do codziennego współżycia z komunistami, tzn. zarówno ze swoimi zawodowymi kolegami należącymi do PZPR, jak i z urzędnikami i funkcjonariuszami partyjnymi. To współżycie wymaga usuwania kwestii drażliwych, usuwania różnic". Nie było bojkotu towarzyskiego członków PZPR, dominowała chęć lojalnego "dogadania się". Gdyby ktoś "otwarcie ściskał ręce swoim partyjnym kolegom, a po cichu wysyłał anonimowe artykuły do prasy sowietoznawczej na Zachodzie, to byłoby to w najwyższym stopniu nie fair. To jest jakieś »kochajmy się«. I dlatego, jeżeli ktoś, jak ja w »Chamach i Żydach«, powiada: »Nie, przepraszam, nie kochajmy się. Są między nami takie a takie nieuregulowane pretensje«, to to jest pogwałcenie kanonu". Według Jedlickiego tabu antykomunizmu to kombinacja haseł pas d'ennemis a gauche oraz "kto nie z nami, ten przeciwko nam". W powszechnej opinii antykomunizm to najczarniejsza reakcja, oderwani od rzeczywistości, niepoważni osobnicy, którzy swoimi żądaniami byli gotowi wywołać wojnę. Argumenty przeciw "stawianiu się władzy" wzmacniał strach przed konsekwencjami, który paraliżował wyrażanie jakichkolwiek opinii, lęk przed zaszkodzeniem komukolwiek urastał do ogromnych rozmiarów, tak że absolutna konsekwencja doprowadziłaby do zaniku jakiejkolwiek krytyki systemu. Z jednej strony partia przesadzała i wyolbrzymiała niebezpieczeństwo rewizjonizmu, z drugiej rewizjoniści wyolbrzymiali i przejaskrawiali grozę ewentualnych prześladowań, na jakie się narażali.

Ponadto Jedlicki w Glosie autorskiej do "Chamów i Żydów" szczegółowo odpowiedział na powracające pytania, m.in. dlaczego ostrze artykułu skierowane zostało przeciwko puławianom, dlaczego w nim więcej propagandy niż wiedzy historycznej. W tekście wspierał swoje racje argumentami wykorzystanymi podczas dyskusji emitowanej w RWE. Krytykę społeczeństwa kontynuował w socjologicznym tekście Narodowy liberalizm, pisząc: "To samo środowisko twórczej elity intelektualnej w Polsce, które w r. 1956 wykazało wprost wyjątkowe nasilenie politycznych, społecznych i moralnych pasji, które potrafiło dzięki swojej ogromnej aktywności dokonać rzeczy naprawdę niezwykłej, mianowicie stać się politycznym partnerem dla komunistycznej dyktatury, dzisiaj jest apatyczne i osowiałe, do jakiegokolwiek oporu i buntu nieskore, z rzeczywistością pogodzone". Wynikało to ze złego stosunku do władzy - zajęcia przez nasze elity stanowiska narodowo-liberalnego, które w wielkim skrócie sprowadzało się do tolerowania "złej" władzy, dlatego że jest to władza "własna". "Bezpośrednim skutkiem narodowo-liberalnych nastrojów społeczeństwa w okresie październikowym, bezpośrednim skutkiem całej tej gotowości do wyrzeczeń [...] było apatyczne i pasywne przełknięcie całego długofalowego procesu brania tego społeczeństwa za mordę".

Dyskusja wywołana artykułem Jedlickiego zataczała coraz szersze kręgi, pojawił się nawet szeroki komentarz w prasie zachodnioniemieckiej. Joachim Georg Görlich w artykule Machtkämpfe in Polen. Gomułka zwischen den Cliquen wyjaśniał zawiłości polskiej polityki wewnętrznej. Wprawdzie autor nie powołał się wprost na artykuł Jedlickiego jako jedno ze źródeł informacji, ale w tekście można dostrzec określenia pochodzące z publikacji w "Kulturze" (np. podział na "Lümmel" i "Juden" czyli "Chamów" i "Żydów"). Warto zaznaczyć, że Görlich zaskakująco dokładnie opisał życie wewnętrzne partii, zgadzają się chronologia i postacie wydarzeń, ponad czterdzieści nazwisk przytoczył bezbłędnie, podając często prawdziwe dane, np. Grzegorz Korczyński to Stefan Kilianowicz, Mieczysław Moczar to Mikołaj Demko.

Według niemieckiego autora historia konfliktu wyglądała następująco. Gomułka, który doszedł do władzy dzięki wsparciu skrzydła liberalno-rewizjonistycznego, nie wyrugował grupy stalinowsko-natolińskiej, lecz przeciwnie, przyciągnął ją do współpracy i stopniowo zmierzał do przywrócenia przy jej pomocy stosunków politycznych sprzed 1956 r., stosując coraz częściej "zamordyzm" ("an der Schnauze packens") jako formę sprawowania władzy.

Proces zmian wewnątrzpartyjnych wypunktowany został następująco: usunięcie Bieńkowskiego z Ministerstwa Oświaty, Morawskiego z Biura Politycznego KC, Jerzego Albrechta z Sekretariatu KC rok później, Janusza Zarzyckiego z Ministerstwa Obrony Narodowej - przeforsowane przez Kazimierza Witaszewskiego, który ponownie wprowadził do wojska generałów "rusofilskich, stalinowskich i sowieckich".

Likwidacja pod wpływem "partyzantów" Klubu Krzywego Koła oraz sprawa Henryka Hollanda, w wyniku której Gomułka usunął Antoniego Alstera z MSW w odpowiedzi na demonstrację rewizjonistów na pogrzebie Hollanda, stanowiły następne ogniwa walki wewnątrzpartyjnej przebiegającej niekorzystnie dla sił rewizjonistycznych. Autor zaproponował obraz rozwarstwienia sił partyjnych w końcu 1962 r., doszukał się w nich siedmiu frakcji.

Grupa najaktywniejsza i najsilniejsza to "partyzanci" ("Partisanengruppe"), którą tworzyli ludzie nieszkoleni w Moskwie, charakteryzujący się wrogim stosunkiem do Zachodu, antysemityzmem (uważali Żydów za element politycznie niepewny, w czym utwierdziła ich sprawa płk. Pawła Monata, szefa misji wojskowych) oraz chwilową lojalnością wobec Gomułki. Akcentowali ograniczoną zależność od ZSRR, jednakże nie aprobowali liberalizujących eksperymentów Chruszczowa. Czołowe osobistości - Korczyński i Moczar - propagowały powrót do stosunków sprzed 1956 r. bez powtarzania bliżej niezidentyfikowanych błędów i wypaczeń.

Następna grupa skupiała członków Związku Patriotów Polskich w Moskwie. Byli to ludzie związani poprzednio z Bolesławem Bierutem, proradzieccy, jądro "Natolingruppe" (Aleksander Zawadzki, Zenon Nowak, Julian Tokarski, Eugeniusz Szyr, Stefan Jędrychowski, Kazimierz Witaszewski, Edward Ochab). Dotychczas byli lojalni wobec Gomułki, współpracowali z "partyzantami" przeciw rewizjonistom. Witaszewski wspólnie z "partyzantami" przeprowadził czystkę antyżydowską w MSW i MON, powodując usunięcie 450 funkcjonariuszy pochodzenia żydowskiego. Obecnie zwolnienia przeprowadza się w Ministerstwie Handlu Zagranicznego, gdzie działa stalinowiec, wiceminister Marian Dmochowski, oraz w Ministerstwie Spraw Zagranicznych - zajmuje się tym wiceminister Marian Naszkowski.

Istniała także grupa żydowska, zwana również grupą Romana Zambrowskiego (Artur Starewicz, Leon Kasman), która stała na czele rewizjonistycznych inicjatyw. Pozycja Zambrowskiego już w 1960 r. była poważnie zachwiana, gdyż w czasie jego kuracji w Karlsbadzie usunięto go z Sekretariatu KC. Natychmiastowy powrót do Warszawy i pomoc Gomułki pozwoliły mu odkręcić zmiany personalne. Grupa Zambrowskiego znalazła się w defensywie.

Jednoczyli się także byli PPS-owcy (Józef Cyrankiewicz, osobisty przyjaciel Hollanda i Jerzego Kornackiego, Adam Rapacki), dysponujący wpływami w Radzie Ministrów, MSZ, aparacie planowania ekonomicznego i pionie gospodarczym. Byli zwalczani przez "partyzantów" za sympatyzowanie z rewizjonistami, poparli nowy kurs Gomułki. Ostatnio sytuacja grupy nieco się poprawiła.

Stosunkowo nieliczni liberałowie (Jerzy Morawski, Janusz Zarzycki, Jerzy Albrecht, Władysław Bieńkowski), dawna elita rewizjonistów, zostali pozbawieni wpływów politycznych. Panoramę frakcji zamykają: Gomułka i jego najbliżsi współpracownicy (Ignacy Loga-Sowiński, Zenon Kliszko, Marian Spychalski, Ryszard Strzelecki) oraz zastęp młodych inteligentów partyjnych, którym autor przepowiedział wielką przyszłość. Była to "grupa młodych inteligentów partyjnych, absolwentów wyższych uczelni, pracujących na kierowniczych stanowiskach w PAN, instytutach, Radzie Ekonomicznej i centralach przemysłowych. Nastawieni krytycznie do działalności starych funkcjonariuszy partyjnych, którym zarzucają nieudolność organizacyjną i spowodowanie ruiny gospodarczej kraju. Krytykują działalność RWPG jako bezplanową. Zapatrują się pozytywnie na EWG".

W podsumowaniu całego tekstu napisał: "Nie wiadomo jak i w jakim kierunku potoczą się walki frakcyjne w Polsce. Partyzanci są obecnie bardzo silni, ale we wszystkich partiach komunistycznych rośnie warstwa nowych przywódców o fachowych kwalifikacjach, dla której rewolucyjne idee starych weteranów są już obce. Niewykluczone, że ta młoda elita partyjna o uniwersyteckim wykształceniu przebije się na czoło PZPR" *[Marcin Zaremba określił tę frakcję mianem towarzyszy gotowych na rewolucję. "Zarówno na etapie konstruowania ustroju, jak i podczas ostatniej wielkiej petryfikacji układów personalnych z połowy lat 50. byli oni zbyt młodzi, aby zapewnić sobie miejsce w jakichkolwiek strukturach kierowniczych. Charakterystyczny dla realnego socjalizmu system »dożywotniego« sprawowania większości stanowisk w partii i administracji państwowej doprowadził za rządów Władysława Gomułki do niemal całkowitego zablokowania kanałów awansu. Problem ten dotyczył także wysoko ustawionych w hierarchii dygnitarzy PZPR. Należący do partii (a także bezpartyjni) czterdziestolatkowie niecierpliwie wyczekiwali jakiegoś wydarzenia kładącego kres temu stanowi rzeczy"].

"Tak więc publikacje Jedlickiego - czytamy w dokumentach MSW - jak i audycje nadawane przez Radio Wolna Europa mają wyraźnie charakter prowokacji politycznej i w tym sensie są wykorzystane przez wrogie ośrodki państw imperialistycznych [...]. Przedstawił on w tym artykule w sposób szkalujący stosunki w Polsce w celu - jak sam powiedział podczas przeprowadzanego z nim wywiadu przez rozgłośnię radiową Wolna Europa w dniu 25 lutego 1963 r. - prowokowania opinii, prowokowania zarzutów i prowokowania kontrowersji". Wkrótce przypuszczenia funkcjonariuszy MSW sprawdziły się - Warszawa huczała od plotek na temat "jedności" PZPR.

Artykuł Jedlickiego bardzo szybko trafił nad Wisłę. Co ciekawe, w większości drogą legalną, bowiem "Kultura" była prenumerowana, jak wiele innych zagranicznych czasopism, przez rozmaite placówki naukowe i prywatne osoby. Miesięcznie wysyłano do Polski około czterystu egzemplarzy, stałymi odbiorcami byli: Robotnicza Spółdzielnia Wydawnicza "Prasa-Książka-Ruch" (około 140 egzemplarzy), Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk, Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, Instytut Historii PAN, Biblioteka Wojskowej Akademii Politycznej, Ośrodek Badań Opinii Publicznej przy Polskim Radio i Telewizji, redakcje niektórych czasopism, np. "Polityka", a z osób prywatnych miesięcznik regularnie otrzymywali np. Stefan Kisielewski i Jarosław Iwaszkiewicz. Nie wiemy oczywiście, ile sztuk przemycano przez granicę.

Redakcja "Kultury" prowadziła też wysyłkę odbitek najciekawszych artykułów. Adresy brano "losowo" z książki telefonicznej, dbając przy tym, by żaden się nie powtarzał, nie chciano bowiem narażać odbiorców na kłopoty ze Służbą Bezpieczeństwa. Koperty z artykułem Chamy i Żydy trafiły do Polski już w połowie grudnia 1962 r., czyli dwa tygodnie po publikacji w "Kulturze". Dodatkowo, od samego początku, sprawę nagłaśniało RWE, które miało kilka milionów mniej lub więcej regularnych słuchaczy w kraju.

Ze zrozumiałych względów najszybciej na tekst Jedlickiego zareagowało MSW. Departament III już na 12 grudnia 1962 r. przygotował dla ministra Władysława Wichy i wiceministra Franciszka Szlachcica obszerną informację o autorze. Osoby współpracujące z bezpieką przygotowały analizy tekstu, m.in. tajnego współpracownika "W" w oparciu "o obserwacje własne szeregu osób z kół dziennikarskich, literackich i pracowników naukowych PAN". Stwierdził on, że "wspomniany artykuł jest bez wątpienia pióra W[itolda] Jedlickiego, na co wskazuje styl, sposób argumentacji i wypowiadane poglądy. Kanwę i główne tezy artykułu - zwłaszcza w częściach dotyczących ocen okresu październikowego (np. sprawa »PAX-u« i Piaseckiego) stanowią w znakomitej większości niemal wiernie powtórzone wypowiedzi autora z okresu jego wystąpień w KKK oraz partie materiału zawarte w jego paszkwilanckim elaboracie, który przed rokiem krążył nieoficjalnie wśród członków tego klubu. Zmianie uległy tylko pewne ujęcia i naświetlenia". Funkcjonariusze krytycznie ocenili artykuł, w wielu miejscach pojawiło się określenie "szkalujący Polskę", lecz co ciekawe w "recenzjach" brak przymiotnika kłamliwy.

Podobne stanowisko zajęła "góra" partyjna. W rozmowach dominowały krytyka i absmak, w poufnych kontaktach jednak przyznawano niekiedy autorowi rację. Bardzo dobrze widać to w Dziennikach Mieczysława Rakowskiego, który zanotował dodatkowo: "Na marginesie artykułu Jedlickiego powiedziałem [Romanowi Zambrowskiemu], że najgorsze, co mogło się zdarzyć to to, że wrogie naszej partii ośrodki określają tematy dyskusji w jej łonie, zaczynają ustalać jej politykę kadrową. Wiem już z własnego doświadczenia, że tego rodzaju artykuły przyjmowane są przez niektórych członków kierownictwa jako potwierdzenie stanu faktycznego". Istnienie frakcji, koterii lub zwykłych powiązań osobistych w PZPR było faktem. Te nieformalne układy - bez określonych struktur czy deklaracji programowych - to praktyka każdego systemu politycznego.

Z biegiem czasu sytuacja się zmieniła. Gomułka alergicznie reagował na wszelkie podejrzenia dotyczące wewnętrznego spisku w KC. W ten sposób można tłumaczyć przesłuchania członków KC po śmierci Hollanda, których wspólne wystąpienie na pogrzebie przedstawiono mu jako manifestację zorganizowanej grupy w partii. Pierwszy sekretarz miał taki obraz sytuacji, jaki narysowali mu ludzie z jego otoczenia. Zapiski Rakowskiego momentami wskazują na sporą dezinformację Gomułki w zakulisowych grach w Domu Partii. Rakowski mówił do niego: "dostrzegam wybitne pogorszenie się atmosfery w aktywie partyjnym. Każdy się na kogoś zaczyna oglądać. Kto z Gomułką, kto z Kliszką, Moczarem, Korczyńskim. Do czego to prowadzi? Przerwał i zapytał mnie, co znaczą te nazwiska. Odpowiedziałem, że po prostu coraz ważniejsze jest to, kto z kim trzyma. Wtrącił wówczas, że »ci towarzysze i ja to jedno i to samo«. Powiedziałem również o »partyzantach«, o tym, jak przychodzą do mnie i namawiają, żebym do nich przystał, ponieważ są przyszłością naszego kraju. Mówiłem o szkodliwym wpływie artykułu »Chamy i Żydy« na aktyw. Do czego doszło w naszej partii? Zagranica ustala, o czym mamy dyskutować. Przerwał i powiedział: »Tak, dla niektórych towarzyszy ten artykuł jest natchnieniem. A kto to robi? - ja wiem kto. To rewizjoniści, mieliśmy już przykład z Hollandem«. Wtrąciłem, że chyba nie rewizjoniści, ten towarzysz, który mnie przekonywał, »był z tego gmachu«. Na to Gomułka: »My te sprawy badamy i podejmujemy decyzje wówczas, gdy mamy fakty, ale wy także mówicie anonimowo«. Jak zechcecie, to podam nazwiska - odparłem. Nie zażądał".

16 grudnia 1962 r. Rakowski zanotował parę refleksji i spostrzeżeń dotyczących skutków publikacji Jedlickiego. "W każdym razie artykuł spełnił bardzo szkodliwą rolę. W całym aktywie KC aż huczy. W sytuacji, gdy w partii nie ma żadnego życia ideologicznego, gdy faktycznie nie istnieje jeden zwarty organizm, w momencie wzrastającego niezadowolenia aktywu ze sposobów rządzenia, tego rodzaju publikacja może jedynie pogłębić istniejący chaos [...]. Sytuacja w partii jest w moim przekonaniu wysoce niepokojąca. Jedynie grupa ludzi w rodzaju Moczara, Witaszewskiego i Korczyńskiego wie, czego chce. [...] W centralnym aktywie jest zbyt wiele ludzi duchowo wykoślawionych, zbyt wielu zimnych drani, którzy nie widzą innego celu jak utrzymanie się przy władzy. Wielu z nich ma lekceważący stosunek do narodu. [...] Odnoszę wrażenie, że mamy do czynienia z klasycznym kryzysem władzy w Polsce".

Artykuł Jedlickiego jeszcze większe wrażenie wywarł poza murami Domu Partii. O ile członkowie PZPR, żeby przeżyć w politycznej dżungli musieli na ogół orientować się w walce "koterii", o tyle ludzie spoza układów byli zaskoczeni treścią publikacji. Giedroyc pisał do szefa RWE: "Z relacji, jakie mnie dochodzą z kraju, jest tam bardzo duże poruszenie z tego powodu, ale raczej pozytywne. W każdym razie wydaje mi się, że najważniejszym dorobkiem tego wystąpienia jest to, że przełamał powszechną apatię i zmusił ludzi do przemyślenia października". W innym liście zanotował: "Charakterystyczną jest reakcja [Marii] Dąbrowskiej, która przysłała do [Jerzego] Stempowskiego i do mnie ogromne listy, w których pisze o »prawdziwym wstrząsie«, jakim był dla niej artykuł Chamy i Żydy i że artykuł ten pomógł jej i jej przyjaciołom uporządkować własne oceny. Prawie identyczny message przywieziono mi wczoraj od [Antoniego] Słonimskiego. Znany Panu zapewne [Zygmunt] Weissberg-Cybulski miał telefony z Warszawy od przyjaciół, członków partii etc. (te informacje proszę traktować jako poufne). Bardzo to wszystko znaczące". Z emigracyjnej perspektywy artykuł Jedlickiego był oczekiwaną w kraju instrukcją, jak odczytywać wydarzenia przed i po Październiku 1956 r. Podobnie tłumaczył popularność tekstu Zenon Kliszko: "Otóż o tym artykule dużo się mówi, ponieważ ujawniono w nim mechanizm działania pewnych ludzi, powiedziano o niektórych motywach tej działalności".

Stanisław Gajewski, pracownik sejmu, były ambasador PRL w Paryżu, ubolewał nawet, że poważni ludzie od kilku dni niczym się nie zajmują, tylko studiują i analizują artykuł Jedlickiego, zastanawiając się, kto został w artykule wymieniony, kogo pominięto, kto inspirował, czy to Moczar przeciwko swoim oponentom, czy też oponenci przeciwko Moczarowi. Zarzuty wobec autora artykułu można streścić, cytując doniesienie agenturalne: "Jedlicki powiedział, co wiedział na ten temat, i to chyba bez osłonek, co drażni tych, którzy są tam wymienieni i tych, co są związani poglądem swym z grupą żydowską".

Tajny współpracownik "Krzysiek" napisał: "W redakcji »Życie Partii« wszyscy się trzęsą ze złości na Jedlickiego [...]. On ujawnia kulisy Października. Wymienia z nazwiska i imienia wszystkich, co robili ruch w tym czasie. Twierdzi, że dziś grupa puławska nie ma już wpływu na politykę w Polsce, choć najmocniejsza intelektualnie, natomiast grupa, która bierze górę - grupa natolińska - jest silniejsza władzą, ale ma słabszych ludzi intelektualnie. Wściekłość na Jedlickiego polega na tym, że on demaskuje grupę puławską tym, że nazywa ją antyradziecką, mającą na celu przechwycenie władzy. Pisze, gdzie i co mówili. [...] widać, że był blisko »ołtarza«, ale wiele rzeczy pisze na podstawie własnych uogólnień, chociaż pisze o przykrej prawdzie dla ludzi z kierownictwa. Np. jak w Polsce wywoływało się antysemityzm".

Podobnie brzmiała krytyka, którą można było usłyszeć w Żydowskim Instytucie Historycznym. Początkowo sądzono, że autor artykułu podnosi w nim sprawy antysemityzmu, a tymczasem wniosek z tekstu Jedlickiego był przeciwny: najgorsi nie są natolińczycy, lecz Żydzi. Nad tym najbardziej ubolewano, szczególnie ze względu na to, że Jedlicki napisał ów artykuł w Izraelu. W związku z tym nie szczędzono krytycznych uwag osobistych pod adresem Jedlickiego.

Z wielu wypowiedzi najbardziej dramatycznie brzmią głosy przyjaciół lub osób wcześniej współpracujących z Jedlickim. Jego środowisko przyjęło tekst z dużą konsternacją, a nawet zdenerwowaniem, o czym chętnie donosili rozpracowujący je agenci. Według nich Jan Strzelecki uważał, że "Jedlicki źle zrobił, pisząc ten artykuł, a to dlatego, gdyż utrudnił tym życie przyjaciołom z KKK [...] linia, jaką przeprowadza Jedlicki w artykule kompromitowania rządzących i rozruszania narodu bez pokazywania po co i o co - jest niekonsekwentną". Wojciech Ziembiński powiedział: "on sam, jak i jego koledzy z dawnego »Krzywego Koła«, z którymi utrzymuje kontakt (Lipski, Nowak, Jasienica, Sroka), są oburzeni na Jedlickiego. Ziembiński uważa, że artykuł ten zrobił duże szkody dawnym swoim kolegom. Już obecnie podobno dano do zrozumienia Nowakowi w Ministerstwie Szkół Wyższych, że jego praca habilitacyjna nie zostanie zatwierdzona. [...] Zdaniem Ziembińskiego bratu Jedlickiego, który miał zamiar wyjechać również, odmówiono zezwolenia na wyjazd i usunięto go z partii *[Informacja niedokładna. Jerzemu Jedlickiemu wstrzymano paszport na roczny wyjazd stypendialny do Chicago, a z PZPR wystąpił sam w marcu 1968 r.]. Ziembiński mówi, że w ubiegłym roku spotykali się w ścisłym gronie członków byłego Zarządu Krzywego Koła, bądź to w mieszkaniu Ziembińskiego, bądź Nowaka lub Lipskiego. Po artykule Jedlickiego musieli te spotkania zawiesić, gdyż nie chcą mieć przykrości, a czują, że są obserwowani. Z rozmowy wywnioskowałem, że szczerze jest obrażony na Jedlickiego, tym bardziej, że Jedlicki bywał u nich na tych ścisłych poufnych zebraniach, na których wymieniali poglądy na sytuację polityczną [...]. O jego wyjeździe na stałe z Polski wiedzieli, ale nie przypuszczali, że tak »bezmyślnie« zachowa się na emigracji".

Obawy i żale znajomych dobrze oddaje Jan Józef Lipski w liście do Jedlickiego napisanym około 9 grudnia 1962 r. Pozwolę sobie więc zacytować szerszy fragment.

"Witku. [...] Wiesz dobrze, że zawsze byłem konsekwentny w obstawaniu przy prawie do swobody wypowiedzi na każdy temat i przeciwny autocenzurze. Ale jest różnica między najbardziej karkołomną i choćby nawet fałszywą koncepcją wygłoszoną w Warszawie - a Wolną Europą [...], a również Giedroyciem i »Kulturą«. Zasada lojalności wobec kraju, w którym się tyle lat przeżyło - powinna jednak obowiązywać i Ciebie. Wcale nie wzywam Cię, byś zapałał miłością do Partii i Gomułki itd., ale wyobrażałem sobie, że jeden prosty fakt rozumiesz. Wszyscy (tzn. cały naród) siedzimy na tym samym koniu i w każdym razie wypowiadając się na zewnątrz, warto pamiętać, że jest tu jeden interes, nie parę. Będąc w opozycji w kraju - mogłeś działać w kierunku uzdrowienia; wywlekając swe pretensje, koncepcje na zewnątrz - niczego nie uzdrowisz, natomiast przynosisz szkodę wszystkim, którzy tu zostali, od Gomułki aż po każdego »szeregowego« Polaka. Zdawało mi się, że pomimo decyzji emigracyjnej - nie będziesz obojętny na ten fakt.

Nie ulega dla mnie wątpliwości, że co najmniej większość znajomych - zerwie z Tobą stosunki, zresztą nie będę się im dziwił, mimo że sam na to się nie zdobędę. Słyszałem masę głosów oburzenia, m.in. [Stanisława] Ossowskiego, który nosił się nawet z zamiarem publicznej demonstracji, z czego zrezygnował, obawiając się, że może znaleźć się w towarzystwie podlizuchów, którzy robią to z innych motywów *[Informacja dotycząca "oburzenia" Ossowskiego jest sprzeczna z pozytywną oceną twórczości Jedlickiego zamieszczoną w dzienniku socjologa, w którym czytamy: "Troska o obiektywność i wszechstronność przy stałym manifestowaniu własnego stanowiska. Oczywiście, hipotezy przyczynowe często wątpliwe, ale wiele trafnych, nieraz oryginalnych obserwacji"]. [...]

Artykuł jest fatalnie oceniony nie tylko z moralnej strony. Opinia, którą słyszę: a) punktem wyjścia u Ciebie jest plotka, bądź trudna do weryfikacji, bądź jawnie rozszerzona i fałszywa; b) konstrukcja oparta na tej podstawie jest fantastyczna i paradoksalna. Nic dodać, nic ująć, bo tak to jest: z plotek kompletujesz całość, która jeśli zaważy tu w kraju, to niedostatnio.

Bardzo, bardzo Cię proszę: nie mogąc już tego odkręcić, co nakręciłeś - pohamuj swe publicystyczne zapędy, nie zajmuj się nami zbyt wiele, raczej pisz do mnie o Izraelu, bo to pożyteczniejsze zajęcie i bardziej ci przystoi".

Wypada tu przypomnieć, że ostatnie słowa artykułu Jedlickiego brzmiały następująco: "Chcę, żeby moja konkluzja była dzwonem alarmowym. W Polsce frakcje wzięły się znowu za łby. Oznacza to, że powstaje obecnie nowa wyjątkowa koniunktura na demokratyzację, na powtórzenie się w jakiejś formie tego, co się stało w r. 1956. Ale warunkiem niezbędnym do wykorzystania tej koniunktury jest, żeby naród polski nie przyglądał się bezczynnie i obojętnie temu, co na szczytach drabiny społecznej wyprawiają jego władcy". W całym artykule Chamy i Żydy nie ma jednak żadnej podpowiedzi, co - zdaniem autora - obywatele powinni konkretnie robić. Jedlicki krytykuje wszystkich - puławian, natolińczyków, "partyzantów", nawet Kościół - nie wskazując żadnej osoby bądź grupy polityków godnej sprawowania władzy. Brak frakcji "pozytywnej" dał początek niezliczonej ilości teorii o prawdziwych motywach powstania publikacji. Ludzie starali się odkryć, kto skorzystał na artykule Jedlickiego, kto za tym wszystkim stał.

Galerię pomysłów otwiera twierdzenie, że Jedlicki napisał go "dla przypodobania się swym amerykańskim znajomym i ułatwienia sobie wyjazdu do USA lub też dla pieniędzy". Rakowski spotkał się z opinią, "że ktoś w tym interesie maczał palce. Istnieje m.in. pogląd, że wykonuje robotę na zamówienie. Zaś co się tyczy »zleceniodawców«, to sugeruje się, że siedzą oni na Rakowieckiej i posunęli się do tego, by wziąć odwet za artykuły o »partyzantach«, które ukazały się latem br. [w czerwcu na łamach "Polityki" - P.C.]. Teza nie jest taka głupia. Roman Zambrowski, gdy mu to powiedziałem, rzekł: »To nasuwa się samo przez się«".

Wydaje się jednak, że redaktor "Polityki" grzeszył egocentryzmem. Wprawdzie kierował opiniotwórczym tygodnikiem o nakładzie około 100 tys. egzemplarzy, którego bardzo zazdrościli mu "partyzanci", lecz pomysł "wynajęcia" Jedlickiego lub "Kultury" do tego, by mścić się na Rakowskim, to plotka z tych bardziej niesamowitych. Najciekawsze jest to, że redaktor naczelny "Polityki" nie był odosobniony w tym pomyśle. Stanisław Gajewski publikację nazwał "prowokacją inspirowaną w Warszawie przez koła zainteresowane w wywołaniu odpowiednich nastrojów, sprzyjających dalszym rozgrywkom wewnątrzpartyjnym. Gajewski przypuszczał, że artykuł ten może być wynikiem inspiracji ze strony MSW". Niektórzy członkowie partii przyjęli artykuł jako "rezultat inspiracji działalności grupy puławskiej, która na skutek braku poparcia ze strony społeczeństwa zdecydowała się na zmianę taktyki postępowania i przegrupowania swoich sił". Miała powstać z tego nowa frakcja polityczna określana "mianem »nieskompromitowanych«, do której zalicza się między innymi: redaktora »Polityki« - Rakowskiego, Leszka Kołakowskiego, Stefana Staszewskiego i innych działaczy lub pseudodziałaczy politycznych z byłego »Po prostu«, Krzywego Koła oraz stypendystów Fundacji Rockefellera i Forda. Grupa ta nawiązuje również stosunki z kołami klerykalnymi".

Powstała także całkowicie przeciwna teoria. "Zwraca uwagę fakt, że Jedlicki w swym artykule nie szczędził krytyki również grupie puławskiej, co pozwala przypuszczać, że liczy on na ewentualne wysunięcie się jakiejś innej grupy, o której członkach nie wspomina, może to być według dużego prawdopodobieństwa na przykład grupa »Życie«, z której członków pan Jedlicki nie zaatakował żadnego". Kręgi niezwiązane z establishmentem były często przedstawiane jako te, które powinny wymienić "wysłużonych" polityków. Nikt jednak nie wymyślił, jak nakłonić komunistów do dobrowolnej zmiany warty.

Zygmunt Skórzyński, działacz Klubu Inteligencji Katolickiej, miał się zwrócić do przyjaciela (w rzeczywistości tajnego współpracownika MSW) z prośbą o poufną rozmowę, bowiem "niepokoi go sytuacja oraz działalność części działaczy b. Krzywego Koła i »Po prostu«. Opiera to na szeregu rozmów, jakie przeprowadził z tymi ludźmi w ostatnim okresie. Istnieje grupa osób [...], która chce wykorzystać ciężką obecną sytuację ekonomiczną, aby rzucić wobec klasy robotniczej - ich zdaniem niezadowolonej z obecnych rządów - hasła konieczności zmiany kierownictwa KC PZPR w Polsce. Ich zdaniem wystarczy obecnie »rzucić iskry na prochy, aby wybuchły nowymi Poznaniami«. [...] Przedstawiciele tej grupy w ocenie kierownictwa partii solidaryzują się całkowicie z ocenami zawartymi w artykule Jedlickiego opublikowanym na łamach paryskiej »Kultury«. Stwierdzają oni, że kierownictwo to jest skompromitowane i musi być zmienione w wyniku przewrotu rewolucyjnego" *[Notatka służbowa ze spotkania z TW "Anną" 26 II 1963 r. dotycząca działalności części działaczy byłego "Krzywego Koła" i "Po prostu", k. 200. Warto podkreślić, że przy lekturze dokumentów MSW należy zachować jak najdalej idący krytycyzm, zwłaszcza w przypadku doniesień agenturalnych, gdzie zazwyczaj sensacja goni sensację. Możemy założyć, że Skórzyński mówił o swoich znajomych, o ich opinii na temat ciężkiej sytuacji ekonomicznej, przedstawiał pewne poglądy polityczne. Nie wierzę jednak, by intelektualiści myśleli o inspirowaniu robotników do szturmowania Domu Partii.].

Pojawił się także głos za zachowaniem obecnego układu sił, a uzasadnienie ocierało się o szaleństwo. Walenty Majdański, autor artykułów do "Ateneum Kapłańskiego", przedstawił swoje stanowisko na spotkaniu z tajnym współpracownikiem, który zanotował: "Gdy opowiedziałem mu o artykule Jedlickiego [...] oraz o akcji prowadzonej przez różne koła przeciwko osobom min. Moczara, gen. Korczyńskiego i całej grupie tzw. partyzantów i natolińczyków, oświadczył, że skoro koła związane z masonerią i syjonizmem, takie jak »Kultura«, »Le Monde« czy rozgłośnia »Wolna Europa«, z taką zaciekłością atakują te osoby i te ugrupowania, to najlepszy dowód, że mają to być ugrupowania pozytywne i dojście ich do władzy w Polsce byłoby obecnie bardzo korzystne".

W ocenach "krajowców" artykuł Jedlickiego okazał się publikacją bardzo kontrowersyjną, ciekawą i groźną. W powszechnym odbiorze miała charakter antypuławski. Choć dotyczyła Października 1956 r., w interpretacji czytelników bezpośrednio przekładała się na aktualną politykę wewnętrzną państwa. Indeks nazwisk postaci występujących w Chamach i Żydach, gdyby istniał, byłby traktowany niemal jak lista proskrypcyjna przeciwników Gomułki i "partyzantów". Bohaterowie artykułu Jedlickiego w większości należeli do grupy "puławskiej", która skromnie mówiąc, była w odwrocie. Według Krzysztofa Persaka manifestacja na pogrzebie Hollanda była "ostatnią wspólną demonstracją sił w partii opowiadających się za kontynuowaniem liberalnego kursu Października. Chociaż bezpośrednie konsekwencje polityczne tych wydarzeń były stosunkowo niewielkie, sprawa Hollanda nabrała rangi symbolu zamykającego pewien etap walki w komunistycznym establishmencie".

Niewątpliwą zasługą artykułu było poszerzenie kręgu osób wtajemniczonych w rozgrywki partyjne. W październiku 1956 r. krążyło powiedzenie, które warszawska ulica przypisywała żartobliwie Witaszewskiemu, że "wszystkiemu winna prasa, rasa i te z maturą". Niechcący tekst Chamy i Żydy w pewien sposób kojarzył się z tym hasłem. Warto jednak zaznaczyć, że określenia zawarte w tytule, po krótkim kawiarnianym żywocie, zniknęły z języka warszawskiego towarzystwa.

Pisarstwo Jedlickiego spotkało się ze skrajnymi ocenami. Na więcej swobody i dystansu mogli pozwolić sobie publicyści emigracyjni. Józef Mackiewicz uważał, że "wystąpienia Witolda Jedlickiego na łamach »Kultury« można traktować za pierwszy, wielki wyłom w obowiązującej dotychczas legendzie o »Polskim Październiku« [...]. O Jedlickim można by powiedzieć z minimalną zaledwie przesadą, że tworzy »epokę« w prasie emigracyjnej". Aleksander Wat w recenzji publikacji Jedlickiego napisał: "w przeciwieństwie do reszty książki, pierwszy rozdział syntetyczny, »Chamy i Żydzi«, jest politycznie niewydarzony. Przez sianie zamętu w głowach nie tylko emigranckich, ale i krajowych, dosyć i bez tego zamąconych. Przez potraktowanie wedle taryfy ulgowej najgroźniejszych dziś w partii zamordystów. Tym groźniejszych, że nie brak u nas i nie zabrakło nigdy amatorów zamordyzmu. Opowiadał mi przybysz z kraju, że na jakimś zebraniu wystąpił pewien lojalny przy-paxowicz: Skoro nie mamy innego wyboru to ja wolę Chamów. Jeżeli to nie jest prawdziwe, to co najmniej trafnie zmyślone. Podsumowując: książka Jedlickiego o KKK jest warta pilnego czytania. Bo pokazuje, w jaki sposób nawet pod komunizmem funkcjonować może dzień za dniem organizacja ludzi spragnionych wolności. Pokazuje konkretnie, jak ludzie urządzają się, by swoją wolność uprawiać. [...] A »Żydów i Chamów« włóżmy między bajki".

Paweł Ceranka (ur. 1975) - historyk, pracownik Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Warszawie. Przygotowuje rozprawę doktorską "Klub Krzywego Koła jako salon polityczny i kulturalny Warszawy 1955-1956". Opublikował Sprawa o kryptonimie "Kwadrat", "Zeszyty Historyczne" 2005, z. 152.


Kategorie: historia / polityka, polityka, historia, _blog, polska-izrael


Słowa kluczowe: jedlicki, witold jedlicki, ipn, gomułka, pzpr, moczar, puławianie, natolin, chamy i żydy


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
2 kwietnia 2018 (poniedziałek), 10:11:11

Chamy i Żydy - zachowany artykuł

"Chamy i Żydy" to opublikowany w 1962 roku na łamach paryskiej "Kultury" esej Witolda Jedlickiego. Zachowuję go sobie, bo może się kiedyś przydać.

Opracowanie tego artykułu (kontekst, analiza, konsekwencje) pewnego historyka IPN można sobie poczytać tu:
http://wojtek.pp.org.pl/32643_chamy-i-zydy-opracowanie bo też sobie zachowuję.


Witold Jedlicki - Chamy i Żydy

Witold Jedlicki

I

Istnieje pewien, ukształtowany może przede wszystkim przez prasę zachodnią, stereotypowy obraz wydarzeń politycznych w Polsce w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Stereotyp ten jest niesłychanie rozpowszechniony zarówno w kraju jak i zagranicą. Przypuszczam, że ogromna większość osób interesujących się sprawami polskimi przedstawia sobie sytuację polityczną Polski mniej więcej w taki sposób, jak to niżej próbuję scharakteryzować albo przynajmniej w sposób mocno do tego zbliżony. 

Zasadniczym elementem tego stereotypu jest przekonanie, że polscy komuniści, jeżeli nie wszyscy, to w każdym razie poważna ich część, różnią się jaskrawo od swoich towarzyszy z "bratnich partii" tym, że przejawiają wyraźne tendencje liberalne lub w każdym razie liberalizujące. Przyczyn tego stanu rzeczy upatruje się zwykle w starych rozdźwiękach pomiędzy Stalinem a kierownictwem K.P.P. względnie jej późniejszymi kontynuacjami; nierzadko przy tym podaje się jakieś fakty mające świadczyć o istnieniu wśród czołowych komunistów polskich jakichś form oporu, opozycji czy nawet konspiracji przeciwko Stalinowi. 

Tym elementom liberalnym w łonie P.Z.P.R. przypisuje się następnie podjęcie starań o stopniową liberalizację stosunków w Polsce po śmierci Stalina. Proces ten byłby może realizowany powoli i z wahaniami, gdyby nie to, że XX Zjazd K.P.Z.R., a w szczególności słynne tajne przemówienie Chruszczowa z dn. 25 lutego 1956 rozpętało falę masowego niezadowolenia i obudziło potężny ruch oddolny, dążący do szybkiej realizacji daleko idących reform w duchu jak najbardziej demokratycznym. Ruch ten zaczyna wywierać silną presję na kierownictwo partyjne. 

Podstawowym narzędziem tej presji staje się prasa, opanowana w tym czasie całkowicie przez pozapartyjne (lub partyjne, ale wypowiadające posłuszeństwo dyrektywom kierownictwa partyjnego) elementy konsekwentnie i szczerze demokratyczne. Istniało jednak także szereg innych form tej presji, takich jak publiczne wypowiedzi intelektualistów, tworzenie najrozmaitszych zrzeszeń, demonstracje (z najsławniejszą zbrojną demonstracją Poznańską z dn. 28 czerwca 1956 r. na czele) itd. 

W obliczu tych wydarzeń część kierownictwa partyjnego zaczyna zdawać sobie sprawę z konieczności radykalnych przemian i przyłącza się do ruchu masowego do tych przemian nawołującego. Powstaje w ten sposób sojusz bardziej liberalnych, bardziej radykalnych, bardziej liczących się z rzeczywistością komunistów z masowym ruchem oddolnym, domagającym się radykalnych reform. Na przywódcę całego obozu zostaje wysunięty Władysław Gomułka. Ostatecznie obóz ten odnosi kolosalny sukces w październiku 1956 r., łamiąc opór sprzeciwiających się reformom stalinowców i eliminując ich od władzy. To, co się wówczas stało, było rodzajem zamachu stanu, który spotkał się z ostrym, popartym demonstracją zbrojną sprzeciwem Chruszczowa i ówczesnego kierownictwa K.P.Z.R. Gomułce udało się jednak wtedy przekonać Chruszczowa, żeby interwencji zbrojnej zaniechał; sukces ten przypisuje się zwykle poparciu, udzielonemu wtedy Polsce przez Chiny. Interwencja taka miałaby jednak miejsce, gdyby nie zmysł polityczny narodu polskiego, który w przeciwieństwie do narodu węgierskiego, potrafił wówczas nie dopuścić do tego, żeby żądania przybrały treść krańcową i żeby akcje masowe miały formy prowokacyjne. Od rozlewu krwi uratowało wówczas Polskę to, że cały naród rozumiał, że należy zakreślić żądaniom i postulatom pewne rozsądne granice. 

W czasie przewrotu i po przewrocie strona zwycięska przeprowadza szereg reform, z których najistotniejszymi były likwidacja znienawidzonego U.B., usunięcie "doradców radzieckich" z wojska i z policji, wypuszczenie z więzienia Prymasa Wyszyńskiego i uregulowanie stosunków z Kościołem oraz dopuszczenie do żywiołowej samolikwidacji chłopskich gospodarstw kołchozowych. Pomimo to, okres popaździernikowy charakteryzuje się pogłębiającym się rozdźwiękiem pomiędzy dwoma komponentami "obozu październikowego" tzn. pomiędzy zwycięską grupą w kierownictwie partyjnym, a słabnącym już w tym czasie ruchem masowym, w dalszym ciągu reprezentowanym przez prasę i intelektualistów. Właśnie przeciwko prasie i intelektualistom kieruje się w tym czasie głównie atak byłych sojuszników. Ukuwa się dla nich uwłaczającą nazwę "rewizjonistów" i poddaje się ich najprzeróżniejszym represjom. Najbardziej dramatycznym momentem tego konfliktu była likwidacja tygodnika "Po Prostu" i parodniowe rozruchy w Warszawie w październiku 1957 r. (Do tych rozruchów nie przywiązuje się jednak zwykle większego znaczenia). Przyczynę tego antydemokratycznego zwrotu w polityce Gomułki i innych leaderów partyjnych upatruje się zwykle we wzmagającej się presji rosyjskiej, której polskie kierownictwo partyjne coraz bardziej ulega. Katastrofalna w tym czasie sytuacja gospodarcza Polski presję tę bardzo Sowietom ułatwia. Równocześnie jednak podkreśla się, że masowy ruch, domagający się reform, w tym czasie gwałtownie słabnie niezależnie od jakichkolwiek represji. Zjawisko to przypisuje się zwykle takim czynnikom, jak wzrastająca po stłumieniu Powstania Węgierskiego świadomość beznadziejności jakichkolwiek prób przeciwstawienia się Rosji i powszechne godzenie się ze smutnymi koniecznościami wynikającymi z położenia geograficznego Polski. 

Stale wzmagająca się presja rosyjska prowadzi w ciągu szeregu lat następnych do powolnego i stopniowego cofania wywalczonych w 1956 r. reform. Polityka Gomułki i innych październikowych zwycięzców staje się coraz wyraźniej i coraz jaskrawiej antydemokratyczna. Charakterystycznym, wielokrotnie podkreślanym zjawiskiem tego okresu jest spadek osobistej popularności Gomułki. Niegdyś podziwiany za odwagę, z jaką potrafił przeciwstawić się Kremlowi, staje się coraz częściej obiektem pretensji o zbytnią wobec Kremla uległość. Uległość tę interpretuje się przy tym coraz częściej jako skutek osobistej nieudolności i ignorancji. Ale mimo postępującej totalizacji Polska wciąż jeszcze wyróżnia się spośród innych krajów bloku komunistycznego pewnym, choć coraz bardziej ograniczonym liberalizmem. 

Odnotujmy przy okazji pewne uboczne elementy charakteryzowanego tu stereotypu. Jednym z nich jest pogląd na rolę Kościoła. Kościół uważa się zwykle za jedyną w Polsce realną siłę opozycyjną. Przypisuje mu się przy tym konstruktywną rolę w okresie października. Decyzja Wyszyńskiego poparcia Gomułki w okresie października uważana jest zwykle za akt wielkiej politycznej rozwagi. Wyszyńskiemu przypisuje się też znaczną rolę w niedopuszczeniu do tego, aby ruch październikowy przekroczył pewne granice i naraził kraj na niebezpieczeństwo konfliktu zbrojnego z Z.S.S.R. Drugi uboczny element tego stereotypu to pogląd na sprawę żydowską. Wzniecenie nastrojów antysemickich w społeczeństwie w okresie października uważa się za największy sukces stalinowców. Uważa się, że nastroje te są w Polsce wciąż żywe mimo, iż cieszący się taką popularnością "obóz październikowy" z antysemityzmem walczył zawzięcie. 

Starałem się tutaj, z konieczności ogólnikowo i w sposób bardzo przybliżony, ale możliwie obiektywnie i możliwie in optima forma zrekonstruować stan wiedzy przeciętnego czytelnika prasy zachodniej na temat problematyki politycznej Polski ostatnich lat dziesięciu. Zdaję sobie w pełni sprawę z tego, że były znaczne nieraz różnice zarówno w przedstawianiu pewnych zagadnień jak i w stosunku do nich. Różnice te znalazły swój wyraz między innymi w terminologii. Ówczesny warszawski korespondent "Monde'u", Philippe Ben, stale charakteryzował zwolenników przemian październikowych w kierownictwie partyjnym "les liberaux" a ich przeciwników jako "les durs". W ówczesnej prasie polskiej to samo nazywano "siłami postępowymi i rewolucyjnymi partii" oraz "siłami wstecznymi partii". Grupę, która w październiku przegrała utarło się w końcu nazywać "Natolińczykami". Jest natomiast rzeczą charakterystyczną, że grupa, która wygrała, tak powszechnie stosowanej nazwy nie otrzymała nigdy. Były jednak różnice poważniejsze, niż terminologiczne. Poważne dzienniki amerykańskie jak "New York Times" czy "New York Herald Tribune" wykazywały na ogół więcej rezerwy niż np. brytyjski "New Statesman and Nation", który charakteryzując październikowy sojusz bezpartyjnych mas z partyjnym kierownictwem używał zwrotów w rodzaju "brave people led by brave leaders". Największa rewelacja w zakresie wiedzy o oporze stawianym Stalinowi przez czołowych polskich komunistów, a mianowicie podana przez Izaaka Deutschera wiadomość o tym, jakoby w papierach pozostałych po zmarłym Bolesławie Bierucie znaleziono notatkę, zalecającą jego podwładnym sabotowanie dyrektyw radzieckich, nie znalazła, o ile mi wiadomo, wielu chętnych do przedrukowywania jej. Były w ogóle znaczne różnice w stopniu okazywania sympatii dla liberalnego odłamu komunistów polskich. Regułą było, że dziennikarze i publicyści o tendencjach lewicowych i socjalistycznych okazywali im ogromną sympatię, podczas gdy dziennikarze i publicyści o tendencjach prawicowych i konserwatywnych zachowywali rezerwę. Na skrajnej lewicy niekiedy wskazywano nawet na Polskę, jako na wzór do naśladowania dla socjalistów całego świata albo łudzono się, że to, co się dzieje w Polsce odrodzi międzynarodowy ruch robotniczy. Ale mimo tych wszystkich różnic w najistotniejszych punktach panowała powszechna zgoda. W szczególności godzono się na to, że wśród poważnej części komunistów polskich łącznie z wieloma przywódcami partii, panowały silne sympatie liberalne, że koła te poparły oddolny ruch masowy domagający się demokratyzacji ustroju i uniezależnienia się od Z.S.S.R., że wydarzenia października 1956 r. były ogromnym sukcesem sił demokratycznych w Polsce i zarazem porażką Rosji i że tylko niekorzystna koniunktura, w jakiej Polska znalazła się w ciągu lat następnych, a w szczególności potęgujący się nacisk sowiecki sprawiły, że zdobycze demokracji w Polsce nie okazały się trwałe. 

II

Będę się starał obecnie wykazać, że naszkicowany tu obraz przebiegu wydarzeń pełen jest zupełnie zasadniczych nieporozumień. Przede wszystkim rzucają się w oczy elementy niejasne, wymagające stawiania pytań, których zwykle nie stawiano, albo na które nie dawano jasnych odpowiedzi. 

1. Rzeczą powszechnie uznaną jest rola prasy i intelektualistów w rozbudzeniu opinii publicznej i w wywarciu presji na kierownictwo partyjne. Powstaje jednak pytanie, w jaki sposób prasa, w której nic nie może być wydrukowane bez aprobaty cenzury, może wywierać presję na cenzorów lub ich szefów? A więc jedno z dwojga: albo prasa spełniała wówczas dyrektywy kierownictwa partyjnego, albo kierownictwo partyjne dobrowolnie z jakichś powodów godziło się na to, żeby prasa pisała to, co uważa za stosowne. W obu wypadkach nie ma mowy o żadnej presji. 

2. Powszechnie uważa się, że nagły i gwałtowny zryw opinii publicznej na wiosnę 1956 r. był następstwem tajnego referatu Chruszczowa. Ale od razu powstaje pytanie, dlaczego ten referat rozpowszechniano? Przecież w innych krajach bloku go nie rozpowszechniano. Co więcej, dlaczego rozpowszechniano ten referat tak gorliwie, na otwartych zebraniach partyjnych, tak, żeby każdy, partyjny i bezpartyjny, mógł się z nim zapoznać? W tych warunkach poruszenie opinii publicznej musiało być rzeczą łatwą do przewidzenia. Stąd wniosek, że opinię publiczną rozbudzano celowo. 

3. Co właściwie powiedział Gomułka Chruszczowowi 20 października 1956 r.? Co naprawdę skłoniło Chruszczowa do zaniechania interwencji? Krążyło na ten temat mnóstwo pogłosek, ale jedna z tych pogłosek powtarzała się szczególnie uporczywie, mianowicie pogłoska o poparciu udzielonym wtedy Gomułce przez Chiny. Pewną wątpliwość budzi jednak okoliczność, że wszystko to razem odbywało się w ciągu paru zaledwie godzin, w ciągu których rząd chiński nie bardzo miał czas na zebranie informacji, podjęcie decyzji i przystąpienie do działania. Na wątpliwość tę zwykle się odpowiada w ten sposób, że druga tura członków Politbiura Sowieckiego przyleciała do Warszawy w godzinach późniejszych tego samego dnia, przywożąc Chruszczowowi wiadomość o chińskiej interwencji dyplomatycznej. Może to i prawda, ale to nie zmienia faktu, że przebieg rozmowy Chruszczowa z Gomułką jest nikomu nieznany

4. Dlaczego ci sami ludzie, którzy potrafili ryzykować konflikt zbrojny z Z.S.S.R., byli później tak ulegli wobec presji sowieckiej w tysiącach spraw drobnych, takich np. czy zezwolić na ukazywanie się jakiegoś pisemka literackiego, albo czy zezwolić na wydrukowanie czegoś itp.? Dlaczego Gomułka, na którego poparta demonstracją militarną presja rosyjska nie podziałała w sprawie Rokossowskiego, uląkł się jej w sprawie Piaseckiego, który, jak to powszechnie sądzono, zawdzięczał swoją dalszą egzystencję i dobrobyt poparciu udzielonemu mu przez Moskwę? Dlaczego Gomułka oparł się tej presji w sprawie indywidualnej gospodarki chłopskiej? Ostatnie pytanie jest może szczególnie niepokojące. Niekiedy mówi się, że polityka rolna Gomułki jest dezaprobowana przez Chruszczowa, niekiedy że aprobowana. Nie wiem, jak jest naprawdę, ale jeżeli jest dezaprobowana, to Gomułka poglądem Chruszczowa na tę sprawę wyraźnie się nie przejmuje, a jeżeli jest aprobowana, to w podobny sposób poglądem Chruszczowa nie przejmują się Ulbricht, Novotny, Kadar itd. Jakkolwiek by więc było, należałoby wyciągnąć wniosek, że satelitów stać na samodzielną decyzję w zasadniczej sprawie ustrojowej. A w ogóle wszystkie te pytania prowadzą chyba do wniosku, że albo presji rosyjskiej nie było w ogóle, albo była ona nie tak mocna, żeby można było ją uważać za zasadniczy czynnik kształtujący stosunki polityczne kraju, albo przynajmniej, że Gomułka i polscy leaderzy partyjni, kiedy chcieli, opierali się jej skutecznie. Wszystkie te ewentualności prowadzą z kolei do wniosku, że totalizacja ustroju, jaka nastąpiła w latach popaździernikowych, miała inne przyczyny i nie była spowodowana presją rosyjską. 

(Nawiasem mówiąc w sprawie presji rosyjskiej pewni publicyści doszli już do podobnych wniosków. Np. pytanie o Rokossowskiego i Piaseckiego postawił Adam Bromke na łamach "The Survey". Generalnie natomiast kwestię tę podjął w artykułach ogłaszanych ostatnio na łamach "Monde'u" i prasy izraelskiej Philippe Ben, wyrażając w tej sprawie trafny, moim zdaniem, pogląd, że presja istnieje, ale ogranicza się do pewnych szczególnie ważnych dziedzin, natomiast w sprawach innych pozostawia się władzom satelickim znaczny nawet margines swobody). 

Sprawę poruszoną w punkcie (3) odłóżmy na później. Natomiast wnioski pozostałych trzech punktów można, jak mi się zdaje, uogólnić w postaci tezy, że jedni i ci sami ludzie byli w pewnym okresie, bez względu na to, co myślało o tym społeczeństwo, zainteresowani w demokratyzacji stosunków politycznych w Polsce, a w innym okresie, bez względu na to, co myślał o tym Chruszczow, zainteresowani w totalizacji tych stosunków. 

III

Dlaczego? Skąd się bierze ten fenomen świadomego i planowego rozbudzania opinii publicznej w gruncie rzeczy przeciwko sobie? Po co Chruszczow wygłaszał ten swój tajny referat? W jakim celu Cyrankiewicz, Ochab i Zambrowski w ciągu r. 1956 tak się wysilali, żeby zmobilizować opinię publiczną do krytyki partii i komunizmu? 

Przede wszystkim możemy odrzucić od razu ewentualność, że ci ludzie robili to ze względu na ukryte, ale szczere sympatie liberalne, które nakazywały im realizować pewien wzorzec ustrojowy uważany za słuszny nawet wbrew własnym interesom. Ani Chruszczow ani polscy leaderzy partyjni żadnych poważnych sympatii liberalnych nie mieli i nie mają. Nietrudno ostatecznie wskazać sytuacje, w których mieli oni okazję okazywania takich sympatii, a ich nie okazywali. Na ewentualny kontrargument, że może tu zachodzić normalne zjawisko zmiany przekonań, jest odpowiedź, że jeżeli za każdym razem zmiana przekonań służy interesom, to rzuca to cień na istnienie jakichkolwiek przekonań w ogóle. 

Możemy także, moim zdaniem, odrzucić ewentualność, że działały tu względy natury osobistej. Mam przez to na myśli taką ewentualność, że to ślepa nienawiść do pełnej upokorzeń i straszliwych lęków przeszłości, ślepa nienawiść do tego, na którego zawołanie musieli tańczyć kozaka sprawiła, że nie oglądając się na konsekwencje wygarniali z siebie to co czuli. W moim przekonaniu ten motyw miał wpływ na wording referatu Chruszczowa, ale samo jego wygłoszenie musiało mieć inne powody. Przywódcy partii totalitarnych są z reguły ludźmi zimnymi, o konstytucjach raczej schizoidalnych lub paranoidalnych, potrafiącymi dobrze ukrywać swoje myśli i uczucia, kiedy ich ujawnienie zagrażałoby interesom. 

W swoim czasie przeczytałem całą masę komentarzy prasowych, artykułów i rozpraw na temat tajnego referatu Chruszczowa. Szukałem w nich przede wszystkim odpowiedzi na pytanie: po co on to zrobił? Mam poczucie, że w całej tej ogromnej literaturze raz tylko natrafiłem na supozycję naprawdę ciekawą. Poza tym jednym wypadkiem kwestię motywów Chruszczowa bądź zbywano milczeniem, bądź wypowiadano się na ten temat niejasno, bądź najbardziej niefortunnie w świecie, formułowano wyjaśnienia, które ogólnie nazwałbym "marksistowskimi". 

Zanim zreferuję tę jedyną hipotezę, która moim zdaniem jest do przyjęcia, pozwolę sobie na pewną dygresję. Pragnę mianowicie krótko odpowiedzieć na pytanie dlaczego moim zdaniem poszukiwanie wyjaśnień o charakterze marksistowskim w tym wypadku nie prowadziło do niczego. 

Przede wszystkim, celem uniknięcia nieporozumień, chciałbym określić, jaki typ wyjaśnień nazywam tu marksistowskimi. Otóż mam na myśli często wówczas spotykane argumentacje, że Chruszczow, zdając sobie sprawę z tego, że struktura społeczna Z.S.S.R. w kolosalnym stopniu obniża zdolności produkcyjne tego kraju i prowadzi do gospodarczej anarchii, pragnął zadać swoim referatem śmiertelny cios zawzięcie broniącemu swoich przywilejów aparatowi partyjnemu i w ten sposób umożliwić "technokratyzację" ustroju i całego systemu rządzenia w nadziei, że te zmiany pozwolą mu na podjęcie na wielką skalę współzawodnictwa ze Stanami Zjednoczonymi. Ten typ wyjaśnień jest, moim zdaniem, nie do przyjęcia z kilku względów. Chruszczow ma niewątpliwie ogromne zasługi w modernizacji zacofanego sowieckiego ustroju gospodarczego. Ale trudno dociec, jaki to może mieć związek z jego tajnym referatem. Jakkolwiek rozpaczliwy mógł być stan gospodarki sowieckiej w lutym 1956 r., trudno przypuścić, żeby wygłoszenie tego referatu mogło cokolwiek w tym zmienić. Mogło co najwyżej sytuację pogorszyć, na przykład przez spowodowanie fali strajków. Co więcej, samo wygłoszenie tego referatu mogło tylko wzmóc opór aparatu partyjnego przeciwko Chruszczowowi i nie prowadziło do jego rozbrojenia. Trudno sobie wyobrazić, jak ten referat mógłby być środkiem naprawy czegokolwiek. Co więcej trudno zrozumieć, dlaczego by ten krok, tak ryzykowny i niebezpieczny, miał być naprawdę niezbędny do dokonania radykalnych przemian strukturalnych, do których Chruszczow skądinąd zmierzał i które częściowo udało mu się później zrealizować. Gospodarka sowiecka przez długie lata stała na głowie i mogłaby sobie jeszcze trochę postać. W każdym razie trudno zrozumieć, jak jej naprawie mogło służyć opluwanie siebie, swojej przeszłości, swoich przyjaciół, swojej partii i swojego państwa. 

(Mutatis mutandis ta sama argumentacja stosuje się do formułowanej czasem wówczas hipotezy, że Chruszczow chciał przez swój referat ułatwić sobie rokowania z Zachodem. Nawet jeżeli antystalinizm Chruszczowa zjednywał mu na Zachodzie jakieś sympatie, to i tak trudno przypuścić, żeby Chruszczow liczył na to, że politycy zachodni zmiękną tylko dlatego, że on taki ładny referat wygłosił. Kroki zmierzające do porozumienia z Zachodem mógł sobie Chruszczow podejmować do woli i bez tego referatu; dalsze wydarzenia budzą jednak zasadnicze wątpliwości, czy Chruszczowowi w ogóle w tym okresie na jakimś porozumieniu z Zachodem zależało. Ale gdyby nawet zależało, to trudno zrozumieć, co mu w tym mógł pomóc referat). 

Cała ta sprawa budzi pewną refleksję natury ogólniejszej, bardziej abstrakcyjnej. Znane są spory o ogólne zasady wyjaśniania wydarzeń historycznych. Rozmaici autorzy, podkreślali rolę sprawczą, jaką odgrywają w procesach historycznych najróżniejsze czynniki: gospodarcze, społeczne, kulturalne, demograficzne, klimatyczne, osobowościowe i nawet higieniczno-sanitarne. Najgłośniejszym z tych sporów był zawsze spór marksistów z ich niektórymi przeciwnikami o "rolę jednostki w historii". Spór ten, i rozmaite inne spory o podobnym charakterze traktowano zwykle tak, jakby był to jakiś problem "filozoficzny", możliwy do ogólnego rozstrzygnięcia. Tymczasem jest to problem jawnie empiryczny i nie dający się rozstrzygnąć ogólnie; albowiem w każdym konkretnym przypadku rola jednostkowej decyzji i rola czynników, powiedzmy, gospodarczych może być różna w zależności od ustroju i struktury społecznej kraju, w którym mają miejsce wydarzenia będące przedmiotem wyjaśniania. Z tego, że marksistowski model wyjaśniania zdarzeń pasuje do dziewiętnastowiecznej Anglii, nie wynika jeszcze, że pasuje on do Wojen Krzyżowych albo Reformacji. Ale nawet jeżeli do Wojen Krzyżowych i do Reformacji pasuje świetnie, to jawnie nie pasuje do nowoczesnych systemów totalitarnych, które właśnie polegają na tym, że jednostka obdarzona władzą dyktatorską ma ogromny margines swobody w podejmowaniu decyzji. W ustroju totalitarnym zdeterminowanie "świadomości" tej jednostki przez "byt" wydaje się wysoce problematyczne. Ma ona znaczną swobodę wyboru, czy się liczyć z "warunkami ekonomicznymi", "interesem klasy, którą reprezentuje" itp., czy się nie liczyć; i doświadczenie pokazuje, że nierzadko decyduje zupełnie swobodnie, ze względami tymi nie licząc się. Moim zdaniem mało zrozumienia dla struktury ustroju totalitarnego wykazuje ten kto np. wyjaśnia walki w łonie Politbiura sowieckiego przez różnice poglądów na temat rolnictwa, te zaś różnice z kolei przez różnice interesów grup społecznych których poszczególni członkowie Politbiura są wyrazicielami. O wiele więcej sensu ma wysunięcie na plan pierwszy motywu zdobycia, powiększenia i utrzymania władzy i traktowanie różnic w poglądach na rolnictwo jako środków walki o tę władzę. W tych sporach o rolnictwo w istocie chodzi o władzę, a nie o rolnictwo. Ten model wyjaśniania nie jest oczywiście niczym nowym: tego rodzaju poglądy lansowali jeszcze w XIX w. klasycy liberalizmu brytyjskiego, a w w. XX propagował je m.in. Bertrand Russell. Model ten wydaje się cenny pod warunkiem, że się pamięta, że on też ma ograniczone pole zastosowania. Mimo to szkoda, że w naszych czasach model ten uległ pewnej depopularyzacji, ustępując miejsca potwornie nadużywanemu modelowi marksistowskiemu. Czytelnik z łatwością zauważy, że w próbach wyjaśniania wydarzeń, którymi się tu zajmuję, będę się posługiwał głównie właśnie tym modelem. 

IV

Po tej dość długiej dygresji możemy wrócić do sprawy zasadniczej. Wspomniałem, że w literaturze na temat XX Zjazdu K.P.Z.R. znalazłem jedną myśl szczególnie interesującą. Mam na myśli przypuszczenie sformułowane na łamach "Kultury" przez Aleksandra Weissberga-Cybulskiego, że celem Chruszczowa było to, żeby stalinowskie metody rozprawiania się z przeciwnikami skompromitować tak doszczętnie, aby w przyszłych walkach o władzę nikomu już więcej nie opłacało się do tych metod uciekać. 

Hipotezę tę uważam za interesującą przede wszystkim dlatego, że jednym z najsilniejszych możliwych motywów ludzkich jest strach przed torturami. Członkowie Politbiura sowieckiego znajdowali się w sytuacji, w której ewentualność ta mogła być jak najbardziej realna: przeszłość uczyła, że do tego wystarczał jakiś fałszywy krok, jakieś powinięcie się nogi, jakieś przypadkowe wzbudzenie nieufności silniejszego przeciwnika. Dalszy przebieg wydarzeń pokazał, że walka o dziedzictwo po Stalinie w momencie XX Zjazdu dopiero zaczynała się na dobre. Leaderzy partii sowieckiej musieli być tego świadomi i w tej sytuacji ich strach przed brainwashing'iem *[pranie mózgu, psychologiczna metoda reedukacji oparta na warunkowaniu i technikach manipulowania podświadomością człowieka.] musiał urastać do rozmiarów panicznych. Wydaje mi się prawdopodobniejsze, że na referat Chruszczowa wyraziły zgodę wszystkie później obalone wielkości, które wtedy jeszcze w Politbiurze rezydowały, niż że był on osobistą inicjatywą Chruszczowa, która zaskoczyła pozostałych; referat taki leżał w końcu we wspólnym interesie wszystkich. Jakkolwiek było, referat ten nie załatwiał żadnego problemu personalnego. Ci panowie bynajmniej nie rezygnowali z walki ze sobą, a tylko i wyłącznie zobowiązywali się, że nie będą się ze sobą rozprawiać metodami Stalina. Referat stwarzał swoistą gwarancję, że zobowiązanie zostanie dotrzymane. To był cel, dla którego zdecydowano się na krok politycznie samobójczy. Z motywów czysto osobistych ludzie ci nie wahali się wystawić państwo, którym władali, na pośmiewisko jego wrogów, doprowadzić do masowego opuszczania szeregów partii komunistycznych przez najwartościowszych ich członków, ryzykować anarchię wewnątrz kraju i porażki dyplomatyczne w polityce zagranicznej. Fakt, że okres najostrzejszych walk o władzę w Sowietach nastąpił po tym wydarzeniu oraz że w walkach tych, mimo ich brutalności, do brainwashing'u ostatecznie nie doszło, stanowi pewne pośrednie potwierdzenie hipotezy Weissberga ex post. 

V

Hipoteza Weissberga dowodzi, że może zaistnieć taka sytuacja, kiedy w interesie rządzących leży faktyczne rewoltowanie rządzonych przeciwko sobie. Poprzednie moje uwagi zmierzały do tego, żeby wykazać, że taka sytuacja zaistniała w r. 1956 także w Polsce. Dlaczego? 

Kluczem do rozwiązania zagadki są wydarzenia VI Plenum K.C. P.Z.P.R., które się odbywało w Warszawie w połowie marca 1956. Z różnych niedyskrecji wiadomo już dzisiaj dość dobrze, co wtedy zaszło. W Warszawie pojawił się Chruszczow, oficjalnie po to aby peregrynować pieszo z Nowego Światu na Powązki za trumną Bieruta, faktycznie po to, aby nie dopuścić do wyboru na jego następcę nikogo z ludzi Stalina. Tę samą politykę Chruszczow realizował także na Węgrzech i w Bułgarii, usuwając Rakosiego i Czerwenkowa; że było to działanie racjonalne, tego dowodzi przykład Albanii, gdzie ręce Chruszczowa okazały się za krótkie i gdzie obecność ludzi Stalina u władzy stała się w końcu dla niego źródłem tylu nieprzyjemności. Wiadomo dość dobrze, że gdyby nie presja Chruszczowa, na sekretarza generalnego K.C. P.Z.P.R. byłby wówczas wybrany Roman Zambrowski. Kandydatem proponowanym wtedy przez Chruszczowa był jakoby Zenon Nowak; ostateczny wybór Edwarda Ochaba był jakoby rezultatem kompromisu. W każdym razie kandydaturze Ochaba Chruszczow się już nie sprzeciwiał. 

Interwencja Chruszczowa stawia grupę kierowniczych komunistów, którzy faktycznie rządzili Polską za czasów Stalina w położeniu rozpaczliwym. Stanowi dla nich jawną wskazówkę, że przestali się cieszyć zaufaniem mocodawców i tym samym, że ich dni są policzone; że muszą odejść i ustąpić miejsca ludziom nowym, którzy cieszą się zaufaniem nowych ludzi na Kremlu. Rozpaczliwość ich sytuacji pogłębia fakt, że przeciwko nim jest armia, na czele której stoi rosyjski generał, który do ich siuchty nie należy. Jedyną realną siłą, jaką jeszcze dysponują, jest policja. W tym układzie sił los tych ludzi wydaje się przypieczętowany. 

Kto należał do tej grupy i kim byli ludzie, na których obecnie stawiał Chruszczow? Ludzie, którzy faktycznie rządzili Polską w czasach Stalina, to przede wszystkim Bolesław Bierut, Roman Zambrowski, Jakub Berman, Hilary Minc i Franciszek Mazur. Ta piątka miała oczywiście całą armię dependentów, którzy zapewniali jej większość, gdzie tylko było potrzeba. Po śmierci Bieruta na czoło grupy wysuwa się wyraźnie Zambrowski. Natomiast Mazur, który zaczyna zerkać na stronę przeciwną, próbując, zresztą bezskutecznie coś z łaski Kremla dla siebie wyżebrać, zostaje przez grupę wyraźnie odsunięty. W sztabie grupy znajdują się w tym czasie m.in.: Jerzy Albrecht, Antoni Alster, Tadeusz Daniszewski, Ostap Dłuski, Maria Federowa, Romana Granas, Piotr Jaroszewicz, Helena Jaworska, Leon Kasman. Julian Kole, Wincenty Kraśko, Władysław Matwin, Jerzy Morawski, Marian Naszkowski, Mateusz Oks, Józef Olszewski, Jerzy Putrament, Mieczysław Rakowski, Adam Schaff, Artur Starewicz, Jerzy Sztacheiski, Roman Werfel i Janusz Zarzycki. Niewątpliwie zbliżona do tej grupy jest większość byłych PPS-owców w K.C., konkretnie Józef Cyrankiewicz, nieżyjący już dziś Tadeusz Dietrich, Henryk Jabłoński, Oskar Lange, Lucjan Motyka, Adam Rapacki, Marian Rybicki i może przede wszystkim Andrzej Werblan. W swoim czasie poważną rolę odgrywali, dziś już całkowicie odsunięci sekretarze komitetów wojewódzkich największych miast: Stefan Staszewski i Stanisław Kuziński z Warszawy, Michalina Tatarkówna-Majkowska z Łodzi oraz Jan Kowarz z Wrocławia. 

Grupa przeciwna składa się przeważnie z młodszych stażem członków K.C., zbuntowanych przeciwko piątce i gorliwych w zaprowadzaniu w Polsce nowego kursu, wymarzonego przez Moskwę. Na czoło grupy wybija się Zenon Nowak. Na nieco niższym szczeblu jest kilku energicznych, ale wyjątkowo brutalnych i wyjątkowo nie doświadczonych działaczy jak Stanisław Brodziński, Wiktor Kłosiewicz, Władysław Kruczek, Stanisław Łapot, Kazimierz Mijal, Bolesław Rumiński, Jan Trusz i Kazimierz Witaszewski. Poparcie Moskwy zapewnia tej grupie automatycznie posłuszną solidarność ze strony niedotkniętej ekskomuniką Chruszczowa części Politbiura: stąd w tym czasie z grupą tą sympatyzują tacy starsi działacze jak Aleksander Zawadzki, Konstanty Rokossowski, Franciszek Jóźwiak, Hilary Chełchowski i Stefan Matuszewski. Wszystkich ich razem nazywano później "Natolińczykami". Natomiast na określenie pierwszej grupy w żargonie partyjnym utarła się nazwa "Grupa Puławska". Nazwa ta nigdy jednak nie spopularyzowała się tak dalece jak poprzednia i o ile przeciętny Polak potrafiłby z łatwością odpowiedzieć na pytanie, co to jest "Natolin", rzadko kiedy umiałby wyjaśnić, co to są "Puławy". Ale menadżerzy tych grup nazywają się wzajemnie od dawna inaczej. Dla Puławian Natolińczycy to "chamy", a dla Natolińczyków Puławianie to "żydy". Obie nazwy świadczą chlubnie o ideologicznym wyrobieniu i głębi socjalistycznych przekonań jednych i drugich.

Po interwencji Chruszczowa na VI Plenum sprawa wydaje się więc jasna. "Żydy" muszą odejść i ustąpić miejsca "Chamom". Wszelki opór wydaje się w tej sytuacji beznadziejny. 

Ale komuniści tak łatwo z władzy nie rezygnują. Puławianie w sytuacji zdawałoby się beznadziejnej, do walki przystępują, rozgrywają ją z godnym podziwu mistrzostwem i kończą absolutnym zwycięstwem. 

Ludzie bezpośrednio odpowiedzialni za koszmarny terror policyjny, nieludzki ucisk, wymordowanie setek najlepszych i najwartościowszych ludzi i zniszczenie kultury polskiej, decydują się teraz wyzyskać jako swój podstawowy atut w walce z przeciwnikami... opinię publiczną. 

Okazja sama się nadarza. Jest nią ów nieszczęsny referat Chruszczowa. Impreza zostaje wyreżyserowana w ten sposób, że nawet kilkuletnie dzieci wpuszcza się na zebrania, na których dowiadują się one szczegółów tortur, wymuszania zeznań, ludobójstwa itp. Na zebraniach tych pojawia się kilku, stale tych samych, stosunkowo mniej skompromitowanych członków grupy: Jerzy Morawski, Władysław Matwin, Leon Kasman, Stefan Staszewski. Jak chłopcy na posyłki krążą oni od fabryki do fabryki i od instytucji do instytucji i wszędzie pokazują, jak ich serce boli. Nie ważne jest zresztą co mówią i jak się zachowują; ważne jest, że w tłum idzie wieść: "Istnieje w kierownictwie partyjnym grupa «Młodych Sekretarzy». To są uczciwi komuniści, którzy szczerze dążą do demokratyzacji. Trzeba im pomóc". Opinię publiczną trudno było zmusić, żeby identyfikowała się z Bermanem, Mincem i Zambrowskim. Rzecz aranżowano więc tak, żeby się zaczęła identyfikować z Morawskim i Matwinem. 

Grupa ma wciąż w swoim ręku cenzurę, prasę i posłusznych pisarzy. Cenzura i redakcje dostają jak najbardziej liberalne wytyczne i w prasie zaczynają się pojawiać jeden po drugim odważne, reformatorskie, konsekwentnie demokratyczne artykuły, polemiki i felietony Jerzego Putramenta, Adama Schaffa, Stefana Arskiego, Zbigniewa Mitznera, Edmunda Osmańczyka, Henryka Korotyńskiego i wielu innych. Opinia publiczna zaczyna widzieć, że może liczyć na intelektualistów partyjnych. Nawet jeżeli w przeszłości błądzili, to dziś, gdy zrozumieli swoje błędy, odważnie i bez wahań piszą prawdę. 

Wstrząs jest jednak silny, tym bardziej, że zarówno na zebraniach publicznych, jak i na łamach prasy sytuację szybko wykorzystują jednostki, które przez grupę nie są kontrolowane i które potrafią przemawiać i pisać zręczniej niż ci, którzy robią to na rozkaz. Rozbudzona opinia domaga się przede wszystkim dwóch rzeczy: reform i ukarania winnych. Z pierwszym nie ma kłopotu: Puławianie są teraz najdemokratyczniejsi i najliberalniejsi w świecie. Ale co robić z drugim problemem? Podjęta zostaje decyzja bolesna. Najbardziej znienawidzony i skompromitowany Jakub Berman zostaje poświęcony na ołtarzu sprawy. Dodaje mu się do towarzystwa trzech oficerów Bezpieczeństwa, niezręcznie w ten sposób sugerując, że gdyby ci trzej oficerowie nie nabroili, wszystko byłoby O.K. Opinia jest wyraźnie niezaspokojona. Wobec tego jeszcze paru figurantów (Dworakowski, Świątkowski) idzie w odstawkę. To wszystko jednak mało. 

Grupa zaczyna rozumieć, że problem odpowiedzialności osobistej musi być rozegrany inaczej, środkami bardziej subtelnymi. Przy pomocy inspiracji, perswazji, aluzji i przede wszystkim plotki, wędrującej kanałami prywatnymi, nieoficjalnymi. W fabrykach, biurach, redakcjach, kawiarniach pojawiają się uczciwi, pełni dobrej woli członkowie partii, którzy zawsze mają czas, wysłuchują skarg, długo i cierpliwie tłumaczą, informują, sugerują. Zniknęli władczy, fanatyczni, nieprzystępni, niedopuszczający do dyskusji biurokraci. Widać, że członkowie Partii to tacy sami ludzie, jak wszyscy inni; widać, że oni też byli ofiarami stalinizmu. Wśród tych sympatycznych członków Partii jest sporo kobiet. Inteligentne, dobrze poinformowane, nie zachowujące żadnego dystansu, gotowe z każdym być na "ty" z łatwością potrafią przekonać swoich rozmówców o słuszności wspólnej sprawy! 

Parę wspomnień osobistych. Koleżanka z pracy, członek rodziny jednego z najwyższych dostojników partyjnych, informuje mnie i parę innych osób, że "Zambrowski to bardzo porządny człowiek. On naprawdę szczerze i uczciwie zmienił przekonania. Za to Zawadzki to straszna świnia". Żona dyrektora departamentu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych w większym gronie w kawiarni długo tłumaczy, że domaganie się odpowiedzialności osobistej za wyczyny w okresie stalinowskim, to tylko woda na młyn Natolińczyków, bo oni tym hasłem demagogicznie szermują po to, żeby rozpętać hecę antysemicką. Oficer Dywizji Kościuszkowskiej, łączniczka Zambrowskiego opowiada mi długo w nocy o tym, jak na froncie wschodnim przewoziła od Zambrowskiego do Alfreda Lampego i z powrotem jakieś konspiracyjne materiały i jak w trzy dni potem Lampe już nie żył, jej zdaniem niewątpliwie zamordowany. Podaję te trzy przykłady jako coś typowego. Uwaga tych doradców i doradczyń była całkowicie pochłonięta sprawami personalnymi, a nad wszystkim dominowała intencja tworzenia alibi dla szefa i jego kompanów oraz przerzucenia odpowiedzialności na innych. 

W lipcu 1956 r. spadają na Puławian trzy ciosy. Wizytujący Polskę w czasie święta 22 lipca Bułganin w oficjalnym przemówieniu atakuje w gwałtowny sposób całą polską prasę. Niemal jednocześnie w czasie odbywającego się w tym samym miesiącu VII Plenum K.C. P.Z.P.R. Natolińczycy występują z dwiema groźnymi inicjatywami. Wiktor Kłosiewicz domaga się wprowadzenia do K.C. Gomułki, a Zenon Nowak wygłasza dłuższy, naszpikowany danymi statystycznymi referat, ilustrujący jaki odsetek stanowisk w różnych resortach zajmują Żydzi. 

Przemówienie Bułganina było oczywiście pomyślane jako ostrzeżenie grupy przed dalszym rozrabianiem opinii. Groźba poskutkowała: kleszcze cenzury, nieco już ściśnięte po wypadkach poznańskich, po przemówieniu Bułganina zostają mocno zaciśnięte i konfiskaty sypią się jedna za drugą. Na propozycję w sprawie Gomułki grupa odpowiada sprzeciwem: bądź co bądź to Zambrowski podpisywał nakaz aresztowania byłego sekretarza generalnego K.C. Na plenum sprzeciw ten w imieniu grupy wyraża Stefan Staszewski, a panie mówią po kawiarniach, że "nie należy dawać posłuchu pretensjom, które mają już dziś charakter historyczny". Obie te reakcje nie były szczególnie mądre i w obu wypadkach przyszło wkrótce do zmiany decyzji. Natomiast reakcja na przemówienie Nowaka i w ogóle cała sprawa żydowska została rozegrana z niebywałym mistrzostwem. 

Sens przemówienia Nowaka był jasny. Da ono się streścić w słowach: "Jak wy będziecie dalej tak szermować swoim liberalizmem przeciwko nam, to my przeciwko wam poszermujemy antysemityzmem i zobaczymy, za kim pójdą wtedy masy". Tej raczej banalnej myśli służyła cała rozbudowana statystyka. Grupa Puławska nie była bynajmniej, jak to później Natolińczycy usiłowali sugerować, grupą ekskluzywnie żydowską. Ale grupa natolińska była "rasowo czysta" i dlatego, w przeciwieństwie do pierwszej, na luksus antysemityzmu mogła sobie pozwolić. 

Przemówienie Nowaka było na razie pogróżką; próba jej realizacji nastąpiła dopiero później. Mimo to Puławianie od razu poszli do kontrataku. 

Przede wszystkim pogwałcono zupełnie zasadę tajemnicy obrad Plenum. Kto chciał i kto nie chciał, musiał słuchać, jak komunizm jest hańbiony przez rasistowskie przesądy niektórych towarzyszy. Ze wszelkimi szczegółami i z wymienianiem nazwisk opowiadano, co powiedział Nowak i jak mu replikowano. Nie ograniczano się w tym do ostatniego Plenum: nagle się okazało, że już na poprzednim Plenum Chruszczow robił jakieś antysemickie uwagi i dowcipy. Kolportując rzekomo wypowiedziane wtedy przez Chruszczowa powiedzonka Puławianie osiągali dwa cele uboczne: kompromitowali antysemityzm Natolińczyków przez wskazywanie na jego moskiewskie pochodzenie oraz sugerowali, że rzeczywistym powodem sprzeciwu Chruszczowa wobec kandydatury Zambrowskiego było jego żydowskie pochodzenie, co, nawet jeżeli dowcipy są prawdą, jest już zupełnie nieprawdopodobne. Od tej pory propaganda Puławian staje się mniej lub bardziej otwarcie antysowiecka. 

W kształtowaniu opinii publicznej Puławianom udaje się dokonać jeszcze jednej niebywale zręcznej wolty. Udaje im się mianowicie wykorzystać sprawę żydowską do likwidacji tak bardzo niewygodnego dla nich problemu odpowiedzialności osobistej za wyczyny z okresu stalinowskiego. Kto tę sprawę podnosi, zostaje natychmiast okrzyczany jako antysemita. Przykładem tego, jak manipulowano straszakiem antysemityzmu tam, gdzie czyjeś pochodzenie żydowskie nie miało najmniejszego znaczenia i gdzie naprawdę chodziło o coś całkiem innego, może być nieco późniejsza już sprawa Burgina. Juliusz Burgin był w czasach stalinowskich dyrektorem jednego z departamentów Ministerstwa Bezpieczeństwa. Z tej racji został po październiku przesłuchany przez specjalną komisję do badania działalności wspomnianego resortu. Coś istotnego musiało w trakcie tego przesłuchania wyjść na jaw, skoro natychmiast po przesłuchaniu Burgina odwołano ze stanowiska rządowego, które wówczas zajmował. Zanim wiadomość o jego odwołaniu mogła ukazać się w prasie, "Przegląd Kulturalny" zamieścił idiotyczny i histeryczny artykuł Burgina o tym, jak Żydzi uciekają z Polski do Izraela, nie mogąc znieść poniżeń i upokorzeń, które ich na każdym kroku w Polsce spotykają. Cel był jasny: stworzyć wrażenie, jakoby dymisja była represją za artykuł, odwrócić tym samym uwagę od ciemnej przeszłości i jednocześnie rzucić podejrzenie, że wszystko razem było rozgrywką na tle rasowym. Z artykułem Burgina podjęła najzupełniej słuszną polemikę trójka młodych redaktorów z "Po Prostu", o których zaczęto natychmiast po kawiarniach szeptać: "to antysemici!". Miałem w Warszawie znajomą, zwyczajną aferzystkę i złodziejkę, Żydówkę, która oskarżała o antysemityzm wszystkich, którzy wysuwali pod jej adresem pretensje finansowe. Dobra szkoła grupy Puławskiej odnosiła rezultaty. Doszło do tego, że ludzie naprawdę zaczęli wierzyć, że tylko antysemici żądają odpowiedzialności za zbrodnie stalinizmu i że po to, aby do antysemityzmu nie dopuścić, należy z żądań tych zrezygnować. Ten kto żądał ukarania ubeka-nieżyda, też był okrzykiwany antysemitą. Wielokrotnie powtarzany absurd był w końcu brany na serio. 

Do akcji zmobilizowano prasę. Zaapelowano do różnych ludzi cieszących się autorytetem, którzy zaczęli publikować artykuły na temat antysemityzmu. Najlepiej spełnił jednak swoje zadanie bodajże Jerzy Broszkiewicz, który podkreślił, że antysemityzm "dawno już przekroczył progi komitetów partyjnych". O takie wskazywanie palcem przecież chodziło. Zainspirowano też na wielką skalę prasę zachodnią. Inspirowanie prasy zachodniej przez grupę Puławską zdarzało się już zresztą i dawniej; było to jednak raczej inspirowanie indywidualnych korespondentów czy poszczególnych artykułów. Tu po raz pierwszy zrobiono to na znacznie większą skalę. Charakterystyczny był podział ról pomiędzy prasą krajową i zagraniczną. O ile prasa krajowa biła przede wszystkim na alarm, że antysemityzm jest hańbą dla narodu polskiego, klasy robotniczej, partii komunistycznej itp., o tyle prasa zachodnia akcentowała przede wszystkim moskiewskie pochodzenie zarazy. Natomiast zarówno prasa krajowa jak i zachodnia zgodnie oceniały, że antysemityzm jest w Polsce czymś bardzo potocznym i występuje notorycznie. 

Chcę być dobrze rozumiany. W najmniejszym stopniu nie jest moją intencją bądź lekceważenie antysemityzmu, bądź tym bardziej jego usprawiedliwianie. Chcę tylko jasno powiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze, że w ocenie nastrojów antysemickich w Polsce w tym czasie znacznie przesadzono i to celowo przesadzono. Przekonali się o tym najlepiej Natolińczycy, kiedy w okresie przewrotu październikowego spróbowali pogróżkę Nowaka zrealizować i swojej propagandzie istotnie nadali ton antysemicki. Akcja ich zakończyła się kompletnym fiaskiem. Donoszono wtedy o sprowokowaniu jakichś zajść na Dolnym Śląsku, ale osobiście nie znam ani jednego faktu sprawdzonego, a w każdym razie ani jednego faktu, co do którego zachodziłaby pewność że zajście wynikło istotnie na tle antagonizmu rasowego. Podana bodajże przez Romana Zimanda wiadomość o zamordowaniu jakiegoś żyda w biały dzień na Dworcu Głównym we Wrocławiu okazała się czystym wymysłem. Oceniając rzecz z punktu widzenia czystej taktyki politycznej Natolińczycy, decydując się na otwarty antysemityzm popełnili błąd katastrofalny. Niewątpliwie działali w przekonaniu, że antysemityzm jest w Polsce czymś "chwytliwym" i że przy jego pomocy "trafią do mas". W rzeczywistości przekonanie to było stereotypem, uzasadnionym może dziesięć lat wcześniej, ale w tym czasie od dawna zupełnie już nieaktualnym. Propaganda natolińska okazała się przysłowiowym grochem o ścianę. Nikt się na ten numer nie nabierał i nikt się do bicia żydów nie śpieszył. Natolińczycy dali w ten sposób tylko broń do ręki swoim przeciwnikom, którzy potrafili po mistrzowsku wykorzystać ludzkie oburzenie moralne na antysemityzm dla własnych celów, nic ze sprawą żydowską nie mających wspólnego. 

Ale chciałbym wyraźnie powiedzieć jeszcze coś innego. To mianowicie, że ani Natolińczycy ani w ogóle antysemici nie mają bynajmniej monopolu działania na szkodę ludności żydowskiej w Polsce. O ile nastroje antysemickie w Polsce w r. 1956 były już bardzo słabe, o tyle Puławianie swoją praktyką oskarżania o antysemityzm każdego, kto miał do nich o cokolwiek pretensję zrobili wszystko, żeby nastroje te wzmocnić. Sytuację pogarszała jeszcze ta okoliczność, że w środowisku Puławian było mnóstwo pospolitych afer kryminalnych na wielką skalę (sprawa Lucjana Pennera, sprawa Józefa Krakowskiego, różne sprawy handlu zagranicznego i przede wszystkim porwanie Bohdana Piaseckiego), które w ogólnej atmosferze walki z antysemityzmem sprawcom uchodziły na ogół na sucho. Ale to nie wszystko. Umożliwienie żydom polskim emigracji do Izraela było zapewne inicjatywą Puławian. Puławianom musiało zależeć na tym, żeby raz na zawsze pozbawić swoich przeciwników okazji do manewrowania antysemityzmem; usunięcie ludności żydowskiej z Polski było najlepszym środkiem, prowadzącym do tego celu. Za to żydostwo całego świata może być Puławianom tylko wdzięczne. Tylko, że cały ten plan został wykonany może z nieco przesadną konsekwencją. Tel-Aviv czy Haifa są dzisiaj miastami, które pod względem odsetka mieszkańców mówiących po polsku śmiało mogą konkurować z Chicago czy Detroit. Tylko w przeciwieństwie do Chicago czy Detroit żadne polskie dziecko z Tel-Avivu czy Haify nie zostanie nigdy zaproszone do Polski na kolonie wakacyjne, nikt w Warszawie się nie zatroszczy, żeby do tych miast docierały polskie książki i polska prasa, a śmiałkom, którzy decydują się iść do konsulatu P.R.L. w Tel-Avivie prosić o wizę, niemal zawsze pokazuje się drzwi, i to bez względu na to, jaką ilością dewiz petenci ci dysponują. Jak widać z powyższego władzom P.R.L. nie zawsze jest obojętne, kto jest ochrzczony, a kto obrzezany. I to jest skutek polityki Puławian, a nie Natolińczyków ani żadnych innych sił w P.Z.P.R.

VII

Rozpisałem się tutaj o sprawie żydowskiej dlatego, że na ten temat było w r. 1956 szczególnie dużo zamieszania. Ale mimo to kampania prowadzona w tej sprawie przez Puławian począwszy od lipca 1956 r. była czymś na marginesie kampanii zasadniczej, która polegała na systematycznym, imiennym kompromitowaniu swoich przeciwników. 

Zaraz po VII Plenum K.C. zostają szeroko roztrąbione pierwsze informacje o Natolińczykach. Poza informacjami o ich antysemityzmie podkreśla się w szczególności ich antyinteligenckość, ich stalinowskie poglądy i nawyki oraz ich powiązania z ambasadą radziecką. Ostatnia informacja była bez wątpienia prawdziwa. Także informacja o antyinteligenckości Natolińczyków była prawdziwa, niezależnie od faktu, że ten moment nie bez powodu był wysunięty na plan pierwszy. Do stylu działania Puławian należało bowiem zawsze zaczynanie "od góry" społeczeństwa. Każdy działacz tej grupy miał prywatne powiązania z jakimiś środowiskami intelektualnymi lub artystycznymi, przeważnie warszawskimi. Każdą plotkę, każdą sugestię, każdą inspirację puszczano w obieg przede wszystkim tymi kanałami; dopiero później rozchodziły się one po całym społeczeństwie i po całym kraju. Rzecz prosta, informacja o antyinteligenckości Natolińczyków dla tych środowisk musiała mieć walor szczególnie mobilizujący; ona w pierwszym rzędzie zapewniała Puławianom poparcie tych środowisk.

Natomiast jeżeli chodzi o stalinizm Natolińczyków, to ta etykieta jest w stosunku do nich uzasadniona na pewno nie bardziej, a może nawet trochę mniej, niż w stosunku do Puławian. Za czasów Stalina Natolińczycy w opozycji nie byli z pewnością i dyrektywy spełniali gorliwie. Ale gwardia stalinowska w Polsce, to przede wszystkim Puławianie, a Natolińczycy to raczej ludzie Chruszczowa. Natolińczycy domagali się odpowiedzialności personalnej za zbrodnie U.B., podczas gdy Puławianie wywijali się jak mogli i zrobili wszystko, żeby sprawę utopić. Oczywiście było w tej taktyce natolińskiej sporo demagogii i są wszelkie dane, aby sądzić, że ta odpowiedzialność miała też pewne, z góry zakreślone granice. Ale mimo wszystko sam fakt, że Natolińczycy dyskusję na ten temat prowokowali, a Puławianie bali się jej jak zarazy, o czymś świadczy. 

Puławianie nie cofają się przed żadnym środkiem personalnej kompromitacji swoich przeciwników. Czego nie można w prasie napisać wprost, to się robi przy pomocy aluzji, na którą czytelnik jest w tym czasie szczególnie wyczulony. Po kraju krążą w robionych na maszynie odpisach wierszyki satyryczne o Witaszewskim, Łapocie czy Jóźwiaku. Szerokie warstwy ludności zostają poinformowane o tym, jak wysokie są pensje Kłosiewicza, Mijala czy Nowaka, ile mają oni willi do swojej dyspozycji i jak wyglądają orgie seksualne w tych willach urządzane, zupełnie tak, jakby ministrowie puławscy nie otrzymywali tych samych poborów, nie mieli tych samych willi i jakby ich obyczajowości nie można było nic zarzucić. Dla Puławian w tym okresie względy lojalności wobec partii czy względy na interes państwa przestają odgrywać jakąkolwiek rolę. Ich agenci nie zajmują się dosłownie niczym konstruktywnym: cała ich uwaga pochłonięta jest wyłącznie personalnymi i siuchtowymi rozróbkami. Aparat wykonawczy władzy państwowej zostaje celowo doprowadzony do stanu kompletnej dezorganizacji i absolutnej niemocy.

Natolińczycy reagują na to wszystko ze stoickim spokojem. Niewątpliwie wychodzą z założenia, że skoro oni mają w swoim ręku poparcie Kremla i armię, to przeciwnicy mogą sobie krzyczeć dowoli: los sporu jest i tak przesądzony. Niewątpliwie tak samo rozumuje stary puławski agent, Bolesław Piasecki i dlatego stawia on w tym czasie ostatecznie na konia natolińskiego. Kiedy to całe towarzystwo się ze słodkiej drzemki ocknęło, było już za późno. Piasecki mógł przynajmniej bronić swego mocno nadwątlonego honoru na łamach "Słowa Powszechnego", ale Natolińczykom pozostały już do dyspozycji tylko powielacze. 

VIII

Decydująca batalia zostaje rozegrana przez Puławian niezwykle zręcznie mimo, że nie odnoszą oni w końcu sukcesu tak olśniewającego, jaki sobie wymarzyli. Przede wszystkim udaje im się w końcu zjednać sobie Gomułkę. Pozbawiony własnych ludzi w aparacie partyjnym i możliwości realizowania własnych zamierzeń, Gomułka ma do wyboru bądź pozostać na uboczu, bądź stać się figurantem którejś z ubiegających się teraz o firmę jego nazwiska frakcji. Niewątpliwie do obu frakcji odnosi się ze wstrętem: jeżeli w końcu wybiera wykazujących mniej gotowości do ustępstw wobec niego Puławian, to niewątpliwie decyduje tu moment zależności Natolińczyków od ambasady sowieckiej. W długich, przeciągających się targach z Puławianami Gomułka stara się zapewnić sobie możliwie jak najlepszą i jak najsamodzielniejszą pozycję, stawia warunki. Udaje mu się zapewnić sobie stanowisko sekretarza generalnego, wprowadzić maksymalną ilość swoich ludzi na kluczowe pozycje, doprowadzić - po długich oporach Puławian - do usunięcia Minca. Mimo to jest całkowicie w rękach dysponujących większością w K.C. i w aparacie Puławian. Może co najwyżej liczyć na to, że z biegiem czasu zakres jego osobistej władzy się powiększy. 

W tym momencie przygotowania do przewrotu są właściwie zakończone. Na trzy czy cztery dni przed VIII Plenum prasa nagle zaczyna robić publicity dla oficjalnie od siedmiu lat zapomnianego wodza. Następuje jednak interwencja sowiecka. 

Puławianie zapewne celowo kompletnie zdezorganizowali aparat władzy w Polsce, żeby mieć potem wobec Chruszczowa argument, że przecież trzeba w Polsce dokonać jakichś zmian radykalnych po to, aby można było przywrócić porządek. Liczyli zapewne na to - i w tym się bynajmniej nie przeliczyli - że Chruszczowowi będzie bardziej zależało na przywróceniu porządku możliwie najprostszym sposobem i w możliwie najkrótszym terminie, niż na ochronie własnych agentów, którzy na dobitkę wykazali wręcz nieprawdopodobną nieudolność. Wydaje się jednak, że siła oporu Chruszczowa ich zaskoczyła. Nie mając w tym momencie już nic do stracenia, chwytają się środków radykalnych. Polskie Radio co chwilę powtarza z naciskiem, że Polska jest państwem suwerennym, a Komitet Warszawski P.Z.P.R. rozdaje broń robotnikom. Ten moment w ocenie wydarzeń jest szczególnie ważny. To nie opinia publiczna przez nieodpowiedzialne wystąpienia narażała kraj na interwencję sowiecką. Naprawdę na krawędź przepaści prowadziła kraj grupa pozbawionych skrupułów kombinatorów, kierując się wyłącznie motywem klikowego interesu. W tej sytuacji dochodzi do przyjazdu Chruszczowa i rozmowy Chruszczowa z Gomułką. 

Zwracałem już wyżej uwagę na to, że rzeczywista treść tej rozmowy jest nikomu nieznana. Ale spróbujmy, z pełną świadomością że możemy się mylić, trochę na temat tej rozmowy pospekulować. 

Gomułka nie miał żadnych powodów do sympatii w stosunku do grupy Puławskiej. To byli przecież ludzie Bieruta, ci sami którzy jego i jego przyjaciół podgryzali, kompromitowali, ośmieszali, upokarzali, a następnie aresztowali, więzili i torturowali. Co więcej, w czasie VIII Plenum musiał on rozpaczliwie szukać środków uniezależnienia się od ich kurateli. W tej sytuacji wydaje się chyba wysoce prawdopodobne, że Gomułka dążył do tego, żeby w oparciu o Chruszczowa kuratelę tę przynajmniej rozluźnić. Jego pozycja w rozmowie z Chruszczowem była o tyle dobra, że jawnie nie ponosił on odpowiedzialności za to, co się w danym momencie w Polsce działo. Mógł on przecież zawsze się powołać na to, że jeszcze trzy dni wcześniej był prywatną osobą nie mającą żadnych politycznych wpływów. Nie będąc naprawdę za nic odpowiedzialny, dążył on zapewne przede wszystkim do zrzucenia odpowiedzialności z siebie i obciążenia tych, którzy naprawdę byli za wszystko odpowiedzialni, tzn. Puławian. Swój sojusz z Puławianami mógł przed Chruszczowem umotywować tym, że był to dla niego środek dojścia do władzy i użycia jej w celu odbudowania rządzącego aparatu i przywrócenia w kraju porządku; wydaje się przy tym, że to był jego motyw rzeczywisty. Nie było mu zapewne trudno przekonać Chruszczowa, że w sojuszu z Natolińczykami zrobić tego samego nie było można; ci bowiem swoją nieudolnością i w ogóle całym swoim postępowaniem musieli i tak zdyskwalifikować się w oczach Chruszczowa kompletnie. (Zgoda Chruszczowa na odwołanie Rokossowskiego mogła być już prostą konsekwencją tego stanu rzeczy). Gomułka zapewne perswadował Chruszczowowi, że na uspokojenie opinii i przywrócenie porządku potrzeba czasu. Ale Chruszczow wiedział, że w razie użycia czołgów i karabinów maszynowych te same efekty też nie zostaną osiągnięte z dnia na dzień. Jeżeli dodamy do tego, że Chruszczow nie miał żadnych powodów do szczególnej nieufności wobec antystalinowskiego i przy tym niewątpliwie jak najbardziej komunistycznego działacza (w każdym razie nieufności większej, niż do innych satelickich dyktatorów), to w ogóle wszelkie racje użycia armat odpadały nawet, jeżeli Gomułka usiłował wykorzystywać swoją w gruncie rzeczy dosyć mocną pozycję do stawiania jakichś warunków.

Powtarzam, że to są tylko domysły, ale taki mniej więcej przebieg rozmowy wydaje mi się dość prawdopodobny tym bardziej, że dalsze wydarzenia wydają się taką hipotezę pośrednio potwierdzać. Z hipotezy tej wynika jednak kilka istotnych wniosków.

Po pierwsze, podobnie jak nieprawdą jest, że to opinia publiczna narażała kraj na konflikt zbrojny z Rosją, tak nieprawdą jest, że opinia publiczna przez swój polityczny rozsądek do konfliktu tego nie dopuściła. Armia Czerwona nie zaczęła strzelać w Warszawie nie dlatego, że opinia publiczna wykazała rozsądek, tylko dlatego, że nie było przeciwnika, do którego strzelanie miałoby jakikolwiek sens. Podobnie ta sama armia zaczęła strzelać w Budapeszcie nie dlatego, że tam opinia publiczna okazała się nierozsądna, tylko dlatego, że tam był taki przeciwnik. Różnica pomiędzy Gomułką a Imre Nagy'm i jego rządem była ta, że Gomułka obiecywał zahamować proces demokratyzacji i położyć kres dalszym żądaniom mas, podczas gdy Nagy występował w imieniu mas i w ich imieniu dalsze żądania wysuwał.

Po drugie, w tym, co się w październiku 1956 r. w Warszawie stało, nie ma absolutnie żadnego elementu cudu. Wszystko było jak najbardziej naturalne i zrozumiałe. Nie jest wykluczone, że Chiny istotnie się sprzeciwiały kompromitującej cały blok wojnie pomiędzy kochającymi się bratnimi narodami. Ale zbawienie dla Warszawy przyszło nie z Pekinu, lecz z samej Warszawy. Gdy w Budapeszcie tej łaski boskiej zabrakło, to w Pekinie jej też nie było. 

Po trzecie, cały "październik" był w gruncie rzeczy wielkim sowieckim sukcesem politycznym. Chruszczow przyleciał do Warszawy niewątpliwie przerażony tym, co się tam działo. Po paru godzinach mógł odlecieć spokojny, że sytuacja została opanowana i że w niedługim czasie anarchia zostanie ukrócona i porządek przywrócony. Panuje przekonanie, że Warszawa była sowiecką porażką a Budapeszt zwycięstwem. W rzeczywistości było chyba odwrotnie. W Warszawie i w Budapeszcie Chruszczow odniósł w końcu te same efekty, tylko że w Warszawie przy pomocy jednej gabinetowej rozmowy, a w Budapeszcie kosztem strat nieobliczalnych, kosztem groźby rozłamu, która długo jeszcze wisiała nad międzynarodowym ruchem komunistycznym, kosztem nieprawdopodobnych trudności w rokowaniach z Zachodem, kosztem utraty zaufania w państwach azjatyckich i afrykańskich, kosztem zupełnego niewykorzystania wspaniałej koniunktury sueskiej. Budapeszteński "sukces militarny" sukcesem politycznym nie był na pewno. 

Po czwarte, "październik" oznacza zahamowanie procesu demokratyzacji w Polsce i punkt zwrotny, od którego zaczyna się cofanie. Jest to nawet nie tyle skutek tego, co Gomułka Chruszczowowi obiecywał i w ogóle jaki był przebieg ich rozmowy, ile skutek zmiany, jaka się dokonała w centralnym ośrodku władzy. Przed październikiem dwie grupy rywalizowały ze sobą o władzę nad narodem: po to, aby odnieść w tej rywalizacji sukces musiały starać się o pozyskanie opinii a po to, aby tę opinię pozyskać, musiały pójść na jakieś wobec niej ustępstwa. Przewrót październikowy tę pomyślną koniunkturę likwiduje: z dwóch grup rywalizujących pozostaje na placu boju tylko jedna, która nie ma już więcej żadnego interesu w tym, żeby czynić wobec mas jakiekolwiek ustępstwa. W interesie narodu polskiego leżało w r. 1956 utrwalenie stanu skłócenia i słabości władzy, a nie przechylanie szali na korzyść którejkolwiek ze stron. Tylko dzięki temu, że władza była wtedy skłócona i słaba, możliwe były tak szybkie postępy demokratyzacji jak te, które się dokonały między VI a VIII Plenum K.C. P.Z.P.R. Skupienie całej władzy w ręku Puławian w październiku 1956 kładzie tej wyjątkowej koniunkturze kres. To, co się w Polsce działo między marcem a październikiem 1956 r. było swoistą namiastką systemu wielopartyjnego. Fakt rywalizacji jakichś grup o władzę stwarzał automatycznie pewne, bardzo zresztą niedoskonałe, formy kontroli władzy mimo, że nie było ani parlamentu, ani wolnych wyborców, ani innych elementów ustroju demokratycznego. Natomiast przewrót październikowy jest powrotem do zupełnej dyktatury. Dla sił demokratycznych w Polsce był to cios straszliwy. 

Zanim przejdę do ostatniego, piątego punktu, chcę od razu wspomnieć o pewnym możliwym zarzucie, którego postawienia w tym miejscu się spodziewam. Łatwo mianowicie wskazać na to, że szereg istotnych reform zostało przeprowadzonych już po październiku. Wśród tych reform najważniejszymi były: 1) likwidacja U.B. 2) odwołanie "doradców radzieckich", 3) uregulowanie stosunków z Kościołem oraz 4) dopuszczenie do samolikwidacji kołchozów. Na zarzut ten odpowiem jednak za chwilę wtedy, kiedy będę się zajmował sytuacją, jaka powstała w Polsce po przewrocie. 

Wreszcie wniosek piąty i ostatni. Cała historia październikowa polegała na wyjątkowo cynicznym i trzeba powiedzieć wyjątkowo skutecznym oszukiwaniu opinii publicznej i wprowadzaniu jej w błąd. Masy robiły w istocie to, czego chcieli Puławianie. W pewnym momencie interesy mas i interesy Puławian były istotnie zbieżne: w interesie mas leżało wykorzystanie za wszelką cenę i z maksymalną konsekwencją stworzoną przez Puławian koniunkturę na demokratyzację. Ale masy na ogół wierzyły w uczciwe intencje "sił postępowych partii", w cały czarno-biały obraz układu sił frakcyjnych w kierownictwie partyjnym, w demagogiczne obietnice, które im rzucano. Masy darzyły ogromnym zaufaniem Gomułkę wtedy, kiedy jego celem było maksymalne skoncentrowanie władzy w swoim ręku i użycie jej w celu cofnięcia reform, które już zostały dokonane i niedopuszczenia do następnych. Masy pokładały ogromne nadzieje w przewrocie, który był dokonany po to, żeby nadzieje te zawieść. Masy dały z siebie entuzjazm, taki, jaki dla każdego rządu każdego kraju byłby szczytem marzeń. Tylko że są rządy, które umieją wykorzystać entuzjazm swoich narodów dla przeprowadzenia rzeczy konstruktywnych bez uciekania się do bata. Natomiast rząd Gomułki i Cyrankiewicza z bata zrezygnować nie miał zamiaru ani przez chwilę. Dlatego ten entuzjazm był tylko rzeczą krępującą: czymś, co należało odepchnąć i co faktycznie odepchnięto w sposób możliwie jak najbardziej brutalny.

Wspomniałem wyżej o roli Wyszyńskiego w wypadkach październikowych. Postępowanie Wyszyńskiego było, jak sądzę, typowym przykładem działania opartego na dezorientacji i politycznie zupełnie nonsensownego. Być może Wyszyński popierając Gomułkę i pacyfikując opinię miał na względzie bezpieczeństwo kraju przed sowiecką interwencją. Ale sowiecka interwencja zależała od tego, jak się zachowają Puławianie, a nie od tego, ile wieców urządzą studenci Politechniki i ile strajków zorganizują robotnicy. Rok później w czasie rozruchów po zamknięciu "Po Prostu" - aktywność studentów i robotników warszawskich bodaj przewyższała to, co było w r. 1956; a mimo to nikt o interwencji sowieckiej nie myślał, bo nie było konfliktu pomiędzy władzami polskimi i rosyjskimi. Być może Wyszyńskiemu chodziło o interesy Kościoła i wzmocnienie pozycji Kościoła. Ale uregulowanie stosunków z Kościołem było już w tym momencie sprawą przesądzoną i żadne przemówienia Wyszyńskiego nic w tym nie zmieniały. Przez swoje postępowanie Wyszyński osiągnął jedno: ustanowił wzór dla katolickich oportunistów. Postępowanie katolickich intelektualistów, zwłaszcza w sejmie, w ciągu lat ostatnich spotykało się już niejednokrotnie z jak najbardziej uzasadnionymi krytykami. Ale twórcą koncepcji politycznej, której intelektualiści ci są wyrazicielami jest w gruncie rzeczy Wyszyński. W momencie, w którym Wyszyński włączył się do akcji, sprawa Gomułki nie była już absolutnie sprawą demokracji w Polsce. W tym momencie jakiekolwiek włączenie się w tę grę nie miało już żadnego sensu. 

Analizuję tu postępowanie Wyszyńskiego dlatego, że było ono w tym momencie czymś typowym. Cały naród polski pokładał w przewrocie październikowym ogromne nadzieje i na ogół darzył przywódców przewrotu zaufaniem. Tym bardziej gorzka była pigułka, jaką dano narodowi później do przełknięcia, kiedy zdobycze tego okresu były likwidowane jedna po drugiej, kiedy Wyszyński i intelektualiści katoliccy mogli się przekonać, jak naiwnie liczyli na trwałą stabilizację stosunków Państwa z Kościołem, kiedy najuroczystsze obietnice okazywały się cynicznymi kłamstwami. I kiedy na domiar wszystkiego zabroniono nawet pisać o październiku, a w najlepszym razie przedstawiano - co też jest legendą - całą jego historię, jako "reformę aparatu władzy", jako środek, który miał na celu wyprowadzić ten aparat ze stanu niemocy, w jakim się on w r. 1956 znalazł i umożliwić mu efektywne działanie. Jak gorzko komentowano to wypieranie się i wstydzenie jedynej chwili, jaką można było polskim przywódcom komunistycznym poczytywać za chwalebną i ile złości wywoływała ta nowa legenda! 

Za wcześnie jeszcze, żeby odróżniać ziarno autentycznej polskiej myśli demokratycznej od plew Puławskiej agentury. Za wcześnie, żeby z wymienianiem nazwisk, dat i okoliczności pokazywać, jak różne były w Polsce "rewizjonizmy". Za wcześnie żeby oceniać siły ruchu masowego, jaki wtedy w Polsce działał. To wszystko jest zadaniem przyszłych historyków. Można jednak już dzisiaj powiedzieć, że to, co było wtedy w Polsce autentycznie i szczerze demokratyczne i niezależne od koniunkturalnych kombinacji Puławian, było liczebnie silne i potrafiło - o czym jeszcze będę miał okazję mówić - budzić w szeregach partyjnych leaderów strach paniczny. Mimo to ten autentycznie demokratyczny ruch był przeraźliwie źle zorganizowany, pozbawiony przywódców, a ponadto dawał się inspirować i ulegał prowokacjom. Ruch ten mógł z pewnością odegrać większą rolę niż odegrał, gdyby głośniej upominał się o swoje prawa i głośniej stawiał żądania. Jest tragiczną ironią losu, że dzisiaj, sześć lat po opisywanych tu wydarzeniach, z całego tego ruchu nie pozostało ani śladu, podczas gdy Puławianie w dalszym ciągu prosperują znakomicie. 

IX

Natychmiast po przewrocie październikowym Puławianie koncentrują się na dwóch sprawach. Po pierwsze pragną dobić powalonego przeciwnika. Po drugie pragną za wszelką cenę odgrodzić się od wczorajszego sojusznika. Poparcie niekomunistycznych mas, potrzebne im do rozgrywki z Natolińczykami, z chwilą zwycięstwa staje się dla nich rzeczą jak najbardziej krępującą. Kompromituje ich jako komunistów i przeszkadza im w monopolizacji władzy. W tym paragrafie skoncentruję się jednak na pierwszej sprawie. Natomiast drugiej sprawie będzie poświęcony paragraf następny. 

W wykonaniu pierwszego zadania przeszkadza im Gomułka. Puławianie niewątpliwie liczyli na to, że po rozprawie z Natolińczykami Gomułka, osamotniony, nie posiadający własnych kadr w aparacie partyjnym, będzie całkowicie bezsilny i zdany na ich łaskę: że oni będą rządzić, a on będzie ich władzę firmował. Gomułka jednak już od pierwszej chwili myśli o uniezależnieniu się od Puławian. Prawdopodobnie wykorzystuje do tego celu rozmowę z Chruszczowem. Gomułka rozumie przy tym dobrze, że musi zachować elementy równowagi pomiędzy grupami frakcyjnymi w K.C. i w aparacie; innymi słowy, że musi jakichś nie-Puławian pozostawić na wpływowych stanowiskach. 

Pomimo presji Puławskiej Aleksander Zawadzki pozostaje na stanowisku Przewodniczącego Rady Państwa, Zenon Nowak na stanowisku wicepremiera, a szereg podrzędnych Natolińczyków na podrzędnych stanowiskach. Puławianie dążą w tym czasie za wszelką cenę także do likwidacji PAX-u i pozbycia się Bolesława Piaseckiego. Wywołują w PAX-ie rozłam, w wyniku którego grupa ich agentów z Janem Frankowskim na czele tworzy odrębną organizację katolicką. Plan Puławian polegał na finansowym wykończeniu PAX-u poprzez roszczenia secesjonistów, którzy mieli poważne udziały w spółce. Ale Piasecki chwyta się kroków rozpaczliwych. Lokal Stowarzyszenia przy ulicy Mokotowskiej 43 zostaje zabarykadowany po to, aby nie dopuścić komorników sądowych. Jednocześnie Hagmajer, Przetakiewicz, Reiff i inni zausznicy wodza krążą po całym mieście, szukając gorączkowo dostępu do niedostępnego Gomułki. W końcu Piasecki dostęp ten uzyskał. Podobno tłumaczył Gomułce, że zawsze był wrogiem Z.S.S.R., że nigdy nie miał nic wspólnego z Natolińczykami, że pokój, że demokracja, że Ziemie Zachodnie itp. Ale panika była przedwczesna, bo Gomułka i tak był zdecydowany PAX chronić. Polityka Gomułki wobec Natolińczyków i kół do nich zbliżonych polegała wyraźnie na tym, żeby eliminować nieprzejednanych i chronić tych, którzy zadeklarują z nim współpracę. 

Puławianie rozwinęli też zdumiewającą energię, żeby obsadzić swoimi ludźmi wszystkie możliwe stanowiska, nawet drugo i trzeciorzędne. Pod tym kątem widzenia robiona była czystka w aparacie partyjnym. Ta polityka personalna była dla nich, jak się zdaje, rzeczą zupełnie oczywistą. Mimo to z perspektywy lat wydaje mi się dzisiaj, że właśnie w tym punkcie ci bezkonkurencyjni gracze polityczni coś przegapili i że właśnie ta akcja była źródłem ich późniejszych niepowodzeń. 

Puławianie nie dostrzegli chyba tego, że opanowanie przez nich całego aparatu partyjnego jest niemożliwe z powodów czysto arytmetycznych. Na to mieli po prostu za mało ludzi zaufanych. Nie dostrzegli tego, że zawsze pozostaną przez nich nieopanowane doły aparatu, które w naturalny sposób będą ciążyć przeciwko grupie inteligenckiej, w dość znacznej części żydowskiej i co najważniejsze elitarnej, ekskluzywnej i gardzącej "chamami". Swoją polityką tworzyli sytuację paradoksalną. Sprawować władzę dyktatorską w Polsce mogłyby ostatecznie jednostki pochodzenia żydowskiego: sprawa żydowska nie budzi już dzisiaj w masach poważniejszych namiętności. Ale Puławianie tworzyli sytuację, w której jednostki pochodzenia żydowskiego rządzą indyferentnym w sprawach rasowych narodem przy pomocy na wskroś antysemickiego aparatu władzy! Trudno i darmo, ale ten układ nie mógł im zapewnić równowagi. Czy Puławianie mieli coś innego do wyboru, trudno powiedzieć. Ale wydaje się, że zamiast wkładać tyle energii w politykę personalną, powinni byli raczej pomyśleć o instytucjonalnym ograniczeniu władzy aparatu, który z natury rzeczy musiał stanowić dla nich potencjalne niebezpieczeństwo. Z tego niebezpieczeństwa - jak o tym jeszcze będę miał okazję mówić - zdawali sobie sprawę, gdy chodziło o aparat policyjny, mimo, że znajdował się całkowicie w ich rękach; podjęli też odpowiednie kroki, aby ograniczyć jego wpływy. Natomiast jeżeli chodzi o aparat partyjny sensu stricto, to poza zmianami czysto personalnymi wszystko pozostało po staremu. 

To, że Puławianom nie udało się dobić powalonego przeciwnika, to, że ich sukces nie był tu zupełny, należy moim zdaniem uważać za okoliczność pomyślną. Oznaczało to bowiem, że w centralnym ośrodku władzy równowaga jest chwiejna, że walka o władzę, chociaż w porównaniu z r. 1956 bardzo stłumiona i przyciszona będzie trwała nadal, że grupy rywalizujące będą, przynajmniej w jakiejś formie ukrytej, wzajemnie sobie przeciwdziałać i że jakieś formy kontroli władzy i jakieś elementy liberalizmu pomimo wszystko w Polsce się ostaną. Po paru latach walki te znowu przybiorą na sile i wtedy sytuacja się zmieni. 

X

Drugie zadanie, jakie stanęło przed Puławianami okazało się mimo wszystko bardziej skomplikowane. Było tak mimo to, że w odcinaniu się od wczorajszych sojuszników i rozbrajaniu ich, nie było żadnych rozbieżności pomiędzy Puławianami a Gomułką i mimo to, że tu sukces Puławian był zupełny. 

Nowi władcy od pierwszej chwili czują strach przed wiwatującymi na ich cześć tłumami i reprezentantami dążeń tych tłumów, chociaż ci także, na łamach prasy i na zgromadzeniach popierają nowy rząd bez zastrzeżeń. Strach ten jest w pełni uzasadniony, skoro rząd ten nie tylko nie ma zamiaru spełniać wysuwanych przez ten tłum żądań, ale przeciwnie chce odbierać to, co tłum już uzyskał. Strach ten ma przy tym wielkie oczy: jest wiele oznak, wskazujących na to, że siła demokratycznego ruchu masowego w Polsce została przeceniona nie tylko w Warszawie, ale także w Moskwie. 

Przez trzy miesiące panuje względny spokój, żadnych otwartych represji jeszcze nie ma. Te trzy miesiące to okres przedwyborczy; a taktyka władz polega na tym, żeby się pochwalić przed światem poparciem narodu. Przez te trzy miesiące demoralizuje się opinię straszeniem interwencją rosyjską, koniecznością liczenia się z położeniem geograficznym, koniecznością skupienia się wokół rządu dla przeciwstawienia się zakusom zachodnio-niemieckich rewizjonistów itp. Komedia jest przy tym grana z całą bezczelnością. W warszawskich tramwajach zostały np. rozrzucone "konspiracyjne" ulotki, wzywające do głosowania na kandydatów "Frontu Jedności Narodu" dlatego, że kandydaci ci (w ulotkach wymieniano w tym kontekście nazwiska Cyrankiewicza i Albrechta) byli jakoby ofiarami Bezpieki. Te same ulotki ostrzegały przed bojkotem wyborów, gdyż bojkot miał być jakoby wodą na młyn tych, którzy "chcą nas wszystkich wziąć za mordę". Trzeba ponadto powiedzieć, że w utrzymaniu tych wszystkich fikcji walnie pomógł komunistom polskim Walter Ulbricht przez to, że zaangażował się w tym czasie w konflikt z Polską na tle sprawy Wolfganga Haricha. Ulbricht zdaje się nie rozumiał tej prostej rzeczy, że sam fakt jego konfliktu z jakimkolwiek przeciwnikiem musi temu przeciwnikowi przysparzać popularności.

Ale Gomułka i Puławianie umieli zdobywać sobie popularność nie tylko drogą takich komedii, Mam tu na myśli świetnie wykorzystany propagandowo fakt istnienia pewnych dziedzin, w których tendencje rządu były zgodne z tym, czego domagała się opinia publiczna. 

Sprawa kołchozów i sprawa stosunków z Kościołem nie wymaga właściwie komentarzy. Chodziło po prostu o zwiększenie produkcji rolnej i o nieprowokowanie dodatkowych niepokojów w sytuacji, w której wszystko i tak kipiało. Bardziej skomplikowana jest sprawa jest sprawa "doradców radzieckich" i sprawa U. B.

Odwołanie doradców radzieckich było niewątpliwie prostą konsekwencją deklaracji Chruszczowa z 30 października 1956 r. Trudno powiedzieć, z jakich powodów Chruszczow na tę dziwną deklarację zdecydował się: trudno powiedzieć przede wszystkim, w jakiej mierze uczynił to w przekonaniu, że stalinowski system rządzenia krajami satelickimi nie zdał egzaminu, a w jakiej mierze wbrew przekonaniu a jedynie pod presją wydarzeń. Jakiekolwiek były jednak jego motywy, fakt ogłoszenia tej deklaracji świadczy o tym, że Chruszczow nie miał w tym czasie zamiaru sprzeciwiać się pozostawieniu rządom satelickim pewnej swobody decyzji, zwłaszcza w sprawach nie mających znaczenia międzynarodowego. 

Co więcej, deklaracja ta wydaje się świadczyć, że interesy jakie Chruszczow miał w Warszawie 10 dni wcześniej, polegały raczej na tym, żeby wziąć za mordę naród, niż przywódców. Gomułka musiał sobie z tego zdawać sprawę. Jest zupełnie prawdopodobne, że oferując Chruszczowowi swe usługi w zakresie zdławienia istniejących elementów demokracji, żądał w zamian większej niezależności dla siebie. W każdym razie tendencje do częściowego uniezależnienia się od Rosji zarówno Gomułka jak i Puławianie żywili serio. Ani Gomułka ani Puławianie "ojczyzny proletariatu światowego" z pewnością nie kochają i w środowiskach Gomułkowców i Puławian dyskredytowanie i wydrwiwanie Rosji jest wprost kwestią dobrego stylu. Te postawy wobec Rosji przysparzały grupie rządzącej po październiku szczególnie dużo popularności w masach. W nastrojach mas było trochę zrozumiałej kompensacji za tyloletnie upokorzenia. Ale było także sporo zwykłego, ordynarnego nacjonalizmu, wyładowującego się w problematyce "swojej" i "obcej" władzy. Jakby to, że władza jest "swoja" było samo przez się jakimś powodem do chwały. Co z tego, że Enver Hodża oskarża K.P.Z.R. o zdradę marksizmu, kiedy zastąpienie go przez agentów Chruszczowa byłoby zapewne szczęściem dla jego narodu! 

Stosunek do Rosji, zarówno u Gomułki jak i u Puławian, wyznaczał postępowanie w sprawie Bezpieki. W przeszłości Bezpieka była narzędziem presji paranoicznie podejrzliwego Stalina na polskich leaderów komunistycznych. W r. 1956, mimo jej całkowitego opanowania przez Puławian, zachodziła zawsze obawa, że rozbudowany ponad wszelkie granice aparat policyjny znowu zacznie robić nie całkiem to, czego od niego oczekiwały władze partyjne. Całą propagandę Puławską w tej sprawie można w gruncie rzeczy sprowadzić do tezy: "Partia nad policją zamiast policja nad partią". To była rzecz konkretna, której jak zwykle przy okazji towarzyszyły komedie. Czytając artykuły na ten temat można było pomyśleć, że jedynymi ludźmi prześladowanymi w Polsce za czasów stalinowskich byli komuniści, zwłaszcza tacy, jak Bierut, Cyrankiewicz czy Albrecht. O rzeczywistych ofiarach, jeżeli wspominano, to raczej oględnie. Ważni byli "starzy zasłużeni towarzysze". 

Z tych motywów Puławianie zabrali się raźno do przetrzebienia kadr "byłego Ministerstwa Bezpieczeństwa". Gomułka, który poznał tę instytucję z pierwszej ręki i który w dodatku nie miał pewności, czy ten Puławski aparat nie byłby w końcu użyty przeciwko niemu, parł w tym samym kierunku. Ale szeregowi Ubecy nie chcieli się poddać bez walki. Zagrożeni redukcjami, ogłosili strajk. Imprezę nazwali "Bezpieczniackim październikiem". (W rzeczywistości był to listopad). Zaczęli grawitować ku Natolińczykom; w każdym razie nastrojem dominującym była wściekłość na Puławskich mocodawców, że zamiast wdzięczności za wierną służbę wyrzucają ich na bruk, przy okazji oskarżając o różne brzydkie rzeczy. Ubecy zawiązali komitet strajkowy, na czele którego stanął niejaki kapitan Makolągwa i zaczęli rozpowszechniać dokumentację, dowodzącą, że wszystko, co kiedykolwiek robili, było wiernym wykonywaniem przychodzących z góry rozkazów, wydawanych w niemałej części przez takich liberałów, jak Zambrowski, Ochab itp. Najkapitalniejszą rzeczą, jaką zrobili było sproszenie dziennikarzy na konferencję prasową i udostępnienie im archiwów. Po kilku dniach pozwolili się jednak spacyfikować przez K.C. w sposób idiotyczny. Wszystko to razem było oczywiście wydarzeniem bardzo fortunnym. Dzięki temu K.C. musiało przyśpieszyć redukcje i zwiększyć ilość zredukowanych. Co najważniejsze jednak, strajk ten wprowadził do tej całej szacownej instytucji taki chaos, że jej odbudowanie, reorganizacja i postawienie na nogi trwało potem lata. I znowu opinia publiczna nie odegrała tu żadnej roli i nawet nie orientowała się, co się w tym czasie naprawdę działo za murami Bezpieki. 

A działy się jednak rzeczy, których nie można sobie wytłumaczyć inaczej, niż strachem Gomułki i przywódców partyjnych przed opinią. Do takich należała mająca wyjątkowo ciekawy przebieg sprawa roszczeń robotniczych. Gomułka świetnie zdawał sobie sprawę z nacisku inflacyjnego, jaki Polska wtedy przeżywała i nawet jeżeli początkowo nie przewidywał, że suma tych roszczeń sięgnie kilku miliardów złotych, to i tak musiał z ciężkim sercem godzić się na niebezpieczny wzrost siły nabywczej, który w wyniku uwzględnienia tych roszczeń musiałby automatycznie dać się odczuć. Tym niemniej zdecydował się na to. Tym bardziej brutalny przebieg miało odtrąbienie całej sprawy, kiedy Gomułka doszedł do wniosku, że robotnicy przestali już być tak groźni i że może się ich tak bardzo nie obawiać. Wstrzymanie płatności z tytułu tych roszczeń było w tym momencie zapewne rzeczywiście koniecznością ekonomiczną. Ale można było na przykład wypuścić obligacje z jakimiś mniej lub bardziej odległymi terminami płatności, a w każdym razie należało zapłacić tym (nie było ich tak wielu), którzy już mieli w ręku wyroki sądowe, tzn. tym, którzy ponieśli koszty sądowe, opłacili adwokata itp. Nierealistyczna ustawa, uchwalona pod wpływem strachu, w chwili gdy strach minął została przekreślona w sposób maksymalnie brutalny i możliwie prowokujący.

Ale już było po wyborach. W tym nowym okresie nie był to bynajmniej akt odosobniony. Gomułka i Puławianie dochodzą w tym okresie wyraźnie do wniosku, że z opinią publiczną nie ma się co więcej liczyć. Wyjątkowo prowokujący charakter miało np. ogłoszone w lipcu 1957 r. sprawozdanie komisji Romana Nowaka, której zadaniem było zbadanie działalności b. Ministerstwa Bezpieczeństwa. Sprawozdanie to było czystą kpiną. Równocześnie, może bardziej po cichu, ale na szeroką skalę łamano dane w październiku obietnice w sprawie rad robotniczych, w sprawie likwidacji aparatu partyjnego, nie mówiąc już o bałamutnej obietnicy "jawności życia publicznego". Nade wszystko zaś rozpoczęto kampanię przeciwko rewizjonizmowi. 

O rewizjonizmie i walce z nim napisano już wiele. Dlatego pragnę tu poprzestać tylko na zwróceniu uwagi na parę elementów tej sprawy. Kampania przeciwko rewizjonizmowi była akcją zgraną w skali międzynarodowej. To wystarczy, żeby wnioskować, że była postanowiona w Moskwie. W chwili, kiedy akcja ta się zaczęła, tzn. w lutym 1957 r., Węgry były już skneblowane, a jeszcze nie było sporu chińsko-jugosłowiańskiego. To, co się w danym momencie liczyło, to ferment w kompartiach Francji, Włoch i innych krajów zachodnich oraz to, co się działo w Polsce. Strach przed polskim demokratycznym ruchem masowym i jego wpływem na partię komunistyczną odczuwano więc wtedy nie tylko na Nowym świecie, ale także na Kremlu. Oczywiście konflikt chińsko-jugosłowiański zmienia charakter tej kampanii i stwarza dla niej nowe problemy, ale zasadnicze powody, dla których całą akcję wszczęto znajdowały się przede wszystkim w Warszawie. 

Druga sprawa. Walka z rewizjonizmem na terenie Polski była pomyślana głównie jako rozprawa z elementami wewnątrzpartyjnymi, które wyłamały się z ram ortodoksji. Elementy pozapartyjne, czynne w ruchu październikowym chrzczono raczej mianem "zwolenników drugiego etapu". (Ten drugi etap to miała niby być rezygnacja z socjalizmu i powrót do kapitalizmu). Opór tych środowisk wewnątrzpartyjnych jest zadziwiająco słaby. Zjawiskiem notorycznym jest żebranina o pozostawienie w partii, "ketmańskie" kombinacje taktyczne, uwaga skoncentrowana na personaliach, na problematyce typu "Iksiński czy Igrekowski i co z tego wyniknie". Katalizatorem, przyczyniającym się do ujawnienia tych kapitulanckich nastrojów stały się inicjatywy "Kultury" w sprawie rewizjonistów. "Kultura", a w szczególności Mieroszewski całkiem trafnie dostrzegli w tych młodych ludziach, bądź co bądź rozumujących kategoriami par excellence europejskimi, naturalnych kandydatów na utworzenie jakiegoś pomostu pomiędzy Wschodem a Zachodem i jakąś szansę przynajmniej kulturalnego, jeśli nie politycznego przeobrażenia komunizmu w przyszłości. Otóż Mieroszewskiego ludzie ci powszechnie oskarżali o to, że swoimi artykułami dostarcza on władzom pretekstu do stosowania przeciwko nim represji; a w ogóle ich największym marzeniem było, żeby prasa światowa nabrała wody w usta i w ogóle o nich nie wspominała. Był to zupełny idiotyzm. W rzeczywistości świadomość, że rewizjoniści polscy cieszą się na świecie ogromną popularnością i że nie są bynajmniej tak osamotnieni, jak np. ofiary procesów moskiewskich z 1936 i 1937 r. mogła co najwyżej skłaniać polskie władze partyjne do pewnej oględności w postępowaniu z nimi. Natomiast błędem Mieroszewskiego było to, że nie wziął pod uwagę momentów psychologicznych. Ci ludzie byli członkami partii, a więc mieli za sobą lata treningu strachu. Jak długo nie zmuszano ich do wypowiadania się zbyt jasno, tak długo kluczyli. Ale kiedy Mieroszewski radykalizmem swoich sformułowań doprowadził ich do konieczności samookreślenia się, do konieczności zdecydowania się na jakąś orientację, na jakiś określony sposób pojmowania swej roli w partii, większość z nich, pod wpływem strachu skłaniała się do decyzji zgodnych z oczekiwaniami góry partyjnej. Myśl tę po latach wyraził, jak zwykle w formie bałamutnej, Adam Schaff w niedawnym artykule pt. "Humanizm czy rewizjonizm" ("Przegląd Kulturalny", 20.IX.1962). Schaff napisał, że Mieroszewski, pokazując rewizjonistom, jak ich poglądy mogą być interpretowane, pomógł im zrozumieć ich "błędy" lepiej niż była to w stanie uczynić partyjna propaganda. Naprawdę nie o żadne błędy chodziło, tylko o własną skórę, niezależnie od tego, że bardzo wzniosłe motywy mogły być i nieraz były ex post do kapitulanckich decyzji dorabiane. Ale jest faktem, że na skutek artykułów Mieroszewskiego skłonności rewizjonistów do kapitulowania wzrosły. 

Sprawa trzecia i ostatnia. W piśmiennictwie rewizjonistów były rzeczy o nieprzemijającej wartości intelektualnej: wystarczy wymienić całą twórczość Kołakowskiego. Ale pod względem koncepcji ustrojowych rewizjoniści nie posunęli się na ogół poza to, co uroczyście obiecywali z trybun październikowi wodzowie i co wypisywali Puławscy agenci już na wiosnę 1956 r. (Pod tym względem bardziej konstruktywni byli pozapartyjni działacze ruchu październikowego). Puławianie byli oczywiście tymi, którzy najgłośniej rewizjonistów zwalczali. Tragiczny był w gruncie rzeczy los tych młodych ludzi, którzy kiedyś Puławianom zawierzyli, którzy byli na tyle uczciwi, żeby traktować swoją walkę przeciwko totalizmowi na serio i których "na nowym etapie" wyrzucano na śmietnik. Puławianie niechętnie się w końcu przyznawali nawet do własnych agentów zbyt mocno w poprzednim okresie zaangażowanych w "liberalizm". Panie, o których mówiłem, na ogół nie zrobiły karier. 

XI

Najdramatyczniejszym momentem walki Puławian z byłymi sojusznikami była likwidacja "Po Prostu" i czterodniowe rozruchy w Warszawie w r. 1957. O "Po Prostu" i jego likwidacji pisano już dużo i w tej sprawie nie mam nic szczególnego do powiedzenia. Natomiast parę słów chciałbym poświęcić rozruchom. 

Rozruchy były spontaniczną odpowiedzią ludności Warszawy na likwidację cieszącego się ogromną popularnością tygodnika. Zaczęły się od demonstracji studenckiej na Pl. Narutowicza. W demonstracji odbywającej się w dniu następnym przed Politechniką uczestniczą już nie tylko studenci, ale wciąż jeszcze chodzi o protest przeciwko zamknięciu "Po Prostu". Trzeciego dnia sytuacja się zmienia. Demonstracja na Pl. Konstytucji jest już raczej reakcją na gwałty policji, dokonywane w czasie dwóch pierwszych demonstracji. W tej demonstracji wyraźnie dominuje element proletariacki. Ostatnia demonstracja przed Pałacem Kultury ma ten sam charakter, co demonstracja dnia poprzedniego. 

Do rozruchów tych nie przywiązywano na ogół większego znaczenia. Co więcej, poczynając od trzeciego dnia stały się one niepopularne. Udział inteligencji w dwóch ostatnich demonstracjach był już znikomy i nawet ci, którzy w poprzednich brali czynny udział, od trzeciego dnia usuwali się i dalsze demonstracje dezawuowali. Nie zapomnę rozmowy z człowiekiem, który w momencie wybuchu rozruchów odegrał istotną rolę, a który mi oświadczył, że demonstracja na Pl. Konstytucji była "raidem chuliganów z Targówka, Młocin i Powiśla". Miał zapewne na myśli, że rewolucja jest tak długo dobra, jak długo na jej czele kroczą intelektualiści. Później ten człowiek zwalczał mnie za "reakcyjność". 

Opinia o chuligańskim charakterze trzeciej i czwartej demonstracji nie była niestety bynajmniej odosobniona. W związku z tym pragnę zwrócić uwagę na pewien fakt. Adam Uziembło pisząc w "Kulturze" o wypadkach Poznańskich 1956 r. porównywał podjętą wówczas przez prasę komunistyczną próbę dyskredytacji rewolty przez przytaczanie pojedynczych wypadków rabowania sklepów z analogicznymi próbami dyskredytacji zajść 1905 r. ze strony prasy endeckiej. Czytelnik może nie wiedzieć, że na Pl. Konstytucji znajdują się najbardziej luksusowe sklepy w Warszawie, między innymi dwa wielkie sklepy jubilerskie. Otóż w czasie całej demonstracji nie została stłuczona ani jedna szyba. Nie znalazł się ani jeden amator złota czy brylantów, który by dostarczył reakcyjnej prasie powodów do moralnego zgorszenia. Kamienie leciały tylko w policjantów. 

Chcę tu wyrazić przekonanie, że warszawska ulica dokonała w tych dniach czynu politycznego ogromnej miary. Warszawski proletariat pokazał władzy, że polityka prohibicji, represji i gwałtów może prowadzić do konsekwencji nieobliczalnych. Pokazał, że stoi na straży wartości kulturalnych narodu i nie będzie się przyglądał indyferentnie ich niszczeniu. Wspomnienie rozruchów długo jeszcze musiało nękać dysponentów władzy przy podejmowaniu decyzji i skłaniać do rozwagi i namysłu. 

Starałem się wyżej scharakteryzować czynniki, które sprawiły, że pomimo ogólnego trendu brania za mordę, pewne elementy liberalizmu w Polsce ostawały się, represje stosowano raczej powoli i oględnie, dokonywano pewnych reform itp. Wśród tych czynników rozruchy październikowe 1957 r. postawiłbym na pierwszym miejscu.

XII

Przesławne październikowe lanie pociągnęło za sobą dość gruntowne przeobrażenia w łonie grupy Natolińskiej. Część przywódców, jak Franciszek Jóźwiak czy Hilary Chełchowski w skrajnym rozgoryczeniu usuwa się z życia publicznego w ogóle. Część pozostaje nieprzejednana i występuje z otwartymi atakami na Gomułkę i Puławian, oskarżając ich, jeżeli nie wprost o zdradę, to w każdym razie o kapitulowanie przed wrogiem klasowym i wypaczanie marksizmu-leninizmu. Są to w pierwszym rzędzie Wiktor Kłosiewicz, Stefan Matuszewski i Kazimierz Mijal. Natomiast grupa bardziej umiarkowana próbuje się od razu "włączyć do nowej rzeczywistości". Są to przede wszystkim Aleksander Zawadzki, Zenon Nowak, Władysław Kruczek oraz Bolesław Rumiński. 

Oskarżeń o zdradę i kapitulanctwo ani Gomułka ani Puławianie, rzecz prosta, tolerować nie chcą i skrajna grupa zostaje z trzaskiem z K.C. wywalona. Charakterystyczna jest, dobrze mi znana, historia Stefana Matuszewskiego. Ten były ksiądz, były "socjalista" i były członek Biura Politycznego został wylany z K.C. za to że na zjeździe Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej oświadczył: "Syjoniści, masoni i różne niebieskie ptaki nie będą nas uczyć patriotyzmu". Tego było już za wiele i nie tylko wywalono go z K.C., ale także uniemożliwiono mu wszelką działalność polityczną. Wobec tego zaczął się zajmować jedyną rzeczą, do której miał fachowe przygotowanie. Został mianowicie wykładowcą Nauki Ojców Kościoła. (Podobno skończył jakąś wyższą uczelnię teologiczną w Paryżu i podobno zna nieźle hebrajski i aramejski). Przez całe lata miałem wątpliwy zaszczyt kolegowania z nim na Wydziale Filozoficznym U.W. Los innych skrajnych Natolińczyków był zapewne podobny.

IX Plenum K.C. w kwietniu 1957 r., na którym wywalono skrajnych Natolińczyków, jest ostatnim, które zostało przez Puławian rozplotkowane. Od tej pory aż do Plenum, które zebrało się w końcu 1961 r. i które obradowało nad XXII Zjazdem K.P.Z.R., Puławianie trzymają język za zębami. Uniemożliwia to dokładne śledzenie walk frakcyjnych w tym okresie. Pewne elementy stają się jednak widoczne. 

Gomułka, prawdopodobnie ulegając presji zawsze niechętnych Puławianom dołów aparatu partyjnego, decyduje się w końcu wzmocnić poparcie udzielane umiarkowanym Natolińczykom, wciąż jednak nie wchodząc jeszcze w otwarty konflikt z Puławianami. Dodatkowym bodźcem mogła tu być ucieczka powiązanego z Puławianami Pawła Monata na Zachód we wrześniu 1959 r. W związku z tą sprawą zostaje wydobyty z zapomnienia i wyniesiony na wysokie stanowisko kierownika Wydziału Administracyjnego K.C. osławiony "Generał Gazrurka" Kazimierz Witaszewski. Mniej więcej w tym samym czasie dwaj inni Natolińczycy zostają powołani na jeszcze wyższe stanowiska: Ryszard Strzelecki na stanowisko sekretarza K.C. i Julian Tokarski na stanowisko wicepremiera. Ludzie ci zaczynają działać energicznie i inteligentnie i w efekcie Puławianie tracą jedną pozycję po drugiej. Po nominacji Witaszewskiego centralnym ośrodkiem działania Natolina staje się Wydział Administracyjny K.C. Jego akcja zmierza w pierwszym rzędzie do podporządkowania sobie kolejno wszystkich zależnych od tego wydziału ogniw aparatu represyjnego. Po kolei zostają wydarte Puławianom: prokuratura. sądownictwo, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Pomagają im w tym, jak mogą starzy "gomułkowcy": mający szczególnie wiele porachunków z Puławianami szef wywiadu, Grzegorz Korczyński, oraz szef Biura śledczego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Mieczysław Moczar. Jest to niewątpliwie spełnianie dyrektyw wodza. W chwili, kiedy w sierpniu 1962 wyjeżdżałem z Polski, pozostało jeszcze nieopanowane ostatnie ogniwo tego łańcucha: Ministerstwo Sprawiedliwości. Ale i tu przygotowania zostały wyraźnie poczynione. 

Przez długi czas Puławianie wciąż jeszcze czują się zbyt mocni, żeby bić na alarm. Rozgrywki wolą toczyć "u siebie w domu" i nie zaczynać ryzykownej bądź co bądź imprezy wynoszenia brudów na ulice, tak, jak to zrobili w r. 1956. Nie wykorzystują wspaniałej okazji, jaką im daje XXII Zjazd K.P.Z.R. 

XIII

Parę słów o tym Zjeździe. Zupełnie nie ma racji Konstanty Jeleński w ogłoszonym niedawno w "Kulturze" artykule pt. "Bezdroża komunizmu", pisząc, że XXII Zjazd był przez Gomułkę i polskie kierownictwo partyjne przyjęty z aprobatą. W rzeczywistości było wręcz na odwrót. Gomułka nie miał żadnego powodu do rozpoczynania w tym momencie liberalnej rozróbki. Jakiekolwiek rewoltowanie opinii publicznej przez ponowne wyciąganie na jaw kompromitującej przeszłości było mu w tym momencie, w którym zamierzał przeprowadzić szereg drakońskich ustaw i zarządzeń, jak najbardziej nie na rękę. Pierwszą reakcją leaderów partyjnych na XXII Zjazd jest reakcja obronna: "Myśmy w Polsce już dawno przeprowadzili walkę z kultem jednostki, pokonali dogmatyków, naprawili błędy i wypaczenia. To, co w Z.S.R.R. jest jeszcze wciąż problemem aktualnym, u nas należy już do przeszłości i w ogóle nie ma o czym mówić". Oświadczenia tego rodzaju były składane przez różne osobistości w sposób dość oficjalny. Są one wyraźną wskazówką, że kierownictwo partyjne publicznego prania brudów w tym momencie obawiało się i czyniło wszystko, żeby do niego nie dopuścić. 

To stanowisko polskiego K.C., które znalazło swój aluzyjny wyraz w referacie sprawozdawczym Gomułki z XXII Zjazdu, wywołało gwałtowny sprzeciw Chruszczowa. Konflikt jest ostry i ma charakter prestiżowy: Chruszczow wyraźnie nie może ścierpieć tego, że Polska go w czymś "wyprzedziła". Ma nadto jeszcze dwa inne zarzuty wobec tego referatu. Pierwszy zarzut ma charakter doktrynalny. Gomułka w swoim referacie twierdził, że okres "błędów i wypaczeń" zaczął się ok. r. 1930, co było przejrzystą aluzją, że forsowna kolektywizacja była także "błędem i wypaczeniem". Chruszczow zaś nie chcąc podważać moralnych i ideologicznych fundamentów systemu kołchozowego, upierał się, że błędy i wypaczenia zaczęły się dopiero ok. r. 1933. Drugi zarzut dotyczył sprawy bardziej na czasie. Gomułka mianowicie ni stąd ni zowąd oświadczył, że Mołotow, Kaganowicz et consortes nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności karnej, krępując tym oświadczeniem Chruszczowa, który pragnął zapewne trzymać bat odpowiedzialności karnej w pogotowiu. 

Gomułka presji bynajmniej nie poddaje się i idzie z Chruszczowem na udry. Zostaje dokonany krok wyjątkowo prowokacyjny. Dokładnie w tym samym momencie, kiedy Czechosłowacja i Rumunia zrywają z Albanią stosunki dyplomatyczne, Polska zawiera z Albanią układ handlowy i wiadomość o tym zostaje ogłoszona w prasie. Następuje, przejściowy niewątpliwie, moment zbliżenia Polski do Chin i Albanii. Sens tego manewru nie jest dla mnie całkiem jasny: być może chodziło o jakieś przetargi, związane ze sprawami niemieckimi. Ale Gomułce manewr ten nie tylko pozwala na dalsze ignorowanie XXII Zjazdu, ale także umożliwia przeprowadzenie kilku reform par excellence faszystowskich pomimo wiejących ze wschodu wiatrów liberalnych. Na sesje sejmowe zostaje rzucony projekt ustawy o Sądzie Najwyższym, likwidujący ostatnie resztki niezawisłości jego sędziów, projekt ustawy o zgromadzeniach, zobowiązujący między innymi organizatorów każdego otwartego zebrania do zawiadamiania o nim odpowiednich władz administracyjnych, które wysyłają swojego funkcjonariusza, mającego prawo w każdej chwili zebranie zamknąć, wreszcie projekt ustawy o meldunkach, przewidujący karę do dwóch lat więzienia za niedopełnienie obowiązków meldunkowych. Gomułka wydaje się w tym czasie świadomie zmierzać do tego, żeby pozbawić Polskę wszystkiego, co ją korzystnie wyróżniało spośród innych "bratnich krajów" i co zjednywało jej pewną sympatię Zachodu. Postępuje tak, jakby chciał stanąć w jednym rzędzie z tymi wasalami, którzy, jak Ulbricht, Novotny czy Gheorghiu-Dej opóźniali zainicjowane przez Chruszczowa procesy unowocześnienia i ucywilizowania systemu. Być może czynił to dla tego, że nawet ograniczona sympatia Zachodu kompromitowała go wobec Pekinu. Być może, jak prawdopodobnie cały ten sojusz, była to taktyka chwilowa. Ale od XXII Zjazdu inicjatywa w modernizacji i europeizacji komunizmu należy już do Z.S.S.R. a nie do Polski. Mimo, że stosunki w Polsce są jeszcze wciąż liberalniejsze, niż w Rosji, Rosja kroczy, przynajmniej chwilowo, w kierunku rozszerzenia zakresu swobód, a Polska w kierunku ich dalszego ograniczenia. I to decyduje. 

Nie mogę wprost pojąć, jak Puławianie mogli w tej całej polityce Gomułce sekundować. Tego katastrofalnego błędu będą wkrótce gorzko żałować. Wydaje się, że bardziej przewidujący z nich mieli wątpliwości. Plotki, dochodzące z Plenum, na którym Gomułka składał sprawozdanie z XXII Zjazdu pozwalają mniemać, że Władysław Matwin był tym, który już w tym momencie chciał wychodzić z praniem brudów na ulicę. Mimo to znam tylko jeden wypadek oporu Puławian przeciwko Gomułce w tym okresie. Ich przedstawiciele w komisji sejmowej atakowali ustawę o Sądzie Najwyższym; oczywiście znowu nie z sympatii liberalnych, lecz dlatego, że ustawa praktycznie oznaczała opanowanie tej instytucji przez Wydział Administracyjny. Natomiast właśnie Puławscy prominenci gorliwie składali oświadczenia, że XXII Zjazd ich nie dotyczy. 

XIV

Sytuacja zmienia się raptownie dnia 28 grudnia 1961 r. o godz. 12 w południe. Od tego momentu rozpoczyna się otwarty konflikt Gomułki z Puławianami. 

Byłem naocznym świadkiem sceny, jaka rozegrała się tego dnia na Cmentarzu Komunalnym na Powązkach. Kilkaset osób elity partyjnej wraz z sześcioma członkami Komitetu Centralnego składało ostatni hołd człowiekowi, którego obciążano oskarżeniami o szpiegostwo na rzecz obcego mocarstwa i który w trakcie postępowania karnego, w obecności przedstawicieli władz śledczych, bądź został zamordowany, bądź popełnił demonstracyjne samobójstwo. 

Szczegóły sprawy Henryka Hollanda nie zostaną już zapewne wyjaśnione nigdy. Jest faktem, że Holland powtarzał korespondentowi "Monde'u", Jean Wetzowi, plotki o wynurzeniach pijanego Chruszczowa na temat śmierci Stalina i Berii i że został przez kogoś z otoczenia Wetza zadenuncjowany. Ale plotki te krążyły po całej Warszawie i były w gruncie rzeczy zupełnie bezwartościowe. Być może, że Gomułka, dla którego sama treść plotek musiała być rzeczą najzupełniej obojętną i który by zapewne nie miał nic przeciwko temu, żeby te same wiadomości przeciekały na Zachód via Helsinki czy Belgrad, chciał w ten sposób położyć kres praktyce przeciekania takich wiadomości via Warszawa. Być może zagrał tu moment osobisty: Holland był tym, który ze szczególną furią atakował Gomułkę w prasie w okresie "odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego" i skądinąd wiadomo, że Gomułka go nie znosił. Ale to nie wyjaśnia wszystkiego. Przede wszystkim skąd ten wściekły upór, żeby go, powodu dość błahej sprawy, od razu przyskrzynić i zmaltretować? Normalnie taka sprawa podpada pod art. 22 tzw. Małego Kodeksu Karnego (Szeptana propaganda) i śledztwo przeprowadza prokuratura powszechna. W tym wypadku nakaz aresztowania był wydany przez prokuratora wojskowego, podobno po odmowie wydania takiego nakazu przez prokuraturę powszechną. Ale prokuratura wojskowa ma prawo prowadzić śledztwo przeciwko osobom cywilnym tylko wtedy, kiedy są one podejrzane o szpiegostwo. Konsekwentnie trzeba było rozplotkować, że Holland był na służbie wywiadu angielskiego już w roku 1944, co jest jawnym nonsensem i w co nikt nie wierzył. A na dobitek wszystkiego poddano go czterdziestogodzinnemu konwojerowi, czego się nie praktykowało od r. 1954. 

Wcale nie wykluczam ewentualności morderstwa. Cała rzecz miała wyraźnie cechy dintojry i trudno wykluczyć, że mord był jej aktem ostatnim. Osobiście skłaniam się jednak raczej do hipotezy samobójstwa. Sytuacja życiowa Hollanda, zarówno osobista jak i zawodowa była pod każdym względem fatalna. Jest prawdopodobnie, że o samobójstwie myślał już wcześniej. Ale wybór sposobu, miejsca i czasu zdaje się świadczyć o tym, że Holland chciał nadać temu aktowi charakter protestu. 

Sens tego protestu wydaje się jasny. Stary i doświadczony agent Puławski, cyniczny i koniunkturalny do ostatnich granic, ale lubujący się w gestach i osobiście odważny, przekonał się na własnej skórze, że wbrew wszystkim wysiłkom jednak policja jest nad partią a nie partia nad policją, że jego przyjaciele w K.C. nie potrafią go ochronić przed mającym wszelkie cechy zemsty osobistej bezprawiem. Na przykładzie swojej sprawy zobaczył, że Puławska większość w K.C. nie panuje już nad tym, co robią zupełnie mali funkcjonariusze policyjni. Poza poczuciem klęski osobistej i zawodowej musiał mieć w tym momencie poczucie strasznej klęski politycznej. Widział daremność walki o podporządkowanie policji K.C. w którą sam się w swoim czasie zaangażował i widział niemoc grupy, z którą się od lat związał. Zapewne go upokarzano. Zapewne jego duma członka partii o bardzo długim stażu, cierpiała z powodu tego, że upokarzali go ludzie, których staż partyjny był znacznie krótszy. Cóż dziwnego, że szukał za to wszystko jakiejś rekompensaty. Musiał sobie zdawać sprawę z tego, że ten skok z piątego piętra będzie jednak wstrząsem potężnym. Mógł liczyć na to, że zmobilizuje jego przyjaciół do walki, w której on sam już nie odegra żadnej roli, ale za to tym większą rolę odegra jego imię. I jeżeli tak myślał, to się nie omylił. 

Sens demonstracji na pogrzebie wydaje się także jasny. Puławianie podjęli walną rozgrywkę o kierowane przez Mieczysława Moczara Biuro śledcze Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Sześciu członków K.C. zostało wysłanych na pogrzeb po to, aby inni mogli powiedzieć: "Patrzcie, do czegoście doprowadzili. Zamordowaliście człowieka, starego, zasłużonego towarzysza. Trudno się dziwić towarzyszom z K.C., że poszli na pogrzeb przyjaciela i trudno się dziwić, że ludzie śpiewali Międzynarodówkę na pogrzebie". Tego rodzaju deklamacje są w życiu partyjnym obyczajem ogólnie przyjętym i zdaje się, że przez pewien czas ta argumentacja chwytała. Kompromitacja była bądź co bądź nielicha i Puławianie szykowali się do odwetu, a ich przeciwnicy byli w popłochu. W końcu jednak Gomułka powiedział mocnym głosem "nie". Członków partii obecnych na pogrzebie zaczęto po kolei wzywać przed Komisję Kontroli. Sześciu członków K.C. (Morawski, Zarzycki, Jaworska, Granasowa, Lange i Finkelstein) egzaminował sam wódz. Sam przebieg tych przesłuchań nie był istotny: jakieś szykany, groźby, dziecinne wykłócanie się. Istotne jest to, że w toku tej kontrofensywy przeciwko Puławianom zadano im cios śmiertelny. Ze stanowiska wiceministra Spraw Wewnętrznych został usunięty Antoni Alster. Ten człowiek, o bardzo kompromitującej przeszłości (w czasach stalinowskich był wojewódzkim komendantem U.B. w Bydgoszczy), bardzo cyniczny ale niepospolicie inteligentny, został zastąpiony przez niejakiego Szlachcica - Natolińczyka, brutalnego żołdaka, który świeżo maczał palce w wyjątkowo ponurej sprawie adwokata Hoffa z Katowic, zmarłego w lutym br. w okolicznościach podobnych do tych, jakie miały miejsce w przypadku Hollanda. Szlachcic oczywiście z miejsca przeprowadza czystkę, w wyniku której Puławianie tracą wszelki wpływ na to, co się dzieje w policji. Odtąd sama fizyczna egzystencja Puławian staje się rzeczą nad wyraz niepewną. 

XV

Przesłuchania przed Komisjami Kontroli oraz usunięcie Alstera stają się dla Puławian wreszcie sygnałem do jakże spóźnionego wyjścia z praniem brudów na ulicę. Akcja jest przy tym wyraźnie mniej zgrana, niż w r. 1956. Wydaje się, że w łonie grupy są poważne różnice zdań, czy akcję tę prowadzić i jak ją prowadzić. 

Jakie są jej objawy? 

1. Systematyczne łamanie zasady tajemnicy partyjnej. To, co się dzieje na Plenach i w zaciszu gabinetów K.C. znowu przecieka, i to w wielkich ilościach, do wiadomości publicznej. 

2. Fakt, że plotki te koncentrują się na sprawach personalnych K.C. Wersja najczęściej spotykana, to wersja na temat grupy "partyzantów" (Zenon Kliszko, Grzegorz Korczyński, Mieczysław Moczar), których się oskarża o dążenia do zaprowadzenia rządów silnej ręki, antysemityzm i jednocześnie stwierdza się ich nastawienia antysowieckie. Prawdopodobnie jest to pośrednia forma ataku na Gomułkę. Nie chcąc atakować go wprost, atakuje się najbliższych mu ludzi. Podkreślana w tym kontekście antysowieckość służy prawdopodobnie do zasugerowania, że antysowieckość Gomułki to nie wiele i nie wszystko, że można być przeciwnikiem Sowietów i zarazem zwolennikiem reżymu jak najbardziej policyjnego. 

3. Oskarżenia o antysemityzm. Oskarżenia te wybuchają ze szczególną siłą po odejściu Alstera i czystce w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Mówi się, że czystka została przeprowadzona według kryterium rasowego. Tym niemniej jednak żydzi ze zrozumiałych powodów unikali Natolińczyków i grupowali się wokół Puławian, a czystka była robiona przez Natolińczyków i skierowana przeciwko Puławianom. (Inna sprawa, ze bezpośrednio przed wyjazdem z Polski powiedziano mi o pewnym panu: "To jedyny żyd, który się ostał w M.S.W.". Przypuszczam, że takich "jedynych" żydów znalazłoby się tam więcej). 

O oskarżeniu "partyzantów" o antysemityzm już mówiłem. Wyrazicielem tych oskarżeń stał się m.in. niejednokrotnie, jeszcze w 1956 r., inspirowany przez Puławian korespondent "Monde'u" Philippe Ben, który dn. 19 sierpnia 1962 napisał w tym dzienniku, że argumentacja "partyzantów" przeciwko Zambrowskiemu sprowadza się do tego, że wszyscy żydzi posiadają powiązania międzynarodowe, ze względu na co powierzanie im odpowiedzialnych stanowisk jest rzeczą ryzykowną. Wszystko według zasady, że jedynym możliwym powodem pretensji pod adresem Zambrowskiego czy Alstera jest to, że są oni żydami. Innych powodów być nie może. 

4. Inspirowanie artykułów w prasie zachodniej. Typowe pod tym względem są naiwności artykułów Bena. Ciekawszy od nich był ogłoszony niedawno w "Kulturze" anonimowy artykuł pt. "Porażka Gomułki". Wydaje się, że pochodzi on z jakichś radykalnych kół Puławian. Artykuł ten atakuje, i to bardzo ostro, wprost Gomułkę, a nie jego pupilów. (Ben Gomułkę chwali). Marginesowa w tym artykule próba zdezawuowania Putramenta budzi przypuszczenie, że Putrament był przeciwny ponownemu rewoltowaniu opinii publicznej; przypuszczenie to harmonizowałoby z faktem, że w latach 1956 i 1957 Putrament był bardziej od innych Puławian ostrożny i chwiejny. Właśnie ten artykuł stwarza podstawę do przypuszczeń, że w łonie grupy nie ma jednomyślności co do tego, czy i jak prać publicznie brudy. 

5. Pewne ożywienie prasy. Publikowanie artykułów krytycznych. Mam tu na myśli przede wszystkim długofalową akcję par excellence Puławskiej "Polityki" drukowania materiałów, dotyczących życia na prowincji. Jest to próba poważniejszego trafienia do masowego czytelnika i nawiązania z nim jakiegoś kontaktu. 

Ale jedna rzecz w porównaniu z r. 1956 zmieniła się zasadniczo. Puławianie wysilają się, a naród nie reaguje. Być może zabrakło bodźca równie silnego, jak tajny raport Chruszczowa. Błąd niewykorzystania okazji XXII Zjazdu mści się na Puławianach straszliwie. Ale istotniejsze jest wielkie rozpowszechnienie się postaw apatii, apolityczności, indyferentyzmu i konformizmu. Po to, żeby tym razem poruszyć masy, Puławianie musieliby podjąć kroki o wiele bardziej zdecydowane, niż w r. 1956. A tymczasem to, co zrobili dotąd jest mniej zdecydowane i pełne wahań. 

Chcę, żeby moja konkluzja była dzwonem alarmowym. W Polsce frakcje wzięły się znowu za łby. Oznacza to, że powstaje obecnie nowa wyjątkowa koniunktura na demokratyzację, na powtórzenie się w jakiejś formie tego, co się stało w r. 1956. Ale warunkiem niezbędnym do wykorzystania tej koniunktury jest, żeby naród polski nie przyglądał się bezczynnie i obojętnie temu, co na szczytach drabiny społecznej wyprawiają jego władcy. 

XVI

Klub Krzywego Koła był dla Puławian swoistą klapą bezpieczeństwa. Puławianie, od chwili swoich pierwszych popaździernikowych niepowodzeń, niewątpliwie liczyli się z tym, że mogą się jeszcze kiedyś znaleźć w sytuacji groźnej. Z pewnością obawiali się w szczególności dwóch rzeczy: wyemancypowania się aparatu policyjnego spod kontroli K.C. i jakiejś wymierzonej przeciwko nim propagandy antysemickiej. 

Puławianie mogli zawsze liczyć na to, że w walce z samowolą policji i z antysemityzmem uzyskają bez trudu poparcie tych kół, jakie skupiały się w Klubie i wokół Klubu. Być może liczyli także na to, że te koła uda im się w typowy dla nich sposób oszukać: np. że pod sztandarem walki z antysemityzmem uda im się zwerbować je także do walki z przeciwnikiem, któremu bynajmniej o sprawy rasowe by nie chodziło. W każdym razie, Puławianie byli politykami, którzy wcześnie i trafnie zrozumieli, że kiedy opinia publiczna nie dysponuje normalnymi środkami wyrażania swoich nastrojów, intelektualiści mają szczególne szanse, aby stać się jej leaderami. Niewątpliwie w zrozumieniu tego prawa Puławianie zawsze zabiegali o kontakty - także prywatne - ze środowiskami intelektualistów i nigdy kontaktów tych nie zaniedbywali. Klub, przez swoje powiązania z ogromną ilością osób wpływowych, posiadających głośne nazwiska i cieszących się autorytetem, mógł stać się szczególnie cenną bazą oddziaływania na elitę intelektualną kraju. W sytuacji, w której Puławianie wciąż dysponowaliby prasą i innymi środkami masowej komunikacji, rola Klubu mogłaby być dla nich drugorzędna. Ale po pierwsze, nie mogli mieć pewności, że w momencie zagrożenia będą prasą dysponować, a po drugie, doświadczenie ich uczyło, że zawsze jest coś, czego opublikować nie podobna, a co warto przekazać społeczeństwu drogą ustną. Dość centralne położenie Klubu na mapie kulturalnej Polski dawało gwarancje, że informacje i sugestie będą się stamtąd stosunkowo szybko rozchodzić naprzód po stolicy, a potem po całym kraju. 

Wydaje się, że w kalkulacjach Puławian na temat Klubu istotną rolę odgrywało jeszcze jedno oczekiwanie. Puławianie nigdy nie zapomnieli, że Natolińczycy mają poza szeregami partii sojusznika. Kiedy próba wykończenia PAX-u przez secesję grupy Frankowskiego zawiodła, i kiedy Piasecki skutecznie schronił się pod opiekuńcze skrzydła Gomułki, Puławianie musieli zacząć myśleć o jakichś innych środkach walki ze swoim byłym agentem. Co do stanowiska Klubu wobec PAX-u nie było żadnych wątpliwości. Jeszcze w październiku 1956 r. Klub uchwalił rezolucję, domagającą się wykluczenia Bolesława Piaseckiego z Prezydium Ogólnopolskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu. Następnie w r. 1957 zorganizował zebranie, poświęcone rozlicznym publikowanym w tym czasie artykułom Piaseckiego: ton wypowiedzi, jak łatwo się domyślić nie był przychylny dla Piaseckiego. Ale decydującą chyba rzeczą była, napisana w r. 1959, przez jednego z czołowych działaczy Klubu, Jan Józefa Lipskiego, książka na temat ideologii kierowanego przez Piaseckiego przed wojną stronnictwa O.N.R.-Falanga. Lipski podpisał na tę książkę umowę z wydawnictwem "Książka i Wiedza". Niezależnie od tego po jej napisaniu zaproszono go na kilka zebrań dyskusyjnych, na których miał referować różne jej fragmenty. Pierwsze takie zebranie odbyło się w Związku Literatów, gdzie zjawiła się cała masa osób z otoczenia Piaseckiego i gdzie doszło do bardzo burzliwej z nimi dyskusji. Drugie takie zebranie miało się odbyć w Klubie, ale wygłoszenie referatu zostało w ostatniej chwili zakazane przez władze. Co więcej, umowa wydawnicza została z Lipskim zerwana i zarówno on jak i ówczesny przewodniczący Klubu, Aleksander Małachowski, zostali w trybie karnym pozbawieni pracy. 

Był to jedyny w dziejach Klubu przypadek, kiedy władze zdecydowały się środkami administracyjnymi nie dopuścić do wygłoszenia referatu i odbycia się dyskusji. Fakt, że podlegającym takiej szczególnej ochronie tematem była O.N.R.-Falanga ma niewątpliwie swoistą wymowę. O ile można sądzić, zarówno o zakazie odbycia zebrania jak i o represjach wobec Lipskiego i Małachowskiego zadecydowali Puławianie. Piasecki, jak się zdaje, nie uchylał się w tym momencie od otwartej dyskusji; jest w każdym razie faktem, że na zebraniach pojawiało się wielu odpowiedzialnych PAX-owców i że zakazem odbycia zebrania w Klubie wydawali się oni nie mniej zaskoczeni, niż kierownictwo Klubu. Natomiast Puławianom, zaangażowanym po uszy w walkę gabinetową z PAX-em, było w tym czasie zdaje się nie na rękę dostarczanie przeciwnikom argumentów, że znów wychodzą z tą walką na ulicę. 

Byłem wtedy wraz z całą grupą kolegów przekonany, że to jest początek końca i że następnym krokiem będzie rozwiązanie Klubu. Ale wkrótce potem rozpoczęły się pertraktacje zarządu Klubu z władzami. W czasie tych pertraktacji ze strony władz stawiano jakieś warunki, dyskutowano jakieś szczegóły i w końcu wszystko rozeszło się po kościach. Lipskiemu i Małachowskiemu nie przeszkadzano w uzyskaniu nowej pracy i działalność Klubu powróciła na normalne tory. Konsekwencję i upór władze wykazały wówczas właściwie tylko w sprawie tego jednego referatu. Klub jako taki zostawiono w końcu w spokoju. 

Opowiedziałem specjalnie ze szczegółami o historii referatu Lipskiego, gdyż wydaje mi się ona pouczająca. Puławianie, kiedy nie mieli zamiaru z czymś wychodzić na ulicę, potrafili się stanowczo bronić przeciwko komuś, kto, jak w tym wypadku choćby całkiem mimo woli, ich na tę ulicę wyciągał. Ale jednocześnie jakby wiedzieli, że może przyjść moment, kiedy jednak będzie trzeba odwołać się do społeczeństwa lub przynajmniej do jego elity. I dlatego tych, na których pomoc mogli w takiej sytuacji liczyć, trzymali na wszelki wypadek w rezerwie. W ostatecznym rachunku książka Lipskiego nie zaszkodziła Klubowi. Raczej wprost przeciwnie. 

Zarówno w toku wspomnianych pertraktacji, jak i przy innych okazjach można było wprost odnieść wrażenie, że pomimo rozmaitych pretensji jesteśmy w gruncie rzeczy chronieni przez jakieś wpływowe koła partyjne: chronieni przede wszystkim przed możliwymi skutkami denuncjacji delatorów niższych rang. Były na przykład takie sytuacje, że Komitet Dzielnicowy partii sarkał okropnie i słał jeden memoriał za drugim, a z przedstawicielami (zawsze bardzo Puławskiego) Komitetu Warszawskiego było ściskanie rączek. Memoriał Bolesława Piaseckiego do władz śledczych z dnia 12 września 1958 r., oskarżający Klub wraz z szeregiem innych grup, działających w kraju i za granicą (m.in. także "Kulturę") o wspólnictwo w porwaniu i zamordowaniu Bohdana Piaseckiego i domagający się wszczęcia przeciwko wszystkim wymienionym grupom czynności śledczych, nie miał na postępowanie władz wobec Klubu najmniejszego wpływu. Nawet wtedy, kiedy Klub, jak to pisałem we wstępie, był już zupełnym anachronizmem, kiedy jego istnienie kłuło w oczy, kiedy prostoduszni, nieświadomi krętych dróg, którymi chadza władza, delatorzy szaleli ze zgorszenia, ktoś na wyżynach dbał o to, żeby nic szczególnie złego (pomniejsze szykany owszem!) nam się nie stało. 

Oczywiście cały ten układ stosunków był możliwy tylko pod pewnymi warunkami. Gdyby Klub, za sugestiami pewnych kolegów, włączył się w jakąś grę polityczną, gdyby próbował w dalszym ciągu, tak jak to robił w r. 1956, oddziaływać na załogi fabryczne, w ogóle gdyby okazał się zbyt ekspansywny, byłby prawdopodobnie zlikwidowany bardzo szybko. Czym mogła grozić ekspansja Klubu na środowiska robotnicze, przekonaliśmy się jeszcze w "liberalnym" roku 1957, kiedy aktywistom pozostającego w kontakcie z KKK klubu dyskusyjnego w fabryce radioodbiorników im. Kasprzaka z dnia na dzień wymówiono prace. Tolerowano nas jako rezerwę, która w pewnym momencie ewentualnie może się do czegoś przydać, a nie jako sojusznika, od którego oczekuje się aktywności. Sprawa książki Lipskiego świadczyła o tym, że działanie, które - choćby przez nieporozumienie - zostanie poczytane za próbę włączenia się przez Klub do gry politycznej, spotka się ze stanowczym sprzeciwem; cóż więc dopiero, gdybyśmy się naprawdę do jakiejś gry politycznej próbowali włączyć. Ale jak długo Klub był zorientowany raczej na długofalowe efekty działalności kulturalnej i jak długo formy jego pracy były spokojne, tak długo jego tolerowanie było możliwe. 

Kierownictwo Klubu z pewnością nie cieszyło się sympatią Puławian: represje wobec Lipskiego i Małachowskiego były najlepszym tego dowodem. Ale nie wykluczam i tego, że Puławianie z początku chcieli pozostawić Klubowi pewną niezależność. Skoro tolerowali Klub po to, żeby w razie potrzeby wykorzystać autorytet, jakim się cieszył, to być może wychodzili z założenia że nie opłaca im się autorytetu tego podważać przez jakieś działania, zmierzające do jego agenturalizacji. Wydaje się jednak, że później, w miarę jak Klub budził ich coraz większy niepokój, chcieli zmienić taktykę i Klub od siebie uzależnić, przez zapewnienie mu odpowiedniego kierownictwa. W r. 1957 agenci Puławscy do tego, co się w Klubie działo, nie wtrącali się prawie zupełnie. Później jednak zaczęto poddawać Klub coraz ściślejszej obserwacji, aż w r. 1959 po raz pierwszy padło żądanie wprowadzenia członków P.Z.P.R. do jego zarządu. Wtedy jednak wystąpiło zjawisko, o którym pisałem we wstępie: nie było ludzi, którzy by się do tej roboty palili. 

Dlaczego wobec tego Klub w końcu zlikwidowano? Czy był to skutek przegranej Puławian w związku ze sprawą Hollanda? 

Według wszelkiego prawdopodobieństwa zrobili to sami Puławianie w nowej sytuacji, jaka się wytworzyła we wrześniu 1961 r. Aresztowanie dwóch członków Klubu, Anny Rudzińskiej i Jerzego Kornackiego, zostało wyraźnie wykorzystane przez Biuro Śledcze jako dogodna okazja do wysyłania alarmujących raportów na temat Klubu do władz partyjnych. Jednocześnie represje karne przeciwko członkom Klubu i w ogóle fakt konfliktów Klubu z policją, zjednywały mu sporo sympatii i popularności. Klub zaczął być coraz częściej i coraz szerzej uważany za jakąś grupę opozycyjną. Frekwencja na zebraniach wzrastała. "Wolna Europa" i inne radiostacje zachodnie zaczęły się dość jawnie z Klubem solidaryzować. W tej sytuacji dalsze, choćby ciche chronienie Klubu zaczynało być dla Puławian rzeczą krępującą i ryzykowną. 

Mimo to są dane, że Puławianie wciąż jeszcze z Klubu nie rezygnowali. Kiedy wszystkim członkom K.C. doręczono kopie raportu Biura Śledczego wraz z zapytaniem, czy uważają dalsze istnienie Klubu za wskazane, tylko paru poszczególnych Puławian dało odpowiedź pozytywną lub wstrzymało się od wyrażenia opinii. Mimo to z wykonaniem decyzji większości K.C. jeszcze jakiś czas zwlekano, jeszcze jakaś siła nas chroniła. Decydującym momentem był dopiero dzień 1 lutego 1962 r. 

Dnia tego odbyło się zebranie Klubu z referatem dyskusyjnym Adama Schaffa pt. "Konflikt humanizmów". Schaff, człowiek niewątpliwie ściśle związany z grupą Puławską, kilkakrotnie zapewniał członków zarządu Klubu o swojej dla Klubu sympatii i oświadczał gotowość współpracy. W okresie poprzedzającym jego ostatni odczyt w Klubie, Biuro Śledcze żywo się nim interesowało i gromadziło przeciwko niemu obciążające materiały. Był on zdaje się jednym z tych niewielu członków K.C., którzy opowiedzieli się za dalszym egzystowaniem Klubu. Zdecydował się przyjąć zaproszenie do wygłoszenia odczytu w Klubie, zdając sobie niewątpliwie sprawę z tego, że przeciwko Klubowi odbywa się policyjna nagonka i że postanowienie likwidacji Klubu już zapadło. Wcale nie wykluczam tego, że Schaff chciał wtedy jeszcze w jakiś sposób Klub ratować. Oczekiwał on od Klubu tylko jednej rzeczy: posłuchu i aprobaty. Ale było to właśnie to, czego Klub mu dać nie mógł, gdyż wszelkie klakierstwo przekreślało w ogóle sens istnienia Klubu. Kiedy Schaff spotkał się ze sprzeciwem, normalnym sprzeciwem, z jakim mógł się spotkać każdy nasz prelegent, wpadł we wściekłość i zaczął personalnie obrażać dyskutantów. Dalsze wypadki to już jest jego intryga. Najprawdopodobniej Schaff skomentował frakcyjnym przyjaciołom swoje prestiżowe niepowodzenie w Klubie w ten sposób, że Klub jest grupą, na sojusz z którą nie można liczyć; że można się obawiać, że w decydującej chwili zaczniemy, na przykład, pomagać Natolińczykom albo zrobimy coś innego, czego nie da się przewidzieć. To jest przypuszczenie. Natomiast jest faktem, że Schaff maczał ręce aż po łokcie w ordynarnej policyjnej prowokacji, wykonywanej rękami zwykłych lumpów i kryminalistów, dostarczając w ten sposób ostatecznego argumentu za rozwiązaniem Klubu, które nastąpiło cztery dni po jego odczycie. W prowokacji tej, której przebieg zreferuję szczegółowo w rozdziale 5, poza Schaffem bierze udział jeszcze jeden członek Puławskiego sztabu (Wincenty Kraśko) oraz kilku menadżerów pomniejszych. Podkreślam, że intryga Schaffa nastąpiła już po postanowieniu zamknięcia Klubu. To, co zrobił Schaff, to była jedynie usłużna pomoc w wykonaniu tego postanowienia w sytuacji, w której wykonanie natrafiało na jakieś przeszkody, opory czy choćby tylko ulegało zwłoce. 

Moja opinia, że Klub istniał dzięki politycznym kalkulacjom Puławian i przestał istnieć wskutek utraty zaufania Puławian jest oczywiście tylko hipotezą, która będzie musiała w przyszłości być przewietrzana przez nowe fakty, jakie będą niewątpliwie jeszcze wychodzić na jaw. Fakty, które znam, przemawiają jednak, jak mi się wydaje, dość mocno za tą hipotezą i przeciwko hipotezom konkurencyjnym, które omówiłem we wstępie. Dla mnie osobiście przekonanie to jest czymś wyjątkowo niemiłym. Pisanie o tym, jak instytucja, w którą włożyłem tyle serca, była w istocie przedmiotem jakichś manewrów i przetargów ze strony cynicznych stalinowskich łobuzów może mi sprawiać tylko przykrość. Ale z ogólnego punktu widzenia historia ta powinna, moim zdaniem, budzić optymizm. Pokazuje ona bowiem, że konstruktywna i naprawdę niezależna robota kulturalna jest w pewnych wypadkach możliwa nawet w okresach intelektualnego terroru. Muszą się tylko do tego znaleźć ludzie z inicjatywą, skłonni do wynajdywania okazji i wykorzystywania koniunktur. W Klubie Krzywego Koła tacy ludzie się znaleźli.


Kategorie: historia, _blog, polska-izrael, polityka, historia / polityka


Słowa kluczowe: chamy i żydy, gomułka, moczar, Witold Jedlicki, jedlicki


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
26 marca 2018 (poniedziałek), 21:25:25

Królestwo Boże i Królestwo Norwegii

Norwegia jest królestwem - wiedziałem o tym. W Norwegii socjalizm doszedł tam już tak daleko, że każdy może sobie sprawdzić ile kto zarabia.

Norwegia jest królestwem, w którym król też zarabia i każdy z jego poddanych (co? kto?) może sobie sprawdzić ile zarabia król.

Kim zatem jest król? Wydaje mi się, że psując słowa diabeł ma poczucie humoru.

* * * * *

I jak teraz wytłumaczyć, że Pan Jezus głosił dobrą nowinę o Królestwie Bożym, skoro do dwóch wypatrzonych wzorców królestwa (królestwo z bajki, albo tyrania z despotą) dokłada się trzeci: Królestwo Norwegii.


Kategorie: _blog, polityka


Słowa kluczowe: królestwo boże, królestwo norwegii, psucie słów


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
11 marca 2018 (niedziela), 19:46:46

Doktryna Gierasimowa

Odnotowuję, że coś takiego jest, i jest o tym już coś wiadomo. Istnienie tej doktryny wyjaśnia wiele rzeczy nie tylko w Polsce. Odnotuję sobie tu artykuł z serwisu jagiellonia

Ukryta wojna przeciwko Zachodowi. Doktryna generała Gierasimowa

http://jagiellonia.org/ukryta-wojna-doktryna-generala-gierasimowa/

„Generał w swej małej publikacji „Siła nauki jest w przewidywaniu” przedstawił nową wojskową doktrynę, która bardziej jest podobna do manipulacji społeczeństwem wroga, niż do wojny prosto w czoło”, pisze ekspert ds. polityki międzynarodowej Molly McKew w artykule dla Politico.

„Właściwie, „reguły wojny” bardzo się zmieniły, – pisze rosyjski generał, – wzrosła rola nie wojskowych sposobów osiągnięcia celów politycznych i strategicznych, które w wielu przypadkach, pod względem ich skuteczności, znacznie przewyższają potęgę broni…wszystko to uzupełnia się środkami wojskowymi o ukrytym charakterze”.

Celem konfrontacji, według Gierasimowa, jest osiągnięcie środowiska stałego niepokoju i konfliktów wewnątrz wrogiego kraju.

Podczas protestów 2014 roku na Ukrainie, Kreml wspierał ekstremistów po obu stronach – siły prorosyjskie, zarówno jak i ukraińskich ultranacjonalistów, aby podsycić konflikt przed bezprawną aneksją Krymu i wojną na wschodzie Ukrainy. Na dodatek wojna informacyjna na dużą skalę i niejednoznaczne środowisko – w którym nikt nie jest przekonany o motywacji drugiego i nikt nie jest bohaterem – właśnie tam Kreml może łatwo kontrolować. Jest to doktryna Gierasimowa w działaniu. […]

Podejście to jest partyzanckie, z zaangażowaniem hackerów, mediów, biznesmenów, wycieku informacji, fałszywych wiadomości oraz z wykorzystaniem zarówno zwykłych, jak i asymetrycznych środków, – podkreśla badaczka Molly McKew, – dzięki Internetowi i mediom społecznościowym, stały się możliwe działania wpływu psychologicznego, o których radzieccy agenci mogli tylko marzyć. Doktryna Gierasimowa rozbudowuje te nowe narzędzia i traktuje nie wojskowe taktyki nie tylko jak środki pomocnicze, lecz także jako najlepszy sposób na zwycięstwo. Taka taktyka jest prawdziwą wojnąMolly McKewEkspert w dziedzinie wojny informacyjnej. Konsultant ds. Polityki Zagranicznej i Strategii.

Molly McKew wzywa do aktywnego i sprecyzowanego przeciwstawiania się zagrożeniu, wzmocnienia obrony i opracowania odpowiednich działań.


Kategorie: polityka, _blog, obserwartor


Słowa kluczowe: Doktryna Gierasimowa, wojna, polityka, Polska-Rosja, Rosja-USA, Putin


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
7 marca 2018 (środa), 09:22:22

Żakowski o chrześcijaństwie i islamie

We wrześciu 2015 napisałem tak:


Pilnie należy ostrzec uchodźców
aby uchodzili do innych krajów,
bo tu, w chrześcijańskich krajach
czeka ich tylko zagłada.

Dowodem może być tekst pana Żakowskiego w Gazecie (?)

zakowski-w-gazecie


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: żakowski


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
11 lutego 2018 (niedziela), 08:09:09

Kłamstwo a relacje polsko-żydowskie

Relację pomiędzy Polakami a Żydami od wielu lat buduje się na kłamstwie - czy dziwne jest więc, że w końcu musiało się przelać, musiało wybuchnąć?

A ilu Polaków cieszyło się w Oskara dla Idy, z Pokłosia, z Malowanego Ptaka? Ilu wzruszało się karuzelą w wierszu Miłosza. A ilu sięgnęło  po źródła: świadectwo "Nadzieja umiera ostatnia", Haliny Birenbaum, Dzienniki Czerniakowa, czy Kronikę Emanuela Ringelbluma.

Ale nie tu jest problem, że nie sięgamy do źródeł - wszak nie dziwię się, że historię łatwiej przyswaja się w sztuce. Problemem jest to, że są w Polsce zatrudnieni zawodowi kłamcy i oni, dla swojej sławy, i dla pieniędzy biorą udział w tym zakłamywaniu historii, zakłamywaniu relacji. Są też zatrudnieni oficerowie propagandowi zarządzający tym procesem - i co by nie mówić, redakcja Gazety Wyborczej ma w tym zakłamywaniu swój poważny udział, bo przecież "im nie jest wszystko jedno".

No i jest to co jest - jest wojna.


Kategorie: _blog, polityka, polska-izrael


Słowa kluczowe: polska-izrael, ida, pokłosie, malowany ptak


Komentarze: (1)

wojtek, May 16, 2019 17:35 Skomentuj komentarz


Dopiski:
- Prawa to opis rzeczywistości, również przeszłości bo rzeczywistość to wszystko i wszędzie.
- Mój Bóg to też Bóg Izraela, bo "zbawienie przyszło przez Żydów". Mój Bóg jest sprawiedliwy. Ale jest też miłosierny, a dziś ciągle mamy czas łaski i przychodząc do Niego można spotkać się z miłosierdziem (trudne słowa). No i można spotkać się z Prawdą.

Skomentuj notkę
1 lutego 2018 (czwartek), 18:12:12

Umarły cmentarz (ebook w PDF)

Na linii Polska-Izrael iskrzy. Wiem, że spowodowane jest to kłamstwami, które nawarstwiają się również dlatego, że nie zbadano Wydarzeń Kieleckich a stale nazywa się je Pogromem. A może to była Prowokacja Kielecka? Tak! Mogę powiedzieć, że tak bo ta książka miała być przyczynkiem do  rozpoczęcia badań a nie zbadano nic z tego co zbadać się powinno.

Umarły cmentarz

Wstęp do studiów nad wyjaśnieniem przyczyn i przebiegu morderstwa na Żydach w Kielcach dnia 4 lipca 1946 roku.

Krzysztof Kąkolewski

Wydawnictwo: von Borowiecki
Krąży w PDF, ale mam też papierową

Polecam do przeczytania:

  • Umarły cmentarz w PDF. Książkę można jeszcze kupić, ale ja wskazuję na tego PDF-a bo warta jest przeczytania.

Przy okazji w całości pokażę dwa podejścia do zjawiska prawdy:


Od faktów ważniejsza jest interpretacja tychże.
(Bronisław Gieremek)

 

ale ja o prawdzie napisałem kiedyś tak:

Prawda jest najważniejszym kryterium.
 
Prawda to opis rzeczywistości. Prawda jest wg. mnie najważniejszym kryterium etycznym, a kłamstwo jest korzeniem wszelkiego grzechu.
 
Prawda to opis rzeczywistości.

Kategorie: historia, polityka, _blog, polska-izrael


Słowa kluczowe: pogrom kielecki, prowokacja kielecka, antysemityzm


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
31 stycznia 2018 (środa), 18:20:20

Prawda i relacje międzyludzkie a nawet międzynarodowe

Prawda jest najważniejszym kryterium

Prawda to opis rzeczywistości. Prawda jest wg. mnie najważniejszym kryterium etycznym, a kłamstwo jest korzeniem wszelkiego grzechu.

Prawda to opis rzeczywistości.

Tyle napisałem w środę, w trakcie narastana napięcia na linii Polska-Izrael


Kategorie: polska-izrael, _blog, polityka


Słowa kluczowe: polska-izrael, prawda, kłamstwo


Komentarze: (1)

wojtek, February 5, 2018 18:35 Skomentuj komentarz


Cytat z książki "Umarły cmentarz" Kąkolewskiego:

Postmarksistowski historyk Bronisław Geremek w książce będącej rozmowami z nim autorstwa Jacka Żakowskiego stwierdza, że od faktów ważniejsza jest interpretacja tychże. Jeśli nie ma faktów, tym łatwiej je interpretować - brzmi moja odpowiedź. Im bardziej komunistyczne spiski były arcydziełami zarówno prowokacji, jak i propagandy, tym silniejszy jest odpór postmarksistów negujących spisek.

Skomentuj notkę
2 stycznia 2018 (wtorek), 12:22:22

Właściwa geopolityka na nadchodzące czasy

Pytania do tej mapy, na które nie znam odpowiedzi:

  • który to rok?
  • co znaczą te cyferki przy nazwach miast?
  • dlaczego nie ma Chin?

Info o mapie:

mapa-jerozolima-sredniowiecze


Kategorie: _blog, polityka, geopolityka


Słowa kluczowe: jerozolima, tysiącletnie królestwo, królestwo boże, geopolityka


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
31 grudnia 2017 (niedziela), 20:31:31

Jak Fryderyk Wilhelm III ściągał podatki

Urzędnicy Fryderyka Wilhelma III (1770-1840) zwracając się do podatnika w urzędowym wezwaniu o rychłe uregulowanie zaległości, organ podatkowy pisali tak:

Z Bożej łaski Fryderyk Wilhelm, król Prus etc. etc.

Łaskawe pozdrowienie! Kochany nasz poddany!

Przedłożono panu 8 bm. rachunek naszej kasy podatkowej, w myśl którego jesteś pan winny wspomnianej kasie kwotę trzech talarów osiem groszy i trzy fenigi. Ponieważ jednak dotąd powyższej kwoty kasa nie otrzymała, przeto zwracamy uwagę Szanownego Pana, że będziemy zmuszeni przeprowadzić na majątku pańskim egzekucję.

Polecamy się łaskawie pamięci.

Berlin 8 listopada 1801 rok.


Kategorie: polityka, historia, obserwator


Słowa kluczowe: Fryderyk Wilhelm, podatki, egzekucja


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
30 grudnia 2017 (sobota), 10:16:16

Normalność i europejskość wg. pani Krystyny Jandy

Takie coś dziś na fejsie:

normalnosc-janda

A ja jestem nienormalny i nieeuropejski. A fotkę zachowuję, bo dobrze obrazuje zwiedzenie (dziś jezuickiego) Watykanu. Słowo Boże jakoś w tej sprawie naucza, ale widać kardynałowie antychrysta wiedzą lepiej, a przecież to oni rządzą duszami w Kościele Rzymskim.

Mam jednak pewne przypuszczenie, ze pani Krystyna nie redaguje swojej strony fejsowej. Dla jakiejś marki kosmetycznej sprzedała swoje nazwisko dodając do niego "sp. z o.o." a sądząc po aktywności przypuszczam, ze tą jej stronę na fejsie też sprzedała jakiejś agencji prowadzącej profesjonalną, lewacką agitkę (wygląda na coś od Sorosa przez Fundację Batorego).

Czy jest jakieś określenie na kobiety, które sprzedają tak prywatne i intymne rzeczy jak swoje nazwisko, czy też myśli? Tak, jest. I tak dziś o pani Krystynie Jandzie myślę.


Kategorie: obserwator, polityka, katolicyzm, _blog


Słowa kluczowe: lewactwo, janda, homoseksualizm, watykan, ue, unia europejska


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
27 grudnia 2017 (środa), 09:44:44

Zwodziciel abp Gądecki powiedział

Zwodziciel abp Gądecki na pasterce 2007, w trakcie homilii powiedział:

W podejmowaniu problemu uchodźców i ubiegających się o azyl najważniejszym punktem odniesienia nie może być bezpieczeństwo narodowe, lecz jedynie człowiek.

Nie wskazał dokładnie o którego człowieka mu chodzi, ale zwracam uwagę, że nasz naród składa się właśnie z ludzi, co więcej - nasz naród ma rząd, którego zadaniem jest dbanie o bezpieczeństwo narodowe, czyli bezpieczeństwo ludzi, którzy tu mieszkają i ten naród tworzą.


Kategorie: katolicyzm, polityka, polityka / obserwator, obserwator


Słowa kluczowe: Gądecki, pasterka


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
16 grudnia 2017 (sobota), 16:42:42

Naród, narodowość, nacjonalizm i szowinizm (zabawa w słowa)

Na początek taka definicje przytaczane często przez redaktora Michalkiewicza ale z moimi korektami i dodatkami:

Definicje:
Państwo - organizacja organizująca życie społeczności na okreśonym przez tą organizacje terenie.Kraj - pojęcie geograficzne opisujące jakiś większy obszar, który da się jakoś geograficznie albo historycznie określić.
Naród - grupa osób która posiada wspólną tożsamość.
Narodowość - naród, który nie wytworzył w sobie elity (warstwy) zarządzającej sobą.
Patriotyzm - miłość do ojczyzny.
Nacjonalizm to pogląd, który zakłada, że wspólnoty etniczne, narodowości powinny się politycznie organizować w państwa.
Szowinizm to idea walki narodu z innymi narodami dla dobra swojego narodu.

Uwagi:

  1. Często naród oddziela się od narodowości wskazując, że naród to narodowość, która zdolna jest wytworzyć warstwę społeczną (szlachtę) gotową zarządzać politycznie narodowością.
  2. Nacjonalizm generuje obowiązki wobec rodziny, klanu, narodu. Dla dobra swojego narodu należy rządzić, które to rządzenie jest pewnym trudem.

Przy okazji inne definicje tegoż autora:

Definicja:
Sekularyzm to utrata przez społeczeństwa zainteresowania sprawami religii. Oddzielenie jej od realnego życia, wrzucenie w sferę snu a nie jawy.

Syjonizm to żydowski nacjonalizm zakładający, że Żydzi powinni mieć swoje państwo.

Uwagi:

  1. Zasady nowoczesnego syjonizmu sformułował pod koniec XIX Teodor Herlz w książce "Państwo żydowskie".
  2. Herlz nie wskazał na Brytyjską Palestynę jako na miejsce realizacji swojej idei, ale wskazania tego dokonał minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii w trakcie I Wojny Światowej. I potem już poszło.

 


Dopisek:

Ciągle nie zmierzyłem się z własną definicją narodu. Wiem, że trudne, ale póki co użyję sobie tu definicji, jaką mam na Wikipedii.

Naród to wspólnota o podłożu etnicznym, gospodarczym, politycznym, społecznym i kulturowym (w tym też religijnym?) wytworzona w procesie dziejowym (poważnie? a może nie!), przejawiająca się w świadomości swych członków.

 Ale jak się to uprości to wychodzi coś bardzo ładnego:

Naród to wspólnota, której przejawem jest świadomość narodowa członków.

Tak! To jest to! Naród to wspólnota, która jako naród się określa. Rewelacja!



Kategorie: polityka, zabawa w słowa, _blog


Słowa kluczowe: nacjonalizm, szowinizm, michalkiewicz


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
12 grudnia 2017 (wtorek), 08:06:06

Niedziela czy sobota, czyli ciągła dyskusja o szabacie

Właśnie uświadomiłem sobie, że PiS wprowadzając w sejmie zakaz handlu w niedzielę w wyraźny, prawny bo państwowy sposób sankcjonuje niedzielę jako dzień święty i dzień odpoczynku. A przecież prawo Boga tak jasno wyrażone w dekalogu mówi o odpoczynku  siódmym, a nie pierwszym dniu tygodnia. Pierwszy dzień tygodnia to pomysł pogański i rzymski, podobnie jak rzymskie i pogańskie jest narzucanie go innym.

Żydzi, przez których Bóg objawił swoje prawo zapisali to przykazanie tak:

Będziesz zważał na szabat, aby go święcić, jak ci nakazał Pan, Bóg twój.

Sześć dni będziesz pracował i wykonywał wszelką twą pracę, lecz w siódmym dniu jest szabat Pana, Boga twego. Nie będziesz wykonywał żadnej pracy ani ty, ani twój syn, ani twoja córka, ani twój sługa, ani twoja służąca, ani twój wół, ani twój osioł, ani żadne twoje zwierzę, ani obcy, który przebywa w twoich bramach; aby wypoczął twój niewolnik i twoja niewolnica, jak i ty. Pamiętaj, że byłeś niewolnikiem w ziemi egipskiej i wyprowadził cię stamtąd Pan, Bóg twój, ręką mocną i wyciągniętym ramieniem: przeto ci nakazał Pan, Bóg twój, strzec dnia szabatu.

(Ex 5:12nn)

A wszystko to dzieje się w kraju, gdzie kalendarze świeckie (to taki czas w roku, że ludzie obdarowują się kalendarzami) zaczynają tydzień zaczynający się  od poniedziałku, podczas gdy katolickie są konsekwentne (przez co trochę niewygodne) i mają niedzielę jako pierwszy dzień tygodnia, co dla wielu katolików jeszcze 20 lat temu oczywistym nie było.


Kategorie: obserwartor, polityka / obserwator, biblia, _blog


Słowa kluczowe: dekalog, szabat, niedziela


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
6 grudnia 2017 (środa), 17:44:44

Ameryka uważa, że Jerozolima jest stolicą Izraela

Najpierw wiadomość dnia:


Ameryka uważa, że Jerozolima jest stolicą Izraela.

A teraz myśli luźne:

  1. Jerozolima jest stolicą Izraela i to jest fakt. Dlaczego? Bo w Jerozolimie jest siedziba izraelskiego rządu, parlamentu (Kneset), sądu najwyższego i ministerstwa od podatków też (sami widziałem) - a przecież stolica to miasto, w którym zlokalizowane są państwo władze państwa. Tak więc to fakt, bo Żydzi w Izraelu tak sobie państwo zorganizowali aby Jezorolima była ich stolicą.
  2. Podział na Jerozolimę Zachodnią i Jerozolimę Wschodnią jest dość iluzoryczny, zwłaszcza teraz, gdy to jednak Żydzi kreują strukturę tego miasta. Oczywiście są dzielnice arabskie, granica pomiędzy nimi czasami jest czytelna i jasna, a czasami nie. Czasami wręcz jest  to linia frontu (jak na Syjonie i w okolicach Miasta Dawidowego) gdzie w różny sposób walczy się o każdy dom, płot, przejście.
  3. Oprócz podziału na Zachodnią i Wschodnią Jerozolimę można podzielić na Stare miasto i okolice po wszystkich czterech stronach świata. Sama Stara Jerozolima, w obrębie murów ma wyraźnie widoczne dzielnice: Ormiańską, Żydowską, Chrześcijańską i Arabską.
  4. Jerozolima to miasto na wzgórzach - ostrzegam więc przed pomysłem jeżdżenia na rowerze, no chyba, że takim z silniczkiem elektrycznym - bardzo, ale to bardzo popularne w tym mieście ostatnio jest.
  5. To co ogłosił Trump to to, że USA przenosi ambasadę do Jerozolimy. Do teraz większość państw (z wyjątkiem Czech i czegoś jeszcze) trzyma swe ambasady w Tel-Avivie, chcąc być zgodnymi z rezolucją ONZ z 1947 roku o podziale brytyjskiej Palestyny na dwa państwa i międzynarodową Jerozolimę. Ten podział nigdy nie wszedł w życie, bo co prawda państwo Izrael mniej więcej na swoim terenie powstało, ale pozostałe tereny zostały przejęte przez arabskich sąsiadów: Egipt, Jordanię i Syrię.
  6. A więc decyzja Trampa to jakby urealnienie, zgodna na prawdę, na fakt, uznanie, że Żydzi nie tylko mają prawo do państwa ale też do określenia sobie, gdzie chcą mieć stolicę.

Czy jest jakieś proroctwo o tym, że przy końcu czasów Jerozolima będzie stolicą Izraela? Na pewno. Na pewno jest też proroctwo o tym, że w Jerozolimie będzie świątynia..... Ale to już temat na inną notkę.


Kategorie: polityka, polityka / obserwator, obserwator, izrael, proroctwa


Słowa kluczowe: jerozolima, izrael, trump


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
5 grudnia 2017 (wtorek), 13:55:55

Konfederacja i federacja

Dla przypomnienia sobie jak to jest, i dla zapamiętania raz na jutro:

Konfederacja – związek państw oparty na umowie zawiązany w celu prowadzenia wspólnej polityki.

Federacja - państwo związkowe składające się z części obdarzonych autonomią ale posiadających jeden wspólny rząd.

* * * * *

I aby nie było wątpliwości - po Lizbonie (dopisek: Traktat Lizboński, 2009) UE jest już federacją, więc świętowanie w Polsce Święta Niepodległości jest dla mnie troszkę niezrozumiałe. Przypominam sobie, że referendum w 2004 było referendum za przyjęciem Polski do konfederacji a nie federacji. Do czego innego przystępowaliśmy, a w czym innym jesteśmy.

Chyba jednak przestanę szanować Lecha Kaczyńskiego - wszak on to podpisał. A Jana Pawła II to już dawno nie szanuję, bo to nie był wielki Polak ale wielki agent Watykanu, który wbrew zamysłowi Bożemu stale dąży do unifikacji globalizacji.


Dopisek 2019:

Od 2017 roku papież Franciszek wprost nawołuje do federacji i ograniczenia rządów narodowych. W załączniku wiadomość o tym.

2Tes 2:3-10 ubg "(3) Niech was nikt w żaden sposób nie zwodzi. Ten dzień bowiem nie nadejdzie, dopóki najpierw nie przyjdzie odstępstwo i nie objawi się człowiek grzechu, syn zatracenia; (4) Który się sprzeciwia i wynosi ponad wszystko, co się nazywa Bogiem lub co jest przedmiotem czci, tak że zasiądzie w świątyni Boga jako Bóg, podając się za Boga. (5) Czy nie pamiętacie, że jeszcze będąc u was, mówiłem o tym? (6) A teraz wiecie, co przeszkadza, tak że się objawi w swoim czasie. (7) Tajemnica nieprawości bowiem już działa. Tylko że ten, który teraz przeszkadza, będzie przeszkadzał, aż zostanie usunięty z drogi. (8) Wówczas pojawi się ów niegodziwiec, którego Pan zabije duchem swoich ust i zniszczy blaskiem swego przyjścia. (9) Niegodziwiec przyjdzie za sprawą szatana, z całą mocą, wśród znaków i fałszywych cudów; (10) Wśród wszelkiego zwodzenia nieprawości wobec tych, którzy giną, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, by zostali zbawieni."

Kategorie: polityka, ue


Słowa kluczowe: Konfederacja i federacja, Konfederacja, federacja, ue, unia


Pliki


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
21 listopada 2017 (wtorek), 22:35:35

Hasła na Marszu Niepodległości '2017

Taki artykuł sobie zapisuję:

http://niezalezna.pl/209157-i-gdzie-tu-faszyzm-oto-spis-hasel-z-transparentow-z-marszu-niepodleglosci-zobacz

Jeden z internautów zadał sobie trud, aby spisać wszystkie widoczne na filmie hasła z transparentów widocznych na nagraniach filmowych z tegorocznego Marszu Niepodległości. Listę tę powinien zobaczyć i Donald Tusk, i Guy Verhofstadt, którzy z plucia na patriotycznych Polaków urządzili sobie ostatnio ulubione zajęcie.

Pamiętają Państwo słowa Guya Verhostadta o tysiącach „faszystów, neonazistów, białych suprematystów”, którzy przemaszerowali ulicami Warszawy "300 kilometrów od obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau"?

A słowa współpracownika Hillary Clinton o tym, że "60 tysięcy nazistów maszerowało w Warszawie”?

Tymczasem pod filmowym zapisem Marszu Niepodległości umieszczonym na serwisie YouTube internauta używający pseudonimu MarekRulez poinformował:

Spisałem treść banerów w języku ojczystym, wszystkie, które udało mi się odczytać. Może ktoś przetłumaczyć na angielski? A najlepiej gdyby twórcy tego kanału wrzucili to tłumaczenie na angielski w treść materiału filmowego jako napisy. Czasy podane w chwili przejścia baneru przez linię utworzoną przez latarnie znajdujące się najbliżej względem kamery. Tłumaczyć i rozsyłać na świat, niech każdy sam oceni te "faszystowskie"(sic) hasła.

Oto wszystkie hasła transparentów spisane z nagrania filmowego:

2:14- od lewej „My chcemy Boga” „Marsz Niepodległości” // "We want God" 
5:26- „Oławscy Patrioci” „Wojownicy’15”
7:01- „Wielkopolska Prawica”
7:23- „Gazeta Polska Klub w Miliczu”
7:34- „Maryjo Królowo Polski Miej w Opiece Naszą ojczyznę. Królestwa swego strzeż”
8:28- „Deus Vult Obóz Narodowo- radykalny”
9:21- „Solidarni 2010 Belgia”
11:13- „Konin”
11:27- „Przysucha”
11:50- „Xportal.pl”
12:27- „Kolscy Patrioci”
12:32- „Jezusowi cześć i chwała”
13:10- „Młodzież Wszechpolska”
13:52- Mario „Zawsze w Prawą strone”
17:33- „Narodowe Siły Zbrojne Kraśnik”
18:33- „Aborcja to zabijanie dzieci”
21:00- „Klub Gazety Polskiej Strzegom”
21:28- „Narodowy Krasnystaw” „Polskość to normalność”
23:09- „Wolni i Solidarni”
23:48- „Dzielny Tata.pl”
24:20- „Cześć i Chwała Harcerzom z Zielonki 11.11.1939”
25:53- „Lwów i Wilno Pamiętamy”
27:09- „Ruch narodowy Śląsk”
28:28- „Solidarność Walcząca”
28:36- „Boże przywróć Polsce Katolicką Monarchię , przywróć Królestwo Polskiej Korony”, „Polska Katolicka, Nie Laicka” 
28:59- „Jak się wyrosło w komunizmie to nie można było nie mieć antykomunistycznego podejścia”
29:02- „Bóg Honor Ojczyzna; Stara Wiara”
29:05- „Żądamy prawdy o zabójstwie Jerzego Popiełuszki” 

30:33- „Czysta Krew Trzeźwy Umysł SXE (Antyhipisi) ; Europa będzie biała albo bezludna; Maksym „tasak” Marcinkiewicz;  Szturmowe południe” - tu faktycznie szła grupka neopogańskich neonazistów

Ale dalej znowu:

31:27- „Wolna Polska kontra Czerska Mać”
32:07- „Nie dla islamu w Polsce”
36:30- „Patriotyczny Wałbrzyski Kocioł”
37:37- „Endecja” „My chcemy Boga”
38:05- „Ruch Kontroli Wyborów i Ruch Kontroli Władzy”
38:15- „Zjednoczeni Patrioci”
38:32- „Polsko zbudź się POBUDKA”
41:28- „Panie Prezydencie żądamy ujawnienia Aneksu"

A więc podsumowaując: niemal 100 proc. haseł na Marszu stanowiły takie "faszystowskie" wezwania jak Dobrytata.pl, "Klub Gazety Polskiej Strzegom" i "Konin"...


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: faszyzm, marsz niepodległości, propaganda, NSZ, ONR, Gazeta Polska, gazeta wyborcza


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
20 listopada 2017 (poniedziałek), 10:37:37

Timmermans: Uczyli mnie jezuici i franciszkanie

Na serwisie ChNews w końcu dopuszczono kopiowanie więc kopiuję, bo to ważne jest a chcę to zachować.

Timmermans: Uczyli mnie jezuici i franciszkanie

https://chnnews.pl/europa/item/4102-frans-timmermans-przemowil-w-watykanie.html
wtorek, listopada 07 2017

Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans, w Polsce znany zwłaszcza z uwag do stanu praworządności w naszym kraju, wystąpił na konferencji "Przemyśleć Europę na nowo", która odbyła się w Watykanie.
Konferencję zorganizowała Komisja Konferencji Biskupów Unii Europejskiej (COMECE).

Timmermans, członek holenderskiej socjaldemokratycznej Partii Pracy, mówił o chrześcijańskim dziedzictwie naszego kontynentu.

Jak wyznał, spędził część życia w Rzymie. Tam też został bierzmowany - przez biskupa z Afryki Zachodniej. Podkreślił, że jest przywiązany do Wiecznego Miasta i tego, "co ono reprezentuje dla korzeni" Unii Europejskiej.

Przypomniał, że sam papież nazywany jest Pontifexem, co znaczy "budowniczy mostów".

- Najwyższym zaszczytem dla rzymianina w czasach imperialnych było to, by zostać nazwanym Pontifexem - budowniczym mostów. Dlatego Ojciec Święty również nazywa się Pontifex. Dlaczego to najwyższa ocena, jaką można dostać? Bo budowanie mostów jest skrajnie skomplikowane, ale ma ogromny wpływ na społeczeństwo - zwrócił uwagę.

Encyklikę papieża Franciszka "Laudato Si" dotyczącą ekologii uznał za "jeden z najbardziej inspirujących dokumentów, jakie przeczytał w ostatnich latach", bo przedstawia ona "kompleksową, intelektualną i moralną odpowiedź na wyzwanie, jakim jest zrównoważony rozwój".

Timmermans zachęcił do otwarcia się na "ludzi o innych poglądach".

- Chęć uczenia się od innych, sprawdzania swoich przekonań wobec przekonań innych, nie obalania ich. To czyniło nas silnymi jako kościół, kiedy jeżdżąc po świecie, uczyliśmy się od innych - wyznał.

Odniósł się też do chrześcijańskiego dziedzictwa Europy:

- Moje chrześcijańskie dziedzictwo nic dla mnie nie znaczy, jeśli prowadzi do wykluczania tych, którzy nie mają tego samego dziedzictwa. To nie jest chrześcijańskie. Zostałem wychowany, wykształcony przez jezuitów i franciszkanów. Możliwe, że dlatego jestem socjalistą - powiedział.

Przypomnijmy, że z zakonu jezuitów wywodzi się papież Franciszek. 

Według wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej, Europa powinna patrzeć na swoje dziedzictwo jako na "otwarte zaproszenie, a nie coś z przeszłości".

Timmermans, który sam mówi o sobie, że jest katolikiem, ostrzegł przed "dehumanizacją" innych. Nawiązał tu wprost do sprawy "uchodźców".

- Dehumanizujemy innych i uznajemy, że mamy prawo, by wykluczyć ich ze społeczeństwa, nawet do tego stopnia, by ich zabić. Dehumanizujemy ich z powodu ich religii, pochodzenia. Jeśli czegoś nauczyliśmy się jako chrześcijanie w ciągu 2 tysięcy lat, to tego, by patrzeć na świat oczami innych. Nawet, jeśli tym innym jest afrykański uchodźca płynący łodzią przez Morze Śródziemne - stwierdził.

Przestrzegł przed "traktowaniem bliźniego jako wroga" i wezwał do "braterstwa i solidarności".

Podczas tej samej konferencji papież Franciszek powiedział, że chrześcijanie są "wezwani, by poważnie rozmyślać nad słowami Jezusa: "byłem przybyszem, a przyjęliście mnie" (Mt. 25,35) - zwłaszcza wobec tragedii osób przesiedlonych i uchodźców", choć też dodał, że migranci "nie mogą lekceważyć swojej odpowiedzialności, by uczyć się i asymilować z kulturą i tradycją narodów, które ich przyjmują".

W konferencji wziął udział również przewodniczący Parlamentu Europejskiego - Antonio Tajani.


Kategorie: polityka, obserwator, polityka/obserwator, polityka/ue, ue, _blog


Słowa kluczowe: Frans Timmermansfot, ue, politica, brugsela, jezuici


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
19 listopada 2017 (niedziela), 09:30:30

Lech Wałęsa napisał

W dniu 17 listopada 2017 roku prezydent Lech Wałęsa na swojej fejbukowej stronie napisał:

W związku ze szkodliwym, bezczelnym działaniem rzadu PIS i ludzi tej opcji apeluję do wolnego świata i organizacji demokratycznych o solidarną pomoc by wszędzie gdzie to możliwe ludzi tych wyrzucić z zajmowanych stanowisk .LW

Trudno. I smutno.


Kategorie: polityka, historia, polska


Słowa kluczowe: wałęsa, pis


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
16 listopada 2017 (czwartek), 09:21:21

Po kolejnym 11 listopada

Moja ojczyzna jest w niebie (Fil3:20-21) ale żyję też w Gliwicach, Katowicach, na Śląsku i w Polsce gdzie jestem patriotą i się z tego cieszę.

Co przez to rozumiem? To proste. Proste jak pierwsze zdania definicji Wikipedii.

Patriotyzm – postawa szacunku, umiłowania i oddania własnej ojczyźnie oraz chęć ponoszenia za nią ofiar i pełną gotowość do jej obrony.

Ojczyzna – termin o dwojakim znaczeniu, odnoszącym się do przestrzeni istotnej dla pojedynczego człowieka (jednostki) bądź zbiorowości (narodu), wyznaczone zwłaszcza miejscem urodzenia tych osób, ich zamieszkiwaniem przez istotną część życia, czy miejscem pochodzenia ich przodków bądź rodziny.

Polska – państwo w Europie Środkowej, położone między Morzem Bałtyckim na północy a Sudetami i Karpatami na południu, w przeważającej części w dorzeczu Wisły i Odry. Państwo to w znacznej większości zamieszkane jest przez Polaków.

Polacy – naród słowiański zamieszkujący głównie obszar Polski.

Tak to rozumiem, bo ja prosty facet jestem i nie potrzebuję komplikować rozważając co bym zrobił gdy Marsjanie przyjdą podpalić dom, ten w którym mieszkam, Polskę.


Notka powstała po rozmowie na antenie radia Enklawa, w ramach audycji "Izba wytrzeźwień". Hubert, Martin - thx. 


Kategorie: _blog, patriotyzm, polityka, zabawa w słowa


Słowa kluczowe: patriotyzm, ojczyzna, miłość, 11 listopada, marsz niepodległości, niepodległość


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
9 listopada 2017 (czwartek), 23:27:27

Polityka realna Watykanu

Nie wiedziałem, ze papież Paweł VI spotykał się w Tel Megiddo (Armagedon) z szefami Izraela w 1964 roku. Państwo Izrael nie miało wtedy nawiązanych stosunków dyplomatycznych a relacje można było opisać raczej jako wrogie. Papież przyjechał do Jordanii, odwiedził starą Jerozolimę (będącą w jordańskim zarządzie) bo tam znajdowały się święte miejsca katolicyzmu (Bazylika Grobu Pańskiego, Getsemani, Góra Oliwna itp) a potem jakoś przejechał na północ, do Tel Megiddo i tam spotkał się z prezydentem Izraela. Ciekawe.

A dowiedziałem się tego zwiedzając wykopaliska w Megiddo. W muzeum wisiało zdjęcie z tego wydarzenia.


Kategorie: izrael, polityka, polityka/historia, historia/izrael, katolicyzm


Słowa kluczowe: Paulus VI, Izrael, Tel Megiddo, Paweł VI, Watykan


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
9 listopada 2017 (czwartek), 17:48:48

Wojny bliskowschodnie - przypomnienie sobie

Siedząc na balkonie, w Jerozolimie przypominam sobie:

  • 1948 - Wojna o niepodległość.
  • 1957 - Kampania Synajska, czyli Izrael bierze udział w awanturze Anglików i Francuzów.
  • 1967 - Wojtna 6-dniowa, wytrzymali, zajęli, zwyciężyli.
  • 1973 - Wojna Jom-Kimppur, czyli Anuar Sadat przegrywa wojnę ale wygrywa pokój, bo tak zaplanował.
  • 1982 - Libańskie grzęzawisko czyli kłopoty Arika.
  • 1985 (?) - Intifada #1 a potem 1992 (?) ta druga Intifada - ale już słabo pamiętam.
  • 1997 (?) - Wojna z terrorem, czyli ostro z Arafatem, nawet go oblegali w jednym budynku.

Oj, słabo pamiętam! Ale z drugiej strony po co mam to pamiętać - wszak mój filosemityzm już mi przeszedł.


Kategorie: historia / izrael, historia, polityka, izrael, _blog


Słowa kluczowe: izrael, wojna sześciodniowa, wojna jom kippur, syjonizm, palestyna


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
29 października 2017 (niedziela), 23:00:00

NRF czy RFN?

Zacznę od faktów:

#1. Z dzieciństwa pamiętam pewną symetrię: NRD to Niemiecka Republika Demokratyczna a NRF to Niemiecka Republika Federalna. Nie rozumiałem znaczenia słów: demokratyczna i federalna ale podobało mi się, że są dwa takie państwa i skróty, które potrafiłem rozszyfrować. Wiedziałem nawet, że NRD to DDR ale nie potrafiłem skumać dlaczego NRF to BDR a nie … no właśnie, nawet nie pamiętam co.

#2. Pamiętam, że w 1970 roku do Polski przyjechał kanclerz Brandt (albo Schmidt?), coś tam w Gomułką podpisał i potem, w wyniku protestów niemieckich w Polsce zaczęto mówić, że nie to nie NRF (Niemiecka Republika Federalna) tylko RFN czyli Republika Federalna Niemiec.

#3. Chyba dopiero mocno po czterdziestce zrozumiałem różnicę pomiędzy Niemiecką Republiką Federalną a Republiką Federalną Niemiec. Słowa mają znaczenie. Znaczenie też ma podmiot i dlatego jest podmiotem.

A teraz wniosek:

Słowa mają znaczenie. Szanujmy je aby się rozumieć.


Na Fejsie odbyła się dyskusja na temat tej notki. No i fajnie.


Dopisek 2018:

  • Brak w Niemczech konstytucji jest zastanawiający.

Kategorie: polityka, historia, zabawa w słowa


Słowa kluczowe: nrd, nrf, ddr, rfn, niemcy, gomułka


Komentarze: (1)

Andrzej T, September 8, 2020 12:06 Skomentuj komentarz


Moim zdaniem zmiana nazwy z opluwanego, wrogiego NRF na dobre i przyjazne RFN jest kolejnym dowodem na stopień ogłupienia polskiego społeczeństwa łykającego takie metody jak gęś kluski! Potwierdza to również początek zmian ustrojowych w obozie socjalistycznym. W 1972 pierwsza próba zrzucenia komuny nastąpiła w Chile, ale ze względu na krwawy przebieg pozwolono Polakom przeprowadzić drugą taką próbę. Byliśmy jedynym krajem z demoludów, gdzie Kościół był w stanie powstrzymać radykalnych antykomunistów przed krwawą zemstą. Dlatego Wojtyła został papieżem i powstała sterowana przez SB Solidarność.

Skomentuj notkę
16 października 2017 (poniedziałek), 10:51:51

Deklaracja Paryska

Zachowuję bo warto to mieć:

Deklaracja Paryska

Europa, w jaką wierzymy (A Europe We Can Believe In)

Europa należy do nas, a my należymy do Europy. Jej ziemie są naszym domem: innych nie mamy. Powody, dla których kochamy Europę przekraczają naszą zdolność wyjaśnienia lub usprawiedliwienia naszego do niej przywiązania. To kwestia wspólnych dziejów, nadziei i miłości. To kwestia zwyczajów. Chwil patosu i cierpienia. Inspirujących doświadczeń pojednania i obietnica wspólnej przyszłości. Zwykłe krajobrazy i zdarzenia mają dla nas wyjątkowe znaczenie – dla nas, ale już nie dla innych. Dom to przestrzeń, gdzie wszystko jest znajome i gdzie jest dla nas miejsce, niezależnie od tego, dokąd zbłądziliśmy. Taka jest prawdziwa Europa – nasza cenna i niezastąpiona cywilizacja.

Europa jest naszym domem

Europa – z całym swoim bogactwem i wspaniałością – zagrożona jest jednak fałszywym rozumieniem samej siebie. Owa fałszywa Europa uważa, że w swoim obecnym kształcie stanowi wypełnienie naszej cywilizacji; tymczasem tak naprawdę chce zająć nasz dom. Ma skłonność do przesady i zniekształca autentyczne cnoty europejskie, podczas gdy sama jest ślepa na swoje wady. Zadowolona z siebie – posługując się jednostronnymi karykaturami naszej historii – fałszywa Europa tkwi w uporczywym uprzedzeniu w stosunku do własnej przeszłości. Jej orędownicy to sieroty z wyboru, ludzie, którzy zakładają, że sieroctwo – bycie bezdomnym – jest jakimś szlachetnym osiągnięciem. W ten sposób fałszywa Europa szczyci się, że stanowi zapowiedź uniwersalnej wspólnoty – która nie jest ani uniwersalna, ani nie jest wspólnotą.

Zagraża nam fałszywa Europa

Patroni fałszywej Europy tkwią pod urokiem przesądów na temat nieuchronnego postępu. Wierzą, że Historia jest po ich stronie, a wiara ta napełnia ich pychą i wzgardą tak, że nie są w stanie dostrzec wad post-narodowego i post-kulturowego świata, który sami konstruują. Nie znają, co więcej, prawdziwych źródeł ludzkiej przyzwoitości, która – tak jak nam – jest im przecież droga. Ignorują – czy wręcz odrzucają – chrześcijańskie korzenie Europy. A jednocześnie bardzo się starają by nie obrazić muzułmanów, którzy – wedle ich wyobrażeń – z ochotą przyjmą ich świecki multikulturowy światopogląd. Pogrążona w uprzedzeniach, przesądzie i ignorancji, zaślepiona pustymi, bezkrytycznymi wizjami utopijnej przyszłości, fałszywa Europa automatycznie tłamsi sprzeciw. A robi to oczywiście w imię wolności i tolerancji.

Fałszywa Europa jest utopijna i despotyczna

Zbliżamy się do ślepego zaułka. Największym zagrożeniem dla przyszłości Europy nie jest ani rosyjskie awanturnictwo, ani muzułmańska imigracja. Prawdziwym niebezpieczeństwem jest dławiący uścisk, w którym fałszywa Europa trzyma naszą wyobraźnię. Narody i wspólna kultura są wydrążane przez iluzje i samooszukiwanie się co do tego, czym Europa jest i czym być powinna. Przyrzekamy, że będziemy opierać się tym zagrożeniom naszej przyszłości. Będziemy chronić, podtrzymywać i bronić rzeczywistej Europy, tej, do której wszyscy tak naprawdę należymy.

Musimy bronić rzeczywistej Europy

Prawdziwa Europa oczekuje i zachęca do czynnego udziału we wspólnym projekcie politycznego i kulturowego życia. Do ideałów europejskich należy solidarność, która opiera się na uznaniu pewnego zbioru przepisów prawa, które stosuje się do wszystkich, ale jest ograniczone w swoich wymogach. Owo uznanie nie musi koniecznie przyjmować formę demokracji przedstawicielskiej. Niemniej nasze tradycje obywatelskiej lojalności są odzwierciedleniem naszych tradycji politycznych i kulturowych, niezależnie od ich formy. Europejczycy walczyli w przeszłości o coraz większe otwieranie się systemów politycznych na powszechne uczestnictwo – a my słusznie czerpiemy dumę z tej historii. Walka ta przyjmowała nierzadko formę otwartej rebelii, a mimo to nasi przodkowie przyznawali, że nawet przy niesprawiedliwościach i wadach wcześniejszych tradycji, tradycje te są nasze. Takie poświęcenie na rzecz poprawy pokazuje, że Europa dąży do coraz większej sprawiedliwości, a duch postępu ma źródło w miłości i przywiązaniu do naszych ojczyzn.

Solidarność i obywatelska lojalność zachęcają do czynnego uczestnictwa

Europejski duch jedności pozwala na wzajemne zaufanie w przestrzeni publicznej – nawet jeśli jesteśmy sobie obcy. Publiczne parki, rynki i szerokie place naszych miast i miasteczek wyrażają europejskiego ducha politycznego: wspólne jest nasze życie i wspólna res publica. Przyjmujemy założenie, że przyjęcie odpowiedzialności za przyszłe losy naszych społeczeństw jest naszym obowiązkiem. Nie jesteśmy biernymi poddanymi despotycznej władzy, świeckiej czy kościelej. Nie jesteśmy również bezsilni wobec nieubłaganych sił historii. Bycie Europejczykiem oznacza posiadanie politycznej i historycznej podmiotowości. To my jesteśmy autorami naszego wspólnego przeznaczenia.

Nie jesteśmy biernymi poddanymi

Prawdziwa Europa jest wspólnotą narodów, które posiadają własne języki, tradycje i granice. Zawsze jednak – nawet gdy się ze sobą nie zgadzaliśmy lub prowadziliśmy ze sobą wojny – dostrzegaliśmy wzajemną więź. Owa jedność w różnorodności wydaje się czymś naturalnym, a jednocześnie czymś nadzwyczajnym i cennym, bo w rzeczywistości nie jest ani naturalna, ani nieunikniona. Najpowszechniejszą polityczną formą jedności w różnorodności jest imperium, które – po upadku Cesarstwa Rzymskiego – wojowniczy europejscy królowe starali się przez stulecia odtworzyć. Pokusa imperialnej formy pozostała, ale przetrwała idea państwa narodowego – systemu, który łączy powszechność z suwerennością. W ten sposób państwo narodowe stało się znakiem rozpoznawczym cywilizacji europejskiej.

Państwo narodowe znakiem rozpoznawczym Europy

Wspólnota narodowa czerpie dumę z tego, że rządzi się na swój własny sposób, szczyci się także wielkimi osiągnięciami swojego narodu w dziedzinie sztuki czy nauk ścisłych – ale rywalizuje z innymi narodami, niekiedy na polu bitwy. Wzajemne wojny zadały Europie wiele – często dotkliwych – ran, ale nigdy nie zagroziły jej kulturowej jedności. Było wręcz odwrotnie: wraz ustanawianiem i wyodrębnianiem się państw narodowych, coraz silniejsza stawała się wspólna europejska tożsamość. Potworny rozlew krwi światowych wojen dwudziestego wieku wyzwolił w nas większą determinację, by szanować wspólne dziedzictwo. Świadczy to o głębi i sile europejskiej cywilizacji, która jest kosmopolityczna we właściwym sensie tego słowa. Nie jest naszym celem wymuszona jedność imperialna. Przeciwnie: europejski kosmopolityzm wymaga, by patriotyczna miłość i lojalność obywatelska otwierały nas na szerszy świat.

Nie popieramy wymuszonej jedności

Prawdziwa Europa została naznaczona chrześcijaństwem. Uniwersalne duchowe imperium Kościoła nadało Europie kulturową jedność, jednak bez udziału imperium politycznego. Dzięki temu poszczególne obywatelskie lojalności mogły rozwijać się w obrębie wspólnej europejskiej kultury. Cechą charakterystyczną europejskiego życia stała się autonomia tego, co nazywamy społeczeństwem obywatelskim. Co więcej, chrześcijańska doktryna nie wypełnia swoimi nakazami każdej dziedziny życia, co pozwala na zapewnienie i poszanowanie różnorodności świeckich praw narodów, nie zagrażając naszej europejskiej jedności. Nie jest przypadkiem, że wraz z kryzysem chrześcijaństwa w Europie na nowo podejmowane są starania zmierzające do ustanowienia jedności politycznej – imperium pieniędzy i regulacji, które występuje pod przykrywką sentymentów pseudo-religijnego uniwersalizmu, a jest konstruktem Unii Europejskiej.

Chrześcijaństwo sprzyjało jedności kulturowej

Prawdziwa Europa uznaje równą godność każdej jednostki, niezależnie od jej płci, rasy czy warstwy społecznej. To również wyrasta z naszych chrześcijańskich korzeni. Nasze szlachetne cnoty jednoznacznie zawdzięczamy chrześcijańskiej spuściźnie: uczciwość, współczucie, miłosierdzie, zdolność przebaczania, pokojowe nastawienie czy miłość bliźniego. To chrześcijaństwo – kładąc nacisk na miłość i wzajemną wierność – w niespotykany sposób zrewolucjonizowało relacje pomiędzy mężczyznami a kobietami. Związek małżeński pozwala rozkwitać we wzajemnej wspólnocie zarówno kobietom, jak i mężczyznom. Gdy dokonujemy poświęceń w życiu, robimy to najczęściej przez wzgląd na naszych współmałżonków i nasze dzieci. Ten duch oddania jest także wkładem chrześcijaństwa w kulturę Europy, jaką kochamy.

Chrześcijańskie korzenie wzmacniają Europę

Prawdziwa Europa stale czerpie również z tradycji klasycznej. Identyfikujemy się z dziełami starożytnej Grecji i Rzymu. Jako Europejczycy dążymy do doskonałości, korony cnót klasycznych. W przeszłości chęć zdobycia przewagi prowadziła niekiedy do brutalnej rywalizacji. Ale w swoim najlepszym wydaniu dążenie do doskonałości skłania Europejki i Europejczyków do rozwoju – czy to w dziedzinie tworzenia niezrównanych dzieł artystycznych, czy dokonywania przełomowych odkryć w naukach i technologii. Prawdziwa Europa zachowała pamięć zarówno o wspaniałości rzymskiej cnoty umiarkowania, jak i o greckiej dumie obywatelstwa oraz duchu filozoficznych dociekań. One również stanowią nasze dziedzictwo.

Klasyczne korzenie inspirują dążenia do doskonałości

Prawdziwa Europa nigdy nie była doskonała, a zwolenników Europy fałszywej nie należy ganić za ich dążenia do rozwoju i reform. Po roku 1945 i 1989 osiągnięto wiele sukcesów godnych pochwały i szacunku. Nasze wspólne życie jest przecież projektem żywym, a nie skostniałą spuścizną. Ale Europa powinna opierać swoją przyszłość na odnowionym przywiązaniu do najlepszych tradycji, a nie na pozornym uniwersalizmie, który domaga się zapomnienia i samowyparcia. Europa nie zaczęła się od Oświecenia. Unia Europejska nie jest zaś ostateczną formą rozwoju naszego domu, który tak kochamy. Prawdziwa Europa jest – i zawsze będzie – wspólnotą narodów, które czasem wydają się zaściankowe (bywa, że nadmiernie), ale przecież jednoczy je duchowe dziedzictwo, o które się spieramy, które rozwijamy, w którym wspólnie uczestniczymy, i które kochamy.

Europa jest wspólnym przedsięwzięciem

Prawdziwa Europa jest w niebezpieczeństwie. Wszystkie nasze osiągnięcia – narodowa suwerenność, opór wobec imperium, kosmopolityzm harmonizujący z obywatelską miłością, chrześcijański ideał dobrego i godnego życia, głębokie przeżywanie klasycznej spuścizny – wymykają nam się z rąk. Podczas gdy patroni fałszywej Europy konstruują swoją sztuczną religię powszechnych praw człowieka, my tracimy nasz dom.

Tracimy nasz dom

Fałszywa Europa szczyci się niespotykanym poświęceniem na rzecz ludzkiej wolności. Wolność ta jest jednak bardzo jednostronna. Definiuje się ją jako uwolnienie od wszelkich ograniczeń: to wolność seksualna, wolność ekspresji, wolność “bycia sobą”. Pokolenie’68 uważa, że swobody te stanowią cenne zwycięskie trofea, wydarte wszechmocnemu niegdyś, represywnemu reżimowi kulturowemu. Rewolucjoniści lat 60. uważają się za wielkich wyzwolicieli, których szlachetne osiągnięcia moralne zasługują na wdzięczność całego świata.

Dominuje fałszywa wolność

Ale dla młodszych pokoleń Europejczyków rzeczywistość jest dużo mniej różowa. Libertyński hedonizm prowadzi często do nudy i głębokiego poczucia bezcelowości. Instytucja małżeństwa uległa osłabieniu. Szalejący żywioł seksualnego wyzwolenia nierzadko niweczy głębokie pragnienia młodych ludzi – pragnienia małżeństwa i rodziny. A wolność, która niweczy najgłębsze pragnienia naszych serc staje się przekleństwem. Nasze społeczeństwa zdają się pogrążać w indywidualizmie, izolacji i jałowości. Zamiast wolności mamy tępe podporządkowanie kulturze konsumpcji i mediów. Trzeba powiedzieć prawdę: pokolenie’68 niszczyło, nie budowało. Stworzyło próżnię, którą obecnie wypełniają media społecznościowe, tania turystyka i pornografia.

Upowszechnieniają się indywidualizm, izolacja i jałowość

Wbrew głośnym przechwałkom o niespotykanej wolności Europejczyków, ich życie podlega coraz głębszej kontroli. Przepisy – sporządzane często, w porozumieniu z potężnymi interesami, przez anonimowych technokratów – kierują naszymi stosunkami w pracy, decyzjami biznesowymi, edukacyjnymi kwalifikacjami, czy informacyjnymi i rozrywkowymi mediami. Obecnie Europa usiłuje zacieśnić istniejące już przepisy dotyczące wolności słowa – rdzennej wolności europejskiej, w której przejawia się wolność sumienia. Nie ogranicza się tu jednak ani wulgarności, ani innych ataków na przyzwoitość w życiu publicznym. Zamiast tego europejskie klasy rządzące pragną ograniczyć mowę jawnie polityczną. Przywódcy, którzy wypowiadają niewygodne prawdy na temat islamu i imigracji są ciągani po sądach, a polityczna poprawność nakłada tabu na poglądy, które podważają status quo. Fałszywa Europa bynajmniej nie zachęca do kultury wolności. Promuje napędzaną rynkiem kulturę jednorodności i politycznie wymuszonego konformizmu.

Jesteśmy poddawani kontroli i sterowaniu

Fałszywa Europa szczyci się również niespotykanym oddaniem idei równości. Twierdzi, że walczy o niedyskryminację i o integrację wszystkich ras, religii i tożsamości. W tej dziedzinie poczyniono autentyczny postęp, niemniej i tak zwycięża utopijne odklejenie od rzeczywistości. Już od pokoleń dąży się do realizacji wielkiego projektu multikulturalizmu. Domaganie się czy nawet promowanie asymilacji muzułmańskich przybyszów względem naszych zachowań i obyczajów (nie mówiąc już o religii) uznaje się za wielką niesprawiedliwość. Idea równości wymaga – jak słyszymy – byśmy wystrzegali się nawet wzmianki o tym, że wierzymy w wyższość naszej kultury. Jest paradoksem, że multikulturowe przedsięwzięcie, zaprzeczające chrześcijańskim korzeniom Europy, stanowi tak naprawdę wersję chrześcijańskiej idei uniwersalnej miłości, tyle że w przesadzonej i niemożliwej do zrealizowania formie. Wymaga od Europejczyków, by szlachetnie wyparli się samych siebie. Każe nam się wspierać kolonizację naszych ziem i upadek naszej kultury, a ów kolektywny akt samopoświęcenia na rzecz jakiejś nowej, rodzącej się właśnie globalnej społeczności pokoju i dostatku, ma być chwałą Europy dwudziestego pierwszego wieku.

Multikulturalizm jest niewykonalny

W takim myśleniu jest dużo złej wiary. Tak naprawdę większość przedstawicieli naszych klas rządzących nie ma wątpliwości co do wyższości kultury europejskiej, ale takich poglądów nie wolno im głosić publicznie, by nie obrazić imigrantów. Niemniej taka wyższość jest założeniem, skoro uważają oni, że do asymilacji dojdzie naturalnie, i szybko. Myślenie imperialne dawnych czasów rozbrzmiewa tutaj ironicznym echem, gdy europejscy technokraci zakładają, że drogą jakichś praw natury czy historii, “oni” z konieczności staną się tacy jak “my”. Nie wyobrażają sobie, że może być zupełnie odwrotnie. Tymczasem oficjalnej doktryny multikulturalizmu używa się jako terapeutycznego narzędzia do radzenia sobie z przykrymi, ale “przejściowymi” kulturowymi napięciami.

Pogłębia się zła wiara

Znaleźć tu można jeszcze więcej złej wiary, i to mroczniejszego rodzaju. W ciągu ostatnich dziesięcioleci coraz większa część naszej klasy rządzącej zaczęła uznawać, że przyspieszona globalizacja leży w jej interesie. Buduje więc ponadpaństwowe instytucje, które można kontrolować unikając uciążliwości związanych z narodową suwerennością. Coraz lepiej widać, że “demokratyczny deficyt” Unii Europejskiej nie jest jedynie problemem technicznym, który można naprawić technicznymi środkami. Przeciwnie: deficyt ten jest fundamentalnym celem i gorliwie się go broni. Legitymizując swoje poczynania bądź to koniecznością ekonomiczną, bądź autonomicznym rozwojem międzynarodowego prawodawstwa praw człowieka, ponadnarodowi mandaryni z instytucji unijnych zagarniają polityczne życie Europy, na wszystkie wątpliwości odpowiadając w jeden sposób: Nie ma alternatywy. To łagodna, ale coraz bardziej realna tyrania, z którą musimy się mierzyć.

Nasila się technokratyczna tyrania

Mimo starań zwolenników fałszywej Europy, by podtrzymywać wygodne iluzje, pycha tego projektu staje się coraz bardziej widoczna. Przede wszystkim widać, że fałszywa Europa jest słabsza niż sądzono. Popularna rozrywka i konsumpcja materialna nie podtrzymują życia obywatelskiego. Nasze społeczeństwa – których multikulturowa ideologia pozbawiła ideałów i chęci do wyrażania patriotycznej dumy – nie potrafią znaleźć w sobie woli do obrony. Retoryka inkluzywności i bezosobowy system ekonomiczny zdominowany przez gigantyczne międzynarodowe korporacje, nie odbudowują obywatelskiego zaufania i społecznej spoistości. Trzeba powiedzieć otwarcie: społeczeństwa europejskie są mocno zużyte. Wystarczy rozejrzeć się, by dostrzec coraz większe wykorzystywanie władzy rządu, sterowania społeczeństwem i indoktrynacji w szkołach. Uzbrojeni żołnierze wychodzą na ulicę nie tylko z powodu islamskiego terroru. Oddziały prewencyjne policji okazują się teraz niezbędne do opanowania agresywnych anty-systemowych protestów, a nawet do okiełznania pijanych tłumów kibiców piłkarskich. Fanatyzm kibiców jest dramatycznym sygnałem głębokiej ludzkiej potrzeby solidarności – potrzeby, której w fałszywej Europie nie da się zaspokoić w inny sposób

Fałszywa Europa jest krucha i bezsilna

Europejskie klasy intelektualne należą niestety do głównych ideologicznych zwolenników pychy Europy fałszywej. Nasze uniwersytety są bez wątpienia dumą cywilizacji europejskiej. Ale podczas gdy kiedyś starały się przekazywać nowym pokoleniom mądrość poprzednich wieków, dzisiaj większość z nich stawia znak równości pomiędzy krytycznym myśleniem a nierozumnym odrzuceniem przeszłości. Dawniej europejski duch kierował się rygorem intelektualnej uczciwości i obiektywizmu. Przez ostatnie dwa pokolenia jednak ten szlachetny ideał uległ przeobrażeniu. Dyscyplina umysłu, która kiedyś broniła przed tyranią dominującej opinii, przerodziła się w beztroską i bezrefleksyjną niechęć w stosunku do wszystkiego co nasze. Taka postawa kulturowego odrzucenia stała się tanim i prostym sposobem na “krytycyzm”. Od lat promowana jest w salach wykładowych, stając się doktryną, dogmatem. A każdy nowy wyznawca takiego kulturowego kredo uważany jest za przedstawiciela “Oświecenia” i za duchowego wybrańca. W rezultacie nasze uniwersytety są obecnie czynnymi podmiotami trwającej kulturowej destrukcji. Utrwala się kultura odrzucenia

Nasze klasy rządzące wspierają prawa człowieka. Zajmują się walką ze zmianami klimatycznymi. Kierują coraz bardziej zintegrowaną globalnie ekonomią rynkową i ujednoliceniem polityki podatkowej. Monitorują postęp w dziedzinie równości płciowej. Tyle dla nas robią! Jakie mają więc znaczenie mechanizmy, które stały za objęciem przez nich ich urzędów? Jakie znaczenie ma coraz większy sceptycyzm, z jakim ludy europejskie podchodzą do ich zabiegów?

Elity butnie demonstrują swoje cnoty

Ten rosnący sceptycyzm jest w pełni uzasadniony. Europa jest dzisiaj zdominowana przez jałowy materializm, który nie jest w stanie zachęcić kobiety i mężczyzn do zakładania rodzin i posiadania dzieci. Kultura odrzucenia pozbawia przyszłe pokolenie poczucia tożsamości. W niektórych krajach europejskich znajdują się regiony, w których muzułmanie cieszą się nieformalną autonomią wobec lokalnych praw – tak jak gdyby byli kolonistami, a nie współczłonkami narodowości. Indywidualizm izoluje nas od siebie. Globalizacja wpływa na perspektywy życiowe milionów ludzi. Na pytanie, dlaczego tak się dzieje, klasy rządzące Europą odpowiadają, że to element pracy nad dopasowaniem się do tego, co nieuniknione, że to przystosowanie do nieuchronnej konieczności. Że żadna inna droga nie jest możliwa, a każdy kto myśli inaczej, jest irracjonalny. Że rzeczywistość nie może przedstawiać się inaczej. Tym, którzy się sprzeciwiają, mówi się, że cierpią na nostalgię – która zasługuje na moralne potępienie, gdyż jest oznaką rasizmu lub faszyzmu. Wraz ze zwiększaniem się społecznych podziałów i obywatelskiej nieufności, w publicznym życiu Europy rośnie gniew i gorycz, i nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak się to wszystko skończy. Nie możemy już dłużej podążać tą drogą. Musimy odrzucić tyranię fałszywej Europy. Jest alternatywa.

Istnieje alternatywa

Praca musi rozpocząć się od teologicznego samo-poznania. Uniwersalistyczne i uniwersalizujące roszczenia fałszywej Europy pokazują, że stanowi ona namiastkę przedsięwzięcia religijnego, łącznie z silnymi quasi-religijnymi obowiązkami i anatemami. To mocne opium, które paraliżuje Europę jako organizm polityczny. Dążenia religijne należą – podkreślmy to z całą mocą – do dziedziny religii, nie polityki, a tym bardziej nie do biurokratycznej administracji. Odzyskanie przez nas politycznej i historycznej podmiotowości wymaga ponownej sekularyzacji europejskiego życia publicznego.

Musimy odrzucić pseudoreligię

Będziemy zatem musieli wyrzec się zakłamanego języka, który unika odpowiedzialności i sprzyja ideologicznej manipulacji. Mówienie o różnorodności, inkluzywności i multikulturalizmie jest puste. Taki język jest często wykorzystywany do przedstawiania naszych porażek jako sukcesów: osłabienie społecznej solidarności ma być “faktycznie” znakiem gościnności, tolerancji i integracji. To język marketingu, którego celem jest zaciemnienie rzeczywistości, a nie jej rozjaśnienie. A my musimy odzyskać dla rzeczywistości trwały szacunek. Język jest delikatnym narzędziem i ulega dewaluacji, gdy używa się go jako maczugi. Powinniśmy być patronami językowej przyzwoitości. Uciekanie się do oskarżeń jest znakiem dekadencji dzisiejszych czasów. Nie wolno nam tolerować słownego zastraszania, a tym bardziej śmiertelnych pogróżek. A tych, którzy mówią rozsądnie – nawet jeśli się z nimi nie zgadzamy – powinniśmy chronić. Przyszłość Europy musi być liberalna w najlepszym sensie tego słowa – rzetelna publiczna debata winna być wolna od gróźb przemocy i przymusu.

Musimy przywrócić prawdziwy liberalizm

Przełamanie klątwy fałszywej Europy i jej utopijnej pseudo-religijnej krucjaty na rzecz świata bez granic oznacza ukształtowanie nowego rodzaju przywództwa politycznego i nowego rodzaju męża stanu. Dobry polityczny przywódca dba o dobro konkretnej społeczności. Dobry mąż stanu uważa, że nasze wspólne europejskie dziedzictwo i nasze poszczególne narodowe tradycje są darem wspaniałym i życiodajnym, ale jednocześnie kruchym. Nie będzie on odrzucał tego dziedzictwa ani nie zaryzykuje jego utraty na rzecz utopijnych marzeń. Tacy przywódcy pragną szacunku swoich obywateli, a nie aprobaty “międzynarodowej społeczności”, która tak naprawdę jest wizerunkowym narzędziem oligarchii.

Potrzebujemy odpowiedzialnych przywódców

Uznając szczególny charakter narodów Europy i ich chrześcijańskiego charakteru, nie musimy kłopotać się fałszywymi żądaniami multikulturalistów. Imigracja bez asymilacji jest kolonizacją i jako taka winna zostać odrzucona. Słuszne są nasze oczekiwania, że ci, którzy migrują do naszych ziem, włączą się w nasze społeczeństwa i przyjmą nasze obyczaje. Te oczekiwania musi wspierać rozsądna polityka migracyjna. Język multikulturalizmu przejęliśmy z Ameryki. Ale wielki wiek amerykańskiej imigracji przypadł na przełom dwudziestego wieku – okresu gwałtownego wzrostu ekonomicznego – w kraju, w którym praktycznie nie istnieje system socjalny i w którym panuje bardzo silne poczucie tożsamości narodowej, którą imigranci mieli przyjąć. Po przyjęciu ogromnej ilości przybyszów Ameryka zamknęła się niemal całkowicie na dwa pokolenia. Europa powinna przyswoić sobie tę lekcję amerykańskiego doświadczenia zamiast chłonąć współczesne ideologie. A doświadczenie to mówi nam, że miejsca pracy są silnym motorem dla asymilacji, że hojny system socjalny może ją utrudnić, zaś roztropne polityczne przywództwo czasem nakazuje, by imigrację – niekiedy drastycznie – ograniczyć. Nie wolno dopuścić, by multikulturowa ideologia deformowała nasze polityczne osądy dotyczącego tego, jak najlepiej służyć dobru wspólnemu. To z kolei wymaga, by narodowe wspólnoty, złączone wystarczającą jednością i solidarnością, postrzegały swoje dobro jako wspólne.

Musimy odnowić jedność narodową i solidarność

Po drugiej wojnie światowej Europa Zachodnia rozwijała dynamiczne demokracje, a po upadku imperium sowieckiego, narody Europy Środkowej odbudowały swoją własną dynamikę obywatelską. Jest to jedno z najcenniejszych osiągnięć Europy. Zostaną one jednak zmarnowane, jeśli nie poradzimy sobie z imigracją i ze zmianami demograficznymi w naszych krajach. Tylko imperia mogą być multikulturowe, i takim imperium stanie się Unia Europejska, jeśli nie uda nam się doprowadzić do tego, by solidarność i jedność obywatelska stały się kryteriami, wedle których oceniać będziemy politykę imigracyjną i strategie asymilacji.

Jedynie imperia są multikulturowe

Wielu ludzi głosi błędny pogląd, jakoby Europą wstrząsały jedynie spory wokół imigracji. Tak naprawdę stanowią one zaledwie jeden wymiar procesu ogólnej społecznej dezintegracji, który należy odwrócić. Musimy przywrócić godność poszczególnym rolom społecznym. Rodzice, nauczyciele i profesorowie mają obowiązek kształtować te role wśród tych, którzy znajdują się pod ich opieką. Należy powstrzymać kult eksperckości, który odbywa się kosztem mądrości, taktu oraz kultury w naszym życiu. Nie może być mowy o odnowieniu Europy bez stanowczego odrzucenia nadmiernego egalitaryzmu i redukowania mądrości do umiejętności technicznych. Popieramy polityczne osiągnięcia współczesności. Każdy mężczyzna i każda kobieta powinni mieć równe prawo wyborcze. Ważne prawa należy chronić. Ale zdrowa demokracja wymaga społecznych i kulturowych hierarchii, które zachęcają do dążenia ku doskonałości i wyrażają szacunek wobec tych, którzy służą wspólnemu dobru. Powinniśmy przywrócić poczucie duchowej wielkości i nadać mu stosowne znaczenie tak, by nasza cywilizacja potrafiła bronić się przed wzrastającą władzą samego bogactwa oraz prymitywnej rozrywki.

Właściwa hierarchia służy społecznemu dobrobytowi

Ludzka godność to coś więcej niż prawo do świętego spokoju, a doktryny międzynarodowych praw człowieka nie wyczerpują wymogów sprawiedliwości, a tym mniej dobra. Europa powinna odnowić konsensus moralnej kultury, aby ludzie starali się zmierzać ku życiu cnotliwemu. Nie możemy pozwolić, by fałszywy pogląd na wolność krępował roztropne użycie prawa jako narzędzia do odstraszania występków. Musimy wybaczać ludzkie słabości, ale jednocześnie nie zapominać, że rozkwit Europy będzie niemożliwy bez przywrócenia wspólnotowych dążeń do uczciwego postępowania i do ludzkiej doskonałości. Kultura godności wypływa z przyzwoitości i wypełniania obowiązków wynikających z miejsca, jakie zajmujemy w społeczeństwie. Musimy odnowić wzajemny szacunek pomiędzy klasami społecznymi – szacunek, który obecny jest w społeczeństwie ceniącym wkład każdego z nas.

Musimy odnowić moralną kulturę

Uznając pozytywne aspekty ekonomii wolnorynkowej, musimy jednocześnie sprzeciwić się ideologiom, które absolutyzują logikę rynku. Nie godzimy się na to, by wszystko było na sprzedaż. Sprawnie funkcjonujące rynki wymagają rządów prawa, a nasze rządy prawa powinny mieć za cel więcej niż tylko ekonomiczną wydajność. Rynek działa dobrze, jeśli mieści się w obrębie silnych społecznych instytucji, które zorganizowane są na własnych – nie-rynkowych – zasadach. Wzrost ekonomiczny, chociaż dobroczynny, nie jest dobrem najwyższym. Rynki powinny zwracać się ku celom społecznym. Dzisiaj korporacyjny gigantyzm staje się zagrożeniem nawet dla politycznej suwerenności. Narody powinny współpracować, aby zapanować nad arogancją i bezmyślnością globalnych sił ekonomicznych. Popieramy roztropne użycie władzy w celu podtrzymania nie-ekonomicznych dóbr społecznych.

Ład rynkowy powinien uwzględniać cele społeczne

Wierzymy, że historia i kultura Europy są warte podtrzymania. Nasze uniwersytety zbyt często jednak dopuszczają się zdrady względem naszego kulturowego dziedzictwa. Musimy zreformować programy nauczania w taki sposób, by służyły one przekazywaniu wspólnej kulturowej spuścizny, a nie indoktrynowaniu młodych ludzi kulturą odrzucenia. Na nauczycielach i wychowawcach na każdym poziomie spoczywa obowiązek pamięci. Powinni oni czerpać dumę ze swojej roli jako mostu łączącego przeszłe pokolenia z tymi, które nadejdą. Należy odnowić wysoką kulturę europejską, ustalając za wspólny standard wzniosłość i piękno; odrzucając zaś degradację sztuk i sprowadzanie ich do politycznej propagandy. Będzie to wymagało ukształtowania nowego pokolenia mecenasów. Korporacje i biurokracje okazały się bowiem marnymi mecenasami sztuki.

Edukacja wymaga reformy

Małżeństwo jest podstawą społeczeństwa obywatelskiego i podłożem harmonii pomiędzy mężczyznami a kobietami. Jest ono intymną więzią, która zbudowana jest wokół utrzymania rodziny i wychowania dzieci. W naszym przekonaniu najbardziej fundamentalnymi rolami społecznymi i ludzkimi jest rola ojców i matek. Małżeństwo i dzieci stanowią integralną część wszelkich wizji ludzkiego rozwoju. Dzieci wymagają poświęcenia od tych, za przyczyną których znalazły się na świecie. To poświęcenie jest szlachetne i powinno być otoczone szczególnym poważaniem. Popieramy roztropne rozwiązania polityczne, które stanowią zachętę i wsparcie dla małżeństwa, rodzenia i wychowywania dzieci. Społeczeństwo, które nie chce dzieci, nie ma przyszłości.

Małżeństwo i rodzina to podstawa

Źródłem wielu obaw w Europie jest rosnące w siłę zjawisko nazywane „populizmem”, przy czym pojęcia tego nigdy się nie definiuje i najczęściej ma ono obraźliwy wydźwięk. My również mamy pewne zastrzeżenia. Europa musi czerpać z niezgłębionej mądrości swoich tradycji, a nie posługiwać się uproszczonymi hasłami i rodzącymi podziały i emocje odezwami. Musimy jednak przyznać, że ten nowy rodzaj populizmu wydaje się przejawem zdrowego buntu przeciwko tyranii fałszywej Europy, która wszelkie zagrożenie dla swojego monopolu i moralnej legitymacji uznaje za „antydemokratyczne”. Tak zwany „populizm” stawia wyzwanie dyktaturze status quo i “fanatyzmowi centrum” – i taka postawa jest słuszna. Populizm może również oznaczać, że nawet w samym środku naszej osłabionej i zubożałej kultury politycznej jest szansa na odrodzenie się historycznej podmiotowości ludów Europy.

Populizm trzeba zagospodarować

Za fałszywy uznajemy pogląd, jakoby nie było żadnej odpowiedzialnej alternatywy dla sztucznej pozbawionej ducha solidarności ujednoliconego rynku, ponadnarodowej biurokracji i łatwej rozrywki. Chleb i igrzyska to nie wszystko. Odpowiedzialna alternatywa to prawdziwa Europa.

Naszą przyszłością jest prawdziwa Europa

Zapraszamy zatem wszystkich Europejczyków, by dołączyli do nas i odrzucili utopijną fantazję multikulturowego świata bez granic. Kochamy nasze ojczyzny i pragniemy przekazać naszym dzieciom każdą szlachetną rzecz, którą sami kiedyś – jako spuściznę – otrzymaliśmy. Jesteśmy Europejczykami i dzielimy wspólne dziedzictwo. To dziedzictwo domaga się, byśmy żyli razem w pokoju jako Europa narodów. Odnówmy naszą narodową suwerenność i odzyskajmy godność, która płynie ze wspólnej odpowiedzialności za przyszłość Europy.

Musimy wziąć odpowiedzialność

Philippe Bénéton (France) Rémi Brague (France) Chantal Delsol (France) Roman Joch (Česko) Lánczi András (Magyarország) Ryszard Legutko (Polska) Roger Scruton (United Kingdom) Robert Spaemann (Deutschland) Bart Jan Spruyt (Nederland) Matthias Storme (België)


Deklarację popierają: Bronisław Wildstein Zdzisław Krasnodębski Stanisław Knaflewski Marcin Chludziński Zbigniew Stawrowski Marcin Roszkowski Wojciech Roszkowskin Marek Wróbel


Kategorie: polityka, obserwator, ue, _blog


Słowa kluczowe: deklaracja paryska, unia europejska, ue, Bronisław Wildstein, Zdzisław Krasnodębski, Ryszard Legutko


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
15 października 2017 (niedziela), 23:08:08

Pielgrzymki JP2 do Polski

Wyliczam sobie pobyty Jana Pawła II w Polsce, bo coś tam pamiętam ale tak dokładnie to należy sprawdzić i przypomnieć sobie jak się pamięta. A więc:

  1. 2–10 czerwca 1979 - jeszcze za Gierka, dość szybko po tym jak został papieżem. Wywoływał wtedy jakiegoś ducha aby przybył i odnowił oblicze tej ziemi. Nawet nie chce mi się komentować tego ohydztwa.
  2. 16–23 czerwca 1983 - w Stanie Wojennym, szykowałem się wtedy do egzaminu na studia, a papież był w Krakowie i Katowicach a ja byłem w Katowicach i Krakowie.
  3. 8–14 czerwca 1987 - dalej stano wojenny, choć zawieszony. Spotkanie z Jaruzelskim i podarowany mu (ponoć dla narodu) obraz kard. Hozjusza. Mało wtedy rozumiałem, ale ten ekumenizm na niby złapałem. O współpracy z komunistami przy przemianach dowiedziałem się później, jak zacząłem coś kumaś ze świata.
  4. 1–9 czerwca, 13–16 sierpnia 1991. Słabo pamiętam.
  5. 22 maja 1995 - na krótko do Skoczowa, Bielska i Żywca. W Skoczowie jakieś ekumeniczne gesty powodujące skuteczny podział wśród polskich ewangelików. I o to chodziło.
  6. 31 maja–10 czerwca 1997 - nie pamiętam.
  7. 5–17 czerwca 1999 - był też w Gliwicach, ale pamiętam, że codziennie przerabiał jedno przykazanie i koronował jeden obraz maryjny, woził też Kwaśniewskiego w papamobile co niewątpliwie przyczyniło się do utrwalenia władzy komunistów.
  8. 16–19 sierpnia 2002 - Kraków, Łagiewniki, pozytywnie wypowiadał się w sprawie przystąpienia do UE i dziś Polska jest częścią tego bezbożnego tworu.

Przy okazji:

Co JP2 myślał o ekumeniźmie w 1987 roku? "Tylko Kościół eucharystycznie pojednany będzie wiarygodnym znakiem jedności i pokoju”. Powiedział to na spotkaniu z Polską Radą Ekumeniczną, a godzinę później przekazał Jaruzelskiemu swój dar - obraz kar. Honzjusza, jezuity, wielkiego polskiego kontrreformatowa. Nie jestem przekonany, czy Kościół ma być znakiem jedności i pokoju.


Dopisek z X 2018 - znalazłem fotkę z tego spotkania z Jaruzelskim.

jan-pawel-ii-jaruzelski(Foto: Spotkanie papieża Jana Pawła II z władzami PRL w Sali Senatorskiej na Zamku Królewskim 8 czerwca 1987 r. Pierwszy z prawej, tyłem, przewodniczący Rady Państwa, gen. Wojciech Jaruzelski. Z lewej portret kard. Stanisława Hozjusza. Fot. Archiwum Fotograficzne Lecha Zielaskowskiego / NAC)


Kategorie: katolicyzm, polityka, _blog, notatka historyczna, historia/notatka, notatka/historia


Słowa kluczowe: jp2, jan paweł II, papież, pielgrzymka do polski, jasna góra, PRL, częstochowa


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
W:3
18 września 2017 (poniedziałek), 10:42:42

Wojna o dzieci, wojna o wolność, a szczepionki są w tle

Ja widzę to tak:

Wygląda na to, że rozgrywa się ważna bitwa w wojnie o to, czy dziecko jest własnością państwa czy też wolną osobą pod tymczasową kuratelą rodziców.

To ważna bitwa, a wojna jeszcze ważniejsza, bo nie chodzi tylko o dzieci ale o koncepcje społeczeństwa. Niektórym napiszę tak jak nauczał apostoł Paweł w tej sprawie: "Chrystus przyniósł nam wolność. Stójcie więc niezachwianie i nie schylajcie się znów pod jarzmo niewoli" (Gal 5:1).

A ponieważ na szczepionkach, niemowlakach, medycynie nic a nic się nie znam przytoczę tylko krótką wypowiedź Piotra, która cytuje dwa ważne dokumenty. Po poniższej lekturze nie powinno być wątpliwości kto w tej wojnie ma racje, ale z drugiej strony ludzie mają tak wyprane mózgi, że mogą myśleć inaczej.


Dopisek z 2020: dyskusja medyczna specjalistów się toczy, pewnie są nowe badania bo pojawiają się nowe artykuły, ale stare znikają! Ja więc zachowuję pliki PDF aby pokazać problem taki jaki on był w 2017 roku, tak jak go mogli rozumieć rodzice wtedy, czytając odpowiednie dokumenty.

Jeżeli linki wskazane przez PJO nie zadziałają, w załączniku do tej notki powinny być zachowane przeze mnie pliki PDF.

PJO napisał na fejsie:

Zespół Ekspertów pod kierownictwem Konsultanta Krajowego ds. pediatrii opublikował nowe zalecenia dotyczące stosowania witaminy K u noworodków i niemowląt. Poniżej prezentujemy link do pełnego tekstu zaleceń a tu cytat.

(...)
W chwili obecnej na naszym rynku farmaceutycznym istnieją preparaty zawierające dawki miligramowe (np. Vitacon zawierający 10 mg witaminy K w tabletce)
(...)
1) Wszystkie noworodki po urodzeniu powinny otrzymać witaminę K
a) Noworodki zdrowe, donoszone: 0,5 mg domięśniowo lub 2 mg doustnie
b) Noworodki z grupy ryzyka* : 0,5 mg domięśniowo.
(...)
http://www.forumpediatryczne.pl/…/nowe-zalecenia-dot…/5016/2

A teraz ulotka dla pacjenta preparatu Vitacon:

(...)
2. Informacje ważne przed zastosowaniem leku Vitacon
(...)
Nie zaleca się podawania leku Vitacon wcześniakom, noworodkom oraz dzieciom w wieku poniżej 2 lat.
(...)
Lek Vitacon zawiera makrogologlicerolu rycynooleinian (Cremophor EL) i alkohol benzylowy. Makrogologlicerolu rycynooleinian, znajdujący się w leku, może powodować ciężkie reakcje alergiczne (uczulenie).
Alkohol benzylowy, znajdujący się w leku może powodować zatrucia i reakcje alergiczne u niemowląt i dzieci do 3 lat.
(...)
http://www.medsync.pl/app_uplo…/ulotki/VITACON_8482266-1.pdf

Dziękuję za uwagę (PJO)


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: medycyna, szczepionki, noworodek, witamina k, vitacon, wolność, dziecko, władza rodzicielska


Pliki


Komentarze: (1)

wojtek, September 18, 2017 11:04 Skomentuj komentarz


Zachowuję sobie też typową "dyskusję na fejsie" bo warto:

Rafał Narajczyk:
Wydaje mi się panie Piotrze, że wypadałoby przećwiczyć czytanie ze zrozumieniem. Proszę porównać dawki. Vitacon zawiera 10 mg witaminy K w tabletce. Zalecane dla noworodka 2mg doustnie. Nikt nie zaleca noworodkom preparatu Vitacon. Nie widzę tu sprzeczności.

Piotr J. Ochwal:
Wydaje mi się panie Rafale, że wypadałoby przećwiczyć czytanie ze zrozumieniem. W ulotce jasno stoi, że Vitacon jest również w postaci płynu do injekcji i taki właśnie jest podawany domięśniowo. Również noworodkom. I problem nie w dawce a w składzie preparatu.

Piotr J. Ochwal:
Tu stoi jak byk ze Vitacon podaje sie noworodkom
http://www.przychodnia.pl/el/leki.php3?lek=2293VITACON - Encyklopedia Leków - Przychodnia Internetowa - PRZYCHODNIA.PL VITACON - Encyklopedia Leków - Przychodnia Internetowa - PRZYCHODNIA.PLPRZYCHODNIA.PL

Skomentuj notkę
25 sierpnia 2017 (piątek), 21:54:54

Sprawa Zyzaka (Więcej niż faszysta)

Wildstein opisał, więc może książka jest do przeczytania a wcześniej do kupienia:

Sprawa Zyzaka, czyli III RP w pigułce

Bronisław Wildstein

Książka „Gorszy niż faszysta” więcej mówi o naszej rzeczywistości niż uczone traktaty socjologiczne

Na początku 2009 r. ukazała się książka 25-letniego historyka Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i historia. Biografia polityczna legendarnego przywódcy »Solidarności« do 1988 r.”. Była to poszerzona praca magisterska, którą autor poprzedniego roku obronił na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pod koniec 2011 r. Zyzak wydał książkę „Gorszy niż faszysta”, która stanowi ponadpięciusetstronicowy zapis awantury wywołanej jego poprzednią pozycją.

Spieszę uprzedzić potencjalnego czytelnika: książka ta nie jest autopromocyjnym ekscesem młodego autora upajającego się swoją niespodziewaną sławą. To fascynujące studium mentalności i postaw intelektualnych III RP. To jedna z tych publikacji, które więcej mówią o naszej rzeczywistości niż uczone traktaty socjologiczne.

Afera wokół biografii Wałęsy pióra Zyzaka to studium przypadku, który zarówno doskonale odsłania mechanizmy społeczno-polityczne, jak i pokazuje, kto jest kim w teatrze przebierańców, jaki stanowi postkomunistyczna Polska.

W książce tej Zyzak zachowuje się jak rasowy historyk. Po prostu pokazuje. I to wystarczy.

Wyobraźmy sobie

Istnieje kraj, w którym młody historyk w elitarnym, niszowym wydawnictwie publikuje biografię jednej z najważniejszych postaci historycznych, aktualnie niepełniącej żadnej funkcji. Premier, marszałek Sejmu, politycy partii rządzącej, największe media rozpoczynają kampanię przeciw autorowi, jego naukowemu promotorowi, wydawnictwu, a wreszcie najważniejszej instytucji badającej najnowszą historię kraju. Premier grozi najbardziej renomowanemu uniwersytetowi w kraju, który przyznał tytuł magisterski młodemu autorowi. Minister szkolnictwa wyższego publicznie ogłasza specjalną kontrolę przyznawania tytułów naukowych na tymże uniwersytecie. Pojawiają się groźby sankcji finansowych. Autorowi książki uniemożliwia się studia doktoranckie, zostaje wyrzucony z pracy, jest publicznie lżony, obrażany oraz pomawiany przez sławy i „autorytety” publiczne. Nie ma żadnej możliwości obrony. Jednocześnie nikt nie jest w stanie zarzucić mu fałszu czy błędów merytorycznych. Wielu zresztą wypowiadających się o książce deklaruje wprost, że ani jej nie czytało, ani czytać nie zamierza.

Ten kraj to Polska za rządów Donalda Tuska.

Zniszczyć książkę i autora

Książka „Gorszy niż faszysta” (to epitet, którym Zyzaka określił Wałęsa) dokumentuje przebieg sprawy. Zaczyna się w 2008 r., gdy „Newsweek” piórem Andrzeja Stankiewicza donosi, że powstaje nowa „kontrowersyjna” biografia Wałęsy, oskarżająca lidera „Solidarności” o nieślubne dziecko. Redukcja ponadsześciusetstronicowej książki do niewielkiego epizodu z młodzieńczego życia jej bohatera, tak jak do paruzdaniowej relacji świadka, że nastoletni Wałęsa nasikał do kropielnicy, stanie się metodą jej przeciwników. Czy autor miał przemilczeć istotną z punktu widzenia młodego Wałęsy sprawę nieślubnego dziecka? Czy byłoby właściwe z punktu widzenia biografa pominięcie barwnej anegdoty opowiadanej z własnej inicjatywy przez świadka, a mówiącej wiele o temperamencie i postawie przyszłego lidera „Solidarności”? Organizatorzy nagonki na Zyzaka nie podnoszą tych pytań. Sprowadzenie solidnej i wyczerpująco udokumentowanej biografii do jej jednego, niewielkiego epizodu i do jednej wypowiedzi świadka jest świadomą metodą. Nie chodzi o rzeczową krytykę, chodzi o kompromitację książki i jej autora. Podobną rolę pełni przytaczana w kółko, fałszywa opinia, że Zyzak opiera się na „anonimowych relacjach”. W rzeczywistości ich autorzy mają znaną biografowi tożsamość. Ze względu na ich bezpieczeństwo nie została ona w książce odkryta.  

W „Newsweeku”, który nadał ton pisania o książce, czytamy także, że Zyzak „jest związany z PiS” oraz napisał gdzie indziej, że „pedały są zwierzętami”.

Dwa miesiące później tygodnik zmuszony był opublikować jego sprostowanie: „Nie jest prawdą, co zostało napisane w artykule »Wałęsa dzieciorób«, że jestem związany z PiS. Nie jest prawdą również, że w moim artykule »Diabeł jest zoofilem« napisałem m.in., że »pedały są zwierzętami«”.

Wspomniany artykuł z „Newsweeka” doprowadził jednak do odstąpienia przez prywatną szkołę od zatrudnienia Zyzaka na stanowisku nauczyciela historii i do odmowy przyjęcia go na studia doktoranckie UJ. Pomimo sprostowania pomówienie to używane będzie wielokrotnie w najbardziej opiniotwórczych mediach, szczególnie w „Gazecie Wyborczej”.

Ja w to nie wierzę

Mamy do czynienia z charakterystyczną strategią stosowaną w III RP, która polega na próbie zniszczenia niewygodnej osoby. Nie wystarczy potępić lub ośmieszyć jej ustaleń, poglądy i dzieło. Ma ona zostać zdezawuowana jako człowiek, wyeliminowana z życia publicznego, pozbawiona lepszej pracy i szansy na awans. Jak widać, nie wystarczy, aby Zyzak uznany został za złego historyka, musi być jeszcze odrażającą personą, na co składa się główny w katalogu poprawności politycznej grzech homofobii, a także związki z PiS.

Zgodnie z mitologią III RP jest ona państwem nieomal doskonałym. Jej twórcy dokonywali prawie wyłącznie właściwych wyborów. Zło jest wynikiem działania czynników zewnętrznych, głównie opozycji, która sprzeciwiając się doskonałemu porządkowi, z natury rzeczy reprezentować musi siły ciemności. Jej liderzy, jak bracia Kaczyńscy, stają się personifikacją owego zła. Za działaniami, które naruszają mitologię III RP, a więc np. podważają oficjalne biografie (hagiografie) jej ojców założycieli, musi więc stać PiS.

Inną uderzającą manipulacją w przypadku osoby i książki Zyzaka jest powiązanie jej z IPN. Instytut ten zajmuje się najnowszą historią, która jest śmiertelnie niebezpieczna dla mitologii III RP. Nic więc dziwnego, że establishment III RP robił wszystko, aby został on zlikwidowany lub chociaż spacyfikowany. Jego ośrodki opiniotwórcze pokazują IPN jako „absurd i bezprawie”, jak to ujął jeden z propagandzistów z profesorskim tytułem. Na podobnej jak PiS zasadzie instytut musi stać się odpowiedzialny za całe zło współczesnej historii.

Promotor Zyzaka nie miał nic wspólnego z IPN. Instytucja ta nie miała nic wspólnego z biografią Wałęsy, tak jak żadnego z nią  związku nie miała partia Kaczyńskich ani oni sami osobiście. Zyzak zatrudniony został w krakowskim IPN jako pracownik fizyczny i zwolniony, gdy wybuchła afera związana z jego książką. A jednak w ośrodkach opiniotwórczych III RP związek ten funkcjonuje jako dogmat.

W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” już w 2011 r., pomimo że kłamstwa te wyjaśniane były setki razy, główny funkcjonariusz medialny III RP Jacek Żakowski powtarza je raz jeszcze. Gdy rozmawiający z nim Robert Mazurek zwraca uwagę, że mówi nieprawdę, odpowiada: „… i zaraz mi pan wytłumaczy, że to wszystko nie miało nic wspólnego z IPN i z nagonką na Wałęsę, którą prowadzili Kaczyńscy. Ja w to nie wierzę”.

Obrona mitologii

W książce Zyzaka odnajdujemy całą galerię medialnych celebrytów III RP: Monikę Olejnik, Tomasza Lisa, Katarzynę Kolendę-Zaleską, zestaw „gwiazd” „Wyborczej” i innych. Wszyscy oni przyłapani są na gorącym uczynku: manipulacji, nierzetelności, uczestnictwie w nagonce. W tym wypadku niczym nie różnią się od polityków czy salonowych historyków, np. prof. Andrzeja Friszkego. Stoją na antypodach tego, czym powinno być dziennikarstwo, czyli bezstronnego dochodzenia prawdy. Przyjmują gotowe założenia i bez reszty angażują się w obronę status quo. Nic dziwnego, ich szczególna pozycja gwarantowana jest tylko dzięki niemu. Owo status quo wyklucza rzeczową debatę, która polega na zderzeniu racji, tak jak i rzetelne badanie historii. Zamiast tego mamy niepodważalne zdanie „autorytetów” i mitologię, której nie wolno analizować.

Postać Wałęsy odgrywa w niej rolę szczególną. Nie zawsze był pieszczoszkiem III RP. W jej początkach pełnił nawet rolę bete noire. Z perspektywy czasu napięcia te okazały się wyłącznie kłótnią w rodzinie. Dziś ośrodki opiniotwórcze III RP na śmierć i życie walczą o pomnik Wałęsy. Ujawnienie prawdy o nim może być niebezpiecznym precedensem i może podważyć mitologię III RP, co w efekcie zachwiałoby jej ładem.

Sprawa Pawła Zyzaka dokumentowana przez niego w „Gorszym niż faszysta” pokazuje ten mechanizm przez szkło powiększające.


Kategorie: polityka, polska, historia, historia współczesna, _blog


Słowa kluczowe: wałęsa, zyzak, cenckiewicz, ipn, sb, bolek, tw bolek


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
22 sierpnia 2017 (wtorek), 13:04:04

Taka sobie wypowiedź z przed lat

Taka sobie wypowiedź:

„Stoimy dziś w obliczu największej konfrontacji, jaką kiedykolwiek przeżyła ludzkość. Nie przypuszczam, aby szerokie kręgi społeczeństwa amerykańskiego, ani najszersze kręgi wspólnot chrześcijańskich zdawały sobie z tego w pełni sprawę. Stoimy w obliczu ostatecznej konfrontacji między Kościołem a antykościołem, Ewangelią i jej zaprzeczeniem. Ta konfrontacja została wpisana w plany Boskiej Opatrzności; jest to czas próby, w który musi wejść Kościół, a polski w szczególności. Jest to próba nie tylko naszego narodu i Kościoła. Jest to w pewnym sensie test na dwutysiącletnią kulturę i cywilizację chrześcijańską ze wszystkimi jej konsekwencjami: ludzką godnością, prawami osoby, prawami społeczeństw i narodów”.

Wynotuje sobie słowa kluczowe: konfrontacja, największa konfrontacja jaką przeżyła ludzkość, ostateczna konfrontacja, czas próby, test na kulturę, test na cywilizację, godność, prawa osoby, prawa narodów.

A powiedział to w sierpniu 1976 r. kard. Karol Wojtyła na zakończenie swoje wizyty w Stanach Zjednoczonych, przy czym powiedział to do mieszkających tam Polaków.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: jp2, papież, konfrontacja, ostateczna konfrontacja, czas próby, godność, prawa osoby, prawa narodów, eschatologia, apokalipsa


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
21 sierpnia 2017 (poniedziałek), 15:02:02

Państwo

Dziwię się, że dopiero teraz zajmuję się tak podstawowym pojęciem jak państwo. Taki Arystoteles to chyba od tego zaczął swoje filozofowanie, a ja dopiero teraz.

Definicja:
Państwo - zorganizowana w jakiś sposób społeczność mieszkająca na danym terenie.
Definicja:
Ustrój [ państwa ] - sposób zorganizowania państwa.

Dyskusja:

  • Państwo potrzebuje terytoriumspołeczności, choć współcześnie trwają próby organizowania państw naruszając tą zasadę (np. planeta Simsy, facebook).
  • Znane mi ustroje (materiał do dyskusji):
    • Królestwo - ustrój jest określony przez osobę króla, a więc szczególną osobę w państwie.
    • Republika - ustrój jest określany przez obywateli państwa.
    • Anarchia - na tym terytorium nie ma zasad.
    • Utopia - nie ma takiego państwa (z greckiego - państwo nigdzie).

Kategorie: zabawa w słowa, fiki, polityka, _blog, fikisłowa, fikipedia


Słowa kluczowe: państwo, ustrój, królestwo, demokracja


Komentarze: (1)

wojtek, September 10, 2021 17:23 Skomentuj komentarz


Chyba zmienia mi się myślenie o państwie

2017:
Państwo - zorganizowana w jakiś sposób społeczność mieszkająca na danym terenie.

2021:
Państwo - organizacja organizująca życie społeczności na określonym terenie.

Skomentuj notkę
8 sierpnia 2017 (wtorek), 14:04:04

Pacyfizm i moje przemyślenia o wojnie na dziś

Nie dawno powiedziałem jednej pannie, żeby wybierając sobie męża wybrała takiego, który w przypadku wojny pójdzie bronić jej i ich dzieci. Moje zdanie wzbudziło emocjonalny sprzeciw - ona wolała aby w przypadku wojny został z nią w domu. W domu i co? Aby razem schowali się w szafie tak jak śpiewała kiedyś Kora?

Dziś przypomniałem sobie tą piosenkę - leciała tak:

Nie wyobrażam sobie, miły,
Abyś na wojnę kiedyś szedł.
Życia nie wolno tracić, miły,
Życie jest po to, by kochać się.

Mam w domu szafę bardzo starą
Z podwójnym dnem, z lustrami dwoma,
Gdy zaczną strzelać za oknami,
Będziemy w szafie żyć.

Starczy nam ubrań na wszystkie pory,
Szalone bale, dzikie kolory
I u znajomych jest tyle szaf,
Będzie co zwiedzać przez parę lat.

Na dziś uważam, że to bardzo głupi i zły tekst. Na usprawiedliwienie Kory jest jednak to, że piosenka powstała w Stanie Wojennym (1983?), w czasach ZSRR i Układu Warszawskiego, w czasach gdy pacyfizm był formą walki z komunistycznym a więc z definicji agresywnym i złym systemem. Ale dziś?

Zanim wjedziecie na mnie, że pokopany jestem zwróćcie uwagę, że w piosence mowa jest o wojnie obronnej. Ten „Miły" podmiotu lirycznego nie ma iść na wojnę zaczepną, gdzieś w okolice Kopenhagi (tam projektował działania polskich wojsk "sługa boży" i "człowiek honoru" Wojciech Jaruzelski). Mowa tu jest o wojnie obronnej. Ktoś strzela pod ich domem, tuż za oknami a - Kora śpiewa o „Miłym” tchórzu i dezerterze, sama do tej dezercji chce się przyczynić obiecując ułudę w postaci jakiegoś zwiedzania cudzych szaf.

Czy moja młoda koleżanka na prawdę wolała za męża tchórza i dezertera? A może tylko miała dziwną, wypatrzoną koncepcje państwa, państwa, którego nie warto bronić, bo lepiej z niego uciekać? W Polsce o to bardzo łatwo.

W trakcie tej rozmowy uświadomiłem sobie, że to ja mam jakieś średniowieczne myślenie o państwie, o rzeczypospolitej (rzeczy wspólnej), o Polsce. To prawda - Polska dziś wygląda okropnie, ale ciągle jeszcze jest rządzona przez Polaków, bo takich widzę w sejmie, w rządzie, w pałacu prezydenta, w sądach, urzędach....

A wyobraźmy sobie, że wszystkie te urzędy są obsadzone przez ludzi obcych, ludzi, których kultura nie bazuje na chrześcijańskim rozumieniu „bliźni" ale różnicuje ludzi. Po pierwsze: swój i swoim, potem długo, długo nic, a potem obcym, którzy są po to aby ich używać do swoich celów. I teraz wyobraźmy sobie, że tacy ludzie władają Polską (w znaczeniu nasze terytorium, nasz kraj), władają nami i mają środki przymusu, którymi egzekwują względem nas, Polaków swoje prawa.

Nie szukajmy daleko! Kultura Talmudu i kultura Koranu to takie właśnie kultury. Obie te kultury nakazują dobrze traktować swoich, jednocześnie pozwalając używać obcych łącznie z ograniczeniem ich wolności, a często też i więc z gwałtem. A może być gorzej - mogą na nas napaść Marsjanie (polecam przypomnieć sobie film Szulkina - Wojna Światów) i co wtedy? Czy polska Polska dalej jawi się nam tak źle?

Ciekawostka. W XX-leciu międzywojennym ludzie pamiętali czym jest niewola, brak niepodległości, mieszkanie w Polsce bez Polski. Pamiętali to i wychowali młodzież tak, że w trakcie II Wojny Światowej zachowała się ona godnie. I nie chcę tu otwierać dyskusji czy miało to sens czy nie, czy Powstanie Warszawskie to była dobra decyzja bo nie o to mi chodzi. Godność młodzieży (pokolenia kolumbów) objawiła się wcześniej, we wrześniu 1939, gdy po ogłoszeniu mobilizacji ludzie stawali do obrony a nie chowali się w szafach.

Ale czy moje myślenie jest głupie? A może głupim jest myślenie Kory wyśpiewane w jej piosence? …..

Ale dziś? Dziś słuchając (a to ładna piosenka jest) należy uważać próbując określić się - jaki jest mój stosunek do dobra wspólnego którym jest rzeczypospolita, nasze państwo.


Kategorie: _blog, polityka, obserwator


Słowa kluczowe: pacyfizm, manam, kora, polska


Komentarze: (1)

Pacyfista, August 19, 2017 22:30 Skomentuj komentarz


A co dobrego jest w wojnie - przepraszam, że spytam. Ilekroć słyszę brednie o stawaniu w obronie swojego kraju, to krew mnie zalewa. W imię czego kolejny raz miałyby być złożone jakiekolwiek ofiary, skoro wcześniejsze ofiary nic nie przyniosły. W ogromnym uproszczeniu, najpierw jakieś "złowrogie siły" (wewnętrzne i/lub zewnętrzne) wywołują waśni, konflikty, a potem na front wysyła się zatraceńców, którzy w imię obrony rzekomej wolności, kraju, ducha narodu, demokracji (wstaw dowolne puste frazesy) mają stać się MIĘSEM ARMATNIM, żertwą. I trzeba sprzedać bajeczki o honorze, walce o wolność (sic!) i innych bzdurach, żeby banda ślepców chciała dobrowolnie iść na rzeź. Rzeź bezsensowną, gdyż po jednym zbrojnym konflikcie przychodzą następne. Wojna NICZEGO nie zmienia, gdyż istotą każdego konfliktu zbrojnego jest apogeum zła. Wojna to kłamstwo (bo trzeba diabelskich intryg, żeby wywołać waśń) i morderstwo (cyniczny i brutalny mord na masową skalę). Tym, którym marzy się "wojenka", po której zdobędą sławę i honor, radzę odciąć sobie bez narkozy dowolną unerwioną, choćby najmniejszą, część ciała (np. mały palec dowolnie wybranej kończyny). Jeśli po takiej zaprawie nadal będą chcieli odnosić rany na polu chwały, to już ich sprawa - niech się zapiszą jako najemnicy w dowolnym konflikcie zbrojnym jakich mnóstwo na tym "łez padole"... Dla europy (celowo używam małej litery) najwyraźniej minął czas opamiętania po zagładzie i horrorze II wojny światowej. Nie pamięta się już ran, rozdartych na strzępy ciał, gwałtów, biedy i zniszczeń. Człowiek człowiekowi zgotował ten los... i nic się w tej kwestii nie zmienia. Wojna, przelew krwi, potem pokój. Następuje wieloletnia mała stabilizacja. Złudne poczucie bezpieczeństwa. Gawiedź na przemian z władzą honoruje nacjonalistycznymi mitami bezsensownie przelaną krew. Stopniowo "społeć-czeństwo" zapomina o batach jakie dostało, poddaje się bezwiednie manipulacjom elit politycznych, pogrąża w hedonistycznym nieróbstwie i chęci "łatwego życia". A gdy kolejna budowana przez lata bańka spekulacyjna zaczyna nabrzmiewać (i grozi pęknięciem), to zaczyna się podżeganie do kolejnych wojen. I znów szuka się frajerów, którzy na tę wojnę pójdą. Jaka to idea miałaby tym razem przyświecać owej walce o wolność - bój w obronie rencistów spod monopolowego, nieuków, zawodowych bezrobotnych, matki z dzieckiem (bez taty, bo fikcyjny rozwód daje szansę na parę groszy więcej), kombinatorów różnej maści, domorosłych odmóżdżonych "kidultów" oraz tych, co się pracą nie skalają, bo za "takie piniędze (zwykle chodzi o kwotę około 2000PLN netto) to nie bedom pracować". A może zamiast nawoływania do wojny należy rzucić inne hasło, np: jazda do roboty je***e nieroby! Pieniądz = praca = stabilizacja, a uczciwość + stabilizacja = pokój. W dużym uproszczeniu, rzecz jasna :P

:P

Skomentuj notkę
30 lipca 2017 (niedziela), 16:11:11

Polityka i znaki czasów czasów współczesnych a może ostatnich

Tu powinienem odnotowywać sobie (notatka) wiadomości, które odbieram jako znaki czasu. Czasem zapominam to robić a czasem nie. Zmiany zapisywać w kolejnych wersjach. Nie jest to dostępne w blogu.


2010        
         
2015 maj      
  sierpień      
         
         
2017        
         
         
  • 2009
  • 2010
    • kwiecień - katastrofa smoleńska
  • 2011
  • 2012
  • 2013
  • 2014
  • 2015
    • maj - wybory prezydenckie wygrywa Andrzej Duda, od sierpnia prezydent
    • październik - wybory do sejmy wygrywa PiS większością
    • listopad - powstaje rząd Beaty Szydło
  • 2016
  • 2017
    • Prezydent Trump w Polsce
  • 2018
  • 2019
  • 2020
    • styczeń - mówią o jakiejś chorobie
    • marzec - epidemia
  • 2021
    • styczeń - zaczynają szczepić ale trudno się na to szczepienie zapisać
    • maj - już mogę się zapisać, ale nie wiem czy chcę bo to nie wiadomo czym szczepią
    • spis powszechny…. olewam go, więc jestem olewaczem - na szczęście nikt do mnie nie przyszedł
    • wrzesień - połowa Polski się zaszczepiła a druga połowa nie chce
  • 2022
    • styczeń - piąta fala pandemii, już widać, że szczepionki są nieskuteczne a może nawet askuteczne

 


Kategorie: notatka historyczna, polityka, historia, historia współczesna, notatka, historia / notatka, notatka / historia


Słowa kluczowe: znaki czasów, poltyka, eschatologia


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
24 lipca 2017 (poniedziałek), 17:45:45

Rządy III RP - lista

Rządy III PR - notka na podstawie Wikipedii, z 24 lipca 2017, poprawkami i dopiskami, które sobie robię.

 

# Rząd Powołany Dymisja Kadencja Sejmu Ugrupowania wchodzące w skład rządu Uwagi
1 Rząd Tadeusza Mazowieckiego 24 sierpnia 1989 25 listopada 1990 X PRL Solidarność – ZSL – PZPR– SD

MON i MSW w rękach komunistów 

2 Rząd Jana Krzysztofa Bieleckiego 12 stycznia 1991 5 grudnia 1991 X PRL KLD – ZChN– PC – SD  
3 Rząd Jana Olszewskiego 23 grudnia 1991 10 lipca 1992 I PC – ZChN – PSL-PL upadł na skutek uzyskania wotum nieufności (Nocna Zmiana), od 5 czerwca 1992 Radą Ministrów kierował Waldemar Pawlak
4 Rząd Hanny Suchockiej 11 lipca 1992 18 października 1993 I UD – KLD – ZChN – PChD – PPPP – PSL-PL upadł na skutek nieuzyskania wotum zaufania
5 Drugi rząd Waldemara Pawlaka 26 października 1993 1 marca 1995 II SLD – PSL – BBWR  
6 Rząd Józefa Oleksego 6 marca 1995 26 stycznia 1996 II SLD – PSL  
7 Rząd Włodzimierza Cimoszewicza 7 lutego 1996 17 października 1997 II SLD – PSL  
8 Rząd Jerzego Buzka 31 października 1997 19 października 2001 III AWS – UW od 2000 roku rząd mniejszościowy AWS
9 Rząd Leszka Millera 19 października 2001 2 maja 2004 IV SLD – UP – PSL w 2003 roku rząd opuszcza PSL
10 Pierwszy rząd Marka Belki 2 maja 2004 19 maja 2004 IV SLD – UP upadł na skutek nieuzyskania wotum zaufania
11 Drugi rząd Marka Belki 11 czerwca 2004 19 października 2005 IV SLD – UP  
12 Rząd Kazimierza Marcinkiewicza 31 października 2005 10 lipca 2006 V PiS – Samoobrona– LPR początkowo rząd mniejszościowy PiS
13 Rząd Jarosława Kaczyńskiego 14 lipca 2006 5 listopada 2007 V PiS – Samoobrona– LPR  
14 Pierwszy rząd Donalda Tuska 16 listopada 2007 18 listopada 2011 VI PO – PSL  
15 Drugi rząd Donalda Tuska 18 listopada 2011 11 września 2014 VII PO – PSL dymisja rządu Donalda Tuska
16 Rząd Ewy Kopacz 22 września 2014 16 listopada 2015 VII PO – PSL  
17 Rząd Beaty Szydło 16 listopada 2015   VIII PiS  

Kategorie: notatka, notatka historyczna, historia / notatka, notatka / historia, polityka, polityka / historia


Słowa kluczowe: rząd, marcinkiewicz, tusk, kaczyński, mazowiecki, olszewski, pawlak, kopacz, belka, miller, szydło, pis, po, psl, sld


Komentarze: (2)

Dariusz, April 8, 2023 17:34 Skomentuj komentarz


Witam .Najwyższy czas uzupełnić treść. 

Pozdrawiam 

Dariusz 

wojtek, April 11, 2023 11:25 Skomentuj komentarz


Darku - nie mam siły. Ale na Wikipedii jest to ładnie prowadzone. Ja to zrobiłem tylko raz, wtedy, aby przypomnieć sobie - przypomniałem i super. Zrobiłem pewną syntezę i ją zapamietałem. Teraz powoli zapominam szczegóły.

Skomentuj notkę
24 lipca 2017 (poniedziałek), 12:24:24

Do przemyślenia na dziś: Kaczyński i Soros

Dwa sposoby myślenia:

- Kaczyńskiego
- Sorosa

Dwa sposoby działania:
- Kaczyńskiego
- Sorosa

Dwa cele:
- Kaczyńskiego
- Sorosa

Ciekawa jest ta polaryzacja. Kiedyś było jasne:
- zła komuna, ZSRR, RWPG, Układ Warszawski, Breżniew a przedtem Stalin
- dobra demokracja, wolność, zachód, kościół a nawet kościół katolicki

Dzisiaj inaczej:
- Kaczyński, Orban, Trump, Warszawa, naród i państwo narodowe
- Soros, Angela i Macron, Bruksela (a za nią Berlin), społeczeństwa i ....

Acha - Kaczyński to całe życie angażujący się w Polskę polityk, z wizją i za to bez pragmatyzmu, niewątpliwie patriota.
Soros - finansista, spekulat, z kontaktami w świecie jeszcze większych finansów, też z wizją, ponoć filantrop choć jak przebadałem to owszem, wspiera ale tylko takich, którzy realizują jego wizje.

Moje oceny:
- nie wierzę aby Panu Bogu podobały się typowo ludzkie (nazwę je: grzeszne) metody działania PiS
- sposoby działania Sorosa oraz jego cele są więcej niż bezbożne, są skierowane przeciwko Bogu.


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: kaczyński, soros, unia, polska


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
24 lipca 2017 (poniedziałek), 10:50:50

Rządy PO (platformy)

1) Afera taśmowa
2) Afera hazardowa
3) Afera wyciągowa
4) Afera stadionowa
5) Afera autostradowa
6) Afera stoczniowa
7) Afera AmberGold
8 ) Afera Elewarru
9) Afera z informatyzacją MSW
10) Afera z budową gazoportu w Świnoujściu oraz dostawami gazu z Kataru
11) Afera z budową elektrowni atomowej (od 5 lat trwa "wybieranie" jej lokalizacji, a kasa dla zarządów specjalnych spółek leci)
12) Afera z opóźnieniem publikacji przez Rządowe Centrum Legislacji ustawy o rajach podatkowych
13) Grabież Polakom połowy oszczędności emerytalnych zgromadzonych w OFE (153 mld zł)
14) Wydłużenie obowiązku pracy (wieku emerytalnego) o 7 lat u kobiet i 2 lata u mężczyzn
15) Rozrost biurokracji (sto tysięcy nowych etatów)
16) Drastyczny wzrost zadłużenia kraju (z 530 mld zł do blisko 1 bln zł)
17) Podniesienie VAT-u na wszystko
18) Podwyższenie o 1/3 składki rentowej (ZUS) dla przedsiębiorców
19) Zamrożenie na 8 lat kwoty wolnej od podatku, kwot uzyskania przychodu oraz progów podatkowych
20) Podniesienie akcyzy na paliwo
21) Likwidacja ulg podatkowych (budowlana, internetowa)
22) Zmniejszenie o 1/3 zasiłku pogrzebowego
23) Wprowadzenie nowego podatku paliwowego - tzw. opłaty zapasowej
24) Nałożenie na Lasy Państwowe haraczu w postaci podatku od przychodu (a nie dochodu!)
25) Prace nad wprowadzeniem podatku smartfonowego i tabletowego
26) Prace nad wprowadzeniem podatku audiowizualnego
27) Przyjęcie zabójczego dla polskiej gospodarki pakietu klimatycznego
28) Zgoda na wprowadzenie do Polski GMO
29) Przyjęcie ustawy o ograniczeniu dostępu obywateli do informacji publicznej
30) Przyjęcie ustawy o ograniczeniu wolności zgromadzeń
31) Przyjęcie ustawy o "bratniej pomocy" (tzw. ustawa 1066)
32) Spuszczenie w sejmowym klozecie kilku milionów podpisów złożonych pod obywatelskimi inicjatywami referendalno-ustawodawczymi
33) Utajnienie raportu o nieprawidłowościach w ZUS do jakich doszło w latach 2008 - 2013
34) Próba nocnej zmiany Konstytucji RP, która umożliwiłaby sprzedaż Lasów Państwowych
35) Doprowadzenie do tragicznego stanu publicznej służby zdrowia (czekanie po kilka lat na wizytę u lekarza specjalisty)
36) Podpisanie z Rosją niekorzystnej umowy gazowej (najdroższy gaz w Europie)
37) Blisko 3-letni paraliż legislacyjny w sprawie wydobywania gazu łupkowego
38) Drenaż Funduszu Rezerwy Demograficznej
39) Wyprzedaż majątku narodowego za ponad 65 mld zł (w tym spółek strategicznych takich jak Azoty Tarnów);
40) Ograniczenie potencjału militarnego
41) Brak przemyślanej i suwerennej polityki zagranicznej
42) Wszechobecny nepotyzm i kolesiostwo (tysiące stanowisk opłacanych z publicznej kasy dla platformianych kolesi)...
43) Sprzedaż 73% polskich banków za 2 biliony, a wartość, to minimum 66 bilionów - to za czasów siedmioletnich rządów Tuska.
44) Zakłady chemiczne Ciech sprzedane Kulczykowi za 612 i pół miliona złotych, a zakłady te w ciągu jednego roku przyniosły 513 milionów i 400000 zł zysku


Kategorie: polityka, historia, historia współczesna


Słowa kluczowe: po, pis, polska, afera, tusk


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
6 lipca 2017 (czwartek), 10:41:41

Wizyta Trumpa w Warszawie

Wynotowuję fakty, a chciałbym emocje ale nie potrafię, bo wielce śpiący jestem mimo dobrej kawy:

#1. Plan wizyty Donalda Trumpa:

9:25 - Spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą na Zamku Królewskim w Warszawie
10:30 - Spotkanie z mediami na dziedzińcu Zamku Królewskiego
11:10 - Udział w spotkaniu plenarnym podczas Szczytu Trójmorza
12:15 - Spotkanie z prezydent Chorwacji Kolindą Grabar-Kitarović
13:00 - Przemówienie na Placu Krasińskich
14:00 - Koniec wizyty w Warszawie. Podróż do Niemiec na szczyt G20.

#2. AszDziennik dał taki tekst:

Ciężka noc Trumpa. Zaimprezował nad Wisłą, obudził się bez portfela i walizki z kodami atomowymi

Ponad stu agentów Secret Service od rana przeczesuje teren między Mostem Poniatowskiego a popularnym klubem "Cud nad Wisłą" w Warszawie. To tam ze środy na czwartek przebywać miał prezydent USA Donald Trump, który prosto z pokładu samolotu Air Force One postanowił ruszyć w miasto – dowiaduje się ASZdziennik.

Po nocnej eskapadzie Trump obudził się w ubraniu na podłodze swojego hotelowego pokoju bez krawata, portfela i walizki z kodami atomowymi. Prezydent twierdzi, że z ubiegłej nocy niewiele pamięta.

– Do N24 na Centralny było jeszcze 40 minut i stwierdziłem, że szybciej będzie z buta – napisał na Twitterze, dodając hasztag #PartyHard – Już wtedy walizka gdzieś mi covfefe – podkreślił.

Choć od balangi mija już kolejna godzina, nikt z otoczenia prezydenta wciąż nie wie, gdzie znajduje się tzw. "atomowa futbolówka", czyli teczka z kluczami do arsenału jądrowego USA.

– Poznaję go – twierdzi tymczasem 22-letni Kacper, który spotkał prezydenta USA gdy ten próbował wbić ze swoim alko do Hocków-Klocków. – Mówił, że właśnie przyleciał do Warszawy i udało mu się wynieść z samolotu parę "małpek".

Kacper i Donald rozpracowali je na schodkach, ale imprezowiczom wciąż było mało.

– Donald skoczył jeszcze na Orlen po jeden czteropak, ale wrócił z całym koncernem, chyba już bez walizki – dodaje 22-latek. – Potem mieliśmy jeszcze ruszyć na Zbawixa, ale Donald powiedział, że odpada, bo jest na rano ustawiony z jakimś Adrianem.

Tymczasem akcja poszukiwawcza nad Wisłą wciąż nie przynosi rezultatu, a globalne bezpieczeństwo wisi na włosku. Donald Trump z niepokojem spogląda na rejestr połączeń z ostatniej nocy i 8 telefonów do Władimira Putina między 02:30 a 3:00 i 3 nieodebrane od prezydenta Chin Xi Jinpinga chwilę po 4:30.

– Wrzuciliśmy posty na Fejsa "Cudu", "Pomostu 511" i "Babiego Lata" z prośbą o udostępnianie – twierdzi szef ochrony głowy amerykańskiego państwa. – Na uczciwego znalazcę czeka zielona karta bez loterii wizowej – zachęca przedstawiciel Secret Service.

#3. Kraje międzymorza to (lecę z głowy):

  1. Polska
  2. Czechy
  3. Słowacja
  4. Węgry
  5. Rumunia
  6. Bułgaria
  7. Słowenia
  8. Chorwacja
  9. no i 3 kraje bałtyckie: (9) Litwa, (10) Łotwa i (11) Estonia

Nie wypisałem (12) Czarnogóry i (13) Macedonia, oraz (14) Mołdawii. Kluczowa jest też (15) Białoruś oraz (16) Ukraina. Problemem jest zawsze prorosyjska (17) Sebia.

#4. A w Rzepie napisano tak:

W czasie warszawskiego szczytu liderzy takich krajów jak Polska, Węgry, Austria, Słowenia czy Bułgaria mają rozmawiać o nowych połączeniach drogowych, kolejowych, morskich a także o wspólnym bezpieczeństwie energetycznym. Jak mówi szef gabinetu polskiego prezydenta Krzysztof Szczerski, chodzi o to, by przygotować konkretne projekty współpracy pomiędzy krajami.
– Mamy przygotowaną przez specjalistów listę 157 projektów, które mogłyby być zrealizowane w ramach tej grupy państw Trójmorza, dających realnie efekt spójności – dodaje Szczerski. Trójmorze jest pomysłem polskich dyplomatów. Chodzi o to, aby region Europy, zapóźniony z powodu komunistycznej przeszłości, mógł szybciej się rozwijać i dorównywać krajom Europy Zachodniej.

#5. Przemówienie:

Przemówienie Donalda Trumpa w Warszawie

Donald Trump

Przybywamy do waszego kraju, aby przekazać bardzo ważną wiadomość: Ameryka kocha Polskę i Ameryka kocha Polaków, dziękujemy wam. (...) Jest to ogromny zaszczyt, że mogę stanąć w tym mieście, pod tym właśnie pomnikiem na cześć Powstania Warszawskiego, zwracając się do Polaków, których tak wiele pokoleń marzyło o Polsce, która będzie bezpieczna, silna i wolna. (...)

W imieniu wszystkich Amerykanów chcę również podziękować całemu polskiemu narodowi za wielkoduszność, którą pokazaliście, witając i przyjmując naszych żołnierzy w waszym kraju. Ci żołnierze są nie tylko dumnymi obrońcami wolności, ale również symbolem zaangażowania Ameryki na rzecz waszego bezpieczeństwa i waszego miejsca w silnej, demokratycznej Europie. (...)

Jesteście dumnym narodem

To moja pierwsza wizyta w Europie Środkowo-Wschodniej jako prezydenta, bardzo cieszę się, że jestem właśnie tutaj, w tym jakże cudownym, pięknym kraju – jest tu naprawdę pięknie. Polska jest geograficznym sercem Europy, ale – co jeszcze ważniejsze – w Polakach postrzegamy duszę Europy, wasz naród jest wielki, ponieważ wielkim jest wasz duch i jest to duch silny. (...)

Przez dwieście lat Polska ciągle cierpiała od nieustannych napaści, natomiast jakkolwiek można było najechać i okupować Polskę, a jej granice wymazać z mapy, to nigdy nie można było wymazać jej z kart historii ani z waszych serc. W tych ciemnych czasach utraciliście swą ziemię, ale przenigdy nie utraciliście dumy. (...) Wbrew wszelkim próbom zmiany Was, ucisku albo zniszczenia was przetrwaliście i zwyciężyliście, jesteście dumnym narodem. (...). Narodem Kopernika, Chopina, Jana Pawła II. Polska jest ziemią wielkich bohaterów, a wy jesteście ludźmi, którzy znają prawdziwą wartość tego, o co walczycie. Triumf polskiego ducha po stuleciach trudów daje nam wszystkim nadzieję na przyszłość, w której dobro zatriumfuje nad złem, zaś pokój da radę pokonać wojnę.

Dla Amerykanów Polska jest symbolem nadziei. Od samego zarania naszego kraju polscy bohaterowie, amerykańscy patrioci walczyli ramię w ramię w naszej wojnie o niepodległość i w wielu innych wojnach później. (...) Z naszej strony nigdy nie zrezygnowaliśmy z wolności i niepodległości, jako prawa i prawdziwego losu Polaków i nigdy, przenigdy tego nie zrobimy. Nasze dwa kraje łączy specjalna więź wykuta w ogniach historii i charakteru narodowego. Jest to braterstwo, które istnieje tylko pomiędzy narodami, które walczyły, krwawiły i ginęły o wolność. (...) Jestem tu dzisiaj nie tylko po to, by odwiedzić starego sojusznika, ale też pokazać was jako przykład wolności innym, którzy poszukują wolności i którzy chcą zebrać w sobie odwagę i gotowość, aby bronić naszej cywilizacji. (...)

Historia Polski to historia ludzi, którzy nigdy nie utracili nadziei; których nigdy nie dało się złamać i którzy nigdy, przenigdy nie zapomnieli, kim są. (...) Wasze granice zniknęły na ponad wiek i pojawiły się ponownie sto lat temu. (...) W 1920 roku w „cudzie nad Wisłą" Polska zatrzymała wojska rosyjskie zamierzające podbić Europę. Zaledwie 19 lat później, w 1939 roku, zostaliście ponownie najechani, tym razem przez Niemców z zachodu i Związek Radziecki ze wschodu. Pod podwójną okupacją Polacy musieli wycierpieć rzeczy, których nie da się opisać: masakra w lesie katyńskim, Holokaust, powstanie w getcie i Powstanie Warszawskie, zniszczenie tej pięknej stolicy (...), dynamiczna największa żydowska diaspora w Europie została zredukowana niemal do zera. Potem, w 1944 roku, naziści i Armia Czerwona szykowali się do straszliwej, krwawej bitwy tutaj właśnie, o Warszawę. I pośród tego piekła na ziemi Polacy unieśli głowy, aby bronić swojej ojczyzny. Jestem głęboko zaszczycony, że dziś są tutaj weterani i bohaterowie Powstania Warszawskiego. Chylimy czoła przed waszym poświęceniem i klniemy się, że zawsze będziemy pamiętać o waszej walce o Polskę i o wolność. Dziękuję. (...)

Silna Polska jest błogosławieństwem Europy i świata

Najeźdźcy próbowali Was złamać, ale Polski nie da się złamać. Kiedy nadszedł 2 czerwca 1979 r., kiedy milion Polaków zgromadziło się na mszy z polskim papieżem, każdy komunista musiał wiedzieć, że opresyjny system wkrótce się zawali. Milion Polaków – mężczyzn, kobiet i dzieci – nagle wzniosło głosy w jednej modlitwie; milion Polaków, którzy nie prosili o bogactwo, nie prosili o przywileje; zamiast tego milion Polaków powie trzy proste słowa: „my chcemy Boga". (...)

Stojąc tu dzisiaj przed tym niesamowitym zgromadzeniem, jakże wiernym narodem, nadał słyszę te głosy odbijające się echem w historii. Ich przesłanie jest tak samo aktualne dzisiaj jak kiedykolwiek – Polacy, Amerykanie, Europejczycy nadal wołają wielkim głosem: „my chcemy Boga". (...)

Razem z papieżem Janem Pawłem II potwierdziliście swoją tożsamość jako naród wierny Bogu. Dzięki tej potężnej deklaracji, tego, kim jesteście, pojęliście, co macie zrobić, jak macie żyć. Stanęliście solidarnie przeciwko ciemiężcom, przeciwko barbarzyńskiej esbecji, przeciwko okrutnemu systemowi, który doprowadził do ruiny wasze miasta i dusze, i wygraliście. Polska zatriumfowała, Polska zawsze zatriumfuje. (...)

Silna Polska to błogosławieństwo dla krajów Europy i one dobrze o tym wiedzą; silna Europa to błogosławieństwo dla Zachodu i dla całego świata. (...)

Europa nie konfrontuje się dziś z komunizmem. Ale są inne zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa, dla naszego stylu życia. (...)

Mamy do czynienia z inną ideologią, taką, która chce eksportu terroryzmu, ekstremizmu na cały świat, Ameryka i Europa cierpiały od jednego ataku terrorystów po drugim. Sprawimy, by to dobiegło końca. (...)

Powstrzymamy terroryzm, ale...

Zachęcamy Rosję, aby wstrzymała swoją działalność na rzecz destabilizacji Ukrainy i innych krajów i jej wsparcie dla wrogich reżimów, w tym Syrii i Iranu, oraz by zamiast tego przyłączyła się do wspólnoty narodów odpowiedzialnych, walczących przeciwko wspólnym wrogom, a w Syrii broniących cywilizacji jako takiej. (...)

Musimy pracować razem, aby stawić czoła siłom niezależnie od tego, czy wewnętrznym czy zewnętrznym, z południa czy z północy, czy ze wschodu, które chcą podkopać nasze wartości i zniszczyć więzi kultury, wiary i tradycji, które czynią nas tymi, którymi jesteśmy.

Jeśli zostawimy te siły tak, jak są, to podkopią naszą pewność siebie, osłabią naszego ducha i wolę bronienia siebie i naszego społeczeństwa. Natomiast tak jak nasi przeciwnicy i wrogowie z przeszłości nauczyli się tutaj, w Polsce, tak samo my wiemy, że te siły również w końcu muszą ponieść porażkę, rzeczywiście chcemy aby ci ludzie przegrali.

Przegrają nie dlatego, że nasz sojusz jest silny, nasze kraje odporne, a nasza siła nie ma sobie równych. Wszystko to, musimy powiedzieć, jest prawdą, nasi przeciwnicy jednakże muszą przegrać, ponieważ nigdy nie zapomnimy, kim jesteśmy.

...nie możemy zapominać o wartościach

A jeśli nie zapomnimy, kim jesteśmy, to po prostu nie da się nas pokonać. Amerykanie nigdy nie zapomną, narody Europy nigdy nie zapomną. Jesteśmy najszybszym i najwspanialszym społeczeństwem, nie ma niczego takiego jak nasza wspólnota, świat nigdy nie znał czegoś podobnego jak nasza wspólnota narodów. Piszemy symfonię, tworzymy innowacje, świętujemy naszych pradawnych bohaterów, przyjmując ponadczasowe tradycje i zwyczaje, i zawsze chcemy znaleźć, odkryć zupełnie nowe horyzonty. Nagradzamy wybitnych, dążymy do doskonałości i cieszymy się z inspirujących dzieł sztuki, cieszymy się z rządów prawa i chronimy prawa do wolności mowy oraz wyrażania poglądów. (...)

Rzucamy wyzwanie wszystkiemu, rozmawiamy o wszystkim, chcemy wiedzieć wszystko, abyśmy lepiej poznali samych siebie. Ale przede wszystkim cenimy godność każdego życia ludzkiego, chronimy prawa każdego i doceniamy nadzieje każdego człowieka, który chce żyć w wolności. To są bezcenne więzi, które trzymają nas razem jako narody, jako sojuszników oraz jako cywilizację. (...)

Europa musi inwestować w bezpieczeństwo

Jak długo tylko będziemy znać naszą historię, będziemy umieli budować naszą przyszłość. Amerykanie wiedzą, że silny sojusz wolnych, suwerennych i niezawisłych narodów jest najlepszą obroną dla naszej wolności i dla naszych interesów. Najlepszą obroną dla naszych interesów i wolności jest silny sojusz wolnych, suwerennych i niezawisłych narodów.

Dlatego moja administracja zażądała, aby wszyscy członkowie NATO w końcu wywiązali się ze swoich zobowiązań finansowych. (...) Zwracając się do tych, którzy krytykują nasze stanowisko, chcę tylko powiedzieć, że USA zademonstrowały nie tylko poprzez słowa, ale też poprzez działania, że stajemy ramię w ramię, broniąc artykułu 5 [paktu północnoatlantyckiego] dla wspólnego zobowiązania do obrony kolektywnej. (...)

Łatwo mówić, ale liczą się czyny i dla naszej własnej ochrony, wy wiecie to najlepiej, Europa musi robić więcej. Europa musi zademonstrować, że wierzy w swoją przyszłość, inwestując pieniądze, aby tę przyszłość zagwarantować. Dlatego właśnie chylimy czoła przed Polską za jej decyzje, aby w tym tygodniu ruszyć z zakupem od USA sprawdzonych w boju rakiet Patriot, najlepszych na całym świecie. (...) Dziękuję wam, dziękuję ci, Polsko. Muszę powiedzieć, że przykład, który pokazaliście, jest naprawdę wspaniały. Dziękujemy ci, Polsko. (...)

Walka o Zachód zaczyna się w umyśle i duszy

Fundamentalne pytanie naszych czasów brzmi: czy Zachód chce przeżyć? Czy mamy pewność w naszych wartościach, żeby walczyć o nie do samego końca? Czy mamy wystarczający szacunek do naszych obywateli, aby bronić naszych granic? Czy mamy odwagę, aby zachować naszą cywilizację w obliczu tych, którzy chcieliby ją sobie podporządkować i zniszczyć?

Możemy mieć największe gospodarki i najbardziej śmiercionośną broń na ziemi, natomiast jeżeli nie będziemy mieli silnej rodziny, silnych wartości, to wtedy będziemy słabi i nie przetrwamy.

Jeżeli ktokolwiek zapomni o wadze tych rzeczy, niech przybędzie do jednego kraju, który nigdy o tym nie zapomniał, niech przybędzie do Polski, tu, do Warszawy, niech pozna historię Powstania Warszawskiego. (...) Ci bohaterowie przypominają nam, że Zachód został zbawiony krwią patriotów. (...) Każda piędź ziemi, każdy fragment cywilizacji jest wart bronienia go za cenę życia.

Nasza walka o Zachód nie zaczyna się na polu walki, zaczyna się w umyśle, w duszy i woli do walki. Więzi łączące naszą cywilizację nie są mniej ważne i wymagają nie mniej obrony niż malusieńki przesmyk ziemi, od którego zależała niegdyś nadzieja całej Polski. (...)

Nasza wolność, nasza cywilizacja i nasze przeżycie zależą od naszych więzi, historii, kultury i pamięci. Dziś, tak samo jak kiedykolwiek, Polska jest w naszym sercu. Dokładnie tak, jak Polski nie dało się złamać – mówię to dzisiaj, by usłyszał to cały świat – Zachód nigdy, przenigdy nie pozwoli się złamać. Nasze wartości zatriumfują, nasze narody będą rozkwitać.

Więc razem walczmy wszyscy tak, jak Polacy: za rodzinę, za wolność, za kraj i za Boga. Dziękuję wam, niech was Bóg błogosławi, niech Bóg błogosławi Polaków, niech Bóg błogosławi naszych sojuszników i niech Bóg błogosławi Stany Zjednoczone Ameryki.

Tytuł, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji Rzepy. Tłum. i oprac. pap, tk

#6. Ale w Trumpie nie pokładałbym ufności. Co z tego że amerykanie sprzedadzą nam patrioty i poprą międzymorze. Jeżeli Jahwe miasta nie ustrzeże strażnik daremnie czuwa potrzeba więc aby się naród do Boga zwrócił a nie do Trumpa, Angeli, Putina czy innych wielkich tego świata (ostatnio modni są Chińczycy).


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: trump, międzymorze, przemówienie


Komentarze: (2)

wojtek, July 12, 2017 13:47 Skomentuj komentarz


Biały Dom, Biuro Sekretarza Prasowego

Przemówienie prezydenta Donalda Trumpa do Narodu Polskiego na Placu Krasińskich, w Warszawie w dniu 6 lipca 2017 roku

Dziękuję.  Stany Zjednoczone mają wielu znakomitych dyplomatów, ale doprawdy nie ma lepszego ambasadora naszego  kraju niż nasza wspaniała Pierwsza Dama Melania

Przybyliśmy na spotkanie z polskim narodem z bardzo ważnym przesłaniem: Ameryka uwielbia Polskę, Ameryka kocha Polaków.Poza tym, że Polacy dokonali wiele dla tego regionu, Amerykanie polskiego pochodzenia bardzo wzbogacili Stany Zjednoczone i jestem naprawdę dumny z tego, że poparli mnie w wyborach w 2016 roku.

To ogromny zaszczyt stać w tym mieście – pod pomnikiem Powstania Warszawskiego – i zwracać się do narodu polskiego, będąc w Polsce, o jakiej marzyło tak wiele pokoleń: bezpiecznej, silnej i wolnej.

Prezydent Duda i cudowna polska Pierwsza Dama Agata powitali nas z niezwykłą uprzejmością i serdecznością, z jakiej Polska słynie na całym świecie.  Dziękuję im obojgu, a także szczególnie ciepło Pani Premier Beacie Szydło.

Cieszymy się również, że jest z nami dziś były Prezydent Lech Wałęsa – znany przywódca Solidarności. W imieniu wszystkich Amerykanów chciałbym też podziękować całemu narodowi polskiemu za gościnność okazaną naszym żołnierzom w Waszym kraju.

Żołnierze ci są nie tylko dzielnymi obrońcami wolności — są też symbolem zaangażowania Ameryki w zapewnienie Polsce bezpieczeństwa i miejsca w silnej i demokratycznej Europie. Jesteśmy dumni, że są z nami tutaj żołnierze amerykańscy, polscy, brytyjscy i rumuńscy.

Uczestniczyliśmy właśnie wraz z Prezydentem Dudą w niezwykle udanym spotkaniu z przywódcami państw Trójmorza. Pragnę powiedzieć mieszkańcom tego wspaniałego regionu: Ameryka dąży do poszerzenia współpracy z Wami.

Będziemy chętnie pogłębiać partnerstwo i wymianę handlową z Waszymi rozwijającymi się gospodarkami. Zależy nam na tym, byście mieli zapewniony dostęp do alternatywnych źródeł energii, aby Polska i jej sąsiedzi nigdy więcej nie stały się zakładnikiem jedynego dostawcy energii.

Panie Prezydencie, gratuluję Panu, a także Pani Prezydent Chorwacji przywództwa w postaci historycznej inicjatywy Trójmorza.

To moja pierwsza wizyta w Europie Środkowej w roli Prezydenta — jestem zachwycony, że odbywa się ona właśnie tutaj, w tym wspaniałym kraju. Polska jest w geograficznym sercu Europy, a co ważniejsze: w polskim narodzie widać duszę Europy. Wasz naród jest wielki, bo jesteście silni wspaniałym duchem.

Przez dwa stulecia Polska padała ofiarą ciągłych, brutalnych ataków. Ale mimo że jej ziemie była najeżdżane i okupowane a państwo zniknęło nawet z mapy nigdy nie udało się wymazać Polski z historii czy też z Waszych serc. W tych mrocznych czasach nie mieliście wprawdzie swojego kraju, ale nigdy nie straciliście swojej dumy.

Dlatego mówię dziś z prawdziwym podziwem: od pól i wsi, aż po wspaniałe katedry i miejskie place Polska żyje, Polska rozwija się, Polska zwycięża. Mimo wszelkich działań, które miały zmienić czy zniszczyć Wasz kraj, mimo opresji, trwaliście i zwyciężaliście.

Jesteście dumnym narodem Kopernika, Chopina i Św. Jana Pawła II. Polska jest krajem bohaterów. Jesteście narodem, który naprawdę wie, czego broni.

Tryumf polskiego ducha na przestrzeni stuleci, które ciężko doświadczyły kraj, daje nam wszystkim nadzieję na przyszłość, w której dobro zwycięża zło, a pokój odnosi zwycięstwo nad wojną.

Dla Amerykanów Polska zawsze była symbolem nadziei – od zarania dziejów naszego narodu. Polscy bohaterowie i amerykańscy patrioci walczyli ramię w ramię w trakcie naszej wojny o niepodległość oraz w wielu późniejszych wojnach. Nasi żołnierze nadal dziś służą w Afganistanie i Iraku, zwalczając wrogów wszelkiej cywilizacji.

Ameryka nigdy nie zrezygnowała z wolności i niepodległości jako prawa i przeznaczenia polskiego narodu — i nigdy nie zrezygnujemy. Oba nasze kraje łączy szczególna więź, u podstaw której leżą wyjątkowe dzieje i charakter narodu. Tego rodzaju wspólnota występuje tylko między ludźmi, którzy walczyli, przelewali krew i umierali za wolność.

Symbole tej przyjaźni można napotkać w stolicy Ameryki. Zaledwie kilka kroków od Białego Domu wznieśliśmy pomniki upamiętniające postacie o takich nazwiskach jak Pułaski i Kościuszko. Podobnie jest w Warszawie, gdzie tabliczki z nazwami ulic przypominają o Jerzym Waszyngtonie,i gdzie stoi pomnik jednego z największych bohaterów świata, Ronalda Reagana.

Jestem tu więc dzisiaj nie tylko po to, by odwiedzić starego sojusznika, ale by wskazać go jako przykład dla innych, którzy zabiegają o wolność i którzy pragną znaleźć odwagę i wolę do obrony naszej cywilizacji. Historia Polski to historia narodu, który nigdy nie stracił nadziei, nigdy nie dał się złamać i nigdy nie zapomniał, kim jest.

Jesteście narodem o ponadtysiącletniej historii. Granice waszego państwa wymazano z map na ponad jeden wiek – i zaledwie przed stu laty granice te zostały przywrócone.

W 1920 roku, w bitwie zwanej Cudem nad Wisłą, Polska zatrzymała sowiecką armię dążącą do podboju Europy.

Dziewiętnaście lat później, w 1939 roku, znów zostaliście napadnięci – tym razem od zachodu przez nazistowskie Niemcy, a od wschodu przez Związek Radziecki. Pod podwójną okupacją naród polski przeżył nieopisaną gehennę: zbrodnię katyńską, Holokaust, warszawskie Getto i Powstanie w Getcie, zniszczenie pięknej stolicy i zagładę prawie jednej piątej ludności.

Kwitnąca żydowska społeczność – najliczebniejsza w Europie – została zredukowana niemal do zera w wyniku systematycznych nazistowskich mordów na żydowskich obywatelach Polski, a brutalna okupacja pochłonęła niezliczone ofiary.

Latem 1944 roku armie hitlerowska i radziecka szykowały się do stoczenia w Warszawie straszliwej krwawej bitwy.  W piekle na ziemi, jakie im zgotowano, Polacy stanęli w obronie swojej Ojczyzny.

To dla mnie ogromny zaszczyt, że są obok mnie weterani i bohaterowie Powstania Warszawskiego. Oddajemy cześć Waszemu poświęceniu i przyrzekamy, że zawsze będziemy pamiętać Waszą walkę o Polskę i wolność.

Pomnik ten przypomina nam, że w straceńczej walce z uciskiem zginęło ponad 150 tys.Polaków. Po drugiej stronie Wisły wojska radzieckie zatrzymały się – i czekały.  Przyglądali się, jak naziści brutalnie zrównują miasto z ziemią, mordując okrutnie mężczyzn, kobiety i dzieci.

Chcieli na zawsze unicestwić ten naród, zabijając w nim wolę przetrwania. Ale nikomu nie udało się zniszczyć odwagi i siły, które znamionują charakter Polaków.

Polski męczennik biskup Michał Kozal dobrze to wyraził słowami:  „Od przegranej orężnej bardziej przeraża upadek ducha u ludzi”.

Przez cztery dziesięciolecia rządów komunistycznych Polska i inne zniewolone  narody Europy opierały się brutalnej kampanii, której celem było zniszczenie wolności,  Waszej wiary, Waszych praw, Waszej historii, Waszej tożsamości – wszystkiego, co stanowi istotę Waszej kultury i człowieczeństwa.

Przez cały ten czas jednak nigdy nie straciliście ducha. Ciemiężcy próbowali was złamać, ale Polski złamać nie mogli.  I kiedy nadszedł dzień 2 czerwca 1979 roku i gdy na Placu Zwycięstwa na pierwszej mszy z polskim papieżem zgromadziło się milion Polaków- tego dnia każdy komunista w Warszawie musiał zdawać sobie sprawę, że opresyjny system wkrótce się załamie. Zrozumieli to dokładnie w tym momencie,  gdy podczas kazania papieża Jana Pawła II milion Polaków – mężczyzn, kobiet i dzieci – podjęło modlitwę.

Nie prosili o bogactwa. Nie prosili o przywileje. Słowami pieśni wypowiedzieli trzy proste słowa: „My chcemy Boga”.

Tymi słowami naród polski przywoływał obietnicę lepszej przyszłości. Polacy odnaleźli w sobie nową odwagę, by przeciwstawić się prześladowcom. I odnaleźli słowa, by zapowiedzieć,  że Polska znów będzie Polską.

Kiedy stoję tu dzisiaj przed tym pełnym wiary narodem wciąż słychać tamte powracające echem głosy. Niosą przesłanie, które dzisiaj jest równie prawdziwe jak dawniej. Naród polski, naród amerykański i narody Europy wciąż wołają: MY CHCEMY BOGA.

Razem z papieżem Janem Pawłem II, Polacy umocnili swoją tożsamość jako naród poświęcony Bogu. I za sprawą tej dobitnej deklaracji, kim jesteście, zrozumieliście co należy uczynić. Złączeni solidarnością wystąpiliście przeciwko uciskowi, przeciwko działającej bezprawnie tajnej policji oraz przeciwko okrutnemu i niegodziwemu systemowi, który zubażał Wasze miasta i Wasze dusze.

I wygraliście. Polska zwyciężyła. Polska zawsze zwycięży!

W tym zwycięstwie nad komunizmem byliście wspierani przez silny sojusz wolnych narodów na Zachodzie, które przeciwstawiły się tyranii. A obecnie wśród najbardziej oddanych członków NATO, Polska powróciła na swoje miejsce jako wiodący kraj Europy, który jest silny, niepodzielny i wolny.

Silna Polska jest błogosławieństwem dla narodów Europy, o czym powszechnie wiadomo. A silna Europa jest błogosławieństwem dla Zachodu oraz całego świata.

Sto lat po przystąpieniu amerykańskich sił do Pierwszej Wojny Światowej, transatlantycka więź pomiędzy Stanami Zjednoczonymi oraz Europą jest mocniejsza niż kiedykolwiek wcześniej.

Nad tym kontynentem nie unosi się już widmo komunizmu. Ale dziś na Zachodzie wciąż stoimy w obliczu poważnych zagrożeń dla naszego bezpieczeństwa i stylu życia. I są to realne zagrożenia. Stawimy im czoło. I na pewno zwyciężymy.

Stoimy w obliczu innej opresyjnej ideologii – której celem jest eksport terroryzmu i ekstremizmu po całym świecie. Ameryka i Europa padają ofiarą jednego zamachu terrorystycznego po drugim. Powstrzymamy je.

Podczas historycznego spotkania w Arabii Saudyjskiej wezwałem przywódców ponad 50 krajów muzułmańskich, by połączyli siły dla wykorzenienia tej groźby, która zagraża całej ludzkości.

Musimy zewrzeć szyki w obliczu wspólnych wrogów, by pozbawić ich terytorium, finansowania, sieci powiązań oraz wszelkich form ideologicznego wsparcia.

I choć zawsze będziemy witali nowych obywateli, którzy podzielają nasze wartości i kochają naszych ludzi, nasze granice zawsze będą zamknięte przed terroryzmem i ekstremizmem.

Walczymy zdecydowanie z radykalnym islamskim terroryzmem. I walkę tę wygramy. Nie możemy zaakceptować tych, którzy posługują się nienawiścią, by usprawiedliwić przemoc wymierzoną w niewinnych.

Obecnie Zachód również staje w obliczu sił, których celem jest wystawienie na próbę naszej woli, zachwianie naszej determinacji i zagrożenie naszym interesom. By przeciwstawić się nowym formom agresji, w tym propagandzie, przestępczości finansowej oraz atakom cybernetycznym, musimy tak przystosować nasz sojusz, by skutecznie konkurował w nowych obszarach i na nowych polach bitewnych.

Wzywamy Rosję, by zaprzestała swoich destabilizujących działań na Ukrainie i wszędzie indziej, i przestała udzielać wsparcia wrogim reżimom – w tym Syrii i Iranowi – a zamiast tego przyłączyła się do wspólnoty odpowiedzialnych narodów w naszej walce przeciwko wspólnym wrogom i w obronie cywilizacji.

I w końcu, po obu stronach Atlantyku, nasi obywatele mierzę się z jeszcze jednym niebezpieczeństwem – z którym możemy sobie w pełni poradzić. To zagrożenie jest dla niektórych niewidoczne, ale dla Polaków – znajome. Stały rozrost rządowej biurokracji, która pozbawia ludzi woli działania i bogactwa. Zachód osiągnął wielki sukces nie dzięki biurokracji i regulacjom, ale dlatego, że ludzie mieli możliwość podążania za swoimi marzeniami i realizowania swoich dążeń.

Amerykanie, Polacy i narody Europy cenią indywidualną wolność i suwerenność. Musimy pracować razem, by przeciwstawić się siłom, niezależnie od tego czy pochodzą z wewnątrz czy z zewnątrz, z Południa czy ze Wschodu, które z czasem grożą podważeniem tych wartości i zerwaniem więzów kultury, wiary i tradycji, które stanowią o naszej tożsamości. Jeśli się im nie przeciwstawimy – siły te pozbawią nas odwagi, nadwątlą naszego ducha i osłabią naszą wolę niezbędną do obrony siebie i naszych społeczeństw.

Ale podobnie jak nasi przeciwnicy i wrogowie z przeszłości dowiedzieli się tego w Polsce – wiemy, że te siły są również skazane na porażkę.

Są skazane na porażkę, nie tylko dlatego, że nasz sojusz jest silny, nasze kraje odporne i nasza potęga nie ma sobie równych – choć wszystko to jest prawdą.

Nasi przeciwnicy są skazani na porażkę, bo nigdy nie zapomnimy, KIM JESTEŚMY. Jeżeli nie zapomnimy, nikt nas nie pokona. Nie zapomną Amerykanie. Nie zapomną narody Europy.

Jesteśmy najbardziej wolną i najwspanialszą wspólnotą narodów, jaką znał świat. Komponujemy symfonie. Dążymy do innowacji.

Oddajemy cześć naszym starożytnym bohaterom, pielęgnujemy nasze odwieczne tradycje oraz zwyczaje i zawsze szukamy oraz odkrywamy nowe możliwości.

Nagradzamy błyskotliwe talenty, dążymy do doskonałości i uwielbiamy inspirujące dzieła sztuki, które oddają cześć Bogu.
Cenimy praworządność – i bronimy prawa do wolności słowa.

Wspieramy kobiety – filary naszego społeczeństwa i naszego sukcesu.
A w sercu naszego życia stawiamy wiarę i rodzinę; a nie władze i biurokrację.
Wszystko poddajemy debacie i kwestionujemy.  Chcemy poznać wszystko – żeby lepiej poznać siebie.

I przede wszystkim, doceniamy godność życia każdej ludzkiej istoty, bronimy praw każdego człowieka i podzielamy nadzieję na życie w wolności tkwiące w każdej ludzkiej duszy.

Tacy właśnie jesteśmy. Takie są bezcenne więzy, które nas łączą. Jako narody, jako sprzymierzeńców i jako cywilizację.

To, co mamy; to, co odziedziczyliśmy po naszych przodkach nie istniało nigdy wcześniej. Państwo wiecie o tym lepiej niż ktokolwiek inny, bo stoją tu z nami bohaterowie tamtych wydarzeń.  A jeśli nie uda nam się tego obronić – nie zaistnieje to nigdy ponownie. Wiec nie wolno nam przegrać.

Tę wielką międzynarodową społeczność łączy jeszcze jeden wspólny element: to NARÓD, a nie możni tego świata, stanowił zawsze podwaliny naszej wolności i kamień węgielny naszej siły.

To naród stanowił i stanowi podwaliny tych wartości tutaj w Polsce, tu w Warszawie, i, od samego początku jej istnienia stanowił podwaliny Ameryki.

Nie po to obywatele naszych państw bili się wspólnie o wolność, nie po to wspólnie przetrwali horror wojen, nie po to wspólnie stawiali opór złu, żeby teraz zaprzepaścić tę wolność przez brak poczucia dumy i wiary w wartości, które wyznajemy.  Nie dopuściliśmy i nie dopuścimy do tego.

Dopóty wiemy skąd przyszliśmy, dopóki wiemy dokąd zmierzamy.
Amerykanie są świadomi, że silne przymierze wolnych, suwerennych i niezależnych państw to najlepszy sposób na obronę naszych swobód i naszych interesów.  To dlatego moja Administracja domaga się od wszystkich członków NATO wywiązywania się w pełni ze swoich sprawiedliwie ustalonych zobowiązań finansowych.

Stanowisko to już zaowocowało dodatkowymi miliardami dolarów. Moim zdaniem te miliardy inaczej by nie napłynęły. Krytykom naszego twardego stanowiska chciałbym przypomnieć, że USA okazały nie tylko słowami, ale PRZEDE WSZYSTKIM CZYNAMI swoje nieugięte poparcie dla Artykułu 5go wielostronnych zobowiązań obronnych.  Łatwo rzucać słowa, ale liczą się CZYNY.  Dla swojego własnego dobra, EUROPA MUSI ZROBIĆ WIĘCEJ.  Musi pokazać, że wierzy w swoją przyszłość, inwestując w nią SWOJE WŁASNE PIENIĄDZE.

Właśnie dlatego przyklaskujemy decyzji Polski o zakupie od USA sprawdzonych w boju systemów obrony powietrznej i przeciwrakietowej PATRIOT. Najlepszych na świecie.  Właśnie dlatego tak cenimy naród polski, który jako jeden z nielicznych w NATO spełnia wymogi inwestycyjne we wspólną obronność.  Dzięki Polsko za to, że dla innych krajów członkowskich NATO stanowisz wzór do naśladowania.

Nasza obronność to nie tylko zobowiązania finansowe – to także zaangażowanie WOLI. Historia Polski uczy nas, że obrona Zachodu nie zależy ostatecznie od pieniędzy, a od woli przetrwania narodu.  I tu pojawia się zasadnicze pytanie naszych czasów: czy Zachód ma WOLĘ przetrwać.

Czy wystarczająco silnie wierzymy w system naszych wartości, żeby bronić ich za wszelką cenę.  Czy darzymy wystarczającym szacunkiem naszych obywateli, żeby bronić granic, w których żyją? Czy starczy nam chęci i odwagi, by bronić naszej cywilizacji w obliczu tych, którzy starają się ją podstępnie unicestwić?

Na nic zdadzą się największe gospodarki świata i broń największego rażenia, jeśli zabraknie silnej rodziny i solidnego systemu wartości. Tych, którzy zapomnieli o ich kluczowym znaczeniu zachęcam do odwiedzenia kraju, który nigdy tego nie zapomniał – niech przyjadą do Polski.

Niech przyjadą tu, do Warszawy i niech poznają historię Powstania Warszawskiego.  Niech poznają historię Alej Jerozolimskich.

W sierpniu 1944 roku, tak jak teraz, Aleje Jerozolimskie były jedną z głównych arterii przecinających miasto ze wschodu na zachód.  Kontrola nad nią miała kluczowe znaczenie dla obu stron bitwy o Warszawę.  Wojsko niemieckie chciało ją przejąć jako najkrótszą drogę przemieszczania oddziałów na front i z frontu.

Dla członków Polskiej Armii Krajowej natomiast, możliwość przedostawania się na północ i na południe przez Aleje Jerozolimskie miała zasadnicze znaczenie dla utrzymania Śródmieścia, a tym samym utrzymania przy życiu samego Powstania.
Noc w noc, pod obstrzałem broni maszynowej, Polacy znosili worki z piaskiem, by bronić swojego wąskiego przejścia w poprzek Alei Jerozolimskich. Dzień w dzień, wróg rozbijał je w drobny mak. Wtedy Polacy zrobili okop, a wkrótce – barykadę.  W ten sposób nieustraszeni powstańcy zaczęli przekraczać tę arterię.

To wąskie przejście zadecydowało o kontynuacji Powstania.  Mieszkańcy i powstańcy, ryzykując życiem, biegli tym wąskim przejściem, by nieść pomoc swojemu miastu.  „To było zaledwie kilka metrów” – wspominała młoda kobieta imieniem Greta.  „Ten śmiertelnie niebezpieczny fragment ulicy przesiąknięty był krwią posłańców, łączniczek i kurierów”.

Snajperzy brali ich na cel. Żołnierze wroga palili każdy budynek, a kiedy atakowali barykadę, wykorzystywali Polaków jako żywe tarcze dla swoich czołgów.
Wróg nie ustawał w ataku na maleńki przyczółek cywilizacji, a Polacy nie ustawali w jego obronie.

Przesmyk przez Aleje Jerozolimskie wymagał ciągłej obrony, napraw i umocnień.  Ale wola obrońców, nawet w obliczu śmierci, była niezachwiana; przejście istniało do ostatnich dni Powstania. Nigdy nie zostało zapomniane, dzięki Polakom było zawsze dostępne.

Pamięć o ofiarach tego heroicznego wydarzenia woła do nas przez dziesięciolecia, a wspomnienia o obrońcach przejścia przez Aleje Jerozolimskie należą do najbardziej żywych.

Ci bohaterowie przypominają nam, że Zachód został ocalony dzięki krwi patriotów, że każde pokolenie ma w tej obronie do odegrania swoją rolę. I że każda piędź ziemi, każdy centymetr naszej cywilizacji jest tej obrony wart.

Nasza walka w obronie Zachodu nie zaczyna się na polu bitwy – zaczyna się od naszych umysłów, naszej woli, naszych dusz.

Dzisiaj, więzy spajające naszą cywilizację mają znaczenie nie mniejsze – i wymagają nie mniej zaciekłej obrony – niż ta piędź ziemi, na której skupiała się nadzieja Polski na istnienie.  Nasza wolność, nasza cywilizacja, i nasze przetrwanie zależą od tych właśnie więzi historii, kultury i pamięci.

I dziś, tak, jak zawsze, Polska jest w naszych sercach, podczas gdy jej naród walczy.  Ogłaszam dziś światu, że tak, jak nie udało się złamać woli Polski, NIE UDA SIĘ NIGDY ZŁAMAĆ WOLI ZACHODU.

System naszych wartości ZWYCIĘŻY. Nasze narody ROZKWITNĄ.  A nasza cywilizacja ZATRIUMFUJE.

Więc walczmy wszyscy jak Polacy – O RODZINĘ, O WOLNOŚĆ, O OJCZYZNĘ I O BOGA.

Dziękuję Wam. Niech Bóg Was błogosławi.  Niech Bóg błogosławi Naród Polski.  Niech Bóg błogosławi naszych sprzymierzeńców.  Niech Bóg błogosławi Stany Zjednoczone Ameryki.

autor U.S. Mission Poland | 6 Lipiec, 2017 | 

wojtek z FB, July 6, 2019 12:39 Skomentuj komentarz


6 lipca 2017

Ktoś znajomy porównał wizytę Trumpa do pierwszej wizyty JP2, a inny znajomy przeraził się takim porównaniem.

A ja myślę, że lepiej słuchać Boga i na nim polegać, niż na wielkich tego świata, niezależnie z jakiej opcji będą. W księdze proroka Jeremiasza wyczytałem takie coś:

Tak mówi Pan:
Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku
i który w ciele upatruje swą siłę,
a od Pana odwraca swe serce.
Jest on podobny do dzikiego krzewu na stepie,
nie dostrzega, gdy przychodzi szczęście;
wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię słoną i bezludną.
Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu,
i Pan jest jego nadzieją.
Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą,
co swe korzenie puszcza ku strumieniowi;
nie obawia się, gdy nadejdzie upał,
bo zachowa zielone liście; także w roku posuchy nie doznaje niepokoju
i nie przestaje wydawać owoców.
Jer 17:5-8 bt5

No i jeszcze pytanie praktyczne - kto w ciągu ostatniego pół roku, roku, 3 lat albo lat 5 przeczytał księgę Jeremiasza, albo Torę, albo Izajasza albo nader ważną dziś Apokalipsę. Bo lepiej słuchać Pana niż polegać na człowieku.

Skomentuj notkę
4 lipca 2017 (wtorek), 14:37:37

Rola władzy w państwie

Wg mnie, zadania rządzących państwem są takie:

  • pilnować granic
  • pilnować porządku (przestrzegania prawa) wewnątrz
  • i tylko takie. Wyjście poza to jest wg. mnie nadużyciem pozycji.

Nie jest zatem zadaniem państwa:

  • wpływać na ludzkie poglądy poprzez propagandę, nauczanie, media
  • mówić ludziom jak mają żyć
  • w szczególności jak mają wychowywać swoje dzieci
  • w szczególności władza nie ma uczyć dzieci
  • wcinać się w regulacje dotyczące pracy
  • dbać o zdrowie obywateli
  • ingerować w rodziny

Punkt wyjścia, Rz 13:1nn

Niech każda osoba podporządkowuje się władzom sprawującym rządy. Nie ma bowiem władzy, która nie pochodziłaby od Boga. Wszystkie one zostały ustanowione przez Niego. Dlatego kto się opiera władzy, przeciwstawia się Bożemu rozporządzeniu. Ci natomiast, którzy się przeciwstawiają, sami na siebie ściągają wyrok. Rządzący przecież nie są postrachem dla dobrych, ale dla złych. Chcesz się nie bać władzy? Czyń dobrze, a będziesz miał od niej pochwałę. Władza bowiem jest na służbie u Boga, dla twojego dobra. Jeśli jednak czynisz źle, uważaj, bo nie na darmo nosi miecz. Jest przecież Bożym narzędziem, karzącym w gniewie tego, kto popełnia zło. Stąd należy się jej podporządkowywać, nie tylko ze względu na gniew, ale także ze względu na sumienie. Dlatego też płacicie podatki, bo są urzędnikami Boga po to właśnie, by tego pilnować. Oddawajcie każdemu to, co mu się należy: komu podatek — podatek; komu cło — cło; komu szacunek — szacunek; komu cześć — cześć. Nie bądźcie nikomu nic winni — poza wzajemną miłością. Kto kocha bliźniego, wypełnił Prawo. Bo przykazania: Masz nie cudzołożyć, nie zabijać, nie kraść, nie pożądać — oraz wszystkie inne, streszczają się w tym jednym: Masz kochać swego bliźniego tak, jak samego siebie. Miłość nie wyrządza zła bliźniemu, toteż jest ona wypełnieniem Prawa.

Co tu można wyczytać:

  • Wszelka władza pochodzi od Boga
  • Rządzący są postrachem dla złych, nie dla dobrych
  • Władza ma karać (w gniewie?) tych, którzy popełniają zło.

Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: władza, rząd, rządzący, podatki, państwo, rządzący, konstytucja, podatki, wojsko, obrona, policja, milicja, prawo, rola państwa, socjalizm


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
2 lipca 2017 (niedziela), 17:49:49

Prezydenci USA - moja subiektywna lista

W tabelce

32. Franklin Delano Roosevelt 1882-1945 1933-1945  
33. Harry S. Truman 1884-1972 1945-1953  
34. Dwight D. Eisenhower 1890-1969 1953-1961  
35. John F. Kennedy 1917-1963 1961-1963  
36. Lyndon B. Johnson 1908-1973 1963-1969  
37. Richard M. Nixon 1913-1994 1969-1974  
38. Gerald R. Ford 1913-2006 1974-1977  
39. James E. Jimmy Carter 1924 1977-1981 pamiętam
40. Ronald W. Reagan 1911-2004 1981-1989  w stanie wojennym śpiewano o nim piosenki, bo ponoć przez niego w Polsce nie było sera
41. George H.W. Bush 1924 1989-1993  
42. William J. Bill Clinton 1946 1993-2001  
43. George W. Bush 1946 2001-2009  
44. Barack H. Obama 1961 2009-2017  
45. Donald J. Trump 1946 2017  

W lista, wygodniejsza do skopiowania:

nr nazwisko lata życia lata prezydentury
32. Franklin Delano Roosevelt 1882-1945 1933-1945
33. Harry S. Truman 1884-1972 1945-1953
34. Dwight D. Eisenhower 1890-1969 1953-1961
35. John F. Kennedy 1917-1963 1961-1963
36. Lyndon B. Johnson 1908-1973 1963-1969
37. Richard M. Nixon 1913-1994 1969-1974
38. Gerald R. Ford 1913-2006 1974-1977
39. James E. Jimmy Carter 1924 1977-1981
40. Ronald W. Reagan 1911-2004 1981-1989
41. George H.W. Bush 1924 1989-1993
42. William J. Bill Clinton 1946 1993-2001
43. George W. Bush 1946 2001-2009
44. Barack H. Obama 1961 2009-2017
45. Donald J. Trump 1946 2017

Kategorie: notatka, historia, notatka historyczna, _blog, historia / notatka, polityka / historia


Słowa kluczowe: usa, prezydent usa, regan, clinton, trump


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
27 czerwca 2017 (wtorek), 23:42:42

List Otwarty Stanisława Michalkiewicza do pana Adama Bodnara

Do odnotowania bo warto:

List Otwarty obywatela polskiego do pana Adama Bodnara, osadzonego na operetkowej posadzie rzecznika praw obywatelskich

Słuchaj Synu!

Przez uprzejmość nie będę już precyzował – jaki Synu – chociaż nie zamierzam ukrywać, że ta intytulacja wynika nie tylko z różnicy wieku między nami, ale również, a może nawet przede wszystkim – z intencji okazania Ci pogardy z powodu wypowiedzi, iż „musimy pamiętać, że wiele narodów współuczestniczyło w realizowaniu holokaustu. W tym także naród polski.” Wypowiedź ta dowodzi, że nie wiesz, co to jest naród. Wprawdzie z Twego życiorysu wynika, że jesteś wypustnikiem (celowo nie używam słowa „absolwent”, tylko jego rosyjskiego odpowiednika: „wypustnik”, które, jak sądzę, znacznie lepiej Cię charakteryzuje) rozmaitych uczelni, ale najwyraźniej nie przykładałeś się do nauki. Tacy niedoukowie są plagą naszego nieszczęśliwego kraju, zwłaszcza gdy są osadzani na różnych, nawet operetkowych posadach, jak Twoja. Tedy kierując się chrześcijańskim obowiązkiem, nakazującym „nieumiejętnych nauczać” (zob. Katechizm Kościoła katolickiego – uczynki miłosierne co do duszy), uprzejmie Ci wyjaśniam, że naród to wspólnota etniczna, która zorganizowała się politycznie. Tym właśnie różni się on od narodowości, która ma wprawdzie wspólny język, historię, obyczaje, religię – ale nie zorganizowała się politycznie, to znaczy – nie wytworzyła hierarchii, czyli szlachty, dzięki której staje się narodem. Taka ewolucja wynika z rozwoju dziejowego, ale zdarzają się też przypadki uwstecznienia narodu do poziomu narodowości – jak to stało się w przypadku Czechów po bitwie pod Białą Górą w 1620 roku – i dopiero w wieku XIX doszło do odrodzenia narodowości czeskiej, jako narodu.

W świetle tego wyjaśnienia widoczna jest w całej rozciągłości fałszywość Twego twierdzenia, jakoby w realizowaniu holokaustu uczestniczył także „naród polski”. Naród Polski w okresie okupacji niemieckiej i sowieckiej był politycznie zorganizowany w państwo, które w żaden sposób, nie uczestniczyło w holokauście. Nawet polskie instytucje pozarządowe, które oficjalnie działały w Generalnym Gubernatorstwie w postaci Polskiego Czerwonego Krzyża i Rady Głównej Opiekuńczej również w jakiejkolwiek formie nie uczestniczyły w realizowaniu niemieckiego programu „ostatecznego rozwiązania”. Przeciwnie – gdybyś przeczytał wspomnienia Adama hr. Ronikiera (ale co tam marzyć o tym!), będącego w okresie okupacji niemieckiej prezesem RGO, to wiedziałbyś, że RGO współpracowała w niesieniu pomocy humanitarnej z przedstawicielami społeczności żydowskiej w Polsce, a nawet z delegacjami Żydów amerykańskich – oczywiście do czasu wypowiedzenia przez Rzeszę Niemiecką wojny Stanom Zjednoczonym. Ale Ty o tym wszystkim najwyraźniej nie wiedziałeś i dlatego wygłosiłeś opinię, wpisującą się w skoordynowane polityki historyczne: niemiecką, której celem jest stopniowe zdejmowanie z Niemiec odpowiedzialności za II wojnę światową, a przynajmniej – rozmywanie tej odpowiedzialności – oraz żydowską, które celem jest przerzucanie tej odpowiedzialności na winowajcę zastępczego, by podtrzymać możliwość materialnego eksploatowania holokaustu. Podobne opinie wygłaszają przedstawiciele piątej kolumny w Polsce; rozmaici folksdojcze i skorumpowani łajdacy, uczestniczący w realizowaniu w Polsce tzw. „pedagogiki wstydu”, której celem jest wzbudzenie w Polakach poczucia winy wobec Żydów, by w ten sposób doprowadzić nasz naród do stanu bezbronności. Uprzejmie zakładam, że Twoja opinia nie wynikała z podłości, tylko z ignorancji – ale w takim razie nie ulega wątpliwości, że jesteś głupszy, niż nawet przewiduje ustawa określająca warunki na zajmowaną przez Ciebie, operetkową posadę. W tej sytuacji chyba sam rozumiesz, że żadne „przeprosiny” nie wystarczą, że powinieneś niezwłocznie podać się do dymisji, a ze swoim życiem postąpić, jak przystało na człowieka honoru. Oczekuję tego od Ciebie jako obywatel polski – a myślę, że nie jestem w tym oczekiwaniu odosobniony – który ma interes prawny w tym, by ktoś taki, jak Ty, ani go nigdzie nie reprezentował, ani też nie był rzecznikiem jego praw. Łączę stosowne wyrazy.

Stanisław Michalkiewicz

Wynotuję definicje bo ciekawe:

  • Naród to wspólnota etniczna, która zorganizowała się politycznie.
  • Narodowości, to wspólnota która ma wprawdzie wspólny język, historię, obyczaje, religię – ale nie zorganizowała się politycznie, to znaczy – nie wytworzyła hierarchii, czyli szlachty, dzięki której staje się narodem. Taka ewolucja wynika z rozwoju dziejowego, ale zdarzają się też przypadki uwstecznienia narodu do poziomu narodowości.

Pamiętam, że w tymi Czechami to było tak, że w tej bitwie Niemcy wybili im praktycznie 100% szlachty, przez co przez wiele wieków Czesi rządzeni byli faktycznie przez Niemców a przecież do tego czasu państwo Czechów to było bardzo silne, stare i sprawne państwo narodowe.


Kategorie: polska-izrael, polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: michalkiewicz, narów, narodowość, holokaust


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
24 czerwca 2017 (sobota), 16:57:57

Główne cele rosyjskiej propagandy

Zachowuję do przemyśleń:

PROGNOZA: Główne cele rosyjskiej propagandy w Polsce na 2017 rok

Aktywność ośrodków kremlowskiej propagandy oraz powiązanych z nią innych struktur państwowych jasno wskazuje, iż kolejne miesiące przyniosą eskalację wrogich Polsce działań w przestrzeni informacyjnej RP, ale i jej sąsiadów oraz sojuszników z Sojuszu Północnoatlantyckiego. Kontekst bieżących uwarunkowań geopolitycznych sugeruje, iż poza działaniami stricte dezinformacyjnymi, wzmacniane będą skoordynowane z nimi: a) komponenty je urealniające (organizacja rzeczywistych wydarzeń / akcji) oraz b) działalność operacyjna rosyjskich służb (wspieranie polityczne, organizacyjne oraz finansowe określonych struktur, podmiotów i jednostek oraz wzmocniona rekrutacja współpracowników i rozbudowa prorosyjskich sieci w Polsce, które docelowo mają wzmacniać wpływ na polską klasę polityczną i polskie społeczeństwo).

Odcinek polsko-ukraiński

Eskalacja napięcia na linii Warszawa-Kijów weszła na nowy etap. Poza niszczeniem cmentarzy i pomników, najpierw na terytorium Polski, następnie Ukrainy, poza zakrojonymi na szeroką skalę działaniami w przestrzeni informacyjnej, skierowanymi głównie do odbiorcy rosyjskojęzycznego, ale i audytorium ukraińskiego (nasilenie ma miejsce od grudnia 2016 r.), doszły jeszcze wydarzenia z wykorzystaniem opłacanych protestujących z Ukrainy oraz rzekomej polskiej mniejszości (podszywających się za Polaków obywateli ukraińskich lub rosyjskich) – debaty i próby organizacji prowokacyjnych konferencji, blokada międzynarodowej drogi pod Lwowem, ale i zamach terrorystyczny na Konsulat RP w Łucku. To ostatnie wydarzenie pokazuje, iż Kreml rozpoczyna nowy etap swojej polityki, sięgając do arsenału z obszaru działań militarnych i paramilitarnych, testując nowe sposoby kreacji chaosu, ale i weryfikując operatywność swoich ludzi na zachodzie Ukrainy. Sygnalizuje to też, iż rosyjska propaganda zwiększa swoje zainteresowanie odbiorcą polskim.

Działania Moskwy na odcinku polsko-ukraińskim od dłuższego czasu są swoimi lustrzanymi odbiciami pod względem operacyjnym po obu stronach granicy. Zakładać więc można, że do standardowych metod dezinformacji, skierowanej na podnoszenie temperatury dialogu polsko-ukraińskiego i aktywizacji radykalnych środowisk w obu krajach, dojdą też i w Polsce działania związane z przemocą fizyczną oraz atakami na obiekty administracji państwowej ze strony rzekomej ukraińskiej mniejszości w Polsce. Jednym z największych niebezpieczeństw pozostaje też możliwość zastosowania przemocy wobec turystów/studentów przez „nieznanych sprawców”, zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie.

Do budowy propagandowego przekazu informacyjnego wykorzystane zostaną m.in.:

- zwiększenie szumu informacyjnego oraz ilości fałszywych informacji, w tym m.in. na tematy a) pobicia polskich obywateli przez Ukraińców, b) oskarżenia o gwałty na polskich kobietach, c) antypolskie / antysemickie / antyunijne / antyrządowe wypowiedzi ze strony obywateli Ukrainy przebywających w Polsce (szczególnie ze strony rzekomych studentów lub pracowników polskich firm z ukraińskimi paszportami) lub też liderów opinii na Ukrainie, d) z obszaru funkcjonowania polskich i ukraińskich służb państwowych (np. brutalność funkcjonariuszy policji czy służb granicznych wobec obywateli drugiego państwa);
- organizowanie wydarzeń o charakterze prowokacyjnym – manifestacji, protestów, blokad, akcji plakatowych / „informacyjnych” (antybanderowskich, antyfaszystowskich, antyimigranckich) przez struktury radykalne, wspierane przez autorytety religijne, polityczne lub ze świata mediów czy kultury;
- organizowanie wydarzeń o charakterze naukowym lub kulturalnym: debaty, konferencje, prelekcje, dyskusje, pokazy filmów, fotografii, wystaw historycznych, podczas których głównymi gośćmi będą osoby znane ze swoich prorosyjskich lub antyukraińskich sympatii, a ukierunkowane na pozyskanie zainteresowania tzw. patriotycznych kręgów politycznych, zwłaszcza z partii rządzącej w Polsce, co wielokrotnie już się udawało nie tylko w Przemyślu, ale i w innych polskich miastach, a nawet instytucjach państwowych;
- dalsza praca operacyjna w środowiskach polonijnych na Ukrainie i patriotycznych w Polsce, a następnie wykorzystywanie zachowań czy publicznych wypowiedzi jednostek do dyskredytacji danych środowisk, organizacji, instytucji czy ogólnie dialogu polsko-ukraińskiego jako takiego, poprzez wykorzystywanie agresywnych komentarzy czy publicystyki w mediach po obu stronach granicy oraz skoordynowanych operacji informacyjnych w mediach społecznościowych;
- wzmożenie różnych form ataków na polityków, dyplomatów, dziennikarzy, publicystów i środowiska analityczne, wspierające dialog polsko-ukraiński, zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie, przez tzw. liderów opinii w środowiskach prawicowych i lewicowych, rosyjskich agentów wpływu, prorosyjskich / antyukraińskich blogerów oraz ze strony zorganizowanych grup trolli / fikcyjnych kont;
- podważanie i kontestowanie wszelkich wysiłków na rzecz współpracy polsko-ukraińskiej w dziedzinie gospodarczej, handlowej, naukowej, kulturalnej, technicznej, a zwłaszcza w obszarze przemysłu zbrojeniowego i współpracy energetycznej, przy czym dalej dwoma głównymi sferami szczególnego oddziaływania narracyjnego dla Kremla pozostaną kwestie historyczne i migracyjne;
- zwiększenie liczby skoordynowanych działań w przestrzeni informacyjnej, wymierzonych w jakąkolwiek formę współpracy wojskowej pomiędzy Warszawą a Kijowem.

Odcinek Sojuszu Północnoatlantyckiego/amerykański

W odniesieniu do Sojuszu Północnoatlantyckiego wszelkie działania zmierzające do rozszerzenia NATO na wschód od obecnej granicy Sojuszu oraz zwiększanie obecności wojskowej w pobliżu granic Rosji, ale także na terytorium państw, które Rosja określa jako własną strefę wpływów, powodują wzmożone reakcje ze strony Federacji Rosyjskiej. Na tym odcinku nie jest wystarczające mówienie o operacjach propagandowych, czy nawet informacyjnych ograniczających się do narracji antynatowskiej. Jest to również jeden z ważniejszych odcinków, na którym działają rosyjskie służby specjalne. Prowadzone są zatem działania propagandowe, wojskowe i polityczne zmierzające do osłabienia pozycji i zdolności bojowych Polski, co pośrednio uderza w cały Sojusz Północnoatlantycki. W związku z decyzjami dotyczącymi przyszłości NATO podjętymi podczas ubiegłorocznego szczytu NATO w Warszawie oraz rozlokowaniem wojsk Sojuszu na terytorium Polski, wzrośnie aktywność Rosjan na tym odcinku.

Oznaczać to będzie:

- działania propagandowe i dezinformacyjne w postaci antynatowskiej narracji w polskiej przestrzeni informacyjnej, inspirowanie i promowanie informacji o charakterze antynatowskim, wykorzystanie w tym celu tzw. publicity agents, czyli dziennikarzy, naukowców, dyplomatów, wojskowych, których zadaniem będzie świadome lub nieświadome dyskredytowanie struktur natowskich, w szczególności obecności żołnierzy sojuszniczych na terytorium Polski, inspirowanie konfliktów lub rozprzestrzenianie nieprawdziwych informacji na ich temat (np. pijaństwo, bójki i pobicia przez żołnierzy NATO obywateli polskich, gwałty);
- prowokacje na granicy z Polską, będącej jednocześnie wschodnią granicą NATO (z obwodem kaliningradzkim, Ukrainą i Białorusią), szczególnie w kontekście zbliżających się jesienią połączonych ćwiczeń wojskowych Rosji i Białorusi Zapad-2017. Wzrost incydentów związanych z próbami nieumiejętnego wwiezienia broni na terytorium Polski przez pojedyncze osoby należy rozpatrywać bardziej jako element wojny psychologicznej, czyli wzbudzania strachu w polskim społeczeństwie, napięcia dzięki prowokowaniu polskich służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i jako czynnik nacisku na polskie władze, a także testowanie granicy, niż realizacja realnego celu jej przewiezienia;
- operacje specjalne połączone z efektem propagandy i dezinformacji w sferze bezpieczeństwa i obronności kraju, które należy rozpatrywać jako działanie na osłabienie państwa polskiego, a docelowo sojusznika Paktu Północnoatlantyckiego, stanowiącego jednocześnie strategiczną część wschodniej flanki Sojuszu – wśród działań rosyjskich służb specjalnych na tym odcinku należy spodziewać się wzmożonych aktywności zmierzających do umocnienia centralizacji procesów decyzyjnych związanych z pracą Ministerstwa Obrony Narodowej oraz polskich służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo (łatwiej wtedy jest je zakłócać i destabilizować); osłabianie komunikacji z podległą centrali strukturą; wpływanie na podejmowanie niekorzystnych decyzji kadrowych (szczególnie niebezpieczne w przypadku jednostek centralnych odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i obronność kraju); inspirowanie konfliktów wewnętrznych w tych strukturach; inspirowanie błędnych decyzji dotyczących np. polskich służb specjalnych; demoralizacja oraz obniżanie prestiżu i znaczenia Ministerstwa Obrony Narodowej oraz polskich struktur wojskowych, a także publiczne podważanie zdolności obronnych kraju. Operacjom specjalnym towarzyszyć będzie szum informacyjny w polskiej przestrzeni informacyjnej dotyczący m.in. zaostrzających się konfliktów pomiędzy prezydentem RP a ministrem obrony narodowej czy w instytucjach państwowych odpowiadających za bezpieczeństwo, a zwłaszcza wokół działań samego MON;
- jednocześnie do działań ukierunkowanych na osłabienie NATO prowadzone będą działania na odcinku amerykańskim, który jest trzonem Sojuszu – oczekiwać można przede wszystkim działań propagandowych mających na celu utrwalanie negatywnego wizerunku nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych w mediach, a tym samym w świadomości polskiego społeczeństwa; wykorzystanie humoru, tworzenie prześmiewczych karykatur, grafik / memów z prezydentem Donaldem Trumpem – tworzenie wizerunku nieobliczalnego polityka, stanowiącego zagrożenie dla bezpieczeństwa w skali globalnej i regionalnej; deprecjonowanie osiągnięć, wartości i znaczenia USA oraz kreowanie wizerunku Polski jako państwa niesamodzielnego i zależnego od decyzji Stanów Zjednoczonych;
- ważnym tematem dla rosyjskich propagandystów pozostawać będą też tematy energetyczne i bezpieczeństwa związane z Waszyngtonem – krytyka technologii pozyskiwania gazu łupkowego, promowanie treści związanych z uwiarygodnianiem pseudonaukowych i pseudoanalitycznych materiałów demaskujących wrogie ludzkości działania podejmowane przez amerykańskie elity oraz globalne spiski Stanów Zjednoczonych i Izraela. Praca z tymi zagadnieniami jest najbardziej niebezpieczna z punktu widzenia młodych użytkowników Internetu i jest to wysiłek obliczony na lata.

Odcinek europejski/Unii Europejskiej

Problemy wewnętrzne Unii Europejskiej spowodowane m.in. kryzysem migracyjnym oraz rosnącymi w siłę środowiskami nacjonalistycznymi w poszczególnych państwach członkowskich Unii dają Rosji możliwość budowania kolejnego odcinka swojej propagandy skierowanej przeciwko nie tylko samej Unii, ale również Polsce. Głównym jej celem jest osłabienia, a w długofalowej perspektywie także całkowite zniszczenie struktury obecnie znanej jako Unia Europejska. W związku z tym Rosja może podejmować następujące działania zmierzające do realizacji swoich celów na danym odcinku:

- wspieranie antyunijnej komunikacji w polskich mediach; szczególnie ważnym wątkiem jest temat imigracji i uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu, wzmocniony przekazem o imigrantach zarobkowych z Ukrainy oraz uchodźcami z Czeczenii; o ile w pierwszym przypadku chodzi o dążenie do destabilizacji unijnej wspólnoty poprzez tworzenie odmiennych poglądów oraz generacji sporów i wzmacnianie sił populistycznych i radykalnych, a w rezultacie podejmowanie decyzji sprzecznych z wolą większości państw UE, w drugim o spowodowanie konfliktu lokalnego i antagonizowanie społeczeństw państw sąsiadujących, to w przypadku uchodźców czeczeńskich, którzy mają problem na granicy z wjechaniem do Polski albo w rezultacie postępowania administracyjnego otrzymują odmowę nadania im statutu uchodźcy, Rosja może budować wizerunek Czeczenów oparty na emocjach i tym samym inspirować działania pewnych grup społecznych do wstawiennictwa za Czeczenami – jest to działanie określone na cele długofalowe, które pozwolą w przyszłości na zorganizowane przeniknięcie do Polski osób mogących stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju lub jako możliwość tranzytu dla tych osób do innych krajów UE;
- inspirowanie i organizacja akcji i wydarzeń o charakterze antyunijnym i antymigracyjnym w Polsce, szczególnie we wschodniej części kraju. Opłacanie skrajnych środowisk nacjonalistycznych i prawicowych lub pośrednie wpływanie na nie, w tym zwłaszcza na proces ich ideologicznej identyfikacji bez potrzeby uruchamiania środków finansowych (liderzy opinii, agenci wpływu, radykalizujące postawy aktywności w przestrzeni informacyjnej). Przewidywać można kolejne incydenty, których ofiary będą utożsamiane z islamem wyłącznie na podstawie wyglądu zewnętrznego;
- intensyfikacja działań propagandowych i dezinformacyjnych, których celem jest popularyzacja w społeczeństwie polskim narracji antyniemieckiej, rozpowszechnianie informacji o niemieckiej propagandzie w Polsce, budowanie wizerunku Niemiec jako państwa, które nie licząc się z interesami Polski dąży na jej terytorium albo za pośrednictwem innych podmiotów do realizacji własnych celów politycznych czy też gospodarczych; dalsze budowanie wątpliwości co do lojalności Niemiec jako partnera strategicznego Polski; w tym celu zostaną wykorzystane przede wszystkim media ogólnokrajowe o szerokim dostępie oraz mogą zostać wykorzystane media lokalne, również we wschodniej części Polski do wzmocnienia efektu strachu części społeczeństwa potencjalnie najbardziej zagrożonego ewentualnym konfliktem ze strony Rosji. Szczególnie niebezpieczne w tej sytuacji są antyniemieckie wypowiedzi i gesty polskich polityków, które momentalnie są wyłapywane i wykorzystywane propagandowo przez stronę rosyjską po pierwsze do budowania antyniemieckiej narracji w Polsce, po drugie do budowania negatywnego wizerunku Polski na arenie międzynarodowej;
- wspieranie polskich inicjatyw, które na arenie międzynarodowej mogą stanowić element antyunijnej propagandy i dezinformacji – przykładem są koncepcje Międzymorza (Intermarium), Trójmorza (Trimarium), współpracy bałtycko-czarnomorskiej oraz inne przejawy współpracy regionalnej z udziałem Polski, szczególnie w regionie Europy Środkowo-Wschodniej; paradoks tych działań polega na ich wspieraniu, promowaniu itd. w Polsce, aby poza jej granicami tworzyć narrację o alternatywnych rozwiązaniach dla struktur unijnych. Zakłada się intensyfikację tych działań w najbliższych miesiącach w związku z planowanym na lipiec Forum Trójmorza we Wrocławiu z udziałem partnerów europejskich. Szczególnie niebezpieczne na tym odcinku są aktywności niszowych, nowych mediów, pozycjonujących się jako „specjalistyczne”, które najczęściej w swoich publikacjach, poza oficjalnymi danymi i statystykami wplatają różnego rodzaju przekazy zgodne z rosyjską propagandą, a które po odpowiednim czasie budowania pozycji mogą zostać wykorzystane do operacji informacyjnych i dezinformacji dużych mediów i środowisk naukowych czy eksperckich.

Odcinek polsko-rosyjski

Nasilenie operacji informacyjnych i dezinformacyjnych wymaga nieustannego wsparcia finansowego dla różnych inicjatyw udających media oraz środowisk, które je tworzą, z kolei dla strony rosyjskiej priorytetem pozostawać będzie pozyskiwanie współpracowników: od tłumaczy po tzw. autorytety moralne czy liderów opinii. Zakładać można więc nową fazę werbunku, która poprzedzona będzie pełzającą aktywizacją się w Polsce rosyjskiego kapitału, który najczęściej ukryty będzie w formach prawnych z innych państw europejskich.

Wśród działań rosyjskich obserwowanych w najbliższych miesiącach będzie można zaobserwować m.in.:

- dalsze próby narzucania rosyjskiej narracji historycznej i dyskredytacja polskiej historii – dotyczy to w szczególności okresu II RP (łącznie z działaniami na tym kierunku na odcinku polsko-ukraińskim). Oznacza to m.in. organizację wydarzeń o charakterze naukowym, inicjowanie polsko-rosyjskiej współpracy akademickiej – szczególnie narażone na manipulacje ze strony Rosji jest polskie środowisko historyczne. W tym celu, poza tradycyjnymi rosyjskimi ośrodkami uniwersyteckimi i badawczymi, mogą zostać wykorzystane rosyjskie GONGO (ang. Government-Organized Non-Governmental Organization), jak chociażby Fundacja „Historia Ojczyzny” (ros. Фонд „История Отечества”), która w 2016 roku dekretem prezydenta W. Putina została powołana dla popularyzacji rosyjskiej historii w Federacji Rosyjskiej i za granicą, ochrony dziedzictwa historycznego i tradycji narodów Rosji, a także wspierania programów edukacji historycznej. Celem podobnych inicjatyw jest rozpowszechnianie i utrwalanie rosyjskiego punktu widzenia na sprawy historyczne. W roku bieżącym, który w Polsce został ustanowiony m.in. rokiem marszałka Józefa Piłsudskiego i generała Józefa Hallera, manipulacji mogą ulec zarówno informacje dotyczące tych postaci, jak i wojny polsko-bolszewickiej z lat 1919-1921 – jej przyczyny, przebieg i skutki;
- już teraz widać, iż Kreml nie waha się wykorzystywać tematu Zbrodni Katyńskiej do generowania kolejnych prowokacji. Równolegle dalej będą trwały działania dezinformacyjne i propagandowe związane z katastrofą smoleńską, ukierunkowane na generowanie chaosu informacyjnego i podgrzewanie temperatury wewnętrznych sporów politycznych w Polsce;
- dalsza aktywizacja rosyjskich struktur agenturalnych, współpracujących i inspiracyjnych w Polsce. Infiltracja środowisk politycznych, finansowych i wojskowych przez Rosjan jest szczególnie realna w sytuacji niestabilności politycznej i gospodarczej kraju. Poza opisanymi już niebezpieczeństwami wynikającymi z działaniami wobec struktur odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i obronność kraju, należy zwrócić uwagę na zagrożenia związane z infiltracją systemów informatycznych i finansowych Polski – przewidywany jest wzrost cyberataków na infrastrukturę zarówno państwową, jak i komercyjną ze strony Rosji. Dodatkowym prawdopodobnym zagrożeniem jest infiltracja ww. struktur lub aktywizacja jednostek wcześniej tam uplasowanych;
- inicjowanie, organizacja i promocja wydarzeń o charakterze kulturalnym i społecznym, w tym zwłaszcza adresowana do młodego audytorium – festiwale filmowe, koncerty, konkursy literackie, konkursy wiedzy o Rosji, promowanie języka rosyjskiego, stypendia na kursy i szkolenia m.in. językowe, możliwość podjęcia bezpłatnej edukacji na poziomie studiów wyższych w Rosji, wymiana młodzieży, wycieczki itp. Uwagę zwracają inicjatywy bezpośrednio finansowane przez organizacje związane z rosyjskimi władzami państwowymi, jak chociażby Fundację „Russkij Mir” (ros. Фонд „Русский мир”) czy też Fundację Centrum Rosyjsko-Polskiego Dialogi i Porozumienia (ros. Фонд „Российско-польский центр диалога и согласия”);
- propaganda skierowana do osób rosyjskojęzycznych w Polsce korzystających z rosyjskojęzycznych źródeł informacji oraz uczestników forów i grup rosyjskojęzycznych, spotkań mniejszości rosyjskojęzycznej. Budowanie wizerunku Polski jako kraju rusofobicznego, niebezpiecznego dla Rosjan, inspirowanie napięć pomiędzy Rosjanami i Polakami, a także innymi osobami rosyjskojęzycznymi, w szczególności Ukraińcami;
- oddzielnym blokiem związanym z rosyjską propagandą jest wykorzystanie popularnych szczególnie w środowisku rosyjskojęzycznym, ale również w polskim środowisku młodzieżowym grafik / memów, które w wielu przypadkach mogą być jedyną formą przekazu o wydarzeniach politycznych w kraju; jest to narzędzie o tyle niebezpieczne, że powszechnie dostępne i o dużym efekcie manipulacyjnym, szczególnie w odniesieniu do młodego odbiorcy, nie korzystającego z alternatywnych źródeł informacji;
- kontynuacja wykorzystywania wojny pomnikowej oraz oskarżanie Polski o zmianę historii i brak szacunku dla Rosji Radzieckiej, która w mniemaniu Kremla wyzwoliła Polskę od faszyzmu. Manipulacje na ten temat mogą pojawić się szczególnie w okresie przygotowań do obchodów 9 maja w Rosji;
- budowanie rosyjskiej miękkiej siły (ang. soft power) w postaci działalności społecznej środowisk demokratycznych i liberalnych z Rosji, których celem jest formowanie rosyjskiego społeczeństwa obywatelskiego oraz dialog polsko-rosyjski; jest to działanie o tyle kontrowersyjne, gdyż nie można posądzać tych inicjatyw o działania zagrażające bezpieczeństwu Polski, a tym bardziej podejrzewać ich działaczy o złe intencje czy działania propagandowe; natomiast nie można wykluczać infiltracji tych środowisk przez rosyjskie służby specjalne i wykorzystanie ich do manipulacji opinią publiczną w Polsce, dotyczy to również rosyjskojęzycznych ekspertów z nimi związanych, szczególnie w obliczu zauważalnego wzrostu wydarzeń i inicjatyw związanych z tymi środowiskami. Jednocześnie można spodziewać się wzrostu działań zmierzających do dyskredytacji rosyjskiej opozycji liberalno-demokratycznej wśród odbiorców polskich, co jest bezpośrednio związane z zaplanowanymi na przyszły rok wyborami prezydenckimi w Federacji Rosyjskiej;
- zamawianie artykułów, książek i innych publikacji za pieniądze, kupowanie lub zastraszanie dziennikarzy i ekspertów, których opinie / oceny / pozycja są w jakiś sposób istotne dla strony rosyjskiej; odwoływanie się do standardów dziennikarskich/pluralizmu, co wykorzystywane jest przez wiele podejrzanych projektów medialnych, tj. argumentowanie publikacji kontrowersyjnych materiałów lub wypowiedzi prorosyjskich ekspertów/polityków/naukowców z kraju i z zagranicy jako „potrzeba wysłuchania wszystkich stron”. Związane z tym są m.in. zaproszenia polskich dziennikarzy i ekspertów do Rosji, ale również do Donbasu i na Krym w celu przygotowania obiektywnych materiałów np. o udziale, a właściwie udowodnieniu polskiemu czytelnikowi, że strona rosyjska nie bierze udziału w wojnie, która ma miejsce na wschodzie Ukrainy; zapraszanie polskich komentatorów, dziennikarzy, fotografów czy przedstawicieli innych grup zawodowych do rosyjskich mediów i finansowanie kosztów związanych z ich w nich udziałem;
- wzmacnianie i rozbudowywanie „sieci”, na które składają się: mniejszość etniczna, imigranci, struktury przestępcze, prorosyjscy aktywiści, dziennikarze, blogerzy, politycy, naukowcy, przedstawiciele świata kultury i sztuki, byli pracownicy i współpracownicy służb specjalnych okresu PRL, działacze komunistyczni oraz inni. Największym zagrożeniem jest jednak kupowanie osób z otoczenia doradców/współpracowników polityków lub instalowanie wokół nich lub zarządzanych przez nich instytucji swoich ludzi lub też takich, których członkowie rodzin powiązani są w jakiś sposób z rosyjskim kapitałem. Dzięki takim powiązaniom rosyjska propaganda i procesy dezinformacyjne realizowane są najskuteczniej, z pominięciem publicznych kanałów komunikacji i praktycznie poza dostępem do tego procesu ludzi z zewnątrz.

Odcinek polityki wewnętrznej RP

Głównym celem rosyjskiej propagandy w obszarze sytuacji wewnętrznej Polski, jest destabilizacja polskiej sceny politycznej, utrzymanie polaryzacji społecznej oraz uniemożliwienie realizacji polskich założeń w polityce zagranicznej, a przez to i osłabienie jej pozycji w regionie, ale i szczerzej na arenie międzynarodowej, w tym i w strukturach politycznych i militarnych, do których Warszawa należy lub torpedowanie nowych, potencjalnych projektów politycznych, ekonomicznych czy wojskowych. Dla realizacji polityki Kremla konieczne jest wzmocnienie nastrojów prorosyjskich / zgodnych z rosyjskimi interesami wśród: a) polskich elit politycznych, b) polskich elit intelektualnych, c) polskim społeczeństwie.

Poza klasycznymi metodami dezinformacji i powszechnie wykorzystywanymi przez Moskwę operacjami informacyjnymi, konieczne jest wspieranie i praca ze środowiskami przeciwnymi wektorowi transatlantyckiemu, antyukraińskimi, ale i naukowymi czy biznesowymi, których przekonania czy interesy pokrywają się z rosyjskimi celami strategicznymi na dowolnym odcinku polityki zagranicznej Władimira Putina. Warto podkreślić, iż analizując raporty służb krajów sąsiadujących z Polską, działania innych sojuszników Warszawy z NATO, rosyjskie działania na terytorium Ukrainy, ale i działania polskich środowisk prorosyjskich w kraju i za granicą, Kreml wciąż wykorzystuje jedynie niewielki procent swojego potencjału do destabilizacji polskiej sytuacji wewnętrznej. Wynikać to może z obecnych priorytetów rosyjskich (wybory w Niemczech i Francji, wzmożenie działalności operacyjnej w Szwecji, Finlandii i państwach bałtyckich, polityka nowego prezydenta USA i konflikt w Syrii), ale i stosunkowo łatwego generowania napięć politycznych nad Wisłą poprzez tematykę historyczną (zarówno w relacjach z Ukrainą, jak i Rosją), ale i kwestią katastrofy smoleńskiej.

Do spodziewanych działań rosyjskiej propagandy w Polsce zaliczyć można:

- dalsza intensyfikacja oddziaływania na sferę kognitywną, a zwłaszcza sfery: aksjologiczną i epistemologiczną polskich elit i polskiego społeczeństwa z wykorzystaniem zwłaszcza mediów społecznościowych, quasi-mediów w Internecie, skoordynowanych w skali mikro i makro (w tym i międzynarodowo) działań rosyjskich struktur sieciowych i operacji informacyjnych, połączonych z kreacją chaosu i szumu informacyjnego, zakłócającego weryfikację i podważającego wiarygodność informacji, a także innymi działaniami z arsenału wojny informacyjnej i psychologicznej z wykorzystaniem jednostek, organizacji i tzw. autorytetów moralnych;
- obszary zainteresowania rosyjskiej propagandy to od dawna m.in.: aborcja, sfera moralności i religijności, sprzeciw wobec wszelkich form zachodniego liberalizmu, faszyzmu, wspierania haseł feministycznych, mniejszości seksualnych, ideologii gender, nierówności społeczne, wyzysk ekonomiczny, prawa człowieka, teorie spiskowe (Nowy Porządek Światowy, plany depopulacji świata przez bankierów, zatruwanie żywności, wody i powietrza, dominujący wpływ Izraela na resztę świata itp.), różne formy panslawizmu (łącznie ze wspieraniem nurtów i organizacji odwołujących się do tradycji pogańskich), krytyka polityki USA, NATO, UE i ogólnie podważanie całego obecnego ładu międzynarodowego, tworzenie wspólnej przestrzeni polityczno-gospodarczej od Lizbony do Władywostoku, kwestie migracji z krajów muzułmańskich, Państwo Islamskie i wspólna walka Europy i Rosji przeciwko zagrożeniu ze strony terroryzmu islamskiego, walka o „prawdę historyczną”, „nieuchronny” upadek Zachodu i jego wartości, potęga militarna, gospodarcza i polityczna Kremla, mit geniuszu i patriotyzmu Władimira Putina oraz wyjątkowości rosyjskiego państwa itp.; na każdym z tych odcinków pracują w Polsce od lat tysiące botów, trolli, blogerów, anonimowych komentatorów, ale i znanych nazwisk, które podobnie jak większość szeregowych użytkowników Internetu na jakimś etapie nieświadomie stała się ofiarami rosyjskiej propagandy, choćby tylko w jednym obszarze – wciąż jednak oddziaływanie rosyjskiej propagandy w Polsce jest zbyt ograniczone strukturalnie i organizacyjnie, więc zakładać należy dalszą pracę rekrutacyjną, próby eskalacji emocji (zwłaszcza poprzez skoordynowane działania w komentarzach i akcje w mediach społecznościowych) i kreacji szumu informacyjnego;
- dalsze wspieranie polskich środowisk, struktur i organizacji o charakterze prorosyjskim, antyukraińskim, patriotycznym, antyamerykańskim, antyunijnym oraz innych, w kraju i za granicą, łącznie ze wsparciem wizerunku, legitymizacji oraz karier ich czołowych przedstawicieli i liderów, których awanse w strukturach władzy czy administracji lokalnej lub centralnej wzmacniają prorosyjskie lobby w polskim środowisku politycznym (szczególnie jest to widoczne w środowiskach naukowych, ale i na zapleczu głównych partii politycznych w Polsce);
- poprzednia sfera, w połączeniu z aktywizacją jednostek prorosyjskich w środowiskach religijnych oraz zorganizowanych grup w mediach społecznościowych prowadzi do wywierania coraz większej presji na polskich polityków w na razie kilku obszarach, m.in. polityki historycznej czy „modnej” w kręgach partii władzy „eurosceptyczności”, jednak równolegle pojawiają się rzekomo alternatywne narracje w tematach polityki zagranicznej i geopolityki, jak chociażby nowa forma eurazjatyzmu w postaci zacieśniania współpracy z Chinami, jako alternatywa dla wektora transatlantyckiego (jak pokazują ostatnie miesiące, dalej kontynuowane są prace w tym obszarze na zapleczu polskiej polityki);
- zwiększenie aktywności organizacji działających w ramach wspólnot religijnych, zwłaszcza przy Cerkwi Prawosławnej, w tym i organizacji młodzieżowych, przy dalszej koordynacji działań organizacji prawicowych i patriotycznych stanowić będzie szczególne zagrożenie, biorąc pod uwagę, że część przedstawicieli tych środowisk bierze udział w strukturach o charakterze paramilitarnym, ale również weszła w skład nowo formowanych pododdziałów Wojsk Obrony Terytorialnej RP; działania takich struktur od dawna wykorzystywane są propagandowo w Rosji przeciwko Polsce, jej sojusznikom z NATO i budowania różnego rodzaju napięć czy operacji psychologicznych na potrzeby polskiego odbiorcy;
- na chwilę obecną istnieją dwa najbardziej niebezpieczne punkty zapalne w Polsce: Przemyśl i Białystok; ten ostatni jeszcze nie został w pełni aktywowany i nie pojawił się w szerszej świadomości polskiego odbiorcy informacji, jednak wszystko wskazuje na to, iż jest to jedynie kwestia czasu; na chwilę obecną działania propagandowe, zgodne z rosyjskimi interesami w polityce zagranicznej, prowadzone są przez różne struktury prawicowe najaktywniej w Przemyślu, Warszawie, ale i na Śląsku;
- kapitalne znaczenie dla Kremla będą mieć polskie decyzje odnośnie przetargów na uzbrojenie czy strategiczne decyzje w sektorze energetycznym (zwłaszcza Nord Stream 2, elektrownia atomowa w Kaliningradzie, dywersyfikacja energetyczna, budowa polskiej elektrowni atomowej, polityka energetyczna UE) – zakładać można, iż prowokacje i kampanie dezinformacyjne zostaną znacząco wzmocnione, co w połączeniu z atakami cybernetycznymi, synchronizacją z operacjami informacyjnymi w przestrzeni informacyjnej RP i jej sojuszników oraz sabotażem rosyjskich służb specjalnych (w tym i z wykorzystaniem pozyskanych w Polsce współpracowników), mogą realnie zdestabilizować proces decyzyjny lub wręcz uniemożliwić skuteczną realizację zakładanych przez Warszawę strategicznych celów w tych obszarach;
- dalsze wzmacnianie narracji o potrzebie bliskiej współpracy z Rosją, wspólnocie interesów, odwoływaniu się koncepcji pansłowiańskich, potrzeby dialogu, budowie Europy od Lizbony do Władywostoku, konieczności pracy nad alternatywnymi dla „upadającej UE” strukturami polityczno-gospodarczymi, zdradzie Polski przez sojuszników itp., będzie stawało się coraz bardziej agresywne, ale i będą podejmowane coraz to nowe próby podnoszenia rangi tego przekazu. To ostatnie jest realizowane przez wspieranie prorosyjskich liderów opinii ze środowisk patriotycznych, których nominacje i awanse stają się coraz niebezpieczniejszym zjawiskiem z racji skali i negatywnych konsekwencji funkcjonalnych i wizerunkowych (poza oczywistymi implikacjami zdobywania większego wpływu na procesy decyzyjne w świecie polityki, to nie można ignorować też kontaktu takich jednostek ze studentami na państwowych uczelniach czy częstej obecności w mediach publicznych).

Podsumowanie

Na arsenał rosyjskiej machiny propagandowej składa się szerokie spektrum elementów jawnych i niejawnych. Od wielu miesięcy wiele wydarzeń o charakterze prowokacyjnym czy destabilizacyjnym ma charakter bardziej testowy, przygotowawczy, niż odzwierciedlają pełny potencjał możliwości Kremla. Wiele czynników wskazuje, iż w zależności od potrzeb bieżącej polityki zagranicznej Federacji Rosyjskiej, taka sytuacja może ulec dynamicznej transformacji. Zbliżające się wybory we Francji i Niemczech oraz sytuacja w Azji Południowo-Wschodniej wraz z konfliktem syryjskim skutecznie ogniskują rosyjskie aktywa, jednak eskalacja działań zbrojnych na Donbasie oraz wzrost prowokacji na całym terytorium Ukrainy każe jednak z jeszcze większą uwagą pochylić się nad niebezpiecznym tendencjami w sytuacji wewnętrznej Polski, ale i wzrostowi aktywizacji środowisk prorosyjskich nad Wisłą.

Celem wszystkich powyższych działań łącznie jest budowanie w świadomości społeczeństwa polskiego, ale również osób odpowiedzialnych za podejmowanie decyzji politycznych, gospodarczych i wojskowych, narzucanego w zależności od potrzeb przez stronę rosyjską obrazu rzeczywistości oraz spowodowanie określonych korzystnych, co nie zawsze oznacza jawnie prorosyjskich, decyzji i działań. Największym zagrożeniem z punktu widzenia działań rosyjskiej propagandy w Polsce jest pogłębiająca się destabilizacja polskiej sceny politycznej, rozkład instytucji państwowych (w kontekście bezpieczeństwa państwowego szczególnie tych związanych z podejmowanie i realizacją decyzji dotyczących bezpieczeństwa i obronności kraju) oraz tworzenie i powiększanie podziałów społecznych. Działania z pozoru nie mające nic wspólnego z Rosją mogą być elementami przemyślanej rosyjskiej operacji specjalnej wymierzonej w bezpieczeństwo Polski.

Szczególnie niebezpieczny jest zwrot wielu sił politycznych w stronę haseł radykalnej prawicy, co je nie tylko legitymizuje, ale i mobilizuje środowiska prorosyjskie oraz wzmacnia ich wpływy pośrednio i bezpośrednio, ułatwiając działania dezinformacyjne i propagandowe w Polsce. W świetle rażących wręcz dysproporcji w nakładach finansowych na działania i instrumentarium związane z obszarem wykorzystania i przeciwdziałania operacjom z zakresu wojny informacyjnej i psychologicznej, konieczna jest weryfikacja wielu założeń polityki wewnętrznej i zagranicznej, ale i adaptacja do wzrastającego zagrożenia dla kraju. Można bowiem zakładać, iż brak odpowiednich działań politycznych w Warszawie jeżeli chodzi o stworzenie systemu obrony przestrzeni informacyjnej, a w szczególności obrony rozproszonej, zdolnej do identyfikacji, przeciwdziałania, ale i nawiązania walki, może mieć daleko idące konsekwencje. Nie chodzi tu jedynie o potencjalny głęboki kryzys polityczny w Polsce, ale i trwałe osłabienie pozycji politycznej kraju w regionie oraz politycznych strukturach międzynarodowych, co nie pozostanie bez wpływu na sytuację ekonomiczną i bezpieczeństwo państwa.

Marta Kowalska, dr Adam Lelonek

.


Kategorie: polityka / obserwator, polityka/propaganda, media, _blog


Słowa kluczowe: propaganda, wojna informacyjna, Rosja


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
24 maja 2017 (środa), 10:53:53

Przemówienie Orbana

To przemówienie jest ważne i choć pochodzi z przed roku wrzucam je dziś, bo kilka dni temu zwodziciel bp. Pieronek przemówił.

Dziś w Europie nie można mówić prawdy

Viktor Orban, premier Węgier, marzec 2016

Bądź pozdrowiona węgierska wolność, w dniu twych urodzin!

Panie i Panowie! Rodacy! Węgrzy na całym świecie!

Z uszytą przez żonę kokardą na swoim sercu, z tomikiem poezji w kieszeni, z myślami o strasznych wrażeniach z rewolucji w głowie witał Sándor Petőfi 15 marca w swoim dzienniku. „Bądź pozdrowiona węgierska wolność, w dniu twych urodzin!” Dziś po 168 latach z radością i wiosennym optymizmem, z wielkimy nadziejami i podniesioną duszą świętujemy w całym Basenie Karpat. Od Beregszász po Szabadkę, od Rimaszombat po Kézdivásárhely. Każdy Węgier, z jednym sercem, jedną duszą, jedną wolą.

Węgierskie serca radują się również tym, że jak w decydujących bitwach powstania węgierskiego, obecnie też jest z nami legion polski. Witam rozentuzjazmowanych potomków generała Bema. Witamy przedstawicieli wielkiego narodu polskiego. Jak zawsze podczas wspólnej tysiącletniej historii,tak teraz też jesteśmy z Wami w walce, którą prowadzicie za wolność i niepodległość Waszej ojczyzny! Razem z Wami zawiadamiamy Brukselę: więcej szacunku dla Polaków, więcej szacunku dla Polski! Bóg Was tu przyprowadził! xxx polsko-węgierskiej wspólnoty losów, jest to, że 60 lat temu nasza druga chwalebna rewolucja w ’56 urodziła się pomiędzy pomnikiem Bema a placem Kossutha. Powstała z wielką siłą chwalebnych przodków i na wieczór wyrwała wielkiego generalissimus Sowjetów.

Szanowni Państwo! Szanowni Świętujący!

Węgier występuje w obronie swojej prawdy, kiedy trzeba. Jak musi, nawet walczy. Nie szuka bez powodu problemów. Wie, że lepiej zachować spokój, niż wyciągać szable. Dlatego, rzadko bierzemy się za rewolucję. Podczas 170 lat dwa razy tak postąpiliśmy. Mieliśmy powody. Czuliśmy, że nie wytrzymamy dalej. Europa zachowała nasze rewolucje z 1848 i 1956 wśród chwały świata.

Chwała bohaterom! Szacunek dla odważnych! Historycy zapisali rewolucję z 1918-19, ale nie na stronach chwalebnych, lecz w leksykonie o bolszewickim zamieszaniu z którego wybuchła rewolucja anty-węgierska dla celów i interesów obcych. My Węgrzy mamy dwie tradycje rewolucyjne. Jedna prowadzi od 1848, przez 1956 i zmiany ustroju do nowej Konstytucji i obecnego porządku konstytucyjnego. Druga wywodzi się od jakobinów, przez 1919 do komunizmu powojennego. Dzisiejszy porządek urządzili spadkobiercy rewolucji z 1848 i 1956.
Ta tradycja kieruje dzisiejszym światem polityki, gospodarką i życiem intelektualnym narodu. Równość przed prawem, odpowiedzialne ministerstwa, bank narodowy, wspólny podział obciążenia, wolność, odpowiedzialność, szacunek ludzkiej godności, zjednoczenie narodu. Bądźmy za to wdzięczni, że tak się stało. Soli Deo gloria!

Szanowni Państwo!

Nawet wyniosłość święta nie pozwala nam zapomnieć, że tradycja 1919 nadal żyje z nami, na szczęście już tylko osłabiona, ale jeszcze tu się snuje. Jeżeli nie dostanie wsparcia z zagranicy, to uschnie w węgierskiej ziemii, która nie przyjmuje internacjonalizmu. Tak jest dobrze.

Szanowni Państwo!

Porządny, wychowujący dzieci i pracujący obywatel raczej nie zostaje rewolucjonistą. Osoba myśląca i pewna siebie wie, że z zamieszania rzadko wynikają dobre rzeczy. Osoba pogodna i pragnąca rozwoju wie, że nie można na raz robić dwa kroki, bo się potknie o własne nogi. Jednak właśnie tacy mieszczanie z Pesztu zostali zwolennikami rewolucji i maszerowali w pierwszych rzędach, tuż za młodymi studentami.
To oni dali większość rewolucji i walk wolnościowych, za honor Węgrów zapłaciliśmy ich krwią. Każda rewolucja jest taka, jak ci, którzy ją robią. Naszą rewolucję robili porządni mieszczanie, oficerowie, prawnicy, pisarze, lekarze, inżynierowie, rzemieślnicy, chłopi i robotnicy o narodowych uczuciach.

Nie ma śladu nieudanych wizji nieudanych filozofów czy intelektualistów. Rewolucjoniści z 1848 z kamieni po zburzonym absolutyźmie nie chcieli zbudować świątyni nowej tyranii. Pieśni węgierskiej rewolucji nie pisano na ostrze gilotyny ani na struny szubienicy. Nasze pieśni nie śpiewa tłum linczujący, przemieniony w kata, poematy nie są poświęcone zemście ani krwi. Pełnym godności momentem rewolucji z 1848, kiedy znów rozkwitały rany węgierskiego narodu. Żądano uzyskanie i odzyskanie praw konstytucyjnych, zabranych narodowi.

Szanowni Państwo!

A wy co robicie? – pyta się Sándor Petőfi w ostatnim liście do Jánosa Aranya trzy tygodnie przed swoją śmiercią. Pyta się też nas. A wy co robicie? Co robicie z dziedzictwem? Czy Węgrzy są godni swego wielkiego imienia? Czy znacie prawo dawnych Węgrów, że to co czynicie, musicie mierzyć nie tylko miarą pożyteczności, lecz też miarą absolutu, ponieważ te czyny muszą zająć swoje miejsce w wieczności.

Szanowni Świętujący!

Dziedzictwo jest, Węgrzy żyją, Buda stoi. Jesteśmy kim byliśmy, będziemy kim jesteśmy. Znają nas, jesteśmy szanowani przez mądre narody. Zachowujemy dawne prawa. Czy odniesiemy sukces, czy powstanie niezależna, poszanowana na świecie ojczyzna, o którą walczyli w 1848, jeszcze nie wiemy. Wiemy, że gwiazdy Europy są chwiejne, więc czekają nas próby. Obecne czasy zadają nam pytanie, czy mamy być niewolnikami,czy wolni? Los Węgrów jest powiązany z narodami Europy, dziś żaden naród nie może być wolny, jeżeli Europa nie jest wolna. Europa jest bezsilna, jest jak więdnący kwiat zjadany przez tajne robactwo. 168 lat po wiośnie ludów, nasza wspólna ojczyzna, Europa, nie jest wolna.

Szanowni Świętujący!

Europa nie jest wolna, wolność zaczyna się wypowiedzeniem prawdy. Dziś w Europie zakazane jest powiedzieć prawdę. Kaganiec jest kagańcem, nawet z jedwabiu. Jest zakazane powiedzieć, że dziś nie przybywają uchodźcy, lecz Europie zagraża wędrówka ludów. Jest zakazane powiedzieć, że dziesięciomilionowe tłumy czekają w gotowości, żeby ruszyć w naszym kierunku. Jest zakazane powiedzieć, że migracja przynosi przestępstwo i terror do naszych krajów.

Jest zakazane powiedzieć, że tłumy innej cywilizacji są zagrożeniem dla naszego stylu życia, kultury, zwyczajów, tradycji chrześcijańskich. Jest zakazane powiedzieć, że ci co wcześniej przybyli zamiast integracji zbudowali własny świat, z własnymi prawami, ideami, które rozwierają tysiącletnie ramy Europy. Jest zakazane powiedzieć, że to nie łańcuch przypadkowych i nieumyślnych konsekwencji, lecz zaplanowana akcja, tłum ludzi prowadzonych na nas.

Jest zakazane powiedzieć, że w Brukseli dziś pracują nad tym, żeby jak najszybciej przywieźli i zasiedlili u nas obcych. Jest zakazane powiedzieć, że celem zasiedlenia jest przerysowanie wzorów religijnych i kulturalnych Europy i przebudowanie etnicznych podstaw, usuwając ostatnie bariery internacjonalizmu, czyli państwa narodowe. Jest zakazane powiedzieć, że Bruksela zabiera kawałki naszej narodowej suwerenności, że w Brukseli pracują nad planem Stanych Zjednoczonych Europy, do czego nikt, nigdy ich nie uprawnił. Dzisiejszy przeciwnicy wolności są inni niż dawni władcy, czy władcy systemu sowjeckiego. Innymi metodami zmuszają do poddania się. Dziś nie zamykają w więzieniach, nie zabierają do łagrów, nie okupują czołgami państwa przywiązane do własnej wolności. Dziś wystarczą ataki prasy światowej, stygmatyzacja, straszenie i szantaż. Czy raczej wystarzczyło. Do tej pory.
Narody Europy obudziły się, uporządkowują się i niedługo wstaną. Narody Europy zrozumiały, że chodzi o ich przyszłość. Nie tylko dobrobyt i wygodne życie, praca, ale nasze bezpieczeństwo i pokój jest zagrożony. Śpiące w dobrobycie narody Europy wreszcie zrozumiały, że zagrożone są zasady, na których Europa została zbudowana.
Europa to chrześcijaństwo, wspólne życie wolnych i niezależnych narodów, równouprawnienie kobiet i mężczyzn, wyścig fair, solidarność, honor, pokora, sprawiedliwość i miłosierdzie. To niebezpieczeństwo nie atakuje nas jak wojny i katastrofy nagle. Wędrówka ludów to cicha woda, która wytrwale rwie brzegi. Pokazuje się, jako sprawa humanitarna, lecz jej prawdziwa natura, to zajęcie przestrzeni. To co dla nich jest zajęciem przestrzeni, dla nas jest utratą przestrzeni.

Wojownicy praw człowieka czują potrzebę, aby nas pouczać i oskarżać. Ponoć jesteśmy wykluczający i wrodzy. Prawda jest taka, że nasza historia, to historia przyjmowań i łączenia kultur. Kto zgłaszał się jako nowy członek rodziny, sojusznik, czy przybysz uciekający aby przeżyć, tego wpuściliśmy i znalazł u nas nową ojczyznę. Kto przybył, aby zmienić nasz kraj, uformować nasz naród na własną modłę, kto przybył z agresją i wbrew naszej woli, zawsze spotkał sprzeciw.

 

 

 


Kategorie: obserwator, imigracja, polityka, _blog


Słowa kluczowe: Węgry, Orban, polityka, imigranci, UE, Bruksela, wolność


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
18 maja 2017 (czwartek), 21:41:41

bp. Pieronek o uchodźcach i nie tylko

Rzepa zrobła wywiad z bp. Pieronkiem. Zachowuję, bo warto to mieć:

http://www.rp.pl/Kosciol/305179879-Bp-Pieronek-Przyjecie-uchodzcow-to-obowiazek.html

Rzeczpospolita: Polska powinna przyjmować uchodźców?

Bp Tadeusz Pieronek: Tak. To jest jej moralny obowiązek.

Dlaczego?

Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że większość Polaków to chrześcijanie, to ten obowiązek wypływa z miłości bliźniego.

Sondaże pokazują, że większość Polaków nie chce przyjmowania uchodźców i boi się napływu muzułmanów.

Polaków nastraszono uchodźcami. Powiedziano, że oni przynoszą choroby, zabiorą Polakom pracę, będą nas zabijać i Polska stanie się krajem zagrożonym.

Słuszne obawy?

Oparte na półprawdach. Uchodźcy są zjawiskiem od zawsze obecnym w historii. Zawsze był z nimi jakiś problem, ale te ruchy ludności i przemarsze nieraz przez tysiące kilometrów przynosiły jakieś dobro.

Mariusz Błaszczak, minister spraw wewnętrznych i administracji, mówi, że dla Polski z całą pewnością byłaby gorsza zgoda na relokację uchodźców niż kary zapowiadane przez Unię Europejską.

To upraszczanie sprawy. Przyjmuje się zły punkt widzenia, pomijając pozytywne oceny. Każdy potrafi powiedzieć, że jest przeciwny przyjmowaniu uchodźców, bo mu pewnie to trochę skomplikuje życie i będzie może musiał dać nawet na to grosz. Nad pieniędzmi i schematami polityki wewnętrznej jest to, żeby spełnić obowiązek człowieka i chrześcijanina.

Papież i biskupi nawołują do przyjmowania uchodźców, ale politycy powołujący się często na katolicyzm nic sobie z tego nie robią.

Prawdziwi chrześcijanie są za przyjmowaniem uchodźców. Politycy nie mogą wybiórczo korzystać z nauk Kościoła. Niech się nie powołują na nauki papieża i Kościoła, jeśli zamierzają traktować je instrumentalnie dla swoich rozgrywek politycznych.

Rządzący odnoszą się do obaw suwerena, który jest przeciwko przyjmowaniu uchodźców.

Rządzący ciągle powołują się na suwerena, a ten suweren, który odnosi się pozytywnie do obecnego rządu, to jest około 35 procent obywateli. Albo jeszcze mniej. Wracam do tego, co powiedziałem na początku, PiS zastraszył Polaków uchodźcami. Pokazali same negatywy. Polacy mogą wyjeżdżać masowo za granicę, bo tam lepiej im się zarabia i żyje, a inni już do nas przyjeżdżać nie mogą?

Polacy nie terroryzują innych.

Wszędzie trafiają się ludzie o złych zamiarach, szkodzący bliźnim. Polacy uciekający z kraju przed 1989 rokiem korzystali z gościny innych państw. Korzystali i później, wyjeżdżając za chlebem. Nam można, a innym do nas nie można? Gdzie tu uczciwość i sprawiedliwość? My wyjeżdżaliśmy, by mieć co dobrego na chleb położyć i polepszyć swój status społeczny, a oni nie mają nawet tego chleba i wody. Umierają z głodu i są zagrożeni wojną. Polacy stanowią znaczną emigrację ekonomiczną na świecie, a nie zgadzają się na przyjęcie garstki ludzi, którzy potrzebują pomocy. To brak logiki. Pomagajcie tym, którzy są w potrzebie.

Czy można łączyć żarliwość religijną z nieprzyjmowaniem uchodźców?

Żarliwość religijna nie jest potrzebna. Potrzebna jest cnota i otwarcie się na bliźniego. Bądźmy z ludźmi, którzy cierpią, tak jakbyśmy to my cierpieli. Nie odwracajmy się od tych, którzy są zagrożeni ludobójstwem, śmiercią głodową i cierpieniem. Nieprzyjmowanie uchodźców jest praktycznym zrezygnowaniem z bycia chrześcijaninem. Wstydzę się za tych, którzy nie chcą się wywiązać ze swojego obowiązku nie tylko chrześcijańskiego, ale i czysto ludzkiego.

Rządzący chronią Polaków, żeby nasze ulice nie wyglądały tak, jak w Niemczech czy we Francji.

Polacy powinni poczuć obowiązek moralny, który pozwoli im stanąć z otwartym sercem wobec uchodźców.

Za nieprzyjmowanie uchodźców Komisja Europejska grozi sankcjami.

Siedem tysięcy uchodźców to garstka. Polska z honorem powinna wypełniać swoje zobowiązania. Kościół jest gotów przyjąć uchodźców. Są przygotowane parafie, domy diecezjalne, ludzie do ich obsłużenia. Chcemy pomagać korytarzami humanitarnymi. W stosunkach międzynarodowych obowiązują pewne zasady. Polska zobowiązała się, będąc w UE, do stosowania reguł, które obowiązują wszystkich. Zgodziliśmy się nie tylko na korzyści związane z członkostwem w Unii, ale również na obowiązek rozwiązywania problemów ludzkich.

Premier Szydło chce, żeby Polska pomagała uchodźcom, ale na miejscu, np. w Syrii, i przeznacza na to 4 mln zł.

Ta kwota to kpina. Bardzo mała pomoc. Chyba tylko przysłowiowy ciemny lud ma uwierzyć, że pomagamy uchodźcom. Problem jest prosty: jeśli prawdą jest, że większość Polaków jest przeciwko uchodźcom, to rząd nie może się opowiedzieć za ich przyjmowaniem, bo straci poparcie społeczne i władze. Wielką tragedią jest to, że polityka zabija wewnętrzne odczucia moralne ludzi. Niszczy człowieka od wewnątrz dla celów politycznych.

Również Grzegorz Schetyna powiedział, że PO nie jest za przyjmowaniem uchodźców.

Włącza się w kampanię. Za wcześnie. Zachował się jak rządzący, którzy walczą o poparcie. Nie rozumiem tej deklaracji. Wzbudziła duże zdziwienie.

Polska powinna być ukarana przez Komisję Europejską, jeśli nie przyjmie uchodźców?

Nie. I nie sądzę, żeby doszło do finansowego ukarania Polski, ale jakieś inne sankcje pewnie nas spotkają. Niedobrze się dzieje w naszej ojczyźnie.

Miesięcznice smoleńskie są uroczystościami religijnymi?

Jeśli uroczystość ma miejsce w kościele, to tak. Mieszkam przy krakowskiej katedrze i widzę miesięcznice, które nie odbywają się już co miesiąc, ale dwa razy w miesiącu, bo również w miesięcznice pochówku pary prezydenckiej na Wawelu. Dwutygodnice zastąpiły miesięcznice. Ludzie wychodzący z katedry robią tylko politykę. Te marsze i wypowiedzi przed Pałacem Prezydenckim nie mają charakteru religijnego. Miesięcznice smoleńskie to czysta polityka. Podczas przemówień nie ma słów o ofiarach katastrofy i samym Smoleńsku. Nie chodzi już o zmarłych. Chodzi o politykę. To, co się tam słyszy podczas wystąpień, to włosy dęba stają na głowie.

Szef MSWiA mówi, że te wystąpienia mają charakter religijny i że skandalem jest ich zakłócanie.

Wystąpienia prezesa PiS podczas miesięcznic smoleńskich nie mają charakteru religijnego. Powtórzę, te marsze to polityka, nie uroczystości religijne. Religia staje się łatwym instrumentem do manipulacji.

Żałoba może trwać tyle lat?

Jak ktoś bardzo kochał, to żałoba może trwać i całe życie. Ale tu już nie ma mowy o żałobie, ale o wykorzystywaniu tragedii jako narzędzia politycznego, aż ktoś zwycięży. A że jeszcze całkowicie nie zwyciężył, to będą trwały długo.

Prezes Kaczyński mówił, że będą trwały, dopóki pomnik Lecha Kaczyńskiego i ofiar katastrofy smoleńskiej nie stanie na Krakowskim Przedmieściu.

To tylko pretekst. Gdyby nie ten, byłby inny. Wkrótce w każdym miasteczku będzie musiał być pomnik Lecha Kaczyńskiego, jak w ZSRR pomnik Stalina. Rosjanie, żeby podlizać się rządzącym, stawiali pomniki Stalina. Powstawały jak grzyby po deszczu od Moskwy po najmniejsze miasteczka. W każdym domu musiał wisieć portret Stalina. Można próbować wprowadzić taką religię, ale to będzie religia Kaczyńskiego, nie religia chrześcijańska.

Jarosław Kaczyński podkreśla, że każdy, kto jest polskim patriotą, musi być przekonany, że warto, by pomniki jego brata stały w różnych polskich miastach.

Jeszcze niech w każdym domu będzie portret Lecha Kaczyńskiego, przed którym trzeba będzie się kłaniać, jak w Korei Północnej. Od początku mówiłem, że pochówek na Wawelu był błędem. Tworzy się kult. Zrobiono, jak zrobiono, ale nie ma sensu nakręcanie tego na większe obroty. Dzisiaj policjanci każdego 18. dnia miesiąca ochraniają Wawel. Jakby stan wojenny był w Polsce. Sami policjanci się z tego śmieją, ale robią, co im rozkazano. Po co? I ile to kosztuje Polaków?

Może błędem są kontrmanifestacje, przed którymi ochrania policja?

Nikt nie powinien być dyskryminowany. Jeśli mamy wolny kraj, to powinno być nieograniczone prawo do manifestacji. Tylko nie nazywajmy ich uroczystościami religijnymi.

Czy księdzu biskupowi podobają się hasła skandowane przez ONR i Młodzież Wszechpolską typu: „Nie islamska, nie laicka, tylko Polska katolicka"?

To niepokojące zagrożenie, na które chuchają rządzący. Wsącza się niebezpieczne idee młodym Polakom, że Polska ponad wszystkim. Polska nigdy nie była krajem czysto katolickim. Może dopiero po 1945 roku, kiedy odcięto protestantów, stała się jednolita, katolicka. Kościół nigdy nie zaaprobuje systemu państwowego, który byłby oparty na zasadach wiary. Nie jest mu to potrzebne. Ma swoje struktury i sposoby zwracania się do ludzi z orędziem ewangelicznym.

Opozycja chce, żeby ONR został zdelegalizowany.

To niebezpieczne zjawisko, ale to nie moja decyzja.

Czy czas już na zmianę konstytucji i mocniejsze w niej zapisy odnoszące się do wiary i Boga?

Nie. Konstytucja będzie miała dopiero 20 lat, a to wiek wchodzenia w dorosłość. Pozwólmy jej dojrzeć. Szum wokół jej zmiany jest zupełnie niepotrzebny. Rządzący chcą doprowadzić do takich zapisów konstytucyjnych, które sankcjonowałyby wszystkie nadużycia, jakie zostały dokonane na obecnej konstytucji. A jest ich dużo.

Nie jest potrzebne wyraźniejsze odniesienie się do Boga?

To kolejna próba odwracania kota ogonem. W obecnie obowiązującej ustawie zasadniczej jest wystarczający zapis w tym zakresie. Bezprawie i niesprawiedliwość jeszcze dużo rzeczy wymyśli.

 

No cóż - w końcu wiem co robią "prawdziwi chrześcijanie".

 


Kategorie: obserwator, polityka, katolicyzm, _blog


Słowa kluczowe: imigranci, nachodźcy, uchodźcy, bp. pieronek, katolicyzm


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
23 kwietnia 2017 (niedziela), 00:00:00

Proroctwo ks. Piotra Skargi

Pastor Paweł Chojecki co jakiś czas odwoływał się do proroctwa ks. Skargi, pokazując jak pięknie się ono wypełniło. Poszukałem więc gdzie ono jest zapisane i znalazłem w "Kazaniach sejmowych" taki oto kawałek.   

 

Kazania Sejmowe

ks. Piotr Skarga SJ

KAZANIE PIĄTE

JAKO KATOLICKA WIARA POLICYJ I KRÓLESTW SZCZĘŚLIWIE DOCHOWYWA, A HERETYCTWO JE OBALA

Służcie Panu Bogu ze wszytkiego serca waszego, a nie puszczajcie się za próżnościami, które wam nie pomogą.

1Sam 12:20-21

Królestwo przy obcych bogach nie trwa.

Gdy Samuel ludowi Bożemu króla Saula postawił, dał im znać, iż królestwo ono trwać nie miało, jeśliby się za obcymi bogami udawać, a jednego Pana Boga prawdziwego odstąpić kiedy mieli. I zowie fałszywe bogi one Baale i Astaroty, jako wyższej w tym rozdziale stoi, próżnościami, jako cień i dym, który nie trwa i pomocy nie daje. „Bójcie się prawi Pana Boga, a służcie mu z całego serca waszego. Bo jeśli w złości trwać będziecie, i wy, i król wasz zaraz poginiecie”. Toż się do was mówi, Przezacni Panowie, stójcie mocno przy jednej katolickiej wierze, która jednego Boga w Trójcy i jednego Chrystusa ukazuje; a królestwo wasze i Rzeczpospolita wasza stać będzie.

A jeśli się do innych obcych wiar i do innych Chrystusów fałszywych i próżnych, które heretycy przynoszą, udacie: i wy, i król wasz, i z królestwem waszym poginiecie. Obaczmy za pomocą Bożą, jaką moc w sobie ma katolicka wiara do zachowania i rozmnożenia świeckich królestw, a jaki jad w sobie mają heretyctwa do zguby i wywrócenia ich.

Pełna treść kazań do zassadnia: skarga_kazania_sejmowe.pdf

 


Do dokładniejszego opracowania:

Kilka ważnych dla historii Polski dat (zrobić z tego osobną notkę):

  • przed 1399 - zakończono prace nad Psałterzem Floriańskim, przekładem na polski biblijnej księgi Psalmów spisanym dla królowej Jadwigi.
  • 1410 - Jagiełło rozgramia rycerzy Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego.
  • około 1432 - w Polsce chronią się husyci przywożąc z sobą liczne przekłady Pisma Świętego.
  • do 1455 - spisano Biblię królowej Zofii - najstarszy znany nam przekład Biblii na język Polski.
  • 1525 - Hołd Pruski na rynku w Krakowie - Prusy Książęce, pierwsze państwo luterańskie podporządkowuje się królowi Zygmuntowi i staje się lennem Polski;
  • 1539 - powstanie jezuitów, służb specjalnych papiestwa - średniowieczny etos rycerski idzie w odstawkę bo dozwolony jest zamach na króla i podstępne trucie.
  • 1548 - umiera Zygmunt Stary.
  • 1550 - w Piotrkowie na sejmie dyskutowane jest stworzenie w Polsce kościoła niezależnego od Rzymu.
  • 1548-1563 - Sobór Trydencki - kościół rzymskokatolicki w dogmatyczny sposób przyjmuje herezje przez co oddziela się od Kościoła Powszechnego.
  • 1555, 1561, 1563 - Biblijne przekłady na polski: Nowy Testament Murzynowskiego, Biblia Leopolity, Biblia Brzeska, przekład Budnego i wiele innych.
  • 1556 - jezuici sprowadzeni przez Hozjusza do Polsce - zaczyna się mieszanie w politykę.
  • 1570 - Konfesja Sandomierska, uzgodnione wyznanie wiary polskich reformatorów.
  • 1573 - Konfederacja Warszawska - uzgodniona na sejmie swoboda wyznania w Polsce.
  • II połowa XVI wieku - kwitnie polska myśl obywatelska, religijna, polityczna (Frycz, Kochanowski)
  • 1548-1572 - króluje Zygmunt August.
  • 1587-1632 - panowanie kontrolowanego przez jezuitów Zygmunta III Wazy.
  • 1597 - pierwsze wydanie drukiem Kazań Sejmowych ks. Skargi.
  • 1599 - przekład Biblii ks. Wujka.
  • 1611 - zwycięstwo pod Kłuszynem, Polacy w Moskwie, przegrana szansa na pierwszą Unię Europejską.
  • 1632 - przekład Biblii Gdańskiej.
  • 1656 - śluby lwowskie Jana Kazimierza.
  • 1656-60 - Potop Szwecki, niekoniecznie taki jak to Sienkiewicz opisał.
  • 1648-1657 powstanie Chmielnickiego.
  • 1792, 1793, 1795 - kolejne rozbiory i definitywny upadek państwa.

Wersety dodatkowe:

Paweł wskazuje na 2Kron 7:12-14, 18. 20. 22

2Ch 7:12-20 eib
(12) ukazał mu się PAN. Było to w nocy. PAN powiedział: Wysłuchałem twojej modlitwy i wybrałem sobie to miejsce na dom ofiarny.
(13) Gdy zamknę niebiosa, tak że nie będzie deszczu, lub gdy rozkażę szarańczy, by objadła ziemię, lub gdy ześlę zarazę na mój lud,
(14) a mój lud, nad którym wzywane jest moje imię, ukorzy się, ludzie zaczną modlić się, szukać mojej woli i zawrócą ze swoich błędnych dróg, to Ja wysłucham ich z nieba, odpuszczę ich grzech i uzdrowię ich ziemię.
(15) Odtąd moje oczy będą otwarte, a moje uszy uważne na modlitwę w tym miejscu.
(16) Wybrałem sobie bowiem i poświęciłem tę świątynię, aby na wieki pozostawało w niej moje imię. Moje oczy i moje serce kierować się będą na to miejsce po wszystkie dni.
(17) Jeśli zatem będziesz postępował względem Mnie tak, jak postępował twój ojciec Dawid, to znaczy, jeśli będziesz czynił wszystko, co ci przykazałem, i przestrzegał moich ustaw i praw,
(18) to umocnię twą władzę tak, jak to potwierdziłem przymierzem twojemu ojcu Dawidowi, gdy powiedziałem: Nie zabraknie ci męskiego potomka, który by panował nad Izraelem.
(19) Lecz jeśli odwrócicie się, porzucicie moje ustawy i przykazania, które wam przedłożyłem, jeśli odejdziecie służyć innym bogom i kłaniać się im,
(20) to wykorzenię was z mojej ziemi, którą wam dałem, a tę świątynię, poświęconą dla mojego imienia, odrzucę. Uczynię go przypowieścią i docinkiem u wszystkich ludów.

 I takie coś...

1Sa 7:3-6 eib
(3) Wówczas Samuel wezwał ich wszystkich: Jeśli z całego serca chcecie zawrócić do PANA, to usuńcie spośród siebie innych bogów, w tym asztarty. Skierujcie serca ku PANU i służcie wyłącznie Jemu, On zaś wybawi was spod władzy Filistynów.
(4) Izraelici usunęli baalów i asztarty. Zaczęli służyć wyłącznie PANU.
(5) Wtedy Samuel polecił im: Zgromadźcie całego Izraela w Mispie. Tam będę modlił się za wami do PANA.
(6) Ludzie zgromadzili się więc w Mispie, czerpali tam wodę, wylewali ją przed PANEM, pościli w tym dniu i przyznawali: Zgrzeszyliśmy przeciw PANU. Samuel zaś rozstrzygał w Mispie sprawy Izraelitów.

 I jeszcze...

1Sa 12:19-24 eib
(19) I wszyscy zawołali do Samuela: Módl się za swoimi sługami do PANA, swojego Boga, abyśmy nie pomarli! Bo rzeczywiście do wszystkich naszych grzechów dodaliśmy i tę niegodziwość, że prosiliśmy dla siebie o króla.
(20) Wówczas Samuel zaczął uspokajać lud: Nie bójcie się! Wy wprawdzie popełniliście tę niegodziwość, ale nie odstępujcie już więcej od PANA. Służcie PANU całym sercem.
(21) Nie odstępujcie natomiast, bo byłoby to pójściem za marnościami. Nie przyniosłyby wam one żadnej korzyści ani nie zapewniły ratunku — właśnie dlatego, że są marnościami!
(22) Tak, PAN nie porzuci swojego ludu, ze względu na swoje wielkie imię. PAN bowiem sam zechciał przyjąć was za swój lud.
(23) Również ja daleki jestem od zgrzeszenia przeciw PANU i od zaniechania modlitwy za wami. Przeciwnie, będę was uczył, jak postępować w sposób godny i prawy.
(24) Tylko żyjcie w bojaźni PANA i służcie Mu wiernie, z całego serca, szczególnie że przekonaliście się, jak wielki On jest wobec was.

 


Kategorie: katolicyzm, apologetyka, polityka, historia, _blog


Słowa kluczowe: zwiedzenie, ks Piotr Skarga, jezuici


Komentarze: (1)

wojtek, June 25, 2021 07:56 Skomentuj komentarz


.
Kazanie V jest kazaniem proroczym.
Skarga pisał, że "A jeśli się do innych obcych wiar i do innych Chrystusów fałszywych i próżnych, które heretycy przynoszą, udacie: i wy, i król wasz, i z królestwem waszym poginiecie".
Ks. Skarga tak prorokował a jednoczenie inną wiarę przynosił, w innych do innych zbawicieli się udawał. Efekt królestwo zginłęło i króla w Polsce nie ma.

Skomentuj notkę
21 kwietnia 2017 (piątek), 15:59:59

Demokratyczna Europa

Znalezione na serwisie fejsowym:

Lepsza Zmiana:

Mam takie pytanko. Może głupie, może mądre, nie wiem.

Skoro Turcją rządzi prezydent wybrany w demokratycznych wyborach i posiada uprawnienia, które lud demokratycznie mu nadał w referendum i mamy nazywać to dyktaturą, to jak nazwać to, że Europą rządzi garstka niewybieranych przez społeczeństwo urzędasów i posiadają uprawnienia, które sami sobie nadają?

[ro]

Kategorie: obserwator, polityka, europa, ue, _blog


Słowa kluczowe: ue, europa, demokracja, dyktatura, turcja


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
8 kwietnia 2017 (sobota), 12:21:21

Fatima w sejmie RP (treść uchwały)

Źle się dzieje w państwie duńskim...

UCHWAŁA

Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 7 kwietnia 2017 r.

w sprawie uczczenia setnej rocznicy objawień fatimskich

W roku 2017 przypada setna rocznica objawień fatimskich. W swoim orędziu Matka Boża przewidziała największe wydarzenia XX wieku, a jego przesłanie jest nadal aktualne.

W sposób niezwykle dramatyczny, poprzez przekazanie trzyczęściowej tajemnicy oraz spektakularny cud słońca, Matka Boża przypomniała ewangeliczną prawdę, że ludziom do szczęścia, tak naprawdę, potrzebny jest tylko Wszechmocny Bóg, który stworzył nas dla siebie i pragnie podzielić się z nami pełnią szczęścia.

Rzadko które wydarzenie religijne odegrało tak ważną rolę w dziejach Kościoła, a nawet całego świata, jak objawienia fatimskie. Mając również na względzie obecną sytuację geopolityczną Polski przesłanie fatimskie nabiera dla naszej Ojczyzny szczególnego znaczenia.

Z powodu wagi i doniosłości orędzia z 1917 roku Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, przekonany o jego szczególnym znaczeniu, pragnie uczcić objawienia fatimskie w ich setną rocznicę.

UZASADNIENIE

Objawienia fatimskie, rozpoczęły się w Fatimie, 13 maja 1917 roku. Tego dnia ukazała się po raz pierwszy Matka Boża Fatimska przekazując światu i Kościołowi swoje Orędzie, poprzez trójkę dzieci: Hiacyntę, Franciszka i Łucję. Objawień było sześć, podczas których przekazane zostały trzy tajemnice fatimskie, poprzedzone objawieniami anielskimi. To zjawienie się Matki Bożej i przekazywane prze kolejne 6 miesięcy orędzie wytyczało kierunek drogi dla świata, dotkniętego wówczas wojnami i przygotowującego się do rewolucji październikowej w Rosji, która następnie objęła wiele krajów świata.

Od 1917 roku zmieniło się wiele elementów w panoramie Europy i świata; w ciągu tego wieku, a zwłaszcza w ostatnich latach, byliśmy świadkami licznych doniosłych wydarzeń. Jednak orędzie w fatimskie, nadal jest stałym punktem odniesienia i wezwaniem do życia ewangelią. Wciąż istnieje jeszcze niebezpieczeństwo, że miejsce marksizmu zająć może ateizm w innej postaci, który wychwalając wolność zmierza do zniszczenia samych korzeni moralności ludzkiej i chrześcijańskiej.

Jan Paweł II podkreślał, że „orędzie fatimskie jest ściśle związane z przeznaczeniem Kościoła i ludzkości i musi być podejmowane z pokolenia na pokolenie, zgodnie z coraz nowymi znakami czasu. Trzeba do niego nieustannie powracać. Trzeba go podejmować wciąż na nowo”. Te wypowiedzi Ojca Świętego na temat orędzia fatimskiego i jego aktualnego znaczenia są potwierdzeniem tego jak ważne jest upamiętnienie setnej rocznicy objawień fatimskich.

Obchody stulecia to nie tylko wspomnienie historyczne, ale przede wszystkim okazja do głoszenia wezwania Matki Boskiej w Fatimie, której orędzie nadal wywiera dobroczynny wpływ na współczesność i przyszłość drogi Kościoła oraz historii ludzkości.

Przypadająca w 2017 roku setna rocznica objawień fatimskich to wielkie święto promieniujące na cały świat. Uczczenie przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej setnej rocznicy objawień fatimskich będzie wymownym aktem, nadającym międzynarodową rangę temu wydarzeniu.

Osobiście wierzę, że cud słońca miał miejsce, i że "Matka Boska" która się tam objawiła coś przekazał, pewnie były to nawet te trzy tajemnice, ale wierzę też, że pod tą Matkę Boską podłożył się upadły anioł światłości, i to co przekazał było inną ewangelię niż tą, którą głosili apostołowie Pana Jezusa.

Szkoda, że nasz sejm zajmuje się propagowaniem zwiedzenia.


Kategorie: katolicyzm, obserwator, polityka, _blog, katolicyzm/fatima


Słowa kluczowe: sejm, katolicyzm, fatima


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
24 marca 2017 (piątek), 19:00:00

Fatima w sejmie? Ojej!

Objawienia fatimskie? W sejmie? Ojej!

Badałem i zbadałem. Wiem, że pojawił się tam jakiś zwodniczy anioł i realizując diabelski plan głosił fałszywą ewangelię, której efektem jest bałwochwalczy kult.

To antyewangeia, która jest zaprzeczeniem nauki apostołów i proroków, jest kpiną z dzieła Pana Jezusa na krzyżu dokonanego.

Wiem, że Polsce mamy dostęp do Pisma Świętego, wiem, że każdy może sobie przeczytać, sprawdzić i samemu ocenić - ale żal mi tych posłów, księży, tych politycznych i religijnych przywódców naszego narodu, którzy zwodzą te kłamstwa propagując i od prawdziwego, żywego Boga ludzi odciągają.

A jak samemu sprawdzić? Ja swoje badania rozpocząłem od zalecenia apostoła Pawła zapisanego w Gal 1:8-9. Sprawdziłem treść przekazaną przez objawiającą się osobę i sprawdziłem ewangelię, które nauczali apostołowie. Tylko tyle? Aż tyle? Zachęcam do samodzielnego sprawdzenia!


Kategorie: katolicyzm, polityka, _blog, katolicyzm / fatima


Słowa kluczowe: fatima, sejm


Komentarze: (3)

kotek, March 29, 2017 20:04 Skomentuj komentarz


ale głupie to to jest

myszka, March 29, 2017 20:04 Skomentuj komentarz


kotki są głupię

wojtek, March 29, 2017 22:44 Skomentuj komentarz


Kotki są miękkie, puchate, i czarne też są.
Skomentuj notkę
4 marca 2017 (sobota), 19:27:27

Moja wiara w Europę

KK mnie sprowokował ale to już od dość dawna łaziło za mną. A skoro łaziło to spisuję, bo ważne. Moje osobiste, europejskie wyznanie wiary odnośnie niedalekiej przyszłości:

#1. Wierzę, że liczba mieszkańców niektórych krajów Europy Zachodniej nie będąca narodowo ani kulturowo związana z tymi krajami przekroczyła poziom, w którym przyszłość mogła by być tak jak było. Będziemy więc obserwować upadek kultur tych krajów i upadek cywilizacji zachodu. Różne raport demografów przewidują to, więc w tym moim wierzeniu nie ma nic szczególnego, choć mało kto o tym mówi głośno.

#2. Uważam że ten upadek cywilizacji, nie odbędzie się to bezkrwawo, że nie zakończy się to tak miło jak próbuje to przewidzieć Michel Houellebecq (fałszywy prorok) w książce "Uległość". Poleje się krew, a wcześniej nie będzie ciepłej wody w kranie, bo nie będzie prądu. Nie będą jeździć pociągi no i sieci też nie będziemy mieć. Warto mieć radio z falami długimi AM.

#3. Uważam że ten upadek cywilizacji jest sądem ale i ostrzeżeniem. Wbrew temu co mówi mainstream i co uważa większość Pan Bóg jest, i Pan Bóg panuje nad historią świata. Panuje też nad historią narodów każdemu z nich określając "czasy i granice". Nic (nawet holocaust) nie odbywał się bez jego aprobaty. To co widzimy to sąd ale i ostrzeżenie.

#4. Dla Polski to ostrzeżenie, bo dla Polski jeszcze jest czas. Jeżeli Polacy nie przeżywali w swej historii przebudzenia, teraz mają okazję. Mamy dużo wolności, mamy dostęp do Pisma Świętego, mamy dostęp do Boga, a gdy będziemy czytać to Pismo w Jego obecności to stanie się ono dla nas Słowem Bożym.

#5. Jeszcze jest czas. Są oczywiście przeszkody, a znam co najmniej cztery. (1) lenistwo wierzących chrześcijan, którzy poznawszy Pana Jezusa wolą swoje ja rozwijać i albo się lenić, albo swoje kariery robić; (2) zwiedzenie w Kościele Jezusowym w Polsce (ekumenizm, fałszywe ewangelie i nauki, fałszywe duchowe praktyki), (3) katolicym, który już wykreował co najmniej trzy kierunki kontrofensywy (lewacy, tradsi i charyzmatycy) i (4) ogłupienie, które jest pożywką dla lewactwa ale i jednego z katolicyzmów.

#6. Spodziewam się w Polsce fali uchodźców z zachodu. Przypuszczam, że niedługo będą do nas przyjeżdzać Niemcy, Szwedzi, Francuzi. Będą przyjeżdzać bo u nas będzie normalniej. Nawet pod rządami "faszystów" z PiS, z religią katolicką w szkole jest dla chrześcijanina z zachodu normalniej niż w wielu szkołach Paryża czy Berlina. Będą przyjeżdżać, zwłaszcza ci, którym zależy na dzieciach, na rodzinie, na wolności.

#7. Do roboty. Póki jeszcze można należy poważnie potraktować Mt 28:19 wiedząc, że jest on w kontekście Mt 28:18-20. To ważne wypowiedzi Pana Jezusa więc do roboty! Zadbajmy o Polaków, o Polskę, o Europę też. Zadbajmy, a nie będzie łatwo, bo przecież papież już przyrównał misję zleconą w tych wersetach do dzihadu, więc będziemy pewnie uważani za terrorystów.


Kategorie: europa, polityka, credo, _blog


Słowa kluczowe: w to wierzę, credo, proroctwo, dzihad, islam, katolicyzm


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
29 stycznia 2017 (niedziela), 20:00:00

Polsat i słowa

Dziś już nie mówi się o kimś, że był pijanym, zresztą nie wiadomo czy był czy nie był, i nie wiadomo też co to znaczy "pijany". Teraz mówi się, że "był z lekko niedysponowany. Podejrzewano symptomy choroby filipińskiej, wszak był to sobotni wieczór. Miał też wyraźne problemy z artykulacją logiczno-logopedzyczną swoich wątpliwych jakościowo treści".

I takie niszczenie języka jest ewidentnym wkładem prezydenta Kwaśniewskiego w życie publiczne Polski.

A notka ta powstała bo mi się zachciało Polsat oglądać.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: choroba filipińska, pijany


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
28 stycznia 2017 (sobota), 17:19:19

Wałęsa i kłamstwa po raz kolejny

Przeglądam wiadomości a tu:

Wiadomość #1:
Eksperci potwierdzają właśnie wiarygodność pochodzących z szafy Kiszczaka kwitów, które Wałęsa podpisywał w latach 70-tych. 

Wiadomość #2:
IPN potwierdził (co było jawne i udokumentowane od czasów słynnej książki Gontarczuka i Cenckiewicza), że SB w latach 80-tych preparowała kwity na Wałęsę. Oczywiście nagłówek brzmi "SB preparowało kwity na Wałęsę" i tyle wystarczy, więcej się nie czyta.

No i jak zwykle w takich sytuacjach obie te wiadomości (bynajmniej nie sprzeczne) przez ludzi „wierzących” przyjmowane są tylko w połowie - każdy przyjmuje swoją wiadomóść aby wierzyć bardziej, drugą traktują jako dezinformację wytworzoną przez wrogów i kłamców.

A tu patrz - wygląda na to, że obie są prawdziwe.

Dla zainteresowanych przypomnę. W latach 80-tych, jak w SB dowiedzieli się o możliwości przyznania Wałęsie Nobla, w Biurze Studiów i Analiz wyprodukowano kwity, które następnie podrzucono ambasadorowi Norwegii. Ciekawe było to, że kwity te wyprodukowano lekko przerabiając oryginały dokumentów. Jest to dość dobrze udokumentowane, bo produkujący te fałszywki oficer SB, musząc zniszczyć coś archiwalnego sporządzili na tą okoliczność stosowne notatki służbowe, które w tych archiwach się zachowały. Cenckiewicz to opisywał, dokumenty upubliczniał, więc jest to jasne i bardzo wiarygodne.


Kategorie: polityka, obserwator, historia, _blog


Słowa kluczowe: Wałęsa, Cenckiewicz, IPN, sb


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
18 stycznia 2017 (środa), 14:54:54

Waluta wirtualna

Przy okazji propozycji kolejnej ustawy konrolującej obywateli pojawiła się w sejmie taka oto definicja:

Waluta wirtualna – oznacza zbywalne prawo majątkowe, którego przedmiotem jest cyfrowa reprezentacja wartości, posiadająca swój ekwiwalent w środku płatniczym traktowana jako środek wymiany i jednostka rozrachunkowa, nieposiadające statusu legalnego środka płatniczego i niebędące pieniądzem elektronicznym w rozumieniu ustawy z dnia 19 sierpnia 2011 r. o usługach płatniczych, które może być przekazywane, przechowywane lub sprzedawane za środki płatnicze drogą elektroniczną


Kategorie: zabawa w słowa, polityka, ekonomia, _blog


Słowa kluczowe: waluta wirtualna, bitcoin


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
12 stycznia 2017 (czwartek), 21:13:13

Wykonanie budżetu państwa za 11M2016

Na stronie Ministerstwa Finansów takie coś wywieszono.

Szacunkowe wykonanie budżetu państwa w okresie styczeń-listopad 2016 r.

 

1. Wykonanie budżetu państwa po listopadzie 2016 r. w stosunku do ustawy budżetowej na 2016 r. (po zm.) wg. szacunkowych danych wyniosło:

  • dochody 294,5 mld zł, tj. 93,8 %
  • wydatki 322,1 mld zł, tj. 87,4 %
  • deficyt 27,6 mld zł, tj. 50,4 %.

Deficyt budżetu państwa po listopadzie 2016 r. wyniósł 27,6 mld zł tj. 50,4% wartości planowanej w ustawie budżetowej. Był on niższy o 8,5 mld zł w stosunku do wykonania po listopadzie 2015 r. (36,1 mld zł).

2. Dochody budżetu państwa w okresie styczeń-listopad 2016 r.
Wg szacunkowych danych w okresie I-XI br. dochody budżetu państwa były wyższe o 11,6% w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego. Dochody podatkowe wzrosły w tym okresie o 7,4 % r/r.

Wzrost dochodów w stosunku do okresu I-XI 2015 r. odnotowano we wszystkich głównych podatkach:

  • dochody z podatku VAT były wyższe o 7,4% r/r. (tj. ok. 8,4 mld zł),
  • dochody z podatku akcyzowego i podatku od gier były wyższe o 5,0% r/r. (tj. ok. 2,9 mld zł),
  • dochody budżetu państwa z podatku PIT były wyższe o 7,1% r/r (tj. ok. 2,9 mld zł),
  • dochody budżetu państwa z podatku CIT były wyższe o 2,0% r/r (tj. ok. 0,5 mld zł),

Dochody z tytułu podatku od niektórych instytucji finansowych za okres III-XI wyniosły 3,1 mld zł.

W listopadzie br. kontynuowany był pozytywny trend w realizacji dochodów z VAT. W październiku br. dynamika nominalna sprzedaży detalicznej była relatywnie wysoka – wyniosła 103,7%, co miało pozytywny wpływ na wykonanie dochodów z VAT.

W okresie I-XI 2016 r. dochody niepodatkowe były o 13,5 mld zł wyższe niż w roku ubiegłym, głównie ze względu na wpływy z tytułu aukcji LTE w lutym i lipcu br. na łączną kwotę 9,2 mld zł oraz wpłatę w lipcu br. z zysku z NBP w wysokości 7,9 mld zł.

3. Wydatki budżetu państwa w okresie styczeń-listopad 2016 r.
Wykonanie wydatków budżetu państwa w okresie I-XI 2016 r. wg szacunkowych danych wyniosło 322,1 mld zł tj. 87,4% planu.

Największe różnice w wykonaniu wydatków w stosunku do roku ubiegłego odnotowano w ramach budżetów wojewodów, co jest głównie związane z wypłatą w okresie kwiecień – październik br. świadczeń wychowawczych w ramach priorytetowego rządowego programu rodzina 500 plus.

 

Kategorie: obserwator, polityka, ekonomia, _blog


Słowa kluczowe: budżet rp, budżet


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
17 grudnia 2016 (sobota), 23:14:14

Finansowanie Krypy

Coraz bardziej mi się podoba pomysł pana Putina zakazujący finansowania organizacji politycznych pieniędzmi spoza Rosji.

Wiem, że u nas nie przejdzie, bo przecież nikt w tym zakłamaniu nie wie co to jest organizacja polityczna, co to organizacja społeczna, i dlaczego Sierakowski się cieszy, że nic mu nie mogą zrobić.

A tak jak jest jest dobrze, bo głupi ludzie uwierzą w spontaniczność demonstracji pod sejmem. Aktorzy opłacenie, rekwizyty kupione, sztab i sekretariat działa dobrze, skoro w BIP można wyczytać miejsca i czas kolejnych spontanicznych demonstracji. I nawet wsparcie warszawskiej palestry dla potencjalnych poszkodowanych zadeklarowano... i tylko tych poszkodowanych nie było. Widać policja (ZOMO?) Dostała inne rozkazy niż te przed 11 listopada 2013 gdy chcąc coś wyrazić za pomocą flagi lekko mnie podgazowali.

Inspiracja: wydarzenia w sejmie i pod sejmem, co to jedni zamachem stanu nazywają (Lis) a inni obroną demokracji.


Dopisek miesiąc później: Notka powstała na bieżąco, stąd zapis, że Lis uważa, że to co się działo w sejmie było zamachem stanu. Minęło kilka dni i okazało się, że to co się działo pod sejmem było zamachem stanu (fajnie nazwane "ciamajdanem") a to w sejmie było działaniem demokratycznym.


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: sejm, kod, obrona demokracji, demokracja, putin, krytyka polityczna, fundacja batorego


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
19 listopada 2016 (sobota), 10:33:33

Intronizacja

W Krakowie właśnie intronizują Mesjasza Izraela na Króla o czym przekonuję się oglądając transmisję telewizyjną w TV Trwam.

Za chwilkę powiedzą tak:

(...)

Wyznajemy wobec nieba i ziemi, że Twego królowania nam potrzeba. Wyznajemy, że Ty jeden masz do nas święte i nigdy nie wygasłe prawa. Dlatego z pokorą chyląc swe czoła przed Tobą, Królem Wszechświata, uznajemy Twe Panowanie nad Polską i całym naszym Narodem, żyjącym w Ojczyźnie i w świecie.
Pragnąc uwielbić majestat Twej potęgi i chwały, z wielką wiarą i miłością wołamy:

Króluj nam Chryste!

- W naszych sercach - Króluj nam Chryste!
- W naszych rodzinach - Króluj nam Chryste!
- W naszych parafiach - Króluj nam Chryste!
- W naszych szkołach i uczelniach - Króluj nam Chryste!
- W środkach społecznej komunikacji - Króluj nam Chryste!
- W naszych urzędach, miejscach pracy, służby i odpoczynku - Króluj nam Chryste!
- W naszych miastach i wioskach - Króluj nam Chryste!
- W całym Narodzie i Państwie Polskim - Króluj nam Chryste!

Błogosławimy Cię i dziękujemy Ci Panie Jezu Chryste.

(...)

Plik PDF z aktem jest tu: 2016-11-19 Akt Intronizacyjny


Kategorie: obserwator, polityka, katolicyzm, _blog


Słowa kluczowe: intronizacja, jezus, jezus król, łagiewniki


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
14 października 2016 (piątek), 12:46:46

Grzegorz Braun o KEN

Słuchałem wykładu Brauna o Komisji Edukacji Narodowej, w jakiś dzień nauczyciela (uwaga, notka ma przestawioną datę)

Co było ciekawego i inspirującego? wg. Grzegorza Brauna 5 kluczowych przesądów polskiego inteligenta to:

1. demokratyzm 
2. etatyzm
3. socjalizm
4. modernizm
5. pacyfizm
6. judeoidealizm

Ciekawe wyliczenie, bo wychodzi, że 6 a nie 5.

Słuchałem, bo chciało mi się posłuchać o Janie Amosie Komeńskim z Leszna, postaci wg. mnie bardzo pozytywnej, a wg. Brauna diable wcielonym. Ale cóż - na Braci Czeskich mamy inne spojrzenie. 

Ciekawe też było patrzenie na przemiany oświeceniowe. Wg. Brauna KEN to pierwsza duża maszyna biurokratyczna w Polsce. Kasa na to spadła z nieba, bo wzięła się z kasaty zakonu jezuitów w Polsce. Najświętsza Maria Panna wyprosiła u Syna a jezuici wykonali. A Hugo Kołłątaj…. ojej!

No i dalej nie wiem, czy ci masoni to dobrze, czy też źle ale dalej wiem, że dobro to stan rzeczy w jakim Bóg chciałby aby się one znajdowały.


Dopisek po 11 listopada 2016.

Do niedawna myślałem, że Braunowi mózg na pewnym poziomie zablokował katolicyzm, ale ostatnio podejrzewam, że jest on po prostu zadaniowany.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: braun, ken, jan amos komeński, leszno, masoni, jezuici


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
10 sierpnia 2016 (środa), 15:01:01

Głos hipokryty

Osobiście uważam, że problem z prezydentem Lechem Wałęsą nie dotyczy tylko jego osobistego zderzenia z SB w latach 70-tych. Zdarzyło się i fakty są wystarczająco dobrze potwierdzone, nie tylko przez kwity i świadków ale też przez liczne, choć pokrętne wypowiedzi samego zainteresowanego. Nasz problem (nasz - już nie tylko jego) to powszechne kłamstwo, mataczenie, przemilczenia, przeinaczenia, manipulacje i zwiedzenia związane z tym tematem. Napisałem „powszechne” - bo bierze się to z powszechnego w naszym społeczeństwie przyzwolenie na kłamstwo i kłamanie.

Kłamiemy. Okłamujemy Boga, okłamujemy się nawzajem, okłamujemy samych siebie. Kłamiemy i doraźna korzyść jest ważniejsza niż fakt, że na takim powszechnym kłamaniu trudno budować państwo, źle działają struktury społeczne, trudno nawet w małżeństwie wychowywać dzieci, trudno wchodzić w poważne związki.

Kłamiemy nawet wiedząc, że stawką jest nasza wieczność, która przegrywa z tą chwilą, w której zwyciężamy kłamstwem. Jak będzie wyglądać pokłamana przez nas Polska? Co będzie z zakłamaną Europą? A co mamy w domach? A na koniec gdzie wylądujemy na wieczności skoro Bóg zapowiedział, że do Niego nie przybliży się żaden kłamca czy krzywoprzysięzca.

 

* * * * *

 

 Modlitwa:

Panie, miej litość mnie grzesznemu!
Panie, miej litość mnie grzesznemu!
Panie, miej litość mnie grzesznemu!
Amen

 

* * * * *

 

Zanotowane w notatkach: Banica, Beskic Niski, czwartek, 7 lipca 2016

 

* * * * *

 

Wprowadzam do bloga z notatek, bo wczoraj (10 sierpnia) znowu sprawa Wałęsy wypłynęła a właściwie wypłynęło jej powiązanie z wybuchem bloku mieszkalnego w Gdańsku w 1995 roku.


Kategorie: modlitwy, polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: wałęsa, kłamstwo


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
20 lipca 2016 (środa), 18:42:42

Fundacja OKO

O fundacji OKI - bardzo mi się podoba tu zestawienie:

#1. Założyciele Fundacji: Helena Łuczywo, Seweryn Blumsztajn, Jacek Rakowiecki, Jan Ordyński, Piotr Pacewicz

#2. Wyciąg ze Statutu: Głównym celem działalności Fundacji jest ochrona i pomnażanie dorobku Rzeczypospolitej Polskiej jako demokratycznego państwa prawnego, strzeżenie zasad demokracji oraz wolności i praw człowieka i obywatela - (Rozdział II, par. 7)

#3. A ponieważ "jedną z form działalności jest prowadzenie portalu internetowego" a to kosztuje, to pewnie pan Soros wsparł te działanie i tylko pytanie czy bezpośrednio, czy przez Fundację Batorego, bo pewnie nie przez Gazetę Wyborczą, której nie jest wszystko jedno, tylko chwilowo nie ma kasy.

Tak czy inaczej - dobrze, że taka fundacja działa bo patrzeć na ręce władzy należy. Szkoda tylko, że nie powstała 10 albo 25 lat temu.


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: gazeta, gazeta wyborcza


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
5 lipca 2016 (wtorek), 21:30:30

Sprawa Kielc

#1. Kilka dni temu (z powodu urlopu trudno mi się liczy czas) przypadła kolejna rocznica Pogromu Kieleckiego. Pogromu? A może Prowokacji Kieleckiej? Od dłuższego czasu uważam, że nazywanie tego pogromem jest błędem utrwalającym tylko komunistyczną propagandę wykorzystywaną po tej komunistycznej zbrodni. Ale rocznica jest....

#2. Rocznica jest i cieszę się, że Polskim Radio, w Programie Pierwszym udało mi się usłyszeć historyków nieco inaczej mówiących niż te historie podawane przez lata. To dobrze. Jednak rządy PiS to @DobraZmiana, skoro do Polskiego Radia się inne głosy też już zaprasza.

#3. Na samą nazwę (prowokacja czy pogrom) zwróciłem uwagę na fejsie mojemu koledze, Andrzejowi. Ale chyba nie zostałem zrozumiany, bo on wierzy mocno w oficjalną wersję (nie ma się co dziwić - jest mocno zaangażowany) a w odpowiedzi dostałem wiązankę wiedzy o sobie. Taką fajną, że aż sobie wynotuję, bo ciekawe to jest. Dowiedziałem się, że jestem ...

"... narzędziem w złej spawie i kieruję sie emocjami nie rozumem. Wyznaję teologie odrzucenia i konspiracji. I w imię pseudo-nacjonalistycznych sentymentów głoszę pseudo-intelektualne naukowo [nie] sprawdzone tezy, zapominając ze generalizacja jest podstawowym błędem orientacji.

Stoję po stronie oprawców, nie pokrzywdzonych. Bronię moralnie morderców, nie pomordowanych. W każdym narodzie są ludzi źli i ludzie dobrzy. Ci co mordowali nie zasługują na jakikolwiek szacunek, obronę, czy zrozumienie. Ci których zamordowano są ofiarami. Fakt który zaistniał jest zły. Tysiące ludzi - cywilów - każdy z nich miał wybór i robił to na co miał ochotę. Tak jak on (Andrzej) teraz i ja (Wojtek). To nie rzuca cienia na naród, na państwo. Ale dzisiaj naród to rownież tacy ludzie jak ja. Do wybaczenia potrzebna jest pokuta. Jednak nikt nie chce powiedzieć "przeprasza", to nie ma miejsca na przebaczenie.

Chodzi mi o Boga, przekleństwo mordu zostaje na pokolenia. Bo "krew pomordowanych wola do Boga". Tak jest w Biblii. Prosta prawda. Bez emocji. Suche fakty. Wystarczy trochę poczytać".

Andrzej ma rację - wystarczy poczytać. Szkoda, że tak słabo mu to czytanie idzie, zarówno Biblii (tyle tam o ludziach i o spiskach), jak i tekstów, które nie pasują do jego utrwalonej opinii.

#4. No i teraz smuteczek po tym liście leczę ponowną lekturą książki "Umarły Cmentarz". Książki, którą kupiłem gdzieś pomiędzy 96 a 99 rokiem, bo wtedy pierwszy raz się ze sprawą spotkałem, i wtedy też pierwszy raz do Kielc pojechałem aby zobaczyć, gdzie te Planty są, jak to wygląda. A może to nie było w 99? Może dopiero w 2004? Mój blog milczy w tej sprawie. Milczy, choć tym wydarzeniom poświęciłem dwie notki z przed 10 lat.

#5. Jeszcze o książce. Na początku takie śliczne kwiatki:

"Postmarksistowski historyk Bronisław Geremek w książce będącej rozmowami z nim autorstwa Jacka Żakowskiego stwierdza, że od faktów ważniejsza jest interpretacja tychże. Jeśli nie ma faktów, tym łatwiej je interpretować - brzmi moja odpowiedź. Im bardziej komunistyczne spiski były arcydziełami zarówno prowokacji, jak i propagandy, tym silniejszy jest odpór postmarksistów negujących spisek".

Śliczne.

Ma racje Michalkiewicz, mówiąc, że "nieobecność [służb] jest tylko wyższą formą obecności", szkoda jednak, że nie przykłada tych prawd do świata duchowego.

#6. Modlitwa:

Panie Boże, jestem Polakiem i wstawiam się do Ciebie za Polaków. Proszę, wybacz im głupotę. Wybacz, że nie szukając Ciebie, nie oddając Ci czci, ufając bałwanom i bałwochwalczym kultom są tak bardzo głupi, tak bardzo dadzą się zwodzić. Mądrości im potrzeba a tej nie dostaną od lepszych historyków, bo tych lepszych historii nie pojmą, bez pojęcia Twojej wielkości, Twojej obecności, Twojego panowania.
Panie Boże, jestem Polakiem i za Polakami dziś wstawiam się.

#7. Na koniec załączniki.


Kategorie: historia, polityka, modlitwy, _blog


Słowa kluczowe: pogrom kielecki, prowokacja kielecka


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
13 czerwca 2016 (poniedziałek), 12:50:50

Kaczyński powiedział

Odnotowuję, że 2 maja 2016 roku Jarosław Kaczyński, w ważnym przemówieniu powiedział, że Polska może być krajem:

  1. bezpieczeństwa,
  2. wolności,
  3. równości,
  4. sprawiedliwości,
  5. solidarności.

Zobaczymy. Mnie tam najbardziej na pkt. 2 zależy, 4 też było by fajnie ale czy nie oczekuję za wiele?


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: pis, kaczyński, równość, wolność, demokracja, solidarność, sprawiedliwość


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
6 czerwca 2016 (poniedziałek), 13:02:02

Jak bardzo jesteśmy pod wpływem….

Jak bardzo jesteśmy pod wpływem kościola? 

  • Kościół przekonuje nas, że jest sfera sacum i profanum, że z Panem Bogiem to należy się kontaktować w kościele, że przed tabernaculum, że może w jakiś szczególnych przypadkach jak śmierć, narodzenie dziecka, ślub ale na codzień nie ma potrzeby.
  • A przecież Jezus powiedział, że Boga należy czcić w duchu i prawdzie, Bóg oczekuje 24 godziny, a kościół robiąc biznes godzinę w tygodniu (wtedy zbiera kasę) przekazuje bardzo zły obraz Boga, jako kogoś kto dopuszcza aby być jednym z zainteresowań.

Jak bardzo jesteśmy pod wpływem państwa?

  • Jak ktoś jest chory to idzie do publicznej, systemowej maszyny ochrony zdrowia, jak dziecko dorośnie to do systemowej szkoły, jak pomoc to do państwa, już nawet nie do gminy, parafii wspólnoty.
  • Wyjedź w Bieszczady to tylko hasło, w rzeczywistości realizują je tylko kloszardzi i narkomanii.
  • Jesteśmy pod wpływem państwa bo nie potrafimy myśleć inaczej, nie jesteśmy gotowi tworzyć struktury społecznej od dołu, od rodziny do państwa tylko patrzymy co państwo zrobi, godząc się nawet na ingerencję państwa w rodziny i w nasz system myślenia. I tu wierzymy politykom, niezależnie od tego z jakiej partii.
  • Można próbować to uzależnienie zmienić informując o nim? Można, ale to praca u podstaw i raczej nie ma sensu, bo ilu przekonasz, ilu nawrócisz? czy to coś realnie na świecie zmieni? Realnie? Nie, nie zmieni nic. Ale czy ja mam robić coś co zmieni świat, czy też mam robić to co się Bogu podoba? Jesteśmy pod wpływem polityków, bo wierzymy, że ma sens robić tylko rzeczy wielkie jak państwo, albo fejsbook. A przecież równie dobrze można robić rzeczy małe.

Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: kościół, państwo, wpływ, zniewolenie, wolność, polityka


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
28 kwietnia 2016 (czwartek), 23:06:06

Przemyślenia z Rady Nadzorczej

Oto pewne moje przemyślenia z dzisiejszego posiedzenia Rady Nadzorczej:

Zamawianie usług audytorskich w Ernst & Young (albo innej firmy z Wielkiej Czwórki) jest grzechem. Jak sobie to, wracając autostradą przemyślałem to nawet określiłem to jako grzech ciężki (w katolickim znaczeniu tego słowa). Grzeszymy korzystając z ich usług, robimy to świadomie i robimy to dla pieniędzy. Ja to robię i robię to też godząc się na to, że robią to inni.

Niedługo ten system ekonomiczny się zawali, okaże się, że pieniędzy nie ma, że są tylko długi, że wszystko jest nic nie warte, a nic nie jest warte cokolwiek. A może nie, może zawali się jakoś inaczej, a po zawaleniu się i tak nikt niczego nie będzie wiedział co się wydarzyło tak na prawdę.

I co wtedy? Wtedy nie będzie to nasza wina, bo przecież my jesteśmy dobrzy, jesteśmy fajni, sami faceci, co działali profesjonalnie, zachowali należytą staranność, wykonali wszystko zgodnie z zaleceniami, ze sztuką, z dobrymi obyczajami. A to, że widzieliśmy, że Ernst & Young, PwC, Allan & Overy, BDO i inne globalne korporacje robią dziadostwo, i to dziadostwo za wielkie pieniądze nam nie przeszkadza. Wiemy i nic nie robimy. Okłamujemy siebie, okłamujemy innych, pracowników, po części i inwestorów. Okłamujemy lepsze, lokalne firmy, które zrobiły by to samo lepiej, za połowę albo 1/3 kasy. Grzeszymy. No i okłamujemy siebie - głównie w tym, że uważamy się za dobrych.

Grzeszymy i uważamy się za fajnych facetów i jak się to wszystko niedługo rozpieprzy to winni będą ci inni, bo przecież my jesteśmy w porządku. Ale Bóg pamięta. Bóg wyciągnie kiedyś te protokoły z Rady, przeczyta uważnie minutki i nie będziemy mieli wymówki, bo kłamiemy - wiemy, że to zło ale dla kasy godzimy się na to.


Modlitwa:
Boże, bądź litościw mnie grzesznemu.


Kategorie: ekonomia, polityka, _blog


Słowa kluczowe: rada nadzorcza, wielka czwórka, Ernst & Young, audyt, kłamstwo


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
19 lutego 2016 (piątek), 04:56:56

Lech Wałęsa c.d.n.

Nasze autorytety tyle razy przekonywały nas, że powinniśmy się wstydzić, więc myślę, że dziś jest dobry moment aby to zrobić. Wstydźmy się więc przez światem, wstydźmy się przez Europą. Co pomyślą o nas dziś na zachodzie, co powiedzą o nas w Paryżu, Londynie. Wstyd. Wstyd na całego.

Wstyd, bo daliśmy się zwodzić tym autorytetom, wierzyliśmy w kłamstwo, bo kłamstwo wyglądało ładnie a prawda śmierdziała. Dawaliśmy wiarę Adamowi Michnikowi, gdy w swojej gazecie wskazywał na generała jako na człowieka honoru. Wierzyliśmy Wajdzie nie tylko nakręcił śliczny film ale również, gdy się o bohaterze stanowczo wypowiadał. Chętnie byśmy się znaleźli wród wybitnych nazwisk sygnujących "List w obronie dobrego imienia Lecha Wałęsy" i co gorsza, zwisało nam to jak jest na prawdę, bo lecieliśmy na uczuciach. Na uczuciach przyłączaliśmy się do tych, którzy niszczyli szukających prawdy; badających przeszłość uważaliśmy ich za świrów, oszołomów, za inkwizycję.

A dziś? Dziś wstyd. Wstyd bo prawda wyszła z szafy i śmierdzi. Widać jak zbudowane jest to państwo, i nie chodzi tu o autostrady i budynki ale o relacje międzyludzkie, od relacji władców między sobą i władców z obywatelami zaczynając a na dyskusjach przez płot i przy obiedzie kończąc.

Wstyd!

Wstydźmy się więc, bo tacy jesteśmy.

* * * * * *

Wiem, że można z tym wstydem przyjść do Boga. Można z nim o sobie i Polsce pogadać, powiedzieć, wyznać. Grzechów nie wyznawało się wcześniej, bo skoro prezydent Lech Wałęsa idzie w zaparte to co się będę wychylał, ale dziś? Dziś można przyjść do Boga i wyznać wiedząc, że "jak jest odległy wschód od zachodu, tak daleko Bóg odsuwa od nas nasze występki" o ile te grzechy, ten wstyd i gańbe Jemu wyznajemy.

Przed Europą będzie wstyd, bo Europa składa się z Europejczyków, ale słabości i upadki wyznane przez Bogiem choćby "były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone jak purpura, staną się jak wełna". Do Boga należy więc przyjść. Z sobą, z Wałęsą, z Polską. Można ze szwagrem, kumplem, sąsiadem ale przed Boga a nie w kolejne zacietrzewienie.

Te piękne fragmenty o przebaczeniu pochodzą z Ps 103.12, Iz 1:18 ale najważniejszy to J3:16, którego tu nie zacytowałem.

* * * * *

I jeszcze módlmy się do Boga o prezydenta. Tu ciągle trwa walka, a wyjeżdzając kilka dni temu do Chile po raz kolejny mówił straszne rzeczy. Jeszcze jest czas. Pewnie niedługo wróci i będzie się musiał w tej jaśniejszej nieco rzeczywistości jakoś znaleźć. 

* * * * *

Znalazłem, bo to ciekawe jest. 21-05-2008


OŚWIADCZENIE

Wizerunek Polski w świecie współczesnym formowany jest przez twórczy wysiłek jej obywateli, przez przekształcenia gospodarcze i polityczne minionego dwudziestolecia, przez sukcesy kultury i edukacji. Ma w tym swoje miejsce jednak także pamięć o przeszłości. Polskim kapitałem moralnym jest rola Solidarności i jej historycznego przywódcy Lecha Wałęsy w walce o wolną Polskę i przywrócenie jedności europejskiej. Trudno pojąć intencje instytucji i ludzi, którzy podejmująobecnie kampanię oskarżeń i zniesławień wobec Lecha Wałęsy. Instytucja, która miała służyć narodowej pamięci, zamierza teraz podjąć działanie niszczące tę pamięć: archiwa komunistycznych służb bezpieczeństwa mają stać się instrumentem przekreślenia wizerunku i autorytetu robotniczego przywódcy "Solidarności", laureata pokojowej nagrody Nobla oraz pierwszego prezydenta znowu niepodległej Polski. Wobec ofiary ubeckich prześladowań ci policjanci pamięci stosują pełne nienawiści metody tamtych czasów. Gwałcą prawdę i naruszają fundamentalne zasady etyczne. Szkodzą Polsce. Wyrażamy Lechowi Wałęsie nasz najwyższy szacunek, zaufanie i solidarność. Zwracamy się do wszystkich obywateli o przeciwstawienie się wymierzonej przeciwko Lechowi Wałęsie kampanii nienawiści i zniesławień, która niszczy polską pamięć narodową.

Władysław Bartoszewski
Zbigniew Bujak

Jerzy Buzek
Andrzej Celiński
Marek Edelman
Władysław Frasyniuk
Bronisław Geremek
Stefan Jurczak
Krzysztof Kozłowski
Jan Kułakowski
Bogdan Lis

Helena Łuczywo
Tadeusz Mazowiecki
Adam Michnik
Karol Modzelewski
Janusz Onyszkiewicz
Józef Pinior
Jan Rulewski
Henryk Samsonowicz
Grażyna Staniszewska
Wisława Szymborska
Barbara Skarga

Andrzej Wajda

Henryk Wujec
Krystyna Zachwatowicz

Kategorie: polityka, historia, polska, _blog


Słowa kluczowe: polska, ipn, wałęsa, bolek, opamiętanie


Pliki


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
20 stycznia 2016 (środa), 15:07:07

Rządy na świecie

Zainspirowany przeciekami odnośnie negocjowanej w Parlamencie Europejskim umowy TTIP (ponoć gorzej niż ACTA) wypisuję sobie historię stylów sprawowania rządów, które jako ludzkość już przerabialiśmy:

  1. Właściwie to powinienem zacząć od klanów i wspólnot plemiennych, ale zacznę od teokracji. 
  2. Teokracja była, ale nawet Naród Wybrany w pewnym momencie zechciał mieć króla, więc królowie (niektórzy z namaszczenia) byli modni, a niektórym nawet udawało się rządzić dla dobra ludu, będąc przez lud miłowanymi.
  3. Ale precz z królami! - królestwa zamieniliśmy w republiki, bo chcieliśmy być obywatelami. Tylko obywatele mają swoje prawa.
  4. Z czasem republiki przestały być właściwe, więc wymyślono coś, co teoretycznie miało być najlepsze, demokrację, no i teraz mamy demokracje aby lepiej było większości.
  5. Demokracja przejęta przez mniejszość sprzedała się za kasę wielkim koncernom zarządzanym przez chciwców.
  6. Koncerny wiążą państwa dziwnymi, tajnymi umowami

Jak się cieszę, że czeka nas teokracja. W Tysiącletnim Królestwie Pan Jezus będzie królem.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: rządy, teokracja, demokracja, republika, król


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
3 stycznia 2016 (niedziela), 18:52:52

Euro, euro i po euro

I teraz pozostanie pytanie: co się wcześniej posypie? Euro, bo już dawno posypać się powinno, czy Złoty, atakowany przez spekulantów. Będziemy teraz obstawiać dwa niezależne pola niż dwa, w tajemniczy sposób uwikłane.

Warszawa, dnia 31 grudnia 2015 r. Poz. 2352

 

ROZPORZĄDZENIE RADY MINISTRÓW
z dnia 28 grudnia 2015 r.
w sprawie zniesienia Pełnomocnika Rządu do Spraw Wprowadzenia Euro przez Rzeczpospolitą Polską

 

Na podstawie art. 10 ust. 1 i 4 ustawy z dnia 8 sierpnia 1996 r. o Radzie Ministrów (Dz. U. z 2012 r. poz. 392 oraz z 2015 r. poz. 1064) zarządza się, co następuje:

§ 1. Znosi się Pełnomocnika Rządu do Spraw Wprowadzenia Euro przez Rzeczpospolitą Polską.

§ 2. Traci moc rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 13 stycznia 2009 r. w sprawie ustanowienia Pełnomocnika
Rządu do Spraw Wprowadzenia Euro przez Rzeczpospolitą Polską (Dz. U. Nr 11, poz. 60).

§ 3. Rozporządzenie wchodzi w życie z dniem następującym po dniu ogłoszenia.

 

Prezes Rady Ministrów: B. Szydło


Kategorie: polityka, obserwator, ue, _blog


Słowa kluczowe: euro, złoty, unia europejska


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
29 grudnia 2015 (wtorek), 14:35:35

o polityce

Inspiracją do mojego pisania jest ostatnia wypowiedź naszego "narodowego mędrca". Mówił coś o rozwiązaniach siłowych, o tym, że świat zrozumie, że fizyczna eliminacja, że wojna domowa. Straszne rzeczy mówił i teraz niektórzy się tym podniecają.

Ale ja dość dobrze pamiętam, jak jeden straszny gość, chcąc usprawiedliwić swoją podłość powiedział kiedyś takie słowa:

Dorobek wielu pokoleń, wzniesiony z popiołów, polski dom ulega ruinie. Struktury państwa przestają działać. Przez każdy zakład pracy, przez wiele polskich domów, przebiegają linie bolesnych podziałów. Atmosfera niekończących się konfliktów, nieporozumień, nienawiści sieje spustoszenie psychiczne”.

Niestety, widzę tu wielkie podobieństwo. Teraz też, podobnie jak wtedy, taką diagnozę podają nam ci, którzy niszczą dorobek wielu pokoleń, kreują bolesne podziały przebiegające wiele polskich domów, tworzą niekończące się konflikty, nieporozumienia, sądzą nam nienawiść, która sieci spustoszenie. Podają nam ją za pomocą mainstreamowych mediów, ale też potrafią (bo już się nauczyli) działać przez media do niedawna niezależne (facebook jest od kilku lat już narzędziem). I ci sami pewnie za chwile będą chcieli wprowadzić podobne, podłe rozwiązania - już zaangażowali Wałęsę a on mówi o wojnie domowej i o fizycznej likwidacji.

Chwilę! A przecież mamy w Polsce demokrację! Polacy kilka miesięcy temu wybrali prezydenta, a potem nowy skład sejmu. Wybrani wygrali większością, która dała im samodzielność rządów, co wskazuje na silę tego wyboru. Większość sejmowa rządzi w sposób, w jaki rządzi się w tym kraju od lat, nic się przecież nie zmieniło. Kim są więc ci oni?

Od kilku tygodni zadaję sobie pytanie, gdzie jest ten drugi ośrodek kierowniczy w Polsce, bo że jest to wiem na pewno. Pierwszy - wiadomo, sejm. Za rządów PO rząd przygotowywał uchwały ale PiS robi to w sejmie. Pewnie ważnym ośrodkiem rządzenia jest też pałac prezydenta, ale też pewnie gabinet prezesa, bo widać, że wizje Kaczyńskiego są realizowane, że on jest tu wodzem (no i fajnie, fajnie jak jest wódz). Tak więc pierwszy ośrodek rządu jest znany, jawny, jest tam gdzie zgodnie z konstytucją i demokracją być powinien.

Ale ten drugi? Ponoć (nie wiem gdzie potwierdzić to info) Soros już dał 150mln na wsparcie rozwoju demokracji w Polsce, więc finansowane przez niego lewackie fundacje już mogą działać i krzyczeć. I krzyczą. Ale to są tylko wykonawcy, nie decydenci. Więc gdzie? Słabo znam się na geografii stolicy, a już na geografii stolicy państwa podziemnego wcale. Na Czerskiej? Nie. W knajpkach? Pewnie też nie. Poza Polską? Głupie te moje rozważania, więc kończę.

Kończę, ale życzę sobie tego, aby PiSowi się udało Polskę uczynić bardziej polską Polską, bo jest to jakaś szansa dla Polaków w czasach narastającego konfliktu globalnego, który wg. wielu już trwa.

Kluczowy problem jaki widzę to prawda, jej postrzeganie, szukanie, wypowiadanie, życie w prawdzie. Manipulatorzy manipulują nam bardzo, odbierają nam poprzez kłamstwa wolność, ale jeżeli zaczynamy szukać prawdy to możliwa jest wolność.


Modlitwa:

Panie Boże, proszę Cię o więcej prawdy w moim życiu. Proszę o więcej prawdy dla moich przyjaciół, znajomych, dla rodaków (łoj, jakie wielkie słowo), ale fajnie by było żyć w kraju, gdzie mamy więcej prawdy, a mniej kłamstw i odbierających wolność manipulacji. Tak Cię dziś o to proszę, bo to ważne jest. Boję się, ze jak będziemy dalej tak brnąć w kłamstwo to się tu pozarzynamy, to poleje się krew. Wiem, że są tacy co już tego dla nas chcą, tacy co myślą, że to jest możliwe a nawet wskazane rozwiązanie. Nie uważam, żeby miał prawo zabierać im wolność więc proszę o inne rozwiązanie: o prawdę dla nas, abyśmy rozumiejąc co się dzieje zachowywali się właściwie.

Amen.


Kategorie: obserwator, polityka, modlitwy, _blog


Słowa kluczowe: wałęsa, jaruzelski, pis, rząd, soros, demokracja


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
11 listopada 2015 (środa), 23:39:39

Marsz Niepodległości '2015

Fejsbook patriotycznie sugeruje, że powinienem coś napisać w związku ze świętem. Więc napiszę co mi przed chwilą A. wyliczyła uzupełniając o swoje to co pamiętam:

Co było:
1. Święto, jak co rok od kilu lat.
2. Ponoć 150 tys. na głównym Marszu, który przeszedł.
3. Miły list pana prezydenta do maszerujących.
4. Nie taka zła pogoda (mogła padać).
5. Transmisja w TVP i za pomocą Peryskopu.

A czego nie było:
1. Niemieckiej Antify pałującej Polaków na ulicach Warszawy.
2. Nie było kilku konkurencyjnych Marszów, nie wiadomo po co.
3. Zmiany trasy w ostatnim momencie.
4. Wrogości prezydenta i rządzących do większości manifestujących.
5. Policyjnych łapanek na drogach, kontroli busów, terroryzowania młodzieży na dworcach.
6. Lewackich antymarszów, blokujących, przeszkadzających, robiących zadymy (atak na skłota, młodzież w pasiakach, homo… na platformie i antifa blokująca Marszałkowską).
7. Gonienia się z policją, pałowania, rzucania kamieniami, używania gazu, strzelania z broni.
8. Palenia samochodów, samochodów policji i TVN zwłaszcza.
9. Przecinania marszu na pół.
10. mnie na Marszu.

No to chyba jest lepie niż było?

Fajnie, bo jakoś tak się zrobiło przyjemniej w tej Polsce.



Dopisek: I jeszcze nie było:
11. Niszczenia tęczy.
12. Tęczy.

 


Kategorie: obserwator, polityka, Polska, _blog


Słowa kluczowe: Polska, marsz niepodległości, prezydent, pis


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
9 listopada 2015 (poniedziałek), 16:44:44

Modlitwa o króla i o prezydenta (2015)

Mamy nowy rząd, a więc możemy spojrzeć na politykę nieco inaczej niż media chcą abyśmy patrzeli. Spróbujmy tak, jak zachęcał (a nawet zalecał) apostoł Paweł. Co on tam napisał?

 

"Zalecam wiec przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: Za królów i za wszystkich sprawujących władze, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z cala pobożnością i godnością.

Jest to bowiem rzecz dobra i mila w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy".

(List do Tymoteusza, rozdział 2, pierwsze wersety)

 

Modlić się o panią Streżyńską? Fajnie, to nawet można. Gorzej z Kaczafim i tym starym-nowym ministrem wojny. Ale Bóg chce tego abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne, z całą pobożnością i godnością!

I róbmy to, bo Bóg pragnie aby wszyscy (nasze rodziny, kumple, znajomi ale i ludzie z tego rządu) zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy!

Wstawiajmy się więc za nich. Prośmy o prezydenta, panią premier, o tych nowych i ministrów. Pamiętajmy o senatorach i posłach. Aby wszyscy doszli do poznania Prawdy…. aby byli zbawieni.

Zachęcałem za poprzednich rządów, zachęcam i teraz.

Amen?


Kategorie: modlitwy, polityka, _blog


Słowa kluczowe: modlitwa o króla, polityka


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
17 maja 2015 (niedziela), 20:15:15

Polityka PO i wybory

Celem mojego wyjazdu na Marsz Niepodległości było aby na własne oczy zobaczyć jak to wygląda i co się dzieje. Widziałem prowokacje policji, bo były tak grubymi nićmi szyte, że nie potrzeba było ich specjalnie szukać. Mimo iż widziałem wielu moich znajomych nie byłem wstanie przekonać, że żyjemy w państwie w którym policja jest wykorzystywana przez polityków do prowokowania obywateli, do zwalczania nieznaczącej partii, do niszczenia demokracji.

Nie jestem wstanie przekonać, bo mam wierzących znajomych - wierzących Tuskowi, Komorowskiemu, wierzących w zbawczą Unię Europejską, wierzących w "dobro każdego człowieka", wierzących w siebie. I pewnie jutrzejsza publikacja dalej tej wiary nie zmieni, bo problemem jest bogobojność. Bogobojność, albo strach przez Bogiem, poważne traktowanie Stwórcy, który stworzył ten świat a nas na nim jest potrzebna aby myśleć. Tej bogobojności nam w Polsce brakuje - a przez to brakuje mądrości, rozumu, wiedzy i jej zrozumienia.

A przecież każdy z nas za kilka, może kilkanaście lub kilkadziesiąt lat stanie przez Bogiem. I co wtedy powie? że od małpy pochodzi i instynktownie na PO głosował? że taka była konieczność dziejowa aby tą budkę Ruskim spalić, że w wyborach musiał wybrać kłamcę, że na co dzień musi się z układem układać i w dotacjach absorbować unijne srebrniki aby dzieci głodne wykarmić?

Na szczęście jest dobra nowina - można przyjść do Jezusa, otworzyć serce, przyjąć przebaczenie i zmienić, zmienić przynajmniej siebie. Zachęcam - jeszcze można się opamiętać.

Bogobojności nam w narodzie brakuje. Nie mają jej nasi rządzący, mimo iż do kościoła fotografować się chodzą, miejmy ją my. Miejmy ją my, aby zadbać o siebie wiecznie, ale też by mądrze wybierać i zadbać o siebie już dziś tu, póki żyjemy.


Jutro Cezary Gmyz opublikuje taśmy, z których wynika, że minister Sienkiewicz (ten o państwa istniejącego teoretycznie) prowokował na Marszu Niepodległości poprzez podpalenie budki pod Rosyjską Ambasadą.


Spróbuję przewidzieć:

1. Wygra Komorowski: mocodawcy PO już widzą, że PO się skończyła, więc będzie budowanie nowej ekipy, nowej partii, nowe hasła, może nowe twarze i może się udać. Wybory parlamentarne wygra koalicja PO+PSL+jacyś-nowi i będzie jak było, tylko ci nowi będą nabierali siły, a PO się posypie. Może przy okazji wyjdą na jaw jakieś syfki, to się ci nowi wykażą i jakiś powiatowych PeOwców do więzienia wsadzą. I będzie jak było.

2. Wygra Duda: będziemy mieli festiwal nienawiści, wojnę na okrągło, bo przecież znowu prezydent będzie złym, pewnie pijącym i bijącym żonę, nie będzie podpisywał ustaw, i będzie się głupio uśmiechał. Ale wojna ułatwi wejście do sejmu tym nowym, co to ich jeszcze nie ma a są potrzebni. I będzie jak było.

I tak źle, i tak niedobrze. Szkoda.

 


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: minister siienkiewicz, po, komorowski, wsi, marsz niepodległości


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
18 lutego 2015 (środa), 12:36:36

Bełkot (zabawa w słowa)

Definicja:

Bełkot to niezrozumiała, niewyraźna mowa, używanie w wypowiedzi nieartykułowanych dźwięków, którym trudno nadać sens.

Bełkot to również pozbawiony sensu, niezrozumiały tekst, zawiła lub nawet sprzeczna wypowiedź.


Przemyślenia i obserwacje:

  1. Diabeł lubi bełkot. Pomaga mu to w osiąganiu przez osoby pozornego porozumienia, w czyli nieporozumienia.
  2. Unia Europejska posługuje się w swoich dokumentach bełkotem. Bardzo wiele osób zaangażowanych w projekty unijne, w zarządzanie, w politykę ma tego świadomość, akceptuje to i co gorsza nauczyła się z tym żyć.
  3. Pamiętam, że przed przystąpieniem Polski do Traktatu Lizbońskiego ściągnąłem ten dokument chcąc go przeczytać. Oczywiście był po polsku. Ściągnąłem. O ile pamiętam składał się z ponad 150 plików PDF, z których wiele miało więcej niż 300 stron, ale zdarzały się też takie krótsze, po stron 30. Z jednego z nich dowiedziałem się, że Grecja, w dziedzinie jakiegoś sera ma jakieś specjalne prawo i że jest to tak ważne, że Wysokie Układające się Strony, zważywszy że ... - Nawet jeżeli było to ważne, to dla mnie, który miał się opowiedzieć - za lub przeciw całość stanowiła bełkot!
  4. Bełkot, przez swoją niejednoznaczność uniemożliwia stosowanie sprawiedliwości. I to jest ważne!
  5. Bełkot utrudnia poznanie prawdy, dochodzenie do niej, a już na pewno utrudnia wspólne poznanie prawdy i wspólne do niej dochodzenie.

Kategorie: obserwator, polityka, ue, zabawa w słowa, _blog, fiki, fikisłowa, fikipedia


Słowa kluczowe: unia, dofinansowania, poig, bełkot, słowa, fiki


Komentarze: (1)

wojtek, May 10, 2017 19:03 Skomentuj komentarz


I jeszcze "dar języków". Niektóre osoby używają bełkotu w modlitwie (?) wspólnej lub publicznej uważając, że to jest dar od Pana Boga podczas gdy ja odbieram to jako diabelstwo.
Skomentuj notkę
15 stycznia 2015 (czwartek), 11:10:10

Film "Ida", zniesławienie i współodpowiedzialność

Dziś rano, w Dwójcie usłyszałem mniej więcej takie zdanie:

"Film 'Ida' jest zakłamany bo wprowadzając wątek żydokomuny rozmywa współodpowiedzialność Polaków za holokaust z takim trudem ujawniany przez współczesnych historyków".

Widać, że do Dwójki zaprasza się gości, który bardzo dobrze opanowali umiejętność kłamania. A może wcześniej byli przygotowani, bo aby tak z marszu, takie zdanie wymyślić, że jestem przeciw jakiemuś filmowi, bo kłamie, bo ..... i przez to jego kłamstwo ma się stać prawdą. Okropność.

To może sprzedajmy już te lasy aby oddać Żydom te 68mld$ i przez jakiś czas będzie spokój. I jak tu nie słuchać Stanisława Michałkiewicza? Ten ferieton ma prawie 10 lat i niestety był proroczy.

http://www.pp.org.pl/wojtek/index.php?id=30876 


Kategorie: obserwator, polska-izrael, _blog, polityka


Słowa kluczowe: zniesławienie, holocaust, żydzi, antysemityzm, film, pisf, ida, dwójka, film ida


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
27 listopada 2014 (czwartek), 08:09:09

Stan Wojenny którego nie było

Z Radio (Dwójka) właśnie dowiedziałem się, że "Stanisław Mikulski nie przyłączył się do bojkotu Telewizji Polskiej na początku lat osiemdziesiątych".

Zastanawiałem się przez chwilkę co to był za bojkot, bo nie pamiętam ale to przecież chodzi o bojkot TVP po wprowadzeniu Stanu Wojennego, gdy w zielonej telewizji (bo niektórzy mogą nie pamiętać, że prezenterzy występowali stedy w mundurach) nie pojawiali się żadni aktorzy. Żadni, z wyjątkiem agenta Klosa.

Pamiętam bojkot, pamiętam postawę Mikulskiego, pamiętam, że było to komentowane w Wolnej Europie. Pamiętam. Ale pamiętam, że było to w Stanie Wojennym a nie "na początku lat osiemdziesiątych". Chyba między tymi określeniami czasu jest pewna różnica!

A więc już nawet w Polskim Radiu zaczęło się na poważnie fałszowanie historii. Nawet w Dwójce? Pamiętam PRL i coraz bardziej wydaje mi się, że był mniej zakłamany niż to w czym teraz żyjemy.


Przy okazji odnotuję: Stanisław Mikulski, odtwórca zakłamanej roli kapitana Klosa nie żyje. Umarł. Miał 87 lat i umarł. A film, jak większość Polaków bardzo lubię. Szkoda tylko, że muszę lubić tak zakłamany film bo nie kręcono i dalej się nie kręci takich nieco bardziej prawdziwych.


Kategorie: obserwator, polityka, historia, _blog


Słowa kluczowe: stano wojenny, mikulski, klos, historia


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
15 września 2014 (poniedziałek), 11:54:54

Czerski o wojnie

Czerski na fejsie napisał, dobre więc zachowuję. Ten tekst to kolejny opis znaku czasów, a pod spodem wołanie o mesjasza. Przyjdzie. Ale najpierw przyjdzie antymesjasz.

Czego wolicie nie wiedzieć o wojnie, a powinniście, bo pod kołdrą nie jesteście wcale bezpieczniejsi.

1. To zawsze była wojna o całą Ukrainę – jej międzynarodową przynależność i kształt polityczny – i ta wojna została przez Rosję wygrana. Ukraina uzyska stowarzyszenie z UE, natomiast kwestia jej ewentualnego akcesu do NATO została definitywnie rozstrzygnięta. Co najmniej dwa regiony (po kolejnej turze wojny prawdopodobnie cały południowy wschód) będą pod polityczną kontrolą Rosji, zapewne pozostając przy tym formalnie częścią Ukrainy. Która stanie się państwem niestabilnym, zawieszonym w limbo, a przy tym workiem bez dna.

2. Wojna jest planem B. Planem A był „miękki” imperializm Unii Euroazjatyckiej; plan ten został wywrócony przez wierzgnięcie Ukrainy niemal na ostatniej prostej, co prawdopodobnie wniosło trudny do przecenienia czynnik emocjonalny. Władymir Władymirowicz może zupełnie serio traktować Majdan jako wyjątkowo brutalny, złośliwy faul Zachodu, czy konkretnie Stanów Zjednoczonych. My oczywiście wierzymy w spontaniczny, oddolny, obywatelski zryw ludzi nam podobnych, którzy pragną żyć w dobrobycie i estetycznym anturażu. Jak było /naprawdę/ nie dowiemy się nigdy.

3. Pomiędzy Zachodem i Rosją istnieje głębokie metafizyczne pęknięcie, które na najgłębszym poziomie uniemożliwia porozumienie. Historia Zachodu jest historią Rozumu. W wieku XXI liberalny Zachód ma więc wspaniałą gospodarkę, silne instytucjonalnie społeczeństwo, które w nic nie wierzy, i potężną armię, pełną kobiet i mężczyzn, których priorytetem jest bezpieczeństwo. Historia Rosji, dla odmiany, jest historią Rosji; dlatego Rosja ma fatalną gospodarkę, słabe społeczeństwo, które może uwierzyć we wszystko, i armię pełną młodych mężczyzn gotowych posłusznie użyźniać każdą ziemię, jaką wskaże dowództwo. Nie trzeba być wybitnym analitykiem, żeby widzieć, co się komu opłaca w sytuacji konfliktu.

4. Reaktywne działania Zachodu celowane są tak, aby wywołać pożądaną reakcję racjonalistycznej agentury w rosyjskiej strukturze społecznej; tę stanowi wykształcona w jelcynowskich czasach doktryny szoku oligarchia, zainteresowana /business as usual/. Jednocześnie jednak sankcje (i kontrsankcje) są i w dłuższej perspektywie będą coraz wyraźniej bronią obosieczną, która wywierając na rosyjskie społeczeństwo presję ekonomiczną może zwiększać i tak wysoką podatność na narrację nacjonalistyczno-izolacjonistyczną, nieodłączny element planu B. Ta zaś wymaga nieustannego paliwa: spirala musi się naciągać, inaczej grozi rozprężeniem w postaci sławetnego ruskiego buntu, czyli krwawej łaźni. Naciąganie spirali oznacza z kolei stałe pogłębianie konfliktu z Zachodem – stąd prowokacja estońska, wznowienie spraw karnych przeciwko Litwinom, którzy odmówili służby w sowieckiej armii i wojna informacyjna (m.in. pogróżki skierowane przeciwko Polsce, czy doniesienia o Finach pragnących włączenia ich kraju do Federacji Rosyjskiej).

5. Metafizyczne pęknięcie między Rosją i Zachodem nie jest przez Zachód dostrzegane. Hegemonia Rozumu to piękna katedra i jak z każdej katedry nie widać z niej niczego poza. Zachód mówi „Tołstoj”, Zachód mówi „Dostojewski”, Zachód nie może się nadziwić, jak też można /tak kłamać/. Przy czym /kłamstwo/ rozumie zgodnie z definicją klasyczną, jako niezgodność słów i rzeczywistości; tę drugą traktując jako coś fundamentalnie oczywistego. Tymczasem bezpośrednim efektem pęknięcia metafizycznego jest to, że rzeczywistość jest po prostu czymś odmiennym z punktu widzenia Rosji i Zachodu, a perspektywy są wzajemnie nieprzekładalne (/kłamstwo/, w które wierzy sto milionów, nie jest kłamstwem, tylko narracją). „Tołstoj” i „Dostojewski” w roli argumentów na rzecz pozornej bliskości kulturowej są tragicznym objawem tego samego nieporozumienia, które styropianowym dziadkom z Wyborczej każe wierzyć w etos przyjaciół Moskali, dobrych intelektualistów, sprzeciwiających się złemu carowi, chociaż opublikowany niedawno przegląd stanu ducha człowieka rosyjskiego ujawnia raczej, że nawet wśród intelektualistów znaczna część upatruje w Putinie zbawcy, przywracającego narodowi rosyjskiemu chwałę i wielkość. W racjonalistycznym świecie Zachodu imperializm z gołą dupą uprawiany jest w miejscach odosobnienia dla nadwyrężonych psychicznie, w uduchowionej Rosji przystoi najpiękniejszym umysłom.

6. W odległej – och, jak odległej w niedzielne wrześniowe popołudnie – perspektywie szczególnie niepokojące jest ściśle racjonalistyczne ufundowanie paradygmatu nieużywania broni jądrowej. Zachód wierzy, że użycie broni jądrowej nikomu się /nie opłaca/, chociaż jest to zdanie prawdziwe tylko w odniesieniu do uderzenia jądrowego pomiędzy supermocarstwami. W rzeczywistości w sytuacji głębokiego konfliktu cywilizacyjnego – a z takim mamy do czynienia, przy czym Rosja uczestniczy w nim jako gracz mający poczucie głębokiego niedowartościowania, przechodzącego w upokorzenie – użycie broni jądrowej może być wywróceniem stolika, radykalnym sposobem sprawdzenia realnej siły papierowych sojuszy; wynik takiego ewentualnego testu jest przy tym oczywisty. Dzisiaj, po ponad pół roku wojny, ten dojmująco nieprzyjemny fakt jest już otwarcie analizowany (np. przez Anne Applebaum w Washington Post).

7. Jeżeli urodziliśmy się po kryzysie kubańskim nigdy nie byliśmy świadkami ważniejszych wydarzeń niż w ciągu minionych miesięcy. Kto tego nie rozumie ten nie rozumie niczego, kto odwraca głowę, mówiąc „ach, dość już o Ukrainie” ten jest głupi w najfatalniejszy z możliwych sposobów. Historia upomniała się o nas, musimy mieć tego świadomość. Jeżeli zachodnia demokracja nie ma być tylko łatwą do zgniecenia wydmuszką – my musimy wypełniać ją treścią. Dziś jeszcze wydaje nam się, że wystarczy spoglądać, jutro może się okazać, że już wczoraj powinniśmy byli nawoływać się, zbierać, gromadzić. Że Europa to nie był nikt inny, ale właśnie my.


Kategorie: obserwator, polityka, ue, _blog


Słowa kluczowe: wojna, ukraina, unia europejska, nato, putin


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
5 września 2014 (piątek), 17:55:55

Przyczynek do opisu Polski i Polaków

"Głupi ludzie, głupi naród, wybierają sobie głupich przywódców” - ile razy ostatnio słyszałem w lewackim mainstreamie taką myśl wypowiedzianą przez autorytety na temat nas samych. Słucham, słuchają moim znajomi a ja widzę, że w większości się z taką oceną zgadzają. Zgadzają bo przecież widzimy, że „głupi ludzie, głupi naród”. 

To mainstremie bo jeżeli posłuchać tego co na prawo to tam jakby na przekór pojawia się duma. Sienkiewicz, powstania, zaraz jesteśmy dzielnymi Sarmatami, pojawia się Bóg, Honor i Ojczyzna i wyższość cnót moralnych w naszych decyzjach nad złymi Niemcami i Ruskimi i zdradzieckimi demokracjami zachodu. To w gazetach i portalach, a w życiu to te cnoty moralne powiększają się po obaleniu jakiejś flaszki. 

Jakoś nie potrafię odnaleźć się w tej dyskusji. Nie mam w niej zdania, nie pasuje mi sposób jej prowadzenia mimo iż ciągle Gazetę podcztytuję, a i Radia Maryja słucham.

A może by tak, zamiast takiej syntezy stworzonej od młotka zastanowić się nad przyczynami, dla których jest tak jak jest? Co jest przyczyną dla której tu teraz jesteśmy jako naród ukształtowani tak a nie inaczej. Dość opisów typu: głupcy, bohaterowie, złodzieje, romantycy.... Może poszukać przyczyn, najlepiej takich wolnozmiennych bo przecież wiadomo, że Polacy to nie przez 50 lat ale pewnie z 500 byli kształtowani aby dziś być tacy jacy są. 

Co mamy w warunkach wolnozmiennych? Pogoda? Tak. Od zlodowaceń za Noego pewnie niewiele się zmienia. Pogoda wpływa na to, że lubimy kiszone ogórki o których nie mają pojęcia Francuzi, za to z winem u nas słabiej. Położenie geograficzne? Rzeczywiście, miejsce jest takie, że łażą tu tacy różni, ale od czasu uspokojenia się Tatarów przyłażą już tylko sąsiedzi z bliska, a nie hordy z końca Azji. A więc sąsiedzi. A religia? A gdyby tak tu poszukać?

O czasach przed Piastami pewnego wiadomo niewiele. Szukałem, ale tylko jacyś wymyślacze snują to piękne idee, tylko słabo je mogą udokumentować, więc sobie odpuszczam. Polskę ukształtował katolicyzm, ten średniowieczny do XVI wieku a potem ten katolicyzm trydencki. Za Piastów było to w niby-chrześcijaństwo bo poza kilkoma duchownymi (a może politykami) na dworach, całe chrześcijańskie nauczanie służyło tylko uzasadnieniu tworzących się w Europie feudalnych systemów. W Polsce to tworzenie mocno zaprawione było mieczem i trucizną. A czasy Jagiellonów? Pierwsza i ostania żona Jagiełły wywalczyły, aby w bibliotece królewskiej dostępne były Biblie po polsku, dokładnie to pewnie Biblia-Sztuk-Jeden, bo przepisywanie nie było tanie. Po epoce niedouczonych klechów, i wędrujących mnichów opowiadających różne bajki na przemian z ewangelią było to pewne nowum. Potem Odrodzenie, w Polsce o tyle ciekawe, że silnie to nasze unarodowienie wspierające. Ale od początku XVII wieku Polska z lidera Europy wpada w realizowaną przez jezuitów idee jedności Europejskiej pod przywództwem samego papieża. Koniec ustawiania przez Polskę spraw na wschodzie, koniec imigracji do nas z zachodu, za to zaczyna się nacisk ze wschodu i kolonizacja z zachodu. Z Czechami nie pogadamy, bo to zachód, za to problemy z monarchią rozwiązywane są przez ustalenie, że królową jest Żydówka, królująca dziś również w Meksyku. No i jest coraz smutniej, i smutniej, ani ekonomicznie, ani militarnie, ani intelektualnie jako naród niewiele możemy, mimo iż Skłodowska i Żwirko coś tam próbują.

Bez sensu ta moja pisaniana - tak naprawdę to próbuję sobie w niej uzasadnić możliwość rozpoczęcia krytyki rzymskiego-katolicyzmu w postaci jaki dziś mamy, i w idei, która ukształtowała nasz naród, kawałkami głupi, ale na pewno też dumny. Do teraz często to robiłem w warstwie teologicznej punktując dogmaty sprzeczne z objawieniem ale teraz spróbuję się zająć zbadaniem wpływu na naród, na jego kształtowanie, a więc na nasz dzisiejszy stan.

Inspiracja: Tekst Pawła z okropną wizją przyszłości: "W najbliższych wyborach znów zwycięży PO... Wielu utyskuje na głupi naród, ale kto oceni religię, która tak go ukształtowała?” Mam nadzieję, że Paweł nie jest dobrym prorokiem.


Kategorie: obserwator, polityka, historia, _blog


Słowa kluczowe: polska, polacy, katolicyzm


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
10 sierpnia 2014 (niedziela), 12:38:38

Przewidywania przyszłości

Nie jest to Fukojama, ale może właśnie dlatego jest lepsze. Kolega spisał, ja odnotowuję:

Zostałem namówiony aby spisać moją aktualną wiedzę na temat sytuacji międzynarodowej, zapewne powinienem podawać za każdym razem źródło informacji, która jest podstawą takiego widzenia, ale nie pamiętam.

1. Dookoła Izraela (10 mln ludzi) są wyłącznie wrogowie (200 mln ludzi), a jedyny sojusznik powoli nie ma pieniędzy na dalszą pomoc, wygląda to na tonący powoli lotniskowiec, pora na ewakuację, najlepiej w okolice znane z tolerancji, źle rządzone, oczekujące na pomoc gospodarczą (2-3 lata).

2. Ameryka szykuje się do wojny z Chinami, właśnie kładą świeży beton na lotniska na Pacyfiku, do szczęścia potrzebują dwóch rzeczy, pierwsza to osłabiona lub wręcz rozpadająca sie Unia Europejska, druga to sojusznik na północy Azji, ale nie putinowska Rosja tylko coś co powstanie po jej rozpadzie, bo Ameryki nie stać na tak hardego i kosztownego sojusznika jakim jest obecna silna i zwarta Rosja, trzeba ją obalić aby z rozsypanej puzzli poskładać nowego sojusznika (2-3 lata).

3. Unia Europejska to w zasadzie już jeden silny kraj, któremu pozostali członkowie wyłącznie ciążą, ale jeśli do konfliktu w Europie środkowej miałby wnieść ktoś silną pomocną dłoń to ta dłoń nie mogła by być niemiecka, ale błękitne hełmy mogłyby pięknie pasować do Holendrów, sprzedawców brylantów i cichych sojuszników Izraela, powoli zaczyna pasować do punktu 1 (2-3 lata).

4. Jeśli zatem widzimy układ USA-Rosja vs EU-Chiny to po pierwsze za 2-3 lata będzie on sensowny, ale już dziś warto go widzieć, i warto zastanowić się nad udziałem pozostałych krajów w czasie tych 2-3 lat i ich statusie po 2016 roku.

5. Bliski wschód walczący między sobą o tereny po Izraelu (dobrze zagospodarowane, świetnie położone) próbujące przetrwać katastrofę hiv-ebola i rozpoczęcie wydobycia ropy/gazu w innych częściach przebudowanego świata, wydaje się, że zostaną wmanewrowani w bratobójcze wojny wewnętrzne.

6. Skandynawia, Anglia, Wielka Brytania, Kanada i inni wielcy neutralni będą zapewne dalszym gwarantem, że powstały konflikt nie zostanie rozdmuchany do rozmiarów kolejnej wojny światowej, będą wyczuwali swoją katalityczną rolę i po cichu umacniali swoją neutralną rolę, może tylko Falklandy wrócą przy okazji do Argentyny.

7. Hiszpania z Portugalią wrócą pod rządy arabskie czy też zostaną utrzymane jako najważniejsze miejsce wypoczynku świątecznego dla Niemców i ich sojuszników?

8. Białoruś będzie głównym konstruktorem nowej nieputinowskiej wielkiej Rosji razem z Litwą, Łotwą, wschodnią Ukrainą, Krymem i całą piękną kaukaską i azjatycką pozostałością po ZSRR?

9. Polska, Śląsk, Czechy, Słowacja, Zachodnia Ukraina, Moładawia, Węgry i Rumunia staną się nową Unią Środkowo-Europejską pod czasowym zarządem starej UE w postaci komisarzy holenderskich zupełnie przypadkowo posiadający haczykowate nosy i długie modne za 2-3 lata pejsy?

10. Polacy będą górnikami od gazu łupkowego, niewolnikami nowoczesnej Europy, czy... no właśnie, co z nami będzie, czy damy się czy dołączymy do budowy jako nowi Europejczycy?

(Bogusław Turko, 10 sierpnia 2014 godz. 12, zassane z fejsa)

Zachowuje sobie bo fajne. Tak to dziś wygląda jeżeli nie widzi się w tym wszystkim jakiegoś planu Boga. A ja nie mogę zapominać, że moja ojczyzna jest w niebie... bo do takiego myślenia zachęcał mnie św. Paweł w Fil 3:20.


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: polityka, przepowiednia, proroctwo, przewidywania, usa, rosja, polska, chiny, ukraina


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
10 sierpnia 2014 (niedziela), 11:50:50

Mieczysław Albert Krąpiec

Przeczytałem książkę:

Wielka odmowa. Agent, filozof, antykomunista

Dariusz Rosiak

Wydawnictwo: Czarne, 2014
ISBN: 978-83-7536-765-2
Liczba stron: 248
Cena: 39,90zł (ale ponoć ebook jest tańszy)

Książka o Polsce, o Lublinie, o KUL, o kościele R-K, o polityce, komunizmie, SB, agentach, IPN i o filozofii też. A właściwie to ta filozofia jest w tle. Chrześcijaństwa nie ma tam wcale. Ot, taka kolejna, dobra książka o Polsce. Warto było ją przeczytać.

Kluczowe osoby w prezentacji tej historii:

  • Mieczysław Krąpiec
  • Janusz Krupski
  • Edward Kotowski

Wydawnictwo dodało, że książka obowiązkowa dla idealistów i frajerów, że jest okrutna (bo jest), i że jest o tym jak się robiło kariery. I jak się robi też, bo patrząc na wpisy w Wikipedii nie wiele się od czasów Gierka zmieniło.


Ciekawostka - chyba pierwszy raz w polskiej literaturze jak jawnie cytowane są całe listy elektroniczne, w delikatnym podkreśleniem ich elektroniczności. Mowa jest też o fejsie. Ale do pana Kotowskiego się nie podłącze, bo to nie mój znajomy.


Kategorie: obserwator, filozofia, polityka, _blog


Słowa kluczowe: polska, kul, krąpiec, ipn


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
17 lipca 2014 (czwartek), 22:29:29

Po zestrzeleniu samolotu nad Ukrainą

Nie wiem. Nie wiem więc nawet na własne potrzeby nie będę wyrokował. W tak prostej sprawie jak nasza brzoza nie jest łatwo, więc zapewne trudniej będzie w sprawie tego samolotu. Trudne będzie również dlatego, że pewnie badać to będzie pani Anodina. Ale mimo tej trudności pewnie wokoło mnie wszyscy będą wiedzieć. Będą wiedzieć albo tak, albo inaczej, będą dyskutować, sądzić, wytaczać argumenty, spierać się… oj, będzie się działo.

Ja nie wiem. Ale wiem, że mój Pan, Jezus Chrystus wie i kontroluje. On jest Panem Wszechświata i zapewne nie siedzi tam w niebie i nie ogląda mądrych mędrców wypowiadających swoje mądre mądrości w TVN24, tylko wie i kontroluje. Wiem też, że zadba o mnie, a winnych rozliczy. Przyjdzie i rozliczy gdyż sądzić będzie żywych i umarłych. To wiem i tego się będę teraz trzymał. Amen!


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: samolot, zestrzelenie, wojna, ukraina, rosja, putin, brzoza


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
12 czerwca 2014 (czwartek), 09:57:57

Manipulowania społeczeństwem wg Chomsky'ego - polska wersja

Takie coś znalazłem i cytuję aby sobie zachować

Dziesięć sposobów manipulowania społeczeństwem wg Chomsky’ego. Praktyczne zastosowanie w Polsce

Autor: Migorr, 25 maja 2013

Noam Chomsky jest amerykańskim analitykiem życia politycznego. W pewnym momencie doszedł do wniosków, w których opisał słynne dziesięć sposobów na to, jak poprzez media manipulować całymi społeczeństwami. Według badacza media są jedynie marionetkami w rękach rządów i wielkiego kapitału. A ich funkcjonowanie w obecnym świecie nie opiera się na prawdzie, tylko na psychicznym wpływaniu na szerszą publikę, która ma kupić jakiś produkt i finansować mecenasa tych mediów. Nieważne czy tym produktem będzie pasta do zębów, muzyka czy jakaś partia polityczna. Działanie jest analogiczne.

Sądzę, że znakomita większość z państwa gdzieś z tymi prawidłami Chomsky’ego się zetknęła. Jeśli nie to zapraszam do lektury, jeśli tak, to tym bardziej, gdyż postaram się udowodnić, że w niektórych sztabach politycznych i establishmentowych mediach III RP sumiennie te reguły studiowano. Co więcej, wprowadzono je z sukcesem w życie. Oto tych dziesięć punktów wraz z moim subiektywnym komentarzem.

1: Odwróć uwagę

W jednym z artykułów pisałem kiedyś, że polskie media elektroniczne zajmują się kompletnymi bzdetami. Musiałem to napisać po tym, gdy podczas jednego zimowego wieczoru w głównych wydaniach dzienników telewizyjnych usłyszałem informację o tym, że spadł śnieg. Ale to nie tylko śnieg kręci naszych redaktorów. Wielkimi newsami są takie poboczne wydarzenia, jak „Matka Madzi”, jakieś dzieci w lodówkach, wypadki drogowe, świnka uciekająca przed policjantami, celebryci, sport i inne sprawy, które nie mają wpływu na porządek życia społecznego w kraju. Polskie media głównego nurtu czasem mówią o polityce. Ale nie tak jak się powinno, czyli co zrobiono, co przyjęto, co się planuje itp. Tylko na zasadzie „co kto powiedział”. Bach, mamy newsa, bo „Kaczor” coś powiedział. A to „obraził” Ślązaków, a to „obraził” Angelę Merkel. A to Wałęsą kazał siadać gejom za murem. A to jakiś poseł powiedział, że jakaś pani poseł być może przejdzie do jakiejś partii. Nawet sprawę niejasnych kontaktów ministra Nowaka z pewnymi biznesmenami sprowadzono do absurdu zegarkowego, w którym przestało się liczyć meritum sprawy. Nie wyjaśniano sprawy do końca, tylko śmiano się z faux pas, jakim miało być owe pożyczanie zegarków. W tym gąszczu informacyjnych śmieci giną naprawdę ważne informacje z sektora polityki, ekonomii, prawa, które mają wpływ na codzienne życie zwykłego Polaka. A co najgorsze, jesteśmy kompletnie odcięci informacyjnie od ważnych informacji z bulgoczącego świata międzynarodowego. No chyba, że chodzi o operacje Angeliny Jolie albo inne „frapujące” komunikaty ze świata Show-bizzu.

2: Stwórz problemy, po czym zaproponuj rozwiązanie

Stefan Kisielewski mawiał, że socjalizm jest takim systemem, który bohatersko walczy z przeciwnościami losu, które sam sobie stworzył. Podobnie jest w przypadku socjalizmu w wydaniu III RP, a już szczególnie gdy widzi się poczynania premiera Tuska i rządzącej partii na przestrzeni ostatnich sześciu lat. Kibole są za spokojni? Zróbmy prowokację policyjną, doprowadźmy do burd na nieprzystosowanym stadionie w Bydgoszczy, trąbmy o tym nieustannie w mediach i bohatersko zamknijmy stadiony dla tych strasznych kiboli. Uczcić ofiary katastrofy smoleńskiej pomnikiem na Krakowski Przedmieściu? Nie, stworzyć problem nie robiąc nic, po czym bohatersko go rozwiązać usunięciem krzyża i zatrudnieniem pijanej hołoty do jego profanacji. W Polsce dochodzi do aktów pedofilskich? Kastrować pedofilów! Są dopalacze, wzniecać nieadekwatny do faktycznych zagrożeń „alert dopalaczowy” w całym kraju i bohatersko z problemem walczyć plombując drzwi w każdym ze sklepów tego typu. Po czym nic sobie nie robić w związku ze sprzedażą internetową tych specyfików. Dziś podobno dopalaczy kupuje się więcej. Dlaczego nie słyszymy w mediach dramatycznych relacji z oddziałów toksykologicznych? To wtedy dramatyzm podkręcano, czy dzisiaj się go ostudza? Wymyślamy urlopy wychowawcze dla matek, pomijając te z pierwszego kwartału. Po czym bohatersko włączamy je do programu, przy świetle kamer, wśród zieleni, widoku matek z dziećmi i premiera Tuska, który pomaga jednej z mam znieść wózek po schodach. Nieważne zatem czy problem jest, czy go nie ma. Ważne, żeby go bohatersko rozwiązać na oczach kamer.

3: Stopniuj zmiany

Czyli inaczej zasada salami. Polega na tym, że krok po kroku odcinane są wąskie plasterki obywatelskich wolności, praw, czy obyczajów. Więc jeśli jakaś grupa interesu ma plan, aby zaprogramować dane społeczeństwo, to nigdy nie na zasadzie rewolucji, gdyż może to się spotkać z gwałtowną reakcją społeczną. Najlepszy przykład na stopniowanie zmian znajdziemy we wprowadzaniu w życie groźnej dla człowieka i kultury ideologii LGBT. Docelowo wszędzie dąży się do utworzenia instytucji „małżeństwa homoseksualnego” oraz adopcji dzieci przez takie pary. Ale nie od razu. Na każdym etapie zmian, tak jak dzisiaj w Polsce, kłamie się w żywe oczy mówiąc, że wcale nie chodzi o adopcję dzieci. Najpierw chodzi tylko o współczucie dla homoseksualistów. Potem chodzi o akceptację dla nich. Następnie dochodzi do gloryfikacji homoseksualizmu, jako czegoś cool i trendy. Potem chodzi o legalizację związków partnerskich, ale nie ze względu na pary homo, tylko na 95% par heteroseksualnych, które rzekomo nie mogą się odwiedzać w szpitalach. Potem pojawia się postulat „równości wobec prawa” i ustanowienia małżeństw homoseksualnych, oczywiście krzycząc przy tym, że nie ma mowy o adopcji dzieci. Następnie w ramach „mądrości etapu” i nieuchronności dziejów trzeba zezwolić na tę adopcję. Gdzieś na końcu tej drogi, choć być może jestem naiwny twierdząc, że to koniec genderowej rewolucji, pojawia się postulat obniżenia wieku inicjacji seksualnej, tak aby rodziny homoseksualne mogły „uczyć” swoje dzieci seksualności. Podobnie jest w sferze ekonomicznej w przypadku ciągłego zwiększania podatków. Gdy ludzie przyzwyczają się do wysokich już stawek, nic się nie stanie, jeśli się te stawki podwyższy tylko o ułamek. Gdyby natomiast w jednej chwili zabrać wszystkie przywileje, obniżyć realną płacę, spowodować wysokie bezrobocie czy podwyższyć podatki, groziło by to w danym kraju rewolucją.

4: Odwlekaj zmiany

W poprzednim punkcie opisano taktykę przy wprowadzaniu zmian na gorsze. Polska, jako kraj potrzebuje natychmiastowych zmian na lepsze, gdyż bez ich wprowadzenia grozi nam biologiczna katastrofa. Trzeba się uporać z potwornym zadłużeniem kraju, fatalnym przyrostem naturalnym, który przyrostem już od dawna nie jest, bankructwem systemu emerytalnego, uciekającymi za granicę młodymi ludźmi, zapaścią na rynku pracy, katastrofalnym poziomem edukacji na każdym szczeblu, bizantyjską kastą urzędniczą, pozycją geopolityczną Polski, która jest coraz bardziej zagrożona przez Moskiewski reżim. Rząd Donalda Tuska przez ostatnie sześć lat nie zrobił nic w tym kierunku. Choć sam premier na okrągło powtarzał: wybudujemy, zrobimy, napiszemy, usprawnimy, utworzymy, pomożemy, zreformujemy. I kończyło się tylko na słowach. Ileż to razy mieliśmy zapowiedź o wiosennej, jesiennej, czy zimowej ofensywie. Ileż to razy premier kazał wziąć się ministrom „do roboty”. Ileż to razy zapowiadał, że będzie mobilizował swój klub w sejmie, by szybciej reformowali, tak jak wtedy gdy miał przeprowadzić swój gabinet do budynku parlamentu. I nie pojawił się w nim bodaj ani razu. Lepiej kierować się zasadą, żeby nic nie robić, a potem, jakoś to będzie.

5: Mów do społeczeństwa jak do małego dziecka

Ponoć jest taka zasada, że gdy do dorosłego człowieka będzie się mówić, jak do małego dziecka, albo jak do umysłowo chorego, to ten dorosły człowiek zachowa się tak samo naiwnie, jak dziecko, bądź umysłowo chory. Popularność Donalda Tuska polegała na tym, że mówił językiem zrozumiałym dla półanalfabety. Proste słówka, bez zdań podrzędnie złożonych, uśmiech na twarzy, swoboda wypowiedzi. Po prostu świetny, wyluzowany gość. Pamiętamy kampanię wyborczą z 2011 roku, gdy pocieszał płaczące kobiety, mówiąc im jak to on o nie zadba. Znamy też grafiki, które są eksponowane na wielkich ekranach podczas rządowych konferencji prasowych. Przecież mapa z Polską, jako zieloną wyspą na tle czerwonej Europy, to jak jakiś wykład dla dzieci w przedszkolu. Innym razem pojawia się roześmiana rodzina, tabele z procentami, jakieś pismo obrazkowe, tak jakby dorosły człowiek miał nie rozumieć tego co premier, bądź minister mówi. Podobne wrażenie mam oglądając dzienniki telewizyjne. Tu się pokaże kogoś w kółku, żeby zobaczyć jego minę, tu się narysuje jakiś wykres, tu się zrobi grafikę „1,2%” jadącą po prawdziwej taśmie produkcyjnej, bo głupi widz nie usłyszy, że właśnie na tyle prognozuje się wzrost PKB.

6: Skup się na emocjach, nie na refleksji

Gdy wszystkie racjonalne przesłanki każą odsunąć władzę Tuska od rządzenia, gdy ten nawet nie próbuje udawać, że na czymś mu zależy, trzeba utrzymać władzę opierając się na czymś innym, niż zwykła logika. W związku z tym wykorzystuje się najniższe ludzkie emocje, mające zniechęcić wyborców do głosowania na opozycję, w tym przypadku PiS. Zresztą, polityka szczucia na tę partię trwa nieprzerwanie od 2005 roku, gdy ta posunęła się o krok za daleko i dokonała próby demontażu mafijnego systemu III RP. Merytorycznie nie można jej było zbyt wiele zarzucić, więc postanowiono zaatakować ad personam braci Kaczyńskich, nie za złe rządzenie. Za to, że są niscy, że Jarosław ma kota i opiekuje się matką, że nie ma żony, że Lech Kaczyński nie potrafi się wysłowić, że nie poklepują go na europejskich salonach, że obaj sieją nienawiść i dzielą Polaków. Gdy pod rządem Platformy po raz pierwszy zatrzęsła się ziemia, gdy skompromitowała się w śledztwie smoleńskim, uruchomiono najcięższe działa. Zarzucono opozycji oszołomstwo, bo jej sympatycy modlą się pod krzyżem i za nic nie chcą się wynosić. Nie potrafiono uszanować śmierci i szacunku do osób starszych, piejąc w mediach z zachwytu, nad tym, jak Młodzi Wykształceni z Wielkich Miast konstruują krzyż z puszek po „Zimnym Lechu”, plują, atakują słownie i fizycznie starsze osoby pod krzyżem. Wymyślono idiotyczne hasło klucz, powtarzane, jak mantrę, że „PiS w bezczelny sposób wykorzystuje tragedię smoleńską i śmierć tylu wybitnych osób do partykularnych celów politycznych”. Porównuje się ich do faszystów, bo maszerują z pochodniami. Zaś z Antoniego Macierewicza robi się wariata. Oczywiście PiS odpowiada również za Brunona K., kiboli i „faszystów”, którzy demolują Warszawę każdego 11 listopada. Najsmutniejszą manipulacją było chyba jednak to, gdy za zabicie pracownika biura PiS, przez Ryszarda Cybę media obarczyły winą… Jarosława Kaczyńskiego. Cybę określono nie jako nienawidzącego PiSu, ale jako zmęczonego polskim piekłem politycznym, za które winny jest Kaczyński.

7: Utrzymaj społeczeństwo w ignorancji i przeciętności

Społeczeństwem głupim jest łatwiej manipulować. Społeczeństwo ogłupione nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie są techniki manipulacji i w ogóle z tego, że są manipulowani. Największym sukcesem manipulatorów jest wmówić manipulowanym, że absolutnie myślą samodzielnie i nie są manipulowani. W Polsce sprawa zaszła jeszcze dalej. Manipulowani twierdzą, że nie tylko myślą samodzielnie, ale że to niezmanipulowani są tak naprawdę manipulowani przez „czarnych” i „Rydzyka”. Manipulowanym w Polsce można wmówić absolutnie wszystko. Choćby poprzez fikcyjne „wykształcenie”, jakie niesie ze sobą matura na poziomie podstawówki lub dyplom wyższej uczelni. Wszak taki delikwent po studiach zjadł już wszystkie rozumy i jest najmądrzejszy na świecie. Więc jak można go zmanipulować, wykluczone. Więc łyka, że sam jest mądry bo ma papierek, że Unia Europejska rozwiąże nasze problemy, że przyjęcie waluty euro jest koniecznością, że PiS jest partią faszystowską i wywoła wojnę z Rosją, że trzeba być tolerancyjnym i pozwalać gejom na wszystko.

8: Utwierdź społeczeństwo w przekonaniu, że dobrze jest być przeciętnym

Coś co ściśle się wiąże z poprzednim punktem. Głupota, bezrefleksyjność i przeciętność jaką MWzWM reprezentują, zostaje publicznie wyniesiona na piedestał. Teraz bowiem niektóre cechy, dawniej będące powodem do wstydu, stały się czymś wartym do pochwalenia się w towarzystwie. Okazuje się, że czymś fajnym jest nie przeczytać w życiu żadnej książki, czymś fajnym jest nie wiedzieć co się dzieje w Polsce i na świecie, czymś fajnym jest „mieć w d***e politykę”, czymś fajnym jest pracować w korporacji na umowie śmieciowej, czymś fajnym jest częsta zmiana życiowych partnerów, bo tak przecież jest w serialach. Czyli ogólnie, nie tylko utrzymać społeczeństwo w przeciętności, ale wywołać z tej przeciętności dumę. Także dlatego są promowane idiotyczne programy typu reality-show, w których uczestnicy są hojnie wynagradzani właśnie za przeciętność, wulgarność i durnotę. I takie zachowania mają społeczeństwu imponować, do takiego modelu społeczeństwo musi chcieć równać, widząc jak bardzo to popłaca. Trzeba też obniżać ludzkie aspiracje. Trzeba wywołać radość u tych, co pracują po kilkanaście godzin dziennie i wmówić im, że właśnie dlatego są super.

9: Zamień bunt na poczucie winy

Polacy, aby wiązać jakoś koniec z końcem muszą dziś pracować nierzadko po godzinach, bądź na kilku etatach. Polacy pracują niemal najdłużej na świecie. Co jednak można usłyszeć od mądrych głów w mediach? Że pracujemy jeszcze za mało! Są na przykład badania dotyczące wydajności pracy, w których Polska wypada bardzo blado na tle rozwiniętych krajów europejskich. Ale nie podkreśla się tego, że winna jest organizacja pracy, infrastruktura, zacofanie technologiczne. Bo przecież zaangażowanie pracowników jest podobne, jak w całej Europie, może nawet większe, gdyż Polaków chwali się za granicą za pracowitość. Przekaz jest następujący: Polacy, za bardzo obijacie się w pracy! Więc siedźcie cicho i cieszcie się, że ktoś wam daje ochłapy. To nie zły system jest winny, to wy jesteście winni, bo nie jesteście bardziej przedsiębiorczy! A jak nie chce Wam się pracować, to po co było walczyć z komuną. Nie róbcie powtórki z „Solidaruchów”, bo po rewolucji będzie Wam się żyło jeszcze gorzej. Nie warto walczyć z systemem.

10: Poznaj ludzi lepiej, niż oni samych siebie

Wiedza dotycząca neurobiologii, procesów społecznych, ekonomii, mediów jest dostępna tylko garstce ludzkości. Ludzie, którzy rządzą Polską bardzo dobrze Polaków poznali. Wiedzą, co lubią, czego nie lubią. Wiedzą, jak ich złapać na haczyk. Wiedzą w końcu jak sterować ich umysłami, tak aby sterowani byli przeświadczeni o swojej nieomylności o „fajności”. Sterowanym bardzo trudno się przed tymi mackami obronić. Bo każdy, kto chce ich z tego umysłowego zaślepienia wydobyć ma już przypiętą łatkę oszołoma, wariata, nienawistnika, niewykształconego kołtuna ogłupionego przez Kościół.


Kategorie: polityka, media, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: chomsky, media, kłamstwa gazety


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
1 czerwca 2014 (niedziela), 16:59:59

Jaruzelski pogrzebion

Odnośnie generała. Fajnie jest, że mamy internet i kto chce wiedzieć może wiedzieć nie zatrzymując się na poziomie TVN czy Gazety Wyborczej.

Ciągle jeszcze można poczytać biuletyn IPN z grudnia 2009 roku, a w nim opracowane przez Dudka notatki gen. Anoszkina z rozmowy jaką odbył Jaruzelski z Kulikowem na kilka dni przez 13 grudnia.

Chwilo o prawdę jest łatwo. Wystarczy szukać i krytycznie myśleć. Tak mi się wydaje, ale mogę się mylić :-)

(…)

W. Jaruzelski: Odnosząc się do sytuacji w kraju, zauważył, że jest ona nadzwyczaj cięż- ka. Dzisiaj odbyło się posiedzenie Sekretariatu Komitetu Centralnego [PZPR] oraz narada z I sekretarzami komitetów wojewódzkich. Obecnie częściej się z nimi spotykam w celu wy- miany poglądów. Sytuacja jest niepokojąca.
Następnie W. Jaruzelski podziękował za przybycie. Przyjechał Bajbakow20, czekamy na Kriuczkowa21. Potrzebujemy takiej pomocy. Ale zachorował Kiszczak22, który jest nam bar- dzo potrzebny. Niedobrze się stało. On jest dobrze zorientowany w całym planie wprowa- dzenia stanu wojennego. Jego choroba jest nam stanowczo nie na rękę. Sytuacja w PRL jest Wam znana, dlatego nie będę jej oceniał. Nie będę też wypowiadał się na temat gospodarki, bo o tym wyczerpująco powiadomiłem Bajbakowa.
Uległ znacznej poprawie stosunek do Partii i Rządu. Mamy ośrodki badania opinii pub- licznej. Oto jakie dane mogę przytoczyć: we wrześniu 1981 r. Rząd miał 30-procentowe poparcie, a „Solidarność” 70 proc.; obecnie Rząd ma 53 proc., a „Solidarność” 47 proc. Sza- la poparcia przechyla się na naszą korzyść.
Zaktywizowaliśmy pracę w PZPR. Więcej pracujemy w terenie. Kierujemy tam przedstawi- cieli Komitetu Centralnego, rządu, Wojska Polskiego. Jadą tam z referatami, z wykładami.
Kolejnym krokiem była propozycja utworzenia Frontu Porozumienia Narodowego23. Przeciwnik zorientował się, że przegrywa i przeszedł do kontrataku. Podjął próbę dyskredy- tacji organizacji partyjnych w dużych zakładach pracy. Ale na razie członków partii nie rusza- ją. Boją się. Przeprowadzają referenda itd.24 Tym samym wywiera się presję na Partię. Partia jest bardzo słaba. 600–700 tysięcy członków [PZPR] należy do „Solidarności”. PZPR zgrzy- biała. I to jest zrozumiałe. Jeden kryzys, drugi... Kierownictwo dopuszcza się defraudacji. Wśród ludności ma niski autorytet.
Jeżeli przeanalizować nasze stosunki z „Solidarnością”, to przez całe półtora roku nie były one pomyślne. Oddziaływaliśmy na nią środkami politycznymi. Wyczerpaliśmy nasze możli- wości, teraz potrzebna jest siła. W toku tych wszystkich wydarzeń na razie pozostało nietknię- te Wojsko Polskie. Bardzo dobrze zaprezentowały się grupy oficerów w gminach, w zakła-dach pracy. 97 proc. działaczy partyjnych w terenie pozytywnie wypowiada się na ich temat. 20 grudnia trzeba będzie zwalniać do rezerwy żołnierzy, którym przedłużono służbę w woj- sku o dwa miesiące. Postanowiono ich w tym celu wykorzystać.
Zaczęliśmy włączać do działań MSW i organy bezpieczeństwa. Pozytywną rolę odegrała akcja przeprowadzona w szkole pożarniczej25. Mamy jednak nadal wiele trudności. Najważ- niejsze, to nie zdradzić naszych zamiarów. Staramy się nie wciągać w to osób cywilnych, cho- ciaż zlecamy im poszczególne zadania w ogólnym planie działań. Czasu pozostało mało, ale przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego realizowane są zgodnie z planem. Na ra- zie rozwiązujemy kwestie organizacyjne26.
Sprawa najważniejsza to zaaresztowanie 6000 przeciwników. Wszystkich ich zapewne nie uda się złapać. Oni już zaczynają się chować w zakładach pracy. Tego się obawiam. Uderzenie w puste miejsce jest gorsze niż jego brak. Byłoby to dla nas brzemienne w skutki. Jeśli zdecydu- jemy się na taki krok, zrobimy to w nocy z piątku na sobotę (11/12 grudnia) lub z soboty na nie- dzielę (12/13 grudnia). Następnie będzie moje wystąpienie w radiu i telewizji. W terenie prak- tycznie nie ma się na kim oprzeć, nie mamy kontaktów. Staramy się zachować to w tajemnicy. Szczególne znacznie ma dla nas utrzymanie radia i telewizji. Pod Warszawą trzymamy pięć kom- panii w celu ich obrony. „Solidarność” może je uszkodzić. Ale mamy co nieco w rezerwie.
Następnie W. Jaruzelski powiedział o podjęciu działań mających na celu wzmocnienie ochrony magazynów żywnościowych, składów materiałów pędnych i smarów, obiektów rzą- dowych i innych urzędów.
Robotnicy w zakładach pracy mogą strajkować. Tam panoszy się „Solidarność”. Partia w zakładach sama nic nie będzie w stanie zrobić. Jednak strajki są dla nas najlepszym warian- tem. Robotnicy pozostaną na miejscu. Będzie gorzej, jeśli wyjdą z zakładów pracy i zaczną dewastować komitety partyjne, organizować demonstracje uliczne itd. Gdyby to miało ogar- nąć cały kraj, to wy (ZSRR) będziecie nam musieli pomóc. Sami nie damy sobie rady z wie- lomilionowym tłumem.
Wszystkie działania będziemy podejmować pod hasłem „Obrona Ojczyzny”. I w takiej sytuacji wojsko przejmie wszelkie uprawnienia. Jest to hasło polityczne. Może trzeba będzie powołać krajowy komitet wojskowo-rewolucyjny27. Postanowiliśmy, że we wszystkich mini- sterstwach i urzędach z gminami włącznie będziemy mieć komisarzy wojskowych. Wszystko to już zostało przygotowane, powołani zostali komisarze. W dniu dzisiejszym komisarze roz- jechali się do komitetów wojewódzkich [PZPR], a jutro, 10 grudnia, zaczną nawiązywać kon- takty z miejscowymi władzami partyjnymi i państwowymi. Hasło „Obrona Ojczyzny” zostało przez nas wybrane po to, by na pierwszy plan nie wysuwać Partii, która nie cieszy się popu- larnością w narodzie. Myślę, że trzeba utworzyć nową partię, tak jak zrobiono to na przykład na Węgrzech28. Obecnie około miliona członków PZPR należy do „Solidarności”. To niedo-brze. Nowa partia powinna być partią marksistowsko-leninowską. Niech ona będzie mniejsza liczebnie (ok. 1 mln), ale lepsza kadrowo.
Odnosząc się do problemu izolacji ekstremistów z KPN i KSS-KOR, W. Jaruzelski za- uważył, że byłoby dobrze, gdyby część „bandziorów” uciekła na Zachód. Szkoda, że nie mamy wspólnych granic z państwami kapitalistycznymi. Niechby uciekło kilka tysięcy, tak jak zezwolił na to Fidel [Castro]29, wtedy byłoby nam znacznie łatwiej.
W.G. Kulikow: Zapytał W. Jaruzelskiego, czy wojsko wejdzie do poszczególnych re- gionów. Jeżeli nie starczy waszych sił, to pewnie trzeba będzie wykorzystać „Tarczę-81”30. L.I. Breżniew mówił o udzieleniu Wam pomocy. Ale zapewne Wojsko Polskie samo poradzi sobie z tą garstką kontrrewolucjonistów.
W. Jaruzelski: Zauważył, że na przykład Katowice liczą około 4 mln mieszkańców31. To taka Finlandia, a wojska – jeśli nie liczyć dywizji obrony przeciwlotniczej – nie ma. Dlatego bez pomocy nie damy rady. A w ogóle to trudno wyobrazić sobie całą sytuację. Jest zima. Za- chód wprowadzi sankcje gospodarcze. Potrzebujemy pomocy gospodarczej. Rozumiem, że obecnie nikomu nie jest łatwo. Ale to nie byłoby drogie. Byłoby gorzej, gdyby Polska wyszła z Układu Warszawskiego.
W.G. Kulikow: Ponownie zauważył, że potrzebne są zdecydowane działania, przekona- nie o zwycięstwie nad wrogiem klasowym. Bez tego nie wolno podejmować walki.
W. Jaruzelski: Zwrócił uwagę, że pojawił się jeszcze jeden negatywny czynnik: Kościół dołączył do „Solidarności”. Zaczęło się to jeszcze za Wyszyńskiego32. Glemp33 wysłał listy do mnie, do Wałęsy34 i do posłów. Pisze w nich, że wprowadzenie stanu wyjątkowego „gro- zi tragedią”. Listy do Sejmu i Wałęsy oczywiście dotrą na Zachód. Jeśli Kościół ostatecznie dołączy do „Solidarności”, to będzie dla nas trudna sytuacja. Będę musiał jeszcze porozma- wiać z Glempem. Wysłaliśmy też swojego przedstawiciela do Papieża. Jutro spotkam się ze świeckimi katolikami35. To coś nowego w naszych stosunkach z Kościołem. I nie jest to dla nas sytuacja korzystna. Lecz mimo wszystko można powiedzieć, że zaczęliśmy odliczać czas, godzina za godziną. Naród boi się konfrontacji. Przypomina sobie poprzednie sytuacje. W na- szej historii co 30 lat wybucha powstanie. Młodzież właśnie na to daje się nabrać. 14 grud- nia przypada rocznica wydarzeń na Wybrzeżu36. Tak więc mamy szereg niesprzyjających oko- liczności. Posiedzenie Sejmu zamierzamy zwołać na 15–16 grudnia37. W trakcie pracy Sejmu nie należy prowadzić podobnych akcji.

(…)


Kategorie: historia, polityka, _blog


Słowa kluczowe: jaruzelski, anoszkin, kulikow, PRL, stan wojenny


Komentarze: (2)

Daniel (nosky), June 13, 2014 15:12 Skomentuj komentarz


Wojtku, źródła w wielu przypadkach są dostępne w sieci. O wielu rzeczach można poczytać w książkach wydanych przez IPN. Problem leży w innym miejscu - teraz (prawie) nikomu nie chce się szukać prawdy. Łatwiej jest (dosłownie) popłynąć z głównym nurtem (ściekiem) - poza tym, można się wtedy utożsamiać z wielką szarą masą która myśli tak samo (ok, "myśli" to za dużo powiedziane - szybciej "uważa" tak jak reszta, czyli tak jak im przekazano). Dla wielu jest to ważne...

Pracuję teraz w młodym zespole (padło i na mnie, teraz ja jestem dziadkiem... ;-) ) i powiem szczerze - czasem jestem załamany poglądami i argumentami jakich używają 28-30o latkowie w wielu cięższych tematach.

Kompletny brak własnych przemyśleń. Brak umiejętności czytania między wierszami. Czy nawet brak umiejętności czytania ze zrozumieniem.

Staram się swoje brzdące uczyć samodzielnego myślenie. Zastanawiam się tylko czy nie robię im w ten sposób krzywdy...

Rafał, June 27, 2014 08:24 Skomentuj komentarz


Martwi mnie to co napisałeś.. Jednak jeszcze bardziej martwi mnie fakt, że kwitną portale typu ASZ Dziennik. Gdzie wszystkie informacje są zmyślone.. Ludzie to czytają, bo chcą czytać sensacje, niekoniecznie prawdziwe. To przecież już nie ma znaczenia...
Skomentuj notkę
27 maja 2014 (wtorek), 06:21:21

O władzy i jej zadaniach przemyślenia poranne

#1. Przemyślenia o zadaniach władzy państwowej w państwie dobrym:

  1. władca ma określać w formie prawa co jest dobre a co złe w życiu społecznym (tu chyba mam największą nieokreśloność, ale niech będzie);
  2. władca ma pilnować prawa w relacjach społecznych, ma wymierzać sprawiedliwość - wszak po to nosi miecz (czy to jest w Rz 13?);
  3. władca ma też strzec wspólnotę przez zagrożeniem zewnętrznym - do tego też ma miecz, może też zbudować mur.

#2 Przemyślenia o władzy praktycznej, niekoniecznie o rządach PO:

Jeżeli władca wychodzi poza te 3 punkty to jest źle. A my, jeżeli będąc mądrymi godzimy się na działania głupców względem nas to źle robimy. (2Kor 11:22) Godzimy się bowiem na ograniczanie naszej wolności poprzez to, iż nas objadają, wyzyskują, a nawet łupią, a do tego władca traktuje z góry i poniża policzkując.

http://www.biblia-internetowa.pl/2Kor/11/20.html

http://www.nonpossumus.pl/ps/2_Kor/11.php

#3. Przykład braku wolności w życiu codziennym:

Umawiam się z kimś, że mu za coś, albo za zrobienie czegoś dam 100zł. Wszak jesteśmy ludźmi wolnymi, mamy swobodę umawiania się na co chcemy (swoboda zawierania umów). Potem to coś dostaję, albo praca zostaje wykonana a widzę, że kosztuje mnie to 123zł a gdy go pytam dlaczego, on twierdzi, że dostał tylko 81zł! Co się dzieje? Gdzie nasza wolność? Przecież umówiliśmy się na 100zł! A przecież tak właśnie wygląda dziś nasza „wolność gospodarcza”.

#4. Podatki:

  • Rz 13 - płaćcie podatki.
  • Do kiedy podatki służą realizacji zadań władzy a od którego miejsca są już niewolą, w której jestem objadany, łupiony, poniżony a nawet bity? (2kor11:20).
  • W tej chwili dzień wolności podatkowej przypada w pod koniec czerwca, czy się średniowiecze z dziesięciną na pana i dziesięciną na kościół było aż takie złe?

#5. Kluczowy do rozważań werset

  • Tekst grecki (Textus receptus):
    ανεχεσθε γαρ ει τις υμας καταδουλοι ει τις κατεσθιει ει τις λαμβανει ει τις επαιρεται ει τις υμας εις προσωπον δερει
  • Biblia Warszawska:
    Znosicie bowiem, gdy was ktoś niewolnikami robi, gdy was ktoś wyzyskuje, gdy was ktoś łupi, gdy się ktoś wynosi, gdy was ktoś po twarzy bije.
  • Biblia Tysiąclecia:
    Znosicie to, że was ktoś bierze w niewolę, że was objada, wyzyskuje, że was z góry traktuje, że was policzkuje.
  • Biblia Gdańska:
    Bo znosicie, choć was kto zniewala, choć kto pożera, choć kto bierze, choć się kto wynosi, choć was kto policzkuje.

Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: podatki, władza, polityka, ucisk


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
19 maja 2014 (poniedziałek), 18:41:41

Jestem zagrożeniem

Jestem zagrożeniem. Naprawdę poważnym zagrożeniem. Tak uważa pan premier Tusk i tak to publicznie artykułuje.

Zastanawiam się czy za chwile właściwe służby mnie nie zastrzelą. Przecież jestem zagrożeniem.


Kategorie: polityka, obserwator, UE, unia, _blog


Słowa kluczowe: tusk, europa, unia, eu, zagrożenie


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
17 kwietnia 2014 (czwartek), 11:52:52

Agenda 2020

Czytam w Rzepie artykuł o tym jak politycy stawiają takie pytanie: "jak i za czyje pieniądze sprostać wymogom Komisji Europejskiej i w ciągu 6 lat sprawić, że wszyscy Polacy będą podpięci do szybkiej światłowodowej sieci internetowej"?

Zwróćcie proszę uwagę na dwa określenia:
- wymogi Komisji Europejskiej;
- Polacy będą podpięci;
- czyje pieniądze;
- sprostać wymaganiom.

Autorzy tekstu też nie stawiają pytania: po co? Dlaczego wszyscy Polacy mają być podjęci do szybkiej sieci światłowodowej? Przecież to oczywistość - muszą i koniec.

A ja się pytam: jakim prawem Komisja Europejska wymaga aby wszyscy Polacy byli podpięci? Odpowiedź jest prosta - nie chodzi o to aby wszyscy mieli dostęp do sieci, ale o to aby sieć miała dostęp do wszystkiego. Za ich pieniądze.

 


 

Zachowuje sobie artykuł. W 2020 będzie się go miło czytało.

 

 

Wszystkie pomysły na światłowodowy Internet

Urszula Zielińska 09-04-2014, ostatnia aktualizacja 09-04-2014 18:02
 

Jak i za czyje pieniądze sprostać wymogom Komisji Europejskiej i w ciągu 6 lat sprawić, że wszyscy Polacy będą podpięci do szybkiej światłowodowej sieci internetowej? Także tam, gdzie światłowodów kłaść się nie opłaca? Michał Boni, Marek Falenta, Antonii Mężydło - każdy z nich ma swoją wizję. Wizję Boniego i Falenty klamrą spina propozycja Orange Polska. Telekom właśnie ją składa rynkowi.

Były minister cyfryzacji,  Michał Boni widział w roli inwestorów współfinansujących budowę sieci światłowodowych w Polsce na potrzeby realizacji Europejskiej Agendy Cyfrowej - otwarte fundusze emerytalne. Prywatne Hawe, kontrolowane przez Marka Falentę, próbuje budować sieci światłowodowe do domów i biur na zlecenie telekomów. Chce wziąć na siebie część inwestycji, korzystając z wsparcia założonego przez państwo funduszu - Polskie Inwestycje Rozwojowe (PIR).

Poseł PO, Antonii Mężydło widziałby z kolei państwo w innej roli: właściciela NOI: - Narodowego Operatora Infrastrukturalnego, którego podstawą byłaby m.in. odkupiona od Orange część sieci: pasywna. Jej wartość, wg. posła to około 6 mld zł, płatne  ratami. Państwo wykorzystałoby do modernizacji sieci środki unijne, a NOI świadczyłby usługi detalicznym operatorom. To model podobny do przyjętego przez Nową Zelandię, tyle, że NOI nie wszedłby na giełdę.

Teraz Orange

Pomysł posła nie jest ostatni. Orange Polska wychodzi właśnie z kontr-inicjatywą, spinającą klamrą pomysły promowane przez Michała Boniego i Hawe. Według informacji rpkom.pl, na wtorkowym spotkaniu sygnatariuszy memorandum o współpracy na rzecz budowy sieci szerokopasmowych w ministerstwie cyfryzacji, Orange wysunął propozycję spółki specjalnego przeznaczenia (SPV), która miałaby inwestować m.in. tam, gdzie istnieją na mapie internetowej tzw. białe plamy.

SPV wykorzystywałaby pieniądze unijne z kolejnej perspektywy 2015-2020. Jak mówi nam Tomasz Kowal, dyrektor zarządzania inwestycjami w Orange Polska, udziałowcami SPV mieliby być operatorzy, ale też dostawcy sprzętu, instytucje finansowe - w tym OFE - oraz Skarb Państwa - poprzez  PIR.

- Spółka SPV byłby podmiotem komercyjnym. Jej podstawowym zadaniem byłaby realizacja celów Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa przy pomocy środków publicznych i prywatnych, a potem pełnienie roli operatora sieci - mówi Kowal.

SPV miałaby być operatorem hurtowym i na jednakowych warunkach udostępniać sieć wszystkim przedsiębiorcom telekomunikacyjnym zainteresowanym świadczeniem usług detalicznych na danym terenie - dodaje.

Wehikuł musiałby zapewnić neutralność technologiczną, a z uwagi na zaangażowanie pomocy publicznej spółkę kontrolować miałyby odpowiednie ministerstwa i regulator. - Dotyczy to zwłaszcza cen usług - mówi Kowal.

- Rola państwa będzie kluczowa dla realizacji tej propozycji. Bardzo ważne będzie zapewnienie warunków formalno-prawnych dla działania SPV. W szczególności, sprawne i skuteczne przeprowadzenie notyfikacji na poziomie Komisji Europejskiej, o ile okaże się to konieczne - wylicza przedstawiciel Orange.

 

Obawy mniejszych

Krzysztof Witoń, prezes Hawe nie wyklucza udziału w SPV. O takim wehikule mówi od pewnego czasu. Tylko że w jednej z wersji miał nim być Mediatel, hurtowy operator, którego Hawe kupiło i do którego planuje wnieść spółkę Hawe Telekom. 

Anna Streżyńska, b. prezes UKE, obecnie kierująca Wielkopolską Siecią Szerokopasmową obawia się marginalizacji mniejszych operatorów. - Aby zainwestować w SPV wykrwawiałyby się - mówi, zaznaczając, że Orange na spotkaniu nie odpowiedział na wiele istotnych pytań.

- Mali operatorzy mogliby zostać współwłaścicielami SPV na takich samych zasadach jak inni uczestnicy rynku. W każdym przypadku udział zależałby od decyzji inwestycyjnych danego operatora - mówi Kowal.

- Najważniejsze jest jednak to, że dzięki otwartości sieci mali operatorzy będą mieli zagwarantowaną możliwość korzystania z wybudowanej infrastruktury na takich samych zasadach, jak każdy przedsiębiorca telekomunikacyjny. Gwarancja ta byłaby niezależna od ich ewentualnego udziału kapitałowego w SPV - zapewnia dyrektor.

- Mali i średni przedsiębiorcy mogliby też brać udział w budowie i utrzymaniu sieci, jako podwykonawcy - podkreśla Kowal.

Antonii Mężydło przyznaje, że nie był na tym samym spotkaniu co Streżyńska i Kowal. Uważa jednak nadal, że sieć powinno budować państwo. - To się spina. Państwowa spółka miałaby rocznie kilkaset milionów złotych zysków, które byłyby dalej inwestowane w infrastrukturę - mówi.

Proszony o szczegóły wyliczeń - odmawia. Nie chce rozmawiać z decydentami przez prasę. Uważa, że zainteresowanie renacjonalizacją aktywów telekomunikacyjnych jest. - Zobaczymy - mówi enigmatycznie.

 

Realizowane dziś pod kątem spełnienia warunków EAC projekty światłowodowe obejmują szkieletową i dostępową część infrastruktury. Na realizację drugiej części inwestycji, a szczególnie na pokrycie tzw. białych plam i modernizację sieci w nowej perspektywie finansowej przeznaczonych jest w nowej perspektywie finansowej 4,3 mld zł.


Źródło - rpkom.pl
 

Kategorie: obserwator, polityka, telekomunikacja, _blog


Słowa kluczowe: światłowody, agenda cyfrowa, sieć, internet


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
26 stycznia 2014 (niedziela), 16:28:28

Niccolò Machiavelli

Niccolò Machiavelli (1469–1527) – prawnik, filozof, pisarz społeczny i polityczny, historyk i dyplomata florencki, działający w okresie odrodzenia.

Musiałem coś o nim przeczytać, znalazłem taki oto wybór jego myśli:

  • Książę powinien zakładać, że wszyscy ludzie są źli i niechybnie się takimi okażą, ilekroć będą mieli ku temu sposobność.
  • Ludzie są zawsze nieprzyjaciółmi przedsięwzięć, w których widzą trudności.
  • Ludzie tak są prości i tak naginają się do chwilowych konieczności, że ten, kto oszukuje, znajdzie zawsze takiego, który da się oszukać.
  • Ludzie będą zawsze dla ciebie źli, jeżeli konieczność nie zmusi ich do tego, by byli dobrzy.
  • Powszechna to wada ludzi nie pamiętać o burzy, gdy morze spokojne.
  • Krzywdy powinno się wyrządzać wszystkie naraz, aby krócej doznawane, mniej tym samym krzywdziły, natomiast dobrodziejstwa świadczyć trzeba po trosze, aby lepiej smakowały.
  • Nie rozumieją się na rzeczy ci, którzy wzorują się wyłącznie na lwie. Otóż mądry pan nie może ani powinien dotrzymywać wiary, jeżeli takie dotrzymywanie przynosi mu szkodę i gdy zniknęły przyczyny, które spowodowały jego przyrzeczenie.
  • Racja nic nie znaczy, gdy nie jest poparta siłą.
  • Cel uświęca środki.

Czytam, czytam, czytam .... i myślę, że są okropne. Tzn. można kierując się tym działać skutecznie, ale Bogu podobać się do nie może, bo miłości w tym nie ma.


 

I jeszcze jedna myśl: "Chcę iść do piekła, nie do nieba. W piekle będę miał towarzystwo papieży, królów i książąt, a w niebie są sami żebracy, mnisi, pustelnicy i apostołowie."


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: machiavelli


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
18 stycznia 2014 (sobota), 21:40:40

Kaczyński na 100 dni rządu Marcinkiewicza

Fajnie się to czyta to 8 latach. Warto sobie przypomnieć co się myślało wtedy, co się myśli dziś, jaki udział w moim myśleniu ma propaganda.

Tekst wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego w debacie o 100 dniach rządu Kazimierza Marcinkiewicza

stenogram sejmowy 17-02-2006

Marszałek: Proszę o zabranie głosu pana posła Jarosława Kaczyńskiego w imieniu Klubu Prawa i Sprawiedliwości.

(Oklaski)

Poseł Jarosław Kaczyński: Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Wypada mi zacząć od podziękowań za podziękowania. Bardzo miło usłyszeć takie słowa, szczególnie po tym wszystkim, co w polskim życiu publicznym, w polskich mediach ostatnio się dzieje. Wrócę jeszcze zresztą do tego w trakcie wystąpienia.

100 dni, to jest taka miara, ....... bodajże od 45 łat, bo chyba pierwszy był Kennedy, stosuje się jako ten pierwszy odcinek, po którym rząd, prezydent, czy jakiś inny organ władzy ma być oceniony. I jest to miara związana z pewnego rodzaju magią liczb, ale jeśli dzisiaj warto dokonać takiej oceny, to nie o magię liczb chodzi. Chodzi o coś całkiem innego, nieporównanie poważniejszego, chodzi o to, że mamy dziś w Polsce początek zmian, próbę podjęcia zmian, które są odpowiedzią na sytuację, w której nasz kraj znalazł się już w niemal 17 lat po odzyskaniu niepodległości. A 17 lat, to w życiu człowieka, ale także w dziejach narodu, nie jest mało. Przypomnę, że w 17 lat po listopadzie 1918 roku II Rzeczpospolita była już w ostatniej fazie swojego istnienia. Była jesień roku 35, odszedł marszałek Piłsudski. W 17 lat po 1945 r. po zakończeniu II wojny światowej Europa Zachodnia, ta szczęśliwa część Europy, która nie wpadła w ręce komunizmu kwitła. W Niemczech kończył się już nawet cud gospodarczy, 1963 rok jest uważany za ostatni rok tego cudu. Wszędzie, mimo tego, że pierwsze lata po wojnie, pierwsze lata po roku 1945 były bardzo trudne, uzyskano ogromny postęp. Warto wtedy zastanowić się nad tym, co uzyskaliśmy w ciągu takiego samego okresu po roku 1989, kiedy to PRL zostawił nam bardzo, bardzo wiele problemów, ogromny kryzys społeczny i gospodarczy, no ale przecież nie zgliszcza, nie gruzy.

Powtarzam, warto spojrzeć na ten czas, bo - jeszcze raz to powtórzę - to co dzisiaj jest podejmowane, jest odpowiedzią na sytuację, w której się znaleźliśmy, wynika z najprostszej diagnozy stanu dzisiejszej Rzeczypospolitej. Otóż jeśli dobrze pójdzie, to w tym roku w roku 2006 uzyskamy 50% wzrostu dochodu narodowego, w porównaniu z rokiem 1989. Nie trudno obliczyć sobie, że to jest roczny wzrost poniżej 3%, wyraźnie poniżej 3%. Jeśli przyjrzeć się temu poprzez odcinki, na które można podzielić historię gospodarczą III Rzeczypospolitej, to najpierw mamy okres spadku i później wzrostu, w 1996 r. osiągamy poziom 1989, później kilka dobrych lat rozwoju i później niestety, 5-lecie bardzo powolnego postępu.

Mamy także w Polsce bardzo wiele poważnych, ogromnie poważnych problemów społecznych, mamy bezrobocie wśród młodzieży 40, czy prawie 40%, mamy nędzę, mamy brak mieszkań, mamy kryzys rodziny, mamy patologie, mamy wynikającą z tego wszystkiego depopulację, mamy negatywny bilans migracyjny i niebezpieczeństwo, że migracja zacznie naprawdę w wielkim stopniu drenować to z tych lepiej przygotowanych nasz kraj. Oczywiście są także sukcesy, bardzo wielkie sukcesy. Jest niepodległość, jest ułomna, ale demokracja. Mamy do czynienia z ogromnym postępem w oświacie, bo bodajże największy sukces III Rzeczypospolitej.

Ale wypada zapytać, cóż ci nowo wykształceni maja w Polsce robić? Czy te 40% bezrobotnych wśród młodzieży nie określa ich perspektyw. I trzeba sobie jasno powiedzieć - tak, te 40% określa te perspektywy bardziej niż odniesione sukcesy, powtarzam sukcesy, których nie kwestionujemy. Ale w tej sytuacji, w Polsce potrzebne są bardzo energiczne działania zmierzające do tego, żeby poprawić sytuacje grup najbardziej upośledzonych, zmierzające do tego, by to wszystko co w ostatnim okresie się zupełnie nie udawało, to znaczy wielkie wspólne przedsięwzięcia społeczne - budowa autostrad, budowa mieszkań dla zwykłych obywateli mogło być podjęte, no wreszcie muszą te działania zmierzać ku temu by Polska uzyskiwała szybki wzrost gospodarczy.

I trzeba sobie zadać pytanie, którędy prowadzi droga do realizacji tego rodzaju zamierzeń. Sądzę, że o odpowiedź nie jest trudno. Sądzę, że ta droga prowadzi przede wszystkim poprzez odzyskanie przez naród tego narzędzia, które wydawałoby się znalazło się już od tych kilkunastu lat w jego ręku, ale w istocie, jeśli bliżej się przyjrzeć, to mamy tutaj do czynienia raczej z pewną sytuacją pozoru niż rzeczywistością, która oddaje fakty. Mamy bowiem w Polsce do czynienia ze stanem, który może spróbuję opisać w sposób następujący: Co to jest dobre państwo? Jakie są elementarne wymogi dobrego państwa? Otóż to jest z całą pewnością państwo, które po pierwsze, jest kierowane przez demokratycznie wybraną władzę, kierowane na podstawie prawa, poprzez prawo, w sposób efektywny, w sposób skuteczny. Aparat państwowy w swoich decyzjach wykonuje to co zostało polecone na podstawie prawa przez władzę. To jest państwo i to jest jakby aspekt tego wymogu, o którym w tej chwili mówiłem, który jest w stanie prowadzić politykę gospodarczą, gdzie decyzje gospodarcze w każdym kraju na świecie, decyzje gospodarcze państwa są bardzo ważne, wynikają nie z nacisków różnych lobby, nie są swego rodzaju wektorem wynikającym z tych nacisków, a wynikają z pewnego planu, wynikają z czegoś co jest programem odnoszącym się do gospodarki. Programem, który oczywiście nie jest żadnym socjalistycznym planowaniem, ale który musi istnieć. No i wreszcie to państwo musi wykonywać swoje elementarne zadania w najszerszym i oczywiście nieco uproszczonym sensie, państwo jest organizacją bezpieczeństwa, organizacją bezpieczeństwa różnorako rozumianego. A więc jest to bezpieczeństwo wobec innych państw, bezpieczeństwo międzynarodowe, to jest bezpieczeństwo osobiste, to jest szeroko rozumiane bezpieczeństwo socjalne, to jest także bezpieczeństwo obrotu, no i wreszcie po piąte, to jest bezpieczeństwo obywateli przed państwem, przed nadużyciami państwa.

I teraz zapytajmy, czy polskie państwo, państwo tych ostatnich 17 lat wypełniało te wymogi? Najpierw może o owym bezpieczeństwie. Jeśli chodzi o sprawę bezpieczeństwa państwowego w stosunkach międzynarodowych, no wystarczy wspomnieć kwestie energetyczne, kwestie gazowe, żeby już się bardzo skoncentrować to nawet dziś aktualnym problemie, żeby wiedzieć, że w oczywisty sposób nie wypełniało. Czy państwo zapewniało bezpieczeństwo osobiste? Przestępczość jest taka, że w żadnym razie nie można powiedzieć, że zapewniało i to niezależnie od tego, czy chodzi o poziom zabezpieczenia wobec najgroźniejszych przestępców, czy po prostu o zwykły spokój obywateli. Teraz, czy zapewniało bezpieczeństwo socjalne? Bezrobocie, stan mieszkalnictwa, no przede wszystkim może stan służby zdrowia wyraźnie wskazuje, że nie. Czy zapewniało wobec tego bezpieczeństwo obrotów. Wystarczy zapytać, jakiegokolwiek przedstawiciela drobnego lub średniego, a czasem i dużego biznesu, żeby usłyszeć odpowiedź. W oczywisty sposób nie zapewniało.

I wreszcie, szanowni państwo, czy zapewniało bezpieczeństwo wobec nadużyć czynionych przez własny aparat? To też nie, tu też można by bardzo dużo na temat stanu państwa i różnego rodzaju ekscesów, które wcale nie rzadko się zdarzają, powiedzieć.

A jak jest z systemem kierowania i zdolnością do polityki gospodarczej? Otóż w oczywisty sposób nasze państwo, nasz aparat państwowy jest tak uwikłany w układy lobby styczne i w układy już czysto patologiczne, po prostu kryminalne, że o wykonywaniu zadań w ramach tego co określiłem tutaj jako dobre państwo, nie ma po prostu mowy. Nie ma mowy o żadnej polityce gospodarczej w ciągu tych 17 lat, tej polityki nie było, były właśnie różnego rodzaju naciski i decyzje, które z tych nacisków wynikały. Nie ma mowy, jeżeli chodzi o inne sfery funkcjonowania państwa. (Oklaski) Powtarzam, państwo nasze jest spatologizowane i bardzo głęboko uwikłane w różnego rodzaju niedobre powiązania, niedobre układy. Tak bardzo, że przestaje w istocie być instrumentem narodu, w istocie jest instrumentem różnych i na różne sposoby uprzywilejowanych grup.

Jakie są tego skutki? Otóż, tego skutki są bardzo, bardzo rozległe, także w dziedzinie gospodarczej. Olbrzymi podatek korupcyjny, żeby to tak nazwać, bo to często jest po prostu zwykły rabunek. Potęga grup, które organizują się wokół jednego zadania i można powiedzieć wedle jednego modus operandi, najskuteczniejszego w Trzeciej Rzeczypospolitej. Przejmowanie na zasadzie nieekwiwalentnej, żeby tego inaczej nie określić, majątku państwowego, ale także bardzo często majątku osób prywatnych. To jest ta zasada, która tutaj funkcjonuje.

Dalej, szanowni państwo, mamy do czynienia z niszczeniem metodami, które nic nie mają wspólnego ze zwykłym rynkiem ludzi, którzy przejawiają w gospodarce rzeczywistą, uczciwą inicjatywę i którzy potrafią gospodarować. To jest niszczenie najbardziej cennego, przynajmniej jeżeli chodzi o gospodarkę, mechanizmu społecznego. Mechanizm awansu poprzez umiejętność dobrego gospodarowania.

(Oklaski)

Przyjrzyjmy się, szanowni państwo, Wysoka Izbo, sytuacji w najbardziej dochodowych częściach naszej gospodarki. Jak to wygląda. Kto tam odpada, kto tam triumfuje. Widać wyraźnie, że mechanizmy, które tam obowiązują, z rynkiem mają niewiele wspólnego. A jeśli ktoś ma wiedzę nieco większą, ale wcale nie tak trudną do zdobycia, to widzi także coś innego. Widzi, że tam triumfuje układ, związany z dawnymi albo obecnymi służbami specjalnymi. I to jest specyficzny rys (Oklaski) naszej rzeczywistości, naszego życia publicznego w ciągu tych 17 lat. Szczególna rola dawnych i nowych, to zresztą bardzo się miesza, służb specjalnych. Zaciekła obrona ich agentów, zaciekła i do niedawna bardzo skuteczna obrona tych służb, także tych, które nie przeszły po roku 1989 jakiejkolwiek weryfikacji.

To jest, proszę państwa, sytuacja, którą trzeba zmienić. Prawo i Sprawiedliwość zmianę tej sytuacji traktuje jako swoje podstawowe zadanie, jako swoje posłannictwo.

(Oklaski)

Spójrzmy, proszę państwa, jeszcze raz na to 17-lecie. Dostrzeżemy tam pewne bardzo specyficzne zjawisko. Otóż, w ciągu tych 17 lat tylko jeden rząd nie był czy to na poziomie lobbystycznym, czy tym już czysto patologicznym, czy świadomie, czy nieświadomie, czy w całości, czy po części, związany z tym układem. Powtarzam, tylko jeden rząd - Jana Olszewskiego, oczywiście nie liczę obecnego rządu. (Oklaski) I warto o tym rządzie w tej chwili wspomnieć i warto wspomnieć o tym, co się za czasów jego urzędowania działo.

Warto wspomnieć o tej kampanii, która była wtedy prowadzona, bo może to lepiej pozwoli zrozumieć te kampanie, które prowadzone są dzisiaj.

Cóż ten rząd zrobił? Nie miał, trzeba to sobie jasno powiedzieć, to moje przyznanie się do winy, bo to był rząd mojej partii, całościowego rozbudowanego programu, takiego, jaki ma rząd Kazimierza Marcinkiewicza. Ale podniósł rękę na agentów, podniósł rękę na wojskowe służby specjalne i zakwestionował coś, co celnie zostało określone w naszej publicystyce, tej mądrej jako nowy światopogląd naukowy. Otóż, przedstawiciele tego rządu nie wierzyli, że w Polsce po roku 1989 zdarzył się cud. Zdarzył się cud, polegający na tym, że na zasadzie fiat stary aparat państwowy zmienił się w aparat państwa demokratycznego, że na zasadzie fiat po prostu uchwały sejmowej powstała gospodarka rynkowa, dobrze funkcjonująca, że wszystkie stare układy, potężne już przecież w latach 80. nagle przestały istnieć. I ten rząd niesłychanie brutalnie i niesłychanie kłamliwie atakowano. Atakowano, przy czym nie tylko w Polsce, ale także za granicą. I w Polsce, i zagranicą zaczęto nagle głosić, że po wielkich sukcesach Balcerowicza, sukcesy te wtedy polegały na spadku dochodu narodowego, zaczęła się wielka czarna dziura w polskiej gospodarce.

A jak było naprawdę? Czas rządu Olszewskiego to czas, kiedy polska gospodarka po przeszło dwóch latach spadku zaczęła się znów rozwijać. (Oklaski) Łgano w żywe oczy. Łgano wprost, bezczelnie, wyśmiewano słynne pytanie Jana Olszewskiego: czyja będzie Polska, przeciwstawiając mu pytanie: jaka będzie Polska, chociaż związek tych dwóch spraw jest nawet dla kogoś słabo rozgarniętego zupełnie oczywisty.

Ale ten rząd upadł. I oto, pojawił się po raz kolejny rząd, który nie jest związany z układem. I tak jak rząd Jana Olszewskiego po dziś dzień we wspomnieniach obrońców układu budzi grozę, tak i tu ta groza wróciła. I tu zaczęto podejmować różnego rodzaju energiczne przeciwdziałania.

Ale sytuacja się nieco zmieniła. Sytuacja zmieniła się dlatego, że po drodze w Polsce mieliśmy do czynienia z różnymi wydarzeniami już po roku 2000, w szczególności w latach 2003-2004. Wtedy to rządy Leszka Millera, można powiedzieć, zupełnie już nieokiełznane w realizacji celów układu, doprowadziły do jego bardzo częściowego, to tylko takie lekkie uchylenie kurtyny, odsłonięcia. Dziś tak łatwo, jak wtedy, kłamać się we wszystkich sprawach nie da. Chociaż w dalszym ciągu się próbuje. W dalszym ciągu się próbuje, ale trzeba także szukać innych metod. Trzeba szukać innych metod także dlatego, a może nawet przede wszystkim dlatego, że my chcemy tę kurtynę lekko odsłoniętą zerwać do końca. (Oklaski) Chcemy ją zerwać do końca, a to oznacza nie tylko gigantyczną kompromitację układu i jego obrońców, ale to także oznacza drogę do tego, by to państwo, nasze państwo, polskie państwo stało się państwem Polaków, państwem polskich obywateli. (Długotrwałe oklaski)

Ta perspektywa wywołała tak wielki lęk, że powstała nawet koncepcja, którą, jeśli posłużyć się nomenklaturą nauk historycznych, można określić jako restauracyjną: dużo zmienić, żeby wszystko pozostało po staremu, ale jednocześnie zamknąć system. Zamknąć system w ten sposób, by już więcej nikt nie mógł na system podnieść ręki. Zamknąć działaniami, które mieszczą się w ramach demokracji, ale które w polskim kontekście, w polskich realiach oznaczałyby, że ta demokracja praktycznie przestaje funkcjonować. I wzmocnić ten system po raz kolejny sięgając do kieszeni najbiedniejszych. Bo ten system zaczyna się dusić także ze względu na brak zasilenia jak to mówią ekonomiści.

Ta koncepcja była bardzo intensywnie promowana. Wydawało się, że ma wielkie szansę. Niektórzy zresztą jej przedstawiciele prezentowali ją w wariancie tak radykalnym, że niewiele różniła się od koncepcji zmiany, zasadniczej zmiany. Stąd pewne nadzieje w społeczeństwie, stąd, nie ukrywam także, nasze nadzieje.

No, ale zwolennicy restauracji przegrali. Zwolennicy restauracji przegrali, zwyciężyła koncepcja zdecydowanej, radykalnej zmiany.

(Oklaski)

I trzeba było wobec tego przygotować nowe metody ataku. Sądzę, że można wyróżnić dwie z nich, oczywiście jest to jak zawsze przy tego rodzaju podziałach pewne uproszczenie. Jeden z nich ma charakter zewnętrzny, zewnętrzny wobec programu, wobec koncepcji Prawa i Sprawiedliwości, bo przecież o rządach Prawa i Sprawiedliwości przez cały czas mówimy. Otóż to jest koncepcja prosta, wielokrotnie stosowana. Działaniom Prawa i Sprawiedliwości nadaje się zupełnie inny sens niż w rzeczywistości mają. To wszystko co ma służyć pogłębianiu demokracji, co ma służyć temu by kartka wyborcza rzeczywiście decydowała o kierunku działania władzy, żeby nie było tak, że niezależnie od tego kto wygra to i tak będzie tak samo. Działania zmierzające do tego, żeby w Polsce praworządność nie oznaczała w istocie mechanizmu, który można określić bardzo krótki - kto silniejszy ten lepszy.

Działania zmierzające do tego, by polski rynek zaczął być w końcu rynkiem konkurencyjnym tam gdzie zwycięża nie ten kto jest w układzie, nie ten kto jest gotów się dzielić, tylko po prostu ten kto dobrze gospodaruje, są prezentowane jako godzenie w demokrację, jako tej demokracji zwalczanie, jako podważanie praworządności i jako atakowanie rynku. Towarzyszy temu cała lawina, cały huragan różnego rodzaju kłamstw, pomówień. Można mówić, że w Polsce dzisiaj mamy do czynienia z triumfem insynuacji.

Kiedyś Józef Mackiewicz pisał o zwycięstwie prowokacji, tym razem nie jest to zwycięstwo tylko triumf i nie prowokacji. Chociaż prowokacje się też zdarzają, a insynuacji właśnie. I to jest zjawisko, któremu należałoby się przyjrzeć. Przede wszystkim należałoby zapytać kto szczególnie w nim uczestniczy? Otóż odpowiedź jest prosta, stanęła tutaj do walki w zwartym ordynku, łże elita III Rzeczypospolitej. (Oklaski) Stanęła do walki w zwartym ordynku i można powiedzieć, że nadrabia straty. W PRL-u ta kontrrzeczywistość, rzeczywistość funkcjonująca w życiu oficjalnym, w mediach była elementem stały, można powiedzieć konstytutywnym tej formacji ustrojowej. Bardzo wiele tej kontr rzeczywistości, tego zupełnego braku szacunku dla faktów, pozostało także w III Rzeczypospolitej.

Ale we wspomnianych już przeze mnie latach 2003-2004 coś się zmieniło. Doszło do sytuacji, w której to co czytamy i to co widzimy jakoś się do siebie zbliżyło. No, ale dzisiaj mamy do czynienia z bardzo energiczną odbudową tego co było przedtem, ta kontr rzeczywistość znów triumfuje. Stare to zjawisko chyba Bierdiajew je opisał jako pierwszy w Związku Sowieckim i bardzo by było dobrze dla polskiej demokracji gdyby w końcu zniknęło. Niestety nie znika. No, ale skoro jesteśmy atakowani za podnoszenie ręki na demokrację, to warto zadać pytanie kiedy w ciągu tych 17 lat polska demokracja była zagrożona i kto wtedy był przy władzy?
Otóż były czasy instrukcji 0015, która przywracała w Polsce policję polityczną. Był czas inwigilacji prawicy, czyli w istocie ataku przez służby specjalnie na legalnie działające demokracje, demokratyczne partie polityczne. Było wpływanie i to co tu dużo mówić w wielkiej mierze skuteczne, na kształt sceny, a pośrednio także, jeśli tylko pośrednio, na wynik wyborów. Tylko to nie PiS, ani nie Porozumienie Centrum, które jest można powiedzieć partią-matką wobec PiS-u wtedy było przy władzy. Nie, ono było wtedy przedmiotem najbardziej może brutalnego ataku. Przy władzy byli w niemałej mierze ci, którzy dziś nas atakują. To oni także nieco później składali oświadczenia, że można by w Polsce demokrację cokolwiek ograniczyć, bo trzeba przede wszystkim wprowadzać rynek. (Oklaski) Jeśli więc w Polsce są jakieś zagrożenia, to z całą pewnością nie z tej strony. Raczej tutaj trzeba by ich szukać.

(Oklaski)

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! W Polsce demokracja z całą pewnością nie jest zagrożona, nie jest zagrożona także praworządność. Jest zagrożony układ i my z tym układem będziemy walczyć. (Oklaski) My go chcemy zniszczyć. My go chcemy zniszczyć metodami prawnymi, dopuszczalnymi w państwie praworządnym, i my go chcemy przede wszystkim zniszczyć moralnie. My go chcemy pokazać, my chcemy pokazać także jego obecnych obrońców. I mamy do tego prawa. (Oklaski) Mają do tego prawo polscy obywatele. Mamy do tego prawo, bo znów wracają zjawiska, które wydawałoby się już osłabły, albo może nawet całkowicie zanikły.

Mamy znów odtwarzający się front obrony przestępców, który atakuje wściekle ministra Ziobrę. (Oklaski) I dobrze by było wiedzieć, czy ci, którzy podpisuj a się pod różnego rodzaju deklaracjami byli równie dzielni, kiedy przyszedł czas próby, kiedy demokracja przede wszystkim przed 1989 r., ale także po 1989 r. były zagrożona. Bo ja pamiętam co zrobił Trybunał Konstytucyjny pod przywództwem pewnego, bardzo znanego prawnika, dziś niesłychanie aktywnego, kiedy przyszło ocenić instrukcję 0015. Doskonale to pamiętam (Oklaski) i część z państwa też to pamięta. Pamiętam tamto tchórzostwo, tamten obrzydliwy oportunizm. (Oklaski)

I my nie pozwolimy, bo front obrony przestępców zwyciężył. Powtarzam, nie będzie w Polsce dyktatury, i tylko ktoś bardzo głupi może wierzyć w tego rodzaju zagrożenie. Nie będzie autorytaryzmu, bo też tylko bardzo głupi ludzie mogą w to wierzyć. Natomiast będzie w Polsce porządek.

(Głos z sali: Brawo!) (Burzliwe oklaski)

Będzie proszę państwa w Polsce porządek, bo to jest w interesie zwykłych ludzi, zwykłych Polaków! (Oklaski) A PiS, Prawo i Sprawiedliwość jest partią zwykłych Polaków i jesteśmy z tego dumni.

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Jest także inny sposób atakowania, a często tylko krytykowania rządu Kazimierza Marcinkiewicza, rządów Prawa i Sprawiedliwości. To jest krytyka, którą można nazwać wewnętrzną. Śledzi się sprzeczności w programie, a przede wszystkim porównuje się prace rządu, to co jest czynione z owym problemem. Tak krytyka także jest pełna złej woli, złośliwości, ale taką krytykę trzeba zawsze traktować poważnie, bo nawet jeżeli jest z niedobrych intencji to trzeba na nią zważać. Ale pozwólcie państwo, że spróbuję w sposób bardzo ogólny, skrótowy na tą krytykę odpowiedzieć, stawiając pewną ilość pytań. Może pierwsze z tych pytań powinno dotyczyć tej najbardziej podstawowej funkcji państwa, historycznie najbardziej ugruntowanej tzn. obrony interesów narodu w stosunkach międzynarodowych, w stosunkach z innymi państwami. Czy rząd tutaj coś zrobił?

W polityce zagranicznej sukces w Brukseli i to nie tylko sukces finansowy. Jeśli ktoś wie jak jest naprawdę, co tam zostało ustalone, co tam zostało zapoczątkowane, to wie, że to jest sukces także w grze, która toczy się w Europie. To są nowe możliwości w tej grze. Sukces w Stanach Zjednoczonych, też jeszcze nie do końca znany, ale otwierający różnego rodzaju nowe możliwości. Przejaśnienie nawet w tych dziedzinach, które dotąd wydawały się niesłychanie trudne. Sprawa bezpieczeństwa. Ta, o której już wspominałem. Inicjatywy w sferze energetycznej, w sferze gazu, szybkość podejmowania tych inicjatyw, to jest czyste zaprzeczenie tego, co było przedtem. Czyli, krótko mówiąc, w tej dziedzinie rząd swoje obowiązki wypełnił.

A teraz pytanie, czy jest czynione coś, co zmierza do tego, by państwo zostało odzyskane? Dużo tutaj o jego obecnym stanie mówiłem. Przypomnijmy sobie przygotowania do powołania Urzędu Kontroli Skarbowej, tego wielkiego urzędu. Otóż to jest przełom, to jest koniec rządów lobby finansowego. To jest koniec rządów pewnego pana, który uchodzi za wielkiego, a który prawie zawsze się mylił. (Oklaski) To jest niesłychanie ważne, jeśli chodzi o możliwości prowadzenia polityki gospodarczej. Można oczywiście dyskutować o szczegółach, można dyskutować o personaliach. Ale to naprawdę jest posunięcie ogromnego znaczenia. Urząd Antykorupcyjny, Centralny Urząd Antykorupcyjny. No przecież to jest początek drogi do realnej walki z korupcją, bo przecież obecny aparat państwowy jest tak uwikłany, że jego zdolność w tej walce jest co najmniej wysoce ograniczona. Stąd ten pomysł, stąd ta potrzeba. Ja wiem, że to się bardo nie podoba tym, którzy boją się, że w końcu różne rzeczy zaczną wychodzić na jaw. Ale Polakom to się podoba i powinno się podobać. (Oklaski) To jest dobre dla Polski.

Likwidacja WSI, tej szczególnie chorej, ponurej struktury, która bez żadnej weryfikacji przez 17 już prawie lat trwa w III Rzeczypospolitej. No, bo tej IV jeszcze żeśmy się nie dopracowali i w związku z tym mówię o III. Działania podejmowane przez ministra wicepremiera Ludwika Dorna w sferze Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Rozległe działania odnoszące się do policji, do innych służb. Nowe kryteria, jeżeli chodzi o powoływanie wojewodów. Przecież to są oczywiste zmiany w tym kierunku, który prowadzi do celu, o którym mówiłem. To samo dotyczy prac ministra Zbigniewa Ziobry, no, szczególnego bohatera naszych przeciwników. (Oklaski) Chcemy tutaj przekazać serdeczne pozdrowienia i gratulacje za to, że tak dzielnie walczy. Mamy działania ministra Wassermanna, trudne, bardzo trudne, bo to wyjątkowo chora dziedzina, zmiany w służbach specjalnych. Mamy przedsięwzięcia, które z czasem umożliwią przegonienie układu. Układu, który dzisiaj okopał się w aparacie państwowym, który ze złą wiarą jest dzisiaj broniony jako rzekoma gwarancja obiektywnego i właściwego działania administracji. Wymienię tylko te przedsięwzięcia, jest ich przecież tak naprawdę znacznie więcej.

Weźmy dziedzinę społeczną gospodarczą. Hańba III Rzeczypospolitej, głodne dzieci. Została sprawa w końcu załatwiona. Kolejne rządy to deklarowały, nie robiły nic. Sprawa matek, sprawa depopulacji, realna pomoc, jeżeli chodzi o urlopy, jeżeli chodzi o tzw. becikowe, ale do tego jeszcze także coś równie istotnego. Władza po raz pierwszy pokazuje swoją życzliwość, pokazuje, że chce, żeby w Polsce dzieci przychodziły na świat. Cały szereg różnych działań, biopaliwa, paliwa rolnicze, różnego rodzaju zwiększenia środków dla wsi. (Oklaski) Tej sfery wielkiego zaniedbania. Sfery, która szczególnie ucierpiała w ciągu tych kilkunastu lat. Działania w sferze oświaty. No ten bałagan, który tam został zrobiony w ciągu ostatnich lat, no był po prostu zupełnie niebywały. (Oklaski) Dobrzy nauczyciele przechodzą przedwcześnie na emeryturę, bo w obecnej sytuacji tam się już po prostu nikogo, niczego nie da nauczyć.

(Dźwięk dzwonka)

(Głos z sali: Oooo!)

Podjęto tutaj wiele działań.

Przepraszam, panie marszałku, już za chwileczkę będę czekał, bo widzę tu marszałka Komorowskiego. No życzliwość jest pełna. No ja wiem, że...

(Przewodnictwo w obradach obejmuje wicemarszałek Sejmu Bronisław Komorowski)

Wicemarszałek Bronisław Komorowski:

Nic panu, panie prezesie, nie grodzi. Nic panu nie grozi. (Oklaski)

Poseł Jarosław Kaczyński:

...że to wynika z obiektywnych przyczyn. Czas ma charakter obiektywny, nie przypisuję jego biegu panu marszałkowi. (Oklaski) Proszę być tego pewnym.

Mamy do czynienia z szeregiem działań w sferze czysto gospodarczej. No cały szereg ułatwień w gospodarowaniu, które są przewidywane. Ułatwień, jeżeli chodzi o przyjmowanie funduszów, europejskich. Niesłychanie ważna sprawa, jaką jest wyrwanie się z tego corocznego determinizmu budżetowego, czyli nowy sposób przygotowywania budżetu. Mamy tego rodzaju przedsięwzięć w różnych dziedzinach ogromną ilość. Program zmian, program odzyskiwania państwa, program zwrócenia się ku ludziom, którzy znaleźli się w trudniejszej sytuacji, ku grupom, które się znalazły w trudniejszej sytuacji jest realizowana. Podejmowane są także pierwsze kroki, ale bardzo ważne i zupełnie różniące się od tego, co było przedtem, jeżeli chodzi o realizację wielkich przedsięwzięć społecznych. Tych, które się dotąd albo w ogóle nie udawały, jak autostrady, albo w ogóle nie były podejmowane, jak mieszkania. Czyli, krótko mówiąc, ten rząd realizuje program przemiany, program naprawy Rzeczypospolitej.

I pozostało mi tylko jedno, pozostało mi wezwać tych wszystkich, którzy by jednak w tym programie naprawy chcieli uczestniczyć, żeby porzucili rewanżyzm, paraliżujący rewanżyzm i żeby zechcieli w tym programie uczestniczyć.

Dziękuję.

(Długotrwałe oklaski)


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: kaczyński, pis, marcinkiewicz, rząd, sejm


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
30 grudnia 2013 (poniedziałek), 09:01:01

Poranne wiadomości

#1. Dość wcześnie rano chciałem dziś posłuchać radia. Dokonałem wyboru - Polskie Radio program pierwszy, czyli Jedynka. W kuchni słuchałem z iPhona, w samochodzie mam radio. Jedynka to jakaś namiastka tego co znam pod pojęciem "radio" - po prostu tam mówią do słuchacza i nie od razu można się zorientować, że traktują go jak debila.

#2. Aby dodać klimatu w samochodzie przełączyłem się na słuchanie Jedynki na AM. Czętotliwość 225 kHz. Fajnie mieć jeszcze taką możliwość - jak macie, posłuchajcie bo to ciekawe klimaty są. Troszkę zakłóceń, dźwięk przycięty do pasma 9 albo tylko 6kHz (nie pamiętam), trzaski, zakłócenia od sieci energetycznej pod mostami. Polecam!

#3. W wiadomościach o 7.oo wysłuchałem o drugim zamachu w Wołgogradzie. Jedno ze zdań o tym wydarzeniu mówiło, że "Prezydent Władimir Putin polecił schwytanie i ukaranie organizatorów zamachu oraz udzielenie niezbędnej pomocy rannym". Świetnie. Mają tam jednak cudownego prezydenta, na pewno będą go bardziej lubić.

#4. Ta wiadomość doskonale obrazuje wschodni model państwa - prezydent wydaje polecenia w takiej sprawie. Bizancjum! Ale czy rozwiązaniem jest Rzym, a właściwie Bruksela z regulacjami, które wyeliminują wszelkie konsekwencje? Rano skaleczyłem się nożem (ostry bo szklany) i krwawiąc zastanawiałem się, kiedy Unia zabroni sprzedawania noży kuchennych, a na pewno zabroni.


Kategorie: obserwator, polityka, media, _blog


Słowa kluczowe: putin, bizancjum, nóż, bruksela, ue, radio am, 225kHz


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
8 grudnia 2013 (niedziela), 14:27:27

A gdyby Smoleńsk był w Anglii

Ale fajny tekst o Anglii i Smoleńsku znalazłem.

Tu w Anglii, nie mogli zrozumieć, o co mi chodzi z tą polską demokracją, więc im opowiedziałem taką bajeczkę: wyobraźcie sobie, że Rosjanie podczas II wojny mordują skrytobójczo kilkadziesiąt tysięcy Waszych jeńców, nie przyznają się do tego i zwalają winę na Niemców. Po latach prawda wychodzi na jaw, a królowa, wraz z całym sztabem generalnym, szefem Banku Anglii, szefami najważniejszych instytucji państwowych i arcybiskupem Canterbury leci w rocznicę tego mordu do Rosji, żeby uczcić pamięć pomordowanych brytyjskich żołnierzy.

Tam samolot królowej rozbija się w niewyjaśnionych okolicznościach. Rząd nie tylko nie podaje się do dymisji, ale powierza śledztwo Rosjanom, którzy ogłaszają, że do sterów dorwała się królowa wraz z naczelnym dowódcą lotnictwa i po pijaku rozbili samolot. Rząd angielski potwierdza tę wersję, BBC i Reuter w komentarzach przypominają ogólnie przedtem znaną lekkomyślność i pychę królowej oraz jej zamiłowanie do ginu, wytykają angielskim pilotom nieudolność i braki w wyszkoleniu, ubolewają nad degrengoladą moralną rodziny królewskiej i pijaństwem w siłach zbrojnych, a w lotnictwie w szczególności; jednocześnie Parlament rekomenduje ministra obrony narodowej do Izby Lordów, a premier składa wniosek o awansowanie szefa Intelligence Service na generała dywizji. Nie ma najmniejszego znaczenia, że w sprowadzonej do Wielkiej Brytanii, a zaplombowanej przez Rosjan trumnie królowa ma trzy nogi i jest ubrana we frak i męskie kalesony (niektóre tabloidy nawet nawołują z tego powodu do odmówienia królowej prawa do godziwego pochówku i sugerują, ze królowa miała skrywane inklinacje transseksualne), niektóre ofiary maja po dwie cudze wątroby zamiast jednej własnej, inne kupę śmieci w brzuchu…

Nieważne, że cały teren katastrofy zaorano i pokryto betonowymi płytami, ślady zatarto, drzewa wycięto w pień, a wrak samolotu zniszczono i umyto, a na dodatek Rosjanie odmawiają jego zwrotu. Rząd angielski jest tym wszystkim zachwycony, wysyła w świat komunikaty o znacznej poprawie stosunków z Rosją, katastrofę nazywa punktem zwrotnym tych stosunków i nowym otwarciem na dialog z narodem rosyjskim i potwierdza oficjalnie przy każdej okazji, że winę ponosi pijana królowa z trzema nogami.

Przez dwa tygodnie nikt ze mną nie rozmawiał, wszyscy się odsuwali, jak od zadżumionego. Po dwóch tygodniach, jeden z Anglików mnie przeprosił. Powiedział, że myśleli, że jestem chory psychicznie i mnie izolowali. Ale zapytali innego Polaka, który im potwierdził to, co mówiłem, a jeszcze inny Anglik sprawdził sobie w Internecie hasło Katyń i Smoleńsk. Stwierdzili, że nie mieli pojęcia, że coś takiego jest w Europie możliwe”.

Fajne. W Anglii niemożliwe, ale w Polsce tak wielu nie przeszkadza, że tak się stało i tylko by chcieli, aby już o tym więcej nie mówić. Moim zdaniem należy mówić…. aż do czasu, jak nauczymy się żyć inaczej.

Dedykuję moim wielu moim znajomym, zafascynowanym Anglią, pragnący w Polsce "dnia bez Smoleńska" oraz   nie porafiących patrzeć spokojnie na Macierewicza.

Autorowi tekstu wielkie dzięki, bo to dobry przykład ilustracji mającej na celu wzbudzić obiektywizm. Nie pamiętam skąd zassałem ten tekst, ale widzę, że jego kopie krązą. Świadomie naruszam prawa autorskie podziwiając jakość.


Kategorie: katastrofa smoleńska, polityka, _blog


Słowa kluczowe: anglia, smoleńsk, katastrofa, tu-145, macierewicz


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
27 listopada 2013 (środa), 11:53:53

W Starachowicach

W poniedziałki, jak przychodzę do biura to czeka mnie newsletter z portalu Polska Szerokopasmowa. Zapiałem się tam chyba tylko po to aby się denerwować, skoro najczęściej są tam takie wiadomości jak tak: 

Urząd Miasta w Starachowicach rozpoczyna internetową inwestycję

Portal: Poslka Szerokopasmowa, Data: 2013-05-31 08:24:00,
http://www.polskaszerokopasmowa.pl/aktualnosci/urzad-miasta-w-starachowicach-rozpoczyna-internetowa-inwestycje.html 

Starachowice przystępują do realizacji projektu 8.3 POIG i budowy sieci - poinformowało radio FaMa.

Nowa inwestycja władz miejskich ma zapewnić dostęp do sieci 30 rodzinom znajdującym się w trudnej sytuacji materialnej oraz osobom niepełnosprawnym. Będą mogły z niej korzystać również placówki podległe gminie, takie jak szkoły czy biblioteki. W sumie w komputery zostanie wyposażonych 30 takich jednostek

Obecnie trwa budowa 30 kilometrów infrastruktury sieciowej. Prace zakończą się na przełomie sierpnia i września. Projekt jest taką podstawą dla dalszej informatyzacji Starachowic. Koszt inwestycji to blisko 4 miliony złotych. Pieniądze w 100 proc. pochodzą ze środków unijnych z działania 8.3 POIG.

(Źródło: Radio FaMa)

Tym razem nie wytrzymałem. Napisałem odpowiedź:


Droga redakcjo.

Ja nie wiem czy chcę od Was dostawać takie wiadomości. Tylko się denerwuję. To o Starachowicach to straszne jest. Dlaczego? Policzmy.

Za 4 mln będzie zapewniony dostęp do internetu 30 rodzinom i w około 30 miejscach postawione będą komputery z dostępem.

Podzielmy to: 4mln / 60 punktów = 66,6 tys.

Porządny komputer kosztuje 3 tys zł. Porządny abonament na internet od jakiegoś porządnego operatora kosztuje przez 3 lata 36*50zł = 1800zł
Razem powiedzmy 5 tys. zł bo pewnie jakieś szkolenia w tym muszą być.

A więc to samo można osiągnąć za 60*5 tys = 300 tys!

Ja się się pytam, co się stanie z pozostałymi 3,7 mln zł?

Wiem! Właśnie tak się marnuje publiczne pieniądze. Napisałem marnuje? A może kradnie!

Czy Wy pisząc w ten sposób dobrze robicie wspierając takie procesy? Czy nie powinniście zadać kilka trudnych, niewygodnych dla polityków pytań?

Wojtek

Odpowiedzi nie opublikowano w komentarzu. Widać, portal jest elementem systemu. Widac? Tak! Na każdej stronie są unijne gwiazdki, więc Unia go finansuje - po co więc pisać prawdę.


Kategorie: polityka, ue, internet, _blog


Słowa kluczowe: dofinansowanie, poig, starachowica


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
22 listopada 2013 (piątek), 14:46:46

Drony

Ot, taki głupi news przeczytany dziś u Korwina: http://korwin-mikke.pl/europa/zobacz/kraje_ue_bede_produkowac_drony/86112

Kraje UE będę produkować drony

W Unii Europejskiej rozpocznie się produkcja dronów wojskowych. Do klubu państw produkujących drony będzie należeć 7 krajów.

W Brukseli odbyło się spotkanie Europejskiej Agencji Obrony (EDA). Uczestniczyli w nim przedstawiciele Polski, Francji, Niemiec, Grecji, Włoch, Holandii i Hiszpanii.

Celem tej wspólnoty jest wymiana informacji, jak również identyfikacja i ułatwienie współpracy pomiędzy państwami, które obecnie działają lub zamierzają działać w ramach systemu RPAS - czytamy w oświadczeniu wydanym w Brukseli.

Głupi, bo przecież w Polsce (a może Polska nie jest w Unii?) produkowane są drony i to są produkowane od dość dawna. Coś słyszałem o Gliwicach, o jakiś supermózgach z tutejszej polibudy, i słyszałem to już jakieś 2 lata temu. I nie o badaniach, prototypach, ale o produkcji i o zakupie przez Wojsko Polskie.

Ale dlaczego o tym piszę. Po pierwsze, bo muszę się rozerwać i pomyśleć o czymś innym. Po drugie, bo mi się chce coś napisać. Więc myślę i piszę:

#1. Nie wiem czy drony to dobrze (w podstawowym znaczeniu słowa dobro). Znam jedno uzasadnienie, że dobrze.... dobrze, bo jak zbudujemy drony to będzie mniej polskich żołnierzy w Afganistanie ginąć, a więc dobrze. Ale co robią polscy żołnierze w Afganistanie to już nie wiem - pewnie strzegą naszych granic. No to chyba też dobrze. Ale czy to dobrze? Czy to dobro? Mam poważne wątpliwości.

#2. A teraz moja analiza dlaczego można produkować drony, a 10 lat temu się tego zrobić jeszcze nie dało? Dlaczego?

  • Bo systemy GPS są już dojrzałe, bardzo skuteczne, niezawodne, tanie, opanowane. GPS jest podstawą nawigacji dla automatów a do niedawna podstawą nawigacji lotniczej jednak był pilot, ewentualnie pilot + elektroniczne wspomaganie za pomocą różnych wzmacniaczy. Teraz elektronika z nawigacją a nawet sterowaniem procesem lotu radzi sobie sama.
  • Bo są już szybie procki, więc można zrobić silny komputer pokładowy dający takiej maszynie sporo autonomii. Wcześniejsze (tak o 10-20 lat) procki dawały radę z automatyką, ze sterowaniem podsystemami, ale przetwarzanie obrazu niezbędne do autonomii, zaawansowana komunikacja to już nie. A do tego jeszcze oszczędność energii... tak - postęp w prockach był niezbędny.
  • Bo są dużo lepsze systemy łączności - z drona można przesłać obraz a nie tylko telemetrie, a drony jeszcze ciągle głównie służą to zaglądania z góry tam gdzie zaglądać inaczej łatwo się nie da. Już się boję co będzie jak oprócz zaglądania zaczną głównie strzelać.
  • Bo są dobre kamery, jest już zaawansowana cyfrowa obróbka obrazu, kompresja więc coraz więcej decyzji może być automatycznie podejmowanych na górze, na podstawie obrazu. Przykład: leć za tym samochodem.... i poleci. A więc kamery i procki.
  • Bo są dobre baterie elektryczne, są też sprawne i lekkie silniki elektryczne i nie tylko elektryczne - a więc postęp w inżynierii materiałowej.
  • Bo informatyka posunęła się mocno z algorytmami i integracją tego wszystkiego. Ale o jakości kodu nie będę dziś myślał - mam nadzieję, że nie piszą tego wszystkiego w PHP :-)
  • Bo jest wielkie zapotrzebowanie na odhumanizowanie wojska, na zabijanie wroga na odległość i nie ryzykowania, że zabiją mi własnych bo co bym powiedział na wyborach.
  • Bo są ambitni bezmózgowi mózgowcy, którzy tworzą wspaniałe, inżynierskie konstrukcje bez refleksji na temat moralności z używaniem tychże. Mniej Polaków zginie w Afganistanie - to dobrze, ale czy dobrze, że jest w Afganistanie wojna?

Tak. Technologicznie zmieniło się wiele przez ostatnie 10 lat.... ciekawe co się zmieni w ciągu następnych. Ale co się nie zmieniło? Nie zmienił się człowiek - podobniej jak twórcy bomby atomowej są genialni w kreatywności i skuteczni w swej grzeszności.


Refleksja: A co ja dziś prawie cały dzień robię? Tworzę! No nie, jeszcze przez chwilę coś jem, ale w pracy to tworzę. Czy to jest dobre?


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: dron, gps, wojna, afganistan


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
16 listopada 2013 (sobota), 14:44:44

neoTuwim

O kurcze. Ktoś 80 lat po Tuwimie nieźle odrobił to zadanie. Podoba mi się. Podoba mi się bardzo.

Czy czytając to łatwiej zrozumieć gorące spory końca lat 30-tych. Aby było łatwiej poniżej oryginalny wiersz Tuwima z 1937 roku. Ale zapiszę sobie jaki jest kontekst wiersza dziś. Kilka dni temu było święto 11 listopada, był Marsz Niepodległości, i jakaś grupa prowokatorów w czasie marszu poleciała na Plan Zbawiciela i podpaliła tęczę zainstalowaną tam przez jakiś artystów z LGBT, paloną już wcześnie kilka razy. Oburzone lewactwo składa teraz na spalonej instalacji kwiaty, a Gazeta zorganizowała akcję całowania się pod tęczą. Ale prawie nikt nie przyszedł....

Absztyfikanci Dzierżyńskiego
i swoje chłopy, od Putina
co niezależnie od wszystkiego
twierdzą, że Kaczyńskiego wina
I PiaRowcy od Donalda
co w mediach z mózgów warzą zupę
że patriotyzm to jest skandal
całujcie mnie pod tęczą...w dupę!

Wredny chytrusku i ty Kubo
wy bando prorządowych łgarzy
co, gdy wam prawdą w oczy plują
jak deszcz ścieracie ślinę z twarzy
I ty córeczko resortowa
co srać chodziłaś za chałupę
zawsze pyskować żeś gotowa
pocałuj mnie pod tęczą...w dupę

 Wy wszystkie wypindżone niunie
co zawłaszczacie telewizje
z twarzy zeschnięte niby mumie
sączycie we łby puste wizje
Adamie wielki redaktorze
co przydupasów trzymasz kupę
na Czerskej w swojej ciemnej norze
pocałuj mnie pod tęczą...w dupę

Wredny niesiołku z pianą w gębie
co przekrzywiony masz dekielek
dawno zgubiłeś życia głębie
gdzieś pośród szczawiu, mirabelek
Ty pałujący patriotów
ministrze co masz taki tupet
że winę na nas zwalasz całą
pocałuj mnie pod tęczą...w dupę

Do bulu tępy niedouku
co hańbisz krzesło swą posturą
na ciebie nawet szkoda druku
z Rosji przysłana kreaturo
Gnojku co ręce wroga ściskasz
gromadzisz wokół zdrajców grupę
jeszcze w więzieniu będziesz piskał
pocałuj mnie pod tęczą...w dupę

A teraz oryginał Tuwima

Wiersz, w którym autor grzecznie, ale stanowczo uprasza liczne zastępy bliźnich, aby go w dupę pocałowali

Absztyfikanci Grubej Berty
I katowickie węglokopy,
I borysławskie naftowierty,
I lodzermensche, bycze chłopy.
Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajką wytwornych pind na kupę,
Rębajły, franty, zabijaki,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Izraelitcy doktorkowie,
Widnia, żydowskiej Mekki, flance,
Co w Bochni, Stryju i Krakowie
Szerzycie kulturalną francę !
Którzy chlipiecie z "Naje Fraje"
Swą intelektualną zupę,
Mądrale, oczytane faje,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item aryjskie rzeczoznawce,
Wypierdy germańskiego ducha
(Gdy swoją krew i waszą sprawdzę,
Werzcie mi, jedna będzie jucha),
Karne pętaki i szturmowcy,
Zuchy z Makabi czy z Owupe,
I rekordziści, i sportowcy,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Socjały nudne i ponure,
Pedeki, neokatoliki,
Podskakiwacze pod kulturę,
Czciciele radia i fizyki,
Uczone małpy, ścisłowiedy,
Co oglądacie świat przez lupę
I wszystko wiecie: co, jak, kiedy,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item ów belfer szkoły żeńskiej,
Co dużo chciałby, a nie może,
Item profesor Cy... wileński
(Pan wie już za co, profesorze !)
I ty za młodu nie dorżnięta
Megiero, co masz taki tupet,
Że szczujesz na mnie swe szczenięta;
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item Syjontki palestyńskie,
Haluce, co lejecie tkliwie
Starozakonne łzy kretyńskie,
Że "szumią jodły w Tel-Avivie",
I wszechsłowiańscy marzyciele,
Zebrani w malowniczą trupę
Z byle mistycznym kpem na czele,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

I ty fortuny skurwysynu,
Gówniarzu uperfumowany,
Co splendor oraz spleen Londynu
Nosisz na gębie zakazanej,
I ty, co mieszkasz dziś w pałacu,
A srać chodziłeś pod chałupę,
Ty, wypasiony na Ikacu,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item ględziarze i bajdury,
Ciągnący z nieba grubą rętę,
O, łapiduchy z Jasnej Góry,
Z Góry Kalwarii parchy święte,
I ty, księżuniu, co kutasa
Zawiązanego masz na supeł,
Żeby ci czasem nie pohasał,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

I wy, o których zapomniałem,
Lub pominąłem was przez litość,
Albo dlatego, że się bałem,
Albo, że taka was obfitość,
I ty, cenzorze, co za wiersz ten
Zapewne skarzesz mnie na ciupę,
Iżem się stał świntuchów hersztem,
Całujcie mnie wszyscy w dupę !...

*****

Item liryczni producenci
Proletarjackich marksyljanek,
Item studenci - ach! studenci,
Nie wyłączając koleżanek,
I wszelkie grupy poezjackie
[ Tu włączam i „Skamandra” grupę ]
I „Widomości Literackie”, -
Całujcie mnie wszyscy w dupę


Kategorie: obserwator, polityka, poezja, _blog


Słowa kluczowe: tuwim, marsz niepodległości


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
5 sierpnia 2013 (poniedziałek), 22:32:32

Od pitupitu na temat Woodstock

Po tym jak na Woodstock Miecugow dostaw w trwarz od jednego z uczestników pojawiły się wypowiedzi sugerujące, że to pewnie prawidowiec, faszysta, kaczysta, pisowiec, narodowiec albo i sam kowrwin. Pan Chełstwowski napisał, że należy prezencyjnie zadziałać, bo co prawda jeszcze nie widać, że to faszyzm, ale jak zobaczymy to będzie za póżno.

Co by było, gdyby na stronie redakcyjnen Gazety Wyborczej pojawił się taki oto komentarz np. pana Blumsztajna?

Ślepa przemoc panoszy się na rzekomo pokojowej imprezie Jurka Owsiaka.

Pitu Pitu, 11 godz. temu, czyli gdzieś około 5 sierpnia 2013 roku po Chrystusie

Na oczach przyglądających się biernie tysięcy ludzi pobito znanego z liberalnych poglądów dziennikarza telewizyjnego Grzegorza Miecugowa. Nikt z widzów nie interweniował. Dopiero po fakcie na zdarzenie zareagowała ochrona.

Lata społecznego pobłażania i bezczynności państwa doprowadziły do tego, że festiwal oficjalnie głoszący hasło „Przyjaźń, Miłość, Muzyka” zaczął przyciągać i gromadzić wokół siebie niebezpiecznych ekstremistów.

Nie możemy godzić się na dalszą eskalację politycznego bandytyzmu. Dziś bezkrytyczni wielbiciele Jerzego Owsiaka biją ludzi o nieodpowiadających im poglądach na swoim festiwalu, jutro wyjdą na ulice naszych miast i załomoczą do drzwi naszych domów. Dziś woodstockowicze publicznie spoliczkowali lubianego dziennikarza - do czego będą zdolni w przyszłym roku, zachęceni naszą bezczynnością?

Nie będziemy zasługiwać na demokrację, jeżeli nie będziemy gotowi obronić jej przed szaleńcami.

Pamiętajmy – wolności nikt nie dał nam raz na zawsze!

Ale nie ma takiego komentarza. To tylko kawałek z wpisu Pitu Pitu na Fejsie, który w całości wyglądał tak ładne, że muszę ją zachować, bo jest piękny. To przykład na epistemologię współczesności:

Pitu Pitu na Fejsie, 11 godz. temu, czyli gdzieś około 5 sierpnia 2013

Ślepa przemoc panoszy się na rzekomo pokojowej imprezie Jurka Owsiaka.

Na oczach przyglądających się biernie tysięcy ludzi pobito znanego z liberalnych poglądów dziennikarza telewizyjnego Grzegorza Miecugowa. Nikt z widzów nie interweniował. Dopiero po fakcie na zdarzenie zareagowała ochrona.

Lata społecznego pobłażania i bezczynności państwa doprowadziły do tego, że festiwal oficjalnie głoszący hasło „Przyjaźń, Miłość, Muzyka” zaczął przyciągać i gromadzić wokół siebie niebezpiecznych ekstremistów.

Nie możemy godzić się na dalszą eskalację politycznego bandytyzmu. Dziś bezkrytyczni wielbiciele Jerzego Owsiaka biją ludzi o nieodpowiadających im poglądach na swoim festiwalu, jutro wyjdą na ulice naszych miast i załomoczą do drzwi naszych domów. Dziś woodstockowicze publicznie spoliczkowali lubianego dziennikarza - do czego będą zdolni w przyszłym roku, zachęceni naszą bezczynnością?

Nie będziemy zasługiwać na demokrację, jeżeli nie będziemy gotowi obronić jej przed szaleńcami.

Pamiętajmy – wolności nikt nie dał nam raz na zawsze.

Od którego momentu zaczęliście zastanawiać się, co brałem?

To nie są żadne bzdury, kochani. To nie jest też żadne silenie się na ironię.

 

To jest NARRACJA. Tak mogły by dziś wyglądać pierwsze strony gazet i nagłówki serwisów internetowych.

Dziś wszystko jest tylko opowieścią. Opowieścią jest Marsz Niepodległości i opowieścią jest też Przystanek Woodstock.

Dygresje II o Powstaniu Warszawskim przeczytało 88 000 osób, zalajkowało 900, udostępniło 672. Moja opowieść wkurwiła. Pokrzepiła serca. Wlała w nie otuchę i zainspirowała. Jednym dodała godności, drugim odwagi. Naprawdę, serdecznie wam wszystkim dziękuję za wasze reakcje.

 

Jest w tym tylko jedno maleńkie „ale”.

Nigdy, ale to przenigdy nie będziecie wiedzieć na pewno, na ile ten tekst rzeczywiście wyraża poglądy autora, czy był tylko wymyśloną ad hoc, czyli całkiem z dupy narracją dla czystej intelektualnej zabawy gościa, który czasem się trochę nudzi i postanowił dla zasady lub po prostu dla jaj, ustawić się w kontrze do innych narracji. A może tylko poniosła mnie fraza?

Może tak, może nie? Absolutnej pewności co do intencji, które stały za tym tekstem nie będziecie mieli nigdy, choćbym się wam na wszystkie świętości zaklinał.

A teraz wyobraźcie sobie, ze za wasze mózgi zabiera się nie jakiś tam gostek z niszowego fanpejdźu na facebooku, ale ekipa prawdziwych, cynicznych psychomanipulatorów z wypasinym budżetem liczonym w milionach euro.

Upał jakby trochę zelżał, co nie? [p]

Nie mogłem się powtrzymać i sobie tego tekstu nie zachować


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: pitu-pitu, pitupitu, miecugows, wosp, owsiak, woodstock


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
26 lipca 2013 (piątek), 09:45:45

Deklaracja na śmieci

#1. Czy mogę podpisać deklarację śmieciową skoro na koniec jest klauzula, że "oświadczam, że znane są mi przepisu Kodeksu Jakiegoś Tam Skarbowo-Administracyjno-Ważnego"? Nie znam i nie chce mi się znać, więc nie chcę oświadczać nieprawdy, nie chcę się podkładać. Miałem napisać ile naszych metrów śmieci, więc napisałem ale podpisywać, że znam jak nie znam nie chcę a poznawać nie mam zamiaru.

No dobrze - "deklaracja odrzucona, pan przyjdzie, wypełni jeszcze raz, napisze co tam chce ale podpis musi być".

#2. Po 1989 roku miałem tyle entuzjazmu, państwo jest nasze, urzędnicy pracują dla nas, można się organizować, więc gminy, powiaty, partie no i fajny rząd, choć to tylko nasz premier ale ciągle jeszcze ich prezydent. Ile entuzjazmu... A dziś? Czuję się jak Eliza Orzeszkowa - niby Królestwo Polskie, ale królem jest jakiś Pierwszy Mikołaj albo i Drugi Aleksander ale obaj jacyś dziwni, skoro ich żony Niemki prawosławie wyznają.

Co się więc stało? Co się zmieniło we mnie, co się zmieniło na około? A może nic się nie zmieniło i stale są te Mikołaje, tylko już numeracja jest koło setki? Nie, niemożliwe. W Gliwicach, ta pani od deklaracji na śmieci ma na imię Stanisławą. To takie nasze, polski imię.

#3. Zawsze przy takiej okazji dodaję sobie, że "moja ojczyzna jest w niebie ..." - tak aby nie zapomnieć. A póki co ...


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: państwo, ustawa śmieciowa, orzeszkowa


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
17 lipca 2013 (środa), 18:56:56

Winien i ma, albo Informator Ekonomiczny

"Winien i ma" to (prawie)codzienna audycja radiowa Wiktora Legowicza puszczana w Trójce chyba od lat 80-tych. I już pierwszy błąd - sprawdzam... Okazuje się, że to się nie nazywa "Winien i ma" tylko "Informator ekonomiczny" i teraz prowadzi to Wiktor Legowicz ale wcześniej (jak podaje Wikipedia) prowadził ktoś inny i była to audycja o "absurdach gospodarczych PRL-u". PRL-u? Tak PRL-u czasu przemian, więc złe były braki sznurka do snopowiązałek (wiadomo - gospodarka planowa) ale dobre był kapitał polonijny i prywatyzacja poprzez spółki w czasach premierów Messnera i Rakowskiego. Potem plan Barlecowicza, kapitalizm, bierzcie swoje sprawy w swoje ręce bo teraz już wolno.

No dobrze, nie ważne jak się nazywa ważne o co mi chodzi. A chodzi mi o to, że ostatnio kilka razy miałem okazję posłuchać tej audycji i delikatnie mówiąc się wkurzyłem przekazywanymi tam treściami. Postanowiłem więc podejść bardziej krytycznie i wysłuchać dokładniej, a ponieważ wtedy na Dwójce leci w tym czasie powieść to wymagało to jednak pewnego poświęcenia. Posłuchałem więc i mój wniosek był taki: że nie zgadzam się praktycznie z każdym zdaniem tego, co w tej audycji się promuje. Nie zgadzam się całym sobą, moje ciało, duch i umysł mówią nie, a przecież jako wychowany na Trójce, po przemianach 89 roku na tej właśnie audycji uczyłem się kapitalizmu, ekonomi, tego o co chodzi w gospodarce ale też w zdrowym rozsądku zarządzania. Co jest? Co się ze we mnie zmieniło, że światopoglądowo z prezentowaną w Trójce ideologią tak bardzo się nie zgadzam? 

Stwierdzam, że audycja ta nie ma żadnych cech edukacyjnych (a kiedyś miała) a jedynie propagandowe. I to propaganda w najczystszym stylu: ironia, szyderstwo, półprawdy i mimo iż audycja prowadzona jest na zasadzie dwugłosu mamy do dyspozycji dwa sprzeczne głosy opisujące tą samą rzeczywistość (szkoła Wyborczej się kłania jak nic).  A więc dopłaty do rolnictwa są super, bo dzięki nim mamy ekologiczne jajka, premier ma dbać aby była ciepła woda w kranie, a jak babcia nie ma na leki to zła jest ustawa o NFZ albo szara strefa co nie chce płacić na ZUS. Do tego jeszcze wszystko się pięknie zmienia na lepsze (autostrady i koleje) bo są inwestycje unijne, a gdy ich zabraknie to innowacyjni studenci nie będą mogli swych start-upów otwierać, np. takich co to wspierają handlowanie na giełdach jakimś niewidzialnym CO2. Na szczęście jest już nowa "perspektywa finansowa" więc spokojnie, wszystko jest po stronie "ma" a winien? Nikt nie winien.

I nawet nie chodzi mi o to, że audycja ta w jakiś sposób wspiera ekipę Tuska - nie, chodzi mi o to, że przedstawia świat zupełnie jak serwis "Młodzi wykształceni z wielkich ośrodków miejskich". Ogłupianie, zrzucanie odpowiedzialności, bezmyślność.

Jeżeli do tego ma służyć radio publiczne to jeszcze abonament radiowy przestanę płacić, bo lewactwo Dwójki (tak, tak - nie żartuję, ta stacja też już jest lewacka) za chwile sprawi, że radia też przestanę słuchać a w samochodzie mam służbowe, odtwarzające CD albo nastawione na "Katolicki Głos w Moim Samochodzie" co niekatolikowi o tyle pomaga, że jak się w radio modlą to jeździe nieco wolniej.


Kategorie: obserwator, radio, polityka, unia, _blog


Słowa kluczowe: unia, dopłaty, wiktor legowicz, winien i ma, informator ekonomiczny


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
12 lipca 2013 (piątek), 21:21:21

O Wołyniu

W sejmie się dziś smutne rzeczy działy:

Sejm zdecydował. Rzeź wołyńska "czystką etniczną o znamionach ludobójstwa". 10 posłów PO złamało dyscyplinę

www.rp.pl Marcin Pieńkowski, 12-07-2013 12:58

Rzeź wołyńska była "czystka etniczną o znamionach ludobójstwa" uznali posłowie, przyjmując w głosowaniu uchwałę w kształcie zaakceptowanym wcześniej przez komisję kultury.

Za przyjęciem uchwały głosowało 263 posłów, 33 było przeciw, a 146 się wstrzymało. (...)

 Czystki etniczne na Wołyniu miały miejsce przede wszystkim od lutego 1943 do lutego 1944, kiedy obszar ten znajdował się pod okupacją niemiecką. W lipcu 1943 r. zbrodnie ukraińskich nacjonalistów na Polakach na Wołyniu osiągnęły apogeum. W ciągu kilku tygodni wymordowano ich prawie 20 tys. Podczas całej rzezi zginęło w sumie od 100 do 120 tys. Polaków i od 10 do 20 tys. Ukraińców. Część Ukraińców została zamordowana przez nacjonalistów z UPA za pomoc Polakom. Do mordu na Polakach używano głównie narzędzi rolniczych, a zadawanie śmierci było okrutne i bolesne. Bojownicy UPA atakowali często w niedziele i święta zamykając Polaków w kościołach i podpalając je.

Zbrodnie o niesłychanym okrucieństwie nigdy nie zostały rozliczone, a ich sprawcy pozostali bezkarni. Nie zrobiło tego nawet niepodległe państwo ukraińskie.

Sejm zdecydował: Wołyń to nie było ludobójstwo. "Zafałszowaliśmy prawdę".

Jak Niemcy piszą za nas naszą historię to się nie dziwię - po prostu dbają o historię własną. Niemcy dbają o swoje państwo.

Jak Rosjanie kręcą film o historii Świętego Wojciech genseka Jaruzelskiego to mnie to nie dziwi - jest to potrzebne do ich polityki zagranicznej, polityki imperialnej jak w czasach ZSRR.

Ale jak w polskim sejmie przegłosowuje się, że czerwone jest różowe to ja sobie myślę, że w większości siedzą w nim debile kierowani przez zdrajców.

Czy ja już publicznie lżę najwyższy organ państwa? Nie chcę tego, bo sejm to coś ważnego, ale z takim głosowaniem zgodzić się nie mogę. Nie mogę bo prawdy się nie głosuje, prawdy się szuka, docieka, prawdę się bada. W tej sprawie historycy zrobili już swoje, zbadali a efekt swojej pracy przyłożyli do ONZ-etowskiej definicji ludobójstwa i niestety pasowało. To było ludobójstwo. Po co więc ośmieszać się i w sejmie i głosować że było inaczej? Głupcy? Zdrajcy? 

* * * * * * *

Kilka dni temu Michnik ogłosił generała Jaruzelskiego świętym polskim patriotą. Załamka. Co z tą Polską?


Kategorie: polityka, obserwator, historia, _blog


Słowa kluczowe: mord wołyński, wołyń, sejm


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
3 czerwca 2013 (poniedziałek), 20:33:33

Lewactwo (z cyklu: zabawa w słowa)

Dawno się w słowa nie bawiłem, ale za sprawą lewactwa muszę. Oto próba:

Lewactwo to postawa społeczna dająca sobie prawa do ingerowanie w życie innych ludzi, poczynając od niegroźnych ocen moralnych poprzez perswazje, manipulacje aż zmiany systemu prawnego w państwie, a nawet siłowych prób zmiany tego stylu życia na inny, wymyślony przez lewaka i przez niego uważany za lepszy. Te siłowe próby polegają na ograniczeniu własności ale też wolności osoby i często przybierają postać faszyzmu, tzn. przekonaniom, że państwo ma prawo ingerować w każdą dziedzinę życia człowieka.

Taką definicję sobie zrobiłem na swoje potrzeby, bo teraz lewactwo widzę wszędzie, nie tylko w rządach PO oraz komisarzy UE, ale też w filmach, teatrze, w radio.... co więcej, w umysłach wielu ludzi, którzy wiedzą lepiej, mają recepty, rozwiązanie, a czasem moc aby te recepty, rozwiązania wdrażać w sposób, który ingeruje w mój styl życia.

Napisałem, że widzę lewactwo - ale niestety, też widzę je u siebie i tylko mogę mieć nadzieję, że Pan Bóg mnie uleczy i z moimi receptami, pomysłami ograniczę się do wypowiadania ich, bez naruszania wolności innym.


Przemyślenia:

Ciekawe, czy można być prawicowym lewakiem, albo lewakiem-konserwatystą.


Kategorie: zabawa w słowa, polityka, _blog


Słowa kluczowe: lewactwo, lewica, komunizm, socjalizm, polityka


Komentarze: (2)

anonim, July 10, 2013 07:34 Skomentuj komentarz


Michałkiewicz o Wolniewiczu i lewactwie:

Poza diabłem w którego, a właściwie nie tyle w diabła, co w "diabelstwo" prof. Wolniewicz nie to, że wierzy, co stwierdza jego obecność największym wrogiem Kościoła jest "lewactwo", to znaczy "nieprzeparta chęć do naprawiania świata według własnych wyobrażeń, nie liczącą się z realiami natury ludzkiej a przez to skłonną, by swe zbawienne pomysły wdrażać pod przymusem. (...)

Światowe lewactwo to międzynarodówka komunistycznych mutantów. W jakimś opętańczym szale dąży ona do zniszczenia cywilizacji Zachodu: do samych fundamentów. W tym dążeniu trafia na dwie główne przeszkody. Stanowią je dwie prastare instytucje naszego życia społecznego: rodzina i Kościół, Lewactwu są one obrzydłe, nie do zniesienia".

anonim, July 14, 2013 17:16 Skomentuj komentarz


To też od Michałkiewicza

(...) Postępactwo bowiem żyje z tego, że walczy z wrogiem. Bardzo ładnie pisze o tym Janusz Szpotański w poemacie "Towarzysz Szmaciak":

"już z nowym wrogiem toczy walkę,
już ma lodówkę, wózek, pralkę...".

Nic więc dziwnego, że wróg, z którym można by toczyć tę intratną walkę, jest postępactwu potrzebny jak powietrze. No dobrze - ale o co właściwie ta walka? Ano wiadomo - o szczęście ludu! Problem jednak w tym, że lud, jak się wydaje, puścił postępactwo w trąbę. Zresztą, powiedzmy sobie szczerze, proletariusz nigdy nie cieszył się zaufaniem postępactwa. Jaki jest bowiem ideał proletariusza? Ano taki, żeby jak najszybciej przestać być proletariuszem. I kiedy tylko proletariusz się wzbogaci, natychmiast staje się nieprzejednanym wrogiem postępactwa, nie bez słuszności podejrzewając, że będzie chciało na nim pasożytować. Ciekawa rzecz, że postępactwo szóstym zmysłem to wyczuwa - i nikogo nie darzy taką nienawiścią i pogardą, jak "drobnomieszczanina", czyli - wzbogaconego proletariusza. Więc kiedy lud, czyli tradycyjny proletariat, od postępactwa się odwrócił, musiało się ono rozejrzeć za proletariatem zastępczym, żeby go "bronić" i lukratywnie "walczyć" o jego "szczęście". (...)
Skomentuj notkę
2 czerwca 2013 (niedziela), 16:07:07

Wizerunek Sejmu a 10 kwietnia

A gdyby zrobić takie referendum i zapytać:

Czy Zespół Parlamentarny ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154 M z 10 kwietnia 2012 roku psuje wizerunek sejmu?

a) Tak, powinno się tego zabronić.

b) Wizerunku Sejmu nie da się bardziej zepsuć.

c) To jedyne ciało sejmowe, które robi coś dobrego.

Ponieważ 90% obywateli ma o sejmie bardzo złe zdanie, więc odpowiedź pierwsza, wyrażająca dbałość o wizerunek sejmu może dotyczyć maksymalnie 10% populacji. Oczywiście, mając złe zdane można się dalej o sejm troszczyć.

No dobrze - ja jestem za (c).


Kategorie: polityka, katastrofa smoleńska, _blog


Słowa kluczowe: macierewicz, sejm, tu-154


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
29 maja 2013 (środa), 15:03:03

Widziane z góry

To nie jest tekst o TVN, ani o Unii Europejskiej, ani o Gazecie Wyborczej. To się dzieje za Gomułki, a więc lata 60-te ubiegłego wieku, i jest kawałkiem powieści "Widziane z góry" Kisielewskiego.

Kisielewski tak dobrze oddał panujące w KC relacje, że zarówno rządzący jak i SB przekonani byli, że to ktoś ze środka książkę tą napisał i w paryskiej Kulturze pod pseudonimem wydał. Kiesiel się tego przestraszył i przyznał się do autorstwa dopiero w czasach, w których było wolno.

To nie jest o TVN, ani o Wyborczej ale niestety to jest aktualne.

(...) Nie pamiętał zupełnie, jak się dostał do Komitetu, czy szedł, czy też czymś jechał — w każdym razie po auto nie dzwonił. Świadomość jego zarejestrowała dopiero fakt znalezienia się w biurze: siedzi oto w zalanym słońcem gabinecie nad plikiem świeżych biuletynów, które wziął z kancelarii Rusina. Czytanie owych tajnych w zasadzie biuletynów było jednym z konkretnych obowiązków członka Komitetu, a już w każdym razie kierownika Wydziału. Biuletynów tych, odbijanych na powielaczu, starannie broszurowanych i numerowanych, mnożyło się teraz co niemiara: ostatnie wiadomości z krajów socjalistycznych, streszczenie artykułów prasy kapitalistycznej, streszczenie artykułów krajów socjalistycznych, nasłuch radia zagranicznego, nasłuch radia Zjednoczonej Europy, wiadomości z Chin i tak dalej — mnóstwo tego produkowano, całe stosy, ale trzeba było czytać, chcąc kierować polską prasą i nadawać jej właściwy kierunek polityczny. Wszystkie te wiadomości nie zostały rzecz prosta przeznaczone dla masowego czytelnika krajowego, zamąciłyby mu tylko w głowie: jest to wszakże czytelnik korzystający z awansu socjalnego, przyniesionego mu przez ich rewolucję, czytelnik, który w swych pierwszych krokach na nowej drodze musi być pilnie chroniony i karmiony odpowiednim materiałem ideowo-politycznym. Prasa socjalizmu nie może się stać workiem, do którego bez wyboru wpycha się wszystko, co się na świecie zdarza lub mówi — aby jednak we właściwy sposób dokonać selekcji i nadać rzeczom odpowiednie oświetlenie, trzeba samemu znać wszystko. Toteż Borowicz zawsze karmił swój mózg biuletynami aż do niestrawności, przed którą zresztą bronił się, robiąc zwięzłe notatki, sporządzając sobie syntetyczne „bryki", w czym był mistrzem. W ciągu ostatnich tygodni zaniedbał tej czynności i oto teraz, w blasku jałowego, bo przez szybę okienną przepuszczonego słońca piętrzył się przed nim stos półmetrowej chyba wysokości. Jeszcze mu tylko tego brakowało do przepełnienia owej czary goryczy, goryczy wywołanej świadomością uderzająco bogatej kolekcji błędów, zaniedbań i głupstw, jakie porobił w ostatnich miesiącach. A oto właśnie przyszło do płacenia (...)

Kategorie: polityka, _blog, media


Słowa kluczowe: kisiel, kisielewski, widziane z góry, tvn, polityka, gazeta, gomułka, kc pzpr, pzpr


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
15 maja 2013 (środa), 13:06:06

Pani profesor Środa powiedziała

Przeczytałem i wynotowuje:

To właśnie [w żłobku] nabywa się podstawowych umiejętności obywatelskich, uczy zaangażowania społecznego, empatii, wzajemnej pomocy. Nie mając żłobków i przedszkoli, mamy najsłabsze w Europie społeczeństwo obywatelskie i najniższy kapitał społeczny. Bo nie jest prawdą, że rodzina nas dobrze przygotowuje do życia społecznego. Rodzina uczy raczej egoizmu i sprytu.

Źródło: gazeta.pl, Renata Grochal, Matka czy Polka? Debata nad urlopami macierzyńskimi i rodzicielskim, 30.04.2013

Komu w tym kraju tytuły profesorskie rozdają! Wstyd.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: profesor środa, rodzina, żłobek


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
12 kwietnia 2013 (piątek), 20:43:43

Dyktatura cwaniaków

Dyktatura cwaniaków. Drugi raz użyłem dziś tego pojęcia na określenie stanu w jakim znajduje się Polska a po części pewnie i Europa. Pewne nawiązanie do Gomułki bo ignorancja rządzących względem obywateli zaczyna być podobna.

Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: dyktatura cwaniaków


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
12 kwietnia 2013 (piątek), 17:34:34

Ziemkeiwicz o Smoleńsku

I znowu muszę ku swojej pamięci ukraść coś z rzepy.pl - ukraść, bo u mnie będę to miał, a tam może za jakiś czas zniknąć. Aby podkreślić, że jest to kradzież kradnę to razem z zastrzeżeniem prawnym pod koniec tekstu, gdzie właściciele praw do niego wyraźnie napisali, że nie wolno go kraść. Ale jest to dobre, więc chcę to mieć. Ku pamięci.

Kłamstwa mają konsekwencje

Rafał A. Ziemkiewicz

Publikacja w rp.pl 06-04-2013 00:00

Społeczne skutki Tragedii Smoleńskiej przypominają − i twierdzę, że będą coraz bardziej przypominać − sprawę Dreyfusa, która przeorała Francję na przełomie wieków XIX i XX. Przypomnę: akt szpiegostwa, dokonany przez wysokiego oficera − arystokratę, przypisano wspomnianemu kapitanowi, pochodzenia żydowskiego, skazując go na dożywocie. Gdy zaczęły wychodzić na jaw dowody jego niewinności, armia, ze wsparciem wszystkich struktur państwa, „poszła w zaparte”.

Skoro nie chciano przyznać, iż wysoki oficer i arystokrata okazał się alkoholikiem, homoseksualistą i zdrajcą ojczyzny, uważając, że prawda poderwałaby zaufanie do armii i władzy, podstawy społecznego ładu − tym bardziej nie chciano przyznać, że armia kłamała, a sądy zabrnęły w krzywoprzysięstwa. Im bardziej oczywista stawała się niesprawiedliwość, tym potężniejsze wytaczano działa w jej obronie. Ludzi kwestionujących coraz bardziej oczywiste kłamstwa władzy demaskowano jako wrogów Francji, żydowski spisek, agenturę Niemiec (cała rzecz miała swój początek w atmosferze upokorzenia klęską 1870 roku, bardzo podobnej do tej, jaka po następnej wojnie z kolei w Niemczech wyniosła do władzy Hitlera). Wiara w winę Żyda i nienawiść do jego lewicowych obrońców stała się probierzem prawości, religijności, patriotyzmu i gotowości poświęcenia dla Ojczyzny.

I, koniec końców, skutecznie te wartości skompromitowała, czego skutki ponosi Francja do dziś.

Jeśli uwzględniać kryteria prawicy-lewicy, to w wypadku Smoleńska mamy do czynienia z lustrzaną symetrią. Ale zachowanie władzy, która nie umiała stawić czoła sytuacji i zabrnęła w piramidalne kłamstwa, jak również jej stronników, którzy wypierają ze świadomości fakty wzbudzając w sobie narastającą histerię nienawiści, jest bliźniaczo podobne.

W Smoleńsku nie było próby lądowania. Ani czterokrotnej, ani jednorazowej − nie jest jasne, dlaczego samolot nie wykonał manewru odejścia, ale kapitan podał komendę prawidłowo i we właściwym momencie. Nie jest możliwe, aby samo zahaczenie skrzydłem o brzozę spowodowało takie zniszczenie wraku, jakie widać na wykonanych po tragedii zdjęciach, dowodzą tego nie tylko obliczenia, ale i inne wypadki podobnych samolotów. W kokpicie nie było rozpoznanego jakoby po głosie generała Błasika, i w ogóle nie było żadnego powodu podejrzewać tam jego obecności, albowiem zwłoki generała znaleziono w miejscu odległym od ciał załogi. Nie było żadnej rzekomo zapisanej przez kamery kłótni generała z pilotami na lotnisku, nie padły nigdy słowa, którymi dowodzono „nacisków" na lądowanie czy brawury pilotów. Miejsca katastrofy w ogóle nie zbadano, przeciwnie, od pierwszych chwil rozpoczęło się niszczenie dowodów i zacieranie śladów. Nie zmierzono nawet tej nieszczęsnej brzozy, którą w kolejnych oficjalnych raportach Rosjanie, by do reszty skompromitować władze III RP, to wydłużają, to skracają.

Wszystkie nieprawidłowości po stronie rosyjskiej osłaniane były przez wysokich urzędników państwa polskiego, którzy od pierwszych chwil kłamali i nadal kłamią bezczelnie. O staranności badań, których wcale nie było, „przekopywaniu ziemi na metr w głąb", o doskonale się układającej współpracy i pełnym dostępie polskich specjalistów do różnych czynności śledczych, których w ogóle nie wykonano, o otrzymaniu od strony rosyjskiej wiarygodnych wyników ekspertyz, których do dziś nie mamy, o próbkach trotylu... Minister Miller kilkakrotnie zapewniał, że otrzymaliśmy pełne kopie zapisów czarnych skrzynek, tymczasem wciąż ich nie mamy. Za to od trzech lat rząd polski utrzymuje w ścisłej tajemnicy taśmę z Jaka 40, stanowiącą − według zeznań członków załogi drugiego obecnego wtedy w Smoleńsku polskiego samolotu − dowód, iż przekazane Polsce stenogramy i kopie zapisów czarnej skrzynki zostały sfałszowane.

Ludzie rządzący Polską, czy to ze zwykłego oportunizmu i tchórzostwa, czy w poczuciu stanu wyższej konieczności ratowania stosunków z potężnym sąsiadem, czy z jakiejkolwiek innej przyczyny, zabrnęli w godne sowietów kłamstwa (nie mogę napisać „godne PRL", bo nawet komunistyczne władze PRL po katastrofie Iła 62 w latach osiemdziesiątych okazały się bardziej samodzielne względem Kremla niż rząd Tuska) i, co najważniejsze, pociągnęli w nie całą elitę kraju. Nie przewidzieli jednego: że Władimir Putin wcale nie będzie ich krył. Przeciwnie, skoro kłamiąc, polskie elity założyły sobie na szyję sznurek, którego koniec on ma w ręku, korzysta z tego. Czekiści wcale nie boją się oskarżenia o perfidną zbrodnię, chętnie sugerując współudział w niej najwyższych władz III RP.

Ta ogarniająca stronników władzy histeria nienawiści wobec ofiar tragedii, wypieranie oczywistych faktów, mnożenie histerycznych obelg wobec „sekty smoleńskiej" i wrzaski o paranoi, tym głośniejsze, im bardziej oczywiste staje się załganie władzy i jej mediów, to właśnie przypomina mi łudząco wojnę domową, która odbyła się przed ponad stuleciem we Francji. Z jedną różnicą − tamta nie odbywała się pod kontrolą czynnika zewnętrznego.

Autor jest publicystą tygodnika „Do Rzeczy"

Plus Minus

© Wszystkie prawa zastrzeżone

Żadna część jak i zielonych utworsów zawartch w noc nie być powi1elana i uży1cie rozspowszechniana dalej rozpowsz1echniana w jakjkolwiek formie i w jakik1olwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mech1aniczny lub inny albo na wszyskich ludzi polach eksploatacji) włąc1znie z kopiow1aniem, szeroko pojętą digitalizacją, fotokopiowaniem lub kosspiowaniem, w tym także zamieszczaniem w - pise1mnej zgody GRESSaMI MaEDSSIA Sp. z o.o. Jakssiekolwiek wykorzystanie lub użycie utworówlub w części bez zgody SAdGRMI MEDDiDIA Sp. o.o. lub aut1orów z naruszen1iem prawa jest zxpod groźbą kary i może być ścigane prawsnie.


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: katastrofa smoleńska, polityka, ziemkiewicz


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
4 kwietnia 2013 (czwartek), 22:08:08

Z Korei

Takie coś znalazłem to zachowuje bo dobre

Relacje między Północą, a Południem znajdują się w stanie wojennym

02.04.2013, 17:21

Rząd, partie polityczne i organizacje KRLD wydały w sobotę wspólne specjalne oświadczenie, które brzmi następująco:
Ruchy amerykańskich imperialistów na rzecz pogwałcenia suwerenności KRLD, oraz naruszenia jej najwyższych interesów weszły w bardzo poważną fazę.

W ramach tej sytuacji, Drogi Szanowany Marszałek Kim Dzong Un, genialny dowódcaGóry Paektu, w trybie pilnym zwołał spotkanie operacyjne w sprawie wykonania obowiązku Strategicznych Sił Rakietowych Koreańskiej Armii Ludowej do uderzenia siłą ognią, oraz ostatecznego przeanalizowania i ratyfikowania planu uderzeniowego.
Ważną decyzją podjętą przez niego była deklaracja bitwy na śmierć i życie w celu zapewnienia epokowej okazji do położenia kresu niekończącemu się starciu z USA i zapoczątkowania nowej ery. Jest to również ostatnie ostrzeżenie sprawiedliwości dla USA, Korei Południowej i innych anty-zjednoczeniowych grup wrogich sił. Decyzja odzwierciedla silną wolę armii i ludu KRLD do zniszczenia wrogów.
Heroiczny lud KRLD jest pełen rosnącego gniewu na lekkomyślne działania prowokacyjne amerykańskich imperialistów, oraz silnej woli, aby jak jeden mąż włączyć się do śmiercionośnej walki z wrogami i odnieść ostateczne zwycięstwo w wielkiej wojnie dla zjednoczenia narodu, zgodnie z ważną decyzją, podjętą przez Kim Dzong Una.

Naczelne Dowództwo KAL, w poprzednim oświadczeniu, uroczyście ogłosiło w kraju i za granicą, wolę armii i ludu KRLD do podjęcia zdecydowanego wojskowego przeciwdziałania, aby bronić suwerenności kraju i godności jego najwyższego kierownictwa, w odniesieniu do działań wojennych USA i południowokoreańskich marionetek, które osiągnęły najbardziej ekstremalną fazę.
Nie zadowalając się dopuszczeniem do sukcesywnych lotów bojowych B-52 nad Koreą Południową, pomimo wielu ostrzeżeń KRLD, Amerykanie dopuścili do tego, aby ich bombowce strategiczne B-2A Stealth i inny ultranowoczesny sprzęt zdolny do przeprowadzenia precyzyjnych ataków, latał z USA do Korei Południowej w celu prowadzenia manewrów skierowanych przeciwko KRLD.

To jest niewybaczalna i haniebna prowokacja, oraz otwarte wyzwanie.
Wykorzystując lekkomyślną amerykańską kampanię na rzecz wojny nuklearnej przeciwkoKRLD, południowokoreańskie marionetki wzywają do "ataku wyprzedzającego", "silnego przeciwdziałania", a nawet "uderzenia w siły dowódcze", otwarcie ujawniając próbę zniszczenia pomników, symbolizujących godność najwyższego kierownictwa KRLD.

To wyraźnie pokazuje, że amerykańska bandycka ambicja agresji, oraz marionetkowe próby inwazji na KRLD przekroczyły granicę, a zagrożenie jakie sprawiają przekształciło fazę gróźb i szantaży, w lekkomyślną fazę realnej wojny.
Poważna, ponura sytuacja wyraźnie dowodzi tego, że Naczelne Dowództwo KAL słusznie wydało wyrok i decyzję, aby zdecydowanie rozliczyć się z amerykańskimi imperialistami i południowokoreańskimi marionetkami dzięki potędze Songun, gdyż czas, kiedy słowa mogły coś zdziałać dawno już minął.

Oni otwarcie twierdzą, że ćwiczenia "zrzucania bomb atomowych", prowadzone przez bombowce strategiczne B-2A Stealth nie są prowadzone dla rozdrażnienia Północy, ale jako "defensywne". Stany Zjednoczone mówią też, że poprzez ćwiczenia "bronią interesów swojego sojusznika". Jest to jednak kiepski pretekst, aby ukryć swój agresywny charakter, uniknąć potępienia w kraju i za granicą, oraz uciec od ataków odwetowych KRLD.

Czasy, kiedy USA uciekały się do polityki siły poprzez straszenie bronią jądrową, już minęły.

Zdecydowaną odpowiedzą KRLD, oraz jej niezachwianą postawą, jest przeciwdziałanie szantażowi nuklearnemu amerykańskich imperialistów bezlitosnym atakiem nuklearnym, a rozpętaniu przez nich wojny wojną totalną.

Powinni dobrze wiedzieć, że w dobie Marszałka Kim Dzong Una, najwybitniejszego dowódcy w historii, wszystko jest inaczej, niż kiedyś w przeszłości. Wrogie siły wyraźnie uświadomią sobie żelazną wolę, bezkonkurencyjny hart i nadzwyczajny zapał dowódcy Góry Paektu, do udowodnienia, że ziemia nie może istnieć bez Songun Korei.

Nadszedł czas ostatecznej bitwy na śmierć i życie.

Rząd, partie polityczne i organizacje z KRLD, odzwierciedlając ostateczną decyzję podjętą przez Kim Dzong Una podczas spotkania operacyjnego Naczelnego Dowództwa KAL i zgodną wolę całego ludu KRLD, którzy czekają tylko na jego ostateczny rozkaz, uroczyście oświadczają co następuje:

1. Od tej chwili, relacje między Północą, a Południem zostaną wprowadzone w stan wojenny, a wszystkie problemy między Północą, a Południem będą rozpatrywane zgodnie z wojennymi przepisami.
Stan ani pokoju, ani wojny właśnie zakończył się na Półwyspie Koreańskim.
Rewolucyjne siły zbrojne KRLD rozpoczynają działania rzeczywistej wojny, gdyż między koreańskie stosunki naturalnie weszły w stan wojny.
Zatem, KRLD natychmiast ukarze każdą, nawet najmniejszą prowokację godzącą w jej godność i suwerenność, poprzez zdecydowane i bezlitosne działania fizyczne, bez żadnego uprzedzenia.

2. Jeśli USA i południowokoreańska grupa marionetek dokona militarnej prowokacji dla wywołania wojny przeciwko KRLD na jakimkolwiek obszarze, nie wyłączając pięciu wysp na Zachodnim Morzu Korei, lub w strefie wzdłuż demarkacyjnej linii wojskowej, nie ograniczy się ona tylko do lokalnej wojny, ale rozwinie ją do wojny totalnej, wojny nuklearnej.
Oczywistym jest, że każdy konflikt zbrojny na Półwyspie Koreańskim doprowadzi do wojny totalnej, wojny nuklearnej, gdyż nawet amerykańskie bombowce strategiczne, wyposażone w broń nuklearną, stacjonujące w bazach wojskowych na Pacyfiku, w tymHawajach i Guam, oraz na kontynencie amerykańskim, latają nad Koreą Południową i biorą udział w szalonych, skierowanych przeciwko KRLD, ruchach na rzecz wojny nuklearnej.

Pierwsze uderzenie rewolucyjnych sił zbrojnych KRLD wysadzi amerykańskie bazy agresji na kontynencie, oraz na Pacyfiku, w tym Hawajach i Guam, oraz nie ograniczy się tylko do ich baz w Korei Południowej, ale również marionetkowe instytucje władzy, w tymChongwadae i marionetkowa armia, zostaną zamienione w popiół, nie mówiąc już o agresorach i prowokatorach.

3. KRLD nigdy nie przegapi złotej szansy na ostateczne zwycięstwo w wielkiej wojnie o zjednoczenie narodu.

Ta wojna nie będzie trzydniowa, a błyskawiczna, podczas której KAL zajmie wszystkie obszary Korei Południowej, w tym Wyspę Jeju, za jednym uderzeniem, nie dając USA i marionetkowym południowokoreańskim podżegaczom wojennym czasu do namysłu, a trójwymiarowa wojna będzie toczyć się w powietrzu, na ziemi i morzu, oraz na linii frontu i na tyłach.

Ta święta wojna o sprawiedliwość będzie ogólnonarodowa, będzie ludowym oporem w którym wezmą udział Koreańczycy z Północy, z Południa i z zagranicy i w którym zdrajcy narodu, w tym ohydni maniacy konfrontacji, podżegacze wojenni i szumowiny zostaną bezlitośnie zmieceni z powierzchni ziemi.

Żadna siła na ziemi nie może złamać woli ludu KRLD w słusznej wielkiej wojnie o zjednoczenie narodu, oraz wszystkich innych Koreańczyków i ich obezwładniającej potęgi.

Trzymając się wysokich wartości niezrównanie wielkich ludzi Góry Paektu, Koreańczycydają upust tłumionej niechęci i realizują swoje długo oczekiwane pragnienia, aby przynieść jasny dzień narodowego zjednoczenia i zbudować największą potęgę na ziemi, bez żadnej porażki.

No i fajnie.


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: korea, krld


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
8 marca 2013 (piątek), 14:05:05

O śmieciach

Czy ja mogę dalej zostać właścicielem _moich_ śmieci i dalej poprosić firmę "Bracia Strach" (rzetelna firma) o wywożenie _moich_ śmieci na składowisko, gdzie będą składowane obok _moich_ śmieci, które tam zawieźli przez ostatnie lata i za składowanie których już zapłaciłem?

Ta ustawa narusza konstytucyjne prawo własności (do śmieci, ale te śmieci są moje), ta propozycja rządu ingeruje w swobodę zawierania umów.

Jakim prawie odbiera się mi moją własność? Jakim prawem narzuca się na mnie kolejne, duże, obowiązkowe opłaty za usługi, których nie chcę, nie zamawiałem, już wiem, że będą gorsze? Jakim prawem ingeruje się w dobrze działający, konkurencyjny rynek ("Bracia Strach" nie są jedyni w moim mieście - mam wybór, są też tańsi, ale ja lubię tych), co więcej - niszczy się ten rynek, niszczy się tą branżę.

Co jeszcze w tym kraju spieprzą rządy PO? Gdzie jeszcze wprowadzą ohydną regulacje, okropny socjalizm. Mówili, że są gospodarczymi liberałami a teraz co robią?

Jak mogę się zbuntować, jak mogę powiedzieć, że się nie zgadzam, co mogę zrobić?


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: śmieci, wywóz śmieci


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
26 lutego 2013 (wtorek), 16:30:30

Postępy w edukacji

Staroświecka edukacja robi krzywdę dzieciom. Na szczęście rewolucja robi swoje.


1950 r.

Drwal sprzedał drewno za 100 złotych. Wycięcie tego drzewa kosztowało go 4/5 tej kwoty. Ile zarobił drwal?

1980 r.

Drwal sprzedał drewno za 100 złotych. Wycięcie drewna kosztowało go 4/5 tej kwoty - czyli 80 złotych. Ile zarobił drwal?

2000 r.

Drwal sprzedał drewno za 100 złotych. Wycięcie drewna kosztowało go 4/5 tej kwoty, czyli 80 złotych. Zarobił 20 złotych. Zakreśl liczbę 20.

2012 r. (tylko dla zainteresowanych)

Drwal sprzedał drewno za 100 złotych. W tym celu musiał wyciąć kilka starych drzew. Podzielcie się na grupy i odegrajcie krótkie przedstawienie w którym postarajcie się przedstawić jak w tej sytuacji czuły się biedne zwierzątka leśne i rośliny. Przekonajcie widza, jak bardzo niekorzystne dla środowiska jest wycinanie starych drzew.

2013 r.

Drwal sprzedał drewno za 100zł. Pokoloruj drwala.


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: drwal, edukacja, szkoła


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
15 lutego 2013 (piątek), 12:20:20

Atak szkołą na rodzinę

W radio wysłuchałem reklamy sugerującej, że dzieci w wieku lat 6, zadając trudne pytania (dlaczego koło się kręci?) są przed rodziców ignorowani, rodzice są niekompetentni, nie mają czasu i tak ogólnie, te dzieci są przeszkodą w ich (rodziców) dobre zabawie. I dlatego dziecko ma iść do szkoły, aby się mogło dobrze rozwijać, bo tylko szkoła...

I to za pieniądze publiczne! Wkurza mnie to, bo niby dlaczego państwo ma prawo ingerować w rodzinę? Przecież zdobycz cywilizacji, może po części socjalizmu (choć to nie prawda) jaką jest powszechność nauczania ma być prawem a nie obowiązkiem.


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: szkoła, 6-latki, rodzina


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
29 stycznia 2013 (wtorek), 18:23:23

RWPG

W dzieciństwie (PRL czasów Gierka) dorośli wokoło mnie przekonani byli, że Polska dokłada do ZSRR. Ponoć kupowaliśmy wyposażenie do statków, które za grosze sprzedawano na wschód. Szynka była też eksportowana do Rosji, jabłka, ziemniaki też. Eksportowano też węgiel.

W młodości pojechałem na nieco dłużej do Rosji. Nie było już ZSRR ale spotkane osoby przekonane były, że ZSRR się rozpadł bo musiał utrzymywać kraje socjalistyczne. Pieniądze ładowali głównie w Polskę i Węgry i sugerowali, że powinienem być im wdzięczny za bogactwo mojego kraju.

Niedawno mój kolega Niemiec powiedział mi, że gdyby nie UE, a Niemcy w szczególności to nie miałbym takiej pięknej autostrady (na co dzień używam A4) bo to za ich pieniądze zbudowano. Jakoś poczułem się głupio.

Politycy to zawsze potrafią skłócić narody. Potrafią stworzyć napięcia, dawać preteksty do nienawiści a może i wojny. Szkoda. Przypuszczam, że Bogu nie o to chodziło, choć pomieszanie języków to jego robota.

Ot, takie przemyślenia.


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: unia europejska, rwpg


Komentarze: (1)

waldek, January 31, 2013 22:04 Skomentuj komentarz


a ja słyszałem, że pomieszanie języków to robota kosmitów.
Niektórzy sądzą, że do porozumiewania kiedyś nie był potrzebny język. Czasem wydaje mi się to bardziej a czasem mniej prawdopodobne.
Skomentuj notkę
2 stycznia 2013 (środa), 23:35:35

Idąc na spacer myślałem o kapitale

#1. W Polsce klasa średnia chyba nie zdąży się wytworzyć. To się nie uda i już. Tendencja Europejska jest przeciwna, klasa średnia znika z Niemczech, Włoch, Francji czy Hiszpanii - dlaczego miała by więc powstać w Polsce? Nie zdąży - bo temu powolnemu procesowi bogacenia się tych kilku co ma własne biznesy a przez to jako taką niezależność przeciwstawia się np. proces odbierania Polakom mieszkań poprzez oferowanie ohydnych kredytów z odwróconą hipoteką. Babcia nie przekaże mieszkania wnukowi, zresztą wnuk robi w korpo i już dawno wziął kredyt na 40 lat. Ale robiąc w korpo nigdy nie zaryzykuje, nigdy nie pofrunie, zawsze będzie tylko wyrobnikiem bojącym się podskoczyć. #2. Idąc dziś po mieście zrywałem brzydko naklejone na każdym słupie i latarni ogłoszenia o kredycie świątecznym, co go można bez wiedzy współmałżonka i innych swoich wierzycieli mieć. Pieniądze ci się należą więc zadzwoń - na pewno damy!

Zrywałem i teraz sam nie wiem czy dobrze robię - przecież ludzie potrzebują pieniędzy! Czy zrywając ogłoszenia mam prawo im w tym przeszkadzać? Usprawiedliwiam się tylko dbałością o estetykę miasta, choć ogłoszenia "Mała, czarna suczka zginęła w piątek" nie zerwałem.

#3. Rozważaliśmy dziś z kumplem dla pewnej spółki program obligacji pracowniczych. Po prostu - wyszliśmy z głupiego założenia, że jest grupa pracowników co swoje oszczędności daje na jakieś nędzne lokaty, a tu spółka się rozwija, jest akcyjna, przejrzysta, raporty publikuje, rozwija się ale rozwój finansuje biorąc z tych samych banków inwestycyjne kredyty. Może więc program obligacyjny dla pracowników?

Ale głupoty wymyślamy! Szybka analiza doprowadziła nas do wniosku, że wśród zatrudnionych nie ma kapitału - jest kredyt! Chyba wszyscy (wszak młodzi) na kredytach lecą, wiec takie numery to w rozwiniętych krajach kapitalistycznych, gdzie jest (jeszcze) klasa średnia ale nie u nas.

#4. Niedawno czytałem świetną książkę pt. "Co u pana słychać" czyli rozmowy z przywódcami III Rzeszy, którym robili złe rzeczy ale jakoś udało się nie być osądzonym. Jednym z rozmówców był autor Generalnego Planu Wschodniego. Nie chodzi tu o plan zagłady Żydów, ale o plan dotyczący Polaków w GG, gdy już z Żydów te tereny się oczyści.

Czy ja jestem nienormalny widząc analogię do tego co się dzieje dziś u nas? Przeanalizowałem właśnie statystyczną strukturę wydatków dla polskiej rodziny i jestem przerażony - przecież większość zysku idzie do przedsiębiorstw o całkowicie niepolskim kapitale. Spłaty kredytów, wydatki na jedzenie, opłaty związane z domem, ciuchy, zdrowie..... może jak ktoś ma telefon od Solorza to zyski zostają w Polsce bo nawet w wydatkach na restauracje więcej jest McDonald'sa niż "Baru u Piotra".

#5. Mówili, że "kapitał nie ma narodowości". Kłamali, bo kapitał to może narodowości nie ma ale właściciele kapitału to już na pewno. Szkoda, że w Polsce nie ma bogatych Polaków.


#6. Dopisek o klasie średniej. Dziś znajomy opowiadał nam o sieciach sprzedaży agencyjnej usług operatorów komórkowych. Opowiadał o tym jak to powstawało, jakie aspiracje mieli agenci, jak wynajmowali lokale, zatrudniali ludzi, a potem jak dokładali, zaciągali, nie potrafili spłacić i jak trwają w takim kieracie, że ani wyjść ani coś z tego mieć. Horror.


Kategorie: przemyślenia, ekonomia, polityka, _blog


Słowa kluczowe: kapitał, klasa średnia, ekonomia, bogactwo, bieda, kredyt, kredyt hipoteczny, odwrócona hipoteka


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
28 grudnia 2012 (piątek), 19:33:33

10 lat afery Rywina

To już 10 lat! 10 lat temu zaczynałem wiedzieć wiecej. Pamiętam, że przyczytałem i wysłuchałem wszystkiego co sie prze te 2 a może i 3 lata działo, mam z tego nieco notatek na blogu, mogę ten proces przemyśleć jeszcze raz. A potem jak sie cieszylem, gdy ekipa Milera odleciała.

Jak to fajnie widzieć wiecej.


Zachowam sobie dobry tekst Piotra Zaremby z portalu wPolityce.pl bo takie coś warto mieć.
http://wpolityce.pl/artykuly/43535-trzy-moraly-z-afery-rywina-na-jej-10-rocznice-warto-do-tamtych-czasow-wracac-nie-tylko-aby-wiedziec-kto-byl-dobry-a-kto-zly

Trzy morały z afery Rywina. Na jej 10. rocznicę. Warto do tamtych czasów wracać nie tylko aby wiedzieć, kto był dobry, a kto zły.

Piotr Zaremba, na portalu wpolityce.pl

27 grudnia 2002 roku, w pierwszy dzień po świętach „Gazeta Wyborcza” opublikowała artykuł z nagraniami rozmów producenta filmowego Lwa Rywina z Adamem Michnikiem i Wandą Rapaczyńską.

Same zdarzenia miały miejsce w lipcu, a wielomiesięczną zwłokę gazeta tłumaczyła „śledztwem dziennikarskim”, które jednak nie przyniosło żadnych nowych ustaleń poza tymi, jakie wynikły z nagranych rozmów. Miały one świadczyć o tym, że Rywin w imieniu „grupy trzymającej władzę” żądał od Agory łapówki za zmiany w projekcie właśnie powstającej ustawy antykoncentracyjnej. Powoływał się między innymi na premiera Leszka Millera. W pierwotnej, oprotestowanej przez tzw. prywatnych nadawców wersji, nie wolno było Agorze kupić Polsatu, a do tego się wtedy przymierzała.

Publikacja doprowadziła do stworzenia sejmowej komisji śledczej, która poddała wiwisekcji interesy medialne SLD. Jej gwiazdami okazali się Jan Rokita i Zbigniew Ziobro, a wyróżnił się także przewodniczący Tomasz Nałęcz, zrazu karny reprezentant interesów lewicy, potem porzucający je dla odegrania roli niezależnego śledczego.

Dzięki pęknięciu w obozie SLD powstały projekty demaskujące „grupę trzymającą władzę” – mieli wchodzić w jej skład m.in. wiceminister Aleksandra Jakubowska, prezes TVP Robert Kwiatkowski, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Włodzimierz Czarzasty. W głosowaniach sejmowych wygrał najostrzejszy z raportów autorstwa Ziobry żądający postawienia przed Trybunał Stanu między innymi Leszka Millera (który nie powiadomił prokuratury) i Aleksandra Kwaśniewskiego (który wiedział o całej sprawie).

Osobiście usłyszałem o całej historii, tak jak wielu dziennikarzy, kilka miesięcy wcześniej. Zgodnie z tym co zeznawał Adam Michnik opowiedziała mi ją, tonem na poły żartobliwym, dziennikarka „Gazety Wyborczej”. Przekazałem ją Robertowi Mazurkowi prowadzącemu wtedy satyryczno-polityczną rubrykę we „Wprost”. On już o tym skądinąd słyszał. Wbrew późniejszych schematom, jakoby „nikt nie chciał pisać”, Mazurek i Zalewski napisali. Tyle że nic z tym nie zrobiono. Świat mediów miał wtedy różne twarze. Janiny Paradowskiej, która usunęła odpowiednie pytanie z wywiadu z Millerem dla „Polityki”. Ale także Mazurka i Zalewskiego.

Dziesiątą rocznicę afery Rywina mało kto zauważy. Jest ona niewygodna lub przynajmniej nieprzydatna w jakiejś mierze dla wszystkich.

Z pewnością dla obozu liberalno-lewicowego, bo jego część zaakceptowała na moment tezę, iż w Polsce zmiany nie poszły niekoniecznie w dobrym kierunku, a ci co jej nie zaakceptowali milczeli, albo kluczyli. Twierdząca, że afery w ogóle nie było Janina Paradowska uważana na ogół za wielki autorytet, na dłuższy czas straciła status nieomylnego proroka. A Adam Michnik w swoich zeznaniach przed komisją Nałęcza przyznał, że to bracia Kaczyńscy mieli rację diagnozując na początku lat 90. wszechobecność korupcji.

Dziś dorobek intelektualny tamtych czasów jest kłopotliwy. Wygrała przecież filozofia Wiktora Osiatyńskiego, który w kilka lat później tłumaczył, że zaakceptuje władzę aferzystów, bo są oni lepsi niż oszalały z nienawiści PiS. W roku 2002, 2003, kiedy pracowała tamta komisja, taka filozofia jeszcze nie obowiązywała.

Jest to wspomnienie kłopotliwe także dla „Wyborczej”, i to nie tylko dlatego, że Michnik zapomniał się kilka razy. Przede wszystkim dlatego, że parlamentarne dochodzenie ujawniło najgłębsze zblatowanie liderów Agory ze światem ówczesnej postkomunistycznej władzy. A Rokita postawił spójną hipotezę tak zwanej korupcyjnej gry: nie ujawniając przez wiele miesięcy po zdarzeniu całej historii, ale rozpuszczając o niej kłopotliwe plotki, ludzie Michnika mieli próbować naciskać na władzę, aby projekt ustawy został zmieniony na ich korzyść. Dopiero niepowodzenie tej akcji pchnęło redakcję do sławnego artykułu. Ale prawica dzisiejsza także nie pali się do wspominek. Trzeba by przyznać, że w następstwie afery powstał na chwilę reformatorski obóz, w skład którego wchodziła też PO. Trzeba by oddać historyczne zasługi choćby Rokicie. Inny jest dziś kreślony obraz świata, inni są wrogowie, a częściowo i sojusznicy.

Dla mnie z afery wynikają trzy morały. Pierwszy jest taki, że warto pamiętać, jak było kiedyś. Dzisiejszy sympatyczny starszy pan, Leszek Miller, był niegdyś twórcą systemu rządów, który sam nazywałem wtedy mafijnym. To nie tylko afera Rywina, to szereg innych zdarzeń ze skandalem podsłuchowym w Starachowicach na czele. Powinniśmy o nim pamiętać. Gdy dziś obserwuję, jak część moich kolegów konserwatywnych dziennikarzy podchodzi z życzliwym pobłażaniem do Czarzastego, tylko dlatego że ma on kosę z Agorą, ręce mi opadają. Oczywiście zmienia się katalog zagrożeń i mapa sojuszów, ale pewnych granic przekraczać nie należy. Naturalnie Miller (okazujący po dziś dzień serdeczność Rywinowi, który go podobno pomówił), czy Czarzasty to ludzie błyskotliwi i sprawni. Ale czy nasi sojusznicy? To zależy, co chcemy sobie stawiać za cel. Jeśli naprawę państwa, z pewnością nie.

Drugi morał jest taki, że cała afera w dużej mierze poszła w las. Nie wprowadzono na przykład większości reform systemu stanowienia prawa, jakie postulował Rokita, które miały zapobiegać manipulowaniu tworzonymi na kolanie i pod wpływem lobbingu przepisami. Co więcej, Platforma okazała się w dziedzinie zamulania państwa bardziej skuteczna niż wstydzący się jeszcze czegoś postkomuniści. Nie wiem, czy jest gorsza niż system Millera. Jest na pewno bardziej bezkarna.

Były SLD-owski premier pluje sobie w brodę, że w ogóle zgodził się na powołanie komisji, ale uznał że nie może inaczej. Co więcej, w paru kluczowych momentach posłowie lewicy nie umieli korzystać z liczebnej przewagi. Zbyt liczyli się z opinią publiczną.

Skręcania parlamentarnego śledztwa mógłby ich nauczyć sympatyczny, dawny AWS-owski prezes NIK Mirosław Sekuła. On to na czele posłów PO tak manipulował komisją badającą aferę hazardową, że z czarnego zrobiło się białe. Na oczach wszystkich. W tym względzie mamy regres, a filozofia Wiktora Osiatyńskiego święci triumfy.

Trzeci morał jest taki, że warto do tamtych czasów wracać nie tylko aby wiedzieć, kto był dobry, a kto zły. Powstało wtedy sporo świetnych tekstów, nie tylko z biadaniami (których teraz na prawicy słyszę aż nadto), ale też z konkretnymi propozycjami ustrojowymi czy systemowymi. Tylko brać i je zgłaszać. Przypominać opinii publicznej, szykować na lepszą przyszłość. Może kiedyś będzie można z nich skorzystać.


Publicysta, pisarz, komentator. Pracował w "Życiu Warszawy", "Życiu", "Nowym Państwie", "Newsweeku", "Dzienniku", a także "Polsce The Times". Obecnie jest współpracownikiem "Rzeczpospolitej". Ostatnio wydał powieść Romans licealny, a w księgarniach można obecnie dostać jego biografię Jarosława Kaczyńskiego pt. O jednym takim...

Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: Afera Rywina


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
27 listopada 2012 (wtorek), 20:05:05

Gwiazda o Smoleńsku

Z portalu onet.pl

Redaktor: Skąd pan wie, że Lech Kaczyński zginał w wyniku zamachu?

Andrzej Gwiazda: Załóżmy, że był to wypadek. Na terenie obcego państwa ginie prezydent wraz z naczelnymi dowódcami wojska i elitą polityków. Podejrzenie o zamach jest nieuniknione. Rządy obu państw, aby oczyścić się z podejrzeń, oddają śledztwo w ręce specjalistów państw trzecich i instytucji międzynarodowych. Zabezpieczają teren katastrofy i wszelkie, nawet najdrobniejsze, ślady. Żadne państwo nie zgodzi się narażać swego prestiżu w obronie jakiegoś kontrolera lotów. W Smoleńsku teren katastrofy zaorano i zasypano piaskiem. Drzewa wokół wycięto, a szczątki samolotu trzymano pod gołym niebem tak długo, aby deszcze zmyły wszelkie ślady chemiczne. Na koniec wrak umyto! To tak, jakby w miejscu zwykłego morderstwa, przed śledztwem umyto podłogi, wypucowano klamki i inne miejsca gdzie mogłyby pozostać odciski palców, zagrabiono ścieżki i trawniki. Niszczenie dowodów przestępstwa wskazuje winnego.


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: katastrofa smoleńska, polityka, gwiazda, andrzej gwiazda


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
20 listopada 2012 (wtorek), 19:04:04

Zamach i zamachy

Na oszołomskich portalach już pojawiły się informacje o tym, że rząd PO za pomocą służb wykreował sobie zamachowca aby samemu pokazać się jako niedoszli męczennicy, jednocześnie zaraz go złapać i ogłosić sukces. Normalnie oszołomy! Świry. Czego jeszcze ci prawicowi zwolennicy spiskowej teorii świata nie wymyślą!

A można by przypomnieć słowa naszego prezydenta (z czasów, gdy jeszcze nie był prezydentem), które wypowiedział o innym prezydencie. "Jaki prezydent taki zamach". Tak! Tak powiedział a chmara komentatorów w telewizji zaraz to podchwyciła, że pewnie specjalnie z Saakaszwilim z drogi zjechali, gdzie ich własne służby puściły w powietrze serie z kałacha aby się ładnie w telewizji nagrało i aby można było pokazać, jakie to Ruskie są złe i prezydenta nam chcą zabić.

Jaki prezydent taki zamach. Tak tak.

* * * * *

A właśnie zauważyłem, że tamten prezydent już nie żyje a Gruzja jest jakby bardziej prorosyjska. Jak to było? Ukraina, Gruzja, Pribaltika a potem? Ale co ja się tak wielką polityką międzynarodową zajmuje, skoro moja ojczyzna jest w niebie. Znowu się zapomniałem. Ta notka miała się skończyć przed * * * * *


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: zamach, gruzja, kaczyński, komorowski


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
11 listopada 2012 (niedziela), 23:55:55

Marsz Niepodległości 2012

Byłem. Byłem, bo nie wierzyłem do końca tym filmom z Marszu 2011. A więc pojechałem, kupiłem sobie flagę i poszedłem. Poszedłem i widziałem.

I napiszę krótko - przykro mi żyć w kraju, w którym policja jest wykorzystywana do prowokacji, w którym media, politycy, a w tym rządzący politycy kłamią.


Kilka dni później, znajomi z FB prosili, abym napisał co widziałem. Napisałem tak:

A więc co widziałem:

#1. Na trasie katowickiej kontrole autobusów. W Częstochowie koło Tesco, potem na parkingu za Radomskiem chyba z 30 uzbrojonych policjantów oczekujących na kolejny autobus, bo przed parkingiem jeden normalny policjant "kierował ruchem". Jak zobaczyłem to to uwierzyłem w opisywane wcześniej na różnych portalach szykany wobec organizatorów wyjazdów. Rzeczywiście - musieli liczyć się z kontrolami na trasie.

#2. Widziałem policyjny radar z szybkością 141km/h ale to nie była prowokacja tylko sprawiedliwość - 300zł i 8pkt. Niestety, na tym sprawiedliwość się nie skończyła - koło Rawy znowu oglądałem radar ale oprócz sprawiedliwości objawiło się też malutkie miłosierdzie.

#3. Na Ujazdowskich i Placu Trzech Krzyży widziałem defilujących żołnierzy i marsz prezydencki. Malutki, znaczy się żołnierzy kupę, potem z 200 oficjeli i z 500-1000 ludzi. Poza ochroniarzami praktycznie bez policji. Jak wracałem z Placu Trzech Krzyży widziałem kompanie uzbrojonych, a zaraz obok grupę 30 po cywilu, niektórzy w kamizelkach odblaskowych z napisem policja ale większość bez. Większość w kapturach, styl luźny. Zaniepokoiło mnie to, bo używanie w takich sytuacjach policji po cywilu jest czymś złym. Od tego jest mundur, abym wiedział z kim mam doczynienia a tu natykam się na ludzi, którzy mi coś karzą i nie wiem kim oni są i dlaczego mi coś karzą.

#4. Jak już byłem na Marszałkowskiej, koło Domów Towarowych widziałem kompanie (tak ze 100 chłopa), przy czym gdzieś 1/4 z nich była po cywilu, ale ubrani inaczej niż ta wcześniejsza grupa - ewidentnie stylizowani w ubraniu na kiboli - maski, szaliki. Byli pod jedną komendą, najpierw gadali sobie a potem razem wyruszyli w kierunku ronda, zanim ruszył marsz. Ta ekipa była dość charakterystyczna - rozpoznaję ich na filmach które dziś oglądałem.

#5. Jak ruszył marsz to widziałem jeszcze jedną kompanię jak szła Marszałkowską wzdłuż Novotelu do przodu, wyprzedzając marsz.

#6. Jak się marsz zatrzymał byłem na wysokości Nowogrodzkiej. Prowadzący nakazali zatrzymanie się - to się stanęło i stoi. Nakazali powolne cofanie się to się cofnąłem pod Novotel ale zaraz powiedzieli że się nie można cofać, bo za rondem jest zablokowane. Prowadzący dał hasło do zatrzymania więc ekipa stała i wtedy policja zaczęła nacierać, bo ludzie z przodu lecieli na nas. Mieli oczy załzawione, gaz nawet na nas działał. To był dość nieciekawy moment, bo jest tłoczno, do przodu nie, do tyłu nie, Nowogrodzka zablokowana, aleje też a policja podaje komunikat, że należy się rozejść, że kobiety w ciąży, i że nie biorą odpowiedzialności za moje zdrowie i życie. Ten komunikat pada jeszcze kilka razy, w międzyczasie chyba jeszcze 2 razy policja nacierała, bo wszystko się musiało cofać. Na szczęście nie było paniki. Kupę ludzi starszych, wiele z dzieciakami a tu policja naciera.

Myślę, że jeżeli przed nami byli jacyś zadymiarze to można ich było spokojnie wyłapać. Fakt, że policja co najmniej 3 razy natarła na marsz odbieram jako prowokacje. Podobnie komunikaty o rozejście się jak dużo ludzi stoi na ulicy z której nie ma wyjść.

#7. W tłumie gdzieś połowa to młodzież, tak gdzieś połowa młodzieży zorganizowana w grupy, z reguły z transparentem opisującym kim są. Zero agresji. Krzyczą hasła, machają flagami ale ludzie stoją pomiędzy nimi bez lęku czy obaw. Nie można tego opisać jako chuligaństwo. W grupie nie ma żadnych przepychanek, biegów, akcji - każdy sobie idzie spokojnie.

#8. W pewnym momencie prowadzący proszą aby policja podała komunikat, co mają zrobić ludzie, gdzie mają iść. A policja nic - z ich głośników stały tekst, że się rozejść, stosować do prawa, że kobiety w ciąży i przedstawiciele mediów, bo nie gwarantują.... I nagle prowadzący mówi, że marsz nie został rozwiązany, i że można iść. Chwile później policja znika, nigdzie ich nie widać a marsz rusza i już jest fajnie. I fajnie jest do końca.

#9. Fajnie było pod pomnikiem Dmowskiego, bo wielu miało flary, więc było jasno i przyjemnie. Mniej przyjemne były petardy, przy czym nie widziałem aby ktoś z tych idących ekip młodzieży odpalał je, a mimo to stale huczało. Sądząc w siły huku wydaje mi się, że wiele z nich nie jest do kupienia w normalnym sklepie.

#10. Dziś pooglądałem sobie filmy.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: marsz niepodległości, onr, mw


Komentarze: (2)

ky, November 20, 2012 11:30 Skomentuj komentarz


A co widziałeś? Ma emial jeśli inaczej nie możesz... ;)

W34, December 1, 2012 09:57 Skomentuj komentarz


A więc co widziałem:

#1. Na trasie katowickiej kontrole autobusów. W Częstochowie koło Tesco, potem na parkingu za Radomskiem chyba z 30 uzbrojonych policjantów oczekujących na kolejny autobus, bo przed parkingiem jeden normalny policjant "kierował ruchem". Jak zobaczyłem to to uwierzyłem w opisywane wcześniej na różnych portalach szykany wobec organizatorów wyjazdów. Rzeczywiście - musieli liczyć się z kontrolami na trasie.

#2. Widziałem policyjny radar z szybkością 141km/h ale to nie była prowokacja tylko sprawiedliwość - 300zł i 8pkt. Niestety, na tym sprawiedliwość się nie skończyła - koło Rawy znowu oglądałem radar ale oprócz sprawiedliwości objawiło się też malutkie miłosierdzie.

#3. Na Ujazdowskich i Placu Trzech Krzyży widziałem defilujących żołnierzy i marsz prezydencki. Malutki, znaczy się żołnierzy kupę, potem z 200 oficjeli i z 500-1000 ludzi. Poza ochroniarzami praktycznie bez policji. Jak wracałem z Placu Trzech Krzyży widziałem kompanie uzbrojonych, a zaraz obok grupę 30 po cywilu, niektórzy w kamizelkach odblaskowych z napisem policja ale większość bez. Większość w kapturach, styl luźny. Zaniepokoiło mnie to, bo używanie w takich sytuacjach policji po cywilu jest czymś złym. Od tego jest mundur, abym wiedział z kim mam doczynienia a tu natykam się na ludzi, którzy mi coś karzą i nie wiem kim oni są i dlaczego mi coś karzą.

#4. Jak już byłem na Marszałkowskiej, koło Domów Towarowych widziałem kompanie (tak ze 100 chłopa), przy czym gdzieś 1/4 z nich była po cywilu, ale ubrani inaczej niż ta wcześniejsza grupa - ewidentnie stylizowani w ubraniu na kiboli - maski, szaliki. Byli pod jedną komendą, najpierw gadali sobie a potem razem wyruszyli w kierunku ronda, zanim ruszył marsz. Ta ekipa była dość charakterystyczna - rozpoznaję ich na filmach które dziś oglądałem.

#5. Jak ruszył marsz to widziałem jeszcze jedną kompanię jak szła Marszałkowską wzdłuż Novotelu do przodu, wyprzedzając marsz.

#6. Jak się marsz zatrzymał byłem na wysokości Nowogrodzkiej. Prowadzący nakazali zatrzymanie się - to się stanęło i stoi. Nakazali powolne cofanie się to się cofnąłem pod Novotel ale zaraz powiedzieli że się nie można cofać, bo za rondem jest zablokowane. Prowadzący dał hasło do zatrzymania więc ekipa stała i wtedy policja zaczęła nacierać, bo ludzie z przodu lecieli na nas. Mieli oczy załzawione, gaz nawet na nas działał. To był dość nieciekawy moment, bo jest tłoczno, do przodu nie, do tyłu nie, Nowogrodzka zablokowana, aleje też a policja podaje komunikat, że należy się rozejść, że kobiety w ciąży, i że nie biorą odpowiedzialności za moje zdrowie i życie. Ten komunikat pada jeszcze kilka razy, w międzyczasie chyba jeszcze 2 razy policja nacierała, bo wszystko się musiało cofać. Na szczęście nie było paniki. Kupę ludzi starszych, wiele z dzieciakami a tu policja naciera.

Myślę, że jeżeli przed nami byli jacyś zadymiarze to można ich było spokojnie wyłapać. Fakt, że policja co najmniej 3 razy natarła na marsz odbieram jako prowokacje. Podobnie komunikaty o rozejście się jak dużo ludzi stoi na ulicy z której nie ma wyjść.

#7. W tłumie gdzieś połowa to młodzież, tak gdzieś połowa młodzieży zorganizowana w grupy, z reguły z transparentem opisującym kim są. Zero agresji. Krzyczą hasła, machają flagami ale ludzie stoją pomiędzy nimi bez lęku czy obaw. Nie można tego opisać jako chuligaństwo. W grupie nie ma żadnych przepychanek, biegów, akcji - każdy sobie idzie spokojnie.

#8. W pewnym momencie prowadzący proszą aby policja podała komunikat, co mają zrobić ludzie, gdzie mają iść. A policja nic - z ich głośników stały tekst, że się rozejść, stosować do prawa, że kobiety w ciąży i przedstawiciele mediów, bo nie gwarantują.... I nagle prowadzący mówi, że marsz nie został rozwiązany, i że można iść. Chwile później policja znika, nigdzie ich nie widać a marsz rusza i już jest fajnie. I fajnie jest do końca.

#9. Fajnie było pod pomnikiem Dmowskiego, bo wielu miało flary, więc było jasno i przyjemnie. Mniej przyjemne były petardy, przy czym nie widziałem aby ktoś z tych idących ekip młodzieży odpalał je, a mimo to stale huczało. Sądząc w siły huku wydaje mi się, że wiele z nich nie jest do kupienia w normalnym sklepie.

#10. Dziś pooglądałem sobie filmy.
Skomentuj notkę
4 listopada 2012 (niedziela), 20:07:07

Smoleńskie podziały

Jedni moim znajomi wierzą na 100% fachowcowi, który wczoraj o zamachu wypowiadał się w Gazecie. Fajnie się w to wierzy, bo za tym stoją wszystkie oficjalne i nieoficjalne wypowiedzi ekipy rządzącej. Inni wierzą w to co mówi pan Gwiazda (wywiad w Onet), Macierewicz i dość spora grupa polskich naukowców. W to też da się wierzyć - psychologia oblężonej twierdzy pomaga.

Ale problemem jest to, że jedni coraz bardziej nie lubią tych drugich, oczywiście z wzajemnością. Nie lubią bardzo!

Nie wypowiem się co do zamachu - bo może to był wypadek, ale tak czy inaczej, w taki sposób dając dostęp do materiałów, danych, manipulując wiedzą, puszczając prawdziwe przecieki oraz zakłamane wrzutki rządzącym w Rosji, przy dość aktywnym udziale rządzących w Polsce w sposób doskonały udało się podzielić społeczeństwo na pół, i to podzielić ostro. Przekonany jestem, że dla Polski i dla Polaków to jest coś bardzo złego. Oczywiście, jest jeszcze trzecia grupa - też liczna - grupa osób, którym to wszystko zwisa bo żyją tym, co nazywa się dziś.

I tak dziś realizuje się politykę społeczną.


Kategorie: katastrofa smoleńska, polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: katastrofa smoleńska, podziały, polityka społeczna, Macierewicz


Komentarze: (1)

ky, November 6, 2012 09:47 Skomentuj komentarz


To jest jeszcze czwarta grupa: Ci którym nie zwisa, ale nie zamierzają dołączyć do żadnej ze stron "smoleńskiej historii" i być paliwem dla którejś z nich. Choćby dlatego, że podział między nimi jest iluzoryczny, prawdziwa jest tylko nienawiść.
Skomentuj notkę
24 września 2012 (poniedziałek), 16:50:50

O Kaczyńskim

Na serwisie se.pl znalazłem komentarz:

ZALOSNY JEST TEN KACZYNSKI - STARY KAWALER,UZALEZNIONY OD MAMUSI, BEZ PRAWA JAZDY, KONTA, MIESZKAJACY Z KOTEM, ZGRYZLIWY I MSCIWY - POLSKIE KOBIETY MARZA O KIMS TAKIM... :)

A ja patrzę się na tego Kaczyńskiego i widzę, że ...

Kaczyński poważnie zaangażował się w służbę publiczną rezygnując z życia osobistego ale mimo to ma silne i dobre relacje rodzinne troszcząc się o samotną, owdowiałą matkę. Rozlicza się gotówką nie kredytując swoich wydatków a hodując domowe zwierzęta daje wyraz szacunku do świata i życia w harmonii z przyrodą. Wiele kobiet chciało by mieć takiego męża, ojca swoich dzieci.

Inne spojrzenie na te same fakty.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: pis, kaczyński, manipulacja, media


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
19 września 2012 (środa), 17:25:25

Putin atakuje Unię Europejską

Putin atakuje Unię Europejską

Piotr Kościński, Piotr Jendroszczyk, 09-09-2012 19:23, źródło: PAP/EPA

Rosyjski prezydent ostro skrytykował UE, choć zapewnił, że nie będzie wojny handlowej

Wypowiadając się na zakończenie szczytu Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku we Władywostoku, Putin odniósł się do postępowania antymonopolowego UE wobec rosyjskiego państwowego giganta gazowego Gazpromu. 
I uznał, że jest to akcja polityczna, a jej celem – zmuszenie Moskwy do wspierania nowych członków UE z Europy Środkowej. Przekonywał co prawda, że wojny gospodarczej Rosja–UE obecnie nie ma ("mamy dobre, konstruktywne stosunki") i w przyszłości też nie należy się jej spodziewać, ale zagroził, że skutki działań Brukseli mogą być negatywne – "dla obu stron".
Kryzys polityczny
Jego zdaniem kryzys ekonomiczny w Unii Europejskiej ma podłoże polityczne, a jest nim przede wszystkim rozszerzenie Unii na wschód. – Problem polega na tym, że wszystkie te kraje (Europy Środkowej – red.) zostały przyjęte do UE, a Unia zobowiązała się do subsydiowania ich gospodarek – stwierdził. Jego zdaniem inne problema my, z którymi boryka się Bruksela, to „bardzo upolityczniony system, wysoki poziom gwarancji socjalnych, niezdolność do zapewnienia wzrostu konsumpcji" w Unii.
– Najwyraźniej ktoś w Komisji Europejskiej zadecydował, że my (Rosja – red.) powinniśmy przejąć część obowiązków subsydiowania [Europy Wschodniej]. To oznacza, że zjednoczona Europa chce utrzymać tam wpływy polityczne, gdy my będziemy częściowo za to płacić. To niekonstruktywne podejście – stwierdził Putin. Rosyjski prezydent przypomniał czasy, gdy ZSRR sprzedawał swym sojusznikom gaz i ropę po specjalnych cenach – i podkreślił, że nastały czasy wolnego rynku, a więc ceny surowców powinny być ustalane na zasadach rynkowych.
Unia Europejska wszczęła przeciw Gazpromowi postępowanie antymonopolowe, zarzucając temu koncernowi nieuczciwą konkurencję. Chodzi o uzależnianie cen gazu naturalnego od cen ropy, sprzedawanej Środkowej i Wschodniej Europie, przeciwdziałanie dywersyfikacji dostaw gazu do tego regionu i segmentowanie rynku gazowego, utrudniając przy tym wolny przepływ gazu między poszczególnymi krajami. Gazprom dostarcza jedną czwartą europejskiego gazu; w razie udowodnienia, że pogwałcił prawo, grozi mu bardzo wysoka kara, sięgająca nawet miliardów euro. Koncern twierdzi, że żadnych przepisów nie naruszył i działa całkowicie zgodnie z prawem, "skrupulatnie" ich przestrzegając.
Bruksela narzuca
Siergiej Markow, prorektor Rosyjskiego Uniwersytetu Ekonomicznego im. Plechanowa, twierdzi, że przyczyną irytacji Putina jest dążenie Unii Europejskiej do objęcia swymi przepisami sąsiadów, w tym właśnie Rosji. – Bruksela chce narzucić nam prawa, w przyjmowaniu których nie braliśmy udziału. A pamiętajmy, jak rozpoczęła się rewolucja amerykańska: od odmowy płacenia podatków, w których ustanowieniu Amerykanie nie uczestniczyli – podkreślił w rozmowie z „Rz". – Gotowi jesteśmy przyjąć pewne uwarunkowania techniczne, a nawet niektóre unijne przepisy prawne. Ale dobrowolnie. Nie zgodzimy się na to, by cokolwiek nam narzucano – wskazał Markow.
– Słowa Putina nie mają żadnego związku z rzeczywistością i są wyrazem irytacji tym, że postępowanie Komisji Europejskiej wobec Gazpromu wpływa negatywnie na kondycję finansową koncernu, z czego skorzystać mogłyby państwa członkowskie UE Europy Środkowej i Wschodniej – powiedział „Rz" Kai Olaf Lang, ekspert fundacji Nauka i Polityka. – Moskwa nie może wypowiedzieć wojny handlowej UE, bo jest skazana na eksport swego gazu, jednak niepokój Rosji wzbudzają postępy w konsolidacji rynku energetycznego Unii przez Komisję Europejską, co nie jest po myśli Rosjan – dodał. 
Jednak zdaniem Petera Balazsa, byłego węgierskiego ministra spraw zagranicznych, nie leży w niczyim interesie wywoływanie wojny handlowej.
Nikt nie chce wojny
- Nie zależy na tym ani Unii, ani Rosji. I zapewne Putin nie zdecyduje się na żadne drastyczne kroki. Procedury podjęte przez Komisję Europejską nie są czymś niezwykłym i Moskwa musi to zrozumieć – mówił "Rz". – Sama procedura antymonopolowa w sprawie Gazpromu trwa i nie wiadomo, jakie przyniesie rezultaty, więc wszelkie obecne rozważania są spekulacjami, które mogą jedynie zaognić atmosferę – dodał Balazs.
Rosyjski prezydent we Władywostoku mówił też o zainteresowaniu jego kraju Azją, rozwijaniu współpracy z krajami regionu oraz o planowanych inwestycjach rosyjskich w rozwój Dalekiego Wschodu – regionów syberyjskich Rosji. Według ekspertów te słowa też można rozpatrywać w kontekście podjętej przez Putina krytyki UE.
Rzeczpospolita
ˆ Wszystkie prawa zastrzeżone
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniania lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją, fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody PRESSPUBLICA Sp. z o.o. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody PRESSPUBLICA Sp. z o.o. lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.


Kategorie: obserwator, ue, polityka, _blog


Słowa kluczowe: putin, ue


Komentarze: (1)

anonim, September 10, 2012 23:53 Skomentuj komentarz


Putin ostro skrytykował Komisje Europejską
JAPA/PAP
09 września 2012 10:25, ostatnia aktualizacja 12:59
Komisja Europejska pragnie zachować wpływy w Europie Wschodniej, ale chce, żeby zapłaciła za to Rosja - tak Władimir Putin skomentował dochodzenie antymonopolowe wszczęte przez KE wobec rosyjskiego Gazpromu.

Putin odniósł się do decyzji Komisji Europejskiej podczas konferencji prasowej, kończącej dwudniowy szczyt Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC) we Władywostoku, na rosyjskim Dalekim Wschodzie.

Według prezydenta FR dochodzenie wobec Gazpromu jest konsekwencją ciężkiej sytuacji w strefie euro. - Chodzi przede wszystkim o państwa Europy Wschodniej. Problem polega na tym, że wszystkie te kraje swego czasu zostały przyjęte do Unii Europejskiej i UE zobowiązała się do subsydiowania ich gospodarek. Teraz - jak na to wygląda - Komisja Europejska uznała, że część obciążeń związanych z tym subsydiowaniem powinniśmy wziąć na siebie - oświadczył Putin.

Prezydent Rosji zauważył, że obecne działania KE wobec Gazpromu nie są niczym nowym. - Już w zeszłym roku dokonano przeszukań w niektórych zagranicznych pomieszczeniach Gazpromu. Teraz czyniony jest drugi krok w tym kierunku. Ubolewamy, że tak się dzieje - oznajmił. - Zjednoczona Europa pragnie zachować polityczne wpływy. Chce przy tym żebyśmy i my za to trochę zapłacili. Jest to niekonstruktywne podejście - dodał Putin.

Wyraził zarazem nadzieję, że strony znajdą wyjście z sytuacji. - Bardzo liczę na to, że w toku rzeczowego i życzliwego dialogu między podmiotami gospodarczymi a Komisją Europejską zdołamy wyjść z tej sytuacji bez szkód dla obu stron - powiedział. Gospodarz Kremla nie zgodził się z oceną, że Rosja i Unia Europejska znalazły się w stanie "wojny handlowej". - Łączą nas dobre, konstruktywne stosunki. Nie są to żadne działania bojowe, nie jest to wojna handlowa - ocenił.

We wtorek Komisja Europejska wszczęła dochodzenie antymonopolowe wobec Gazpromu. KE sprawdzi, czy rosyjski koncern nie nadużywa swojej dominującej pozycji na rynku dostaw gazu do Europy Środkowo-Wschodniej i nie pogarsza w ten sposób bezpieczeństwa dostaw do konsumentów w Unii Europejskiej. KE podejrzewa, że Gazprom, który w ponad 50 procentach jest własnością państwa rosyjskiego, utrudnia swobodny przepływ gazu w całej UE i każe swoim klientom płacić nieuczciwe ceny, uzależniając w kontraktach cenę dostarczanego przez siebie błękitnego paliwa od ceny ropy naftowej na światowych rynkach.

Rozpoczęcie dochodzenia przez Komisję Europejską to efekt niezapowiedzianych wizyt inspektorów KE w 20 spółkach z 10 krajów UE, położonych w Europie Środkowo-Wschodniej. Inspekcje odbyły się we wrześniu 2011 roku w firmach zajmujących się dostawami, przesyłem i magazynowaniem gazu dostarczanego m.in. przez Gazprom. Inspektorzy zawitali m.in. do polskiego PGNiG, kupującego gaz od rosyjskiego koncernu oraz do państwowego operatora gazociągów przesyłowych Gaz-System.

Jak tłumaczyła przed rokiem KE, Bruksela musi reagować, gdy na rynku UE mogą być stosowane praktyki zagrażające konkurencji, bez względu na to, czy stosują je firmy unijne czy zagraniczne. W środę Gazprom oświadczył, że przestrzega wszystkich przepisów prawa międzynarodowego oraz narodowego w krajach, w których prowadzi interesy. Zauważył też, że jest zarejestrowany "poza jurysdykcją UE". Jednocześnie zapewnił, że będzie "w dobrej wierze", "w imię konstruktywnego dialogu", współpracować z Komisją Europejską.
Skomentuj notkę
10 września 2012 (poniedziałek), 23:34:34

Włochy - Gotówka ma zniknąć

Włochy - Gotówka ma zniknąć

Piotr Kowalczuk 10-09-2012 00:34, autor: Gregorio Borgia

Korespondencja z Rzymu

Pomysł to jeden z wielu punktów dekretu, który ma pobudzić gospodarkę. Na razie mowa jest o tym, by każdy od lipca 2013 r. mógł, a nie musiał, płacić kartą za wszystko powyżej 50 euro. Ale potężny minister rozwoju gospodarczego, infrastruktury i transportu Corrado Passera nie kryje, że w dalszej perspektywie (2014 r.) używanie karty ma być obligatoryjne, a limit znacznie obniżony, nawet do 20 euro, bo jak stwierdził: „nic tak nie pomoże w walce z przestępczością gospodarczą jak zastąpienie gotówki pieniądzem elektronicznym".

Trudno się dziwić, że włoski rząd chce podjąć tak zdecydowane kroki, skoro drugi, nielegalny obieg gospodarki wypracowuje za pominięciem fiskusa 530 mld euro rocznie, czyli dodatkowe 35 proc. „oficjalnego" PKB, a obroty mafii szacuje się na 200 mld euro w skali roku. O porażającej skali oszustw świadczą naloty policji skarbowej na znane kurorty, jak Cortina d'Ampezzo czy Valgardena, gdzie w sklepach, butikach, restauracjach i hotelach 70 proc. rachunków regulowano gotówką z ominięciem kasy fiskalnej. Nie przypadkiem na głowę Włocha przypada rocznie tylko 68 płatności „zostawiających ślady" (kartą bankową, czekiem, przelewem itp.) przy średniej 182 w strefie euro, a na terenie całej Unii – 173.

Oczywiście Włochom pomysł rządu się nie podoba. Wskazują, że o ile skuteczność tych planów walki z oszustami jest na razie zupełnie nieznana, o tyle już wiadomo, że jak zwykle obłowią się banki.
W moim narożnym sklepiku spożywczym, gdzie płacić można wyłącznie gotówką, właściciel mówi: "U mnie rzadko kto kupuje za więcej niż 15–20 euro. A gdyby nawet, mógłbym zawsze grubsze zakupy zaksięgować jako kilka małych. Niestety, pomysł rządu zmusza mnie do wynajęcia maszyny do kart płatnicznych z połączeniem z bankiem.
W sumie szacuję koszta na 500 euro rocznie. Będących w mojej sytuacji może być milion albo dwa". Indagowane w tej sprawie Włoskie Stowarzyszenie Bankowe wyjaśniło, że za darmo takich usług banki świadczyć nie zamierzają. Samo płacenie kartą też kosztuje (0,3–0,5 proc.). Sklepikarz nie krył, że nie stać go na takie koszta, więc będzie musiał podnieść ceny. Jak się domyśla, tak zrobią wszyscy i w efekcie klienci będą zmuszeni do nabijania kabzy bankowcom.
Szczególnie prawicowe media w tym kontekście przypominają, że premier Mario Monti jeszcze w zeszłym roku był doradcą banku Goldman Sachs, a Corrado Passera dyrektorem włoskiego banku Intesa San Paolo. Komentatorzy zwracają uwagę, że w ten sposób zawłaszczony zostanie przez bankowo-policyjnego Wielkiego Brata kolejny obszar wolności. Ida Magli napisała w komentarzu w „Il Giornale", że: „Włosi, nie zdając sobie z tego sprawy, zmierzają w kierunku dyktatury rządu bankierów, który nie potrzebuje rewolweru, żeby nas obrabować".

Protestują stowarzyszenia handlowców i konsumentów, ale wiceminister rozwoju gospodarczego Claudio De Vincenti, choć – jak zapewnia – pilnie wsłuchuje się w te głosy, to jednak argumentuje, że oszuści podatkowi kosztują Włochów o wiele, wiele więcej niż koszta korzystania z kart.

Rzeczpospolita


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: pieniądz elektroniczny, pieniądz papierowy, apokalipsa


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
5 sierpnia 2012 (niedziela), 10:56:56

List do generała

List otwarty Prezesa Młodzieży Wszechpolskiej Roberta Winnickiego do Prezesa Związku Powstańców Warszawskich, gen. Zbigniewa Ścibor-Rylskiego

Szanowny Panie Generale!

Wczorajszy apel na Kopcu Powstania Warszawskiego na długo pozostanie w pamięci wszystkich jego uczestników. Tysiące ludzi – Kombatanci, harcerze, przedstawiciele władz i służb mundurowych, Warszawiacy i Polacy z kraju, którzy przyjechali specjalnie na uroczystości 1 sierpnia. Wśród nich tysiące ludzi młodych, tysiące młodych patriotów. Pojawienie się Kombatantów powitane zostało gorącymi oklaskami i wielokrotnym, gromkim „Cześć i chwała Bohaterom!”.

Przedstawiciele obecnych władz stolicy i kraju, z prezydent Hanną Gronkiewicz-Waltz na czele, przywitani zostali zgoła inaczej. Buczenie, gwizdy czy hasła „Precz z komuną!” dało się słyszeć niemal równie mocno, jak te oddające cześć Bohaterom naszej historii.

W swoim wystąpieniu, które wywarło duże wrażenie na wszystkich zgromadzonych, dziwił się Pan Generał – jak młodzi ludzie mogą krzyczeć takie rzeczy? Jak mogą wobec władz „wolnej Polski”, jak to Pan określił, używać takich zwrotów? Uznał to Pan Generał za smutne i niedopuszczalne.

Chciałbym pomóc Panu zrozumieć tych, którzy w ten sposób się zachowywali. Bo przecież tysiące młodych Polaków nie znalazło się w tym miejscu i czasie przypadkowo i nieprzypadkowo swoimi okrzykami wyrażali zarówno cześć Bohaterom, jak i swój stosunek do dzisiejszych władz Polski. Na pytanie, dlaczego młodzi patrioci, widząc przedstawicieli rządzących, krzyczą dziś „precz z komuną”, chciałbym odpowiedzieć Panu zestawem przykładów, tylko z ostatniego roku:

- gdy postanowiliśmy zorganizować Marsz Niepodległości, współczesna Trybuna Ludu, Gazeta Wyborcza i cały koncern Agora, rozpętały wobec nas nagonkę, wyzywając od faszystów; nagonkę, którą prowadzą nieustannie; nagonkę, którą podchwytuje i wspiera większość prorządowych mediów; władze miasta i policja zaś w o wiele większym stopniu wolały współpracować z lewicowymi bojówkarzami, którzy Marsz próbowali zablokować;

- gdy zbuntowaliśmy się przeciwko międzynarodowym przepisom ograniczającym wolność słowa w tzw. sprawie ACTA, od przedstawicieli rządu usłyszeliśmy, że protestuje „żulia”, że jesteśmy idiotami, którzy nie rozumieją prawa; gdy w dziesiątkach tysięcy wyszliśmy na ulice w obronie podstawowych wolności obywatelskich, władze miały dla nas wyłącznie słowa pogardy i potępienia;

- po zakończeniu protestów domy ich organizatorów „odwiedzali” funkcjonariusze policji; licealiści byli „odwiedzani” w szkołach – przeprowadzano „profilaktyczne” rozmowy z nauczycielami; innych z kolei inwigilować i werbować próbowała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego; doświadczamy represji za wyrażanie sprzeciwu wobec polityki rządzących, co w demokracji ponoć przestępstwem nie jest;

- wielu młodych patriotów zostało pobitych przez służby bezpieczeństwa państwa; niestety, przesłuchania rozpoczynające się od ciosu w brzuch i epitetu „ty p….ny faszysto!” to już nie pojedynczy incydent, a wiele przypadków w różnych częściach kraju; młodzi patrioci zaczynają reagować na widok policjanta jak niegdyś na mundur MO – nie dlatego, że mają coś na sumieniu, ale dlatego, że spodziewają się represji za sam fakt „wychylania się”;

– doszło do tego, że w jednym z miast uniemożliwiono przeprowadzenie krytycznego wobec władz zgromadzenia, zatrzymując organizatorów i przewożąc ich na komendę na godzinę przed planowaną manifestacją;

- na stadionach piłkarskich delegaci PZPN cenzurują antykomunistyczne oprawy kibiców; rząd z kolei wypowiedział kibicom regularną wojnę w momencie, gdy liczba incydentów na stadionach zaczęła spadać, ale za to masowo zaczęły się pojawiać treści narodowo-patriotyczne i niepoprawne polityczne;

- rząd drastycznie ogranicza nauczanie historii, które jest fundamentem budowania tożsamości narodowej; na akcję Strajk Szkolny, którą w tym roku zainicjowaliśmy, właśnie w obronie edukacji i patriotycznego wychowania, pozostaje głuchy;

- prezydent Komorowski, przy poparciu większości rządzącej, forsuje właśnie w parlamencie ustawę drastycznie ograniczającą wolność zgromadzeń, pomimo że wszelkie organizacje społeczne – od lewa do prawa, zgodnie ostrzegają przed nią, jako zamachem na podstawowe prawa obywatelskie;

Przykładów można by mnożyć. Domyślam się, że w ponoć wolnych mediach, ponoć wolnej Polski, nie usłyszał Pan Generał o wielu sprawach, o których tutaj napisałem. Sytuacja w mediach to zresztą kolejny, odrębny temat, który zbliża nas klimatem do PRLu.

Polska młodzież poddawana jest dziś potężnej obróbce kultury masowej i propagandy medialnej, a także, niestety, szkolnej. Próbuje się nam wpoić obojętność na pojęcia takie jak: historia, pamięć, tożsamość narodowa, niepodległość, poświęcenie dla narodu. Propaganda wmawia młodym, że cały świat ma się obracać wokół ich własnego „ja”, że polskość to przeżytek, że tożsamość jest nieważna.

Istnieją jednak tysiące młodych Polaków, którzy się przeciwko tej rzeczywistości buntują. To ci, którzy wbrew wspomnianym trendom kultury, propagandy mediów, wbrew szkolnej „europeizacji” chcą pozostać Polakami i chcą, żeby określenie „być Polakiem” rzeczywiście coś znaczyło. Idą na przekór. To przede wszystkim właśnie my, zbuntowana przeciwko III RP część młodzieży, organizujemy patriotyczne manifestacje, chodzimy na groby żołnierzy, jeździmy do rodaków na Kresach, kultywujemy narodowe tradycje.

Jednocześnie jesteśmy nazywani faszystami i „żulią”, inwigilowani przez służby bezpieczeństwa, wytykani w szkołach przez niektórych nauczycieli, równie gorliwie dziś próbujących nas „zeuropeizować”, jak niegdyś naszych rodziców wychować na „ludzi sowieckich”.

Dlatego gdy słyszymy „Gazeta Wyborcza”, myślimy „Trybuna Ludu”, gdy słyszymy PO, myślimy PZPR, a gdy widzimy wysokiego rangą partyjniaka obecnej władzy, to pierwsze co przychodzi nam na myśl, to okrzyk „precz z komuną!”III RP nie postrzegamy jako Polski autentycznie wolnej, autentycznie niepodległej, ale jako twór zarządzany przez elity równie służalcze wobec obcych, jak miało to miejsce w PRLu.

Panie Generale!

Jak będzie za rok wyglądał 1 sierpnia? Sądzę, że tysiące młodych ludzi ponownie przyjdzie na Kopiec Powstania, by oddać cześć Bohaterom. Jestem przekonany, że mogą posłuchać apelu Pana Generała i z zaciśniętymi zębami nie komentować obecności przedstawicieli władzy, którą uważają za niesuwerenną, kosmopolityczną, obcą i wrogą.

Chciałbym, żeby miał Pan jednak świadomość, że tak czy inaczej, zrobimy wszystko, by tę władzę obalić, by system zbudowany w Polsce po roku 89 radykalnie zmienić. A wszystko to dlatego, że chcemy mieć, jako młodzi Polacy, nie tylko chwalebną przeszłość, ale i prawdziwie niepodległą przyszłość w naszej narodowej Ojczyźnie. I mamy świadomość faktu, że jeśli my o nią nie będziemy walczyć, to nikt inny za nas tego nie zrobi.

Z wyrazami najwyższego szacunku

Robert Winnicki
Prezes Zarządu Głównego
Młodzieży Wszechpolskiej

Warszawa, 2 sierpnia 2012 r.

Myślę, że buczenie jest złe, ale nie przeszkadza mi to w zrozumieniu postawy buczących oraz w uznaniu ich argumentów za buczeniem.


Kategorie: polityka, historia, _blog


Słowa kluczowe: powstanie warszawskie, młodzież wszechpolska, onr


Komentarze: (1)

nosky, September 3, 2012 10:14 Skomentuj komentarz


Wojtku,

buczenie nie jest złe. Złem są "ludzie" którzy reprezentują ten Naród (w sumie słowo, które w mediach już umarło...).

Myślę że powoli acz nieubłaganie zbliża się zmiana na "górze". Obawiam się tylko sposobu w jaki zostanie przeprowadzona - tego, po której stronie opowie się wojsko (bo co do policji i straży ponoć miejskiej to niestety nie mam wątpliwości...).
Pa,

Daniel
Skomentuj notkę
29 lipca 2012 (niedziela), 12:15:15

Kto kogo atakuje

Czytam taki kawałek:

Byłem zachwycony tym, jak dużą dbałość w tym spektaklu włożono w podkreślenie tolerancji i pluralizmu jako wartości ważnych dla Wielkiej Brytanii. W wiązance popkulturowych pocałunków znalazł się pierwszy lesbijski pocałunek w dziejach brytyjskiej TV (z serialu "Brookside", 1993). Spektakl transmitowano na cały świat, będzie to więc także zapewne pierwszy lesbijski pocałunek pokazany w telewizji w takich krajach, jak Iran czy Arabia Saudyjska.
i zastanawiam sie czy to Islam atakuje zachód czy tez zachód atakuje Islam?

Źródło: Gazeta Wyborcza, Taka Brytania jest Wielka, Wojciech Orliński, 28 lipca 2012


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: homoseksualizm, lewactwo, olimpiada, londyn 2012, iran, arabia saudyjska, obyczaje


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
17 lipca 2012 (wtorek), 17:59:59

Spójność myśli, mowy i uczynków

Mamy dziś w polityce kolejną aferę podsłuchową. Gazety opublikowały miłą rozmowę dwóch ważnych polityków PSL-u (w tym ministra Sawickiego - zbieżność nazwisk z panią Beatą przypadkowa), w której opowiadają sobie mniej więcej o tym do czego służy raz zdobyta władza. Rozmowa ohydna, bardzo podobna do tej, którą usłyszeliśmy słuchając taśm z afery Rywina, taśm z panią Beatą Sawicką, taśm Oleksego, podsłuchów Kaczmarka i Kornatowskiego (oczywiście podsłuchy te były PiSowsko-nielegalne), nagrania Renaty Berger, podsłuchów Rysia i Zdzisia...

Jak zwykle kluczowy polityk broni się, że prowokacja, że nie tak, że nic takiego - ale podsłuchiwanie ma to do siebie, że prawda o ohydzie człowieka wychodzi na jaw, i pojawia się w miejscu wykreowanego przez niego pięknego obrazu.

Przypomniałem sobie, że Jezus powiedział, że "dlatego wszystko, co powiedzieliście w mroku, w świetle będzie słyszane, a coście w izbie szeptali do ucha, głosić będą na dachach". Nie wiem, czy to na temat podsłuchów było, czy też nie ale pomyślałem sobie coś, i zapisałem to poniżej.

* * * * * *

Modlitwy spisane:

Chciał być w moim życiu tak bardzo spójny, tak prawdziwy, że każde moje słowo wypowiedziane do konkretnej osoby mogło by być usłyszane przez wszystkie inne osoby znające mnie, jednocześnie nie budząc mojego zażenowania a ich zdziwienia. Tak bym chciał ...

... Ciebie proszę - wysłuchaj mnie Panie! Przemieniaj mój umysł abym był prawdziwy, abym był spójny w myślach, mowie i uczynku.


Kategorie: polityka, obserwator, modlitwy, _blog


Słowa kluczowe: psl, podsłuch


Komentarze: (2)

anonim, July 18, 2012 15:34 Skomentuj komentarz


Pan prezydent Wałęsa, historyczny przywódca Solidarności, laureat nagrody Nobla oraz autorytet opisujący świat dla wielu ludzi wypowiedział się na temat innego zasłużonego działacza, ministra Sawickiego z PSL, jednego z bohaterów tej afery. Jednocześnie sugeruje, że musimy świat rozwijać nie ograniczając wolności, a bazując na wartościach. Powiedział, że jeżeli nie będziemy budować na wartościach to przy każdym człowieku będziemy musieli postawić 3 policjantów.

Przypuszczam, że do końca dnia wypowiedź pana prezydenta Wałęsy dotrze do miliona Polaków, również do tych, którzy za jej pomocą ugruntują się w wierze, że rząd PO i PSL dobrze dba o interesy obywateli.

anonim, July 18, 2012 17:20 Skomentuj komentarz


Kolejny niewinny minister w rządzie prawdomównego premiera, straci stanowisko w wyniku afery której nie było.
Skomentuj notkę
9 czerwca 2012 (sobota), 14:01:01

O platformie

Dychotomia to stan, w którym na temat otaczającej mnie rzeczywistości co innego słyszę, a co innego czuję. Ale wiadomo - uczucia mogą zwodzić.

Platforma Obywatelska jest partią rozsądku, umiaru, centrum, a nie szaleństw i skrajności", jak mówi Władysław Bartoszewski

Już od 10 lat Platforma Obywatelska wyzwala pozytywną energię Polaków. Ta energia, to efekt ciężkiej pracy każdej Polki i każdego Polaka. To ona stała się kołem zamachowym polskiego dynamicznego rozwoju, budzącego obecnie w świecie szacunek i podziw. Nie ma twórczego społeczeństwa bez aktywnych obywateli.

Platforma Obywatelska krok po kroku buduje sprawne państwo. Ten wysiłek opiera się na dwóch wartościach: służbie i solidarności. Po pierwsze: to państwo ma służyć obywatelowi, a nie obywatel państwu. Po drugie: warunkiem dobrobytu nas, żyjących tu i teraz, jak i naszych dzieci, dziś bardziej ufnie spoglądających w przyszłość, jest więcej, a nie mniej społecznej solidarności. Nie ma dobrobytu bez solidarności

Konsekwentnie wzmacniamy fundamenty naszej gospodarki. Jej stabilność już uchroniła nasz kraj przed skutkami światowego kryzysu. Teraz będziemy dalej starali się stwarzać jak najlepsze warunki dla wyzwolenia kreatywności i inteligencji Polaków tak, by przełożyły się one na innowacyjność naszej gospodarki. Innowacyjność jest bowiem największą dźwignią rozwoju naszych regionów, niezależnie od ich przeszłych, historycznych uwarunkowań. Innowacyjność pokazuje też, iż najważniejszym ogniwem w gospodarce jest człowiek – jego rozwój, edukacja i kompetencje. Nie ma innowacyjności gospodarczej bez kreatywności ludzkiej.

Naszym niezmiennym celem pozostaje poprawa jakości życia każdej polskiej rodziny, systematyczne podnoszenie komfortu życia każdej Polki i każdego Polaka. Razem, dzień po dniu, chcemy budować Polskę, która jest naszym wspólnym domem. Domem, w którym każdy znajduje swoje miejsce.

Źródłem tego opisu jest strona WWW Platformy - dane zachowałem w dniu 9 czerwca 2012, zachowałem, po pewnie niedługo może się coś zmienić.


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: po, rząd, tusk, platforma, dychotomia


Komentarze: (1)

anonim, March 16, 2013 08:31 Skomentuj komentarz


Uzasadnienie wyroku: PLATFORMA dokonała, w ciągu 5 lat:
1) likwidacja stoczni Gdynia i Szczecin
2) afera hazardowa
3) mimo kasy z Unii nie będzie gotowej w całości żadnej drogi na Euro
4) podwyżka VAT
5) zamach na OFE
6) zakup samolotów Bryza bez przetargu
7) afera z kupowaniem głosów w Wałbrzychu
8) afera senatora Misiaka (ustawione przetargi)
9) afera ministra Grada (firma jego zony przypadkowo wygrywa przetargi dla ministerstwa którym kieruje Grad...)
10) afera ministra Grabarczyka (obsadza on stanowiska w PKP kolegami i ich zonami a potem w święta PKP leży i kwiczy)
11) kolejne przetargi na drogi są odwoływanie (S5 Wrocław - Poznań, S7 Gdańsk - Elbląg, S7 pod Radomiem, S8 pod Białymstokiem itd), ale jest kasa na nowych urzędników!
12) wyprzedaż firm przynoszących krociowe zyski jak np PKO (4 mld zysku w 2010) KGHM (11 mld zysku w 2010), PZU , Bogdanka itd
13) podwyżka akcyzy na gaz
14) podwyżka akcyzy na piwo
15) Premier jeździ na narty i nie reaguje na kłamliwe oskarżenia Rosji pod adresem polskich oficerów (raport MAK)
16) PO buduje najdroższe drogi na świecie - cena za kilometr w nizinnej Polsce wyższa niż w górzystej Chorwacji...
17) mimo obietnic "odpolitycznienie" TVP, PO obsadziło TVP swoim ludźmi natychmiast po tym jak Komorowski został Prezydentem.
18) posłanka PO Sawicka i kręcenie lodów - przyznała się przed kamerami - za to Tusk zniszczył CBA i uczynił z tej służby marionetkę
19) koleje rozbite na 8 spółek, obsadzane koleżkami nawet na święta puszczają pociągi po 4 wagony...
20) Świnoujście zablokowane przez Nord Stream
21) katastrofa Smoleńska do jakiej doszło w wyniku niewłaściwego zabezpieczenia lotniska przez BOR (brak aparatury do lądowania i nadzoru w wieży kontroli - co ciekawe jak 3 dni wcześniej lądował tam Tusk to aparatura tam była ...), mając te aparaturę na lotnisku samolot mógłby lądować nawet przy 0m widoczności i bez rosyjskich kontrolerów. CZEMU JEJ NIE BYŁO Tylko zaufano Rosjanom? Jak wynika z nagrań rozmów z wieżą Rosjanie wprowadzili załogę w błąd co do wysokości i kursu samolotu! Mówili że był na 100 m a naprawdę był na 30m ! Tusk wiedział to od 14 kwietnia, a mimo tego szczuli przez 9 miesięcy że to "pijany" Kaczyński wpadł do kabiny i kazał lądować!
22) bezrobocie rośnie od 3 lat - mimo że spada u naszych sąsiadów...w styczniu już prawie 13%. (Za PiS w 2007 było 8% ...)
23) inwestor z Kataru który pojawił się przed wyborami i znikł po wyborach...
24) Karnowski z zarzutami prokuratorskimi za korupcję, popierany w wyborach na prezydenta Sopotu przez PO.
25) nieudana profesjonalizacja wojska - armia nie ma szeregowych - 3/4 to oficerowie i podoficerowie!
26) skandal z przetargiem na samoloty Bryza
27) Minister Zdrowia Kopacz okłamała sejm - podobno widziała na własne oczy jak ziemia w smoleńsku była przekopana na 1 metr w głąb .... a potem okazuje się że tam są szczątki ludzkie i fragmenty samolotu
28) deficyt finansów w 2010 - 8%! Za pis w 2007 - nadwyżka w budżecie!
29) nieudolne negocjacje gazowe z Rosją - drogi gaz na długi okres czasu
30) oddanie koncesji na gaz łupkowy firmom zachodnim za 1/4 tego co np. Arabia Saudyjska czy Norwegia!!!!
31) Prezydent Wpadka Komorowski i jego żenujące wpadki przynoszące Polakom wielki wstyd.
32) kampania nienawiści przeciw opozycji w efekcie czego doszło do mordu w Łodzi!
33) zadłużenie skoczyło o 380 mld pln w 4 lata - NA CO POSZŁA TA KASA? - nawet dróg nie ma!
34) dzięki naciskom PiS i rządu J. Kaczyńskiego na UEFA udało się uzyskać EURO 2012 - Tuski przegrały rywalizacje o Instytut Technologiczny i EXPO!
35) płatne autostrady - 20 gr/km - Najdroższe w EUROPIE!(w stosunku do zarobków)
36) wykryli 3 afery PiS: Klapka laptopa Ziobry. Kanapa podgryziona przez psa Ludwika Dorna, Afera wykryta przez minister od korupcji Piterę "Dorsz za 8.5".
37) za poparcie PO w wyborach w 2007 roku Gronkiewicz Waltz dofinansowała stadion piłkarski Legii należący do TVN za ok 400 mln PLN.
38) Rzecznik Rządu otrzymuje dochody od niemieckiego biznesmena (mieszka w należącej do Niemca will za darmochę... komu ten pan służy?)
39) program modernizacji linii kolejowych nie udał się, prawdopodobnie kasa z UE przepadnie
40) skandaliczne szkolenie wojska - 4 katastrofy lotnicze (Bryza, Casa, Mi-24, Tu-154)
41) dzierżawa samolotu dla VIP na dwa lata za kasę pozwalającą kupić NOWY SAMOLOT!
42) gdyby nie weto Kaczora prezydenta, to w 2008 roku PO wprowadziłoby nas do strefy sztywnego kursu euro i w czasie kryzysu padłby nasz eksport - tylko dzięki temu wetu Polska była "zieloną wyspą"
43) PiS obniżył podatki a podobno jest socjalistyczny, PO podnosi podatki a podobno jest liberalne buhahah
44) ZUS dla jednoosobowych firm rośnie, dławiona jest przedsiębiorczość Polaków, ale firmy zagraniczne dostają hojną reką dopłaty po czym likwidują produkcję a rząd PO nic nie robi (DELL, FIAT)
45) najbogatsi rolnicy dalej płacą KRUS
46) tzw jedno okienko (zakładanie firm) to niewypał
47) Komisja "Przyjazne Państwo" (znoszenie barier w administracji) przez 4 lata nic nie zrobiła! Medialna fikcja
48) bezzasadne odwołanie szefa CBA przed końcem kadencji - bo ujawnił aferę hazardową
49) nieudolne negocjacje o limity CO2 - prąd będzie droższy o kilkadziesiąt procent
50) Minister Klich niszczy GROM i Wojska Lotnicze - odchodzą fachowcy!
51) straszenie pis'em mimo ze NIC im nie udowodnili - żadnych afer i przekrętów!
52) po aferze Rywina Miller miał honor podać się do dymisji. Po aferze hazardowej Tusk udaje głupa i dalej kurczowo trzyma się koryta!
53) Minister Finansów PO - Rostowski, człowiek znikąd! Nawet paszportu nie miał w 2007 roku!
54) otwarcie rynku pracy od 1 stycznia 2011 dla Rosjan, Ukraińców i Białorusinów i to mimo tego że jest 13% bezrobocia i stale rośnie (od 3 lat! - to tez CUD Donka!)
55) od 4 lat brak nawet PROJEKTU poprawy stanu służby zdrowia podczas gdy za PiS podniesiono pensje lekarzom i pielęgniarkom od 5 lat PO tylko mami i obiecuje...
Skomentuj notkę
4 czerwca 2012 (poniedziałek), 21:19:19

Rocznica obalenia rządu Olszewskiego

W piątek Rzepa przedstawiła swoją wizję wydarzeń z przed 20 lat. Dziś Wyborcza pokazuje swoją, zupełnie inną, w żaden sposób nie dającą się pogodzić z tym o czym czytałem w piątek. Sprzeczność? Tak! Jak to dobrze, że przez te 20 lat za temat mogli się już choć trochę zabrać historycy i opublikować choć troszkę dokumentów źródłowych dających mi możliwość samodzielnej oceny tych wydarzeń. Sprawa jest o tyle ciekawa, że 4 czerwca 1992 był to dzień, a właściwie dzień, wieczór i noc, gdy A. sobie gdzieś wyjechała, a ja miałem nieco czasu dla siebie, miałem włączony telewizor i na podstawie tego, co można było zobaczyć swoje zdanie jakoś na temat rządu premiera Olszewskiego wyrobiłem. Pamiętam to dość dobrze, coś tam mam w swoich notatkach i dlatego teraz, mając kwitki od historyków i czytając gazety mogę widzieć mechanizmy kłamstwa, prania mózgów, i rządzenia za pomocą czegoś, co zwie się demokracja. Wymaga to nieco pracy, nieco wysiłku - ale się da to zobaczyć.

I tylko mnie smuci, że nie mam odpowiedzi na pytanie: i co z tego, że widzisz?

* * * * * *

I jeszcze coś z moich notatek i mojej pamięci z przez 20 lat. Bardzo mi się wtedy premier Olszewski nie podobał. Macierewicz - wiadomo, oszołom. Wtedy tak myślałem. Podobał mi się Rokita, ale nie czułem tego skąd wziął się Pawlak. Duży szacunek dla Moczulskiego - wiadomo, siedział, swoje zapłacił. Ale Niesiołowski i Łopuszański (dziś nieobecny) jawili mi się jako kłamcy, zwłaszcza ten pierwszy. Tak - Niesiołowski burzył mi spójność myślenia. Ale byłem głupi!

* * * * * * *

A dziś jaki jestem? No właśnie!

* * * * * * *

Próba odczytania dyskietek 5 1/2 cala, zapisanych mniej więcej w tych czasach nie powiodła się. Nie mam takiego napędu! Będzie kolejna, bo zapisane są na nich jeszcze inne moje przemyślenia. Muszę powalczyć. Pinowo napęd 5 calowy jest zgodny z napędem 3 1/4 więc jak kupie sobie napęd 3 calowy po USB i używany napęd 5 cali to może jakoś to odczytam.

* * * * * * *

Dopisek domowy:

Robię sobie prasówkę na temat wydarzeń z przez 20 lat i dochodzę do wniosku, że GW to bardzo pluralistyczne źródło wiedzy. Tego samego dnia Wojciech Czuchnowski przekonuje mnie, że Macierewicz kazał aresztować Wałęsę i przekonuje mnie dość skutecznie powołując się na ciekawego generała (odwołany na miesiąc przez wydarzeniami, o których mówi), a w innym tekście Michał Protaziuk rozwiewa 5 mitów, między innymi ten o próbie siłowego zamachu stanu - fakt - powołują się tu na IPN-owskiego Dudka, a więc historyka.

Dla każdego coś miłego - i to się nazywa pluralizm.... albo ogłupianie.... albo demokracja? Cholera go wie. Ot, taka ciekawostka.


Kategorie: polityka, historia, _blog


Słowa kluczowe: rząd olszewskiego, wałęsa, IPN, lustracja


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
2 maja 2012 (środa), 12:50:50

Moja ojczyzna

Dziś porządkuje swoje notatki dotyczące polityki, jakieś stare listy, grzebie w blogu, a archiwach i nieco się denerwuję. Jako odtrutkę na politykę muszę przypomnieć sobie, że moja ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawcy oczekuję, Pana mojego Jezusa Chrystusa, który przemieni moje ciało znikome, na podobne do swego chwalebnego ciała, tą potęgą i mocą, jaką może On także wszystko, co jest, sobie podporządkować. (Fil 3:20 - parafraza własna). To jest ważne!

Oryginał w tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia brzmi tak:

Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone, na podobne do swego chwalebnego ciała, tą potęgą, jaką może On także wszystko, co jest, sobie podporządkować.

Za to Biblia Warszawska oddaje to tak:

Nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa, który przemieni znikome ciało nasze w postać, podobną do uwielbionego ciała swego, tą mocą, którą też wszystko poddać sobie może.

A Biblia Gdańska:

Aleć nasza rzeczpospolita jest w niebiesiech, skąd też zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa, który przemieni ciało nasze podłe, aby się podobne stało chwalebnemu ciału jego, według skutecznej mocy, którą też wszystkie rzeczy sobie podbić może.


A ponieważ ważne rzeczy należy powtarzać, to jeszcze raz:

Moja ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawcy oczekuję, Pana mojego Jezusa Chrystusa, który przemieni moje ciało znikome, na podobne do swego chwalebnego ciała, tą potęgą i mocą, jaką może On także wszystko, co jest, sobie podporządkować.


Kategorie: osobiste, polityka, _blog


Słowa kluczowe: polityka, ojczyzna, fil 3:20, fil3, flp3


Komentarze: (1)

anonim, May 2, 2012 13:16 Skomentuj komentarz


Biblia Brzeska (koniec XVI wieku):

Abowiem rzecz pospolita wasza jest w niebie, skąd też zbawiciela czekamy Pana Jezu Krysta. Który przemieni ciało nasze nikczemne, aby się podobnym stało chwalebnemu ciału jego, według mocy, przez którą też może poddać sobie wszytki rzeczy.
Skomentuj notkę
21 kwietnia 2012 (sobota), 16:34:34

Koszt TV Trwam na multupleksie

Kolega przed chwilą napisał mi, że koncesja na nadawanie naziemne miała kosztować TV Trwam 1mln rocznie, do tego coś koło 7mln rocznie dla Emitela za udział w kosztach multipleksa - razem 8mln.

Czy rzeczywiście TV Trwam nie stać na taki biznes? 8mln rocznie zamienione na wpłaty po 10zL to tylko 80 tys. przekazów miesięcznie. Czy wśród widzów tej telewizji nie znajdzie się 80 tys. wiernych płacących? Spokojnie!

I jeszcze ciekawostki - skoro koncesja jest za 1mln rocznie, to chyba nie jest ona "społeczna" i w TV Trwam będą mogły zaistnieć jakieś (tfu) reklamy.

I druga ciekawostka - średnio na gospodarstwo domowe w Polsce opłata za "bezpłatne" telewizje wynosi 120zl miesięcznie. Właśnie tyle płaci się poprzez takie a nie inne decyzje zakupowe wymuszone pod wpływem reklam w bezpłatnych TV. Pranie mózgu? Tak - tu widać o jaką kasę chodzi. (dla dociekliwych: to 120zł bierze się z szacowania wielkości rynku reklam TV w Polsce, czyli gdzieś 1,2mld miesięcznie a to dzielę przez 10mln gospodarstw z telewizorami).


Kategorie: polityka, media, _blog


Słowa kluczowe: tv trwam, Lux Veritas, o. Rydzyk, KRRiT


Komentarze: (2)

adam@kormoran, May 6, 2012 22:05 Skomentuj komentarz


> i w TV Trwam będą mogły zaistnieć jakieś (tfu) reklamy

Nie popadajmy w defetyzm. Zareklamuje sie jeden z drugim to pośle im się kontrolę ze skarbówki i obsztorcuje w gazecie.

anonim, May 6, 2012 23:43 Skomentuj komentarz


Sprawdziłem - koncesja dla FLV na Trwam nie jest społeczna, więc nie ma żadnych ograniczeń, mogą robić co chcą z punktu widzenia KRRiT. Ale skarbówka to zupełnie inny temat. Przypuszczam jednak, że jako fundacja prowadzą telewizje jako działalność na stracie a nie jako działalność statutowa. A więc mogą pewnie mieć przychód z działalności..... choć kto ich tam wie...... Imperium ojca R. jest dziwne, choć ITI jest jeszcze bardziej dziwny (patrz: ich obecność na giełdzie, oraz zamieszanie z wyprzedażą po kawałku).


W.
Skomentuj notkę
12 kwietnia 2012 (czwartek), 16:25:25

Debiutant fiskalny

Minister Finansów określił, że ...

... debiutant muzyczny to artysta lub zespół muzyczny, jeżeli od wydania jego pierwszej płyty nie minęło więcej niż 1 roku lub sprzedaż którejkolwiek z jego płyt nie przekroczyła 15000 egzemplarzy.

Nie wiadomo, po co są pewne rzeczy, ale wiadomo, że są opodatkowane!


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: debiutant, minister finansów, podatki


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
5 kwietnia 2012 (czwartek), 13:27:27

Smoleńsk po raz 81623

Dialog:
- Słyszałeś? Zamach był! Były dwa wybuchy w powietrzu!
- Bzdury! (na boku: ale oszołom! świr!)

No dobrze - ale ja bym chciał wiedzieć, na jakiej podstawie ktoś mówi, że był zamach, i że były dwa wybuchy. Jednocześnie chciałbym wiedzieć, na jakiej podstawie ktoś inny mówi, że to bzdury. A mój problem polega na tym, że niektórym (np. pani minister i jednocześnie marszałek Kopacz) już nie wolno mi wierzyć, gdyż wiem iż są kłamcami. Mam pamięć i mam na YT nagranie z sejmu, oraz mam sfałszowane stenogramy sejmowe z jej wypowiedzią. Mam więc dowód, że ekipa rządowa kłamie i fałszuje dokumenty w tej sprawie.

A o zamachu - nie mam danych - i dlatego każda teoria jest tak samo dobra jak inna, a osoby które mówią, że to wypadek są takimi samymi oszołomami jak te, z których się nabijają.


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: katastrofa smoleńska, polityka, Kopacz, zamach


Komentarze: (4)

Buczacz, April 6, 2012 20:45 Skomentuj komentarz


"ale ja bym chciał wiedzieć, na jakiej podstawie ktoś mówi, że był zamach, i że były dwa wybuchy." To już plus dla Pana, większość społeczeństwa takich chęci nie przejawia. Jednak nie ma co liczyć, że taka wiedza spłynie sama. Ale tym razem dopomogę: oto podstawy twierdzenia o dwóch wybuchach http://niezalezna.pl/26278-prof-nowaczyk-o-dwoch-eksplozjach-w-tupolewie nie twierdzę, że to rozstrzyga temat, natomiast jest kolejną cegiełką, która tworzy przygnębiający obraz.
Pozdrawiam
P.S. Od jakiegoś czasu czytuję Pańskiego bloga i zaskakuje mnie, jak w wielu sprawach dochodzę do podobnych wniosków

adam@kormoran, May 6, 2012 23:46 Skomentuj komentarz


Mnie interesuje takie coś: Antonio uważa, że Polska powinna zwrócić sie do USA o udostepnienie zdjec satelitarnych zrobionych zaraz po katastrofie. Nie wyobrażam sobie, żeby Amerykanie tych zdjec sami już dawno nie sprawdzili. Jeśli coś z nich wynika, to muszą od dawna o tym wiedzieć.

Skoro wiedzą, to

  • już nie powiedzą, bo jakby to teraz wyglądało?
  • ruscy też wiedzą, że Amerykanie wiedzą; może dogadali się w szerszym gronie -- no bo taki numer jak zabicie prezydenta należało uzgodnić -- no nie? Czarny jeszcze zanim go wybrano dawał do zrozumienia że USA rezygnują z aktywnej polityki w Europie i zachęcał niemców do brania większej odpowiedzialności za kontynent. Zatem uzgodnienia nie musiały być zbyt trudne. (Swoją drogrą nieobecność czarnego i anieli na pogrzebie też była wymowna).

anonim, May 10, 2012 11:34 Skomentuj komentarz


Wydaje mi się, że Antonio wierzy z Hamerykę, jej ideały, w jej siłę ale też w jej demokrację. Ale czy mając taką wiedzę jaką ma (wszak był ministrem spraw ważnych i tajnych wiele widział) jego wiara jest uzasadniona? Nie wiem. Nie rozumiem go - ale wiem, że taką postawę antyamerykańscy cynicy wyśmiewali od zawsze. Nawet jak w Wawie, chyba w 1920 (albo 1930-tym) postawili pomnik wdzięczności Ameryce to powstałe wierszyk "z przodu cyce z tyłu cyce, Polska wdzięczna Ameryce" (bo pomnik był bardzo krągły i pulchny).

Ale to może być tak: jeżeli przedmiotem naszej wiary nie jest coś poza ziemią, to musimy sobie znaleźć na ziemi coś w co wierzymy. I pewnie dlatego wielu wierzy w Hamerykę i jej ideały, a wielu wierzy w Unię. Nieco jest taki co wierzy w siebie, swój humanizm a wiec i w Polskę. No i oczywiście są tacy, co czując siłę Wschodu wierzy w jej metody i pragmatycznie z nich korzystając do Wschodu się przyłącza.

Tak czy inaczej "stworzeniu oddają cześć Boga mając za nic" (Rz. 1.17nnn) i to jest smutne.

W34.

adam@kormoran, May 30, 2012 23:36 Skomentuj komentarz


To ja znowu przyziemnie. Oderwałem się na chwilę od swoich zajęć i poogladałem jutjuba -- i jutjub twierdzi tak:

  • zdjecia satelitarne w bardzo wysokiej rozdzielczosci. zostaly przekazane Polsce
  • nawet na zdjeciach o malej rozdzielczosci dostepnych w necie widac "przemieszczanie sie" kawalkow samolotu.
  • zdjecia krążyły między różnymi organami naszego zdającego egzamin państwa aż zaginęły.

Btw, prezentacje prof-ow Biniendy i Nowaczyka warte obejrzenia!

Skomentuj notkę
12 marca 2012 (poniedziałek), 23:20:20

O demokracji

Ciekawostka:

Pewna komisja sejmowa, w swoim raporcie końcowym stwierdziła winę kilku ważnych urzędników państwowych, ale jej raport nie był podstawą do skierowania do Trybunału Stanu oskarżenia tych urzędników.

Inne dwie komisje sejmowe, w swych raportach nie stwierdziły uchybień w działaniach innych urzędników (premiera i ministra) ale mimo to, za chwilę będzie głosowany wniosek do Trybunału Stanu, aby tymi urzędnikami się zajął.

Ta pierwsza komisja to Komisja ds. afery Rywina. Ci urzędnicy to co najmniej premier Miler, ale pewnie też pani minister Jakubowska.

Te ostatnie dwie komisje dotyczą nacisków i czegoś tam jeszcze a dotyczą premiera Kaczyńskiego i ministra Ziobry.

Można nie lubić PiS, można być zakochanym w PO, ale jako komuś się to podoba to jest zwiedzionym przez TVNy debilem. Trudno.

Trudno, bo dziś ta władza wali po Kaczyńskim i innych, ale na tym się nie zakończy - potem będzie walić po każdym, komu przywalić zechce - i nie będzie hamulca, bo niby skąd ma być, skoro dziś nie reagujemy, i dziś wielu z nas się to podoba.


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: pis, ziobro, kaczyński, rywin, afera rywina, miler, jakubowska, sejm


Komentarze: (1)

Andrzej, March 14, 2012 17:12 Skomentuj komentarz


Ktoś napisał, że demokracja jest to taki rodzaj dyktatury, której nie widać.
Skomentuj notkę
19 lutego 2012 (niedziela), 18:33:33

Cuda w Izraelu

We współczesnym Izraelu wydarzyły się 4 cudy:

  • Odtworzony został język hebrajski.
  • Imigranci z całego świata zintegrowali się w jeden naród - nazwijmy go Izraelskim.
  • Nowe państwo potrafi się wyżywić, mimo iż imigranci nie byli rolnikami, a kraj Izraela przez wycięcie drzew (robota Turków) zamieniony w pustynie.
  • To państwo potrafiło się obrobić w 1948, 1957, 1968 i 1973. Później też (1981, a potem wojna w zatoce i dwie Intifady)

Ot, taka refleksja, zupełnie nie na temat czytając "Wybrani czy wzgardzeni" Olechowicza, która to książka traktuje o zupełnie innym narodzie.


Kategorie: polityka, znak czasów, _blog


Słowa kluczowe: wybrani czy wzgardzeni, cuda, izrael, olechowicz


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
17 lutego 2012 (piątek), 19:54:54

Gęba i cholewa

Słowo o politykach, a dokładnie o wiodącym polityku PO, który powiedział:

Premier Donald Tusk: "Gdybym ustąpił w sprawie ACTA, musiałbym podać się do dymisji".

(TVP1, Wiadomość, 6 lutego 2012, godzina 19.30)

a po 11 dniach powiedział coś takiego:

Premier Donald Tusk zaproponował w piątek przywódcom partii należących do frakcji Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim odrzucenie ACTA w kształcie wynegocjowanym przez Komisję Europejską.

(TVP1, Wiadomość, 17 lutego 2012, godzina 19.30)

Jacy słabi politycy nami rządzą! Jeżeli jest przekonany w sprawie ACTA i tej całej globalizacji to niech to robi, wbrew protestom, wbrew demokracji, wbrew ludziom. Historia zna wielu wielkich Napoleonów, Aleksandrów Wielkich ale też Hitlerów. Ale on woli patrzeć na sondaże, przypodobać się wielu, mówić tu coś, a tam coś innego - mały człowiek, a co gorsza nic nie zabezpiecza nas przez nim.

Demokracja jest bez sensu. Niedemokracja jeszcze bardziej bez sensu.... to co moa sens?

W liście do Filipian św. Paweł napisał, że "moja ojczyzna jest w niebie ..." i to jest ważne. Za dużo tej telewizji oglądam. Za dużo gazet czytam.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: tusk, premier tusk, polityka, acta


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
16 lutego 2012 (czwartek), 17:29:29

Niepodległościowcy i zdrajcy

Ktoś niedawno zaproponował aby naszą scenę polityczną nie analizować używając tradycyjnego i nie sprawdzającego się już podziału na lewicę i prawicę ale podziału na "niepodległościowców" i "zdrajców". Przynajmniej jedno z tych słów jest mocne więc aby odnieść się do propozycji muszę zastanowić się co te słowa znaczą i jak klasyfikacji dokonywać.

No to zaczynam i kończę moją ulubioną zabawę w słowa i wychodzą mi takie oto definicje:

Niepodległość – niezależność państwa od formalnego wpływu innych jednostek politycznych, w szczególności zdolność państwa do samodzielnego, niezależnego od innych podmiotów, sprawowania władzy politycznej nad określonym terytorium oraz osobami na nim przebywającymi, obejmująca sprawy wewnętrzne jak i zewnętrzne.

Zdrada stanu – świadome i intencjonalne zawiedzenie zaufania godzące w najistotniejsze interesy państwa, w szczególności próba obalenia rządu poprzez zamach stanu, uczestnictwo w działalności zmierzającej do uszczuplenia terytorium państwowego bądź ograniczenia niezależności.

Jeżeli przyjmiemy jeszcze dwie pomocnicze definicje:

Niepodległościowiec - obywatel państwa dążący do uzyskania lub utrzymania niepodległości.

Zdrajca - obywatel państwa dopuszczający się zdrady.

to rzeczywiście, dość łatwo można podzielić naszą scenę polityczną na te dwa obozy. Obecnie nasz rząd w Brukseli (a nie w Warszawie) dyskutuje na temat sprzedawania wódki po 22.oo - nie mam problemu z wódką, ale wydaje mi się to dziwne. Osobiście też nie palę i nie lubię palaczy, bo mi smrodzą - ale nie pasuje mi, jeżeli nie mogę w własnym biurze wydać zalecenia czy wolno, czy nie wolno w nim palić. Oczywiście, że zawsze zabraniałem - ale chciałbym mieć prawo do podjęcia innej decyzji - ale nie mogę, bo mój rząd, w ramach harmonizowania się z Unią zaingerował w przestrzeń mojego biura i w moją wolność. Mój rząd, w sposób taki abym się o tym nie dowiedział negocjował dziwną umowę handlową (ACTA), którą dawała możliwość ścigania mnie przez zagraniczne koncerny w procesach cywilnych bez udziału polskich sądów, którym z racji obywatelstwa podlegam.

To co ja mam myśleć o tym rządzie? Co więcej - co ja mam myśleć o świętej pamięci Lechu Kaczyńskim, który mimo protestu jego osobistego pióra podpisał Traktat Lizboński ograniczający suwerenność Polskiego rządu. Zdrajca?

Tak! Podział na zdrajców i niepodległościowców to chyba dobry podział.


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: zdrajca, zdrada, niepodległość, niepodległościowiec, unia europejska


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
7 lutego 2012 (wtorek), 00:09:09

Jeden inaczej

Piękne zdjęcie!

W 1936 dla wielu Niemców nie było to takie jasne, że Nazizm jest aż takim złem. Nie było jeszcze masowych zbrodni, które pojawiły się po wybuchu wojny, choć zbrodnię w walce politycznej wykorzystywano masowo (i to bynajmniej nie tylko Naziści) od końca poprzedniej wojny. Nie było jeszcze oczywistych głupot systemu, ani przesadnego kultu, ani zbyt wielkich kłamstw propagandy. Były populistyczne hasła oraz dość intrygujący program o tym, jak zrobić aby Niemcom było dobrze. Co więcej - w 1936 roku było już wiele pozytywnych objawów polityki Hitlera - co sprawiało, że ludzie tym bardziej mu wierzyli, że mieli podstawy do optymistycznego patrzenia na jego wizje i idee.

A ten jeden gość nie! Dlaczego? Czyżby jego zasady moralne, to co w nim głęboko siedzi sprawiło, że był czujny? Przecież tłum wokoło nie ułatwiał, co więcej - zwodził (jak wódka w parku wypita albo zachód słońca). A może tylko się zagapił, zamyślił i nie zdążył podnieść ręki i tak uchwyciła to kamera? Nie wiem, ale ta jego inność daje do myślenia.

Oryginalny podpis pod zdjęcie

Ordinary people. The courage to say no.

The photo was taken in Hamburg in 1936, during the celebrations for the launch of a ship. In the crowed, one person refuses to raise his arm to give the Nazi salute. The man was August Landmesser. He had already been in trouble with the authorities, having been sentenced to two years hard labour for marrying a Jewish woman.

We know little else about August Landmesser, except that he had two children. By pure chance, one of his children recognized her father in this photo when it was published in a German newspaper in 1991. How proud she must have been in that moment.

Zwykli ludzie. Jeden ma odwagę powiedzieć nie.

Zdjęcie zostało zrobione w Hamburgu w 1936 roku, podczas obchodów wodowania statku. Jedna osoba nie chce podnieść ręki w hitlerowskim pozdrowieniu. Mężczyzna ten to August Landmesser. Miał on już kłopoty z władzami, został skazany na dwa lata ciężkiej pracy na poślubienie Żydówki.

Niewiele wiemy więcej o Auguście Landmesser, tyle, że miał dwoje dzieci. Przez czysty przypadek, jedno z jego dzieci rozpoznawane ojca na tym zdjęciu, kiedy został opublikowano je w niemieckiej gazecie w 1991 roku. Jak dumny musiało ono być w tym momencie.

Modlitwa:

Panie Boże - pomóż mi poznawać Twoje zasady, a potem nimi rozsądzać rzeczy wokoło mnie. Pomóż mi trzymać się ich pomimo zwodzącego tłumu i pomimo tego, że widoczne są pozytywnie efektów działań zwodzicieli. Proszę Cię o to, bo wiem, że Ty masz najlepszy plan dla mnie, ale też dla wszystkich innych ludzi na tej ziemi - plan lepszy niż wszyscy inni magicy i mądrale. I wiem też, że na koniec to Ty będziesz rozliczał - wszystkich, bo skoro wieczność należy do Ciebie, do Ciebie też będzie należało ostatnie słowo.


Kategorie: polityka, modlitwy, _blog


Słowa kluczowe: modlitwy, nazizm, hitlerowcy, niemcy, polityka


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
27 stycznia 2012 (piątek), 20:28:28

W sejmie, w Gazecie i w moim życiu

Wczoraj w sejmie, po raz kolejny, chyba w ramach komisji kultury dyskutowano o koncesji na cyfrowe nadawanie naziemnie dla Telewizji Trwam. Ale nie o tym tylko o chamstwie chciałem teraz napisać. Otóż w trakcie obrad pan poseł z PiS (nie pamiętam który) konsekwentnie zwracał się do pana/pani posła (niepotrzebne skreślić a ja nie pamiętam nazwiska przy czym wiadomo o kogo chodzi) "proszę pana" wiedząc, że w papierach zapisana jest płeć żeńska, choć ten pan/pani urodziła/urodził się jako mężczyzna. No i tak dziś rano zrelacjonowała to Gazeta, bo jakże można by pokazać takie chamstwo PiSu inaczej. Należy je pokazywać i piętnować aby młodzi i wykształceni, oraz wykształciuchy, bo lektorze portalu Gazety wiedziały o PiSie, że to nietolerancyjne chamy.

Ani jednym słowem nie zwrócono uwagi na fakt, że pan/pani (niepotrzebne obciąć) do obecnego na komisji w charakterze gościa obywatela/księdza/ojca Rydzyka również zwracał/zwracała się "proszę pana". Chamstwo PiSu należy w Gazecie piętnować, chamstwo Palikotowców już niekoniecznie.

* * * * * *

W moim komentarzu sam obrażam pana/panią poseł dopisując to "niepotrzebne obciąć". Obrażam bo nie ma we mnie aż tyle tolerancji i na chamstwo reaguje moim chamstwem. I nie chodzi mi o osobę tylko o jej zachowanie. Kultura w której żyje (czy mi się to podoba czy nie, jest to kultura katolicka) wymaga, aby do osoby duchownego zwracać się "proszę księdza", "pastora", albo "ojcze" lub "rabi".

Tak wypada a ja reaguję, bo uważam, że takiemu jak ja heretykowi lepiej żyć w kulturze katolickiej niż nieokreślonej kulturze świeckiej, proponowanej przez nowoczesnych liberałów a propagowanej w celach politycznych przez cwaniaków w osobie pana Palikota. Katolicy to przynajmniej szanują życie, dopuszczają wolność, rozumieją grzeszność, znają wybaczenie. Wiem, że to nie zbawia ale przynajmniej żyje się takimi ludźmi przyjemniej (ostatnie zdanie jest dosłownym cytatem Leona z GMB – pozdrawiam).

Tak. Tak uważam - katolicyzm, takim jakim go najczęściej w Polsce spotykam nie zbawia, ale katolicka Polska jest bezpieczniejsza dla niekatolików niż świecka dla katolików i niekatolików, którzy z obowiązującą i narzucaną przez stojące u władzy świeckie elity ideologią niekoniecznie się utożsamiają. Przykłady ze Szwecji, gdzie wsadza się pastorów do pierdla za to, że czytają na nabożeństwach pierwszy rozdział Listu do Rzymian pokazują to wyraźnie. Jeżeli w Polsce zniszczą katolicyzm będziemy mieli to samo.

W nawiasie dygresja dla oburzonych moim pisaniem katolików: katolicyzm nie zbawia? Tak uważam i aby wyjaśnić zacytuję dosłownie zdanie wypowiedziane przez katolickiego księdza na katolickim pogrzebie ojca mojego kolegi. Powiedział tak: „zbawienie, a dokładnie to czy po śmierci znajdziesz się w niebie czy piekle zależy tylko i wyłącznie od twojego (drogi słuchaczu, bo ksiądz zwracał się do wszystkich obecnych na tej smutnej uroczystości)... a więc od twojego stosunku do Jezusa Chrystusa”. Koniec cytatu – tak myślę i kropka.

* * * * * *

Wielu moich znajomych, również tych obecnych na fejsie nie zgodzi się z powyższym rozważaniem na temat wspierania katolicyzmu aby póki co, tu na ziemi żyło się lepiej. Wiem o tym i chyba będę musiał przemyśleć ich racje, bo może racje mają a ja w swoim lenistwie, wygodnictwie, pogoni za dobrami tego świata wyznaję ideologię budowania na ziemi królestwa bożego już teraz, jakby wbrew proroctwom, że wszystko to najpierw będzie musiało przejść przez ogień.

Wiem, że jeżeli nie katolicyzm, jeżeli nie to tak zwalczane przez niektórych (Tomku – to do Ciebie) z wielkiej litery pisane „Bóg, Honor, Ojczyzna” to w jego miejsce wejdzie świecka, bezbożna ideologia humanizmu zaprawionego magią horoskopów i mająca gdzieś nie tylko wolność jednostki (patrz ACTA) ale też życie. Wakacje na Antylach czekają? – chorą mamusię do domu starców (Francja). ZUS zacznie mieć problemy – zastosujemy eutanazje (Niemcy, Holandia). O takich drobiazgach jak własność zupełnie zapominając, wszak podatki powyżej 50% to norma, a katastrat w całej Europie to tylko kwestia czasu.

A więc będziemy mieli kulturę New Age w której dla niebezpiecznych społecznie uczniów niejakiego Jezusa przeznaczone są prześladowania. Stadiony już są – pochodnie Nerona można w muzeum zobaczyć. Proroctwa i znaki czasu też to potwierdzają, więc może to lepiej aby przyszło już? Może właśnie już teraz, przez wyeliminowanie szczepionki katolicyzmu, który pozwala mieć nadzieję na niebo bez przemiany serca, który jakże często sprowadza się do wyspowiadasz się i jest OK. Albo nawet jeszcze mniej, wszak Bóg jest miłosierny, jesteś ochrzczony, a żyjesz jak żyjesz, bo księża (w tym pewnie też wspomniany ksiądz Rydzyk) żyją jeszcze gorzej pławiąc się w luksusie, rozbijając drogimi limuzynami (Volvo S-80 to na Jasnej Górze standard) i robiąc ciemnie interesy z postkomunistami.

Wiem, że prześladowaniach ludzie muszą się określić - nie przed systemem, ale przez Bogiem. W prześladowaniach ludzie się nawracają – i co prawda lecą głowy, ale Kościół (napisałem z duże litery ? tak, bo nie chodzi mi o katolicyzm) się rozwija i w niebie się radują.

* * * * * * *

Modlitwa: Panie Boże – nie wiem. Nie wiem co robić bo często moje emocje, a potem i działania angażują się w bieżącą politykę. Podświadomie wiem, że niepotrzebnie. Wypalam się, denerwuje. Niepotrzebnie – wszak Ty dajesz pokój i żyjąc tym Twoim pokojem mógłbym zupełnie luzować się nie przejmując tym co się dzieje w sejmie. Wydaje się, że przyczyną tego jest, iż za mało obcuję z Tobą. Możesz to zmienić? Pewnie możesz więc zmień bo wiem, że zmiany jakie od Ciebie pochodzą są dla mnie dobre. Może też będą dobre dla innych.

Amen

(spacer z biura do domu, po drodze kawiarnia w Forum)


Kategorie: polityka, osobiste, _blog


Słowa kluczowe: sejm, tv trwam, polityka, chamstwo


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
27 stycznia 2012 (piątek), 08:32:32

O Tusku

Rano, na spacerze zobaczyłem nanalowaną na ścianie podobiznę premiera Tuska i robiło mi sie go żal. No cóż - pycha chodzi przed upadkiem a ta karykatura stworzona przez graficiarza oznacza, że upadek blisko.

Potem kupowałem ciasteczka. Zwykle kosztowały 2zl ale od dziś już kosztują 2,50 czyli +25%!

Żal premiera mi przeszedł.


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: tusk, inflacja


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
25 stycznia 2012 (środa), 21:17:17

ONR antysemicki? Nie może to być

Teza, że przedwojenny ONR był antysemicki natrafiła ostatnio w moich oczach na poważną krytykę. Ciekawy artykuł jednego historyka z IPN-u (ostatni numer URZe) pokazuje, że w trakcie okupacji ONR-owcy, podobnie jak inne ugrupowania narodowe (może powinno być nacjonalistyczne) w innych państwach (okupowanych lub tylko współpracujących) były zachęcane przez Niemców do przyłączenia się w realizacji wielkiego dzieła - Ostatecznego Rozwiązania kwestii żydowskiej w Europie. O ile w innych państwach propozycja zostawała przyjęta (Chorwacja, Węgry, Holandia) to w okupowanej Polsce z niczym takim jako kolaboracja się nie spotkano. Co więcej - znane są przypadki pomocy ONR-owców ukrywającym się Żydom, czy też pomocy wojskowej w przygotowaniach ŻZW do powstania w Getcie.

Jak to więc jest z ich antysemityzmem? Ano tak, że krzyczeć przez wojną "Żydzi na Madagaskar" to coś innego niż pomagać Niemcom w zagładzie. Wspierać emigrację do Palestyny to inne działanie niż brać udział w łapance, czy też dostarczać adresy ukrywających się Żydów. A więc mogli skorzystać i nie skorzystali? Przecież Niemcy chcieli odwalić za nich tak ważny element ich polityki? Dlaczego nie?

Otóż postawiona przez pana historyka teza brzmi tak: dla ONR-owców ważny jest katolicyzm a ten stawia wartość ludzkiego życia wyżej niż wartości narodowe i realizowana polityka. Tak więc zabijanym Żydom należy pomagać (a przynajmniej nie brać udziału w ich zabijaniu) a jak "ojczyznę wolną raczy zwrócić Pan" to znowu będzie można przystąpić do realizacji swojej polityki społecznej, w szczególności poprzez "wpieranie emigracji ludności niezasymilowanej".

Ot, takie ciekawe przemyślenie. Wypadało by abym poszukał nazwiska tego pana historyka - ale gdzieś to Uważam Rze się zapodziało.


Artykuł: http://uwazamrze.pl/2012/01/22261/kazdy-mial-swoja-bojowke/
Autor: Wojciech Jerzy Muszyński z IPN

Kategorie: polityka, historia, _blog


Słowa kluczowe: onr, antysemityzm, ŻZW, holokaust, ostateczne rozwiązanie


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
20 stycznia 2012 (piątek), 08:08:08

Filozof, obywatel Palikot

Żyjemy w państwie miłującym filozofów!

Właśnie sąd stwierdził, że filozof Palikot np. nie popełnił oszustwa wypełniając swoje oświadczenie majątkowe (pewnie przestępstwa skarbowego też nie) ponieważ "nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych pana posła wynikają z filozoficznego wykształcenia i stosunku do wartości materialnych". Brawo!

Takie mamy państwo.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: palikot, polityka, prokuratura, umożenie, sprawiedliwość


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
9 stycznia 2012 (poniedziałek), 22:27:27

TV Trwam i MUX

Dziwne jest to, że wojna jest narzędziem prowadzenia polityki przez polityków. A jak się nie jest politykiem to co? Bunt? Rebelia? Bandytyzm? Warchoły z Radomia i Ursusa?

A pisze to, bo ciągle mam w głowie fakt odmowy wpuszczenia TV Trwam na Muxa i do tego kuriozalne uzasadnienie tej decyzji. Ale lepiej już zamilknę bo zaraz okaże się, że nie będąc katolem będę zaklasyfikowany jako katolski terrorysta.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: tv trwam, rydzyk, radio maryja


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
14 grudnia 2011 (środa), 20:46:46

Język nienawiści

Dzisiejszy marszałek Niesiołowski. Cytuję, bo muszę się tego nauczyć:

To jest język ludzi chorych z nienawiści i pełnych urazów, a do tego głęboko nieprawdziwy. Mówienie o tym jest niegodne, przecież to w jasny sposób kojarzy się ze złem. Te niegodziwe teksty świadczą o tym, że oni wszyscy się do psychoanalityka.

Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: niesiołowski, język nienawiści, język


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
8 grudnia 2011 (czwartek), 21:48:48

Precz z choinkami

Odnośnie symboli religijnych, obecności kościoła w przestrzeni publicznej, mieszaniu się kleru w politykę mam swoje własne hasło, które muszę wypowiedzieć:
Żądam natychmiastowego usunięcia choinki z sejmu!
Spróbuję je jeszcze wykrzyczeć:

Żądam natychmiastowego usunięcia choinki z sejmu!
Żądam natychmiastowego usunięcia choinki z sejmu!
Żądam natychmiastowego usunięcia choinki z sejmu!
Żądam natychmiastowego usunięcia choinki z sejmu!
Żądam natychmiastowego usunięcia choinki z sejmu!
Żądam natychmiastowego usunięcia choinki z sejmu!
Żądam natychmiastowego usunięcia choinki z sejmu!
Żądam natychmiastowego usunięcia choinki z sejmu!
Żądam natychmiastowego usunięcia choinki z sejmu!
Żądam natychmiastowego usunięcia choinki z sejmu!
Żądam natychmiastowego usunięcia choinki z sejmu!
Żądam natychmiastowego usunięcia choinki z sejmu!
Żądam natychmiastowego usunięcia choinki z sejmu!


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: krzyż, sejm, palikot, sld, choinka


Komentarze: (1)

Maciej, December 19, 2011 05:09 Skomentuj komentarz


"Ówarzam Rze" dobry pomysł...
Skomentuj notkę
29 listopada 2011 (wtorek), 21:15:15

Przemówienie min. Sikorskiego w Berlinie

Nie wiem co o tym myśleć, poza tym, że to jest bardzo ważne. Ale wiem, że za jakiś czas Niemcy (mam na myśli wielu prostych Niemców a nie kanclerza) mogą być przekonani, że są biedni, bo ratowali Unie, a w Polsce Polacy (mam na myśli normalnym Polaków a nie premiera) będą przekonani, że są biedni bo ich Unia i Niemcy łupią. Potem już tylko chwila a pojawi się przywódca, wódz, mesjasz i powie na wschód, albo za zachód - i wtedy anegdota ministra Sikorskiego na temat Jugosławii stanie się prawdą. Naprawdę nie wiem, po co pchać się drugi raz w eksperyment RWPG, ZSRR - mamy w Europie tyle pięknych, narodowych państw. Mamy dość stabilne granice, które za sprawą EWG (nie mylić z UE) są otwarte ale nie, to za mało. Naprawdę mam podstawy aby wierzyć, że są jakieś tajne siły, które robią ten europejski eksperyment nie dla mojego dobra. Na szczęście moja ojczyzna jest w niebie - i chyba już dziś raz powoływałem się na werset w Fil 3.20 więc może w obecnej sytuacji politycznej jest to dla ludzi Jezusa werset naprawdę ważny.

A ważne to przemówienie zachowuję sobie ku pamięci na blogu.

Polska a przyszłość Unii Europejskiej

Radosław Sikorski, Minister Spraw Zagranicznych RP, Berlin, 28 listopada 2011 r.

Panie Prezydencie, Ministrze - drogi Guido, Szanowni Państwo,

Pozwólcie, że zacznę od anegdoty.

20 lat temu, w 1991 roku, pojechałem jako dziennikarz do Federalnej Republiki Jugosławii. Gdy przeprowadzałem wywiad z prezesem Republikańskiego Banku Chorwacji, ktoś do niego zadzwonił z wiadomością, której znaczenie nie było do końca jasne. Otóż przekazano mu, iż parlament innej republiki Jugosławii, Serbii, chwilę wcześniej przegłosował dodruk nieuprawnionej ilości wspólnej waluty - dinarów.

Odkładając słuchawkę bankier powiedział: "To jest koniec Jugosławii."

Miał rację. Jugosławia rozpadła się. Rozpadła się również "strefa dinara". Wiemy, co nastąpiło potem. Sprawy dotyczące waluty, mogą być sprawami wojny i pokoju, życia i śmierci federacji.

Dzisiaj Chorwacja, Serbia i Macedonia mają własne waluty.

Czarnogóra i Kosowo posługują się euro, mimo że nie są w strefie euro. Bośnia i Hercegowina ma nawet "wymienialną markę", której kurs jest zależny od euro.

Zaskakująca historia. Nie integracji, lecz dezintegracji europejskiej.

Dezintegracji, która nastąpiła straszliwym kosztem życia ludzkiego. Region ten dopiero teraz powoli powraca do europejskiej rodziny.

Los Jugosławii pokazuje nam, że pieniądz, pełniąc funkcję techniczną jako "środek wymiany", symbolizuje jedność lub jej brak.

Dlaczego tak jest? Pieniądze istnieją, ponieważ istnieją wspólnoty. Wspólnota, w której ludzie żyją i handlują - dokonują swobodnej wymiany - tworzy wartość. Ich pieniądze są wyrazicielem tej wartości.

Moralne znaczenie pieniądza intrygowało Immanuela Kanta, który napisał, że cała praktyka pożyczania pieniędzy zakłada z góry uczciwą intencję spłaty. Gdyby warunek ten został powszechnie zignorowany, wówczas istota udzielania pożyczek i dzielenia się bogactwem zostałaby podważona.

Dla Kanta, uczciwość i odpowiedzialność stanowiły imperatywy kategoryczne: podstawę wszelkiego ładu moralnego. Stanowią one również kamienie węgielne Unii Europejskiej. Wskazałbym na dwie podstawowe wartości: Odpowiedzialność i Solidarność. Nasza odpowiedzialność za decyzje i procesy. A solidarność, gdy przychodzi do ponoszenia ciężarów.

Dzisiaj, gdy zbliża się koniec Polskiej Prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, postawię następujące pytania:

Jak doszło do tego kryzysu?

Dokąd zmierzamy?

Jak chcemy to osiągnąć?

Jaki jest wkład Polski?

O co prosimy Niemcy?

* *

Pierwsze pytanie: jak to się stało, że strefa euro popadła w obecne tarapaty?

Zacznę od tego, czego ten kryzys nie dotyczy. Nie został on wywołany - jak niektórzy sugerują - rozszerzeniem.

Rozszerzenie stworzyło rozwój i bogactwo w całej Europie.

Eksport krajów UE-15 do krajów UE-10 wzrósł prawie dwukrotnie w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Dane te są jeszcze bardziej zaskakujące, jeżeli spojrzymy na poszczególne kraje. Eksport Wielkiej Brytanii do 10 krajów, które przystąpiły do UE po 2004 wzrósł z 2,2 miliarda euro w 1993 r. do 10 miliardów euro w zeszłym roku; Francji - z 2,7 miliarda euro do 16,0 miliardów euro, Niemiec - to może Państwa zaskoczyć - z 15 miliardów euro do 95 miliardów euro. W zeszłym roku łączne obroty handlowe między krajami UE-15 a krajami UE-10 wyniosły 222 miliardów euro, o 51 miliardów euro więcej niż w 1995 roku. Okrągła suma. Podejrzewam, że zapewnia ona niejedno miejsce pracy w starej Europie.

Zatem rozszerzenie nie tylko nie spowodowało kryzysu, ale przeciwnie, zapewne dałoby się wykazać, że pomogło odroczyć gospodarcze turbulencje. Dzięki korzyściom, jakie daje handel na rozszerzonym rynku, państwa opiekuńcze Europy Zachodniej dopiero teraz zostały zmuszone stawić czoło rzeczywistości.

Jeżeli nie ma związku między obecnymi zawirowaniami a rozszerzeniem, to może mamy do czynienia z kryzysem walutowym?

Nie do końca. Euro ma się dobrze w stosunku do dolara i innych walut.

Naturalnie częściowo chodzi o zadłużenie, o konieczność zmniejszenia szaleńczo wysokich dźwigni finansowych, spowodowanych nadmiernymi wydatkami budżetowymi rządów posiłkujących się instrumentami szarlatanerii księgowej i nieodpowiedzialną inżynierią finansową. Zmniejszanie dźwigni finansowych następuje poza strefą euro: spójrzmy na Wielką Brytanię, której zadłużenie sięgnęło 80% PKB, i Stany Zjednoczone, gdzie osiągnęło ono poziom 100% PKB.

Gdyby chodziło tylko o zadłużenie, to moglibyśmy oczekiwać, że ratingi i spready oddziaływałyby na kraje proporcjonalnie do stopnia ich zadłużenia. Lecz, co wielce znaczące, tak się nie dzieje. Niektóre kraje, jak Wielka Brytania i Japonia, które są bardzo zadłużone w stosunku do swojego PKB, płacą niskie stawki kosztów obsługi długu. Inne kraje o niższym zadłużeniu - jak Hiszpania, ponoszą wysokie koszty.

Nieuchronny wniosek, jaki się nasuwa, to taki, że ten kryzys nie dotyczy tylko zadłużenia, ale przede wszystkim zaufania, a mówiąc ściślej, wiarygodności. Dotyczy tego, gdzie - zdaniem inwestorów - ich inwestycje będą bezpieczne.

Bądźmy wobec siebie szczerzy i przyznajmy, że rynki mają pełne prawo wątpić w wiarygodność strefy euro. Przecież Pakt Stabilności i Rozwoju został naruszony 60 razy! I nie tylko przez mniejsze kraje, które mają kłopoty, ale również przez samych założycieli w jądrze strefy euro.

Jeżeli problemem jest wiarygodność, to należy ją odbudować.

Potrzebne są instytucje, procedury, sankcje, które przekonają inwestorów, że kraje będą potrafiły żyć w granicach swoich możliwości, a zatem, że obligacje, które kupią zostaną spłacone, najlepiej z uczciwym procentem.

Drugie pytanie: Dokąd zmierzamy?

Mamy dwie zasadnicze możliwości. Zanim powiem, na czym one polegają, pozwólcie, że zwrócę uwagę na to, że słabości strefy euro nie są wyjątkiem, ale raczej są typowe dla sposobu, w jaki zbudowaliśmy Unię Europejską. Mamy w Europie dominującą walutę, na straży której nie stoi żadne europejskie Ministerstwo Skarbu. Mamy wspólne granice bez wspólnej polityki migracyjnej. Mamy rzekomo wspólną politykę zagraniczną, lecz jest ona pozbawiona realnych instrumentów władzy i często osłabiana przez państwa członkowskie, które załatwiają własne interesy. Mógłbym jeszcze długo wymieniać.

Większość naszych instytucji i procedur zależy od dobrej woli i poczucia przyzwoitości państw członkowskich. Mechanizm ten działa w miarę sprawnie przy sprzyjających okolicznościach. A jeśli na granicy unijnej pojawiają się masowo imigranci, w naszym sąsiedztwie wybucha wojna domowa albo rynki finansowe reagują paniką, co wówczas zazwyczaj robimy? Szukamy schronienia w dobrze znanych ramach państwa narodowego.

Kryzys strefy euro jest bardziej dramatycznym przejawem europejskiej niemocy, ponieważ jej założyciele stworzyli system, który może być doprowadzony do rozpadu przez każdego z jej członków, za co on i całe otoczenie zapłaci zatrważającą cenę.

Rozpad spowodowałby kryzys apokaliptycznych rozmiarów, wykraczający poza nasz system finansowy. Z chwilą, gdy zacznie obowiązywać logika "każdy dba o siebie", czy rzeczywiście możemy ufać, że wszyscy będą działać w duchu wspólnotowym i odrzucą pokusę wyrównywania rachunków w innych dziedzinach, na przykład w handlu?

Czy naprawdę założylibyście się o wszystko, że jeżeli dojdzie do rozpadu strefy euro, to wspólny rynek, kamień węgielny Unii Europejskiej, na pewno przetrwa? W końcu więcej małżeństw kończy się burzliwym, a nie polubownym rozwodem. Słyszałem o przypadku w Kalifornii, kiedy rozwodzące się małżeństwo wydało 100 000 dolarów na ustalenie, które z nich przejmie opiekę nad ich kotem.

Jeżeli nie jesteśmy gotowi zaryzykować częściowego demontażu UE, wówczas staniemy przed najtrudniejszym dla każdej federacji wyborem: głębsza integracja lub rozpad.

Nie jesteśmy jedyną federacją, która stoi przed fundamentalnym pytaniem o swoją przyszłość z powodu zadłużenia. Przed nami drogę tę przeszły dwie do dziś istniejące federacje. Amerykanie przekroczyli punkt, z którego nie ma powrotu, tworząc Stany Zjednoczone, z chwilą gdy rząd federalny przejął odpowiedzialność za długi zaciągnięte przez poszczególne stany podczas Wojny o Niepodległość. Wypłacalna Wirginia ubiła targu z bardziej zadłużonym Massachusetts i dlatego stolicę ustanowiono nad Potomakiem. Alexander Hamilton doprowadził do zawarcia umowy, w myśl której długi wszystkich uzyskały wspólne gwarancje, tworząc strumień dochodów do ich obsługi.

Szwajcaria również przekształciła się w prawdziwą federację, gdy ustanowiła zasady zaciągania długów i dokonywana transferów między jej bogatszymi i biedniejszymi kantonami.

My też stoimy przed wyborem, czy chcemy być prawdziwą federacją, czy też nie. Jeżeli ponowna nacjonalizacja lub rozpad są nie do zaakceptowania, pozostaje nam tylko jedna możliwość: sprawienie, by Europą w końcu można było rządzić, a co za tym idzie, doprowadzenie z czasem do Europy bardziej wiarygodnej.

Polityka jest często sztuką osiągania równowagi między tym, co pilne, a tym co ważne.

Pilną sprawą jest ocalenie strefy euro. Podejmując ten wysiłek, ważne jest, abyśmy zachowali Europę jako demokrację, która szanuje autonomię jej państw członkowskich. Ten nowy europejski ład będzie musiał znaleźć równowagę między Odpowiedzialnością, Solidarnością i Demokracją, jako podwalinami naszej unii politycznej.

Pytanie trzecie: jak chcemy to osiągnąć?

Dobrym początkiem jest tzw. sześciopak czyli pakiet pięciu rozporządzeń i jednej dyrektywy, wynegocjowany z pomocą polskiej Prezydencji, który wniósł większą przejrzystość i dyscyplinę do finansów państw członkowskich. Teraz w procesie tworzenia budżetów krajowych, ministrowie finansów państw członkowskich będą zobowiązani przedstawić bardzo wcześnie, nawet zanim zostaną one przekazane do parlamentów krajowych, wyliczenia budżetowe swoim odpowiednikom oraz Komisji. Komisja zaproponuje działania korygujące, gdy państwo członkowskie znajdzie się w sytuacji nierównowagi makroekonomicznej. Członkowie strefy euro, którzy naruszą Pakt Stabilności i Wzrostu, będą poddawani sankcjom prawie niemożliwym do zablokowania przez zastosowanie presji politycznej. Ponadto "sześciopak" potwierdza, że zasady można wprowadzać nie w postaci dyrektyw - które wymagają wdrożenia do prawa krajowego - lecz rozporządzeń, które są aktami powszechnie i od razu obowiązującymi.

Zostały zaproponowane bardziej ambitne działania. W celu wzmocnienia konwergencji ekonomicznej, Komisja i Eurogrupa uzyskałyby prawo do szczegółowego badania z wyprzedzeniem wszystkich głównych planów reform gospodarczych, których skutki mogłyby być odczuwalne w strefie euro; nakładałyby sankcje na kraje niewdrażające zaleceń politycznych, a grupy krajów uzyskałyby zgodę na zsynchronizowanie swoich polityk rynku pracy, emerytalnych i społecznych.

Dyscyplina finansowa uległaby wzmocnieniu dzięki temu, że dostęp do funduszy ratunkowych mieliby tylko ci członkowie, którzy przestrzegają reguł makrofiskalnych, sankcje stałyby się automatyczne, a Komisja, Rada i Trybunał Sprawiedliwości uzyskałyby uprawnienia do egzekwowania 3% pułapu deficytu i 60% pułapu zadłużenia. Kraje podlegające procedurze nadmiernego deficytu budżetowego musiałyby przedstawić swoje budżety krajowe Komisji do zaakceptowania. Komisja otrzymałaby uprawnienia do ingerowania w polityki krajów, które nie mogą spełnić swoich zobowiązań. Kraje uporczywie łamiące zasady byłyby zawieszone w swoich prawach głosu.

Pod warunkiem, że Rada Europejska raz na zawsze ustanowi nowe, surowe zasady, Europejski Bank Centralny powinien stać się bankiem centralnym z prawdziwego zdarzenia, pożyczkodawcą ostatniej szansy, który podtrzymuje wiarygodność całej strefy euro. EBC musi działać szybko, wyprzedzając nieodwracalne procesy ustawodawcze.

To pozwoliłby nam uniknąć katastrofy, ale potrzeba czegoś więcej. Polska od samego początku wspierała pomysł nowego traktatu, który uczyniłby Unię bardziej skuteczną.

Komisja Europejska powinna zostać wzmocniona. Jeżeli ma odgrywać rolę nadzorcy gospodarczego, to jej komisarze powinni być autentycznymi przywódcami z autorytetem, osobowością i co więcej - charyzmą, tak aby być prawdziwymi rzecznikami wspólnych europejskich interesów. Komisja powinna być mniejsza, aby być bardziej efektywna. Każdy z nas, kto przewodniczył jakiemuś spotkaniu wie, że najbardziej wydajne są te, w których uczestniczy nie więcej niż dwanaście osób. Komisja Europejska składa się obecnie z 27 członków. Należy wprowadzić rotację przy obsadzie stanowisk komisarzy przez państwa członkowskie.

Im więcej władzy przekażemy instytucjom europejskim, tym większą legitymizację demokratyczną powinny uzyskać. Drakońskie uprawienia do nadzorowania budżetów krajowych powinny być wykonywane tylko w porozumieniu z Parlamentem Europejskim.

Parlament powinien bronić swojej roli i zadań. Eurosceptycy mają rację, gdy mówią, że Europa będzie dobrze funkcjonować, jeżeli przekształci się w ustrój, wspólnotę, z którą ludzie będą się utożsamiać i wobec której będą lojalni. Włochy zostały stworzone, musimy jeszcze stworzyć Włochów, powiedział Massimo d'Azeglio na pierwszym posiedzeniu parlamentu po zjednoczeniu Królestwa Włoch w XIX wieku. My w UE mamy łatwiejsze zadanie: mamy zjednoczoną Europę. Mamy Europejczyków. To, co musimy uczynić, to nadać wyraz polityczny europejskiej opinii publicznej. Aby to urzeczywistnić, niektórzy członkowie Parlamentu Europejskiego mogliby być wybierani z ogólnoeuropejskiej listy kandydatów. Istnieje potrzeba zwiększenia "politische Bildung" (edukacji politycznej) obywateli i elit politycznych. Parlament powinien mieć swoją siedzibę w jednym miejscu.

Moglibyśmy również połączyć stanowiska Przewodniczących Rady Europejskiej i Komisji Europejskiej. Kanclerz Angela Merkel sugeruje nawet, aby taka osoba była wybierana w bezpośrednich wyborach przez lud europejski.

Ważne jest, abyśmy zachowali spójność miedzy strefą euro a całą UE. Instytucje wspólnotowe powinny zachować swój centralny charakter. Jako Prezydencja stoimy na straży naszej jedności. A jedność nie może być hipotetyczna. Chodzi o to, że stwierdzenie, iż kraje mogą uczestniczyć z chwilą przystąpienia do strefy euro, to za mało. Zamiast organizować odrębne szczyty grupy euro lub spotkania wyłącznie z udziałem ministrów finansów, moglibyśmy kontynuować praktykę stosowaną na innych forach unijnych, w których wszyscy mogą uczestniczyć, ale głosować mogą tylko członkowie.

Im więcej władzy i legitymizacji przekażemy instytucjom federalnym, tym państwa członkowskie powinny być bardziej utwierdzane w przekonaniu, że niektóre prerogatywy, takie jak szeroko pojęte kwestie: tożsamości narodowej, religii, stylu życia, moralności publicznej oraz stawek podatku dochodowego i podatku VAT, powinny na zawsze pozostać w gestii państw. Nasza jedność nie ucierpi na różnicach w godzinach pracy lub zapisach prawa rodzinnego.

To nasuwa pytanie, czy tak ważne państwo członkowskie jak Wielka Brytania może poprzeć reformę. Daliście Unii wspólny język. Jednolity Rynek to, w dużej mierze, Wasz genialny pomysł. Brytyjska komisarz kieruje naszą dyplomacją. Moglibyście przewodzić Europie w sprawach obronności. Jesteście niezbędnym łącznikiem w stosunkach transatlantyckich. Z drugiej strony, rozpad strefy euro bardzo by zaszkodził Waszej gospodarce. Ponadto ogólne zadłużenie Wielkiej Brytanii, uwzględniając dług publiczny, dług przedsiębiorstw i gospodarstw domowych przekroczył 400% PKB. Czy jesteście pewni, że rynki będą zawsze dla Was przychylne? Wolelibyśmy widzieć Was w strefie euro, ale jeżeli nie możecie do niej przystąpić, pozwólcie nam iść dalej. Proszę Was też o to, żebyście zaczęli tłumaczyć Brytyjczykom, że decyzje europejskie nie są dyktatami Brukseli, ale wynikają z porozumień, w tworzeniu których dobrowolnie bierzecie udział.

Czwarte pytanie: Co Polska wnosi?

Dzisiaj Polska nie jest źródłem problemów, lecz rozwiązań europejskich. Teraz zarówno możemy, jak i chcemy, wnosić swój wkład. Wnosimy nasze niedawne doświadczenie pomyślnej transformacji z dyktatury do demokracji i z chorej gospodarki nakazowo-rozdzielczej do coraz lepiej rozwijającej się gospodarki rynkowej.

Pomogli nam przyjaciele i sojusznicy: Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja i, przede wszystkim, Niemcy. Doceniamy duże i szczodre wsparcie - solidarność - jaką Niemcy nam okazały w ciągu ostatniego dwudziestolecia. Ich danke Ihnen als Politiker und als Pole.

Mam nadzieję, że doceniacie to, iż była to dobra inwestycja. W 2010 roku eksport Niemiec do Polski przekroczył dziewięciokrotnie poziom z 1990 roku i - mimo kryzysu - rośnie. Wymiana handlowa Niemiec z Polską jest większa niż z Federacją Rosyjską, chociaż nie zawsze można się tego dowiedzieć z niemieckiego dyskursu politycznego.

Od zeszłego roku Polska jest zaliczana do bardzo rozwiniętych krajów we Wskaźniku Rozwoju Społecznego. W latach 2007-2011 awansowaliśmy o dziesięć miejsc w rankingu Globalnego Wskaźnika Konkurencyjności . W tym okresie poprawiliśmy naszą pozycję o 20 miejsc we Wskaźniku Postrzegania Korupcji , wyprzedzając niektórych członków euro.

Na przestrzeni ostatnich czterech lat, skumulowany wzrost PKB w Polsce wyniósł w sumie 15,4 procent. Jaki kraj ma drugi wynik w Unii Europejskiej ze wzrostem 8 procent? Otóż jest to członek strefy euro - Słowacja. Tymczasem średnia unijna to minus 0,4 procent. Dla tych, którzy chcieliby dzielić Europę, mam zatem następującą propozycję: a może przeprowadzimy naturalny podział na Europę cieszącą się wzrostem gospodarczym i Europę, gdzie wzrostu gospodarczego nie ma? Ale ostrzegam: kształty tych bloków nie odpowiadałyby panującym stereotypom.

Nie stało się tak samoistnie. Kolejne rządy RP podejmowały bolesne decyzje, a Polacy ponosili wiele wyrzeczeń. Prywatyzacja, reforma emerytur, otwarcie Polski na globalizację - niektórzy wyszli z tego obronną ręką, podczas gdy inni ucierpieli. Byliśmy jednym z pierwszych krajów, który wprowadził konstytucyjną "kotwicę" długu publicznego.

Nie spoczywamy przy tym na laurach. Gdy Premier Donald Tusk dwa tygodnie temu przedstawiał w Sejmie nowy rząd, powiedział: "Po to, aby zarówno bezpiecznie przejść przez rok 2012, ale również aby tworzyć reguły stabilnego wzrostu bezpieczeństwa finansowego, dyscypliny finansowej także na kolejne lata i dziesięciolecia, będziemy musieli podjąć działania, w tym działania niepopularne, działania, które będą wymagały wyrzeczenia i zrozumienia od wszystkich bez wyjątku".

Już w przyszłym roku zamierzamy osiągnąć pułap 3 procent deficytu sektora finansów publicznych oraz ograniczyć dług publiczny do 52 procent PKB. Na koniec 2015 roku chcemy doprowadzić do obniżenia deficytu do 1 procenta PKB, a długu publicznego do 47 procent. Wiek przechodzenia na emeryturę, zarówno kobiet jak i mężczyzn, zostanie podwyższony do 67 roku życia. Zmniejszone zostaną przywileje emerytalne żołnierzy, policjantów i duchowieństwa. Składka rentowa będzie podniesiona o 2 punkty procentowe. Świadczenia rodzinne zostaną odebrane bogatszym i przekazane biedniejszym.

Na koniec kadencji tego rządu, Polska będzie spełniała kryteria członkostwa w strefie euro. Zależy nam bowiem na przetrwaniu i rozkwicie strefy euro, do której planujemy przystąpić. Popierając Traktat Akcesyjny, Polacy upoważnili nas do wprowadzenia Polski do strefy euro - gdy tylko ona i my będziemy na to gotowi.

Polska wnosi również do Europy gotowość do kompromisu - nawet w zakresie wspólnego podejścia do suwerenności - w zamian za uczciwą pozycję w silniejszej Europie.

Pytanie piąte: O co prosimy Niemcy?

Po pierwsze, prosimy Niemcy o to, aby otwarcie przyznały, że są największym beneficjentem obecnych porozumień i tym samym, że to na nich ciąży największy obowiązek, aby porozumienia te przetrwały.

Po drugie, doskonale zdajecie sobie sprawę z tego, że nie jesteście niewinną ofiarą rozrzutności innych. Wy również łamaliście Pakt Stabilności i Wzrostu, a Wasze banki lekkomyślnie kupowały ryzykowne obligacje.

Po trzecie, ponieważ inwestorzy sprzedają obligacje państw najbardziej zagrożonych i szukają bezpiecznych inwestycji, Wasze koszty pożyczania pieniędzy są niższe niż w przypadku normalnej koniunktury.

Po czwarte, jeśli gospodarki Waszych sąsiadów zwolnią lub załamią się, wy także przez to ogromnie ucierpicie.

Po piąte, mimo zrozumiałej awersji do inflacji, Niemcy powinny przyznać, że zdają sobie sprawę z tego, że ryzyko rozpadu jest obecnie coraz większe.

Po szóste, że z racji rozmiarów i historii Waszego kraju, ponosicie specjalną odpowiedzialność, aby chronić pokój i demokrację na naszym kontynencie. Jak mądrze stwierdził Jurgen Habermas, "Jeśli projekt europejski upadnie, pojawi się pytanie jak wiele trzeba będzie czasu, aby odzyskać status quo. Przypomnijmy sobie rewolucję niemiecką z 1848 r.: po jej klęsce potrzeba było stu lat, aby doprowadzić do tego samego poziomu demokracji".

Co, jako minister spraw zagranicznych Polski, uważam za największe zagrożenie dla bezpieczeństwa i dobrobytu Europy dziś, w dniu 28 listopada 2011 roku? Nie jest to terroryzm, nie są to Talibowie, i już na pewno nie są to niemieckie czołgi. Nie są to nawet rosyjskie rakiety, którymi groził Prezydent Miedwiediew, mówiąc, że rozmieści je na granicy Unii Europejskiej. Największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa i dobrobytu Polski byłby upadek strefy euro.

I domagam się od Niemiec tego, abyście - dla dobra Waszego i naszego - pomogli tej strefie euro przetrwać i prosperować. Dobrze wiecie, że nikt inny nie jest w stanie tego zrobić. Zapewne jestem pierwszym w historii ministrem spraw zagranicznych Polski, który to powie: Mniej zaczynam się obawiać się niemieckiej potęgi niż niemieckiej bezczynności.

Niemcy stały się niezbędnym narodem Europy.

Nie możecie sobie pozwolić na porażkę przywództwa. Nie możecie dominować, lecz macie przewodzić reformom.

Jeżeli włączycie nas w proces podejmowania decyzji, możecie liczyć na wsparcie ze strony Polski.

Niebezpieczeństwa spóźnionej reformy

Rozpocząłem to wystąpienie od anegdoty o pewnym eksperymencie z unią polityczną w komunistycznej Jugosławii.

Pozwólcie Państwo, że na zakończenie opowiem Wam jeszcze jedną historię. Chodzi o najmniej znaną w dziejach Europy federację, a konkretnie o wspólne państwo utworzone przez Polskę i Wielkie Księstwo Litewskie w 1385 r. Przetrwało ono ponad cztery wieki, czyli - jak do tej pory - dłużej niż takie federacje jak Stany Zjednoczone, Zjednoczone Królestwo czy Republika Federalna Niemiec, nie wspominając już o Unii Europejskiej.

Stworzona dzięki tej unii Rzeczpospolita Obojga Narodów wyprzedzała ówczesne standardy - podobnie jak dziś UE. Posiadała bowiem wspólny parlament oraz obieralną głowę państwa. Grupa dysponująca prawami politycznymi, a więc obywatele uprawnieni do głosowania, stanowili 10% ludności. Był to zatem ustrój, który jak na tamte czasy gwarantował największą partycypację polityczną. Co więcej, panująca w Rzeczpospolitej tolerancja religijna oszczędziła jej mieszkańcom okrucieństw wojny trzydziestoletniej. Miasta zakładane były według prawa magdeburskiego, a początki wielu spośród nich - np. mojej rodzinnej Bydgoszczy - wiążą się z niemieckimi osadnikami. Żydzi, Ormianie oraz wszelkiego rodzaju dysydenci przybywali tutaj licznie z całej Europy, aby spróbować swojego szczęścia.

Swoboda i siła militarna szły ramię w ramię. W 1410 r. wojska tego państwa rozgromiły pod Grunwaldem rycerzy zakonu krzyżackiego, którego symbole heraldyczne do dziś funkcjonują w armii niemieckiej. W 1683 r. u bram Wiednia powstrzymaliśmy imperium osmańskie i jego plany zjednoczenia Europy pod sztandarami islamu.

Ale na przełomie XVII i XVIII stulecia coś się zmieniło. Królowie elekcyjni, niepowiązane ze sobą armie i niezależne waluty nie miały szans w świecie zunifikowanych, merkantylistycznych i autorytarnych państw narodowych. Największą słabością Rzeczypospolitej stał się jej najbardziej demokratyczny rys - możliwość zablokowania procesu legislacyjnego przez jednego posła. Zasada jednomyślności, której przyjęcie w państwie federalnym niewątpliwie zasługuje na podziw, otworzyła furtkę dla korupcji i braku odpowiedzialności.

Polska zdołała się w końcu zreformować. Uchwalona 3 maja 1791 r. konstytucja zniosła zasadę jednomyślności, zunifikowała państwo i stworzyła stały rząd. Ale reformy zostały wprowadzone zbyt późno. Przegraliśmy wojnę w obronie konstytucji i w wyniku rozbioru z 1795 r. Polska zniknęła z mapy świata na ponad sto lat.

Jaki jest morał tej historii? Nie wolno stać w miejscu, gdy świat wokół się zmienia i rosną nowi konkurenci. Nie wystarczy polegać na instytucjach i procedurach, które sprawdziły się w przeszłości. Stopniowe zmiany to za mało. Nawet zachowanie dotychczasowej pozycji jest uzależnione od podejmowania odpowiednio szybkich decyzji.

Uważam, że mamy obowiązek oszczędzić naszej wspaniałej unii losu, jaki spotkał Jugosławię oraz dawno minioną Rzeczpospolitą Obojga Narodów.

Zakończenie

Nasz schyłek nie jest wcale rzeczą przesądzoną. Jeżeli pokonamy bieżące trudności, wciąż możemy zadziwić świat naszymi dokonaniami i siłą.

Jesteśmy przecież nie tylko największą światową gospodarką, lecz również największą strefą pokoju, demokracji i praw człowieka. Stanowimy źródło inspiracji dla narodów żyjących w naszym sąsiedztwie - zarówno na Wschodzie, jak i na Południu. Jeżeli uporządkujemy nasze sprawy, możemy stać się prawdziwym supermocarstwem. W ramach równego partnerstwa ze Stanami Zjednoczonymi będziemy wówczas mogli utrzymać siłę, dobrobyt i przywództwo Zachodu.

Ale dziś stoimy na skraju przepaści. To najbardziej przerażająca chwila w mojej ministerialnej karierze, ale przez to jednocześnie najbardziej wzniosła. Przyszłe pokolenia osądzą nas według naszych czynów lub ich braku. Według tego, czy stworzymy podwaliny pod dziesięciolecia wielkości, czy też uchylimy się od odpowiedzialności i pogodzimy z naszym schyłkiem.

Stojąc tu, w Berlinie, jako Polak i Europejczyk, mówię: trzeba działać teraz.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: ue, berlin, sikorski, przemówienie


Komentarze: (2)

anonim, December 1, 2011 07:04 Skomentuj komentarz


Blog Rzeczpospolitej

Piotr Zaremba
Unia jak Jugosławia?

W USA umiejętność przemawiania była zawsze narodową specjalnością.

Uczono jej w szkole, wydawano podręczniki. Ktoś, kto wplótł w mowę dobrą anegdotę, odnosił sukces na politycznym wiecu albo za stołem, gdzie wygłaszał toast.

Franklin Delano Roosevelt, świetny mówca (zdaniem złośliwych lepszy niż polityk – nie zgadzam się z tym), aby usposobić dobrze farmerów do programu ograniczania zbiorów, zafundował im opowieść o miastowym, który przyjechał na południową wieś i zbiory bawełny wziął za… zbiór malin. Grunt to dobry humor.

Politycy europejscy mają coraz więcej okazji, aby ćwiczyć podobne umiejętności podczas niezliczonych konferencji. Radosław Sikorski, wdzięczny uczeń amerykańskich think tanków, korzysta z okazji. W Berlinie odwołał się do emocji i wygrał. Były owacje.

Ale entuzjazm (albo kac po wspólnym biesiadowaniu) mija, sięga się po tekst. Polski minister zaczął od opowieści z czasów rozpadu Jugosławii. Młody Radek rozmawiał z prezesem banku Chorwacji. Ten dowiedział się, że Serbia dodrukowała dinary, i od razu pojął, że to koniec wspólnego państwa. Tak samo jest teraz – koniec euro to koniec Unii Europejskiej. Zaczną się rzezie i czystki etniczne!

Cóż za erudycja, co za dar kojarzenia! Jednak czytamy raz jeszcze… Czy Jugosławia rozpadła się na skutek kłopotów walutowych? A nie dlatego, że była sztucznym tworem połączonym jedynie gasnącą komunistyczną ideologią? I czy uratowałyby ją reformy finansowe? Ustrojowe? Nie, uratować ją mogła najsilniejsza Serbia – za cenę przemocy straszniejszej pewnie niż masakry, jakie zaczęły się potem w poszczególnych republikach.

Przykład jest więc „ni priczom”, a nawet można go odczytywać wbrew intencjom ministra. Bo skoro Unia to Jugosławia, twór sztuczny… Przeczytajcie państwo całą tę mowę. Ona się roi od takich sprzeczności.

One przesłaniają prawdę, która tam nie pada. Sikorski anonsuje, pokrętnie i nie do końca, ale jednak, zmianę kontraktu, jaki Polska zawarła z Unią na początku lat 2000. Wiązaliśmy się z ligą wolnych państw. A dziś mówi się o nadzorze nad narodowymi budżetami, czego nie ma nawet w USA, choć to jedno państwo z jednym politycznym naro- dem, inaczej niż Europa. Ta zmiana kontraktu wymaga nowej ratyfikacji lub – za czym się opowiadam – odrzucenia. Nie zagubmy tego wśród dowcipnych dygresji.

Autor jest publicystą tygodnika „Uważam Rze”

adam@kormoran, December 24, 2011 13:31 Skomentuj komentarz


Wpadł mi w oko ten kawałek:

Nasz schyłek nie jest wcale rzeczą przesądzoną. Jeżeli pokonamy bieżące trudności, wciąż możemy zadziwić świat naszymi dokonaniami i siłą.

i od razu przypomniało mi się jak mój ś.p. dziadek komentował w real-time przemówienia Jaruzela, coś o socjaliźmie, o przjeściowych chwilowych, o nowej drodze, itd. taa.. wy zbudujecie, złotą drogę zbudujecie... tu zaciągał się papierosem a po chwili wybuchał rechotliwym śmiechem: ale socjalizm po złotych drogach nie chodzi.

A gdy nieutulony w żalu spiker dziennika ogłaszał, że po śmierci L. Breżniewa flagi zostały opuszczone do połowy masztu dziadek warknał: było portki spuścić.

Więc skoro związek radziecki nie zniknął tylko zmienił swoje położenie to uwagi te nie straciły nic na aktualności :-)

Skomentuj notkę
21 października 2011 (piątek), 16:01:01

11 listopada juz blisko

Ponieważ zbliża się 11 listopada już teraz oświadczam, że jestem faszystą, skrajną prawicą, oszołomem, nacjonalistą (nie mylić z nazistą bo nazizm to jednak socjalizm). W zasadzie to chciałbym pójść ale ponieważ chodzi się w Warszawie to pewnie jak co roku będzie "no pasaram".

* * * * * *

Ale tak poważnie - niepokoi mnie kolejny podział, znowu bardzo silny, bardzo emocjonalny i robiony tam gdzie go nie ma, robiony sztucznie. Komu na tym zależy? komu to służy? Kto za tym stoi? Jeżeli moja ulubiona kapela, tak promująca polski, narodowy folklor (a więc po części nacjonalizm) dziś krzyczy, że nacjonalistom stop, że "nie przejdzie" to co ja mam o tym myśleć? Nie wiem, ale ktoś tu niezłą propagandową robotę robi.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: 11 listopada, marsz niepodległości, lewica, prawica, nacjonalizm, niepodległość, marsz


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
20 września 2011 (wtorek), 14:41:41

O podsłuchach

Z Twitera Kataryny:

Tusk dzisiaj: "Ludzie mają prawo oczekiwać od każdej władzy, że będzie się im przysłuchiwać". To wyjaśnia masowe podsłuchy.

Komentarz: przed wyborami 4 lata temu, w których PiS przerżnął panowała obsesja podsłuchów. Co chwilę jakiś małot-celebryta mówił, że czuję się podsłuchiwany, bo mu w telefonie coś zatrzeszczało i pewnie to wzmocniło antyPiSową nagonkę zaganiając młodych, wykształconych, z dużych miast do urn i frekwencją robiąc sukces PO. Dziś, wg. danych pokazywanych przez służby, i publikowanych przez różne organizacje pozarządowe podsłuchów jest dużo więcej. Ale obsesji nie ma...

Ot, taka jest polityka, demokracja i świat.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: po, pis, podłuchy, kataryna


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę

Labirynt dezinformacji w Drugiej Wojnie Światowej

Mimo oporów, bo wydawnictwo już sugeruje dezinformację czytam:

Labirynt dezinformacji w drugiej Wojnie Światowej

Tadeusz Konecki

ISBN: 978-83-05-16506-1
Liczba stron: 399
Cena: z biblioteki
Wydawnictwo: Książka i Wiedza, Warszawa 2007

A teraz cytat:

Dla ostatecznej decyzji co uczynić ze AAA a także dla dla umocnienia związku państw socjalistycznych i ustanowienia nowego porządku światowego, bardzo bym pragnął spotkać się z Panem osobiście, o czym już rozmawiałem z panami BBB i CCC."

No i pytanie: kto tak bardzo chciał się spotkać i z kim?


Podpowiedź #1 - list datowany jest 31 grudnia 1940 roku

Podpowiedź #2 - CCC to pan Diekanozow

Podpowiedź #3 - AAA to "zbankrutowany angielski spadek"

Podpowiedź #4 - CCC to Mołotow i już pewnie wiadomo, że...

Odpowiedzią jest tow. Hitler, który pisał do tow. Stalina o "związku państw socjalistycznych i ustanowieniu nowego porządku światowego".

Jacy oni byli do siebie podobni!


Kategorie: to czytam, polityka, historia, _blog


Słowa kluczowe: hitler, stalin, ii wojna światowowa


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
19 sierpnia 2011 (piątek), 20:39:39

Hipoteza Smoleńska

Hipoteza dla J.

(spisane jednym palcem na iPhonie, chyba w samochodzie, możliwe, że kierując)

Jeżeli przyjąć, że Rosja nie miała interesu aby zabić Kaczyńskiego, bo przecież za kilka miesięcy miały się odbyć wybory, które dotychczasowy prezydent zapewne przegrał by z kretesem więc po co zabijać skoro i tak wypadnie z polityki to można też przyjąć hipotezę inną. Gdyby Kaczyński przegrał i odszedł Polacy przyjęli by ten wynik wyborów i pewnie żyli by z tym tak jak żyli i z Kwaśniewskim, i Kaczyńskim jak i z Wałęsą (każdy wygrywał nieznaczną większością). Jeżeli jednak poprzez zamach (a może i wypadek, co za różnica) doprowadzono do tak ostrego podziału społecznego jaki mamy teraz...

Spiskowa teoria wg. W34.

  • To był wypadek. Mgła, niedoszkolenie, stres, jakieś problemy żarówką na lotnisku oraz z komunikacją po rosyjsku - wszystko to sprawia, że dochodzi do tragicznego wypadku.
  • Wypadek ten daje Rosji doskonałą możliwość do ingerencji w sprawy Polski. Wystarczy, że nie ujawnią wszystkich dowodów eliminujących jednoznacznie wszelkie teorie zamachu (wrak i badanie na okoliczność wybuchu), zakłócenia nawigacji (raport z oblotu lotniska), fałszywego naprowadzania (kasety wideo z pracy nawigatorów). Mało tego - namieszają trochę z ciałami i protokołami sekcji zwłok, kanałami dyplomatycznymi zablokują sekcje zwłok w Polsce, wyprodukują nieco materiałów wskazujących istnienie spisku, a na koniec zatrudnią swoich agentów wpływu, aby ci aktywizowali pożytecznych idiotów jak np. Macierewicz i już mamy efekt.... Jaki efekt?
  • Efekt to doskonałe skłócenie społeczeństwa polskiego, przy czym podział przebiega prawie przez połowę i jest bardzo, bardzo silny bo emocjonalny.

Gdyby wylądowali nic by się nie stało, ale ponieważ Rosja chce i lubi ingerować w ten sposób w życie innych państw potrzebny był jej wypadek, przy czym nie ważne jest co było przyczyną – ważne jest, że nie można jej jednoznacznie wyjaśnić.


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: hipoteza smoleńska, smoleńsk


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
11 sierpnia 2011 (czwartek), 16:37:37

O katastrofie smoleńskiej i narodowej katastrowie emocjonalnej

Śmieszny obrazek dotyczący Tu-154M a zamieszczony przez Karpia wywołał u mnie refleksję. Wszak łatwiej o taką refleksję niż o analizę trudnej umowy nad którą ślęczę od południa. Do rzeczy.

Wg badań:
#1. Większość ludzi jest zmęczona tematem.
#2. Większość ludzi ma poczucie, że nie wie co się wydarzyło i nie wie widzi szans się dowiedzieć aby temat zakończyć.

W takiej sprzeczność trudno jest żyć, ale żyć trzeba. Trzeba też jakoś odreagowywać tą sprzeczność, ale jak odreagowywać aby jej nie pogłębiać?

* * * * * *

Zawsze jeszcze można się modlić. Bóg wie.

* * * * * *

Panie Jezu - powiedziałeś, że prawda nas wyzwoli. W tak prostej kwestii jak ta katastrofa do prawdy dość nie potrafimy. Mówię to teraz jako społeczność tego narodu (co za trudne słowo), bo przecież każdy z osobna, jakąś tam swoją prawdę na ten temat ma, i ma ją ostro, stanowczo, tak, że innym ktosiem dogadać się o tym nie może, za to pokłócić bardzo i podzielić to już tak. Wierzę, że Ty potrafiłbyś coś z tym zrobić. Wszak jako znający nasze wnętrza Bóg potrafisz uciszyć serca tych, którzy się do Ciebie w tej sprawie zwracają. Ale czy potrafisz sprawić aby się zwracali? Wszak szanując wolność wiesz, że niektórzy wybiorą inne rozwiązania i dalej jątrząc, kręcąc, kłamiąc wolą osiągać swoje krótkie cele. Mimo to, wierząc, że Ty potrafisz będę Cię prosił o nieco więcej pokoju i pojednania dla tego (znowu trudne słowo) narodu, (cokolwiek to znaczy).

Amen.

* * * * * * *

Czy ktoś chce tu wpisać swoje Amen? Po to opublikowałem tą moją modlitwę.


Kategorie: polityka, katastrofa smoleńska, modlitwy, _blog


Słowa kluczowe: katastrofa smoleńska, modlitwa, tu-154


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
8 sierpnia 2011 (poniedziałek), 21:41:41

A gdyby było normalnie?

Gdyby było normalnie ....

I gdyby w Norwegii, na obozie tej młodzieżówki był mój kolega, ze swoimi córkami (mógłby być), gdyby miał przy sobie to co zazwyczaj lubi mieć (lubi, bo wakacyjny obóz to dobry czas aby córki doszkolić), gdyby to coś nie było na gaz, tylko na prawdziwe naboje i gdyby na ten obóz wpadł jakiś szaleniec aby nieco pomordować to mordowanie to nie trwało by tak długo. Może zastrzliłby jedną osobę, może pięć, ale pewnie dość szybko mój kolega, albo któraś z jego córek sięgnęli by po swoją broń i gościa zastrzelili. Pewnie na tak licznym obozie nie była by to jedyna broń, więc gość tym bardziej nie miał by szans - może nawet nie zaplanował by pojawienia się w takim miejscu aby mordować, bo to nie miało by żadnego sensu.

Gdyby było normalnie i każdy kto chce miał dostęp do broni. Nie wiem dlaczego broń ma być dostępna tylko dla bandytów, mafii i świrów a normalni faceci, którzy chcą przeszkolić swoje córki ze strzelania muszą to robić gazowymi zabawkami.

Tak, tak - jestem za powszechnym dostępem do broni palnej. Chcę jej aby móc się bronić. Uważam, że ograniczenie dostępu ogranicza moją wolność obrony przed tymi, którzy nie patrząc na przepisy i prawo broń posiadają, bo mają prawo gdzieś a chcą osiągnąć swoje cele mogą odważyć się użyć przeciwko mnie. Tak uważam.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: broń, dostęp do broni, prawo posiadania broni


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
1 sierpnia 2011 (poniedziałek), 19:42:42

Widziane z góry (z cyklu: to czytam)

Dostałem tą książkę w prezencie, ale wysłuchawszy nie tak dawno, w drodze do pracy kilka odcinków czytanych w "dwójce" wiedziałem już, że to jest fajne i że chcę to poznać w całości. Wiem, że Pan Bóg lubi robić takie małe prezenty, więc jak wpadł kumpel by mi to dać w prezencie to bardzie się ucieszyłem, Ot tak, bo chciał mi dać i choć podejrzewam, że za tego Wildsteina co mu dałem - nie jest ważne. Mam, cieszę się a Wildsteina i tak kupię sobie kolejnego bo warto, a ta książka to:

Widziane z góry

Stefan Kisielewski

ISBN: 83-207-1549-0
Liczba stron: 403
Cena: prezent kumpla sąsiad
Rok wydania: Paryż Wydawnictwo Literackie 1967, Warszawa, Iskry 1989
Audiobook w interpretacji Jerzego Stuhra

No więc mam, a skoro mam to należy brać się za czytanie, skoro chciałem to poznać. Ale czytanie mi jakoś nie idzie, wzrok ucieka, literki małe a okulary co i tak niewiele pomagają zostawiłem w pracy. No i nagle oświecenie - skoro puszczali to w radio to pewnie chomik mi pomoże! No i jest! Można zassać, choć na stronie Polskiego Radia też jest tylko tam, ponieważ na swój nowy serwis internetowy Polskie Radio wydało miliony to ani przyjemnie słuchać (kto słucha z kompa?) ani wygodnie zassać. Chomik! Chomik pomoże. No i mam, słucham na +20% a potem i nawet +45% prędkości bo akcja nabiera tempa, książka wciąga a Stuhr czyta jak czyta. Czasem słucham i czytam jednocześnie bo tak przyjemniej. Zauważam, że Stuhr czasami lekko przeinacza tekst ale w połowę soboty, noc i niedzielę mam zaliczone. Jest super!

Książka świetna - Kisiel opisał (ponoć dość dokładnie) sposób sprawowania władzy przez ekipę Gomułki, a dokładnie przez ścisłe kierownictwo, przez tych najważniejszych dwudziestu w państwie.

Mam pewne podstawy przypuszczać, że w tej dziedzinie niewiele się zmieniło - no może poza celem. Komuniści przy władzy rządzili tak, aby wdrożyć w Polsce utopie socjalizmu, jednocześnie zaspakajając pychę własną. Komunistyczny aparat kontroli wycinał równo wszystkich, którym chodziło o coś innego, bo za Gomułki ortodoksja jeszcze się liczyła, a tow. Wiesław, sam bardzo siermiężny niemoralności w każdej postaci w swojej ekipie nie tolerował. Dziś przypuszczam, że pycha i żądza władzy pozostała ale celem jest kasa dla swoich kolegów i moralności nie ma za grosz przy procesie napełniania kieszeni i korzystania z przywilejów.

Polecam, bo książka istotna, ważna, do zrozumienia historii PRL konieczna a przy tym ciekawa, ładnie napisana.


Dopisek:

Dopisek po dwóch dniach i lekturze wywiadu Hołdysa z Jaruzelskim. Ta książka, jak pewnie każde literackie dzieło, a może ogólniej - każda subiektywna wypowiedź pokazuje tylko kawałek rzeczywistości, o czym ja tak często czytając, słuchając czy obcując z czyimiś wypowiedziami zazwyczaj zapominam. I pewnie dlatego potrzebna jest refleksja. A więc ta książka nie pokazuje, że te ich dworskie intrygi jako narzędzie wybierały sobie dość okrutne dla obywateli metody.

Na przykład intrygi w 67 i 68 roku doprowadziły do wielkich pałowań, przycięcia kultury oraz wywalenia ludzi z pracy oraz, co gorsza wymuszonej emigracji z Polski. Intrygi w 1970 roku prowadzone były za pomocą krwi przypadkowych robotników idących do stoczni. I niech mnie Jaruzelski nie przekonuje, że to były występki ekstremy sprowokowane fatalnymi decyzjami ekonomicznymi Gomułki. Może tak było pierwszego dnia, ale masakra w Gdyni to ogień regularnej armii do robotników idących do Stoczni, wcześnie rano, w odpowiedzi na apele władz o przerwaniu strajku. Ktoś - chyba właśnie Jaruzelski tam to wojsko wtedy postawił. Ktoś przewidział, że pociągi będą ludzi dowozić, a z tego miejsca można wyjść tylko w stronę zablokowanej przez czołgi stoczni. Ktoś na 17 grudnia zaplanował tą masakrę aby inny ktoś w tej samej sitwie mógł powiedzieć upartemu Gomułce - ustąpcie towarzyszu, bo Moskwa już wybrała Gierka.


Dopisek drugi:

Jaka zakłamana jest Wikipedia! Dokumenty już są jawne i udostępnione (choć mocno przetrzebione bo Jaruzelski ślady zacierał), historycy już przebadali, IPN opublikował a na Wiki ciągle komunistyczna propaganda. Zupełnie jak Wprost, Hołdys i Jaruzelski. Jak dla mnie szok!


Dopisek z początku kwietnia 2018:

  • Przeczytałem sobie essej zwany "Chamy i Żydy", który jest ważny dla poznania tych dziejów i był ważny dla autora tej książki
  • Przesłuchałem jeszcze raz tą książkę. Fajna, a z drugiej strony przerażająca. To jakby sceny z życia bogów, żyjących też w Warszawie (chodzących po tych samych ulicach) ale przy nieobecności ludzi, zwykłych ludzi, którzy są przedmiotami, są masą do ulepienia.
  • Inne notki na temat czasów Chamów i Żydów są tu dostępne.
  • ksiazka w Kisielewski Stefan Kisiel _Widziane z góry

Kategorie: to czytam, polityka, historia, _blog


Słowa kluczowe: gomułka, pzpr, prl, biuro polityczne, komitet centralny, stefan kisielewski, kisiel, chamy i żydy


Pliki


Komentarze: (1)

adam@kormoran, August 7, 2011 23:54 Skomentuj komentarz


Fajnie przeczytana (no i napisana) jest koncowka 31 odcinka i poczatek 32 -- tam gdzie Borowicz spotyka swojego kumpla -- Zyda-kresowiaka, ktory nabija sie z opowiesci B. o rewolucji i socjalizmie. Mozna sobie posluchac na zachete. ("W Bulgarii bratku to samo co tutaj gowno -- socjalizm, nuda" ... "nuda, beznadzieja bracie, jak i tu").
Skomentuj notkę
19 lipca 2011 (wtorek), 08:45:45

O Jarosławie Kaczyńskim

Na serwisie se.pl znalazłem komentarz:

ZALOSNY JEST TEN KACZYNSKI - STARY KAWALER,UZALEZNIONY OD MAMUSI, BEZ PRAWA JAZDY, KONTA, MIESZKAJACY Z KOTEM, ZGRYZLIWY I MSCIWY - POLSKIE KOBIETY MARZA O KIMS TAKIM... :)

a ja patrzę się na tego Kaczyńskiego i widzę, że ...

Kaczyński poważnie zaangażował się w służbę publiczną rezygnując z życia osobistego ale mimo to ma silne i dobre relacje rodzinne troszcząc się o samotną, owdowiałą matkę. Rozlicza się gotówką nie kredytując swoich wydatków a hodując domowe zwierzęta daje wyraz szacunku do świata i harmonii z przyrodą - wiele kobiet chciało by mieć takiego męża, ojca swoich dzieci.

Inne spojrzenie na te same fakty.


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: kaczyński, jarosław kaczyński, pis, wybory, polityka, media, manipulacja


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
7 lipca 2011 (czwartek), 13:20:20

O ZUS-ie

Solidarność pokoleń? A może solidarność międzypokoleniowa? Umowa społeczna? A może łupienie się nawzajem?

Było tak prosto - była rodzina, rodzina płodziła młodych, gromadziła majątek, przekazywała go młodym, którzy opiekowali się starszymi. Potem wymyślono obowiązkowe ubezpieczenia społeczne i państwo używając pretekstu, że zmusza młodych do oszczędzania zabierało młodszym aby dawać starszym. System był dziurawy, więc zaczeło się pożyczanie, że niby młodsi w przyszłości oddadzą, potem oddać mieli ci młodsi, co się dopiero urodzą, a teraz, jak okazało się, że z powodu rozwalenia relacji rodzinnych ci młodsi jakoś się nie rodzą to ministrowie zjechali się do Gdańska, aby radzić co czynić.

I radzą...


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: zus, emerytury, unia europejska, deficyt budżetowy, system emerytalny


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
14 czerwca 2011 (wtorek), 21:11:11

Czas niedokonany

A. przyniosła mi z biblioteki, ale dziś sobie kupiłem, bo lepiej to mieć, choć grube. To ważna książka.

Czas niedokonany

Bronisław Wildstein

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
ISBN: 978-83-7506-797-2
Liczba stron: 592
Cena: 34,50-

To ważna książka. To, że opisuje Polskę z agnostycznego punktu widzenia sprawia, że nie jest do końca prawdziwa, ale przez to będzie łatwiejsza do zaakceptowania przez współczesnego czytelnika. Brak metafizycznej nadziei (może poza pierwszym wątkiem widzącego Boga Barucha i ostatnią kartką nawiązującą do tego wątku) sprawia, że po lekturze można się skłaniać do nihilizmy, można stracić sens życia, można chcieć się powiesić. Niestety, dość trudno książkę tą potraktować rozrywkowo.


Wynotowuje sobie dwa cytaty, stanowiące syntezę tego co mnie poruszyło szczególnie. Pierwszy kawałek o mediach i polityce ale też o postmoderniźmie, który zaczyna się już coraz bardziej kształtować.

- To Olaf Nok, najwybitniejszy w Polce specjalista od marketingu dramatycznego, tak naprawdę to on jest szarą eminencją rządu (...) Nok tymczasem rozprawiał (...)

- Nie można się obrażać na czas. Trzeba się do niego9 dostosować. Postpolityczność oznacza, że władzę przekazujemy w ręce profesjonalistów. Jest więc postępem, tak jak postępem jest, że leczenie oddelegowujemy lekarzom, a budownictwo inżynierom. W ten sam sposób postępem jest marketing dramatyczny w stosunku do marketingu narracyjnego. To marketing czwartej generacji. Przekładamy rzeczywistość na spektakl i w tej formie przekazujemy ją wyborcy. Dramatyzujemy ją w parę fundamentalnych starć. Elementarny konflikt białego z czarnym, dobrego ze złym, zacofanego z nowoczesnym. Są więc specjaliści od rządzenia i co, którzy potrafią przełożyć tę żmudną praktykę na spektakl, w którym role są już obsadzone. I obecny rząd potrafi to zrozumieć, co oznacza, że jest nowocześniejszy i lepiej przygotowany do rządzenia niż jego poprzednicy. Proszę zwrócić uwagę, że zawieszam tu jakiekolwiek sądy ocenne. Bezstronnie, jako profesjonalista opisuję stan rzeczy.

- Olaf jak zawsze ma rację. Ten spektakl to jak piłka nożna (...) skończmy z ideologiami. Liczy się profesjonalizm. (...)

- Przepraszam, ale mówi pan o tym, że nie ma rzeczywistości. W następnych zdaniach opisał pan precyzyjnie, na jaką rzeczywistość jesteśmy skazani. Nie dostrzega pan tu sprzeczności?

- Ależ drogi panie - Nok rozłożył ręce, jakby czekał na to pytanie - to jest kwestia z minionej epoki. Chce mi pan narzucić żelazne prawa logiki, jak nie tak dawno narzucano żelazne prawa dialektyki? Ale ja się nie dam tak ustawić. Pana ideologicznym, zamykającym nas formułkom przeciwstawiam świat mieniący się nieskończoną ilością możliwości. I was pytam: w jakim świecie wolicie żyć? - Aplauz obecnych był jednoznaczną odpowiedzią. - Profesjonalnie rządzeni wyborcy mają prawo do spektaklu. Mają prawo do zabawy. Przedstawienie musi trwać i my je organizujemy. Bo jesteśmy profesjonalistami. I nas rząd to rozumie.

Drugi to coś z pogranicza metafizyki i teorii spiskowych, ale tych bardzo deistycznych, nie zakładających zbytnio diabelskich inspiracji i ingerencji.

Taggart przyjął go na późnym śniadaniu w Bristolu.

- (...) Stoisz w przejściu! Miałeś wykonać krok i znaleźć się naprawdę między nami. Między tymi, którzy formatują świat. (...) Ten kryzys pokazuje, że nawet tak opanowany świat może się wymknąć z rąk. Trzeba wzmóc kontrolę. Inaczej nie wiadomo, co się stanie. Bez nas zapanuje chaos. Dlatego zarzucamy sieć. Telewizja to zasadnicza rzecz. Musimy jej pilnować. Nie obchodzi nas, czy nasi partnerzy ze wschodu byli komunistami czy faszystami. W klubie dżentelmenów będą musieli zachowywać się jak dżentelmeni. Inaczej pozbędziemy się ich. Ale ci, do których miałbyś przystąpić, muszą mieć do ciebie zaufanie. Muszą wiedzieć, co jest dla ciebie najważniejsze.


Kupując tego Wildsteina kupiłem też:

Filozofia sukcesu, czyli
f**k it

J. C. Parkin, i G. Pollini

Wydawnictwo: Charyzma
Liczba stron: troszkę
Cena: około 35,-

Całkowita sprzeczność! Jaki ja pokręcony jestem! Przecież to manifest postmodernizmu praktycznego.

I znowu cytat:

Podróż na odległość 1000km zaczyna się od jednego kroku. (Wtedy masz do przebycia 1000km minus jedek krok, a to strasznie długa droga).

Pieprz to. Jesteś już u celu.


Kategorie: to czytam, polityka, _blog


Słowa kluczowe: wildstein, czas niedokonany, polityka, historia współczesna polski, prl


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
10 czerwca 2011 (piątek), 15:21:21

Dane o Śląsku

Dane pochodzą z źródeł obecnych na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach, w 2011 roku. Była tam dawana broszurka w której jest sporo ciekawych liczb dot. regionu.

Ważniejsze dane.

Województwo śląskie:

4,63 mln mieszkańców
452 tys firm
z tego
Katowice 43 tys firm
Częstochowa 27 tys firm
Bielsko-Biala 25 tys firm
Sosnowiec 25 tys firm
Gliwice 23 tys firm
Cały GZM (14 miast) - 194 tys firm

produkcja przemysłowa 175 mld (wzrost o 13%)
wzrost wydajności o 14%
produkcja górnictwa 32-35mld - szacunki 2011

zatrudnienie ogółem 733 tys (spadek o 1,1%)
zatrudnienie przemysł 438 tys (spadek o 1,3%)
zatrudnienie górnictwo 109 tys

bezrobocie 10,8%

średnia płaca brutto 3675 - jest o niecały 1% wyższa niż średnia krajowa
średnia płaca rok temu w woj śląskim była nieco niższa niż średnia krajowa o 0,5%
płaca w woj śląskim w ostatnim roku rosła szybciej niż w kraju

GZM - zajmuje 1218 km2
GZM zamieszkuje niecałe 2,0 miliony - wyraźna tendencja spadkowa - jest to o 300 tys mniej niż w W-wie a nie tak dawno różnica wynosiła ponad 500 tys

uwaga GZM to 14 miast bez Tarnowskich Gór, Radzionkowa, Będzina, Czeladzi, Knurowa, Mikołowa....

GZM produkuje 8,7% PKB Polski - a więc ok 50% lepiej niż średnia dla kraju


Kategorie: ekonomia, polityka, gospodarka, _blog


Słowa kluczowe: Śląsk, gospodarka, pkb, płace, zatrudnienie, gzm


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
5 czerwca 2011 (niedziela), 20:49:49

List Urbana do tow. Jaruzelskiego

Prawie 21 lat temu, towarzysz Urban napisał do towarzysza Jaruzelskiego taki oto list:

Jerzy Urban
Warszawa, 1989-06-08

Poufne

Tow. gen. W. Jaruzelski

Przekazuję do przejrzenia niektóre dane o głosowaniu za granicą. Wyniki z pewnych placówek dowodzą, że nasza kadra pracująca za granicą w pewnej znacznej części głosowała na „Solidarność”. To już jednak wiadomo. Znaczne rozmiary głosów oddawanych na „Solidarność” w obwodach urządzonych dla polskich załóg pracujących w ZSRR i k[rajach] s[ocjalistycznych] prowadzą do następujących, istotnych hipotez.

1) Sukces „Solidarności” w mniejszym niż się mówi stopniu był wynikiem propagandy „Solidarności”, gdyż na tych budowach tej propagandy nie było.

2) Sukces „Solidarności” pośrednio podważa tezę, że gdybyśmy zdołali polepszyć warunki materialne życia w Polsce – mielibyśmy większe poparcie polityczne. Tego wsparcia nie udzielili nam ludzie b[ardzo] uprzywilejowani materialnie i przy tym b[ardzo] zależni od pracodawców.

Z ciężkim sercem dorzucam tę drobinkę do trosk Towarzysza Generała, ale sądzę, że aby wzmocnić realizm naszej polityki, lepiej się pozbyć różnych złudzeń.

Jerzy Urbana

Ostatnie zdanie wskazuje na ciekawą relację między tymi dwoma politykami. Zakon?

Źródło: biuletyn IPN, nr 4/2004 - http://www.ipn.gov.pl/portal/pl/24/1351/


Kategorie: polityka, historia, _blog


Słowa kluczowe: urban, jaruzelski, 1989, okrągły stół, prl


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
27 maja 2011 (piątek), 08:50:50

Prawdziwi Polacy zwodzą Polaków

Czas poświęcony na rozmowy rekrutacyjne to czas ciekawy, wielce inspirujący i dający wiele do myślenia. Wszak to czas poznawania ludzi, a jako istoty społeczne zostaliśmy stworzenie, więc poznawanie się jest jakoby "wpisane w nas", jest naszą istotą.

A więc dziś, w trakcie rozmów rekrutacyjnych (bo było ich kilka) pojawili się "prawdziwi Polacy" oraz "ci, którzy dzielą". Ponoć kandydata nie wolno pytać o poglądy polityczne - co więcej - nie wolno w CV umieszczać informacji o rodzinie. Okropna jest ta polityczna poprawność! Przecież jak ktoś ma poukładane sprawy rodzinne to musi w procesie rekrutacji działać to na jego korzyść! Przecież nowotestamentowy warunek dla biskupa jest taki, że "mąż jednej żony, który dzieci umiał wychować w karności". Tak mi się wydaje, ale świat jest popieprzony i coraz więcej menadżerów uważa, że lepiej zatrudniać singli.

No dobrze - o rodzinę i politykę pytać nie wolno, ale spytałem i pojawili się "prawdziwi Polacy". A skoro się pojawili to ja tylko po raz kolejny wpadłem w zachwyt nad specjalistami od zakłamania naszego życia publicznego. Nie będę się wypowiadał, za PO czy PiSem bo nie jest to zupełnie przedmiotem moich rozważań ale zaduma nad kłamstwem będzie tu właściwa, a jak to było z tymi "prawdziwymi Polakami" to prawie pamiętam.

Otóż Kaczyński wygłosił przemówienie, w którym było o "wolnych Polakach w swoim wolnym kraju". Już w trakcie wiecu media przekłamały relacje podając na czerwonych paskach i na portalach, że "Kaczyński mówi o prawdziwych Polakach". Sprostowanie owszem, poszło za 3 dni, małym druczkiem ale za to przez 3 dni politycy i komentatorzy używali sobie na tym antyfakcie rzeczywiście dzieląc Polaków na tych przeciwko Kaczorowi i tych, co jednak go lubią. Przy okazji Kaczyńskiemu dołożono antysemityzm (bo kim są ci nieprawdziwi Polacy), totalitaryzm skoro chce przejmować władzę, a ostatnio i faszyzm bo Bratkowskiemu do reszty odbiło.

Czytam ostatnio wiele książek o II Wojnie Światowej i zastanawiam się jak praktycznie cały narów niemiecki dał się zwieść. Z jednej strony nie potrafię tego zrozumieć, a z drugiej strony na własnych oczach widzę dokładnie to samo - przez manipulowanie informacją ktoś sprawia, że większość narodu żyje w kłamstwie. Do czego to doprowadzi?


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: rozmowy rekrutacyjne, prawdziwi polacy, kaczyński, pis, media, zakłamanie, polityka


Komentarze: (1)

ulotny, May 27, 2011 11:47 Skomentuj komentarz


Chyba mi nie uwierzysz...bo prawie we wszystkim zgadzam się z Tobą. I cierpię (bo nazywam się "milijon" -AM).
Jestem przekonany, że nasz Pan Chrystus Jezus niedługo powróci, a za jeden ze znaków jego powrotu uznaję wielki wpływ na poglądy ludzi demona zamieszania - nie symbolicznego - osobę, złego ducha, demona, którego wielkim sukcesem jest wprowadzenie zamieszania i niezrozumienia. Nie tylko w Polsce, oczywiście. Ludzie robią źle, a są szczerze przekonani, że robią dobrze. I coraz więcej jest typów czy rodzajów grzechów chronionych przez prawo. Ale, żeby nie było(że pesymista), zwycięstwo jest po stronie wiernych Jego słowu (mimo tego ogromu zamieszania i nieporozumień).

Pozostań z Bogiem - ulotny.
Skomentuj notkę
15 kwietnia 2011 (piątek), 13:22:22

Pożyteczni idioci czy agenci? Nie wiem.

Wchodzę na portal gazety przez kilka godzin, jako pierwszą i najważniejszą wiadomość widzę:

"Rok byliśmy szantażowani żałobą. Nadszedł czas przypominania prawdy o L. Kaczyńskim"

gazeta.pl, 2011-04-14 12:39

Zdaniem politologa prof. Radosława Markowskiego po rocznicy katastrofy smoleńskiej czas zacząć przypominanie faktów dotyczących prezydentury Lecha Kaczyńskiego. - Przez rok byliśmy szantażowani żałobą. Nie było taktowne wypowiadać się o zmarłym w sposób negatywny czy choćby obiektywnie pokazujący jego wszystkie zalety i wady - mówił w TOK FM. Według prof. Markowskiego lista wad tej prezydentury jest długa, a ważne miejsce zajmuje na niej zaangażowanie w Gruzji.

(...)

A lista wad nie jest krótka. Wysokie miejsce zajmuje na niej zaangażowanie Lecha Kaczyńskiego w sprawy Gruzji. - Cały program można poświęcić temu, kim jest Micheil Saakaszwlii i jak wojna z Rosją się zaczęła. Dziś Gruzja oceniana jest jako państwo półdemokratyczne i takie bezkrytyczne mówienie, że prezydent Kaczyński jechał do Gruzji, żeby ratować coś wyjątkowego, jest po prostu nieprawdziwe - stwierdził prof. Markowski.

Czytam i zastanawiam się kim jest profesor Radosław Markowskie? Co mam myśleć o TOK-FM i Gazecie, a może o całym koncernie Agora, który robi coś takiego w swoim radio a potem wrzuca to jako news na pierwszą stronę portalu, gdzie wisi to pół dnia?

Moim zdaniem merytorycznie nie ma znaczenia kim jest Saakaszwilii, czy w Gruzji jest 100% demokracji czy tylko 47% ale Gruzja była atakowana przez (zapewni w 100% demokratyczną) Rosję, która w swej polityce nie ukrywa, że jej strefy wpływów obejmują państwa powstałe w wyniku rozpadu ZSRR a może i nawet całego bloku wschodniego. Co więcej - wojskowi rosyjscy nie ukrywali, że celem ich działań wojskowych jest zmiana rządu w Gruzji i odsunięcie od władzy Saakaszwilego.

Ale co miały zrobić władze Polski gdy Rosja, po podporządkowaniu sobie Ukrainy (w pełnych, demokratycznych wyborach został wybrany prorosyjski Janukowicz) bierze się za Gruzje? Pewnie nic nie robić, a potem tak samo patrzeć ja Rosja weźmie się na za Pribaltikę aby potem rozwiązać problem Polski. Uważam więc, że Kaczyński ratował w Gruzji coś wyjątkowego - jej niepodległość. Zrobił to dobrze, a skoro potrafił na pokład swojego Tu-154 wpakować prezydenta Ukrainy, Litwy i Estonii praz premiera Łotwy to jeszcze okazało się, że efektownie i pięknie. A ponieważ chodziło o wojnę, to nawet w innym kontekście należy patrzeć na kwestię lądowania na lotnisku, będącym w strefie działań wojennych - wszak na wojnie bezpieczeństwo osobiste nie jest kwestią najważniejszą, ale to już zupełnie inny temat.

Nie wiem czy profesor Markowski to tylko pożyteczni idiota czy też płatny agent Rosji ale na pewno działania koncernu medialnego Agora mogę śmiało określić jako antypolskie skoro ten koncern takie akcje organizuje.

Wiem, wiem, wiem ... przyłączam się do chóru rydzyków, którzy od dawna to głoszą na antenie swojego radia. Ale czy można te fakty widzieć inaczej? Ja nie potrafię.


Kategorie: media, polityka, _blog


Słowa kluczowe: gazeta wyborcza, gruzja, lech kaczyński, rosja


Komentarze: (4)

Jarek, April 29, 2011 23:53 Skomentuj komentarz


Wojtek!
Nareszcie sobie wpisałem stronę w google i zacząłem czytać. Na początek to tak mi się wydaje, że każdy może sobie dzisiaj mówić co chce i wieszać na stronach co chce byle to nie było niezgodne z prawem. Profesor Markowski to dosyć ciekawy facet z dosyć bogatym dorobkiem - wklejam Ci to co uzyskałem po de facto jednym kliknięciu, czyli jak widać u dołu nieźle. Raczej z głową u niego wszystko w porządku a co do poglądów to z Gruzją zgodzić się nie można. Mam taką opinię że na dzisiaj nie powinno się oceniać prezydenta Lecha Kaczyńskiego, bo zbyt wiele jest jeszcze emocji a i brak dziś możliwości oceny wielu Jego posunięć i nie prędko będzie można to zrobić. Natomiast cząstkowe oceny mogą być albo zbyt krytyczne albo obarczone chęcią gloryfikacji postaci. Może tak za 5 - 10 lat. Na stronę dalej będę zaglądał.
Jarek

Dr hab. Radosław Markowski, prof. SWPS

Tytuł/stopień naukowy, imię i nazwisko:
dr hab. Radosław Markowski, prof. SWPS

Funkcje pełnione w SWPS: członek Senatu, pracownik etatowy
Funkcja poza SWPS: członek International Political Science Association; członek European Consortium for Political Research; Członek redakcji czasopism: European Journal of Political Research, Perspectives on European Politics and Society, Central European Political Science Review.
Specjalność naukowa: porównawcze nauki polityczne, socjologia polityki
Kariera: doktorat: 1990 r. Uniwersytet Warszawski
Najważniejsze publikacje:
Książki:

System partyjny i zachowania wyborcze: dekada polskich doświadczeń.
Transformative Paths in Central and Eastern Europe.
Post-Communist Party Systems: Competition, Representation and Inter-party Cooperation.
Wybory Parlamentarne 1997: system partyjny - postawy polityczne - zachowania wyborcze
Wybrane artykuły i rozdziały opublikowane w 2002 roku

Political Institutions and Electoral Behavior in Central and Eastern Europe, in: D. Fuchs, E. Roller, B. Wessels (eds), Citizen and Democracy in the East and the West: Studies in Political Culture and Political Process. Wiesbaden: Westdeutscher Verlag 2002
"The Polish SLD in the 1990s: From Opposition to Incumbents and Back", in: A.Bozoki & J. Ishiyama, Communist Successor Parties in Central and Eastern Europe: Reform or Transmutation? Armonk, N.Y.: M.E. Sharpe, 2002
Political Science - Poland, in: M. Kaase, V. Sparschuh, A. Wenninger (eds), Three Social Science Disciplines in Central and Eastern Europe. Handbook on Economics, Political Science and Sociology (1989-2001). Berlin - Budapest: Social Science Information Center and Collegium Budapest, 2002 (współautor)
"Party System Institutionalization in New Democracies: Poland -- A Trend-Setter with no Followers", in: P.G. Lewis (ed.) Party Development and Democratic Change in Post-Communist Europe: The First Decade, London: Frank Cass, 2001
Political Science in Poland, in: H.D. Klingemann, E. Kulesza and A. Legutke (eds.) Political Science in Central and Eastern Europe: The State of the Discipline in the Enlargement Countries of the European Union Ten Years After the Revolution. Berlin: Sigma, 2002 (współautor)
Współzawodnictwo w polskim systemie partyjnym w wyborach 2001 roku, Studia Polityczne nr 13, 2002
System partyjny po wyborach 2001 roku: ciagłość czy zmiana, Studia Polityczne nr 13, 2002 (współautor).(redaktor) Warszawa: Wydawnictwo ISP PAN & Ebert Stiftung, 1999 Cambridge: Cambridge University Press, 1999 (współautor) Warszawa: ISP PAN and Ebert Stiftung, 2001 (współredaktor z E. Wnuk-Lipińskim) Warszawa: Wydawnictwa ISP PAN & Ebert Stiftung, 2002 (redaktor)

anonim, January 18, 2012 11:38 Skomentuj komentarz


Euronews: Moskwa mówi, że obecność Kaczyńskiego była czynnikiem wpływającym na fatalny wypadek. 12.01.2011

"Pilot bał się złości prezydenta Kaczyńskiego w razie lądowania" - Reuters

"Polska obwiniona o katastrofę w Smoleńsku" - BBC

"Podpity szef sił powietrznych spowodował katastrofę" - die Welt

„Piloci świadomie lądowali przy fatalnej pogodzie" - Michał Majewski i Paweł Reszka 01.06.2010

anonim, January 18, 2012 17:49 Skomentuj komentarz


Tzw. Kłamstwa Smoleńskie - czyli lista nieprawdziwych medialnych wrzutek z wielkiej kampanii dezinformacyjnej której celem jest zmęczenie społeczeństwa... oczywiście z wiadomą puentą...

„On mnie zabije”, słowa jakie miał wypowiedzieć kapitan odnosząc się do „presji” prezydenta. Kłamstwo. W tym fragmencie stenogramu są zupełnie inne słowa.

„Patrzcie jak debeściaki lądują”. Kłamstwo. Plotka kolportowana przez zasłużone media, sprawa umarła jak wiele innych.

Piloci Tu154 cztery razy próbowali lądować, mimo ostrzeżeń z wieży i odsyłania na zapasowe lotnisko. Kłamstwo. Samolot nie lądował!!! wykonał jedno podejście do 100 metrów ZA ZGODĄ WIEŻY. Po czym padła komenda odchodzimy, potwierdzona przez drugiego pilota.

Samolot rozbił się z powodu błędu pilota, który próbował odchodzić ze 100 metrów w autopilocie mimo, że lotnisko nie miało ILS. Kłamstwo, powtarzane odkąd oczywiste się stało, że Tu154 odchodził, a nie próbował lądować. Jednak komisja Millera ustaliła iż można odejść w autopilocie po naciśnięciu przycisku "uchod" znad lotniska niewyposażonego w system precyzyjnego lądowania ILS. Manewr taki z powodzeniem wykonali na wojskowym lotnisku w Powidzu piloci bliźniaczej maszyny o numerze burtowym 102.

Generał Błasik był w kokpicie - jego ciało widział naoczny świadek Nikołaj Łosiew, emerytowany pułkownik, rosyjski pilot wojskowy, który zajrzał do kokpitu zaraz po katastrofie i od razu zauważył 5 dodatkowe ciało, które według jego eksperckiej wiedzy nie powinno się znaleźć w kokpicie TU154. Proszę bardzo - jest naoczny, wiarygodny świadek, miał obok działkę, jest wysokim radzieckim, potem rosyjskim oficerem wojskowym i pilotem... - co mówią komisje, media o jego relacji? Nic. http://i.imgur.com/9y8PV.jpg

http://www.fakt.pl/General-zginal-w-kokpicie-razem-z-pilotami-,artykuly,72869,1.html artykuły na onecie i w fakcie okraszone zdjęciem ogona samolotu, który w oczach laika wygląda jak kokpit... Po co to robią? Kokpit był w kawałkach, pilotów identyfikowano po DNA, taka była miazga... a naoczny świadek mówi... wszystkie media relacjonują jego wersje... WTF? Po co poważne gazety o nim piszą skoro to muszą być fantazje? 1 relacja VS setki dowodów świadczących przeciwko niej...

Generał Błasik pilotował samolot na fotelu drugiego pilota. Kłamstwo. Kłamstwo zakładające pełen obłęd odbiorców kłamstwa.

"Pijany" generał Błasik naciskał pilotów. Kłamstwo. Nie ma żadnych dowodów na jakikolwiek wpływ dowódcy Sił Powietrznych na pilotów, rzekome stenogramy nie zawierają żadnych dialogów wskazujących na naciski (nie zawierają żadnych wypowiedzi Błasika).

Kopacz oświadczyła iż wrak został zabezpieczony o teren przekopano do głębokości pół metra. Właściwie to nie ma czego komentować. Po tych słowach na tym terenie znajdowano dziesiątki szczątków ludzkich, części samolotu, a także urządzeń z wyświetlaczami z kokpitu! Po lawinie komentarzy teren zamknięto przed "szukającymi pamiątek" następnie zalano wszystko żelbetonem, aby nie dało się już nic znaleźć.

Pijany generał Błasik zmusił pilotów do lądowania swoją obecnością w kokpicie Słowa przypisywane Błasikowi okazały się słowami drugiego pilota. Nie ma żadnych dowodów na to, że generał Błasik był w kokpicie, równie dobrze mógł być ktokolwiek - Szmajdziński czy Karpiniuk. Ciało generała Błasika znaleziono w strefie 1 (oznaczająca początek samolotu czyli m.in. przedział prezydencki i kokpit), ale jego rzeczy osobiste były w innych strefach. Według Rosjan sekcja zwłok generała Błasika nie wykazała, aby był przypięty pasami, z tego wnioskowali, że stał w kokpicie, nie odzywał się i naciskał robiąc miny do pilotów?

Według Rosjan był też pijany, jednak sekcji dokonano po takim czasie gdy ciało zaczyna się rozkładać, akurat podawana wartość promili odpowiada ilości alkoholu endogennego, który naturalnie wytwarzany jest przez ludzkie ciało. Polskie ustalenia również nie potwierdziły alkoholu we krwi generała Błasika. Nikt nie przeprosił żony generała Błasika za niemal 2 lata obwiniania jego męża, na całym świecie - lawinę bezlitosnych komentarzy żartów wywołane przez tytuły gazet dla przykładu: "Podpity szef sił powietrznych spowodował katastrofę" - die Welt.

Wrak samolotu Tu154 został dobrze zabezpieczony Kłamstwo. Przez długie miesiące części leżało pod gołym niebem. http://www.youtube.com/watch?v=fXPV7UxrCME&feature=player_embedded Polscy dziennikarze dostali się na teren przechowywania szczątków samolotu. Pokazano zdjęcia szczątków, był skandal. Po wielu zabiegach dyplomatycznych przykryto poszczególne części wraku materiałem. Tak wygląda sukces:

E0LAq



Nie ma nagrań z wieży kontrolnej Siewiernego gdyż nie było tam sprzętu nagrywającego. Po kilku miesiącach rosyjska wersja zaczęła ewoluować: okazało się, że sprzęt nagrywający był ale była awaria kabli dlatego nic się nie nagrało, następnie: nagranie jednak jest ale zbyt słabej jakości aby mogło być jakikolwiek dowodem, następnie okazuje się, że jest nagranie, które było analizowanie ale niestety nie mogą go wydać gdyż go nie mają... zgubiło się... Obecnie okazało się, że od Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego przejęła je rosyjska prokuratura i nagranie się znalazło, a Polacy je dostaną... wystarczyło być cierpliwym, 2 lata dla tak skomplikowanych śledztw to nie jest przecież dużo czasu...

http://wiadomosci.wp.pl/title,Tych-nagran-mialo-w-ogole-nie-byc,wid,14175714,wiadomosc.html?ticaid=1dc2b&_ticrsn=3

Chorąży BOR usłyszał i kamera zarejestrowała ,,awanturę" gen. Błasika i kpt. Protasiuka na krótko przed wylotem z Okęcia. Kłamstwo powtarzane odkąd teoria nacisków w trakcie lotu upadła. Nie znalazł się tajemniczy chorąży ani zapis z kamery przemysłowej rejestrujący ten moment. Kilkudziesięciu świadków zaprzeczyło tym rewelacjom.

"Brednie. Nie mogło dojść do żadnego wyścigu" to oświadczenie rzecznika rządu Pawła Graś "to absurdalne zarzuty aby samochody Jarosława Kaczyńskiego spowalniano w trakcie dojazdu do Smoleńska" (po katastrofie) Niedawno Donald Tusk podzielił się swoją relacją: "Byliśmy świadomi, że Rosjanie robią wszystko, żeby ta oficjalna delegacja z moim udziałem była pierwsza. Nawet jadący ze mną minister Graś zwracał uwagę obsłudze, kierowcy, rosyjskiemu oficerowi ochrony, który siedział w naszym samochodzie, żeby zwolnili, żebyśmy razem dojechali z tą grupą Jarosława Kaczyńskiego. Ale Rosjanie nie reagowali"

Podstawa prawna przy badaniu przyczyn katastrofy została podjęta wspólnie, przez stronę rosyjską i polską. Kłamstwo. Donald Tusk przyznał, że nie ma żadnego polskiego podpisu pod takim porozumieniem.

Ujawnione stenogramy MAK z czarnych skrzynek, były wynikiem prac najwyższej klasy ekspertów, więcej zrobić nie można. Kłamstwo. Luki w stenogramach i ewidentne przekłamania w słowach i CAŁYCH ZDANIACH (nie było "odchodzimy" przy 100 metrach i np. "Kurzy się, jeszcze jedna mila od" zamiast "wkurzy się, jeśli nie wylądujemy" itd), zostały zweryfikowane przez polskich ekspertów, część zaprezentowano na konferencji Millera.

Na pilotów Tu154M "naciskał" Główny Pasażer, a na kontrolerów lotniska Smoleńsk Północny - nikt. Kłamstwo. Już o godz.7.40 Kierownik Lotów ,,uzgadnia z Moskwą" prognozę pogody. Od godz. 6.00 do godz.8.50 na wieży przebywał płk Krasnokutski, którego zadaniem była koordynacja i kontrola, chociaż jego status jest nieznany. Meldunki składane do Moskwy, generałowi W. Iwanowiczowi o ,,zadaniu postawionym Kierownikowi Lotów".

Tzw. Incydent gruziński sugestywnie opisywany w mediach jako wtargnięcie w trakcie lotu Lecha Kaczyńskiego do kabiny pilotów i zmuszanie ich do lądowania... Kłamstwo. Kaczyński w trakcie lotu nawet przez moment nie rozmawiał z pilotami, a tym bardziej nie wchodził do kokpitu. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości wielu świadków potwierdziło tą wersje m.in. prezydent Litwy Valdas Adamkus. Ewentualne rozmowy na temat zmian planu lotu mogły odbywać się tylko przed lotem.

Nawet małpa na wieży kontroli lotów nie miałaby wpływu na podejście i katastrofę Tu154M 101. Kłamstwo. Kontroler radarowy, kierownik strefy lądowania mjr Wiktor Ryżenko odczytywał ze wskaźników radaru systemu lądowania RSP-6M2 azymut i odległość samolotu podał te słynne ,,na ścieżce, na kursie" nie wymagając, WBREW PROCEDURZE, kwitowania wysokości przez załogę tupolewa. Zrzuty z ekranów tego radaru to najpilniej strzeżona tajemnica.

Prezydent Kaczyński opóźnił wylot z Warszawy, planowany na 7.00. Kłamstwo. Jak zeznał w prokuraturze wojskowy kontroler lot odbył się w reżimie 30 minut ważności planu lotów.

Gdyby prezydent przyleciał wcześniej nie byłoby katastrofy. Kłamstwo. Prognoza pogody dla lotniska Smoleńsk Północny z godz.7.43 : ostrzeżenie sztormowe nr 3 spodziewane silne zamglenie, widzialność we mgle 600-1000m,zachmurzenie warstwowe na 50-100m.

Lotnisko było w pełni przygotowane i zabezpieczone na przylot Prezydenta. Kłamstwo. Była pełna prowizorka i same utrudnienia, Rosjanie nie godzili się, aby borowcy na „lotnisku” mieli broń. IŁ-86 ze sprzętem obsługującym wizytę nie wylądował.

Kaczyński wsadził tych wszystkich ludzi do samolotu prezydenckiego. Kłamstwo. To nie był samolot prezydencki. Został tak nazwany przez media jednak niewątpliwie był w dyspozycji rządu. Feralny lot organizowała kancelaria premiera. Nie tylko Kaczyński miał udział w kompletowaniu listy pasażerów gdyż m.in. ówczesny marszałek sejmu Bronisław Komorowski zabiegał o miejsca dla posłów w tym samolocie, skutecznie:

komomomomo821



Przed wylotem załoga otrzymała dokładne prognozy pogody dla lotniska Smoleńsk Północny. Kłamstwo. Załoga nie dostała prognozy dla lotniska Smoleńsk Północny mimo, że Rosjanie zobligowani byli umową z 1993 roku między resortami obrony.

Dowódca załogi kpt. Protasiuk nie znał rosyjskiego, podobnie reszta załogi. Kłamstwo. Protasiuk znał doskonale język rosyjski. Protasiuk wykonał 30 lotów do Rosji i na Ukrainę, mjr Grzywna 13 takich lotów.

Dowódca statku kpt. Protasiuk i drugi pilot mjr Grzywna mieli małe doświadczenie. Kłamstwo. Nalot ogólny kpt Protasiuka - 3531 godzin, mjr Grzywny - 1901godzin.

Rosjanie zarzucają załodze ,,brak zgrania" i ,,złą technologię pracy". Kłamstwo.

Protasiuk - Grzywna - Michalak odbyli 21 lotów, Protasiuk z Grzywną - 27 lotów, Protasiuk i Michalak - 8. W TYM SAMYM SKŁADZIE polecieli na Haiti, wracali z uszkodzonym autopilotem 14 - godzinnym lotem z trzema międzylądowaniami. Ten lot został uznany przez dowództwo i pilotów za majstersztyk i najwyższą klasę pilotażu.

JAK przyleciał wcześniej i spokojnie wylądował. Kłamstwo. Piloci lądowali poniżej dopuszczanych norm pogodowych. Polska, nie rosyjska prokuratura „zajęła” się pilotami Jaka.

Na smoleńskim lotnisku nie próbował lądować żaden Ił-86, Pospieszalski z moherami mieli zwidy. Kłamstwo. Po dwóch nieudanych podejściach (3 m nad ziemią) odleciał do Moskwy. Właśnie po tej, niemal tragicznej, próbie lądowania, lotnisko powinno zostać zamknięte.

Wieża STANOWCZO odradzała lądowanie i odsyłała na zapasowe lotniska. Kłamstwo. Wieża najpierw chciała zamknąć lotnisko, a po konsultacji z rosyjską centralą pozwoliła na próbne podejście.

MAK (Międzynarodowy Komitet Lotniczy) jako ,,państwowa komisja" Federacji Rosyjskiej, a jej ,,raport" jest wiążący. Kłamstwo. Prezydent Federacji Rosyjskiej powołał 10.04.2010r. Komisję Państwową z premierem Władimirem Putinem na czele i to jej raport będzie oficjalnym dokumentem w sprawie katastrofy Tu154M 101.

Krajowi eksperci telewizyjni twierdzą, niemal zgodnie, że nie było podstaw do zamknięcia lotniska Smoleńsk Północny. Kłamstwo. Brak warunków do lądowania samolotu kategorii D (Tu154) i warunki atmosferyczne poniżej minimum lotniska, według Faderalnyje Awiacjonnyje Prawiła Polietow w Wozdusznom Prostranstwie Ruskoj Federacji oraz zgodnie z rozporządzeniem Ministra Transportu nr 108 z 2008r powinny skutkować zamknięciem lotniska.

Sonda na stronie Gazety Wyborczej - 12.01.2011

498336735

http://img208.imageshack.us/img208/152/498336735.png

Kilka przykładów gorących leadów, tytułów głośnych artykułów prasowych

"0,6 promila we krwi dowódcy" - tytuł tekstu GW z dnia 13.01.2011

"Polska obwiniona o katastrofę w Smoleńsku" - BBC

Euronews: Moskwa mówi, że obecność Kaczyńskiego była czynnikiem wpływającym na fatalny wypadek.

"Pilot bał się złości prezydenta Kaczyńskiego w razie lądowania" - Reuters

"Podpity szef sił powietrznych spowodował katastrofę" - die Welt

„Piloci świadomie lądowali przy fatalnej pogodzie" - Michał Majewski i Paweł Reszka 01.06.2010

http://www.rp.pl/artykul/488344.html

Kłamstwa ws. 10.04 część 5 youtube.com/watch?v=7NBdGZ… #BoleslawWalesa #PiotrMarciniak

"Nie wylądujemy to zabije" TVN24-ego, wrzutkę PTT o "debeściakach"? Obie całkowicie kłamliwe.

"Jak nie wyląduję, to mnie zabiją". "Mocne słowa na pokładzie prezydenckiego tupolewa" wpolityce.pl/artykuly/21647… via @wpolityce_pl



Czy pilot powiedział: "Patrzcie, jak lądują debeściaki"?

Łukasz Słapek

http://www.polskatimes.pl/artykul/282768,czy-pilot-powiedzial-patrzcie-jak-laduja-debesciaki,id,t.html

Co ujawniły pierwsze stenogramy z Tu-154

8.11:01 Drugi pilot major Robert Grzywna:

Nie no, ziemię widać... Coś tam widać... Może nie będzie tragedii.

8.25:05 Artur Wosztyl, Pilot jaka-40:

No, nam się udało tak w ostatniej chwili wylądować. No, natomiast powiem szczerze, że możecie spróbować, jak najbardziej. Dwa APM-y są, bramkę zrobili, także możecie spróbować, ale... Jeżeli wam się nie uda za drugim razem, to proponuję wam lecieć na przykład do Moskwy albo gdzieś.

8.26:19 Kapitan Arkadiusz Protasiuk:

W tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść.

8.26:43 dyrektor Mariusz Kazana: No to mamy problem...

8.30:32,7 dyrektor Mariusz Kazana: Na razie nie mam decyzji prezydenta, co dalej robić.

8.32:55,8 kapitan: Podchodzimy do lądowania. W przypadku nieudanego podejścia odchodzimy w automacie.

8.39:02,2 nawigator, kabina: Sterowanie przednim podwoziem mamy włączone. Mechanizacja skrzydeł...

8.39:07,5 gen. Błasik: Mechanizacja skrzydła przeznaczona jest do... (niezr.).

8.40:42,6 nawigator: 100 metrów.

8.40:42,6 ostrzeżenie systemu: PULL UP, PULL UP.

8.40:50,5 drugi pilot: Odchodzimy.

8.41:05,4 KONIEC ZAPISU

Źródła:

http://pokazywarka.pl/wrzutki/

https://twitter.com/#!/Samueljrp

http://niepoprawni.pl/blog/287/triumf-dezinformacji

http://kontrowersje.net/tresc/lista_klamstw_smolenskich (blog krytyka IV RP)

http://sem.jogger.pl/2010/05/31/oficjalna-wersja-katastrofy-w-smolensku-trudne-pytania-meaco/

http://religiapokoju.blox.pl/2011/04/Smolensk-rok-pozniej.html

http://sem.jogger.pl/2010/04/26/kaczynski-kazal-pilotom-ladowac-tibilisi-incydent-w-gruzji/

http://www.wprost.pl/ar/202102/Gras-Kaczynski-klamie-Brudzinski-bredzi/

http://www.rp.pl/artykul/204822.html Tusk: ten samolot jest mój

http://zygmuntbialas.salon24.pl/263607,dez-informacje-o-katastrofie-w-smolensku

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110415&typ=po&id=po02.txt

Czegoś zabrakło? To dodaj komentarz.

anonim, January 18, 2012 17:52 Skomentuj komentarz


Kłamstwa Smoleńskie - lista nieprawdziwych medialnych informacji, wrzutek na temat katastrofy Smoleńskiej.

Zebranie w jednym miejscu robią wrażenie przemyślanej celowej kampanii dezinformacyjnej.

Efekt? Zmęczenie społeczeństwa Smoleńskiem i wyrobienie wiadomej opinii... http://www.youtube.com/watch?v=qoMP8FZNFrU

Źródła poniższych informacji na dole strony.


Piloci Tu154 cztery razy próbowali lądować, mimo ostrzeżeń z wieży i odsyłania na zapasowe lotnisko. Kłamstwo. Dzisiaj wiemy na pewno, że samolot nie próbował lądować. Wykonał tylko jedno podejście do 100 metrów ZA ZGODĄ WIEŻY. Po czym padła komenda odchodzimy, potwierdzona przez drugiego pilota.

Samolot rozbił się z powodu błędu pilota, który próbował odchodzić ze 100 metrów w autopilocie mimo, że lotnisko nie miało ILS. Kłamstwo, powtarzane odkąd oczywiste się stało, że Tu154 odchodził, a nie próbował lądować. Jednak komisja Millera ustaliła iż można odejść w autopilocie po naciśnięciu przycisku "uchod" znad lotniska niewyposażonego w system precyzyjnego lądowania ILS. Manewr taki z powodzeniem wykonali na wojskowym lotnisku w Powidzu piloci bliźniaczej maszyny o numerze burtowym 102. Informacje 16 kwietnia 2011 oficjalnie ogłosiły różne media np. RP.pl

Chorąży BOR usłyszał i kamera zarejestrowała ,,awanturę" gen. Błasika i kpt. Protasiuka na krótko przed wylotem z Okęcia. Kłamstwo powtarzane odkąd teoria nacisków w trakcie lotu upadła. Nie znalazł się tajemniczy chorąży ani zapis z kamery przemysłowej rejestrujący ten moment. Kilkudziesięciu świadków zaprzeczyło tym rewelacjom. Dlatego sprawa w mediach całkowicie ucichła.

„On mnie zabije”, słowa jakie miał wypowiedzieć kapitan odnosząc się do „presji” prezydenta. Kłamstwo. W tym fragmencie stenogramu są zupełnie inne słowa.

„Patrzcie jak debeściaki lądują”. Kłamstwo. Plotka kolportowana przez zasłużone media, sprawa umarła jak wiele innych.

„Jeśli tu nie wylądujemy, to on się będzie mnie czepiał” Kłamstwo. W tym fragmencie stenogramu są zupełnie inne słowa.

Na pilotów Tu154M "naciskał" Główny Pasażer, a na kontrolerów lotniska Smoleńsk Północny - nikt. Kłamstwo. Już o godz.7.40 Kierownik Lotów ,,uzgadnia z Moskwą" prognozę pogody. Od godz. 6.00 do godz.8.50 na wieży przebywał płk Krasnokutski, którego zadaniem była koordynacja i kontrola, chociaż jego status jest nieznany. Meldunki składane do Moskwy, generałowi W. Iwanowiczowi o ,,zadaniu postawionym Kierownikowi Lotów".

Ujawnione stenogramy MAK z czarnych skrzynek, były wynikiem prac najwyższej klasy ekspertów, więcej zrobić nie można. Kłamstwo. Luki w stenogramach i ewidentne przekłamania w słowach i CAŁYCH ZDANIACH (nie było "odchodzimy" przy 100 metrach i np. "Kurzy się, jeszcze jedna mila od" zamiast "wkurzy się, jeśli nie wylądujemy" itd), zostały zweryfikowane przez polskich ekspertów, część zaprezentowano na konferencji Millera.

"Pijany" generał Błasik naciskał pilotów. Kłamstwo. Nie ma żadnych dowodów na jakikolwiek wpływ dowódcy Sił Powietrznych na pilotów.

Generał Błasik pilotował samolot na fotelu drugiego pilota. Kłamstwo. Nie ma żadnych dowodów, jest to kłamstwo zakładające chyba pełen obłęd odbiorców kłamstwa.


" Nie mogło dojść do żadnego wyścigu. Brednie." to oświadczenie rzecznika rządu Pawła Graś "to absurdalne zarzuty aby samochody Jarosława Kaczyńskiego spowalniano w trakcie dojazdu do Smoleńska" (po katastrofie) Niedawno Donald Tusk podzielił się swoją relacją: "Byliśmy świadomi, że Rosjanie robią wszystko, żeby ta oficjalna delegacja z moim udziałem była pierwsza. Nawet jadący ze mną minister Graś zwracał uwagę obsłudze, kierowcy, rosyjskiemu oficerowi ochrony, który siedział w naszym samochodzie, żeby zwolnili, żebyśmy razem dojechali z tą grupą Jarosława Kaczyńskiego. Ale Rosjanie nie reagowali"

Prezydent Kaczyński opóźnił wylot z Warszawy, planowany na 7.00. Kłamstwo. Jak zeznał w prokuraturze wojskowy kontroler lot odbył się w reżimie 30 minut ważności planu lotów. Samolot odleciał zgodnie z planem bez opóźnień, godzina odlotu była elastyczna w zadanym marginesie.

Gdyby prezydent przyleciał wcześniej nie byłoby katastrofy. Kłamstwo. Prognoza pogody dla lotniska Smoleńsk Północny z godz.7.43 : ostrzeżenie sztormowe nr 3 spodziewane silne zamglenie, widzialność we mgle 600-1000m,zachmurzenie warstwowe na 50-100m.

Podstawa prawna przy badaniu przyczyn katastrofy została podjęta wspólnie, przez stronę rosyjską i polską. Kłamstwo. Donald Tusk przyznał, że nie ma żadnego polskiego podpisu pod takim porozumieniem.

Kopacz oświadczyła iż wrak został zabezpieczony o teren przekopano do głębokości półtora metra. Właściwie to nie ma czego komentować.

Nawet małpa na wieży kontroli lotów nie miałaby wpływu na podejście i katastrofę Tu154M 101. Kłamstwo. Kontroler radarowy, kierownik strefy lądowania mjr Wiktor Ryżenko odczytywał ze wskaźników radaru systemu lądowania RSP-6M2 azymut i odległość samolotu podał te słynne ,,na ścieżce, na kursie" nie wymagając, WBREW PROCEDURZE, kwitowania wysokości przez załogę tupolewa. Zrzuty z ekranów tego radaru to najpilniej strzeżona tajemnica.

Kaczyński wsadził tych wszystkich ludzi do samolotu prezydenckiego. Kłamstwo. To nie był samolot prezydencki. Został tak nazwany przez media jednak niewątpliwie był w dyspozycji rządu. Feralny lot organizowała kancelaria premiera. Nie tylko Kaczyński miał udział w kompletowaniu listy pasażerów gdyż m.in. ówczesny marszałek sejmu Bronisław Komorowski zabiegał o miejsca dla posłów w tym samolocie, skutecznie:

komomomomo821



Lotnisko było w pełni przygotowane i zabezpieczone na przylot Prezydenta. Kłamstwo. Była pełna prowizorka i same utrudnienia, Rosjanie nie godzili się, aby borowcy na „lotnisku” mieli broń. IŁ-86 ze sprzętem obsługującym wizytę nie wylądował.

Tzw. Incydent gruziński sugestywnie opisywany w mediach jako wtargnięcie w trakcie lotu Lecha Kaczyńskiego do kabiny pilotów i zmuszanie ich do lądowania... Kłamstwo. Kaczyński w trakcie lotu nawet przez moment nie rozmawiał z pilotami, a tym bardziej nie wchodził do kokpitu. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości wielu świadków potwierdziło tą wersje m.in. prezydent Litwy Valdas Adamkus. Ewentualne rozmowy na temat zmian planu lotu mogły odbywać się tylko przed lotem. Takie są fakty.

Potwierdziła to także gazeta wyborcza, ale mało kto czyta artykuły do końca i ze zrozumieniem, większość ludzi zadowala się samymi nagłówkami dlatego zakorzeniła się błędna wersja w świadomości ludzi i o to chodziło... (jak niemal w każdym opisywanym tu przypadku)

Owszem później Kaczyński skomentował decyzję pilota gdyż pokrzyżowała trochę jego plany, Gosiewski próbował nawet na własną rękę dochodzić się interpelując odnośnie tego kto jest zwierzchnikiem pilotów, nie zmienia to jednak faktu, że w trakcie lotu żadne wtargnięcia do kabiny pilotów i nacisków nie było! Takie są fakty.


Przed wylotem załoga otrzymała dokładne prognozy pogody dla lotniska Smoleńsk Północny. Kłamstwo. Załoga nie dostała prognozy dla lotniska Smoleńsk Północny mimo, że Rosjanie zobligowani byli umową z 1993 roku między resortami obrony.

Dowódca załogi kpt. Protasiuk nie znał rosyjskiego, podobnie reszta załogi. Kłamstwo. Protasiuk znał doskonale język rosyjski. Protasiuk wykonał 30 lotów do Rosji i na Ukrainę, mjr Grzywna 13 takich lotów.

Dowódca statku kpt. Protasiuk i drugi pilot mjr Grzywna mieli małe doświadczenie. Kłamstwo. Nalot ogólny kpt Protasiuka - 3531 godzin, mjr Grzywny - 1901godzin.

Rosjanie zarzucają załodze ,,brak zgrania" i ,,złą technologię pracy". Kłamstwo.

Protasiuk - Grzywna - Michalak odbyli 21 lotów, Protasiuk z Grzywną - 27 lotów, Protasiuk i Michalak - 8. W TYM SAMYM SKŁADZIE polecieli na Haiti, wracali z uszkodzonym autopilotem 14 - godzinnym lotem z trzema międzylądowaniami. Ten lot został uznany przez dowództwo i pilotów za majstersztyk i najwyższą klasę pilotażu.

JAK przyleciał wcześniej i spokojnie wylądował. Kłamstwo. Piloci lądowali poniżej dopuszczanych norm pogodowych. Polska, nie rosyjska prokuratura „zajęła” się pilotami Jaka.

Na smoleńskim lotnisku nie próbował lądować żaden Ił-86, Pospieszalski z moherami mieli zwidy. Kłamstwo. Po dwóch nieudanych podejściach (3 m nad ziemią) odleciał do Moskwy. Właśnie po tej, niemal tragicznej, próbie lądowania, lotnisko powinno zostać zamknięte.

Wieża STANOWCZO odradzała lądowanie i odsyłała na zapasowe lotniska. Kłamstwo. Wieża najpierw chciała zamknąć lotnisko, a po konsultacji z rosyjską centralą pozwoliła na próbne podejście.

MAK (Międzynarodowy Komitet Lotniczy) jako ,,państwowa komisja" Federacji Rosyjskiej, a jej ,,raport" jest wiążący. Kłamstwo. Prezydent Federacji Rosyjskiej powołał 10.04.2010r. Komisję Państwową z premierem Władimirem Putinem na czele i to jej raport będzie oficjalnym dokumentem w sprawie katastrofy Tu154M 101.

Krajowi eksperci telewizyjni twierdzą, niemal zgodnie, że nie było podstaw do zamknięcia lotniska Smoleńsk Północny. Kłamstwo. Brak warunków do lądowania samolotu kategorii D (Tu154) i warunki atmosferyczne poniżej minimum lotniska, według Faderalnyje Awiacjonnyje Prawiła Polietow w Wozdusznom Prostranstwie Ruskoj Federacji oraz zgodnie z rozporządzeniem Ministra Transportu nr 108 z 2008r powinny skutkować zamknięciem lotniska.

Obrońcy krzyża wierzą w książkę "Zamach w Smoleńsku. Niepublikowane dowody zbrodni" autorstwa Leszka Szymowskiego. Kłamstwo. Zarówno prawa strona jak i lewa kojarzą znanego mitomana - autora książki, to jego dzieło to stek konfabulacji przeplatanych z faktami i najśmieszniejszymi teoriami spiskowymi znanymi w połowie 2010 roku... Nie ma co do tego wątpliwości i zarzucanie środowisku związanemu z prawicą, PiSem, Solidarnymi2010 utożsamianie się z nią to kłamstwo. Szerszy opis książki tu http://pokazywarka.pl/szymowski/



Źródła:

http://niepoprawni.pl/blog/287/triumf-dezinformacji

http://kontrowersje.net/tresc/lista_klamstw_smolenskich (blog krytyka IV RP)

http://sem.jogger.pl/2010/05/31/oficjalna-wersja-katastrofy-w-smolensku-trudne-pytania-meaco/

http://pokazywarka.pl/53ccj9/

http://religiapokoju.blox.pl/2011/04/Smolensk-rok-pozniej.html

http://sem.jogger.pl/2010/04/26/kaczynski-kazal-pilotom-ladowac-tibilisi-incydent-w-gruzji/

http://www.wprost.pl/ar/202102/Gras-Kaczynski-klamie-Brudzinski-bredzi/

http://www.rp.pl/artykul/204822.html Tusk: ten samolot jest mój

http://zygmuntbialas.salon24.pl/263607,dez-informacje-o-katastrofie-w-smolensku

http://www.rp.pl/artykul/643765_To-nie-byl-blad-pilotow---.html

http://mdabrowski.salon24.pl/300460,pytania-do-niezaleznego-eksperta-lotniczego-tomasza-hypkiego

Czegoś zabrakło? To dodaj komentarz.

Skomentuj notkę
12 kwietnia 2011 (wtorek), 22:05:05

Moja mowa nienawiści

Uwaga – znowu będzie mowa nienawiści. A będzie bo nienawidzę i dalej chcę pewne rzeczy nienawidzić (to w nawiązaniu do moich ostatnich notek na FaceBooku).

#1. Zacznę od polityki

Pamiętam, jak z miesiąc temu czytałem jakiś wspomnieniowy wywiad z JarKaczem. Było głównie o sobocie 10 kwietnia. Opowiadał że po wylądowaniu, ich podróż z Witebska do Smoleńska była celowo opóźniana przez rosyjskich czy białoruskich kierowców i dopiero gdy kolumna z premierem Tuskiem ich wyprzedziła to pojechali nieco szybciej. Tyle jego wspomnień, które jak każda wypowiedź JarKacza były potem przez kilka dni na wszystkie sposoby komentowane, tak jakby jego wspomnienia były rzeczywiście istotne dla Polski.

Pamiętam, że na fali komentarzy do tych wspomnień odniósł się też premier Tusk. Tego dnia włączyłem telewizor i oglądałem w Wiadomości. Widziałem jak premier cynicznie skomentował wypowiedź Kaczyńskiego twierdząc, że Kaczyński znowu coś wymyśla, insynuuje, spiski wietrzy. Ewidentnie sugerował, że biednemu człowiekowi z pomieszanymi zmysłami znowu się coś przewidziało.

Prawdę mówiąc to nawet dałem wiarę jego wypowiedzi, bo rzecz mimo iż mierzalna (dziennikarz może to prześledzić) dotyczyła sfery ich osobistych odczuć, gdy obaj, wraz ze swoimi sztabami działali w wielkim stresie. To pamiętam.

A teraz (dokładnie przedwczoraj na Twicie Kataryny a dziś u Dorna) czytam cytowaną z zagranicznej gazety wypowiedź premiera, który potwierdza, że ich przejazd do Smoleńska był celowo przez Rosjan napędzany podczas, gdy mieli oni świadomość, ze przejazd JarKacza jest hamowany. Nawet w tej sprawie na życzenie premiera interweniował bezskutecznie Graś a więc Tuks to wydarzenie pamięta.

Pamiętam. Pamiętam a do tego dzięki Googlom i internetowym archiwum mogę sobie dziś moją pamięć odświeżyć wiedząc, że pamiętam dobrze.

#2. Lustro

Czytają o innych ludziach czytam często o sobie. Może dlatego, że praktycznie nie czytam historii doskonałych herosów, fantastyki, lukrowanych panegiryków i cukierkowych biografii mistrzów. Nie czytuję też romansideł a to co ostatnio lubię czytać to książki o historii i to historii raczej współczesnej, z widzianej każdej strony, przez wiele książek różnych ludzi ciągle o tym samy. Lubię czytać o faktach, przeglądać dokumenty źródłowe, zagłębiać się wypowiedzi, patrzeć na decyzje, studiować oświadczenia, analizować zachowania. Patrząc na to można dochodzić motywacji, systemu wartości człowieka, zgłębiać jego psychikę. Lubię tak, ponieważ w takim podejściu widać człowieka, z jego dramatami wyborów, z jego trudnymi decyzjami moralnymi, z jego wzlotami, upadkami, wielką wielkością ale i wielkim przekrętactwem. Przez ostatnie lata przeczytałem chyba wszystko co dało się przeczytać o Wałęsie, a teraz mocuję się z kolejnymi postaciami. Na tapecie mam grubą cegłą o Goebellsie ale w swoim czytaniu spotkałem się już w Piłsudskim ale też z Andersem, Mołotowem, Mikołajczykiem, Bach-Zalewskim, Witkacym, Brandysem, Anną Kowalską, Rakowskim, ...

A po co to? Otóż czytają o innych ludziach czytam o sobie - bo zastanawiam się, co ja bym zrobił postawiony w takie czy innej sytuacji, jak ja bym się zachował, jaką decyzję podjął, co bym wykreował, powiedział, do czego się zobowiązał a od czego odciął. Zastanawiam się co stoi za motywami, które sprawiły, że te osoby postąpiły tak a nie inaczej, i jakie siły stoją za moimi motywacjami w których dokonuję podobne lub przeciwne wybory.

Zastanawiam się, i cieszę się, że Bóg sprawił, iż żyjąc w miejscu i czasie, w którym żyję te rozważania są tylko teoretyczne. Cieszę się, że nie muszę zastanawiać się czy w 1937 wstąpić do NSDAP aby łatwiej mi było prowadzić swój telekomunikacyjny biznes, nie muszę też analizować czy opodatkowanie 10% własnych przychodów na rzeczy Państwa Podziemnego jest wystarczające, czy też należy oddawać na sprawę 20% oraz zezwolić na zmagazynowanie w garażu trefnego towaru. Nie muszę w piwnicy przechowywać żydowskiej rodziny z babcią wariatką i chorymi dzieciakami, nie muszę też w 1948, pod wpływem tortur wydawać kumpli z WiNu.

Cieszę się, bo mam obawy, że postąpił bym gorzej niż opisywane postacie, a gorzej bo mój system moralny. moje motywacje, i moc moich "dobrych chęci" pozostawiają wiele do życzenia.

Czytając o innych czytam o sobie - i nad sobą się zastanawiając proszę Boga o to abym był nieco inny, był bardziej taki, jaki On chciałby abym był, i trochę mniej taki jakim ja sam siebie kreuje.

#3. Prawda

Prawdę rozumiem jako słowa opisujące rzeczywistość. W tego określenia łatwo sobie mogę wyprowadzić definicję kłamstwa, które rozumiem jako słowa nie opisujące rzeczywistości, lub też słowa opisujące nie istniejącą rzeczywistość. Bóg powiedział, że kłamstwo jest "korzeniem wszelkiego grzechu" a w moich przemyśleniach zauważam, że rzeczywiście, kłamstwo potrafi zniszczyć każdą dobrą relacje między osobami, potrafi rozwalić każdy dobry system. Kłamstwo między ludźmi sprawia, że miłość staje się manipulacją zniewalającą drugą osobę i wykorzystującą w tym zniewoleniu najbardziej intymne uczucia. Kłamstwo w biznesie niszczy relacje biznesowe sprawiając, że zamiast harmonijnego rozwoju całej gospodarki (relacja win-win) mamy doczynienia z wykorzystywaniem jednego podmiotu przez drugi. Kłamstwo w relacjach społecznych naszego systemu politycznego prowadzi do zniewolenia jednych (nazwijmy ich roboczo "głupszych") przez innych (roboczo: "oświeconych"). W końcu kłamstwo w strukturach państwowych sprawia, że państwo przestaje być "dobrem wspólnym", a zaczyna być maszyną wyzysku w rękach władców, którzy nie są sługami wielu, ale robią wszystko aby im służono.

Z kłamstwem w polityce mam doczynienia dzisiaj - będąc okłamanym przez premiera Tuska.

#4. Nienawiść

Chciałbym aby pewnych rzeczy na świecie nie było, co więcej - wiem, że niedługo pewnych rzeczy na świecie (niekoniecznie tym, ale jednak mowa jest o świecie) nie będzie. Może właśnie dlatego lubię czytać Apokalipsę, która mimo opisanych w niej rzeczy strasznych dla mnie zawsze jest księgą pocieszenia. W Apokalipsie bowiem wyczytuję, że w niedalekiej przyszłości nie tylko nie będzie chorób ani śmierci, ale też nie będzie kłamstwa (sprawdziłem w źródle - tam pisze tylko, że nie będzie kłamców, więc czy to jest tożsame? przyjmijmy, że tak).

A więc chciałbym aby na świecie nie było kłamstwa co przy mojej definicji nienawiści, rozumianej jako chęć aby coś zniknęło, coś nie miało miejsca sprowadza się do tego, że nienawidzę kłamstwa. Oczywiście nienawiść może być też osobowa, skierowana na kogoś - wtedy życzy się komuś coś złego, w szczególności aby ten ktoś zniknął - ponieważ istnienie, życie jest wielką wartością wiem też, że nienawiść osobowa zawsze jest czymś złym. Ciekawostką jest to, że gdy nienawiść osobowa pojawia się jako uczucie (bo jak każde uczucie pojawić się może) jest niszcząca zarówno w odniesieniu do nienawidzonego jak i nienawidzącego. Kolejną ciekawostką zapisaną gdzież na początku Biblii jest deklaracja Boga o jego ochronie w stosunku do niektórych znienawidzonych i przekleństwie dla nienawidzących, na których jakby koncentruje się odbita wytworzona przez nich nienawiść.

Ale dość ciekawostek - napisałem, że nienawidzę kłamstwa? Tak, bo łatwo mi to przychodzi w moich deklaracjach. W życiu jednak wiem, że zdarza mi się z nim zaprzyjaźnić, używać, pokłamać nieco, pościemniać, mijać się z prawdą (nawet teraz kłamię używając tych milszych eufemizmów) a potem będąc już uwikłanym brnąć dalej, bo kłamstwo jest jak siła, kłamstwo wiąże. Wałęsa ze swoimi działaniami tuszującymi chwilową słabość a może i głupotę młodości (1971) jest mi tu bliski, bo wyszła na jaw jego słabość i głupota w chwili, gdy był już dojrzałym mężczyzną (rok 1991). Dziś, na starość przeobraża się już tylko w głupotę, przy czym ciekawe jest uwikłanie innych osób (ponoć "autorytetów"), które nie pomagają mu wyjść z problemu poprzez wyznanie, opamiętanie ale wiedząc o jego kłamstwie same stają się wielkimi kłamcami niepotrzebnie go broniąc.

Ale zostawmy Wałęsę, wracam do siebie. Nienawidzę kłamstwa, bo boję się iż też mogę być przez nie tak usidlony. Bo skoro Wałęsa ma z tym problem to czy ja sobie z tym poradzę? Czy jesteś silniejszy od tego człowieka? Boję się, że za mało we mnie będzie mocy, aby opamiętać się, pokutować, wyznać i iść dalej w mocy przebaczenia. Modlitwa o moc z góry wydaje się być w tym miejscu właściwa, modlitwa z nadzieją bo Ten w górze ma moc w przeciwieństwie do ze znaczka w klapie.

#5. Nienawiść do Tuska? Na koniec też polityka!

Miała być mowa nienawiści więc na koniec spróbuję, aby łatwiej było niektórym zaklasyfikować mnie jako pisowskiego oszołoma. Nienawidzę kłamstwa a właśnie zostałem okłamany przez swojego premiera. Trudno - muszę żyć z tym dalej, ale jak z tą moją nienawiścią poradzą sobie miłujący (nienawidzący nienawiść) tego już nie wiem. Może ich premier nie okłamał, może o tym nie wiedzą, może wiedzieć nie chcą ale moje oczekiwania względem rządzących są inne. Chciałbym aby byli bardziej w myśl prezydenta Reagana, co powiedział, że "przywódca musi być tylko uczciwy, od reszty ma bowiem doradców".

Chyba muszę już skończyć z tą moją mową nienawiści, bo może względem mnie też zaraz wypowiedzieć się jakaś mądra głowa i tak jak dzisiejszy profesor powiedział, że JarKacz pójdzie do piekła również o mnie zawyrokuje.


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: nienawiść, po, tusk, kłamstwo, prawda, polityka


Komentarze: (2)

Jarek, April 30, 2011 00:11 Skomentuj komentarz


Fajny tekst. Ostatnio przesłuchałem wywiad rzekę z Prof. Władysławem Bartoszewskim. Gorąco polecam.
Jarek

ky, May 4, 2011 11:32 Skomentuj komentarz


NSDAP, jakie było, już dzisiaj nie ma. Ale są inni, którzy maszerują z pochodniami, piszą ", obudźcie sie", są popierani przez kościół w dążeniu do władzy... Myślę, Wojtku, że jednak musisz się zastanawiać... a dziękować warto za to, że dziś wiadomo jak wyglądało NSDAP i do czego dążyło - bo w tamtych czasach dla wielu nie było to takie oczywiste.
Skomentuj notkę
12 kwietnia 2011 (wtorek), 07:25:25

Nienawiść (do dyskusji)

W dyskusji o nienawiści muszę przemyśleć pewne rzeczy. Oto materiał polityczny do przemyśleń.

Potrzebujemy nienawiści?

Paweł Chojecki

tekst pochodzi z marcowego numeru miesięcznika "idź Pod Prąd" a ściągnięte z Nowy Ekran

Jaruzelski cieszy się sympatią większości społeczeństwa, a Lech Kaczyński był znienawidzony. To samo w sobie jest ewenementem – jak bezwolnym obiektem obróbki mentalnej staliśmy się, że agenta okupacyjnego mocarstwa, sprawcę śmierci setek Polaków obdarzamy sympatią, a nienawidziliśmy pierwszego Prezydenta, który starał się budować wolną Polskę i przywracać właściwą miarę wartościom.

Czy Polakom potrzebna jest wobec tego nienawiść? Czy można na tym świecie przetrwać bez nienawiści? Wreszcie, czy Bóg pozwala nienawidzić? Nie są to tylko filozoficzne pytania. Od właściwej na nie odpowiedzi zależy przyszłość ludzkiej cywilizacji, a Polski w szczególności.

Wrogowie ludzkości wypaczyli przekaz biblijnego przesłania Jezusa stanowiącego fundament cywilizacji i pod przykrywką cytatów z Pisma nasączyli współczesny świat anty-Bożą propagandą. Cóż dzisiaj znaczą nakazy: „Nie zabijaj”, „Zło dobrem zwyciężaj”, „Miłuj bliźniego swego”, „Nie sądźcie”? Gdy rozważymy ich dzisiejsze konotacje i zestawimy je z zamiarem Autora, ze zgrozą odkryjemy przewrotną, diabelską propagandę.

„Nie zabijaj”. Oszukano nas, że Bóg jest przeciwnikiem kary śmierci dla morderców, podczas gdy to On sam ją ustanowił (A od człowieka będę żądał duszy człowieka za życie brata jego. Kto przelewa krew człowieka, tego krew przez człowieka będzie przelana, bo na obraz Boży uczynił człowieka. 1 Mojż. 9:5-6). Kara śmierci dla morderców to Boży straszak stojący na straży moralności społeczeństw (Rządzący bowiem nie są postrachem dla tych, którzy pełnią dobre uczynki, lecz dla tych, którzy pełnią złe. Chcesz się nie bać władzy? Czyń dobrze, a będziesz miał od niej pochwałę; jest ona bowiem na służbie u Boga, tobie ku dobremu. Ale jeśli czynisz źle, bój się, bo nie na próżno miecz nosi, wszak jest sługą Boga, który odpłaca w gniewie temu, co czyni źle. Rzym. 13:3-4). Zlikwidowanie kary śmierci otworzyło drogę do zalewu przestępczości i burzenia porządku moralnego świata zachodniego.

„Zło dobrem zwyciężaj”, „miłuj bliźniego swego”, „nie sądźcie”. Tu z kolei dokonano sprytnego pomieszania porządku indywidualnego z porządkiem państwowym. W życiu osobistym chrześcijanin ma się kierować miłością bliźniego – szukać jego największego dobra, ale jak ma to robić państwo w stosunkach z innym państwem? Jak na przykład rząd polski ma miłować rząd rosyjski? Czy w odpowiedzi na rozmieszczenie w Kaliningradzie rakiet Iskander ma wprowadzić ruch bezwizowy dla Rosjan??? Powyższe nakazy stosują się do indywidualnych relacji uczniów Jezusa ze swymi bliźnimi i mają ograniczony zakres, który sprytni propagandyści nadmiernie rozszerzają. Przykładowo nakaz „Nie sądźcie” oznacza niewydawanie wyroków na innych ludzi w zakresie, który jest przynależny jedynie Bogu (np. wiecznego potępienia). Absolutnie nie oznacza rezygnacji z osądów moralnych cudzych czynów i nie zachęca do ich relatywizacji. Sam Jezus wzywa: Nie sądźcie z pozoru, ale sądźcie sprawiedliwie. Jan. 7:24

Pod pozorem fałszywie pojętej miłości bliźniego i miłosierdzia dokonano w świecie zachodnim masowego prania mózgów nową ideologią relatywizmu i braku odpowiedzialności. Wmówiono nam, że nienawiść jest zła pod każdą postacią. Problem w tym, że człowiek pozbawiony nienawiści nie potrafi też kochać. Staje się zobojętniałym, niepewnym w swych przekonaniach obiektem manipulacji „kapłanów” postępu uzbrojonych we wszechpotężne mass media.

Miłość idzie w nierozerwalnej parze z nienawiścią. Gdy coś prawdziwie kochamy, jednocześnie nienawidzimy zaprzeczenia tego. Jezus tak to zilustrował:

Nikt nie może dwom panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć i mamonie. Mat. 6:24,

także:

       Nienawidzę i wstręt czuję do kłamstwa, a Prawo Twoje miłuję. Ps. 119:163. Brzydźcie się złem, trzymajcie się dobrego. Rzym.12:9 

Powyższe obserwacje prowadzą nas do zaskakującego wniosku – współczesna walka z wszelką nienawiścią ma tak naprawdę na celu zniszczenie miłości do dobra!

By mieć rozeznanie w tej duchowej walce, potrzebna jest jasność w kwestii nienawiści – tej złej i tej dobrej. Najprościej można powiedzieć, że powinniśmy nienawidzić tego, czego nienawidzi Bóg i analogicznie - kochać to samo. Oto przykładowa lista „nienawiści” Boga (zachęcam do samodzielnego zgłębiania Biblii pod tym kątem): 

  • Bać się Pana - znaczy nienawidzić zła; nienawidzę buty i pychy, złych postępków oraz przewrotnej mowy. Przyp. 8:13

  • Bo Ja, Pan, który miłuję prawo i nienawidzę zbrodniczego łupiestwa… Izaj. 61:8

  • Nie knujcie złego w swoim sercu jeden przeciwko drugiemu i nie lubujcie się w krzywoprzysięstwie, gdyż tego wszystkiego nienawidzę - mówi Pan. Zach. 8:17

  • Na swoją obronę masz to, że nienawidzisz uczynków nikolaitów, których i ja nienawidzę. Obj. 2:6

  • Pan bada sprawiedliwego i bezbożnego, a nienawidzi tego, kto kocha bezprawie. Ps. 11:5

  • Tych sześć rzeczy nienawidzi Pan, a tych siedem jest dla niego obrzydliwością: Butne oczy, kłamliwy język, ręce, które przelewają krew niewinną, serce, które knuje złe myśli, nogi, które śpieszą do złego, składanie fałszywego świadectwa, i sianie niezgody między braćmi. Przyp. 6:16-19

  • Lecz do Syna: Tron twój, o Boże, na wieki wieków, berłem sprawiedliwym berło Królestwa twego. Umiłowałeś sprawiedliwość, a znienawidziłeś nieprawość. Hebr. 1:8-9 

By chrześcijanie byli użyteczni dla Boga i skuteczni w walce o wartości, muszą kochać Boga i Jego wolę oraz nienawidzić zła. W przeciwnym razie staną się letni, zdziecinniali, do niczego nieprzydatni.

Mając więc ogłupione, bezideowe społeczeństwo, infantylnych chrześcijan, wystarczy przygotować zastępy nowych barbarzyńców, którzy zniszczą naszą cywilizację. Ten proces już trwa. Gdy lewacka propaganda kastruje nas z wartościowej nienawiści do zła i jego przejawów, jednocześnie sączy nam subtelnie nienawiść do tego, co dobre. Przykładowo w Polsce udało się jej wzbudzić w nas litość do ubeków i kapusiów, a wpoić nam pogardę wobec zwolenników lustracji czy dekomunizacji. Jaruzelski cieszy się sympatią większości społeczeństwa, a Lech Kaczyński był znienawidzony. To samo w sobie jest ewenementem – jak bezwolnym obiektem obróbki mentalnej staliśmy się, że agenta okupacyjnego mocarstwa, sprawcę śmierci setek Polaków obdarzamy sympatią, a nienawidziliśmy pierwszego Prezydenta, który starał się budować wolną Polskę i przywracać właściwą miarę wartościom? Co więcej, tragiczna śmierć Lecha Kaczyńskiego nie zahamowała tego procesu. Wybory prezydenckie wygrało stronnictwo przynajmniej moralnie odpowiedzialne za jego śmierć, a pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu media urządzały seanse nienawiści do tego, co Polacy przez wieki kochali. 11 listopada „Gazeta Wyborcza” na młodych patriotów napuściła „antyfaszystów” gotowych zastąpić nienawiść słowną „rewolucyjnym czynem”. Co będzie kolejnym krokiem?

Pewną nadzieję daje ostatnia próba zakłócenia patriotycznego wiecu na 10 marca przez bojówki postępu spod baru naprzeciwko pałacu namiestnikowskiego. Pomimo nagłośnienia sprawy na wezwanie partii stawiło się tylko kilkanaście osób. Pokazuje to, że na 10 kwietnia nie wystarczy już spontaniczny zryw przez Internet. Jeśli partia zechce naprawdę się wykazać, musi sięgnąć po wypróbowane rezerwy kadrowe – akurat czas jest odpowiedni, bo u starych towarzyszy z UB narasta gniew za zmniejszenie emerytur…

Paweł Chojecki

I jeszcze drugi, ostrzejszy, bardziej emocjonalny i ze znacznie mniejszą liczbą argumentów.

Potrzebna jest nienawiść

z Kijowa, (blog 100410 z Salon 24)

http://100410.salon24.pl/208547,potrzebna-jest-nienawisc

Podobno nieprzyjaciel zarzuca nam, że kierujemy się nienawiścią wobec niego. Nienawiść jest potrzebna, jest niezbędna, jest naturalna. Czym innym moglibyśmy się kierować w stosunku do nieprzyjaciela? Jakie inne uczucie jest tu właściwe? Jeżeli PO ma być partią miłości, to oczywiście PiS powinien być partią nienawiści - nienawiści do zdrady, zbrodni i przestępstwa.

Czas już, żebyśmy przestali tłumaczyć się przed nieprzyjacielem. Nieprzyjaciel jest po to, by go zlikwidować. Nie daj Boże, by jakiś biedny Polak wstydził się, czuł się źle z tego powodu, że nienawidzi nieprzyjaciela Polski. Nie ma innego sposobu, by Polski bronić. Nieprzyjaciel musi być pokonany.

Oczywiście będzie on stosował swoje stare sztuczki, apele do sumienia chrześcijańskiego i katolickiego. Użyje do tego nawet całej sfory arcybiskupów, biskupów i prałatów. Nie ma dla nich litości. Ktoś, kto służy nieprzyjacielowi, zdradził Polskę i zdradził Kościół. Nie ma litości dla komunistów i ich tajnych współpracowników. Na marginesie: ktoś tu niedawno się zdziwił "Komorowski komunistą?" A czymże innym to jest? Gnojem, oczywiście. "Komunista" to tylko wyzwisko, takie samo dobre, jak każe inne. W tym wypadku szczególnie odpowiednie, bo "komorowski" jest synkiem komunisty, jest tajnym współpracownikiem komunistycznej służby bezpieczeństwa i jest zwolennikiem mafijnego "komunistycznego" kapitalizmu, czyli obecnego ustroju gospodarczego Polski.

Bez nienawiści złego dobro nie zwycięży. Nie będziemy nawet wiedzieli, co to jest dobro. Błogosławiony Popiełuszko to wiedział. Mówił po polsku, że dobro to NSZZ Solidarność, a zło - to komuniści. Komuniści i zdrajcy nie mogą rządzić w niepodległej Polsce. Delikatnie, kulturalnie, bez nienawiści i w sposób dyplomatyczny sformułował to pan Macierewicz:

Odpowiedzą przed sądem.


Kategorie: polityka, zabawa w słowa, _blog


Słowa kluczowe: nienawiść, polityka, polska, po, pis


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
11 kwietnia 2011 (poniedziałek), 13:23:23

O polityce po 10 kwietnia

Mam wrażenie, że w polityce ukonstytuowały się dwie grupy: jedna używa haseł: święty spokój, kiełbaski, front jedności narodu, druga ponad wszystko lubi słowo prawda. Pierwsza wyzywa drugą od nienawiści, druga pierwszą od zakłamania.

Wydaje mi się jednak, że łatwo się w tym połapać, robiąc właściwe testy. Na początek prawda, bo prawda jest kategorią łatwo sprawdzalną. Po pierwsze - prawda musi być spójna, a właściwie - nie może być wewnętrznie sprzeczna. Wiedząc to można badać.

A teraz nienawiść - nienawiść zakłada nieistnienie drugiej osoby (nie jej poglądów, nie zachowań, nie czynów ale osoby jako osoby). I znowu test bo łatwo sprawdzić kto nie chciałby istnienia innych osób.

A smutne jest to, że proces podziału, wbrew zjednoczonym w grillowaniu zwolennikom świętego spokoju będzie się pogłębiał, konflikt wartości będzie narastał, ludzie będą musieli się opowiadać. A może to nie jest smutne? Może to dobrze? - wszak tylko jedne z tych systemów jest tolerancyjny (i moim zdaniem nie jest ten grillujący) i tylko na jednym można budować coś dobrego i trwałego.


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: po, pis, polityka, grilowanie, prawda, prawda w polityce, katastrofa smoleńska


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
18 marca 2011 (piątek), 11:15:15

Jestem ważnym człowiekiem.

Musiałem pojechać na stację diagnostyczną zrobić przegląd mojego samochodu. Co jakiś czasu trzeba. Siedzę, czekam aż pan mechanik wypiszę fakturę, przybije pieczątki, wpisze wszystko w komputer, siedzę i słucham radia, a dokładnie wiadomości z RMF.

RMF: "Rada bezpieczeństwa ustaliła (...), już wkrótce (...) A jakie wg was powinno być stanowisko Polski w sprawie Libii? Już teraz możecie się wypowiedzieć na portalu naszego radia".

Pytają mnie to znaczy, że mam głos, jestem kimś ważnym, pytają mnie wiec pewnie mój pogląd ma znaczenie w tej istotnej kwestii! Mam okazję się wypowiedzieć - muszę tylko wejść na stronę radia i wpisać co myślę, a przecież myślę, mam swoje zdanie! Dlaczego więc tego nie robię? Przecież ktoś mnie pyta jakie, według mnie powinno być stanowisko Polski w sprawie Libii? Przecież mój minister Sikorski powinien wiedzieć co myślę. Potem powinien to przedstawić na sesji Rady Bezpieczeństwa ONZ, powinien przedyskutować moje stanowisko z sojusznikami w NATO. Radio RMF zachęca mnie abym się wypowiedział, co więcej - stworzyło swój portal - doskonałe narzędzie komunikacji!

* * * * * *

Przypomina mi się scena z filmu "Okruchy życia" (o życiu pewnego kamerdynera przy boku ważnego angielskiego arystokraty w czasie II wojny światowej, świetna rola Hopkinsa i Emmy Thomson), scena w której ministrowie rządu wyśmiewając się z demokracji pytając kamerdynera trudne, polityczne kwestie.

Obawiam się, że wmawia się nam demokracje. Na pewno nie ma jej w aspekcie wpływania wszystkich jednostek na decyzje wspólne. Nie mam jej - i takie akcje w wydaniu RMF będą tylko pogłębiać frustracje spowodowaną tym, że co innego się wmawia, a co innego doświadczamy. Niestety, nie mam jej też w równości względem prawa o czym przypomniałem sobie podczas wizyty w barze na 40 piętrze hotelu Mariott. Nie ma też walki o demokracje rozumianej jako nieakceptacja niedekokracji skoro Putin, Kadafi i rządy koministów w Chinach mają się tak dobrze.

To może czas skończyć z życie w kłamstwie, mówiącym że demokracja jest najlepszym systemem społecznym i zacząć szukać jakiegoś innego?

* * * * * *

Modlitwa: Panie Boże - czy moje życie w takim świecie ma sens? Jakbym chciał abyś to Ty, jako mój Stwórca na nowo go dziś nadal. Jak bym chciał, abyś jako Stwórca nadał go nie tylko mnie, ale też tym rządzącym, w Nowym Jorku, Brukseli, Warszawie a może też i w Trypolisie. A gdybyś jeszcze nadał sens życia tym, co nadają z kopca w Krakowie - wszak media powinny służyć zbliżeniu się ludzi w miłości i prawdzie.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: libia, rmf, glos, polityka, demokracja, hopkins


Komentarze: (1)

Andrzej, March 26, 2011 21:12 Skomentuj komentarz


Tak naprawdę realna demokracja jest tylko odmianą feudalizmu. Różnica jest taka, że w feudaliźmie wiadomo było kto jest panem.
Skomentuj notkę
23 lutego 2011 (środa), 11:00:00

Tesco kupuje Żabkę

Tesco kupuje Żabkę

pcyl, gazeta.pl za Pulsem Biznesu 2011-02-23 09:18

Brytyjska sieć kupi popularną polską sieć handlową. Dzięki temu wejdzie w segment tzw. sklepów convenience, czyli oferujących podstawowe produkty codziennego użytku - pisze "Puls Biznesu".

Według nieoficjalnych informacji, do jakich dotarł dziennik, umowa zostanie podpisana jeszcze w tym tygodniu. O zamiarze sprzedania przez Penta Investments liczącej ponad 2 tys. sklepów sieci pisano już we wrześniu 2010 r.

Przejęcie Żabki przez Tesco to ważne wydarzenie dla polskiego rynku handlowego. Dzięki tej transakcji brytyjska grupa umocni się na drugim miejscu pod względem poziomu obrotów w detalicznym handlu dobrami szybko zbywalnymi w Polsce - zauważa "Puls Biznesu". Pierwszą pozycję zajmuje Biedronka, trzecią - Carrefour.

Segment sklepów convenience to - jak mówią gazecie eksperci z branży - jeden z najbardziej perspektywicznych na polskim rynku. Rozwój hipermarketów w naszym kraju zwolnił.

Eksperci wyceniają Żabkę na ponad 1 mld złotych, ale nie jest znana kwota, za jaką Tesco kupi Żabkę od funduszu Penta. Gdy w maju 2007 r. Penta Investments przejmował sieć od Mariusza Świtalskiego i funduszu z grupy AIG, transakcja opiewała na 500 mln złotych. Według informacji ujawnionych w 2010 r., Penta zainwestowała w Żabkę 900 mln złotych.

Za socjalizmu wiadomo, handel był uspołeczniony, były spółdzielnie spożywców, WSS, PSS, gminne spółdzielnie, samopomoc chłopska i było jak było. Po 1989 zmieniło się radykalnie, pojawiły się samochody i polowe łóżka na ulicach, z których sprzedawano wszystko. Potem "szczęki", potem małe prywatne sklepiki, ale pewnym przełomem był chyba 1993, gdy w Polsce powstały pierwsze wielkopowierzchniowce, które powstawały bo wiedziały, jak się w to gra.


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: handel, tesco, żabka


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
22 lutego 2011 (wtorek), 17:33:33

Bliski wschód

Irańskie okręty wpłynęły do Kanału Sueskiego. Izrael: Prowokacja

gazeta.pl wg, PAP, 2011-02-22 06:04

Dwie jednostki irańskiej marynarki wojennej wpłynęły do Kanału Sueskiego; okręty zmierzają na Morze Śródziemne - poinformowali przedstawiciele Kanału.

Okręty te to pierwsze irańskie jednostki, które przejdą przez Kanał Sueski od czasu rewolucji w Iranie w 1979 roku.

Izraelskie władze, według słów ministra sprawa zagranicznych Awigdora Liebermana, uznały wyprawę irańskich okrętów do Syrii za "prowokacyjną".

Wcześniej izraelski dziennik "Jedijot Achronot" podawał, że irańskie jednostki to fregata klasy Alvand i okręt zaopatrzeniowy.

Kaddafi traci władzę, walczy o stolicę Libii

Rzeczpospolita, Marcin Szymaniak, 22-02-2011 11:59

W zdobytym mieście Bengazi rebelianci powołali rząd. W Trypolisie trwają krwawe walki.

Płonący parlament i budynki rządowe, jazgot karabinów maszynowych, tłumy antyrządowych demonstrantów w chmurach gazu łzawiącego – tak wyglądała wczoraj stolica Libii Trypolis.

Walki w mieście rozgorzały w nocy z niedzieli na poniedziałek, gdy tysiące ludzi wyległy na ulice i zaczęły szturmować urzędy państwowe i komisariaty policji. Zaatakowano siedzibę (...)

(...)

Na światowych giełdach cena ropy wzrosła o ponad 3 procent, do poziomu najwyższego od dwóch lat.

Dla wielu ludzi wydarzenia na Bliskim Wschodzie mają takie samo znaczenie, jak wydarzenia na Wschodzie Dalekim albo w Ameryce Południowej, czyli znaczenie żadne. Niektórzy interesują się tym, bo cena ropy ma przełożenie na tankowanie, zaś i...nni chcą wiedzieć, czy tym głupim żydkom co rządzą światem ktoś w końcu przyp.... czy też nie, i dalej umocnią się ich wpływy w Banku Światowym i światowych rządach. W kościele istnieje nieformalna grupa filosemitów, którzy powtarzając jak zacięta płyta "Panie, błogosław Izraela" idealizują Starszego Brata i wszystko co dzieje się w tym kawałku świata sprowadzając do ataków szatańskich. Za to wśród polityków wielu jest takich, którzy oddając się Księciu Tego Świata te plany realizują opowiadając coś o międzynarodowej kontroli nad Jerozolimą i walcząc o swoje wpływy prowokują napięcia w tym regionie.

Ale czy to co się tam dzieje to są szatańskie plany, czy też plany Jahwe? Po lekturze Księgi Hioba nie powinno się mieć wątpliwości czyje cele są we wszechświecie realizowane, a ponieważ Jahwe wiele z tych planów ogłosił, może warto się z nimi zaznajomić i umieć rozpoznać, ot, choćby po to aby upewnić się, że osobista relacja ze Stwórcą tego całego świata jest właściwa, że to ON jest naj.... a ja, podobnie jak Putin i Berlusconi jestem nieco mniej ważny, przy czym ja jestem po Jego stronie, a ci ostatni wymienieni już niekoniecznie.

Mój nauczyciel od Starego Testamentu mówił, że Biblia jest bardziej aktualna niż dzisiejsza gazeta - chyba więc za mało czasu poświęcam na studiowanie proroctw a za dużo na czytanie komentarzy z Wyborczej. Ale informacje podawane z Wyborczej czytać warto, bo warto im potem nadać właściwą interpretacje.


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe:


Komentarze: (1)

anonim, February 23, 2011 22:22 Skomentuj komentarz


l Ja tylko mam nadzieje, ze niedługo wojsko polskie nie będzie walczyć gdzieś w okolicach doliny Jezreel. 25 lat temu, jak by ktoś mi powiedział, ze bedą polskie wojska stacjonowac w Babilonie nie uwierzylbym, ale jak mi wtedy mówili, ze biblijne państwo z północy to Rosja to tez nie wierzyłem. A dziś? Dziś mamy rewelacyjne stosunki z Izraelem, ale obserwując zachodne demokrację, których częścią jest nasze państwo nie wiem. Przecież Izrael może za chwile być politycznie niepoprawny!
Skomentuj notkę
22 grudnia 2010 (środa), 17:20:20

Meldunek przy wyjazdach za granice

Cytuje tu tekst z Gazety Prawnej, ponieważ dobrze ilustruje on problem ograniczania wolności, psucia państwa, wprowadzania mechanizmów kontroli.

Dodatkowo obrazuje to też kolejny przypadek wprowadzania martwego przepisu, a martwe przepisy nie są po to aby regulować życie społeczeństwa (bo nie mogą, bo są martwe) ale aby poszczególne, wredne jednostki pracujące w organach władzy mogły się przyczepiać pojedynczych obywateli utrudniając im życie, szantażując, a ...w efekcie osiągając swoje własne, złe cele.

I to jest psucie państwa, i to jest poważny problem. Po to to robią.

Wyjazd za granicę trzeba będzie zgłosić do urzędu gminy

Dziennik Gazeta Prawna, 2010-12-13 14:56, Leszek Jaworski
http://www.gazetaprawna.pl/drukowanie/471601

Obywatel polski, który zamierza wyjechać z kraju, będzie musiał zgłosić ten fakt w urzędzie gminy. W przypadku gdy nie planuje pozostania na stałe za granicą, a wyjazd ten będzie dłuższy niż sześć miesięcy, będzie musiał zgłosić w gminie swój powrót do Polski. Zgłoszenia tego będzie można dokonać w urzędzie lub drogą elektroniczną na formularzu umożliwiającym wprowadzanie danych

Uchwalona przez Sejm 24 września 2010 r. ustawa o ewidencji ludności (nazywana dalej ustawą) określa między innymi zasady wykonywania obowiązku meldunkowego przez obywateli polskich. (...)

Podstawa prawna

Art. 2, art. 3, art. 24 – art. 38 ustawy z 24 września 2010 r. o ewidencji ludności (Dz.U. nr 217, poz. 1427).


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: meldunek, obowiązej meldunkowy, wyjazd za granice, paszport


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
18 grudnia 2010 (sobota), 13:02:02

Po katastrofie

Ciekawe co będzie:
- albo Putin zupełnie upokorzy Tuska i raport MAK o obecnej formie będzie końcowym raportem,
- albo Putin pomoże Tuskowi i do raportu MAK dopiszą kilka zdań o niewątpliwej winie strony rosyjskiej - bo to i żarówka w systemie naprowadzania się przepaliła, i kontroler był niewyspany i mówił niewyraźnie, a na lotnisku było brudno.

I tak się zakończy badanie przyczyn znanych już w godzinę po wypadku, bo przecież "nie powinni lądować", sam słyszałem jak to ogłoszono.

Tak czy inaczej, zacytuje to teksty ze strony Ziemkiewicza ku pamięci, bo kiedyś, myśląc o polityce zagranicznej bardziej globalnie warto się będzie do niego odwołać.

Katastrofa posmoleńska

Subotnik Ziemkiewicza

Rafał Ziemkiewicz, http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/12/18/katastrofa-posmolenska/

Z góry muszę przeprosić, że ten felieton będzie marny. Dobry felieton wymaga dystansu, dobry felieton powinien zabawić czytelnika oryginalną konstrukcją, skojarzeniami, raczej ciąć skalpelem ironii, niż walić na odlew.

Co jednak zrobić, jeśli autor siadając do słów uświadamia sobie, że ma już dość, że jest w końcu tylko człowiekiem, i to człowiekiem doprowadzonym do bezsilnego stanu „wyjść, skrzywić się, wycedzić szyderstwo”, a wręcz − splunąć z pogardą… I jeśli waga spraw odbiera chęć do popisywania się zawijasami pióra.

A posmoleńska katastrofa to sprawa zbyt poważna, by chciało mi się na niej ćwiczyć „lapidarność stylu”. Tak, nie pomyliłem się w tytule − chodzi mi tu o katastrofę posmoleńską. Katastrofa smoleńska sama w sobie była wystarczającym nieszczęściem, ale zaraz po niej przyszła druga: katastrofa państwa polskiego, katastrofa władzy, w krytycznym momencie sprawowanej przez ludzi, których poziom umysłowy i etyczny wystarcza do podawania piłek na boisku, ale nie dorasta do wymogów stawianych mężom stanu.

W katastrofie pierwszej straciliśmy prezydenta, kilkudziesięciu szefów urzędów centralnych, posłów, działaczy społecznych i zasłużonych obywateli. Ale zaraz potem straciliśmy jeszcze więcej. Straciliśmy jako państwo godność i pozycję podmiotu polityki międzynarodowej, stając się jej przedmiotem.

Straciliśmy je dlatego, że dla pana premiera Tuska w tym momencie najbardziej ze wszystkiego liczyło się, żeby dobrze wypaść przed kamerami i w oczach przywódców sąsiednich krajów, od których wydaje się całkowicie uzależniony emocjonalnie. Najważniejszą jego troską w obliczu narodowej tragedii było to, aby nie przyniosła ona korzyści politycznemu rywalowi. Wszystko inne odłożone zostało na bok. Po pierwsze − być na miejscu tragedii pierwszym, przed znienawidzonym rywalem, i z dobrym światłem oraz na dobrym tle objąć się z premierem Putinem. Po pierwsze, odegrać główną rolę w kiczowatej telenoweli „pojednanie narodów”. Po pierwsze, użyć całej swej medialnej i politycznej sfory do pomniejszenia, wyszydzenia, unieważnienia nieszczęścia, a zwłaszcza do odarcia z godności i powagi tych, którzy w tym momencie mieli czelność zachowywać się normalnie. Normalnie, to znaczy − podnosić sprawy ważne i bronić zdrowego rozsądku oraz pamięci o tym, jakie są mechanizmy państwa, któremu premier RP, kierując się logiką scenariusza łzawej telenoweli, oddał za bzdurno pełnię władzy nad śledztwem, i jaka jest natura władzy sprawowanej przez jego liderów.

Mam o Donaldzie Tusku z każdym tygodniem coraz gorsze zdanie, ale, wbrew jego medialnej klace, nigdy nie będę z niego robił idioty. A przecież to właśnie oznaczałoby teraz poważne potraktowanie olśnienia, jakiego niby doznał premier po sześciu miesiącach, po tym, jak dawno już popioły wystygły, dowody zostały przemielone i zaorane, zeznania urzędowo skorygowane, a oryginalne czarne skrzynki poddane Bóg jeden wie jakim zabiegom konserwacyjnym. Gdyby uwierzyć, że oto teraz, po sześciu miesiącach opluwania „małpiarni” (jak nas nazwał usłużny Adam Michnik), wyszydzania i deprecjonowania wszelkich przejawów krytycyzmu wobec rosyjskiego „śledztwa”, rugowania z mediów dziennikarzy odmawiających podporządkowania się obłudnej propagandzie, kłamliwego powtarzania, że wszystko jest znakomicie, współpraca układa się wzorowo, jesteśmy dopuszczani do każdej informacji na każdym szczeblu − teraz oto nagle połapał się biedny chłopczyna z boiska, że go ruscy okiwali. Że ich raport jest „bezdyskusyjnie nie do przyjęcia”. A nawet, że są w Rosji − Boże ty mój! − źli ludzie, którzy chcą ukryć prawdę!

Nie, pan premier − podkreślam to z całą mocą, wbrew jego chwalcom − nie jest idiotą. Pan premier na pewno słyszał kiedyś nazwę „Kursk”, by do tego jednego przykładu się ograniczyć, i wie, jak wyglądają śledztwa prowadzone przez oficjalne rosyjskie komisje rządowe, na czele których staje Władimir Putin. Pan premier ma zapewne telewizor i kabel, w którym oprócz kanałów sportowych jest też Discovery, History i National Geografic, i na każdym z tych kanałów mógł sobie bez trudu obejrzeć film pokazujący w szczegółach rzeczywisty przebieg katastrofy okrętu, który, wedle obowiązującego, oficjalnego dokumentu z podpisem przyjaznego Wołodii, zatopiony został przez „nieznaną łódź podwodną zachodniej konstrukcji”.

Medialna sfora na usługach władzy przez pół roku z maniackim uporem wyszukiwała po Internecie anonimowych wpisów do obśmiania, o sztucznej mgle albo o tym, że samolotu w ogóle nie było, wyciągała wszelkie możliwe szalone teorie spiskowe o kosmitach, organizowała „autorytety” do ich wyszydzania. Nie wysilali się natomiast medialni dysponenci na to, żeby przypomnieć Polakom historię rozmaitych radzieckich i rosyjskich „śledztw”, żeby opisać, jak to się robi za wschodnią granicą, ani jak się owe sowieckie „dochodzenie prawdy” ma do konwencji chicagowskiej, i szerzej, w ogóle do wszelkich zasad w cywilizowanym świecie uważanych za oczywiste. Przeciwnie, za pokazanie, jak Rosjanie rozwalają wrak polskiego Tupolewa, zlikwidowano „Misję specjalną”.

W momencie oddania całego śledztwa Rosji było jasne, że zostanie ono przeprowadzone według standardów sowieckich. Nie było innej możliwości. Rosja nie ma innych niż sowieckie narzędzi i mechanizmów, nie ma ekspertów, którzy nie kierowaliby się żelazną zasadą dopasowywania faktów i dowodów do jedynie słusznej tezy, a jedynie słuszna teza jest zawsze taka, że rosyjska technika jest niezawodna, rosyjskie procedury są niezawodne, i rosyjscy ludzie też nigdy nie zawodzą. Konkluzje oficjalnego raportu MAK były jasne i oczywiste od chwili, gdy Donald Tusk nie odważył się wykorzystać jedynej istniejącej możliwości umiędzynarodowienia śledztwa. Mam wierzyć, że dopiero teraz, nagle, po pół roku, zdał sobie z tego sprawę?

Donald Tusk, powtórzę po raz trzeci, nie jest idiotą. Ma po prostu takie priorytety, że najważniejsze jest dla niego utrzymać się na stołku. W sprawie Smoleńska też kierował się wyłącznie tym priorytetem − nie dać się Kaczyńskiemu, nie pozwolić, aby katastrofa pomogła mu odbudować znaczenie i wrócić do władzy, nie pozwolić, aby zbudowano wokół niej mit.

A żeby to się mogło udać, polską rację stanu trzeba było spisać na straty.

Donald Tusk na pewno słyszał nie tylko nazwę „Kursk”, ale i nazwę „Kopernik”. Starszym przypomnę, młodszym wyjaśnię, że tak nazywał się Ił-62, w którego katastrofie w roku 1980 zginęło 88 osób. I, rzecz bez precedensu w dziejach imperium, choć radzieccy eksperci oczywiście robili to co zawsze, to znaczy twardo od pierwszej chwili zwalali całą winę na nieżyjącego kapitana i z oburzeniem zaprzeczali możliwości awarii technicznej przodującego technologicznie radzieckiego samolotu, ostatecznie, nagle, w oficjalnym raporcie znalazła się konkluzja, że to właśnie rozerwanie wadliwej turbiny było przyczyną tragedii. Bo ustalono to na najwyższym szczeblu. W związku z trudną już wtedy sytuacją w PRL, towarzysze radzieccy wyjątkowo pozwolili towarzyszom z Warszawy na tak niesłychaną rzecz, jak przyznanie prawdy.

Sądzę, że tak samo wyobrażał sobie bieg wypadków premier Tusk. Że śledztwo będzie wiadomo jakie, i wiadomo ile warte, ale Putin nie ma przecież żadnego interesu go upokarzać − każe więc napisać raport tak, żeby jego sojusznik nie stracił przed własnym narodem twarzy, z jakimś tam elementem współodpowiedzialności rosyjskich kontrolerów. Może przecenił Tusk swe znaczenie dla Putina, może wsparcie na jakie liczyć może z Zachodu… W każdym razie, jak na dziś, został upokorzony. I teraz postanowił pokazać, że coś jednak może, że nie musi być taki potulny. Trochę wprawdzie wychodzi przy tym na bubka, ale może i słusznie zakłada, że ma wystarczającą rzeszę wytresowanych jak foki służalców, którzy z dnia na dzień teraz nagle zaczną krzyczeć, że prawda jest najważniejsza, że nie damy sobie pluć, i piać zachwyty, jak dzielnie, z jaką godnością stawia się nasz premier oprawcy Czeczenów, Litwinienki i Politkowskiej.

Nagła wolta Tuska w sprawie raportu MAK przypomina trochę miotanie się krewetki na widelcu − bo co niby teraz zrobi, jak już obiecał, że przecież nie wypowie Rosji wojny i wyszydził szukanie pomocy u „obcego mocarstwa”? − ale może, kto wie, targ w targ, Putin pójdzie mu na rękę. Może tylko trzeba mu coś jeszcze dać, ponad to, co już otrzymał.

A prawda? Czy kiedykolwiek ją poznamy?

Może. Możliwe, że w interesie USA albo innej potęgi będzie kiedyś wzniecenie w priwislanskim kraju antyrosyjskiego tumultu, i wtedy znajdą się dowody, niewątpliwie przez wywiad posiadane, o które bezskutecznie dopraszał się w Ameryce Macierewicz. Możliwe, że wycieknie coś z samej Rosji, gdzie wszak także toczą się walki o władzę, i ścierają różne pomysły na postępowanie ze środkową Europą.

Nie to jest istotne. Istotne jest, że nie mamy już na to żadnego wpływu. Polska, w imię politycznych gierek premiera zainteresowanego wyłącznie byciem premierem, pokazała, że można z nią, jako z państwem, zrobić wszystko, i oddała narzędzia do kierowania jej losem. Nie będzie łatwo tę stratę odrobić, nawet jeśli ktoś będzie jeszcze próbował.


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: ziemkiewicz, tusk, katastrofa smoleńska, tu-154, putin


Komentarze: (3)

anonim, April 15, 2011 11:14 Skomentuj komentarz


"Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił" - mieli przeczytać wszyscy politycy PO tuż po katastrofie, jako instrukcję do rozmów z mediami.

http://www.rp.pl/artykul/642925_Tajna-instrukcja-po-katastrofie--Petelicki--Mam-ten-SMS.html

anonim, September 26, 2011 16:58 Skomentuj komentarz


68 przypadków smoleńskich
(foto. Arch.)

Od 10 kwietnia 2010 r. rząd PO, sprzyjające mu media i wybrani eksperci wmawiają Polakom, że przyczyną katastrofy smoleńskiej był zbiór zbiegów okoliczności – nieodpowiedzialni piloci, naciski gen. Andrzeja Błasika, zły nadzór dowódców. Katastrofy często są wynikiem zbiegu kilku okoliczności. W przypadku tragedii smoleńskiej było ich jednak zdecydowanie zbyt dużo.

Przygotowania

1. 9 kwietnia 2009 r. – MON podpisuje umowę dotyczącą remontu dwóch Tu-154. Przetarg wart jest ponad 69 mln zł, wygrywa go konsorcjum firm MAW Telecom i Polit Elektronik. Ta druga spółka nie jest nawet zarejestrowana w KRS.

Z niewyjaśnionych przyczyn odrzucono ofertę poważnych kontrkandydatów, wśród nich Metalexportu-S i państwowego Bumaru. Jak informowała agencja lotnicza Altair, MON wybrało wykonawcę remontu bez analizy propozycji cenowych innych oferentów.

Właścicielem zakładów w Samarze, które wybrało konsorcjum, jest Oleg Deripaska, który był przesłuchiwany przez zachodnich prokuratorów w związku z podejrzeniami o pranie brudnych pieniędzy i kontakty z mafią. Z kolei silniki tupolewa remontowane są w zakładach kontrolowanych przez Siergieja Czemiezowa – byłego agenta KGB, który od 1983 do 1988 r. pracował pod przykrywką w Dreźnie, mieszkając po sąsiedzku z obecnym premierem Rosji – Władimirem Putinem. Przy naprawie silników nie był obecny żaden przedstawiciel polskich służb.

2. Kwiecień 2009 r. – w wypowiedzi dla telewizji Gazeta.pl Janusz Palikot, wówczas poseł PO, stwierdza: „Na wypadek, gdyby Lech Kaczyński nie był w stanie wypełniać swej roli do końca swojej kadencji, musi być ktoś, kto jest poza tą bieżącą grą, (…) w związku z rolą konstytucyjną marszałka Komorowskiego, który jest wskazywany jako ta osoba, która na wypadek śmierci musi zastąpić prezydenta Polski, to wskazane byłoby, by ludzie nie odebrali tego jako element gry, tylko autentyczne, konstytucyjne uprawnienie marszałka”.

3. 3 maja 2009 r. – Bronisław Komorowski w rozmowie z RMF FM mówi: „Nie pretenduję do roli wieszcza czy proroka (…). Przyjdą wybory prezydenckie albo prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni”. Bronisław Komorowski nie wyjaśnił, co miał na myśli, choć pytał go o to po katastrofie Jarosław Kaczyński.

4. Lato 2009 r. – ABW opracowuje szczegółową analizę opisującą sytuację jednoczesnej śmierci najwyższych dowódców Wojska Polskiego i prezydenta RP, a także innych ważnych osobistości państwowych i sposób przejęcia władzy.

5. 1 września 2009 r. – w Sopocie spotykają się premierzy Donald Tusk i Władimira Putin. Niespodziewanie udają się na półgodzinną rozmowę w cztery oczy na słynne sopockie molo (choć oficjalny plan przewidywał spotkanie w hotelu Sheraton). Według rzecznika polskiego rządu Pawła Grasia mówiono m.in. o wspólnych polsko-rosyjskich uroczystościach katyńskich.

6. Wrzesień 2009 r. – dochodzi do zorganizowanego ataku cybernetycznego na serwery polskich instytucji państwowych. Jak pisze „Rzeczpospolita”, atak na polskie ośrodki rządowe został przeprowadzony z terytorium Federacji Rosyjskiej.

7. Koniec grudnia 2009 r. – biuro ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego rozsyła parlamentarzystom foldery reklamowe MAW Telecom – firmy wchodzącej w skład konsorcjum, które wygrało przetarg na remont polskich tupolewów.

8. 23 grudnia 2009 r. – w Warszawie ląduje po remoncie w Samarze rządowy Tu-154M 101. Tego samego dnia znaleziono ciało Grzegorza Michniewicza, dyrektora generalnego w kancelarii premiera Tuska. Michniewicz miał najwyższe poświadczenia bezpieczeństwa, zarówno krajowe, jak i NATO oraz Unii Europejskiej. Przez jego ręce przechodziły niemal wszystkie dokumenty kancelarii premiera, także tajne. Michniewicz, który według prokuratury popełnił samobójstwo, nie zostawił żadnego listu pożegnalnego. Ostatnią osobą, z którą rozmawiał w cztery oczy przed śmiercią, był Tomasz Arabski, szef kancelarii premiera. W aktach prokuratorskich, do których dotarła „GP”, czytamy: „Z zeznań szeregu świadków jednoznacznie wynika, iż Grzegorz Michniewicz miał najbliższe dni dokładnie zaplanowane. W dniu 23 grudnia 2009 r. planował bowiem pojechać do Białogardu, aby z żoną i jej rodziną spędzić święta. Wszystkie jego zachowania podejmowane nie tylko w ostatnich dniach, ale także i godzinach życia, wskazywały, iż plan ten chce wypełnić. Wskazuje na to choćby sporządzony przez niego wniosek urlopowy, zakup prezentów czy też podejmowanie jeszcze późnym wieczorem 22 grudnia przygotowania do wyjazdu. Niewątpliwie więc decyzja o popełnieniu samobójstwa podjęta została nagle pod wpływem impulsu”.

9. Styczeń 2010 r. – Donald Tusk, murowany faworyt zbliżających się wyborów prezydenckich, niespodziewanie rezygnuje z kandydowania. Tłumaczy to zamiarem utrzymania władzy premiera i niewielkimi uprawnieniami prezydenta. 31 marca 2010 r. Zyta Gilowska, komentując decyzję Tuska, stwierdziła: „Taka wolta, na dokładkę niezbyt serio objaśniana żyrandolami, ma skrywany komponent, jakąś tajemnicę”.

10. 3 lutego 2010 r. – rosyjska agencja Interfax podaje, że: „premier Federacji Rosyjskiej Władimir Putin zaprosił prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska do wspólnego uczczenia pamięci ofiar Katynia”. Kancelaria premiera Tuska poinformowała, że zaproszenie zostało przekazane w czasie rozmowy telefonicznej, do której doszło z inicjatywy strony rosyjskiej i że uroczystości odbędą się w pierwszej połowie kwietnia 2010 r. Putin pominął w zaproszeniu prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.9. Styczeń 2010 r. – Donald Tusk, murowany faworyt zbliżających się wyborów prezydenckich, niespodziewanie rezygnuje z kandydowania. Tłumaczy to zamiarem utrzymania władzy premiera i niewielkimi uprawnieniami prezydenta. 31 marca 2010 r. Zyta Gilowska, komentując decyzję Tuska, stwierdziła: „Taka wolta, na dokładkę niezbyt serio objaśniana żyrandolami, ma skrywany komponent, jakąś tajemnicę”.

11. 14 lutego 2010 r. – do pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych zostaje przywrócony Tomasz Turowski; od razu mianowany ministrem pełnomocnym w ambasadzie RP w Moskwie. Turowskiemu zostaje powierzone zadanie przygotowania wizyt w Katyniu premiera Tuska i prezydenta Kaczyńskiego. Z doniesień IPN wynika, że w latach 1976–1985 Turowski był w PRL agentem najbardziej elitarnej, zakonspirowanej komórki wywiadu: Wydziału XIV w Departamencie I. Dostęp do danych tej agentury miały służby sowieckie. Jak ujawnił „Nasz Dziennik”, Turowski w latach 90. rozpracowywany był przez Urząd Ochrony Państwa, który sprawdzał jego kontakty z oficerem rosyjskiego wywiadu Grigorijem Jakimiszynem.

12. 20 lutego 2010 r. – Władimir Grinin, ambasador rosyjski w Polsce, kłamie, że nie dostał pisma, wysłanego do niego
27 stycznia 2010 r. przez Mariusza Handzlika podsekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta z informacją, że w kwietniu Lech Kaczyński planuje w Katyniu oddanie hołdu pomordowanym polskim oficerom.

Można sądzić, że Grinin wykonuje rozkazy bezpośrednio otrzymane od Władimira Putina. Obaj znają się jeszcze z drugiej połowy lat 80. Gdy Putin był agentem KGB we wschodnioniemieckim Dreźnie, Grinin stał na czele sowieckiej ambasady w NRD.

Tuż po katastrofie – w czerwcu 2010 r. – Grinin „awansuje”. Zostaje ambasadorem Rosji w Niemczech.

13. 17 marca 2010 r. – szef Kancelarii Premiera, minister Tomasz Arabski udaje się do Moskwy (to druga z kolei wizyta Arabskiego w Moskwie – pierwsza, według informacji „GP”, odbyła w styczniu 2010 r.). Celem drugiego pobytu w Rosji są ustalenia dotyczące przebiegu wizyty premiera i prezydenta w Katyniu – wynika z relacji towarzyszącego mu funkcjonariusza Biura Ochrony Rządu. Spotkanie z Rosjanami odbywa się... w jednej z moskiewskich restauracji; co jeszcze bardziej dziwne, nie uczestniczy w nim nikt z resortu spraw zagranicznych ani z Ambasady RP w Moskwie. Tego samego dnia Arabski spotyka się też z Jurijem Uszakowem, wiceszefem kancelarii Władimira Putina. Nie wiadomo jednak, czy do rozmowy doszło właśnie w moskiewskiej restauracji, czy wcześniej lub później w jakimś innym miejscu.

14. Marzec 2010 r. – przedstawiciele Kancelarii Prezydenta nie mogą skontrolować stanu lotniska w Smoleńsku. 1Wizyta przygotowawcza, która miała się odbyć w Katyniu i Moskwie między 3 a 5 marca 2010 r., zostaje w ostatniej chwili odwołana, a zaplanowany na 10 marca wyjazd grupy roboczej do Smoleńska zostaje uznany przez stronę rosyjską za nieaktualny. 19 marca do Moskwy ma się udać minister w Kancelarii Prezydenta Mariusz Handzlik, ale 16 marca ambasador Jerzy Bahr przekazuje mu informację, że w związku ze zorganizowaną 17–18 marca wizytą delegacji rządowej z ministrem Tomaszem Arabskim w Moskwie nie jest to możliwe.

Przez cały ten czas Kancelaria Prezydenta sygnalizuje swoje wątpliwości dotyczące stanu lotniska w Smoleńsku.

15. 5 kwietnia 2010 r. – następuje przerwanie pracy serwerów MSZ. Praca resortu kierowanego przez Radosława Sikorskiego zostaje na wiele godzin sparaliżowana.

Jak się okazuje, w najnowocześniejszym budynku Ministerstwa Spraw Zagranicznych, tzw. szpiegowcu, mieszczącym m.in. serwery z tajnymi danymi, doszło do przerwania zasilania zewnętrznego. „Jestem w MSZ od wielu lat, ale czegoś takiego nie pamiętam” – opowiada
6 kwietnia 2010 r. tygodnikowi „Polityka” jeden z dyplomatów.

16. 7 kwietnia 2010 r. – na stronach internetowych Rządowego Zespołu Reagowania na Incydenty Komputerowe CERT. GOV. PL pojawia się komunikat o możliwych atakach ukierunkowanych na pracowników instytucji administracji publicznej w Polsce. 9 kwietnia „gigantyczna” (jak informowała wówczas telewizja TVN) awaria teleinformatyczna paraliżuje pracę największego polskiego banku PKO BP.

17. Minister Klich zezwala na uczestnictwo w locie do Smoleńska najwyższych dowódców polskiej armii; zapewnia jednocześnie na piśmie, że on sam „też się tam wybiera”. Kilka dni później rezygnuje jednak z uczestnictwa w delegacji.

18. MON nie zapewnia generałom WP na czas delegacji prezydenckiej ochrony Żandarmerii Wojskowej – do Katynia nie poleciał ani jeden żołnierz ŻW, choć taka ochrona przysługiwała generałom ustawowo.

19. Dzień przed wylotem do Smoleńska Rosjanie cofają zgodę, by funkcjonariusze BOR, którzy mieli zabezpieczać wizytę prezydenckiej delegacji na miejscu, posiadali ze sobą broń.

Przed tragedią

20. Organizatorzy lotu w Polsce nie wyznaczają przed wylotem lotnisk zapasowych, jak również rezerwowego samolotu, choć nakazuje to instrukcja HEAD.

21. Polska załoga Tu-154M 101 otrzymuje od Rosjan karty podejścia lotniska Smoleńsk-Siewiernyj, zawierające błędne dane. Była to prawdopodobnie jedna z przyczyn katastrofy.

22. Tu-154M 101 musi lądować z kierunku wschodniego, gdzie są jary i drzewa, których nie ma od strony zachodniej. Jak się okazało, jesienią 2009 r. zdemontowano na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj system nawigacyjnego naprowadzania samolotów od strony zachodniej.

23. Niespodziewanie, wbrew prognozom meteorologicznym, w okolicy lotniska Smoleńsk-Siewiernyj pojawia się mgła, która nasila się przed katastrofą, a po niej zaczyna ustępować, by po godzinie niemal całkowicie się rozproszyć.

24. Kontrolerzy wieży w Smoleńsku, wbrew rosyjskim minimom (gęsta mgła), nie wydają zakazu podejścia do lądowania i nie zamykają lotniska ze względu na warunki atmosferyczne, zagrażające bezpieczeństwu lotów statków powietrznych.

25. Załoga samolotu jest błędnie informowana o położeniu na kursie i ścieżce, gdy w rzeczywistości samolot jest ponad ścieżką i zbacza z kursu.

26. Płk Krasnokucki nakazuje kontrolerowi, który po raz kolejny sugeruje odesłanie samolotu na lotnisko zapasowe, by polecił załodze polskiego samolotu zejście do 100 m. „Doprowadzamy do 100 metrów, 100 metrów i koniec rozmowy”.

27. Przed lądowaniem samolotu z prezydentem RP nad lotniskiem pojawia się i znika Ił-76, którego roli nikt do dziś nie wyjaśnił.

28. Od czwartej minuty przed tragedią trwa niewyjaśniona cisza w eterze – milkną wówczas rozmowy między wieżą i Tu-154. Pada tylko komenda „na kursie i ścieżce” i „horyzont 101”. Polsce kontrolerzy twierdzą, że to absurdalne i niewiarygodne, gdyż określenia „na kursie i ścieżce” są niemożliwe bez uprzednich poprawek kursu. Wskazuje to na prawdopodobieństwo sfałszowania stenogramów.

29. Gdy samolot znajduje się na wysokości 15 m nad ziemią, zanika zasilanie głównego komputera pokładowego FMS i rejestratorów lotu. Polski Tu-154M znajduje się wówczas ok. 60–70 m przed miejscem pierwszego zderzenia z gruntem.

30. Gdy samolot z delegacją prezydencką zbliża się do lotniska w Smoleńsku, na płycie nie ma ani jednego funkcjonariusza BOR, nie ma też podstawionej kolumny samochodów ani oczekujących na polską delegację dziennikarzy.

Po katastrofie

31. Samolot, spadając na ziemię z wysokości kilkunastu metrów, ulega całkowitej zagładzie, wraz z 96 pasażerami. Maszyna zostaje rozbita na tysiące części.

32. Rosjanie tuż po katastrofie rozpowszechniają oszczerstwa, że polscy piloci lądowali wbrew zaleceniom rosyjskich kontrolerów lotów w Smoleńsku.

33. Rosyjscy wojskowi i milicjanci kilka godzin po tragedii wymieniają reflektory i żarówki w lampach wskazujących samolotom położenie pasa startowego.

34. Rosjanie już kilka godzin po tragedii wykluczają
zamach.

35. Wkrótce po katastrofie niektóre polskie media przedstawiają opinie wybranych przez siebie ekspertów, którzy stwierdzili, że tragedia była spowodowana winą pilotów. Ta teza raportu zostaje potem powtórzona w raportach Tatiany Anodiny i Jerzego Millera. Według gen. Petelickiego czołowi politycy PO jeszcze 10 kwietnia otrzymują SMS wysłany przez najbliższe otoczenie Donalda Tuska. Brzmi on: „Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił”.

36. Rząd Donalda Tuska i prokuratura rezygnują z pomocy najlepszych lekarzy sądowych różnych specjalności, w tym antropologów, genetyków sądowych, z prof. Barbarą Świątek, krajowym konsultantem w dziedzinie medycyny sądowej, na czele. Eksperci ci od południa 10 kwietnia 2010 r. czekają, gotowi w każdej chwili jechać do Smoleńska; wysyłają także pisma do rządu i prokuratury.

37. Według Rosjan polski Tu-154 przed upadkiem przeciął linię wysokiego napięcia przed lotniskiem, choć nie zgadza się to z odtworzonym torem lotu i czasem (o godz. 8.39, gdy linia została zerwana, samolot był kilkaset metrów nad ziemią). Uszkodzona linia wysokiego napięcia koło lotniska smoleńskiego mogła zasilać system radiolatarni.

38.Rosjanie po katastrofie wysypują teren przy miejscu tragedii piachem i wykładają betonowymi płytami, wycinają bez wiedzy Polaków okoliczne drzewa i krzaki, w tym podobno ścięte przez Tu-154, co uniemożliwia potem odtworzenie trajektorii lotu.

39. Pojawiają się rozbieżności dotyczące czasu katastrofy. Najpierw – przez dwa tygodnie po tragedii – podawana jest godz. 8.56. Po przypadkowym opublikowaniu informacji o godzinie zerwania trakcji elektrycznej przed katastrofą Rosjanie zmieniają tę informację, podając, że samolot uległ katastrofie o godz. 8.41 czasu polskiego.

40. Rosjanie już następnego dnia po katastrofie demolują wrak, tnąc go piłami i wybijając szyby w oknach.

41. 29 kwietnia – podczas sejmowego wystąpienia minister zdrowia Ewa Kopacz mówi: „Z wielką uwagą obserwowałam pracę naszych patomorfologów przez pierwsze godziny. Pierwsze godziny nie były łatwe i to państwo musicie wiedzieć. Przez moment nasi polscy lekarze byli traktowani jako obserwatorzy tego, co się dzieje. To trwało może kilkanaście minut, a potem, kiedy założyli fartuchy i stanęli do pracy razem z lekarzami rosyjskimi, nie musieli do siebie nic mówić”.

W lipcu 2010 r. płk Zbigniew Rzepa z prokuratury wojskowej ujawnia w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, że było to kłamstwo, bo w sekcjach zwłok ofiar katastrofy nie uczestniczyli ani polscy śledczy, ani patomorfolodzy.

42. Rosjanie zastrzegają, by przysłanych z Moskwy metalowych trumien z ciałami ofiar w żadnym wypadku nie otwierać.

43. Rosjanie pozostawiają (na długie miesiące) wrak Tu-154M 101 bez żadnego zabezpieczenia.

Śledztwo

44. Pod naciskiem Rosjan premier Tusk rezygnuje ze stosowania korzystnej dla Polski umowy z 1993 r. i zawiera tajne, nigdzie dotychczas nieopublikowane porozumienie z premierem Władimirem Putinem.
Na mocy tego porozumienia zaczyna obowiązywać rozporządzenie wydane 13 kwietnia 2010 r. przez premiera Władimira Putina, które badanie katastrofy i koordynowanie działań krajowych i międzynarodowych powierza Międzypaństwowemu Komitetowi Lotniczemu Tatiany Anodiny.
Jako podstawę prawną wyjaśniania przyczyn katastrofy przyjęto – jak twierdzi rząd – konwencję chicagowską, mimo że dotyczy ona katastrof samolotów cywilnych.

45. Na początku stycznia 2011 r. okazuje się, że nawet fatalne dla Polski ustalenia konwencji chicagowskiej nie są podstawą polsko-rosyjskiej współpracy przy badaniu katastrofy smoleńskiej. W końcowym raporcie MAK czytamy bowiem: „Na podstawie tegoż Zarządzenia określono, że badanie powinno być prowadzone zgodnie z Załącznikiem 13 do Konwencji o Międzynarodowym Lotnictwie Cywilnym (dalej Załącznik 13). Ta decyzja została zaaprobowana przez Rząd Rzeczpospolitej Polskiej”. A zatem współpraca opierała się nie na samej konwencji, lecz na załączniku 13. Oznacza to m.in., że Polska nie może stosować się do żadnych procedur odwoławczych przewidzianych w konwencji, a więc musi zaakceptować końcowy raport MAK.

46.Rosjanie ukrywają fakt, że dowódca Tu-154 Arkadiusz Protasiuk podjął na przepisowej wysokości 100 m decyzję o przerwaniu podejścia do lądowania i odejściu na tzw. drugi krąg. Protasiuk powiedział: „Odchodzimy”, po czym komenda ta została potwierdzona przez II pilota – mjr. Roberta Grzywnę. Oznacza to, że załoga Tu-154 wcale nie próbowała lądować.

Rosyjscy „specjaliści” błędnie odczytali także inne wypowiedzi nagrane w kokpicie. Według polskiej komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej, dotyczy to np. słów „wkurzy się, jeśli... (niezrozumiałe)... jedna mila od pasa” – które posłużyły MAK do obciążenia odpowiedzialnością za tragedię śp. Lecha Kaczyńskiego. W rzeczywistości w kabinie pilotów padło wówczas zdanie: „Powiedz, że jeszcze jedna mila od osi została”.

47. Polska pozostawia w ręku Rosjan główne dowody w śledztwie (czarne skrzynki, wrak, badanie ciał ofiar, szczątków maszyny itp.).

48. Polska prokuratura wojskowa przez ponad półtora roku od czasu katastrofy odmawia zgody na ekshumację bliskich rodzinom, które wystąpiły z takim wnioskiem.

49. Z nieznanych powodów do dziś nie został odnaleziony rejestrator K3-63, rejestrujący parametry lotu: czas, wysokość barometryczną, prędkość przyrządową, przeciążenie (pionowe). Rejestrator ma większe rozmiary niż inne rejestratory i skrzynka ATM; powinien znajdować się w opancerzonym zasobniku pod podłogą w kabinie pasażerskiej.

50. Podczas zgrywania kopii z czarnej skrzynki nagle zabrakło prądu i zniknęło 16 sekund nagrania, po które potem specjalnie pojechał do Moskwy minister Miller.

51. Rosjanie odmawiają polskim prokuratorom oddania czarnych skrzynek polskiego samolotu, choć są one własnością polskiego rządu, a nawet udostępnienia oryginałów do badań w Polsce.

52. Rosjanie odmawiają polskiej prokuratorze zwrotu, a także udostępnienia do badań w Polsce wraku samolotu.

53. Rosjanie nie chcą wydać polskiej prokuraturze protokołów badania w Moskwie – przy udziale polskich specjalistów z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie – oryginałów zapisu rozmów z czarnej skrzynki. Wcześniej przez 10 miesięcy przetrzymują protokoły sporządzone w Smoleńsku przez polskich archeologów.

54. Rosjanie informują, że nie zachował się zapis wideo wieży w Smoleńsku z taśmą, na której zarejestrowano pracę kontrolerów i płk Krasnokuckiego.

55. Latem 2010 r. Rosjanie, tłumacząc się względami formalnymi, jeszcze raz przesłuchali pracowników wieży. Nowe zeznania okazują się znacznie korzystniejsze dla strony rosyjskiej. Polska prokuratura akceptuje nowe zeznania kontrolerów lotu ze Smoleńska i unieważnia zeznania otrzymane wcześniej. „To szokujące” – komentuje w „Rzeczpospolitej” znany karnista, prof. Piotr Kruszyński.

56. W materiałach przekazanych Polsce przez Rosjan brak dokumentacji fotograficznej miejsca zdarzenia zaraz po katastrofie i po przemieszczeniu części wraku, a także dokumentacji z oblotu terenu lotniska – przed 10 kwietnia i po katastrofie.

57. Komisja Jerzego Millera nie zleca badań, które udowodniłyby, że skrzydło Tu-154 mogło urwać się po zderzeniu z brzozą. Mimo to w swoim raporcie formułuje taką tezę. We wrześniu 2011 r. ekspert NASA prof. Wiesław Binienda przygotowuje fachową ekspertyzę obalającą teorię specjalistów Millera.

58. Polskie agendy rządowe, w tym służby specjalne RP, od półtora roku ukrywają zdjęcia satelitarne miejsca katastrofy, wykonane 10 kwietnia 2010 r., przekazane Polsce niedługo po katastrofie przez służby USA.

59. Polska komisja pod przewodnictwem ministra Millera opracowuje raport końcowy dotyczący przyczyn katastrofy, bez dostępu do kluczowych dowodów przerzuca winę na polskie wojsko, w tym pilotów, którzy siedzieli za sterami Tu-154M 101.

60. Rosjanie nie przekazali dotychczas Polsce ekspertyz balistycznych i pirotechnicznych.

61. Rosjanie nie wyjaśnili polskim ekspertom tożsamości tajemniczego gen. Władimira Iwanowicza, któremu niedługo przed katastrofą płk Krasnokucki meldował o sytuacji na lotnisku.

Awanse, odznaczenia i dymisje

62. 11 listopada 2010 r., z okazji Święta Niepodległości na stopień generała brygady zostaje awansowany płk Krzysztof Bondaryk. 10 kwietnia 2010 r. szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

63. 11 listopada 2010 r. – na stopień generała brygady zostaje awansowany płk Janusz Nosek. 10 kwietnia 2010 r. szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

64. 11 listopada 2010 r. – na stopień generała brygady zostaje awansowany płk Krzysztof Parulski. 10 kwietnia 2010 r. naczelny prokurator wojskowy i zastępca prokuratora generalnego.

65. 16 listopada 2010 r. z okazji Dnia Służby Zagranicznej Jerzy Bahr – 10 kwietnia 2010 r. ambasador RP w Moskwie – zostaje odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

66. 16 listopada 2010 r. szef MSZ, Radosław Sikorski, odznacza szefa BOR, gen. Mariana Janickiego, Odznaką Honorową „Bene Merito” (Dobrej Zasługi) – zaszczytnym, honorowym wyróżnieniem przyznawanym przez MSZ za „działalność wzmacniającą pozycję Polski na arenie międzynarodowej”.

67. 10 czerwca 2011 r. naczelny prokurator wojskowy gen. Krzysztof Parulski zawiesza Marka Pasionka, jednego z dwóch prokuratorów prowadzących śledztwo smoleńskie, i wszczyna wobec niego postępowanie dyscyplinarne. Pasionek zawinił, bo miał zwracać się do przedstawicieli USA o pomoc w uzyskaniu materiałów przydatnych w śledztwie i był zwolennikiem postawienia zarzutów ministrowi Bogdanowi Klichowi i szefowi Kancelarii Premiera Tomaszowi Arabskiemu.

68. 16 czerwca 2011 r. po Święcie Biura Ochrony Rządu na stopień generała dywizji zostaje awansowany gen. bryg. Marian Janicki, szef BOR.

anonim, August 12, 2012 10:19 Skomentuj komentarz


"Już jako minister pojechałem do Iraku tydzień po nominacji. Wtedy nasza baza była w Dywanii. Lecieliśmy naszym "Air Force One", czyli starym tupolewem. Ten samolot zawsze budził we mnie szczególne odczucia. W trakcie lotu jest czas na to, żeby porozmawiać z dziennikarzami, kolegami ministrami czy premierem, a skądinąd wiadomo, że te maszyny są serwisowane w Moskwie. W tysiącach kilometrów kabli można ukryć wszystko"

Kto to powiedział? Radosław Sikorski w książce - wywiadzie dla Łukasza Warzechy "Strefa Zdekomunizowana" w 2007 roku. Str. 181.

Czy to nie ten sam Sikorski, który znamiennie pukając się w czoło, kpi z Macierewicza, który uważa, że Rosjanie mogli podłożyć w tupolewie bombę podczas serwisu w grudniu 2009 r.?
Skomentuj notkę
16 grudnia 2010 (czwartek), 18:40:40

Lewicowcy

Lewicowcy wdrażając swoje idee niszczą, powodują szkody, straty, ból i cierpienie - jednak w chwili, gdy jest to już jasne, gdy to widać i gdy zaczyna się o tym dyskutować lewicowcy mają już nowe idee, nowe pomysły na naprawienie tego co jest złe. Co gorsza, zaczynają je wdrażań w życie co tylko jest źródłem nowych problemów.

Czasami wydaje mi się, że Adam, biorąc z rąk Ewy zakazane jabłko wszczepił w nas nie tylko grzech, ale też taką lewicowość.

(pijąc kawę 50m od siedziby Krytyki Politycznej)


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: lewica, idea, komunizm, socjalizm, grzech


Komentarze: (1)

adam@kormoran, December 23, 2010 18:06 Skomentuj komentarz


Tak się historii koło kręci,
że najpierw są inteligenci,
co mają szczytne ideały
i przeobrazić świat chcą cały.
Miłością płonąc do abstraktów,
najbardziej nienawidzą faktów,
fakty teoriom bowiem przeczą,
a to jest karygodną rzeczą.


Kochają Ludzkość i Człowieka,
ale człowieka przez "C" duże -
ideę, która buja w chmurze;
toteż ich żywy człowiek wścieka,
gdyż będąc tej idei cieniem,
zarazem jest jej wypaczeniem -
empiria bowiem bardzo brudzi
teoretycznych, czystych ludzi.
W świecie im nie podoba to się,
że wciąż pogrąża się w chaosie
i że nie rządzi nim Zasada,
którą u podstaw się zakłada.
Wielkim nieszczęściem jest ludzkości,
że ma sąd błędny o wolności,
bo stąd się zło największe bierze,
że nie żyjemy w falansterze,
lecz każdy pragnie w pojedynkę
zdobyć dla siebie szczęścia krzynkę.
Oburzające to dążenie
gmatwa historii bieg szalenie
i zwodząc ludzkość na manowce,
uniemożliwia wszelki postęp.
Wokół się dzieją potworności,
szaleją dzikie namiętności,
egoizm oraz zysku żądza
straszliwe orgie w krąg urządza,
odczłowieczona zaś jednostka
o wspólne dobro się nie troska
i w walce jednostkowych racji
ulega całkiem alienacji.


Ludzkość to całość, jak wiadomo,
a nie zaś zbiór, gdzie byle homo
może na własną rękę rościć
sobie pretensje do wolności.
Za filozofa idąc radą,
nareszcie sobie to uświadom,
że Wolność właśnie tkwi w przymusie
i z entuzjazmem poddaj mu się.
By mogła zapanować Równość,
trzeba wpierw wdeptać wszystkich w gówno;
by człowiek był człowieka bratem,
trzeba go wpierw przećwiczyć batem;
wszystko mu także się odbierze,
by mógł własnością gardzić szczerze.
Ubranko w paski, taczka, kilof
niezwykle życie ci umilą,
a gdy już znajdziesz się za drutem,
opuści troska cię i smutek
i radość w sercu twym zagości,
żeś do Królestwa wszedł Wolności,
gdzie wreszcie będziesz żył godziwie,
tyrając w twórczym kolektywie.


Tak sobie owi mędrcy mili
wszystko przepięknie wymyślili.
Lecz człowiek marną jest istotą
i zamiast poddać się z ochotą
ich światłym i zbawiennym rządom,
hołduje starym wciąż przesądom,
że zaś zepsuty jest do gruntu,
ucieka nawet się do buntu.
By można było ludzkość zbawić,
trzeba się najpierw z nią rozprawić,
bo tylko z morza krwi i męczarń
zrodzi się przecudowna tęcza.
Zatem do dzieła! Lecz niestety!
Ci bezlitośni myśliciele
tylko w teorii poczynają
sobie tak dzielnie i tak śmiele.
Bo chociaż zabijanie ludzi
niezwykły w nich entuzjazm budzi,
sami są tacy jak de Sade,
co ksiąg swych własnych nie szedł śladem,
lecz był ponurym idiotą,
co piękne róże rzucał w błoto.
Zanim więc wielką rzeź rozpoczną,
wprzód gwardię muszą mieć przyboczną,
która ich krwawe fanaberie
będzie wcielała w życie serio.
W trzasku gilotyn, w salwy huku
ideał sięga wreszcie bruku.


Muzyki miłej tak dla ucha
w swym gabinecie mędrzec słucha
i dumny, że dokonał cudu,
myśli o gwardii: to kwiat ludu!
Prawdziwi to idealiści,
bo nie dla własnej swej korzyści,
lecz dla przyszłego szczęścia świata
spełniają szczytną misję kata!


Tak myśląc, błąd popełnia gruby,
zalążek swojej przyszłej zguby.
Kto w szpony dostał się hipostaz,
rzeczywistości już nie sprosta,
bo spoza gęstej mgły abstraktów
najprostszych już nie widzi faktów;
nie jest więc rzeczą nadzwyczajną,
że za kwiat cudny bierze łajno.
A łajno śmierdzi, łajno rośnie,
w terroru przecudownej wiośnie,
aż w końcu staje się potęgą
i coraz wyżej pragnie sięgnąć.


Kiedy łaknący krwi mądrala
zaczyna cały świat rozwalać,
aby na gruzach tego świata
urzeczywistnić sen wariata,
gdy absolutnej chcąc równości,
wszystkim dokoła łamie kości
i nas pod straszne jarzmo wtłacza,
by zniszczyć instynkt posiadacza,
to jego wierni pretorianie
mają odmienne nieco zdanie
o swojej przyszłej perspektywie -
czemu się zresztą trudno dziwić.


Brudną i mokrą swą robotą
przecież parają się nie po to,
by takie odnieść stąd korzyści,
że obłąkańczy sen się ziści
i że im także głowy utną,
bowiem ten sen się kończy smutno.
Przeciwnie - oni happy endu
pragną, więc boją się obłędu.
Kiedy zwycięskie toczą boje
ze straszną reakcyjną hydrą,
to chcą mieć pewność, że na zawsze
zdobędą to, co hydrze wydrą.
Fanatyzm lśniący w wodza oku
straszliwy budzi w nich niepokój,
asceza zaś napawa trwogą,
że im zdobycze zabrać mogą.
I tak się oto kończy sojusz
teoretyka z lumpem, bo już,
gdy każdy własną chce iść drogą,
powstaje problem: Kto tu kogo?
O, Rewolucjo w Permanencji -
tyś mrzonką jest inteligencji,
a ten twój cały krwawy przerób
daje rezultat równy zeru!


Szmaciak chce władzy nie dla śmichu,
lecz dla bogactwa, dla przepychu,
chce mieć tytuły, forsę, włości
i w nosie przyszłość ma ludzkości!
Więc czeka na stosowny moment,
by stuknąć mędrca w główkę łomem
i miast utopii bezklasowej
zbudować feudalizm nowy.
Nowy - boć przecie z mędrca nauk
niejedno mu się spodobało -
koncentrak choćby, czyli łagier
Szmaciak uważa wprost za szlagier.
To także mu utkwiło w głowie,
że ludzkość również jest surowiec,
więc trzeba doić, strzyc to bydło,
a kiedy padnie, zrobić mydło.
Ożywia go zasada prosta:
z wszystkiego można szmal wydostać,
tak jak za okupacji z Żyda -
ach, jak ten trening mu się przydał,
a teraz piękne wyda plony
na cały naród rozszerzony!
Skomentuj notkę
8 grudnia 2010 (środa), 17:03:03

Rozważania nad gazetą

Przegląda dnia:

- Rosja żąda wycofania się USA i krajów NATO z skierowanych przeciwko niej planów obrony Litwy, Łotwy i Estonii. Bardzo, bardzo ciekawe myślenie.

W Rzepie czytam, że "Coraz więcej kart do szybkich płatności - Liczba kart bezstykowych, którymi można płacić bez użycia PIN-u i podpisu, wydanych przez polskie banki zbliża się do 2 mln". A przecież jeszcze niedawno karta to było coś dla wybranych, nie niektórych, dla tych, których wiarygodność potwierdzał bank kartę kredytową wydając.

- Rosja (to już druga informacja o ich polityce) zgodnie z wolą władz separatystycznych władz Osetii Południowej umieściła na okupowanych obszarach wyrzutnie rakietowe systemu „Smiercz”. Ta ofensywna broń ma służyć bo obrony okupowanej Osetii przez Gruzją.

- PayPale, Visa i Poczty Szwajcarska niekoniecznie chcą mieć w gronie swoich klientów terrorystów z WikiLeaks blokując konta, przelewy, usługi. Gotówki niedługo nikt już nie będzie przyjmował, a po zobaczeniu filmy Agora wiem, że niedługo też do tego szanownego grona "czarnych ludzi" (terrorystów) będę zaliczony.

- Kolejna odsłona Google Chrom OS jeszcze bardziej akcentuje zmianę modelu używana Internetu a co za tym idzie jego definicje. W 1995 roku uważałem, że „Internet to globalna, publiczna sieć telekomunikacyjna transmitująca dane wykorzystywane przez różne aplikacje dostępne na różnych terminalach”. Dziś coraz bardziej widać, że Internet to infrastruktura dająca na różnych terminalach powszechny dostęp do czegoś.

- Moja kocica jest już zdrowa, więc myślę, że powinienem spakować do pudełka mojego kocurka (ma problemy z zębami) i też przejechać się z nim do weterynarza. A obserwacja jest taka, że pierwszą operacją jaką robi weterynarz z przyniesionym do lecznicy psem lub kotem jest sprawdzenie bezprzewodowym czytnikiem wszczepionego mu kociego numeru PESEL. Właścicieli ciągle jeszcze pyta się tylko o imię i nazwisko, ale obawiam się, że ważność mojego paszportu właśnie się kończy a proszą o nowy mój odcisk palca złożyć będę musiał.

Rozważanie:

- Jak blisko nam już do wizji z Apokalipsy (13:11-18): „Potem ujrzałem inną Bestię, wychodzącą z ziemi: (...) I sprawia, że wszyscy: mali i wielcy, bogaci i biedni, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na prawą rękę lub na czoło i że nikt nie może kupić ni sprzedać, kto nie ma znamienia - imienia Bestii lub liczby jej imienia. Tu jest potrzebna mądrość. Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy: liczba ta bowiem człowieka. A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt sześć”.

Smacznego - ale ja wybieram Pana Jezusa, bo z nim będę się czuł bezpieczniej niż z NATO.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: rosja, gruzja, nato, internet, 666


Komentarze: (2)

Piotr, December 10, 2010 20:05 Skomentuj komentarz


I co zrobić ?

Piotr, December 10, 2010 20:32 Skomentuj komentarz


Pan Jezus?
Został sprzedany.
Skomentuj notkę
29 listopada 2010 (poniedziałek), 17:33:33

Po WikiLeaks

Zauważam, że jeżeli ktoś w towarzystwie mówi o ciemnej stronie polityki, dyplomacji, o szpiegach, agentach wpływu, kłamstwie i zdradzie wielkiej polityce wielkich mocarstw to jest uważany za świra, sekciarza, pisowca, debila wierzącego w teorie spiskowe rydzyków i innych oszołomów z Macierewiczem na czele. Na co dzień nie lubimy proroków, takich Natanów co to przyjdą do wspaniałego króla Dawida, albo co gorsza do nas. Przyłażą i powiedzą, że robimy coś złego. Nie lubimy nawet Natatów przychodzących do innych ludzi, bo psuje nam ten dobry obraz świata.

Przyczyna jest prosta - we wszystkich nas głęboko siedzi humanizm i wielka wiara w dobro człowieka. Oczywiście, jeżeli gdzieś chwilowo tego dobra zabraknie i wybuchnie jakaś wojna, ktoś zostanie zabity, ktoś okradziony to humanizm ten nie jest podważany - dalej ludzie są dobrzy a to chwilowe zło pewnie z czasem odejdzie o ile będziemy się starać, oświecać i edukować, europeizować, cywilizować. Przecież świat ewoluuje do dobrego!

Mi jakoś, na podstawie obserwacji swojej osoby oraz tworzonych przeze mnie relacji łatwiej uwierzyć jednak w biblijny obraz świata. Wierzę, że po upadku w Edenie człowiek skażony grzechem, zły a przez to łatwiej mu kierować się chciwością, pychą i rządzą, wierzę że więcej w nas jest egoizmy i próżności niż dążenia do dobra ogółu.

No dobrze - ale miało być o polityce. Otóż co jakiś czas wypływają takie dokumenty jak te z WikiLeaks i przez chwilę jest afera, przez chwilę widać prawdę - ale już po chwili jak ktoś w towarzystwie powie o ciemnej stronie polityki to jest uważany za świra.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: humanizm, grzech


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
31 października 2010 (niedziela), 10:22:22

O genezie TVN

Na FaceBooku znalazłem tekst (zaczerpnięty z serwisu Bankier.pl) i po lekkim przeredagowaniu, zamieszczam tu, bo jest wielce interesujący. O autorze wiadomo, że logował się jako ~jacek [81.207.42.*] i myślę, że to wystarczy.

Jak powstało TVN

Grupa ITI złożyła do warszawskiego sądu rejonowego prywatny akt oskarżenia przeciw szefowi Służby Kontrwywiadu Antoniemu Macierewiczowi, zarzucając mu m.in. pomówienie.
"Podjecie czynności prawnych jest skutkiem zapowiedzianych działań przeciw osobom lub instytucjom, które rozpowszechniają fałszywe oskarżenia lub informacje o grupie ITI, jej założycielach, jej spółkach, prowadzonej działalności biznesowej lub o jej pracownikach" - napisano w poniedziałkowym komunikacie ITI dla portalu Wirtualnemedia.pl.

"Media to sektor zaufania publicznego, gdzie niezależność, wiarygodność i wolność wypowiedzi są podstawą naszej działalności, a rozpowszechniane bez skrupułów oskarżenia i pomówienia właśnie w te zasady godzą. Dlatego oddajemy sprawę w ręce Sądu aby jego wyrok bezdyskusyjnie zakończył wszelkie spekulacje" - powiedział Wojciech Kostrzewa, Prezes Zarządu i Dyrektor Generalny Grupy ITI.

Złożony w piątek akt oskarżenia jest następnym krokiem poczynionym przez Grupę ITI zmierzającym do obrony dobrego imienia Firmy. W najbliższym czasie spodziewane są następne pozwy i akty oskarżenia.

Jak wiemy ITI przegrało w sądzie. Macierewicz miał rację mówiąc iż ITI stworzone zostało na polecenie Czesława Kiszczaka oraz następnych komunistów oraz zostało przez rząd sfinansowane. Każdy już się domyśli w jakim celu.

http://www.wirtualnemedia.pl/article/2303555_Antoni_Macierewicz_nie_musi_przepraszac_ITI.htm

Przypatrzmy się jednak dokumentom. Najpierw dokument bardzo stary, z innej epoki:

Sekretarz Stanu przy Radzie Ministrów. Warszawa 22 lutego 1983r.

Rzecznik Prasowy Rządu
Tow.Generał Czesław Kiszczak
Minister Spraw Wewnętrznych

Proponuję utworzenie w MSW oddzielnego pionu ( służby) propagandowej, działającej także w obrębie MO. Znaczna część politycznie ważnych w skali kraju przedsięwzięć polityczni-propagandowych ma związek domeną działalności MSW. Dopóki w kraju toczyć się będzie walka polityczna, MSW będzie planować i realizować przedsięwzięcia o największym znaczeniu z punktu widzenia jej przebiegu. Niezbędny jest, więc poważny, instytucjonalny instrument umożliwiający lepsze wykorzystanie propagandowe tych operacji, bezpośrednie oddziaływanie na społeczeństwo w pożądanym kierunku. (...)

Służba propagandowa MSW powinna mieć możliwość dawania do TV, radia i prasy gotowych programów do druku, albo też dostarczania TV, radiu i prasie półproduktów, którym ostateczny kształt nadadzą redakcje TV, radia i prasy.(..) W przypadku tego rodzaju rozbudowy służby propagandowej, decydujące znaczenie będzie mieć obsada kadrowa. Trudno jednak znaleźć dobrych dziennikarzy, którzy zdecydują się przejść do MSW. Nie mniej mam pewne propozycje, które jak uważam, warto przynajmniej rozważyć:

1. Mariusz Walter nadaje się na głównego konsultanta, jakiegoś szefa propagowania, szefa realizacji programów radiowo-tv - jednym słowem na kierownika pionu propagandy, lecz główną siłę koncepcyjno - fachową. (...) Pozytywnie zweryfikowany w 1982r. Sam się usunął z TV, mając dość nękania go. (...) Walter zwleka z decyzją powrotu, żądając satysfakcji i pognębienia jego wrogów.(...) Walter jest więc w tej chwili do wzięcia i wkrótce będzie za późno, bo ma otrzymać wysokie stanowisko w TV, jak mu się tam oczyści przedpole. (...)

Gdyby udało się pociągnąć Waltera, on zaproponuje dużo młodych, zdolnych ludzi. Ja dalej będę myśleć, rozglądać się, szukać.

Jerzy Urban


Źródło: Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN IPN BU MSW, II 1013, k 36-41, oryginał, mps. Biuletyn IPN 11.12.2006r. str.104-109. - link do biuletynu i treści całego listu:
http://www.ipn.gov.pl/download.php?s=1&id=8534

Uodpornionym na retorykę Urbana, polecam lekturę całości tego listu.

Pomysł Urbana - stworzenia służby propagandowej, kierowanej przez MSW, nie doczekał się realizacji w czasach PRL- u. Władza uznała, że bazując na osiągniętych doświadczeniach, rozwijając bardziej inicjatywy można osiągnąć cele zakładane w koncepcji tow.Urbana, bez sięgania do form konwencjonalnych, bez powoływania instytucji specjalnej z całym warsztatowym zapleczem, nadzwyczaj kosztownym w fazie organizacji i eksploatacji"

Dokument - "Uwagi dotyczące koncepcji utworzenia w MSW odrębnego pionu propagandowego ( propozycja tow.Urbana)" - Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN
IPN BU MSW, II 1013 k.33

Minęło kilka lat i władza zrozumiała, że zmiany w koncepcji funkcjonowania państwa komunistycznego, zainicjowane przez towarzyszy radzieckich i wspierane przez służby sowieckiego imperium, wymagają jednak utworzenia "biznesowego" zaplecza i "nowej polityki informacyjnej", służącej interesom transformacji ustrojowej. Z tego okresu pochodzi opis, zawarty w drugim dokumencie.

Sąd Okręgowy w Warszawie sygn. akt VIIIK37/98 t. IV, akta tajne

Przesłuchanie Grzegorza Żemka

Odpowiedzialnym z ramienia II Zarządu Sztabu Generalnego WP za lokowanie agentów w sferze mediów był Ryszard Pospieszyński, najpierw pracownik Komitetu Centralnego ZPR, a później dyrektor generalny Filmu Polskiego. Ja dostałem od służb specjalnych wojskowych zadanie po konsultacjach z Pospieszyńskim aby znaleźć za granicą firmę, która mogłaby pełnić rolę "konia trojańskiego", to znaczy która mogłaby służyć do wprowadzenia agentów na obszar na Zachodzie, w dziedzinie mediów. Był to rok 1987.

Jedyną firmą zagraniczną w dziedzinie mediów, którą znałem była firma należąca do Jana Wejherta, ulokowana w Irlandii, na obszarze doków portowych, które stanowiły wydzielony w Irlandii obszar tzw. "raju podatkowego". Mechanizmy działań tego raju podatkowego były analogiczne do tych, które funkcjonowały na Guernsey.

Firma ta nazywała się Cantal , a później zmieniono jej nazwę na I.T.I. Ta firma finansowała się z kredytów banku handlowego International w Luksemburgu.

Zapytałem służb wojskowych czy mogę podjąć kontakt z Wejhertem. Otrzymałem wówczas informację, że on już współpracuje ze służbami wojskowymi, więc będzie to proste. W tym czasie byłem dyrektorem Departamentu Kredytów w BHI. Poznałem w czasie tych rozmów z Wejhertem jego współpracowników m.in. Marcina* Waltera. Zasugerowali mi, że jeżeli jest potrzeba zorganizowania - znalezienia przykrycia dla agentów działających w dziedzinie mediów i ich finansowanie, to najlepiej stworzyć międzynarodowy koncern z udziałem Filmu Polskiego. (...) Przekazałem te sugestie do wojska, ale postawiłem warunek że jeżeli mam się tym zająć to muszę dostać ludzi którzy znają się na mediach i byliby w stanie taki koncern zorganizować. (...) Ten biznesplan przekazałem do WSI oraz Wejchertowi, do oceny.(...)

Przyznaję jednak, że przez cały czas miałem naciski ze służb specjalnych czy to ze strony Pospieszyńskiego żeby jak najszybciej zorganizować ten koncern medialny na zachodzie. W związku z tym rozpoczęła się pierwsza faza tworzenia tego koncernu; muszę przyznać że trochę "na wariackich papierach". (...)

Chcę przypomnieć, że w końcu 1988 r. z konta W.K. Nebeling, tj. zaszyfrowanego konta wojskowego w banku International w Luksemburgu (BIL) dokonywano wypłat na konto pana Weinfelda, oznaczone Group Weinfeld, nie pamiętam w tej chwili w jakim banku. Mnie zlecono żebym takie wpłaty przekazywał jako dysponent konta. Wiem, że kwoty przekazywane we frankach belgijskich Weinfeld zamieniał na dolary i przekazywał do Attachatu Wojskowego w Brukseli. Będąc już dyrektorem FOZZ-u też dokonywałem takich operacji , a nawet osobiście zamieniałem pieniądze i zanosiłem do Attachatu Wojskowego przy Ambasadzie Polskiej w Brukseli. Attache był Wojciech Myszak. Chcę sprecyzować wyglądało to tak, że ja przekazywałem do Weinfelda pieniądze z konta wojskowego w BIL a on przywoził mi czek na franki belgijskie. Ja je zamieniałem na dolary i zanosiłem do Attachatu. Wynikało to stąd, że wojsko rozliczało się tylko w dolarach. Informacje o których mówię zawierają również dokumenty w aktach tajnych na k. 113,116. W późniejszym okresie czasu Weinfeld szantażował służby wojskowe , że ujawni operacje gotówkowe prowadzone przez wojsko na terenie Belgii. (...)


* - oczywista pomyłka w imieniu

Dokument znajduje się w Raporcie Komisji Weryfikacyjnej o działalności żołnierzy i pracowników WSI. Str. 302-303 i stanowi aneks nr.9
Dokument w załączniku.

Tak, w świetle powyższych dokumentów, wyglądają "historyczne" podstawy, na jakich powstał koncern medialny ITI i rzeczywiste inspiracje jego twórców. Nie ma żadnych powodów, by sądzić, że współpracujący z wojskowymi służbami specjalnymi Wejchert i Walter zakończyli tę współpracę w wolnej Polsce. Takich ludzi i takiego majątku służby nie wypuszczały z rąk. Jeżeli przyjąć, że układ PRL-owskich służb wojskowych przetrwał w niezmienionej formie do obecnych czasów, w takim samym stopniu przetrwała również szeroko rozumiana agentura.

Jak wyraźnie wynika z zeznań Grzegorza Żemka - kadrowego oficera WSI, finansowanie koncernu medialnego odbywało się poprzez Bank International w Luksemburgu, służący wywiadowi PRL do dokonywania nielegalnych operacji finansowych. Jasno też określono zadania operacyjne medialnego "konia trojańskiego". Dalekowzroczna strategia służb sowieckich, zakładała proces transformacji ustrojowej, w której przeprowadzeniu szczególną rolę przypisano "wolnym mediom". W tworzeniu pozorów państwa demokratycznego, konieczne były struktury propagandy, kamuflowane pod przykryciem prywatnych mediów, dające solidne zaplecze finansowe i służące manipulacji opinią publiczną. Innym sposobem, była zgoda komunistycznych służb na powołanie mediów, zarządzanych przez koncesjonowaną opozycję - czego przykładem może być Gazeta Wyborcza, powstała na skutek ustaleń, zawartych przy Okrągłym Stole.

Jeżeli z tej perspektywy spojrzeć na informacyjną działalność TVN -u, nietrudno dostrzec, że jej priorytetem jest obrona status quo, zwanego umownie III Rzeczpospolitą. To wokół mediów takich jak TVN czy Gazeta Wyborcza, powstały środowiska opiniotwórcze i tam należy szukać pierwszej linii obrony frontu - ustaleń Okrągłego Stołu. Łatwość, z jaką tego typu media, posługują się materiałami uzyskanymi od służb specjalnych, znajduje swoje uzasadnienie w słowach Jerzego Urbana - "Służba propagandowa MSW powinna mieć możliwość dawania do TV, radia i prasy gotowych programów do druku, albo też dostarczania TV, radiu i prasie półproduktów, którym ostateczny kształt nadadzą redakcje TV, radia i prasy."

Dokument wyjaśnia powód tak ostrej nagonki TVN na Kaczyńskich, Macierewiczów i wszystkich tych, co mają nieco inne spojrzenie na zmiany w Polsce po Okrągłym Stole.


Kategorie: telewizja, polityka, media, _blog


Słowa kluczowe: tvn, wejhert, walter, urban, tvn, iti, gazeta wyborcza, wsi


Pliki


Komentarze: (3)

Bongeru, November 4, 2010 13:02 Skomentuj komentarz


Ciekawe to. To z innej beczki, ale też jak najbardziej warto przeczytać: http://www.box.net/shared/34ckgdkpbc

marecki, November 6, 2010 22:27 Skomentuj komentarz


Ciekawe,w sumie szukalem o radiu przez satelite a trafilem na inne ciekawostki.Bardzo dziekuje za poglebienie mojej dotychczasowej wiedzy.Pozdrawiam i zycze mniej "ortografow".Marecki z Poznania ( i nie tylko)

adam@kormoran, November 9, 2010 23:14 Skomentuj komentarz


Kiedy napisałem, że podejrzewam, iż stacja telewizyjna TVN została utworzona przy udziale pieniędzy z tajnego funduszu razwiedki, niektórzy Czytelnicy zarzucili mi gołosłowność. Jest to zarzut słuszny, więc spieszę przedstawić poszlaki, na których opieram swoje podejrzenia.

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1378

Ciekawostka, ze artykul pochodzi z pazdziernika 2006.

Skomentuj notkę
2 października 2010 (sobota), 11:35:35

Ile Dyzmy w nas?

Warto zwrócić uwagę na osobę ministra skarbu, jego wykształcenie i kompetencje. Czy coś się w tej sprawie zmieniło?

(...)
Nikodem tymczasem siedział przy dużym stole milczący i zacięty, spode łba przyglądając się prezydującemu premierowi, ministrowi skarbu, który właśnie przemawiał, i pozostałym kilkunastu dygnitarzom. Przy sąsiednim stoliku siedziały dwie stenografistki.

Minister skarbu suchym, urywanym głosem uzasadniał swój wniosek. Wyjaśniał, że jedynym sposobem pokrycia deficytów budżetowych jest sprzedanie zlombardowanego zboża. Tymczasem może się poprawić koniunktura międzynarodowa i zdołamy uzyskać pożyczkę zagraniczną. Na zakończenie dodał, że jest filologiem, na ekonomii zna się o tyle, o ile go mogło nauczyć doświadczenie kilku lat, że urząd objął wbrew własnej woli, że jednak nie myśli być malowanym ministrem skarbu, i dlatego, jeżeli jego wniosek zostanie odrzucony, stanowczo podaje się do dymisji.

Z kolei premier zapewnił przedmówcę, że jego zasługi są wysoko cenione i że wniosek winien być przyjęty.

Powszechne potakiwanie było na to odpowiedzią.

Jednakże przez cały czas wszystkie oczy zwrócone były na Dyzmę, uporczywie milczącego. Oczekiwano od niego czegoś niespodziewanego i nie zawiedziono się. Gdy premier zwrócił się doń z uśmiechem, zapytując o zdanie, Nikodem wstał.

- Proszę panów. Ja tam gadać nie lubię. Powiem krótko. Chodzi nie o nas, a o dobro państwa i na siu bździu czy na inne fintifluszki nie czas. To, co tu gada się, to wszystko do chrzanu. Ja ograniczę się do przeczytania mojej deklaracji.

Rozłożył przed sobą przygotowaną przez Krzepickiego odpowiedź i przeczytał.

Już podczas czytania wśród zebranych dało się zauważyć poruszenie, gdy zaś skończył, minister skarbu zerwał się wzburzony, gestykulując i protestując.

Zapanował ogólny gwar, ostra wymiana zdań, a nawet kłótnia, która stopniowo, na skutek perswazji premiera, przeszła w dyskusję.

Minister Jaszuński w pewnym momencie z irytacją zapytał Dyzmę:
- Dlaczegóż to pan prezes zajmuje dziś takie nieubłagane stanowisko, skoro jeszcze przedwczoraj w rozmowie ze mną zapewniał, że w zasadzie zgadza się na wniosek?
Dyzma poczerwieniał.
- Nigdy tego nie mówiłem!
- Owszem, mówił pan, że może to i dobrze będzie.
- Nieprawda!
- To pan mówi nieprawdę! - krzyknął Jaszuński. - Może nie tymi słowami pan mówił, ale mniej więcej oznaczały one zgodę na projekt.
- Ależ, panie kolego - zjadliwym tonem powiedział minister skarbu - czy pan nic rozumie, że prezes Dyzma użył tego podstępu, by nas zaskoczyć swoją opozycją?
Nikodem wstał.
- Nie mam więcej nic do gadania. Ja powiedziałem, co miałem do powiedzenia. A panowie róbcie, jak chcecie. Wniosek ministra skarbu został przyjęty.

Kariera Nikodema Dyzmy, rozdział 18, posiedzenie Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: Dyzma, ministref finansów, deficyt budżetowy


Komentarze: (1)

adam, October 13, 2010 09:08 Skomentuj komentarz


śmieszne
Skomentuj notkę
28 września 2010 (wtorek), 10:31:31

O podatkach

Zassane z FaceBooka


Mariusz Busiło

i dlatego państwo powinno mieć jak najmniej kasy

7 godz. temu · Lubię to!Nie lubię ·


Wojciech Apel

I dlatego żądam natychmiastowego wprowadzenia VAT 15%!

... a potem zażądam podatku pogłównego, tak gdzieś z 1000zł rocznie na każdego dorosłego obywatela, bez podziału na płeć, statut materialny, poglądy i znajomości.

7 godz. temu · Lubię to!Nie lubię · Osób: 2Ładowanie... ·


Mariusz Busiło

jestem dwa razy za :)

6 godz. temu · Lubię to!Nie lubię ·


Alek Cesarz

Wojtek, a co zrobimy z tymi, którzy nie uzbierają 1000 zł rocznie? teraz ten obowiązek jest przerzucony "solidarnie" na bardziej zaradnych obywateli, ale jak zrobimy pogłówne to trzeba ich chyba będzie w Bałtyku potopić...

29 minut(y) temu · Lubię to!Nie lubię ·


Wojciech Apel

Alku - metody są dwie: solidarnie damy tym ludziom pracę aby za 1000zł odpracowali albo wsadzimy ich do więzienia.

Oczywiście można by umocnić rolę rodziny i zamiast 1000zł powiedzieć, że ma to być 2000 na małżeństwo (kobieta+mężczyzna, którzy oświadczyli społeczności, że żyją razem - wiem, wiem, stara definicja ale dobrze się sprawdza i katolicyzmie, i islamie i nawet w komunizmie). Tak! 2000 na małżeństwo niezależnie od liczby dzieci, a może nawet zniżka, kto ma dziecko to 100 mniej na każdego dzieciaka.

Do tego jeszcze zniżka na pełnoletnich, bo lepiej aby młody człowiek płacił mniej, bo musi mieć na rodzinę, na swój dom, liczy dajemy mu możliwość płacenia po 800zł rocznie do czasu aż się wzbogaci ale potem musi płacić po 1200, bo już jest bogaty.

O! I napisałem jak widziałbym system podatkowy.

Do tego jeszcze lokalny, gminny podatek "kominowe" płatne od powierzchni działki, albo domu.... - ale nie od wartości (katastrat) ale od zajętości zasobów w gminie. A tego podatku utrzymujemy tylko lokalną policje (szeryfa) a gminy niech sobie zrobią składkę i rzucą się na krajowe FBI.

Do tego jeszcze ubezpieczenia zdrowotne w komercyjnych firmach, ale zwracające tylko do wartości 90% kosztów leczenia, i z progiem, powyżej pewnej wartości usługi.

Do tego jeszcze bon szkoleniowy dla każdego dziecka finansowany przez gminę a możliwością dopłaty przez rodziców.

I jeszcze podatek na drogi, od samochodów, najlepiej płatny w paliwie, bo to jest jakby od kilometra.... tu jest kanał, bo ciężkie samochody bardziej niszczą..... ale to się da wymyślić.

I ZERO VATu.

*******

Ufff. Napisałem mój program wyborczy.

W.


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: podatki, fb, podatek pogłówny


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
27 sierpnia 2010 (piątek), 14:41:41

Laurowo i ciemno

Znalazłem dziś taki tekst, a ponieważ uważam, że jest on mądry, cenny i ważny cytuję go tu w całości, ku pamięci i do poczytania bezczelnie kopiując z bloga autora, tj. z http://wojciechwencel.blogspot.com

Oczywiście zachęca do lektury źródła, ale póki co proponuję zadumę nad tym tekstem

Laurowo i ciemno

Wojciech Wencel

Blog autora, czwartek, sierpień 26, 2010

Nie mamy drogowskazu. Tłumimy światło historii. W polityce, w kulturze i we własnym życiu. Zarówno biografie przodków, jak i dawne arcydzieła uznajemy za produkty jednorazowe. Szydzimy z tych, którzy wierzą, że mogą się one powtórzyć w naszej epoce.

Zwiedzić Wawel. Kupić bilet, mieć przewodnika, zachowywać się cicho. Doceniać dawnych królów i wieszczów, gardzić współczesnym prezydentem. Buntować się przeciwko wspólnej krypcie, oburzać się, stukać się w czoło.

Uczcić pamięć powstańców warszawskich. Zapalić znicz, stanąć na warcie. Żeby, broń Boże, nie wyszli z grobów. Żeby pozostali straconym pokoleniem, pobielonym wapnem, opisanym w podręcznikach. Żeby ich wiara w Boga nie kłóciła się z naszą wiarą w Przypadek, a poczucie misji nie zniszczyło poczucia świętego spokoju.

Czytać Biblię. Jeździć na urlop do Ziemi Świętej. Studiować historie Hioba, Abrahama, Jakuba. Widzieć w nich metaforę i nie brać ich do siebie. Negować misję wspólnoty. Nie wierzyć, że Bóg w XXI wieku chce czegoś od człowieka. Że go doświadcza, zawiera z nim przymierze, powołuje go i prowadzi, coś mu zabiera albo coś mu daje. Dokładnie tak samo, jak w czasach biblijnych.

„Po-obracanych w przeszłość niepojętę,/ A uwielbionę – spotkałem niemało!” Szanowali martwe dzieje. Budowali cokoły, pomniki, muzea. Betonowali, szpachlowali, malowali, zamykali, konserwowali. Cytowali umarłe formuły. Kładli na grobach laurowe wieńce. Nie dostrzegali, że ta sama historia toczy się do dzisiaj. Z naszym udziałem.

Nie mamy drogowskazu. Tłumimy światło historii. W polityce, w kulturze i we własnym życiu. Zarówno biografie przodków, jak i dawne arcydzieła uznajemy za produkty jednorazowe. Szydzimy z tych, którzy wierzą, że mogą się one powtórzyć w naszej epoce.

Skąd się bierze ta niemal powszechna niechęć do wpisywania współczesnych wydarzeń w kołowrót dziejów? Do odczytywania ich sensów na podstawie wydarzeń z przeszłości. Do mierzenia tego, co było, i tego, co jest, jedną, odwieczną miarą prawdy, dobra i piękna. Czy tylko z fałszywej skromności? Z uznania własnej głupoty, egoizmu czy braku talentu? Z doświadczenia bylejakości swojego życia? A może odpowiedź jest prostsza. Może ta niechęć bierze się z wygody i lęku przed wielkimi wyzwaniami?

Niedawno przeczytałem czyjś komentarz w internecie: „Szczerze mówiąc, wolałbym żeby prawda w sprawie Smoleńska nigdy nie wyszła na jaw”. Żeby prawda nie wyszła na jaw? No jasne. Bo gdyby się okazało, że to nie był zwyczajny wypadek, trudno byłoby nadal żyć w hipermarkecie popkultury. Trzeba by zająć stanowisko i zrobić coś poważnego, w wymiarze wspólnotowym albo indywidualnym. Historia wyszłaby z muzeum i zaczęła nas ciągnąć za rękaw. A to dla wielu Polaków byłoby gorsze od życia w kłamstwie, do którego zdążyli się przyzwyczaić.

A teraz podkreślenia moje:

Skąd się bierze ta niemal powszechna niechęć do wpisywania współczesnych wydarzeń w kołowrót dziejów? Do odczytywania ich sensów na podstawie wydarzeń z przeszłości. Do mierzenia tego, co było, i tego, co jest, jedną, odwieczną miarą prawdy, dobra i piękna. Czy tylko z fałszywej skromności? Z uznania własnej głupoty, egoizmu czy braku talentu? Z doświadczenia bylejakości swojego życia? A może odpowiedź jest prostsza. Może ta niechęć bierze się z wygody i lęku przed wielkimi wyzwaniami?

Niedawno przeczytałem czyjś komentarz w internecie: „Szczerze mówiąc, wolałbym żeby prawda w sprawie Smoleńska nigdy nie wyszła na jaw”. Żeby prawda nie wyszła na jaw? No jasne. Bo gdyby się okazało, że to nie był zwyczajny wypadek, trudno byłoby nadal żyć w hipermarkecie popkultury. Trzeba by zająć stanowisko i zrobić coś poważnego, w wymiarze wspólnotowym albo indywidualnym. Historia wyszłaby z muzeum i zaczęła nas ciągnąć za rękaw. A to dla wielu Polaków byłoby gorsze od życia w kłamstwie, do którego zdążyli się przyzwyczaić.


Kategorie: polityka, historia, _blog


Słowa kluczowe: katastrofa smoleńska, polityka, historia


Komentarze: (2)

6539, November 5, 2010 14:31 Skomentuj komentarz


Póki. Póki. Póki. Dopóki. Tak długo jak.

Rety, są błędy, które na takiej stronie jak ta nie powinny się pojawiać!

anonim, November 5, 2010 20:32 Skomentuj komentarz


No tak.
Skomentuj notkę
11 sierpnia 2010 (środa), 10:16:16

Noc teczek

Kumpel, gdzieś w komentarzach opisał swoje przemyślenia dotyczące upadku rządu Olszewskiego. Oczywiście postmoderniści powiedzą, że co kogo obchodzą wydarzenia z przed 20 lat, że trzeba z żywymi naprzód i na Tuska głosować.

Dyskusja toczyła się pod notką Raport Palikota a więc niekoniecznie na temat. Ponieważ jest to ciekawe, to cytuję w całości, bo może się przydać do lepszego zrozumienia tego co dzieje się dziś.

From: adam@kormoran, #902385 Wtorek, 10 sierpnia 2010, 23:03

> czasie "nocy teczek" siedziałem w domu i byłem przerażony tym oszołomem (...)

O "nocy teczek" mam od dawna własną teorię. Wpiszę się tutaj i niech sobie teoria wisi...

Wytłumaczenia tego co się wtedy stało są dwa:

  • Wytłumaczenie pierwsze -- mainstreamowo-gazowyborcze: Straszliwy oszołom Olszewski razem z czerwoonokim, chorym z nienawiści min. Macierewiczem podnosi rękę na szermierzy wolności. Roztropnym szermierzom udaje się tę rękę odrąbać. Do kraju powraca zgoda (która buduje - co wiemy z nauk marszałka).
  • Wytłumaczenie drugie, podawane między innymi przez JKM i niektórych publicystów prawicowych: Uchwałę lustracyjną udało się przeprowadzić poniekąd przypadkiem (brakowało części posłów, itd.). Wykonanie jej przez rząd spowodowało spontaniczne odtworzenie się koalicji grubej kreski. Agenci obawiający się dekonspiracji/kompromitacji odwołują rząd. Operacją kieruje TW Bolek, który otrzymuje szerokie wsparcie, także w mediach. (Wsparcie jest na tyle silne, że wyprowadza w pole nawet autorów poważnych blogów:)

Na poważnym blogu wytłumaczenie pierwsze - gazowyborcze - odrzućmy bez dyskusji. Pozostaje wytłumaczenie drugie, które też jest bardzo cieńkie bo:

  • Na wstępie zakłada działanie przypadku (uchwałę lustracyjną udało się przeprowadzić przypadkiem).
  • Jest nieuprzejme (zakłada całkowity brak koordynacji działań bezpieki).
  • Zakłada koordynację działań agentury. Np. K.Wyszkowski, posuwa się do stwierdzenia, że agentura trzyma państwo za twarz.
    A przecież z powieści Chestertona "Czlowiek, który był Czwartkiem" wiadomo że agenci są przez bezpiekę kontrolowani, ale sami o sobie nic nie wiedzą (tytułowy Czwartek jest policyjnym szpiegiem, który przenika w struktury rady anarchistów; członkowie rady planują podkładanie bomb, mordowanie koronowanych głow; koniec końców okazuje się, że wszyscy bez wyjątku są agentami; wcześniej próbując udaremniać kolejne spiski nie raz ryzykują życiem nie wiedząc nic o podwójnej roli pozostałych członków rady) - hehe :-)

Zatem moja teoria jest następująca.


From: adam@kormoran, #902385 Wtorek, 10 sierpnia 2010, 23:39

Było tak.

Rząd Olszewskiego podpadł już wcześniej, np. sprawą baz rosyjskich w Polsce. (W roku 1992 stacjonują jeszcze w Polsce jednostki Armii Czerwonej. L. Wałęsa podczas wizyty w Moskwie negocjuje porozumienie zakładające, że wojska -- owszem zostaną wycofane, ale bazy staną się siedzibą rosyjskich joint-venture i uzyskają status eksterytorialny(!), podobnie jak ambasady (czy rosyjski MAK -- ten od badania katastrofy pod Smoleńskiem). Zawarcie tego porozumienia torpeduje interwencja rządu. Szczegóły można wyszperać w internecie). A może rząd podpadł z jakiegoś innego powodu, przeszkodził w ukręceniu jakichś fajnych lodów, podpaść nie jest trudno jeśli nie uprawia się polityki miłości.

Zatem przyjmujemy, że rząd jest podpadnięty, nie podoba się bezpiece, obcym dworom i trzeba go odwołać. Bezpieka i obce dwory, zwłaszcza Moskwa, mają rozeznanie co do agentury w Polsce. (Dokumenty bezpieki były przecież mikrofilmowane, jedna kopia trafiała do Moskwy). Nie mają natomiast bezpośredniej kontroli nad agenturą w sejmie, nie mogą wzywać kilkuset iksińskich na rozmowy i sugerować odwołania rządu.

Zamiast tego przygotowują operację pod tytułem uchwała lustracyjna. W mediach koordynacja jest dobra (w przeciwieństwie do sejmu, w którym w 1992 jest jeszcze stosunkowo duży poziom spontaniczności, malutkie kluby itd.). Rozpętana zostaje histeria (teczki niosą śmierć), TW Bolek lata na krótkiej smyczy, a umoczeni posłowie, przestraszeni uchwałą lustracyjną, zgodnie z przewidywaniami bezpieki odwołują niewygodny rząd.

Zastanawiająca jest rola JKM (autora uchwały lustracyjnej). Dał się podpuścić? Sam wykonywał zlecenie? Do układanki pasuje mi coraz więcej elementów. Np. JKM na jednym ze spotkań wyborczych wspomniał, że wniosek w sprawie uchwały lustracyjnej podpisali dwaj szefowie klubów, którzy sami byli agentami. (JKM twierdzi, że nie mogli odmówić, że na tym m.in. polegał "przypadek", umożliwiający uchwalenie uchwały lustracyjnej -- mi się widzi, że to przypadek nie był).

I to była moja własna teoria spiskowa :-)

I może jeszcze dodam, że "Nocna Zmiana" to fajny film.


Lektura uzupełniająca

  1. Noc teczek na Wikipedi
  2. Nocna zmiana na Wikipedii
  3. Nocna zmiana na YouTube

Kategorie: polityka, historia, _blog


Słowa kluczowe: Macierewicz, JMK, Janusz Korwin-Mikke, Olszewski, rząd Olszewskiego, noc teczek, lustracja, SB, IPN, Kiszczak, Rosja


Komentarze: (3)

a, October 8, 2011 23:27 Skomentuj komentarz


Miesiac temu komitetowi Nowej Prawicy (czyli JKM-owi) odmowiono rejestracji list wyborczych, zlozony zostal protest do SN (choc formalnie protesty skladane powinny byc po wyborach). Pomyslalem wtedy, ze to zabezpieczenie na wypadek gdyby straszliwy Kaczor jednak wygral wybory. Wtedy bedzie mozna je uniewaznic, telewizornia zapoda dodatkowa porcje wscieklizny i wyniki powtorzonych wyborow bede juz prawidlowe. (Wiadomo -- im wiecej ciemnoty da sie zapedzic do urn, tym lepsze wyniki -- tak samo jak w referendach w sprawie UE). Poszedlem spac wstydzac sie przed samym soba durnych mysli :-)

Na drugi dzien zaraz z rana przeczytalem na jakims mainstreamowym portalu wypowiedz JKM-a, ze ma nadzieje na rozpatrzenie skargi przed wyborami, bo gdyby PiS wygral wybory a SN byl zmuszony je uniewaznic, to byloby to nieszczescie i rewolucja na ulicach.

SN zgodnie z planem protest odrzucil, po wyborach bedzie mozna zglosic nowy i jesli ludzie jutro zle zaglosuja, to moze byc powtorka meczu. (Choc mysle, ze Kaczor nie wygra i fantazjowac mozna sobie bez obaw).

W ogole jak tu nie byc podejrzliwym skoro wszystko sie tak ladnie sklada -- anihilacja Samoobrony, debaty JKM-a z Palikotem i bardzo pozytwne wypowiedzi o nim, niezarejstrowanie list, lans Palikota w telewizorni.

Darek, May 26, 2016 13:35 Skomentuj komentarz


Radziłbym autorowi jednak poszukać głębiej w temacie lustracji, np. http://polskatonaszdom.salon24.pl/700676,opozycjonista-vs-opozycjonista czyli różnica między Korwinem, a TW Bolkiem.

Vit, May 26, 2016 15:03 Skomentuj komentarz


"03.04.2009 A z tą Uchwałą lustracyjną było tak..." - wypowiedź JKM https://www.youtube.com/watch?v=gg8pKFm4UuQ
Skomentuj notkę
9 sierpnia 2010 (poniedziałek), 10:14:14

Negatywny wpływ funduszy unijnych

Ciekawe czy ktoś zaczął badać już negatywny wpływ funduszy unijnych na gospodarkę i społeczeństwo naszego kraju. Że taki wpływ jest wielu nie muszę przekonywać, choć temat jest tabu, Unia jest świętością, której krytykować nie wolno a to, że psioczenie wśród ludzi jest faktem podkreśla tylko hipokryzję w jakiej przyszło nam żyć.

Myślę, że przepadać warto następujące aspekty:

  1. Cwaniactwo biznesowe - czyli kreowanie przedsięwzięć, które powstają nie dlatego, że powstać powinny tylko dlatego, że jest kasa.
  2. Psucie moralności - naciąganie sumień spowodowanie koniecznością naciągania papierów pod debilne regulacje. W Polsce szacunek do państwa, do składanych Państwu oświadczeń i tak jest niski. Ludzie kłamią tu, kłamią tam - a wymagania papierologii unijnej sprawiają, że nawet najuczciwszy łamią się i oświadczają nieprawdę.
  3. Nieuczciwa konkurencja i ingerencja w wolny rynek - wsparcie jednych przedsiębiorstw w jakiejś branży przy niemożliwości zaoferowania wsparcia innych, które te pierwsze albo eliminują albo osłabiają.

    Przykład: rynek firm szkoleniowych i konsultingowych - pojawiło się tyle darmowych szkoleń, wspartych porad... beeee

  4. Rozrost biurokracji w aparacie administracji państwowej - przy czym często osoby zatrudniane na stanowiskach mających coś wspólnego z pieniędzmi unijnymi nie są wybierane z uwzględnieniem fachowości czy chęci służenia ale po kluczu partyjnym czy rodzinnym. Wszak partie idąc po władzę idą po łup a potem w urzędzie dzielącym pieniądze musi się mieć ludzi swoich.
  5. Wzmocnienie korupcji mającej na celu ułatwienie załatwienia dofinansowania jednym a niekoniecznie drugim.
  6. Konsultanci - pojawienie się całego sektora firm doradczych, których całe kompetencje (czasem bardzo duże) polegają na umiejętności wypełniania wniosków i poruszania się w gąszczu przepisów i biurek. Z chwilą zakończenia programów branża ta powinna zniknąć albo zacznie lobbować aby dalej dawać jej chleb wypracowany przez innych.
  7. Problemy z płynnością finansową przedsiębiorstw korzystających ze wsparcia - takie przedsiębiorstwo wszystko MUSI ale państwowa agencja rozliczająca program nie musi nic, a zwłaszcza nie musi przestrzegać żadnych terminów.
  8. Dramaty menadżerów przegrywających zderzenie własnej przedsiębiorczości z biurokratyczną machiną przydzielającą fundusze. Znane są przypadki bankructw małych firm, rozbitych rodzin a nawet samobójstw.

Kurcze - bardzo robocza ta lista - chyba będę musiał nad tym popracować bardziej, porobić wywiady, poczytać....


Kategorie: polityka, _blog, ue


Słowa kluczowe: unia europejska, ue, fundusze unijne, poig, rpo, poig 8.1, poig 8.2


Komentarze: (9)

ky, August 9, 2010 12:54 Skomentuj komentarz


Hej!

Chyba tak to jest, jak piszesz - a im dłużej to trwa, to ten wpływ jest bardziej znaczący. Myślę jednak, że są miejsca regiony, gdzie taka pomoc byłaby (i pewnie jest) przydatna. Niezależnie od tego obserwując to, co się dzieje coraz bardziej się niepokoję - zachwianie rynku i zdobycie znaczącej przewagi konkurencyjnej na podstawie mętnych kryteriów lub za dodatkową opłatą, to jest mocno niezdrowa sprawa i może prowadzić do patologicznych sytuacji zwłaszcza w mniejszych miejscowościach. W sumie myślę, że taka pomoc powinna być bardziej dostępna (a przez to jednostkowo mniejsza, albo w wybranych dziedzinach np. tylko edukacja), albo dotyczyć spraw czysto infrastrukturalnych (drogi, mosty, telekomunikacja), które ze swoje istoty służą wszystkim, realizowanych przez państwo lub samorząd albo może nie powinno być jej wcale?
To "wcale" nie podoba mi się, bo myślę, że Polska to biedny kraj i brakuje mu infrastruktury, ale może zmiany kryteriów przydziału i rozliczeń miałyby sens.
Z tymi firmami "wspomagającymi" to też jest ciekawa sprawa - ale tu się obawiam, że może być z nimi tak jak z mafią po prohibicji - na funduszach urosną, a potem będą ssać skądkolwiek bo układy, które musiały zbudować, żeby skutecznie działać przetrwają i dalej będą jakoś trwać...choć może być tak, że tak dużego strumienia pieniędzy, przy jakim te układy teraz funkcjonują za takie rzeczy nie uda się wycisnąć z niczego w kraju i co może spowodować, że nie przetrwają.

TK, August 9, 2010 15:07 Skomentuj komentarz


Wreszcie ktoś zaczyna pisać na ten temat - już od dawna mam podobne obserwacje. Odwagi!

g, August 10, 2010 00:05 Skomentuj komentarz


Mam podobne obserwacje i cieszę się bardzo, że taki pogląd się pojawił. Dodaje to nadziei, że można głośno takie rzeczy mówić. Bardzo trafnie wypunktowałeś minusy jakie to rodzi.
Może też jest racja w tym co pisze ky, że jakaś solidarność społeczna jest konieczna, ale ona przede wszystkim powinna się urodzić w świadomości ludzi, a właściwie to w świadomości elit i przez nie być promowana.
Niestety, elity wszystkie swoje siły skupiły na usunięciu jednego krzyża, który został postawiony przez ludzi dla upamiętnienia.
Myślę że cały ten system już zamieszał w głowach ludzi młodych. W rozmowach z nimi spotkałem się kilka razy z przekonaniem takiego dwudziestokilkuletniego człowieka, że jemu właśnie należy się finansowanie np. dodatkowych szkoleń, albo dotacja żeby założyć firmę zaraz po ukończeniu studiów.
A czy nie lepiej byłoby żeby taki żółtodziób (przepraszam) pomęczył się przynajmniej z dziesięć lat w jakiejś normalnej firmie. A potem w warunkach normalnej konkurencji próbował sam.
Znam wielu takich, owszem są niedoskonali ale widzę jak krzepną z czasem. Widziałem też triumfalne miny tych, których wnioski zostały przyjęte i widziałem ich poczucie jakie z nich dzebeściaki.
Coś mi się jednak wydaje, że w procesie ewolucji (jeśli taki istnieje) ci pierwsi pociągną dłużej.
Na koniec chciałbym nie życzyć nikomu otrzymania dotacji 

adam@kormoran, August 10, 2010 17:56 Skomentuj komentarz


A pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu stwierdzenie "jestem za anschlussem do UE bo dzięki temu powstanie nowa gałąź gospodarki -- wypełnianie papierków -- powodując spadek bezrobocia" traktowane było jako nietakt przez euroentuzjastów i taki sobie żart przez eurosceptyków.

Cóż -- mądrzy ludzie mówią, żeby nie opowiadać takich żartów bo oni potem zawsze obracają je w rzeczywistość...

adam@kormoran, August 10, 2010 18:35 Skomentuj komentarz


Jeszcze apropos UE.

Zaraz po tym jak napisałeś o religii żółtych gwiazdek (http://www.pp.org.pl/wojtek/index.php?id=31386 -- jak ja lubię ten blog;-) usłyszałem w radio (PR, PR. I) mniej więcej taką audycję:

Jesteśmy na Dolnym Śląsku, obok jedna z rezydencji Piastów Śląskich, odremontowana dzięki funduszom UE. Przypomina nam o tym niebieska tabliczka z zółtymi gwiazdkami. Takich tabliczek możecie państwo zobaczyć w okolicy więcej. Jeśli zobaczycie gdzieś taką tabliczkę, przyjdzie do nas i nam o tym opowiedzcie lub napiszcie na adres xyz malpa... Do wygrania nagrody.

No co za h-U-j-E... Przecież żaden dziennikarzyna sobie tego sam nie wymyślił tylko dostał zlecenie od oficera prowadzącego.

michal, August 11, 2010 19:25 Skomentuj komentarz


google "sprzedam firme z dotacja".
i to nie dlatego ze komus sie pomysl nie sprawdzil, taki byl cel od samego poczatku.

pietrekr, August 16, 2010 10:05 Skomentuj komentarz


Wszystkie wielkie imperia nie rozpadaly się z powodu zewnętrznego zagrożenia tylko z powodu biurokracji i korupcji.
Unia Europejska ze swoim centralnym zarządzanie gospodarką rynkową nie ma przyszlości, ale czym się przejmujemy trzeba mieć podejście Zorby ... "jaka piękna katastrofa"

mike, August 18, 2010 23:49 Skomentuj komentarz


Przy całym szacunku dla powyżej komentujących, ale: bez przesady. Owszem, obecny system na pewno nie jest idealny, głównie dlatego, że został zaprojektowany dla uczciwszych i bardziej przyzwyczajonych do zeznawania prawdy w papierach, narodów. Cóż, Polak-spryciarz zawsze znajdzie sposób, żeby znaleźć sobie lukę, utworzyć jakiś tam układ znajomych drapiących się wzajemnie po plecach. Taki już nasz narodowy charakter, zawsze lubiliśmy sobie tak życie układać, i trzeba się z tym odrobinę pogodzić, a odrobinę sprawę starać zmienić.

Trzeba jednak pamiętać, że w Polsce nie wytworzył się jeszcze "venture-capital" na miarę zachodniej europy, czy USA. Nie ma więc komu inwestować w nowe technologie czy niszowe branże. Gdyby nie te dotacje, to nie byłoby szans wejść w te dziedziny, bo to branże wymagające zwykle sporej początkowej inwestycji. Czasy zaczynania firm motoryzacyjnych od rodzinnych fabryk rowerów niestety już minęły. Co do terminowania w "prawdziwej firmie": prawdziwe firmy mają to do siebie, że skutecznie zabijają jakąkolwiek inwencję twórczą, właśnie poprzez - krytykowaną przez was - biurokrację i inercję decyzyjną. Po takich 10 latach prania mózgu ten młody człowiek myślałby już tylko w kategoriach wymyślonych przez firmę-matkę. Pomijając już to, że miałby na utrzymaniu żonę i dwoję dzieci - jaki szaleniec chce wtedy zaczynać własny biznes?

Rozumiem, że Panu Wojciechowi fundusze unijne są szczególną solą w oku, bo w jego branży działa akurat firma, sponsorowana przez fundusze unijne, która została zrealizowana jako bardzo mało udana kopia SGT. Nie dość więc, że sączy publiczną kasę, to jeszcze oferuje niskiej jakości usługi, psując wizerunek branży. Rozumiem frustrację.

Z drugiej jednak strony, są inwestycje kluczowe - takie jak infrastruktura komunikacyjna, telekomunikacyjna, wodociągi, kanalizacja, etc. etc., która jest bardzo kosztowna, a na którą w Polsce - ani w sektorze publicznym, ani prywatnym - nie ma pieniędzy. Dobrze więc chyba, że możemy skorzystać z takiej pomocy. Dopiero co wróciłem z Hiszpanii - kraju, który dzięki Unijnej pomocy był w stanie zrównać się z resztą świata, po dziesięcioleciach izolacji i wojskowego zamordyzmu. Tam też wszędzie widać żółto-niebieskie flagi na tabliczkach, a falach samobójstw spowodowanych funduszami unijnymi nie słyszałem - chyba, że tam to też temat Tabu.

A do adam@kormoran - pamiętaj, że ta rezydencja Piastów Śląskich byłaby pewnie jeszcze przez 20 lat ruiną, której nie ruszyłby pies z kulawą nogą, gdyby nie ta dotacja. A jakby już ją nawet ktoś kupił, to albo podpalił i zebrał odszkodowanie, albo po prostu zrównał z ziemią, bo koszta remontu i rewitalizacji byłyby zbyt duże. To ja już wole taką tabliczkę i konkursy, niż żeby zabytki naszej historii były zjadane przez zgniliznę, albo niszczone przez mikro-kapitalistów o wąskich perspektywach.

marekm, September 4, 2010 21:26 Skomentuj komentarz


Ja akurat tego wpisu nie rozumiem, bo moze w przypadku SGT jest tak jak Pan napisal ale w przypadku innego przedsiewziecia, z tego co slyszalem Wojtek jest beneficjentem jednego z programow unijnych...
Skomentuj notkę
3 sierpnia 2010 (wtorek), 17:37:37

Wojna o krzyż na Krakowski Przedmieściu

No to zróbmy sobie mały test. Zacznę od pytań.

* * * * * * * *

Pytanie #1:
Jaki jest Twój stosunek do ekologów, przypinających się do drzew by zablokować przecinającą dolinę Rospudy budowę obwodnicy Augustowa?
- Ekologia jest bardzo ważna. Dobrze, że protestują inaczej dla naszych dzieci nie pozostanie nic z piękna naszej ziemi.
- Mieszkańcy Augustowa są ważniejsi niż żaby! Należy czym prędzej wybudować tą obwodnicę bo nie da się żyć w mieście, przez które stale przejeżdża 5 ciężarówek na minutę?

Pytanie #2:
Jaki jest Twój stosunek do ludzi, którzy swoimi ciałami bronią postawionego na Krakowskim Przedmieściu przez harcerzy krzyża upamiętniającego katastrofę Smoleński?
- Opozycja prowadzi niegodną politykę grając krzyżem, którego miejsce jest w kościele. Należy natychmiast krzyż usunąć i nie tworzyć legendy byłego prezydenta.
- Ta grupa obywateli (podkreślam - obywateli) reprezentuje znaczną część społeczeństwa, dla której upamiętnienie tej tragedii w ten sposób jest ważne. Czy rzeczywiście tak jest, że konserwator zabytków jest ważniejszy niż tak znaczący ruch społeczny?

* * * * * * * *

A może olejmy emocje, dajmy sobie spokój z prowokacją niektórych polityków i mediami, tą prowokację wspierającymi we władnym interesie i przejdźmy do meritum obu tych spraw? W obu przypadkach chodzi o to jaka ma być Polska, jakie ma być środowisko w którym żyjemy, o to kto jest podmiotem a kto tylko przedmiotem wykorzystywanym przez tych, którzy uważają, się na jedyne podmioty. Myślenie nie boli, więc myślmy a nie powtarzajmy to co podaje nam do powtarzania TVN i Wyborcza.

Ale zastanawiając się nad tym jaka ma być Polska należy dobrze się zastanowić nad swoim światopoglądem. Bez takie refleksji z odpowiedzi zgodnych z tezami Gazety Wyborczej można wylądować w świecie tez ojca Rydzyka, czyli z oszołomstwa w oszołomstwo a przekonany jestem, że właśnie o to diabłu i politykom chodzi. A więc zastanawiające się jaka ma być Polska może należy wyjść do tego skąd jestem, kim jestem i dokąd zmierzam. Może należy zadać sobie pytanie: czy pan Bóg jest czy też może go nie ma? A może warto przemyśleć tezę, czy może życie ma jakieś znaczenie czy też jestem przypadkiem i liczy się tylko dziś, może jutro?

Każda odpowiedź wynikająca z myślenia jest dobra a im więcej myślenia tym lepiej, bo bliżej prawdy i Prawdy (piszę z dużej litery, ale nie chodzi mi tu o tytuł pewnej gazety z lat dawnych). Każda odpowiedź jest dobra bo rodzi indywidualność a nie wtłacza nas proste odpowiedzi typu "to oszołomy od Rydzyka" albo "precz z liberałami".

Do przemyślenia tego tematu czuję się dziś zachęcony. Skąd jestem? Poco jestem? Dokąd zmierzam i jak się to ma do akcji na Krakowskim Przedmieściu.


Michał - thx. za prowokację. Bez niej nie chciałby by mi się tego napisać, ale czy to pisanie miało sens to już musisz ocenić sam.

Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: krzyż, smoleńsk, tragedia smoleńska, krakowskie przedmieście, wojna o krzyż


Komentarze: (15)

anonim, August 3, 2010 17:54 Skomentuj komentarz


Kopiuje w FaceBooka

Pawel Tutka: Gdyby rząd wiedział jaka głośna będzie awantura z krzyżem... to zapewne dzisiaj rozmawiano by o 33% podatku VAT.

g, August 3, 2010 22:48 Skomentuj komentarz


Jestem właśnie po szkle kontaktowym.
Tam awantura z krzyżem świetnie się sprzedaje.
Czemu rząd miałby chcieć o vacie rozmawiać ?

Michal, August 3, 2010 20:22 Skomentuj komentarz


Hmm... To Ty mnie teraz sprowokowałeś... aby o tym wszystkim pomyśleć (i to najlepiej jakoś teraz a nie znowu 'kiedyś').

Może jakby ktoś pomyślał o żabach ratując mieszkańców Augustowa to inaczej zaprojektowałby obwodnicę.
Może jakby ktoś pomyślał przed ogłoszeniem "przenoszenia" krzyża..

anonim, August 3, 2010 22:44 Skomentuj komentarz


Sądzisz że ktoś nie pomyślał ?
Oj byłby ten krzyż solą w oku dla obecnego prezydenta.
A tak, ludzie szybciej zapomną...

w34, August 4, 2010 09:44 Skomentuj komentarz


Bo ja jestem ...

Ja jestem pro, ja jestem pro, ja jestem pro,
Ja jestem pro, ja jestem prowokator.

Pamiętasz?

Wiem, że tu zupełnie nie na temat ale znalazłem i sobie tu zachowuje.

W34.

************************************************

Ja jestem pro, Jerzy Klesyk

Ja jestem pro, ja jestem pro, ja jestem pro,
Ja jestem pro, ja jestem prowokator.
Pionek historii, władzy trzon,
Co wyzwala w was emocje, burzy krew!
Ja funkcjonariusz nieuchwytny,
Po cichu zjawiam się i niknę,
I z igły widły robię, wodę z mózgu, ludu gniew!

To ja wyciągam ludzi na zwierzenia
I ja najgłośniej zawsze w tłumie krzyczę,
A jeśli mi uwierzą i jeśli zawtórują,
To wielu z nich dość długo będzie milczeć!

To ja wychodzę, gdy nadchodzi ciemność,
Człowieka szukam, który dzisiaj zgrzeszy.
Być może go obrażę, być może się uniesie.
Bo chcę uderzyć, lecz niech on uderzy pierwszy!

To ja szeptałem w uszy przed wiekami,
Że czarownice stanowią wielkie zło.
I wystarczyło potem, by jeden wskazał palcem,
A już krzyczeli wszyscy: Na stos! Na stos! Na stos!

Na moim grzbiecie Neron stawiał stopę,
Ja byłem gotów na każde zawołanie.
To ja nad brzegiem Tybru nocami mordowałem
I ja krzyczałem potem: To wszystko chrześcijanie!

To ja pracuję i drukuję nocą,
Ulotki się rozklei jutro w mig.
I wszyscy się dowiedzą, i wszyscy się dowiedzą,
Że taki jeden w kraju to Żyd, Żyd, Żyd!

To ja pisuję artykuły w prasie,
Od których już z daleka czujesz swąd.
To wszystko jest celowe i dobrze przemyślane,
Niech ktoś zareaguje i popełni błąd!

Aa, August 4, 2010 09:20 Skomentuj komentarz


Krzyz - chrzescijanski symbol meczenskiej smierci Chrystusa (nie siegam dalej wstecz). Dla katolikow symbol kultu, dla innych: narzedzie zbrodni.
Krzyz pod palacem i sejmem - dzielo polskich katolikow (glownie narodowych, ziejacych nienawiscia do innych wyznan, glownie do Zydow).
Polska (RP) - religia dominujaca rzymski katolicyzm. Przez część swojej historii Rzeczpospolita Polska była jendak panstwem niepodległym, wieloetnicznym i wielowyznaniowym.
Krzyz wiec jako katolicki symbol kultu ma swoje miesce w swiatyni katolickiej a nie we wspomnianych miejscach publicznych.
Ciekawe tylko jak sobie z tym poradzi rzad. Tyle na temat.



w34, August 4, 2010 09:45 Skomentuj komentarz


Ojej!

Wolność słowa, wolność bloga.

Hocus, August 4, 2010 13:06 Skomentuj komentarz


A czy Ciebie też boli w krzyżu? ;-)
http://hocus.3a.pl/krzyznet.jpg

Aa, August 4, 2010 16:10 Skomentuj komentarz


Hehe
Szczerze mowiac to czasem pobolewa, ale nie jest to skutkiem zlej POstawy ale dyskopa(r)ti.

w34, August 5, 2010 16:45 Skomentuj komentarz


Uzupełniający dialog z Mariusze, przenoszę z FaceBooka

##########################################
Mariusz:

Barierki są Wojtku zawsze obustronne... bariery niefizyczne są często gorsze od tych fizycznych... szkoda, że pod jednym z wczorajszych wpisów nie napisałeś mi, jak Ty byś postąpił w takiej sytuacji

##########################################

Wojtek:

Mariuszu - ja naprawdę nie wiem. Ja już wiem, że walka ze skutkami zaniedbań (albo celowych działań) na wyższym poziomie powoduje tylko to, że pojawią się inne nieprzyjemne skutki. No bo co - usuniesz na siłe? Kogoś pokrzywdzisz. Zostawisz? ...Masz dużą grupę niezadowolonych i argument, że ciemnogród atakuje.

Nie znam rozwiązania na tym poziomie - ale mam diagnozę na innym i ta diagnoza mówi, że "grzech". Grzech traktowania siebie jako najważniejszej istoty we wszechświecie, swoich potrzeb i zachcianek, jako czegoś czemu musi być bezwzględnie podporządkowane wszystko, grzech żądzy władzy, którą należy zdobyć za wszelką cenę i na koniec, choć może to powinno być na początku, grzech nie właściwej relacji ze Stwórcą, który stworzył każdego z nas i całe ten świat. Grzech jest moim problemem i grzech jest problemem tych, którzy swoimi działaniami doprowadzili do sytuacji na Krakowskim,,,,, ale też do tego że nasze państwo jest takie popieprzone, że Europa się sypie, że na świecie mamy głod, nędzę i cierpienie.

Widzisz jak łatwo przeskoczyłem z tego konkretnego przypadku do bardzo, ale to bardzo ogólnej zasady światopoglądowej (o którą pewnie też z wieloma będzie można się spierać trwając w kolejnym grzechu). Ale zaraz zejdę z powrotem na poziom Krakowskiego.... Grzech jest problemem, ale z tym grzechem każdy z nas może sobie poradzić. Ja jakoś próbuję, gadam z o tym z moim Szefem, on mówi mi co mam robić ale potem znowu robię swoje (czytaj: grzech), więc potem znowu gadam. Fajne jest to, że wiem coraz więcej, że widzę bardziej i co ważne, coraz bardziej poznaję JEGO. To jest zasada, którą próbuję stosować i przypuszczam, że ona też była by rozwiązaniem problemy tego krzyża, gdyby za kawałkiem drewna, albo za ideą, albo antyidea pojawił się prawdziwy Bóg i do niego ludzie by się odwoływali.

No i dochodzę do mojego rozwiązania:
- modlitwa - można samemu gadać z Szefem, prosząc o przebudzenie dla siebie i dla tego kraju, od polityków zaczynając. Były wybory - była okazja by
http://pp.org.pl/wojtek/index.php?id=31277
ale tetaz też należy
http://pp.org.pl/wojtek/index.php?id=30573
- proszenie o myślenie - to też można. zamiast przekonywać do jakiegoś działania proponować szukanie zasad, a dokładnie szukanie Boga, którzy ustawił zasady.

To moja propozycja - tego dzisiejszego konfliktu nie rozwiąże, ale może przyszłe? może jakieś przebudzenie, jak to z XVI wieku w Polsce albo z przez 20 lat u Zulusów? A jeżeli nawet nie będzie przebudzenia to może ten, lub tamten, może wieczność bo przecież życie ludzkie jest takie krótkie.

Mam nadzieję, że złapałeś o co mi chodzi w tej pisaninie. Jak nie - jestem do dyspozycji.

W.

#########################################

Mariusz:

@W: myślę, że załapałem i w pełni się zgadzam, że chodzi o egozimy, niezależnie od tego czy zakwalifikujemy je z punktu widzenia wiary , czy też świecko, - nazwijmy je "misie" (wydaje MI SIE, chce MI SIE etc). Więc te Misie rozszarpują k...ażdą społeczność i ten trend nie jest dobry. Dziękuję za odpowiedź.
Ja chyba z tymi ludźmi spróbowałbym porozmawiać. Bez kamer. I niekoniecznie na ulicy. Bo tak naprawdę chyba, nie chodzi im wcale o ten krzyż, w tym miejscu. Zobacz więcej

anonim, August 9, 2010 17:46 Skomentuj komentarz


Z FaceBooka:
**************************
Tomasz Wawrzyczek:
Macierewicz mówi o powszechnej akceptacji obecności krzyża. No to ja jestem jakiś margines, bo jestem wbrew. Nie w tym miejscu.

**************************
W34:
No bo jesteś zmanipulowany przez ideologie antyPIS. Spróbuj nieco obiektywnie, zapomnij o Kaczorach:

- w Polsce do upamiętniania służą krzyże, niekoniecznie w kontekście religijnym. Zobacz - masz krzyż pod kopalnią Wujek, masz krzyże przed stocznią w Gdańsku, masz krzyże od Poznania '56 ale (!) masz też krzyże na każdym ostrzejszym zakręcie, gdzie wracały ostre chłopaki z dyskoteki i nie wyrobili. Krzyżem się upamiętnia - to fakt nr 1. Oczywiście możesz go nie akceptować.

- w katastrofie smoleńskiej zginęło sporo ważny ludzi - takie rzeczy się upamiętnia. Zobacz - masz upamiętnienia katastrofy w 82, w 87 a nawet na Krowiarkach jest tablica (z krzyżem) upamiętniająca wypadek lotniczy z 1969. Czy uważasz, że tej katastrofy nie należy upamiętniać? Zrobili to już na Węgrzech a w Polsce?

- w tej katastrofie oprócz innych zginął prezydent i dużo osób z jego kancelarii. Ten wyjazd był wyjazdem na prezydenckim więc gdzie to upamiętnić? W sejmie? przez budynkiem rządu? a może na stadionie Legii? Jakie miejsce proponujesz?

- w tym miejscy, w tygodniu żałoby narodowej pojawiło się kilkaset tysięcy ludzi i postawiło krzyż. Oczywiście można ich olać, bo w końcu kim oni są, jakie myślenie reprezentują, jaką opcje popierają. Demokracja owszem, ale nie dla oszołomów. Tylko czy takie podejście do tych ludzi jest demokratyczne? Zobacz, że na JK głosowała prawie połowa wyborców. Czy ci ludzie się nie liczą?

- a niby dlaczego "krzyż ma zniknąć z przestrzeni publicznej"? To jakiś nowy dogmat. Ja nie jestem katolikiem ale żyję w kraju, gdzie szanuje się innych - przynajmniej tak mi się wydaje.

Ale jeżeli chcesz się przyłączyć do walczących z mitologizowaniem Lecha Kaczyńskiego to ciągnij tak dalej, tylko co Ci zostanie za 40 lat jak rządzić Tobą będą Twoje dzieci, nie mające skąd odwołać się do wartości innych niż piwo Lech i napój energetyzujący.

Aa, August 13, 2010 13:52 Skomentuj komentarz


A ja sie nie zgadzam, a co, wolno mi.
Brak akceptacji powszechnej krzyza nie jest wynikiem zadnej manipulacji antyPIS! To tak jakby nieakceptowanie krzyza jako symbolu odwolywalo sie do wrogow PIS a zwolennikow PO. Ja nie mieszam sie do polityki, obserwuje jedynie ale na krzyz nie zgadzam sie.
Jesli w gre wchodzi jakas manipulacja, to owszem narod jest zmanilupowany ale symbolem krzyza ktory wykorzystuje sie wszedzie, jak powiedziales, nawet bez zwiazku z religia.
Ale ten brak zwiazku to pozor: POlska jest nieoficjalnie krajem katolickim gdzie symbole religijne sa naduzywane nawet w kontekscie pozornie nie majacym z religia nic wspolnego. I tak: cos sie nie podoba? protestujemy? KRZYZ! Zaslonmy sie Chrystusem ktory jest jednak "jakims" autorytetem w panstwie poddanym KRK. Kto sie odwazy podniesc reke na obronce krzyza?

Polska zawsze silnie byla zwiazana z kosciolem, za silnie przez setki lat. Utknal nam ten krzyz w glowach tak ze trudno logicznie myslec i uzywac rozsadnych argumentow.
Kosciol (czyt. krzyz) kojarzy sie takze z walka Polski o niepodleglosc, byc partyjnym znaczylo odejsc od kosciola.
50% glosowalo na Kaczynskiego ale to nie znaczy ze glosowalo na wszechobecnosc krzyza i KK.
Piszesz ze zyjesz w kraju gdzie szanuje sie innych. Bzdura. Nie szanuje sie. Bo przemyca nam sie chrzescijanskie symbole (powinnam powiedziec katolickie jednak) do swieckim miejsc. RP ma byc panstwem swieckim. Wykorzystywanie krzyza to naduzycie i ja sie sprzeciwiam.

A tak na zakonczenie to przypomne ze krzyz cale lata zle sie kojarzyl, wykorzystywany np w krucjactach do "nawracania" niewiernych. Teraz garstka biednych staruszkow ktorym ten krzyz zamotal w glowach, czesto pelnych nienawisci do innych wyznan (zydow), przekonana o koniecznosci wielkiej misji robi sobie cyrk w centrum stolicy.

g, August 15, 2010 20:03 Skomentuj komentarz


Aa, troszeczkę kontekstu historycznego przytaczasz, ale dzisiaj okoliczności są inne.
Przypomnijmy fakty. Ale od początku tzn. od 14 kwietnia, a nie od dnia próby przenoszenia. Krzyża nie postawiły władze państwowe, ani hierarchia kościelna, ani zwolennicy PiS na wiecu.
Krzyż postawili harcerze.
A dlaczego go postawili ?
Ponieważ Polacy, w dość dużej liczbie ludzi i chyba raczej spontanicznie, żałowali śmierci prezydenta i innych i zbierali się w jednym miejscu. A naturalne jest, że w kraju chrześcijańskim (katolickim, protestanckim, prawosławnym) taka żałoba łączy się z symbolami religijnymi.
Pewna liczba ludzi ma tę przypadłość, że w takich chwilach, nachodzi ich pamięć historyczna.
Oczywiście nie wszyscy żałowali bardzo, nie wszyscy głęboko, ale spora grupa właśnie tak.
Czy widzisz tu jakiś atak krzyżem ?
Owszem manifestowano religijnie (krzyż) w sprawie państwowej (śmierć przedstawicieli władzy).
Ale robili to ludzie. I robili to spokojnie.
A to nie to samo co pójście na wojnę z mieczem i krzyżem. To nawet nie to samo co rozwieszenie krzyży w urzędach zadekretowane przez władzę, albo religia w salach szkolnych.
Myślę że to był kawałek historii, o której będzie się pamiętać.
Wtedy krzyż nie budził powszechnej kontrowersji.
Coś dziwnego stało się cztery miesiące później. Dziwne to byłoby jedynie dla kogoś, kto nie znałby partyjnych sporów w kraju nad Wisłą. Załóżmy na chwilę, ze ich nie ma.
Oto najpierw stała się katastrofa, w której zginęli przedstawiciele władzy. Ludzie najpierw żałowali, potem wybrali nową władzę. Wydawało by się że ta, zadowolona, że ludzie tak bardzo władzę żałować potrafią, powinna miejsce jeszcze bardziej upamiętnić. Ale nie, ta w pierwszym odruchu rządzenia postanowiła troszeczkę pamięć ludzi o tym żałowaniu władzy zatrzeć (tzn. krzyż przenieść z miejsca, które wszyscy pamiętali i które jest godne, do miejsca, w którym szybko by o nim zapomniano i które też jest godne).
Dziwne jest to tym bardziej, że nawet Ci ludzie, którzy wybrali nową władzę, też, jak sami mówili wtedy, żałowali.
Dziwne jest też to, że hierarchia kościelna na przeniesienie krzyża łatwo się zgodziła, co czyżby świadczyło o tym, że państwo jest jakoś wyznaniowe ?
Tak więc moje pytanie jest takie: po co było ten krzyż przenosić ?
Aa, czy przed awanturą o przenoszenie, krzyż też Ci przeszkadzał ?
Jeśli nie, to znaczy że ktoś Cię sprowokował.
Może i odpowiesz że tak, przeszkadzał. Ale w takim razie, w tej właśnie historii, chyba jednak, tak mi się wydaje, to Ty właśnie atakujesz.

Aa, August 16, 2010 13:40 Skomentuj komentarz


Moze moj tekst rzeczywiscie nie jest w lagodnym tonie ale to skutek mojej irytacji cala sytuacja.
Wiec tak: nie ma chyba nikogo ktorym smolenska katastrofa nie wstrzasnela. Zgineli ludzie, (jak w innych katastrofach)ale byli to ludzie sczczegolni dla nas Polakow wiec jak najbardziej zasluguja na zalobe. Narodowa. Nikt w to nie watpi. Kwestia jest tylko czy na pewno Wawel byl odowiednim miejscem i czy krzyz jest odpowednim symbolem upamietniajacym pamiec po ludziach reprezentujacych panstwo swieckie. A Wawel to przeciez miejsce dla ludzi jednoznacznie okreslonych przez historie. A czy prezydentura sp. L. Kaczynskiego byla jakas wybitna?
Palac prezydencki czy sejm nie sa odpowiednim tlem dla krzyza bo to symbol nie wszystkich Polakow a rzad i prezydent tak.
Czy krzyz mi wczesniej przeszkadzal?
Sam krzyz nie (mam jeden na lancuszku i czasem nosze)ale narzucanie, przemycanie symboli (zawsze jest podtekst) tak. Nie chce zadnych symboli religijnych w miejscach swieckich, nie chce religii w szkole, krzyzy w klasach. od tego sa salki parafialne, wiec jak ktos chce na religie chodzic jest tam mile widziany.
Wiec wg Ciebie sa dwa wyjscia: albo mnie sprowokowano albo atakuje. A moze bronie sie po prostu przed czyms co chca mi na sile narzucic?

g, August 17, 2010 22:01 Skomentuj komentarz


Ciekawa wypowiedź w sprawie krzyża i nie tylko, osoby, o której powiedziałbym że jest z drugiej strony barykady.
Trochę długie ale warto przeczytać.

Wywiad z Marią Szyszkowską w Rzeczpospolitej.

Co pani myślała, oglądając relację z próby przeniesienia krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego?
Że osoby modlące się pod krzyżem to fanatycy religijni. Jednak uważam, że nie należy im przeszkadzać, jeśli modlitwa jest sensem ich życia, jeśli są przekonani, iż postępują właściwie. A poza tym przecież nie stoją na środku jezdni, nie tamują ruchu. Dlatego zbulwersowały mnie słowa wicemarszałka Niesiołowskiego.
Co takiego dokładnie?
W jego wypowiedziach była wielka pogarda dla modlących się pod krzyżem! Byłam tym przykro zaskoczona. Nie bierze się pod uwagę woli mniejszości, która żąda, aby krzyż pozostał przed pałacem. A przecież tyle mówi się o tym, że demokracja to ustrój, który szanuje oczekiwania rozmaitych mniejszości.
Pani zdaniem krzyż powinien przed Pałacem Prezydenckim pozostać?
Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Ten krzyż jest szczególny. Ktoś postawił go, aby być bliżej zmarłego prezydenta. Ulica jest wprawdzie wspólna, ale uważam, że nikomu, naprawdę nikomu, nie powinna przeszkadzać grupa modlących się ludzi. A poza tym mamy krzyże upamiętniające zmarłych zarówno przy polnych drogach, szosach, jak i na ulicach miast.
Jak to? To nie jest już pani zwolenniczką zdejmowania krzyży w miejscach publicznych?
Uważam, że krzyż powinien być w świątyniach, ewentualnie w miejscach upamiętniających poległych. Jeśli poważnie traktuje się koncepcję państwa demokratycznego, to powinno być ono neutralne światopoglądowo. Przecież w szpitalu są ludzie rozmaitych wyznań, a wisi tylko jeden typ krzyża. Poza tym w Polsce żyją agnostycy, ateiści, ludzie bezwyznaniowi, wyznawcy religii niechrześcijańskich. Czym innym jest stosunek do Boga, a czym innym rozwiązywanie spraw publicznych, które powinno być wolne od nacisku jakiegokolwiek wyznania religijnego. Poza tym w ustroju demokratycznym istnieje wymóg szacunku dla mniejszości, także religijnych.
Uważa pani, że mniejszości religijne nie są w Polsce szanowane?
U nas narzucany jest światopogląd katolicki. Nie chcę przez to powiedzieć, że moralność katolicka jest wadliwa – zostałam w niej wychowana. Ale przecież walczyliśmy o państwo wieloświatopoglądowe, o społeczeństwo obywatelskie, inne niż w PRL. A tymczasem, gdy są jakieś spory przy stanowieniu ustaw, następuje milczące odwołanie do prawa naturalnego w ujęciu tomistycznym, czyli ujęciu Kościoła katolickiego. Nie mówi się o tym, że jest wiele teorii prawa naturalnego. Kto inny, jak nie ustawodawca, powinien się wznieść ponad własny światopogląd, tak, by nie narzucać go całemu społeczeństwu? Stąd bardzo ważny postulat państwa neutralnego światopoglądowo.
Wielu komentatorów wydarzeń z Krakowskiego Przedmieścia twierdzi, że szwankuje konstytucyjny zapis o neutralności światopoglądowej państwa. Pani też tak myśli?
Polska jest państwem katolickim, a nie neutralnym światopoglądowo. Nikt, czy to prawica, czy lewica, nie ma odwagi uchwalić ustawy, która pozostawałaby w sprzeczności z etyką katolicką. Podaje się argument, że Polacy w większości są katolikami. Tylko ile w tym deklaracji, a ile prawdy? Nie krytykowałabym, gdyby jawnie powiedziano, że jesteśmy państwem katolickim. Tymczasem w konstytucji jest napisane, że Polska to państwo demokratyczne. Nie zauważam tego, ale jeśli faktycznie mamy nim być, to choćby z tego względu nikt nie powinien przeciwstawiać się mało licznej grupie modlącej się pod krzyżem.
A jest zupełnie inaczej. Niektórzy widzą w tym słabość państwa.
Dziwią mnie takie rozważania. Dlaczego mówi się, że państwo powinno być silne tylko wtedy, gdy chodzi o przeniesienie krzyża, a jednocześnie aprobuje się wszelkie jego słabości. Podstawowe bolączki społeczeństwa jak: bezrobocie, sprawy gospodarcze, zdrowotne, problemy emerytów nie są rozwiązane. A to jest obowiązek państwa. A sprawa powodzi? Gdyby na początku ogłoszono stan klęski żywiołowej, wiele spraw byłoby można rozwiązać z korzyścią dla powodzian. Dlaczego nikt nie zarzucał wtedy państwu, że jest słabe?
To dlaczego teraz, pani zdaniem, pada argument o słabości państwa?
Myślę, że politycy nie chcą narazić się episkopatowi, zwracając się do niego z prośbą, aby rozwiązał ten problem. Uważam, że to jest sprawa tylko i wyłącznie władz Kościoła katolickiego i spór powinien rozstrzygnąć ktoś, kto ma autorytet.
Czyli kto?
Kardynał Glemp.
Ale episkopat twierdzi, że Kościół nie jest stroną w sporze, a w całej sprawie nie chodzi o krzyż, ale o to, co politycy mogą ugrać.
Zgadzam się z tym, że Kościół nie jest stroną w tym sporze. Uważam tylko, że powinien się tą sprawą zająć, by uszanować wolę modlących się ludzi. Poza tym krzyż jest symbolem religijnym i żaden z polityków nie powinien go ruszać. Natomiast rozumiem, dlaczego Kościół odwleka taki moment. Jest w trudnej sytuacji. Wygodniejszy byłby dla niego stan harmonii ze wszystkimi stronami, które oczekują jego poparcia. W razie takiego czy innego zwycięstwa politycznego zyskuje wtedy za to pewne przywileje. A proszę nie zapominać, że o jego poparcie jawnie stara się Prawo i Sprawiedliwość, a także, choć po cichu, Platforma Obywatelska.
Mamy więc walkę krzyżem?
Niewątpliwie tak. Chociaż ci, którzy modlą się pod krzyżem, robią to w dobrej wierze. W większości są to ludzie prości, słabo wykształceni, którzy nie zdają sobie sprawy, że zachodzi tu jakaś manipulacja. A prawda jest taka, że toczy się silna walka Platformy Obywatelskiej przeciwko PiS. Tak jak kiedyś za pomocą zręcznych, a zarazem brzydkich posunięć udało się wyeliminować z życia publicznego Samoobronę, tak teraz u podłoża walki o krzyż leży chęć eliminacji PiS z życia publicznego. To byłoby groźne z wielu powodów. PiS jest partią ideową, krzewi patriotyzm. W działaniach Platformy Obywatelskiej żadnych idei oprócz prywatyzacji Polski nie umiem odnaleźć. Poza tym nie chciałabym na powrót żyć w państwie jednopartyjnym. Wielopartyjność jest jednym z istotnych warunków demokracji.
W sprawę krzyża angażuje się też SLD.
To jest przykład gry politycznej. SLD, które organizowało ostatnią manifestację, nie protestowało przeciwko krzyżom w miejscach publicznych, gdy sprawowało władzę. Wręcz odwrotnie, Leszek Miller i Aleksander Kwaśniewski zabiegali o aprobatę Kościoła. Nie chcieli się też zgodzić na ustawy, które byłyby sprzeczne z etyką katolicką. Dlatego to, co robi teraz SLD, jest nieprzyzwoite, wzmaga podziały w społeczeństwie.
A może zamiast krzyża powinien być wybudowany pomnik ku czci Lecha Kaczyńskiego?
Raczej nie. Jest za dużo pomników, a poza tym miałam pretensje do Lecha Kaczyńskiego za to, że nie rozmawiał ze społeczeństwem. Wtedy przynajmniej Polacy mieliby świadomość, że przedwyborcze zamiary PiS są nadal aktualne, tylko – dopóki nie dojdzie znów do władzy – niemożliwe do spełnienia. Zresztą uważam, że wiele zapowiedzi ze strony Prawa i Sprawiedliwości było trafnych, łącznie z tą, by zbadać legalność osiągniętych w Polsce fortun. Uważam jednak, że należy się szacunek tym, którzy chcą pomnika, zwłaszcza że blisko połowa społeczeństwa głosowała w wyborach prezydenckich na Jarosława Kaczyńskiego. Choćby z tego względu należy to rozważyć, a nie odnosić się z pogardą do takiego pomysłu. Jeśli przed pałacem stoi pomnik Poniatowskiego, to może stać i inny.
Skoro w pani odczuciu pomnik nie jest potrzebny, to może zadowala panią odsłonięta na ścianie Pałacu Prezydenckiego tablica ku czci ofiar?
Tablica jako sposób upamiętnienia ofiar tragedii była dobrym pomysłem, ale okoliczności jej umieszczenia były skandaliczne.
Dlaczego?
Pracownicy Kancelarii Prezydenta, który wygrał wybory niewielką przewagą głosów, nie powinni byli po cichu, bez udziału rodzin tych, którzy zginęli, zajmować się tą sprawą. Nie wspominając o tym, że byli oni zbyt niscy rangą, by brać udział w odsłonięciu. Nie słyszałam też, by były w tej sprawie jakieś konsultacje. To przejaw nieprzyzwoitości ze strony tych, którzy podjęli taką decyzję i brak szacunku dla Jarosława Kaczyńskiego oraz rodzin pogrążonych w żałobie.
A wracając do źródła tych wydarzeń, czyli tragedii smoleńskiej z 10 kwietnia. Pamięta pani, co robiła, gdy dowiedziała się o katastrofie?
Tak. Jechałam pociągiem z Nałęczowa do Warszawy na wykład. Nic jeszcze wtedy nie wiedziałam. Przeżyłam wstrząs dopiero, gdy weszłam do pustej sali wykładowej. Sekretarka powiedziała, że studenci poszli do domu, że stało się nieszczęście. Czułam przerażenie.
Przeżywała pani jakoś ten tydzień po katastrofie?
Cieszyłam się, że przez pierwsze dwa dni była atmosfera pojednania. Jednak głęboko w duchu czułam, że nie potrwa ona długo. Przypomniała mi się śmierć papieża Jana Pawła II. Wtedy też mówiono o powstaniu pokolenia JP2. Według mnie są to powierzchowne przemiany. Nie widzę, żeby to pokolenie było czymś szczególnym. Nie jest ani lepsze, ani gorsze od innych. A potem jeszcze głos pana Wajdy w sprawie pochówku prezydenta. Odebrałam to jako głęboki nietakt.
Niektórzy doszukują się w tych wydarzeniach odrodzenia polskiego mesjanizmu, a pani?
Uważam, że polski mesjanizm cały czas funkcjonuje. Ostatnie wydarzenia tylko go wzmocniły. Występuje poczucie, że Polacy mają do spełnienia misję nawracania, czy to grekokatolików, czy prawosławnych na katolicyzm. Mesjanizm jest w Polsce dość silny. Szczególnie zaznaczył się w kazaniach prymasa Wyszyńskiego. To jest poczucie, że mamy duchowo odrodzić Zachód. Zgadzam się, że jest on przesadnie zmaterializowany i trzeba mu wskazać jakąś ideę, a nie dobra materialne jako cel istnienia.
Brzmi to dość dziwnie w ustach osoby, która na czas papieskich pielgrzymek zamykała się w domu, zasłaniała okna i czytała "NIE" Urbana.
Wie pani, czułam, że te spotkania z papieżem nie prowadzą do odnowy duchowej, że jest w tym doza zakłamania. Społeczeństwu był potrzebny jakiś bohater, autorytet, ale nie po to, by jego słowa wcielać w życie.
Ale wtedy odbierano to jako niechęć do papieża, a nie do postaw Polaków.
W takim razie niesłusznie. Aczkolwiek cenię papieża Jana XXIII.
Mam wrażenie, że złagodniała pani w poglądach.
Nie złagodniałam. Nadal jestem wierna swoim przekonaniom. W PRL boleśnie odczułam brak wolności, którą bardzo cenię. A skoro tak, to nie mogę mieć pretensji, że ktoś modli się pod krzyżem, bo uważa to za swoją misję czy powołanie.
To może skoro broni pani PiS, wstąpi pani do tej partii?
Prawo i Sprawiedliwość nie stoi na gruncie wieloświatopoglądowości. Utrwala wyznaniowy charakter państwa. Ale jest mi bliski program społeczny tej partii. Cieszyłam się, gdy Lech Kaczyński zatrzymywał ustawy prywatyzacyjne. Gdy na koncercie Sławy Przybylskiej posadzono mnie obok Marii Kaczyńskiej, prosiłam, by mu to przekazała.
Prof. Maria Szyszkowska jest filozofem, politykiem lewicy, działaczką społeczną, wykładowcą akademickim. Była członkiem SLD i senatorem tej partii w latach 2001-2005
Skomentuj notkę
20 lipca 2010 (wtorek), 22:55:55

Raport Palikota

Podoba mi się wiec cytuje w całości coś, co pochodzi od Janusza Wojciechowskiego. Mimo iż cytują tu Palikota uważam, że w kwestii wyjaśniania poseł Macierewicz jest dużo, dużo bardziej wiarygodny niż poseł Palikot.

Czekam więc na raport Macierewicza wiedząc, że i tak większość Polaków wierzy Palikotowi, bo to teraz jest trendy.

Raport Palikota

katastrofa smoleńska jest już wyjaśniona

1. Jarosław Kaczyński powiedział po wyborach, że tragedia smoleńska powinna być wyjaśniona. W zwycięskim obozie PO uznano to za wezwanie do wojny polsko-polskiej.

2. Mają rację politycy PO - Kaczyński jątrzy. Tragedia smoleńska nie musi być wyjaśniana, bo ona już jest wyjaśniona. Wyjaśnił ja Palikot.

Raport Palikota jest następujący:

Punkt pierwszy - całkowitą winę za katastrofę ponosi Lech Kaczyński, który co prawda od 3 miesięcy nie żyje, ale ciągle ma na swoich rękach krew niewinnych ofiar.

Punkt drugi - ponieważ Lech Kaczyński zginął, ewakuował się na Wawel i w ten sposób zręcznie uchylił się od odpowiedzialności - tę odpowiedzialność powinni ponieść jego najbliżsi, a więc córka i brat, ewentualnie również matka, o ile stan zdrowia jej na to pozwoli.

Jako członkowie rodziny powinni oni przejąć na siebie moralny ciężar odpowiedzialności za katastrofę.

Wnuczki Lecha Kaczyńskiego, jako osoby małoletnie, mogą być czasowo z odpowiedzialności zwolnione. Stosowne przeprosiny wyegzekwuje się od nich po uzyskaniu pełnoletniości.

3. Raport Palikota jest kompletny i już pozwala na umorzenie śledztwa smoleńskiego, zarówno rosyjskiego, jak i polskiego. Wszelkie inne ustalenia przyczyn katastrofy są zbędne, wszelkie inne wątpliwości oznaczają tylko wyłącznie powrót do wojny-polsko-polskiej i polsko-ruskiej, do języka nienawiści. Wszelkie pytania o przyczyny katastrofy oznaczają burzenie tej wspaniałej zgody, która buduje i za którą opowiedzieli się Polacy, wybierając na swojego prezydenta rzecznika zgody Marszałka Komorowskiego.

4. W związku z tym niech Jarosław Kaczyński przywdzieje pokutny wór, niech stanie przed Narodem i w imieniu zmarłego brata oraz pozostałych członków rodziny przeprosi Polaków w za smoleńską katastrofę.

Przeprosiny odbiorą w imieniu Narodu posłowie Platformy Obywatelskiej - Kazimierz Kutz i Janusz Palikot.

I niech zgoda buduje nas nadal.

http://januszwojciechowski.blog.onet.pl

Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: katastrofa w smoleńsku, palikot, macierewicz


Komentarze: (15)

ky, July 21, 2010 18:38 Skomentuj komentarz


Czy Ty Wojciechu wiesz coś czego nie możesz powiedzieć a co powoduje, że Macierewicz jest bardziej wiarygodny od Palikota?
A PiS od PO, a J.Kaczyński nie jest tylko narodowym socjalistą?

Jakoś nie zauważyłem, żeby Palikot opublikował jakiś raport... Zadaje jakieś pytania, coś tam twierdzi, coś mówi o śledztwie - nic o zakończeniu. W takim kontekście "Raport Palikota" klasyczny "słomiany człowiek" - taki sobie sofizmat. Ciekawe, że można powiedzieć, że z całą pewnością mamy do czynienia ze zbrodnią, ot tak po prostu i ... nic.

Weź zdradź mi, jeśli oczywiście możesz i masz ochotę, o co tu chodzi - dlaczego tak? Chyba ominęło mnie kilka bardzo ważnych informacji bo to co widzę układa mi się w zupełnie inną układankę niż Tobie... :(

w34, July 21, 2010 22:06 Skomentuj komentarz


To chyba kwestia wiary niż wiedzy, bo twardych dowodów na istnienie Boga nie mam podobnie jak nie mam dowodów na to o co pytasz. A jednak kiedyś Bogu zawierzyłem i sporo to zmieniło w moim życiu, również w dziedzinie obserwacji tego świata a właściwie podstaw światopoglądowych pomagających interpretować pewne zjawiska (o czym na koniec ***).

Ale teraz o zmianach.

Kiedyś, gdy pierwszy raz widziałem film "Psy" byłem oburzony, jak można takie świństwa kręcić, pokazywać, cieszyć się nimi. Nie byłem wstanie zobaczyć tego filmu, bo używali wyrazów a bohaterowie nie mieli żadnych wyższych wartości. Dziś uważam, że film mówi o faktach choć nie jest to film dokumentalny tylko taki sobie film. Co się we mnie zmieniło? Nie wiem.

Co ciekawego - w tym samy czasie potrafiłem się śmiać z Misia, czyli oglądałem go spokojnie też wiedząc, że film jest jak najbardziej prawdziwy tylko lekko, komediowo przerysowany.

Lećmy dalej - w czasie "nocy teczek" siedziałem w domu i byłem przerażony tym oszołomem Olszewskim, co to wszystko niszczy. Zastrzeliłbym Macierewicza bo atakował bohaterów, którzy byli dla mnie święci - przecież siedzieli, walczyli, teraz tworzyli wolność, demokracje - a tu wychodzą jakieś oszołomy i to rozwalają (nie zupełnie wiedziałem jak ale to nie było ważne). A więc oszołomy rozwalają - zastrzelić ich!

Gdzieś w okolicach końca lat 90-tych zacząłem bardziej bywać w stolycy i może bardzie zobaczyłem "jak się to robi". To chyba był pierwszy impuls. Potem rządy Leszka Millera i afera Rywina - wiesz, że zadałem sobie trud albo wysłuchania albo przeczytania wszystkiego co wtedy powiedziano. Po tej lekturze nie miałem żadnej wątpliwości kto jest GTW - nie znam szczegółów ale czy one są istotne.

Wtedy też gdzieś pogrzebałem w dokumentach źródłowych - takie jakie są dostępne zaczynając od Wikipedii, gazet (głównie Wyborczej), ot - lista Macierewicza, jego oskarżenie że większość polskich ministrów spraw zagranicznych było agentami, potem papiery IPNu, potem film "Nocna zmiana" (oszołomstwo - ale wiele widać). Bardzo zaciekawiła mnie sprawa Wałęsy - najpierw informacje medialne, wypowiedzi autorytetów - a potem dokładna lektura nie tylko Centkiewicza ale wszystkiego co wydano i co udało mi się znaleźć. I tu kolejny szok: Wałęsa to taki sam jak ja człowiek, to gość który pasuje do mojego światopoglądu będąc jednocześnie i agentem (na początku lat 70-tych) i bohaterem, graczem (81, 82), politykiem (89), cwaniakiem (91++) a przede wszystkim wykorzystywanym przez jakieś "tajne siły". No i właśnie .... wszędzie te tajne siły. Chwycić ich nie możesz za rękę bo ich nie ma - ale efekty widać. Ot, choćby takie WSI (przeczytaj raport likwidacji) albo zastanów się dlaczego ktoś podkłada Wałęsie papier z ułaskawieniem mafioza.

No i tyle - napisałem Ci o procesie. Gdzieś w tle, u podstaw jest moja wiara w to, że człowiek jest zły (zły? niemożliwe) podczas gdy tak naprawdę przez wiele lat byłem humanistą, wierząc, że może człowiek doskonały nie jest ale dąży, stara się, działa, ewoluuje (tfu!). Co ciekawe - byłem humanistą wiedząc jednocześnie że motywacją człowieka jest żądza władzy, pycha i seks (gdzie to napisane? nie pamiętam ale na moim blogu jest to kilka razy).

Przyjemne było przeczytać "Dolinę nicości" a wcześniej wszystkie 3 książki Ziemkiewicza. Najlepsza to chyba Michnikowszczyzna, bo ona nawet nie stawia teorii i jej nie udowadnia - ona pokazuje jak to działa na podstawie bardzo wiarygodnego źródła - wypowiedzi z archiwum GW.

Co jeszcze - teraz lubię sobie czytać książki historyczne, wolę te bardziej naukowe bo te dla ludu mają zbyt dużo sensacji. Ot, np. przeczytałem wszystko co jest do ściągnięcia z IPN (wszystkie biuletyny) i wiele z tego co można kupić i wypożyczyć (np. teraz czytam "Przewrót Majowy w oczach Kremla" - rewelacja. Mam teraz jakiś dryg na czytanie - miesięcznie lecą 3-6 cegiełki, które Anuszka mi przynosi z biblioteki biorąc po kolei z półki :-)

Tak więc mam taki obraz, że patrioci (możesz ich nawet nazywać "narodowy i socjalista") to Kaczyńscy, Olszewski, kawałkami Rokita a koledzy z SLD z Leszkiem, Alkiem to banda cyników, którzy pochodzą z formacji rządzącej PRL a teraz rządzą dalej tylko inaczej. PO to tacy sami kolesie, lekko zgodni z filozofią TKM wymyśloną w AWS.

Aby nie było wątpliwości - ci patrioci to też święci nie są (bo już wiem, że świętych nie ma) ale przekonany jestem, że cynicznie nie kłamią i są bardziej spójni w hasłach i ich relalizacji.

Ciekawostka: ostatnie nieco zajmuję się mediami - i oprócz tego "jak się to robi" coraz bardziej widzę jak się to maskuje. Dziwię się więc, że wielu moich znajomych daje się na to łapać, dziwie się - ale czasem się dziwię sobie, że głupi jestem iż się dziwię - wszak sam dawałem i dalej się łapie. Wiesz - troszkę lenistwa, troszkę poluzowania sobie, nieco grzeszków za uszami i samemu pchasz się w kłamstwo.

A teraz lektury obowiązkowe:
- Księgi królewskie - jak się to robi
- Cztery Ewangelie - nieco nauki o ludziach
- Rzymian 1.18nn - o tym jak działają ludzie (to ważne)
- Dolina nicości - o tym jak PRL zmienił się w PR
- Przyczynek do biografi Lecha, Centkiewicz, Gontarczuk - o konsekwencjach niepokutowania
- Traktat Lizboński (fragmenty) - aby wiedzieć o co chodzi w UE
- Apokalipsa - aby odzyskać nadzieję po wcześniejszych lekturach.


* * * * * * * * * * *

A wiesz, że ostatnio zmieniło mi się też nieco myślenie o ojcu Rydzyku (spoko, ale na rzymski nawracać się raczej nie będę) i o Islamie? Inny punkt widzenia pomaga w zobaczeniu problemów w tym w czym się siedzi.

W.

mike, July 24, 2010 10:40 Skomentuj komentarz


Przepraszam, ale to chyba przegapiłeś te kawałki o Macierewiczu: facet przez lata był zagożałym i wierzącym maoistą. I potem nagle sobi się z niego wielki obrońcą uciśnionych i przyjaciel Kuronia i Michnika. Potem przyjaciel Wałęsy. I potem nagle tych wszystkich swoich przyjaciół nazywa agentami. Jak dla mnie on, jak i Jarosław Kaczyński, prowadzeni są obecni głównie przez jedną siłę: urazę do byłych przyjaciół (lub szefów), którym lepiej się powiodło. Nie stoją za nimi żadne poważne hasła (bo te zbyt często zmieniają), ani w ich realizacji (wystarczy popatrzeć na rząd Jarosława Kaczyńskiego).

Pod tym względem, jednolity w hasłach i realizacji, jest właśnie Palikot: który obraża ciągle tych samych, w ten sam sposób.

anonim, July 24, 2010 16:39 Skomentuj komentarz


A co mnie obchodzi osoba Macierewicza? Pewne kiedyś, w przyszłości ktoś go oceni a może i osądzi (razem z Michnikiem, Kuroniem, Tuskiem i dwoma Kaczyńskimi) ale na pewno nie będę to ja, bo nie jest to moja rola.

Ja tylko słucham co on mówi i zainspirowany tym sprawdzam to (podobnie jak sprawdzam co mówi Palikot). A Macierewicz prawie mówi rzeczy sprawdzalne, spójne, mniej dla politycznych doraźnych celów a bardziej po to aby w polityce i wyborach kierować się prawdą.

Tak więc rada dla Ciebie:
- nie kieruj się autorytetem ludzi ale szukaj badając to co ludzie mówią;
- jeżeli już interesują Cię ludzie to patrz na ich motywacje, ich cele.

W.

A, July 30, 2010 09:49 Skomentuj komentarz


Apokalipsa ma przywrocic nadzieje ?? - brrrrrr.
Dygresja: Trzeba przyznac jednak obiektwnie ze pozytywna rzecza jest ze za PO nie bedziemy miec Polski ukrzyzowanej. Chwala Bogu.

w34, July 30, 2010 15:18 Skomentuj komentarz


Czytając Apokalipsę możesz sprawdzić po której jesteś stronie. Jeżeli nie widzisz tam nadziei to przemyśl to póki czas.

A, August 2, 2010 12:18 Skomentuj komentarz


Hmm, tak szczerze mowiac to mysle ze po zadnej. Wiem ze uwazasz to za niemozliwe :)

w34, August 2, 2010 21:59 Skomentuj komentarz


bo to niemożliwe :-)

marekm, July 25, 2010 21:39 Skomentuj komentarz


"Tak więc mam taki obraz, że patrioci [...] to Kaczyńscy, Olszewski, kawałkami Rokita [...] patrioci to też święci nie są (bo już wiem, że świętych nie ma) ale przekonany jestem, że cynicznie nie kłamią i są bardziej spójni w hasłach i ich relalizacji."

Bardzo mi sie podoba ten fragment :)
Rozumiem, ze skoro Kaczynski jest patriota to znaczy, ze jest spojny a skoro tak to wierzysz w jego slowa, ze Gierek byl patriota a wiec sam sobie zaprzeczasz.

No chyba, ze "cynicznie klamia"... ;)

anonim, July 26, 2010 10:45 Skomentuj komentarz


Kaczyński cynicznie się podlizywał ludziom, co uważali czasy Gierka za fajne a niestety takich są miliony. I na tym widać, że demokracja to k... i niestety politycy się z nią k...

A taki marszałek to się nie k..., po prostu zrobił zamach i mu to wybaczono bo dobrze zrobił. Problem w tym, że teraz nie ma marszałka.

W.


anonim, July 26, 2010 10:58 Skomentuj komentarz


Dokładnie to Gierek był największym patriotą z wszystkich I-sekretarzy, i to o Gierku można powiedzieć.

adam@kormoran, August 10, 2010 23:03 Skomentuj komentarz


> czasie "nocy teczek" siedziałem w domu i byłem przerażony tym oszołomem (...)

O "nocy teczek" mam od dawna własną teorię. Wpiszę się tutaj i niech sobie teoria wisi...

Wytłumaczenia tego co się wtedy stało są dwa:

  • Wytłumaczenie pierwsze -- mainstreamowo-gazowyborcze: Straszliwy oszołom Olszewski razem z czerwoonokim, chorym z nienawiści min. Macierewiczem podnosi rękę na szermierzy wolności. Roztropnym szermierzom udaje się tę rękę odrąbać. Do kraju powraca zgoda (która buduje - co wiemy z nauk marszałka).
  • Wytłumaczenie drugie, podawane między innymi przez JKM i niektórych publicystów prawicowych: Uchwałę lustracyjną udało się przeprowadzić poniekąd przypadkiem (brakowało części posłów, itd.). Wykonanie jej przez rząd spowodowało spontaniczne odtworzenie się koalicji grubej kreski. Agenci obawiający się dekonspiracji/kompromitacji odwołują rząd. Operacją kieruje TW Bolek, który otrzymuje szerokie wsparcie, także w mediach. (Wsparcie jest na tyle silne, że wyprowadza w pole nawet autorów poważnych blogów:)

Na poważnym blogu wytłumaczenie pierwsze - gazowyborcze - odrzućmy bez dyskusji. Pozostaje wytłumaczenie drugie, które też jest bardzo cieńkie bo:

  • Na wstępie zakłada działanie przypadku (uchwałę lustracyjną udało się przeprowadzić przypadkiem).
  • Jest nieuprzejme (zakłada całkowity brak koordynacji działań bezpieki).
  • Zakłada koordynację działań agentury. Np. K.Wyszkowski, posuwa się do stwierdzenia, że agentura trzyma państwo za twarz.
    A przecież z powieści Chestertona "Czlowiek, który był Czwartkiem" wiadomo że agenci są przez bezpiekę kontrolowani, ale sami o sobie nic nie wiedzą (tytułowy Czwartek jest policyjnym szpiegiem, który przenika w struktury rady anarchistów; członkowie rady planują podkładanie bomb, mordowanie koronowanych głow; koniec końców okazuje się, że wszyscy bez wyjątku są agentami; wcześniej próbując udaremniać kolejne spiski nie raz ryzykują życiem nie wiedząc nic o podwójnej roli pozostałych członków rady) - hehe :-)

Zatem moja teoria jest następująca.

adam@kormoran, August 10, 2010 23:39 Skomentuj komentarz


Było tak.

Rząd Olszewskiego podpadł już wcześniej, np. sprawą baz rosyjskich w Polsce. (W roku 1992 stacjonują jeszcze w Polsce jednostki Armii Czerwonej. L. Wałęsa podczas wizyty w Moskwie negocjuje porozumienie zakładające, że wojska -- owszem zostaną wycofane, ale bazy staną się siedzibą rosyjskich joint-venture i uzyskają status eksterytorialny(!), podobnie jak ambasady (czy rosyjski MAK -- ten od badania katastrofy pod Smoleńskiem). Zawarcie tego porozumienia torpeduje interwencja rządu. Szczegóły można wyszperać w internecie). A może rząd podpadł z jakiegoś innego powodu, przeszkodził w ukręceniu jakichś fajnych lodów, podpaść nie jest trudno jeśli nie uprawia się polityki miłości.

Zatem przyjmujemy, że rząd jest podpadnięty, nie podoba się bezpiece, obcym dworom i trzeba go odwołać. Bezpieka i obce dwory, zwłaszcza Moskwa, mają rozeznanie co do agentury w Polsce. (Dokumenty bezpieki były przecież mikrofilmowane, jedna kopia trafiała do Moskwy). Nie mają natomiast bezpośredniej kontroli nad agenturą w sejmie, nie mogą wzywać kilkuset iksińskich na rozmowy i sugerować odwołania rządu.

Zamiast tego przygotowują operację pod tytułem uchwała lustracyjna. W mediach koordynacja jest dobra (w przeciwieństwie do sejmu, w którym w 1992 jest jeszcze stosunkowo duży poziom spontaniczności, malutkie kluby itd.). Rozpętana zostaje histeria (teczki niosą śmierć), TW Bolek lata na krótkiej smyczy, a umoczeni posłowie, przestraszeni uchwałą lustracyjną, zgodnie z przewidywaniami bezpieki odwołują niewygodny rząd.

Zastanawiająca jest rola JKM (autora uchwały lustracyjnej). Dał się podpuścić? Sam wykonywał zlecenie? Do układanki pasuje mi coraz więcej elementów. Np. JKM na jednym ze spotkań wyborczych wspomniał, że wniosek w sprawie uchwały lustracyjnej podpisali dwaj szefowie klubów, którzy sami byli agentami. (JKM twierdzi, że nie mogli odmówić, że na tym m.in. polegał "przypadek", umożliwiający uchwalenie uchwały lustracyjnej -- mi się widzi, że to przypadek nie był).

I to była moja własna teoria spiskowa :-)

anonim, August 11, 2010 10:08 Skomentuj komentarz


Dobre. Trzyma się kupy.

A teraz muszę dorobić wyszukiwarkę po komentarzach, bo w komentarzach mam coraz więcej treści równie istotnej co w notkach.

W.


Skomentuj notkę
19 czerwca 2010 (sobota), 19:56:56

Propaganda GW

Gazeta Wyborcza bawi sie nekrofilia, (ktora straszyl Bartoszewski) i na dzien przed wyborami straszy rzadami PiSu. Ale z Barbary Blidy - swietej Barbary zrobic sie nie da, bo ta ostatnie jest patronka gornikow a nie opiekunka mafii weglowej. I dlatego chcac aby nie bylo w tym kraju swietych krow glosuje na Jarka, ... Ale jutro na JKM.

Jak naprawdę zginęła Barbara Blida

wiadomosci.gazeta.pl

Policja i ABW nie zabezpieczyły na miejscu tragedii dowodów, które mogłyby dać odpowiedź na te pytania. To teza raportu byłego gdańskiego prokuratora Donata Paliszewskiego. Jego analizę zagadki śmierci Blidy dostała sejmowa komisja śledcza. ...


Kategorie: Obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: Blida, barbara blida, gornictwo, wybory


Komentarze: (7)

anonim, June 21, 2010 23:40 Skomentuj komentarz


Komentarz Wildsteina z Rzepy

****************************************
Kto gra śmiercią
Bronisław Wildstein

“IV RP to państwo, które zamordowało Barbarę Blidę”. To kuriozalne zdanie pochodzi z wypowiedzi Adama Michnika wzywającego do zwierania szeregów w drugiej turze wyborów dla powstrzymania Jarosława Kaczyńskiego.

Podobną rzecz powiedział Bronisław Komorowski na zakończenie telewizyjnej debaty prezydenckich kandydatów. Mamy więc do czynienia ze strategią wyborczą.

Czy to III RP zabiła Krzysztofa Olewnika, Marka Papałę albo Jacka Dębskiego, a potem wykonawców tych morderstw, masowo popełniających samobójstwa pod troskliwym nadzorem Straży Więziennej? W każdym z tych wypadków mieliśmy do czynienia z korupcją i przestępczymi układami na wysokim szczeblu, bezradnością wymiaru sprawiedliwości i bezkarnością zleceniodawców zabójstw. Kto jest odpowiedzialny za opisywane przez nas ostatnio morderstwa i zaginięcia świadków koronnych? Czy należy obwinić za te śmierci Adama Michnika, Tadeusza Mazowieckiego, a może Bronisława Komorowskiego?

W trakcie sprawowania władzy przez premiera Tuska i marszałka Komorowskiego sędzia z Garwolina powiesił się po przeszukaniu przez funkcjonariuszy ABW jego służbowego pomieszczenia. W tym samym czasie podpułkownik Barbara P. popełniła samobójstwo po tym, gdy wielokrotnie przesłuchiwana była w sprawie śledztw za rządów PiS. Czy jej śmierć jest mniej tragiczna niż śmierć Blidy? Może należy więc oskarżyć kandydata Komorowskiego o tę i podobne zbrodnie?

Funkcjonariusze ABW, którzy weszli do domu Blidy, popełnili grzech nadmiernej delikatności: oskarżani wcześniej o brutalność nie założyli jej kajdanek i nie pilnowali w toalecie. Od początku polityczne żerowanie na jej śmierci było czymś ohydnym. Czas, aby Władysław Bartoszewski nazwał po imieniu praktyki Komorowskiego i jego propagandystów.
****************************************

ky, August 13, 2010 12:51 Skomentuj komentarz


Skąd wiadomo o "grzechu nadmiernej delikatności"? No skąd? Bo w telewizji powiedzieli? Łatwo jest mówić o patriotyźmie, o WSI, ruskich, spiskach, ale trzeba przy tej okazji jasno i wyraźnie stwierdzić, że Blida zabiła się sama, a funkcjonariuszka, która jej pilnowała siedząc pod drzwiami wstała dopiero gdy zobaczyła jej męża jak pojawił się w drzwiach (tego fragmentu zeznań jej męża nikt nie zanegował)...

marekm, July 1, 2010 12:54 Skomentuj komentarz


Wojtka Młynarskiego
Wiersz na 4 lipca
(coby na tym blogu troszke rownowagi wprowadzic ;) )


Nie jestem żaden smarkacz,
Łeb mam pokryty siwizną,
Nie zagłosuję na Jarka,
Bo zbyt Cię kocham Ojczyzno!
Niejeden ciężar na barkach
Dźwigałem, znosiłem trudy.
Nie zagłosuję na Jarka,
Bo dość mam kłamstw i obłudy.
Gdy spytasz mnie, niedowiarka,
Dlaczego? Wyznam Ci szczerze:
Nie zagłosuję na Jarka,
Bo w żadną zmianę nie wierzę.
Skąd wiem, że wybór niedobry?
Nie wierzę w zmiany oblicza,
Bo nie chcę powrotu Ziobry
I teczek Macierewicza.
Bo nie chcę mieć prezydenta,
Co straszy gejem i Żydem,
Co w każdym widzi agenta,
I może zaszczuć jak Blidę.
Na Jarka nie oddam głosu
Za czasy, gdy był premierem,
Za ten upadek etosu,
I koalicję z Lepperem.
Za to, co wciska ludowi,
Na co pozwala i sprzyja,
Za to, co pisze Sakowicz
I głosi Radio Maryja.
Za sieć podsłuchów i haków,
Wydanie walki elitom,
Za to, że skłócił rodaków,
Za IV Rzeczpospolitą.
Dziś w duszy mej zakamarkach
Odkrywam decyzji sedno:
Nie zagłosuję na Jarka,
Bo nie jest mi wszystko jedno.
Wybaczcie drwinę i sarkazm,
Odporność z wiekiem się zmniejsza.
Nie zagłosuję na Jarka,
Bo Polska jest najważniejsza!

anonim, July 2, 2010 18:49 Skomentuj komentarz


No i teraz Młynarski stracił w mych oczach, bo wierszyk ładny, ale jak się to ma do faktów? Rozmawiajmy o faktach bo inaczej zamiast "straszenia gejami i Żydami" mamy takie samo straszenie tylko Kaczorami i Żiobrem.

Szkoda, że w wyborach ludzie kierują się emocjami a nie faktami ("sieć podsłuchów", teczki Macierewicza).

W.

Hocusowa, July 5, 2010 23:10 Skomentuj komentarz


Sprostowanie - autorem wierszyka jest Pan Wojciech Dąbrowski:

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/10,88722,8074559,_Nie_zaglosuje_na_Jarka__bo_zbyt_cie_kocham_Ojczyzno_.htm

adam@kormoran, August 10, 2010 22:06 Skomentuj komentarz


> glosuje na Jarka, ... Ale jutro na JKM.

To ja napisze, jak nie zagłosowałem na JKM. Było tak:

Podpisałem listę wyborczą, uprawiałem subtelną propagandę wśród znajomych, wreszcie sfinalizowałem rozmowy o wymianie głosów (pierwsza tura i tak jest bez znaczenia, zagłosujcie w pierwszej turze na JKM to ja w drugiej zagłosuję na Kaczora, w drugiej może liczyć się każdy głos).

W sobotę przed wyborami oglądałem na youtube film z wiecu wyborczego JKM na Placu Zamkowym w Warszawie. Kilkadziesiąt minut, JKM w niezłej formie, wali między oczy, przyjemnie się go słucha, widać, że nie mogli go dopuścić do debat w telewizorze razem z kandydatami partii parlamentarnych (bo im też by przywalił).

Koniec spotkania, JKM żegna się z wyborcami i na sam koniec zaczyna wygadywać jakieś bzdury o tym, że telewizja wysyła przekazy podprogowe, że dostał właśnie jakiś nowy sprzęt od Rosjan i będzie monitorował mistrzostwa świata w RPA, żeby sprawdzić czy nie są wysyłane jakieś ukryte bodźce, itd.

Może to jest takie poczucie humoru JKM-a, ale ja tę wypowiedź odebrałem tak: wiecie ludzie, dobrze czasem wygarnąć prosto z mostu, ale ja tak naprawdę w tych wyborach startuję tylko tak dla hecy. Nie musicie na mnie głosować.

No skoro tak to nie zagłosowałem...

w34, August 11, 2010 10:03 Skomentuj komentarz


Dziwne to, ale też dające do myślenia:

#1. A. też uważa (a A. zna się na tym), że z tym programowaniem ludzi to coś musi być. Nie widać techniki ale efekty niewątpliwie tak i jest problem, bo różne ludzkie metody wyjaśniania dziwnych zachowań dają do myślenia. A JKM myśli.

#2. Startuje dla hecy? Raczej tak, bo oczywiście sondaże mogą się mylić, ale nie aż tak a skoro wiadomo, że nie wygra to po co startować? To jest irracjonalne - ale z drugiej strony racjonalne, bo jest, bo ma głos, bo daje do myślenia

#3. Zarówno z #1 i #2 wynika, że po ludzku tego nie rozbierzesz i chyba na to należy patrzeć bardziej metafizycznie. Skoro Pan Bóg jest (dziwne jest to, że tak wielu ludzi deklaruje iż wierzy że jest) to załóżmy choć przez chwilę, że ma tu na ziemi coś do powiedzenia. Co więcej - że skoro ON jest to jest też ten drugi, który może taką mocą nie dysponuje, ale w końcu ktoś nazwał go panem wszelkich królestw tego świata. Właśnie szataństwo wyjaśnia dziwne (a może już nie) działania polityków, mediów, tłumów, związanie, zniewolenie, brak błogosławieństwa mimo bogactwa, cierpienie pomimo technologii, próżność pomimo obfitości.

W.
Skomentuj notkę
16 czerwca 2010 (środa), 07:57:57

Reżyserzy o mediach

Andrzej Wajda: "To wojna domowa (...) mamy przyjaciół w TVN, wspiera nas też druga prywatna telewizja" (*)

Kazimierz Kutz: "W przyszłym tygodniu odbędzie się też czytanie nowelizacji ustawy, która pozwoli zlikwidować rady nadzorcze w telewizji publicznej i w radiu - mówi Kutz. - Główną intencją jest likwidacja tego, z czym mamy do czynienia w tej chwili: z politycznym zawłaszczeniem" (gazeta.pl, 2010-06-16 06:26)

Coś pięknego.

A teraz najpiękniejsze, czyli tytuł tego tekstu w Gazecie:
PO nie zawłaszczała mediów, ma czyste ręce.


(*) Ponoć to było tak: "Powinniśmy tutaj jak tu jesteśmy znaleźć jakąś formę, żeby zwrócić się do szefa telewizji publicznej. Dlaczego do publicznej telewizji: dlatego, że to jest jedyna telewizja, która mówi do wszystkich Polaków. My możemy mieć oczywiście przyjaciół w TVNie, nas może wspierać i druga telewizja, ale pamiętajcie o tym, że oni tak jak patrzyłem na to co się dzieje na ekranie telewizora to oni dobrze wiedzą, że właśnie pierwsza telewizja może im odebrać w razie potrzeby, może im odebrać licencję i oni wolą podobny program nadawać na wszelki wypadek. My musimy mieć zapiewnione i nie można dopuścić do tego, żeby było inaczej: tyl samo godzin, te same godziny, w tym samym czasie. Tego musimy się domagać absolutnie niezależnie od wszystkich innych sytuacji, które moga się wytoworzyć

Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: kutz, wajda, tvn, tvp


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
7 czerwca 2010 (poniedziałek), 22:56:56

Modlitwa o króla i o prezydenta

Polityka inaczej:

Zalecam wiec przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: Za królów i za wszystkich sprawujących władze, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z cala pobożnością i godnością.

Jest to bowiem rzecz dobra i mila w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy.

List do Tymoteusza, rozdział 2, pierwsze wersety

PPJ! Zalecam czujność. Zbliżają się wybory!


Kategorie: modlitwy, polityka, _blog


Słowa kluczowe: modlitwa o króla, polityka, ppj


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
3 czerwca 2010 (czwartek), 21:48:48

Moja analiza katastrofy smoleńskiej, moje obliczenia i moje wnioski

Zainspirowany wczorajszymi wiadomościami (TVP 1, godzina 19.30) sam sobie dziś coś policzyłem. W zasadzie wystarczy kalkulator i znajomość kinetyki na poziomie klasy V szkoły podstawowej (w czasach, gdy ja kończyłem taką szkołę, nie wiem jak dziś). Moje obliczenia zrobiłem w Exelu starając się w sposób szczególny zachować przejrzystość rozumowania. Czy mi wyszło? Można zobaczyć wyniki w formie graficznej (GIF), można w PDF albo można sobie ściągnąć mojego exela.



A teraz wnioski. A dokładnie dwa rodzaje wniosków, jakie potrafię wygenerować. Dwa, skrajne dwa.

Wnioski niepoprawne:
#1. Pomiar urządzeń wieży kontroli lotów jest zafałszowany. Podawana wartość mniejsza o 1km niż rzeczywista.
#2. Wieża podawała odległość nie do początku pasa, tylko do punktu na 1 km przed nim.
#3. Załoga lądowała zgodnie z poleceniami wieży i dlatego uderzyła w drzewo na 1,1km przed pasem.
#4. Błąd pomiaru odległości i podawane za nim do pilotów błędne komunikaty są przyczyną katastrofy.

Wnioski poprawne:
#1. Warunki pogodowe nie pozwalały na lądowanie o czym piloci byli wielokrotnie informowani.
#2. Kontrolerzy lotniska nie mogli odmówić lądowania bez ryzyka awantury międzynarodowej. Polityka zagraniczna Polski względem Rosji jest znana.
#3. Presja wywierana na pilotów przez prezydenta L. Kaczyńskiego (podobnie jak to miało miejsce w Gruzji) wymusiła kawalerską szarżę pilotów.
#4. Splot okoliczności (pogoda, niezgranie załogi, brak jednej żarówki na lotnisku) sprawia, że dochodzi do katastrofy.
#5. Rosyjska komisja, przy współpracy ekspertów z Polski szybko i sprawnie ustala przyczyny i podaje spójna wersję wydarzeń wyjaśniajacych zajście.
#6. Katastrofa staje się przełomem w stosunkach Polsko-Rosyjskich, które od tego czasu są dobre.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: katastrofa w smoleńsku, tu-154


Pliki


Komentarze: (7)

anonim, June 3, 2010 21:47 Skomentuj komentarz


Moje założenie - realizowali normalną procedurę lądowania.

Założenie to nie pasuje to do stwierdzenia 10:40:50,5 "odchodzimy". bo pomimo niego dalej lądują.

Pierwsze wątpliwości w ich głowach mogły pojawić się o 10:40:52,4 jak pada pierwsza komenda Horyzont - czyli na 9 sekund przed drzewem.

Druga komenda Horyzont to 10:40:54,7 (2 sekundy później) gdy są poniżej 30m i oczekują początku pasa.

Pewnie sekundę później już widzą drzewa w miejscu gdzie miał być pas.

Nie wiem czy zareagowali, ale o 10:40:59,3 a więc 4 sekundy po drugim Horyzont już jest po skrzydle.

anonim, June 3, 2010 23:20 Skomentuj komentarz


Materiał od ZS jako wsparcie tezy, że nie mieli lądować a jedynie spróbować.
=====================

Podchodzili do lądowania, ale pytanie pozostaje dlaczego?

10:25:01,1-10:25:10,0 I pilot: Dziękuję, jeśli można to spróbujemy podejścia, ale jeśli nie będzie pogody, to odejdziemy na drugi krąg.

10:26:19,1-10:26:24,7 I pilot: W tej chwili, w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść....

10:26:26,0-10:26:30,9 I pilot: Spróbujemy podejść, zrobimy jedno zajście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie.

10:35:22,6-10:35:28,5 Kontroler: Polski 101, i od 100 metrów być gotowym do odejścia na drugi krąg.

10:39:40,8-10:39:43,8 Kontroler: Lądowanie dodatkowo 120-3 metry.

10:40:50,0-10:40:51,3 Nawigator: 80.

10:40:50,5-10:40:51,2 II pilot: Odchodzimy.

anonim, June 3, 2010 23:36 Skomentuj komentarz


Uwaga: Jako punkt 0 przyjmuję zderzenie z drzewem.

10:25:01,1-10:25:10,0 (-15m 58s)
I pilot: Dziękuję, jeśli można to spróbujemy podejścia, ale jeśli nie będzie pogody, to odejdziemy na drugi krąg.

10:26:19,1-10:26:24,7 (- 14m 40s)
I pilot: W tej chwili, w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść....

10:26:26,0-10:26:30,9 (-14,m 33s)
I pilot: Spróbujemy podejść, zrobimy jedno zajście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie.

10:35:22,6-10:35:28,5 (-5m 36s)
Kontroler: Polski 101, i od 100 metrów być gotowym do odejścia na drugi krąg.

10:39:40,8 - 10:39:43,8 (-19s)
Kontroler: Lądowanie dodatkowo 120-3 metry.

10:40:50,0 - 10:40:51,3 (-9s)
Nawigator: 80.

10:40:50,5 - 10:40:51,2 (-9s)
II pilot: Odchodzimy.

10:40:51,8 (-8s)
60m

10:40:52,4 (-6,9s)
Horyzont

10:40:53,0 (-6,3s)
30m

10:40:54,5 (-4,8s)
30m

10:40:54,7 (-4,6s)
Horyzont (2)

10:40:55,2 (-4,1s)
20m

10:40:59,3 (0)
[już jest drzewo]

anonim, June 3, 2010 23:44 Skomentuj komentarz


10:25:41,5-10:25:42,7 II pilot: 49.

10:25:43,9-10:25:44,5 Anonim: (niezr.)

10:25:48,7-10:25:51,3 Anonim: (niezr.)

10:25:51,2-10:25:51,9 Anonim: Areczku!

10:25:52,5-10:25:54,7 Anonim: Artur tam jest.

10:25:55,0-10:25:56,9 Anonim: (niezr.)

10:25:55,1-10:25:57,9 II pilot: Na ich oko jakieś 400 widać, 50 metrów podstawy.

10:25:57,6-10:25:58,3 Anonim: Ile?

10:25:59,0-10:26:02,6 Anonim: 400 metrów widać, 50 metrów podstawy (niezr.)

10:26:04,5-10:26:05,8 Anonim: (niezr.)

10:26:05,2-10:26:06,9 II pilot: Nie, im się udało.

10:26:07,9-10:26:11,1 II pilot: Mówi też, że mgła (niezr.)

10:26:11,1-10:26:12,6 Anonim: (niezr.)

10:26:17,1-10:26:18,8 I pilot: Panie dyrektorze wyszła mgła...

10:26:19,1-10:26:24,7 I pilot: W tej chwili, w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść.

10:26:26,0-10:26:30,9 I pilot: Spróbujemy podejść, zrobimy jedno zajście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie.

10:26:31,6-10:26:343 I pilot: Jak się okaże (niezr.), to co będziemy robili?

10:26:38,1-10:26:40,2 I pilot: Paliwa nam tak dużo nie wystarczy do tego (niezr.)

10:26:43,6-10:26:44,8 Anonim: No, to mamy problem... {dyrektor Kazana}

Anka, June 7, 2010 15:09 Skomentuj komentarz


Pytanie zasadnicze: czy podawanie blednych komunikatow z wiezy bylo celowe czy tez bylo efektem balaganu i nieprawnosci urzadzen?

anonim, June 7, 2010 17:58 Skomentuj komentarz


Proszę o inny zestaw pytań.

anonim, June 7, 2010 17:50 Skomentuj komentarz


Jak Tu-154 zerwał sieć elektryczną, lecąc nad nią na wysokości 400 metrów?

http://www.fakt.pl/Kolejna-tajemnica-Smolenska-,artykuly,73772,1.html

8:39:35 – dokładnie o tej godzinie smoleńska elektrownia zanotowała przerwanie linii wysokiego napięcia. Według raportu urzędu energetycznego Smoleńsk Energo, kable miał wtedy zerwać polski tupolew. Problem w tym, że ze stenogramów wynika, że o tej godzinie maszyna była na... 400 metrach. Kable wiszą na mniej więcej 20 metrach. Co więc je zerwało? (...)
Skomentuj notkę
1 czerwca 2010 (wtorek), 08:46:46

Bliskowschodnia wojna propagandowa

Tytuł w gazecie może wyglądać tak:

Atak na konwój z aktywistami

Rzeczpospolita, 31 maja

(...)

albo tak:

Atak konwojem z aktywistami

(...)

...i za każdym razem jakoś to oddaje myślenie redakcji. Ustalenie agresora w tym wypadku łatwe nie jest mimo to, większość mediów jakoś się to udaje, w wyniku czego potem, w tych samych mediach czytamy, że "społeczność międzynarodowa potępia atak Izraela".

Osobiście jakoś ten drugi tytuł bardziej mi odpowiada. Tak gdzieś o jakieś 17dB bardziej a więc oświadczam, że nie jestem "społeczność międzynarodowa", nie chcę do takiej społeczności należeć i potępiam arabski atak na państwo Izrael, wykonany przy pomocy nowej broni jaką są aktywiści.


Kategorie: obserwator, polityka, izrael, _blog


Słowa kluczowe: izrael, wojna, propaganda, media, gaza, pacyfiści


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
19 maja 2010 (środa), 22:59:59

O tragedii smoleńskiej cd.

No i znowu będzie o katastrofie i będzie politycznie. Politycznie i spiskowo co do końca przyklei mi gębę oszołoma i świra. Ale trudno.

A więc przypadkowo, przed chwilą włączyło mi się TV Trwam na telewizorze (nawet zapomniałem na jakim kanale ich mam) a tam pan Macierewicz komentuje. No i słucham i słucham i cieszę się, bo co by o tym panu nie myśleć, to w dociekaniu prawdy ważne są słowa a nie osoba która je wypowiada.

No i ten pan zwrócił mi uwagę, na kilka faktów z moje branży. Ot, np. Informacja #1: Pani Oficjalna z Rosji mówi, że _wszystkie_ telefony z samolotu zostały zwrócone.

Informacja #2: Pan OberProkurator z Polski twierdzi, że nie otrzymał od Rosji telefonów satelitarnych (dziennikarze mówią o 3 ale raczej wydaje mi się, że chodzi o jeden z trzema słuchawkami).

Informacja #3: Pan polityk z ministerstwa twierdzi, że na pokładzie był typowy telefon satelitarny, taki jak każdy może sobie kupić i na pewno nie było w tym telefonie żadnych kodów NATO. Zgubił się? Trudno, kupimy sobie nowy, żadnej tragedii nie ma.

Informacja #4: (z moje pamięci, więc może być niepewna) Polska jest od jakiegoś czasu w NATO, tym samolotem leciał pan prezydent, który jest zwierzchnikiem sił zbrojnych.

No i co ja mam zrobić? Z informacji #4 i #3 wyciągam wnioski, że albo ...
- żyję w państwie, gdzie do prezydenta nie można się w bezpieczny (z szyfrowaniem) sposób dodzwonić, gdy leci swoim samolotem;
- żyję w państwie, gdzie pan polityk z ministerstwa kłamie lub się nie zna na bezpieczeństwie pracując z ministerstwie bezpieczeństwa a mimo to mówi.
Co lepsze?

Do tego wydaje mi się, że ten pan polityk z ministerstwa wprowadza tą dezinformację aby umniejszyć wagę problemu zwrotu tego telefonu. Dlaczego? Ja, będąc z branży jestem wstanie uwierzyć, że telefon ten był dość typowy, nawet pewnie seryjnie produkowany - tyle tylko, że pewnie doposażony we wkładkę szyfrującą, która na pewno nie jest już do kupienia w sklepie. Na pewno ktoś z NATO nie jest zadowolony, że ta wkładka przepadła ale aby dziennikarze i opinia publiczna w Polsce nie zadawała głupich pytań (bo bp. w Washington Post już można takie pytania zadawać) polityk z ministerstwa kłamie przed kamerą.

To musi rodzić pytania, chyba, że ktoś sobie pytań zadawać nie chce ale ja widząc kręcenie panów z PO wolę głosować na Jarka, bo w tak ważnej sprawie jak suwerenność Polski daje on mi więcej gwarancji niż umoczony w politykę Bronek.

* * * * * *

A TV Trwam mam na kanale 51, czyli o 10 więcej niż Zone Europa, który chciałem włączyć. Warto sobie to 51 zapamiętać o ile JAMBOXowcy mi znowu nie zmienią.

* * * * * *

J. powiedział, że się boi głosować na Jarka. Jarek mógłby zostając prezydentem znaleźć niezbite dowody, ze Leszka zestrzelili i co wtedy? Wojnę Rosji wypowiedzieć będzie trzeba a J. wojny się boi, bo wojna jest zła. Coś w tym jest ale lepsza jest chyba prawda niż zakłamanie, choć niekoniecznie prawda musi od razu prowadzić do wojny. Ale jest to też jakiś głos w dyskusji.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: tragedia smoleńska, kaczyński, samolot, telefon satelitarny, putin, rosja, nato


Komentarze: (5)

jax, May 23, 2010 13:05 Skomentuj komentarz


i jest jakies wyjasnienie strzalow przy wraku samolotu. Zakladam, ze BOR MUSIAL pewne rzeczy odnalezc przed wejsciem do akcji Rosjan. Podejzewam, ze strzelaliby do ostatniego naboju, gdyby tego COS nie znalezli...
Z mlodziezowym pozdrowieniem,
Jax

adam@kormoran, May 23, 2010 22:53 Skomentuj komentarz


> Politycznie i spiskowo co do końca przyklei mi
> gębę oszołoma i świra. Ale trudno.

No coż -- taka kolej rzeczy... :D

Jeśli dokładniej śledzisz wiadomości, to po pewnym czasie zaczynasz dostrzegać taką ilość kłamstw, manipulacji, przekłamań, że nie ma wyjścia -- trzeba rozstać się z Jasnogrodem.

W zasadzie nie są nawet do tego potrzebne potępiane czy wyśmiewane przez mainstream media czy książki. Wystarczy posłuchać mainstream-u -- po jakimś czasie też dużo widac -- szydło wyłazi z worka zgodnie z zasadą, że kłamstwo ma krótkie nogi. (Przykład: Ziemkiewicz chwali się, że w "Michnikowszczyznie" nie ma ani jednego cytatu spoza "salonu").

Większość ludzi nie zastanawia się nad treścią. Reagują na proste bodźce -- obrazy, nagłówki w gazetach, modę... A prawda jest taka, że lepiej nie mieć żadnych informacji niż mieć informacje fałszywe...

adam@kormoran, May 23, 2010 22:57 Skomentuj komentarz


Apropos Ziemkiewicz. Zobacz co ten potwór znowu wysmażył na swoim blogu:

Michnikowszczyzna, która na co dzień manipuluje w białych rękawiczkach, od czasu do czasu wpada w panikę i wtedy zatraca wszelkie hamulce − łapie po prostu pałkę i wali na odlew (http://wwww.rp.pl/)

Np. ta informacja, że matka S.T. była z domu Szmul ...:D Nie wiedziałem o tym.

adam@kormoran, May 23, 2010 23:14 Skomentuj komentarz


> J. powiedział, że się boi głosować na Jarka. Jarek
> mógłby zostając prezydentem znaleźć niezbite dowody,
> ze Leszka zestrzelili i co wtedy? Wojnę Rosji
> wypowiedzieć będzie

Ciekawa sprawa z tą wojną bo słyszę to już od którejś osoby. (Pierwszy raz to ze dwa lata temu kumpel mi wspominał o tym że J.K. to by najchętniej wypowiedział rusom wojnę).

Pewnie coś takiego zapodał gdzieś między wierszami jakiś mędrzec w Tefauenie albo innej telewizorni, telewizornia to potem chwilę polansowała i -- popatrz panie -- do tej pory ludzie powtarzają. To jest to o czym pisałem w pierwszym komentarzu -- prosty przekaz odwołujący się do emocji -- ludzie nie myślą tylko wchłaniają jak gąbki...

w34, May 24, 2010 11:21 Skomentuj komentarz


S.T. ...... ojej, jakie stare czasy. Wczoraj przypominałem o tym A. jak to było. Przypominałem sobie też film "Psy", którego chyba wtedy nie zrozumiałem.

Ale czy dziś rozumiem? Czy za jakiś czas będę miał inną, jeszcze szerszą perspektywę na dzisiejszy świat? Czasem wydaje mi się, że życie to proces nabierania mądrości - ale z drugiej strony patrząc na Bartoszewskiego mogę mieć obawy, że głupieje i czas gdy mieszkałem w akademiku był dla mnie najlepszy.

Nie! Niemożliwe. Ważne jest utrzymanie punktu odniesienia a nim powinna być wieczność i Stwórca inicjujący i kończący moje życie na ziemi a Gazeta Wyborcza? dziś jest jutro jej nie będzie.

W.
Skomentuj notkę
14 maja 2010 (piątek), 07:48:48

Bruksela będzie się zadłużać

Inspiracja: tekst w Rzepie pt: "Bruksela będzie się zadłużać" pod http://www.rp.pl/artykul/479589.html.

#1. Cytuję ważnego polityka UE: Grecja nadmiernie się zadłużyła, nie może obsługiwać swojego długu i
dlatego uchwaliliśmy dla nich program pomocowy na 110mld euro. Muszą
wiedzieć, że nie można zadłużać się bez końca.

#2. Reklama ze słupa: Tanie pożyczki konsol...idacyjne! Nie potrafisz spłacać kredytów? Ciążą ci raty? Weź pożyczkę konsolidacyjną, bez poręczenia
żyrantów, bez wiedzy żony. Pożyczka konsolidacyjna może być
przeznaczona na dowolny cel lub spłatę zobowiązań kredytowych, kredytu samochodowego, rat RTV/AGD....

#3. Traktat
Lizboński stwierdza, że UE jest pomiotem prawa międzynarodowego, jest
państwem. A państwo zadłużać się może.

#4. Mądra księga naucza: Nie pożyczaj aby nikt nie miał cię w garści.

#5. Czy ja mogę ogłosić, że mój dom,
moja działka nie jest u Unii?


Kategorie: obserwator, polityka, ue, ekonomia, _blog


Słowa kluczowe: dług publiczny, ue, unia, kredyty, zadłużenie, kryzysk finansowy


Komentarze: (3)

anonim, May 14, 2010 07:50 Skomentuj komentarz


Bruksela będzie się zadłużać

Elżbieta Glapiak 14-05-2010, ostatnia aktualizacja 14-05-2010 03:58

http://www.rp.pl/artykul/479589.html

Wraca pomysł emitowania euroobligacji przez Komisję Europejską. Koszt pozyskania w ten sposób pieniędzy będzie niższy niż przy sprzedaży papierów przez najbardziej

Dzięki pakietowi ratunkowemu dla strefy euro rentowność greckich obligacji dwuletnich spadła poniżej 7 proc. Wcześniej agencja S&P obniżyła rating Grecji do poziomu śmieciowego.

Dzięki pakietowi ratunkowemu dla strefy euro rentowność greckich obligacji dwuletnich spadła poniżej 7 proc. Wcześniej agencja S&P obniżyła rating Grecji do poziomu śmieciowego.

– Decyzja w sprawie emisji euroobligacji jeszcze nie zapadła. Ale bliski jest moment, gdy zabierze się do tego Komisja Europejska – powiedział „Rz” eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski, zastępca szefa Komisji Budżetowej Parlamentu Europejskiego.

Emisja euroobligacji sprawi, że Komisja będzie mogła pozyskiwać pieniądze na rynku, a następnie przekazywać je krajom, które ze względu na niskie ratingi (wynikające z kolosalnego zadłużenia i ogromnego deficytu finansów publicznych) są zmuszone płacić więcej za pożyczane od inwestorów pieniądze.

Zdaniem Janusza Lewandowskiego, unijnego komisarza odpowiedzialnego za budżet, Unia Europejska dopiero w konfrontacji z kryzysem jest zmuszona szukać narzędzi do jego przezwyciężenia. – Teraz trzeba się zająć profilaktyką, aby nie trzeba było już więcej gasić pożarów – wyjaśnia Lewandowski.

Emisja euroobligacji to jeden z dyskutowanych obecnie w Brukseli pomysłów, które mają pomóc w szybkim wyjściu z kryzysowej sytuacji w strefie euro i całej Unii. Saryusz-Wolski podkreśla, że Komisja chce też ścisłej koordynacji polityki ekonomicznej krajów UE. – Konieczne są reformy strukturalne tak na poziomie całej Unii, jak i poszczególnych krajów – wyjaśnił eurodeputowany.

W jego ocenie konieczne jest doprowadzenie do otwarcia rynków zbytu i ograniczenia biurokratycznych barier. – Europa już widzi, że bez zmian sobie nie poradzi, czego dowodem jest decyzja rządu Francji o obniżce wydatków na najbliższe trzy lata – mówi Saryusz-Wolski. – To oznacza np. obniżkę płac w całej, nie najmniejszej przecież, administracji. Polityk dodaje, że Europę czeka teraz bardzo ciężka kuracja, której efektem będzie powrót do wskaźników, które narzuca traktat z Maastricht (wymaganych od członków strefy euro), a o które dziś nikt prawie nie dba.

Tego samego zdania jest inny eurodeputowany Bogusław Liberadzki. Podkreśla, że zarówno Polsce, jak i innym krajom unijnym potrzebne jest dziś przyspieszenie wzrostu gospodarczego, do czego powinny się przyczynić rządy poszczególnych krajów. – W przypadku Polski konieczne są: poprawa stanu infrastruktury, zadowolenie społeczeństwa i obniżenie kosztów funkcjonowania systemu gospodarczego – wylicza Liberadzki.

"750 mld euro jest wart pakiet pomocowy dla zadłużonych członków UE"

Krzysztof Rybiński, prof. SGH, uważa, że obecnie nieproporcjonalnie dużo energii unijni politycy poświęcają na wymyślanie planów awaryjnych na wypadek kolejnych pożarów wywoływanych przez kłopoty zadłużonych krajów w stosunku do zmian w finansach publicznych. – To reformy finansów publicznych tak naprawdę jako jedyne mogą się przyczynić do zmniejszenia ryzyka wystąpienia kolejnych kryzysów finansowych w strefie euro i całej Unii – podkreśla Rybiński. – Jeśli Komisja Europejska nie znajdzie sposobu, aby zmusić zadłużone kraje do naprawy swoich finansów i ograniczenia długów, pokusa do nadużyć będzie duża.

Zdaniem ekonomisty przed Brukselą stoi poważne zadanie doprowadzenia do sytuacji, w której kraje członkowskie w wyniku reform tak uzdrowią sytuację własnych finansów, że w okresie dobrobytu w ich budżetach pojawi się nadwyżka.

W opinii prof. Jerzego Osiatyńskiego z Instytutu Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk u podstaw obecnego zadłużenia państw Unii Europejskiej leży strukturalna nierównowaga w wymianie handlowej. – Są kraje z chronicznym deficytem bądź nadwyżkami na rachunkach obrotów bieżących – wyjaśnia ekonomista. – Tak długo, jak nie poprawią swej konkurencyjności i nie zbilansują rachunków, trudno będzie pozbyć się długów. Narzędziami przywracania równowagi muszą być inwestycje modernizacyjne i pilnowanie wzrostu płac, aby nie przekraczał wzrostu wydajności pracy. Konieczne jest także pilnowanie równowagi w polityce fiskalnej.

Sytuacja w Portugalii i Hiszpanii

Rząd w Lizbonie ogłosił wczoraj pakiet działań, które mają ograniczyć deficyt budżetowy z 9,4 proc. PKB w 2009 r. do 4,6 proc. PKB w 2011 r. Plan ma uchronić kraj przed podzieleniem losu Grecji i kłopotami z finansowaniem długu. Pierwotnie rząd José Socratesa zakładał zejście z deficytem w 2011 r. do 5,1 proc. PKB. Według pakietu VAT wzrośnie o 1 pkt proc., do 21 proc., a stawki podatku dochodowego o 1 – 1,5 pkt proc. Opodatkowanie firm zwiększy się z kolei o 2,5 pkt proc., do 27,5 proc., a płace polityków i pracowników sfery budżetowej zostaną obniżone o 5 proc. Te zasady podatkowe będą obowiązywać do końca 2011 r. – Rząd nie zakłada wprowadzania dalszych cięć wydatków – oświadczył wczoraj Socrates. Dzięki tym zmianom deficyt budżetowy zmniejszy się w tym roku o ok. 2 mld euro i wyniesie 7,3 proc. PKB, a dług finansów publicznych, który w 2009 r. wynosił 76,6 proc. PKB, w tym roku wzrośnie do 86 proc. PKB, znacznie powyżej dozwolonego dla krajów strefy euro limitu 60 proc. PKB.

Strajku generalnego nie wykluczają tymczasem dwa największe związki zawodowe Hiszpanii. Sprzeciwiają się rządowemu planowi cięć mającemu doprowadzić do zmniejszenia deficytu budżetowego. Wcześniej hiszpańscy związkowcy zagrozili, że 2 czerwca dojdzie do strajku wśród pracowników sektora publicznego. To reakcja na zapowiedź premiera Jose Luis Rodriguez Zapatero, że w tym roku zarobki w administracji publicznej mogą spaść średnio o 5 proc. i nie zmienią się do 2011 r. Bezrobocie w Hiszpanii sięga 20 proc. Zgodnie z prognozami tamtejsza gospodarka ma się w tym roku skurczyć o 0,3 proc., a deficyt wynieść 9,3 proc. afp, reuters, p.r., b.d.

jstar, May 15, 2010 14:51 Skomentuj komentarz


Ad #1. Grecy zachowują się jak dzieci: wystarczy poczytać lub posłuchać ich komentarzy dotyczące programu naprawczego - są zdziwieni, że po latach gigantycznej "socjalki" i rządów "sprawiedliwości społecznej" nagle zabrakło pieniędzy. Mam nadzieje, że ktoś da im do zrozumienia, że możemy ich raz poratować, ale żeby nie liczyli na to, że będzie jak dawniej. Trzeba to przede wszystkim zakomunikować zwykłym ludziom, bo o ile Greccy politycy chyba rozumieją w jakiej sytuacji są, to Grecka ulica chyba ciągle tkwi w rozumieniu, że obowiązkiem państwa jest dać. Podobną mentalność chyba ogólnie wyrażają mieszkańcy południa. Miejmy nadzieję, że uda się ich z tego wyleczyć, ale żeby to zrobić też potrzebna jest jakaś skoordynowana akcja.

Ad #2. No cóż, zaskoczony jestem, że po tym wszystkim co się stało w USA, ciągle są chętni na finansowanie takich pożyczek - mam tylko nadzieje, że rząd nadal będzie się trzymał polityki nieratowania prywatnych instytucji finansowych.

Ad #3. Nie trzeba zbyt wiele, by być podmiotem prawa narodowego: ONZ też jest podmiotem prawa międzynarodowego. Unia Europejska państwem nie jest - najbliżej jej do organizacji międzynarodowej, choć do państwa federalnego powoli się zbliża - niemniej nadal nie spełnia podstawowego kryterium suwerenności. Trzeba doprowadzić do tego, by problemy finansowe jednego kraju nie wpływały znacząco na wspólną walutę. W końcu taka np. Kalifornia też jest praktycznie bankrutem, a to nie spowodowało jakiejś gigantycznej destabilizacji gospodarki USA (znaczy, nie powiększyło tej, która już jest;)).

Ad #4. To chyba chodziło o to, żeby nie pożyczać od nikogo pieniędzy, ale w tym wypadku potrzymanie trochę Greków w garści może nauczy ich trochę rozsądku i matematyki. A jak nie - to trzeba się zastanowić czy nadal pasują do Europejskiego klubu.

Ad #5. Chyba możesz - ale to niestety musiałoby oznaczać, że musiałbyś ogłosić też, że Twój dom nie należy do Polski. Ale żeby się tak naprawdę zupełnie uniezależnić, to musiałbyś też przestać używać Polskiej waluty, którą, jakby nie było, ma pokrycie w zasadzie tylko w obligacjach.

jax, May 23, 2010 15:01 Skomentuj komentarz


wlasnie ta ksiega i tych dwunastu gorali z wzgorz Golan...

I ta Grecja , ktora sie tak zadlozyla-SAMA. Przyposzczalnie brali miliardowe kredyty w nocy i nikt sie nie zorietowal, bo ciemno bylo... Juz na pewno nie Gorale. Aby wziac kredyt na podkoszulek trzeba miec wille i mercedesa.

Dzisiaj pan Ackerman/Detsche Bank dostanie miliardy od pani Merkel na 1% i wspomoze Grekow za %7.
Gotowka plus poreczenia za 750mld. Trzeba byc ostatnim jeleniem zeby z tych pieniedzy sobie nie "wygospodarowac". A Grecy za dwa lata oglosza upadlos - stosowne przepisy w opracowaniu. itditditd.
Skomentuj notkę
10 maja 2010 (poniedziałek), 19:03:03

O wyborach w Polsce

Przy śniadaniu przeczytałem cytat z Katarzyny II Wielkiej:

Jest rzeczą nieodzowną, abyśmy wprowadzili na tron Polski Piasta dla nas dogodnego, użytecznego dla naszych rzeczywistych interesów, jednym słowem człowieka, który by wyłącznie nam zawdzięczał swoje wyniesienie. W osobie hrabiego Poniatowskiego, stolnika litewskiego, znajdujemy wszystkie warunki niezbędne dla dogodzenia nam i skutkiem tego postanowiliśmy wynieść go na tron Polski.

Zaproszenie przez Putina premiera Tuska do Katynia było ewidentną ingerencją w sprawy Polskie, więc widać przez to 200 lat zmieniły się metody podróżowania przywódców państw ale ich myślenie i zachowanie już niekoniecznie.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: kaczyński, komorowski, po, pis, wybory prezydenckie


Komentarze: (14)

ky, May 11, 2010 13:42 Skomentuj komentarz


Dlaczego samo wystosowanie zaproszenia było ewidentną ingerencją w sprawy polskie? Szczerze mówiąc nie wiem czemu tak uważasz... A jakby zaprosili Kaczyńskiego to też by była? A jak Kaczyński zapraszał kogoś do Polski (a było paru takich) to też ewidentnie ingerował w sprawy tych krajów? Czy masz jakieś reguły według których sprawdzasz które zaproszenie jest "ewidentną ingerencją w sprawy jakiegoś kraju" a które nie?
Czy chodzi o to, że Twoim zdaniem Putin wsparł Tuska bo Tusk będzie pracował dla Rosjan? Przypomnij sobie co J.Kaczyński mówił publicznie o Rosji: "Z Rosją trzeba umieć rozmawiać, z Rosją trzeba twardo", "Wystarczyło tylko tupnąć" itp. Przecież te wypowiedzi były wyraźnie obelżywe - to jak Rosjanie, mając jakieś ambicje mieli je odebrać, zwłaszcza, że były to raczej "osobiste wycieczki" do charakteru i możliwości Rosjan. Ile firm padło po wyczynach Jarka i jak to potem skomentował PiS w sejmie gdy nie udało się odzyskać rynku? A co z rurą północną i południową? Niczego nie uzyskał a tylko stracił - jako polityk w tej sferze jest wybitnie nieskuteczny. Przecież wypowiedzi Jarosława były publikowane w Rosji i używane propagandowo - jak Putin miał mu podać rękę przed katastrofą i sam nie stracić twarzy?

Jak się podsumuje działalność J.Kaczyńskiego w tej sferze to wychodzi, że usłużnie i na czas dostarczał Rosji argumentów politycznych przeciwko Polsce i Polakom, w działaniach mających przynieść korzyści gospodarcze albo był całkowicie nieskuteczny albo wręcz niszczycielski. To pozwala sądzić, że reprezentował interesy Rosjan, oczywiście ci go będą kryć więc stąd wizerunek patrioty i "wroga" Rosji. W takiej sytuacji twierdzenie, że J.Kaczyński jest rosyjskim agentem jest wewnętrznie spójne i również zgodne z faktami, które miały miejsce.

anonim, May 13, 2010 20:01 Skomentuj komentarz


http://kataryna.blox.pl/2010/05/Jak-sie-Kaczynski-na-obchody-wpychal-cd.html

Jak się Kaczyński na obchody wpychał - cd.


27 stycznia

Mariusz Handzlik do Radosława Sikorskiego: Szanowny Panie Ministrze. Uprzejmie informuję, że w związku z przypadającą w tym roku 70. rocznicą mordu polskich jeńców wojennych w lesie katyńskim, Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Pan Lech Kaczyński planuje oddać hołd ofiarom na Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu.

23 lutego

Andrzej Kremer (MSZ) do Władysława Stasiaka: Szanowny Panie Ministrze. W nawiązaniu do rozmów odbytych z Panem Ministrem w dniu 22 lutego i 12 lutego oraz do pisma (...) pozwolę sobie ponownie potwierdzić Panu Ministrowi, że zgodnie z coroczną tradycją, Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa organizuje, w dniu 10 kwietnia 2010, wyjazd oficjalnej delegacji polskiej na coroczne uroczystości w Katyniu. (...) Mając powyższe na uwadze, zwracam się do Pana Ministra z uprzejmą prośbą o ostateczne potwierdzenie gotowości Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej do uczestniczenia w tych uroczystościach i przewodniczenia delegacji polskiej.

Ta korespondencja, opublikowana przed chwilą na stronach Wprost, ostatecznie wyjaśnia sprawę rzekomego "wciskania się" nieproszonego Kaczyńskiego na katyńskie uroczystości. Nie ulega już wątpliwości nie tylko to, że prezydent zaplanował swój wyjazd na długo przedtem zanim Putin zaplanował wyjazd Tuska, ale też że była to delegacja jak najbardziej oficjalna, a o jej przewodniczenie prezydent został poproszony przez MSZ Radka Sikorskiego.

Jednoznaczne rozstrzygnięcie tej kwestii rodzi jednak nowe pytania.

Dlaczego polska dyplomacja nigdy oficjalnie nie potwierdziła tego, o czym świetnie wiedziała i na co miała dokumenty, tylko dopuściła do żenującej i upokarzającej głowę państwa, a więc i samo państwo, dyskusji na temat rzekomego wpychania się prezydenta na uroczystości? Czy bierne przysłuchiwanie się kolejnym wypowiedziom poniżającym prezydenta i podważającym zasadność jego wyjazdu do Katynia było zgodne z polską racją stanu?

Dlaczego polskie media w tym akurat przypadku zaniechały swoich funkcji kontrolnych i aż do dzisiaj nie sprawdziły jak to naprawdę było i kto w tym gorszącym sporze ma rację? Dlaczego dziennikarze zamiast informować wzięli czynny - świadomy lub nie - udział w kampanii dezinformacji, nie tylko nie prostując ewidentnych jak widać przekłamań, ale także wzmacniając je swoimi komentarzami lub "listami do redakcji"?

Dlaczego Tusk przyjął zaproszenie Putina na osobne uroczystości, a jego kancelaria wspólnie z kancelarią Putina uzgodniła ich datę na o trzy dni wcześniejszą niż oficjalne polskie obchody (Centrum Informacyjne Rządu "Datę spotkania Premierów RP i FR w Katyniu/Smoleńsku (7 kwietnia) ustaliły w trybie roboczym kancelarie Szefów obu rządów"), zamiast zaprosić Putina do wzięcia udziału w oficjalnych polskich uroczystościach odbywających się jak co roku 10 kwietnia?

Dlaczego politycy Platformy i kibicujące im media (o postkomunistach i licznych użytecznych idiotach bez przydziału nie wspominając) włożyły tyle wysiłku w obniżenie rangi polskich oficjalnych uroczystości, a premier dał się użyć do podniesienia rangi rosyjskich (bo nie wspólnych) uroczystości, zamiast zadbać o odpowiednią rangę, oprawę i gości uroczystości polskich?

Jacek Saryusz-Wolski (PO): Nie można wykluczyć tego, że zaproszenie, które wystosował Putin do premiera Tuska to tak naprawdę próba rozegrania polskich władz, zastosowanie polityki "dziel i rządź". Natomiast to jest sprawa tej wagi, w której Polacy nie powinni się dać dzielić i powinni działać wspólnie. Nie zgadzam się ze słowami Sikorskiego. To jest miejsce i dla polskiego premiera i dla polskiego prezydenta.

Mogliśmy mieć jedne wspólne obchody, z premierami i prezydentami Polski i Rosji. Mogliśmy mieć od biedy podwójne obchody, jedne z prezydentami Polski i Rosji, drugie z premierami Polski i Rosji. Dzięki wspólnym wysiłkom rosyjskiej i polskiej dyplomacji, mieliśmy jedne oficjalne polskie obchody z prezydentem Polski i jakimś wiceministrem Rosji, poprzedzone oficjalnymi rosyjskimi obchodami, które dla odmiany uświetnił obecnością premier Polski i czołówka partii rządzącej.

Putin rozegrał Tuska jak dziecko. Niestety, ponieważ dwa lata temu udało się z dyplomacji pozbyć "dyplomatołków" i teraz stery dzierżą tam same tuzy, z Radkiem Sikorskim na czele, nikt tego nie zauważył. Albo, co gorsza, zauważył ale mu to było na rękę bo im gorzej dla Kaczyńskiego, tym lepiej dla Tuska. Nawet jeśli tak naprawdę gorzej dla Polski, a lepiej tylko dla Putina.

jacek, May 11, 2010 21:49 Skomentuj komentarz


dla mnie Putin i Tusk w Katyniu byli obrzydliwi.
w tym show było coś paskudnego...
w moim odczuciu Tusk został wykorzystany jako "pożyteczny idiota".
Putinowi się nie dziwię. Cała wina więc po stronie Tuska...
A teraz obrabiają go z drugiej strony:

http://wiadomosci.onet.pl/2168318,11,prestizowa_nagroda_dla_tuska_i_laudacja_merkel,item.html

w34, May 12, 2010 13:25 Skomentuj komentarz


Na temat jest to http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/05/11/w-uscisku-putina/

jacek, May 12, 2010 15:28 Skomentuj komentarz


zrozumiałeś mnie nie tak jak chciałem.
mi chodziło o ten pierwszy Katyń - tuskowo-putinowe obchody - te które przywołujesz w swej notce.
ten drugi ? juz mniejsza o to....

anonim, May 12, 2010 15:55 Skomentuj komentarz


A no tak. Obchody 7 kwietnia.

Ja chcę wierzyć, że to było najlepsze wyjście dla Polski. Tusk jedzie bo Putin zaprosił a prezydent potem jeszcze raz, bardziej oficjalnie. Ale wyszło inaczej.

No bo co Tusk miał zrobić? Zabrać ze sobą prezydenta, którego Putin nie zaprosił? Nie pojechać? Każde rozwiązanie jest złe.

A tam.... róbmy swoje.

W.

adam@kormoran, May 12, 2010 22:18 Skomentuj komentarz


No bardzo ładnie, że w okolicy mam taki ciekawy blog :-)

Ponieważ chwilami radykalizujecie się trochę zbyt opieszale, pozwólcie, że podeślę lekturę uzupełniającą:

(...) Już zachodzimy w głowę, czy mamy się cieszyć z powodu wielkoduszności zimnego ruskiego czekisty Putina, czy też przeciwnie – nie cieszyć. Chodzi oczywiście o uroczystość, jaką rosyjski premier Włodzimierz Putin zorganizował w Katyniu z udziałem polskiego premiera Donalda Tuska. Premier Donald Tusk tak się ucieszył z zaproszenia go przez premiera Putina, że niewiele brakowało, a z tej radości zapomniałby o spodniach, czy nawet kalesonach, skoro przyjmując zaproszenie albo zapomniał, że 10 kwietnia uroczystości w Katyniu organizuje Polska z udziałem polskiego prezydenta - albo nie zapomniał, tylko skwapliwie chwycił podsuniętą mu przez rosyjskiego premiera okazję wysunięcia się przed prezydenta własnego państwa. Ta druga możliwość jest znacznie bardziej prawdopodobna i w rezultacie premier Tusk statystował w operacji rosyjskiej polityki historycznej. Łącząc bowiem uroczystość obchodów 70 rocznicy wymordowania polskich oficerów w Katyniu z uroczystością oddania hołdu rosyjskim ofiarom „wielkiej czystki” lat 30-tych, rosyjska dyplomacja nie tylko jednym susem umieściła Rosję w pierwszym szeregu ofiar złego Stalina, ale w dodatku zredukowała zbrodnię katyńską do rangi jednego z epizodów rosyjskich, a właściwie sowieckich spraw wewnętrznych – ze wszystkimi tego – również prawnymi – konsekwencjami.

Tymczasem morderstwo na polskich oficerach, podobnie jak deportacje na Kresach Wschodnich, miało tło nie tyle ideologiczne, co imperialno-narodowościowe i jeśli stanowiło epizod, to nie tyle w wewnętrznych sprawach sowieckich, co w sekwencji wydarzeń zapoczątkowanych paktem Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 roku, poprzez 17 września 1939 roku i późniejsze narady NKWD i Gestapo, których celem było koordynowanie eksterminacji ludności polskiej po obydwu stronach okupacyjnego kordonu. Niestety partyjniactwo padło premieru Tusku na oczy, i w rezultacie nawet nie zauważył, jak ruscy szachiści zrobili go w konia. Jest to oczywiście wyjaśnienie dla premiera Donalda Tuska najbardziej uprzejme, bo według mniej uprzejmego, mógł on wykonywać zadanie zlecone przez strategicznych partnerów. Bo rosyjski premier uczynił dokładnie to samo, co wcześniej zrobili Niemcy, jednym susem wskakując do pierwszego szeregu ofiar złych „nazistów”.

Więc jak wspomniałem, zachodzimy w głowę, czy powinniśmy się cieszyć z wielkoduszności premiera Putina, czy przeciwnie – nie cieszyć. Zdania są oczywiście podzielone, zaś wśród entuzjastów na pierwsze miejsce wysforował się red. Adam Michnik. Adam Michnik przelicytował bowiem wszystkich, wezwaniem do wdzięczności wobec „przyjaciół Moskali”. Trudno tak od razu zrozumieć, czy ma na myśli tylko uroczystość jaka odbyła się w Katyniu 7 kwietnia br., czy również wydarzenia sprzed 70 lat – bo przecież nie da się ukryć, że ta pierwsza nie mogłaby się odbyć bez tych drugich. Zresztą mniejsza o to, bo wydaje się, że entuzjazm red. Michnika może mieć aż potrójną przyczynę. Po pierwsze tę, że premier Putin w swoim przemówieniu wprawdzie potępił zbrodnie, ale odpowiedzialnością za nie obciążył „totalitaryzm”, taktownie nie precyzując jego rodzaju. Tymczasem wiadomo, że europejsy, z powodów rasowych i - że tak powiem – rodzinnych, konsekwentnie odmawiają postawienia znaku równości między nazizmem i komunizmem. Dzięki temu – po drugie – partie komunistyczne działają sobie w UE jak gdyby nigdy nic, więc jest nadzieja, że Związek Radziecki znowu zmartwychwstanie w nowej postaci, co dla internacjonalistów zapoczątkuje kolejny okres dobrego fartu – a zanim to nastąpi – sprzyja to rozwojowi Nowej Lewicy, z którą europejsy wiążą wielkie nadzieje na ponowne stworzenie cudnego, tym razem już oczywiście „prawdziwego” raju. I wreszcie – po trzecie – taktowna i pozornie wielkoduszna retoryka premiera Putina stawia w kłopotliwej sytuacji znienawidzonych polskich „nacjonałów”, których pretensje, dąsy i oczekiwania nie znajdą już więcej zrozumienia w zachodnich stolicach, od dawna zresztą już zmęczonych tym całym Katyniem (...)

(Za www.michalkiewicz.pl; tekst z gazety polonijnej napisany jeszcze przed katastrofą).

adam@kormoran, May 12, 2010 22:32 Skomentuj komentarz


Cała ta teoria z rosyjską polityką historyczną mogła wydawać mi się trochę naciągana dopóki w angielskojęzycznych wiadomościach (np. CNBC) tuż po katastrofie nie usłyszałem, że polska delegacja leciała do Katynia aby uczcić zamordowanych tam Polaków i sowietów.

Na podobny temat:
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1580
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1579

jacek, May 13, 2010 13:30 Skomentuj komentarz


no co Ty ???
"jedzie bo Putin zaprosił" ?
a dlaczego Putin zaprosił ?
dlaczego nie pojechać razem - 10 kwietnia, i zaproponować to Putinowi ?
w/g mnie z tego samego powodu, dla którego informacje na Polsacie dają o 18.45 :-)

adam@kormoran, May 13, 2010 20:22 Skomentuj komentarz


No widzisz?

Taką durnotę premier Tusek zrobił, że aż sam w to nie wierzysz. Jest wyraźnie napisane, że Tusk poleciał do Smoleńska na zaproszenie strony rosyjskiej i na organizowaną przez stronę rosyjską uroczystość (ku czci polskich oficerów i ofiar wielkiej czystki).

Ciekawe, czy pojechałby też do Oświęcimia, gdyby niemcy urządzili tam uroczystość na cześć pomordowanych Żydów, Polaków i członków NSDAP (nazwanych dla niepoznaki antynazistami) roztrzelanych po nie udanym zamachu na hitlera.

anonim, May 12, 2010 13:31 Skomentuj komentarz


Nieprawdziwa twarz Platformy

http://www.wykop.pl/ramka/364660/nieprawdziwa-twarz-platformy-marek-magierowski/

To skandal, że Platforma nie pokazuje w tej kampanii swojej prawdziwej twarzy.

Dlaczego Bronisław Komorowski nie zaprasza na swoje konferencje prasowe byłych oficerów LWP i WSI, dla których ma taki szacunek?

Dlaczego nie przypomni, że w 2005 r. krytykował Aleksandra Kwaśniewskiego za udział w defiladzie zwycięstwa Moskwie?

Dlaczego premier Tusk nie mówi, że jest „eurosceptykiem” i „nie przepada za Unią Europejską”, jak twierdził jeszcze kilka lat temu?

Dlaczego Radek Sikorski nie przypomni, co pisał swego czasu o Okrągłym Stole? Może wyjaśni przy okazji co miał na myśli, twierdząc, iż „faworyzował on komunistów” i że doszło wówczas do aktu „kolaboracji” między Adamem Michnikiem a przedstawicielami reżimu?

Dlaczego Stefan Niesiołowski nie wystąpi w TVN24 i nie oświadczy, że homoseksualiści to zboczeńcy?

Dlaczego u boku Grzegorza Schetyny nie pojawia się Zbigniew Chlebowski?

Gdzie Mirosław Drzewiecki? Gdzie senator Misiak i posłanka Sawicka?

Gdzie plastikowe penisy i świńskie ryje?

Skąd ta nagła odmiana i ocieplenie wizerunku?

Andrzej, May 31, 2010 22:22 Skomentuj komentarz


-Jaka jest ulubiona zabawka Putina?
-Kaczor Donald.

anonim, June 20, 2010 21:44 Skomentuj komentarz


Mediowo wyniki z dwóch sondażowni:
tvp/tvn
Bronek 40,7/45,7
Jarek 35,8/33,2
Grześ 14/13,4
Korwin 3/2,3

g, August 15, 2010 20:25 Skomentuj komentarz


A teraz już po wyborach.
I taką ciekawostkę przeczytałem,że może Tusk się trochę przeliczyć.

Autor: Paweł Lisicki, Rzeczpospolita.

Donald Tusk – koniec absolutyzmu

Strach się bać. Napisze człowiek felieton, a tu zaraz Jarosław Kaczyński głos zabierze, do porządku przywoła, pouczy i obsobaczy. Więc, choć korci mnie, bm nic o krzyżu i o PiS. Nawet o zapateryzmie się nie zająknę.y na replikę na replikę prezesa repliką replikować, tym raze

Przypomnę natomiast pewne słowa: „Kluczowe było przekonanie, że chociaż prezydentura to wielki spektakl, a kampania wyborcza bardzo wielu wyborców ekscytuje, pociąga, to wszyscy wiemy, że po tym, jak nowy prezydent mówi słowa przysięgi, jest tylko prestiż, zaszczyt, żyrandol, pałac i weto”. Ciekaw jestem, czy i dziś Donald Tusk, on to bowiem jest owych mądrości autorem, by je powtórzył. Chyba nie. Chyba i on dostrzegł, jak bardzo się pomylił.

I kto wie, czy w duchu, w ciszy, gdy nikt nie patrzy, nie pluje sobie w brodę i powtarza: głupio zrobiłem. A już szczególnie, kiedy przypomni sobie i tę wypowiedź: „Warto podjąć wyzwanie większe niż pałac na Krakowskim Przedmieściu. Zostać jego lokatorem – to byłaby jednak ułomna satysfakcja”. Ułomna satysfakcja? Dobre sobie. Bo też na razie żadnych wielkich wyzwań, które Tusk miałby podejmować, nie widać. Trudno przecież uznać, że są nimi zapowiadane przez rząd podwyżki VAT.

Donald Tusk, uważam przeto, się przeliczył. A dokładniej: nie docenił znaczenia prezydentury lub też, co na to samo wychodzi, przecenił pozycję premiera. Tak długo, jak wrogiem numer jeden był śp. Lech Kaczyński, Tusk łatwo mógł dominować. Mając za sobą zjednoczoną Platformę, bez kłopotów potrafił wykazywać swoją przewagę. To jednak zupełnie inna sytuacja, niż gdy w pałacu zasiada polityk z jego własnego ugrupowania. W tym momencie wszystkie nieformalne wpływy, jakimi dysponuje prezydent, zaczynają się liczyć podwójnie.

Prezydent stał się zatem równorzędnym w stosunku do premiera ośrodkiem władzy. I wcale nie jest powiedziane, że owa równowaga będzie trwała. Wystarczy poważniejszy kryzys i środek ciężkości władzy łacno może przechylić się w stronę Pałacu Prezydenckiego. Oprócz bowiem formalnych uprawnień, oprócz żyrandola i zaszczytów, prezydent ma to, czego zazdrościć mu musi każdy demokratyczny polityk: gwarancję zachowania władzy. Oraz, rzecz nie do pogardzenia, najwyższą możliwą formę legitymizacji.

Nie to, bym naiwnie, jak czynią to niektórzy, jedni z nadzieją, inni ze strachem, wieszczył konflikt prezydenta z premierem. Stwierdzam jedynie prosty fakt, że Tusk przestał być władcą absolutnym, że w osobie Komorowskiego ma silnego konkurenta i że w miarę upływu czasu pozycja prezydenta będzie rosła. A to prędzej czy później doprowadzi do napięcia. W końcu zawsze pojawi się pytanie, kto podejmuje najważniejsze decyzje, a kto je tylko wykonuje. Nie da się ukryć, że twórcy konstytucji, dokonując tak osobliwego podziału wewnątrz władzy wykonawczej, zapewnili Polakom niekończące się emocje polityczne.
Skomentuj notkę
10 maja 2010 (poniedziałek), 08:05:05

O Bartoszewskim

Cytat z Bartoszewskiego za Wyborczą:

Jeśli Jarosław Kaczyński - a w ostatnich dniach już to się rozpoczęło - będzie wykorzystywał wielką stratę, jakiej doznał, jako argumentu wyborczego, wówczas będę musiał powiedzieć: jestem zarówno przeciwko pedofilii, jak i nekrofilii każdego rodzaju.

(...)

Podtrzymuję w pełni pogląd, że nie należy w kampanii wyborczej odwoływać się do tragicznej katastrofy i posługiwać się dziećmi ofiar tej katastrofy, które dotąd nie miały nic wspólnego z polityką.

A mój komentarz jest taki: J.Kaczyński na razie w kampanii nic nie mówi, więc trudno mówić, że powoduje się na katastrofie. O córce Lecha coś pisały gazety, ale gazety pełne są nibyfaktów. A więc kto tu jest nekrofilem i posługuje się tragedią? Tak! Na jednym pogrzebie widziano, że ubrał się na czarno, a z czarnym mu do twarzy - ewidentnie wykorzystuje tą tragedie.

A jeszcze nie tak dawno o p. Bartoszewskim myślałem jak o mądrym człowieku.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: bartoszewski, kaczyński, wybory, katastrofa smoleńska


Komentarze: (4)

kripero, May 10, 2010 11:59 Skomentuj komentarz


Kutz też się popisał niestety.

ky, May 11, 2010 01:38 Skomentuj komentarz


Czyżbyś myślał, że Jarosław Kaczyński nie prowadzi kampanii nie, decyduje o tym co gdzie i jak, nie pracuje na swój wybór?
Że za niego i poza nim wszystko organizują "spin doktorzy"?Trudno mi w to uwierzyć, że można tak ocenić aktualne wydarzenia... Dlaczego tak myślisz? Przecież bez niego jego brat nie wylądowałby na Wawelu. To przemówienie do "braci Rosjan" to też nie on? Myślę, że nikt poza nim nie byłby w stanie opracować dostatecznie efektywnej strategii w tak krótkim czasie. Niezależnie od postawy moralnej trzeba przyznać to jest "łebski" i twardy facet. I myślę, że zaczął prowadzić kampanię bardzo wcześnie, a raczej nie przerwał jej prowadzenia mimo jego śmierci. I trzeba też przyznać, że potrafi wykorzystać nastroje jak nikt inny...

jacek, May 11, 2010 21:16 Skomentuj komentarz


pełna zgoda z Wojtkiem w tym wypadku. Strasznie głupio palnął p. Bartoszewski i jakos zupełnie nie na poziomie.
starość ...?

pietrek, May 12, 2010 15:12 Skomentuj komentarz


Jak na osobę, której przypisuje się tak wiele zasług za życia
to panu Bartoszewskiemu dziwnie brakuje skromności. Zachowuje się jak primadonna. Bardzo mnie to u niego zawsze irytowało i nie wiem czy to tylko ja, ale zawsze przychodzi mi do głowy jakie są prawdziwe życiorysy wszystkich kandydatów na pomniki, bo dobrze wiemy, że wszyscy popełniamy błędy. W przypadku p. Bartoszewskiego wydaje się, że skrzętnie skrywa pelerynkę, rajtuzy i koszulkę z wielkim S. On i chyba jeszcze Wałęsa to ludzie, którzy niespecjalnie by protestowali, gdyby ktoś jeszcze za ich życia otworzył ich procesy kanonizacyjne .. po co czekać ! Przepraszam ale tak czasem myślę, a polityczna poprawność mnie denerwuje.
Skomentuj notkę
10 maja 2010 (poniedziałek), 00:02:02

O katastrofie

#0. Minął miesiąc.

#1. Mam prawo myśleć - bom wolnomyśliciel. Jeszcze mam prawo myśleć. Będę więc sobie myślał co chcę.

#2. Mam prawo nie ufać bo...
- oni kłamią. Pierwsza konferencja prasowa wojewody Smoleńska była dezinformacją - Dlaczego?
- nasi politycy kłamią albo powtarzają kłamstwa tamtych. Ponoć przekopali wszystko na 1m wgłąb, a tu nijaką 3 tygodnie i Polacy przyjeżdżający tam znajdują rzeczy osobiste - paszport, portfel, części ciała.

Po co kłamią?

#3. Są tacy co nie mają zasad.
Litwinienko zatruł się sałatką, Juszczenko miał trądzik młodzieńczy, Polakowska straciła głowę - pewnie dla Putina.

A zasady?

#4. Lewicowe myślenie - świat jest dobry. Ale czy jest dobry?


Kategorie: katastrofa smoleńska, polityka, _blog


Słowa kluczowe: katastrofa smoleńska


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
9 maja 2010 (niedziela), 11:20:20

Do Jarosława Kaczyńskiego

Do Jarosława Kaczyńskiego

Jarosław Marek Rymkiewicz

Ojczyzna jest w potrzebie – to znaczy: łajdacy
Znów wzięli się do swojej odwiecznej tu pracy

Polska – mówią – i owszem to nawet rzecz miła
Ale wprzód niech przeprosi tych których skrzywdziła

Polska – mówią – wspaniale lecz trzeba po trochu
Ją ucywilizować – niech klęczy na grochu

Niech zmądrzeje niech zmieni swoje obyczaje
Bo z tymi moherami to się żyć nie daje

I znowu są dwie Polski – są dwa jej oblicza
Jakub Jasiński wstaje z książki Mickiewicza

Polska go nie pytała czy ma chęć umierać
A on wiedział – że tego nie wolno wybierać

Dwie Polski – ta o której wiedzieli prorocy
I ta którą w objęcia bierze car północy

Dwie Polski – jedna chce się podobać na świecie
I ta druga – ta którą wiozą na lawecie

Ta w naszą krew jak w sztandar królewski ubrana
Naszych najświętszych przodków tajemnicza rana

Powiedzą że to patos – tu trzeba patosu
Ja tu mówię o sprawie odwiecznego losu

Co zrobicie? – pytają nas teraz przodkowie
I nikt na to pytanie za nas nie odpowie

To co nas podzieliło – to się już nie sklei
Nie można oddać Polski w ręce jej złodziei

Którzy chcą ją nam ukraść i odsprzedać światu
Jarosławie! Pan jeszcze coś jest winien Bratu!

Dokąd idziecie? Z Polską co się będzie działo?
O to nas teraz pyta to spalone ciało

I jest tak że Pan musi coś zrobić w tej sprawie
Niech się Pan trzyma – Drogi Panie Jarosławie

Milanówek, 19 kwietnia 2010 roku

Kategorie: poezja, polityka, _blog


Słowa kluczowe: rymkiewicz, kaczyński


Komentarze: (1)

jacek, May 11, 2010 21:22 Skomentuj komentarz


dosyć to okropne :-(
Skomentuj notkę
4 maja 2010 (wtorek), 23:47:47

O myśleniu

Tak sobie czytam i zauważam, że nie jestem jeszcze stary, nie jestem biedny, religijni też nie, nie mieszkam w mniejszym mieście ani małym miasteczku i do tego raczej jestem dobrze wykształcony. Na przemianach w Polsce więcej zyskałem niż straciłem i dość dobrze sobie radzę w życiu potrafiąc się szybko znaleźć w otaczające rzeczywistości.

Wiem, że nie jestem za Polską zamkniętą, ksenofobiczną, nienowoczesną i pewnie dlatego dalej będę popierał PiS i głosując w najbliższych wyborach na Jarka.

I nie życzę sobie, żeby mnie jacyś redaktorzy Gazety Wyborczej od debili i oszołomów wyzywali tylko dlatego, że jestem jaki jestem i myślę (bo myślę) jak myślę, a nie tylko powtarzam slogany za jakimiś najmądrzejszymi, oświeconymi mądralami.


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: wybory, gazeta, myślenie, manipulacja, polityka, media


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
3 maja 2010 (poniedziałek), 14:43:43

Merkel chce karać

Inspiracja z gazet

Tytułów woli karania innych państw przez kanclerza Niemiec było więcej ale ku pamięci zachowam sobie tylko te dwa, bo dają do myślenia.

Z konserwatywnej Rzepy

Merkel chce karać zadłużone państwa strefy euro

rp.pl karp, 01-05-2010 19:32

W wywiadzie dla najnowszego wydania "Bild am Sonntag" kanclerz Niemiec Angela Merkel oceniła, że niezbędne jest zaostrzenie regulacji dla państw strefy euro, w tym wprowadzenie surowych kar za łamanie kryteriów Paktu Stabilności i Wzrostu Kanclerz Angela Merkel podczas konferencji z szefami WTO i OECD na temat pomocy Grecji

"W przyszłości musi być możliwe, by w ostateczności pozbawiać - przynajmniej przejściowo - prawa głosu państwo, które nie dotrzymuje swych zobowiązań. Niemcy uważają to za nieodzowne" - powiedziała Merkel w rozmowie, której fragmenty opublikowały w sobotę z wyprzedzeniem niemieckie media.

(...)

I jeszcze liberalnego TVN24

Merkel chce karać państwa za długi

TVN24, 17:50, 01.05.2010, http://www.tvn24.pl/0,1654501,0,1,merkel-chce-karac-panstwa-za-dlugi,wiadomosc.html

Trzeba karać tych, którzy nie przestrzegają kryteriów Paktu Stabilności i Wzrostu - takiego zdania jest niemiecka kanclerz Angela Merkel. W swoim wywiadzie szefowa niemieckiego rządu mówi o przyszłości, ale wypowiedż pada w związku z kryzysem wokół greckiego zadłużenia.

- W przyszłości musi być możliwe, by w ostateczności pozbawiać - przynajmniej przejściowo - prawa głosu państwo, które nie dotrzymuje swych zobowiązań. Niemcy uważają to za nieodzowne - powiedziała Merkel w rozmowie z gazetą "Bild am Sonntag".

(...)

Przemyślenie

Jestem teraz po potężnej dawce książek historycznych i jakoś tak jak czytam, że kanclerz Niemiec chce karać inne państwa to niezbyt dobrze się z tym czuję. Z drugiej strony te państwa (dokładnie wybrane rządy), łamiąc porozumienia i zadłużając się ile wlezie psują wspólny pieniądz, pieniąc w dużej mierze niemiecki. A jak ktoś łamie zasady, to powinien być karany - tylko karanie międzypaństwowe oznacza... ojej!

Aż mi się nie chce myśleć dalej co z tego będzie, ale jesteśmy w Unii i widać w jak wielkim eksperymencie przyszło nam brać dziś udział.

Kiedyś państwa wybierały sobie rządy, te rządy rządziły lepiej lub gorzej, miały własne atrybuty państwowości (np. pieniądz, granice, suwerenność) a dziś? Bez granic, unifikowane prawo, wspólny pieniądz ale jakoś wspólnoty europejczyków nie ma, choć tworząca państwo polskie wspólnota Polaków też sobie z łamaniem zasad nie radzi.

Trudny temat - wiec zakończę odnotowując: Kanclerz Niemiec chce karać państwa za łamanie zasad.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: merkel, niemcy, unia, unia europejska, euro, strefa euro, polityka


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
29 kwietnia 2010 (czwartek), 16:18:18

Przyzwoitość p.o. prezydenta, czyli rzecz o Komorowskim

Przyzwoitość. Przyzwoitość to coś, czego panu Komorowskiemu dziś zabrakło a ponieważ o człowieku świadczą nie słowa a czyny zapominam wszystko co przeczytałem w ostatnich tygodniach o nim, zapominam te miłe słowa w wywiadach, te kresowe opowieści o rodzinie, te wspomnienia z opozycji. Pan Komorowski to po prostu aparatczyk rządzącej ekipy jakoś tak z nią powiązany, że w miejsce przyzwoitości jaka mogła by wynikać z jego przeszłości niszczy naszą przyszłość. Dlaczego? Nie wiem.

Uważam, że Komorowski jako prezydent to będzie zły wybór. I w ten sposób rozpoczynam swoją prywatną kampanie wyborczą.


Notka powstała początkowo na FaceBook a FaceBook zachęca mnie do pisania hasłem "napisz co myślisz" a ponieważ wlazłem tu po szybkiej lekturze Gazety Wyborczej chciałem napisać "Komorowski to świnia".... na szczęście emocje opadły i pół godziny później napisałem to co powyżej.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: polityka, wybory, komorowski, kaczyński, prezydent, ipn


Komentarze: (15)

jacek, April 30, 2010 08:54 Skomentuj komentarz


pytanie w sprawie kandydatów na prezydenta:
Czy masz/znasz jakiś dobry wybór ?

anonim, April 30, 2010 11:31 Skomentuj komentarz


Głosuję na Jarka. Nie wierzę, że może "podpalić Polskę" ale wierzę, że mu na Polsce zależy bardziej niż na jego prywatnym majątku i biznesach jego kolesiów.

A że będzie opozycja, będą podziały, będą działania ośmieszające ze strony elit... będą. Trudno.

mike, May 9, 2010 15:30 Skomentuj komentarz


Problem polega na tym, że z tego co do tej pory dało się po Jarku poznać, to właśnie na tym mu głównie zależy. Może nie na tym, żeby poprawić prowadzenie biznesu swoich kolesiów (bo akurat niewielu jego kolesiów poradziło sobie w biznesie), ale na tym, żeby porozsadzać ich na wygodnych posadkach i wypompować trochę forsy z budżetu. Dużo mówisz (w kontekscie IPN) o pamiętaniu o tym, co ludzie kiedyś zrobili: trzeba pamiętać o tym, co kiedyś Porozumienie Centrum zrobiło z Fundacją Prasową "Solidarność", trzeba pamiętać o Bagsiku i Gąsiorowskim. Ludzie mają różne rzeczy na sumieniu, nie tylko te poczynione za PRLu (może te późne są gorsze nawet, bo nic im wtedy nie groziło za bycie uczciwymi ludźmi). Dlatego nigdy, przenigdy na Jarosława głosować nie będę.

A co do podpisania ustawy o IPN: gdyby cała PO wraz z Tuskiem zginęła w wypadku lotniczym, to czy PiS wprowadziłby np. podatek liniowy albo zlikwidował KRRiT? Pewnie, że nie. Więc myślę, że argument o "testamencie LK" możemy spokojnie pogrzebać. Skoro Lech Kaczyński chciał skierować sprawę do Trybunału Konstytucyjnego, to powinien to zrobić, a nie czekać nie wiadomo na co.

anonim, May 10, 2010 19:17 Skomentuj komentarz


Chciałem brzydko nazwać Komorowskiego nie za to, że podpisał, tylko dlatego, że widziałem jak użył tego samego co Ty argumentu (widać, Ciebie to przekonało. Powiedział, że gdyby LK chciał skierować ustawę do Trybunału to powinien to zrobić.

Wiem, że Komorowski wiedział, że ustawa z senatu wpłynęła do kancelarii w piątek. To kiedy miał to zrobić? Oczywiście jest odpowiedź: natychmiast!

Może by i tak zrobił widząc, że w kalendarz ktoś na sobotę rano mu katastrofę zaplanował.

mike, May 10, 2010 20:56 Skomentuj komentarz


Argument ten mnie przekonuje dlatego, że nie przekonuje mnie schemat w jakim dowiadujemy się o tym co Prezydent Lech Kaczyński zrobić chciał: na scenę wychodzi jeden z jego sekretarzy i mówi: "Ja wiem, że wolą Pana Prezydenta było..." itd. Nie może być tak, że tylko dlatego, że pojawia się jakiś człowiek, który mówił, że zna prawdziwą wolę Śp. prezydenta, to nagle Komorowski jest do czegoś zobowiązany. Nie odpowiada mi to, że oczekuje się od niego wypełniania jakiejś niepisanej woli, bo w ten sposób tworzy się zamknięty krąg, uniemożliwiający zarządzanie państwem. Weźmy np. najbliższy problem: sprawozdanie z działalności KRRiT. Można się domyślać, że "wolą Pana Prezydenta było..." podpisanie tego sprawozdania. Istnienie KRRiT w obecnym składzie leżało LK na sercu równie mocno, co istnienie IPN w obecnej formule. Z drugiej jednak strony, jak działa KRRiT chyba każdy widzi, o tym jak działa rada nadzorcza TVP, nad którą KRRiT pełni straż broniąc ją przed rozwiązaniem - chyba też. To co, Komorowski też powinien wypełnić wolę Śp. Prezydenta? A co z następnym problemem który nawinie się na rękę? A następnym? Dlatego wydaje mi się, że dobrze się stało, że Komorowski uniknął stworzenia takiego niebezpiecznego precedensu.

jacek, May 11, 2010 21:42 Skomentuj komentarz


mój odbiór Jarka jest taki, że to na czym mu najbardziej zależy to wladza, rządzenie...
To nie jest w moim odbiorze typ czlowieka, ktory rządzenie pojmuje jako służbę.
Jednocześnie zgoda - ewidentnie odbieram go jako kogoś osobiście uczciwego - w sensie niezabiegania o materialne dobra dla siebie, czy swoich bliskich lub kolesiów.
Ale czy to jest kwalifikacja wystarczająca do urzędu prezydenta ???
Prosze mnie tylko nie odbierać jako fana Komorowskiego !
Dlatego dopytuję się o dobrych kandydatów...
Jarosław Kaczyński takim nie jest.

anonim, May 12, 2010 13:23 Skomentuj komentarz


Więcej chęci rządzenia dla rządzenia widzę w Tusku. Podobnie w Wałęsie - nawet w przychylnej mu biografii pt. "Zadra" jest to bardzo albo i za bardzo widoczne.

Ale Kaczyński? Że pcha się do władzy widać ale chyba nie dla władzy co dla realizacji jego idei i jego wizji budowania państwa porządnego. Ta idea może być potem trudna do zrealizowania ale ta idea jest, jest czytelna w przeciwieństwie do bezideowych pomysłów "wybierz przyszłość" czy "Polskę stać na cud".

Jarek nie podoba mi się - ale idea porządnego państwa zdecydowani tak, a więcej jej widzę w Macierewiczach niż Schetynach.

adam@kormoran, May 1, 2010 08:34 Skomentuj komentarz


POśpiech w przejmowaniu IPN

Rafał Ziemkiewicz 29-04-2010, ostatnia aktualizacja 29-04-2010 21:07

W świetle przyjętej dosłownie przed chwilą, głosami rządzącej większości, nowelizacji ustawy o IPN, poranna decyzja Bronisława Komorowskiego o podpisaniu nowej ustawy staje się jeszcze bardziej znamienna, niż to się w pierwszej chwili wydawało.
(...)
Przyjęta tego samego dnia wieczorem, w trybie superekspresowym nowelizacja daje prawo wskazania tymczasowego następcy… marszałkowi Sejmu.
(...)
O co zakład, że Bronisław Komorowski na mocy tej noweli wskaże nie Gryciuka, ale Marię Dmochowską − tę, która stała się sławna, kiedy dwie godziny po śmierci Janusza Kurtyki ogłosiła, że przejmuje jego funkcje, i próbowała zająć jego gabinet?
(...)

http://www.rp.pl/artykul/2,468986_POspiech_w_przejmowaniu_IPN.html

anonim, May 1, 2010 14:50 Skomentuj komentarz


Pani Maria Dmochowska to ta, co próbowała wstrzymać druk książki Centkiewicza. Gdybym nie czytał nie wiedziałbym co myśleć, ale przeczytałem.

Hocus, May 1, 2010 16:51 Skomentuj komentarz


Mnie IPN kojarzy sie glownie jako narzedzie do wyciagania efektownych (co nie znaczy:prawdziwych) hakow na kazdego, kto sie nawinie.

Fanom IPN uwazajacych go za niezwykle wazny (zwlaszcza w kampanii wyborczej) dla funkcjonowania panstwa polskiego organ dedykuje ponizszy wiersz Adama Asnyka:

Trzeba z żywymi naprzód iść,
Po życie sięgać nowe,
A nie w uwiędłych laurów liść
Z uporem stroić głowę

Wy nie cofniecie życia fal!
Nic skargi nie pomogą:
Bezsilne gniewy, próżny żal!
Świat pójdzie swoją drogą!

anonim, May 2, 2010 22:29 Skomentuj komentarz


A jak Ty chcesz budować świetlaną przyszłość nie rozumiejąc, ani nawet nie próbując zrozumieć tego co dzieje się dziś? Lepiej postaraj się to zrozumieć inaczej będziesz walił głową w niewidzialny mur i nie będziesz wstanie zrozumieć, dlaczego to co czynisz Ci nie wychodzi.

IPN jest po to aby łatwiej Ci było zrozumieć. To prawda, że IPN czasem wyciąga panu A z partii AAA a czasem panu B z frakcji BBB jakiś papier. Ale wyciąga to po to, abyś mógł słuchając pana A i pana B zrozumieć kto tu jest wiarygodny a kto kłamie. IPN czasami pozwala też zrozumieć dlaczego kłamie.

W.

ky, May 4, 2010 15:06 Skomentuj komentarz


Hej!

Chyba jestem niedzisiejszy, ale jakie świństwo (chyba tak to trzeba nazwać skoro masz ochotę nazwać go świnią...) on był popełnił?

Ky

anonim, May 5, 2010 20:05 Skomentuj komentarz


Podpisał ustawę o IPN. Nie musiał. 3 miesiące sprawa może poczekać a przez wzgląd na prezydenta Kaczyńskiego, jego poglądy mógł poczekać.

Ale to nie czyni go świnią. Świnią czyni go to, jak ten podpis uzasadniał. Jeden z argumentów był taki, że "gdyby Lech Kaczyński chciał ją przesłać do Trybunały to mógł to uczynić". Tak powiedział - a wiedział, że Kaczyński mógł to uczynić najwyżej w piątkowy wieczór (wtedy kwity przyszły z sejmu do kancelarii prezydenta) przed niedzielną tragedią. Na pewno też wiedział, że Kaczyński kazał urzędnikowi przygotować kwity na przesłanie do Trybunału, więc pewnie gdyby ten urzędnik przysiedział w piątek i sobotę, a Kaczyński wiedział, że na kolacje nie wróci ...

No dobra - jeżeli nie świnia to przynajmniej "mały człowiek".

ky, May 5, 2010 23:06 Skomentuj komentarz


Moim zdaniem ustawa powinna trafić do Trybunału jeśli na to zasługuje łamiąc konstytucję, lub gdy jest takie podejrzenie, a nie z powodu tego, że poprzedni prezydent rzekomo tak chciał... Jeśli ktoś ma realizować testament Lecha Kaczyńskiego to nie są potrzebne wybory wystarczy ustanowić jakiegoś kuratora - nie wiem jak się nazywa ten kto czuwa na wykonaniem testamentu. Ja sam nie uważam też, że Kaczyński był wzorem godnym do naśladowania - wręcz przeciwnie, więc niechętnie patrzę na nawoływania do realizowania jego woli po śmierci. Cokolwiek jednak chciał zrobić poprzedni a chce zrobić p.o. to człowiek, który nie ma własnego zdania i poglądów nie powinien kandydować na prezydenta. A jeśli je ma to niech według nich postępuje - niech ze względu na to kim jest i co sobą reprezentuje zostanie prezydentem lub nie.

Ciekawe, że po wygranych wyborach PiS nie kwapił się do realizowania woli poprzedników... czy tylko ze względu na to, że Miller przezym wypadek? A gdyby zginął - to wtedy realizowałby? Oczywiście, że nie. Ja to widzę tak, że jeśli ktoś nawołuje to niepodpisywania ustawy z powodu kadencji zakończonej śmiercią a nie ponownymi wyborami i "testamentem" to znaczy, że nie ma innych argumentów, albo są takie, których nie można ich podać do publicznej wiadomości - i to jest żenujące.

Yann, June 20, 2010 23:07 Skomentuj komentarz


Słuchal czie mnie. Wszystko alle nie liberalna strona. One son osobe bez żadna etyka. Prosce, ja tak bardzo lubie polska i polskie ludzki, nie oczekiwam zadne kłamstwo. Na prawde, bedzie cie płakać, to son illuminati. One pogryźon was do krwi. Bede modlić się. Y jeszcze jedna rzecz, one tak mowily ze na euro bedzie nam wszystko lepiej i wiele rzecz mniej kosztować. To nie prawda. Moge wam powiedzieć ze na początek euro 100gr ser kosztowalo 0.80 euros, ale dzisiaj 100gr ten same ser kosztule 1.20 euros. Na prawde, Słuchal czie mnie, liberał demoniczny. Bede modlić się dla polakow i dla polska.
Skomentuj notkę
22 kwietnia 2010 (czwartek), 22:45:45

10 hipotez

10 hipotez smoleńskiej katastrofy

Piotr Zychowicz

www.rp.pl, 21-04-2010 20:38

Kto winien: rosyjscy kontrolerzy, polscy piloci, mgła czy maszyna? Mnożą się też teorie spiskowe Nad wyjaśnie niem katastrofy Tu-154 M pod Smoleńskiem pracuje polsko rosyjska grupa, w której skład wchodzi blisko 60 prokuratorów. Na zdjęciu specjaliści badający wrak samolotu

10 kwietnia o 8.56 w katastrofie prezydenckiego samolotu Tu-154M zginął prezydent Lech Kaczyński z małżonką i 94 inne osoby obecne na pokładzie. Do tragedii doszło podczas próby lądowania na lotnisku pod Smoleńskiem. Oto dziesięć teorii na temat przyczyn katastrofy.

1. Niedoświadczony pilot. 36-letni kapitan Arkadiusz Protasiuk miał według Rosjan przeszarżować: nie znał lotniska i maszyny, którą leciał. „Załoga najwyraźniej nie uwzględniła specyfiki rosyjskiego samolotu” – pisał portal Newsru.com, powołując się na rosyjskich ekspertów. Tu-154 traci wysokość szybciej niż inne samoloty. Protasiuk miał więc popełnić szkolny błąd i za nisko sprowadzić maszynę.

Ale polski pilot na tupolewie przelatał imponującą liczbę 2937 godzin. Maszynę znał doskonale. – Znał również lotnisko. Trzy dni wcześniej lądował na nim, jako drugi pilot samolotu premiera Donalda Tuska – powiedział „Rz” pułkownik Grzegorz Kułakowski, kolega Protasiuka z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego.

2. Kłopoty z rosyjskim. Jak twierdzi rosyjski kontroler lotu ze Smoleńska Paweł Plusnin, polscy piloci nie informowali go o swojej wysokości, bo „słabo znali rosyjski”. Te słowa wzburzyły kolegów zabitych pilotów. – Protasiuk mówił po rosyjsku znakomicie – powiedział Kułakowski. Trzy dni wcześniej podczas lądowania w Smoleńsku Protasiuk nie miał najmniejszych problemów w komunikacji radiowej z rosyjskimi pracownikami lotniska.

3. Naciski na pilotów. Zwolennicy tej tezy przypominają, że w sierpniu 2008 r., podczas rosyjskiej inwazji na Gruzję, prezydent próbował nakłonić pilota do lądowania w Tbilisi. Ten jednak sprowadził maszynę na bezpieczniejsze lotnisko w Ganji w Azerbejdżanie. Czy tym razem pilot się ugiął, bo ktoś – prezydent lub dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik – kazał mu lądować w skrajnie trudnych warunkach?

Koledzy Protasiuka uważają, że to niemożliwe. – Załogi, które latają w pułku zapewniającym transport najważniejszym osobom w państwie, są tak wyszkolone, że nie ulegają presji – powiedział kapitan Grzegorz Pietruczuk, ten sam, który odmówił prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu lądowania w Tbilisi.

Wojskowi podkreślają, że żelazna zasada mówi, iż najważniejszą osobą na pokładzie jest pilot. Nikt, nawet prezydent, nie ma prawa narzucać mu swojej woli. Po incydencie na Kaukazie piloci mieli jeszcze umocnić się w tym postanowieniu.

Z przecieków po wstępnej analizie czarnej skrzynki wynika, że żaden z pasażerów nie ingerował w pracę pilotów.

4. Mgła. W chwili wypadku była bardzo gęsta i pilot mógł nie zauważyć drzew.

– Na nowoczesnych lotniskach mgła nie jest groźna, ale w Smoleńsku, gdzie jest lotnisko przestarzałe, mogła sprawić problemy – mówi „Rz” ekspert Grzegorz Hołdanowicz. Według niego mgła jest niebezpieczna, bo jest nieprzewidywalna. W jednym miejscu mogą być prześwity, gdzie indziej niespodziewanie gęstnieje. – Piloci nie zdawali sobie sprawy, że lecą nad jarem głębokim na 60 metrów. Tyle im zabrakło do bezpiecznego lądowania. Gdyby nie jar, wylądowaliby bezpiecznie – podkreślił Hołdanowicz.

Do bezpiecznego lądowania potrzeba widoczności na 1 km. Tego dnia nad Smoleńskiem wynosiła chwilami zaledwie 100 metrów.

5. Awaria samolotu. Kolejna hipoteza sugeruje możliwość usterki lub poważniejszej awarii w prezydenckim tupolewie. Park maszynowy 36. Pułku jest mocno wysłużony. – Liczba usterek, jakie miały te samoloty, jest przerażająca – mówił „Rz” po katastrofie były premier Józef Oleksy. – Sam byłem kiedyś poirytowany, iż z powodu awarii nie mogłem dolecieć na szczyt europejski – dodaje. Rosjanie zapewniają, że samolot był sprawny. Zimą przeszedł kompleksowy remont w rosyjskich zakładach lotniczych Awiakor w Samarze. Mógł po nim spędzić w powietrzu jeszcze 7,5 tys. godzin. Wylatał tylko 140. W sumie 20-letni samolot przeleciał 5000 godzin i lądował 1823 razy, co zdaniem dyrektora zakładów Awiakor Aleksieja Gusiewa jak na tę maszynę nie jest dużą liczbą. – Po remoncie samolot latał normalnie, żadnych pretensji nie zgłaszano – mówił Gusiew.

– Wstępne dane wskazują, że katastrofa nie była związana z problemami technicznymi na pokładzie samolotu – wtórował mu szef komisji śledczej Prokuratury Generalnej Rosji Aleksander Bastrykin. Wiadomo, że do momentu uderzenia w drzewa, tupolew był w pełni sterowny.

6. Bałagan na lotnisku. O potwornym bałaganie, który podobno jest normą na rosyjskich lotniskach, mówił „Rz” rosyjski dysydent Władimir Bukowski.

– Chaos, niekompetencja, nieporządek, zły stan techniczny sprzętu – wyliczał. – Wieża mogła podać złe współrzędne, źle pokierować pilotów.

Białoruski dziennikarz, przebywający na smoleńskim lotnisku, krótko po katastrofie zrobił fotografię rosyjskich żołnierzy wkręcających żarówki w światłach naprowadzających. Czy w momencie, gdy samolot podchodził do lądowania, lampy nie działały? Polska prokuratura już oficjalnie zadała to pytanie stronie rosyjskiej.

Do dziś nie wiadomo też, co podczas feralnego lądowania robiła obsługa lotniska i kto wchodził w skład naziemnej grupy przyjmującej Tu-154. Czy byli to pracownicy ze Smoleńska, czy też może ludzie oddelegowani tam specjalnie na ten dzień z innego miejsca i kiepsko znający to lotnisko. Nie podano też, kto osobiście odpowiada za lądowanie samolotu.

7. Presja na obsługę lotniska. Jak ujawniła „Rz”, to nie polscy piloci, lecz rosyjscy kontrolerzy lotów mogli działać pod naciskiem. Rankiem 10 kwietnia odbyli kilka rozmów z przełożonymi w Moskwie.

– W jednej z rozmów ostrzegali, że warunki są fatalne i że zastanawiają się nad zamknięciem lotniska i wprowadzeniem zakazu lądowania – mówi informator „Rz”. – Mieli jednak wątpliwość, czy ta decyzja nie zostanie przez polską stronę zinterpretowana jako celowa przeszkoda. Nasze źródła twierdzą, że wątpliwości dotyczące tego, czy zamknąć lotnisko, mieli też przełożeni kontrolerów – dodał.

Podobne wątpliwości miała Moskwa. Kazała nie zamykać lotniska, ale rekomendować Polakom, żeby lądowali gdzie indziej. Tak też według Rosjan miało się stać. Kontrolerzy zasugerowali pilotom, aby polecieli do Moskwy lub Mińska.

– Problem w tym, że nie ma czegoś takiego jak rekomendacja. Jest zezwolenie albo odmowa. Kontrolerzy na lotnisku mogli naruszyć procedury – tłumaczył rosyjski rozmówca „Rz”. Podobnego zdania są polscy eksperci. – Wieża może uznać, że warunki pogodowe są zbyt trudne i zamknąć lotnisko. Wtedy pilot musi lecieć gdzieś indziej. Jeżeli wieża tego nie robi, pilot uznaje, że nie jest tak źle i ma wszelkie prawo, by podjąć próbę lądowania. Jeżeli rzeczywiście wieża tego nie zabroniła, to oznacza, że Rosjanie popełnili fatalny błąd – powiedział „Rz” chcący zachować anonimowość polski pilot.

8. Brak systemu naprowadzania. Według rosyjskich mediów 7 kwietnia, gdy pod Smoleńskiem lądowały samoloty z premierami Władimirem Putinem i Donaldem Tuskiem, na lotnisko sprowadzono nowocześniejszy system nawigacyjny.

System ten przed wizytą prezydenta Kaczyńskiego miał zostać usunięty. Informacja ta nie została potwierdzona. Pewne jest, że na lotnisku nie było systemu automatycznego naprowadzania lądujących samolotów ILS (Instrument Landing System). – Wszystkie urządzenia nawigacyjne na lotniskach muszą być regularnie sprawdzane i posiadać aktualne świadectwa. Sprawdza się je w czasie lotów laboratoryjnych, przy użyciu specjalnego samolotu. Jeżeli wszystko działa, to system nawigacyjny otrzymuje świadectwo – tłumaczy „Rz” jeden z ekspertów. Danych na temat lotniska pod Smoleńskiem brak.

9. Zamach terrorystyczny. Prokurator generalny Andrzej Seremet powiedział, że śledczy badali także hipotezę zamachu. Wstępne śledztwo wykazało, że na pokładzie nie doszło do eksplozji ładunku wybuchowego.

Mimo to pojawia się wiele teorii spiskowych. – Okoliczności wskazują na poważną awarię lub celowe zablokowanie układu sterowania. Taką blokadę można celowo zamontować tak, aby uruchomiła się przy wypuszczeniu podwozia lub klap bezpośrednio na prostej przed lądowaniem. Przy blokadzie klap lub lotek na prostej katastrofa była nieunikniona – powiedział w wywiadzie udzielonym „Naszemu Dziennikowi” Ryszard Drozdowicz z Laboratorium Aerodynamicznego Politechniki Szczecińskiej (ZUT).

Inni eksperci wykluczają jednak taką możliwość: samolot był dokładnie sprawdzony przez polskie służby.

10. Atak elektroniczny. Na pokładzie tupolewa znajdowało się supernowoczesne satelitarne urządzenie TAWS (Terrain Awareness and Warning System), które z dokładnością do jednego metra informuje pilotów o ukształtowaniu terenu w okolicach lotniska. Ukazuje im trójwymiarowy model terenu nawet w najtrudniejszych warunkach pogodowych. Ponieważ do tej pory nie zdarzyła się jeszcze katastrofa samolotu wyposażonego w ten system, pojawiły się spekulacje, czy przypadkiem rzekomi terroryści świadomie nie zakłócił pracy urządzeń pokładowych.

– System TAWS zawieść nie może. Chyba że ktoś zaatakuje go techniką o nazwie „meaconing”. Fałszywy sygnał jest nagrywany i kilka milisekund później i z większą mocą niż sygnał satelity puszczany w eter na tej samej częstotliwości, na której nadaje satelita – mówi „Rz” współtwórca systemu trójwymiarowej nawigacji, wykładowca na Politechnice Hamburskiej Marek Strassenburg-Kleciak.

Wiadomo, że wcześniej problemy z wylądowaniem w Smoleńsku miał rosyjski samolot Ił-76. Zwolennicy teorii o ataku elektronicznym wskazują, że już wtedy sabotażyści mogli uruchomić swoje urządzenie.

Eksperci lotnictwa przestrzegają jednak przed wyciąganiem takich wniosków. Według Tomasza Hypkiego, Smoleńska nie ma na liście 11 tys. lotnisk, których dane są opracowane przez twórców systemów takich jak TAWS.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: katastrofa w smoleńsku, tu-154


Komentarze: (13)

anonim, April 24, 2010 13:10 Skomentuj komentarz


Wykluczam wersję błędu pilota

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100424&typ=my&id=my31.txt

Jest wysoce nieprawdopodobne, by pilot znający lotnisko, opierając się na ocenie wysokości maszyny na systemie radarowym RW-5M, znajdował się na 1500 m przed celem na wysokości 0 metrów


Z ekspertem od systemów nawigacji satelitarnej (imię i nazwisko znane redakcji) rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler.
Nasz rozmówca zastrzegł poufność swoich danych ze względu na charakter wykonywanej pracy

Jak działa nowoczesny system ostrzegania przed przeszkodami TAWS, instalowany w samolotach?
- Wysokość lotu samolotu jest stale porównywana z trójwymiarowym modelem Ziemi: gdy samolot traci wysokość lub gdy znajduje się nisko nad terenem, tzw. Low Level Flight, mapa za pomocą trzech kolorów informuje o niebezpieczeństwie. Czerwony - żółty - zielony pokazują pilotowi skalę zagrożenia. Jednym rzutem oka można rozpoznać niebezpieczeństwo, tzw. Dead Ends. Jeszcze zanim zagrożenie będzie konkretne, można go uniknąć.

Odkąd TAWS wprowadzono do użytku 20 lat temu, żaden z samolotów nie rozbił się, podchodząc do lądowania. Czy to oznacza, że ten system jest niezawodny?
- Urządzenia elektroniczne produkowane na potrzeby lotnictwa i wojska są konstruowane w taki sposób, że są praktycznie bezawaryjne. Do tego dochodzą liczne procedury kontrolne wykluczające taki scenariusz.

Prezydencki samolot Tu-154M wyposażony był w system TAWS, co oznacza, że powinien bezpiecznie wylądować. Dlaczego, według Pana, tak się nie stało?
- Samolot powinien był bezpiecznie wylądować nawet w złych warunkach pogodowych. Jeżeli widoczność w płaszczyźnie horyzontalnej była mniejsza niż 550 m, to panowały przynajmniej warunki ILS CAT-1 - w takiej sytuacji wieża nie powinna była zezwolić na lądowanie. Ponieważ znane są warunki pogodowe, należy wykluczyć wersję o błędzie pilota. Możliwości zasadniczo są dwie: atak elektroniczny z zewnątrz bądź dywersja na pokładzie samego samolotu.

W bazie danych systemu TAWS zainstalowanego w Tu-154M mogło nie być kompletnych cyfrowych map okolic Smoleńska, jak sugerują niektórzy eksperci?
- Mapy są produkcji amerykańskiej. Żadne miejsca nie były od czasu "zimnej wojny" tak dokładnie sprawdzane i modelowane jak właśnie okolice rosyjskich lotnisk wojskowych, także tych najmniejszych. Ponieważ zaś w Smoleńsku w ciągu ostatnich 50 lat nie było trzęsienia ziemi, prób jądrowych ani działań budowlanych zmieniających całkowicie powierzchnię terenu, więc żaden ekspert nie traktuje tej tezy poważnie. Gdyby mapa była zła, rozbiłby się trzy dni wcześniej wasz premier Donald Tusk.

Wiemy, że istnieją techniki umożliwiające fałszowanie danych, które piloci odczytują z urządzeń pokładowych samolotu. Na czym one polegają?
- Jedną z technik, opisywanych zresztą w polskich mediach, jest tzw. meaconing polegający na przechwyceniu przez specjalne urządzenie elektroniczne sygnału satelity o częstotliwości 1575.420 MHz i wysłaniu go z opóźnieniem kilku milisekund z większą siłą niż sygnał oryginalny. Jeśli ktoś chce dokonać inteligentnego sabotażu, manipuluje tylko jeden, słaby sygnał satelity znajdującego się horyzontalnie. Komputer pokładowy wierzy temu sygnałowi, powstaje przekłamanie położenia i wysokości własnej pozycji. Sygnał taki można wysłać także z ziemi.

Jak duże jest urządzenie, które go wysyła, i czy samolot musi znajdować się nad nim, by sygnał zadziałał?
- Urządzenie zakłócające sygnał jest bardzo małe. Można je po prostu zostawić w dowolnym miejscu w lesie. Sygnał ma znikomą moc, odpowiadającą energii wypromieniowywanej przez robaczka świętojańskiego. Jest on niezauważalny i nie do wykrycia. Co do zasięgu pracy urządzenia: grupce młodych elektroników w Nowym Jorku udało się zakłócić lądowanie samolotu na lotnisku w Bostonie! Tak więc samolot nie musi się znajdować bezpośrednio nad źródłem zakłóceń, nie potrzeba dział elektronicznych, które zostawiłyby ślad w postaci charakterystycznych uszkodzeń elektroniki pokładowej. Jest to do tego stopnia niebezpieczne, że fachowcy od bezpieczeństwa lotów świetnie zdają sobie sprawę z realnego zagrożenia meaconingiem, który nie zostawia śladów. Dlatego też w samej tylko Unii Europejskiej rozwinięto strategię Navigation Warfare, która ma być zrealizowana do 2018 roku i zostanie oddana do dyspozycji wojska. Powstało specjalne konsorcjum przemysłowe, które otrzymało zlecenia na rozwinięcie tej technologii. Nikt nie wydaje dziesiątek milionów euro z powodu czysto teoretycznego zagrożenia...

Czy istnieje prawdopodobieństwo, że ktoś mógł użyć meaconingu w przypadku prezydenckiego samolotu? Co mogłoby na to wskazywać?
- Wskazuje na to przesunięcie horyzontalne i wertykalne w stosunku do prawidłowego lotu samolotu. Samolot leciał nad drzewami pozbawionymi liści, zahaczając o nie. Mogło się stać, że miernik wysokości mierzył wysokość do podłoża lasu, a nie do czubków drzew. Nie wiemy jeszcze, czy TAWS w rejonie Smoleńska - a tamtejsze regionalne lotnisko nie ma znaczenia międzynarodowego i nie posiada systemu precyzyjnego naprowadzania ILS - podaje wysokość terenu nad poziomem zera z uwzględnieniem wysokości drzew, czy nie. Jest to pytanie do producenta systemu, które należy wyjaśnić.

Z jakich instrumentów korzystał pilot?
- Jeśli używał GPS, odbiór został zakłócony, co technicznie umożliwia meaconing. Typowa dla GPS dokładność jest bardzo dobra, w większości przypadków wynosi kilka metrów - jeśli spojrzeć na specyfikacje GPS Standard Positioning Service (SPS), osiągana dokładność obliczania wysokości wynosi plus minus 25 m (przez 95 proc. czasu). Według TSO-C129A pomiar GPS używany jest wyłącznie do horyzontalnego prowadzenia maszyny do wysokości powyżej 500 stóp nad poziomem terenu, a wysokość jest mierzona miernikiem barometrycznym. W związku z tym jest czystą spekulacją, czy pilot leciał według radiowego miernika wysokości, na wzrok, czy GPS z pomiarem barometrycznym. Obojętnie jednak, czy używał pomiaru barometrycznego czy altimetra radiowego: jeśli nie znał wysokości czubków drzew, było to fatalne. Być może pilot ignorował wysokość lasu, z którym nie miałby kolizji, gdyby samolot nie znajdował się w błędnej pozycji w wyniku odchylenia wskazań przyrządów, lecz leciał dokładnie według tzw. Runway. Błąd położenia horyzontalnego rzędu 25 m wykracza poza ramy profilu błędu systemu GPS.

Były dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego płk Tomasz Pietrzak twierdzi, że system TAWS był prawdopodobnie zblokowany w samolocie prezydenckim. Ma tak nakazywać w pewnych okolicznościach instrukcja tego urządzenia...
- To obojętne, czy system TAWS był włączony, czy nie i w odniesieniu do jakiej wysokości mierzył wysokość. Pomiar pozycji GPS odbywa się nadal innymi źródłami, które są z reguły zdublowane, gdyby jeden z nich nie działał. System radarowy RW-5M znajdujący się na pokładzie maszyny prezydenckiej umożliwia pomiar wysokości z dokładnością do 5 metrów. Jest wysoce nieprawdopodobne, by pilot znający lotnisko, opierając się na ocenie wysokości maszyny na tym wyłącznie urządzeniu, znajdował się na 1500 m przed celem na wysokości 0 metrów!

Czy można udowodnić, gdyby tak się stało, że wskazania urządzeń samolotu prezydenckiego zostały przekłamane?
- Wiadomo, że wszelkie niezbędne ku temu informacje znajdują się w czarnych skrzynkach. Umieszczone w nich nośniki elektromagnetyczne można niestety skutecznie zmanipulować. Każdą informację można z nich przegrać, rozkodować, a dysponując odpowiednim sprzętem, wpisać nowe, wiarygodnie wyglądające informacje i nikt nie będzie w stanie tego sprawdzić. Jako dowód w śledztwie z punktu widzenia interesów suwerennego państwa polskiego są one już niewiarygodne.

Można wykryć, że ktoś majstrował przy czarnych skrzynkach?
- Jest to niestety nie do wykrycia. Jeśli manipulacji dokonuje amator, to można to sprawdzić, inaczej jest, gdy dokonuje tego profesjonalista.

Profesor Jacek Trznadel, przewodniczący Rady Polskiej Fundacji Katyńskiej, zwrócił się w liście otwartym do premiera Donalda Tuska o powołanie niezależnej Międzynarodowej Komisji Technicznej do zbadania przyczyn katastrofy samolotu prezydenckiego koło Katynia. Wnioski takiej komisji z udziałem najlepszych światowych ekspertów miałyby podstawowe znaczenie dla opinii publicznej i dla historii. Co Pan sądzi o tym pomyśle?
- Oczywiście popieram tę propozycję. Być może komisja będzie dysponowała technikami śledczymi, które nie są nam dostępne. Poza tym to dobra możliwość, by na podstawie tych szczątkowych informacji, których nie da się zafałszować, odpowiedzieć na część pytań w tej sprawie. Takiej komisji trudno będzie też postawić zarzuty politycznej stronniczości, które z pewnością są już teraz zmorą niektórych polskich fachowców. Niestety, znając dotychczasowy przebieg śledztwa, obawiam się, że na większość pytań postawionych przez komisję nie otrzymamy już odpowiedzi. Ważne jest jednak obiektywne usystematyzowanie wątpliwości w tej sprawie, by setki milionów ludzi na całej ziemi mogły same wyrobić sobie zdanie na temat katastrofy.

Dziękuję Panu za rozmowę.

anonim, April 29, 2010 07:57 Skomentuj komentarz


Zachowuje od Kataryny

http://kataryna.blox.pl/2010/04/Katastrofa-smolenska-ciekawa-hipoteza.html

Katastrofa smoleńska - ciekawa hipoteza

Z góry zaznaczam, że nie moja, nad czym bardzo ubolewam bo trzyma się kupy i gdybym sama na to wpadła, byłabym bardzo z siebie dumna. Hipoteza urodziła się w pasjonującej dyskusji pod wpisem Łukasza Warzechy "Zamach - słowo tabu", a opisana została na blogach Sarthran8 i Tommy Lee. Mam nadzieję, że obaj autorzy się nie obrażą, że ten wpis zbuduję prawie wyłącznie z ich pracy, ale chciałabym zebrać i spopularyzować tę hipotezę bo jest naprawdę przekonująca, a obaj autorzy są młodzi stażem więc siłą rzeczy mają mniej czytelników niż ja i nie każdy mógł mieć okazję trafić na ich analizy, a naprawdę warto. Ponieważ hipoteza jest porozrzucana w różnych miejscach, postaram się tu ją zebrać i skleić, mam nadzieję, że mi autorzy wybaczą ingerencję w ich tekst, bo nie obiecuję, że uda mi się to zrobić tylko dosłownymi cytatami. Z góry też przepraszam jeśli wtrącając swoje trzy grosze zepsuję hipotezę zamiast ją uzupełnić.

Jak pamiętamy, pierwszą podaną godziną katastrofy była 8:56, ta godzina funkcjonowała jako pół-oficjalny czas katastrofy bardzo długo, na tyle długo, żeby móc przypuszczać, że nie była to zwykła pomyłka (taką by szybko sprostowano), ale celowa dezinformacja. Ewentualnie pomyłka całkiem nieprawdopodobna, ale być może teoretycznie możliwa. Dzisiaj, gdy już wiemy, o której polski samolot naprawdę się rozbił, pierwsze relacje odnoszące się do - jak już wiemy - nieprawdziwej godziny katastrofy rzucają na nią nowe światło.

***

Tommy Lee: Według ostatnich wiadomości, możemy z dużą pewnością określić godzinę katastrofy na 8:40, podczas gdy dotychczasowa oficjalna wersja mówiła o godzinie 8:56. Należy przypuszczać, że ta rozbieżność nie jest przypadkowa, coś się za nią kryje. Tu, jako wyjaśnienie, pojawia się zagadkowe podejście do lądowania rosyjskiego samolotu transportowego (prawdopodobnie Ił-76) przed planowanym lądowaniem Tu-154. Informacje o tym zdarzeniu sprowadzają się do tego, że próbował on wylądować ale odbił się od lotniska, wykonał ryzykowny manewr przechylenia się na skrzydło, prawie zahaczając o ziemię, a następnie odleciał do Moskwy. Jednak o której godzinie to było? Tu relacje są różne, na pewno po lądowaniu polskich dziennikarzy (godzina 7:20) a przed katastrofą naszego samolotu. Na podstawie tych relacji [rozmaitych relacji świadków zaraz po katastrofie, wskazujących czas nieudanego lądowania IŁ-a] możemy śmiało twierdzić, że podejście Ił-76 do lądowania nastąpiło między 8:30 a 8:40. Moja hipoteza brzmi: była to 8:40, czyli wtedy, gdy rozbił się polski samolot! Oba samoloty podchodziły do lądowania w tym samym czasie! To wyjaśniałoby dlaczego Tu-154 nagle obniżył lot, wcześniej podchodząc prawidłowo. Piloci zobaczyli na kursie kolizyjnym inny samolot, musiał być wyżej od ich pozycji, wobec czego awaryjnie wykonali manewr jego ominięcia schodząc w dół. Dalszy przebieg wypadków, jak wspomniałem, jest mniej więcej znany.

A oto inne argumenty za tą hipotezą:
- Samolot Ił-76 krążył długo nad lotniskiem jakby na coś czekał,
- Kontrolerzy lotów uciekali co sił i milicja ich ledwo złapała. W takiej sytuacji doskonale bowiem wiedzieli, co się stało i jaki był zakres winy Rosjan,
- Na jednym z filmów pan Wiśniewski mówi, że w czasie jego pobytu w hotelu kamera stała na oknie i pracowała cały czas od chwili wylądowania pierwszego samolotu, zakładam że chodzi o Jak-40. Przez ten czas nie słyszał, by inny samolot podchodził do lądowania, a wiemy że Ił-76 próbował lądować. Można to wytłumaczyć w ten sposób, że samoloty były bardzo blisko siebie przez co odgłos ich silników zlewał się. Jeżeli moja hipoteza jest prawdziwa to przelot samolotu Ił-76 nad lotniskiem powinien nastąpić prawie jednocześnie z katastrofą.
- Pan Wiśniewski wspominał (...) w swej pierwszej relacji o dziwnym dźwięku silników. Więc może był to odgłos dwóch samolotów,
- Z innych relacji Pana Wiśniewskiego, który był w hotelu, wiemy, że słyszał on odgłos wybuchu lub uderzenia. Nie znam takich relacji od dziennikarzy, którzy byli na lotnisku. Może nie słyszeli wybuchu ponieważ właśnie przelatywał Ił-76? Stąd też Pan Wiśniewski był pierwszy na miejscu katastrofy, a przecież z lotniska jest tam całkiem blisko. Sądzę, że osoby na lotnisku nic nie wiedziały o katastrofie, bo jej nie słyszały, do czasu włączenia syren.

***

Sarthran8: Coraz bardziej zagadkowo wygląda kwestia Ił-76 usiłującego lądować w Smoleńsku chwilę przed Tutką. Sama kwestia kilkukrotnego (2 lub 4 razy) podejścia do lądowania Ił-76 jest dobrze udokumentowana relacjami naocznych świadków. Ujawniona wczoraj informacja o innym niż dotychczas czasie katastrofy Tutki, powoduje, że w krytycznym czasie mamy dwa duże samoloty odrzutowe, w trudnych warunkach pogodowych, słabej kontroli naziemnej (mające dokładnie takie same warunki zewnętrzne) w rejonie lotniska, wykonujące manewr lądowania. Narzuca się kilka konkluzji:

- "Przesunięcie w czasie" dolotu naszej Tutki do lotniska na godz. 08.30-08.40, każe zastanowić się nad zasadnością wielokrotnie powtarzanej informacji o "skrajnie trudnych" warunkach na lotnisku. Warunki były trudne, ale fakt, że dwóch pilotów (rosyjskiego Ił-76 i polskiego Tu-154) niezależnie od siebie, na podstawie własnej oceny i doświadczenia, podjęło decyzje o podjęciu lądowania (Ił-76 kilkukrotnie) sugeruje, że warunki lądowania były dużo lepsze niż to wynika z przekazu medialnego. Gdyby warunki były tak skrajnie trudne, to logiczne jest założenie, ze żaden pilot (a szczególnie pilot Ił-76, znający doskonale uwarunkowania tego lotniska) nie próbowałby lądowania. Szczególne znaczenie ma fakt, ze pilot Ił-76 próbował podejścia kilkukrotnie (!!!!). Należy założyć więc, że w jego ocenie manewr ten był wówczas zasadny i bezpieczny. Można by założyć, że pilot rosyjskiego samolotu podjął taką decyzję ponieważ opierał się na wskazaniach rosyjskiego odpowiednika ILS, do której pilot Tu-154 nie miał dostępu i dlatego usiłował lądować. Skoro tak, to należałoby zadać pytanie: dlaczego nie wylądował? Skoro system ten pozwala na lądowanie w warunkach zerowej widoczności.

- Fakt kilkukrotnego podejścia do lądowania rosyjskiego pilota falsyfikuje pojawiające się informacje, jakoby pilot polskiego Tu-154 podjął lądowanie na skutek wywieranych na niego nacisków. Skoro pilot Ił-76, nie będąc pod "przymusem" takim jak pilot Tu-154 mógł się znajdować, zdecydował się na lądowanie i próbował uczynić to kilkukrotnie, teza o lądowaniu Tu-154 na skutek nacisku na naszego pilota ze strony pasażerów staje się coraz mniej prawdopodobna. Logika nakazuje założyć, że obaj piloci bazując na takich samych danych podejmą podobną decyzję.

***
Moim zdaniem taki scenariusz nie tylko trzyma się kupy ale także tłumaczy niektóre niewyjaśnione wątki, jak błędna godzina katastrofy czy fałszywa informacja o czterech próbach lądowania Tu-154 (według niektórych relacji to Ił-76 próbował kilka razy, najwyraźniej w tak krótkim odstępie czasowym od katastrofy, że świadkom się to "zlało"). Nie chcę puszczać wodzów fantazji, ale być może Rosjanie początkowo sądzili nawet, że samoloty się zderzyły i podawana w pierwszej chwili liczba ofiar to suma pasażerów Tu-154 i Ił-67?

Nie jest to oczywiście jedyna hipoteza warta rozważania, ale z pewnością bardzo interesująca, chyba trudno się do niej przyczepić. Wrzucam ją więc, zachęcając do lektury:

Blog Łukasza Warzechy
Blog Tommy Lee
Blog Sarthran8

anonim, April 29, 2010 07:59 Skomentuj komentarz


„Zamach” - słowo tabu - 2010-04-19 14:42

Źródło: http://lukaszwarzecha.salon24.pl/172598,zamach-slowo-tabu

10 kwietnia był takim wstrząsem, że można częściowo zrozumieć, iż przez ostatni tydzień stosunkowo niewiele mówiło się o możliwych przyczynach katastrofy prezydenckiego samolotu. Pora zacząć domagać się odpowiedzi.

Na początek kilka uwag ogólnych. W przypadku każdej katastrofy lotniczej, a już z całą pewnością katastrofy, w której ginie wielu ważnych polityków, w tym znaczna część tych, którzy odpowiadali za prowadzenie określonej polityki zagranicznej wobec ościennego państwa, z którym stosunki bywają trudne, a które dalekie jest (wbrew bajaniom ministra spraw zagranicznych) od demokracji, normalne byłoby uznanie zamachu za jedną z podstawowych hipotez. Po katastrofie tupolewa słowo „zamach” zostało uznane za tabu.Nie wiem, czy którykolwiek z przedstawicieli władz użył go choćby raz w oficjalnej wypowiedzi, nawet po to, aby poinformować, że i to brane jest w śledztwie pod uwagę i że na obecnym etapie nie ma powodu, aby tę hipotezę uznać za prawdopodobną.

Niektórzy w gorącej wodzie kąpani zwolennicy Prezydenta Kaczyńskiego wydają się mieć już pewność, że zamach miał miejsce. Jego przeciwnicy z kolei a priori uznali, że na pewno mieliśmy do czynienia z wypadkiem; no, może jeszcze z niewielkim udziałem samego Lecha Kaczyńskiego, który na pewno zmuszał pilotów do lądowania. Obie postawy są nieracjonalne. Racjonalne i wskazane jest w tym momencie stawianie pytań, wyłapywanie wątpliwości i domaganie się odpowiedzi.

Uprawnia nas do tego nie tylko zasada, że zamach powinien być jedną z hipotez niejako z automatu, ale też czysto hipotetyczne rozważenie zysków i strat, jakie mogłyby dotyczyć potencjalnych sprawców. Polska, przez swoje zaangażowanie choćby w Afganistanie, może się teoretycznie stać celem klasycznych islamskich terrorystów i również tej hipotezy nie można wykluczać. Bardziej oczywista jest jednak hipoteza o jakiejś formie rosyjskiego udziału w katastrofie. Sceptycy lekceważąco stwierdzają, że Lech Kaczyński nie stanowił już żadnego zagrożenia dla ewentualnych planów rosyjskiej ekspansji (oczywiście nie militarnej, Rosja posługuje się innymi metodami), bo przecież jego kadencja dobiegała końca, szanse na ponowny wybór miał małe.

To myślenie nie uwzględnia kilku czynników. Po pierwsze – małe nie oznacza: żadne. Wynik wyborów nie był w żadnym stopniu rozstrzygnięty. Po drugie– wraz z prezydentem zginęła znaczna część jego współpracowników, ludzi, którzy mieli do odegrania w polskiej polityce znaczącą rolę, a podzielali poglądy Lecha Kaczyńskiego na politykę zagraniczną oraz innych uczestników polskiego życia publicznego, którzy z rosyjskiego punktu widzenia mogli być problematyczni. Po trzecie– na pokładzie miał być także Jarosław Kaczyński, który wycofał się w ostatniej chwili. Wszystko to wystarczyłoby jako odpowiedź na pytanie cui prodest.

Trzeba też pamiętać, że fizyczna likwidacja politycznych przeciwników – coś, co w naszych europejskich głowach może się dzisiaj nie mieścić – nie jest dla rosyjskich elit rządzących niczym niezwykłym. To wręcz część rosyjskiej tradycji politycznej. Mój znajomy powtórzył mi słowa pewnego eksperta od terroryzmu, którego spytał o katastrofę: „Zrób coś tak bezczelnego, żeby nikt nie uwierzył, że to ty zrobiłeś”. W Tu 154M wszyscy byli podani jak na tacy. Gdzieś w Moskwie mogło paść pytanie, czy wolno zmarnować taką okazję.

Ale nie idźmy od razu zbyt daleko. Możliwe są trzy stopnie rosyjskiego zaangażowania w katastrofę.

1. Zwykłe niedbalstwo, bylejakość i lekceważenie. Samolot mógł się rozbić, bo kontroler na wieży mógł być pijany, a żarówki w lampach nie wkręcone.

2. Nie chodziło o doprowadzenie do katastrofy, ale o utrudnienie Prezydentowi udziału w uroczystościach poprzez uniemożliwienie mu lądowania w Smoleńsku. Gdyby polscy piloci uznali, że nie mogą tam wylądować, Lech Kaczyński musiałby lecieć do Mińska lub Moskwy, tam musiałby zostać zorganizowany transport, trzeba by przejechać kilkaset kilometrów i cała ceremonia zostałaby rozwalona. Dodatkowo Janusz Palikot mógłby znowu kpić, że Lech Kaczyński nawet do Katynia nie potrafi zdążyć. Katastrofa byłaby zatem swoistym „wypadkiem przy pracy”.

3. Chodziło o to, aby samolot się rozbił. Tu istnieją dwie możliwości: albo sprawa odbywała się za wiedzą najwyższych władz, albo była inicjatywą którejś ze zwalczających się frakcji w rosyjskiej elicie władzy, mającą potencjalnie zaszkodzić przeciwnikom być może bardziej niż Polsce.

Wśród wielbicieli teorii spiskowych krąży niestety całe mnóstwo kompletnie nieprawdopodobnych hipotez, które sprawiają, że łatwo wykpić tych, co stawiają zasadne pytania. Kwintesencją tej szkodliwej roboty jest legenda, jaką otoczony jest filmik, nakręcony telefonem komórkowym przez jakiegoś Rosjanina, który trafił na miejsce katastrofy prawdopodobnie kilka minut po niej. Także w Salonie24 pełno jest egzegez tego materiału. Gdyby im uwierzyć, trzeba by przyjąć, że po katastrofie część pasażerów przeżyła, była w stanie chodzić, a nawet dość donośnym głosem nakazywać sobie spokój, zaś po lesie dziarsko biegały oddziały rosyjskich morderców, strzałami z pistoletów, przy wielu świadkach (i kręcącym filmik), dobijając rannych. Egzegeci filmiku słyszą na nim błaganie „Nie zabijajcie nas!” oraz widzą machające lub czołgające się postacie.

W rzeczywistości filmik jest tak kiepskiej jakości, że usłyszeć można na nim i zobaczyć dosłownie wszystko, co się chce. Dopiero obróbka specjalistycznymi programami, którymi dysponują jedynie służby specjalne, mogłaby dać odpowiedź, czy widać na nim coś podejrzanego czy nie. Żaden zdrowo myślący sceptyk nie zobaczy tam nic niezwykłego. Polskie nawoływania to prawdopodobnie głosy delegacji z ambasadorem Bahrem na czele, a strzały to milicjanci, odstraszający gapiów. I tyle. Rosjanie zaś musieliby być niespełna rozumu, aby najpierw zadać sobie trud doprowadzenia do katastrofy, a potem wysyłać na miejsce, położone obok ruchliwej drogi, oddział siepaczy do dobijania rannych.

Apeluję więc o pozostawienie na boku teorii z dziedziny fantastyki, a zajęcie się pytaniami, które faktycznie budzą wątpliwości. Wiemy już raczej na pewno, że bezpośrednią przyczyną katastrofy był fakt, iż samolot znalazł się zbyt blisko ziemi. Pozostaje wyjaśnić, czemu się tak stało. Żadne z dotąd przedstawionych wytłumaczeń nie jest przekonujące. Początkowe zwalanie winy na mgłę nie przekonuje. Mieliśmy pilota, który lądował na tym lotnisku dwa dni wcześniej jako drugi, miał tysiące godzin doświadczenia, a sam samolot wyposażony był w dwa wysokościomierze i system TAWS, mierzący odległość od ziemi na podstawie zawartych w pamięci danych o ukształtowaniu terenu wokół lotnisk na całym świecie. Lotnisko w Smoleńsku też powinno tam być. TAWS jest tak skuteczny, że podobno od pięciu lat żaden wyposażony w niego samolot nie rozbił się przy lądowaniu.

Najnowsze wyjaśnienia strony rosyjskiej są kompletnie niedorzeczne. Mówią o tym, że pilot nie wziął pod uwagę specyficznych cech rosyjskiej maszyny. Kapitan samolotu prezydenta miał na nim wylatane dobrze ponad 1000 godzin. Piloci z rządowego pułku to najlepsi fachowcy w Polsce. Sugerowanie, że mogli nie znać zachowań kierowanej przez siebie maszyny jest niepoważne.

Poniżej umieszczam listę pytań, które budzą moje wątpliwości. Nie wykluczam, że część spośród nich ma całkiem racjonalne, przypadkowe wyjaśnienia, których nie znam m.in. dlatego, że wymagają specjalistycznej wiedzy, niemniej uważam, że na wszystkie powinniśmy uzyskać odpowiedź.

1. Z jakiego powodu już kilkadziesiąt minut po katastrofie strona rosyjska zaczęła przedstawiać bardzo daleko idące tezy, dotyczące przebiegu wypadku, które następnie nie znalazły potwierdzenia (m.in. teza o pięciokrotnej próbie podejścia do lądowania)?

2. Czy z punktu widzenia meteorologii wytłumaczalna jest sytuacja, w której mgła pojawia się nie rano, ale później, przy generalnie nie zmienionych warunkach? Mgły zwykle zalegają rano (czyli np. w porze lądowania jaka z dziennikarzami), a następnie ulegają rozproszeniu. Sytuacja odwrotna wydaje się niezwykła.

3. Czy nad lotniskiem zalegała mgła czy też mieliśmy tylko do czynienia z niską podstawą chmur?

4. Jaki był cel czterokrotnego okrążenia lotniska przez polskiego pilota? Tu istnieją bardzo rozbieżne wersje, włącznie z tym, że samolot zrzucał paliwo.

5. Czy wiemy coś o działaniu systemów pomiaru wysokości w tupolewie?

6. Jak wygląda elektroniczna mapa lotniska w Smoleńsku, zawarta w systemie TAWS?

7. Jak wyglądała kwestia dostępu przedstawicieli RP do miejsca katastrofy? Jak szybko Polacy mogli włączyć się w prace nad zabezpieczeniem szczątków maszyny?

8. Jak ścisła była kontrola strony polskiej nad tym, co robiła strona rosyjska na miejscu?

9. Dlaczego polski rząd nie zaproponował powołania międzynarodowej komisji ds. zbadania katastrofy?

10. Jakie jest wyjaśnienie kwestii dwóch „dodatkowych” ciał, znalezionych ma miejscu katastrofy (pisała o tym „Rzeczpospolita”)?

11. Czy to prawda, że po wizytach Tuska i Putina została zdemontowana dodatkowa aparatura naprowadzająca? Jeśli tak, to dlaczego i czy mogłaby ona pomóc pilotowi prezydenckiego samolotu w lądowaniu?

12. Dlaczego strona polska nie postawiła żądania, aby wszystkie odnalezione ciała zostały natychmiast przetransportowane do Polski, gdzie równie dobrze można by – przy współudziale rosyjskich śledczych – dokonać ich identyfikacji?

13. W jakim zakresie przedstawiciele Polski mogli mieć kontrolę nad tym, jak przebiegało poszukiwanie ciał oraz nad tym, jaki był los tych już odnalezionych?

14. Dlaczego nie było ani jednej sekcji zwłok?

15. Andrzej Seremet stwierdził, że piloci mieli świadomość, iż samolot się rozbije, jakieś trzy do pięciu sekund przed katastrofą. Najnowsze informacje (dziś znów dementowane) mówią o tym, że „szum” z kabiny pasażerskiej narastał na nagraniu z czarnej skrzynki kilkadziesiąt sekund przed katastrofą, co może świadczyć o tym, że pasażerowie już wówczas mieli świadomość, iż coś przebiega nie tak. Co mogło spowodować taką reakcję kilkadziesiąt sekund przed rozbiciem się maszyny?

16. Jak wytłumaczyć niespójne i rozbieżne wypowiedzi rosyjskiego kontrolera lotów ze Smoleńska na temat przebiegu lądowania?

17. W jakim stopniu od komunikacji z wieżą zależał przebieg lądowania?

18. Jakie są wnioski z analizy wspomnianego wyżej filmu (prokuratura miała go badać, rezultatów nie znamy do dziś).

19. Jak ścisłą kontrolę strona polska sprawowała nad czarnymi skrzynkami? Czy hipotetycznie strona rosyjska mogła dokonywać w nich manipulacji? Dlaczego skrzynki trafiły do Moskwy, a nie do Warszawy?

20. Jaki wpływ na przebieg śledztwa mogło mieć to, że na czele komisji stanął Władimir Putin? Czy to nie paraliżowało np. zgłaszania uwag przez stronę polską i czy nie oznaczało to upolitycznienia komisji? Czy to normalne, że na czele komisji ds. zbadania wypadku lotniczego staje premier państwa?

21. Jak wyglądały procedury kontroli rządowych samolotów po wizytach remontowych w Rosji? Czy strona polska brała pod uwagę możliwość ingerencji w jakiekolwiek układy i instalacje samolotu przez Rosjan? (Te wątpliwości były w przeszłości podnoszone wiele razy, ale po katastrofie jakoś zamilkły.)

22. Czy polscy śledczy przeprowadzili wizję lokalną na miejscu? Czy mieli możliwość przesłuchania okolicznej ludności np. w celu zorientowania się, czy w pobliżu lotniska w czasie lądowania tupolewa działo się cokolwiek podejrzanego (parkował jakiś budzący podejrzenia pojazd, widać było jakąś niezwykłą aktywność itp.)?

23. Czy została podjęta próba dotarcia do autora wspomnianego filmiku, umieszczonego w Internecie?



Podobnych pytań zebrałoby się zapewne sporo więcej (wyłączając te naiwne lub mało rozsądne). Niestety, zachowanie polskiego rządu sprawia jak najgorsze wrażenie. Samo unikanie słowa „zamach” każe sądzić, że została podjęta polityczna decyzja, aby tego wątku w ogóle w śledztwie nie uwzględniać, a jeśli nawet, to wyłącznie nieoficjalnie, co oznacza, że gdyby miało się okazać, iż Rosjanie odegrali jednak w katastrofie jakąś rolę, to i tak wszystko to zostanie zamiecione pod dywan.

Obawiam się, że lukier rzekomego polsko-rosyjskiego porozumienia ma przykryć wszelkie żądania wyjaśnienia wątpliwości. Bredzenie Radosława Sikorskiego o „emocjonalnym przełomie” we wzajemnych stosunkach pokazuje, jaka jest obowiązująca oficjalnie linia.

anonim, April 29, 2010 08:00 Skomentuj komentarz


Ił-76 - drugie podejście

http://tommy.lee.salon24.pl/174472,il-76-drugie-podejscie

W poprzedniej swojej notce postawiłem hipotezę, że przyczyną katastrofy w Smoleńsku było jednoczesne podejście do lądowania samolotu prezydenckiego i rosyjskiego Ił-76. Wskazałem w niej na wiadomości, które pozwalały na umieszczenie obserwowanego przez dziennikarzy podejścia do lądowania drugiego samolotu w zakresie czasu 8:30 - 8:40. Łatwo też można znaleźć inne wiadomości mówiące o tym okresie.

Bloger Przemek Piętak w komentarzu zwrócił jednak moją uwagę na fragment relacji Piotra Ferenca-Chudego w "Gazecie Polskiej":

"Tuż po zejściu z trapu ukazuje się niecodzienny widok - rosyjski transportowiec Ił, lecąc nad lotniskiem, nagle zwiększa ciąg i rozpoczyna manewr w bok. Tak go wygięło, że jednym ze skrzydeł omal nie zaorał ziemi. Niewiele brakowało do wypadku"

Inną informację, jaką znalazłem na ten temat (link) przekazał Jan Mróz z TVN 24:

"Gdy nasza maszyna odkołowała, z chmur wynurzył się Ił-76 z oddziałem Federalnej Służby Ochrony, który miał obsługiwać ceremonię w Katyniu"

Relacje te budzą mój niepokój, jeśli chodzi o prawdziwość hipotezy jaką przedstawiłem. Kluczowy dla niej jest bowiem czas przelotu Iła-76 nad lotniskiem. Sformułowania: "tuż po zejściu z trapu", " gdy nasza maszyna odkołowała" są bardzo nieprecyzyjne jednak mogą oznaczać czas mniejszy niż 1 godzina i 20 minut jakie pozostały do czasu katastrofy. Wiemy bowiem, że polscy dziennikarze wylądowali w Smoleńsku około godz. 7:20. O ile drugie z określeń czasu ostatecznie można pogodzić z zakresem czasu 8:30 - 8:40 (wypakowanie się dziennikarzy, odkołowanie Jaka-40, potem pojawia się Ił-76, kołuje nad lotniskiem a potem próbuje lądować) o tyle pierwsze sugeruje dużo mniejszy czas.

Powyższe relacje nie przekreślają mojej hipotezy, ponieważ wymagają doprecyzowania, stawiają jednak znak zapytania. Zastanawiałem się, czy da się pogodzić moje przypuszczenia z ewentualnym wcześniejszym niż czas katastrofy, zagadkowym manewrem Iła-76 nad lotniskiem. Po zbadaniu zasobów internetu, okazuje się, że również w takim wypadku można przedstawić logicznie spójną wersję hipotezy o zbliżeniu się dwóch samolotów jako przyczyny katastrofy.

Spójrzmy najpierw tu:

"na pół godziny przed lądowaniem samolotu prezydenckiego (...) miał wylądować wojskowy Ił-76 (...) Dwa razy podchodził do lądowania. W końcu zawrócił na moskiewskie Wnukowo."

(ostatnia aktualizacja 2010-04-10 20:36)

lub tu

"Wyjaśnienia również wymaga obecność nad lotniskiem w Smoleńsku tuż przed katastrofą tajemniczego samolotu Ił- 76, który odleciał po wykonaniu czterech podejść do lądowania"

lub tu:

"Źródła wojskowe podają, że 15 minut przed lądowaniem prezydenckiego samolotu służby kontrolne lotniska zabroniły lądować wojskowemu Ił-76 ze względu na złe warunki."

(dodano: 11 kwietnia 2010, 9:24 )

lub tu:

"Jeśli lądowanie jest niemożliwe, leci się na lotnisko zapasowe, gdzie pogoda jest lepsza (...). Taką decyzję kilkanaście minut przed lądowaniem prezydenckiego tupolewa podjęli piloci Iła-76 z funkcjonariuszami rosyjskiego BOR-u"

(data 2010-04-12)

z kolei w wywiadzie z rosyjskim kontrolerem lotu:

"- Przed samolotem polskiego prezydenta naprowadzaliśmy jeszcze dwa inne - potwierdza Murawiew. - Pierwszy lądował Jak-40. Usiadł szybko, bez problemów. Jako drugi powinien był lądować Ił-76. Ale widoczność na pasie była już niedostateczna i załoga podjęła decyzję przelotu na lotnisko zapasowe. Samolot bezpiecznie wylądował w porcie Wnukowo "

(dodano: 13 kwietnia 2010, 7:15 )

Co z tego wynika? Otóż, w krótkim czasie po katastrofie powszechne było przekonanie że Ił-76 dwa razy podchodził do lądowania, zauważmy że poźniej kontroler już o tym nie wspomina. Pokutowała również wtedy wersja, że polski samolot cztery razy podchodził do lądowania lub okrążał lotnisko. Być może został on pomylony z maszyną rosyjską kołującą nad lotniskiem. Wciąż jednak podawane są informacje, że Ił-76 zrezygnował z lądowania około 8:30 lub lub kilkanaście minut przed "lądowaniem" Tu-154.

Ostatecznie można przyjąć taką wariację mojej pierwotnej hipotezy: przed godziną 8:00 Ił-76 podejmuje pierwszą próbę lądowania lub symuluje lądowanie, następnie krąży na lotniskiem i próbuje lądować drugi raz równocześnie z polskim samolotem


anonim, April 29, 2010 08:01 Skomentuj komentarz


Jak to sobie Il-76 nad Smolenskiem fruwal... 2010-04-25 03:42

Źródło: http://sarthran8.salon24.pl/174488,jak-to-sobie-il-76-nad-smolenskiem-fruwal


Coraz bardziej zagatkowo wyglada kwestia Il-76 usilujacego ladowac w Smolensku chwile przed Tutka:

Sama kwestia kilkukrotnego (2 lub 4 razy, patrz przypis) podejscia do ladowania Il-76 jest dobrze udokumentowana relacjami naocznych swiadkow. Ujawniona wczoraj informacja o innym niz dotychczas czasie katastrofy Tutki, powoduje, ze w krytycznym czasie mamy dwa duze samoloty odrzutowe, w trudnych warunkach pogodowych, slabej kontroli naziemnej (majace dokladnie takie same warunki zewnetrzne) w rejonie lotniska, wykonujace manewr ladowania.

Narzuca sie kilka konkluzji:

Uwaga 1: "przesuniecie w czasie" dolotu naszej tutki do lotniska na godz. 08.30-08.40, kaze zastanowic sie nad zasadnoscia wielokrotnie powtarzanej informacji o "skrajnie trudnych" warunkach na lotnisku. Warunki byly trudne, ale fakt, ze 2 pilotow (rosyjskiego Il-76 i Tu 154) niezaleznie od siebie na podstawie wlasnej oceny i doswiadczenia, podjelo decyzje o podjeciu ladowania (Il-76 kilkurotnie) sugeruje, ze warunki ladowania byly duzo lepsze niz to wynika z przekazu medialnego. Gdyby warunki bylyby tak skrajnie trudne, to logiczne jest zalozenie, ze zaden pilot (a szczegolnie pilot Il-76, znajacy doskonale uwarunkowania tego lotniska) nie probowalby ladowania. Szczegolne znaczenie ma fakt, ze pilot Il-76 probowal podejscia kilkurotnie(!!!!). Nalezy zalozyc wiec, ze w jego ocenie manewr ten byl wowczas zasadny i bezpieczny.

Moznaby zalozyc iz pilot rosyjskiego samolotu podjal taka decyzje poniewaz opieral sie na wslazaniach rosyjskiego odpowiednika ILS do ktorej pilot Tu-154 nie mial dostepu i dlatego usilowal ladowac. Skoro tak to nalezaloby zadac pytanie: dlaczego nie wyladowal? Skoro system ten pozwala na ladowanie w warunkach zerowej widocznosci.

Uwaga2: Fakt kilkukrotnego podejscia do ladowania rosyjskiego pilota falsyfikuje pojawiajace sie informacje, jakoby pilot polskiego Tu 154 podjal ladowanie na skutek wywieranych na niego naciskow. Skoro pilot Il-76,nie bedac pod "przymusem" takim jak pilot Tu-154 mogl sie znajdowac, zdecydowal sie na ladowanie i probowal uczynic to kilkukrotnie, teza o ladowaniu Tu154 na skutek nacisku na naszego pilota ze strony pasazerow staje sie coraz mniej prawdopodobna.

Logika nakazuje zalozyc, ze obaj piloci bazujac na takich samych danych podejma podobna decyzje.

Uwaga 3: Nie jestem przekonany czy o tym pisac, ale fakt ten zaryl mi sie w pamieci i nie daje mi spokoju. Z przakazow medialnych zaraz po katastrofie swiadkowie wspominali, ze ow Il-76 podczas ostatniego podejscia wykonal "dziwny" manewr z ostrym przechylem na lewe skrzydlo i prawie sie rozbil. Opis tego manewru jaki wykonal Il-76 jest podejrzanie podobny do opisu wypadku Tu-154. Z wypowiedzi specjalistow od lotnictwa wiem, ze na podejsciu do ladowania nie wykonuje sie zadnych gwaltownychmanewrow.

W common law w dowodzeniu poszlakowym jest zasada: "single unusual event is a coincidence but two such such events make a pattern" (jeden dziwny wypadek to przypadek, dwa czynia wzor, zasade).

Troche teorii spiskowej na koniec: czy zakladajac ingerencje "osob trzecich" w wypadek Tutki, mozliwe jest ze Ila-76-go, na jego ostatnim dolocie do lotniska, pomylono z Tu 154 i "poczestowano" czyms co bylo przeznaczone dla Tutki. Moze wlasnie to bylo przyczyna tego, ze nie udalo mu sie wyladowac oraz jego dziwnych manewrow na dolocie. Wydaje sie, ze prokuratorzy powinni przesluchac pilota tego samolotu, chociazby po to, zeby ustalic jakie byly rzeczywiste warunki ladowania.

W natloku informacji i deinformacji trudno jest odroznic przyczyne od skutku a to moze miec kapitalne znaczenie dla wyjasnienia przyczyn tej katastrofy.

Przypis: ilosc podejsc

dwukrotne podejscie:

wyborcza.pl/1,75478,7752565,Nikt_nie_przezyl_katastrofy_w_Smolensku.html

lub czterokrotne:

www.glos.com.pl/index.php

Andrzej S, April 29, 2010 11:46 Skomentuj komentarz


Ktoś opublikował filmik z ciekawym eksperymentem, z którego wynika, że informacja o katastrofie była przygotowana jeszcze przed katastrofą. Żeby go zobaczyć, niestety trzeba przeczekać reklamy. Nie wiem co o tym sądzić, ale po 11 września roku pamiętnego juz nic mnie nie dziwi.

http://www.itv24.com.pl/film/891/oredzie_w_tvp_info_przed_katastrofa_tu-154/

ky, May 11, 2010 14:06 Skomentuj komentarz


11 HIPOTEZA

0. Wyjazd Lecha Kaczyńskiego był jego prywatnym wyjazdem, rozpoczynającym na dobre kampanię wyborczą - rząd go nie delegował, sam wszystko zorganizował.
1. Gdyby nie katastrofa w smoleńsku to Lech Kaczyński nie miałby szans na reelekcję. Jarosław również. Było to wyraźnie widać w sondażach i nastrojach.
2. Wielu osobom dopiero po katastrofie "otworzyły się oczy" i zobaczyli, że Lech Kaczyńskie był wspaniałym prezydentem, i ze jest "równy królom".
3. Bez katastrofy mieliby L.Kaczyńskiego za kiepskiego prezydenta no i na pewno nie byłby "równy królom"
4. Najwięcej zyskał na katastrofie PiS - praktycznie cała kampania jest na niej zbudowana.
5. Również większość argumentów politycznych odwołuje się do katastrofy - np. IPN do trybunały bo "testament" L.K.
6. Jarosław po stracie brata od razu z werwą przystąpił do kampanii i trzeba przyznać prowadzi ją bardzo dobrze, bazując na śmierci brata i pozostałych osób. Zorganizował nawet pochówek na Wawelu - wiadomości w mediach o tym były już w poniedziałek rano więc rozmowy musiałby być wcześniej.
7. Przestępstwa popełnia ten kto ma z przestępstwa korzyść, a jeżeli dotyczy ono rodziny to zabójcą zwykle jest zamkniętym w sobie typem, który ma problemy z relacjami z bliski osobami, ale za to jak cyborg potrafi bez emocji realizować swoje cele.

Myślę, że w podobnej sytuacji ktoś kto odniósł największą korzyść i nie przejawia objawów traumy tylko korzysta ile może na czyjejś śmierci zostałby uznany za pierwszego kandydata na podejrzanego. W sprawach gdy coś dzieje się wewnątrz rodziny, to takie osoby okazują się zwykle zabójcami, a nie ktoś z zewnątrz.

anonim, May 12, 2010 01:16 Skomentuj komentarz


Błąd masz w pierwszym punkcie, więc potem już wszystko jest błędem.

1. Polskę reprezentuje prezydent nie premier (patrz konstytucja), więc na uroczystości rocznicowe to on miał tam jechać i tam jechać planował od dawna, bo od dawna było o tym wiadomo (ja wiedziałem od stycznia a nie interesuje się tym bardzo). Pisząc, że "rząd go nie delegował" przeginasz - przecież piszesz o prezydencie.

2. Czy to był element jego przyszłej kampanii? Trudno powiedzieć, bo dużo do tej kampanii jeszcze było czasu a decyzji nie podjął i nie ogłosił. Ale można powiedzieć, ze każde działanie urzędującego jest elementem kampanii więc mów tak bo to nie jest żaden argument.

3. Putinowi mogło się odmienić - wszak ludzie zmieniają poglądy. Rok temu publicznie mówił, że "Rosja nie musi za nic przepraszać". We wrześniu na Westerplatte mówi coś strasznego a tu w lutym zmiana i zaprasza do Katynia na uroczystości premiera polskiego rządu. Fakt, że to on jest premierem Rosji więc nie wypadało aby zapraszał prezydenta ale chyba jego dyplomacie znają konstytucje Polski a wyjazd do Katynia to nie jest spotkanie w sprawie umowy gospodarczej właściwe dla premierów.

4. Jak Putin zaprosił Tuska to wielu ludzi zauważyło, że zagranie było co najmniej piękne. Naprawdę piękna ingerencja w sprawy Polskie - oczywiście przed wyborami. Rosja ma świetnych dyplomatów! Putin wie jak się to robi, tylko w Polsce nie mógł tego robić tak jak na Ukrainie.

I zobacz - odpowiedzią wielu polskich polityków było milczenie i danie MZS zadania aby to jakoś rozegrać. I rozegrali dobrze - dwie wizyty. Oczywiście było kilku pyskaczy, którzy tym też próbowali konflikt PO i PiS rozgrywać ale głowni politycy obu partii milczeli i to było fajne.

* * * * *

Ale rozumiem hipotezę - Jarosław przekonuje brata aby wszedł do kabiny pilota i powiedział do tej małpy w czerwonym "ląduj dziadu", po czym chwycił za ster i się rozwalił czyniąc z siebie, kochanej żonki, prezydenta Kaczorowskiego i jeszcze kilku prawicowych męczenników. Cel miał prosty - zostać pochowany na Wawelu aby Jarek mógł sobie porządzić.

Dla Jarka to bułka z masłem, bo żądza władzy jest głównym motorem jego działania - musi tylko wytrenować minkę aby był na niej smutek i ubrać się w czarny mantel dla wzmocnienia efektu PRowego.

Może być. Jest fajnie.

W.

anonim, May 12, 2010 09:32 Skomentuj komentarz


Podobna do Twoje tezy pojawia się tu:

http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/05/01/siodmy-wariant/

Ponoć generał Janicki, szef BOR, z stwierdził, że "wizyta była nieoficjalna, ale traktowana jak oficjalna". Ja oficjalnie nie wiem co to znaczy.

anonim, May 29, 2010 21:14 Skomentuj komentarz


Za słabo znam angielski ale na pierwszy rzut oka jest to potwierdzenie informacji zawartej w pismach oszołomów.

Jak to dobrze, że w Internecie jest usługa Archive....

******************
http://web.archive.org/web/20060413084020/http://www.news24.com/Content_Display/TRC_Report/2chap6a.htm

1 On 19 October 1986, the Mozambican presidential aircraft, a Tupolev TU 134A-3 was returning from Zambia after the Lusaka Summit to be in time for Ms Graça Machel’s birthday. President Samora Machel and ...


******************
http://en.wikipedia.org/wiki/Mozambique#Conflict_and_civil_war

On October 19, 1986 Samora Machel was on his way back from an international meeting in Zambia in the presidential Tupolev Tu-134 aircraft when the plane crashed in the Lebombo Mountains, near Mbuzini. There were ten survivors but President Machel and thirty-three others died, including... Zobacz więcej ministers and officials of the Mozambique government. The United Nations' Soviet Union delegation issued a minority report contending that their expertise and experience had been undermined by the South Africans. Representatives of the Soviet Union advanced the theory that the plane had been intentionally diverted by a false navigational beacon signal, using a technology provided by military intelligence operatives of the South African government.
kilka sekund temu ·

anonim, May 29, 2010 21:17 Skomentuj komentarz


To był zamach – mówią eksperci polski i niemiecki
Gazeta Polska, 27-05-2010
il.
il. "GP"

http://gazetapolska.pl/artykuly/kategoria/54/3007/to-byl-zamach-mowia-eksperci-polski-i-niemiecki

lm, wg, "Gazeta Polska"

Informacja, że Tu-154 podchodził do lądowania prawie do końca na autopilocie, potwierdza niemal ze stuprocentową pewnością tezę, że załogę wprowadzono w błąd przy użyciu tzw. meaconingu. Oznaczałoby to, że Lech Kaczyński z małżonką i pozostałe 94 osoby na pokładzie zostały zamordowane
Raport rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), zaprezentowany w Moskwie przed kamerami telewizyjnymi, za katastrofę pod Smoleńskiem obarcza winą polskich pilotów, pozostawiając przy tym miejsce dla domysłów, że załoga uległa naciskom któregoś z pasażerów.
„Komisja Techniczna jednoznacznie stwierdziła – w czasie lotu nie doszło do aktu terrorystycznego, wybuchu, pożaru na pokładzie, niesprawności urządzeń technicznych samolotu. Silniki pracowały do samego zderzenia z ziemią. (...) Ustalono, ze w kabinie znajdowały się osoby niebędące członkami załogi. Głos jednej z nich dokładnie zidentyfikowano, głos innej (lub innych) poddawany jest dodatkowej identyfikacji przez stronę polską. Jest to ważne dla śledztwa” – czytamy w dokumencie. Ale mimo ogólnikowego charakteru i rażącej jednostronności w raporcie znalazły się istotne informacje, które podważają wersję Rosjan, wskazując przy tym, że tragiczna śmierć 96 Polaków – w tym prezydenta RP – wcale nie była konsekwencją nieszczęśliwego wypadku.

> Kto zmylił autopilota?
Z raportu rosyjskiego MAK wynika przede wszystkim, że samolot prezydencki podchodził do lądowania na autopilocie, który sterował zarówno wysokością, ciągiem, jak i kursem rządowej maszyny. Co ciekawe, informacji tej nie podano podczas konferencji prasowej; znajdowała się ona tylko w pisemnej wersji dokumentu.
„Wyłączenie pilota automatycznego w płaszczyźnie wzdłużnej i automatycznego regulatora ciągu nastąpiło przy próbie odejścia na drugi krąg odpowiednio na 5 i 4 sekundy przed zderzeniem z przeszkodą (drzewem), które zapoczątkowało niszczenie konstrukcji samolotu” – informują autorzy raportu. To bardzo ważna informacja. Autopilot jest urządzeniem do automatycznego sterowania samolotem, pobierającym do tego celu dane z GPS i innych wskazań przyrządów pokładowych (na GPS opiera się zresztą cały nowoczesny „flight management system”, w którym zintegrowane są urządzenia nawigacyjne, podłączone do komputera pokładowego).
Ostatni etap przed lądowaniem na autopilocie to przelot przez kolejne, leżące obok siebie tzw. waypoints: 10 km przed pasem – wysokość 500 m, 8 km – 400 m, 6 km – 300 m, 4 km – 200 m, 2 km – 100 m – ten ostatni punkt to tzw. punkt decyzji i wysokość decyzyjna: jeśli pilot nie widzi tutaj pasa startowego, to musi zrezygnować z lądowania i polecieć na inne lotnisko. Tymczasem załoga polskiego samolotu (w tak trudnych warunkach pogodowych) wyłączyła pilota dopiero 5 sekund przed katastrofą, mimo że można to zrobić w sekundę, jednym ruchem ręki. Należy zaznaczyć, że waypoints przy lądowaniu są określone inaczej dla każdego typu maszyny i nie mają nic wspólnego z tym, gdzie lądujemy.
Dziennik „Fakt”, powołując się na rosyjskiego prokuratora, który słyszał rozmowy w kokpicie, napisał kilka dni temu, że parę sekund przed tragedią piloci – dotąd spokojni – zaczęli wołać: „Daj drugi... W drugą!”. Musiał być to po prostu pierwszy moment, w którym załoga zorientowała się, że jest w złym miejscu i na złej wysokości – prawdopodobnie minęli wtedy znajdującą się tam antenę NDB lub – jak czytamy w raporcie – uderzyli w drzewo.
Dlaczego piloci schodzili spokojnie do lądowania na autopilocie i dopiero kilka metrów nad ziemią zorientowali się, że samolot jest tak nisko? Czy byli samobójcami? Dlaczego nie reagowali na wskazania urządzeń pokładowych, które – jeśli działały bez zarzutu, jak twierdzą Rosjanie – musiały informować ich, że są na wysokości 100, a potem 70 czy 20 m? Wytłumaczenie jest tylko jedno: autopilot opierał się na błędnych danych z komputera pokładowego, a piloci myśleli, że są znacznie wyżej.
> Strąceni fałszywym sygnałem
To, że 10 kwietnia pod Smoleńskiem sygnał GPS w Tu-154 był zakłócony – co doprowadziło do błędu pozycji samolotu w pozycji horyzontalnej (160 m w lewo od osi pasa startowego oraz szacunkowo 80 m w pionie) – jest oczywiste. Inteligentną metodą takiej agresji jest meaconing, polegający na nagraniu sygnału satelity i ponownym nadaniu go (z niewielkim przesunięciem w czasie i z większą mocą) na tej samej częstotliwości w celu zmylenia załogi samolotu. Od razu podkreślmy, że nie jest to żadna fantastyczna technika z filmów o Jamesie Bondzie: od czasu zamachów terrorystycznych w Nowym Jorku na World Trade Center meaconingu używa się w prawie wszystkich krajach świata m.in. do ochrony obiektów specjalnego znaczenia, takich jak np. elektrownie atomowe czy obiekty rządowe (np. w razie ataku rakietowego).
W przypadku Tu-154 podchodzącego właśnie do lądowania wystarczyłoby niewielkie przekłamanie sygnału, by doprowadzić do tragedii. Meaconing można „ustawić” z precyzją do 0,3 m, a do zaburzenia prawidłowego działania może dojść ze źródła oddalonego nawet o kilkadziesiąt kilometrów od samolotu. Technicznie możliwe jest również zmylenie wysokościomierza radiowego. Gdyby dodać do tego przekazanie nieprawdziwej wartości ciśnienia barometrycznego (Rosjanie nie poinformowali dotychczas, jakie ciśnienie podali dowódcy tupolewa), załoga samolotu była – nawet przy dużo lepszej widoczności niż ta, która panowała w Smoleńsku – bez szans. Charakterystyczne ukształtowanie terenu przed lotniskiem Smoleńsk-Siewiernyj – rozległa niecka – stanowiło dodatkową gwarancję powodzenia ataku.
Wskazania wysokości przez GPS i innych urządzeń nie były prawidłowe, ale mimo wszystko wystarczające, by uruchomić EGPWS (system ostrzegający pilotów o odległości samolotu od gruntu). Jego sygnał ostrzegawczy włącza się, gdy samolot schodzi poniżej 666 m (2000 stóp) nad ziemią. Piloci zignorowali ostrzeżenie EGPWS (jako że jego zadaniem jest ostrzegać przed zbliżającą się ziemią i robi on to za każdym razem, kiedy się ląduje) i lecieli dalej, oczekując, że za jakiś czas zobaczą pas startowy (zgodnie z procedurami pilot miał prawo podchodzić do wysokości decyzyjnej i dopiero wtedy podjąć decyzję o kontynuacji lub zaniechaniu manewru). Problem w tym, że EGWPS także opiera się na pomiarach położenia uzyskanego z odbiornika GPS i wysokości z wysokościomierza radiowego: Tu-154 wkrótce znalazł się więc nie 100, lecz 5 m nad ziemią. Piloci nie zdążyli nawet poszukać wzrokiem pasa startowego...
Jeszcze raz powtórzmy: skoro samolot leciał na włączonym autopilocie, to piloci wierzyli, że są znacznie wyżej i w innej pozycji. Samolot zaczął „nurkować”, zanim piloci przeszli na ręczne sterowanie, co oznacza, że albo doszło do awarii autopilota, albo celowego zakłócania. Komisja nie stwierdziła awarii, poza tym urządzenie będące tyle lat w eksploatacji raczej nie powinno mieć takich niespodziewanych awarii.
I nie może tu być mowy – jak sugerowali niektórzy dziennikarze – o jakimś innym wytłumaczeniu, jak np. pomyłce przy wprowadzaniu danych o ciśnieniu, spowodowanej stosowaniem innych jednostek w Rosji. Zarówno qnh, qfe, pascale czy mmHg są wartościami standardowymi stosowanymi na całym świecie. Oprogramowanie używane w komputerach pokładowych jest przystosowane do analizy poprawności wprowadzanych danych właśnie ze względu na ryzyko pomyłki.

> Jak dojść do prawdy
Wraz z upływem czasu coraz trudniej będzie uzyskać dowody wyjaśniające, kto i jak doprowadził do katastrofy polskiego samolotu pod Smoleńskiem. Zastanawiające, że dane, które mogłyby zaprzeczyć zarówno prezentowanej na łamach „GP” hipotezie o możliwości eksplozji w Tu-154 (przy czym teza o wybuchu nie wyklucza wcześniejszego zmylenia załogi poprzez meaconing!), jak i naszym ustaleniom – znajdują się w rękach Rosjan, którzy nie chcą lub przez długi czas nie chcieli udostępnić ich stronie polskiej.
Gruntownej analizie poddano jedynie same przyrządy nawigacyjne, a także urządzenia TAWS, które nie zawierają informacji o sygnale GPS, w związku z czym są bezużyteczne przy weryfikacji hipotezy o zakłóceniu sygnału satelitarnego.
Atak na przyrządy nawigacyjne można bowiem stwierdzić wyłącznie przez analizę czarnych skrzynek, a dokładniej: jednego z parametrów zapisanych w jednym z rejestratorów. Niestety, czarne skrzynki to tylko lepiej lub gorzej zabezpieczone nośniki i usunięcie śladów meaconingu – zwłaszcza dla służb znających od podszewkę budowę Tu-154 i jego przyrządów – nie jest trudnym zadaniem. Wystarczy, żeby ingerującym w zawartość rejestratorów nikt przez kilka godzin, a tym bardziej przez kilka tygodni nie przeszkadzał.
Marek Strassenburg Kleciak, Hans Dodel


Marek Strassenburg Kleciak – pracujący w Niemczech polski specjalista ds. systemów trójwymiarowej nawigacji; wygłaszał prelekcje m.in. na Uniwersytecie Bundeswehry w Monachium i w Instytucie Faunhoferea w Darmstadt; doradca niemieckich organów administracji państwowej.
Hans Dodel – niemiecki ekspert od systemów nawigacji i wojny elektronicznej, autor książki „Satellitennavigation”.

Historia lubi się powtarzać?
19 października 1986 r. na terytorium RPA rozbił się Tu-134 z prokomunistycznym prezydentem Mozambiku na pokładzie (oprócz niego w samolocie znajdowały się 43 osoby, w tym kilkunastu ministrów i innych ważnych urzędników tego państwa). Podobnie jak w przypadku katastrofy pod Smoleńskiem, maszyna roztrzaskała się, odchyliwszy się wcześniej o 37 stopni od właściwego toru lotu, a piloci obniżali samolot, zachowując się tak, jakby nie mieli świadomości, na jakiej wysokości się znajdują. Zignorowali też – tak jak polska załoga – sygnał ostrzegawczy GWPS, który włączył się 32 sekundy przed upadkiem.
Po katastrofie południowoafrykańska policja zabrała wszystkie czarne skrzynki, odmawiając poddania ich niezależnemu badaniu. Oficjalny raport przygotowany przez śledczych RPA do złudzenia przypominał ustalenia Rosjan ws. katastrofy pod Smoleńskiem. Jego tezy były następujące:
1) samolot prezydenta Mozambiku był w pełni sprawny,
2) wykluczono akt terroru lub sabotażu,
3) załoga nie przestrzegała procedur obowiązujących przy lądowaniu,
4) załoga zignorowała ostrzeżenia GWPS.
Rosjanie, którzy w katastrofie stracili wiernego sojusznika, gwałtownie oprotestowali raport komisji południowoafrykańskiej. Oskarżyli władze RPA o zamach polegający na... zakłóceniu sygnału satelitarnego samolotu. Wskazywały na to okoliczności wypadku, bardzo przypominające zresztą – jak już wspomnieliśmy – to, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem.
Po kilkunastu latach okazało się, że w tym akurat przypadku rację mieli komuniści. W styczniu 2003 r. Hans Louw, były agent służb specjalnych rasistowskiego reżimu RPA, przyznał, że samolot został strącony wskutek celowego zakłócenia sygnału satelitarnego przez południowoafrykańskich agentów. Dodał, że w wypadku niepowodzenia ataku maszyna miała zostać zestrzelona przez jedną z dwóch specjalnych ekip.
(lm, wg)

anonim, January 24, 2011 08:19 Skomentuj komentarz


"nie było w historii dużych katastrof lotniczych postępowania tak transparentnego" - premier Tusk, 15 listopada 2010.

anonim, April 19, 2011 21:54 Skomentuj komentarz


Kłamstwa Smoleńskie - lista nieprawdziwych medialnych informacji, wrzutek na temat katastrofy Smoleńskiej.

Zebranie w jednym miejscu robią wrażenie przemyślanej celowej kampanii dezinformacyjnej.
Efekt? Zmęczenie społeczeństwa Smoleńskiem i wyrobienie wiadomej opinii...
Źródła poniższych informacji na dole strony.


Piloci Tu154 cztery razy próbowali lądować, mimo ostrzeżeń z wieży i odsyłania na zapasowe lotnisko. Kłamstwo. Dzisiaj wiemy na pewno, że samolot nie próbował lądować. Wykonał tylko jedno podejście do 100 metrów ZA ZGODĄ WIEŻY. Po czym padła komenda odchodzimy, potwierdzona przez drugiego pilota.

Samolot rozbił się z powodu błędu pilota, który próbował odchodzić ze 100 metrów w autopilocie mimo, że lotnisko nie miało ILS. Kłamstwo, powtarzane odkąd oczywiste się stało, że Tu154 odchodził, a nie próbował lądować. Jednak komisja Millera ustaliła iż można odejść w autopilocie po naciśnięciu przycisku "uchod" znad lotniska niewyposażonego w system precyzyjnego lądowania ILS. Manewr taki z powodzeniem wykonali na wojskowym lotnisku w Powidzu piloci bliźniaczej maszyny o numerze burtowym 102. Informacje 16 kwietnia 2011 oficjalnie ogłosiły różne media np. RP.pl

Chorąży BOR usłyszał i kamera zarejestrowała ,,awanturę" gen. Błasika i kpt. Protasiuka na krótko przed wylotem z Okęcia. Kłamstwo powtarzane odkąd teoria nacisków w trakcie lotu upadła. Nie znalazł się tajemniczy chorąży ani zapis z kamery przemysłowej rejestrujący ten moment. Kilkudziesięciu świadków zaprzeczyło tym rewelacjom. Dlatego sprawa w mediach całkowicie ucichła.

„On mnie zabije”, słowa jakie miał wypowiedzieć kapitan odnosząc się do „presji” prezydenta. Kłamstwo. W tym fragmencie stenogramu są zupełnie inne słowa.

„Patrzcie jak debeściaki lądują”. Kłamstwo. Plotka kolportowana przez zasłużone media, sprawa umarła jak wiele innych.

Na pilotów Tu154M "naciskał" Główny Pasażer, a na kontrolerów lotniska Smoleńsk Północny - nikt. Kłamstwo. Już o godz.7.40 Kierownik Lotów ,,uzgadnia z Moskwą" prognozę pogody. Od godz. 6.00 do godz.8.50 na wieży przebywał płk Krasnokutski, którego zadaniem była koordynacja i kontrola, chociaż jego status jest nieznany. Meldunki składane do Moskwy, generałowi W. Iwanowiczowi o ,,zadaniu postawionym Kierownikowi Lotów".

Ujawnione stenogramy MAK z czarnych skrzynek, były wynikiem prac najwyższej klasy ekspertów, więcej zrobić nie można. Kłamstwo. Luki w stenogramach i ewidentne przekłamania w słowach i CAŁYCH ZDANIACH (nie było "odchodzimy" przy 100 metrach i np. "Kurzy się, jeszcze jedna mila od" zamiast "wkurzy się, jeśli nie wylądujemy" itd), zostały zweryfikowane przez polskich ekspertów, część zaprezentowano na konferencji Millera.

"Pijany" generał Błasik naciskał pilotów. Kłamstwo. Nie ma żadnych dowodów na jakikolwiek wpływ dowódcy Sił Powietrznych na pilotów.

Generał Błasik pilotował samolot na fotelu drugiego pilota. Kłamstwo. Nie ma żadnych dowodów, jest to kłamstwo zakładające chyba pełen obłęd odbiorców kłamstwa.


" Nie mogło dojść do żadnego wyścigu. Brednie." to oświadczenie rzecznika rządu Pawła Graś "to absurdalne zarzuty aby samochody Jarosława Kaczyńskiego spowalniano w trakcie dojazdu do Smoleńska" (po katastrofie) Niedawno Donald Tusk podzielił się swoją relacją: "Byliśmy świadomi, że Rosjanie robią wszystko, żeby ta oficjalna delegacja z moim udziałem była pierwsza. Nawet jadący ze mną minister Graś zwracał uwagę obsłudze, kierowcy, rosyjskiemu oficerowi ochrony, który siedział w naszym samochodzie, żeby zwolnili, żebyśmy razem dojechali z tą grupą Jarosława Kaczyńskiego. Ale Rosjanie nie reagowali"

Prezydent Kaczyński opóźnił wylot z Warszawy, planowany na 7.00. Kłamstwo. Jak zeznał w prokuraturze wojskowy kontroler lot odbył się w reżimie 30 minut ważności planu lotów. Samolot odleciał zgodnie z planem bez opóźnień, godzina odlotu była elastyczna w zadanym marginesie.

Gdyby prezydent przyleciał wcześniej nie byłoby katastrofy. Kłamstwo. Prognoza pogody dla lotniska Smoleńsk Północny z godz.7.43 : ostrzeżenie sztormowe nr 3 spodziewane silne zamglenie, widzialność we mgle 600-1000m,zachmurzenie warstwowe na 50-100m.

Podstawa prawna przy badaniu przyczyn katastrofy została podjęta wspólnie, przez stronę rosyjską i polską. Kłamstwo. Donald Tusk przyznał, że nie ma żadnego polskiego podpisu pod takim porozumieniem.

Kopacz oświadczyła iż wrak został zabezpieczony o teren przekopano do głębokości półtora metra. Właściwie to nie ma czego komentować.

Nawet małpa na wieży kontroli lotów nie miałaby wpływu na podejście i katastrofę Tu154M 101. Kłamstwo. Kontroler radarowy, kierownik strefy lądowania mjr Wiktor Ryżenko odczytywał ze wskaźników radaru systemu lądowania RSP-6M2 azymut i odległość samolotu podał te słynne ,,na ścieżce, na kursie" nie wymagając, WBREW PROCEDURZE, kwitowania wysokości przez załogę tupolewa. Zrzuty z ekranów tego radaru to najpilniej strzeżona tajemnica.

Kaczyński wsadził tych wszystkich ludzi do samolotu prezydenckiego. Kłamstwo. To nie był samolot prezydencki. Został tak nazwany przez media jednak niewątpliwie był w dyspozycji rządu. Feralny lot organizowała kancelaria premiera. Nie tylko Kaczyński miał udział w kompletowaniu listy pasażerów gdyż m.in. ówczesny marszałek sejmu Bronisław Komorowski zabiegał o miejsca dla posłów w tym samolocie, skutecznie:



Lotnisko było w pełni przygotowane i zabezpieczone na przylot Prezydenta. Kłamstwo. Była pełna prowizorka i same utrudnienia, Rosjanie nie godzili się, aby borowcy na „lotnisku” mieli broń. IŁ-86 ze sprzętem obsługującym wizytę nie wylądował.

Tzw. Incydent gruziński sugestywnie opisywany w mediach jako wtargnięcie w trakcie lotu Lecha Kaczyńskiego do kabiny pilotów i zmuszanie ich do lądowania... Kłamstwo. Kaczyński w trakcie lotu nawet przez moment nie rozmawiał z pilotami, a tym bardziej nie wchodził do kokpitu. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości wielu świadków potwierdziło tą wersje m.in. prezydent Litwy Valdas Adamkus. Ewentualne rozmowy na temat zmian planu lotu mogły odbywać się tylko przed lotem. Takie są fakty.
Potwierdziła to także gazeta wyborcza, ale mało kto czyta artykuły do końca i ze zrozumieniem, większość ludzi zadowala się samymi nagłówkami dlatego zakorzeniła się błędna wersja w świadomości ludzi i o to chodziło... (jak niemal w każdym opisywanym tu przypadku)
Owszem później Kaczyński skomentował decyzję pilota gdyż pokrzyżowała trochę jego plany, Gosiewski próbował nawet na własną rękę dochodzić się interpelując odnośnie tego kto jest zwierzchnikiem pilotów, nie zmienia to jednak faktu, że w trakcie lotu żadne wtargnięcia do kabiny pilotów i nacisków nie było! Takie są fakty.


Przed wylotem załoga otrzymała dokładne prognozy pogody dla lotniska Smoleńsk Północny. Kłamstwo. Załoga nie dostała prognozy dla lotniska Smoleńsk Północny mimo, że Rosjanie zobligowani byli umową z 1993 roku między resortami obrony.

Dowódca załogi kpt. Protasiuk nie znał rosyjskiego, podobnie reszta załogi. Kłamstwo. Protasiuk znał doskonale język rosyjski. Protasiuk wykonał 30 lotów do Rosji i na Ukrainę, mjr Grzywna 13 takich lotów.

Dowódca statku kpt. Protasiuk i drugi pilot mjr Grzywna mieli małe doświadczenie. Kłamstwo. Nalot ogólny kpt Protasiuka - 3531 godzin, mjr Grzywny - 1901godzin.

Rosjanie zarzucają załodze ,,brak zgrania" i ,,złą technologię pracy". Kłamstwo.
Protasiuk - Grzywna - Michalak odbyli 21 lotów, Protasiuk z Grzywną - 27 lotów, Protasiuk i Michalak - 8. W TYM SAMYM SKŁADZIE polecieli na Haiti, wracali z uszkodzonym autopilotem 14 - godzinnym lotem z trzema międzylądowaniami. Ten lot został uznany przez dowództwo i pilotów za majstersztyk i najwyższą klasę pilotażu.

JAK przyleciał wcześniej i spokojnie wylądował. Kłamstwo. Piloci lądowali poniżej dopuszczanych norm pogodowych. Polska, nie rosyjska prokuratura „zajęła” się pilotami Jaka.

Na smoleńskim lotnisku nie próbował lądować żaden Ił-86, Pospieszalski z moherami mieli zwidy. Kłamstwo. Po dwóch nieudanych podejściach (3 m nad ziemią) odleciał do Moskwy. Właśnie po tej, niemal tragicznej, próbie lądowania, lotnisko powinno zostać zamknięte.

Wieża STANOWCZO odradzała lądowanie i odsyłała na zapasowe lotniska. Kłamstwo. Wieża najpierw chciała zamknąć lotnisko, a po konsultacji z rosyjską centralą pozwoliła na próbne podejście.

MAK (Międzynarodowy Komitet Lotniczy) jako ,,państwowa komisja" Federacji Rosyjskiej, a jej ,,raport" jest wiążący. Kłamstwo. Prezydent Federacji Rosyjskiej powołał 10.04.2010r. Komisję Państwową z premierem Władimirem Putinem na czele i to jej raport będzie oficjalnym dokumentem w sprawie katastrofy Tu154M 101.

Krajowi eksperci telewizyjni twierdzą, niemal zgodnie, że nie było podstaw do zamknięcia lotniska Smoleńsk Północny. Kłamstwo. Brak warunków do lądowania samolotu kategorii D (Tu154) i warunki atmosferyczne poniżej minimum lotniska, według Faderalnyje Awiacjonnyje Prawiła Polietow w Wozdusznom Prostranstwie Ruskoj Federacji oraz zgodnie z rozporządzeniem Ministra Transportu nr 108 z 2008r powinny skutkować zamknięciem lotniska.

Obrońcy krzyża wierzą w książkę "Zamach w Smoleńsku. Niepublikowane dowody zbrodni" autorstwa Leszka Szymowskiego. Kłamstwo. Zarówno prawa strona jak i lewa kojarzą znanego mitomana - autora książki, to jego dzieło to stek konfabulacji przeplatanych z faktami i najśmieszniejszymi teoriami spiskowymi znanymi w połowie 2010 roku... Nie ma co do tego wątpliwości i zarzucanie środowisku związanemu z prawicą, PiSem, Solidarnymi2010 utożsamianie się z nią to kłamstwo. Szerszy opis książki tu http://pokazywarka.pl/szymowski/



Źródła:
http://niepoprawni.pl/blog/287/triumf-dezinformacji
http://kontrowersje.net/tresc/lista_klamstw_smolenskich (blog krytyka IV RP)
http://sem.jogger.pl/2010/05/31/oficjalna-wersja-katastrofy-w-smolensku-trudne-pytania-meaco/
http://pokazywarka.pl/53ccj9/
http://religiapokoju.blox.pl/2011/04/Smolensk-rok-pozniej.html
http://sem.jogger.pl/2010/04/26/kaczynski-kazal-pilotom-ladowac-tibilisi-incydent-w-gruzji/
http://www.wprost.pl/ar/202102/Gras-Kaczynski-klamie-Brudzinski-bredzi/
http://www.rp.pl/artykul/204822.html Tusk: ten samolot jest mój
http://zygmuntbialas.salon24.pl/263607,dez-informacje-o-katastrofie-w-smolensku
http://www.rp.pl/artykul/643765_To-nie-byl-blad-pilotow---.html

Czegoś zabrakło? To dodaj komentarz.

Komentarze
Anonim (*.dynamic.chello.pl) 16.04.2011 09:56 Odpowiedz
@Janusz dużo się napisałeś ale, zapowiedziałeś, że coś nie jest kłamstwem ale niczego nie udowodniłeś?

Twój wpis niczego nie zmienił - wniósł tylko trochę detali i okoliczności, fajnie ale dlaczego piszesz, że coś tam nie jest kłamstwem - co?



To, że ND i sami testujący maszyny TU podali taką informacje nie znaczy, że jest nieprawdziwa bo nie ma jej w raporcie bo ten jeszcze nie powstał - ale poczekamy zobaczymy oficjalny raport. Masz ciężką logikę.

To, że ND to szmatławiec bo podał relację żony Borowca która okazała się nieprawdziwa (skąd wiesz?) więc jedna wpadka i przekreślasz gazete? zobacz ile wpadek miała wyborcza... człowieku... zobacz jak lądują debeściaki, mało ci takich wpadek?

I co to za logika, że skoro ND coś napisał to musi być nieprawda bo to szmatławiec? Boże...

"Chorąży BOR usłyszał i kamera zarejestrowała ,,awanturę" gen. Błasika i kpt. Protasiuka (...)"
Napisałeś krótko - są inne kamery. - Gdzie? Kto o nich pisał? czy sprawa jest w toku? Bo z tego co wiem owszem kamery były ale nic ciekawego nie nagrały a tym bardziej nie głosu
A przecież podano, że nagrała się awantura - a świadkowie mówią, że takiej nie było, dowodów też nie ma więc gdzie tu kłamstwo?


"wtargnięcie w trakcie lotu Lecha Kaczyńskiego do kabiny pilotów i zmuszanie ich do lądowania..."
"-- Kaczyński wszedł do kokpitu tuż przed startem. Nie jeden raz mówił o tym pilot - Grzegorz Pietruczuk."

No widzisz - sam potwierdziłeś, że to kłamstwo i bardzo dobrze. I ja również napisałem, że rozmowy były przed startem, na ziemi więc po co się przyczepiłeś? Owszem kabaret jaki był po znamy ale w źródłach jest dokładnie opisane, że to co się działo było w normie... to jest sztucznie pompowanie konfliktu, nacisku, atmosfery itd.. ale to inna sprawa i do interpretacji, tutaj są fakty.



"Prezydent Kaczyński opóźnił wylot z Warszawy, planowany na 7.00. -- Faktem jest, że prezydent Kaczyński wyjechał z Pałacu 27 minut później niż planowano (informacja od BOR)."
No tak noi co skoro było wszystko w normie? Planowano godzinę wylotu z takim właśnie marginesie - rygorze...


"Kopacz oświadczyła iż wrak został zabezpieczony o teren przekopano do głębokości pół metra."
"samolotu na głębokość półtora metra". Później ktoś dodał, że "cały teren wypadku", ktoś inny, że "dokładnie". Jak w głuchym telefonie."

Ojej noi kopacz źle zrozumiała i to jest dowód, że niby to nie jest kłamstwo? TO jest informacja nieprawdziwa - dla prostych ludzi kłamstwo, nie ma żadnych wątpliwości bo fakty są jakie są więc nie wiem jaki jest sens ją tłumaczyć.


"nie wymagając, WBREW PROCEDURZE, kwitowania wysokości przez załogę tupolewa."
-- To może odwrócę. WBREW PROCEDURZE piloci nie kwitowali wysokości.

Tak ale to nie zmienia sensu wpisu, piloci łamali procedury nie pierwszy raz w życiu, taką mieli normę! bo taki bałagan w wojsku jest i wszyscy działają na wariackich papierach - norma niestety, ale nie przez to tylko i wyłącznie się się rozbili. Nie ma co do tego wątpliwości



"- Nie ważne, czy samolot nazywa się "prezydenckim", czy "rządowym". Nazwa wynika z tego, kto daną maszyną podróżuje. Tak samo jest w Stanach Zjednoczonych. Każda maszyna na której przebywa aktualnie prezydent nazywana jest zwyczajowo "Air Force One".

Tak to kwestia interpretacji, ale samolot nie był w dyspozycji prezydenta, to był rządowy technicznie, a jak nim leci to wolno tak nazywać ok, zgadzam się.

"Co do listy pasażerów - nikt nie mógł przewidzieć wypadku. Nie można obarczać winą za śmierć tych ludzi osób, dzięki którym znalazły się one na pokładzie."

No to dlaczego obwinia się kaczyńskiego za to?


"zaprosił na pokład wszystkich dowódców wojskowych (sic!). Owszem - Klich też dał ciała, ale Kaczyński jest tu współodpowiedzialny za narażanie bezpieczeństwa państwa."

Kaczyński to nie jest ekspert od bezpieczeństwa, on sobie zapraszał a ludzie co organizują lot powinni to tak zorganizować aby było bezpiecznie... Ktoś tutaj spieprzył sprawę, napewno nie kaczyński - tak przyłożył do tego rękę tak samo jak komorowski bo zapraszali ludzi, ale ... to nie oni to organizowali, to nie w ich gestii zastanawiać się kogo można na raz mieć na pokładzie - od tego są ludzie od bezpieczeństwa, BOR itd którym płaci się ciężkie pieniądze właśnie za to...
Janusz (*.dynamic.chello.pl) 16.04.2011 01:03 Odpowiedz
Kilka "kłamstw" jednak kłamstwami nie jest. Szkoda, że nieponumerowane - łatwiej byłoby się odnieść. Spróbuję...

"Samolot rozbił się z powodu błędu pilota, który próbował odchodzić ze 100 metrów w autopilocie mimo, że lotnisko nie miało ILS."
-- Na razie nie sprawdzone. Informację taką podał Nasz Dziennik. Radzę poczekać na ewentualne ostateczne potwierdzenie w raporcie. Po pierwsze - według instrukcji (!) przycisk ten nie działa, jeżeli na lotnisku nie ma ILS. Po drugie - Nasz Dziennik jest zwykłym szmatławcem. Pod koniec kwietnia 2010 napisał o tajemniczym czołgu w okolicach miejsca wypadku. Tam rzeczywiście jest czołg - z drugiej wojny światowej, na betonowym piedestale. Jest to miejsce z którego dobrze widać miejsce upadku Tupolewa i pod którym ludzie się zbierali. Albo źle przetłumaczyli wpis na forum Smoleńska, albo świadomie podkolorowali. Później jeszcze napisali, że funkcjonariusz boru dzwonił do swojej żony po wypadku, co też było wierutnym kłamstwem.

"Chorąży BOR usłyszał i kamera zarejestrowała ,,awanturę" gen. Błasika i kpt. Protasiuka (...)"
-- polecam wywiad z pełnomocnikiem rodzin pilotów - Andrzejem Werniewiczem na portalu Interia z dnia 09.10.2011. Mówiąc krótko - są inne kamery.

"wtargnięcie w trakcie lotu Lecha Kaczyńskiego do kabiny pilotów i zmuszanie ich do lądowania..."
-- Kaczyński wszedł do kokpitu tuż przed startem. Nie jeden raz mówił o tym pilot - Grzegorz Pietruczuk. Nie zmienia to jednak faktu, że naciskał bezpośrednio na zmianę planów, groził w trakcie opuszczania samolotu, wyśmiewał przed kamerami, a posłowie PiS pisali do prokuratury.

"Prezydent Kaczyński opóźnił wylot z Warszawy, planowany na 7.00."
-- Faktem jest, że prezydent Kaczyński wyjechał z Pałacu 27 minut później niż planowano (informacja od BOR).

"Kopacz oświadczyła iż wrak został zabezpieczony o teren przekopano do głębokości pół metra."
-- Jak najbardziej - jest co komentować. Tak jak wiele innych informacji, również i ta została w przekazie zniekształcona. Z rozmowy Teresy Torańskiej z konsulem w Moskwie - Longiną Putką: "Po lewej stronie od brzozy stała metalowa siatka w drewnianej oprawie, może dwa metry na dwa. Było na niej jeszcze trochę liści. Potem skojarzyłam, że służyła widocznie do przesiewania ziemi. Przekopano, z tego co mi powiedziano, teren rzeczywistego upadku samolotu na głębokość półtora metra". Później ktoś dodał, że "cały teren wypadku", ktoś inny, że "dokładnie". Jak w głuchym telefonie.

"nie wymagając, WBREW PROCEDURZE, kwitowania wysokości przez załogę tupolewa."
-- To może odwrócę. WBREW PROCEDURZE piloci nie kwitowali wysokości.

"Kaczyński wsadził tych wszystkich ludzi do samolotu prezydenckiego."
-- Nie ważne, czy samolot nazywa się "prezydenckim", czy "rządowym". Nazwa wynika z tego, kto daną maszyną podróżuje. Tak samo jest w Stanach Zjednoczonych. Każda maszyna na której przebywa aktualnie prezydent nazywana jest zwyczajowo "Air Force One". Co do samej organizacji - zajmowała się nią kancelaria prezydenta. W odpowiedzi na załączone tu pismo marszałka, Władysław Stasiak stwierdził, że „Kancelaria Prezydenta organizuje przelot samolotu specjalnego". Co do listy pasażerów - nikt nie mógł przewidzieć wypadku. Nie można obarczać winą za śmierć tych ludzi osób, dzięki którym znalazły się one na pokładzie. Nie zmienia to jednak faktu, że prezydent, będąc Zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, zaprosił na pokład wszystkich dowódców wojskowych (sic!). Owszem - Klich też dał ciała, ale Kaczyński jest tu współodpowiedzialny za narażanie bezpieczeństwa państwa.
Dodaj komentarz
Dodajesz komentarz anonimowo. Zaloguj się.
Autor:
Treść:
Powiększ pole
Skomentuj notkę
15 kwietnia 2010 (czwartek), 22:21:21

Katyń 2

Nieco inny punkt widzenia. Cytuję za Frondą.

Katyń 2

Julia Łatynina

Fronda.pl, kategoria: Polska, czwartek, 15 kwietnia 2010 11:31

Kaczyński nie wierzył w mgłę. „Mgła” oznaczała jedynie powitanie przez Putina, który w przeddzień polskich wyborów zawiązuje sojusz z Tuskiem, jak Katarzyna skorzystała z usług Branickiego i Potockiego.

Mur ambasady polskiej zasypano kwiatami. W telewizji w porze najlepszej oglądalności puszczono „Katyń”. W Rosji ogłoszono żałobę narodową, Putin z namiotu osobiście kieruje odprawą ciał, a na stronie Miedwiediewa pojawiły się kondolencje w języku polskim. Po raz pierwszy od wielu lat nie wstyd mi za mój kraj. Gdybyśmy zawsze tak się zachowywali, nie byłoby ani wojny sierpniowej, ani „gazowej”, ani Katynia-2, a Rosja cieszyłaby się u swoich byłych kolonii takim samym szacunkiem co Imperium Brytyjskie.

Wyobraźmy sobie, że na krótko przed wyborami prezydenckimi na Ukrainie, aby ostatecznie dobić niepopularnego i nieudolnego Juszczenkę, premier Putin postanowił wytrącić mu z rąk główny atut, jego osobisty temat – Wielki Głód na Ukrainie. I przyznał osobistą odpowiedzialność Stalina za Wielki Głód... przed premier Tymoszenko.

I tych dwoje trzy dni przed pamiętną datą przyleciało w miejsca uświęcone przez Wielki Głód. A Juszczenki nie zaprosili, gdyż taki właśnie był cel: dobić notowania Juszczenki. Wystawić go jako nieudolnego nacjonalistę, który nie umie się dogadywać. A jako że lotnisko, na które przylecieli premierzy, było lotniskiem wojennym i przestarzałym, dla zapewnienia normalnego lądowania Putina przywieziono na nie odpowiedni sprzęt.

I wszystkie gazety napisały, że Putin okazał skruchę z powodu Wielkiego Głodu. A potem, po kilku dniach, na to samo lotnisko, wtedy już opustoszałe, przyleciał śmieszny, nikomu niepotrzebny prezydent Juszczenko, którego premierzy nie zaprosili do siebie, choć Wielki Głód to jego osobisty, bolesny temat.

I wtedy samolot Juszczenki się rozbił.

Wyobrazili sobie państwo? To właśnie się stało: tyle że nie z Ukrainą, a z Polską. (Informacja o tym, że w celu zapewnienia bezpieczeństwa lądowaniu Putina i Tuska na lotnisku coś tam przywieziono, a potem – rozumie się samo przez się – odwieziono, pojawiła bezpośrednio w eterze jak dotąd jeden jedyny raz w „Echach Moskwy” – w ustach telefonującego lotnika.)

Relacje między Rosją a Polską – dwoma słowiańskimi narodami, z których jeden przegrał bitwę o hegemonię z powodu swojej anarchii, a drugi zmiażdżył ten pierwszy z pomocą samodzierżawia – w ostatnich trzystu latach ułożyły się wysoce niekorzystnie. Rosyjskie władze Polaków zarzynały, wieszały, zsyłały na Syberię, a także przeciągały na swoją stronę. Jednej tylko rzeczy rosyjskie władze nie robiły: one Polaków nie nienawidziły.

Narody nigdy nie nienawidzą tych, których ujarzmiły. Nienawidzą, gdy same zostaną ujarzmione.

Za Putina wszystko się odmieniło: w działaniach Kremla coraz widoczniejsza stała się jakaś niska, wstrętna nienawiść wobec biednych kolonii. Wobec Polski, Gruzji, Ukrainy. 4 listopada – wysoce wątpliwa data, kiedy to Polaków rzekomo wygnano z moskiewskiego Kremla, nagle, czterysta prawie lat po dawno zapomnianych zdarzeniach, została ogłoszona świętem ogólnonarodowym, i to nie byle jakim, tylko w myśl najlepszych tradycji dwójmyślenia, dniem zgody i pojednania.

Później doszło do przykrego wypadku pobicia dzieci rosyjskich dyplomatów przez polskich chuliganów. Miało się wrażenie, że Kremlowi pomyliło się znaczenie słowa „imperium”. Imperium było wtedy, gdy Suworow topił przedmieścia Warszawy w krwi. Natomiast gdy specjalnie wyszkoleni ludzie biją dyplomatów na moskiewskich ulicach – to nie jest imperium. To motłoch.

Jednak, rzecz jasna, najważniejszą kwestią w stosunkach dwóch państw pozostawał Katyń. Władze rosyjskie potraktowały rodziny pomordowanych Polaków tak samo bezczelnie, jak rodziny lekarzy przejechanych przez wiceprezydenta Łukoila w alei Lenina.

W 2006 r. Główna Prokuratura Wojenna odrzuciła powództwo rodzin rozstrzelanych, a nawet odmówiła przekazania do sądu materiałów sprawy, oznajmiając, że większość spośród 183 tomów opatrzona jest gryfem tajności. W październiku 2008 r. odmówił im Sąd Chamowniczeski, a w styczniu 2009 r. – Sąd Najwyższy RF. Wtedy bliscy zwrócili się do Strasburga, a Główna Prokuratura Wojenna przesłała tam zadziwiające pismo, z którego wynikało, że jej, prokuraturze, nikt nie udowodnił, iż w Katyniu kiedyś kogoś rozstrzelano. („Niemożliwe okazało się uzyskanie informacji dotyczących wykonania decyzji o rozstrzelaniu konkretnych osób, ponieważ wszystkie dokumenty zostały zniszczone i odzyskanie ich jest niemożliwe”.)

Równocześnie media kontrolowane przez Kreml prowadziły natarcie w dwóch kierunkach. Rosyjskim czytelnikom sugerowano, że, po pierwsze, pytanie, kto rozstrzelał Polaków, „wciąż pozostaje otwarte”, wzywano do „nieprzyklejania etykietek” i „rozpoczęcia poważnej dyskusji” o tym, kto miał rzekomo rozstrzelać polskich oficerów, Stalin czy Hitler. Po drugie, piarowcy Kremla forsowali tezę, że Katyń to historyczny odwet za czerwonoarmistów zamorzonych głodem w obozach dla jeńców wojennych po wojnie z „Białopolakami”.

W wywiadzie z Natalią Narocznicką dla „Komsomolskiej prawdy”, opublikowanym w przededniu wizyty Putina w Polsce, który wywołał w Polsce niebywały skandal, powiedziano nawet, że obozy te stały się dla Niemców prototypem obozów koncentracyjnych. To znaczy, po pierwsze, że my Polaków nie zabijaliśmy, a po drugie – było za co.

I nagle, na wiosnę 2010 roku, wszystko to, jak na komendę, skończyło się. W telewizji zamiast Narocznickiej pokazano „Katyń” Wajdy, a Putin pojechał do Katynia razem z Donaldem Tuskiem.

Co się stało?

Odpowiedź na to pytanie łatwo da ten, kto przeczyta The Wall Street Journal z 8 kwietnia 2010 roku – to znaczy z następnego dnia po wizycie Putina i Tuska w Katyniu.

„Cały gazowy przemysł Polski i specjalny przedstawiciel USA ds. energetyki zebrali się na konferencję na temat gazu łupkowego sponsorowanej przez Chevron, ExxonMobil i Halliburton. Gazowi giganci z USA rozpoczną badawcze odwierty gazu łupkowego w Polsce w ciągu najbliższych kilku tygodni. W razie ich sukcesu energetyka Polski, jej problemy ekologiczne, a nawet polityka zagraniczna mogą się całkowicie zmienić.

I taka właśnie jest odpowiedź na to pytanie. Całość nowej imperialnej polityki Rosji budowana była na fakcie, że my mamy nasz światowy Gazprom i rurę naszego światowego gazociągu wsadzimy Polakom to samo miejsce, co i Ukraińcom.

A wiosną 2010 r. na Kremlu nagle zrozumiano, że gaz łupkowy powoduje zerwanie ze światowym gazociągiem i że, jeżeli nie podejmie się środków, to być może to Polska będzie eksportować gaz do Europy. I że polskie władze należy natychmiast przeciągnąć na naszą stronę, gdyż sprawa wydobycia gazu łupkowego w Polsce jest, jak wiadomo, polityczna i w dużym stopniu zależy od tego, która partia wygra następne wybory.

Prawo i Sprawiedliwość Lecha Kaczyńskiego, zaciekłego nacjonalisty, populisty, antykomunisty, człowieka, dla którego Katyń to jego osobisty ból i który w każdą rocznicę osobiście składa w Katyniu prywatną wizytę. Albo Platforma Obywatelska Donalda Tuska, racjonalnego pragmatyka, który gotów jest przyjaźnić się ze wszystkimi, z wyjątkiem, ma się rozumieć, prezydenta Kaczyńskiego – ponieważ ci dwaj nawet ze sobą nie rozmawiają.

I trzy dni przed dniem pamięci ofiar Katynia dwaj premierzy – Putin i Tusk – pojechali do Katynia. Przyjechali specjalnie trzy dni wcześniej, żeby nie zapraszać prezydenta Kaczyńskiego i mieć możliwość go uprzedzić.

I tam, przed kamerami, Putin uklęknął. A świat doznał wstrząsu, tak że żadne zachodnie medium nie zauważyło małego zastrzeżenia, jakie poczynił odnośnie do sowieckich czerwonoarmistów zamęczonych w polskiej niewoli (pokłóciłam się z przyjaciółmi, że Putin nie daruje sobie tego zastrzeżenia).

A trzy dni później, w prawdziwy Dzień Pamięci, przyleciał polski prezydent Kaczyński – niepopularny, szalony, nacjonalista, który według sondaży przegrywał w drugiej turze prezydenckich wyborów z każdym kandydatem. Zabrał ze sobą całą polską elitę w nadziei, że uda mu się przebić swoją prywatną wizytą wizytę nienawidzącego go Tuska złożoną nienawidzącemu go Putinowi i rozumiał, że wizyta ta nie przyniesie żadnego efektu: ci dwaj już się „odpiarzyli”.

Więc kiedy powiedziano mu: „mgła”, on oczywiście dał rozkaz lądowania. Ponieważ zdarzył się już taki wypadek, kiedy w trakcie wojny rosyjsko-gruzińskiej prezydent Polski poleciał, z prezydentami Ukrainy, Estonii i Litwy na pokładzie, do Tbilisi, i powiedziano mu, że Rosjanie mogą strącić samolot i trzeba lądować w Azerbejdżanie.

I wtedy prezydent Polski podjął decyzję, jaką przystoi podejmować prezydentowi: nakazał lądować w Tbilisi. A dowódca samolotu podjął decyzję, jaką przystoi podejmować dowódcy samolotu: wylądował w Baku. Wtedy Kaczyński wystąpił na spotkaniu w Tbilisi i oświadczył: „Dzisiaj Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze kraje bałtyckie, a może i mój kraj”. Wtedy polskie MSZ oświadczyło, że jest to „prywatna opinia” prezydenta Kaczyńskiego. Wtedy premier Tusk, którego wszystkie rozsądne ustawy Kaczyński w tamtym okresie wetował, przyznał pilotowi nagrodę za lądowanie w Baku.

Rankiem 10 kwietnia, wiedząc, że w Rosji nie jest mile widziany, prezydent Polski nie mógł nie nakazać lądowania samolotu. To nie była samowola, nie była wielkopańskość: to w Rosji dyplomaci rozbijają się po pijaku, strzelając ze śmigłowca do owiec górskich. Było to wynikiem wszystkiego, co antykomunista, nacjonalista, nowy Kościuszko, nowy Sikorski, człowiek, w którego krwi tętniły rozbiory Polski 1772, 1793, 1795 i 1939 roku, powstania 1794, 1830 i 1863 roku, pakt Ribbentrop-Mołotow, Katyń, Powstanie Warszawskie, Solidarność – wynikiem wszystkiego, co prezydent Polski Lech Kaczyński myślał o Rosji.

Nie wierzył Kaczyński w żadną mgłę. „Mgła” oznaczała dla niego jedynie polityczne powitanie przez Putina, który w przeddzień polskich wyborów zawiązuje sojusz z Tuskiem, podobnie jak Katarzyna skorzystała z usług Branickiego i Potockiego – wśród skundlonych między sobą Polaków było wystarczająco dużo chętnych do otrzymania od Rosji stopnia generała piechoty.

A mgła była po prostu mgłą. Czasami mgła jest po prostu mgłą. Ziemia tam przeklęta.

Julia Łatynina

Źródło: Ej.ru tłum. Michał Jasiński


Julia Łatynina (1966) - rosyjska pisarka i publicystka. Jest autorką powieści fantasy i sensacyjnych, których akcja rozgrywa się we współczesnej Rosji. Kontestowana przez rosyjski establiszment.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: katyń, katyń-2, kaczyński, prezydent, putin, tusk


Komentarze: (5)

anonim, April 15, 2010 22:27 Skomentuj komentarz


Катынь-2
13 АПРЕЛЯ 2010 г. ЮЛИЯ ЛАТЫНИНА


Стена посольства Польши завалена цветами. По телевизору в прайм-тайм пустили «Катынь». В России объявлен национальный траур, Путин лично в палатке распоряжается отправкой тел, и на сайте Медведева висит соболезнование на польском языке. Мне впервые за много лет не стыдно за свою страну. Если бы мы вели себя так всегда, не было бы ни августовской войны, ни «газовой», ни Катыни-2, и Россия пользовалась бы среди своих бывших колоний тем же уважением, что и Британская империя.

Представим себе, что незадолго до украинских президентских выборов, чтобы окончательно добить непопулярного и беспомощного Ющенко, премьер Путин решил выбить из его рук главный козырь, его личную тему – Голодомор. И признал личную ответственность Сталина за Голодомор… перед премьером Тимошенко.

И эти двое за три дня до памятной даты прилетели в священные для Голодомора места. А Ющенко не пригласили, потому что, собственно, это и была цель: добить рейтинг Ющенко. Выставить его бездарным националистом, который не умеет договариваться. И так как аэродром, на который прилетели премьеры, был военный и дохлый, то на него для обеспечения нормальной посадки Путина даже завезли оборудование.

И все газеты написали, что Путин покаялся за Голодомор. А потом, спустя несколько дней, на тот же аэродром, уже опустевший, прилетел смешной, никому не нужный президент Ющенко, которого премьеры не пригласили с собой, хотя Голодомор – это его личная, больная тема.

И тут самолет Ющенко разбился.

Представили? Вот это и случилось: только не с Украиной, а с Польшей. (Про то, что для обеспечения безопасности посадки Путина и Туска на аэродром что-то завозили, и потом, разумеется, увезли – это мелькнуло единственный пока раз в прямом эфире «Эха Москвы», от позвонившего летчика.)

Отношения между Россией и Польшей — двумя славянскими нациями, одна из которых проиграла битву за гегемонию благодаря своей анархии, а другая раздавила первую благодаря самодержавию — последние лет триста были как нельзя скверны. Российская власть поляков резала, вешала, ссылала в Сибирь и переманивала на свою сторону. Была только одна вещь, которую российская власть не делала: она поляков не ненавидела.

Народы никогда не ненавидят тех, кого они покорили. Они ненавидят тогда, когда покорили их.

Все изменилось с Путиным: в действиях Кремля все очевидней стала тема какой-то мелкой, пакостной ненависти к бывшим колониям. К Польше, Грузии, Украине. 4 ноября – крайне сомнительная дата, когда поляков якобы выгнали из московского Кремля, вдруг, через четыреста без малого лет после давно забытого события, была объявлена общенациональным праздником, да еще не каким-нибудь, а, в лучших традициях двоемыслия, Днем примирения и согласия.

Потом был неприятный случай с избиением польскими хулиганами детей российских дипломатов. Было такое впечатление, что в Кремле перепутали значение слова «империя». Империя – это когда Суворов топит предместье Варшавы в крови. А когда специально обученные люди бьют дипломатов на московских улицах — это не империя. Это шпана.

Но, конечно, самым главным вопросом в отношении двух стран оставалась Катынь. Российская власть вела себя с родственниками погибших поляков так же нагло, как с родственниками врачей, раздавленных вице-президентом ЛУКОЙЛа на Ленинском проспекте.

В 2006-м Главная военная прокуратура отказала родственникам расстрелянных и даже отказалась предоставить в суд материалы дела, заявив, что большинство из 183-х томов имеют гриф «секретно». В октябре 2008-го им отказал Хамовнический суд, а в январе 2009-го – Верховный суд РФ. Тогда родственники обратились в Страсбург, и Главная военная прокуратура прислала туда совершенно изумительную бумагу, из которой следовало, что ей, прокуратуре, еще никто не доказал, что в Катыни когда-то кого-то расстреливали. («Оказалось невозможным получить информацию относительно выполнения решения по расстрелу конкретных лиц, так как все записи были уничтожены и восстановить их невозможно».)

Параллельно с этим подконтрольные Кремлю СМИ вели наступление по двум направлениям. Российским читателям внушали, что, во-первых, вопрос о том, кто расстрелял поляков, «еще открыт», призывали не «вешать ярлыков» и «начать серьезную дискуссию» на тему, кто же, мол, все-таки расстрелял польских офицеров, Сталин или Гитлер. Во-вторых, пиарщики Кремля настаивали, что Катынь — это историческое возмездие за красноармейцев, уморенных в лагерях военнопленных после войны с «белополяками».

В интервью Натальи Нарочницкой «Комсомольской правде», опубликованном накануне визита Путина в Польшу и вызвавшего в Польше небывалый скандал, было даже сказано, что эти лагеря послужили для немцев прототипом концлагеря. То есть, во-первых, мы поляков не убивали, во-вторых, было за что.

И вдруг, весной 2010-го, все это, как по команде, кончилось. По телевизору вместо Нарочницкой показали «Катынь» Вайды, а Путин поехал в Катынь вместе с Дональдом Туском.

Что произошло?

Ответ на этот вопрос легко даст тот, кто прочтет The Wall Street Journal за 8 апреля 2010 года – то есть на следующий день после посещения Путиным и Туском Катыни.

«Вся газовая промышленность Польши и спецпредставитель США по вопросам энергетики собрались на конференцию по сланцевому газу, спонсорами которой выступили Chevron, ExxonMobil и Halliburton. Газовые гиганты США начнут разведочное бурение сланцевого газа в Польше в ближайшие несколько недель. В случае их успеха энергетика Польши, ее экологические проблемы и даже внешняя политика могут полностью измениться».

Вот, собственно, ответ на вопрос. Вся новая имперская политика России строилась на том, что у нас есть наш мирный Газпром, и мы трубу нашего мирного газопровода воткнем полякам в то же место, что и украинцам.

А весной 2010-го в Кремле резко поняли, что сланцевый газ покончил с мирным газопроводом и что, если не принять мер, то, возможно, это Польша будет экспортировать газ в Европу. И что руководство Польши надо срочно переманивать на свою сторону, потому что вопрос о добыче сланцевого газа в Польше – разумеется, политический и очень сильно зависит от того, какая партия выиграет следующие выборы.

«Право и справедливость» Леха Качиньского, ярого националиста, популиста, антикоммуниста, человека, для которого Катынь — его личная боль и который каждую годовщину лично приезжает в Катынь с частным визитом. Или «Гражданская платформа» Дональда Туска, рационального прагматика, который готов дружить со всеми, кроме, разумеется, президента Качиньского — потому что эти двое друг с другом даже не разговаривают.

И за три дня до дня памяти жертв Катыни два премьера – Путин и Туск – поехали в Катынь. Они приехали специально за три дня, чтобы не приглашать президента Качиньского и иметь возможность его опередить.

И там Путин перед камерами стал на колени. И мир был так потрясен, что ни одно западное СМИ не заметило его маленькой оговорки насчет советских красноармейцев, замученных в польском плену (я со своими друзьями поспорила, что Путин не сможет без этой оговорки).

А через три дня, в настоящий день Памяти, прилетел польский президент Качиньский – непопулярный, отчаянный националист, который, по опросам, проигрывал на президентских выборах во втором туре любому кандидату. Он взял с собой всю польскую элиту в надежде перебить своим частным визитом визит ненавистного ему Туска к ненавистному ему Путину и он понимал, что его визит не будет иметь никакого эффекта: эти двое уже отпиарились.

И когда ему сказали «туман», он конечно отдал приказ садиться. Потому что был уже такой случай, когда во время русско-грузинской войны президент Польши полетел, вместе с президентами Украины, Эстонии и Литвы на борту, в Тбилиси, а ему сказали, что русские могут сбить самолет и надо садиться в Азербайджане.

И тогда президент Польши принял решение, подобающее президенту: он приказал садиться в Тбилиси. А командир судна принял решение, подобающее командиру судна: он посадил самолет в Баку. Тогда Качиньский выступил на митинге в Тбилиси и заявил: «Сегодня Грузия, завтра – Украина, послезавтра государства Прибалтики и, возможно, моя страна». Тогда польский МИД заявил, что это «личное мнение» президента Качиньского. Тогда премьер Туск, на все разумные законы которого Качиньский к тому времени накладывал «вето», наградил пилота за посадку в Баку.

И утром 10 апреля, зная, что в России его не хотят видеть, президент Польши не мог не приказать посадить самолет. Это было не самодурство, не барство: это в России пьяные полпреды разбиваются, стреляя с вертолета по горным баранам. Это был итог всего, что антикоммунист, националист, новый Костюшко, новый Сикорский, человек, в котором пульсировали разделы Польши 1772-го, 1793-го, 1795-го и 1939-го, восстания 1794-го, 1830-го и 1863-го, пакт Молотова-Риббентропа, Катынь, Варшавское восстание, «Солидарность» — президент Польши Лех Качиньский думал о России.

Не верил Качиньский ни в какой туман. «Туман» для него был всего лишь политическим приемом Путина, который в преддверии польских выборов заключает союз с Туском, как Екатерина нанимала Браницкого или Потоцкого – среди сволочащихся между собой поляков всегда было достаточно желающих получить от России чин генерала от инфантерии.

А туман был просто туман. Иногда туман бывает просто туманом. Земля там проклятая.

castellanus, April 28, 2010 18:08 Skomentuj komentarz


Russian expert on Katyn2:

http://www.ruscomment.com/view.php?filename=articles/2010-04-27-23-02-23.php

anonim, April 28, 2010 21:14 Skomentuj komentarz


Mogę przez wielu moim znajomych i nieznajmomych być uważany za debila albo oszołoma ale mam racjonalne przesłanki aby wierzyć w spiskową teorię na temat śmierci pana prezydenta wraz z ekipą.

Tą przesłanką jest kłamstwo oficjalnych władz Rosji i dezinformacja w mediach, której źródło jest do tych władz zbliżone. Jeżeli kilka godzin po tragedii gubernator województwa smoleńskiego twierdzi, że zna przyczyny; jeżeli jego współpracownicy chwile po tej wypowiedzi puszczają plotki a te plotki przez wiele dni krążą po światowych mediach to znaczy tylko, że kłamią a skoro kłamią to ja nie powinienem im wierzyć.

I w tym kontekście teoria o zestrzeleniu jest równie prawdopodobna jak teoria o złej pogodzie.

Hocusowa, May 2, 2010 23:14 Skomentuj komentarz


A ja, po stokrotnym obejrzeniu wiadomego filmiku (tego kręconego komórką), absolutnie przekonana, że słyszę na nim polskie krzyki "uspokój się", a później strzały, po dwóch nieprzespanych z tego powodu nocach najczarniejszej żałoby, wyraziłam na moim forum wniosek, że niestety - ja Rosjanom nie ufam.
Otrzymałam odpowiedź, że skoro na filmiku słyszę polskie głosy i strzały, to powinnam uważać - może spotkam na ulicy Elvisa.

I nagle przez pryzmat tej sytuacji uświadomiłam sobie, że z polską nauką nie jest źle, lecz jest fatalnie - bo moje forum gromadzi doktorów nauk technicznych i humanistycznych w liczbie kilkuset osób.

Czego oczekiwać od polskich naukowców, skoro nie zadają oni oczywistych pytań zasadniczych? Skoro do niusów prasowych podchodzą bezrefleksyjnie? Nie zastanawiają się nad rzeczywistością...? I nawet nie czekają z wyrokami do końca śledztwa?
Przecież to oczywiste, że z nauką, którą "robią", postępują identycznie!

Nie znamy prawdy. Co gorsza, pewnie nigdy jej nie poznamy - wszak to Rosjanie prowadzą śledztwo, dadzą nam te materiały, które będą im wygodne, nigdy w historii nie postąpili inaczej....

Z drugiej strony mierzę się dziś z własną rusofobią. Bo być może - moje (nasze) zarzuty i wątpliwości są bezpodstawne. Może to wszystko to straszny zbieg okoliczności, a Rosjanie z całych sił chcą nam pomóc. I krzywdzimy Ich podejrzewając, że maczali w tym palce.

Nie wiem - i ten brak wiedzy strasznie mi dokucza, tak jakby wyjaśnienie przyczyn nieszczęścia mogło wrócić Ofiarom życie.

krisper, April 22, 2010 21:23 Skomentuj komentarz


A mnie w serduchu, coś takiego kołacze, że tak właśnie było...
Skomentuj notkę
12 listopada 2009 (czwartek), 11:04:04

Kto chciał do Uni? Ja nie!

Dziś rano, w Wyborczej przeczytałem:

(...) Nadciąga jednak koniec taniego OC. Do 10 grudnia Polska zgodnie z wymaganiami UE musi podnieść tzw. sumy ubezpieczenia.

Inne cytaty, których znalezienie zajęło mi minutę:

  • Nowe regulacje prawne w Polsce - dostosowanie do wymagań Unii Europejskiej.
  • W dostosowaniu się do wymogów Unii pomagają polskim urzędom Anglicy (...) Euroskrzynki (skrzynki dostosowane do wymogów unijnych).
  • (...) dostosowanie prawa polskiego do wymogów unijnych, (...) wymagań Unii Europejskiej
  • Harmonizacja prawa nie jest zatem zadaniem łatwym. Układ Europejski określił obszary szczególnie ważne w dostosowywaniu polskiego prawa do unijnego

W ostatnim przykładzie widać, ze PRowcy znaleźli na to miękkie i przyjemne słowo "harmonizacja", które jest zupełnym zaprzeczeniem w jakości takich pojęć jak "dominacja", "narzucanie", "braku suwerenności". Ciekawe, czy ktoś by napisał, że tow. Breżniew pod koniec lat 60-tych sformułował doktrynę o harmonizacji polityki państw socjalistycznych z wymaganiami Kremla.

A kto pomyśli, o dostosowaniu polskiego prawa do wymagań Polaków! Miało być, ze żyjemy w wolnym, suwerennym kraju. Miało być tak, że wyzwalając się z pod dominacji ZSRR Polska miała być dla Polaków. Gdy wtedy "oszołomy" pisały o oddaniu się Brukseli śmiałem się z innymi lewakami, czego mi teraz wstyd. Ale teraz, jeszcze ciągle w sposób mało bolesny mnie to dotyka muszę zadać sobie pytanie o sens istnienia Unii Europejskiej. A może rację miał Ziemkiewicz sugerując niedawno w dość głośnym artykule, że Polski na suwerenność nie stać, albo tu albo tam - najwyżej możemy sobie wybrać.

I jeszcze luźne przemyślenia:

  • Rano spaliła się kolejna żarówka 100W a ich zapas w piwnicy jest niestety skończony. Nie lubię światła żarówek ekologicznych. Nie lubię Unii Europejskiej!
  • Wczoraj pan prezydent powiedział, że "Polska nie przyjmie do wiadomości, tego że w szkołach nie mogą wisieć krzyże". W zasadzie nigdy nie byłem za krzyżami w szkołach, a nawet raczej ja bym ich tam nie wieszał - ale wypowiedź pana prezydenta bardzo mi się co do zasady spodobała. Ale jak prezydentem zostanie Tusk albo Kwaśniewski?
  • Co się stanie jak pojaw się więcej takich jak ja eurosceptyków? Ojej!

I jeszcze złota myśli:

Polska dla Polaków.

Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: unia europejska, harmonizacja prawa, wymagania unijne, breżniew, dokrtyna breżniewa, prezydent


Komentarze: (5)

anonim, November 12, 2009 20:40 Skomentuj komentarz


Felieton patriotyczny - Bronisław Wildstein

http://blog.rp.pl/wildstein/2009/11/11/felieton-patriotyczny/

Żyjemy w epoce, która walczy z wszelkimi wykluczeniami, a naród z natury rzeczy polega na wykluczeniu. Przynależność narodową (co nie musi znaczyć - etniczną) określa się poprzez przeciwstawienie rodaków cudzoziemcom. Nic dziwnego więc, że naród i patriotyzm kiepsko pasują do dominującej dziś kultury. Z drugiej strony nawet w Europie obserwujemy renesans narodu.

Nie sposób wyobrazić sobie demokracji oderwanej od narodu. Współczesny demos to naród właśnie. A demokracja to również współczesny fetysz. Demokracja nie udaje się w zbiorowościach, które nie mają poczucia tożsamości. Jeśli nie istnieje nadrzędna, narodowa wspólnota, to poszczególne grupy etniczne organizują się nie na rzecz nieistniejącego dobra wspólnego, ale przeciw sobie, tak jak dzieje się to w pseudopaństwach współczesnej Afryki.

Cokolwiek byśmy wymyślali, to naród pozostaje największą możliwą wspólnotą, z którą jesteśmy w stanie się zidentyfikować. Gatunkowa, ludzka przynależność, choć oczywista, ma nieco abstrakcyjny charakter. Owszem, powinniśmy kochać, a co najmniej szanować, bliźniego swego, ale to naród wyznacza naszą najszerszą tożsamość. Dlatego określany bywa jako wspólnota losu. Możemy zerwać z nim, ale trudność i doniosłość takiego aktu odsłaniają nam znaczenie narodowej przynależności.

Ludzie potrzebują wspólnoty, która każe im przekroczyć wymiar indywidualnego czy rodzinnego bytowania i włączyć się w szerszą odpowiedzialność. Ta odpowiedzialność jest na tyle konkretna, że może być powszechnie rozpoznawana. Urodziliśmy się w określonym miejscu, w konkretnej kulturze wyznaczanej znanymi wydarzeniami. Dziedziczymy i powinniśmy zostawić po sobie spadek.

W imię narodu w niedawnej historii popełniano monstrualne zbrodnie. Potwierdza to tylko prawdę, że wszystkie ludzkie cnoty i wartości mogą zostać znieprawione. Gdybyśmy chcieli odrzucać je z tego powodu, zostalibyśmy z pustymi rękami. Nie tylko jesteśmy ciągle skazani na narodową tożsamość, ale powinna być ona źródłem naszych przewag i godności.

anonim, November 17, 2009 15:50 Skomentuj komentarz


Wszyscy zadają pytanie "jak efektywnie wykorzystywać środki unijne" a nikt nie ma odwagi (albo mądrości) aby zapytać "czy wykorzystywać środki unijne"?

Hocus, November 18, 2009 21:55 Skomentuj komentarz


Tego, że jesteśmy w UE - nie zmienię.
Tego, jak działa UE - nie zmienię.
Tego, że inni będą wykorzystywać środki - nie zmienię.

Natomiast na to, co zrobię ze swoim prywatnym "byciem w UE" wpływ mam całkiem spory.

Konkluzja: jak dają, to brać. Bo kiedyś przestaną dawać.

I wykorzystywać najlepiej jak się potrafi to co dali dla dobra tego wszystkiego, na co wpływ mam. Pewnie nie raz zaboli. Przynajmniej będę wiedział, że czegoś nowego się nauczyłem :-)

anonim, November 25, 2009 18:32 Skomentuj komentarz


Opony z etykietami jak na pralkach

gazeta.pl, tm, PAP, 2009-11-25 14:30

Od 2012 r. nowe opony sprzedawane w Unii Europejskiej będą musiały być zaopatrzone w etykietki informujące o ich wpływie na zużycie paliwa, przyczepności do wilgotnego podłoża oraz hałasie.

Parlament Europejski zatwierdził w środę nowe unijne rozporządzenie, które ma skłonić konsumentów do wyboru bardziej przyjaznych środowisku opon.

Na oponach obowiązkowo pojawią się etykietki znane już np. ze sprzętu gospodarstwa domowego, gdzie sygnalizują zużycie energii. KE przekonuje, że z oponami jest podobnie jak z pralkami czy lodówkami - używając odpowiednich, można oszczędzić do 10 proc. paliwa.

adam@kormoran, November 28, 2009 19:47 Skomentuj komentarz


UE to barbaria!!

Dowód:

Fundamentami naszej cywilizacji są filozofia grecka, prawo rzymskie i etyka chrześcijańska.

Starożytni Rzymianie uważali, że największą zbrodnią wobec podbitego narodu jest odebranie mu jego języka. Drugą zbrodnią, niemal równie poważną, jest odebranie narodowi jego praw. Mimo, że podbili cały basen Morza Śródziemnego nie robili nigdy ani jednego, ani drugiego. Ślady tego odnajdujemy w Ewangelii. Rzymski namiestnik Poncjusz Piłat szanuje zwyczaj Żydów - najbardziej pogardzanego narodu imperium - i zgodnie z tradycją uwalnia jednego więźnia.

A był obowiązany uwalniać im jednego na święta (Łk 23,17)
A na każde święto namiestnik miał zwyczaj uwalniać jednego więźnia, którego chcieli (Mt 27,15)
Na każde zaś święto miał zwyczaj uwalniać im jednego więźnia, którego żądali. (Mk 15,6)
Tłum przyszedł i zaczął domagać się tego, co zawsze dla nich czynił. (Mk 15,8)
Jest zaś u was zwyczaj, że na Paschę uwalniam wam jednego więźnia. (J 18,39)

czy wreszcie:

Piłat rzekł więc do nich: "Weźcie go sobie i osądźcie według swojego prawa". (J 18,30)

A w eurosojuzie? -- harmonizacja -- normy na oscypki, na banany, na żarówki -- rzygać się chce.

c.b.d.u.

Skomentuj notkę
30 października 2009 (piątek), 23:11:11

Lata 60-te

To ciekawe, ale w Polsce lata 60-te trwały nieco dłużej niż 10 lat, bo jakoś tak końca 1956 do grudnia 1970. Lata 60-te to czas Małej Stabilizacji tow. Gomółki z wydarzeniami 1968 roku. Co ciekawego - rok 1968 zaczął się gdzieś w lecie 1967 a skończył dożynkami we wrześniu 1968. W końcu nie ma się co dziwić tym kalendarzowym anomaliami. Wszak 1968 jest elementem XX wieku, którego wielu historyków umieszcza między 1914 a 1991. Po prostu - do opisu granic czasowych pewnych zjawisk potrzebne są lepsze wydarzenia niż umowny sylwester.

No i co my tu mamy:
- Moczar, Gomułka, Jaruzelski, Gierek,
- Mietek i Wiesław,
- partyzanci i komandosi,
- syjoniści i rewizjoniści,
- bananowa młodzież, warchoły (te to bardziej się pojawią w 1976),
- czystki, emigracja, dziwne kariery, - Stomy, Zawiejskie, Piaseccy.... ojej!

A wszystko to opisane w świetnej książce:

Polski rok 1968

Jerzy Eisler

Wydawca: Instytut Pamięci Narodowej, IPN
Ilość stron: 810 s.
Oprawa: twarda
Wymiar: 170x250 mm
EAN: 9788360464021
ISBN: 83-60464-02-2
Cena: z biblioteki

Polecam. Polecam zwłaszcza osobom w moim wieku. Dla mnie to było ważne bo po lekturze tej książki, bardziej wiem skąd jestem. Gomułkę w telewizorze pamiętam, choć słabo - co może zapamiętać kilkuletnie dziecko - ale bardziej rozumiem pewne zachowania moich rodziców, rodziny a wiele tych zachowań tworzy dziś moją tożsamość.


Ciekawostka:

Znam kilku mądrych ludzi, wierzących w spiskowe teorie o wydarzeniach z 11 września 2001 roku. Znam też wielu ludzi, którzy tych pierwszych mają za debili, bo przecież oglądali "Lot 93" więc dobrze wiedzą jak to było. Lektura książki o wydarzeniach 1968 roku przekonuje mnie, że nie takie rzeczy da się wyreżyserować. Moczarowi nie było łatwo. Nie było jeszcze takich systemów łączności, takiej technologii podsłuchów. Nie było też jeszcze takiej telewizji i takiego internetu, którym tak łatwo manipulować. Można powiedzieć, że miał reżim i przez to było mu łatwiej, że teraz jest demokracja i prawa obywatlskie i takie numery to już nie przejdą. Przejdą! Przejdą - potrzeba tylko tego samego co miał "Mietek" - miał wielu wiernych ludzi, którzy mieli zbieżny cel, rozumieli że zmiany są im na rękę i teraz mogą przeprowadzić to co chcą i jak chcą.

Ciekawe, że minęło tyle lat - wielu tych ludzi jeszcze żyje, pewne rzeczy opisać można ale tych złoczyńców jakoś nie ma, nikt nikogo za rękę nie złapał, nikt nikogo nie skazał, nikogo nie napiętnowali. Po prostu sami fajni faceci w tych 60-tych latach żyli.

Ale byłem przedwczoraj na Chórze Aleksandrowa - i tam wielu z uczestników (i twórców) roku 1968 dobrze się bawiło śpiewając "Kalinka, Kalinka, Kalinka maja...."

Dopisek 2018:

  • Mam już tu inne notki o tych czasach, zgrupowane wokoło hasła "Chamy i Żydy".
  •  Ponoć XX wiek trwał od 1914 do 1991 roku, a więc do 100 lat nieco mu brakuje. Dekada Gomułkowska to październik 1957 do grudnia 1970, więc nieco więcej. A rok 1968? Zaczął się w czerwcu 1967 a kończył dożynkami we wrześniu 1968.

     

  • Obserwacje:
    #1. Historycy tworząc pewne syntezy nie muszą szukać Sylwestra.
    #2. Ciekawe jest to co trwa około 100 lat, co trwa lat około 10, a co około roku.
    #3. Wojskowe pojęcia: taktyka, operacyjność, strategia mają swoje nie tylko wojskowe definicje.


Kategorie: to czytam, polityka, historia, _blog


Słowa kluczowe: 1968, Moczar, Gomułka, Jaruzelski, Gierek, Mietek, Wiesław, partyzanci, komandosi, syjoniści, rewizjoniści, Stoma, Piasecki, Eisler, chamy i żydy, zawiejski


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
7 września 2009 (poniedziałek), 21:06:06

Spoty anty PO - cuda się skończyły

Kto od miecza wojuje od miecza ginie. Tak wiele pojawiało się przed wyborami spotów antyPiSowskich - teraz mamy piękną serie pt. "Cuda się skończyły". Brakuje mi najnowszego o rodzinnej wycieczcie ministra Grasia.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: spot, po, pis


Komentarze: (1)

JURCYS56, February 27, 2011 09:51 Skomentuj komentarz


FAJOWA STRONKA PRZYŁĄCZAM SIĘ RĘKOMA I NOGAMI DO TEJ STRONY -- POZDRAWIAM !!!!!!!!
Skomentuj notkę
22 sierpnia 2009 (sobota), 12:33:33

Lewicowość & prawicowość

Niesformatowane przemyślenia .... (...)

1. Lewicowość zakłada, że ludzie są prawie dobrzy. Jeżeli w społeczeństwie coś nie działa tak, aby dawać wszystkim tam potrzebna satysfakcję lewicowość będzie wierzyć, a czasem tej wierze aktywnie pomagać aby ludzie pozmieniali się.

2. Prawicowość zakłada, ze ludzie są jacy są (czyli są źli) i należy tak poukładać ich relacje aby to zło jak najmniej bolało, aby dało się żyć.

3. Lewicowość jest bardziej agresywna, bo przedstawiciel lewicowości, często sierpem i młotkiem będzie przekonywał wszystkich wokoło, że mają być tacy jak on sobie właśnie chwilowo wymyślił.

4. Oczywiście lewicowcy większą agresję widzą w prawicy wskazując jako przykład na socjalistę Hitlera. Zbrodnie Leninów, Trockich, Stalinów, Che oraz Kadafich to tylko wypatrzenia na drodze ludzkości do pełni szczęścia.

LEWICA... człowiek lewicy uważa, że jemu wolno, ze jest powyżej prawa, zasad, że on kształtując nową rzeczywistość nie musi się stosować do zasad, które głosi, bo przecież on je tworzy. Jednocześnie będzie ostro zwalczał tych, którzy jego zasad nie przestrzegają i będzie miał prawo to robić, wszak to on jest kreatorem zmian.


***********************

Lewicowe myślenie?

Ludzie lewicy wierzą, że ludzie są dobrzy, a jeżeli chwilowo nie są to z czasem (ewolucyjna lub rewolucyjna zmiana świata) będą.

Ludzie prawicy wiedzą, że ludzie są źli i próbują tak urządzić swoje życie i świat aby dało się z tym żyć mimo to.... Zobacz więcej

Ludzi lewicy są zaskakiwani. Czyżbyś dał się zaskoczyć? A Rz 3.23 o czym mówi?


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: lewica, prawica, lewicowość


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
19 czerwca 2009 (piątek), 08:39:39

Buzek wezyrem europy

Zakładając, że UE ma być takim pięknym superpaństwem (a do tego zmierza Traktat Lizboński) nie koniecznie powinno mi zależeć na tym, żeby Buzek był lub nie był szefem europarlamentu. Walka o stołki dla Polaków (lub Włochów) dowodzi, że Europa nie jest i nie będzie superpaństwem dobrym dla wszystkich europejczyków tylko jest miejscem wydzierania czegoś jednym narodom przez inne, które sprawniej powalczyły o stanowiska.

Mniej państwa i mniej państwa europejskiego. Tylko jeżeli będzie mniej państwa to czym media będą drażnić tłumy? Dziurą w lokalnym moście? Kogo to interesuje!


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: buzek, europarlament, traktat lizboński, państwo, polityka


Komentarze: (2)

anonim, June 23, 2009 15:54 Skomentuj komentarz


Moja Europo, Pan nad tobą płacze
Ty zabijasz proroków, wolisz żyć w kłamstwie.
W siatce pozorów, w blichtrze kolorów
Za trzydzieści srebrników kupujesz względny spokój.

* * *

Sztuczne zęby i uśmiechy.
Ładnie, ślicznie i na efekt,
Glanc, puc, błysk, pięć gwiazdek i na luzie szpan.

Puste domy i kościoły,
Chłodne wnętrza, krótkie stoły.
Życia ćwierć, alkohol z lodem, dyskoteka trwa.

* * *

Zjednoczona, wielka, wolna,
Pax na ziemi, Gloria w niebiosach
Perspektywy, raj prawdziwy za parę lat.

Mądrze, pięknie, jak należy
Choć na progu Łazarz leży.
Grunt to my, kontynent i ? humanizm ?? nasz ???.

(Nasza Rodzina Poszerzona)

http://www.youtube.com/watch?v=tSGw3_gIhKI

anonim, June 23, 2009 17:08 Skomentuj komentarz


Moja Europo, Pan nad Tobą płacze
Ty zabijasz proroków, wolisz żyć w kłamstwie
W siatce pozorów, w blichtrze kolorów
Za trzydzieści srebrników kupujesz względny spokój.

Jest historia pełna Boga i wielkich dat.
Dwa tysiące lat chrześcijaństwa,
Wzlotów ducha, wojen, draństwa,
Krwawe dłonie piłatowe, cmentarzysko szans.

Sztuczne zęby i uśmiechy, ładnie ślicznie i na efekt
Glanc, puc, błysk, pięć gwiazdek i na luzie szpan.
Puste domy i kościoły, chłodne wnętrza krótkie stoły
Życia ćwierć, alkohol z lodem, dyskoteka trwa

Zjednoczona, wielka, wolna, Max na ziemi
Gloria w niebiosach, perspektywy, raj prawdziwy za parę lat.
Mądrze, pięknie, jak należy, choć na progu Łazarz leży
Grunt to my, kontynent i w tumanie zła.
Skomentuj notkę
14 czerwca 2009 (niedziela), 15:33:33

Czas wrzeszczących staruszków

A. mi kupiła, przeczytałem i teraz mi smutno, choć jakbym nie przeczytał też smutno mi by było.

Czas wrzeszczących staruszków

Rafał A. Ziemkiewicz

Wydawnictwo: Fabryka Słów, maj 2008
ISBN: 978-83-7574-012-7
Liczba stron: 480
Wymiary: 125 x 195 mm
Cena: 29,-

Są jednak różne smutki. Ten motywuje mnie do tego, aby bardziej prosić o rządzących w myśl zalecenia skierowanego przez Pawła do Tymoteusza, aby modlitwy odprawiać za królów i wszystkich sprawujących władzę. I aby nie było wątpliwości - robię to "abym mógł życie prowadzić w cichości, w spokoju, w sposób godny" (1Tm2).

A książkę polecam kolegom demokratom, humanistom, wierzącym jeszcze że świat jest taki piękny a swoim głosem oddanym w eurowyborach przyczyniamy się do tego by był jeszcze piękniejszy.


Kategorie: to czytam, polityka, _blog


Słowa kluczowe: tusk, kaczyński, ziemkiewicz, polska, polityka


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
14 czerwca 2009 (niedziela), 15:24:24

Kapłani wobec manipulacji

Z dużą nieśmiałością i wielkimi wątpliwościami umieszczam tu ten materiał.

Kapłan wobec ofensywy ideologii neomarksizmu i postmodernizmu we współczesnym świecie.

Konferencja biskupa Stanisława Wielgusa, wygłoszona do księży profesorów Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie, w lutym 2004r.

ściągaj (22MB)

graj (32kb/s)

Zgadzam się z diagnozą ale zupełnie nie wierzę w ten religijny i jednocześnie bezbożny sposób na terapie. Do tego nie pasuje mi archaiczny język, który utrudnia odbiór zmuszając do dużego wysiłku w słuchaniu. Ale ponieważ problem mediów jest problemem współczesnego świata publikuję tu ten materiał bo warto się z nim zapoznać.

W załączniku treść w PDFie do poczytania.


Kategorie: obserwator, media, polityka, _blog


Słowa kluczowe: manipulacja, bp Wielgus


Pliki


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
30 maja 2009 (sobota), 10:23:23

Gazeta Wyborcza sie szmaci

Gazeta Wyborcza to papierowa "szmata" skoro dla zamiast informować potrafi tak manipulować. A z drugiej strony jest to ciekawe - idzie dziennikarz na konferencję prasową, ma w ręce cyfrówkę, więc pewnie pstryknie z 500 zdjęci pana premiera - na pewno jedni z nich jest piękne, inne ohydne, jedno przedstawia człowieka miłego, inne demona, zło wcielone. Reporter przychodzi do redakcji i Michnik nie musi mówić mu które ma wybrać - niezależność dziennikarska, swoboda wypowiedzi, wolność słowa sprawia - że na portalu Wyborczej pojawi się właśnie to a nie inne. I pewnie Michnik nawet nie musi mówić który z reporterów w najbliższym czasie będzie awansował. Coś pięknego.

Szmata!

Znowu dałem upust swoim emocjom.


Kategorie: media, polityka, _blog


Słowa kluczowe: gazeta wyborcza, olszewski, premier olszewski


Komentarze: (1)

Agata, May 30, 2009 12:48 Skomentuj komentarz


A to dziwka.

Ja, upust przed sesją daje znacznie częściej niż Ty. Jak widać powyżej.
Skomentuj notkę
24 kwietnia 2009 (piątek), 19:40:40

Śmierć Barbary Blidy

Dziś mijają dwa lata.

Gdzieś spotkałem się z opinią, że podobnie jak w przypadku Majakowskiego, ostatnie słowa Barbary Blidy przed popełnieniem samobójstwa brzmiały "towarzysze, nie strzelajcie". W kontekście licznych samobójstw przestępców popełnianych w aresztach śledczych i więzieniach (z Baraniną to nie tylko w Polsce) hipoteza wydaje się być prawdopodobna a przy tym i ciekawa.

Martwa Barbara Blida po pierwsze nic nie powie, po drugie ma większe szanse aby zostać Świętą Barbarą - zarówno tą w sensie politycznym (w Siemianowicach dla niektórych już jest) jak i dosłownym (za sprawą ofiary Jezusa Mesjasza miłosierdzie Boga nie ma granic i łatwo zostać świętym odchodząc z tego świata w dobrych relacjach z Bogiem).

A górnictwo? No cóż - sztuka polega na tym aby sprywatyzować przychody (pośrednicy w handlu, spółki i spółeczki, handel długami, przetargi, restrukturyzacja) i znacjonalizować koszty (np. wysyłając górników do Warszawy aby się ZUS nie czepiał). Barbara Blida - zupełnie jak Święta Barbara bardzo dobrze wie (wiedziała) co się w górnictwie dzieje. Wiedziała i miała tam swoje wpływy a były to wpływy niemałe.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: Barbara Blida, PiS, górnictwo


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
27 sierpnia 2008 (środa), 16:25:25

Koniec końca historii

Dziś o 5.oo obudził mnie kot. Nie mogąc i nie chcą już zasnąć sięgnąłem po gazetę (w znaczeniu e-gazeta, bo chyba już tylko takie czytam) i poczytałem sobie nieco.

Wniosek z czytania: skończył się koniec historii! A skoro tak to należy to poważnie wziąć pod uwagę. Może mądrze jest, oprócz akcji i elektronicznym papierów wartościowych mieć jeszcze nieco srebra i złota bo co warty jest e-pieniądz jak nie ma prądu? Może warto do piwnicy zanieść 100 małych puszeczek groszku konserwowego - zawsze to można na tym kilka miesięcy przeżyć a ile teraz takie 100 puszeczek może kosztować? 200zł?!

Medytując w wannie zastanawiałem się nad możliwymi scenariuszami mogącej nastąpić wojny. Kiedyś było prosto: NATO miało nas zaatakować, my z bratnimi armiami Układu Warszawskiego mieliśmy się bronić gdzieś pod Paryżem i Kopenhagą, i żeby nam było się trudniej bronić amerykańce planowali zrzucić na Polskę 300-500 taktycznych pocisków jądrowych abym nie musiał myśleć o puszczach groszku konserwowego. A teraz? Może będzie to bardziej przypominać Serbie z precyzyjnymi bombardowaniami transformatorów wysokiego napięcia? A może Czeczenie i zrobi się partyzantka w Beskidach? Kto tu może chcieć przyjść albo przyjechać czołgiem i po co? Nie wiem - ale nie wyobrażam sobie aby ktoś miał interes w przyjeżdżaniu tu czołgiem. Po prostu czołg za dużo niszczy.

Tak sobie myślę i myślę, że jeżeli nawet nie będzie to scenariusz z całej apokalipsy to na pewno zadziała ten kawałek z apokalipsy dotyczący głodu, bo benzyny nie będzie, pieniędzy nie będzie, rolników już nie ma a producenci żywności nie mogą produkować nie mając półproduktów (np. prądu a rolnictwo bez prądu nie istnieje). Skoro nie będzie benzyny i jedzenia to nie będzie też bezpieczeństwa bo ludzie głodni i silni ani nie być głodni napadają na słabszych aby im zjeść zapasy groszku.

A ten Fukojama to taki głupi jest, że mógłby się pewnie sporo od mojego kota wiele nauczyć.

PS. Andrzej przysłał film o Bilderbergach dostępny pod http://video.google.pl/videoplay?docid=-5739634563260751371&hl=pl i znowu nie wiem co o tym myśleć.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: zimna wojna, nato, putin, wojna, fukojama, koniec historii


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
20 października 2007 (sobota), 23:31:31

PiS (#3)

Nie mogąc wierzyć Tuskowi, bo co to za liberał, co nie chce prywatyzacji szpitali i będzie walczył o wyższe płace w budżetówce.

Prawda o PO bardzo przypomina mi ten straszny filmik. Jak można tak oszukiwać ludzi?

Z ciężkim sercem idę głosować na PiS logo pis


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: PiS, PO, złudzenia, kawał


Komentarze: (7)

krisper, October 21, 2007 01:36 Skomentuj komentarz


Ja zaś od dłuższego czasu się zastanawiam, co jest nie tak ze mną że najbliżej mi do PIS-u, lub co jest nie tak z mediami i resztą, że panuje taka powszechna, niespotykana do tej pory na żadną inną partię rządzącą, nagonka na PIS.
Miałem olać te wybory, ale jak nasłuchałem się Komorowskiego, Tuska i Bartoszewskiego to idę głosować na PIS.

ky, October 22, 2007 03:19 Skomentuj komentarz


Hej!

Z ciężkim sercem czytam o Twoim głosie na PiS...
Może nie są tak liberalni jak powinni być, albo nie chcą tego przed wyborami powiedzieć, ale czy rzeczywiście lepsi od nich są narodowi socjaliści? (dawniej mówiło się faszyści, ale teraz już nikt tak nie mówi...ciekawe dlaczego...), bezczelni przestępcy?

W jakimś sensie PO to niewiadoma, ale o PiS wiadomo, że to kłamcy i przestępcy, a jeszcze wiele wskazuje na to, że we wszystkim innym nieudolni... Co lepiej wybrać pewne zło (więsze lub mniejsze), czy niepewne dobro (może być gorzej niż się reklamowali, ale trudno jakoś mi sobie wyobrazić, że przeginają tak jak PiS)?

Co takiego są w stanie obiecać, że zrobią, że to co już zrobili nie ma znaczenia? Z kłamcą łatwo zawrzeć umowę, ale trudno się ją realizuje... Czy można przyrównać wykręcanie się w trakcie kampanii wyborczej od sensownej odpowiedzi co z tymi szpitalami do np. dekonspiracji agentów i ich współpracowników, albo produkowania układu do pokazowego zniszczenia, przy jednoczesnym wejściu w rzeczywiste układy?
Czy rzeczywiście nie było żadnego układu, że CBA musiało uwieść jakąś kobiecinę i pytać publicznie na konferencji gdzie jest 50tys, bo pewnie poszło na kampanię?
Jak można zaufać komuś, kto z przestępców i oszołomów robi ministrów ich współpracowników, a potem "wykrywa" wśród nich układ?

Fajnie, że PiS obiecuje walkę z układem i pomoc socjalną dla tych co z nie swej winy są biedni, ale tymi metodami jakie stosuje nigdy do tego celu nie doprowadzi.
Cel nie uświęca środków, bo święte środki prowadzą do świętych celów i nie potrzebują uświęcenia. A nieświęte środki prowadzą do nieświętych celów, i nie mogą zostać uświęcone przez cele, do których nie prowadzą. Jeśli ktoś mówi, że cel uświęca środki to: a) kłamie co do zmierzania do świętego celu, b) zataja prawdziwy cel, do którego zmierza środkami, o których uświęcenie w oczach innych zabiega.

Przecież Jezus przy okazji "po owocach ich poznacie" nie mówił o drzewach do sadowników tylko do zwykłych ludzi o przyczynach i skutkach - już po samym drzewie widać jaki będzie owoc i nie trzeba wcale na ten owoc czekać - bo czasami gdy widać owoce jest już za późno. Jeżeliby chodziło tylko o owoc jako podstawę osądu, to po co takie jednoznaczne przyporządkowanie, że tylko dobre drzewo rodzi dobre owoce i a złe-złe, jeśli nie do wcześniejszego poznania? Czasami można drzewo poznać dopiero po owocu, ale jeśli już wiadomo jakie jest drzewo to czekanie na owoc tego nie zmieni, bo owoc będzie taki jak to drzewo. Podobnie z PiS: nie można bezprawiem zaprowadzać prawa, ani złem złego zwyciężać.

pozdrawiam,
Krzysiek

w34, October 22, 2007 10:48 Skomentuj komentarz


Na PiS było mi trudno, na PO nie potrafiłem widząc tak zakłamaną kampanie wyborczą.

Ale PO zwyciężyło więc teraz już nie odbiorą Trójce częstotliwości które PiS chciał o. Rydzykowi. Prześladowany za stan majątkowy Rycho będzie mógł wrócić z wygnania do Polski, bo Grzegorz Schetyna jako minister MSW już szykuje przetarg na europejskie dowody osobiste.

Wybór był trudny bo to ludzie wybierają a nie Bóg.

ky, October 22, 2007 12:29 Skomentuj komentarz


Dziwnie się czuję w tej całej politycznej sytuacji.
Staram się śledzić na bieżąco wydarzenie polityczne, oglądam sobie transmisje z posiedzeń sejmu, konferencje prasowe ważnych osób i dla mnie to co się dzieje (działo) mogę porównać tylko z komuną. Nie za wiele jej poznałem, bo jak upadła to miałem 21 lat, ale co nieco pamiętam...
Zachowały się też nagrania np. Gomółki, Bieruta i innych - warto obejrzeć. Zwłaszcza Gomółko był konkretny.
To co się działo (nie chodzi o awantury z Giertychem, czy Lepperem, ale o strukturę i zakres władzy) to próba pozbawienia obywateli wpływu na władze w państwie, bezpośrednio przez likwidacje instytucji i procedur kontrolnych, a pośrednio przez fizyczne eliminowanie opozycji.
Mnie to trochę wygląda na sytuację podbramkową:
- zanik trójpodziału władzy (w zasadzie udany)
- zanik niezależności trybunału konstytucyjnego (nieudany)
- zanik niezależności banku centralnego (zdecydowanie udany)
- zanik niezależności TVP (zdecydowanie udany, choć całkiem niezalezna nigdy nie była)
z drobniejszych, ale też powiązanych rzeczy:
- o aresztowaniu decyduje premier, a nie sąd
- CBA kręci (reżyseruje) seriale policyjne
- NFZ nie potrzebuje zmian, a tylko pieniędzy (które jak twierdził J.K. dał rząd, co jest jego ewidentna zasługą)
Trudno mi też sobie wyobrazić bardziej kłamliwą kampanię niż tą prowadzoną przez PiS, trudno mi było słuchać tych krętactw.
Nie wiem jak to będzie dalej, ale cieszę się że PiS został odsunięty od władzy. Spokojniej będzie dopiero jak zapadną wyroki co do Kaczyńskiego i jego współpracowników, na co mam nadzieję , że nowym posłom wystarczy odwagi. Gdyby jeszcze wprowadzić okręgi jednomandatowe...

pozdrawiam,
Krzysiek

w34, October 22, 2007 17:00 Skomentuj komentarz


Ale najgorsze w tym naszym dialogu jest to, że jeszcze wierzysz w demokracje, w system, który nie ma szans nic ulepszać a może jedynie się degradować.

Może właśnie w PiS-ie piękne było to, że ważniejsza jest idea niż demokracja. Wiem, że przerażą Cię te słowa ale ja już demokracji mam dość.

Prawda o naszym kraju (i świecie) zawarta jest w sztuce: np. Psy i Killer to filmy aż do bólu prawdziwe, fakty przykrywa się uśmiechem Kwaśniewskiego a dla bardziej dociekliwych tworzy się iluzje, w której wydaje Ci się, ze swoim głosem (wrzuconym do urny) możesz taką rzeczywistość zmienić i po wyborach będzie pięknie.

Ale zostawmy ten antydemokratyczny wątek. Pewnie też jesteś za teokracją, tylko jakoś Bóg nie posyła do Polski Mojżesza.

Ale wiesz co mnie dziwi - że oglądając to wszystko wierzysz tym co kłamią. Może Kaczmarkowi już nie, ale współpracownikom SB z sądów i gazet chyba tak, a łzą kobiety uwierzyłeś na pewno. Skoro piszesz o "fizycznej eliminacji opozycji" to w wierzeniu mediom posunąłeś się daleko.

ky, October 24, 2007 00:49 Skomentuj komentarz


Nie wierzę w demokrację, tak jak wierzą w nią humaniści, bo myślę sobie, że człowiek z natury zły będzie w swój naturalny sposób z niej korzystał... czyli źle!
Myślę jednak, że jak ktoś zdobędzie władzę i uniemożliwi innym odebranie ją sobie, to wcale nie będzie lepiej - myślę nawet, że będzie gorzej - z tego samego powodu dla którego demokracja jest zła - myślę po prostu, że takie coś jest jeszcze gorsze niż demokracja.
W przypadku teokracji mamy do czynienia z Bogiem, który rządzi mądrze i dba o poddanych. A co zrobi człowiek jak dostanie podobną władzę? Czy rzeczywiście fakt, że demokracja jest zła jest wystarczającym powodem, do tego by odebrać ludziom wpływ na jakiegoś rządzącego? Czy różnica między Bogiem, a człowiekiem jest na tyle mała, że można zaufać człowiekowi, który posiądzie władzę która nie będzie podlegać kontroli innych ludzi?

Moim zdaniem wszyscy jakoś kłamią, wybrałem tylko tych, co do których myślę, że to co oni myślą bardziej mi odpowiada.
Nie jestem po prostu zwolennikiem "silnego państwa" słabością obywateli. Uważam, że obiecywanie ludziom, że państwo się nimi zaopiekuje, kończy się zawsze tym, że ich złupi.

Nie wierzę też łzom kobiety o której napisałeś, ale jeżeli ktoś twierdzi, że polską(!) rządzi układ, a po dwu latach znajduje jakąś kobiecinę co wzięła 100tys, podczas gdy np. z NFZ wyciekają sobie miliardy, to to jest zwyczajnie żenujące (albo w kategorii "i smieszno i straszno"). Otóż wydaje mi się, że są w kraju różne układy, które na nas wszystkich żerują, ale PiS je albo skrzętnie omijał, albo się do nich podłączył. I całość sukcesów CBA wygląda raczej na próbę znalezienia układu "na siłę". Niech ta kobieta odpowie za to co zrobiła, niech zostanie osądzona, może uda się ustalić na ile to była prowokacja CBA, a na ile ich sprawstwo kierownicze...ale jeżeli to ma być "ten układ" to...brak mi słów. O fizycznej eliminacji opozycji napisałem, bo uważam, że po to zostało stworzone CBA podległe premierowi - taka jest moja ocena idei, która stała za CBA, na postawie tego co obiecywał taki jeden, i co z tego wyszło.

pozdrawiam,
Krzysztof

w34, October 25, 2007 17:48 Skomentuj komentarz


No i po tej krytyce demokracji dalej nie mamy innego wyjścia jak w demokracji żyć ale dobrze by były, gdybyśmy wiedzieli (i wiedza ta była powszechna), że demokracja niekoniecznie jest najlepszą metodą sprawowania władzy. Skoro nie wymyślono innej to może czas ją wymyślić? Może należy przestać chodzić na wybory i jak frekwencja przekroczy ledwo 3% zastanowić się co dalej?

Skoro myślenie ludzi z PO bardziej Ci odpowiada to dobrze, mi bardziej odpowiadał PiS a już wczoraj zezłościłem się, jak się dowiedziałem, że ministrem od sprawiedliwości może zostać ten pan z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz ze PO nie widzi problemu w podpisaniu Europejskiej Karty Praw Podstawowych.

Skomentuj notkę
27 sierpnia 2007 (poniedziałek), 18:06:06

Michnikowszczyzna

#1. Zalecenie

Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władze, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością. Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga.

(List do Tymoteusza, rozdział 2, pierwsze wersety)

#2. Polecam

Michnikowszczyzna.Zapis choroby.

Rafał A. Ziemkiewicz

Wydawnictwo: Red Horse
Wydanie polskie: 12/2006
Liczba stron: 400
Format: 125x195 mm
Oprawa: miękka
ISBN: 83-60504-16-4
Wydanie: I
Cena z okładki: 29,99 zł

#3. Choroba

Skoro ta książka to "zapis choroby" to znaczy, że jestem chory.

Tak, jestem chory! Podejrzewałem to już od dłuższego czasu bo zauważałem nie tylko symptomy choroby ale nawet pewne objawy poprawy po zaaplikowaniu sobie jakieś 2 lata temu zakazu kupowania Wyborczej.

#4. Jeszcze raz polecam

http://www.merlin.com.pl/frontend/browse/product/1,490725.html#fullinfo


Kategorie: to czytam, polityka, _blog


Słowa kluczowe: Polska, michnikowszczyzna, polactwo, ziemkiewicz


Pliki


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
6 grudnia 2006 (środa), 18:51:51

Pozytywne strony rządów PiS

Wypisuję sobie ku pamięci.

  • Wyciągnięcie z archiwów informacji o początku działalności Telewizji Polsat
  • wykazanie powiązań służb z mediami na przykładze tego pana z TVN (ciekawa było obserwowanie prób uciszenia i maskowania)
  • Skuteczne próby wprowadzenia zmian w systemie szkolnictwa
  • Trzyliterowce: UKE, WSI, CBA, IPN
  • Dobranie się do interesów senatora Stokłosy.
  • Dobranie się do p. Jakubowskiej i skuteczne osądzenie.

Ale są też negatywy. Szkoda.


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: pis, ipn, wsi, uke, cba


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę

Wybory w Warszawie

1. Informacja

Nocne telefony przyczyną porażki Marcinkiewicza?

gazeta.pl, mar, Michał Pietniczka, PAP, IAR, 2006-11-27 08:21

Pytany o przyczyny porażki, dotychczasowy komisarz Warszawy wymienił dwie, jego zdaniem, najważniejsze: poparcie kandydatutry Hanny Gronkiewicz-Waltz przez Aleksandra Kwaśniewskiego i Marka Borowskiego oraz nocne telefony do warszawiaków, które - według Marcinkiewicza - były poważną wpadką.

- Bardzo możliwe, że ta jedna noc telefonów do mieszkańców Warszawy, 10 tysięcy ludzi obudzonych w środku nocy lub nad ranem, mogły spowodować trochę gorsze notowania. To nie powinno się zdarzyć, bo była to fatalna pomyłka - ocenił były premier w rozmowie z dziennikarzmi.

- Trudno - pracuje się z ludźmi i ludzie takie pomyłki popełniają. Trzeba to brać pod uwagę w kampanii wyborczej - dodał.

(...)

2. Ciekawostka

Stosukowo łatwo się dowiedzieć ile zapłacił sztab Marcinkiewicza za usługę automatycznego telefonowania do ludzi. Takie usługi są świadczone typowo, mają swój cennik, dodatkowo można negocjować. Ale nie w tym miejscu skupia się moja ciekawość.

Ja bardziej ciekaw jestem ile zapłacili ci drudzy aby ta usługa została zrealizowana nocą.


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: Marcinkiewicz, Gronkiewicz-Walz, wybory w Warszawie, wybory, prezydent Warszawy


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę

Profesjonalizacja polityki

SLD badał jak wykorzystać tragedię w Katowicach

gazeta.pl za PAP 01-07-2006 08:31

PRZEGLĄD PRASY: Po zawaleniu się hali wystawowej w Katowicach SLD zlecił badania, aby sprawdzić, czy za tragedię można obwinić rząd i prezydenta - ustaliła "Rzeczpospolita". Badanie na zamówienie Sojuszu wykonał Instytut Pentor. (...) Wyniki zniechęciły liderów SLD do ataku na rząd i prezydenta - podkreśla "Rz".

PiS jest oburzone pomysłem Sojuszu. - To niemoralne, SLD chciał żerować na ludzkim nieszczęściu (...)

Jerzy Szmajdziński, szef Klubu SLD, tłumaczy: - Przecież ostatecznie nie zaatakowaliśmy ani rządu, ani prezydenta i włączyliśmy się w pomoc dla poszkodowanych. (...)

Specjalista od marketingu politycznego Robert Wiszniowski uważa, że zamawianie przez SLD badań jest dowodem na profesjonalizację polskiej polityki. - Widać, że lewica pracuje nad taktyką swoich działań - twierdzi.

Czy politycznych punktów należało szukać akurat po tragedii w Katowicach? Wiszniowski przekonuje: - Rządzący powinni w takich sytuacjach wykonać własne badania, aby sprawdzić, jak ustrzec się przed ewentualnymi atakami.

Po takim newsie brak mi słów, choć w zasadzie wszystko jest w porządku. Profesjonalizacja oznacza, że coś się traktuje zawodowo, poważnie, na całego i za pieniądze. I taka jest w Polsce polityka - nie jest służbą publiczną, nie jest pracą dla ogółu - jest miejsce na zarabianie pieniędzy dla swojej partii - dla siebie i dla swoich kolesiów. Profesjonaliści!

Ale żeby nie było wątpliwości: celem tego gazetowego newsa nie jest przywalenie SLD. Ten news powstał dla "specjalisty od marketingu politycznego Roberta Wiszniowskiego" albo innych takich specjalistów, którym w demokacji jest dobrze, którzy są w całości za, którzy w takim gnoju czują się świetnie i przez myśl im nie przejdzie, że to właśnie oni ten gnój robią. Ten news to jego osobista reklama, to sygnał dla innych polityków, że potrzebują takich specjalistów jak on, że jest podaż ale klientela (czyli politycy) nie sa jeszcze takimi profesjonalistami aby z takich profesjonalistów na codzień korzystać.

A Mojżesz, zanim Bóg powołał go do polityki to 40 lat owce pasł. Nie był profesjonalistą w politycznym PR, w wygrywaniu wyborów ale umiał się troszczyć o owce co przełożyło się na to, że umiał się troszczyć o ludzi.


Kategorie: polityka, _blog


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę

europejska wojna kultur

Zachowuję, bo warto to zachować, ale świadom jestem że w takiej temperatorze (wczoraj 32, dziś ponoć ma być cieplej) ciężko się czyta i myśli.

Zachód zmierza ku przepaści

Dziennik 59/2006, 28 czerwca 2006, s. 6 (Europa). (JS)

Zachodnie "wojny kulturowe" od dawna przykuwają uwagę i budzą niepokój. Niegdysiejsze walki o prawa socjalne czy sprawiedliwy podział dochodu narodowego przeniosły się na teren kultury, jeszcze bardziej podważając spójność zachodnich społeczeństw. George Weigel zwraca uwagę, że w Europie mamy do czynienia z dwoma nakładającymi się na siebie płaszczyznami kulturowego konfliktu: pierwsza dotyczy relatywizmu i wartości moralnych, druga sensu, jaki nadajemy takim pojęciom jak tolerancja czy społeczeństwo obywatelskie. Na pierwszej agresorami są wedle Weigla "radykalni sekularyści", którzy "dążą do usunięcia pozostałości kultury judeochrześcijańskiej z postchrześcijańskiej Unii Europejskiej", na drugiej zaś "radykalni dżihadyści islamscy, którzy nienawidzą Zachodu". Ukrytą przyczyną obu konfliktów jest zachodni indywidualizm: podważa on wszelkie tradycyjne wartości, a zarazem uniemożliwia stawienie czoła islamskiemu zagrożeniu.


W porannych godzinach szczytu 11 marca 2004 r. w pociągach i na stacjach kolejowych Madrytu wybuchło dziesięć bomb. Ofiar śmiertelnych było prawie 200, a rannych około 2000. Następnego dnia wydawało się, że Hiszpania da stanowczy odpór terroryzmowi, w całym kraju odbyły się demonstracje, na które przyniesiono transparenty z napisami "mordercy" i "skrytobójcy". Nastrój ten nie utrzymał się jednak długo. 72 godziny po zamachu hiszpański rząd José Marii Aznara, wiernego sojusznika Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii w Iraku, został wyraźnie pokonany w wyborach, które socjalistyczna opozycja od dawna chciała zamienić w referendum na temat udziału Hiszpanii w wojnie z terrorem.

Tego samego pragnęli działacze Al-Kaidy, którzy podłożyli bomby. Sporządzony przez nich 54-stronicowy dokument ujawniony trzy miesiące po zamachach zawierał analizy, które mówiły, że rząd Aznara "nie przetrzyma więcej niż dwóch, trzech ataków, a potem wycofa się z Iraku pod presją własnego narodu". Okazało się, że wystarczył jeden atak - wojska hiszpańskie zostały wkrótce wycofane, zgodnie z obietnicą złożoną przez nowego premiera José Luisa Rodrigueza Zapatero.

W tym roku, pięć dni przed drugą rocznicą madryckich zamachów, rząd Zapatero, który już wcześniej zalegalizował małżeństwa osób tej samej płci i adopcję dzieci przez homoseksualistów, jak również podjął kroki mające na celu ograniczenie nauczania religii w szkołach, oświadczył, że na świadectwach urodzenia nie będą się już pojawiały słowa "ojciec" i "matka", zastąpione zostaną określeniami "rodzic A" i "rodzic B". Zwierzchnik hiszpańskich urzędów stanu cywilnego wyjaśnił madryckiemu dziennikowi "ABC", że zmiana ta ma na celu dostosowanie świadectw urodzenia do ustawodawstwa hiszpańskiego dotyczącego małżeństwa i adopcji. Bardziej przenikliwy był komentator irlandzki David Quinn, który w nowych uregulowaniach dostrzegł "wycofanie przez państwo uznania dla roli matek i ojców oraz uśmiercenie biologii i natury".

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że madryckie zamachy i administracyjną nowomowę łączą ze sobą jedynie meandry demokratycznej polityki: zamachy, które zraziły opinię publiczną do konserwatywnego rządu, wyniosły na urząd premiera lewicowego polityka, który przystąpił do realizacji wielu elementów programu wcześniej bezskutecznie podejmowanych przez inne hiszpańskie rządy reprezentujące agresywny sekularyzm. W rzeczywistości jednak związek ten jest bardziej skomplikowany. W hiszpańskich wydarzeniach politycznych z okresu ostatnich dwóch lat można bowiem dostrzec w skondensowanej postaci dwie powiązane ze sobą wojny kulturowe, które targają dzisiejszą Europą Zachodnią.

Pierwsza z tych wojen - zainspirowani hiszpańskimi świadectwami urodzenia nazwijmy ją "wojną kulturową A" - jest ostrzejszą formą amerykańskiego podziału na stany czerwone (głosujące na republikanów) i niebieskie (głosujące na demokratów): wojną między postmodernistycznymi siłami relatywizmu moralnego a obrońcami tradycyjnych wartości moralnych. Druga - "wojna kulturowa B" - dotyczy definicji społeczeństwa obywatelskiego, znaczenia tolerancji i pluralizmu oraz ograniczeń multikulturalizmu w starzejącej się Europie, gdzie spadek stopy urodzeń poniżej poziomu reprodukcyjnego otworzył drzwi coraz liczniejszej i coraz bardziej pewnej siebie ludności muzułmańskiej.

Agresorami w wojnie kulturowej A są radykalni sekularyści, powodowani "chrystofobią", jak to określił prawoznawca Joseph Weiler. Dążą do usunięcia pozostałości kultury judeochrześcijańskiej z postchrześcijańskiej Unii Europejskiej, domagając się prawa do zawierania małżeństw przez osoby tej samej płci w imię równości, ograniczenia wolności słowa w imię cywilizowanych zasad i anulowania kluczowych aspektów wolności religii w imię tolerancji. Agresorami w wojnie kulturowej B są radykalni dżihadyści islamscy, którzy nienawidzą Zachodu, pragną narzucić zachodnim społeczeństwom muzułmańskie tabu drogą gwałtownych protestów i innych form przymusu i widzą w tych działaniach pierwszy etap islamizacji Europy - a w przypadku "Al-Andalus", jak często nazywają Hiszpanię, przywrócenia właściwego porządku rzeczy, na jakiś czas pogwałconego przez króla Ferdynanda i królową Izabelę.

Pytanie, które Europa musi sobie zadać, ale w większości nie ma na to ochoty, brzmi: czy agresorzy w wojnie kulturowej A nie sprawili, że siłom sprzyjającym prawdziwej tolerancji i autentycznemu społeczeństwu obywatelskiemu niezwykle trudno będzie zwyciężyć w wojnie kulturowej B.

Stoczenie się Europy w ociężały stan "depolityzacji", jak to nazywają niektórzy analitycy, kiedyś zdawało się ograniczać do kwestii rozbudowy państwa opiekuńczego, socjalistycznej ekonomiki i handlowego protekcjonizmu. Wszystko to okraszone było irytującymi przepisami unijnymi regulującymi takie sprawy jak wielkość pomidorów i sposób karmienia wieprzy na Sardynii. Europa coraz mocniej zaciska biurokratyczny gorset. I tak osoba odwiedzająca Polskę po przystąpieniu tego kraju do UE w 2004 r. nie mogła nie zauważyć, że na wszystkich jajkach sprzedawanych w tamtejszych sklepach spożywczych widnieje urzędowa pieczęć z długim unijnym kodem numerycznym, a każda polska owca ma wpięty w ucho urzędowy unijny kolczyk. Dalej mamy przepisy BHP, które kojarzą się z Wielkim Bratem. W zeszłym roku, na skutek dyrektywy unijnej dotyczącej pracy na dużych wysokościach, elektrycy w brytyjskim miasteczku Eccles nie mogli użyć drabin do zmiany pięciu żarówek w kościele św. Beneta. Trzeba było postawić ogromne rusztowanie, a koszty tej dwudniowej operacji wyniosły około 500 dol. za jedną żarówkę.

Co to wszystko ma wspólnego z wojną kulturową A? Otóż regulacyjne ciągoty UE nie tylko negatywnie odbijają się na gospodarce, ale posiadają również ostrze ideologiczne wymierzone między innymi w religię. Na przykład w październiku ubiegłego roku urzędowi holenderscy strażnicy ortograficznej moralności zarządzili, że z dniem 1 sierpnia 2006 r. "Chrystus" będzie pisany z małej litery, a "Żydzi" (Joden) z dużej w odniesieniu do narodowości i z małej w odniesieniu do wyznania. W bieżącym roku ateistyczny szkocki nauczyciel matematyki wygrał proces o dyskryminację, zarzuciwszy szkole katolickiej, że nie przyznała mu stanowiska "opiekuna duchowego", argumentując, że funkcja ta jest zarezerwowana dla katolików.

Wojna kulturowa A stanowi zatem element konsekwentnego dążenia sekularystów - przy użyciu krajowej i unijnej machiny regulacyjnej - do zepchnięcia na margines życia publicznego kurczącej się grupy praktykujących chrześcijan. Odnosi się to również do zasadniczych pytań o początek i koniec życia, szczególnie ostro stawianych w "uwolnionych od więzów tradycji" krajach Beneluksu. Holandia od dawna ma renomę kraju zalegalizowanego libertynizmu, gdy chodzi o narkotyki i prostytucję. Przewodzi również marszowi Europy ku eutanazji i małżeństwom homoseksualnym. Holendrów usiłują dziś dogonić powściągliwi dawniej Belgowie. Dorównali już sąsiadom, jeśli chodzi o małżeństwa osób tej samej płci i eutanazję, a teraz socjalistyczno-liberalna koalicja przyjęła ustawę umożliwiającą prokreację metodą "wynajęcia macicy".

Wojna kulturowa A znajduje swój wyraz również w dążeniu do wymuszenia i narzucenia zachowań, które uważa się za postępowe, wrażliwe społecznie, nieoceniające lub poprawne politycznie w skrajnie feministycznym lub multikulturalistycznym rozumieniu tego pojęcia. W ostatnich latach z reguły wygląda to tak, że państwa członkowskie wprowadzają ustawy regulujące, a tym samym ograniczające, prawo do publicznego wypowiadania się. Na przykład moralnie krytyczne wypowiedzi na temat zachowań homoseksualnych zostały uznane za "mowę nienawiści" - francuskiego parlamentarzystę ukarano grzywną za stwierdzenie, że heteroseksualizm moralnie przewyższa homoseksualizm.

Na poziomie międzynarodowym presja unijna poskutkowała ostatnio upadkiem koalicji rządowej w jednym z krajów członkowskich UE - Słowacji. Sprawa dotyczyła konkordatu z Watykanem zawierającego wymóg, że Słowacja nie będzie zmuszała do wykonywania aborcji tych lekarzy, którzy nie akceptują tego zabiegu z przyczyn moralnych. Ten punkt konkordatu stał się przedmiotem zajadłej krytyki ze strony unijnej Sieci Niezależnych Ekspertów ds. Przestrzegania Podstawowych Praw Człowieka. Organizacja ta orzekła, że prawo do usunięcia płodu jest uniwersalnym prawem człowieka, a zatem lekarze nie mogą odmawiać wykonania tego zabiegu. W Bratysławie wywiązała się debata na temat ryzyka związanego z urażeniem humanitarnych uczuć mandarynów z Brukseli i Strasburga. Spór ten do tego stopnia zdestabilizował rząd, że premier musiał rozwiązać parlament i rozpisać nowe wybory.

Ten pełzający autorytaryzm można również dostrzec w rezolucji Parlamentu Europejskiego ze stycznia 2006 r., potępiającej jako "homofobiczne" te państwa, które nie zezwalają na małżeństwa homoseksualne, a wolność religii określającej mianem "źródła dyskryminacji". W trakcie debaty nad tą rezolucją brytyjski eurodeputowany zrównał tradycyjne prawodawstwo matrymonialne z "pogwałceniem praw ludzkich gejów i lesbijek" oraz groził usunięciem z UE krajów takich jak Polska i Litwa. Polsce zagrożono również zawieszeniem prawa głosu na unijnych spotkaniach ministerialnych w przypadku przywrócenia kary śmierci.

Wydarzenia te nasuwają różne komentarze, ale nawet najżyczliwszy obserwator powinien być zaskoczony, że Europa wdaje się w wewnętrzne spory na temat narzucania reguł politycznej poprawności, stojąc w obliczu najbardziej dramatycznego faktu we współczesnych dziejach tego kontynentu: własnego demograficznego samobójstwa.

W żadnym państwie członkowskim UE stopa urodzeń nie osiąga poziomu potrzebnego do utrzymania liczby ludności na stałym poziomie (czyli 2,1 dziecka na jedną kobietę). W 11 państwach Unii - między innymi w Niemczech, Austrii, Włoszech, na Węgrzech i we wszystkich trzech krajach bałtyckich - notuje się ujemny przyrost naturalny. To wyraźny krok w dół po demograficznej spirali śmierci.

W Niemczech ani podczas ubiegłorocznej kampanii wyborczej, ani po wyborach nie podjęto kwestii coraz bardziej obciążonej państwowej służby zdrowia i systemu emerytalnego, w którym malejąca liczba podatników utrzymuje rosnącą liczbę emerytów. Tymczasem na skutek podobnych trendów demograficznych do połowy stulecia zaludnienie Niemiec przypuszczalnie zmniejszy się o tyle, ilu mieszkańców miała dawna NRD. Z przeprowadzonego ostatnio sondażu wynika jednak, że 25 proc. niemieckich mężczyzn i 20 proc. niemieckich kobiet z przedziału wiekowego 20-30 lat nie zamierza mieć dzieci - i nie widzi w tym wyborze nic kontrowersyjnego.

Dalej mamy Włochy, w wyobraźni świata zaludnione przez wielodzietne, wielopokoleniowe rodziny. Prawda jest bardzo odmienna od tego obrazu: w 2050 r. przy utrzymaniu się obecnych trendów prawie 60 proc. Włochów nie będzie wiedziało z własnego doświadczenia, co to jest brat, siostra, ciotka, wujek albo kuzyn. Krach ludnościowy nie ogranicza się do starej Europy - prognozy mówią, że do 2050 r. liczba ludności Bułgarii spadnie o 36 proc., a Estonii o 52 proc.

W ciągu następnego ćwierćwiecza liczba zatrudnionych obniży się o 7 proc., a liczba osób w wieku emerytalnym podniesie się o 50 proc., co spowoduje wzrost obciążeń fiskalnych nie do udźwignięcia przez budżety państw. Powstałe napięcia między pokoleniami odcisną się głębokim piętnem na życiu politycznym wszystkich krajów. Zjawiska te mogą położyć kres projektowi "Europa" rozwijanemu od czasów Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. Co gorsza, demograficzne pikowanie Europy w dół jest ogniwem łączącym wojnę kulturową A z wojną kulturową B.

Historia nie znosi próżni, a próżnię demograficzną wytwarzaną przez samobójczą europejską stopę urodzeń od kilku pokoleń wypełnia masowa imigracja ze wszystkich obszarów świata muzułmańskiego. Imigracja znajduje odbicie w wyglądzie wielu europejskich miast: ubogie muzułmańskie peryferia otaczają bogaty europejski rdzeń.

 Zmieniło się jednak znacznie więcej niż tylko fizyczny wygląd europejskich metropolii. We Francji istnieje wiele obszarów, nad którymi państwo nie ma kontroli: przede wszystkim przedmieścia z przewagą muzułmanów, gdzie prawo francuskie nie sięga, a policja się nie zapuszcza. Podobne eksterytorialne enklawy, w których lokalni muzułmańscy duchowni egzekwują prawo szariatu, można znaleźć w innych krajach europejskich.

Nie chodzi tylko o to, że rządy europejskie postanowiły odwrócić wzrok od takich zjawisk. Europejskie systemy zabezpieczeń społecznych hojnie łożą na imigrantów nienawidzących krajów, które ich przyjęły lub dopuszczających się przeciwko nim aktów przemocy - czego jaskrawym przykładem były zamachy londyńskie z lipca 2005 r. Ponadto dzięki liberalnemu europejskiemu prawu karnemu muzułmańscy przestępcy często traktowani są w sposób, który nasuwa skojarzenia ze światem Alicji w Krainie Czarów. I tak Muhammad Bouyeri, Holender z Indonezji, który w 2004 r. zamordował filmowca Theo van Gogha na środku amsterdamskiej ulicy, a potem za pomocą noża kuchennego przytwierdził do piersi ofiary kartkę z osobistą fatwą, zachował prawo wyborcze - i gdyby zechciał, mógłby kandydować do holenderskiego parlamentu. Tymczasem co najmniej dwóch holenderskich parlamentarzystów krytykujących islamski ekstremizm musi przebywać w więzieniu lub w koszarach pod policyjną bądź wojskową strażą.

Sześćdziesiąt lat po zakończeniu II wojny światowej w Europie wciąż żywa jest tradycja ugodowej postawy wobec śmiertelnego wroga. Z powodu muzułmańskich protestów na francuskich publicznych basenach wprowadzono segregację płciową. Z niektórych sklepów zniknęły kubki z Prosiaczkiem, bo muzułmanie skarżyli się, że postać z książek A.A. Milnego obraża ich uczucia religijne. To samo dotyczy lodów czekoladowych w Burger Kingu, niektórym muzułmanom kojarzących się z arabskim pismem z Koranu. Europejskie media często stosują autocenzurę i nie piszą o radykalizmie islamskim w swoich krajach ani o przestępstwach popełnianych przez muzułmanów, a wojnę z terroryzmem relacjonują tak, że główne media amerykańskie wyglądają przy nich na całkiem bezstronne.

Jak być może dało się przewidzieć, zadanie ostrzeżenia innych, że z integracją islamską coś jest nie tak, spadło na europejskich Żydów. Dwa lata temu pewien paryski didżej został brutalnie zamordowany, a napastnik krzyknął: "Zabiłem Żyda! Pójdę do nieba!". Tego samego wieczoru inny muzułmanin zabił Żydówkę na oczach jej przerażonej córki. Jak napisał publicysta Mark Steyn, "żadna duża francuska gazeta nie zamieściła informacji" o tych zabójstwach. W lutym tego roku prasa francuska mimo wszystko zainteresowała się makabryczną śmiercią 23-letniego Żyda Ilana Halimiego, którego przez trzy tygodnie torturował islamski gang. Kiedy rodzina otrzymywała telefony z żądaniem okupu, mogła usłyszeć w słuchawce wrzaski torturowanego oraz "czytane przez oprawców wersety Koranu". Steyn cytuje oficera śledczego, który zbył dżihadystyczny wymiar tego bestialstwa, mówiąc, że sprawa jest prosta: "Żydzi to pieniądze".

Ten schemat działalności wywrotowej i pobłażliwości państwa zwrócił wreszcie uwagę świata w związku z historią duńskich karykatur. Karykatury przedstawiające Mahometa nie wzbudziły zbytniego zainteresowania ani w Danii, ani gdzie indziej, kiedy zostały opublikowane w ubiegłym roku na łamach kopenhaskiego dziennika "Jyllands-Posten". Gdy jednak islamistyczni duńscy imamowie rozpoczęli agitację na całym na Bliskim Wschodzie (z pomocą trzech własnych, dużo bardziej obraźliwych karykatur), wybuchł międzynarodowy skandal i dziesiątki ludzi poniosły śmierć w zamieszkach wywołanych przez muzułmanów w Europie, Afryce i Azji.

Reakcja Europy generalnie zmierzała w stronę ugodowości. Włoski "minister ds. reform", Roberto Calderoli, został zmuszony do złożenia rezygnacji po tym, jak pokazał się w podkoszulku ozdobionym jedną ze wspomnianych karykatur - "bezmyślny akt", który - jak uznał premier Silvio Berlusconi - wywołał zamieszki pod włoskim konsulatem w Bengazi, w których zginęło 11 osób. Gazety, które przedrukowały karykatury, znalazły się pod ogromną presją polityczną. Niektórym dziennikarzom postawiono zarzuty karne, zamykano strony internetowe. Międzynarodowa sieć hipermarketów Carrefour ugięła się pod żądaniem bojkotu duńskich towarów i zamieściła w swoich sklepach napisy po arabsku i angielsku, w których wyraziła "solidarność ze społecznością islamską". Rząd norweski zmusił wydawcę chrześcijańskiego czasopisma do publicznego przeproszenia za przedruk duńskich karykatur. Minister spraw zagranicznych UE Javier Solana podróżował z jednego kraju arabskiego do drugiego, przekonując, że Europejczycy podzielają "ból" muzułmanów "urażonych" karykaturami. Nie chcąc pozostać w tyle, minister sprawiedliwości UE Franco Frattini oznajmił, że Unia wprowadzi "kodeks medialny", który będzie zachęcał do "rozwagi" - co w tym kontekście jest synonimem kapitulacji, niezależnie od tego, co się sądzi o poziomie artystycznym czy wrażliwości kulturowej znajdującej odbicie w tych najsłynniejszych karykaturach świata.

 Obwinianie politycznej poprawności spod znaku "multi-kulti" za paraliż Europy to jednak wynik powierzchownej analizy. Wojna kulturowa A - próba narzucenia Europie multikulturalizmu i obyczajowego libertynizmu przez ograniczanie wolności słowa, nazywanie jednoznacznych przekonań religijnych i moralnych szowinizmem oraz wykorzystywanie władzy państwowej do wymuszenia "społecznej inkluzji" i "społecznej wrażliwości" - jest wojną o znaczenie pojęcia tolerancji. Rozpasana europejska poprawność polityczna jest zakorzeniona w głębszej chorobie: odrzuceniu przekonania, że ludzie potrafią, choćby w sposób niedoskonały i niepełny, poznać prawdę o rzeczywistości - przekonania, które przez dwa tysiąclecia stanowiło fundament cywilizacji europejskiej wyrosłej z syntezy Aten, Jerozolimy i Rzymu.

Postmodernistyczna europejska kultura wysoka zrezygnowała z tego przekonania. I ponieważ w jej pojęciach mieści się tylko "twoja prawda" i "moja prawda", natomiast "prawda w ogóle" jest stanowczo odrzucana, Europa pojmuje tolerancję jako obojętność wobec inności - obojętność, którą może wyegzekwować siłą państwo, jeśli zajdzie taka potrzeba. Koncepcja tolerancji jako ścierania się z innością w cywilizowanych ramach uchodzi za... nietolerancyjną. Tym, którzy chcieliby bronić prawdziwej tolerancji polegającej na spokojnym publicznym sporze o to, czyje przekonania (w tym także religijne i moralne) są prawdziwe, grozi, że zostaną napiętnowani jako "szowiniści" i przegnani z europejskiej agory. Wiele osób już spotkał taki los.

Ale problem sięga jeszcze głębiej. Chociaż europejscy postmoderniści hałaśliwie deklarują swoje przywiązanie do względności wszystkich prawd, w praktyce przekłada się to na coś zgoła odmiennego - a mianowicie deprecjonowanie tradycyjnych zachodnich prawd w połączeniu z wystudiowaną czcią dla prawd niezachodnich bądź antyzachodnich. Okazuje się zatem, że dla relatywisty nie wszystkie przekonania religijne i moralne to szowinizm, który należy tępić - dotyczy to tylko judeochrześcijaństwa. Słowem, europejski relatywizm często jest tylko fasadą, maską, za którą kryje się nienawiść Zachodu do siebie samego.

I druga sprawa, związana z poprzednią. Przytłaczającemu sceptycyzmowi Europy towarzyszy coś, co Allan Bloom nazwał kiedyś "poczciwym nihilizmem" - nihilizmem, który w swojej obojętności na wszystko oprócz samolubnego "ja" przyczynił się do tego, że Europa nie chce płodzić kolejnych pokoleń, czyli budować swojej przyszłości.

Bruce Bawer w książce "While Europe Slept" sugeruje, że Europa mogłaby odzyskać wigor i bronić swoich wolnych społeczeństw, odrzucając multikulturalistyczną poprawność polityczną przy jednoczesnym zachowaniu sceptycyzmu i relatywizmu w sferze politycznej: wolności jako chronionej przez prawo radykalnej autonomii jednostki. Tymczasem to właśnie radykalna autonomia jednostki jest przyczyną demograficznej zapaści Europy; to właśnie radykalna autonomia jednostki kazała Europie deprecjonować swoje osiągnięcia cywilizacyjne i dostrzegać w dziejach tego kontynentu wyłącznie ucisk i nietolerancję; to właśnie radykalna autonomia jednostki legła u podstaw politycznej poprawności z jej niszczącym wpływem na zdolność Europy do bronienia się przed wewnętrzną agresją islamską.

Inna, znacznie bardziej przekonująca analiza europejskich wojen kulturowych wyłoniła się z niezwykłego dialogu, który miał miejsce w 2004 r. Obsada tej dwuosobowej sztuki może zaskakiwać: Marcello Pera, włoski agnostyk, który zamienił karierę akademicką na polityczną (pełnił wówczas funkcję marszałka włoskiego Senatu) oraz kardynał Joseph Ratzinger, w tamtym okresie prefekt Kongregacji Nauki Wiary, głównego teologicznego ośrodka Kościoła katolickiego.

Pera wygłosił na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim wykład o "Relatywizmie, chrześcijaństwie i Zachodzie", a Ratzinger zrewanżował się wykładem o "Duchowych korzeniach Europy", z którym na zaproszenie Pery wystąpił we włoskim Senacie. Następnie umówili się na wymianę listów dotyczących zaskakującej zbieżności analizy zawartej w tych dwóch wykładach. Na początku 2005 r. wykłady i listy wydano w formie książkowej. Publikacja ta nie przeszła bez echa, a jeszcze bardziej zwróciła uwagę po kwietniowym konklawe, w wyniku którego Joseph Ratzinger został papieżem Benedyktem XVI.

 Ratzinger, powszechnie szanowany intelektualista, który po śmierci Andrieja Sacharowa objął po nim katedrę w prestiżowej francuskiej Académie des Sciences Morales et Politiques, na długo przed ostatnim konklawe ostrzegał swoich europejskich krajanów, że ich zabawy w intelektualnej piaskownicy postmodernizmu przysporzą wielu poważnych problemów w życiu społecznym i politycznym. W omawianej książce Ratzinger dowodzi, że problemy te mają charakter zarazem intelektualny, duchowy i moralny. "Runięcie pierwotnych pewników [europejskiego] człowieka na temat Boga, siebie samego i wszechświata" doprowadziło do "upadku moralnego sumienia zakorzenionego w wartościach absolutnych" oraz do "prawdziwego niebezpieczeństwa autodestrukcji europejskiego sumienia". Dlaczego, pyta Ratzinger, Europa "nie umie już kochać samej siebie"? Dlaczego Europa widzi w swojej historii tylko "to, co godne pogardy i niszczycielskie [...] a nie potrafi już dostrzec tego, co wielkie i czyste"?

Sekularyści europejscy już wcześniej słyszeli tego rodzaju krytyczne uwagi i odrzucili je jako stronniczy głos zaangażowanych chrześcijan. Miłą niespodziankę sprawia odpowiedź Marcella Pery: to bardzo podobna krytyka wygłoszona przez niewierzącego filozofa nauki. "Zakażeni epidemią relatywizmu", pisze Pera, Europejczycy uważają, "że akceptacja i obrona ich kultury byłaby aktem hegemonicznym i nietolerancyjnym, [zdradzającym] antydemokratyczną, antyliberalną, lekceważącą postawę". Tymczasem ta właśnie toksyna wpędziła ich do "więzienia" politycznej poprawności, do "klatki", w której "zamknęła się Europa [...] dla ucieczki przed odpowiedzialnością oraz z obawy przed mówieniem rzeczy, które wcale nie są niepoprawne, lecz stanowią całkiem banalne prawdy".

Pera mówi także bez ogródek o europejskim braku woli obrony przed radykalnym islamem. Czy Europejczycy rozumieją, pyta, "że na szali jest ich istnienie, że ich cywilizacja została wzięta na cel, że ich kultura jest atakowana? Czy rozumieją, że muszą bronić swojej tożsamości? W kulturze, edukacji, negocjacjach dyplomatycznych, stosunkach politycznych, wymianie gospodarczej. Przez dialog, nauczanie religijne, ale także, jeśli trzeba, przez użycie siły"?

W eseju zamieszczonym w analizowanej książce Ratzinger postuluje w ślad za Toynbeem, że odbudowa cywilizacyjnego morale Europy może się dokonać tylko za sprawą "twórczych mniejszości", które podważą sekularyzm, czyli niepisaną ideologię Unii Europejskiej, za sprawą powrotu do judeochrześcijańskiego dziedzictwa religijnego i moralnego. Z kolei Pera sugeruje, że "dzieła odnowy [...] mogą wspólnie dokonać chrześcijanie i sekularyści". Polegałoby to na stworzeniu "religii obywatelskiej, która wpajałaby jednostkom swoje wartości na poziomie rodziny, stowarzyszeń, wspólnot lokalnych i społeczeństwa obywatelskiego, nie wkraczając w domenę partii politycznych, programów rządowych i przymusu państwowego, a tym samym nie naruszając rozdziału Kościoła od państwa w sferze doczesnej".

"Religia obywatelska" jawi się tu jako dosyć ogólnikowa, ale w lutym tego roku zyskała pewne ukonkretnienie, kiedy Pera powołał nowy ruch pod nazwą "Dla Zachodu, nosiciela cywilizacji". Manifest ruchu zaczyna się od zwięzłego opisu dwóch europejskich wojen kulturowych, a następnie cywilizacja zachodnia określona zostaje mianem "źródła uniwersalnych i niezbywalnych zasad". Wreszcie sygnatariusze (grupa centroprawicowych włoskich intelektualistów i polityków) zobowiązują się: "pozbawić [terroryzm] wszelkich usprawiedliwień i wsparcia"; asymilować imigrantów "w imię wspólnych wartości"; bronić "prawa do życia od poczęcia do naturalnej śmierci"; zlikwidować zbędną biurokrację; "głosić wartość rodziny jako naturalnego partnerstwa opartego na małżeństwie"; krzewić "wolność i demokrację jako wartości uniwersalne"; zachować instytucjonalny rozdział Kościoła od państwa "bez ulegania świeckiej pokusie relegowania wymiaru religijnego wyłącznie do sfery prywatnej"; propagować zdrowy pluralizm w szkolnictwie. Manifest kończy się wezwaniem do walki i ostrzeżeniem: "Ludzie, którzy zapominają o swoich korzeniach, tracą wolność i szacunek innych".

Dopiero się okaże, czy tego rodzaju inicjatywy, jak również analizy podobne do zaprezentowanych przez Marcella Perę i papieża Benedykta wywrą jakiś wpływ na kształt europejskiej kultury wysokiej. Niektórzy twierdzą, że jest już za późno, że demograficzny punkt krytyczny został przekroczony oraz że, jak pisze Mark Steyn, "kiedy ludność islamska osiągnie dominację [...] pozostanie tylko pytanie, ile krwi pochłonie transfer nieruchomości". Ale jeśli nie chcemy, by dwie europejskie wojny kulturowe doprowadziły do rychłego powstania "Eurabii", inicjatywy w rodzaju podjętej przez Perę będą musiały nabrać rozpędu i to szybko.

Odmienne podejście do przyszłości Europy zyskało jaskrawy wyraz w sierpniu ubiegłego roku po śmierci Robina Cooka, byłego brytyjskiego ministra spraw zagranicznych (i krytyka wojny w Iraku). Nabożeństwo żałobne w prezbiteriańskim kościele św. Idziego w Edynburgu odprawił biskup Richard Holloway, niegdysiejszy anglikański prymas Szkocji i autor wydanej przed kilku laty książki, w której usiłował pogodzić czytelników z "przytłaczającą obojętnością wszechświata". Holloway tak później napisał o tym pogrzebie: "Oto ja, anglikanin agnostyk, w prezbiteriańskim kościele odprawiam nabożeństwo żałobne za ateistycznego polityka. I było to według mnie po prostu piękne!".

Nihilizm zakorzeniony w sceptycyzmie, ułomna religia moralnego relatywizmu i obrzydzenia Zachodu dla samego siebie, znajdująca pociechę w pusto brzmiącym humanitaryzmie - to nie tylko nie jest piękne, lecz przyczynia się do demograficznej śmierci Europy i paraliżuje ten kontynent w obliczu agresywnej ideologii dążącej do zniszczenia zachodniego humanizmu w imię zabójczo wypaczonego rozumienia woli Bożej. Ci, którzy kochają Europę i szanują ją za wielki pozytywny wkład w dzieje świata, mogą tylko trzymać kciuki za to, by w dwóch wojnach kulturowych Europy zwyciężył Marcello Pera i jego sojusznicy wśród wierzących, a nie biskup Holloway i inni poczciwi nihiliści.

© Commentary, 2006, przeł. Tomasz Bieroń


George Weigel, ur. 1951, katolicki teolog, publicysta, wykładowca Ethics and Public Policy Center w Waszyngtonie, redaktor wpływowego miesięcznika "First Things". Obok Richarda J. Neuhausa i Michaela Novaka jest jednym z najważniejszych katolickich intelektualistów amerykańskich, którzy poparli tamtejszą rewolucję konserwatywną oraz obecną politykę George'a W. Busha. W Polsce znany jest przede wszystkim jako autor fundamentalnej biografii Jana Pawła II "Świadek nadziei" (2000). Oprócz tego po polsku wydano jego książki "Ostateczna rewolucja. Kościół sprzeciwu a upadek komunizmu" (1994) oraz "Sześcian i katedra" (2006). W "Europie" nr 21 z 24 maja br. gazeta "Dziennik" opublikowała wywiad z Weiglem "Unia Europejska narzuca relatywizm".


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: wojna kultur, europa, Weigel, Pera


Komentarze: (1)

Ted, March 22, 2007 22:32 Skomentuj komentarz


Dobrze napisane.Polecam ksiazke Marka Steyn "America alone".Nie wiem czy zostala prztlumaczona na jezyk polski.Uwazam, ze kazdy komu zalezy na pomyslnej przyszlosci Europy i wolnego swiata powinien ja przeczytac.
Skomentuj notkę
24 marca 2006 (piątek), 22:47:47

Budżet trzeciej RP

Materiał źródłowy:

USTAWA BUDŻETOWA NA ROK 2005
z dnia 22 grudnia 2004r.

Art. 1.

1. Dochody budżetu państwa ustala się, zgodnie z załącznikiem nr 1, na kwotę 174.703.733 tys. zł.

2. Wydatki budżetu państwa ustala się, zgodnie z załącznikiem nr 2, na kwotę nie większą niż 209.703.733 tys. zł.

3. Deficyt budżetu państwa ustala się na kwotę nie większà niż 35.000.000 tys. zł.

USTAWA BUDŻETOWA NA ROK 2004 z dnia 23 stycznia 2004 r.

Art. 1.

1. Dochody budżetu państwa ustala się, zgodnie z załącznikiem nr 1, na kwotę 154.552.589 tys. zł.

2. Wydatki budżetu państwa ustala się, zgodnie z załącznikiem nr 2, na kwotę nie większą niż 199.851.862 tys. zł.

3. Deficyt budżetu państwa ustala się na kwotę nie większą niż 45.299.273 tys. zł.

USTAWA BUDŻETOWA NA ROK 2002
z dnia 14 marca 2002 r.

Art. 1.

1. Dochody budżetu państwa ustala się, zgodnie z załącznikiem nr 1, na kwotę 145.101.632 tys. zł.

2. Wydatki budżetu państwa ustala się, zgodnie z załącznikiem nr 2, na kwotę nie większą niż 185.101.632 tys. zł. 

3. Deficyt budżetu państwa ustala się na  kwotę nie większą niż 40.000.000 tys. zł.

(...)

USTAWA BUDŻETOWA NA ROK 2003
z dnia 18 grudnia 2002 r.

Art. 1.

1. Dochody budżetu państwa ustala się, zgodnie z załącznikiem nr 1, na kwotę 155.697.654 tys. zł.

2. Wydatki budżetu państwa ustala się, zgodnie  z załącznikiem nr 2, na kwotę nie większą niż 194.431.654 tys. zł.

3. Deficyt budżetu państwa ustala się na kwotę nie większą niż 38.734.000 tys. zł.

(...)

Źródło: www.sejm.gov.pl

Przemyślenia:

Te liczby są głęboko inspirujące: 194 miliardy! 156 miliardów! ... i to wszystko w imieniu i dla 40 mln obywateli, dla których najczęściej kwoty powyżej 10 tys. zł to czysta abstrakcja.

Jak się podzieli 194 miliardy przez niecałe 40 milionów to wychodzi około 5 tys. zł na obywatela. Ciekawe, czy obywatel sam nie zrobiłby sobie lepiej, za to 5 tys. zł rocznie? I to pytanie wcale nie jest propagandą UPR-u, tylko bardzo poważnym pytaniem o sens istnienia państwa.

Do przemyślenia jest wysokość deficytu finansowanego poprzez zadłużenie. Przecież to 20%! Wygląda na to, że żyjemy na koszt przyszłych pokoleń.

Do zapamiętania:

  • Budżet państwa to około 200mld.
  • Na obywatela to około 5 tys. zł. (jak 200mld podzieli się przez 40 mln)
  • Deficyt około 40 mld czyli 20% budżetu.

Kategorie: obserwator, polityka, ekonomia, _blog


Słowa kluczowe: polityka, budżet, ekonomia, deficyt budżetowy, sejm, ustawa budżetowa


Pliki


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
19 października 2005 (środa), 10:39:39

Balcerowicz musi odejść!

Będzie o polityce.

W demokracji ohydne jest to, że jeżeli chce się dla dobra ludzi realizować swoje słuszke koncepcje należy sięgnając po władzę mówić ludziom nie to co jest dla nich dobre a jedynie to co chcą słyszeć.

Mojżesz w demokracji nie miałby szans, bo przecież na drugą kadencje wybrano by przedstawiciela partii "Wracamy", który niewątpliwie zwyciężyłby używając hasła "w Egipcie mieliśmy cebule i czosnek a na tej pustyni to tylko manna i przepiórki".

Pan Kaczyński stracił w moich oczach pokazując się wczoraj jako populista, kolega Leppera.

Ale i tak się cieszę, bo wybór pomiedzy Kaczyńskim i Tuskiem to jakiś wybór, to dwie koncepcje ale koncepcje, to dwóch przywódców ze swoimi wizjami. Ubrany w piękny garnitur złotousty kłamca chroniący swoich kolegów złodziei kończy swoje urzędowanie i ten, który go zastąpi wydaje się być o 187dB lepszy.

Kategorie: refleksja, polityka, _blog


Słowa kluczowe: Balcerowicz, demokracja, polityka, Mojżesz


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
9 września 2005 (piątek), 18:10:10

Gazociąg Nieprzyjaźni

Kolega z Niemiec poprosił o komentarz, bo będąc tam nie potrafi zrozumieć o co Polsce chodzi z tym gazociągiem. Biorę się więc za politykę:

From: "Wojtek" <w34@blog.pl
To: "Marek....." <marek....@......de>
Sent:
Friday, September 09, 2005 1:37 PM ]
Subject:
Re: rurociąg

 

> Wojtku mam pytanie do tego artykułu:
> http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,2905878.html  
>
> co to za problem z tego Polacy robią. po co komu rura lecąca w poprzek
> kraju? Chyba ze się połączyć chcą. Ale tego właśnie chyba chcą Niemcy i
> Rosja uniknąć. Jak można taka postawę krytykować? o co tu Polakom chodzi?
>

 

Marku

Z Twojej, niemieckiej perspektywy może to wyglądać dziwnie, ale pozwól, ze zachowam się jak  polityk pokaże Ci perspektywę Polską.

1. Rosja jest krajem imperialnym. Imperium znaczy mocarstwo a imperialnym znaczy, ze wykorzystując swoja silna pozycje dużego państwa wywiera wpływ na inne mniejsze państwa, nie zawsze korzystny dla tych państw. Było tak przez wieki historii i jest tak tez teraz.

2. Polska jest sąsiadem Rosji.

3. Gospodarka rosyjska nie jest gospodarka wolnorynkowa, tzn. niekoniecznie przedsiębiorstwa i przedsiębiorcy kieruje się zasada maksymalizacji własnego zysku. Gospodarka rosyjska może być i często jest sterowana przez politykę, również ta politykę imperialna.

4. Rosja jest największym eksporterem gazu ziemnego a prognozy mówią, ze Europa gazu potrzebuje więcej a Rosja go więcej ma. Musi się w jedna stronę płynąc gaz a w druga pieniądze.

5. Rosja nie zadowoli się jednak tylko pieniędzmi z gazu. Jako kraj imperialny będzie prowadzić swoja politykę, która prowadzi się różnymi narzędziami: pieniądzem, wojna, bezpieczeństwem, propaganda.

6. Wojna jest dla krajów wysoko rozwiniętych za drogim narzędziem prowadzenia polityki. Za dużo się niszczy i trudno się to potem odbudowuje. Nawet jeżeli rozwalisz komuś tylko kawałek infrastruktury (tak jak Amerykanie Serb poprzez precyzyjne bombardowania) to i tak przeciwnik zniszczony szybko biednieje i nie masz z niego korzyści. Nie działa giełda, obligacje niewiele są warte, nie można spekulować waluta w ilościach bankowych - wiec wojna nie jest właściwa i w zasadzie można ja prowadzi w takich krajach jak Irak czy tez Somalia. W Europie już nie ale  bezpieczeństwo? Bezpieczeństwo to świetne narzędzie prowadzenia polityki, bo media potrafią tak pokazać fakty, ze obywatele się boja, a politycy boja się obywateli.

7.  Społeczeństwa państw wysokorozwiniętych, a wiec społeczeństwa europejskie lubią bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo to stan, w którym wydaje nam się, ze wiemy, co będzie w przyszłości, to stan w którym możemy planować i nasze plany będziemy mogli realizować. Człowiek zachodu planuje wakacje i chce, aby benzyna kosztowała tyle co zwykle, chce aby samolot wyleciał o zaplanowanej godzinie a po powrocie aby jego dom stal na miejscu w stanie w jakim go pozostawił. Człowiek zachodu ma swoje pieniądze w banku internetowym, wiec oczekuje, ze zawsze się będzie mógł z nim połączyć i zobaczy, ze jest bezpieczny bo te pieniądze, polisy, akcje i obligacje tam są. Bezpieczeństwo to ważna sprawa.

8. Rurociąg po dnie morza jest cholernie drogi w budowie, dużo droższy niz. taki sam wybudowany na ziemi - to, ze Rosja i Niemcy budują rurociąg po dnie Morza Bałtyckiego zamiast przez Polskę pokazuje, ze polityka jest ważniejsza niz. gospodarka i udowadnia moja tezę z punktu 3.

9. Nie tak dawno był taki wypadek: Rosja chciała pokazać reżimowi Lukaszenki, ze nie jest taki ważny jak mu się wydaje. Co zrobiła? Zmniejszyła dostawy gazu na Białoruś. Lukaszenko zmiękł ale Rosja miała w tym zabiegu drugi, może nawet ważniejszy cel - pokazać Polsce swoja sile, pokazać kto tu od kogo zależy i kto tu kogo się będzie prosić. O zmniejszeniu dostaw gazu na Białoruś nie poinformowano Polski a efekt był taki, ze do Polski gaz przestał dochodzić. W Polsce uruchomiono rezerwy, ograniczono dostawy dla Przemyślu. Wszystko to trwało 3 dni ale prasa miała o czym pisać a ludzie, którzy są coraz bardziej uzależnienie od gazu mogli się bać. Co będzie jak nie będziesz mógł ogrzać domu? Co będzie, jeżeli fabryka w której pracujesz przestanie pracować? To była bardzo ciekawa demonstracja siły udowadniająca moja tezę z punktu 5

10. Mając rurociąg prosto z Rosji do Niemiec Rosja będzie mogła pogrywać sobie z Polska nie wprowadzając w zakłopotanie państw zachodnich, z którymi liczyć się musi.

11. Gdyby gazociąg przebiegał przez Polskę Polska była by do niego podpięta, bo gazociągi nie są eksterytorialne ale jako strategiczna gałąź Przemyślu są zarządzane przez państwowe przedsiębiorstwa. Rosjanie nie mogli by wiec odciąć Polski bez odcinania Niemców czy innych państwa zachodnich. I nie chodzi tu nawet o kasę, jaka zarabia się na tranzycie i handlu - chodzi o bezpieczeństwo energetyczne państwa.

12. To co jest podnoszone w Polsce to brak zrozumienia tego co napisałem ze strony Niemieckiej. Niby zjednoczona Europa, ale jakby nie do końca. Oczywiście możemy sobie zbudować gazociąg do Niemiec i w chwili kryzysu z Niemiec kupować - pewnie tak, ale tu znowu pojawi się kwestia ceny, bo ktoś w Niemczech na naszym bezpieczeństwie będzie zarabiał.

13. Ciekawe są te rozważania geopolityczne. Jakoś nikt nie wpadł jeszcze na pomyśl aby spakować ta Polskę i przenieść ja gdzie indziej.

14. Cieszę się, gdy ludzie którzy sprawują władze myślą o bezpieczeństwie społeczeństw, którymi władają. A właściwie nie tyle cieszę się, co bym się cieszył gdyby tak było. Afera Orleanu wykazuje, ze liczą się tylko krótkowzroczne interesy kolesiów, głownie z SLD a słowa o bezpieczeństwie są tylko miłymi słowami skierowanymi do wyborców. Może właśnie dlatego bezpieczeństwa dla siebie i swoje rodziny musze poszukać gdzie innej niz. w moim państwie.

Moje państwo nie spełnia praktycznie żadnej z ról, jakie państwo spełniać powinno - tym bardziej wiec cieszę się wiec z tego, ze jestem tez obywatele Królestwa Bożego, królestwa, którego król troszczy się o bezpieczeństwo swoich obywateli i miłując ich dba o ich przyszłość. Na tej ziemie jeszcze będę musiał pewnie troszkę pożyć ale wiem, ze wieczość szykuje się być dużo ciekawsza.

15. Jak ja dawno nie pisałem o polityce :-)

Pozdrawiam

Wojtek


W czasach tow. Gierka o Rurociągu przyjaźni krążyły dwa kawały, które pamiętam:

  1. Dwa diabły założyły się, który pierwszy przejedzie z Moskwy do Warszawy: jeden rurociągiem przyjaźni a drugi pociągiem.

    Pierwszy czeka na drugiego w Warszawie, czeka i czeka a jak ten dopłynął to się z niego nabija, że przegrał. Na to tamten: A czy ty myślisz, że to tak łatwo płynąć pod prąd?

  2. Po wygranym przez Polskę meczu Polska - ZSRR (nie pamiętam dokładnie, ale chyba było 1:0) Breżniew pisze depesze do Gierka:
    BARDZO DOBRY MECZ - STOP - GRATULUJEMY SUKCESU - STOP - ROPA -STOP

Kategorie: listy, polityka, ekonomia, _blog


Słowa kluczowe: ekonomia, polityka, Rosja, gazociąg, imperializm


Komentarze: (1)

nestor, September 11, 2005 14:04 Skomentuj komentarz


Najgorzej jest w przypadku wylaczenia dostaw gazu z przemyslem, ktory do swoich procesow produkcyjnych potrzebuje ciaglego doplywu gazu. Wystarczy na kilka dni zakrecic kurek, zeby polozyc kilka znaczacych fabryk.
Skomentuj notkę
8 września 2005 (czwartek), 13:21:21

Jak Fidel Bogu tak Bóg Kubie.

1. Notka prasowa

Fidel Castro wypuszcza Żydów

Gazeta Wyborcza, mas 06-09-2005

W ubiegłym roku komunistyczny dyktator Fidel Castro pozwolił 400 kubańskim Żydom wyemigrować do Izraela. W dyskretnej operacji, o której Izrael i komunistyczna Kuba milczeli jak grób, pomógł m.in. były hiszpański premier Felipe Gonzalez

Kubańscy Żydzi - w większości młodzi - dotarli do Izraela w małych grupach, żeby uniknąć rozgłosu w mediach. W tajemnicy zostali rozwiezieni do różnych miejsc, m.in. do kibucu Aszkelon pod Tel Awiwem. Rząd Izraela bał się bowiem, by wrzawa nie zaszkodziła trwającej już od pięciu lat akcji. (...)

Za jaką cenę komunistyczna Kuba zgodziła się wypuścić Żydów? Ile Izrael gotów był za to zapłacić? Wiele wskazuje na to, że sekret tkwi w gospodarczych powiązaniach oraz pragnieniu Castro zjednania sobie Żydów amerykańskich. (...)

2. Proroctwo proroka Izajasza

Albowiem Ja jestem Pan, twój Bóg, Święty Izraela, twój Zbawca. (...) Nie lękaj się, bo jestem z tobą. Przywiodę ze Wschodu twe plemię i z Zachodu cię  pozbieram. Północy powiem: Oddaj! i Południowi: Nie zatrzymuj! Przywiedź moich synów z daleka i córki moje z krańców ziemi.
(Iz 43:3nn)

3. Moja uwaga

W proroctwie nie ma mowy o Fidelu i Kubie ale i tak mi pasuje. Jest takie stare przysłowie: "Jak Fidel Bogu tak Bóg Kubie", i mimo iż nie wiadomo na ile w tym bożym "oddaj!" było prośby a na ile groźby to i tak spodziewać się można na Kubie wielkich zmian.


Kategorie: Izrael, polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: Fidel, Fidel Castro, Kuba, Bóg, Izrael, proroctwo, alija


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
30 sierpnia 2005 (wtorek), 12:39:39

Modlitwa o Polskę

1. Werset przysłany dziś przez Słowo Dnia:

Biada tym, którzy ustanawiają niesprawiedliwe ustawy, i pisarzom, którzy wypisują krzywdzące wyroki, aby odepchnąć nędzarzy od sądu i pozbawić sprawiedliwości ubogich mojego ludu, aby wdowy stały się ich łupem i aby mogli obdzierać sieroty.
(Księga proroka Izajasza, rozdział 10, werset pierwszy i następny)

2. Obserwacja

Te słowa spisane 2500 lat temu są ciągle na czasie. Ustawy pisane pod swoją partie (TKM), kupowane w sądzie wyroki, przekupni notariusze (pisarze, rejenci), rozwarstwienie społeczne w którym biedni stają się łupem bogatych co rzeczywistości tego świata, które nie zmieniają się od lat, które istnieją w każdym systemie politycznym niezależnie od czasu i miejsca. Biada! Biada tym, którzy...

3. Zalecenie znalezione u św. Pawła:

Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władze, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością.

Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy.
(List do Tymoteusza, rozdział 2, pierwsze wersety)

4. Obserwacja #1

Zalecane są wspólne modlitwy o rządzących abyśmy...

... abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z pobożnością i godnością. 

5. Obserwacja #2

Wolą Boga jest aby wszyscy ludzie poznali prawdę i byli zbawieni. Nie pisze tu, że będą, więc uniwersaliści nie powinni tego wersetu naciągać bo pisze jedynie czego Bóg chce.

6. Wezwanie do działania aktywu partyjnego

Idą wybory i myślę, że Polska Partia Jonaszy powinna się w nie włączyć wypowiadając do Boga słowa podziękowania oraz zanosząc wspólne prośby o rządzących (odchodzących i tych, którzy przyjdą).

7. Modlitwa za Polskę (propozycja):

  • Panie Boże, po pierwsze dziękuję Ci za moje zbawienie. Dziękuję, że kiedyś pociągnąłeś mnie do siebie; dziękuję, że dałeś się poznać; dziękuję, że będąc tu na ziemi wykonałeś wszystko co było konieczne aby moje grzechy nie były przeszkodą w naszej bliskiej relacji. Dziękuję Ci, że będąc teraz Twoim dzieckiem mogę być pewny iż niedługo będę z Tobą na całego, na stałe, w nieco ciekawszej niż tej obecnej, przedwyborczej rzeczywistości.
  • Panie Boże, dziękuję Ci też za innych, których tak samo jak mnie pociągnąłeś do siebie. Dziękuję Ci, że Twoja wielka miłość objawiła się na tak licznej rzeczy Tobie wierzących ludzi, stanowiących teraz przedziwny twór zwany Twoim Kościołem.
  • Panie - idą wybory i już teraz na na każdym kroku wywieszone są twarze ludzi, którzy chcą nami rządzić. Wiem, że będzie jeszcze gorzej bo to przecież dopiero początek kampanii - ale dajmy sobie spokój z kampanią - ja proszę Cię o tych, którzy będą wybrani.

    Proszę aby zainspirowani Twoją koncepcją władzy, koncepcją w której władca jest największym sługą, pasterzem i przewodnikiem czynili tu w Polsce rzeczy dobre. Proszę Cię aby będąc otwarci na Twoje Słowo dali się wykorzystać przez Ciebie dla dobra nas wszystkich. Ty potrafiłeś wykorzystać Cyrusa i Dariusza w swojej sprawie, twoje polecenia wykonywał Nabuchodonozor - czy możesz sprawić aby ten, którego w Polsce wybiorą pierwszym podpisywał papiery, które będą dobre dla Polaków? Wierzę, że potrafisz dlatego z nadzieją patrzę w przyszłość.

  • Ale są jeszcze Ci co już rządzili - czy możesz Panie w tej chwili wyzwolić w nich chwilę refleksji? Może się załapią i będą rządzili dalej ale może odejdą w polityczny niebyt, choć kto to wie - zawsze jeszcze mogą robić biznesy. W zasadzie nie jest ważne co robi człowiek - ważne jest, aby robił to z Tobą. Wyczytałem dziś, że Twoją wolą jest aby wszyscy doszli do poznania prawdy i w konsekwencji wszyscy byli zbawieni - dlatego proszę, aby ta zmiana polityczna stała się dla naszych rządzących okazją do refleksji, impulsem do zadumy, zastanowienia się: kim jestem, co czynię, dla kogo to czynię i czy wszystko to jest integralne, prawdziwe, dobre i słuszne, czy jest to w harmonii z Bogiem czy tylko w zgodzie z moim wyobrażenie Boga.

    Czas zmian to dobry czas do przemyśleń, o ile się nie biegnie, nie goni - dlatego też o dobry czas dla nich proszę, o czas refleksji.

  • Wierzę, że czytujesz moje listy do Ciebie więc teraz będę oczekiwał od Ciebie działania. Możesz zmienić tą polską rzeczywistość zgodnie z moją prośbą i wierzę, że nie jest to dla Ciebie problem. Jednak wiem, że to Twoja wola a nie moje chciejstwo ma się dziać więc jeżeli nie zmienić rzeczywistości to zmień mnie. Spraw abym bardziej myślał po Twojemu, abym bardziej rozumiał, bardziej był zaangażowany w Twój a nie swój plan.

8. Polska Partia Jonaszy

O PPJ napisałem pod koniec notki "Refleksja po śmierci papieża (#3)" z 9 kwietnia tego roku.

9. Tu wciśnij swoje "Amen"


Kategorie: modlitwy, polityka, _blog


Słowa kluczowe: wybory, polityka, ppj


Komentarze: (3)

kapelan, September 1, 2005 00:42 Skomentuj komentarz


Amen.

M.Ś., August 30, 2005 19:12 Skomentuj komentarz


Amen Wojtku, Amen.
I mnie dzisiaj też poruszył ten przesłany fragment- jakże bardzo na czasie.
I tak, jak poparłam PPJ, tak i teraz pod Twoją modlitwą się podpisuję.

"Amen"

kwiatek, June 5, 2010 08:04 Skomentuj komentarz


Niech Pan da pociechę tym wszystkim, którzy wierzą w Jezusa Chrystusa a nie w siebie, a tym, którzy nie podjęli tej decyzji da poznanie PRAWDY aby jak najwięcej naszych rodaków przejrzało na oczy i było zbawionych. Amen
Skomentuj notkę
5 czerwca 2005 (niedziela), 20:46:46

Konstytucja (nowego) państwa "Europy"

Ale fajnie - już nie muszę być tak bardzo przeciw. Francuzi i Holendrzy zrobili to za mnie. Co prawda używana u nich argumentacja nie za bardzo mi przypada do gustu ale efekt jest dobry. Przez jakiś czas będę mieszkał w kraju rządzonym demokratycznie (co to znaczy?) przez Polaków ale ważne jest to, że nie będę mieszkał w mocarstwie rządzonym przez ... mo właśnie - nie wiadomo przez kogo.

Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: Unia Europejska, globalizacja, polityka, konstytucja, demokracja


Komentarze: (3)

nestor, June 9, 2005 19:17 Skomentuj komentarz


do markam: to nie znaczy, ze mamy sie zamykac w eurosocjalistycznym sosie. Od Niemcow i Francuzow uczyc sie ekonomii to chyba wolne zarty.
A miejsce eurokonstytucyjnego gniota jest w koszu.

szewo.blox.pl, June 6, 2005 23:10 Skomentuj komentarz


marekm:
Fakt, że wśród trójki rządzących nie wymieniłeś Francuza może się zakończyć skandalem międzynarodowym.

marekm, June 6, 2005 20:11 Skomentuj komentarz


Naprawde uwazasz, ze rzad skladajacy sie z trzech Polakow jest lepszy niz skladajacy sie z Polaka, Niemca i Hiszpana?
A na jakiej podstawie? - Bo Czech to pijacy piwo knedel, Niemiec to faszysta a Francuz to zabojad??

Zreszta kilka panstw europejskich jakos lepiej sobie poradzilo ze swoja gospodarka wiec moze jednak trzeba by sie od nich czegos nauczyc a nie bac sie i zamykac we wlasnym "narodowym sosie".
Skomentuj notkę
8 kwietnia 2005 (piątek), 22:14:14

Wielcy tego świata

8 kwietnia 2005 roku, w Rzymie zebrało się wielu wielkich tego świata, co gazety odnotowały podając taką listę.

Przywódcy polityczni:

  • ALBANIA: prezydent Alfred Moisiu, premier Fatos Nano oraz byli prezydenci Rexhep Meidani i Sali Berisha.
  • ARGENTYNA: wiceprezydent Daniel Scioli i szef dyplomacji Rafael Bielsa
  • ARMENIA: premier Andranik Margaryan
  • AUSTRALIA: gubernator generalny Michael Jeffery, reprezentujący królową Elżbietę
  • AUSTRIA: prezydent Heinz Fischer, kanclerz Wolfgang Schuessel i przewodniczący parlamentu Andreas Khol
  • BANGLADESZ: minister ds. klęsk żywiołowych i akcji pomocy Czoudhury Kamal ibne Jusuf
  • BELGIA: król Albert II, królowa Paola i premier Guy Verhofstadt
  • BIAŁORUŚ: przewodniczący Rady Republiki (wyższej izby parlamentu) Hienadź Nawicki
  • BIRMA: ambasador Khin Maung Aye
  • BOLIWIA: prezydent Carlos Mesa, minister spraw zagranicznych Juan Ignacio Siles
  • BOŚNIA: przewodniczący Prezydium Bośni i Hercegowiny Borislav Paravac
  • BRAZYLIA: prezydent Luiz Inacio Lula da Silva
  • BUłGARIA: prezydent Georgi Pyrwanow
  • CHILE: minister spraw zagranicznych Ignacio Walker (prezydent Ricardo Lagos nie uda się do Rzymu, gdyż jego 108-letnia matka jest ciężko chora)
  • CHORWACJA: prezydent Stipe Mesić, premier Ivo Sanader
  • CYPR: prezydent Tasos Papadopulos
  • CZARNOGÓRA: prezydent Filip Vujanovic
  • CZECHY: prezydent Vaclav Klaus, minister spraw zagranicznych Cyril Svoboda
  • DANIA: królowa Małgorzata II i książę małżonek Henryk, premier Anders Fogh Rasmussen
  • DEMOKRATYCZNA REPUBLIKA KONGA: prezydent Joseph Kabila, wiceprezydent Jean-Pierre Bemba
  • DOMINIKANA: Pierwsza Dama Margarita Cedeno, sekretarz ds. oświaty Alejandrina German
  • EGIPT: minister kultury Faruk Adb el-Aziz Hosni
  • EKWADOR: prezydent Lucio Gutierrez
  • ESTONIA: prezydent Arnold Ruutel
  • FILIPINY: prezydent Gloria Arroyo
  • FINLANDIA: premier Matti Vanhanen
  • FRANCJA: prezydent Jacques Chirac z żoną Bernadette
  • GRECJA: prezydent Karolos Papulias
  • GRUZJA: minister spraw zagranicznych Salome Zurabiszwili
  • GWATEMALA: wiceprezydent Eduardo Stein, minister spraw zagranicznych Jorge Briz
  • HAITI: premier (tymczasowego rządu) Gerard Latortue
  • HISZPANIA: król Juan Carlos i królowa Sofia, premier Jose Luis Rodriguez Zapatero, minister spraw zagranicznych Miguel Angel Moratinos, przywódca opozycyjnej Partii Ludowej Mariano Rajoy Brey
  • HOLANDIA: premier Jan Peter Balkenende
  • HONDURAS: prezydent Ricardo Maduro
  • INDIE: wiceprezydent Bhairon Singh Shekawat
  • INDONEZJA: ministrowie: spraw społecznych - Alwi Shihab, ds. religii - Muhammad Maftuh Basyuni
  • IRAN: prezydent Mohammad Chatami
  • IRLANDIA: prezydent Mary McAleese, premier Bertie Ahern
  • IZRAEL: prezydent Mosze Kacaw, minister spraw zagranicznych Silwan Szalom
  • JAPONIA: była minister spraw zagranicznych Yoriko Kawaguchi
  • JORDANIA: król Abdullah II ibn Husajn
  • KANADA: premier Paul Martin
  • KENIA: minister spraw zagranicznych Chirau Ali Mwakwere
  • KOLUMBIA: wiceprezydent Francisco Santos
  • KOREA PŁD.: premier Li Hai Dzan
  • KOSTARYKA: prezydent Abel Pacheco, minister spraw zagranicznych Roberto Tovar
  • KUBA: przewodniczący parlamentu Ricardo Alarcon, szefowa wydziału ds. religii Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Kuby, Caridad Diego
  • LIBAN: prezydent Emile Lahud (maronita), premier Omar Karami (sunnita), przewodniczący parlamentu Nabih Berri (szyita)
  • LIECHTENSTEIN: książę Hans-Adam II, księżna Marie i książę Nicholas
  • LITWA: prezydent Valdas Adamkus
  • LUKSEMBURG: książę Henryk i księżna Maria Teresa, premier Jean- Claude Juncker
  • ŁOTWA: prezydent Vaira Vike-Freiberga
  • MACEDONIA: prezydent Branko Crwenkowski
  • MALEZJA: ministrowie: ds. służby cywilnej Bernard Dompok, ds. religii - Abdullah Mohamad Zin
  • MEKSYK: prezydent Vicente Fox
  • MOZAMBIK: prezydent Armando Guebuza
  • NIEMCY: prezydent Horst Koehler, kanclerz Gerhard Schroeder
  • NIKARAGUA: prezydent Enrique Bolanos, minister spraw zagranicznych Norman Caldera
  • NORWEGIA: królowa Sonja, premier Kjell Magne Bondevik
  • NOWA ZELANDIA: gubernator generalny Silvia Cartwright
  • PAKISTAN: minister ds. religii Mohammed Ijaz-ul Haq
  • PANAMA: Pierwsza Dama Vivian Fernandez de Torrijos
  • PALESTYŃSKA AUTONOMIA: premier Ahmed Korei
  • PARAGWAJ: minister spraw zagranicznych Leila Rachid
  • POLSKA: prezydent Aleksander Kwaśniewski wraz z żoną, premier Marek Belka, marszałek Sejmu Włodzimierz Cimoszewicz, marszałek Senatu Longin Pastusiak, były prezydent Lech Wałęsa
  • PORTUGALIA: prezydent Jorge Sampaio, minister spraw zagranicznych Diogo Freitas do Amaral, były prezydent gen. Antonio Ramalho Eanes
  • REPUBLIKA POŁUDNIOWEJ AFRYKI: wiceprezydent Jacob Zuma, były prezydent Nelson Mandela
  • ROSJA: premier Michaił Fradkow
  • RUANDA: minister spraw zagranicznych Carles Murigande
  • RUMUNIA: prezydent Traian Basescu, premier Calin Popescu Tariceanu
  • SALWADOR: Pierwsza Dama Ana Ligia Mixco de Saca, ministrowie: spraw zagranicznych Francisco Lainez, spraw wewnętrznych Rene Figueroa
  • SESZELE: ambasador we Francji i Włoszech Callixte d'Offay
  • SERBIA I CZARNOGÓRA (SCG): prezydent SCG Svetozar Marović, minister spraw zagranicznych SCG Vuk Draszković, prezydent Serbii Boris Tadić, prezydent Czarnogóry Filip Vujanović, prezydent Kosowa Ibrahim Rugova
  • SINGAPUR - wicepremier Shanmugam Jayakumar
  • SŁOWACJA: prezydent Ivan Gaszparovicz, przewodniczący parlamentu Pavol Hruszovsky
  • SŁOWENIA: prezydent Janez Drnovszek, premier Janez Jansza, minister spraw zagranicznych Dimitrij Rupel, który będzie reprezentować OBWE jako obecny przewodniczący tej organizacji
  • SRI LANKA: premier Mahinda Rajapakse, minister ds. chrześcijaństwa Milroy Fernando
  • SZWAJCARIA: prezydent Samuel Schmid
  • SZWECJA: król Karol XVI Gustaw i królowa Sylwia
  • SYRIA: prezydent Baszar Asad
  • STANY ZJEDNOCZONE: prezydent George W. Bush z żoną Laurą, byli prezydenci Bill Clinton i George Bush, burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg
  • TAJWAN: prezydent Chen Shui-bian
  • TANZANIA: minister ds. spółdzielczości i marketingu George Kahama
  • TURCJA: premier Recep Tayyip Erdogan, minister stanu Mehmet Aydin
  • UGANDA: wiceprezydent Gilbert Bukenya, minister stanu ds. zagranicznych Henry Okello Oryem,
  • UKRAINA: prezydent Wiktor Juszczenko
  • URUGWAJ: Pierwsza Dama Maria Auxiliadora Delgado de Vasquez z synem Alavaro.
  • WENEZUELA: ministrowie: spraw zagranicznych Ali Rodriguez i planowania Jorge Giordanni
  • WĘGRY: prezydent Ferenc Madl z małżonką Dalmą, premier Ferenc Gyurcsany, były premier Viktor Orban, przewodnicząca parlamentu Katalin Szili, sędzia Sądu Najwyższego Zoltan Lomnici
  • WIELKA BRYTANIA: książę Walii Karol, premier Tony Blair
  • WŁOCHY: prezydent Carlo Azeglio Ciampi, premier Silvio Berlusconi
  • UNIA EUROPEJSKA: przewodniczący Parlamentu Europejskiego Josep Borrell, wiceprzewodniczący PE Jacek Saryusz-Wolski, przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso z małżonką, wiceprzewodniczący KE Franco Frattini, komisarze UE: ds. zagranicznych Benita Ferrero-Waldner, ds. polityki regionalnej Danuta Huebner
  • ONZ: sekretarz generalny Kofi Annan

Przywódcy religijni

  • Metropolita kaliningradzki i smoleński Cyryl, który kieruje Wydziałem Stosunków Zewnętrznych Patriarchatu Moskiewskiego
  • Anglikański arcybiskup Canterbury Rowan Williams - będzie pierwszym czynnym zwierzchnikiem Kościoła anglikańskiego, biorącym udział w pogrzebie zwierzchnika Kościoła rzymskokatolickiego
  • Ekumeniczny patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I, przywódca duchowy prawosławia
  • Patriarcha greckiej Cerkwi prawosławnej Christodulos
  • Patriarcha ormiański z Turcji Mesrob II
  • Patriarcha prawosławny Rumunii Teoktyst
  • Dyrektor generalny Naczelnego Rabinatu Izraela Oded Wiener
  • Metropolita Widynia Domicjan i metropolita Ruse Neofit jako przedstawiciele bułgarskiej Cerkwi prawosławnej
  • Metropolita Abchazji Daniel Datuaszwili
  • Luterański prymas Szwecji, arcybiskup Uppsali Karl Gustaw Hammar
  • Przewodniczący Konferencji Biskupów luterańskiego Kościoła Norwegii, biskup Finn Wagle
  • Albańscy przywódcy religijni: Selim Muca (sunnici), Haxhi Dede Reshat Bardhi (muzułmanie bektaszyci), prawosławny arcybiskup Anastasios, arcybiskup Kościoła katolickiego Rrok Mirdita.
     

Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: rzym, jp2, watykan


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
18 stycznia 2005 (wtorek), 10:22:22

Bizantyjskie myślenie (z cyklu: obserwator)

putin

Emerytom jest źle, bo urzędnicy nie zrobili tego co im kazałem zrobić. Ale już wydałem stosowne polecenie aby od jutra wszystkim emerytom było dobrze.
(Władimir Putin, 17 stycznia 2005, parafraza)

A oni mu wierzą!


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: Putin, polityka, Bizancjum


Komentarze: (4)

lilienn, January 20, 2005 19:19 Skomentuj komentarz


czepiasz się... jak Putin powiedział że im będzie dobrze od następnego dnia, to będzie i kropka:P:P:P hehehe w każdym razie głośno nie poweidzą że jest inaczej:)

anonim, January 19, 2005 10:15 Skomentuj komentarz


ale jakie to bezpieczne...
the show must go on

Marciocha, January 19, 2005 08:19 Skomentuj komentarz


taaa... naiwni...sa....ludzie

wings, January 18, 2005 18:06 Skomentuj komentarz


no wierzą niestety... a końca tych kłamstw nie widać !!
Skomentuj notkę
17 grudnia 2004 (piątek), 12:28:28

Leszek Miller kończy

"Prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie zaczyna"

To powiedział Leszek Miller o premierze Jerzym Buzku a ja teraz ze smutkiem przyłączam się do przypominaczy tych słów bo teraz dokładnie widać kto naprawdę jest zerem.

Szkoda tylko, że w tej dyskusji chodzi o urząd premiera.

A grafika jest taka jak potrafię zrobić - zresztą dla Leszka Milera nie warto wychodzić poza Windowsowego Paint'a.


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: Leszek Miler, Miler, SLD


Komentarze: (4)

myslicielka, December 18, 2004 10:29 Skomentuj komentarz


rany jak ja nie lubie tego człowieka

krisper, December 18, 2004 00:16 Skomentuj komentarz


wydaje mi się, że powiedział to dużo wcześniej, na początku "nowej rzeczywistości",gdy jedna pani napisała książkę o tym, jak to sypiała z politykami. o millerze wypowiadała się o ile dobrze pamiętam dość pochlebnie , że długo może czy coś w tym rodzaju i wtedy te słowa millera padły jako komentarz do tej opinii. chyba, że coś totalnie pokręciłem.

Wycbrzy, September 20, 2007 20:28 Skomentuj komentarz



Panie Miler , jest Pan zero !!

larka, October 4, 2007 00:43 Skomentuj komentarz


wiec ja powiem tak lubie tego goscia ma to cos co innym mpolityka brakuje zaluje ze wyjechalam z polski i nie moge na niego zaglosowac P.Leszku jest pan super
Skomentuj notkę
15 listopada 2004 (poniedziałek), 22:57:57

Fajni faceci

1. W sejmie

Jeden pan poseł, dziś w telewizji powiedział:  "Udowodnienie prawdy jest bardzo trudne. Jak ktoś kłamie to mu wierzą, ale jak mówi prawdę to mu nie wierzą."
(Prosto w oczy - program Moniki Olejnik w TVP1, 15-11-2004, około 20.15)

Tak sobie słucham i podoba mi się bo dobrze mówi. Tak sobie patrzę tak sobie na niego i co widzę: fajny facet.

2. Na uczelni

Władze Uniwersytetu Gdańskiego z jm Rektorem na czele przez 2 godziny udowadniały dziennikarzom, że czarne jest białe a jeżeli ktoś myśli, że jest inaczej to winni temu są kosmici.

Ale na szczęście jest autonomia uczelni i jm Rektor stanowi najwyższą na jej terenie władzę. Cechą najwyższej władzy jest to, że określa co jest dobre, co złe a co białe. Taki to przywilej władcy.

A co jeżeli nie jest on władzą najwyższą?

3. Król Dawid i prorok Natan:

Pewnego wieczora Dawid, podniósłszy się z posłania i chodząc po tarasie swego królewskiego pałacu, zobaczył z tarasu kąpiącą się kobietę. Kobieta była bardzo piękna. Dawid zasięgnął wiadomości o tej kobiecie. Powiedziano mu: To jest Batszeba, córka Eliama, żona Uriasza Chetyty. Wysłał więc Dawid posłańców, by ją sprowadzili. A gdy przyszła do niego, spał z nią. (...)

Kobieta ta poczęła, posłała więc, by dać znać Dawidowi: Jestem brzemienna. (...)

Następnego ranka napisał Dawid list do Joaba [dowódcy wojsk izraelskich, przełożonego Uriasza] (...) W liście napisał: Postawcie Uriasza tam, gdzie walka będzie najbardziej zażarta, potem odstąpicie go, aby został ugodzony i zginął. (...)

Joab obejrzawszy miasto, postawił Uriasza w miejscu, o którym wiedział, że walczyli tam najsilniejsi wojownicy. Ludzie z miasta wypadli i natarli na Joaba. Byli zabici wśród ludu i sług Dawida; zginął też Uriasz Chetyta. (...)

Żona Uriasza dowiedziawszy się, że Uriasz, jej mąż, umarł, opłakiwała swego pana. Gdy czas żałoby przeminął, posłał po nią Dawid i sprowadził do swego pałacu. Została jego żoną i urodziła mu syna.

Postępek jednak, jakiego dopuścił się Dawid, nie podobał się Panu.

Pan posłał do Dawida proroka Natana. Ten przybył do niego i powiedział: W pewnym mieście było dwóch ludzi, jeden był bogaczem, a drugi biedakiem.

Bogacz miał owce i wielką liczbę bydła, biedak nie miał nic, prócz jednej małej owieczki, którą nabył. (...) Raz przyszedł gość do bogacza, lecz jemu żal było brać coś z owiec i własnego bydła, czym mógłby posłużyć podróżnemu, który do niego zawitał. Więc zabrał owieczkę owemu biednemu mężowi i tę przygotował człowiekowi, co przybył do niego.

Dawid oburzył się bardzo na tego człowieka i powiedział do Natana: Na życie Pana, człowiek, który tego dokonał, jest winien śmierci. (...)

Natan oświadczył Dawidowi: Ty jesteś tym człowiekiem. (...)

Dawid rzekł do Natana: Zgrzeszyłem wobec Pana.

(2 Księga Samuela, rozdział 11 i 12)

4. Opamiętanie

Jeżeli ktoś przyjdzie i powie mi, że źle coś zrobiłem to mam do wyboru dwie drogi: mogę (#A) udowadniać sobie, jemu i światu, że jest w błędzie a ja jestem fajnym facetem postępującym prawo, i mającym prawo do takiego prawego postępowania.

Mogę też (#B) zastanowić się, przemyśleć, przyznać do winy, spróbować coś zmienić, poprawić się i naprawić coś (nie używam niemodnych czasowników: opamiętać się, pokutować, nawrócić, zadośćuczynić bo po cóż ich używać).

Mogę tak lub mogę inaczej. Tylko jedna droga jest dobra a podążanie nią jest trudne, bo przecież będzie się zawstydzonym przed tym co przyszedł, przed innymi, przed znajomymi, przed ludźmi.

Królowi Dawidowi było szczególnie trudno - wszak był królem a tu przychodzi prorok i wali prosto z mostu: "ty jesteś winien królu!". Jaka król mógł powiedzieć: spadaj, ja tu rządzę, masz tu bilet na Syberie, miałem prawo, a inni królowie to mają po 28 żon i jeszcze przyciemniane szyby w autach. Ale Dawid poważnie traktował Boga, poważnie traktował prawdę, wiedział co to sprawiedliwość. Dawid opamiętał się.

5.  Moje odczucia

Żal i smutek, bo żal mi tych fajnych facetów. Żal bo teraz mogą wciskać kit masowej publice, która może jeżeli nie w tych to w następnych wyborach pewnie znowu ich wybierze. A mi żal bo przecież każdy z nich, o ile dalej będzie trwał w swym zakłamaniu to nie ostoi się na sądzie, na którym będzie oświetlony i prześwietlony. Sprawiedliwość sprawiedliwością ale mi ich żal bo wielka krzywdę sobie robią.

6. Psalm 51

psalm Dawidowy. Gdy do niego przyszedł Natan prorok, potem jak był wszedł do Betsaby.

Zmiłuj się nademną, Boże! 
według miłosierdzia twego;
według wielkich litości twoich
zgładź nieprawości moje.

Omyj mię doskonale od nieprawości mojej,
a od grzechu mego oczyść mię.
Albowiem ja znam nieprawość moję,
a grzech mój przedemną jest zawżdy.

Tobie, tobiem samemu zgrzeszył,
i złem przed oczyma twemi uczynił,
abyś był sprawiedliwy w mowie twojej,
i czystym w sądzie twoim.

Oto w nieprawości poczęty jestem,
a w grzechu poczęła mię matka moja.
Oto się kochasz w prawdzie wewnętrznej,
a skrytą mądrość objawiłeś mi.

Oczyść mię, isopem, a oczyszczon będę;
omyj mię, a nad śnieg wybielony będę.
Daj mi słyszeć radość i wesele,
a niech się rozradują kości moje, któreś pokruszył.

Odwróć oblicze twoje od grzechów moich,
a zgładź wszystkie nieprawości moje.
Serce czyste stwórz we mnie, o Boże!
a ducha prawego odnów we wnętrznościach moich.

Nie odrzucaj mię od oblicza twego,
a Ducha swego świętego nie odbieraj odemnie.
Przywróć mi radość zbawienia twego,
a duchem dobrowolnym podeprzyj mię.

(...)

Panie! otwórz wargi moje,
a usta moje opowiadać będą chwałę twoję.
Albowiem nie pragniesz ofiar,
choćbym ci je dał, ani całopalenia przyjmiesz.

Ofiary Bogu przyjemne duch skruszony;
sercem skruszonem i strapionem nie pogardzisz, o Boże!

7. Moja modlitwa

Panie - spraw abym patrzał na siebie w świetle Twoje sprawiedliwości.

Panie - spraw abym nie bał się zawstydzenia i jeżeli dowiem się iż postępuję nieprawo potrafił nie bacząc na koszty przyznać się do tego.

Panie - stawiaj na mojej drodze swoich proroków.

7. Psalm 139

(...)
Zbadaj mnie, Boże, i poznaj me serce;
doświadcz i poznaj moje troski,
i zobacz, czy jestem na drodze nieprawej,
a skieruj mnie na drogę odwieczną!

8. Miłosierdzie

"Moją ofiarą, Boże, duch skruszony, nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym." Dawid o tym wiedział a po wpadce z morderstwem Uriasza i cudzołóstwem z Batszebą doświadczył w sposób szczególny miłosierdzia Boga. 

9. Linki


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: fajni faceci, humanizm, polityka, politycy, SLD, grzech, pokuta


Komentarze: (4)

lilienn, November 17, 2004 00:03 Skomentuj komentarz


Przeczytałam część jutro reszta bo juz mi się oczka zamykają... chyba będę chora...

believe-in-imaginati, November 16, 2004 18:10 Skomentuj komentarz



nikt nie mowil ze bedzie łatwo.

neno, November 16, 2004 08:49 Skomentuj komentarz


jestem dzisiaj na takim poziomie swoich myśli, że "fajni faceci" to zbyt wiele.
Bardziej przykuło moją uwagę "zawstydzenie"...
Moje młodsze dziecko stało się niezwykle twórcze. Wciąż rysuje. Wczoraj powstał mój portret telewizyjny. Mama w telewizorze ! Naga !! Mnie to zawstydziło. Z niejakim żalem (mimo wszystko :P) kazałam narysować sobie sukienkę. Mój sześciolatem zupełnie nie był zawstydzony. Raczej zaskoczyła go moja reakcja. Już sama nie wiem czy ze mnie taka hipokrytka ? Dewocieje.

Eliszeba, November 16, 2004 00:10 Skomentuj komentarz


Fajni faceci?
są i znam kilku...
przyznanie sie do winy jest najtrudniejsze, ale naprawde pomocne.
Skomentuj notkę
11 listopada 2004 (czwartek), 09:18:18

Medycyna w służbie polityków

1. Inspiracja - bardzo subiektywny przegląd tytułów prasowych

  • Jaser Arafat zmarł dziś w nocy (11-11-2004)
  • Arafat w śpiączce, ale nie w stanie śmierci mózgowej (05-11-2004)
  • Raffarin: to ostatnie godziny Arafata (2004-11-10)
  • UE nie widzi związku między majątkiem Arafata a pieniędzmi od Unii (2004-11-10)
  • Palestyński imam: Arafat żyje (2004-11-10)
  • Podobno osiągnięto porozumienie w sprawie pochówku Arafata (2004-11-09)
  • Palestyńskie źródła: Arafat umarł po wylewie (2004-11-09)
  • Jaser Arafat w śpiączce i w agonii (2004-11-09)
  • "Arafatowi zostało kilka godzin życia" (2004-11-09)
  • Żona Arafata oskarża palestyńskie władze o spisek (2004-11-08)
  • Sprzeczne informacje o zdrowiu Arafata (2004-11-07)
  • Palestyńczycy: Arafat mógł zostać otruty (2004-11-06)
  • Arafat będzie odłączony od aparatury? (2004-11-06)
  • Jaser Arafat w stanie śmierci klinicznej (04-11-2004)

2. Komentarz

Muszę przyznać, że współczesna medycyna w służbie polityki zrobiła potężne postępy. W przypadku tow. Józefa Stalina walka o władzę musiała się ograniczyć do 3 dni; było ciężko ale zdążyli. Teraz jest łatwiej, teraz lekarze dają polityką możliwość aby spokojnie sobie uzgodnili kto następny, za ile, ile dla wdowy, ile ma jaką partie a na koniec aby uzgodnili decyzję o dacie śmierci wodza. Jakie to wygodne! Można wcześniej przygotować ceremonie pogrzebu, bez niepotrzebnej nerwowości, bez pośpiechu.

3. Politycy

A politycy robią sobie swoje - czyli z "dobrem" swojego narodu na ustach walczą o władzę i pieniądze dla siebie. Opinia publiczna (a kto to jest?) urabiania przez media jest równie dobrym narzędziem w tej walce co niemodne dziś już czołgi i trucizny. Palestyńczycy, nie mając czołgów opanowali sztukę walki mediami doskonale. Szkoda tylko, że robią to kosztem swojej godności, nawet kosztem godności swojego wodza - nawiasem mówiąc najlepszego spośród nich polityka. Można więc powiedzieć, że Arafat sam sobie zgotował taką śmierć. W każdy razie dziś skończyła się pewna epoka a my zobaczymy co dalej.


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: OWP, Arafat, Jaser Arafat, medycyna, polityka


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
4 listopada 2004 (czwartek), 22:17:17

Polityczna gra życiem i śmiercią (z cyklu: obserwator)

Jaser Arafat w stanie śmierci klinicznej
(...)
Eksperci uważają, że mózg Arafata jest już martwy, ale będzie on sztucznie podtrzymywany przy życiu jeszcze przez jakiś czas po to, by przyzwyczaić Arabów do myśli o jego śmierci. A także, by przygotować po nim sukcesję.
(...)
Gazeta Wyborcza, Jaser Arafat w stanie śmierci klinicznej
tobi, pi, IAR 04-11-2004, ostatnia aktualizacja 04-11-2004 21:01

Jakie to cyniczne i z drugiej strony arabskie - grać śmiercią swojego wodza i przywódcy, traktować go jako narzędzie w walce, nawet niekoniecznie o jego idee niepodległej Palestyny ale w walce o kase, o wpływy, o władzę.


Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: Arafat, Izrael, OWP, Autonomia Palestyńska


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
29 października 2004 (piątek), 13:10:10

Witamy w Europejskim SuperMocarstwie w organizacji

Dziwi mnie to, że tak doniosłe wydarzenie przechodzi bez większych komentarzy, bez protestów, awantur, które zapowiadały się w chwili gdy treść tej konstytucji ustalano. Jakoś tak dziwnie cicho – Belka i Cimoszewicz pojechali, podpisali, rękę podali i już, stało się. Nawet politycy LPR za bardzo nie krzyczą, może dlatego, że zajmują się teraz konsumowaniem tajemnych związków prezydenta Kwaśniewskiego z Kulczykiem.

Niby nic się nie stało a ja jednak myślę, że muszę podkreślić znaczenie tego faktu: Unia Europejska zaistniała jako kolejne państwo i od teraz każdy z nas nie tylko może z nią wchodzić w relacje ale już ma podwójne obywatelstwo i jakby przez to podwójną lojalność. Faktem jest, że burdel w naszym (polskim) porządku prawnym może być do przeżycia gdyż istnieje możliwość odwoływania się do porządku prawnego Unii ale faktem jest też, że poprzez Unie mogą być dużo łatwiej wprowadzone pewne kontrowersyjne zmiany dotyczące sposobu zachowania się całych społeczeństw.

Berlusconi powiedział, że to „kolejny krok naprzód" przy czym zarówno Berlusconi jak i inni politycy niekoniecznie wiedzą w jakim kierunku (często to podkreślają w wywiadach), ja za to wiem, że przez polityków o moralności Berlusconiego (czy Milera – podobni są do siebie) niekoniecznie chciałbym być prowadzony.

Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: konstytucja europejska, Unia Europejska, polityka, Berlusconi


Komentarze: (1)

myslicielka, October 31, 2004 19:05 Skomentuj komentarz


ile można krzyczeć
Skomentuj notkę
27 września 2004 (poniedziałek), 15:17:17

Lider Hamasu zabity

1. Notka prasowa

Jeden z liderów Hamasu zginął w zamachu bombowym w stolicy Syrii Damaszku. Do zamachu przyznały się izraelskie służby specjalne.

Izz ad-Din Szejk Chalil - członek organizacji odpowiedzialnej za większość zamachów w Izraelu - zginął w niedzielę rano od wybuchu bomby podłożonej w jego samochodzie. Ukryty pod siedzeniem ładunek eksplodował, kiedy Chalil wsiadł do samochodu zaparkowanego w dzielnicy Damaszku az-Zahira. Komentując to wydarzenie, jeden z izraelskich urzędników powiedział: - To wynik niebezpiecznego trybu życia, jaki prowadzą niektórzy ludzie.

(...) Hamas nazywa niedzielny zamach "tchórzliwą zbrodnią syjonistycznego Mossadu" i zapowiada zemstę. Rzecznik organizacji Sami Abu az-Zuhri powiedział po zamachu, że "izraelskie zbrodnie, takie jak ta, nie powstrzymają dżihadu. Wojna Hamasu z Izraelem nie ma końca".

(...)

Gazeta Wyborcza, mk 26-09-2004

2. Co kto powiedział

Żyd, urzędnik państwa prowadzącego wojnę z organizacją Hamas powiedział: "To wynik niebezpiecznego trybu życia, jaki prowadzą niektórzy ludzie." a więc powiedział prawdę. Wydaje mi się, że prowadzenie wojny z jakimś państwem jest niebezpieczne i grozi śmiercią.

Arab, członek organizacji Hamas powiedział, że opisywany fakt to "tchórzliwą zbrodnią syjonistycznego Mossadu". Cztery słowa i 3 kłamstwa bo kłamstwem pewnie nie jest jedynie to, że stoi za tym Mosad. Ale kłamstwem niewątpliwie jest:

  • nazwanie akcji "tchórzliwą" to pierwsze kłamstwo. Wydaje mi się, że pamiętając jak skończył w 1965 r. w Damaszku Eli Cohen potrzebna jest odwaga i ci, którzy tą akcję przeprowadzili byli odważni.

  • "zbrodnia" to kolejne kłamliwe słowo. W czasie wojny zabija się wrogów więc trudno mówić o zbrodniach na nich. Oczywiście używanie eufemizmów typu "eliminacji siły przeciwnika" też jakoś nie brzmi niech więc zostanie na tym, że ktoś kogoś po prostu, w trakcie wojny zabił. Ciekawe jest, że Hamas skoro tak wiele mówi o wojnie z Izraelem nie potrafi o swoich zabitych członkach mówić jak o poległych na wojnie.

  • "syjonistyczna" to ciekawy przymiotnik, który można przykleić do wielu rzeczy po to by je zdyskredytować. A przecież to pozytywne słowo oznaczające umiłowanie Syjonu przez naród, którego centrum życia jest właśnie wzgórze Syjon. Słowo "patriotyzm" ma pozytywne znaczenie, "narodowy" już niekoniecznie (a niby dlaczego? czy tylko dlatego, że mieści się w skrócie NSDAP i w skrótach podobnych?). Oczywiście od czasu rezolucji ONZ (1975) określającej syjonizm rasizmem znaczenia słów nie można być już pewnym.

3. Kto co czyni i jak to nazywa

  • Arabowie z Hamas podkładają bomby pod autobusy i restauracje i nazywają to walką z Izraelem. Izraelczycy nazywają to terroryzmem.

  • Żydzie podkładają bomby pod samochody przywódców Hamasu. Nazywają to wojną z terrorystami podczas, gdy Arabowie nazywają to zbrodnią.

4. Kim jestem?

Wydaje mi się, że jestem obserwatorem faktów. Ale już widzę, jak będę nazwany syjonistą, filosemitą, polskojęzycznym polakożercą. Na szczęście komentarze mogę kasować - takie mam prawo.

5. Ciekawy teksty:


Kategorie: Izrael, polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: Izrael, Hamas, polityka


Komentarze: (1)

lilienn, September 28, 2004 00:12 Skomentuj komentarz


Najgorsze jest to że często ludzie na wojnie gubią się w ideach za które walczą. Walczy bo, Żyda trzeba zabić lub Araba, Amerykanina, Europejczyka. Bo jego naród nienawidzi nie wiernych, bo wszyscy tak myślą i on też. Smutne jest to, żę nikt nie zada sobie trudu aby przemyśleć swoje postępowanie, wszystkie za i przeciw i dojść do wniosku, że może jednak się myli. Cieszę się, że mam możliwość czytania Twoich myśli:) Bo dzięki temu na pewne rzeczy, sprawy mogę patrzyć z innej, mądrzejszej perspektywy. Dziękuję, żę zadajesz sobie trud i prowadzisz tego bloga :)
Skomentuj notkę
7 września 2004 (wtorek), 15:09:09

Polacy i Czeczeni

"Dlaczego Polacy zaatakowali czeczeńskich uchodźców?" - taki tytuł zadała wczoraj redakcja Dużego Formatu a więc jak by nie było Gazety Wyborczej.

Zaraz, chwileczkę - dlaczego Polacy? Może spróbujmy inaczej. Od 1 maja ten tytuł może przecież wyglądać tak:

"Dlaczego Europejczycy zaatakowali czeczeńskich uchodźców?"

No nie, tak nie można. Przecież (prawdziwi) Europejczycy nie postępują w ten sposób. To musieli być rasiści, faszyści, fundamentaliści (jacy?), ale na pewno nie Europejczycy. Spróbujmy więc inaczej. Skoro wydarzenie miało miejsce gdzieś pod Warszawą to niewykluczone, że atakujący byłi mniej lub bardziej praktykuącymi katolikami a Czeczeni pewnie byli wyznawcami proroka. Co my więc mamy:

"Dlaczego katolicy zaatakowali islamskich uchodźców?"

Brzmi okropnie wszystko co piszę służy zastanowieniu, że przecież muszą istnieć jakieś zasady uogólnienia, w myśl których Gazeta może napisać to co napisała i jest OK, a moje płodzone tu wymysły są całkowiecie nie do przyjęcia.

Jeżeli o mnie chodzi to wolałbym aby takiej zasady nie było i aby zawsze po takim ataku podawane były imiona i nazwiska, aby wskazywać na konkretnych ludzi, którzy odpowiadają za siebie. Nie lubię być traktowany zbiorowo niezależnie od tego, czy chodzi o atakowanie uchodźców, czy też o wygrywanie mistrzostw gdyż ani w jednym ani w drugim nie mam swojego udziału.

Tak więc pod Warszawą zaatakowali znani we wśi z nazwiska ludzie, a na olimpiadzie złote medale zdobyli też znani z nazwiska olimpijczycy a nie tak ogólnie "Polacy". (To ostatnie stwierdzenie może być wsparte np. tym, że w reprezentacji Polski zaczyna też już być kolorowo)

Kategorie: media, polityka, _blog


Słowa kluczowe: polityka, Czeczenia, manipulacja


Komentarze: (4)

Wojtek, September 23, 2004 02:36 Skomentuj komentarz


Polacy są ogólnie negatywnie postrzegani przez GW, więc tytuł mnie nie dziwi.
Co innego Europejczycy pozbawieni tych paskudnych tendencji narodowych ;)

lilienn, September 15, 2004 12:16 Skomentuj komentarz


Hmmm... zastanawiające i takie... prawdziwe. Być moze gdyby nie te uogólnienia swiat uniknął by wielu wojen, sprzeczek. Bo zawsze kogoś trzeba winić, a jeśli znana gazeta napisze ze to ci, a ci, to wiemy już na kim się zemścić. Teraz Osetyjczycy[to tak a propos masakry w szkole] będą się chcieli zemścić. Dzieki gazetom i ich własnej opinii wyrosłej do rangi nagłównka w gazecie, uzyskują złudną pewność co do tego na kogo spada odpowiedzialność. Ale to i tak tylko cześć prawdy... Koncze już, bo odbiegłam troszkę od tematu :) Nom... ale będę częściej wpadać, mogę?

trissa, September 9, 2004 09:56 Skomentuj komentarz


czyż to nie nazywa się generalizacją? uogólnieniem?

Nie identyfikuję się ani z Polakami-łobuzami, ani Polakami-olimpijczykami. Ale jestem mimo to Polką, prawda?

pozdrawiam

marekm, September 8, 2004 23:52 Skomentuj komentarz


Zgadzam sie z Tobą jeśli chodzi o uogólnienia, jednak z ostatnim zdaniem zgodzić się nie można. Kolor skóry nie ma nic wspólnego z narodowością (identyfikacją z daną grupą ludzi) a każdy, który widzi to inaczej jest po prostu rasistą - czy może się myle?
Skomentuj notkę
13 lipca 2004 (wtorek), 21:27:27

Cztery mury

  1. Mur Chiński został w III w. p.ch. wybudowany po to, by ochronić Państwo Środka przez wojowniczymi plemionami mongolskimi najeżdżającymi północne tereny Chin. Czy można powiedzieć, że mur ten naruszał prawa Mongołów?
  2. Mur wzdłuż granicy USA i Meksyku ma ograniczyć dość znaczną, nielegalną (czy to w kontekście tej notki jest dobre słowo?) imigracje z biednego Meksyku do bogatych Stanów. Ciekawe, czy mur ten narusza prawa Meksykan.
  3. Mur Berliński zbudowano w 1961 aby uniemożliwić ucieczki obywateli NRD, czyli kraju powszechnej szczęśliwości do RFN, czyli kraju wyzysku biednych przez bogatych.
  4. Izraelczycy budują mur, aby arabowie z terenów Autonomii Palestyńskiej (która to ma być zalążkiem niepodległego państwa Palestyńczyków) nie mogli w sposób niekontrolowany przenikać na terytorium Izraela, przez co utrudni się życie (czy to w kontekście tego zdania dobre słowo? wszak dotyczy samobójców) zamachowcom wysadzającym się w knajpach i autobusach.

    Ten czwarty mur, w kontekście Prawa Międzynarodowego stał się właśnie nielegalny, przez co nie skompromitował się jako mur, ale skompromitował instytucje Prawa Międzynarodowego.


Kategorie: Izrael, polityka, _blog


Słowa kluczowe: mur, mur chiński, mur bezpieczeństwa, Izrael


Komentarze: (3)

khan-goor, July 15, 2004 11:25 Skomentuj komentarz


ależ dużo wcześniej! wtedy, gdy trybunał uznał, iż wyprzedzające uderzenie izraela w wojnie dześciodniowej było agresją!

siska, July 14, 2004 21:32 Skomentuj komentarz


stary,wiesz co? wpadam tu dosyc zadko,ale powiem ci,ze piszesz bardzo ciekawe i dosc nietypowe notki.
nie sa one bowiem o jakis twoich przezyciach,uczuciach i takich tam.. sa takie luzne od tak.fajnie.
pozdro :*

pepegi, July 14, 2004 12:15 Skomentuj komentarz


Kompromitacja instytucji prawa międzynarodowego?.. to coś jak lekko sprośnym żartem przyprawić o rumieniec wytrawną kurtyzanę. Bo prawo międzynarodowe skompromitowane jest już wystarczająco od czasów, gdy Izrael zaczął gwałcić prawo autonomii arabskiej, lata siedemdziesiąte co najmniej...
Skomentuj notkę
20 czerwca 2004 (niedziela), 10:20:20

Polska w Unii

To co się zmieniło to otoczenie prawne. Uświadomiłem sobie, że wejście Polski do Unii to nie jest przeniesienie Polski gdzieś tam, nie otwarcie granic, nie przestawienie nam wszystkim jakiegoś przełącznika w mózgach ale zmiana kontekstu prawnego w jakim się znajdujemy.

W chwili podpisania traktatu międzynarodowego jakim był akt akcesji zaczęło nas obowiązywać jakieś nowe prawo a nawet zgodzono się aby to nowe prawo było zmieniane i tworzone nie przez nasz sejm (wg naszej konstytucji to on jest tu naj...) ale przez jakieś inne ciało, jakąś inną osobę.

A teraz właśnie ustalono treść jakieś Europejskiej Konstytucji tak więc okazuje się, że nie tylko prawo nas obowiązujące powstaje poza Polską ale również prawo dotyczące sposobów tworzenia prawa (tym właśnie jest konstytucja). Zupełnie nie chce mi się w tym miejscu wpuszczać w dyskusje czy to dobrze, czy też źle. Piątkowa dyskusja z J. na tematy podobne była wystarczająco męcząca - chcę tylko pogłębić własną świadomość, że prawo mnie dotyczące w znacznej części będzie powstawać teraz poza Wiejską (Wsiową?) i będzie tworzone przez nieco innych (?) ludzi niż przez tylko polskich posłów.

Słowniczek-pomocniczek:

  • prawo - ustalone przez osobę posiadającą władze zasady postępowania.
  • władza - atrybut osoby, pozwalający jej wpływanie na swoje otoczenie.
  • osoba - byt o rozumnej naturze, cechujący się odrębnością od innych bytów, posiadający wolę, świadomość własnego istnienia i własny systemem wartości.
    Osoba może przyjmować oświadczenia woli od innej osoby i zaciągać zobowiązania wobec innych osób. Osoba może też prowadzić dialog (tzn. wymieniać myśli i idee) z innymi osobami.
  • FIKI - miejsce do prowadzenia dyskusji na temat używanych słów.

Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: Unia Europejska, Polska, prawo, otoczenie prawne, władza


Komentarze: (1)

wojtek, June 21, 2004 21:48 Skomentuj komentarz


Dla mnie jednak jednoznacznie negatywnie.
Liznąwszy trochę kłamstw europejskich elit, ideologii jaką jest przesączona kreacja obdartego z historii, toższamości narodowej superpaństwa-mówię Nie.
Skomentuj notkę
10 czerwca 2004 (czwartek), 08:35:35

Na tych nie będę głosował.

Partia #1: muszą odejść ale też musimy ich rozliczyć, najlepiej rozstrzelać, zamordować bo zaprzedali, zdradzili, rozkradli, głosujcie na nas.

Partia #2: jesteśmy wspaniali, mieliśmy wspaniałych przywódców, chlubną przeszłość, myślimy w was, głosujcie na nas.

Partia #3: słońce świeci, drzewa rosną, gospodarka też, jest pięknie i wspaniale a to nasza zasługa, głosujcie na nas.

Partia #4: wszyscy co rządzili są be bo myśleli tylko o sobie; czas z tym skończyć, teraz wy wszyscy możecie rządzić więc głosujcie na nas.

Partia #5: emerytom jest źle a ma być dobrze dlatego jesteśmy za zmniejszeniem podatków, głosujcie na nas.

Partia #6: byliśmy zawsze w Europie i to dzięki nam (a opłaciliśmy to krwią) w Europie jest tak pięknie a u nas jest źle, bo Europa nas zdradziła ale teraz idziemy dumnie, z podniesionym czołem ich nauczyć solidarności (janosikowej) więc będzie dobrze, głosujcie na nas.

Partia #7:  żądamy...., żądamy...., żądamy...., żądamy..., żądamy... głosujcie na nas.

A kto zgadnie na kogo zagłosuje?


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: polityka, wybory, SLD, Samoobrona, LPR, PSL


Komentarze: (3)

M.Ś., June 16, 2004 21:02 Skomentuj komentarz


"Credo (po)wyborcze"

1.Na ostatnich wyborach nie byłam.

2.Na kilku wcześniejszych, które się z różnych "okazji" odbywały - także.

3.Mam dosyć "tych samych twarzy" przefarbowywujących "kolory na sztandarach" z częstotliwością kogucika na dachu..., lubujących się w serwowaniu przedwyborczych kiełbas i marchewek....

4.Nie lubię politycznego bełkotu, pustosłowia i obietnic bez pokrycia (kwintesencja polityki).

5.Nie lubię tych wszystkich "gości w krawatach i garniturach", którzy o swoich wyborcach zapominają tuż po... wyborach.

6.Męczy mnie przerabianie tego wszystkiego od początku przy okazji każdych,kolejnych wyborów.

7.Nie mogę powiedzieć, że z tego powodu wyzbyłam się już całkowicie wyrzutów sumienia, jednak

8.mam nadzieję, że świat nie skończy się jutro i jeszcze się w tym względzie wydoskonalę.



ja, June 11, 2004 22:21 Skomentuj komentarz


a może by tak na UPR?

anonim, November 10, 2007 23:42 Skomentuj komentarz


#1. Samoobrona (albo LPR)
#2. PSL
#3. SLD (Za Leszka Milera)
#4. Samoobrona albo LPR
#5. PO
#6. PiS
#7. Emeryci? albo ci od Ikonowicza
Skomentuj notkę
29 maja 2004 (sobota), 19:02:02

Sejmowe poszukiwania prawdy o Rywinie

  1. W sejmie poszukiwano "prawdy" o Aferze Rywina. Poprzez głosowanie. Czy może być coś głubszego? A oto wyniki:
    Raport:IIIIIIIVV
    Zbigniewa Ziobro (PiS) 81 80 104 160 190
    Jana Łącznego (Samoobrona) 32 103 105 163 142 i odpadł
    Tomasza Nałęcza (SdPl) 31 87 84 34 i odpadł X
    Jana Rokity (PO) 59 59 60 i odpadł X X
    Jana Szczepańczyka (PSL) 24 22 i odpadł X X X
    Bohdana Kopczyńskiego (niezrz.) 2 i odpadł X X X X

    Gazeta Wyborcza nazwała to tak: "kolejne etapy sejmowego teleturnieju". A jak się to ma do rzeczywistości?

  2. Poseł Gadzinowski (SLD) w nocy doszedł do wniosku, że "prawdy się nie głosuje". Genialne! Szkoda tylko, że do takich wniosków dochodzi w chwili, gdy nie pasuje mu głosowanie.

  3. Ale zastanówmy się nad definicją. Co to jest prawda?
    1. Definicja #1: Prawa to opis rzeczywistości (za FIKI). 
    2. Definicja #2: Prawda - nazwa gazety codziennej, będącej oficjalnym organem prasowym Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Była wydawana w Moskwie od Rewolucji Październikowej (1917). (za www.wikipedia.pl)

Kategorie: polityka, obserwator, _blog


Słowa kluczowe: prawda, Afera Rywina, polityka, komisja śledcza, Źiobro, Nałęcz, Błachowiak


Komentarze: (1)

anonim, December 28, 2012 20:03 Skomentuj komentarz


A posłanka Błachowiak? Nie wiem gdzie przepadł jej raport w którym pisała, że pijany Rywin coś tam nagadał Michnikowi i nie ma sprawy.
Skomentuj notkę
24 maja 2004 (poniedziałek), 18:46:46

O konieczności władzy (dla anarchistów)

  1. Cytat z esseju "O władzy"
  2. (...) nie, władzy zlikwidować nie można, można tylko lepszą zastąpić gorsza albo czasem odwrotnie. Nie jest niestety tak, że gdy władzy politycznej nie będzie, wszyscy staną się braćmi; skoro interesy ludzi są skłócone z natury rzeczy, nie z przypadku, skoro niepodobna przeczyć temu, że nosimy w sobie pewne zasoby agresji, skoro potrzeby i zachcianki nasze mogą rosnąć w nieskończoność, to gdyby instytucje władzy politycznej cudem wyparowały, wynikiem byłoby nie powszechne braterstwo, ale powszechna rzeź.
    Leszek Kołakowski, "Mini-wykłady o maxi-sprawach", "O władzy", Znak 2004 r.

  3. Opis zacytowany powyżej jest piękny.

  4. Kołakowski potrafi opisać i wyjaśnić rzeczywistość tak prostymi i jednocześnie akceptowanymi powszechnie słowami. Ja bym "z natury rzeczy" zastąpił "grzesznością" albo "konsekwencjami upadku Adama", "potrzeby i zachcianki" zastąpił "chciwością pożądaniem". Ja bym użył takie ostre, niepopularne słowa przez co znowu wyszedłbym na oszołoma, fundamentalistę (to prawie mi pochlebia),  zacofańca.

  5. A książka jest super! Można ją sobie podczytywać po kawałeczku tak jak pyszne ciasteczka z pudełeczka, po jednym codziennie po obiedzie. Oczywiście, nie ze wszystkim muszę się zgadzać.


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: Kołakowski, władza,


Komentarze: (2)

pepegi, May 25, 2004 11:55 Skomentuj komentarz


kwestia celu wypowiedzi - ja cenię sobie wypowiedzi, które bez potrzeby nie dodają komponenty oceniającej do obiektywnej treści. oceniać to można potem. a nie pisać, że dodajemy zgrabną trójkę do zniedołężniałej jedynki i w wyniku otrzymujemy podejrzaną moralnie czwórkę...

styl-krzyczany, May 25, 2004 09:21 Skomentuj komentarz


witam Wojtku :]

miano oszołoma Ci pasuje? hehe tego się po Tobie nie spodziewałem :)
Skomentuj notkę
1 maja 2004 (sobota), 14:12:12

Noc diaboliczno-unijna

  1. Przed biurowcem wywiesili flagi: dwie biało-czerwone i jedną niebieską z gwiazdkami. Nie tak dawno, na tych samych masztach wywieszali tego dnia biało-czerwone i czerwone. Czerwone "bo na nich robotnicza krew".

    Flagi zmieniły się, ale czy zmienili się ludzie? Na pewno, ale czy zmienili się na lepsze? Znowu oczekuję jednowymiarowej odpowiedzi na wielowymiarowe pytanie, ale skoro potrafię przekształcić opis otaczającej mnie rzeczywistości w jednowymiarowy wektor przyrostu dobra to moją odpowiedzią będzie w najlepszym przypadku, że nie wiem.

  2. Z okazji przystąpienia do Unii kupiłem sobie loda. Unijny bo Algida - kiedyś powiedziałbym, że Niemiecki a teraz do mam powiedzieć?
  3. Carmina Burana odśpiewali. (http://www.carmina-burana.pl) Przedstawienie zrobiło wrażenie, było bowiem bardzo, ale to bardzo diabolicznie. Taki utwór, takie wykonanie i taka właśnie okazja - wszak powiększenie Unii przybliża nas do końca, który rozpocznie się właśnie manifestacją mocy diabelskich.

    Przy okazji wciągnięto pana prezydenta miasta w "zaklinanie fortuny" - dobrze, że nie składali na scenie jakiejś krwawej ofiary dla bożka Mamona. Nie składali, ale w całości imprezy chodziło mniej więcej o to samo. Diabelstwo!

    Ciekawostką było miejsce - fajnie ogląda się przedstawienie stojąc na dnie basenu. Pomysł, inscenizacja, wykonanie - super, szkoda tylko, że nie w tą stronę. 

  4. O Unii

    Gospodarka gospodarka, prawo prawem, ale powstaje potężny twór polityczny o wielkim potencjale, który może być wykorzystany dla ludzi albo przeciw ludziom. Ponieważ jednak rządzą w Unii jakieś Milery, Szredery i co lepsze Berluskoniery to chyba wiadomo, że dla ludzi to dobre nie będzie.

    Przeraża mnie właśnie to - wielki twór polityczny, mający potężny potencjał. Do tego jeszcze pycha człowiecza tak pięknie podkreślona przez IX Symfonie Bethowena.

  5. Jeszcze o Carmina Burana.

    Pani Marta Fox, twórca tego przedstawienia o muzyce napisała tak:

    Najpierw muzyka. Muzyka rzuca o ścianę wrażliwego człowieka, a za takiego się uważam. Porwie absolutnie każdego, bez względu na to, czy słucha piosenek Wiśniewskiego, Liroya, czy też wyłącznie Mozarta w najlepszych wykonaniach. W tej muzyce jest patos, szaleństwo, magia, liryzm, są wszystkie moje i cudze doświadczenia życiowe. Te dobre, i te złe.
    Źródło: serwis http://www.carmina-burana.pl

    Mnie nie porwała. Mnie nie rzuciła o ścianę gdyż ja jestem bezpieczny w ręku Boga, za to obserwując widowisko wiem, że jej wypowiedź jest jak najbardziej prawdziwa. Tyle tylko że to nie muzyka rzuca po ścianach - muzyka nie jest osobą i nie ma takiej mocy. A jakie osoby za tym stoją i jaką mocą rzucają można wyczytać nawet ze słów pani reżyser: http://www.carmina-burana.pl/projekt.htm#moja

    Tak więc nie muzyka rzuca i nie wrażliwego, tylko diabeł i tego, który mu na to pozwala.

  6. Nocny spacer z G. był trudny, bo życie jest trudne. W zasadzie mógłbym powiedzieć "witamy w klubie" bo problemy mamy dość podobne.

    Ale było w tym też dużo pozytywnych wiadomości. Otóż są w mieście ludzie, którzy się nawracają, przychodzą do Boga, a Bóg czyni w ich życiu i za ich przyczyną rzeczy cudowne. Allelujah!


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: Unia Europejska, Gliwice, Carmina Burana, Carl Orph, demonizm


Komentarze: (2)

anonim, January 27, 2009 23:39 Skomentuj komentarz


Byłem na tym koncercie, na terenie kąpieliska leśnego i też odczucia mam dziwne. pomimo czasu jaki minął pamiętam tą diabelską atmosferę, okropną muzykę, przerażającą scenografie i ostre oświetlenie. Ktoś coś tańczył, wielkie chóry śpiewały a na koniec prezydent Frankiewicz powiedział, że teraz to już będzie dobrze bo tu razem zaczarowaliśmy tym przedstawieniem przyszłość.

anonim, November 14, 2010 00:34 Skomentuj komentarz


Carl Orff - Carmina Burana

Źródło: http://www.micha.waw.pl/~micha/carmina.html

Znajdziesz tu pełny tekst kantaty Carmina Burana Carla Orffa w oryginale oraz w polskim przekładzie Mariana Piechala.

  • Fortuna Imperatrix Mundi
    • 1. O Fortuna
    • 2. Fortuna plango vulnera
  • I. PRIMO VERE
    • 3. Veris leta facies
    • 4. Omnia sol temperat
    • 5. Ecce gratum
  • Uf dem anger
    • 6. Tanz
    • 7. Floret silva nobilis
    • 8. Chramer, gip die varwe mir
    • 9. Reie
      • Swaz hie gat umbe
      • Chume, chum, geselle min
      • Swaz hie gat umbe
    • 10. Were diu werlt alle min
  • II. IN TABERNA
    • 11. Estuans interius
    • 12. Olim lacus colueram,
    • 13. Ego sum abbas
    • 14. In taberna quando sumus
  • III. COUR D'AMOURS
    • 15. Amor volat undique
    • 16. Dies, nox et omnia
    • 17. Stetit puella
    • 18. Circa mea pectora
    • 19. Si puer cum puellula
    • 20.Veni, veni, venias
    • 21. In truitina
    • 22. Tempus es iocundum
    • 23. Dulcissime
  • Blanziflor Et Helena
    • 24. Ave formosissima
  • Fortuna Imperatrix Mundi
    • 25. O Fortuna
  • Fortuna Władczyni Świata
    • 1. O Fortuno
    • 2. Rany od Fortuny ciosów
  • I. WIOSNA
    • 3. Znów świat się przyoblókł
    • 4. Świat łagodzi słońce
    • 5. Oto z dawna
  • Wśród Zieleni
    • 6. Taniec
    • 7. Las cały w ozdobie
    • 8. Kramarzu, farb mi użycz
    • 9. Koło Taneczne
      • Z tych tu dziewcząt
      • Pójdź, pójdź, miły mój
      • Z tych tu dziewcząt
    • 10. Choćby świat u stóp mych legł
  • II. W GOSPODZIE
    • 11. Kipiąc gorącą...
    • 12. Niegdyś po stawie pływałem
    • 13. Jestem przeorem nad Kukanią
    • 14. Kiedy w gospodzie siedzimy
  • III. COUR D'AMOURS
    • 15. Lata Amor skrzydlaty
    • 16. Dzień, noc i wszystko
    • 17. Stała dziewczyna
    • 18. Tłumię w mej piersi
    • 19. Gdy kawaler z podwiką
    • 20. Chodźże, chodź, przybywaj!
    • 21. Chwieją się na wadze serca
    • 22. Nadszedł czas radości
    • 23. Najsłodszy!
  • Blanziflor i Helena
    • 24. Chwała ci, najpiękniejszy
  • Fortuna Władczyni Świata
    • 25. O Fortuno

Fortuna Imperatrix Mundi

1. O Fortuna
(chorus)

O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis;
vita detestabilis
nunc obdurat
et tunc curat
ludo mentis aciem,
egestatem,
potestatem
dissolvit ut glaciem.

Sors immanis
et inanis,
rota tu volubilis,
status malus,
vana salus
semper dissolubilis,
obumbrata
et velata
michi quoque niteris;
nunc per ludum
dorsum nudum
fero tui sceleris.

Sors salutis
et virtutis
michi nunc contraria,
est affectus
et defectus
semper in angaria.
Hac in hora
sine mora
corde pulsum tangite;
quod per sortem
sternit fortem,
mecum omnes plangite!


2. Fortune plango vulnera
(chorus)

Fortune plango vulnera
stillantibus ocellis
quod sua michi munera
subtrahit rebellis.
Verum est, quod legitur,
fronte capillata,
sed plerumque sequitur
Occasio calvata.

In Fortune solio
sederam elatus,
prosperitatis vario
flore coronatus;
quicquid enim florui
felix et beatus,
nunc a summo corrui
gloria privatus.

Fortune rota volvitur:
descendo minoratus;
alter in altum tollitur;
nimis exaltatus
rex sedet in vertice
caveat ruinam!
nam sub axe legimus
Hecubam reginam.


I. PRIMO VERE

3. Veris leta facies
(chorus)

Veris leta facies
mundo propinatur,
hiemalis acies
victa iam fugatur,
in vestitu vario
Flora principatur,
nemorum dulcisono
que cantu celebratur.

Flore fusus gremio
Phebus novo more
risum dat, hac vario
iam stipate flore.
Zephyrus nectareo
spirans in odore.
Certatim pro bravio
curramus in amore.

Cytharizat cantico
dulcis Philomena,
flore rident vario
prata iam serena,
salit cetus avium
silve per amena,
chorus promit virgin
iam gaudia millena.


4. Omnia sol temperat
(solus)

Omnia sol temperat
purus et subtilis,
novo mundo reserat
faciem Aprilis,
ad amorem properat
animus herilis
et iocundis imperat
deus puerilis.

Rerum tanta novitas
in solemni vere
et veris auctoritas
jubet nos gaudere;
vias prebet solitas,
et in tuo vere
fides est et probitas
tuum retinere.

Ama me fideliter,
fidem meam noto:
de corde totaliter
et ex mente tota
sum presentialiter
absens in remota,
quisquis amat taliter,
volvitur in rota.


5. Ecce gratum
(chorus)

Ecce gratum
et optatum
Ver reducit gaudia,
purpuratum
floret pratum,
Sol serenat omnia.
Iamiam cedant tristia!
Estas redit,
nunc recedit
Hyemis sevitia.

Iam liquescit
et decrescit
grando, nix et cetera;
bruma fugit,
et iam sugit
Ver Estatis ubera;
illi mens est misera,
qui nec vivit,
nec lascivit
sub Estatis dextera.

Gloriantur
et letantur
in melle dulcedinis,
qui conantur,
ut utantur
premio Cupidinis:
simus jussu Cypridis
gloriantes
et letantes
pares esse Paridis.


Uf dem anger

6. Tanz


7. Floret silva nobilis

(chorus)
Floret silva nobilis
floribus et foliis.


Ubi est antiquus
meus amicus?
Hinc equitavit,
eia, quis me amabit?

(chorus)
Floret silva undique,
nah min gesellen ist mir we.


Gruonet der walt allenthalben,
wa ist min geselle alse lange?
Der ist geriten hinnen,
o wi, wer sol mich minnen?


8. Chramer, gip die varwe mir
(supraton, chorus)

Chramer, gip die varwe mir,
die min wengel roete,
damit ich die jungen man
an ir dank der minnenliebe noete.
Seht mich an,
jungen man,
lat mich iu gevallen!

Minnet, tugentliche man,
minnecliche frouwen,
minne tuot iu hoch gemout
unde lat iuch in hohen eren schouwen!
Seht mich an
jungen man,
lat mich iu gevallen!

Wol dir, werit, daz du bist
also freudenriche!
ich will dir sin undertan
durch din liebe immer sicherliche.
Seht mich an,
jungen man,
lat mich iu gevallen!


9. Reie

Swaz hie gat umbe
(chorus)

Swaz hie gat umbe,
daz sint alles megede,
die wellent an man
allen disen sumer gan!

Chume, chum, geselle min
(chorus)

Chume, chum, geselle min,
ih enbite harte din,
ih enbite harte din,
chume, chum, geselle min.

Suzer rosenvarwer munt,
chum un mache mich gesunt
chum un mache mich gesunt,
suzer rosenvarwer munt

Swaz hie gat umbe
(chorus)

Swaz hie gat umbe,
daz sint alles megede,
die wellent an man
allen disen sumer gan!


10. Were diu werlt alle min
(chorus)

Were diu werlt alle min
von deme mere unze an den Rin
des wolt ih mih darben,
daz diu chunegin von Engellant
lege an minen armen.


II. IN TABERNA

11. Estuans interius
(barytonos solus)

Estuans interius
ira vehementi
in amaritudine
loquor mee menti:
factus de materia,
cinis elementi
similis sum folio,
de quo ludunt venti.

Cum sit enim proprium
viro sapienti
supra petram ponere
sedem fundamenti,
stultus ego comparor
fluvio labenti,
sub eodem tramite
nunquam permanenti.

Feror ego veluti
sine nauta navis,
ut per vias aeris
vaga fertur avis;
non me tenent vincula,
non me tenet clavis,
quero mihi similes
et adiungor pravis.

Mihi cordis gravitas
res videtur gravis;
iocis est amabilis
dulciorque favis;
quicquid Venus imperat,
labor est suavis,
que nunquam in cordibus
habitat ignavis.

Via lata gradior
more iuventutis
inplicor et vitiis
immemor virtutis,
voluptatis avidus
magis quam salutis,
mortuus in anima
curam gero cutis.


12. Olim lacus colueram,
(Cignus ustus cantat)

(tenor solus)
Olim lacus colueram,
olim pulcher extiteram,
dum cignus ego fueram.


Miser, miser!
modo niger
et ustus fortiter!

(tenor solus)
Girat, regirat garcifer;
me rogus urit fortiter;
propinat me nunc dapifer,


Miser, miser!
modo niger
et ustus fortiter!

(tenor solus)
Nunc in scutella iaceo,
et volitare nequeo
dentes frendentes video:


Miser, miser!
modo niger
et ustus fortiter!


13. Ego sum abbas

(chorus)
Ego sum abbas Cucaniensis
et consilium meum est cum bibulis,
et in secta Decii voluntas mea est,
et qui mane me quesierit in taberna,
post vesperam nudus egredietur,
et sic denudatus veste clamabit:

(barytonos, chorus)
Wafna, wafna!
Quid fecisti
sors turpassi?
Nostre vite gaudia
abstulisti omnia!


14. In taberna quando sumus
(chorus)

In taberna quando sumus
non curamus quid sit humus,
sed ad ludum properamus,
cui semper insudamus.
Quid agatur in taberna
ubi nummus est pincerna,
hoc est opus ut queratur,
si quid loquar, audiatur.

Quidam ludunt, quidam bibunt,
quidam indiscrete vivunt.
Sed in ludo qui morantur,
ex his quidam denudantur
quidam ibi vestiuntur,
quidam saccis induuntur.
Ibi nullus timet mortem
sed pro Baccho mittunt sortem.

Primo pro nummata vini,
ex hac bibunt libertini;
semel bibunt pro captivis,
post hec bibunt ter pro vivis,
quater pro Christianis cunctis
quinquies pro fidelibus defunctis,
sexies pro sororibus vanis,
septies pro militibus silvanis.

Octies pro fratribus perversis,
nonies pro monachis dispersis,
decies pro navigantibus
undecies pro discordaniibus,
duodecies pro penitentibus,
tredecies pro iter agentibus.
Tam pro papa quam pro rege
bibunt omnes sine lege.

Bibit hera, bibit herus,
bibit miles, bibit clerus,
bibit ille, bibit illa,
bibit servis cum ancilla,
bibit velox, bibit piger,
bibit albus, bibit niger,
bibit constans, bibit vagus,
bibit rudis, bibit magnus.

Bibit pauper et egrotus,
bibit exul et ignotus,
bibit puer, bibit canus,
bibit presul et decanus,
bibit soror, bibit frater,
bibit anus, bibit mater,
bibit ista, bibit ille,
bibunt centum, bibunt mille.

Parum sexcente nummate
durant, cum immoderate
bibunt omnes sine meta.
Quamvis bibant mente leta,
sic nos rodunt omnes gentes
et sic erimus egentes.
Qui nos rodunt confundantur
et cum iustis non scribantur.


III. COUR D'AMOURS

15. Amor volat undique

(chorus puerilis)
Amor volat undique,
captus est libidine.
Iuvenes, iuvencule
coniunguntur merito.

(supraton solus)
Siqua sine socio,
caret omni gaudio,
tenet noctis infima
sub intimo
cordis in custodia

(chorus puerilis)
fit res amarissima.


16. Dies, nox et omnia
(barytonos solus)

Dies, nox et omnia
michi sunt contraria;
virginum colloquia
me fay planszer,
oy suvenz suspirer,
plu me fay temer.

O sodales, ludite,
vos qui scitis dicite
michi mesto parcite,
grand ey dolur,
attamen consulite
per voster honur.

Tua pulchra facies
me fay planszer milies,
pectus habet glacies.
A remender
statim vivus fierem
per un baser.


17. Stetit puella
(supraton solus)

Stetit puella
rufa tunica;
si quis eam tetigit,
tunica crepuit.
Eia.

Stetit puella
tamquam rosula;
facie splenduit,
os eius fioruit.
Eia.


18. Circa mea pectora
(barytonos solus, chorus)

Circa mea pectora
multa sunt suspiria
de tua pulchritudine,
que me ledunt misere.

Manda liet,
Manda liet
min geselle
chumet niet.

Tui lucent oculi
sicut solis radii,
sicut splendor fulguris
lucem donat tenebris.

Manda liet
Manda liet,
min geselle
chumet niet.

Vellet deus, vallent dii
quod mente proposui:
ut eius virginea
reserassem vincula.

Manda liet,
Manda liet,
min geselle
chumet niet.


19. Si puer cum puellula
(tenor, bassus)

Si puer cum puellula
moraretur in cellula,
felix coniunctio.
Amore suscrescente
pariter e medio
avulso procul tedio,
fit ludus ineffabilis
membris, lacertis, labii


20.Veni, veni, venias
(chorus duplex)

Veni, veni, venias,
ne me mori facias,
hyrca, hyrce, nazaza,
trillirivos...

Pulchra tibi facies
oculorum acies,
capillorum series,
o quam clara species!

Rosa rubicundior,
lilio candidior
omnibus formosior,
semper in te glorior!


21. In truitina
(supraton solus)

In truitina mentis dubia
fluctuant contraria
lascivus amor et pudicitia.
Sed eligo quod video,
collum iugo prebeo,
ad iugum tamen suave transeo.


22. Tempus es iocundum
(supraton, barytonos, chorus puerilis)

Tempus es iocundum,
o virgines,
modo congaudete
vos iuvenes.

Oh, oh, oh,
totus floreo,
iam amore virginali
totus ardeo,
novus, novus amor
est, quo pereo.

Mea me confortat
promissio,
mea me deportat
negatio.

Oh, oh, oh
totus floreo
iam amore virginali
totus ardeo,
novus, novus amor
est, quo pereo.

Tempore brumali
vir patiens,
animo vernali
lasciviens.

Oh, oh, oh,
totus floreo,
iam amore virginali
totus ardeo,
novus, novus amor
est, quo pereo.

Mea mecum ludit
virginitas,
mea me detrudit
simplicitas.

Oh, oh, oh,
totus floreo,
iam amore virginali
totus ardeo,
novus, novus amor
est, quo pereo.

Veni, domicella,
cum gaudio,
veni, veni, pulchra,
iam pereo.

Oh, oh, oh,
totus floreo,
iam amore virginali
totus ardeo,
novus, novus amor
est, quo pereo.


23. Dulcissime
(supraton solus)

Dulcissime,
totam tibi subdo me!


Blanziflor Et Helena

24. Ave formosissima
(tous)

Ave formosissima,
gemma pretiosa,
ave decus virginum,
virgo gloriosa,
ave mundi luminar,
ave mundi rosa,
Blanziflor et Helena,
Venus generosa!


Fortuna Imperatrix Mundi

25. O Fortuna
(chorus)

O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis;
vita detestabilis
nunc obdurat
et tunc curat
ludo mentis aciem,
egestatem,
potestatem
dissolvit ut glaciem.

Sors immanis
et inanis,
rota tu volubilis,
status malus,
vana salus
semper dissolubilis,
obumbrata
et velata
michi quoque niteris;
nunc per ludum
dorsum nudum
fero tui sceleris.

Sors salutis
et virtutis
michi nunc contraria,
est affectus
et defectus
semper in angaria.
Hac in hora
sine mora
corde pulsum tangite;
quod per sortem
sternit fortem,
mecum omnes plangite!

Fortuna Władczyni Świata

1. O Fortuno
(chór)

O Fortuno
niby Księżyc
nieustannie zmienna,
ciągle rośniesz
lub zanikasz
ciemna lub promienna.
Życie podłe
wciąż kapryśnie
chłodzi nas lub grzeje,
niedostatek
lub bogactwo
jak lód w nim topnieje.

Kołem toczy
się Fortuna
zła i nieżyczliwa,
nasze szczęście
w swoich trybach
miażdży i rozrywa,
z twarzą szczelnie
zasłoniętą
często u mnie gości,
by na kręgach
mego grzbietu
grać swe złośliwości.

Los zbawienia,
cnót zasługi
przeciw mnie są teraz,
w mej słabości
albo woli
wspierały mnie nieraz.
A więc zaraz
nie mieszkając
uderzajcie w struny
i użalcie
się nade mną,
ofiarą Fortuny!


2. Rany od Fortuny ciosów
(chór)

Rany od Fortuny ciosów
opłakuję łzami
nigdy zresztą mnie nie psuła
skąpymi łaskami.
Wprawdzie mówię, że jej czoło
zdobią pukle złote,
lecz czas spod nich też obnaży
łysiny sromotę.

Na Fortuny złotym tronie
siedziałem wyniosły,
zdobny w wieniec powodzenia
z wszystkich darów wiosny.
Lecz choć stałem u zenitu
o swe szczęście wsparty,
nagle spadłem z wszystkich darów
do szczętu obdarty.

Obróciło się Fortuny
koło nieżyczliwe,
innego już po mnie wznosi
na szczyty zdradliwe,
król im wyżej nad tłum siędzie,
tym pewniejsza zguba,
gdyż na kole tym czytamy:
"Królowa Hekuba".


I. WIOSNA

3. Znów świat się przyoblókł
(chór)

Znów świat się przyoblókł
w jasny uśmiech wiosny,
z pól śniegi i srogie
wiatry się wyniosły,
w barwnej szacie Flora
władzę już objęła,
lasy głoszą śpiewem
pochwałę jej dzieła.

Znowu w łonie Flory
Febus promienieje,
znowu Zefir lekki
zapachami wieje,
oddycha nektarem,
tonie w kwiecistości.
Biegnijmy, by zdobyć
nagrodę miłości.

Filomena słodka
czaruje pieśniami.
Łąki aż się mienią
barwnymi kwiatami.
Lasy ptaków pełne
śpiewem rozbrzmiewają,
dziewczęta ponętne
z radości pląsają.


4. Świat łagodzi słońce
(solo)

Świat łagodzi słońce,
światła siła żywa,
kwieciem swe oblicze
przed światem odkrywa,
miłość w sercach mężów
wre coraz goręcej,
wszystkim, co jest miłe,
włada bóg chłopięcy.

Taka to odnowa
w uroczystej wiośnie
żąda, byśmy żyli
mocno i radośnie -
oto drogowskazy
wzajemnej prawości:
wierzę w twoją wierność,
zawierz mej wierności!

Kochaj mnie uczciwie,
spójrz w uczciwość moją:
z serca mego płynie,
jest wiary ostoją,
przy tobie, choć z dala,
zawsze wierny gołąb,
wpleciony w twą miłość
jak w Fortuny koło.


5. Oto z dawna
(chór)

Oto z dawna
upragniona
wraca radość wiosny,
purpurowa
kwitnie łąka,
słońca hymn radosny
smutku mgły rozprasza,
idzie lato,
resztki zimy
ze świata wypłasza.

Śnieg topnieje,
mróz ucieka
gdzieś na koniec świata,
pierzcha zima,
a zaś wiosna
już ssie piersi lata;
o, pozwólmy szlochać
tym, co wioną
nie potrafią
cieszyć się i kochać.

Dostępują
słodkich miodów
że aż leci ślina
ci, co chętnie
korzystają
z nagród Kupidyna.
Według słodkiej rady
pani Wenus
każdy gotów
iść w Parysa ślady.


Wśród Zieleni

6. Taniec


7. Las cały w ozdobie

(chór)
Las cały w ozdobie
kwiatów i zieleni.

(mały chór)
Gdzieś jest przyjacielu?
Szukam ciebie wszędzie.
Odjechał na koniu,
któż kochał mnie będzie?

(chór)
Cały las w zieleni,
a ja tęsknię za nim.

(mały chór)
Las cały w zieleni,
ja go szukam wszędzie.
Odjechał na koniu,
któż mnie kochał będzie?


8. Kramarzu, farb mi użycz
(sopran, chór)

Kramarzu, farb mi użycz
do twarzy malowania,
bym mogła pięknych chłopców
nakłonić do kochania.
Spójrzcie młodzi,
czas nadchodzi,
aby mnie podziwiać!

Kochajcie, cni mężowie,
kochajcie miłe panie,
bo nic szlachetniejszego
nad szczere miłowanie!
Spójrzcie młodzi,
czas nadchodzi,
aby mnie podziwiać!

Cześć i chwiała ci, świecie,
żeś tak pełen radości!
Chcę być twoją czcicielką,
godną twej życzliwości.
Spójrzcie młodzi,
czas nadchodzi,
aby mnie podziwiać!


9. Koło Taneczne

Z tych tu dziewcząt
(chór)

Z tych tu dziewcząt, które tańczą
kolistego węża,
każda pragnie tego lata
mieć swojego męża.

Pójdź, pójdź, miły mój
(chór)

Pójdź, pójdź, miły mój
dawno już na ciebie czekam,
dawno już na ciebie czekam,
pójdź, pójdź, miły mój!

O różowe, słodkie usta,
chodźcie i uzdrówcie mnie,
chodźcie i uzdrówcie mnie,
o różowe, słodkie usta!

Z tych tu dziewcząt
(chór)

Z tych tu dziewcząt, które tańczą
kolistego węża,
każda pragnie tego lata
mieć swojego męża.


10. Choćby świat u stóp mych legł
(chór)

Choćby świat u stóp mych legł
od Renu po morza brzeg,
oddałbym go, gdyby ona,
królowa Anglii, zechciała
paść w me ramiona.


II. W GOSPODZIE

11. Kipiąc gorącą...
(baryton solo)

Kipiąc gorącą
gwałtownością
do serca mego
mówię ze złością:
jestem stworzony
z prochu tej ziemi
jak liść targany
wichrami ziemi.

Jeżeli mędrzec
ku własnej chwale
gmach swoich myśli
stawia na skale,
to, ach, głupiec,
jestem ja rzeka,
która tą skałę
mija z daleka.

Płynę po fali,
jak łódź bez wiosła,
jak ptak, którego
burza poniosła,
nie ma przede mną
żadnej przystani,
ląduję w gronie
zbirów i drani.

Cnota to tylko
ciężki frasunek,
lepszy żart sprośny
i mocny trunek,
służby Wenerze
to trud przyjemny,
tylko dla tchórza
zawsze daremny.

Wzdyma mi piersi
młoda ochota,
w spółce z występkiem
mierzi mnie cnota,
chcę grzeszyć ciałem,
furda zbawienie,
w rozkoszy stracić
ostatnie tchnienie.


12. Niegdyś po stawie pływałem
(Śpiewa łabędź na rożnie)

(tenor solo)
Niegdyś po stawie pływałem,
wdzięk mój w wodzie oglądałem,
gdy postać łabędzia miałem.

(chór męski)
Ach, los marny
mnie na czarny
kolor przemalował!

(tenor solo)
Na rożnie mnie obracają,
ogniem żywym przypiekają,
potem do stołu podają.

(chór męski)
Ach, los marny
mnie na czarny
kolor przemalował!

(tenor solo)
Na półmisku leżę stęgły,
pływać w sosie nie ma kędy,
w koło wyszczerzone zęby.

(chór męski)
Ach, los marny
mnie na czarny
kolor przemalował!


13. Jestem przeorem nad Kukanią

(chór)
Jestem przeorem nad Kukanią
i radzę właśnie z całą pijacką kompanią
o mej przychylności dla grających w kości
i że kto rano odwiedza mnie w gospodzie,
ten z niej wychodzi po słońca zachodzie,
a wychodząc wrzeszczy:

(baryton i męski chór)
Wafne, wafne!
Coś uczynił z nami,
zgrają obrzydliwą?
Odebrałeś wszystkim
radość żywą!


14. Kiedy w gospodzie siedzimy
(chór)

Kiedy w gospodzie siedzimy,
o zmarłych nie rozmawiamy,
lecz do gier się sposobimy
i do dziewcząt zabieramy.
Co się może dziać w gospodzie,
jeśli wino ciurkiem płynie,
kto ciekawy jest w narodzie,
niech przysłucha się nowinie.

Jedni piją, drudzy wyją,
inni czkając w karty grają.
Łachmany brud ciał ich kryją,
jedni drugich okradają,
nawzajem się często biją,
rany w worki owijają,
nóż w zanadrzu nieraz kryją,
śmierci się nie obawiają.

Kto przegra za wszystkich płaci,
i wszyscy piją i jedzą,
raz piją za swoich braci,
dwa za tych, co w ciupie siedzą,
trzy razy za tych, co żyją,
cztery za biedne cygaństwo,
pięć za tych, co w ziemi gniją,
sześć razy za chrześcijaństwo.

Siedem za klan przemytników,
osiem za siostry upadłe,
dziewięć za cech rozbójników,
dziesięć za wdowy bezradne,
jedenaście za żołnierzy,
dwanaście za zdrowie staruch,
za królów i za papieży
piją wszyscy bez umiaru.

Pije kmiotek, pije lekarz,
pije rycerz, pije hycel,
pije sędzia, pije piekarz,
pije przeor, pije szpicel,
pije żebrak, pije bogacz,
pije głupia, pije mądra,
pije kleryk, pije rogacz,
pije szachraj, pije flądra.

Pije kuzyn, pije szwagier,
pije mniszka, pije mamka,
pije murarz, pije blagier,
pije Jóźka, pije Franka,
pije dziadek, pije babka,
piją wnuki, piją brzdące,
pije ojciec, pije matka,
piją setki i tysiące.

Kraj marnieje, młódź dziczeje,
gdy bez miary wszyscy chlają,
cały świat już z nas się śmieje,
już nas palcem wytykają.
Lecz tych, wobec nas zelżywych,
co po świecie z plotką krążą,
wymarzą z ksiąg sprawiedliwych
i w głąb piekła ich pogrążą.


III. COUR D'AMOURS

15. Lata Amor skrzydlaty

(chór chłopców)
Lata Amor skrzydlaty,
zrywa więzy i pęta.
Spotykają się ze sobą
chłopcy i dziewczęta.

(sopran solo)
Jeśli któraś z dziewcząt
nie ma przyjaciela,
w jej sercu
noc panuje,
radości upragnionej

(chór chłopców)
darmo upatruje.


16. Dzień, noc i wszystko
(baryton solo)

Dzień, noc i wszystko
jest przeciw mnie,
szept dziewcząt słyszę
jakby we śnie,
wzdycham i spływa
z ócz łza po łzie.

O przyjaciele,
przykry wasz żart,
nie odkrywajcie
przede mną kart,
proszę, udzielcie
mi waszych rad!

Twe lico łez mi
wyciska zdrój,
serce twe z lodu,
o Boże mój,
do życia wróci mnie
całus twój.


17. Stała dziewczyna
(sopran solo)

Stała dziewczyna
w czerwonej sukience,
pod bluzką się rusza
coś bardzo dziewczęce.
Oho!

Stała dziewczyna
jak świeża różyczka,
twarz jej rozjaśniona,
na ustach barwiczka.
Oho!


18. Tłumię w mej piersi
(baryton solo, chór)

Tłumię w mej piersi
westchnień tony
twoją pięknością
urzeczony.

Wzdycham w dnie,
wzdycham w śnie,
me dziewczę
nie przyjdzie, nie!

Niby dwa słońca
są twe oczy,
jak błyskawice
w czarnej nocy.

Wzdycham w dnie,
wzdycham w śnie,
me dziewczę
nie przyjdzie, nie!

O boskie błagam
pośrednictwo,
bym mógł rozplatać
jej dziewictwo.

Wzdycham w dnie,
wzdycham w śnie,
me dziewczę
nie przyjdzie, nie!


19. Gdy kawaler z podwiką
(tenor, bas)

Gdy kawaler z podwiką
znajdą się w pokoiku,
w szczęśliwej samotności -
wtedy w nagłej czułości
wyzbyci wstydliwości
zaczynają miłosny targ,
grę rozkoszną swych kolan,
swych ramion i warg.


20. Chodźże, chodź, przybywaj!
(podwójny chór)

Chodźże, chodź, przybywaj,
nie daj mi umierać,
masz mnie, bierz... że... żywaj,
aj, ła mi, ma mie rać...

Piękne twoje oczy,
cóż im zdoła sprostać,
piękne włosów sploty,
piękna cała postać.

Czerwieńsza od róży
i od lilii bielsza,
ze wszystkich na świecie
piękność najpiękniejsza!


21. Chwieją się na wadze serca
(sopran solo)

Chwieją się na wadze serca
wstydliwość i pożądanie.
Lecz wybieram to co widzę,
wchodzę na stos jak skazaniec.
Konam w ogniu pożądania,
bowiem słodkie to kochanie.


22. Nadszedł czas radości
(sopran, baryton, chór chłopców)

Nadszedł czas radości
dziewczęcej,
radujcie się z nami,
młodzieńcy!

Oh, oh, oh,
wszystko rozkwita,
wszystko płonie
w miłości lubej,
w tej miłości, co wiedzie
do zguby.

Odważna mnie czule
namawia,
pogardza mną, kiedy
się wzbraniam.

Oh, oh, oh,
wszystko rozkwita,
wszystko płonie
w miłości lubej,
w tej miłości, co wiedzie
do zguby.

Mąż jest podczas zimy
niemrawy,
lecz z powiewem wiosny
znów żwawy.

Oh, oh, oh,
wszystko rozkwita,
wszystko płonie
w miłości lubej,
w tej miłości, co wiedzie
do zguby.

Kusi mnie, bo jestem
dziewica,
obraża, żem głupia
pannica.

Oh, oh, oh,
wszystko rozkwita,
wszystko płonie
w miłości lubej,
w tej miłości, co wiedzie
do zguby.

Przyjdź, niech nas ogarną
płomienie,
przyjdź, przyjdź, bo się w popiół
zamienię.

Oh, oh, oh,
wszystko rozkwita,
wszystko płonie
w miłości lubej,
w tej miłości, co wiedzie
do zguby.


23. Najsłodszy!
(sopran solo)

Najsłodszy, chcę,
abyś sobą nakrył mnie.


Blanziflor i Helena

24. Chwała ci, najpiękniejszy
(wszyscy)

Chwała ci, najpiękniejszy
dziewictwa klejnocie,
chwała ci, perło niewiast
jaśniejących w cnocie,
chwała ci, światło świata,
różo wybujała,
Blanziflor i Helena,
Wenero wspaniała!


Fortuna Władczyni Świata

25. O Fortuno
(chór)

O Fortuno
niby Księżyc
nieustannie zmienna,
ciągle rośniesz
lub zanikasz
ciemna lub promienna.
Życie podłe
wciąż kapryśnie
chłodzi nas lub grzeje,
niedostatek
lub bogactwo
jak lód w nim topnieje.

Kołem toczy
się Fortuna
zła i nieżyczliwa,
nasze szczęście
w swoich trybach
miażdży i rozrywa,
z twarzą szczelnie
zasłoniętą
często u mnie gości,
by na kręgach
mego grzbietu
grać swe złośliwości.

Los zbawienia,
cnót zasługi
przeciw mnie są teraz,
w mej słabości
albo woli
wspierały mnie nieraz.
A więc zaraz
nie mieszkając
uderzajcie w struny
i użalcie
się nade mną,
ofiarą Fortuny!

Skomentuj notkę
27 kwietnia 2004 (wtorek), 22:14:14

Wybory (z cyklu: hasła na murach)

Wymyśliłem sobie hasło na zbiżające się wybory:


Kto mnie obroni przed Samoobroną?


Kategorie: hasła na murach, polityka, _blog


Słowa kluczowe: Samoobrona, wybory


Komentarze: (4)

Żelazny, April 29, 2004 17:49 Skomentuj komentarz


Czy byłoby to niepatriotyczne, gdybym zadeklarował, że jeśli premierem zostanie pan L. to ja zrzeknę się polskliego obywatelstwa?

pragnewielbietesknie, April 29, 2004 03:08 Skomentuj komentarz


chyba tylko ponowny zryw narodowy, gorzej jednak jak ten zryw tylko pogłębi atak tego Pana L.

siska, April 28, 2004 18:58 Skomentuj komentarz


mocne :D, ale skrzydelka maja racje...

wings, April 28, 2004 08:03 Skomentuj komentarz


obawiam się, że jesteśmy na nich skazani !!!!
Skomentuj notkę
18 kwietnia 2004 (niedziela), 17:40:40

Jeruzalem upajającą czarą narodów (z cyklu: obserwator)

1. Inspirujący, subiektywny przegląd prasy

Wszystkie cytaty za portalem Gazety Wyborczej.

24 marca 2004 r.

Naszym celem jest zabicie premiera Ariela Szarona - oświadczył Abdel Aziz Rantisi, następca szejka Jassina, którego izraelska armia zgładziła w poniedziałek (22 marca 2004) (...) Obecnie naszym jedynym wrogiem jest Izrael. To z nim będziemy walczyć na śmierć i życie.

17 kwietnia 2004 r.

W kilka godzin po ataku, w którym palestyński samobójca wysadził się w powietrze w punkcie kontrolnym w Erezie, zabijając policjanta, Izraelski śmigłowiec ostrzelał samochód, w którym jechał Abel Aziz al-Rantisi. Rantisi zmarł w sobotę pięć minut po przewiezieniu do szpitala. W ostrzelanym samochodzie zginął też jego syn, 27-letni Mohammed i ochroniarz.

18 kwietnia 2004 r.

Dokonane w sobotę na rozkaz izraelskiego premiera Ariela Szarona zabójstwo przywódcy Hamasu - Abdela- Aziza al-Rantissiego - zdecydowanie napiętnowane przez irlandzką prezydencję UE jako naruszenie prawa międzynarodowego, wywołało na świecie falę oburzenia sięgającą od Londynu po Tokio.

2. Fakty

  • Celem Hamasu było zgładzić Szarona i walczyć z Izraelem (wg. Rantisa).
  • Celem Izraela jest zniszczyć Hamas poprzez zabicie jego przywódców (wg. Szarona).
  • W tym starciu wygrał Szaron.
  • I znowu potępienia Izraela płyną z całego świata.

3. Komentarz

Co ciekawe, twarda, wojenna polityka Szarona przynosi efekty, od jej początku a więc od prawie roku liczba zamachów na cywilów w Izraelu spadła. To prawda, że odbywa się to kosztem mas palestyńskich, którzy z powodu blokady nie mogą pracować w Izralu, ale problem Palestyńczyków to problem przywódców palestyńskich a problem Szarona to problem Żydów. Gdyby przywódcy palestyńscy powiedzieli, że celem jest pokój z Izraelem pewnie było by inaczej. Ale Arafat nie zdecydował się na pokój, toleruje na swoim terytorium Hamas więc mają to co mają... niestety.

Myślę, że przywódcy światowi po części są też winni temu konfliktowi. Jakoś nie słyszę aż takich potępień po wysadzeniu kolejnego autobusu w Jerozolimie, albo po podłożeniu bomby w dyskotece, a właśnie brak tych potępień jest jakby poparciem polityki terroryzmu.

4. Proroctwo

Wyrocznia Pana, (...) Oto uczynię Jeruzalem upajającą czarą dla wszystkich postronnych narodów.
Prorok Zachariasz 12.1n
(proroctwo dotyczy czasów końca i stanowi większą, czytelną całość)

5. Obserwacja

Co takiego jest w Jerozolimie, że jak się tam coś dzieje, to w sprawie zabiera głos prezydent Irlandii, szef niemieckiej dyplomacji Joschka Fischer, szef greckiego MSZ, Gheorgios Kumutsakos, rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, szefowa dyplomacji japońskiej, pani Yoriko Kawaguczi, Miguel Angel Moratinos z Hiszpanii (nowy minister SZ). Wypowiedzieli się też władcy z Chin, z Francji, Anglii (Jack Straw). Po co? Co im do tego? Czy może jest już czas na wypełnienie się proroctwa zachariaszowego?

A może to tylko przymiarka?

Maranatha!


Kategorie: Izrael, obserwator, polityka, Islam, _blog


Słowa kluczowe: Jeruzalem, Jerozolima, OWP, Hamas, Izrael, Szaron


Komentarze: (2)

wojtek, December 9, 2017 10:05 Skomentuj komentarz


Papież o decyzji Trumpa: nie mogę tego przemilczeć
KAI / 06.12.2017 12:10

O przestrzeganie szczególnego statusu Jerozolimy, jako miasta świętego trzech religii monoteistycznych zaapelował Franciszek na zakończenie dzisiejszej audiencji ogólnej w Watykanie.

Papież odniósł się do napięcia związanego z zapowiedzią prezydenta USA, Donalda Trumpa o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela i przeniesieniu tam ambasady amerykańskiej.

"Moja myśl biegnie teraz ku Jerozolimie. W związku z tym nie mogę przemilczeć mego głębokiego zaniepokojenia z powodu sytuacji, która powstała w minionych dniach, a jednocześnie zwrócić się z żarliwym apelem do wszystkich, aby zobowiązali się do przestrzegania status quo Miasta, zgodnie z odpowiednimi rezolucjami Narodów Zjednoczonych. Jerozolima to wyjątkowe miasto, święte dla Żydów, chrześcijan i muzułmanów, którzy czczą w nim święte miejsca swoich religii i które jest szczególnie powołane do pokoju. Modlę się do Pana, aby ta tożsamość została zachowana i umocniona dla dobra Ziemi Świętej, Bliskiego Wschodu i całego świata oraz aby zwyciężyła mądrość i roztropność, aby nie dodawano nowych elementów napięcia w świecie już wstrząsanym i naznaczonym przez wiele okrutnych konfliktów" - powiedział Franciszek.

Kwestia ta była przedmiotem rozmowy papieża Franciszka z przywódcą palestyńskim, Mahmudem Abbasem.

Jak stwierdził rzecznik Stolicy Apostolskiej, Greg Burke rozmowa miała miejsce wczoraj wieczorem w wyniku inicjatywy Abbasa. Była ona związana z serią kontaktów prezydenta Palestyny po jego rozmowie z Donaldem Trumpem, podczas której prezydent USA poinformował zamiar przeniesienia ambasady z Tel Awiwu do Jerozolimy. Było to jedną z jego obietnic wyborczych. Przeniesienia amerykańskiej ambasady do Jerozolimy może potrwać nawet kilka lat.

wojtek, December 9, 2017 10:12 Skomentuj komentarz


Putin wyraził poparcie dla Abbasa ws. statusu Jerozolimy

Prezydent Rosji Władimir Putin wyraził we wtorek poparcie dla prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa ws. statusu Jerozolimy i konieczności "natychmiastowego podjęcia bezpośrednich rozmów palestyńsko-izraelskich w kwestiach spornych" - podał Kreml.

Putin zapewnił Abbasa o swym poparciu przez telefon, tuż po innej rozmowie telefonicznej, w której prezydent USA Donald Trump poinformował przywódcę Autonomii Palestyńskiej o zamiarze przeniesienia ambasady USA z Tel Awiwu do Jerozolimy.

Abbas zaapelował po tym komunikacie do papieża Franciszka oraz przywódców Rosji, Francji i Jordanii, by zainterweniowali w sprawie planów Trumpa i nie dopuścili do wcielenia ich w życie - powiedział rzecznik Abbasa Nabil Abu Rudeina.

Niebezpieczne reperkusje decyzji Trumpa

Wcześniej Rudeina przekazał w oświadczeniu, że w rozmowie z prezydentem USA "prezydent Abbas ostrzegł, że konsekwencje takiej decyzji byłyby niebezpieczne dla procesu pokojowego i stabilności oraz pokoju regionu i świata". Również służby prasowe króla Jordanii Abdullaha II podały, że Trump przekazał monarsze informację o planie przeniesienia ambasady USA do Jerozolimy. Król ostrzegł prezydenta, że jego decyzja "miałaby niebezpieczne reperkusje dla bezpieczeństwa i stabilności regionu".

Sprzeciw wobec planów amerykańskiej administracji wyrazili też we wtorek premier Iraku Hajdar Dżawad al-Abadi i prezydent Egiptu Abd el-Fatah es-Sisi oraz przywódca Turcji Recep Tayyip Erdogan. Abadi powiedział, że rząd Iraku ubolewa z powodu tej decyzji i uznaje, że niesie ona zagrożenie dla regionu i świata. Sisi - jak głosi komunikat jego kancelarii - ostrzegł Trumpa przed krokami, które spowodują załamanie procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie.

Zapowiedź Erdogana

Erdogan zapowiedział, że może zerwać stosunki dyplomatyczne z Izraelem, jeśli Waszyngton uzna Jerozolimę za izraelską stolicę. Agencja AP zwraca uwagę, że sprzeciw wobec zmiany statusu Jerozolimy konsoliduje nie tylko świat arabski, ale też niemal cały świat islamu. Przed uznaniem Jerozolimy za stolicę ostrzegali Trumpa prezydent Francji Emmanuel Macron, szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini i sekretarz generalny Ligi Państw Arabskich Ahmed Abul-Gheit.

Przedstawiciele administracji Trumpa poinformowali w ubiegłym tygodniu, że prezydent rozważa uznanie Jerozolimy za stolicę Izraela i może to ogłosić w środę.

Zgodnie z ustawą z 1995 roku rząd USA powinien docelowo przenieść ambasadę z Tel Awiwu do Jerozolimy. Prezydent może odroczyć ten proces ze względów bezpieczeństwa narodowego. Decyzja w tej sprawie jest podejmowana co sześć miesięcy.

W związku z obawami, że zagrozi to procesowi pokojowemu na Bliskim Wschodzie, kolejni prezydenci podpisywali rozporządzenia o czasowym odroczeniu realizacji ustawy. W czerwcu także Trump odroczył tę decyzję, ale Biały Dom dawał do zrozumienia, że prezydent wciąż zamierza przenieść placówkę. 

Skomentuj notkę
22 marca 2004 (poniedziałek), 23:57:57

Świat potępia zabicie Jasina #2 (obserwator)

#1. W wieczornej "Panoramie" zaproszony specjalista od spraw bliskowschodnich przedstawił Jasina jako wielki autorytet moralny. I ja znowu czegoś nie rozumiem, bo często ten samy tytuł odnoszony jest do papieża. Może zapiszę te dwa zdania obok siebie:

  • Zdanie #1: Jan Paweł II jest wielkim autorytetem moralnym.
  • Zdanie #2: Szejk Jasin jest wielkim autorytetem moralnym.

Nie dziwie się, że ludzie słuchając telewizji głupieją.

#2. Ale faktem jest, że emocjonalnie palestyńczycy jak zwykle wygrywają w przekazach medialnych. Tu starzec, ślepy, chromy a tu silna armia, rakiety, helikoptery. No dobrze, to emocje a gdzie fakty?

#3. Dziś uwierzyłem w pokój na bliskim wschodzie. On jest możliwy i to właśnie wg planu, który przeprowadzi Szaron. On wie co robi. Najpierw wytnie wszystkich terorystów (ciekawe, czy odważy się też usunąć Arafata - no może Arafat mu pomoże i sam niedługo umrze). Potem, przy wielkiej opozycji prawicy Izraelskiej wycofa Żydów z terenów Autonomi, potem może wspomoże Autonomie gospodarczo, bo jak już nie będzie wśród Palestyńczyków oszołomów to na pewno znajdą się tak jacyś normalni, gotowi współpracować z Izraelem z korzyścią dla obu stron. Dla Żydów na pewno będzie to tańsze niż ciągła wojna. To może przejść o ile znowu się jacyś wielcy tego świata nie zaczną wtrącać.

Ale nie to jest powód dla którego uwierzyłem w pokój. Powód jest inny - wydaje się iż proroctwa wskazujące na wojnę w tym regionie nie pasują do wojny arabsko-żydowskiej. Chyba chodzi o coś więcej a ta wojna jest potrzebna tylko jako jeden z elementów prowadzący do Nowego Ładu. Znowu do przeczytania 9 rozdział Księgi Daniela? Tak. Właśnie tak.

#4. Matanatha!


Kategorie: Izrael, obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: Jasin, Ahmed Jasin, OWP, Autonomia Palestyńska, Izrael


Komentarze: (7)

w34 -> marekm, March 24, 2004 16:45 Skomentuj komentarz


Jeszcze o eufemizmach:

Cytat:
[ Izrael będzie kontynuować likwidowanie przywódców Hamasu - zapowiedział Szaul Mofaz, szef izraelskiego ministerstwa obrony. Mofaz zadeklarował też, że "Hamas jest strategicznym wrogiem Izraela i dlatego ta organizacja powinna zostać zniszczona". ]

Minister Mofaz powiedział "likwodowanie" a powinno być "zabijanie". To ciekawe - na wojsku była mowa o "eliminowaniu siły żywej przeciwnika poprzez użycie sił i środków". "Siły" to ludzie a jak się ich eliminuje? Słowa, słowa, słowa ...

Ale wracając do sedna sprawy. Dochodzą mnie głosy, że taka polityka państwa Izrael jest skuteczna. Zabijają aktywistów Hamasu przez co coraz więcej Palestyńczyków odcina się od tej organizacji, bo po prostu chcą żyć. Może to będzie pokój na siłę ale będzie pokój. Przynajmniej pokój dla Izraela.

w34 -> axel, March 24, 2004 16:38 Skomentuj komentarz


Dużo pytań..... postaram się odpowidzieć mailem, bo był by tego za dużo. Jeżeli wyjdzie z tego jakaś całość to zrobię z tego notkę. Proszę o czas.

w34 -> marekm, March 24, 2004 16:37 Skomentuj komentarz


1) Użyłem słowa "wytnie" w znaczeniu "zabije". Jest wojna, państwo Izrael zabija swoich wrogów. Terroryści wysadzający autobust, dyskoteki, pizzernie są wrogami państwa Izrael.

2) Rzeczywiście, nie należy uzywać eufemizmów. Już kiedyś ktoś mówił o "ostatecznym rozwiązaniu" i o "ewakuacji na wschów". Eufenizmy nie są dobre. Dziękuję za lekcję, będę się starał pisać jaśniej.

3) Z dzisiejszej GZ: nowy szef Hamasu "zaapelował, by zintensyfikować ataki na Izrael - Musimy dać syjonistycznym okupantom lekcję". Ani słowa o zabijaniu czy mordowaniu. Przecież nie może powiedzieć: "wysadzimy w powietrze 3 autobusy" bo to by było niepolityczne.

axe, March 24, 2004 00:58 Skomentuj komentarz


Nigdy nikt nie odwazy sie wycofac wojsk izraelskich z okupowanych terenow bo skonczy tak jak icchak rabin - zamordowany z rak rodakow, ktorzy byli przeciwni jakimkolwiek ustepstwom.

axe, March 24, 2004 00:56 Skomentuj komentarz


czy uwazasz za oszoloma kogos komu czolgi zrownaly z ziemia dom, czesto zabily rodzine poniewaz w sasiedztwie (kilka blokow dalej) byl dom domniemanego terrorysty i trzeba bylo go ostrzelac a jego dom stal po drodze lotu pocisku czolgowego... czy uwazasz za oszoloma kogos komu zabito rodzine, dzieci, bo trzeba bylo wysadzic 4 pietrowy blok w ktorym podobno byla schowana jakas bron...

Wiele z takich akcji to tak naprawde kit, forma represji, zemsty i zastraszenia ludnosci Palestynskiej.

axe, March 24, 2004 00:40 Skomentuj komentarz


Pokoj dla zydow jest kompletnie nie oplacalny. Szaron o tym wie i jedyne co go interesuje to wojna. Otwarcie tak mowil i w czynach to potwierdza. Z jednej strony mowi ze z checia bedzie rozmawial o pokoju z palestynczykami a z drugiej trzyma arafata w areszcie domowym z ktorego jak wystawi nos to mu go odstrzela... Zydow interesuje albo totalny konflikt, ktory spodziewaja sie wygrac majac poparcie usa i samemu posiadajac czwarta najpotezniejsza armie swiata albo wieczne tluczenie sie co nieslychanie napedza gospodarke... To izraelczycy produkuja swietne rakiety bojowe, ktore planuje zakupic nasza armia, to izraelczycy produkuja olbrzymie ilosci broni, rzad przeznacza mnostwo kasy na zbrojeniowke, ktora daje prace a nadwyzki produkcyjne trafiaja na sprzedaz na caly swiat... Izrael jest jednym z najwiekszych na swiecie eksporterow i poducentow broni...

axe, March 24, 2004 00:32 Skomentuj komentarz


Problem w tym ze to zydzi sami sa sobie winni temu co sie dzieje. Arafat jak pisalem wczesniej w komentarzach jest tak naprawde jedynym czlowiekiem, ktory chce pokoju a nie zaognienia konfliktu i ostatecznego starcia. Znam sytuacje z bardzo dobrego zrodla, z pierwszej reki. Dlaczego tak bardzo bronisz zydow? Panstwa zydowskiego nie bylo na mapie do 1949 roku. W 1949 roku Amerykanie zadecydowali o utworzeniu na czesci ziem palestyny panstwa zydowskiego. Czy wyobrazasz sobie zeby nagle miasto w ktorym mieszkasz mialo sie stac miastem np. cyganskim, bo nie maja oni tez swojego kraju i nagle mieszkalbys w cyganii gdzie by sie zjechali oni z calego swiata? Na dodatek ortodoksyjni cyganie wyburzyli by ci kosciol albo przeznaczyli go na swoja swiatynie. Na dodatek bylbys przesladowany za to ze mieszkales tu wczesniej. Fajnie? Bo tak wyglada sytuacja na ziemiach palestyny. A teraz jeszcze lepszy patent. Ci cyganie zbudowali calkiem niezla armie i majac poparcie USA postanowili sobie zagarnac zachodni brzeg twojej ukochanej rzeki i ziemie po drugiej stronie skad rowniez przepedzili dotychczasowych, rdzennych mieszkancow... Sytuacja jest ciezka, ale zydzi to wszystko rozpetali a szczegolnie decyzja o utworzeniu ich panstwa.
Skomentuj notkę
22 marca 2004 (poniedziałek), 13:46:46

Świat potępia zabicie Jasina (obserwator)

Potępienie zabicia Jasina

PAP, pi 22-03-2004, 12:41

Przywódcy państw świata niemal jednym głosem potępili w poniedziałek zabicie przez armię izraelską duchowego przywódcy Hamasu, Ahmeda Jasina, wyrażając obawy, że będzie to prowadzić do nasilenia przemocy i terroru oraz zablokowania bliskowschodniego procesu pokojowego (...) szef polskiego MSZ Włodzimierz Cimoszewicz wyraził w poniedziałek obawy, że zabicie szejka Jasina może mieć "bardzo, bardzo negatywne konsekwencje nie tylko dla konfliktu izraelsko-palestyńskiego, ale obawiam się, żeby nie wzrosło zagrożenie atakami terrorystycznymi na inne kraje, także europejskie"

1. Nie lubię pojęcia "przywódcy państw świata" bo zawsze się zastanawiam, którzy to. No więc którzy? Król Butanu też? A prezydent Mikronezji? A prezydent Kwaśniewski?

2. Jak słysze o "przywódcach państw" to muszę się zastanowić z czyjego mantatu. Oczywiście, w wielu państwach nie ma demokracji (i tam przynajmniej sprawa jest jasna) ale jeżeli jest, to czy np. u nas, ja sobie życzę aby przemawiać w moim imieniu?

3. Czy rzeczywiście dla procesu pokojowego jest to bardzo źle, gdy zabija się kogoś, kto od początku ten proces z definicji bojkotuje? O jakim pokoju wielcy tego świata mówią? Czy czasem nie o pokoju opisanym w Dn9.27

4. Aby nie było wątpliwości zacytuje jeszcze raz, co o Jasinie podała PAP jakieś 4 godziny wcześniej: "W ciągu lat swej działalności grupa (Hamas) zabiła wielu Izraelczyków, torpedując jednocześnie wysiłki, zmierzające do porozumienia izraelsko-palestyńskiego (...) Jasin wielokrotnie wykluczał jakiekolwiek zawieszenie broni z Izraelem". Warto to skonfrontować z np. z wypowiedzą Cimoszewicza.

5. O co tu chodzi? Znaczy się o co chodzi w Izraelu to wiem, pytanie dotyczy bardzie przywódców tego świata.


Kategorie: Izrael, obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: Jasin, Ahmed Jasin, OWP, Autonomia Palestyńska, Izrael, Hamas


Komentarze: (3)

axe, March 22, 2004 14:29 Skomentuj komentarz


dodam jeszcze do ad3 ze Icchaka Rabina zabili zydzi, a wiec jego rodacy, wlasnie za to ze poszedl na ustepstwa wobec Palestynczykow...

axe, March 22, 2004 14:27 Skomentuj komentarz


ad2: glosujac w wyborach na kandydata zgadzasz sie, zeby on Ciebie i Twoje poglady reprezentowal wiec wybieraj takiego, ktory wg ciebie ma zdanie najbardziej zblizone do Twojego.


ad3: Jasin byl tak samo nieugietym i zawzietym w sprawach pokojowych czlowiekiem jakim jest Ariel Szaron. Ariela Szarona powinno sie tez zlikwidowac. Przywodca zydowski jest rownie wielkim wrogiem pokoju i porozumienia jak Jasin.
Jedynym czlowiekiem, ktorego uwazam za dazacego do pokoju w tym wszystkim jest przywodca Palestynski. Znam dobrze jego podejscie do tej sprawy. Ale wiem tez ze nie wiele on ma pola manewru poniewaz hamas itp groza mu ze go zabija jesli pojdzie na jakiekolwiek ustepstwa wobec zydow. Sytuacja jest patowa a Ariel Szaron stara sie sprowokowac Palestynczykow do jakichs wielkich zamachow w izraelu aby miec wytlumaczenie do pacyfikacji i totalnego zrownania z ziemia Palestyny.

anonim, July 19, 2006 17:41 Skomentuj komentarz


do Twojego ad 3.

Jest wojna i Szarona też próbują zabić. Po prostu Palestyńczykom nie udało się jeszcze wyeliminować przywódców Izraela a Izraelowi udaje się eliminacja przywódców Hamasu.

W zasadzie wojna polega na tym, że dwie strony eliminują przeciwników, którymi oczywiście są osoby dążące do pokoju, bo wygrana wojna kończy się pokojem.
Skomentuj notkę
22 marca 2004 (poniedziałek), 08:31:31

Ahmed Jasin (z cyklu: obserwator)

Sylwetka szejka Ahmeda Jasina - lidera Hamasu

PAP (cytat za GW), pi 22-03-2004, 07:26

Duchowy przywódca Hamasu, szejk Ahmed Jasin (Yassin) zginął w poniedziałek, ostrzelany z izraelskich helikopterów, kiedy opuszczał rano meczet w Gazie. Hamas natychmiast zapowiedział krwawy odwet 

Gdy we wrześniu 2003 r. nie powiodła się podobna próba likwidacji Jasina przez izraelskie śmigłowce i szejk został jedynie lekko ranny, przed jego domem demonstrowały tysiące Palestyńczyków, deklarując gotowość obrony przywódcy Hamasu.

67-letni, ociemniały, poruszający się na wózku inwalidzkim Jasin był w 1989 roku skazany przez Izrael na karę dożywotniego więzienia za założenie Hamasu, który sprzeciwia się istnieniu państwa izraelskiego oraz nakłanianie Palestyńczyków do ataków na Izraelczyków.

Izrael zwolnił go w 1997 roku, ale w 1998 roku Jaser Arafat nałożył na niego areszt domowy, co wywołało zamieszki palestyńskie w obronie szejka.

Urodzony w małej arabskiej wiosce rybackiej w pobliżu dzisiejszego izraelskiego miasta Aszkelon, Jasin był nastolatkiem, kiedy w 1948 roku powstało państwo Izrael.

Jasin wówczas uciekł i został uchodźcą w Strefie Gazy. Studiował w Kairze teologię - tam też zetknął się z ideami Bractwa Muzułmańskiego. W grudniu 1987 roku, po wybuchu pierwszej palestyńskiej intifady, stanął na czele ugrupowania Hamas, którego nazwa jest skrótem od Islamskiego Ruchu Oporu i oznacza "zapał".

W ciągu lat swej działalności grupa zabiła wielu Izraelczyków, torpedując jednocześnie wysiłki, zmierzające do porozumienia izraelsko-palestyńskiego. Jest także odpowiedzialna za kampanię samobójczych ataków bombowych, trwającą od początku obecnego powstania.

USA umieściły Hamas na liście międzynarodowych grup terrorystycznych, które są pod ścisłą kontrolą finansową.

Hamas jest największą wewnętrzną opozycją dla Arafata, a według analityków poparcie dla niego wzrosło do 25 procent w porównaniu z 14 procentami przed wybuchem powstania - drugiej intifady.

Jasin wielokrotnie wykluczał jakiekolwiek zawieszenie broni z Izraelem, do którego wzywał poddawany zachodnim presjom Jaser Arafat po przeprowadzanych przez Hamas samobójczych zamachach.

"Gdybym zaakceptował zawieszenie broni, znaczyłoby to... że wywieszam białą flagę" - mówił Jasin. "Oni (Izrael) powinni usunąć swoich osadników. Nasza ziemia musi być zwrócona, a nasi ludzie muszą uzyskać wyzwolenie".


Kategorie: Izrael, obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: Jasin, Ahmed Jasin, OWP, Autonomia Palestyńska, Izrael, Hamas


Komentarze: (3)

w34 -> Danka, March 22, 2004 22:29 Skomentuj komentarz


Trudno by go było osądzić, bo do sądzenia potrzebne jest prawo a tam prawo nie działa, gdyż jest wojna. W czasie wojny trudno mówić o prawie. W czasie wojny się walczy. Jasin walczył wysyłając terrorystów. Izrael walczy wysyłając rakietę w Jasina. teraz jest czas walki, sądy mogą działać w czasie pokoju.

Danka, March 22, 2004 15:31 Skomentuj komentarz


W prawie każdej wiadomości podają, że :"67-letni Jasin - niemal całkowicie ociemniały, niedosłyszący, od lat poruszający się na wózku inwalidzkim", czyli krótko mówiąc - zabiliście zniedołężniałego staruszka, cóż on Wam może złego zrobić? Media wiedzą co robią. Ale z drugiej strony tak sobie myślę: dlaczego nie można normalnie w procesie skazać go - wiesz dowody + możliwość obrony. Nie wiesz W34? dlaczego tak nie mozna?

Piotrek, February 16, 2010 23:16 Skomentuj komentarz


Zabicie AhmAda, nie AhmEda jak piszesz w artykule była pewnym rodzajem zemsty Izraela, czy słusznym ? Na to pytanie odpowiedzieć najtrudniej, moim zdaniem jak najbardziej. To, że ktoś jest w podeszłym wieku, nie oznacza, że ten podeszły wiek "zmywa" z niego winy. Ale jest to moje osobiste zdanie, wiele osób może sie z nim nie zgadzać gdyż temat jest kontrowersyjny, a masa osób jest przeciwko karze śmierci.
Skomentuj notkę
9 lutego 2004 (poniedziałek), 16:23:23

Luźne myśli o władzy

Definicja

Władza to atrybut osoby, pozwalający jej na stanowienia i egzekwowania prawa.

Dwie koncepcje władzy

Koncepcja #1

Władza to przywilej. Będąc u władzy mogę robić z poddanymi co mi się podoba. Mogę kazać im zaspokajać swoje potrzeby, mogę pokazywać im kim jestem i zupełnie nie przejmować się ich opiniami na mój temat.

Koncepcja #2

Władza to służba. Będąc u władzy mam służyć tym, nad którymi mam władzę. Mając władzę nie jestem nikim więcej niż ci, nad którymi mam władzę, choć na pewno mam większe odpowiedzialności, gdyż mam troszczyć się o zaspokojenie potrzeb tych, którym przewodzę.

Skąd można mieć władzę:

  1. Władzę można zdobyć:
    • siłą;
    • podstępem;
    • kłamstwem;
    • źle użytą demokracją.
  2. Władzę można mieć z mianowania:
    • od ważniejszego władcy, który deleguje władzę;
    • od tych, którymi się będzie rządzić (demokracja)
  3. Czasem do władzy dochodzi się przypadkiem (przykład: Nikodem Dyzma, choć było tam sporo kłamstwa a niewiele przypadku)
  4. Czasem władzę się dziedziczy i nie wiem, czy to podpada to pod pkt. 1 czy pkt. 2. Ale dziedziczenie władzy to chyba nic dobrego, bo jest to troszkę jak władza z losowania.
  5. Czasem władzę się osiąga w wyniku wykreowania czegoś. Ciekawa jest władza rodzica nad dzieckiem, ciekawa władza fundatora nad fundacją.

Współczesne demokracje

Współczesne demokracje w przedziwny sposób łączą te dwie koncepcje władzy oraz dwa główne sposoby jej zdobywania. Władza jest przywilejem kolesiów i kolesiom służy, choć aby ją zdobyć kolesie muszą udawać, że służą ogółowi. Władza niby jest z mianowania, mandatu ludu, ale tak naprawdę jest zdobyta kłamstwem i podstępem (czasami się to nazywa działaniami PR (czytaj: Pi-aR), w których Kwaśniewskiego ubiera się w niebieską koszulę, karze mu się schudnąć i mówić o mieszkaniach dla młodzieży). Stąd obietnice dla ludu, które lud tak chce słyszeć, a potem stołki dla kolesiów, którzy chcą przywilejów, chcą korzystać. "Chwała nam i naszym kolegom" to chyba najlepszy SMS charakteryzujący naszą demokracje oraz najsmutniejsza wiadomość o naszej politycznej rzeczywistości.

Jeszcze raz List do Rzymian

Każdy niech będzie poddany władzom, sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga. 

Kto więc przeciwstawia się władzy -  przeciwstawia się porządkowi Bożemu. Ci zaś, którzy się przeciwstawili, ściągną na siebie wyrok potępienia. Albowiem rządzący nie są postrachem dla uczynku dobrego, ale dla złego. A chcesz nie bać się władzy? Czyń dobrze, a otrzymasz od niej pochwałę. Jest ona bowiem dla ciebie narzędziem Boga, prowadzącym ku dobremu. Jeżeli jednak czynisz źle, lękaj się, bo nie na próżno nosi miecz. Jest bowiem narzędziem Boga do wymierzenia sprawiedliwej kary temu, który czyni źle. Należy więc jej się poddać nie tylko ze względu na karę, ale ze względu na sumienie.
List do Rzymian 13:1-5

 

To trudny tekst, jednak obcując z Bogiem chyba coraz bardziej go rozumiem i akceptuję. Wszak nie jestem na świecie by było mi dobrze (choć tak by się chciało). Skoro jestem też premillenialistą to nie jestem na świecie po to, by ten świat przemieniać na Królestwo Boże a jedynie po to by to Królestwo głosić.

Owce

Mojżesz zanim wyprowadził Żydów z Egiptu przez 40 lat pasł owce na pustyni. Dawid zanim został namaszczony na króla, też był pasterzem. Jezus, mimo że jest królem, mówi o sobie, że jest dobrym pasterzem. W tych owcach to coś musi być, choć oczywiście niektórzy będą widzieć tylko to, że owce nadają się do strzyżenia.

Linki


Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: władza, demokracja, dyktatura, wódz, przywódca, stowarzyszenie, służba, polityka


Komentarze: (4)

w34, February 11, 2004 11:41 Skomentuj komentarz


Ja nic nie dodam, bo nie mając danych nic nie mogę wytworzyć.

krisper, February 10, 2004 22:07 Skomentuj komentarz


Khan czy coś więcej i konkretniej możesz na ten temat? W34 a co ty na to co napisał Khan?

khan-gőör, February 10, 2004 11:06 Skomentuj komentarz


a ja mam wrażenie, że czuć tutaj św. Konstantyna i "jego" "poprawki" w Piśmie... :||

krisper, February 9, 2004 18:35 Skomentuj komentarz


Za każdym razem, gdy czytam ten kawałek do Rzymian, w skrytości ducha tli mi się nadzieja, że Paweł był na niezłym gazie gdy to pisał..., alba właśnie nawrócił jakiegoś oligarchę i w ramach euforii "jaki piękny będzie świat" popełnił ten tekst.
Skomentuj notkę
5 lutego 2004 (czwartek), 17:15:15

Demokracja #2

Dlaczego nie jestem demokrata?
A moze inaczej: dlaczego nie wierze w demokracje? Powody sa takie:

1. Demokracja jest sprzeczna z moim widzeniem swiata. Demokracja zaklada (podobnie jak humanizm), ze ludzie sa w swej naturze dobrzy. Ja znam siebie a to juz jest jeden czlowiek, ktory jest zly, ergo ludzie sa zli, ergo demokracja nie moze byc dobra bo ma falszywe zalozenia.

2. Wszystkie obserwowane przeze mnie demokracje zawiodly, zarowno te historyczne, jak i te wspolczesne. Zawiodla nawet ta, w ktorej ja sam uczestnicze czyli Polska.

Demokracje obserwowane sa systemami, w ktorych cwana mniejszosc wykorzystuje wiekszosc manipulujac ja zgrabnymi klamstwami. Czuje sie wykorzystywany.

3. Nie przekonuja mnie fajne slowa Churchila, ze niby "demokracja jest zla ale najlepsza z wszystkich znanych form sprawowania wladzy". Jak cos jest zle, to jest po prostu zle i koniec.

Co zatem? Skoro zawiodla demokracja to co robic? Nie wiem. Na szczescie nie musze wiedziec bo w miejscach w ktorych musze sprawowac wladze jakos sobie radze.
- Sa miejsca w ktorych ktos mie powolal, wiec wiem czego oczekuje, co mam robic i przed kim odpowiadam.
- Sa mniejsca, ktore sam wykreowalem i sam wiem co mam w nich robic.
- W cudze zagony staram sie nie wchodzic.
Tak wiec na razie moge sobie radzic bez demokracji.

(spisane na PDA 5 lutego 2004, pod wplywem dyskusji o pp.org.pl)

Kategorie: humanizm, polityka, _blog


Słowa kluczowe: demokracja, humanizm, polityka, władza, dyktatura


Komentarze: (4)

ja, February 8, 2004 11:01 Skomentuj komentarz


Mylisz pojecia. Demokracja zaklada, ze ludzie wiedza czego chca. To anarchia wierzy, ze ludzie z natury sa dobrzy. Ja osobiscie jestem zdecydowanym przeciwnikiem demokracji, bo to ustroj slaby, skorumpowany i falszywy. Sam opowiadam sie po stronie oswieconego absolutyzmu i monarchii konstytucyjnej. Swoja droga - ciekawe jakby w naszym swiecie wygladalo panstwo z systemem politeicznym?

red/wl (pepegi.blog., February 6, 2004 11:20 Skomentuj komentarz


Nie wgłębiałem się nigdy w nauki polityczne i społeczne, więc nie wiem, skąd stwierdzenie, że "demokracja zaklada (podobnie jak humanizm), ze ludzie sa w swej naturze dobrzy". To jest gdzieś napisane, czy tylko luźna teza, żeby było się z czym nie zgodzić?
Na mój stan wiedzy demokracja niczego takiego nie zakłada, podobnie jak np. system elektronicznego obiegu dokumentów w mojej firmie nie zakłada, że ludzie są dobrzy czy źli, tylko po prostu ktoś uznał, że tak będzie praktycznie.

w34 -> wojtek, February 6, 2004 11:10 Skomentuj komentarz


Nie wiem co mam o tym sądzic, bo nie umiem po angielski i nie rozumiem co tam jest napisane.

Wojtek, February 6, 2004 01:55 Skomentuj komentarz


Przyjmując wyłącznie polityczne i ekonomiczne kryteria:
co sądzisz o Singapurze, Chinach ? Azjatycki model ?


http://www.time.com/time/asia/news/article/0,9754,165453,00.html

Podejrzewam jednak, że nie jesteś w stanie patrzeć wyłącznie przez te kryteria.
Skomentuj notkę
19 grudnia 2003 (piątek), 10:21:21

Budżet trzeciej RP

Materiał źródłowy:

USTAWA BUDŻETOWA NA ROK 2002
z dnia 14 marca 2002 r.

Art. 1.

1. Dochody budżetu państwa ustala się, zgodnie z załącznikiem nr 1, na kwotę 145.101.632 tys. zł.

2. Wydatki budżetu państwa ustala się, zgodnie z załącznikiem nr 2, na kwotę nie większą niż 185.101.632 tys. zł. 

3. Deficyt budżetu państwa ustala się na  kwotę nie większą niż 40.000.000 tys. zł.

(...)

 

USTAWA BUDŻETOWA NA ROK 2003
z dnia 18 grudnia 2002 r.

Art. 1.

1. Dochody budżetu państwa ustala się, zgodnie z załącznikiem nr 1, na kwotę 155.697.654 tys. zł.

2. Wydatki budżetu państwa ustala się, zgodnie  z załącznikiem nr 2, na kwotę nie większą niż 194.431.654 tys. zł.

3. Deficyt budżetu państwa ustala się na kwotę nie większą niż 38.734.000 tys. zł.

(...)

 

Źródło: www.sejm.gov.pl


Przemyślenia:

Te liczby są głęboko inspirujące: 194 miliardy! 156 miliardów! ... i to wszystko w imieniu i dla 40 mln obywateli, dla których najczęściej kwoty powyżej 10 tys. zł to czysta abstrakcja.

Jak się podzieli 194 miliardy przez niecałe 40 milionów to wychodzi około 5 tys. zł na obywatela. Ciekawe, czy obywatel sam nie zrobiłby sobie lepiej, za to 5 tys. zł rocznie? I to pytanie wcale nie jest propagandą UPR-u, tylko bardzo poważnym pytaniem o sens istnienia państwa.

Do przemyślenia jest wysokość deficytu finansowanego poprzez zadłużenie. Przecież to 20%! Wygląda na to, że żyjemy na koszt przyszłych pokoleń.

Do zapamiętania:

  • Budżet państwa to około 200mld.
  • Na obywatela to około 5 tys. zł.
  • Deficyt około 40 mld czyli 20% budżetu.

Kategorie: obserwator, polityka, ekonomia, _blog


Słowa kluczowe: polityka, budżet, ekonomia, deficyt budżetowy, sejm, ustawa budżetowa


Komentarze: (2)

marekm, December 21, 2003 23:46 Skomentuj komentarz


Jak dla mnie to na obywatela wychodzi tylko jakieś 4 tysie, bo Państwo dostanie te 20% budżetu na kredyt a pojedynczy Obywatel to już nie tak łatwo - dyży może więcej ;)

khan-goor, December 19, 2003 10:22 Skomentuj komentarz


bronić UPRu będę jeśli zaatakowan - obywatel może i lepiej by ich nei wydał, ale przynajmniej sam mógłby zdecydować. afterall to są jego pieniądze...
Skomentuj notkę
8 października 2003 (środa), 10:34:34

Schwarzenegger na prezydenta

Demokracja zakłada zbiorową mądrość narodu. Ja potrafię zrozumieć, że poprzedni gubernator był beeee, ale jak przychodzi gość zupełnie bez pomysłu, bez programu, i (jak niektórzy mówią) bez mózgu ale za to z twarzą i się go wybiera na gubernatora to o narodzie, który go wybrał nie można powiedzieć, że jest mądry.

A u nas mamy rządy SLD. Leszek M. w przeciwieństwie do Schwarzenegger nawet nie "z twarzą".

Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: Leszek Miler, SLD


Komentarze: (2)

krisper, October 8, 2003 20:00 Skomentuj komentarz


Wniosek jeden mi się nasuwa, że jesteśmy jeszcze głupsi niż Amerykanie...

khan-goor, October 8, 2003 16:22 Skomentuj komentarz


no może i twarzy nie ma, ale za to kończy...
kończy, kończy i skończyć nie może.. :(
Skomentuj notkę
18 września 2003 (czwartek), 12:06:06

Liberalizm i demokracja

Na człowieka w naturalny sposób mają wpływ trzy bardzo silne wewnętrzne motywacje:
  • pożądliwości cielesne, również te związane z seksem,
  • chęć posiadania i
  • żądza władzy.
W wyniku różnych historycznych przemian (Lenin by to pewnie lepiej opisał) dwie ostatnie zostały we współczesnym świecie ubrane w hasła liberalizmu i demokracji.

Kiedyś, jak ktoś chciał mieć to albo wybierał drogę prawą: siał, orał albo coś rzeźbił lub drogę nieprawą związaną z rabunkiem, napadem, wojną i zaborem.

Jak ktoś miał rządzić to czekał aż jakiś autorytet (najlepiej sam Bóg) go do tego namaści i wyposaży gdyż wszelka władza pochodzi od Boga (List do Rzymian 13.1). Czasem też nie czekał i stosując podbój (wg. Clausewitz’a – narzędzie prowadzenia polityki) zmuszał innych do wykonywania swej woli stając się despotą.

Teraz świat dopracował się dwóch, w miarę przyjaznych dla otoczenia metod zaspokajania tych pożądliwości. Jak ktoś chce być bardzo bogaty i mieć, to współczesny liberalizm mu to bez problemu umożliwi. Liberalizm wręcz promuje chciwość jako czynnik postępu gospodarczego (tu odwołuje się do słynnego monologu Geko w filmie Wall Stret).

Z demokracją podobnie - jak ktoś chce władzy, to zamiast ją zdobywać siłą wygrywa wybory przekonując ludzi aby głosowali na niego.

I wydaje się, że wszystko jest w porządku, że jest ślicznie ale czy na pewno? Przecież te grzeszne motywacje pozostały a zmienił się jedynie na nieco mniej krwawy sposób ich zaspokajania.

Mniej krwawy ale czy lepszy? Przecież powszechne jest, że w wyborach stosuje się mniejsze lub większe (lub jeszcze większe) kłamstwa, manipulacje i fałszerstwa. Władza przestała być służbą dla innych a jest metodą zaspokojenia swoich żądz, co tak wyraźnie widać w rządach ekipy Leszka Milera. Liberalizm nie służy bogaceniu się społeczeństw a jedynie jednostek, które potrafią wykorzystywać innych do ograbiania ich z wypracowanej wartości dodanej (znowu Lenin i trochę Marska). Oczywiście są wśród kapitalistów tacy Godule, Nikishe i Fordy, którzy to bogactwo dzielą nieco inaczej ale to są tylko pokazywane w książkach wyjątki.

Tak więc świat w wyniku swoich przemian (bo nie chcę używać tu słowa postęp) zmieniły się nieco metody ale złe motywacje pozostały. A jak zmienić motywacje? Po ludzku się nie da! To już wiem, ale z Jezusem? Wszak On powiedział, że "złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości."

Kategorie: polityka, _blog


Słowa kluczowe: liberalizm, demokracja, żądza władzy, Wall Street, Gecko, Gekko


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę

Afera Rywina

 
Definicja:
Afera Rywina to %^@/**/*&# ! $$$? 17 000 000,- *&(##! @&^^#&@* !

Myśli nieuczesane:

  1. Patrz: Grzech
  2. Dlaczego powstał ten wpis? Po prostu, w czasie tworzenia Fiki przysłuchiwałem się pracy sejmowej komisji ds. zbadania Afery Rywina (Wiki), więc nie mogłem się nie odnieść do opisanej przez komisję rzeczywistości.

Kategorie: fiki, _blog, fikipedia, polityka


Słowa kluczowe: afera rywina, grzech, gazeta wyborcza, polska, polityka


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę
28 czerwca 2003 (sobota), 09:27:27

"Prawda" w wydaniu wielkich polityków

Wiadomość #1

Rafineria Gdańska w Iraku?

Gazeta Wyborcza, Dariusz Malinowski, 09-04-2003

Amerykanie prowadzili w tym tygodniu w Warszawie rozmowy w sprawie udziału Rafinerii Gdańskiej w odbudowie Iraku - dowiedziała się "Gazeta". Zapłatą dla Polaków byłaby dzierżawa części irackich złóż naftowych - z dobrą i tanią w wydobyciu ropą.

(...)

Wiadomość #2

Kirkuk zajęty

Gazeta Wyborcza, kro 10-04-2003

Po południu do mieszkańców Iraku zwrócą się brytyjski premier Tony Blair i prezydent USA George W. Bush. Przemówienie opatrzone arabskimi napisami wyemituje nowa iracka telewizja. Nagrano je podczas poniedziałkowego spotkania przywódców w Irlandii Płn, ma obwieścić, że "reżim Saddama upadł". Premier Tony Blair zapewnił Irakijczyków, że sami będą odpowiadali za powojenne rządy w Iraku, i tylko oni będą mogli korzystać z pieniędzy ze sprzedaży irackiej ropy naftowej.

(...)

Komentarz

Komentarzem będzie cytat ze pewnej opery Stanisława Moniuszki:

Jontek: ... i ty mu wierzysz piękna dziewczyno?


Kategorie: obserwator, polityka, _blog


Słowa kluczowe: wojna w Iraku, polityka, ropa


Komentarze: (0)

Skomentuj notkę

Disclaimers :-) bo w stopce coś wyglądającego mądrze można napisać. Wszystkie powyższe notatki są moim © wymysłem i jako takie związane są ze mną. Ale są też materiały obce, które tu przechowuję lub cytuje ze względu na ich dobrą jakość, na inspiracje, bądź ilustracje prezentowanego lub omawianego tematu. Jeżeli coś narusza czyjeś prawa - proszę o sygnał abym mógł czym prędzej naprawić błąd i naruszeń zaniechać.